piątek, 25 lipca 2014

Koncertowe podsumowanie pierwszego półrocza 2014 (cz. 1)

Najwyższa pora podsumować pierwsze półrocze 2014 roku w kwestii koncertów, tym bardziej, że działo się niemało. Było w czym wybierać i jeśli ktoś narzekał na przesyt koncertów w 2013 roku, to 2014 przyniósł ich jeszcze więcej. Niestety (to słowo będzie się często powtarzać w pierwszej części zestawienia) kilka imprez zostało odwołanych. Chimaira/Dyscarnate, Wayne Static, Metal All-Stars, Flotsam And Jetsam i The 69 Eyes. Czyli łącznie 5 koncertów w ciągu pół roku. Na szczęście Chimaira po prostu przesunęła swoją trasę koncertową o pół roku i zagra w Hydrozagadce, ale 10 października zamiast 7 marca. Natomiast pozostałe koncerty zostały najzwyczajniej odwołane. Struktura podsumowania jest dokładnie taka sama jak w przypadku drugiego półrocza 2013 roku. Czyli od najgorszego koncertu do najlepszego i całość została podzielona na 3 części.


30. Bullet For My Valentine, Callejon, coldrain
19.02.2014, Warszawa, klub Stodoła

Zaczynam od końca. Na ostatnim miejscu koncert, na który poszedłem tylko dlatego, że miałem bilet. Kupiłem go w momencie, kiedy w składzie jeszcze była kapela While She Sleeps, którą bardzo chciałem zobaczyć, a przy okazji posłuchać jak na żywo wypada Callejon. Jednak na kilka tygodni przed koncertem okazało się, że WSS nie wystąpi, a zamiast nich na scenie pojawi się japońska kapela coldrain. Słabe to zastępstwo, ale miałem bilet i chciałem zobaczyć metalcore’owców z Niemiec, więc poszedłem. Nie lubię Bullet For My Valentine i na Ursynaliach 2013 zrezygnowałem z ich koncertu po dwóch, czy trzech numerach. Tutaj wytrzymałem cały koncert, chociaż kompletnie mi się nie podobało. Za to coldrain wypadli całkiem nieźle i gdyby nie mnogość czystych partii wokalnych to byłaby rewelacja. Za to Callejon niestety poniżej oczekiwań, zresztą kapela została też dość chłodno przyjęta. Zdecydowanie był to dla mnie najbardziej męczący koncert tego półrocza.

29. Mayhem, Merrimack, Voidhanger
29.05.2014, Warszawa, klub Proxima

Dla mnie gwiazdą wieczoru 29 maja była polska kapela Voidhanger. Ta młoda kapela już należy do czołówki polskich formacji black metalowych. Niestety pozostałe kapele tego wieczoru straszliwie mnie rozczarowały. Francuski Merrimack zanudził mnie niemal na śmierć serwując ciągnące się w nieskończoność black metalowe numery w jakichś depresyjnych klimatach. Ale prawdziwym strzałem w stopę okazał się występ Mayhem. Nie wiem, czy to znowu kwestia nagłośnienia Proximy, ale kapela brzmiała koszmarnie. Miałem wrażenie, że nie jestem na koncercie black metalowym, ale jakimś drone’owym. Tak jakby przez cały koncert Mayhem  I jeszcze sama postać Attili, gość wyglądał niczym czarodziej z jakiegoś niskobudżetowego filmu fantasy (może być nawet ze stajni Asylum). Przez cały koncert zadawałem sobie pytanie „co ja tutaj robię?”. Widocznie nie dla mnie jest true black metal.

28. Gorgoroth, Vital Remains
19.03.2014, Warszawa, klub Progresja (Noise Stage)

W przypadku tego koncertu miałem spore oczekiwania, w końcu miało przyjechać Vital Remains i Gorgoroth. I o ile Vital Remains zaprezentowali się bardzo dobrze, to Gorgoroth sprawiał wrażenie kapeli nieobecnej. Po prostu wyszli na scenę, odegrali swoje i sobie poszli. I kolejny koncert na trasie został odbębniony. Patrząc na inne black metalowe kapele, jakie mogłem zobaczyć na żywo Gorgoroth plasuje się naprawdę nisko. Praktycznie każda formacja wypadła lepiej. Ewidentnie brakuje im charyzmy, którą kapeli zapewniał Gaahl.

27. Paul Di'anno, Scream Maker, Black Horsemen, Nonamen, SteelFire
07.04.2014, Warszawa, klub Proxima

„Doładowanie” – tak się nazywał objazdowy festiwal, który zawitał do kilku polskich miast. Główną gwiazdą tego przedsięwzięcia miał być Paul Di’Anno znany z dwóch pierwszych płyt Iron Maiden oraz swojej formacji Killers. Wspierać go miała kapela będąca głównym sprawcą całego tego zamieszania, czyli warszawski Scream Maker. I w sumie na tych dwóch formacjach mogło się skończyć, jednak w każdym mieście grało jeszcze po kilka innych zespołów, wszak „Doładowanie” to festiwal. Niestety będąc niemalże od samego początku wydarzenia w Proximie miałem wrażenie, że jestem na jakimś studenckim festiwalu, gdzie występują w większości amatorskie kapele. Chyba zabrakło jakiejś sensownej selekcji dotyczącej kapel uczestniczących w „Doładowaniu”. I o ile Scream Maker wypadli świetnie to można było mieć sporo zastrzeżeń co do głównej gwiazdy wieczoru, czyli Paula Di’Anno. Niestety dawny wokalista Iron Maiden jest już wrakiem człowieka i objawia się to na scenie. Na szczęście miał dobry akompaniament w postaci muzyków wchodzących na co dzień w skład Night Mistress i Scream Maker, więc chłopaki robili co mogli, żeby przykryć niedoskonałości w wokalach Di’Anno. Mimo tego fajnie było usłyszeć kawałki z dwóch pierwszych albumów Iron Maiden.

26. Dropkich Murphys, MoLly malone's
19.06.2014, Warszawa, klub Stodoła

Dropkick Murphys uwielbiałem do 2011 roku, kiedy to kapela wydała nijaki album „Going Out In Style”. Kapela przyjechała do Polski w 2012 roku i promowała wspomniany album. Wówczas ich występ mi się podobał mimo straszliwego tłoku, jaki panował w Stodole. Niestety w 2013 Bostończycy irlandzkiego pochodzenia wydali równie słaby „Signed and Sealed in Blood”. Tym razem miałem nie iść na koncert Dropkick Murphys, ale ostatecznie się przełamałem. Na plus wyszło to, że było zdecydowanie luźniej niż 3 lata temu. Jednak sam repertuar był już dużo słabszy niż poprzednio. Za mało było znanych mi hitów, a za dużo numerów z dwóch ostatnich albumów. Support też nie do końca przypadł mi do gustu. Niestety na trzeci koncert Dropkick Murphys raczej się nie wybiorę…chyba, że odbędzie się w ramach jubileuszowej trasy, na której będą grali starsze kawałki.

25. Black Label Society, One
26.06.2014, Warszawa, klub Stodoła

Kiedy odwołane zostały dwa koncerty Metal All-Stars, które miały się odbyć w Ergo Arenie (Gdańsk) i Atlas Arenie (Łódź) wiedziałem, że muzycy, którzy udzielają się w tym projekcie będą chcieli tak czy siak odwiedzić Polskę. I tak też się stało. Był u nas Max Cavalera z Soulfly, był Phil Anselmo z solowym projektem, nie mogło też zabraknąć Zakka Wylde'a. Black Label Society zagrało w Polsce dwa koncerty - Warszawa i Wrocław. I kapela jak dla mnie jest porządku, jeśli chodzi o płyty (poza tą nową, która ciągnie się jak flaki). Natomiast na żywo nie do końca mnie do siebie przekonali. Sama atmosfera koncertu nie do końca mi się podobała. Pozostaje mi słuchać BLS z płyt, a kolejne koncerty sobie odpuścić.

24. Bracia Figo Fagot, Night Mistress, Minetaur
22.02.2014, Warszawa, klub Stodoła

Bracia Figo Fagot po wydaniu swojej wyruszyli w trasę koncertową. Ich występy w Stodole miały być pierwszymi, na których zagrają sporą część kawałków z „Eleganckich chłopaków”. Ale najpierw słówko o supportach. Przeważnie przed BFF grają kapele metalowe, więc nie było zaskoczenia, że tłum zebrany w Stodole mógł usłyszeć najpierw sludge od Minetaura, a później heavy metal od Night Mistress (nie mogło zabraknąć oczywiście hitu „Minerał Fiutta” znanego z filmu „Kapitan Bomba – Zemsta Faraona”). Dużo bardziej podobał mi się występ tych drugich, ale to też z tego względu, że lubię muzykę tej kapeli. Natomiast Bracia Figo Fagot dużo zaryzykowali, premiera „Eleganckich chłopaków” miała mieć miejsce na kilka dni przed koncertem, a kapela chciał zagrać już sporo numerów z nowego repertuaru. Publiczność oczywiście oczekiwała starych hitów znanych z „Na bogatości”, więc nie było takiej dobrej zabawy jak to zwykle bywa na występach BFF. Spora część publiczności pierwszy raz słyszała nowe kawałki, ale Figo i Fagot nadrabiali zachowaniem na scenie. Jak zwykle była kupa śmiechu i dobrej zabawy. Jednak trochę za szybko wprowadzili nowe numery i atmosfera była nieco sztywniejsza niż to zwykle bywa podczas występów BFF. Jak zwykle było średnio, tak na 30%.

23. Cult Of Luna, God Seed
29.04.2014, Warszawa, klub Proxima

Nigdy nie przepadałem za Cult Of Luna, do pójścia na koncert przekonał mnie ich ostatni album oraz obecność God Seed. Już raz widziałem nową kapelę Gaahla i Ov Hella, jak dla mnie jest to jedna z lepszych black metalowych formacji aktywnie działających na scenie. Niestety występ God Seed w Proximie został dosłownie zarżnięty przez tragiczne nagłośnienie. Wiem, jak dobrze może brzmieć ta kapela, bo widziałem ich nie tak dawno grających w Progresji. Wówczas zrobili na mnie niesamowite wrażenie, tym razem ciężko było przebić się przez falę hałasu (bo nie można tego nazwać muzyką). Cult Of Luna już wypadli zdecydowanie lepiej. Jednak z uwagi na to, że słabo znam dokonania tej formacji to ciężko mi było wciągnąć się w ich koncert. Proxima niestety po raz kolejny pokazała się jako klub z najgorszym nagłośnieniem w Warszawie.

22. Amon Amarth, Hypnos, Thunderwar
24.04.2014, Warszawa, klub Progresja (Main Stage)

To był mój trzeci klubowy koncert Amon Amarth. Pierwszy raz miałem okazję widzieć ich supportujących Dimmu Borgir, drugi raz w zeszłym roku podczas jubileuszowej trasy Szwedów, która zahaczyła o Progresję. I zwłaszcza ten drugi koncert bardzo wysoko zawiesił poprzeczkę. Niestety tegoroczny występ ją strącił. Może to była kwestia zestawu zagranych numerów, a może sama kapela grała na pół gwizdka (chociaż o to bym ich nie posądzał). Bardzo możliwe, że najzwyczajniej w świecie granie serwowane przez Amon Amarth po prostu mi się "przejadło". W każdym razie tym razem czegoś zabrakło. Za to świetnie wypadła czeska kapela Hypnos grająca przed gwiazdą wieczoru. Za to Thunderwar nie udało mi się w pełni zobaczyć. W sumie to widziałem ich niewiele więcej niż Outre, którzy grali przed Gorguts.

21. Frontside, Virgin Snatch, Chainsaw, Scarlet Skies
21.03.2014, Warszawa, klub Proxima

Prawdę mówiąc nie wiem, dlaczego ten koncert jest tak daleko. A nie, już wiem. W tym roku było naprawdę w czym wybierać i znalazło się sporo lepszych koncertów niż ten. W każdym razie to był jeden z przystanków na ogólnopolskiej trasie, na której Frontside i Virgin Snatch promowali swoje nowe wydawnictwa. Niby fani tej pierwszej kapeli zapowiedzieli bojkot koncertów, z uwagi na eksperyment jakim okazał się album "Sprawa jest osobista", ale raczej pustek w Proximie nie można było uświadczyć. Klub nie pękał w szwach, ale ludzi faktycznie było sporo. Koncert otworzyła warszawska kapela Scarlet Skies, która szybko wpadła mi w ucho. Na blogu można przeczytać recenzję ich albumu. Później taki sobie występ kapeli Chainsaw, której wokalista upodobał sobie dziwaczne zabawy z wiatrakiem, który w zabawny sposób rozwiewał mu włosy. Występ Virgin Snatch to był prawdziwy żywioł. Drugi raz mogłem zobaczyć tę kapelę i tym razem było o niebo lepiej. Zielony co chwila zeskakiwał ze sceny i growlował pośród zgromadzonej publiki. Trochę brakowało Jacka Hiro, ale Paweł Pasek robił wszystko, żeby go godnie zastąpić w szeregach Virgin Snatch. Frotnside nie ryzykowali linczu ze strony "die hard fanów" i zaserwowali tylko kilka numerów z nowego albumu. Większą część koncertu grali znane i lubiane hity z ostrymi zwrotkami i piosenkowymi refrenami. Czyli jak to ta sosnowiecka kapela zawsze miała w zwyczaju. W każdym razie koncert udany, ale nie wybijający się jakoś szczególnie w tym pierwszym półroczu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz