niedziela, 8 czerwca 2014

Najlepsze płyty maja 2014

Tym razem będzie krócej niż zwykle. Maj był zadziwiająco spokojny i mimo tego, że sporo bardziej i mniej znanych kapel wydało swoje płyty, to jednak nie było wielkiego szaleństwa. Trzy pierwsze pozycje odstają dość mocno od pozostałej części mojego zestawienia. Zdecydowanie był to albumy, których słuchałem najczęściej i zrobiły one na mnie największe wrażenie. Były to jedyne dwa kryteria, którymi tym razem się kierowałem przy ustalaniu swojej majowej dziesiątki.


Zacznę od rozczarowań, ale tak jak wspomniałem tym razem będzie krótko. Największym rozczarowaniem okazał się nowy album kapeli Sabaton. Z "Heroes", czyli pierwszą płytą z Englundem na pokładzie, wiązałem spore nadzieje. Wszak ten gitarzysta w swoim solowym Winterlong potrafił stworzyć coś niesamowitego i wyjść z szablonowego melodyjnego power metalu (polecam "Metal/Technology"). Widocznie przy komponowaniu materiału na "Heroes" nie miał nic do powiedzenia i Joacim wraz z chłopakami nagrali to samo, co nagrywają od trzech, czy czterech albumów. Fani pewnie są zadowoleni, ale pozostali raczej nie bardzo. Inną kapelą, która dołączyła do grona rozczarowań jest Powerman 5000. Ja rozumiem, że to kapela grająca electro rocka z elementami metalu, ale trzeba gdzieś postawić sobie granicę. Panowie z Powerman 5000 chyba tego nie zrobili i wydali album z pogranicza techno i rocka. Kawałek tytułowy jest najlepszym odzwierciedleniem zawartości tego materiału. Słabo też tym razem wypadli Black Stone Cherry. Już przy okazji ich poprzedniego wydawnictwa pojawiały się narzekania, ale akurat "Between the Devil and the Deep Blue Sea" bardzo mi się podobał. Niestety "Magic Moutain" brzmi jakby był nagrany na siłę, wieje nudą i przez cały album panuje jakaś straszliwa posucha. Jakby muzycy (choć jeszcze młodzi) przechodzili jakiś ciężki kryzys twórczy. Mógłbym ponarzekać też na nowy album Xandrii, bo jego początek zwiastował hit na miarę "Once" od Nightwish, ale niestety im dalej tym gorzej. Po kilku świetnych numerach z początku pojawia się prawdziwa nawałnica nudy i tak już do końca. I to by było na tyle w przypadku rozczarowań.

Co do albumów, które nie zmieściły się w zestawieniu mógłbym wymienić kilka pozycji, które do samego końca "walczyły" o wejście do mojej dziesiątki. Przede wszystkim Sworn Enemy "Living on Borrowed Time", a zaraz za nim Dust Bolt "Awake the Riot", Epica "The Quantum Enigma" czy Vader "Tibi Et Igni". Ale warto też sprawdzić nowy materiał od Crowbar, wszak Kirk Windstein jest jednym z tych muzyków, którzy nie zwykli zawodzić.

01. Casualties Of Cool - Casualties Of Cool

Album absolutnie genialny, chociaż nie mający z metalem nic wspólnego. Devin Townsend wraz z wokalistą Ché Aimee Dorval nagrał płytę będącą kosmicznym country rockiem, albo kosmicznym blues rockiem. W każdym razie projekt Casualties Of Cool to coś niezwykłego i też nie jest to materiał dla każdego. Po prostu trzeba się dać wciągnąć w klimat tego albumu.

02. Killer Be Killed - Killer Be Killed

Nigdy nie wierzyłem w supergrupy i dlatego do Killer Be Killed starałem się podejść z jak największym dystansem. Ale okazało się, że czteroosobowa grupa muzyków znanych z takich formacji jak The Dillinger Escape Plan, Mastodon, Soulfly, czy The Mars Volta potrafiła nagrać coś tak rewelacyjnego. "Killer Be Killed" to nie tylko mieszanka gatunkowa od groove metalu po metalcore, ale to przede wszystkim muzyka przebojowa, momentalnie wpadająca w ucho i niosąca ze sobą całą masę energii.

03. Vallenfyre - Splinters

Strasznie żałuję, że w 2011 roku nie posłuchałem debiutanckiego albumu Vallenfyre, bo przez to przez kolejne trzy lata nie miałem okazji, żeby zapoznać się z ich twórczością. Dopiero przy okazji "Splinters" odkryłem jak ta brytyjska death metalowa grupa daje pokaz oldschoolowego death metalu rodem ze Szwecji. Nowy materiał od Vallenfyre jest jeszcze bardziej walcowaty niż debiut i jeszcze bardziej intensywny. Obowiązkowa pozycja dla wielbicieli starego, dobrego death metalowego łojenia z grobowym, dudniącym brzmieniem. 

04. Sinister - The Post-Apocalyptic Servant

Holenderskiej kapeli Sinister chyba przedstawiać nie trzeba, wszak jest to kapela, która od lat wydaje świetne albumy utrzymane w death metalowym klimacie. Co prawda były też i chude lata dla tej formacji, kiedy stosowali jakieś dziwne eksperymenty w warstwach wokalnych, ale 8 lat temu odbili się świetnym "Afterburner" i od tamtej pory praktycznie nie schodzą z piedestału. "The Post-Apocalyptic Servant" nikogo raczej nie zaskoczy, bo muzycy robią tutaj to co potrafią najlepiej, czyli tłuką zły do szpiku kości death metal.

05. Misery Index - The Killing Gods

Po świetnym "Heirs To Thievery", który to album ostatecznie przekonał mnie do Misery Index kapela postanowiła wydać płytę koncertową, która pojawiła się w 2013 roku. Jednak ja cały czas czekałem na nowy album studyjny. Na "The Killing Gods" trzeba było czekać 4 lata, ale jak najbardziej się to opłaciło. Misery Index to kapela od swoich początków balansująca pomiędzy grindcorem i death metalem, jednak w ostatnich latach zdecydowanie bliżej jej do death metalu, nawet nie brutal death metalu, a po prostu do death metalu. Nowy materiał to prawdziwa jatka i prawdziwy mus dla fanów ostrego grania.

--------------------------------------------------------------

06. Hour Of Penance - Regicide

07. Sailor's Grave - Hopeless Path

08. Kenziner - The Last Horizon

09. Enabler - La Fin Absolue Du Monde

10. Hilastherion - Signs Of The End

8 komentarzy:

  1. No właśnie bardzo krótko:( A casualties of cool w ogóle nie pasuje do zestawienia. Xandria do kitu, a Epice trzeba dać więcej niż jeden podsłuch, bo to dość poważny album, acz dobry. Ale killer be killed zdecydowanie prowadzi w tym miesiącu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to nie pasuje? W sensie, że to nie jest płyta, która mi się podoba? Bo gatunkowo mogę tu wrzucić dosłownie wszystko. Nie widzę problemu. Odnośnie Epiki to szkoda mi poświęcać dużo czasu na muzykę, która niespecjalnie do mnie przemawia. Chociaż nie wykluczam, że kiedyś do niej wrócę.

      Usuń
    2. Oczywiście, że możesz. To Twoja wola o czym chcesz pisać. Jedynie dziwi mnie fakt wstawienia jednej płyty Country w zestawienie Metalu. Że tak powiem... mocno odstaje;) Co innego, jak się pojawiła po prostu jej recenzja "specjalna". Bo w jakiś sposób Cię ta płyta zainteresowała. I spoko, każdy słucha, co lubi.
      Powiem jak w reklamie jednego ze sprzedawców szwedzkich mebli "Ale to Twój blog i Ty tu rządzisz" hehe :)

      Usuń
    3. Ale u mnie w zestawieniach często pojawiają się płyty niemetalowe. Czasami trafiają się płyty hardcore'owe, rockowe, czy też zupełnie odstające (np. Killing Joke). Stąd też w tytule podsumowań nie ma słowa o "metalu".

      Usuń
    4. Nie chcę się już w sumie zagłębiać, bo szkoda mi czasu na tę płytę. metal wywodzi się z rocka, hardcore podobnie. Więc można powiedzieć, że to podgatunki obracające się w jednej - rockowej dziedzinie, mocniejszej lub lżejszej formie.
      Natomiast Country to bardziej.. muzyka folkowa, farmerska, skoczna. Wywodząca w pierwotnej formie z folku Appalachów, gdzie pojawiała się gitara klasyczna, skrzypce i perkusja. No, ale oczywiście..z biegiem czasu się to zatarło z innymi gatunkami. Stąd moje stwierdzenie, że odstaje. Ale nie chcę nikogo na siłę przekonywać.

      Usuń
    5. Dzięki za cytat z wikipedii, ale jest on zupełnie zbędny. Nie ma dla mnie znaczenia, czy jest to country, czy funeral doom, czy ambient, czy industrial, czy rapcore albo też martial industrial, . Jeśli dla mnie jest to najlepsza płyta w danym miesiącu to ląduje na szczycie.

      Usuń
    6. Spoko, jak wspomniałam, każdy słucha to, co lubi i pisze o tym, co lubi. Nie neguję tego. Miałam jedynie na myśli, że różni się od dotychczasowych płyt, które się tutaj pojawiały. Bo wszystkie, nawet jak hardcore itd. były około rockowymi. To wszystko.

      Usuń
  2. Killer Be Killed - Killer Be Killed dla mnie ten album jest dość dobry. Dzięki za recenzję. Pozdr.

    OdpowiedzUsuń