KISS - Unmasked
Kiss na myspace
Rok wydania: 1980
Gatunek: rock/hard rock
Kraj: USA
Tracklista:
01. Is That You?
02. Shandi
03. Talk To Me
04. Naked City
05. What Makes The World Go 'Round
06. Tomorrow
07. Two Sides Of The Coin
08. She's So European
09. Easy As It Seems
10. Torpedo Girl
11. You're All That I Want
Po ogromnym sukcesie jaki kapela odniosła za sprawą albumu "Dynasty" panowie ponownie zawitali do studia i w ciągu dwóch miesięcy (styczeń-luty) zarejestrowali nowy materiał. Jest to ostatnie wydawnictwo nagrane w starym składzie - chociaż Peter Criss praktycznie na tym albumie nie występuje - zamiast niego na perkusji gra Anton Fig, który wspierał kapelę już podczas nagrywania "Dynasty".
Niestety po hiciarskim "Dynasty" pozostał tylko kurz. Ósmy studyjny album KISS zawodzi praktycznie od samego początku aż do końca - album jest nudny i praktycznie pozbawiony czadu, którego na poprzedniku było niemalże w nadmiarze. Wychodzi na to, że tytuł "Unmasked" był wręcz proroczy - ekipa KISS została dosłownie zdemaskowana. Nagle okazało się, że band, który do tej pory czarował takimi przebojami jak "Love Gun", "I Was Made for Lovin' You" czy "Calling Dr. Love" nie jest w stanie wykrzesać na tyle pomysłu, żeby skomponować chociaż wpadający w ucho numer na "Unmasked". Kapela ewidentnie straciła moc i nagrała lozlazły materiał, który doskonale pasuje jako usypiacz, a nie tak jak poprzednio sprawiający, że w słuchaczu budzi się ukryta do tej pory energia. Sama kapela chyba nie do końca była zadowolona z efektu końcowego jakim był "Unmasked" - dowodzi tego fakt, że praktycznie żadne z kawałków znajdujących się na tym albumie nie są grane na koncertach. Jest kilka wyjątków, które pojawiły się na wybranych trasach. Prawdę mówiąc nawet nie ma sensu przechodzić przez ten album kawałek po kawałku, bo można by umrzeć z nudów. Brak chociażby jednego killera dyskwalifikuje ten album na starcie - bo czy boysbandowy "Shandi" można uznać za przebój? W mojej opinii w żadnym wypadku. Wszystko tutaj brzmi jakby było zagrane na siłę i kompletnie bez pomysłu, aby tylko można było dołożyć kolejny album do bogatej już dyskografii.
Jeśli nie jesteś fanem KISS to spokojnie możesz ominąć "Unmasked" - oby jak najszerszym łukiem. Jeśli jesteś fanem KISS zrób dokładnie to samo, bo szkoda Twojego cennego czasu na tak marny album. Nawet spoglądając wstecz na takie klocki jak "Hotter Than Hell" czy "Dressed To Kill" - po prostu "Unmasked" wypada słabiej. To chyba najsłabsze wydawnictwo jakie pojawiło się pod szyldem KISS.
Niestety po hiciarskim "Dynasty" pozostał tylko kurz. Ósmy studyjny album KISS zawodzi praktycznie od samego początku aż do końca - album jest nudny i praktycznie pozbawiony czadu, którego na poprzedniku było niemalże w nadmiarze. Wychodzi na to, że tytuł "Unmasked" był wręcz proroczy - ekipa KISS została dosłownie zdemaskowana. Nagle okazało się, że band, który do tej pory czarował takimi przebojami jak "Love Gun", "I Was Made for Lovin' You" czy "Calling Dr. Love" nie jest w stanie wykrzesać na tyle pomysłu, żeby skomponować chociaż wpadający w ucho numer na "Unmasked". Kapela ewidentnie straciła moc i nagrała lozlazły materiał, który doskonale pasuje jako usypiacz, a nie tak jak poprzednio sprawiający, że w słuchaczu budzi się ukryta do tej pory energia. Sama kapela chyba nie do końca była zadowolona z efektu końcowego jakim był "Unmasked" - dowodzi tego fakt, że praktycznie żadne z kawałków znajdujących się na tym albumie nie są grane na koncertach. Jest kilka wyjątków, które pojawiły się na wybranych trasach. Prawdę mówiąc nawet nie ma sensu przechodzić przez ten album kawałek po kawałku, bo można by umrzeć z nudów. Brak chociażby jednego killera dyskwalifikuje ten album na starcie - bo czy boysbandowy "Shandi" można uznać za przebój? W mojej opinii w żadnym wypadku. Wszystko tutaj brzmi jakby było zagrane na siłę i kompletnie bez pomysłu, aby tylko można było dołożyć kolejny album do bogatej już dyskografii.
Jeśli nie jesteś fanem KISS to spokojnie możesz ominąć "Unmasked" - oby jak najszerszym łukiem. Jeśli jesteś fanem KISS zrób dokładnie to samo, bo szkoda Twojego cennego czasu na tak marny album. Nawet spoglądając wstecz na takie klocki jak "Hotter Than Hell" czy "Dressed To Kill" - po prostu "Unmasked" wypada słabiej. To chyba najsłabsze wydawnictwo jakie pojawiło się pod szyldem KISS.
Ocena: 2/10
Dla mnie ten komentarz jest totalna bzdura,album jest jednym zlepszych jaki KISS nagrał.Nie ma rocknrolowego szalenstwa za to jest ambitnie wykonany rock z lekka domieszka popu przy ambitnych tekstach.
OdpowiedzUsuńAmbitnym można nazwać album "Music From The Elder", bo faktycznie uderza w zupełnie inne rejony niż te, którymi zwkle kroczyła kapela. Tutaj mamy po prostu nieudany skok w bok - KISS to nie jest kapela, która miała grać ambitnego rock z przesłaniem. Oni mieli tworzyć hity, nagrywać muzykę, która by się sprzedawała w milionach egzemplarzy.
OdpowiedzUsuńI chciałem jeszcze podkreślić, że w recenzjach prezentuję swoje zdanie o danym wydawnictwie. Każdy album poddaję subiektywnej ocenie, nie bawię się osobę postronną, która neutralnie podchodzi do danej kapeli czy materiału.
OdpowiedzUsuńKażdy ma prawo do swojej subiektywnej opinii i nie wolno jej zabierać nikomu. Album rzeczywiście nie posiada młodzieńczej energii którą zawierały dwa pierwsze wydawnictwa, czy dojrzałości z "Destroyer" czy "Love Gun". Mimo wszystko dla mnie "subiektywnie jest dobrym albumem, choćby tylko ze względu na trzy kompozycje Ace. Tak nawiasem mówiąc Utwór "Shandi" mimo upływu lat nadal cieszy się ogromną popularnością na Antypodach, czego nie można powiedzieć o wielu "niby" lepszych piosenkach, które nie przetrwały upływu czasu. Dla mnie najlepszym albumem jest 'Music from the Elder" uważam że zespół powinien pójść tą drogą. Zespół wystraszył się większości swoich fanów którzy mieli w 1981 roku 13-16 lat i nie dojrzeli do tej muzyki. A jak wiadomo dla panów $&$ liczą się tylko $ a to gwarantowała tylko duża rzesza wielbicieli ! Więc następne wydawnictwa były nieustannym poszukiwaniem, czegoś co utracili po odejściu Ace. Pozdrawiam alkaj63
OdpowiedzUsuń