piątek, 25 marca 2011

Na skróty - odcinek 2

Dzisiaj w "Na skróty" trzy zupełnie inne albumy, zupełnie innych kapel, ale pochodzących ze Stanów Zjednoczonych. Najpierw heavy metalowy tribute dla George'a Martina, później brutalna wojna od Skinless, a na koniec melodyjna odskocznia od Straight Line Stitch.

- Winterfell - The Veil Of Summer (2005)
- Skinless - Trample The Weak, Hurdle The Dead (2006)
-  Straight Line Stitch - The Fight of Our Lives (2011)





Winterfell - The Veil Of Summer
(heavy metal; 2005; USA)

Winterfell to amerykańska formacja, która na swoim koncie ma niestety tylko jeden album, jest nim właśnie "The Veil Of Summer". Chociaż jest to wydawnictwo z 2005 roku to poznałem je dość niedawno. Styl kapeli może przypominać Iced Earth - zwłaszcza w przypadku wokalu. Bo same kompozycje już tak bardzo Iced Earth nie przypominają - przede wszystkim są dość długie i brakuje mi tutaj chociaż jednego hitu. Ale faktycznie wydźwięk tego albumu raczej nie pozostawia złudzeń - to nie jest album, na którym słuchacz powinien spodziewać się szybkiego energicznego grania, wszak wielbiciele prozy George'a Martina doskonale wiedzą, że nic nie dzieje się szybko. Nie tylko nazwa kapeli nawiązuje do sagi "Pieśni Lodu i Ognia", teksty poszczególnych numerów również nawiązują do wspomnianej literatury fantasy. Zawartość albumu jest bardzo przyjemna i potrafi wciągnąć, ale nawet wielbiciele twórczości Martina nie mogą sobie zbyt wiele obiecywać po "The Veil Of Summer" - bo w gruncie rzeczy muzyka Winterfell niczym szczególnym nie wyróżnia się na tle innych kapel. Mimo tego polecam sprawdzić, bo to ciekawa propozycja dla fanów Iced Earth (zwłaszcza ich tasiemcowych utworów).
Notka: 7/10


Skinless - Trample The Weak, Hurdle The Dead
(brutal death metal; 2006; USA)

Od razu zaznaczam, że na Skinless trafiłem za sprawą jednego z komentarzy zawartych na profilu last.fm Jungle Rot. Amerykańska formacja Skinless została tam zestawiona zarówno z Jungle Rot, jak i z Bolt Thrower. Takie postawienie sprawy poskutkowało tym, że czym prędzej sięgnąłem po ostatnie studyjne dokonanie Skinless. Jak się okazuje muzycznie tą kapelę niewiele łączy z wcześniej wymienionymi formacjami - owszem jest to również death metal, ale w zdecydowanie bardziej zbrutalizowanej formie. Chociaż nie mamy żadnych odnośników do grindcore'a, czy innych skrajnie ekstremalnych gatunków. Wokal jest bardzo dobry, muzyka mknie do przodu nie zwalniając nawet na chwilę. To co łączy Skinless z Bolt Thrower i Jungle Rot to przede wszystkim wojenna tematyka kawałków. Ponadto na "Trample The Weak, Hurdle The Dead" zespół powrzucał różne przerywniki, które dodają fajnego klimatu całemu wydawnictwu. Zdecydowanie panowie ze Skinless wiedzą co to znaczy wojna i jak ją należy prezentować. Świetne granie, chociaż spodziewałem się czegoś oldschoolowego, a dostałem ładnie podany brutal death metal. Przy okazji - już jestem ciekaw pozostałych albumów tej formacji.
Notka: 7,5/10


Straight Line Stitch - The Fight of Our Lives
(melodic metalcore/alternative metal; 2011; USA)

Straight Line Stitch ciężko zaliczyć do grona nowych kapel, bo rozpoczęli swoją działalność w 2003 roku, a wymieniony album jest już ich czwartym pełnym wydawnictwem studyjnym. Jednakże do tej pory nie było mi po drodze z tą amerykańską formacją - ich nowym albumem jednak postanowiłem się zainteresować i nie żałuję. Słuchając "The Fight Of Our Lives" miałem wrażenie, że słucham formacji, która wzoruje się na Killswitch Engage, tyle, że za mikrofonem ma Alexis Brown, a nie Howarda Jonesa. Muzycznie kapeli jest bardzo blisko do zespołu Adama Dutkiewicza, ale prawdę mówiąc bliżej im do ostatniego okresu niż ostrzejszych początków. Do tego na "The Fight Of Our Lives" można posłuchać zgrabnej ballado-podobnej kompozycji, która kojarzy mi się z Guano Apes (a zwłaszcza okresem ich świetności). Ale zdecydowanie najwięcej tutaj melodyjnego metalcore'a z dodatkiem alternatywnego metalu/rock. Wszystko to z kobietą na wokalu, ale z kobietą, która potrafi ryknąć, ale potrafi też zaśpiewać czysto, słodko i melodyjnie. Bardzo przyjemna odskocznia od codziennej rzeźni. Największym przebojem z tego albumu obwołałem kawałek "Bar Room Brawl". A tak, album powinien też spodobać się fanom In This Moment (a raczej tym, którzy stawiają najwyżej "A Beautiful Tragedy").
Notka: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz