poniedziałek, 27 lutego 2012

Mustasch - Sounds Like Hell, Looks Like Heaven (2012)

Mustasch - Sounds Like Hell, Looks Like Heaven

Data wydania: 01.02.2012
Gatunek: heavy metal/stoner metal
Kraj: Szwecja

Tracklista:
01.     Speed Metal     03:07
02.     The Challenger     03:52
03.     It's Never Too Late     05:22
04.     Cold Heart Mother Son     03:08
05.     Morning Star     04:01
06.     Dead Again     04:31
07.     Your Father Must Be Proud of You     03:07
08.     Destroyed By Destruction     02:41
09.     I Don't Hate You     04:04
10.     Northern Link     01:26

Skład zespołu:
Ralf Gyllenhammar - wokal, gitara
David Johannesson - gitara
Mats Johansson - gitara basowa
Danne McKenzie - perkusja

Mustasch to szwedzka grupa grająca stoner metal zmieszany z heavy metalem - może też mówić, że jest na odwrót. Do tej pory panowie nie grali niczego słabego, czy chociażby średniego. Dużą zaletą kapeli była też jej regularność - od "Ratsafari" co dwa lata pojawiał się nowy album, niestety teraz trochę się to popsuło. Trzy lata trzeba było czekać na następcę "Mustasch". Oczywiście przez ten okres kapela nie zostawiła swoich fanów. W 2011 roku Mustasch wydali swoją drugą kompilację z najlepszymi numerami. Oczywiście "The New Sound of the True Best" zawierał nieco inny skład utworów niż "Lowlife Highlights" z 2008 roku. Czy mimo tego fani Mustasch powinni być zadowoleni? Oczywiście, że nie - kapela po prostu zrobiła to co najłatwiejsze - czyli wydać stare kawałki z nową okładką. Prawdziwa gratka czekała na fanów dopiero na początku lutego 2012 roku.


"Sounds Like Hell, Looks Like Heaven" to już szósty pełny studyjny album Szwedów z Mustasch, a do tego należy dołożyć jeszcze dwie epki - "The True Sound of the New West" i "Parasite!". Najnowsze wydawnictwo to 9 energicznych kawałków (+ outro) utrzymanych w klimacie heavy metalu zmieszanego ze stonerem. Nie jest to oczywiście żadne novum, Szwedzi grają tak od swojego pierwszego albumu, a mimo tego potrafią zaskakiwać. Formuła grania, jakie prezentuje Mustasch jest chyba jeszcze bardzo daleko od wyczerpania się, czego idealnym dowodem jest ich najnowszy album. Ten band na każdym swoim wydawnictwie ma dużo hitów, ale zawsze jeden wybija się ponad resztę - na "Above It All" był to "I Hunt Alone", na "Ratsafari" był to "Black City", na "Powerhouse" zaszczyt przypadł "Dogwash", na "Latest Version Of The Truth" był to "Double Nature", na "Mustasch" natomiast był to kawałek "Mine". I najnowsze wydawnictwo ma takiego killera numer jeden - recepta wybrania takiego kawałka jest prosta, już przy pierwszym odsłuchu trzeba poczuć dreszcz. Tutaj dzieje się tak w przypadku utworu "Cold Heart Mother Son". Ale od początku - co też zespół zaprezentował tym razem? Nic nowego, i dlatego wszyscy wielbiciele Mustasch będą zachwyceni! No może jest jedna zmiana - jeśli przygotowani jesteście na epickie zakończenie albumu, jak to miało miejsce w trzech ostatnich wydawnictw Mustasch to możecie się trochę rozczarować. To jedyny minus, jaki trapi "Sounds Like Hell, Looks Like Heaven". Zamiast epickiego i rozwleczonego do granic możliwości kawałka kapela dała jakąś pogadankę po szwedzku, ale (no właśnie) jest też coś dla ucha. Tło do tej pogadanki stanowią klawisze, które od razu skojarzyły mi się z The Doors - czyli jednak coś tam panowie przygotowali. Ale jak wypadają pozostałe kawałki? Wręcz wybornie, całego albumu słucha się z szerokim uśmiechem na twarzy, bo mimo tego, że kapela ciągle przechodzi zmiany personalne to potrafi grać jak zawsze - z trzonu zespołu został tylko Ralf Gyllenhammar i Mats Johansson - z tymże ta dwójka jest według mnie nie do zastąpienia. Ja już wspomniałem wcześniej przebojów tutaj nie brakuje - zaczyna się od szybkiego i energicznego "Speed Metal", z rury wydechowej bucha czarny dym przy "The Challenger" (do którego kapela nakręciła klip - warto zwrócić uwagę na świetną solówkę na basie), później nieco wolniejszy i spokojniejszy "It's Never Too Late" (dla mnie to numer dwa zaraz za "Cold Heart Mother Son"). O największym killerze na albumie już pisałem, więc go pominę. Po nim następuje typowy mustaschowy kawałek o tytule "Morning Star". "Dead Again" powinien spodobać się najbardziej tym, którzy mają słabość do pierwszej epki kapeli - gniotący kawałek, który na długo zostaje w pamięci. "Your Father Must Be Proud of You" to dla mnie trzeci największy przebój na tym wydawnictwie - energia, melodia i hiciarski riff. Wszystko to połączone ze sobą (+ jeszcze świetny refren) daje prawdziwy przebój. "Destroyed By Destruction" to typowy kawałek środka, Mustasch mają na każdym swoim albumie kilka takich numerów - za pierwszym razem nigdy specjalnie nie zaskakują. Dopiero po kilku odsłuchach zauważa się ich siłę - innym przykładem takiego numeru jest "Damn It's Dark" z albumu "Mustasch". Album kończy oczywiście outro, ale przed nim jeszcze numer "I Don't Hate You" - i tutaj mamy przypadek podobny do "Destroyed By Destruction", z tymże ten jest nieco bardziej złożony. W sumie kapela Mustasch przygotowała 35-minutowy materiał, który kładzie na łopatki podobnie jak ich wcześniejsze wydawnictwa.

Jeśli podobał ci się, którykolwiek z wcześniejszych albumów Mustasch to bez żadnych problemów najnowsze wydawnictwo powinno stać się jednym z twoich ulubionych albumów. 35 minut nieskrępowanej energii podanej w dobrze znany szwedzki sposób, który Mustasch kultywuje od samego początku swojego istnienia. Oczywiście "Sounds Like Hell, Looks Like Heaven" to również prawdziwa kopalnia przebojów utrzymanych w klimatach heavy/stoner metalu. Nie ma co więcej pisać, panowie po raz kolejny świetnie się spisali. Czas zabrać się do słuchania!

Ocena: 9/10

1 komentarz: