wtorek, 15 marca 2022

Przegląd premier płytowych - luty 2022

Styczeń był doskonałym miesiącem, aż do tej pory ciężko mi uwierzyć jak wiele ciekawych nowych wydawnictw się wówczas pojawiło. Jednak luty był jeszcze lepszy i już w fazie selekcji, które album chciałbym wyróżnić pojawił się problem. Jako, że nie chcę prezentować w tych zestawieniach więcej niż 25 albumów miesięcznie. Przy pierwszym podejściu wydawnictw było ponad 30, później następowała powolna redukcja, ale nadal było ich zbyt wiele. Już sam ten fakt niech przemówi za tym, jak silnym w premiery płytowe miesiącem był luty.

Poniżej znajdziecie 25 pozycji, które pokrótce opisałem - stosując się do zasady krótkich komentarzy. Przy każdym z wydawnictw znajdziecie też link do danej płyty na Spotify, żebyście mogli od razu nadrobić zaległości, albo wrócić do płyty, która być może przy pierwszym odsłuchu nie zaskoczyła, tak jak powinna. Lista jest ułożona alfabetycznie (od nazw kapeli) i oczywiście jest bardzo subiektywna.



A Place To Bury Stangers - See Through You
(noise rock/post-punk)
Premiera: 04.02.2022

Byłem (i w sumie nadal jestem) zakochany w poprzednim albumie A Place To Bury Strangers, czyli zdominowanym przez post-punk "Pinned" (2018). Na swoim najnowszym wydawnictwie Amerykanie zmienili trochę proporcje i zdecydowanie mocniej uderzyli w rejony noise rocka, nieco na plan dalszy odsuwając post-punk. Patrząc ze swojej perspektywy mogę powiedzieć, że był to zły ruch, bo wolałbym, żeby kapela poszła jeszcze bardziej w kierunku post-punk i odsunęła jeszcze bardziej na bok noise rocka. Jednak zdaję sobie sprawę z faktu, że właśnie ta dominacja post-punka to był pewien eksperyment, a nie nowa droga. Noise rock zawsze był kwintesencją twórczości A Place To Bury Strangers, więc grupa wróciła do swojej stylistyki. I mimo lekkiego zawodu (bo za mało post-punka) uważam, że "See Through You" jest bardzo dobrym wydawnictwem, które na pewno zostanie ze mną na dłużej. Ale zanim sięgniecie po ten materiał polecam odpalić jakiś pojedynczy numer, żebyście dobrze się przygotowali na dawkę noise rocka, którą przynoszą ze sobą A Place To Bury Strangers.

Allegaeon - Damnum
(technical death metal/mdm)
Premiera: 25.02.2022

Zdziwiłem się trochę widząc, że amerykańska kapela Allegaeon w tym roku zaprezentowała swój szósty studyjny album. Najlepiej z ich dyskografii pamiętam "Formshifter" (2012), kojarzę jeszcze "Elements of the Infinite" (2014), ale co się działo później? Przyznam, że trochę się pogubiłem. Ta formacja zawsze widziała mi się jako dobre połączenie technicznego death metalu z melodic death metalem. Dzięki takiemu połączeniu muzyka Allegaeon była z jednej strony ciężka, nieco skomplikowana i połamana, ale z drugiej nie brakowało w niej melodii gitarowych i miejsca na nieco spokojniejsze fragmenty. Tak też jest na "Damnum" - chociaż jestem przekonany, że na "Formshifter" znaleźć można było również pewne odwołania do groove metalu. Tutaj tego nie ma. Bardzo przyjemna płyta pełna zaskakujących fragmentów, ciężaru, ale też wpadających w ucho melodii - i nie brakuje też naprawdę dobrych czystych wokali, które z jednej strony kontrastują z agresywnym graniem, a z drugiej strony doskonale się z nim uzupełniają.

Bad Omens - The Death Of Peace Of Mind
(alternative metal/metalcore/electropop)
Premiera: 25.02.2022

Bad Omens to stosunkowo młoda kapela, która od swojego pierwszego wydawnictwa poszukuje własnego stylu. Debiutowali mieszanką metalcore'a i post-hardcore'a, później wydali materiał, w którym mieszali alternatywny metal z metalcorem, a ich trzeci materiał to znowu inna mieszanka. Tym razem grupa podeszła do tematu dużo bardziej eksperymentalnie serwując bardzo przyjemną dla ucha i dość lekką mieszankę alternatywnego metalu, metalcore'a, post-hardcore'a i podlali to wszystko electropopem. Wynik tego miksu słuchać już w utworze otwierającym "The Death Of Peace Of Mind", gdzie obok ciężkich gitar pojawiają się lżejsze elektroniczne partie, a obok core'owych ryków pojawia się melodyjny wokal, który wypływa na szerokie wody nie tylko w refrenie. Nowy materiał Bad Omens to bardzo przyjemna dla ucha mieszanka, zwłaszcza jeżeli chcecie dać swoim uszom chociaż na chwilę odpocząć od cięższego grania.

Ceti - Ceti
(heavy metal)
Premiera: 25.02.2022

Do czasu premiery "Brutus Syndrome" (2014) kapela Ceti kompletnie dla mnie nie istniała, ale ten materiał kompletnie zmienił moje podejście do twórczości tej formacji. W tym roku grupa zaprezentowała swój dziesiąty album studyjny. "Ceti" to podobnie jak "Oczy martwych miast" (2020) materiał, w którym usłyszeć można utwory wyłącznie w języku polskim. Mimo zapowiedzi kapeli, że będzie tutaj ciężej niż do tej pory kompletnie tego nie zauważyłem, a przecież z zawartością "Ceti" spędziłem już kilka ładnych godzin. I nie zdziwiło mnie to, że w dniu premiery tego wydawnictwa (i jeszcze kilka dni później) był to najczęściej słuchany przeze mnie album - na przemian z reedycją "Alive!" z repertuaru Turbo. Sporo jest tutaj naprawdę dobrych kawałków, ale najszybciej w ucho wpadały mi riffy, do których ewidentnie muzycy mocno się przyłożyli. Grzegorz Kupczyk w nieustająco bardzo dobrej formie (choć mam wrażenie, że na "Oczy martwych miast" było odrobinę lepiej pod względem wokalnym).

Cult Of Luna - The Long Road North
(post-metal/atmospheric sludge metal)
Premiera: 11.02.2022

Nigdy nie byłem wielkim fanem Cult Of Luna, chociaż ceniłem tę kapelę i podczas koncertów zawsze wypadali dla mnie lepiej niż na płytach studyjnych. "The Long Road North" to ósmy pełny studyjny materiał tej szwedzkiej grupy. I chociaż niezbyt często sięgam po ich wydawnictwa, to muszę przyznać, że ich najnowszy album zrobił na mnie niemałe wrażenie. Wręcz powiedziałbym, że jest to dzieło monumentalne miażdżące wiele innych wydawnictw krążących wokół łatki "atmospheric". I chociaż "The Long Road North" trwa dość długo (jak na moje standardy), to to 70 minut mija dość szybko.

Dagoba - By Night
(industrial groove metal)
Premiera: 18.02.2022

Do czasu premiery płyty "Poseidon" (2010) nie lubiłem twórczości Dagoba. Ich płyty wydawały mi się rozciągnięte do granic możliwości, a kawałki jednakowe. Dopiero ich czwarty studyjny album sprawił, że zmieniłem do nich podejście. Nagle ich groove metal z domieszką industrialu w moich uszach wypadał świeżo i interesująco. W lutym grupa zaprezentowała swój ósmy album studyjny i muszę przyznać, że przez kilka dni kawałki zawarte na tym wydawnictwie chodziły mi po głowie. Francuzi w ciekawy sposób potrafią do swojego groove metalu podczepić solidną dawkę przebojowości i wesprzeć go jeszcze elementami muzyki elektronicznej. Nie inaczej jest na ich najnowszym wydawnictwie, chociaż odnoszę wrażenie, że "By Night" jest materiałem lżejszym i bardziej przystępnym niż ostatnie dokonania Francuzów.

Diablo - When All The Rivers Are Silent
(mdm/groove metal)
Premiera: 25.02.2022

Długo trzeba było czekać na nowy materiał fińskiej grupy Diablo. W 2015 roku kapela wydała "Silvër Horizon", ale muszę przyznać, że kompletnie nie pamiętam jego zawartości. Najwyrwaźniej tak bardziej różniła się od wcześniejszych dokonań tej formacji, że nie znalazła się w kręgu moich zainteresowań - chociaż na 100% jestem pewien, że tego wydawnictwa słuchałem. Jeżeli myślę o zespole Diablo to raczej do głowy przychodzą mi takie płyty jak "Mimi47" (2006), czy "Icaros" (2008)...no jeszcze "Eternium" (2004), ale już zdecydowanie mniej. Sięgając po "When All The Rivers Are Silent" spodziewałem się wydawnictwa na poziomie wspomnianego wcześniej "Silvër Horizon", czyli płyty do maksymalnie dwukrotnego odtworzenia i zapomnienia. Natomiast okazało się, że Finowie potrafią jeszcze grać i pozytywnie zaskoczyć. Wokal Rainera Nygårda już nie brzmi jak kalka wokalu Hetfielda (i bardzo dobrze), chociaż pewne wspólne elementy nadal występują. Zawartość nowego wydawnictwa Diablo może nie jest tak agresywna jak to miało miejsce przy "Mimi47", bliżej mu do "Icaros". Za to nie brakuje tutaj energii, świetnych solówek i wręcz perfekcyjnej mieszanki melodic death metalu i groove metalu.

HammerFall - Hammer Of Dawn
(power metal)
Premiera: 25.02.2022

"Dominion" (2019) był niezłym wydawnictwem, może daleko mu było do najlepszych albumów HammerFall, ale i tak wypadał lepiej niż spora część dyskografii Szwedów. Natomiast dwunasty materiał HammerFall zapowiadał się przynajmniej przyzwoicie - przynajmniej takie wrażenie odnosiłem słuchając singli promujących "Hammer Of Dawn". Po pojawieniu się numeru "Brotherhood" moje oczekiwania wobec najnowszej płyty Szwedów nieco podskoczyły. I sięgając już po pełen materiał nie czułem się zawiedziony - to wydawnictwo odrobinę lepsze niż wspomniany wcześniej "Dominion". Jak na HammerFall przystało jest tutaj sporo błyskawicznie wpadających w ucho refrenów, sporo heavy metalowych standardów, ale też oczywiście nie zabrakło charakterystycznych chórków. Fani grupy nie powinni być zawiedzeni.

Hibria - Me7amorphosis
(power metal)
Premiera: 25.02.2022

To już siódmy studyjny materiał brazylijskiej power metalowej kapeli Hibria. Aż ciężko w to uwierzyć, że zespół dowodzony przez Abela Camargo ma na swoim koncie już tyle wydawnictw. Hibria zadebiutowali w 2004 roku za sprawą "Defying the Rules", którego nagrali na nowo w 2014 roku i wydali pod nazwą "Defying the Rules: 10th Anniversary". I z wstydem muszę przyznać, że do tej pory nie miałem okazji bliżej przyjrzeć się twórczości tej grupy, a słuchając "Me7amorphosis" zdecydowanie mam czego żałować. Na najnowszej płycie Hibria prezentują melodyjnyjne podejście do power metalu, więc jeżeli jesteście fanami Angry, Almah, Burning In Hell czy Shaman to znajdziecie tutaj sporo dla siebie. Kawałki są lekkie, przyjemne dla ucha. Wokale, za które odpowiada Victor Emeka (znany z Soulspell) wypadają naprawdę dobrze. Nie dajcie się zwieść dość mrocznej okładce nowej płyty Hibria, to pełen melodyjnego grania materiał, który dzięki sporej dawce przebojowości błyskawicznie wpadają w ucho.

Immolation - Acts Of God
(death metal)
Premiera: 18.02.2022

Z twórczością Immolation zawsze miałem pewien problem. O ile wysoko ceniłem przezentowany przez nich styl, tak brakowało mi w nim wyróżników. Na koncertach jest zawsze prościej, bo jest gitarzysta Robert Vigna, który jest na tyle charakterystyczny (raczej z zachowania scenicznego niż z wyglądu), że ciężko go pomylić z kimś innym. I mimo tego, że są płyty Immolation, które bardzo lubię, to nadal nie słyszę tam żadnych wyróżników, które by jednoznacznie mi powiedziały już po pierwszych dźwiękach, że mam do czynienia z twórczością właśnie tej amerykańskiej legendy death metalu. Na "Acts Of God" też niestety takich wyróżników nie odnotowałem. To bardzo dobry death metalowy materiał, który gniecie od pierwszej do ostatniej minuty i świetnie się go słucha. Jednak jeżeli do tej pory twórczość Immolation was nie przekonywała, to ten album również tego nie zrobi. Formacja zaprezentowała death metalowe wydanictwo na bardzo wysokim poziomie, koszące konkurencję swoją precyzją, ale mimo tego nie wiem, czy będę często wracał do "Acts Of God".

Lifesick - Misanthropy
(metallic hardcore)
Premiera: 11.02.2022

Mam wrażenie, że w tym roku (przynajmniej jak dotąd) jest pewien nieurodzaj na nowe core'owe wydawnictwa. Jest ich bardzo mało i na horyzoncie wcale nie widać żadnej poprawy tej sytuacji. Na szczęście w natłoku bylejakości zawsze trafi się jakiś diamencik. Lifesick to duńska formacja grająca mieszankę metalu z hardcorem, nie powiedziałbym, że jest to metalcore - a jeżeli już to rozumiany podobnie jak to miało miejsce w początkach tego gatunku, nie współcześnie. Duńczycy zadebiutowali w 2015 roku płytą "6 0 1", a trzy lata później zaprezetnowali "Swept In Black" (2018). "Misanthropy" to ich trzeci materiał i chyba jak dotąd najlepszy, najlepiej też wyprodukowany. Jak już wspomniałem to wydawnictwo nagrane według prawideł zarówno hardcore'owych, jak i metalowych - chociaż ewidentnie te pierwsze wiodą tutaj prym. I może też dlatego "Misanthropy" wypada tak dobrze. Kawałki są krótkie, szybkie (ale też walcowate), energiczne. Nie ma tutaj miejsca na zwolnienia, nie ma gitarowych melodii, jest za to agresja, ciężar i beatdown. Warto zapamiętać to wydawnictwo, a najlepiej po prostu często do niego wracać.

Lionville - So Close To Heaven
(melodic rock/aor)
Premiera: 11.02.2022

Nie miałem wcześniej okazji obcować z twórczością włoskiej grupy Lionville, chociaż jest to formacja, która w tym roku zaprezentowała swój piąty studyjny album. "So Close To Heaven" to był jeden z tych albumów, które już w dniu swojej premiery sprawiły, że z przyjemnością spędziłem kilka godzin z muzyką zawartą na tej płycie. Lionville to kapela grająca aor (adult oriented rock), czyli bardziej melodyjna odmiana rocka. Jeżeli jesteście zaznajomieni z tym gatunkiem, to zawartość nowego albumu Lionville nie powinna być dla was zaskoczeniem. To materiał bardzo lekki, przyjemny, przebojowy i niesamowicie łatwy do przyswojenia. Lionville odwalili kawał dobrej roboty, bo "So Close To Heaven" to sztandarowy przedstawiciel gatunku aor. Jeżeli szukacie odskoczni od muzycznej rzeźni pełnej death, czy black metalu, albo nawet thrash metalu, to nowy materiał Włochów może się okazać strzałem w dziesiątkę.

Mass Worship - Portal Tombs
(hardcore/crust/death metal)
Premiera: 04.02.2022

Bardzo chciałem się polubić z debiutanckim albumem Mass Worship, ale coś poszło nie tak. Może dlatego, że była to po prostu przyzwoita mieszanka death metalu i crustu? A może dlatego, że to jednak granie dość bezpieczne jak dla szwedzkiej kapeli? Nie wiem, ale najnowszym wydawnictwem grupa zdecydowanie poprawiła swoje notowania. "Portal Tombs" to ponownie mieszanka crustu, death metalu i hardcore'u, ale jednak jest ona podana w dużo bardziej atrakcyjnej formie. Death metal nie jest tutaj punktem centralnym, wręcz wszystkie wspomniane gatunki się ze sobą doskonale przenikają i tworzą spójną całość. Czuć tutaj hardcore'ową wściekłość, death metalową precyzję i charakterystyczne crustowe brzmienie. Tak, tym albumem Mass Worship dali o sobie znać i na pewno przekonają niejednego, którego ich debiutancki materiał lekko rozczarował.

Naxatras - IV
(psychodelic rock/space rock)
Premiera: 25.02.2022

Uwielbiam pierwsze dwa albumy greckiej grupy Naxatras, na która wpadłem zupełnie przypadkiem, gdy w 2017 roku wystąpili w warszawskim klubie Hydrozagadka na "Smoke Over Warsaw". Trzeci materiał Greków już tak wielkiego wrażenia na mnie nie robił - może też dlatego, że muzycy skrzętnie pozbyli się stoner rocka ze swojej stylistyki. Nikogo na pewno nie zaskoczę pisząc, że "IV" to czwarty studyjny materiał Naxatras. I chyba już mi przeszła złość na odłączenie stoner rocka od twórczości Naxatras, bo "IV" to materiał, który na pewno zostanie ze mną na dłużej. Grupa serwuje 51 minut psychodelicznej podróży w kosmos. I chociaż psychodelic rocka gra również np. Motorpsycho, to jednak stylistyka proponowana przez Greków jest cięższa, nie brakuje tu hipnotycznych melodii, które wprowadzają w trans. Świetny materiał, który przyciąga i wciąga niczym czarna dziura.

Persefone - Metanoia
(mdm/progresive metal)
Premiera: 04.02.2022

Persefone jest chyba najbardziej znanym przedstawicielem metalowej sceny z Andory, a już na pewno jest jedyną metalową kapelą, którą znam z tego kraju. W lutym grupa zaprezetnowała swój szósty album studyjny. Nie wiem dlaczego, ale dotychczasowa twórczość tej formacji kojarzyła mi się przede wszystkim z progressive metalem, więc po odpaleniu "Metanoia" byłem trochę zdziwiony, że jednak głównym filarem twórczości Persefone jest melodic death metal. Już sam początek sprawia, że jest ciekawie, bo w utworze otwierającym album gościnnie pojawia się Einar Solberg (wokalista Leprous), ale to oczywiście tylko wstęp do prawidziwie epickiej melodic death metalowej podróży, którą zaserwowali mi Persefone. Nie brakuje tutaj zapadających w pamięć, bardzo klimatycznych progreswynych zagrywek, które towarzyszą zdecydowanie kontrastującej z nią melodic death metalowej jeździe. Materiał zawarty na "Metanoia" jest dość obszerny, bo zamyka się delikatnie poniżej 60 minut, ale to naprawdę pełna emocji przygoda, którą chce się powtarzać bez końca. Jeden z najlepszych albumów lutego.

Rot TV - Tales Of Torment
(horror rock'n'roll)
Premiera: 18.02.2022

Nie miałem wcześniej pojęcia o istnieniu takie kapeli jak Rot TV, ale jak tylko wpadłem na ich debiutancki album "Tales Of Torment", który był określany jako horror rock'n'roll/garage rock to wiedziałem, że muszę go sprawdzić. I już przy pierwszym kawałku zdałem sobie sprawę z tego, że to na pewno będzie jeden z albumów, które dotrą bez przeszkód do rocznego podsumowania. Z "Tales Of Torment" bije niesamowita świeżość, luz, przebojowość, ale jednocześnie jakiś punkowy bunt i brud. To dość krótka płyta (trwa 40 minut), więc idealnie nadaje się do zapętlenia.

Saxon - Carpe Diem
(heavy metal)
Premiera: 04.02.2022

Saxon to żywa legenda brytyjskiej sceny heavy metalowej, kapela powstała w 1978 roku i od tamtej pory działa bez przerwy. W zeszłym roku grupa wydała dość niepotrzebny materiał "Inspirations", gdzie coverowali kawałki, które ich inspirowały. Zdecydowanie wydawnictwo dla najzagorzalszych fanów tej brytyjskiej legendy. W tym roku grupa jednak uderzał ponownie w pełni autorskim wydawnictwem - "Carpe Diem". To już ich studyjny materiał numer 24 (wow!). Nie jest to może najmocniejszy album w dorobku Saxon, wręcz w zawartej na nim muzyce czuć, że muzycy są jutro nieco zmęczeni, ale mimo tego dalej dają radę. "Carpe Diem" to dość zachowawczy materiał, który przynajmniej w moim przypadku sprawił, że pojawiła się chęć powrotu do starszych wydawnictw Brytyjczyków, ale niekoniecznie do zapętlania ich najnowszego dzieła. Ale jeżeli jesteście fanami heavy metalu, to na pewno warto sprawdzić w jakiej formie jest żywa brytyjska legenda heavy metalu.

Scorpions - Rock Believer
(hard rock)
Premiera: 25.02.2022

Twórczość Scorpions zawsze mnie odrzucała, może dlatego, że kojarzyłem ich głównie jako czołowych przedstawicieli tej skostniałej hard rockowej sceny z Niemiec, która to scena już dawno temu opuściła kluby muzyczne, a zajęła miejsce na ogromnych stadionach, na których każdy lubością wtórował wokaliście przy "Wind Of Change". I w sumie po "Rock Believer" sięgnąłem od niechcenia licząc na to, że szybko będę miał ten album z głowy. Tymczasem dziewiętnasty studyjny album hardrockowców z Niemiec niezwykle pozytywnie mnie zaskoczył. Spodziewałem się (ponownie użyję tego słowa) skostniałego, kanciastego hard rocka zagranego w "dziadkowym" stylu...a tymczasem na "Rock Believer" znalazłem bardzo przebojową, wyluzowaną i niezwykle energiczną wersję hard rocka. Słuchając tej płyty nie byłem w stanie uwierzyć, że Klaus Meine (wokal) i Rudolf Schenker (gitara) już są po 70-tce. Świetny materiał, do którego często i z ogromną ochotą wracam.

Shawn James - A Place in the Unknown
(blues rock)
Premiera: 25.02.2022

Popularność Shawna Jamesa wystrzeliła w kosmos po tym, jak jego kompozycja "Throught The Valley" pojawiła się zwiastunie gry "The Last Of Us 2"...przynajmniej wśród posiadaczy konsol Playstation 4. Utwór (w wykonaniu Jamesa) można było znaleźć na jego debiutanckim solowym albumie "Shadows" (2012). Jednak o muzyce Shawna Jamesa dowiedziałem się dopiero cztery lata później, kiedy ten zaprezentował materiał "On the Shoulders of Giants" (2016). Dysponujący charakterystycznym wokalem, bluesowym zacięciem i rockowym obyciem muzyk szybko stał się jednym z moich ulubionych twórców (spoza metalowego światka). W 2019 roku zaserwował nieco bardziej przebojową wersję swojej twórczości za sprawą płyty "The Dark & the Light" (znajdziecie ją w moim podsumowaniu 2019 roku) i w tym roku powrócił z nowym studyjnym materiałem. "A Place in the Unknown" to chyba najmocniejsza z dotychczasowych płyt Shawna Jamesa. Nie ma tutaj tylu popowych elementów, jak na poprzedniej płycie, jest też ciężej niż na wcześniejszych wydawnictwach pochodzącego z Chicago muzyka. Oczywiście James nadal obraca się w klimacie blues rocka z elementami country, ale jednak samo brzmienie tej płyty jest zdecydowanie cięższe niż dotychczas.

Sleepwulf - Sunbeams Curl
(heavy psych/psychodelic rock/stoner rock)
Premiera: 18.02.2022

Nie jestem fanem stonera pod żadną postacią, ale jeżeli mówimy o stonerze wymieszanym z psychodelicznym rockiem to przeważnie jestem na tak. I taki zestaw dostałem na drugim albumie szwedzkiej grupy Sleepwulf. Chociaż będąc szczerym muszę powiedzieć, że ten stoner rock jest tutaj tylko dodatkiem do heavy psych i psychodelicznego rocka. Na "Sunbeams Curl" kapela nie odkrywa niczego nowego, ale w naprawdę udany sposób eksploruje znane i lubiane przeze mnie rejony muzyczne. Materiał jest bardzo klimatyczny, nie brakuje fuzzy'ujących gitar, doskonałych partii klawiszowych, jak i pewnego rock'n'rollowego zacięcia. Można powiedzieć, że jest tutaj też coś z doom metalu, ale to tylko jakieś pierwiastki, które robią za tło.

Spirits Of Fire - Embrace The Unknown
(heavy metal)
Premiera: 18.02.2022

Spirits Of Fire to dość świeża kapela, która zadebiutowała w 2019 roku za sprawą płyty "Spirits Of Fire". Do tej pory nie miałem okazji sprawdzić tego wydawnictwa i zabrałem się za ich świeżutki "Embrace The Unknown", tym bardziej, że nowym wokalistą został Fabio Lione (znacie go na pewno z Rhapsody, również Rhapsody Of Fire, czy chociażby z ostatnich płyt Angry). I już byłem przygotowany na jego charakterystyczne zaśpiewy utrzymane w wysokich rejestrach...a tu niespodzianka! Fabio śpiewa tutaj jak rasowy heavy metalowy wokalista, w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać, czy może to po prostu kwestia zbieżności nazwisk, ale jednak nie. To jest ten sam Fabio Lione. Sam album to przyjemna heavy metalowa jazda, która może nie wyróżnia się jakoś szczególnie spośród innych tego typu wydawnictw, ale łapiąc się za ten materiał na pewno nie poczujecie, że to był stracony czas.

Star One - Revel In Time
(progressive metal)
Premiera: 18.02.2022

Z jednej strony Star One to projekt jednego człowieka, Arjena Anthony'ego Lucassena, ale z drugiej strony to projekt, w którym bierze udział wiele znakomitości metalowego światka, zwłaszcza jego progressive metalowej części. Mimo tego nigdy z twórczością Lucassena nie było mi po drodze - owszem sprawdzałem jego kolejne płyty, ale nigdy żadna mnie na dłużej nie wciągnęła. Jako, że teraz staram się sprawdzać ważniejsze premiery płytowe to przysiadłem na dłużej do słuchania "Revel In Time". I spodziewałem się po tym wydawnictwie niemal wszystkiego, ale nie tego, że wpadnie mi w ucho i będę chciał do niego wracać. Pierwszy kontakt nie był zbyt szczęśliwy - słuchałem "Revel In Time" z przerwami, więc materiał jednym uchem wpadł i szybko drugi wypadł. Dopiero kiedy do niego wróciłem zdałem sobie sprawę, że jest to dzieło wręcz monumentalne, że to progressive metalowa kosmiczna opowieść, która trzyma w napięciu od początku do końca. To najdłuższa płyta w dyskografii Star One - trwająca 67 minut, ale jednocześnie czas spędzony z tym materiałem jest bardzo satysfakcjonujący. Kolejne obroty "Revel In Time" już robiłem głównie dla partii wokalnych Roy'a Khana i Damiana Wilsona. I koniecznie muszę jeszcze raz sprawdzić poprzednie wydawnictwa Star One, bo czuję, że przegapiłem coś dużego.

Thempest - Plague Maiden
(death metal)
Premiera: 25.02.2022

Trochę trzeba było czekać na drugi studyjny album polskiej kapeli Thempest. Jeszcze w 2015 roku na łamach bloga recenzowałem ich debiutancki materiał "Crown of Thorns", a jeszcze wcześniej demówkę "Spiritual Depravation" (2009). I gdzieś ta kapela i się zgubiła. Nachodziły mnie myśli, że grupa została rozwiązana (jak spora część rodzimych formacji), ale pod koniec stycznia 2022 roku pojawił się numer "Primeval" zapowiadający nadchodzący nowy materiał. I chociaż bardzo lubię debiutancki materiał Thempest, to jednak "Plague Maiden" przebija go pod każdym względem. W zawartości tego wydawnictwa czuć, że muzycy mieli całą masę pomysłów na nowe kawałki - i to słychać w poszczególnych kompozycjach. Album ma niesamowity klimat, miażdży ciężarem gitar, ale jest tutaj też sporo ozdobników - czy to industrialne elementy, czy partie klawiszowe, czy też spokojniejsze partie, w których gitara basowa jest wysunięta mocno do przodu. Thempest udowadniają, że nie są po prostu jedną z wielu kapel grających death metal, oni mają swój pomysł na granie tego gatunku, a nie jego odgrywanie. Mam nadzieję, że na trzeci album tej grupy nie będę musiał czekać kolejnych 7 lat.

Venom Prison - Erebos
(death metal/deathcore/mdm)
Premiera: 04.02.2022

Z twórczością Venom Prison jestem praktycznie od ich debiutanckiego albumu, czyli wydanego w 2016 roku "Animus" i prawdę mówiąc do tej pory był to mój ulubiony materiał w ich dyskografii. Ciężki, prosty, wręcz nieco kanciasty, agresywny. Deathcore pełną gębą. Kapela po jego wydaniu zaczęła nieco zmieniać kierunki, nieco złagodziła swoje brzmienie, szukała trochę bardziej progresywnej ścieżki. Kolejne wydawnictwa Venom Prison interesowały mnie coraz mnie i prawdę mówiąc "Primeval" wydanego w 2020 roku słuchałem naprawdę niewiele. Jednak kawałki zapowiadające czwarty studyjny album Venom Prison wypadały doskonale, tak jakby to nadal była ta sama kapela co wcześniej, ale z nową energią, z nowym pomysłem na siebie. I "Erebos" okazał się być świetnym materiałem. Nowa płyta Venom Prison to death metalowa jazda bez trzymanki, chociaż sprawiająca bardziej wrażenie mieszanki melodic death metalu z deathcorem. Jednak nie patrząc na szufladki - jest to świetny materiał. Larissa jest w doskonałej formie wokalnej, a jej koledzy instrumentaliści nie ustępują jej kroku. Doskonały materiał.

Zeal & Ardor - Zeal & Ardor
(avantgarde metal)
Premiera: 11.02.2022
Był taki moment, że Zeal & Ardor wręcz trzeba było słuchać - jeżeli nie słuchałeś, to znaczy, że byłeś metalowym piwniczakiem, który tak naprawdę się nie zna. I nie powiem, słuchałem "Devil Is Fine" (2016) i nawet podobała mi się ta płyta. Była inna, awangardowa, ale jednak nie została ze mną na dłużej. Nawet wybrałem się na koncert Zeal & Ardor, ale ten kompletnie odczarował dla mnie twórczość tej grupy. W efekcie czego "Stranger Fruit" (2018) nawet nie odpaliłem (do tej pory nie wiem, czy wiele straciłem, czy też nic). Ale tegoroczny "Zeal & Ardor" odpaliłem dla porządku, żeby później nie żałować. I dość szybko wciągnąłem się w ten materiał. Nadal króluje tu awangardowy metal zmieszany z bluesem, trochę tu industrialnego rocka, trochę alternatywnego metalu, elektroniki, a nawet metalcore'a. Może też właśnie z powodu takiej mieszanki gatunkowej nowy materiał Zeal & Ardor szybko mnie do siebie przekonał. Są tutaj nadal elementy, które kojarzyć się mogą z "Devil Is Fine", ale jednak mam wrażenie, że grupa poszła nieco inną drogą. Drogą, która może przekonać do tej pory nieprzekonanych, ale też może sprawić, że dotychczasowi fani mogą się poczuć nieco zagubieni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz