poniedziałek, 8 listopada 2021

Droga do podsumowania 2021 (odc. 51-55)

Zapraszam na kolejny zbiorczy odcinek "Drogi do podsumowania 2021". Znajdziecie tutaj kolejnych pięć ciekawych albumów, które miały swoją premierę w mijającym roku. Jak zawsze poza krótką notką odnośnie danego wydawnictwa znajdziecie również jeden klip oraz link do każdego z albumów na Spotify.



Droga do podsumowania 2021 - odc. 51:

Smith/Kotzen - Smith/Kotzen
(hard rock/blues rock)

Muszę się przyznać, że nie czekałem na płytę, na której Adrian Smith oraz Richie Kotzen połączą siły. Najzwyczajniej w świecie nie jestem fanem takich gwiazdorskich wydawnictw. Przed premierą płyty "Smith/Kotzen" nie sprawdzałem żadnych singli, czy klipów, ale jak album już wyszedł zdecydowałem się go sprawdzić. Ot, żeby mieć to z głowy i więcej nie wracać. Ale przesłuchałem i...płyta do mnie regularnie wraca. Jest w tej płycie coś takiego, co kojarzy mi się z dawnymi albumami Joe Satrianiego. Adrian Smith i Richie Kotzen nagrali bardzo relaksującą płytę, niespieszną, utrzymaną w starym dobrym stylu łączącym blues rocka z hard rockiem. Po prostu jest to niesamowicie miodne wydawnictwo. Bujany fotel na patio drewnianego domku, zachodzące słońce i utwory z tego wydawnictwa lecące z głośników. Tak sobie to wyobrażam.




Droga do podsumowania 2021 - odc. 52:

Motorpsycho - Kingdom of Oblivion
(psychodelic rock/heavy psych)

16 kwietnia 2021 roku swoją premierę miał 25 studyjny album norweskiej grupy Motorpsycho. Mimo tego, że uwielbiam ten zespół to dziwnym trafem o tym, że pojawił się "Kingdom Of Oblivion" dowiedziałem się dopiero jakiś tydzień później i kompletnie przepadłem. Zresztą mam tak od kilku lat kiedy podczas jednego z koncertów Motorpsycho zostałem opętany przez muzykę tej grupy. Właśnie od tamtego momentu, czyli od trasy promującej "Here Be Monsters" (2016) nie mogę się uwolnić od muzyki Norwegów. Są absolutnymi mistrzami psychodelicznego rocka, co udowadniają na każdym kolejnym wydawnictwie. Oczywiście nie inaczej jest w przypadku "Kingdom Of Oblivion". I mimo tego, że jest to bardzo dobra płyta to jednak trochę jej brakuje do moich ulubionych wydawnictw tej grupy - "Phanerothyme" (2001) zostaje totalnie poza zasięgiem, a "The All is One" (2020) jednak miało trochę więcej wyróżników. Mimo tego uważam, że ten 25 studyjny album Motorpsycho to jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy materiał w kategorii psychodeliczny rock jaki został wydany w 2021 roku. Chociaż jak na Motorpsycho to "Kingdom Of Oblivion" nie jest długim wydawnictwem, w końcu mają na swoim koncie płyty trwające więcej niż 70 minut. Czy warto sprawdzić nowy album Norwegów? Wręcz trzeba.



Droga do podsumowania 2021 - odc. 53:

LANDMVRKS - Lost In The Waves
(metalcore/post-hardcore/nu metal)

Nigdy nie było mi specjalnie po drodze z twórczością LANDMVRKS. Uznawałem ich za jednego z wielu przedstawicieli świeżej krwi w metalcorze. I w sumie na tej zasadzie odpaliłem ich wydawnictwo "Lost in the Waves", czyli ich trzeci studyjny materiał. To co uderzyło mnie już przy pierwszy odsłuchu to różnorodność materiału. Nie było tu miejsca na zlewające się ze sobą i jednakowo brzmiące numery. Nie było też bylejakości, czy przesadnego epatowania agresją w warstwie muzycznej. Wręcz "Lost in the Waves" sprawia wrażenie materiału doskonale wyważonego. Można tu trafić na rapowane kwestie (ale nie raniące uszu, po francusku brzmi to naprawdę dobrze), spokojniejsze, wręcz balladowe kompozycje, ale też kiedy trzeba to Francuzi potrafią dorzucić do pieca (jak chociażby w singlowym "Rainfall"). Nowy album LANDMVRKS to wydawnictwo na wskroś przesiąknięte emocjami i to też jego ogromna siła. Jeżeli szukacie różnorodnego wydawnictwa z gatunku metalcore to bardzo polecam właśnie "Lost In The Waves".



Droga do podsumowania 2021 - odc. 54:

Helloween - Helloween
(power metal)

Czy ktoś by się spodziewał w tym cyklu szesnastego studyjnego albumu Helloween? Gdyby ktoś mnie o to zapytał na początku roku, to odpowiedziałbym, że wszystko, ale nie Helloween. Jedyne co mnie ciekawiło odnośnie albumu "Helloween" to forma w jakiej znajdują się Michael Kiske oraz Kai Hansen. Pierwsze numery zapowiadające to wydawnictwo sugerowały, że szału nie będzie, ale szykuje się przyzwoity album. I nawet jakoś tak się złożyło, że nie zdążyłem sprawdzić tej płyty w dniu premiery, ale dopiero po weekendzie. Odpaliłem go trochę od niechcenia. I po pierwszym odsłuchu, nastąpił drugi, później trzeci, a zaraz później poleciałem kupić płytę na CD. Tak, to mój pierwszy i zapewne jedyny album Helloween, który znajduje się w mojej kolekcji. Muszę przyznać, że początkowo byłem ciekaw jak wypadnie Helloween z trzema wokalistami. I jak zaprezentował się tercet Deris/Kiske/Hansen? Wręcz rewelacyjnie. Kiske był już w dobrej formie na ostatniej płycie Avantasii, wreszcie przestał "beczeć" i zaczął śpiewać. Hansen zawsze był dobry, ale wypada tutaj lepiej niż na kilku ostatnich albumach Gamma Ray. Natomiast Deris...potrzebuje po prostu dobrych numerów, które tutaj wreszcie dostał. I co tu dużo gadać? "Helloween" to taki nostalgiczny cios między oczy. Muzycy wiedzieli ja to zrobić i uderzyli niesamowicie celnie. Czy jeżeli zdecydują się na wydanie kolejnej płyty z trójką Deris/Kiske/Hansen to będzie tak samo dobre wydawnictwo? Tego nie wiem. Tutaj poza świetnymi kompozycjami dochodzi jeszcze ten efekt świeżości, który pojawia się mimo tego, że jest to nadal Helloween i jednak lekkie zaskoczenie, że udało się pogodzić trzech doskonale dysponowanych wokalistów. Ale zamiast próbować przewidzieć przyszłość lepiej wrócę do "Helloween".



Droga do podsumowania 2021 - odc. 55:

Turnstile - Glow On
(post-hardcore/alternative rock/dream pop)

TURNSTILE to amerykańska grupa, która od swojego debiutu jest ciągle w formie. Wydany w tym roku album "Glow On" jest trzecim pełnym studyjnym wydawnictwem tej amerykańskiej kapeli i praktycznie wszystko, co pojawia się pod szyldem Turnstile okazuje się rewelacją. Debiutancki "Nonstop Feeling" (2015) to prawdziwa perła nowojorskiego hardcore'u. "Time & Space" (2018) to materiał, który szturmem podbił serca nie tylko hardcore'owców, ale też wielbicieli bardziej melodyjnej, ale też nieszablonowej muzyki. Natomiast wydany w tym roku "Glow On" podbija stawkę, bo muzycy idą dalej w sobie tylko znanym kierunku i serwują ponownie niezwykle energiczną, pełną pasji płytę, ale już zahaczającą o dość odległe od hardcore'u rejony jakimi jest dream pop. Ale Turnstile doskonale wiedzą co robią, każdy numer jest świetnie skrojony i chociaż całość przypomina nieco mozaikę, zlepek kawałków nagranych w różnym stylu, to jednak ta mozaika jest tylko iluzją. Ten chaos jest tylko złudzeniem, bo "Glow On" to doskonale ułożony zaledwie 35 minutowy materiał nie tylko skierowany do fanów hardcore/punka, czy post-hardcore'a.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz