czwartek, 12 maja 2022

Przegląd premier płytowych - kwiecień 2022

Kwiecień był dziwnym miesiącem. Na jego początku nie pojawiało się zbyt wiele ciekawych pozycji. Sprawdzałem jedną płytę i zrezygnowany zaraz odpalałem kolejną...a później następną. I już bałem się, że nie tylko nie uda mi się uzbierać 25 pozycji do tego przeglądu, ale nie zgromadzę 20, czy nawet 15 płyt, o których chciałbym pokrótce wspomnieć. Na szczęście końcówka miesiąca była zupełnie inna i finalnie musiałem robić ostrą selekcję, żeby do przeglądu nie trafiło więcej niż 25 albumów. Jednocześnie starałem się wyjść nieco poza ramy metalowe, żeby przedstawić nieco szerszy gatunkowo przegląd premier (nie będzie to regułą). To chyba najbardziej różnorodny stylistycznie zestaw w krótkiej historii przeglądów.


Audrey Horne - Devil's Bell
(hard rock)
Data premiery: 22.04.2022

Już nie pamiętam jak to się stało, że moje drogi skrzyżowały się z twórczością Audrey Horne. Najprawdopodobniej supportowali jakąś większą kapelę, która miała zagrać koncert w Warszawie. I jak kiedyś zwykłem robić odpaliłem po kolei wszystkie dostępne mi wówczas albumy Audrey Horne, żeby chociaż odrobinę zapoznać się z ich twórczością. I od tamtej pory myślałem o tej kapeli jako o stoner rocku - przynajmniej tak mi się zdawało, gdy sięgałem po "Devil's Bell", czyli już siódmy studyjny album tej norweskiej formacji (wow, nie zdawałem sobie sprawy, że mają tak bogatą dyskografię). Oczywiście po odpaleniu wspomnianej płyty zdałem sobie sprawę, że się myliłem, bo kapela gra szybko wpadającego w ucho hard rocka okraszonego specyficznym wokalem - momentami przypominającego dawnego Ozzy'ego.

Bodysnatcher - Bleed-Abide
(deathcore/hardcore)
Data premiery: 22.04.2022

Mimo tego, że sporo słuchałem drugiego albumu Bodysnatcher, czyli "This Heavy Void". Mimo to niewiele mi z niego zostało w głowie. Być może dlatego, że obcowałem z nim głównie w okolicy jego premiery, a później został on wyparty przez inne (ciekawsze) core'owe wydawnictwa, a w 2020 roku był spory tłok w tej kwestii. Sięgając po "Bleed-Abide" z jednej strony wiedziałem, że mogę się spodziewać czegoś więcej niż deathcore'owych standardów...ale jednak chciałem właśnie te standardy usłyszeć, bez żadnego kombinowania, mieszania gatunków, przecierania nowych szlaków. I właśnie to dostałem. Trzeci studyjny materiał Bodysnatcher to prosty, ciężki, masywny i walcowaty deathcore w swojej najczystszej postaci. Nawet nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo brakowało mi takiego grania. Póki co jest to najciekawszy deathcore'owy materiał w tym roku.

Caliban - Dystopia
(metalcore)
Data premiery: 22.04.2022

Caliban całkiem niedawno mieli doskonały czas - zaczęło się od bardzo dobrego "Say Hello To Tragedy" (2009), później jeszcze lepszy "I Am Nemesis" (2012), krótka przerwa na kiepski "Ghost Empire" (2014), ale szybko nadrobione doskonałym "Gravity" (2016). Później coś się zaczęło psuć. Bo chociaż "Elements" (2018) z czasem trochę zyskał, to epka "Zeitgeister" (2021) nadal wypada słabo. I ciężko mi było przewidzieć, co mnie może czekać ze strony "Dystopia". Dwunasty materiał tej niemieckiej metalcore'owej formacji był dla mnie niewiadomą, chociaż single sugerowały, że mogę oczekiwać przynajmniej porządnego wydawnictwa. I najnowszy materiał Caliban wypada zaskakująco dobrze, tym bardziej na tle swojego poprzednika, czy nawet "Elements". Nadal daleko mu do najlepszych płyt tej grupy, ale "Dystopia" zdecydowanie na plus.

Carpenter Brut - Leather Terror
(darksynth/synthwave)
Data premiery: 01.04.2022

Drugi pełny studyjny materiał Carpenter Brut to wydawnictwo, którego nie mogłem przegapić, tym bardziej, że zeszłoroczny Perturbator po części mnie rozczarował. Po "Leather Terror" spodziewałem się wszystkiego, co najlepsze w gatunku synthwave. I to też dostałem! Chociaż mam wrażenie, że najnowszy materiał Carpenter Brut jest nieco spokojniejszy od wydanego w 2018 roku "Leather Teeth". Tam była jazda bez trzymanki, tutaj za to są ciekawe gościnne występy - jak np. Greg Puciato, Ulver, Sylvaine, czy Gunship. Jest nieco lżej, ale nadal jest świetnie. Carpenter Brut nie odchodzi od swojego charakterystycznego brzmienia, chociaż "Leather Terror" jest dość różnorodnym materiałem. Może też dlatego nie jest to taka jazda jak w przypadku "Leather Teeth".

Darkher - The Buried Storm
(neo-folk/darkwave)
Data premiery: 15.04.2022

Lubię neo-folk i darkwave, więc muzyka prezentowana przez Darkher wydaje się wręcz idealnie skrojona pode mnie. A jednak pamiętam, że debiutancki album "Realms" (2016) kompletnie do mnie nie trafił. Chociaż gdy odpaliłem go przy okazji zapoznawania się "The Buried Storm" wypadł bardzo pozytywnie. Po prostu trzeba mieć odpowiedni nastrój do słuchania tego typu muzyki i raczej nie jest to granie idealnie współgrające z letnią aurą. Jayn Maiven odpowiedzialna za projekt Darkher serwuje na swoim najnowszym wydawnictwie niesamowicie klimatyczne granie, posępne, złowieszcze...ale jednocześnie lekkie i przyjemne dla ucha. I chociaż muzyka wydaje się ciężka i hipnotyzująca, tak wokale zdecydowanie łagodzą wydźwięk całości. "The Buried Storm" to świetny materiał łączący w sobie najlepsze cechy neo-folku i darkwave.

Evil Invaders - Shattering Reflection
(speed metal/thrash metal)
Data premiery: 01.04.2022

Belgijska kapela Evil Invaders to jedna z tych formacji, które raczej do tej pory omijałem - głównie z uwagi na to, że grają speed/thrash metal, czyli siedzą w stylistyce, która nie do końca mi odpowiada. Ale jako, że w kwietniu wydali swój trzeci studyjny materiał to zdecydowałem się sprawdzić, czy moje uprzedzenie do tej stylistyki się zmieniło, czy nadal jestem zabetonowany w swoim przekonaniu, że to nie dla mnie. "Shattering Reflection" jednak okazał się płytą, która może nie zmieniła kompletnie mojego podejścia do speed/thrash metalu, ale po jej przesłuchaniu poczułem, że pojawiły się pewne (znaczne) pęknięcia na murze. Evil Invaders tym albumem dołączyli do wąskiego grona kapel grających speed/thrash, po których płyty sięgać będę z przyjemnością (dołączyli do niemiekciej grupy Vulture).

Gone. - Wszystko umiera
(black metal)
Data premiery: 09.04.2022

Na poznańską kapelę Gone. wpadłem zupełnie przypadkowo, gdzieś mi się coś wyświetliło i pomyślałem, że sprawdzę z ciekawości. I nie byłem zawiedziony, bo już początek płyty dostarcza nie lada atrakcji. Głównym filarem tego debiutnackiego albumu jest piekielnie szybki black metal. Wokal jest schowany za wszystkimi instrumentami, więc kompletnie nie da się zrozumieć, co wokalista wykrzykuje do mikrofonu, ale czy to przeszkadza? W żadnym wypadku. Do tego wokal jest dość specyficzny, bo dzięki takiej, a nie innej produkcji brzmi jak złowieszczy szept wyłaniający się z oddali. Gdzieniegdzie słychać, że kapela posiłkowała się odrobinę death metalowymi patentami, ale jednak "Wszystko umiera" to przede wszystkim black metal - jak już wspomniałem piekielnie szybki, ale też bogaty w ciekawe riffy. To debiutancki materiał tej formacji, więc tym bardziej jestem ciekaw jakie będą ich kolejne kroki.

Hällas - Isle Of Wisdom
(hard rock/progressive rock/heavy metal)
Data premiery: 08.04.2022

Już wcześniej miałem styczność z twórczością szwedzkiej kapeli Hällas i sięgając po "Isle Of Wisdom" bardzo szybko zdałem sobie sprawę dlaczego do tej pory odbijałem się od ich wydawnictw. Otóż wszystko rozbija się o dość specyficzny wokal, którym dysponuje Tommy Alexandersson. Na tyle specyficzny, że niezwykle przeszkadzał mi na wcześniejszych płytach tej grupy. I początkowo z "Isle Of Wisdom" miałem ten sam problem, ale muzycznie materiał wydał mi się na tyle ciekawy, że zdołałem przykmnąć oko na dziwne partie wokalne. Po kilku odsłuchach już na tyle się przyzwyczaiłem do barwy Alexanderssona, że kompletnie przestał mi wadzić. Najnowsze dzieło Szwedów to wspaniała muzyczna podróż w przeszłość pod każdym możliwym względem. Tak, to na pewno będzie materiał, do którego często będę wracał w tym roku.

Hurakan - Via Aeterna
(deathcore)
Data premiery: 15.04.2022

"Via Aeterna" to trzeci studyjny materiał francuskiej formacji Hurakan i jednocześnie pierwszy, po który sięgnąłem. I już pierwszy odsłucha sprawił, że w mojej głowie pojawiło się pytanie: czy to nie jest przypadkiem najlepszy deathcore w tym roku? Teraz już wiem, że na pewno jest jednym z najlepszych tegorocznych wydawnictw w tym gatunku, wszak ma silną konkurencję chociażby w postaci nowej płyty Bodysnatcher. "Via Aeterna" to materiał kompletny, który w świetny sposób eksploruje wszystkie możliwe zakątki deathcore'a. Grupa potrafi sięgać po doskonale sprawdzone rozwiązania, ale też nie boi się dokładać do nich szczyptę świeżego podejścia do tematu. Bardzo dobry materiał, ostry, ciężki, oczywiście nie brakuje beatdownów, ale też znaleźć można tutaj trochę nie tak oczywistych dla deathcore'u rozwiązań.

Joe Satriani - The Elephants Of Mars
(rock/hard rock)
Data premiery: 08.04.2022

Ostatnim wydawnictwem Joe Satrianiego, do którego od czasu do czasu wracam jest "Unstoppable Momentum" (2013), kolejne jego płyty raczej mnie nudziły. Jakoś nie było na nich życia, miałem wrażenie, że Satriani gdzieś sam się zapętlił i serwuje ciągle podobne płyty. "The Elephants Of Mars" to lekka zmiana względem poprzedników. Przede wszystkim jest tutaj życie! Słychać, że Satrianiemu się chce i doskonale odzwierciedla to muzyka znajdująca się na tym albumie. Szkoda tylko, że na kolejny wyróżniający się album od tego legendarnego już gitarzysty trzeba było czekać aż 9 lat.

Latarnik - Marianna
(piano jazz)
Data premiery: 01.04.2022

Za projektem Latarnik stoi Marek Pędziwiatr, muzyk mocno zakorzeniony w jazzowej scenie od 10 lat. W końcu zdecydował się na solowy projekt, debiutancki materiał zatytułowany "Marianna" to podróż przez życie babci muzyka, która żyła w bardzo niespokojnych czasach. Oczywiście jest to podróż, której towarzyszą wyłącznie dźwięki fortepianu. To bardzo klimatyczne wydawnictwo, które już przy pierwszy odsłuchu zwróciło moją uwagę. Z jednej strony materiał trochę kojarzy mi się z płytą Andrew WK "55 Cadillac", ale płyta Latarnika jest bardziej wyważona, skłaniająca do zadumy, bardziej klimatyczna. Zresztą sprawdźcie sami, bo nawet jeżeli nie jesteście fanami dźwięków fortepianu, czy jazzu to warto sięgnąć po ten materiał.

Märvel - Graces Came with Malice
(hard rock)
Data premiery: 22.04.2022

Szwedzka kapela "Märvel" swój najlepszy album nagrała dość dawno temu, mam tu na myśli "Thunderblood Heart" (2007), a później bywało różnie. Raz lepiej, raz gorzej, ale nigdy nie schodzili z pewnego poziomu, aż w końcu kompletnie straciłem ich z radaru. Wydany w kwietniu materiał "Graces Came with Malice" to siódme studyjne wydawnictwo tej grupy. I z jednej strony nie ma zaskoczenia, bo hard rock grany przez tę formację zawsze brzmiał bardzo charakterystycznie i ten specyficzny styl nie zagubił się przez tyle lat, a z drugiej strony spodziewałem się, że kapela już niczym ciekawym mnie nie zaskoczy. I tu jest największa niespodzianka, bo wychodzi na to, że to materiał lepszy niż wszystko, co wydali po 2007 roku. Jeżeli lubicie hard rocka zagranego w rock'n'rollowym stylu, żywego i przebojowego, to łapcie się za ten materiał czym prędzej.

Meshuggah - Immutable
(djent/progressive/groove metal)
Data premiery: 01.04.2022

Mimo tego, że lubię djent to z Meshuggah nigdy nie było mi po drodze. Owszem, od czasu do czasu lubiłem odpalić jakichś ich album, ale nigdy ich muzyka nie zostawała ze mną na dłużej. W kwietniu Szwedzi zaprezentowali swój dziesiąty studyjny album, który jest następcą wydanego 6 lat temu "The Violent Sleep of Reason". Kapela dała sobie naprawdę sporo czasu na nagranie swojego jubileuszowego materiału. Ale dzięki temu fani Meshuggah dostali najdłuższy album w dyskografii kapeli, bo trwający 67 minut. I jeżeli znacie styl tej grupy, to raczej nie powinniście czuć się zaskoczeni podczas słuchania "Immutable". Grupa świetnie radzi sobie w graniu djentu i po raz kolejny to udowadnia. Bardzo dobra pozycja, zwłaszcza dla fanów djentu mieszającego się z groove metalem. Oczywiście formacja nie stroni od progresywnych rozwiązań, więc nie oczekujcie od tego albumu tylko i wyłącznie agresywnego grania.

Midas - Midas
(heavy metal/hard rock)
Data premiery: 29.04.2022

Od razu gdy zobaczyłem tę okładkę wiedziałem, że muszę sprawdzić ten album. Oczywiście były dwie możliwości, mogła się za nią kryć heavy metalowa perełka, albo totalnie amatorskie granie, które już przy pierwszych dźwiękach wypali mi mózg. Na szczęście okazało się, że debiutancki album heavy metalowej kapeli Midas to perełka. Pochodząca z Detroit kapela na płycie "Midas" serwuje doskonałą wersję oldschoolowego heavy metalu okraszonego nieco hard rockowymi patentami. To dość krótki materiał, bo całość trwa zaledwie 33 minuty, ale jakże satysfakcjonujący jest czas obcowania z tym wydawnictwem. Refreny momentalnie wbijają się do głowy, melodie wpadają w ucho i na odsłuch debiutu Midas nigdy nie kończy się na jednym obrocie. Dla wielbicieli oldschoolowego grania pozycja obowiązkowa.

Miseration - Black Miracles And Dark Wonders
(melodic death metal)
Data premiera: 22.04.2022

Pierwszy raz zetknąłem się z twórczością Miseration wiele lat temu, gdy jeszcze przegrzebywałem zasoby Lifeforce Records i zamawiałem płyty bezpośrednio ze sklepu tego wydawcy. Wówczas trafiłem na reedycję "Your Demons - Their Angels" (2006, reedycja z 2008). I z jednej strony byłem pod wrażeniem ich melodic death metalu pełnego agresji, ale nie pozbawionego melodii. A z drugiej strony jakoś brakowało mi w ich muzyce wyróżników, które sprawiałyby, że bez problemu byłbym w stanie rozpoznać, że ta muzyka to właśnie Miseration. Gdy teraz wróciłem do ich debiutu okazało się, że brzmieli niegdyś jak Fear Factory na sterydach (oczywiście bez elektroniki). Na następcę wydawnego w 2012 roku "Tragedy Has Spoken" fani Miseration musieli czekać aż 10 lat, czy było warto? "Black Miracles And Dark Wonders" to dobry melodic death metal, z jednej strony bardziej brutalny niż kiedyś, a z drugiej z większą ilością melodyjnych elementów - również wokali. Jeżeli macie uczulenie na tego typu kontrasty, to twórczość Miseration absolutnie nie jest dla was.

Monuments - In Stasis
(progressive metalcore/djent)
Data premiery: 15.04.2022

Brytyjska kapela Monuments zadebiutowała w 2012 roku płytą "Gnosis" i nadal jest to moja ulubiona płyta tej grupy, chociaż w tym roku grupa zaserwowała swój czwarty materiał studyjny. W ostatnim czasie w zespole nastąpiło kilka zmian w składzie, co też miało niemały wpływ na "In Stasis". Aaaale o ile pierwszy singiel zapowiadający ten materiał mógł wydawać się rozczarowujący, to już sam album szybko zmazał to nijakie pierwsze wrażenie. O ile singiel sugerował, że kapela zdecydowała się przecierać melodic metalcore'owe ścieżki, tak na płycie muzycy udowodnili, że Monuments idą dalej drogą progressive metalcore'a ze sporą dawką djentów. Jasne, sporo tutaj melodyjnych wokali, wręcz stanowią większość, ale to świetnie zgrywa się z warstwą instrumentalną. A djenty? O nie, kapela o nich nie zapomniała. Bardzo dobry materiał i chociaż nadal moim ulubionym pozostaje "Gnosis" to "In Stasis" nie ustępuje niczym pozostałym wydawnictwom Monuments.

Open The Coffin - The World Is a Casket
(death metal)
Data premiery: 10.04.2022

Open The Coffin to jednoosobowy projekt brazylijskiego muzyka Cláudio Nascimento. Na płytę trafiłem zupełnym przypadkiem i chyba do sięgnięcia po niego przekonała mnie okładka (jak widać to nadal działa). "The World Is a Casket" to debiutancki materiał tego projektu i od razu ostrzegam, że to materiał bardzo specyficzny. Pierwszy album Open The Coffin brzmi jakby faktycznie był nagrywany w...no może nie w otwertej trumnie, ale na pewno w katakumbach. Na pewno sporo można zarzucić warstwie produkcyjnej tego wydawnictwa. Ale właśniue ta szorstkość, ta niedokładność, to całe dudnienie dodają temu albumowi niesamowitego uroku. Poza tym całość brzmi jakby nagrywana była zgodnie ze wszystkimi prawidłami szwedzkiego oldschoolowego death metalu. Piękna rzecz, chociaż nie dla wielbicieli przejrzyście czystej i nieskazitelnej produkcji.

Orville Peck - Bronco
(alt-country)
Data premiery: 01.04.2022

Debiutancki album Orville Peck był czymś niesamowitym, "Pony" (2019) - muzyk pokazał na nim zupełnie inne oblicze muzyki country. Dlatego też bardzo czekałem na jego następne wydawnictwo, a tymczasem ten zamiast zapowiedzieć pełen album cykał kolejne single i epki. Ale w końcu jest! Długo wyczekiwany przeze mnie "Bronco" to jednak materiał nieco odmienny od debiutanckiego "Pony". Jest tutaj jakby bardziej przystępnie, trochę bardziej mainstreamowo i nie ma tej aury melancholii, która wylewała się strumieniami z pierwszej płyty. Ale nic nie szkodzi, bo "Bronco" to godny następca "Pony" - niby nadal alt-country, ale już podane w nieco inny sposób.

Rammstein - Zeit
(neue deutsche harte/industrial metal)
Data premiery: 29.04.2022

Nie umiem się zdecydować, czy czekałem na ten album, czy też nie. Z jednej strony ostatnie płyty Rammsteina raczej mnie rozczarowywały, ale z drugiej strony single promujące "Zeit" wypadały na plus - zwłaszcza czysto rammsteinowy "Zick Zack". No tak, ale przecież poprzednie płyty też miały dobrze wyselekcjonowane single promujące wydawnictwo, a całość okazywała się przeważnie średnia. "Zeit" przesłuchałem zaraz po północy, gdy album tylko zawitał na Spotify i szybko wpadłem w pętlę słuchania tej płyty. Nie jest to najlepszy materiał w dorobku Rammstein, ale zdecydowanie jest to najlepsze ich wydawnictwo od czasu "Mutter" (2001). Sporo jest tutaj numerów, które momentalnie wpadają w ucho, co zawsze było siłą muzyki R+. I co ciekawe nie odnajduję tutaj wypełniaczy, które brzmią jak odrzuty z sesji nagraniowej, ale trafiają na tracklistę, żeby sztucznie wydłużyć album (takie kwiatki się pojawiały na ostatnich płytach Rammstein). "Zeit" jest świetny od początku do końca.

Sentient Horror - Rites Of Gore
(death metal)
Data premiery: 22.04.2022

Pamiętam jak pod koniec 2016 roku pisałem recenzję debiutanckiego albumu Sentient Horror, ależ to była piękna oldschoolowa death metalowa jazda w szedzkim stylu! W kwietniu Amerykanie wydali swój trzeci pełny materiał studyjny i mogę o nim napisać dokładnie to samo, co pisałem o debiucie - oldschoolowa death metalowa jazda w szwedzkim stylu. I nie jest to zarzut, bo to świetnie. Od kapel w stylu Sentient Horror nie oczekuję poszukiwania nowych ścieżek dla death metalu, czy kombinowania. Takie grupy doskonale sprawdzają się w oldschoolowym death metalu i powinny trzymać tego gatunku. "Rites Of Gore" to laurka dla tego stylu, oczywiście laurka złożona z rozkładających się zwłok wykopanych na pobliskim cmentarzu. Wspaniała płyta ściśle trzymająca się ram gatunkowych i nie starająca się nawet wychylić nosa poza nie.

Skull Fist - Paid In Full
(heavy/speed metal)
Data premiery: 22.04.2022

Skull Fist to kolejna kapela, którą bardzo źle kategoryzowałem, bo przed sięgnięciem po "Paid In Full" byłem przekonany, że to jedna z tych formacji zaliczanych do grupy new wave of thrash metal. I stąd też dość długo się ociągałem z odpaleniem nowej płyty Skull Fist. Jakże mi ulżyło, gdy po odpaleniu okazało się, że to oldschoolowy heavy metal zmieszany ze speed metalem. I w tym gatunku jest to bardzo dobra pozycja, czuć ten staroszkolny heavy metal, muzycy nawet nie starają się mieszać do tej stylistyki żadnych nowoczesnych rozwiązań. Dla fanów połączenia heavy metalu i speed metalu pozycja obowiązkowa.

The Fright - Voices Within
(gothic metal/rock)
Data premiery: 29.04.2022

The Fright zawsze kojarzyli mi się z horrorpunkiem...raczej niezbyt wysokich lotów horrorpunkiem i kompletnie przegapiłem moment, gdy ta formacja ewoluowała w stronę gotyckiego rocka. Jeszcze muszę sprawdzić wydawnictwa, na których ta zmiana nastąpiła, ale to temat na inny moment. "Voices Within" to szóste studyjne wydawnictwo tej formacji i jednocześnie jak wynika z informacji zawartych na RYM - dopiero drugie utrzymane w gothic rockowym stylu. Co ciekawe formacja doskonale odnalazła się w tym klimacie i spokojnie mogłaby ruszyć na wspólną trasę koncertową z The 69 Eyes. "Voices Within" to gothic rock/metal mocno w stylu wspomnianego The 69 Eyes, ale wielbiciele HIM też coś tu dla siebie znajdą.

The Hellacopters - Eyes Of Oblivion
(hard rock/garage rock)
Data premiery: 01.04.2022

The Hellacopters to już niemal legendarna kapela i chyba nigdy nie spotkałem nikogo, kto znając tę kapelę nie lubił by jej muzyki. I mimo tego, że zdecydowanie blisko mi do stylu The Hellacopters i bardzo lubię wokal Nicke Anderssona to jakoś bliżej mi było do Imperial State Electric. Kiedyś będę musiał nadrobić wszystkie zaległości związane z The Hellacopters. W kwietniu grupa wydała pierwszy studyjny album po re-unionie dokonanym w 2016 roku, i jednocześnie jest to ósma płyta w dyskografii tej szwedzkiej formacji. I co tu dużo gadać, "Eyes Of Oblivion" faktycznie robi robotę. Wielbiciele hard rocka i garage rocka raczej nie będą kręcić nosem. Chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że od powrotu takiej formacji jak The Hellacopters wszyscy oczekują czegoś wielkiego, wydawnictwa, która nie tylko przykryje ich dotychczasowe dokonania, ale też takiego, które odbuduje ich legendę na nowo. Czy "Eyes Of Oblivion" to robi? Wątpię. Ale nie zmienia to faktu, że to bardzo dobry hard rockowy materiał.

Truchło Strzygi - Gwiezdny Demon
(black metal/blackened heavy metal/punk rock)
Data premiery: 22.04.2022

Truchło Strzygi wbili się na polską scenę metalową z wielkim hukiem i chyba nie było nikogo (w metalowym światku), kto nie odpalił chociażby raz "Pora umierać" (2018). Mimo tego, ze grupa ciekawy sposób łączyła black metal z punk rockiem i heavy metalem, to jakoś nie trafił do mnie debiut Truchła Strzygi. Ale jestem w stanie zrozumieć szał, jaki ta kapela wywoływała, zwłaszcza na doskonale przygotowanych koncertach (ta cała scenografia, itp.). I jak to zwykle bywa w końcu musi nadejść ten moment, kiedy trzeba wydać drugi album. Fani musieli czekać cztery lata (w międzyczasie była jeszcze epka "Nad którymi nie czuwa żaden stróż" w 2019 roku). "Gwiezdny Demon" kupił mnie od razu okładką - z jednej strony niechlujna, a z drugiej mocno nawiązująca do lat 80-tych (i nie chodzi wyłącznie o neonowe kolory). A jak zawartość? Jak dla mnie zdecydowanie ciekawiej niż debiut. Kawałki mkną do przodu, wokal Gambita jest ciężki do zrozumienia (i komuś to przeszkadza?), produkcja jest surowa i brudna. Piękny album, na którym Truchło Strzygi ponownie łączy ze sobą w różnych proporcjach black metal, heavy metal i punk rock.

Watain - The Agony & Ecstasy Of Watain
(black metal)
Data premiery: 29.04.2022

Nie chciało mi się wierzyć, że Watain jeszcze nagrają płytę, którą mógłbym określić wyżej niż "po prostu dobra". A tu niespodzianka, bo "The Agony & Ecstasy Of Watain" to najlepsze wydawnictwo tej grupy od lat - no przynajmniej od "The Lawless Darkness" (2010), który to album darzę sympatią. Już pierwszy kawałek zawarty na najnowszym dziele Szwedów sugeruje, że będzie ogień! I tak też jest, chociaż trafiają się też utwory mniej agresywne i mknące do przodu. Dobrym przykładem jest kawałek "We Remain", który zresztą promował ten materiał. Nie brakuje na "The Agony & Ecstasy Of Watain" ani ognia, ani klimatu. Jest absolutnie wszystko. Póki co jest to dla mnie ścisła czołówka spośród black metalowych wydawnictw w 2022 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz