wtorek, 7 lutego 2012

Najlepsze albumy stycznia 2012

I rozpoczął się nowy rok - ciekawych premier w styczniu nie brakowało - tak przynajmniej można by przypuszczać spoglądając na listę zapowiedzi. Wielkie firmy, a obok nieco mniej znane kapele - nie zabrakło też wielkich powrotów. Niestety poza dobrymi premierami trafiły się również srogie rozczarowania, ale taka jest już kolej rzeczy. W każdym razie początek roku wcale nie taki zły.



Gdybym miał wybrać największe rozczarowanie ubiegłego miesiąca to bez wątpienia wskazałbym Biohazard. Kapela, która miała wrócić w wielkim stylu, premiera "Reborn In Defiance" była przesuwana z miesiąca na miesiąc, ale wcześniej wielbiciele hardcore'a zostali zelektryzowani informacjami, że kapela powraca i jeszcze zamiesza na scenie hardcore'owej. Niestety, ale z takim materiałem nie wróżę im najlepiej - szkoda, że niektóre kapele wracają w takim słabym stylu. Kolejnym dużym rozczarowaniem było nowe wydawnictwo Bleeding Through - czytałem już różne opinie na temat tego albumu, dla mnie jest to krok w tył i to dość wyraźny. "The Great Fire" to takie metalcore'owe pitolenie w najgorszym stylu. Mam wrażenie, że ta kapela najlepsze czasy ma już za sobą. I to by było na tyle w kwestii dużych rozczarowań, są oczywiście też te nieco mniejsze - np. Suicidal Angels, którzy tym razem nagrali zaledwie dobry album.

Ale tutaj wybieram te albumy, które zdecydowanie najbardziej mi przypadły do gustu - skupię się tylko na pierwszej piątce. Pierwsze miejsce dla Aborted - ich ostatnie wydawnictwa nie były najlepsze, ale tym albumem wracają do ekstraklasy brutalnego death metalu. Smakowity kąsek, który od samego początku do końca jest tak samo dobry. Druga pozycja dla kapeli, która przekonała mnie do siebie już na demówce, którą usłyszałem kilka lat temu. Szwedzka kapela Zavod to debiutanci, ale bez problemu powinni nie tylko utrzymać się na scenie industrial metalowej, ale też rozpocząć jej podbój. Dla wielbicieli Rammstein jest to pozycja obowiązkowa. Trójka przypadła kapeli, której wcześniej nie znałem - Johnny Booth. Są to debiutanci na scenie hardcore/mathcore. Na "Connections" składa się bardzo świeży i energiczny materiał, który momentalnie wpada w ucho. Alcest trafia na czwartą pozycję - dwa lata temu nagrali świetny album, ale w tym roku przebili samych siebie. Obowiązkowa pozycja dla wielbicieli post-black metal/shoegaze - zresztą chyba nikogo nie trzeba namawiać, wszak ta kapela jeszcze nie nagrała nigdy niczego słabego. Piąte miejsce przypadło Abigail Williams. Ta kapela praktycznie od samego początku jej istnienia cały czas się zmienia - najpierw grali deathcore z elementami symfonicznego black metalu, później przeskoczyli na melodic black metal, żeby w tym roku zaprezentować materiał w klimacie atmospheric black metalu - inaczej tego nie potrafię nazwać. To nie jest do końca symfoniczny black metal, raczej klimatyczny i dość depresyjny black metal. W każdym razie początkowe odsłuchy tego wydawnictwa nie były zbyt szczęśliwe, ale kiedy przysiadłem i wysłuchałem go na spokojnie to okazało się, że "Becoming" to bardzo ciekawy album.

01. Aborted - Global Flatline

02. Zavod - Industrial City

03. Johnny Booth - Connections

04. Alcest - Les Voyages De L'Ame

05. Abigail Williams - Becoming

--------------------------------------------------
06. Ram - Death
07. Enter Shikari - A Flash Flood Of Colour
08. Savage Messiah - Plague Of Conscience
09. Resistance - To Judge and Enslave
10. Drakkar - When Lightning Strikes

2 komentarze:

  1. Pominąłeś rewelacyjną drugą płytę Steelwing ;) Ale to już kwestia gustów gatunkowych i preferencji, a jeśli pominąłeś to koniecznie posłuchaj.

    OdpowiedzUsuń
  2. Słuchałem, ale jednak z power metalu wybrałem bardzo dobry powrót Drakkar. Goście przeszli sporą metamorfozę i pokazali, że jednak włoski "powerek" nie musi opierać się na klawiszach ;-)

    OdpowiedzUsuń