sobota, 14 września 2013

Motionless In White - Infamous (2012)

Motionless In White - Infamous

Data wydania: 13.11.2012
Gatunek: metalcore/post-hardcore/industrial gothic rock
Kraj: USA

Tacklista:
01. Black Damask (The Fog)
02. Devil's Night
03. A-M-E-R-I-C-A (gościnnie Michael Vampire of Vampires Everywhere)
04. Burned at Both Ends
05. The Divine Infection
06. Puppets 2 (The Rain) (gościnnie Bjorn Strid z Soilwork)
07. Sinematic
08. If It's Dead, We'll Kill It (gościnnie Brandan Schieppati z Bleeding Through)
09. Synthetic Love
10. Hatefuck
11. Underdog
12. Infamous

Czasami przypadkiem trafiam na kapelę, której muzyka momentalnie wpada mi w ucho...a później sprawdzam co to za grupa. Kiedy spojrzałem na zdjęcie składu Motionless In White to zastanawiałem się, czy upodabnianie się muzyków do Marilyna Mansona to przypadek? W każdym razie Motionless In White należy do tych kapel, które gdybym najpierw zobaczył to pewnie bym nigdy nie posłuchał (podobnie jest z Vampires Everywhere!). Na szczęście kolejność poznawania tej formacji była inna - najpierw posłuchałem, a później zobaczyłem. Chociaż staram się kierować zasadą - nie oceniaj wyglądu kapeli, tylko muzykę. "Infamous" to drugie pełne studyjne wydawnictwo tej amerykańskiej kapeli.

Po tym jak sięgnąłem po "Infamous" zdałem sobie sprawę, że wcześniej słyszałem poprzedni album MIW zatytułowany "Creatures" - płyta z 2010 roku nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia, kiedy ją sobie przypomniałem okazało się, że nic w tej kwestii się nie zmieniło. Ot standardowe połączenie metalcore'a z post-hardcorem. Sporo śpiewania w refrenach, trochę core'owego ryku...ale nic specjalnie nie zostawało w głowie. Na szczęście w przypadku "Infamous" od razu zauważalna jest ewolucja, jaką przeszła muzyka Motionless In White. Można powiedzieć, że muzycy połączyli dotychczasowy styl z industrialnym rockiem w stylu Marilyna Mansona. Co prawda na najnowszym albumie kapeli można usłyszeć też typowo metalocore'owe kawałki, ale muzyczne ukierunkowanie wskazuje zdecydowanie na industrialnego rocka o gotyckim zabarwieniu. Najlepszym przykładem utworu, który jest tak mansonowy, że mógłby zostać nagrany przez samego Mansona jest "The Divine Infection". Kawałek brzmi jakby był żywcem wyjęty z "The Golden Age Of Grotesque". Identycznie jest w przypadku utworu "Hatefuck". Natomiast numer tytułowy umieściłbym na albumie "Born Villain". To trzy najbardziej industrialne kawałki znajdujące się na "Infamous". Ale zaczynając odsłuch trzeciej płyty Motionless In White można być nieco zbitym z tropu, bo rozpoczynający album "Black Damask (The Fog)" brzmi niczym rasowy metalcore (z mocniejszym brzmieniem) wyposażony w śpiewany refren (brzmiący niczym wydarty z jakiegoś kawałka HIM). Dalej jest już mieszanka wspomnianego gatunku z industrialnym rockiem - i tak jak znajdują się tutaj numery łączące te dwa gatunki, tak można natknąć się na kompozycje utrzymane w klimatach tylko jednego z nich. Dla mnie największym hitem tego wydawnictwa jest kawałek "Devil's Night", który wręcz rozsadza energią - i gdyby wokalista Chris Cerulli mógł odpuścić sobie czyste partie w refrenach to mógłby to być numer idealny. Warto też wspomnieć o utworach, w których pojawiają się gościnnie muzycy z innych kapel - w refrenie "Puppet 2 (The Rain)" udziela się wokalista Soilwork (Bjorn Strid), w "If It's Dead, We'll Kill It" słychać Brandana Schieppatiego (Bleeding Through), natomiast w singlowym "A-M-E-R-I-C-A" gościnnie udziela się Michael Vampire z Vampires Everywhere!

Motionless In White wybrali dobry kierunek rozwoju swojej muzyki. Łączenie muzyki industrialnej z metalcorem i jeszcze przyprawianie tego gotyckim klimatem to strzał w 10. Brakuje im jeszcze trochę własnej tożsamości, bo jak już wspomniałem muzycznie niektóre numery to aż nazbyt mocne wspieranie się stylistyką Mansona. Do tego jeśli dołożymy wizerunek sceniczny wokalisty Chrisa Cerulliego i nowe logo MIW (do złudzenia przypominające to Mansona) to mamy po prostu Marilyna Mansona grającego metalcore... Ale ani to zarzut, ani pochwała. Chłopaki są w trakcie szukania własnej tożsamości i jestem w stanie uwierzyć w to, że znajdą ją szybciej niż później. Gdyby zdecydowali się na nagranie kolejnego albumu utrzymanego w stylistyce "Infamous" to na pewno bym się nie obraził.

Ocena: 7,5/10


2 komentarze:

  1. Muszą zacząć szukać siebie bo na ikonie MM nie pojadą długo. MM jest nie do przebicia. To chodzący oryginał i każdy kto go słucha i zna jego styl, nie zostawi suchej nitki na "podróbkach"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobnie jest z drugim albumem Vampires Everywhere! Prawdę mówiąc wolę, żeby takie kapele naśladowały Mansona niż tłukły płaczliwy post-hardcore, a muzycy zarzucali grzywkami przy piosenkowych refrenach ;-)

      Usuń