piątek, 11 stycznia 2013

Podsumowanie 2012 - industrial/electro metal/rock

W industrialnym metalu był to raczej słaby rok - nie chodzi o jakość albumów (do tej zastrzeżeń nie mam), ale o ich małą ilość. Być może to po prostu ja dziwnym trafem nie trafiałem na nowości z tego gatunku. Udało mi się zebrać 10 tych albumów, które faktycznie mi się podobały w 2012 roku, i do których będę wracał. Natomiast już drugiej 10 nie udałoby mi się stworzyć - być może zbyt mało uwagi poświęciłem na industrial metalowe premiery w 2012 roku, albo po prostu nie szukałem takiego grania. W każdym razie poniżej moje top 10 w gatunku industrial/electro metal.



01. Killing Joke - MMXII

Moje zestawienie otwiera kapela, która chyba nigdy mnie nie zawiodła - co prawda są bardzo niezdecydowani stylistycznie, ale w ich przypadku jak najbardziej mi to odpowiada. Najwyższe miejsce na podium dla Killing Joke. Tak naprawdę na "MMXII" kontynuują to co zaczęli na "Absolute Dissent" - czyli łączą swoje stare płyty z późnymi płytami - post-punk spotyka industrial. Efektem tego połączenia jest właśnie niesamowity "MMXII". Jaz Coleman, You did it again!

02. Marilyn Manson - Born Villain

Jeśli ktoś nie wierzył w nowy album Mansona, to na pewno byłem to ja. Lubię wydawnictwa tego muzyka, jedne bardziej, inne mniej. Na pewno jednym z tych, które lubię mniej jest "The High End Of Low" - dla mnie był to album niesamowicie nudny i męczący. Tymczasem Manson postanowił dalej iść tą ścieżką i na "Born Villain" powiela schematy z wcześniejszego albumu...problem w tym, że robi świetnie i udoskonala to co było do poprawy. Nowy album Mansona to zupełnie nowa jakość, chociaż wielbiciele jego przebojów mogą być zawiedzeni nowym obliczem swojego idola. "Born Villain" przedstawia nieco mroczniejszą twarz już i tak mrocznego skandalisty. Zdecydowanie klimat materiału zawartego na tym albumie jest niesamowicie gęsty.

03. Fear Factory - The Industrialist

Fear Factory nigdy nie lubiłem i myślałem, że nigdy nie polubię - wówczas usłyszałem "The Industrialist". Nadal nie lubię poprzednich wydawnictw Fear Factory, ale za to uwielbiam to nowe. Słyszałem opinie, że to album nie różniący się niczym od pozostałych płyt tej formacji - coś jednak musi w nim być, skoro jego mogę słuchać bez przysypiania. A nawet (o tak) bardzo dobrze się przy niej bawić - naprawdę pierwsze raz Fear Factory nagrali album, który od początku do końca mi się podoba. Stąd tak wysoka lokata, ale też faktycznie był to album, którego bardzo często słuchałem.

04. Oomph! - Des Wahnsinns Fette Beute

Czwarta pozycja należy do kapeli, którą już dawno temu skreśliłem - tak, kiedyś Oomph! nie mieli problemu  z nagraniem świetnego albumu - dowodami są chociażby "Oomph!" oraz "Wunschkind", do których ostatnio wracam bardzo często. "Des Wahnsinns Fette Beute" jest wreszcie albumem, który od początku do końca trzyma bardzo dobry poziom. Kilka ostatnich albumów Oomph! niestety miało z tym problem - przeważnie początek ich albumów był świetny, energiczny i przebojowy. Natomiast im dalej, tym bardziej ich muzyka się rozmywała i stawała się nudna. Tym razem udało im się wydać album bardzo dobry od początku do końca. Oczywiście można narzekać, że kapela trochę spasowała, bo faktycznie jest to bardzo lekkie wydawnictwo.

05. The Project Hate MCMXCIX - The Cadaverous Retaliation Agenda

The Project Hate MCMXCIX podobnie jak Flostam & Jetsam postanowili zawierzyć swoim fanom i powstanie nowego albumu uzależnili właśnie od nich. Z tymże The Project Hate MCMXCIX nie skorzystali z żadnego serwisu zajmującego się crowdfundingiem, ale robili wszystko na własną rękę. Ci, którzy wsparli finansowo powstanie "The Cadaverous Retaliation Agenda" na pewno tego nie żałują. Może album ma faktycznie dziwną konstrukcję, może jest bardzo długi. Ale prawda jest taka, że ten album trzyma i nie puszcza, a jeśli już puści to tylko na chwilę, a w głowie na długo pozostają dźwięki "The Cadaverous Retaliation Agenda". Ten album jest dowodem na to, że porządna kapela może się doskonale obejść bez wielkiej wytwórni.

06. Zavod - Industrial City

O Szwedzkiej kapeli Zavod już pisałem przy okazji debiutów. Tutaj już stylistycznie jest zdecydowanie bliżej do okoli Rammstein, niż do korzennego industrialu. Przebojowe granie z użycie elektroniki, ale mocnym kopem i ciężkimi riffami.

07. Ministry - Relapse

Kiedy kadencja prezydenta USA George'a W. Busha dobiegała końca to wiedziałem, że kapela Ministry również będzie powoli się zwijać - tak się faktycznie stało. W 2008 roku kapela zakończyła działalność - była to decyzja Ala Jurgensena. Miał to być już ostateczny koniec Ministry - ale tymczasem w sierpniu 2011 roku nastąpił "reunion", a w marcu 2012 roku wydana została płyta "Relapse". Ale na początku był singiel "Double Tap", który już zdradzał, że nowa płyta Ministry może być czymś lepszym niż "The Las Sucker". Nowy album jest zaskakująco dobry - przyznam, że spodziewałem się jakiegoś grania na siłę i kolejnego (w 2012 roku) niespecjalnego powrotu. Bardzo dobrze, że w przypadku Ministry jednak się pomyliłem.

08. Ostfront - Ave Maria

Dla tych, którzy stęsknili się za Rammsteinem i nie odpowiadają im kompilacje, czy to największych przebojów tej grupy, czy też ich klipów w 2012 roku było kilka kapel, które chciały tę tęsknotę zniwelować. Jedną z takich formacji jest Ostfront. Ich debiutancki album brzmi dosłownie jakby był nagrywany przez Rammsteina - do tego muzycy w podobny sposób szokują na swoich klipach. Wielbiciele rammsteinowego grania powinni czym prędzej zapoznać się z "Ave Maria".

09. Sybreed - God Is An Automaton

Przedostatnie miejsce w zestawieniu zajmuje Sybreed - nigdy nie byłem w pełni przekonany do tej formacji. Zawsze dobrze grali, ale nie potrafili odpowiednio ustawić wokalisty. Ten w najmniej oczekiwanych momentach (czyli w refrenach) śpiewał czysto...co psuło cały efekt, jak był budowany w refrenach. Tym razem jest lepiej, wokalista jakby się opanował, a kapela też kompozycyjnie wygląda ciekawiej niż na wcześniejszych albumach.

10. Stahlmann - Quecksilber

Stawkę zamyka kapela grająca w gatunku neue deutsche harte - czyli jakby nie patrzeć wydawnictwo, które powinno się spodobać zarówno wielbicielom Rammsteina, jak i fanom Oomph!. No właśnie nie do końca, bo kapela Stahlmann gra zdecydowanie spokojniej niż R+. Zdecydowanie bliżej im do Oomph! - album "Quecksilber" zapewne spodoba się tym, którzy zasłuchują się albumami "Monster", "Wahrheit oder Pflicht" oraz "GlaubeLiebeTod".

2 komentarze:

  1. Kurde, nowe albumy Killing Joke i Marilyn Manson miałem koniecznie sprawdzić ale jakoś zwlekałem i ostatecznie tego nie zrobiłem. O ile o tym pierwszym słyszałem wiele dobrego tak o drugim wręcz przeciwnie. Mnie z kolei poprzedni album MM bardzo się podobał, także jeśli ten ma być kontynuacją tej drogi, ale bardziej mroczną, to może nie będzie tak źle. Natomiast "Industrialist" to chyba najgorszy album jaki słyszałem w tym roku. Próbowałem kilkakrotnie się przekonać do Fear Factory i przy okazji nowej płyty też spróbowałem, ale strasznie mnie męczy to "komputerowe" granie. Jeszcze co do The Project Hate MCMXCIX to słyszałem ich bardzo dawno i zrobili na mnie spore wrażenie, ale dziś nic już z tego nie pamiętam. Może to być świetna okazja do odświeżenia sobie co to było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Killing Joke musisz koniecznie nadrobić. Nowy Manson też pewnie Ci się spodoba - na "Born Villain" słychać, że Mansonowi chce się trochę pokombinować. Ale z albumem też trzeba się dobrze zapoznać - to nie jest materiał, który wchodzi przy pierwszym odsłuchu.

      Usuń