środa, 15 grudnia 2010

First Blood - Silence Is Betrayal (2010)


First Blood - Silence Is Betrayal
First Blood na myspace

Data wydania: 09.11.2010
Gatunek: hardcore/metalcore
Kraj: USA

Tracklista:
01. Intro
02. Silence
03. Preamble
04. Enemy
05. Resist
06. Truth
07. Detach
08. Enslaved
09. Confront
10. Fear
11. Occupation (Bonus)
12. Fascism (Bonus)
13. Lies
14. Messenger (Bonus)
15. Survive (Bonus)
16. Armageddon II


Skład:
Carl - wokal
Manuel - gitara
Kyle - gitara
Anthony - gitara basowa
Rhett - perkusja

Sympatycy First Blood na nowy materiał musieli czekać aż 4 lata - przez ten czas skład kapeli nie uległ znaczącym zmianom. Miguel z basu przerzucił się na gitarę, a basem zajął się nowy człowiek w zespole - Anthony. Co kapela porabiała przez 4 lata? Koncertowała, wszędzie tam gdzie miała taką okazję - lista bandów, z którymi występowali na jednej scenie w ciągu tych czterech lat jest długa i można ją przeczytać na myspace kapeli. W każdym razie występowali w niemalże każdym zakątku świata. Ale w końcu znaleźli trochę czasu, żeby zarejestrować nowy materiał i tak 9 listopada 2010 roku swoją premierę miał album "Silence Is Betrayal".


Kapela mocno się postarała, bo na nowym wydawnictwie znajduje się aż 16 utworów, które łącznie dają niemalże 45 minut ostrego jak brzytwa hardcore'a podkolorowanego metalem. Jednakże z tym albumem jest pewien problem - już przy pierwszy kawałku słychać, że jest coś nie tak z partiami Carla - początkowo myślałem, że to jakiś eksperymentalny miks pierwszego utworu, ale w kolejnych mamy dokładnie to samo. Wokal brzmi jakby był "metaliczny", słychać coś jakby pogłos. Jak ryki Carla na debiucie naprawdę dobrze, tak tutaj brzmią jakby za mikrofonem stał robot. Strasznie to odhumanizowane i mocno przeszkadza w odsłuchu albumu. Co ciekawe w utworze "Enemy" chórki brzmią w ten sam sposób co wokal Carla. Na szczęście muzyka nie przeszła takich zmian względem "Killafornia". Nadal mamy tutaj wpadające w ucho, ostre numery z odpowiednią dawką beatdownów. Na albumie znajdują się kawałki typowo hardcore'owe, jak i te bardziej klimatyczne, jak np. "Detach", który rozpoczyna się pogadanką o oddzieleniu się od tego co niszczy wszystko co nas otacza - oczywiście nie brakuje tutaj odpowiedniego napierdolu, gdyby tego nie było, czy warto by było w ogóle sięgać po takie albumy jak "Silence Is Betrayal"? Oczywiście nie. Ale wracając do tego co Carl chciał dodatkowo zawrzeć na tym albumie - praktycznie przestrzega przed wszystkim co psuje współczesny świat. Zresztą już same tytuły kawałków wiele mówią - praktycznie w każdym numerze natrafimy też na mówione wstawki. Z ciekawszych kawałków warto zapoznać się z "Silence" (niby utwór niespełna minutowy, ale niszczy zdecydowanie skuteczniej niż niektóre dalsze numery), "Resist" (świetny refren, który automatycznie wpada w ucho), "Occupation" (podobnie jak poprzednik), "Survive" (jeden z najdłuższych kawałków na tym albumie, ale nie w przeciwieństwie do pozostałych tasiemców nie jest zdominowany przez gadanie, no i ma świetne chórki), "Armageddon II" (ociężały, wolny, przygniatający do ziemi, pozbawiony dzikich zrywów), "Confront" (bo to typowy hardcore ze świetnie brzmiącymi riffami). Natomiast po kilku odsłuchach na nerwy zaczął mi działać kawałek "Detach", w którym występuje zbyt dużo powtórzeń, a najbardziej denerwująca jest końcówka.

Mimo tego, że band miał 4 lata, żeby wymyślić czym tu zaskoczyć swoich fanów to nie do końca wykorzystał ten czas. Jestem przekonany, że "Killafornia" to zdecydowanie lepszy materiał, nie tylko ze względu dziwnych partii wokalnych jakie znajdują się na "Silence Is Betrayal". Na nowym wydawnictwie jest zdecydowanie za dużo umoralniania słuchacza, a za mało bezkompromisowego napierdalania. Najgorzej kiedy w środku utworu nagle pojawia się jakaś pogadanka. Jednak warto sięgnąć po ten album, bo naprawdę można tutaj natrafić na kawałki, od których ciężko się uwolnić. Szkoda tylko, że band nie utrzymał poziomu z debiutu.


Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz