piątek, 5 maja 2023

Przegląd premier płytowych - kwiecień 2023

Kwiecień zaczął się niemal jak każdy z dotychczasowych miesięcy 2023 roku, czyli słabo. Ciężko było w początkowych dniach wyłowić coś ciekawego, za to w ostatni premierowy piątek (czyli 28 kwietnia) było tego tyle, że ciężko się było zdecydować, za który album najlepiej się zabrać. Nie ma co się oszukiwać, metalowy światek w kwietniu miał jedną ultra ważną i wyczekiwaną przez rzesze fanów premierę...ale nie znajdziecie jej w moim przeglądzie premier. Po prostu uważam, że umieszczanie tutaj płyty "72 Seasons" Metalliki byłoby sporym nadużyciem, bo nie ma sensu doceniać na siłę średniego albumu tylko dlatego, że nagrała go niegdyś ważna dla gatunku kapela. I nie odbieram Metallice tego, że nagrała kilka świetnych albumów, na których wychowały się masy fanów metalu. No, ale "72 Seasons" mnie zmęczyło okrutnie i nie zamierzam w najbliższym czasie do tej płyty wracać. Tym bardziej, że w kwietniu ciekawych wydawnictw naprawdę nie brakowało. I selekcja 25 płyt (+1 bonusowa), której dokonałem jest dla mnie nieco zaskakująca. Na ogół nie za wiele jest u mnie thrash metalu, a tymczasem w poniższym zestawieniu znajdziecie aż cztery albumy utrzymane w tym gatunku. Ponadto nie brakuje heavy metalu, black metalu, gothic metalu/rocka, awangardy...a nawet "guilty pleasure", które wiem, że jest złe, ale i tak lubię tego słuchać. Kwiecień był bardzo dobrym miesiącem w temacie premier (jak zresztą każdy miesiąc w tym roku) i poniższy przegląd jest tego doskonałym dowodem.


Allochiria - Commotion
(atmospheric sludge metal/post-metal)
Data premiery: 23.04.2023
Spotify

Dość przypadkiem wpadłem na nowy materiał greckiej kapeli Allochiria. I słuchając tej płyty zacząłem sobie zadawać pytanie - jak to jest, że to jest już ich trzeci materiał, a ja nigdy wcześniej o Allochiria nie słyszałem? Zawartość "Commotion" przekonała mnie do siebie momentalnie. Zarówno wokalna wściekłość Irene, jak i instrumentalne popisy muzyków robią niesamowite wrażenie. Z jednej strony czuć tutaj pewną schematyczność, ale tak naprawdę kapela bawi się ze słuchaczem. W momencie, w którym już dawałem się zahipnotyzować muzykom pewną powtarzalnością instrumentaliści na znak Irene zrywali się do pogoni i potrafili się zapędzić nawet w post-rockowe klimaty, żeby dosłownie za chwilę uderzyć z pełną parą w sludge'ową stylistykę. Allochiria grają bardzo niebanalnie, łączą w swojej twórczości najlepsze cechy atmospheric sludge metalu, post-metalu i post-rocka.

Angus McSix - Angus McSix And The Sword Of Power
(power/symphonic metal)
Data premiery: 21.04.2023

Gdy pierwszy raz usłyszałem, że Thomas Winkler po opuszczeniu szeregów GloryHammer zaczyna swój własny projekt nie bardzo wiedziałem, co o tym sądzić. I po odpaleniu pierwszego kawałka promującego "Angus McSix And The Sword Of Power", czyli numeru "Master of the Universe" poczułem lekkie zażenowanie. Ale nie musiałem długo czekać aż wspomniany kawałek do mnie wrócił i złapałem się na tym, że nucę sobie jego melodię. I taki właśnie jest debiutancki album projektu Angus McSix - z jednej strony żenujący pod kątem muzycznym i stylistycznym, a z drugiej to prawdziwe muzyczne "guilty pleasure", którego potrzebuje każdy z nas. "Angus McSix And The Sword Of Power" stylistycznie leży na tej samej półce co wspomniany wcześniej GloryHammer. Owszem jest tutaj pełna historia, więc można nazwać ten meteriał albumem koncepcyjnym, ale z drugiej jeżeli chodzi o szufladki, to Winkler nie kombinował za dużo. Fani melodyjnego, przebojowego i symfonicznego power metalu z pewnością błyskawicznie wciągną się w ten materiał. A pozostali...no cóż, będą pewnie kręcić nosem na wszystkie możliwe sposoby, ale któregoś dnia na pewno złapią się na nuceniu melodii, z któregoś kawałka znajdującego się na tej płycie.

Bell Witch - Future's Shadow Part 1: The Clandestine Gate
(funeral doom metal)
Data premiery: 21.04.2023

Bell Witch to nie jest nowa kapela, ale mam nieodparte wrażenie, że ich poplarność wystrzeliła w górę w momencie wydania albumu "Mirror Reaper" (2017), który to materiał opatrzony był piękną okładką autorstwa Mariusza Lewandowskiego (wszyscy na pewno doskonale ją znacie, nawet jeżeli nie słyszeliście tego albumu). A przecież wspomniany materiał był już trzecim pełnym wydawnictwem Amerykanów. W kwietniu kapela zaprezentowała swój czwarty album (w międzyczasie była też kooperacja z Aerial Ruin, czego efektem był materiał "Stygian Bough: Volume I" z 2020 roku). Na "Future's Shadow Part 1: The Clandestine Gate" składa się tylko jedna kompozycja, ale za to jest to utwór o monstrualnych rozmiarach. Trwa 84 minuty i jak na funeral doom metal przystało jest to kawałek dość złożony. I przypomnę tylko, że nie jestem fanem długaśnych utworów, które ciągną się w nieskończoność. Jedyny wyjątek robię dla...no właśnie funeral doom metalu. Zdaję sobie sprawę z tego, że ten gatunek już tak ma i albo będę go omijał szerokim łukiem, albo po prostu spędzę ten dość długi czas na słuchaniu jednego kawałka. A jako, że funeral doom zawsze mi pasował, to nie miałem też problemu z tym, żeby przysiąść na nieco dłużej przy "Future's Shadow Part 1: The Clandestine Gate". I cóż mogę powiedzieć? Nie będę udawał, że słuchając nowej płyty Bell Witch nie czuć upływu czasu, bo czuć. Nie będę też udawał, że przez cały czas trwania tego kawałka za każdym razem siedziałem skupiony na jego treści...bo tak nie było. Ale to kompozycja, która momentami pozwala na to, żeby złapać oddech, nieco się od niej odłączyć, żeby za chwilę wrócić z pełnym skupieniem i kontemplować poczynania muzyków. Bell Witch świetnie operują klimatem, doskonale dawkują napięcie i chociaż są na tej płycie momenty, gdy niewiele się dzieje, to mam wrażenie, że jest to robione z pełną premedytacją. I chociaż "Future's Shadow Part 1: The Clandestine Gate" nie spowodował u mnie opadu szczęki, to zaskakująco często do tego materiału wracałem w kwietniu i podejrzewam, że mimo obszerności tego materiału - równie zaskakująco często będę do niego wracał w najbliższej i tej dalszej przyszłości. I warto też dodać, że kapela znowu trafiła w dziesiątkę z okładką, bo grafika autorstwa Jordi Diaz Alamà robi niesamowite wrażenie, a gdy przyjrzeć się jej bliżej, to wrażenie jest jeszcze lepsze.

Blood Star - First Sighting
(heavy metal)
Data premiery: 21.04.2023

Jak tylko zobaczyłem, że kapela Spell zachęca do odpalenia tego wydawnictwa to wiedziałem, że nie ma na co czekać. Na "First Sighting" za perkusję odpowiada Al Lester, czyli właśnie perkusista Spell. Blood Star to świeża formacja, która zaczęła działalność w 2017 roku, ale debiutowała pełnym materiałem właśnie w kwietniu 2023 roku. Stylistyka w jakiej kapela porusza się na "First Sighting" to przede wszystkim staroszkolny heavy metal z elementami US power metalu. Muzycznie jest bardzo przyjemnie dla ucha, a na front wysuwa się wokalistka Madeline Smith ze swoim drapieżnym, ale też dość specyficznym głosem. Mam wrażenie, że ten jest też odrobinę przesterowany, co daje jeszcze bardziej oldschoolowy efekt. Warto też zauważyć, że w jednym kawałku wokalnie udziela się gitarzysta Jamison Palmer, który wypada świetnie i szkoda, że nie śpiewał na tej płycie odrobinę więcej, wówczas album byłby jeszcze lepszy. A tak dostaliśmy za sprawą debiutu Blood Star doskonały przykład klasycznego heavy metalu nie wpadającego w pułapkę wtórności, czy przesadnego kłaniania się przeszłości.

Born Through Fire - Purify and Refine
(melodic metalcore)
Data premiery: 07.04.2023

Born Through Fire to jeszcze świeży projekt Tima Lambesisa i Joey'a Alarcona (znanego z metalcore'owej grupy Wolves at the Gate). Co prawda Lambesis wrócił do As I Lay Dying, ale najwyraźniej potrzebuje jeszcze oddechu od macierzystej formacji. I cóż dostajemy na "Purify and Refine"? Bombastyczny metalcore w najlepszej postaci. Jeżeli znacie dokonania Lambesisa z As I Lay Dying to nie będziecie zaskoczeni zawartością tej płyty. Za to cieszę się, że Alarcon rozwinął tutaj skrzydła dużo bardziej niż w Wolves At The Gate, których ostatni materiał zapowiadał się doskonale...a wyszedł średnio, no niech będzie, że przyzwoicie. Panowie nie bawią się tutaj w półśrodki i uderzają z pełną mocą. Nie silą się też na szukanie nowych rozwiązań, eksplorację nieznanych zakątków muzycznych, czy też łączenia metalcore'a z innymi gatunkami. Jest prosto, do przodu i z całą masą energii. I prawdę mówiąc wolę taki skostniały metalcore od ostatnich poszukujących nowej ścieżki dokonań Architects, czy Parkway Drive.

Century - The Conquest Of Time
(heavy metal)
Data premiery: 21.04.2023

Oldschoolowego heavy metalu nigdy za wiele, prawda? Century to świeża szwedzka kapela, która swoim brzmieniem przypomina dokonania grupy Haunt. Materiał jest dość krótki, bo zamyka się w 37 minutach, ale to zdecydowanie wystarczający czas, żeby ten dwuosobowy projekt mógł zaprezentować swoje możliwości. Kawałki zawarte na debiutanckim "The Conquest Of Time" błyskawicznie wpadają w ucho i są wręcz gwarantem podróży w nie tak odległą przeszłość, kiedy tego typu granie stanowiło trzon heavy metalowej sceny ocierające się o hard'n'heavy. Bardzo dobry debiut obiecującej szwedzkiej formacji.

Chrome Waves - Earth Will Shed Its Skin
(post-black metal/avantgarde metal)
Data premiery: 28.04.2023
Spotify

Chrome Waves to jeszcze dość nowa kapela, która debiutowała w 2019 roku "A Grief Observed", a w kwietniu 2023 roku zaprezentowała już swój czwarty studyjny materiał. "Earth Will Shed Its Skin" to mieszanka kilku różnych gatunków metalu - od post-black metalu, poprzez blackgaze (shoegaze'owe gitary pojawiają się tutaj dość często), melodic black metal, a nawet gothic metal. Jak zwykle najprościej by było określić ich muzykę jako avantgarde metal, wszak to określenie najlepiej opisuje granie ciężkie do jednoznacznego określenia. Ale zawartość czwartej płyty Chrome Waves jest niezwykle przyjemna dla ucha, muzycy nie starają się przekombinować. Kapela doskonale oddaje melancholijny klimat serwując przy tym solidną dawkę ciężaru, ale nie zapominając od gitarowych melodiach. Doskonałymi dodatkami do perkusji, gitary basowej i gitary elektrycznej okazują się saksofon oraz trąbka, które pojawiają się gościnnie, ale jakże doskonale uświetniają swoim udziałem już i tak dobrze brzmiące kompozyce. "Earth Will Sheed Its Skin" to nie jest długi materiał, bo trwa zaledwie 41 minut, co przy awangardowym graniu jest wyjątkowo krótkim czasem, ale kapela doskonale wykorzystuje ten czas, co chwilę zaskakując i zachwycając.

Dødheimsgard - Black Medium Current
(avantgarde metal/progressive metal)
Data premiery: 14.04.2023
Sporo czasu trzeba było czekać na nowy materiał Dødheimsgard, poprzednik "Black Medium Current" pojawił się w 2015 roku. Chociaż patrząc na to z innej strony kapela zachowała swoją regularność - nowy album co 8 lat. Nadal moim ulubionym wydawnictwem z ich dorobku jest "Supervillain Outcast" (2007), który jest albumem awangardowym, ale jednocześnie dość przystępnym (no i na wokalu jest Kvohst). "Black Medium Current" to już szósty pełny materiał formacji dowodzonej przez Vicotnika. I zawartość nowej płyty Norwegów jest po prostu niesamowita. Muzycy mieszają tutaj wszystko, co mogą, a jednocześnie sprawiają, że ich twórczość nie przytłacza słuchacza swoją przesadną złożonością. Kapela stara się jak może przemycić do swojej twórczości trochę przebojowości, która odznacza się głównie za sprawą elektroniki (choć nie tylko). Vicotnik wspaniale zawodzi swoim charakterystycznym wokalem, ale kiedy trzeba uderzyć w nieco bardziej szalone tony to nie obawia się tego zrobić. "Black Medium Current" to świetne wydawnictwo, które z każdym kolejnym odsłuchem robi tylko lepsze wrażenie. Dla fanów awangardowego, ale nie przekombinowanego grania pozycja obowiązkowa.

Enforced - War Remains
(crossover thrash metal)
Data premiery: 28.04.2023

Patrzę na okładkę i sobie myślę - co ten Enforcer odwalił? Przecież to była ekipa grająca przyjemny dla ucha oldschoolowy heavy metal zmieszany z hard rockiem, a tutaj taka mroczna okładka? A nie, zaraz, to jednak ENFORCED, a nie Enforcer. I odpalam sobie ten materiał od niechcenia, bo to jednak thrash metal...a tu ogromne zaskoczenie. Czy ja na pewno nie odpaliłem jakiejś nowej płyty Power Trip? Sprawdzam, no nie, to nie jest Power Trip, ale dlaczego w takim razie słuchając tej płyty mam dziwne wrażenie, jakbym słuchał Power Trip? Nie wiem, ale jedno jest pewne - album "War Remains" autorstwa amerykańskiej kapeli Enforced to ogromna dawka soczystego thrash metalu z brzmieniem właśnie mogącym się kojarzyć z twórczością Power Trip. I słuchając tej płyty nie sposób nie tupać nogą do rytmu, czy też wstrzymać się od headbangingu. Praca gitar na tym wydawnictwie to prawdziwe złoto, riffy wpadają w ucho momentalnie. No i ta wszędobylska energia, która rozsadza czaszkę przy każdym kawałku zawartym na "War Remains". Chyba największe zaskoczenie muzyczne jakie mnie spotkało spośród kwietniowych premier.

Fires In The Distance - Air Not Meant For Us
(death doom metal/melodic death metal)
Data premiery: 28.04.2023
Spotify

Drugi album w dyskografii amerykańskiej formacji Fires In The Distance przekonał mnie do siebie już przy pierwszym odsłuchu. "Air Nor Meant For Us" to płyta zarówno ciężka, przytłaczająca, jak i lekka i melodyjna, a przede wszystkim bardzo klimatyczna. Za każdym razem słuchając tego albumu nie mogę się nacieszyć tymi doskonałymi partiami klawiszowymi, które nie tylko tworzą świetne i klimatyczne tło, ale dodatkowo akcentują melodyjność tego wydawnictwa. Agresja i ciężar idą tutaj w parze z melodią i lekkością, tak jakby formacja odnalazła złoty środek, jak pogodzić ze sobą te nie do końca idące w parze elementy. A jednak na "Air Not Meant For Us" to działa i ma się świetnie. Kapela przez cały czas trwania nowego wydawnictwa miota się pomiędzy doomowymi tempami, a zdecydowanie szybszymi death metalowymi riffami. W tych wolniejszych klimat podbijają wspomniane klawisze. Fires In The Distance zaserwowali naprawdę mocarny album, do którego idealnie pasuje określenie "zjawiskowy".

Grave Pleasures - Plagueboys
(post-punk/gothic rock)
Data premiery: 21.04.2023

Po nieodżałowanym Beastmilk nie ma już śladów, ale za to mamy Grave Pleasures. Grupa stworzona przede wszystkim przez byłych muzyków Beastmilk z Kvohstem na czele zaprezentowała w kwietniu 2023 roku swój trzeci studyjny materiał. Chyba wszyscy zgodzą się z tym, że "Dreamcrash" (2015) był lekkim falstartem i materiał kompletnie nie przystawał do doskonałego "Climax" (2013) nagranego pod szyldem Beastmilk. I pewnie gdyby nie dużo lepiej przyjęty "Motherblood" (2017) to nie dostalibyśmy "Plagueboys", a może byśmy dostali, ale mało kto by się tym albumem zainteresował. No właśnie, ale minęło już trochę lat od premiery drugiej płyty Grave Pleasures i trochę zacząłem zapominać o tym projekcie, na szczęście rychło w czas grupa o sobie przypomniała serwując pierwsze single promujące trzeci materiał. I chociaż te nie powalały to jednak nastrajały pozytywnie do nowej płyty tego post-punkowego projektu. "Plagueboys" na pewno nie jest tak dobry jak "Motherblood", ale też jakościowo jest o wiele lepszy od debiutu Grave Pleasures. Największą bolączką trzeciej płyty tej fińskiej grupy jest fakt, że po prostu nie zaskakuje tak jak "Motherblood". Jest to materiał po prostu dobry, przyjemny dla ucha, lekki, odpowiednio przebojowy oraz melancholijny, a przede wszystkim do cna post-punkowy, oczywiście z gotyckim klimatem. Dla fanów wokalu Kvohsta pozycja obowiązkowa, dla wielbicieli post-punkowego grania również.

Graveworm - Killing Innocence
(symphonic black metal/gothic metal)
Data wydania: 28.04.2023
Spotify

Wystarczyło kilka sekund utworu "A Nameless Grave" otwierającego płytę "Killing Innocence" i już wiedziałem, że nowego dzieła Graveworm nie może zabraknąć w kwietniowym przeglądzie premier. Ta włoska formacja działa aktywnie na scenie nieprzerwanie od 1992 roku, a ich kwietniowa nowość to dziesiąta pełna płyta studyjna w ich dorobku. Już od pierwszych dźwięków zawartych na tym albumie czuć wręcz ten gotycki i złowrogi klimat, który uzewnętrznia się głównie za sprawą partii klawiszowych toczących wieczny bój z ostro tnącymi gitarami i szybko bijącą perkusją. Graveworm to bardzo doświadczona formacja, która doskonale wie, co i jak chce grać, efektem tego jest też to, że formacja niespecjalnie szuka nowych rozwiązań i nie próbuje zaskoczyć słuchacza. W przypadku takiego grania to duży plus, bo w symfonicznym black metalu bardzo łatwo przedobrzyć i przez to zagubić swoje rozpoznawalne brzmienie. Nowy album Graveworm to kolejny dobry zwiastun odradzania się tej bardziej melodyjnej odnogi black metalu, warto było czekać osiem lat na ten materiał.

Hanako - Śluza
(post-hardcore/noise rock)
Data premiery: 21.04.2023

Ostatnio reklamy na facebooku podsyłają mi ciekawe wydawnictwa, o których istnieniu nie miałem pojęcia. Nie tak dawno była kielecka Ayahuasca, a teraz warszawska formacja Hanako i ich drugi studyjny materiał zatytułowany "Śluza". Może też być tak, że z nazwą Hanako spotkałem się już nie raz, ale jakoś nigdy nie poświęcałem uwagi twórczości tej grupy. Na szczęście trafił się album "Śluza", który odpaliłem z czystej ciekawości, bo samo logo formacji sugerowało...coś pomiędzy technicznym death metalem, a deathcorem. Tymczasem warszawska kapela gra wypadkową post-hardcore'a i noise rocka, z elementami alternatywnego rocka i screamo. Momentami zawartość płyty "Śluza" jest przyjemna dla ucha, ale to nieliczne chwile, bo jednak głównie jest to muzyka drażniąca, świdrująca. Granie Hanako brzmi trochę tak jakby połączyć Place To Bury Strangers z Creature With The Atom Brain i dodać do tego dużą łyżkę post-hardcore/screamo. To nie jest płyta łatwa, nie jest też dla każdego. Mam wręcz wrażenie, że żeby się dostać do jej "wnętrza" trzeba się trochę przemęczyć, ale warto, a nawet bardzo warto. Jedna z najbardziej zaskakujących płyt na polskiej scenie muzycznej, jakie słyszałem w tym roku.

Magnus Karlsson's Free Fall - Hunt The Flame
(hard rock/power metal/aor/symphonic metal)
Data premiery: 14.04.2023

Magnus Karlsson to bardzo zapracowany muzyk (no może nie tak jak Rogga Johansson) biorący udział w wielu projektach, zresztą sam prowadzący przynajmniej kilka z nich. I do płyty "Hunt The Flame" miałem bardzo chłodne podejście (przynajmniej na początku), bo Karlsson aż za bardzo dał mi się we znaki swoim projektem Hearth Healer. Słuchanie płyty "The Metal Opera by Magnus Karlsson" było dla mnie nie lada męczarnią. Ale później przypomniałem sobie, że przecież brał on udział również w bardzo przyjemnym The Ferrymen. A gdy zobaczyłem, że na płycie jednym z gości będzie Girish Pradhan (znany z kapeli Girish and the Chronicles) to wiedziałem, że muszę sprawdzić "Hunt The Flame". Okazało się, że Karlsson zaprosił więcej ciekawych wokalistów jak chociażby Jakob Samuelsson (ex-The Poodles), Terje Harøy (Pyramaze), Michael Eriksen (Circus Maximus), Raphael Mendes (Icon Of Sin), Alexander Strandell (Crowne). Wówczas zdałem sobie sprawę, że szykuje się prawdziwa uczta. I w sumie tak jest, bo na "Hunt The Flame" dostajemy naprawdę porządną dawkę mieszanki hard rocka, power metalu i aor-u z symfonicznymi wstawkami. Przebojowości nie ma końca i co ciekawe nie pojawia się nawet cień żenady. Kawałki składające się na ten materiał są doskonale skrojone, ale mam wrażenie, że to wokaliści prowadzą ten album. Chociaż Karlsson odwalił kawał dobrej roboty, to właśnie zaproszeni goście niosą "Hunt The Flame" na swoich barkach i robią to najlepiej jak potrafią. Oby więcej tak jakościowych albumów spod ręki Magnusa Karlssona.

Necronomicon - Constant to Death
(thrash metal)
Data premiery: 28.04.2023
Spotify

Nie mogę powiedzieć, że zawsze lubiłem twórczość niemieckiej kapeli Necronomicon, ale mogę powiedzieć, że lubię od czasu do czasu odpalić ich poprzedni materiał, czyli "The Final Chapter" (2021). Ale sięgając po "Constant To Death" chyba nie do końca zdawałem sobie sprawę z tego, że to tak doświadczona grupa. Formacja powstała w 1984 roku, a debiutowała dwa lata później płytą "Necronomicon" (1986). Po wydaniu czterech albumów grupa zniknęła - niedługo po nagraniu "Screams" (1994) i wróciła dopiero 10 lat później za sprawą "Construction of Evil" (2004), od tamtej pory Necronomicon działają prężnie i właśnie w kwietniu zaprezentowali swój jedenasty pełny studyjny materiał. "Constant to Death" z jednej strony nosi znamiona niemieckiej sceny heavy metalowej, bo to gatunek w pełni obecny na najnowszym dziele tej grupy, a jednak trzon i główny filar stanowi thrash metal. I jest to thrash dość odmienny od tego, co reprezentuje sobą scena amerykańska. Jest jakby mniej zajadły, więcej tu miejsca dla heavy metalu, a nawet sam wokal jest bardziej melodyjny. I znalazło się tutaj również miejsce dla morderczych riffów przypominających serię z karabinu maszynowego, to mam wrażenie, że na "Constant to Death" jest więcej luzu niż na niejednym wydawnictwie młodej thrashowej formacji.

Overkill - Scorched
(thrash/heavy metal)
Data premiery: 14.04.2023

Był taki moment, że słuchałem sporo Overkill, ale było to kawałek czasu temu, a później przerzuciłem się na Speed/Kill/Hate dowodzone przez Dave'a Linska i już do Overkill nie wróciłem (głównie dlatego, że ruszyłem w inne rejony metalu i core'a). A po tym, jak wynudziłem się na koncercie Overkill wiedziałem, że to nie jest muzyka dla mnie. Ale w kwietniu pojawił się nowy album, już dwudziesty pełny studyjny materiał tej legendarnej thrash metalowej formacji. I po prostu musiałem go sprawdzić, nie było innego wyjścia. Nie jestem wielkim fanem Overkill, więc nie będę też odwoływał się do bogatej dyskografii tej grupy, bo znam ją bardzo wybiórczo. Mogę za to odnieść "Scorched" do aktualnej kondycji thrash metalu, który to gatunek w ostatnich latach niezwykle mnie nudzi. Pojawia się w jego ramach naprawdę mało ciekawych nowych pozycji, a doświadczone kapele zaczynają niepotrzebnie kombinować (patrz ostatnia płyta Kreator). Ale w kwietniu sporo było naprawdę ciekawych thrash metalowych nowości i nie było takiej możliwości, żebym wśród tych premier nie zamieścił również nowej płyty Overkill. Mam wrażenie, że największą siłą "Scorched" jest to, że grupa nie próbuje na niej kombinować. Muzycy nie starają się znaleźć nowej formy grania thrash metalu. Robią po prostu to, co potrafią najlepiej. Owszem można na tym wydawnictwie znaleźć elementy heavy metalu, ale jakie to novum thrash metal z elementami heavy metalu? Ano żadne. "Scorched" to zaskakująco dobrze brzmiąca nowa płyta starych wyjadaczy, którzy wyprzedzili o kilka długości swoich kumpli z Los Angeles, którzy na swoim najnowszym albumie udowodnili, że nie mają pomysłu na granie. Overkill nie mają tego problemu, czego "Scorched" jest najlepszym dowodem.

Predatory Void - Seven Keys To The Discomfort Of Being
(post-metal/black metal/atmospheric sludge metal)
Data premiery: 21.04.2023

"Seven Keys to the Discomfort of Being" to debiutancki materiał belgijskiej kapeli Predatory Void. W skład kapeli wchodzą doświadczeni muzycy - chociażby Lennart Bossu i Tim De Gieter z Amenra, czy Thijs de Cloedt grający niegdyś w Aborted. Za sitkiem doskonale sprawuje się wokalistka Lina, która świetnie sprawdza się zarówno w partiach agresywnych, jak i w tych spokojniejszych, bardziej klimatycznych. Natomiast jeżeli chodzi o sam materiał, to jest to mieszanka black metalu i post-metalu z klimatem podkradzionym z atmospheric sludge metalu. I być może na papierze wygląda to dość zwyczajnie, ale kapela dokłada wszelkich starań, żeby ich debiutancki materiał nie był taki jak na papierze. To wydawnictwo tak ciężkie i agresywne, jak i klimatyczne. Grupa doskonale odnajduje się w nawałnicy dźwięków, która mnie jako słuchacza momentami wręcz przytłaczała, ale muzycy jakby zdawali sobie z tego sprawę, bo po takim intensywnym ataku zawsze pozwalają złapać oddech. Świetny materiał, bardzo spójny i momentalnie zapadający w pamięć.

Raider - Trial By Chaos
(thrash/death metal)
Data premiery: 13.04.2023

"Trial By Chaos" to album, który zaczyna się z pełnego rozbiegu. Kanadyjczycy z Raider nie bawią się w żadne klimatyczne wstępniaki, czy inne ozdobniki. Kawałek tytułowy rozpoczynający ten materiał uderza z pełną mocą od samego początku. To drugi album w dorobku Raider i jest to pełnokrwisty thrash metal z death metalowymi dodatkami. Nie uświadczycie tutaj spokojnych numerów, grupa rozpoczyna materiał w pełnym rozbiegu i nie zwalnia kroku nawet na moment przez całe 40 minut trwania "Trial By Chaos". To szybki, energiczny, wściekły i szybko wpadający w ucho materiał.

Smoulder - Violent Creed Of Vengeance
(heavy/doom metal)
Data premiery: 21.04.2023

Bardzo żałowałem, że nie udało mi się dotrzeć na tegoroczny Helicon Festival...ale niestety tego samego dnia w innym klubie odbywał się koncert Archspire/Benighted/Psycroptic/Entheos. I niestety przez to nie zobaczyłem jak na żywo wypada kanadyjska kapela Smoulder. No cóż, nie można mieć wszystkiego. W kwietniu kapela zaprezentowała swój drugi pełny studyjny materiał. Na "Violent Creed of Vengeance" grupa trzyma się mieszanki epic doom metalu z heavy metalem, chociaż słuchając tej płyty miałem nieodparte wrażenie, że kapelę ciągnie bardziej w heavy metalowe klimaty, a ten doom stoi sobie gdzieś tam z boku. Nie ma tutaj miejsca na doomowe smuty, za to jest cała masa heavy metalowych galopad, wpadających w ucho riffów i melodii gitarowych. Dość specyficznie brzmi wokal Sary Ann, ale to raczej kwestia miksu partii wokalnych, który ma sprawić, że materiał brzmieniowo jest jeszcze bardziej oldschoolowy. Nie brakuje na "Violent Creed Of Vengeance" heavy metalowych hymnów, które na pewno przypasują zagorzałym wielbicielom tej bardziej epickiej odnogi wspomnianego gatunku.

Sól Án Varma - Sól Án Varma
(atmospheric black metal/doom metal/sludge metal)
Data premiery: 07.04.2023

I mamy kolejny doskonały metalowy projekt z Islandii. Tym razem tworzony przez doświadczonych muzyków. Sól Án Varma właśnie zadebiutowali w kwietniu wydawnictwem o tytule "Sól Án Varma". Jak mógłbym je podsumować? Klimat, klimat i jeszcze raz klimat...no i agresja. Formacja złożona z muzyków grających w mniej i bardziej znanych islandzkich kapelach stylistycznie obraca się głównie w stylistyce atmospheric black metalu zmieszanego z doom metalem. Jednak muzycy nie zapominają o serwowaniu wpadających w ucho melodii gitarowych, których jest tutaj cała masa. Mimo tego klimatycznego grania Sól Án Varma nie stronią też od agresji i ciężaru, ale te nie przesłaniają doskonale mrocznej atmosfery panującej na tym wydawnictwie. Będę naprawdę zaskoczony, jeżeli ten materiał nie pojawi się w wielu rocznych podsumowaniach 2023 roku.

Summer Haze '99 - Inevitable
(blackgaze/alt-pop/post-metal)
Data premiery: 14.04.2023

Summer Haze '99 to projekt, który momentalnie przykuł moją uwagę. Może właśnie dlatego, że na debiutanckim albumie projektu Erecha Leletha brakuje zdecydowania. "Inevitable" dostarcza zadziwiające połączenie blackgaze'a (shoegaze+black metal) z alternatywnym popem. I to zaskakujące jak doskonale te dwa gatunku koegzystują na tym wydawnictwie. Świetnie wypadają black metalowe fragmenty, ale jeszcze lepiej te popowe elementy, w których śpiewa Anouk Madrid. Jej głos wręcz idealnie kontrastuje z black metalowymi galopadami, które sąsiadują ze spokojniejszymi partiami na tym wydawnictwie. I nie chodzi tutaj wyłącznie o to, że na Summer Haze '99 dostajemy niespotykaną mieszankę, bo nie sztuką jest nagrać materiał z kontrastującymi stylistykami, ale sztuką jest tak ją nagrać, żeby te na pozór niepasujące gatunki mimo różnic dobrze ze sobą współgrały. I tak właśnie jest na "Inevitable".

The 69 Eyes - Death of Darkness
(goth'n'roll/hard rock/gothic rock)
Data premiery: 21.04.2023

Helsińskie wampiry swoje najlepsze lata mają już za sobą. Tak przynajmniej myślałem słuchając w 2016 roku płyty "Universal Monsters", która kompletnie mnie rozczarowała i nadal nie umiem się do niej przekonać. A przecież później był jeszcze całkiem niezły "West End" (2019), którym kapela trochę się odbudowała w moich oczach, ale nadal to nie była ta grupa, którą pokochałem za "Blessed Be" (2000), "Devils" (2004), "Angels" (2007) czy "Back in Blood" (2009). I prawdę mówiąc mimo tego, że dobrze wspominam wydawnictwo The 69 Eyes z 2019 roku to kompletnie do niego nie wracam. I może też dlatego, że jakoś straciłem kontakt z poczynaniami tej grupy zaskoczyła mnie informacja, że w kwietniu 2023 roku miał pojawić się trzynasty pełny studyjny materiał helsińskich wampirów. "Death Of Darkness" nie wzbudzał we mnie żadnych emocji, przynajmniej do momentu, w którym go odpaliłem. I chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że to nawet w dyskografii Finów zaledwie "średniak+" to słuchając tego materiału doskonale się bawiłem. Jakby w The 69 Eyes wpompowana została jakaś nowa krew. A przecież należy przypomnieć, że to formacja grająca od 1990 roku...wówczas glam rockowa. Na nowej płycie muzycy poruszają się w przyjemnych dla ucha goth'n'rollowych klimatach, Jyrki 69 nadal czaruje swoim posępnym wokalem, a instrumentaliści starają się tchnąć solidną dawkę gotyckiej przebojowości do muzyki zawartej na "Death of Darkness". Kapela na tej płycie niczym nie zaskakuje, raczej eksploruje dobrze znane rejony i dowozi naprawdę dobry materiał...no "średni+", ale dający masę frajdy.

Tribulation - Hamartia EP
(gothic metal)
Data premiery: 07.04.2023

Pamiętam jeszcze swój pierwszy kontakt z twórczością kapeli Tribulation, który nastąpił niedługo po premierze ich płyty "The Horror" (2009). Cóż to był za doskonały oldschoolowy death metalowy materiał! Opad szczęki gwarantowany. Później grupa podążyła nieco w bok serwując progressive death metalowy album...a następnie przestała mnie interesować. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego Szwedzi zdecydowali się porzucić death metal dla gothic metalu i ten dąs przeszedł mi dopiero przy okazji płyty "Where the Gloom Becomes Sound" (2021), którą absolutnie uwielbiam. Wtedy to właśnie Tribulation w moich oczach się odrodzili. Nagle zacząłem doceniać ich gothic metalową ścieżkę. Trochę szkoda, że wydana w kwietniu "Hamartia" to zaledwie epka, na którą składają się tylko cztery kawałki (w tym jeden cover), ale to lepsze niż nic. Tym bardziej, że te wszystkie zawarte na epce utwory to doskonałe kompozycje, które przedstawiają twórczość tej formacji od najlepszej strony. Nie wyobrażam sobie teraz, żeby Tribulation miało wrócić do death metalu, za dobrze im idzie granie gothic metalu, czego ta epka jest również doskonałym przykładem.

Wieże Fabryk - Doskonały Świat
(post-punk/coldwave)
Data premiery: 01.04.2023

Kilka lat nie słuchałem kapeli Wieże Fabryk, a to głównie dlatego, że ich poprzedni materiał, czyli "Cel i Światło" miał premierę 10 lat temu, więc zdążyłem przez ten czas trochę  nich zapomnieć. I w sumie o nowej płycie tej łódzkiej formacji dowiedziałem się za sprawą strony Nadajnik. "Doskonały Świat" to trzeci pełny studyjny materiał tej post-punkowej formacji romansującej też z zimną falą. Mam ogromną słabość do post-punka, a jeżeli jeszcze słyszę w brzmieniu kapeli ciągoty do staroszkolnego grania w tym gatunku, to ja już jestem kupiony. A Wieże Fabryk na nowej płycie brzmią po prostu doskonale...nie wiem, czy to nie będzie świętokradztwo, ale słuchając "Doskonałego Świata" po głowie kołatała mi się "Nowa Aleksandria" Siekiery. Ale nie tylko, bo np. taki kawałek jak "Kroki" bardzo kojarzy mi się z epką "Berliner Vulcan" Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi (która też nie stroni od zimnofalowego grania). Jest coś takiego w nowej płycie Wież Fabryk, że słuchając jej czuję się jak w domu (oczywiście tym hipotetycznym, bo przecież skoro słucham tej płyty w domu...to normalne, że czuję się jak w domu). Sporo czasu trzeba było czekać na następcę "Cel i Światło" i było warto, bo "Doskonały Świat" jest po prostu...doskonały.

Yskelgroth - Bleeding Of The Hideous
(black metal/death metal)
Data premiery: 04.04.2023

"Bleeding Of The Hideous" był chyba pierwszą kwietniową premierą jaką usłyszałem i dość szybko się z tą płytą polubiłem. Nie trudno było na ten materiał trafić, bo początek miesiąca nie obfitował w udane nowości płytowe (może nie tyle udane, co ciekawe). Yskelgroth to hiszpańska kapela grająca black/death metal, która debiutowała w 2010 roku płytą "Unholy Primitive Nihilism". I pewnie gdyby nie ich drugi studyjny materiał, to nie trafiłbym na ich twórczość. "Bleeding Of The Hideous" to solidna dawka black metalu wymieszanego w wielkim kotle z death metalem. I ciężko wyrokować, czy któryś z tych gatunków dominuje na nowym wydawnictwie Yskelgroth. Są kawałki, w których to black metal wiedzie prym, a są też takie, w których nieco ustępuje miejsca death metalowi. Kapela też doskonale wykorzystuje symfonię i sample. Przy czym te wspomniane dodatki nie zmiękczają zawartego na tej płycie materiału, a wręcz podbijają złowrogi klimat, którym grupa doskonale operuje. Bardzo dobry album, który nijak się ma do sceny z półwyspu iberyjskiego, ale za to doskonale by się odnalazł wśród skandynawskich black metalowych bandów.

Album bonusowy:

VNV Nation - Electric Sun
(futurepop/ebm)
Data premiery: 28.04.2023
Spotify

VNV Nation odkryłem stosunkowo niedawno, ale z miejsca zakochałem się w płycie "Noire" (2018) i nawet nie spodziewałem się, że Ronan Harris planuje nowy materiał. Nieco zaskoczony odpaliłem "Electric Sun" w dniu premiery i początkowo z niewiadomych przyczyn trochę kręciłem nosem, ale po dwóch odsłuchach chciałem tylko więcej i więcej. Klimat oraz poziom "Noire" został utrzymany, Harris nadal czaruje swoją przebojową elektroniką i melancholijnym wokalem. Świetny materiał, który jest energiczny, przebojowy i nieco posępny jednocześnie. Kawałki błyskawicznie wpadają w ucho, a te 64 minuty muzyki zamkniętej na "Electric Sun" mijają w oka mgnieniu. Już nie mogę się doczekać koncertu VNV Nation, który już za kilka dni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz