poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Na skróty - odcinek 32

I znowu ponad miesiąc trzeba było czekać na kolejny odcinek "Na skróty". Z moich postanowień i obietnic systematyczności niestety nic nie wynika. Muszę przyznać, że tym razem miałem problem z doborem epek, nie chciałem skupiać się wyłącznie na jednym gatunku. Złapałem się za kilka wydawnictw. I tak do samego końca je sprawdzałem, żeby zdecydować, które finalnie wybiorę. Tym razem jest prawdziwa mieszanka gatunkowa i międzynarodowa (chociaż pozostajemy w Europie). Zapraszam do lektury 32 odcinka "Na skróty, a kolejnej odsłony cyklu możecie się spodziewać...pewnie w okolicach września.


Fireball - Running On The Edge EP
(melodic metalcore; 2016; Polska)
Bandcamp / FB

O Fireball nigdy wcześniej nie słyszałem, ale może to dlatego, że nowe polskie kapele metalowe i core'owe wyrastają od kilku lat niczym grzyby po deszczu. Formacja odpowiedzialna za epkę "Running On The Edge" pochodzi z Łodzi i zadebiutowała w 2013 roku za sprawą płyty "Neither Beginning Nor End". To co uderzyło mnie przy pierwszym odsłuchu ich najnowszego wydawnictwa to niesamowita umiejętność dobrania elektroniki do gitarowych zagrywek. Tak, na tej płycie jest i miejsce dla elektroniki, ale do tego jeszcze wrócę. Na epkę składa się aż sześć kompozycji, które grają przez 25 minut. I muszę przyznać, że mając za sobą już sporo obrotów tego materiału za żadnym razem się nie nudziłem. "Running On The Edge" to dość lekkie, niezwykle melodyjne i wpadające w ucho podejście do metalcore'a, oczywiście nie pozbawione energii. Rządzą tu rwane riffy, ale nie brakuje też miłych dla ucha zagrywek gitarowych, które potrafią się ciągnąć niemalże przez cały utwór. Kawałki są różnorodne i można trafić chociażby na spokojny "Born Of War", czy balladowy "Things We Never Had". Co ciekawe na całej epce lekko dominuje czysty wokal, który pewnie w normalnych okolicznościach by mi przeszkadzał, ale ten zdaje się być doskonale dopasowany do muzyki. I właśnie może przez to zawartość "Running On The Edge" kojarzy mi się z początkami amerykańskiej kapeli We Came As Romans. Zdecydowanym numerem jeden na tej epce jest dla mnie kompozycja "Against All Odds". Numer rozpoczynający się mocną elektroniką i szybko przechodzący w metalcore'owe klimaty. Są mocne riffy, ale też nie zabrakło swoistego rock'n'rollowego stylu, a ten w pełni ujawnia się w refrenie, który po prostu miażdży melodyjnością i przebojowością. Właśnie to połączenie agresji i melodii wychodzi Fireball najlepiej. Zresztą słychać to na całej epce. Nie sposób też nie zauważyć dobrze wplecenia w to wszystko elektroniki, która robi naprawdę niezłe wrażenie, tym bardziej, że jest jedynie świetnie dobranym dodatkiem, a nie głównym motywem. I przyznam, że po wielokrotnym przesłuchaniu epki "Running On The Edge" czuję ogromny niedosyt, ale w pozytywnym znaczeniu i pewnie niedługo zabiorę się za odsłuch debiutanckiego materiału Fireball. Na koniec napiszę jeszcze: oby więcej takich wydawnictw. 5/6



Les Discrets - Virée Nocturne EP
(shoegaze/post-rock; 2016; Francja)
Bandcamp / FB

Les Discrets to dość znana francuska formacja grająca w klimatach shoegaze/post-rock/post-black metal. Chociaż ten trzeci gatunek już powoli idzie w zapomnienie, a raczej poszedł już przy okazji wydania drugiej płyty w 2012 roku. I już wspomniany materiał pozostawił u mnie spory niedosyt, kapela porzuciła growle, skupiła się na spokojnych melodiach i depresyjnym klimacie. Od czasu premiery "Ariettes Oubliées..." minęły już 4 lata, a kapela karmi swoich fanów jakimiś ochłapami w stylu koncertówki "Live at Roadburn" (2015) i wydanej niedawno epki "Virée Nocturne". Ich najnowsze wydawnictwo składa się z czterech utworów, z czego ostatni jest remiksem tytułowego kawałka. Z jednej strony ta epka to przyzwoita zapowiedź trzeciego albumu Les Discrets, który ma się pojawić w 2017 roku, ale z drugiej to materiał brzmiący jak odrzut z "Ariettes Oubliées...". Nie ma tutaj miejsca na żadne zrywy, oczywiście nie ma growli, melodie wpadają w ucho, ale nie przykłuwają na dłużej. Całość "Virée Nocturne" to lekko ponad 18 minut, więc jak na post-rocka to naprawdę skromnie. Tak naprawdę nie bardzo jest się tutaj przy czym zatrzymać. Nie ma żadnych wątpliwości, że to Les Discrets, bo ich styl jest łatwy do rozpoznania. Jednak słuchając tej epki czułem się tak, jakbym obcował z jakimś trailerem, jedynie namiastką jakiejś większej całości, którą usłyszę później. Liczę na to, że na "Virée Nocturne" kapela nie zaprezentowała swoich najlepszych numerów, które znajdą się na płycie "Prédateurs" - a może żadna z tych kompozycji nie trafi na długograja? Nie wiadomo. W każdym razie epka Les Discrets jest tylko przyzwoita z kilkoma jaśniejszymi punktami, niestety mam co do tej kapeli zdecydowanie większe oczekiwania. 3/6



Rekoma - Circle Of Hate EP
(thrash/groove/heavy metal; 2016; Finlandia)
Bandcamp / FB / Inverse Records

Fińska formacja Rekoma powstała w 2014 roku. Grupa składa się z pięciu muzyków, a epka "Circle Of Hate" to ich pierwszy materiał studyjny, za sprawą którego zespół postanowił zaprezentować się szerszemu gronu odbiorców. Na wydawnictwo składają się cztery różnorodne kompozycje, które trwają niespełna 20 minut. Kapela stylistycznie krąży gdzieś w okolicach nowoczesnego thrash/groove metalu i heavy metalu, niekiedy pożyczając jakieś death metalowe motywy, ale tego jest akurat niewiele. Epkę otwiera tytułowy kawałek, który pasuje całkiem nieźle na początek. Muzyka mknie do przodu i nagle pojawia się wokal. Trochę czysty, trochę siłowy, ma w sobie coś z pijackiej chrypki, no i wydaje się jakiś taki znajomy. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że odpowiedzialny za wokal Jani Redkin brzmi trochę jak James Hetfield z czasów "Load" i "Reload". Kawałki zawarte na epce są mieszane, obok energicznego i dość szybkiego "Circle Of Hate" pojawia się zdominowany przez czyste partie wokalne, dużo spokojniejszy "Lambs Of Sacrifice". Niedługo później pojawia się niejednoznaczny "Trial", w którym ciężkie zwrotki kontrastują z lekkimi refrenami, a na koniec grupa przygotowała balladowy "Down The Drain", który jednak z czasem trochę się rozkręca, a pod koniec zahacza niemalże o black metalowe klimaty. Wnioskując po epce "Circle Of Hate" Rekoma to świeża kapela, która szuka swojego stylu, stąd ta różnorodność na wydawnictwie. Zdecydowanie jest to materiał skierowany dla wielbicieli nowoczesnego thrash/groove metalu, trochę w tym Skandynawii, trochę Ameryki, ale przede wszystkim poszukiwania własnej tożsamości. 4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz