poniedziałek, 7 stycznia 2013

Podsumowanie 2012 - rock

Kategoria rock w 2012 wypadła zdecydowanie lepiej niż w 2011. Mimo tego, że jednak nie wszystko na co czekałem było warte oczekiwania, to jednak obyło się również bez wielkich rozczarowań. 2012 w rockowym graniu to przede wszystkim nowy albumy sprawdzonych ekip, jak i powroty - a jednak większość z nich okazała się wyłącznie zadowalająca. W 2012 roku swoje premiery miały nowe albumy KISS, ZZ Top, The Cult, Lynyrd Skynyrd, czy The 69 Eyes. Ale też był to rok wielkich powrotów - Soundgarden i The Darkness. Jednakże moje zestawienie zostało zdominowane przez nieco inne rockowe granie - przystępne, ale też mieszające dość mocno w głowie. Oto moja dwudziestka rockowych albumów 2012 roku.



01. Creature With The Atom Brain - The Birds Fly Low

Zdecydowanie Creature With The Atom Brain to jedno z moich największych odkryć w 2012 roku. Co prawda już wcześniej znałem ich album "Transylvania" (2009), z którego jednak w ucho wpadł mi wyłącznie numer tytułowy. "The Bird Fly Low" przywraca kapelę na odpowiednie tory, grają tak jak na genialnym debiucie ("I Am The Golden Gate Bridge") z 2008 roku. Słychać tutaj zabawę noise rockiem, post-punkiem i psychodelicznym rockiem. Dla mnie zdecydowanie najbardziej ekscytujący rockowy album 2012 roku.

02. Alcest - Les Voyages De L'Ame

W 2010 roku Alcest stoczyło walkę z debiutującym Les Discrets - obydwie kapele z Francji, obydwie grające w podobnych klimatach i dość ściśle ze sobą współpracujące. Jednak Les Discrets okazali się wówczas lepsi - ich album miał klimat, którego wówczas materiałowi Alcest brakowało. W 2012 roku jest inaczej, bo to właśnie Alcest wydali album, w którym lekkie rockowe granie tworzy niesamowity klimat, którego tym razem Les Discrets nie udało się osiągnąć. Na "Les Voyages De L'Ame" Francuzi zaprezentowali zdecydowanie łagodniejszy materiał niż na "Écailles de Lune" - black metalu nawet w tej najłagodniejszej wersji jest tutaj naprawdę niewiele. Za to klimat niesamowity - podobnie jest z utworami z tego albumu granymi na żywo.

03. The Mars Volta - Noctourniquet

The Mars Volta nigdy się nie interesowałem - od razu przyznam, że przerażała mnie długość ich utworów. Poza tym nigdy specjalnie nie ciągnęło mnie do eksperymentalnego rocka, do którego dokładane są różne inne gatunki. Tym razem jednak się przełamałem i "Noctourniquet" wciągnęło mnie bez reszty. Na pewno nie jest to łatwy album (chociaż słyszałem opinie, że to najłatwiejszy w odbiorze album The Mars Volta), ale warto dać mu szansę i przekonać się na własnej skórze na co stać tę formację.

04. A Place To Bury Strangers - Worship

"Worship" to album mniej więcej w podobnych klimatach co "The Birds Fly Low" kapeli Creature With The Atom Brain. Jednakże materiał A Place To Bury Strangers jest zdecydowanie bardziej intensywny - mocniejszy. Niektóre kawałki to czysty noise rock, który świdrując niemalże siłą wdziera się do głowy. Zdecydowanie najmocniejszy rockowy materiał jaki słyszałem w 2012 roku.

05. Les Discrets - Ariettes Oubliées…

Mimo tego, że Les Discrets tym razem przegrali "rywalizację" z Alcest to jednak nagrali świetny album. Zresztą nie mogło być inaczej - wszak debiutowali "Septembre et Ses Dernières Pensées", który zawierał materiał nie tylko klimatyczny, ale też świetnie wyważony. Udało im się na nim zawrzeć wszystko co najlepsze w post-black metalu, jak i nie stronili od lżejszego grania. Tutaj jest podobnie, ale jednak nieco słabiej niż na debiucie. Po prostu trochę za wysoko zawiesili sobie poprzeczkę debiutując tak jak zadebiutowali.

06. Gene The Werewolf - Rock n' Roll Animal

Oto pogromca KISS i The Darkness. Gene The Werewolf to amerykańska kapela hard rockowa, która co prawda wydała już materiał zawarty na "Rock n' Roll Animal" w 2011 roku (pod tytułem "Wicked Love") - jednakże światowa premiera ich albumu miała miejsce pod koniec listopada 2012 roku za sprawą Frontiers Records. Co tu dużo gadać? Gene The Werewolf nagrali album, w którym hard rock jest czystą zabawą, prawdziwą przyjemnością - a jednocześnie zachowali wszystko w klimatach wpadającego w ucho rockowego grania. Zdecydowanie pobili w tym wielkie marki takiego grania - czyli wspomniane KISS i powracające The Darkness.

07. Graveyard - Lights Out

Szwedzka kapela Graveyard została przez wielu odkryta za sprawą ich albumu wydanego w 2011 roku - "Hisingen Blues". Na mnie tamten album nie robił kompletnie żadnego wrażenia - ot takie sobie rockowe granie w stylu retro. No właśnie, nie przykładałem do tej kapeli większej wagi. Dopiero przy okazji "Lights Out" przekonałem się, jak świetnie słucha się muzyki Graveyard. Mimo tego, że nowy album Szwedów jest lżejszy niż "Hisingen Blues", to wpadł mi do głowy momentalnie. Świetne delikatne rockowe granie - tak odmienne od Creature With The Atom Brain i A Place To Bury Strangers.

08. ZZ Top - La Futura

Ile czasu już grają ZZ Top? Od 1969 roku minęło trochę czasu. Jednakże jest to kolejny z tych wielkich rockowych gigantów, z którym nigdy nie było mi po drodze. Ale tak jak w przypadku The Mars Volta - postanowiłem się spróbować z nowym materiałem ZZ Top. Z początku lekkie rozczarowanie, ale każdy kolejny odsłuch to coraz lepszy. "La Futura" to dowód na to, że kapela może być na scenie ponad 40 lat, a i tak jest w stanie zaskoczyć. Zdecydowanie ZZ Top nie odcinają kuponów od popularności, prą do przodu ze swoim przybrudzonym piachem rockiem.

09. Royal Republic - Save The Nation

Szwedzi grają niezwykle energetycznego hard rocka/alternatywnego rocka. W niesamowity sposób zadebiutowali w 2010 roku albumem "We Are The Royal". Poprzeczka powędrowała niemalże pod niebo i niestety wydawnictwem "Save The Nation" ją strącili. Co nie oznacza, że kapela nagrała słaby drugi album - co to to nie. Może drugie wydawnictwo Szwedów nie jest już tak intensywne jak debiut, ale formacja nadal gra z niesamowitą energią i rock'n'rollowym zacięciem. Na żywo ich muzyka brzmi jeszcze lepiej niż z płyty - dotyczy to zarówno kawałków z drugiej, jak i z pierwszej płyty. Ważne! Od muzyki Royal Republic bardzo łatwo się uzależnić :-)

10. Bible Of The Devil - For The Love Of Thugs And Fools

Co może grać kapela o nazwie Bible Of The Devil? Death metal? Black metal? No cóż, nie tym razem. To amerykańska formacja grająca w klimatach hard rock/stoner rock (ocierająca się również mocno o heavy metal). Ich album z 2008 roku - "Freedom Metal" - raczej mnie nie zachwycił, był graniem jak każde inne. Tym razem jest zdecydowanie lepiej - kawałki są mocniejsze, szybciej też wpadają w ucho i w świetny sposób łączą klimaty hard rocka z heavy metalem. Natomiast kawałek "Any Time" może niektórym przypomnieć o legendarnej irlandzkiej formacji Thin Lizzy.

---------------------------------------------------
11. Imperial State Electric - Pop War
12. Lynyrd Skynyrd - Last of a Dyin' Breed
13. The 69 Eyes - X
14. Grzegorz Skawiński - Me & My Guitar
15. The Cult - Choice of Weapon
16. Soundgarden - King Animal
17. The Darkness - Hot Cakes
18. Arctic Plateau - The Enemy Inside
19. Rescue Rangers - Manitoba
20. Kiss - Monster

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz