niedziela, 5 sierpnia 2012

Najlepsze albumy lipca 2012

Nadszedł czas na podsumowanie lipca - miesiąca, w którym premier płytowych było mało, a tych interesujących jeszcze mniej. Kiedy patrzyłem na ten miesiąc z perspektywy maja czy czerwca to wypadał licho - oczywiście odpowiednio się rozglądając udało mi się zebrać 10 ciekawych albumów, których rozrzut stylistyczny jest bardzo duży - są lżejsze i ostrzejsze formy, a nie brakuje też ekstremalnych. Cieszy mnie to, że na liście znalazły się dwa albumy polskich kapel - to dobrze rokuje. Ostatnio nie było zbyt wielu ciekawych rodzimych wydawnictw.



Zastanawiałem się ostatnio czy jest sens opisywać każdą z pozycji na poniższej liście i doszedłem do wniosku, że nie. Dlatego skupię się głównie na tych albumach, które są "najbardziej wygrane" spośród całej 10. Po pierwsze ze świetnej strony ponownie pokazała się kapela King Of Asgard - dla przypomnienia ta formacja zadebiutowała w 2010 roku (chociaż jej członkowie nie byli wcale debiutantami). Panowie poszli o krok dalej niż na "Fi'mbulvintr", rozwinęli skrzydła i nagrali po prostu lepszy album. 

Dew-Scented nagrali ponownie bardzo dobry album - ta kapela już od wielu wydawnictw się nie zmienia. Grają to co grali kilka lat temu, a mimo tego ich nowe płyty mnie cieszą. To jest właśnie znak, że kapela odnalazła swój styl, w którym świetnie się realizuje.

Ogromne brawa należą się Flapjack - kapela po 15 lata wróciła i nagrała naprawdę dobry album. Myślę, że zarówno starzy, jak i nowi fani formacji powinni być zadowoleni z premierowego materiału kapeli.

Najbardziej ekstremalnym albumem jaki znalazł się w 10 jest wydawnictwo Unborn Suffer - kapeli, która już posiada odpowiedni status na scenie bydgoskiej, ale też na scenie polskiej ekstremy death metalowej.

Oczywiście w lipcu nie zabrakło rozczarowań - do tych największych zaliczam nowy album Baroness. Kapela jakby kompletnie się zagubiła. "Yellow & Green" jest zdecydowanie za długi, męczy i jest kompletnie pozbawiony życia - najnowsze wydawnictwo nijak się ma do poprzednich albumów kapeli.

01. King Of Asgard - ...to North

02. Periphery - Periphery II: This Time It's Personal

03. Dew-Scented - Icarus

04. SYQEM - Reflections Of Elephants

05. Thick As Blood - Living Proof 

06. Nachtmystium - Silencing Machine

07. Flapjack - Keep Your Heads Down

08. Unborn Suffer - Unborn Suffer

09. Testament - The Dark Roots Of Earth

10. Hellyeah - Band Of Brothers

3 komentarze:

  1. Zarówno Periphery jaki i Testament strasznie mnie zawiodły, reszty albumów nie znam, poza Flapjacka, który miło mnie zaskoczył, w końcu to jeden z tych zespołów których się słuchało na kasetach do ich totalnego zjechania i stanu bzużtyczności(opisałem ich dla WAFP).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie mnie to nowe Periphery przekonało do tej kapeli ;-) Testament nie jest zły, gdyby wyciąć kawałek "Cold Embrace" to album byłby nawet bardzo dobry. A z mojej 10 na pewno podejdzie ci SYQEM. Ale polecam też King Of Asgard (jeśli lubisz viking metal zmieszany z death metalem).

      Usuń
    2. Wolałem pierwszy Periphery był bardziej soczysty (posłuchaj sobie Ever Forthright z elementami jazzu - zarówno z wokalami jak i isntrumental wgniata w fotel). Syqem posłuchałem nie podobał mi się. King Of Asgard nie znam, ale skoro mówisz, że ciekawe to zobaczę. :)

      Usuń