niedziela, 18 marca 2012

Imperial State Electric - Pop War (2012)

Imperial State Electric - Pop War

Data wydania: 09.03.2012
Gatunek: hard rock
Kraj: Szwecja

Tracklista:
01. Uh Huh
02. The Narrow Line
03. Can's Seem To Shake It Off My Mind
04. Back On Main
05. Waltz For Vincent
06. Sheltered In The Sand
07. Empty Hands
08. Monarchy Madness
09. Deride And Conquer
10. Enough To Break Your Heart

Niecałe dwa lata po tym, jak w sklepach swoją premierę miał album "Imperial State Electric" kapela o tej samej nazwie wzięła się w garść i wydała drugi materiał - tym razem o nieco przewrotnym tytule "Pop War". Nadal liderem kapeli jest wokalista i jednocześnie gitarzysta Nicke Andersson, który bardziej znany jest z Entombed czy The Hellacopters. Oczywiście Imperial State Electric nie ma nic wspólnego z muzyką prezentowaną przez tych pierwszych, natomiast z tymi drugimi ma mnóstwo punktów stycznych. W każdym razie mocno trzymałem kciuki za drugi album Szwedów - wszak pierwszy niezwykle mocno i szybko wpadł mi w ucho.

"Pop War" swoją premierę miał 9 marca 2012 roku - na youtubie można znaleźć filmiki z "release party", na którym kapela wykonywała utwory z nowego wydawnictwa przy tym pałając dużym optymizmem, że zebrana w klubie publika będzie zachwycona nowy materiałem. Nowy album jest krótszy od debiutu - łącznie wszystkie kawałki dają niespełna 32 minuty muzyki (pierwszy długograj kapeli miał długość niecałych 40 minut). Patrząc na ten czas miałem wrażenie, że Szwedzi na pewno dopięli wszystko na ostatni guzik, wypchali to 30 minut naprawdę energicznym graniem i nie bawili się w żadne wyciąganie kawałków na siłę. Słuchając tego materiału oczywiście okazało się, że miałem rację - przynajmniej po części. Pierwszy odsłuch "Pop War" raczej przyniósł lekkie rozczarowanie. Panowie grają jak grali, ale przyzwyczaili mnie jednak do nieco bardziej energetycznego grania. Oczywiście lekki niedobór energii w graniu nie oznacza jeszcze słabego albumu. Drugi odsłuch "Pop War" przyniósł mi już więcej spostrzeżeń typu "ten kawałek to potencjalny hicior", "ten numer ma świetne partie gitarowe" lub "ten refren pewnie szybko mi nie wyjdzie z głowy". Podobne myśli pojawiły się w mojej głowie kiedy słuchałem "Imperial State Electric"...podobne, ale jednak nieco inne, bo brzmiały mniej więcej tak "wow" (i tak prawie za każdym razem). To porównanie już mniej więcej obrazuje lekką przepaść pomiędzy debiutem, a "Pop War". Oczywiście nie oznacza to, że drugi album Szwedów można rzucić tylko lwom na pożarcie, bo jak wspomniałem na początku kapela gra tak jak grała - zmian jest naprawdę niewiele. Myślę, że to po prostu efekt "drugiej płyty" - kiedy słuchacz (w tym przypadku ja) oczekuje od drugiej płyty, że będzie pierwszą płytą. Taki efekt jest często wykorzystywany przez różne kapele (oczywiście jednym się to udaje przez kilka albumów, a innym przez mniej niż kilka ;-) ). W tym przypadku Imperial State Electric kopiuje siebie z pierwszego albumu, ale nie na tyle dobrze, żebym podczas odsłuchu siedział z wypiekami na twarzy i ciągle powtarzał "wow". Ale najważniejsze, że hitów na "Pop War" nie brakuje - już otwieracz ("Uh Huh") dał mi mocno popalić, a dalej wcale nie jest gorzej. Jednym z największych przebojów na tym albumie upatruję w kawałku "Can't Seem To Shake It Off My Mind", który momentalnie wpadł mi do głowy (choć nie tak szybko jak "A Holiday From My Vacation" z pierwszej płyty). Nie chodzi tutaj wyłącznie o refren, ale sama muzyka po prostu wwierca się w głowę i nie wychodzi. Podobnie ma się sprawa z kawałkiem "Sheltered In The Sand" (tutaj refren szybko nie daje o sobie zapomnieć), "Monarchy Madness" (najkrótszy, ale też najbardziej wypakowany energią kawałek), "Deride And Conquer" (bardzo rock'n'rollowy numer) i zamykający stawkę "Enough To Break Your Heart" - ten ostatni jest sumie jednym z najlepszych na płycie i to głównie za sprawą podniosłego/monumentalnego zakończenia. Prawdę mówiąc słuchając "Pop War" po raz n-ty mógłbym dojść do wniosku, że jest niemalże tak dobry jak debiut - a jednak zapuszczając "Imperial State Electric" słyszę różnicę.

Nicke i jego kompani tym razem trochę spuścili z tonu - oczywiście nie nagrali słabego albumu, bo o tym mowy być nie może. Jest to mnie energiczny materiał niż ten, który znalazł się na "Imperial State Electric". Ale najważniejsze, że kapela zaserwowała po raz drugi całą garść hitów, które na długo nie będę wychodziły z głów fanów takiego grania. A jakie to granie? Lekki hard rock o dużym stężeniu rock'n'rolla - w niektórych miejscach w sieci nawet nazywany garage rock. Lubisz debiut Imperial State Electric? Jeśli odpowiedź brzmi "tak" to spokojnie możesz sięgnąć po "Pop War". Jeśli odpowiedź brzmi "nie znam" to czym prędzej sięgaj po debiut. Inne odpowiedzi w ogóle nie wchodzą w grę. Drugi album Imperial State Electric dostaje ode mnie 7,5 - miało być 8, ale w związku tym, że jest krótszy od debiutu to dostaje 0,5 mniej niż przewidywałem.

Ocena: 7,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz