środa, 1 lutego 2012

Podsumowanie 2011 - heavy/power/melodic metal

Na sam koniec tak zwana wisienka na torcie - czyli podsumowanie 2011 roku w kategorii heavy/power/melodic metal - oczywiście dorzucam tutaj również progressive metal. Jak co roku premier w tych gatunkach nie brakowało, żadne znaczące kapele nie zawiodły. Był to zdecydowanie bardzo dobry rok we wspomnianych gatunkach, doceniam go tym bardziej, że niektóre wielkie kapele przechodziły znaczące zmiany personalne, inne już te zmiany przeszły, ale ich poprzednie wydawnictwa nie czarowały, a niektóre formacje ciągle były w formie, więc istniało ryzyko zadyszki. Na szczęście nikt zadyszki nie złapał, zmiany personalne okazały się trafione, a kapele, które ostatnio nie czarowały znowu zaczęły działać jak trzeba.



Czytając wstęp można dojść do wniosku, że 2011 rok rozpatruję jako rewelacyjny w kategoriach heavy/power/melodic metal. I prawda jest taka, że niczego mi w tym gatunku w ubiegłym roku nie brakowało. 

Zacznę od Iced Earth, których nowych album był dla mnie sporym zaskoczeniem. Po serii niewypałów kapela złapała wiatr w żagle - nie wiem, czy jedną z przyczyn była zmiana wokalisty na obiecującego Stu Blocka, ale faktem jest, że ich nowy album jest wręcz olśniewający i przywodzi na myśl największe dokonania tej formacji. Stąd też "Dystopia" znalazła się u mnie na pierwszym miejscu.

Powerwolf należy do tych kapel, które ostatnio mocno się rozpędzają. Praktycznie dwa ich poprzednie wydawnictwa były bardzo dobre, więc można było oczekiwać czegoś słabszego. Jak się okazało wilkołaki nie słabną, wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że coraz bardziej rosną w siłę. Nie dość, że nagrali świetny album to wreszcie zdecydowali się na nakręcenie klipu! Tak, wreszcie można zobaczyć ten ich efektowny image w ciekawie wyglądającym wideo - klip powstał do numeru "We Drink Your Blood". Drugie miejsce dla albumu, który praktycznie przez większość roku był pierwszy i przed samą metą dał się prześcignąć. 

A((wake)) to dla mnie wielka zagadka. To formacja, która gra progresywny metal z niewielkimi elementami death metalu. Poznałem ich nowy album w grudniu (wówczas miał premierę) i zawładnął mną już przy pierwszym odsłuchu. Świeże brzmienie, niezwykle wciągająca muzyka i zapadające w pamięć przerywniki. Nowi na scenie? Nie, zadebiutowali w 2008 roku. Dla nich trzecie miejsce, w pełni zasłużone. 

Pagan's Mind ostatnio nie świecili tak jasno jak wcześniej. Chociaż z tego co wiem wielu osobom "God's Equation" bardzo się podobało. Dla mnie był to krok w tył. Słuchając tamtego materiału miałem wrażenie, że kapela powoli zaczyna się kończyć. Dzięki "Heavenly Ecstasy" odzyskałem wiarę w ten band. Nowy album to nowy, lepszy rozdział w historii kapeli. Znowu kompozycje są kosmiczne, melodyjne, skomplikowane i oczywiście wpadają w ucho. Panowie są w świetnej formie i to po prostu słychać. Dla nich miejsce numer 4. 

Devina Townsenda nigdy specjalnie nie słuchałem, ale przy okazji jego występu na Sonisphere postanowiłem zapoznać się odrobinę z jego twórczością. Okazało się, że jego starsze albumy, jak i ubiegłoroczny "Destruction" nie tylko dają radę, ale niszczą na całej linii. Devin z humorem, energią i perfekcją nagrywa kolejne albumy, które trzymają bardzo wysoki poziom. Co prawda "Destruction" daleko do "Ziltoid The Omniscient", ale zdecydowanie jest to wyższa półka wśród wydawnictw tego muzyka. 

Na szóstą pozycję powędrowała kapela Myrath. Ich twórczość zacząłem poznawać w 2009 roku, kiedy to premierę miał ich drugi album - "Desert Call". Przyznam, że wówczas nie poświęciłem im odpowiednio dużo czasu. Przy okazji "Tales Of The Sands" postanowiłem, że to się zmieni i nie ma mowy, żebym tego żałował. Album jest świetny, łączy w sobie wiele elementów, których szukam w power metalowych wydawnictwach - tutaj też należy nadmienić, że dużym ich atutem jest mieszanie power metalu z muzyką orientalną (jakże mi brakuje nowego materiału od Amaseffer). 

Siódemka jest dla mnie samego sporym zaskoczeniem. Kapela, którą skreśliłem po tym, jak z kapeli odeszła (bądź została wyrzucona) wokalistka, którą uwielbiałem, i bez której nie widziałem przyszłości tej formacji. Jak się jednak okazuje po słabym starcie można się jeszcze nieźle rozpędzić, tak właśnie zrobiła kapela Nightwish. Naprawdę nie spodziewałem się aż tak dobrego wydawnictwa, zwłaszcza po tym co ten fiński band zaprezentował na "Dark Passion Play". Duża w tym zasługa Tuomasa, który już chyba nie chce atakować rozgłośni radiowych, a chce grać epicko...chociaż bardziej odpowiednim słowem byłoby "teatralnie". Bo właśnie "Imaginaerum" określiłbym jako album bardzo teatralny - tak, teatralny, a nie operowy. Nadal uważam, że Anette nie za bardzo nadaje się do Nightwish, ale od "DPP" poczyniła spore postępy. 

Ósme miejsce zajmuje Saxon, ze sowim nowym materiałem, który w żadnym wypadku nie jest odkrywczy, ale to prawdziwy heavy metalowy kop w dupę. Moc i energia, której brakuje niejednej młodej kapeli. Panowie po prostu pokazali jak powinno się grać tradycyjny heavy metal. Prawdziwa petarda. Ostatnie dwa miejsca dla polskich kapel, które wymieniałem już przy okazji zestawienia krajowych premier - 9 miejsce dla Leash Eye i 10 dla Night Mistress.

Podobnie jak w przypadku death metalu i hardcore/metalcore, tak i tutaj stworzyłem top 30, wszak 10 albumów to zdecydowanie za mało.

01. Iced Earth - Dystopia

02. Powerwolf - Blood of the Saints

03. A((Wake)) - A((Wake))

04. Pagan's Mind - Heavenly Ecstasy

05. Devin Townsend Project - Deconstruction

06. Myrath - Tales Of The Sands

07. Nightwish - Imaginaerum

08. Saxon - Call To Arms

09. Leash Eye - V.I.D.I

10. Night Mistress - The Back Of Beyond

----------------------------------------------------

11. Turisas - Stand Up and Fight
12. Onmyo-Za - Kishi-Bojin
13. Loch Vostok - Dystopium
14. Borealis - Fall From Grace
15. Golden Resurrection - Man With A Mission
16. Iron Mask - Black As Death
17. Iron Savior - The Landing
18. Hell - Human Remains
19. Vicious Rumors - Razorback Killer
20. Rhapsody Of Fire - From Chaos To Eternity
21. Subsignal - Touchstone
22. Mystic Prophecy - Ravenlord
23. Divinefire - Eye Of The Storm
24. Protest The Hero - Scurrilous
25. HammerFall - Infected
26. Absolute Power - Absolute Power
27. Symphony X - Iconoclast
28. Anubis Gate - Anubis Gate
29. Within Temptation - The Unforgiving
30. 4th Dimension - The White Path to Rebirth

2 komentarze:

  1. Kompletnie sie tu nie zgodze odnosnie Nightwisha. Anette pasuje tu bardzo dobrze i pokazala, ze dumna diva nie jest niezastapiana. Fakt, ze ta zmiana odbila sie na klimacie i pokazala calkiem nowa twarz grupy. Tchnela w nia swiezosc. I nie zgodze sie z tym, ze Imaginaerum jest dobrym albumem, nie zaslyguje na siodma pozycje. Przypomina cyrk i wyraznie slychac, ze naklaniaja wokalistke do stylistyki, ktora nie pasuje do jej glosu, mialam przez chwile wrazenie, ze maja trzecia wokalistke:) nie mowiac juz o tym, ze kompletnie nie wpada w ucho. Natomiast w Dark Passion Play byl zar, pasja. Album byl bardzo klimatyczny, mial w sobie wiele perelek, jak amaranth, bye bye beautiful, czy jakze wspaniale nagranie instrumentalne kojarzace mi sie ze skandynawskim folklorem. Bardzo mila plyta. Czego nie moge niestety powiedziec o Imaginaerum, ktora jest nijaka szczerze mowiac.

    OdpowiedzUsuń
  2. O nieee, w żadnym wypadki "DPP" nie był dobry, tamten album to zupełnym przypadek. Właśnie Toumas chciał chyba dostosować muzykę do nowej wokalistki i to skończyło się katastrofą. Nawet Marco wypadł na "DPP" bardzo blado. Kapela nagrała album, który co najwyżej można było usłyszeć w rozgłośniach radiowych i nie miał kompletnie nic wspólnego z tym Nightwishem, którego polubiłem dawno temu. Na szczęście na "Imaginaerum" Toumas się ogarnął, muzyka się zmieniła, wrócił praktycznie do tego co Nightwish prezentował sobą wcześniej - może wreszcie poszedł po rozum do głowy i zdał sobie sprawę z tego, że to wokalistka musi się dostosować do muzyki zespołu, a nie odwrotnie. A "Imaginaerum" jest teatralna, a nie cyrkowa. Cyrkowy to jest ostatni album DragonForce.

    OdpowiedzUsuń