poniedziałek, 29 listopada 2021

Droga do podsumowania 2021 (odc. 71-75)

W 15 odcinku "Drogi do podsumowania 2021" znajdziecie kolejnych pięć premierowych wydawnictw z 2021 roku. Jak zwykle poza krótką notką o danym tytule w poście zamieściłem po jednym klipie promującym dane wydawnictwo oraz link do Spotify.



Droga do podsumowania 2021 - odc. 71:

Wormwitch - Wolf Hex
(black metal/black'n'roll/crust)

Wormwitch 27 sierpnia wydali swój trzeci studyjny materiał. Nie trzeba było długo czekać na następcę bardzo dobrego "Heaven That Dwells Within" (2019). Kapela już przejawia zdrowy rozsądek serwując nowe wydawnictwa w odstępie dwóch lat, czyli następcy "Wolf Hex" można się spodziewać w 2023 roku. Wracając do tegoroczego wydawnictwa - jego zawartość oczarowała mnie już przy pierwszy odsłuchu. Mojemu pierwszemu spotkaniu z "Wolf Hex" towarzyszyło jednak również małe rozczarowanie - dlaczego to się tak szybko skończyło? Jak się okazało nie było to pytanie bezpodstawne, bo album trwa lekko ponad 30 minut. Oczywiście dzięki temu doskonale odnajduje się tutaj zasada zapętlania płyty. "Wolf Hex" to materiał bardzo klimatyczny, ale jednocześnie trzymający się konkretnej stylistyki. Spokojnie mógłbym go postawić obok świtnego "Witching Hour" grupy The Vision Bleak. Chociaż stylistycznie to zupełnie inna bajka, to jednak klimat obydwu wydawnictw bardzo zbliżony. Mimo tego, że tempo kompozycji znajdujących się na "Wolf Hex" należy raczej do szybkich, to nie sprawia to, że ulatuje z nich tajemniczość. Wręcz przeciwnie, ta mistyczna atmosfera jest tutaj wszechobecna i muzycy doskonale ją podtrzymują. Ten materiał jest kolejnym dowodem na to, że black metal bardzo lubi się z crustem.




Droga do podsumowania 2021 - odc. 72:

Kryptos - Force of Danger
(heavy metal)

Kryptos z każdym kolejnym albumem udowadniają, że doskonale wiedzą jak się gra heavy metal. Ich najnowszy materiał "Force of Danger" jest już szóstym wydawnictwem w ich karierze. Już kawałki zapowiadające to wydawnictwo sprawiały bardzo dobre wrażenie i 1 października tylko się potwierdziło, że ich nowy album to konkretna dawka heavy metalu w najlepszym stylu. Pochodząca z Indii kapela momentami nawiązuje do twórczości wielkich kapel (jak np. Accept) i muzycy robią to z ogromną dbałością o szczegóły. Ciężko słuchając utworu tytułowego nie skojarzyć go z "Princess Of The Dawn". Słychać momentami, że Kryptos mają lekkie zacięcie w kierunku thrash metalu (zwłaszcza w szybszych kompozycjach), ale to tylko dodaje smaku temu wydawnictwu. Zawartość "Force of Danger" dużo bardziej kojarzy mi się z "Burn Up the Night" (2016) niż z "Afterburner" (2019). Ale obojętnie, którą ze wspomnianych płyt cenicie wyżej możecie być pewni, że Kryptos nie zawodzą na swoim nowym albumie, wręcz przebijają sufit. Szósty studyjny album Kryptos to zdecydowanie jedno z najlepszych heavy metalowych wydawnictw mijającego roku.




Droga do podsumowania 2021 - odc. 73:

Royal Blood - Typhoons
(hard rock/alternative rock)

Twórczość Royal Blood nie jest mi obca, jednak nigdy nie poświęciłem odpowiednio dużo czasu tej formacji.  Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że kapela od swojego debiutu w 2014 roku przeszła sporą drogę i wydany w 2021 roku "Typhoons" jest ich najbardziej przebojowym wydawnictwem - w dobrym i złym tego słowa znaczeniu. Nie ma tutaj już śladów stonera, pozostały elementy garage rocka, ale też zawitał dance-rock (o ile można tak to nazwać). Numery są już jakby skierowane do innego odbiorcy. Jednak mimo tego, że zwykle nie słucham tego typu albumów, to jednak "Typhoons" wpadło mi w ucho już przy pierwszym odsłuchu. Praktycznie każdy zawarty tutaj kawałek jest potencjalnym hitem, gitarowe melodie robią wrażenie, struktura kompozycji jest tak bardzo przebojowa jak tylko być może tworząc z numerów bardzo atrakcyjne kąski. Mam wrażenie, że dzięki "Typhoons" twórczość Royal Blood zostanie zauważona przez szersze grono odbiorców, ale muzykom udało się to osiągnąć bez tracenia dotychczasowych fanów - wszak odpalając "Typhoons" bez problemu można rozpoznać, że jest to nadal Royal Blood.




Droga do podsumowania 2021 - odc. 74:

Soen - Imperial
(progressive rock/metal)

Naprawdę chociażbym nie wiem jak bardzo chciał zachwalać najnowsze wydawnictwo Soen to po prostu nie ma słów, które są w stanie opisać ten album. Piąte studyjne wydawnictwo tej norweskiej grupy miało swoją premierę 29 stycznia, czyli niemal na samym początku roku, a nadal ogromną przyjemność sprawia mi wracanie do "Imperial". I za każdym razem, kiedy odpalam ten album jestem pod ogromnym wrażeniem i pytam sam siebie, dlaczego nie wracam do niego częściej? Z twórczością Soen jestem niemal od początku, bo jednak w "Cognitive" (2012) nie potrafiłem się wciągnąć. Czegoś mi w tym wydawnictwie brakowało. Na szczęście już "Tellurian" (2014) sprawił, że ta norweska grupa stała się częstym gościem w moim odtwarzaczu, a każdy kolejny ich materiał był dla mnie wielkim wydarzeniem. Jednak mam wrażenie, że mimo tego, że "Lykaia" (2017) i "Lotus" (2019) były bardzo dobrymi albumami, to "Imperial" mocno im odskoczył (w pozytywnym znaczeniu), jest to również według mnie dużo lepszy album niż "Tellurian". Piąte studyjne wydanictwo Soen to po prostu czysta magia. Materiał doskonały w każdym możliwym elemencie. Aż boję się, czy za sprawą "Imperial" muzycy Soen nie zaiwiesili sobie zbyt wysoko poprzeczki, bo w jaki sposób przebić taki album?




Droga do podsumowania 2021 - odc. 75:

Uranus Space Club - Another Planet, Another Love
(space rock/funky/stoner rock/psychodelic rock)

Nie pamiętam już jak wpadłem na debiutancki album kapeli Uranus Space Club, ale wystarczył mi kontakt z pierwszym numerem z "Another Planet, Another Love", żeby wiedzieć, że ten album na długo zagości w moim odtwarzaczu. Pochodzący z Urana (tak naprawdę z Wrocławia) muzycy stworzyli coś niezwykłego. Ten materiał to prawdziwa podróż w kosmos zaprezentowana za pomocą dźwięków instrumentów muzycznych. Tego albumu się nie słucha, ten album zabiera osobę z nim obcującą na daleką wycieczkę na mniej i bardziej odległe od Ziemi planety. Ten wydany 2 lipca materiał niezwykłe przeżycie, którego w żadnym wypadku się nie spodziewałem. Zdecydowanie debiut Uranus Space Club to jedna z najaśniej świecących gwiazd na muzycznym nieboskłonie polskiej (i nie tylko) sceny muzycznej w tym roku. Nie zadawajcie sobie pytania, czy jesteście gotowi na daleką podróż z muzyką Uranus Space Club, po prostu odpalcie ten materiał i cieszcie się chwilą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz