czwartek, 17 stycznia 2013

Podsumowanie 2012 - heavy/power/melodic metal

Czas na kolejne bardzo ważne podsumowanie 2012 roku - jest to już ostatnie zestawienie gatunkowe dotyczące ubiegłego roku. Ciężko mi powiedzieć, czy 2012 rok był lepszy, czy gorszy w porównaniu z 2011 w gatunkach heavy/power/melodic metal. Na pewno był podobnie bogaty w nowości - w 2012 jednak do pierwszej dziesiątki zestawienia trafiło więcej znanych ekip, niż to miało miejsce w 2011 roku. Można powiedzieć, że podsumowaniu znalazło się więcej mainstreamowego metalu - chociaż to stwierdzenie to lekkie nadużycie. Ale nieważne - poniżej ta moja wybrana 30-tka.




01. Luca Turilli's Rhapsody - Ascending To Infinity

Być może umiejscowienie tego albumu jest dla kogoś niespodzianką, ale na pewno nie większą niż dla mnie samego. Przyznam, że początkowo nie wierzyłem w ten album - nawet w momencie, w którym pojawił się klip to nadal nie wierzyłem w projekt Turilliego. Jakże się myliłem - album jest świetny, teatralny, melodyjny, kawałki wpadają w ucho, a śpiewający tutaj Alessandro Conti pokazuje nieodkryte do tej pory umiejętności wokalne (niestety w Trick Or Treat nie jest w stanie tego uczynić). Zapewne teraz ekipa zebrana przez Fabio Lione i Alexa Staropoliego będzie miała ciężki orzech do zgryzienia - w końcu muszą przebić "Ascending To Infinity".

02. Mustasch - Sounds Like Hell, Looks Like Heaven

Szwedzi w 2012 roku zaatakowali już swoim szóstym albumem studyjnym! To niesamowite jak ta ekipa prze do przodu. Jak zwykle w przypadku Mustasch miałem ogromne nadzieje odnośnie ich nowego albumu i te oczekiwania w pełni zostały spełnione. Kapela wypracowała kilka kolejnych hitów, to jest po prostu kolejny kompletny album Szwedów. W ogóle nie słychać, że ta kapela działa już od 1998 roku - ciągle grają świeżo, nadal nie mają sobie równych.

03. Secret Sphere - Portrait Of A Dying Heart

Nowy album Secret Sphere był dla mnie jedną z największych niespodzianek 2012 roku - ta ekipa zawsze kojarzyła mi się z solidnym power metalem i tylko tyle. Tymczasem na "Portrait Of A Dying Heart" zaprezentowali nowoczesny power metal z wieloma progresywnymi rozwiązaniami. Ale nie to jest jednak najważniejsze - szeregi Secret Sphere zostały zasilone przez Michele'a Luppiego. Nowy wokalista okazał się strzałem w dziesiątkę. Włosi nagrali zdecydowanie najlepszy power metalowy album w 2012 roku.

04. Paragon - Force of Destruction

Czas na starą gwardię - wiem, że to wstyd nie znać takich kapel jak Paragon. Ale prawda jest taka, że tę zasłużoną kapelę znałem do tej pory tylko z newsów. Jednak postanowiłem spróbować się z ich nowym wydawnictwem - co tu dużo gadać, "Force Of Destruction" to nic innego jak wszystko co najlepsze w niemieckim heavy metalu. Większość kapel szuka nowych rozwiązań, a Paragon postawili na stare, sprawdzone patenty i wyszli na tym świetnie.

05. Accept - Stalingrad

To już drugi album Accept z Markiem Tornillo za "sitkiem". I ponownie bardzo dobre wydawnictwo - może trochę słabsze niż "Blood Of The Nation". Ze "Stalingrad" miałem początkowo lekki problem, nawet zastanawiałem się nad tym, czy nie jest to przypadkiem co najwyżej średni heavy metal podany w ładnym opakowaniu - finalnie jednak stwierdzam, że to świetny heavy metal.

06. SYQEM - Reflections Of Elephants

O Syqem już pisałem przy okazji debiutów, progresywny metal w naprawdę ciekawym i nieszablonowym wydaniu. Słuchając tego materiału naprawdę ciężko domyślić się, że to nowa kapela, która dopiero stawiająca pierwsze kroki w swojej (zapewne bardzo długiej) karierze.

07. Manowar - The Lord Of Steel

Nowy album Manowar na pewno podzielił fanów heavy metalu - widać to na forach muzycznych, w recenzjach, itp. Dla mnie "The Lord Of Steel" to w dużej mierze kwintesencja tego, co zawsze lubiłem w tej kapeli. To powrót do czasów "Fighting The World". Naprawdę nie spodziewałem się takiego albumu po Manowar - raczej liczyłem na kolejne pół symfoniczne wydawnictwo z kilkoma heavy metalowymi numerami.

08. Acyl - Algebra

O Acyl podobnie jak o Syqem pisałem już w przypadku najlepszych debiutów. Francuska kapela serwuje progresywny metal z dużą ilością orientalnego klimatu. W sumie nic dziwnego, wszak duża część składu tej formacji stanowią Algierczycy, którzy zapewne chcieli przemycić na "Algebra" swojej kultury.

09. Texas Hippie Coalition - Peacemaker

Texas Hippie Coalition po raz kolejny serwują mieszankę heavy metalu z southern rockiem. I znowu robią to w bardzo dobrym stylu, prezentują kolejne potencjalne hity - tego albumu po prostu chce się słuchać. I nieważne, że kapela praktycznie na każdym swoim wydawnictwie gra podobnie - ważne, że do każdego z tych albumów chce się wracać. Nie inaczej jest z "Peacemaker".

10. Sparzanza - Death Is Certain, Life Is Not

Na sam koniec podstawowej dziesiątki szwedzka heavy metalowa kapela Sparzanza. Co prawda w wielu serwisach ta formacja cały czas figuruje jako stoner metalowa, ale ja tutaj słyszę zaledwie elementy tego gatunku, cały główny filar stanowi heavy metal. Tym razem Szwedzi nieco spuścili z tonu, "Death Is Certain, Life Is Not" nie jest już tak dobry jak "Folie a Cinq". Ale jest to nadal ta sama kapela, nadal grają z taką samą energią i to, że ich najnowszy album nie dorównuje w pełni ich najlepszemu wydawnictwu to nie jest znowu taki ogromny zarzut.

---------------------------------------
11. Ram - Death
12. Kamelot - Silverthorn
13. Drakkar - When Lightning Strikes
14. Circus Maximus - Nine
15. Trick Or Treat - Rabbits' Hill, Pt. 1
16. Trail Of Murder - Shades Of Art
17. Candlemass - Psalms For The Dead
18. Logic Mess - Element Of The Grid
19. Grand Magus - The Hunt
20. Steelwing - Zone of Alienation
21. Brendon Small - Brendon Small's Galaktikon
22. Jorn - Bring Heavy Rock To The Land
23. Threshold - March Of Progress
24. Crystal Viper - Crimen Excepta
25. Wintersun - Time I
26. Hunter - Królestwo
27. Blaze Bayley - The King Of Metal
28. Fozzy - Sin & Bones
29. Nightmare - The Burden Of God
30. Bloodbound - In the Name of Metal

5 komentarzy:

  1. Z nowym Rhapsody zgadzam się w pełni, jak również z Acceptem. Pozostałych nie kojarzę. Dwudziestka pod linią: zgadzam się w pełni z Kamelotem, Candlemassem, Steelwingiem i Hunterem. Brendon Smallem raczej bym potraktował jako bardzo miłą ciekawostkę i niespodziankę aniżeli płytę do wyróżnienia w zestawieniu, ale spoko. A zamiast według mnie i nie tylko mnie bardzo słabego Bloodbound dałbym zeszłoroczną Epicę, bo popełnili wyjątkową i bardzo udaną płytę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Album Brendona naprawdę bardzo mi się podoba - i to całościowo. Bo zarówno warstwa kompozycyjna, jak i sam koncept historii przedstawionej na płycie. Tu nie ma nic do rzeczy to, że gość jest głównie znany z fikcyjnej kapeli Dethklok.
      Ja Epicy w ogóle nie jestem w stanie słuchać - to już niestety kwestia gustu. Z tego typu grania zdecydowanie wolę Within Temptation (nawet w jego obecnej formie).

      Usuń
  2. Powyższe zestawienie gatunkowe jest kwintesencją tego, co lubię w metalu, dlatego pozwolę sobie na wypowiedź. Przede wszystkim, nie zgadzam się z postawieniem na pierwszym miejscu Rhapsody, ta płyta nie jest tak dobra. Przede wszystkim czym jest lepsza od klasyki samej w sobie jak Accept, Paragon, Manowar? Ten ostatni zaprezentował na nowym krążku tyle dobrych nagrań, że zdecydowanie IMO zasługuje na pierwsze miejsce.

    Dziwną taktyką jest wstawienie w to zestawienie Sparzanzy, czy Wintersun (i dlaczego Wintersun tak nisko, obok Huntera??), dość szeroko pojechałeś włączając tu np. jak w przypadku Wintersun - melodic black metal. Aczkolwiek album jest tak dobry, że zasługuje na zdecydowanie wyższą pozycję.

    Co do Kamelotu, płytę mam, posiadam (chyba z czystego sentymentu dla zespołu, który był dla mnie na pierwszym miejscu do tej pory), rzadko słucham. Ciągle uważam, że komercja, czy próba zmiany dobrego na lepsze to zbrodnia. Jest dobry głos, sklonowany niemal dźwięk i wygląd. Są dobry muzycy, ale co z tego, skoro kompozycja kompletnie siadła. Tu się zatem zgadzam, album jest słaby. Khanie powróć:)

    Cieszy mnie niezmiernie fakt, że Hunter znalazł się w pierwszej 30-stce. Mało jest u nas tak dobrej muzyki, a naprawdę się postarali. Zabrakło mi tu jednak Anti tank nun. To było przecież wydarzenie na rok 2012, a płyta również nie taka zła.

    Bloodbound mógłby być nieco wyżej, aczkolwiek pamiętam, że uśmiałam się słysząc tytułowe "in the name of metal". Zabrzmiało mi to tak żałośnie i patetycznie:)

    No, ale wszystko to pozostaje już kwestią gustu, co się komu podoba:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * poprawka do Wintersun, melodic death metal, a nie black. Z rozpędu napisałam.

      Usuń
    2. No skąd ;-) Może oni kiedyś nagrali jakaś melodic death metalową płytę, ale na pewno "Time I" nie należy do tego gatunku. To melodic power metal z harshowymi wokalami. To jest mdm -> http://www.youtube.com/watch?v=6hL_oqeXqRo

      W czym jest najlepsze Rhapsody Turilliego? Głównie w jakości kompozycji - to nie jest album, którego słucha się bez przerwy. To album, który czaruje.

      A Wintersun tak daleko, bo album trochę za bardzo im się rozwlekł.

      A Bloodbound nie mogło być wyżej - to i tak cud, że trafili do zestawienia, bo początkowo dawałem im miejsce w największych rozczarowaniach. Brakuje mi na ich nowym albumie takiego hiciora jak "Moria" z poprzedniego wydawnictwa.

      Usuń