niedziela, 20 grudnia 2015

Prosto z półki: Thy Final Pain - ...Of Life And Death (2009)

Thy Final Pain - ...Of Life And Death

Data wydania: 11.05.2009
Gatunek: death metal
Kraj: Holandia

Tracklista:
01. Hate Anthem
02. Lords of Doom
03. When Angels Die
04. Embodiement of Chaos
05. Bloodsaturated Perpetuity
06. Of Live and Death
07. A Bullet for Reincarnation
08. Redeemer
09. Hail the Sick
10. Thoughts of Disbelief
11. The Real Crusade

Skład:
Marc Jüttner - wokal, gitara basowa
Simon Dorn - gitara
Sascha Weber - gitara
Lukas Nicol - perkusja

Są takie płyty, na które trafia się przypadkiem i już się przy nich zostaje. Na twórczość Thy Final Pain wpadłem przekopując się przez holenderską scenę death metalową i death/thrashową. Był to okres fascynacji takimi kapelami jak Thanatos, Sinister czy Houwitser. Każda z tych formacji pochodziła z Holandii i każda z nich miała to coś specyficznego w brzmieniu, co skłoniło mnie do wgłębienia się w tamtejszą scenę death metalową. Tak trafiłem na brzydko wyglądającą okładkę płyty zatytułowanej "...Of Life And Death" i po usłyszeniu pierwszych dźwięków wiedziałem, że to jest to czego szukałem i nic lepszego nie znajdę.


Thy Final Pain to w miarę świeża kapela, która swoją działalność rozpoczęła w 2007 roku. Po wydaniu raczej niespecjalnie ciekawego debiutu jakim był "Epitaph" (2008) formacja uderzyła rok później albumem "...Of Life And Death". W porównaniu do pierwszej płyty zmieniło się tutaj naprawdę sporo. "Epitaph" to raczej standardowy death metal z baaaardzo suchym brzmieniem i ogólnie niezbyt dobrą produkcją. To co przede wszystkim uległo zmianie to właśnie brzmienie. Nagle okazało się, że death metal grany przez Thy Final Pain to olbrzymi czołg taranujący wszystko co stanie mu na drodze. Niemalże mechanicznie bijąca perkusja sprawia wrażenie salw wystrzeliwanych granatów, podczas gdy na "Epitaph" można by ją porównać do strzelania kapiszonami. W jednym i w drugim przypadku jest strzelanie, ale różnica kolosalna. Hipnotyczne gitarowe riffy wprowadzają w trans i świetnie współpracują z perkusją. A wokalista growluje wręcz w idealny sposób, jakby przestrzennie i świetnie wpasowuje się w pancerną stylistykę. Całość "...Of Life And Death" brzmi jak najlepszy oldshoolowy death metalowy album, jaki kiedykolwiek powstał. Kwintesencją tej zajebistości jest tytułowa kompozycja, która po prostu zwala z nóg i przejmuje kontrolę nad słuchaczem każąc mu ciągle odtwarzać ten kawałek. Jednak filarem, na którym opiera się zawartość drugiego albumu Thy Final Pain jest prostota. Nie traficie tutaj na techniczne zagrywki, solówki gitarowe zapierające dech w piersi, czy jakiekolwiek popisy instrumentalistów. Każdy członek załogi tego mosiężnego czołgu wypełnia powierzone mu zadanie, żaden nie próbuje wyjść przed szereg, co mogłoby zburzyć idealny układ. Ważne jest tutaj brzmienie, ten dudniący pogłos, który zwiększa wrażenie walcowatości każdego numeru. Jeżeli chodzi o tempo utworów to jest ono zmienne, jednak galopady występują rzadko, a jeśli już się pojawiają to mają swoje uzasadnienie. Ponadto nie ma tu miejsca na żaden wstęp, album rozpoczyna kawałek "Hate Anthem", który bez zbędnych ceregieli wali po gębie i rozjeżdża gąsienicami olbryzmiego czołgu. Trwający 47 minut materiał to prostota w swojej najpiękniejszej i zarówno najbardziej niszczycielskiej formie. "...Of Life And Death" polecam zwłaszcza wielbicielom grania w stylu Bolt Thrower, czy właśnie fanom holenderskiej szkoły death metalu, w której nie brakuje szwedzkich naleciałości.


Gdybym robił zestawienie top 10 najlepszych death metalowych wydawnictw "wszech czasów" to na pewno znalazłoby się tam miejsce dla "...Of Life And Death" holenderskiej formacji Thy Final Pain. To dość świeża kapela działająca zaledwie od 8 lat, ale mająca już na swoim koncie trzy pełne studyjne wydawnictwa. "...Of Life And Death" to prawdziwie oldschoolowy death metal podany w najbardziej miażdżącej formie. Każdy z zawartych tutaj kawałków gniecie, masakruje energią i wprowadza w trans. To prawdziwa gratka dla wielbicieli staroszkolnego death metalu czerpiącego zarówno ze szwedzkiej, jak i holenderskiej szkoły.

Ocena: 10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz