piątek, 7 kwietnia 2023

Przegląd premier płytowych - marzec 2023

Marzec był bardzo długim miesiącem, a co za tym idzie premier była cała masa. Kapele miały aż pięć tygodni na przedstawienie swoich nowości, a może inaczej, pięć premierowych piątków (bo jednak płyty mają swoje premiery głównie w ten dzień tygodnia). Gdy spojrzę na swój pliczek excelowy to wychodzi, że tych nowości było około 250 (!). To ogromna liczba i naprawdę nikt nie jest w stanie tego wszystkiego sprawdzić, już nie mówiąc o przesłuchaniu każdej z płyt po kilka razy, żeby wyrobić sobie o niej jakieś zdanie. I zastanawiałem się, co z tym zrobić? Początek miesiąca był naprawdę lichy i ciężko było wyciągnąć jakieś ciekawe nowości. Ale później nastąpiła prawdziwa nawałnica interesujących i godnych polecenia premier. I tak liczba albumów, o których chciałem wspomnieć w przeglądzie rosła...rosła...i rosła. I gdy już myślałem, że zamknę się na 35 wydawnictwach, to nagle przypomniałem sobie o kilku kolejnych, których absolutnie nie mogę pominąć. Ostatecznie w poniższym przeglądzie znajdziecie aż 40 pozycji spośród całego zalewu marcowych premier, o których chciałem wspomnieć. Zakładam, że pewnie sporo ciekawych albumów przeleciało mi koło nosa, ale na nadrabianie zaległości przyjdzie jeszcze czas. Najpewniej w wakacje, gdy większość kapel wyruszy na muzyczne festiwale, a w świecie premier płytowych będzie trwał "sezon ogórkowy".



Ampacity - IV
(space rock)
Data premiery: 31.03.2023

Nigdy nie byłem wielkim fanem Amapcity, chociaż lubiłem te ich space rockowe tripy, a po tym jak wpadłem w pułapkę psychodelicznego rocka, który leży nie tak znowu daleko od space rocka to tym bardziej poczułem ogromne przyciąganie do albumu "IV". I już pierwsze dźwięki w witającym mnie kawałku "A Stranger Fills My Eye" sprawiły, że poczułem się jak w domu. Niesamowity luz i jakaś taka zaskakująca swoboda grania, a zarazem wyczuwalna radość z dzielenia się muzyką, która płynie od instrumentalistów tworzących skład Ampacity. Dobrze, że grupa wróciła do grania, bo w zawartości "IV" słychać, że kapela ma jeszcze sporo do powiedzenia na polskiej scenie rockowej. Świetny materiał.

At The Altar Of The Horned God - Heart Of Silence
(atmospheric black metal/dark folk)
Data premiery: 03.03.2023

"Heart Of Silence" to dość specyficzny album, na którym zarówno w warstwie wokalnej, jak i instrumentalnej pojawia się wiele powtórzeń. I początkowo ten fakt mocno mi przeszkadzał, ale gdy wpadłem w trans, w który wciągnęła mnie zawarta na tym wydawnictwie muzyka to zacząłem chłonąć ten materiał niczym gąbka wodę. At The Altar Of The Horned God proponują na swoim najnowszy wydawnictwie mieszankę black metalu i dark folku, ale ten mix podają w rytualnej otoczce. I właśnie ten klimat mrocznego i złego rytuału towarzyszy mi podczas każdego odsłuchu tego wydawnictwa. Materiał dość specyficzny, ale bardzo łatwo się do tej specyfiki przekonać.

August Burns Red - Death Below
(melodic metalcore)
Data premiery: 24.03.2023

Odczuwam ostatnio zmęczenie metalcorem i naprawdę mało wydawnictw jest mnie w stanie do siebie przekonać, a o zachwytach już w ogóle nie ma mowy. I na nowy materiał August Burns Red czekałem tak raczej umiarkowanie. Owszem, kawałki promujące "Death Below" brzmiały obiecująco, ale nie zwiastowały niczego nadzwyczajnego. Ale jak się okazało August Burns Red znowu dowieźli świetny materiał zadając kłam temu jakoby metalcore był w odwrocie. Zdecydowanie bliżej mi do tego wydawnictwa niż do "Found In Far Away Places" (2015) "Phantom Anthem" (2017), czy "Guardians" (2020). Bardzo dobry i melodyjny album, który przywrócił mi trochę wiarę w metalcore.

Bury Tomorrow - The Seventh Sun
(melodic metalcore)
Data premiery: 31.03.2023

Bury Tomorrow swoimi trzema ostatnimi albumami udowodnili, że w w temacie melodic metalcore'a nie mają sobie równych (grają nieco inaczej niż August Burns Red, więc to nie są konkurencyjne kapele). "Earthbound" (2016), "Black Flame" (2018) i "Cannibal" (2020) to były niezwykle bombastyczne wydawnictwa, które zamkniętą w nich energią mogły obdzieli jeszcze przynajmniej kilka innych płyt. Przed "The Seventh Sun" stało trudne zadanie i...kapela niestety nie dała rady utrzymać się na tej wysokiej fali. Lekko spadła, tym razem obok wysoko energetycznych kawałków mamy też niemało spokojniejszych momentów, które trochę tutaj odstają i ciągną ten materiał w dół. Nadal jest to bardzo dobry metalcore, ale już czuć, że kapela miała ochotę coś pozmieniać w swoim graniu.

Desolate Realm - Legions
(heavy/doom metal)
Data premiery: 17.03.2023

Od jakiegoś czasu coraz bardziej przekonuję się do doom metalu, a już gdy widzę, że kapela gra mieszankę heavy metalu i doom metalu to nie opieram się specjalnie przed sprawdzeniem ich twórczości. Tak właśnie było z Desolate Realm. "Legions" to drugi studyjny materiał tej fińskiej grupy, która debiutowała w 2021 roku płytą "Desolate Realm". I cóż mamy na ich drugim wydawnictwie? Heavy metal zmieszany z doom metal o bardzo oldschoolowym brzmieniu. Momentami słychać tutaj elementy mogące się kojarzyć z pierwszymi wydawnictwami Grand Magus, ale nie jest tego zbyt wiele. Desolate Realm nie bawią się w eksperymentowanie, zdecydowali się poruszać utartymi ścieżkami, co bardzo dobrze im wychodzi. Kawałki nie są zbyt skomplikowane w warstwie instrumentalnej, ale już nie raz w metalu przekonywałem się, że w prostocie siła. "Legions" to materiał utrzymany w doomowym tempie, ale zagrany zgodnie z heavy metalowymi prawidłami.

Enslaved - Heimdal
(progressive metal/black metal)
Data premiery: 03.03.2023

Bardzo czekałem na ten materiał i każdy nowy numer prezentowany przed premierą tego albumu tylko podkręcał atmosferę. Enslaved to niezwykle doświadczona norweska grupa, dla której "Heimdal" jest szesnastym pełnym albumem studyjnym w karierze. Grupa przez ponad 30 lat działalności nie raz zaskakiwała, ale zawsze dostarczała jakościową muzykę. I nie inaczej jest w przypadku "Heimdal". Sporo tutaj progresywnego grania, natomiast black metal zdecydowanie zszedł na plan dalszy. Jest on obecny na najnowszej płycie Enslaved, ale stanowi swoisty dodatek do progresywnego grania. Nie brakuje też doskonałego mroźnego klimatu, który grupa potrafi doskonale oddawać za pomocą swojej muzyki. Fenomenalny album, który przy każdym kolejnym odsłuchu staje się tylko lepszy. I o ile zdaje sobie sprawę, że nie brakowało słuchaczy nieco zawiedzionych wydanym w 2020 roku "Utgard" (ja akurat uwielbiam), to przy "Heimdal" kręcenia nosem już nie powinno być.

Entheos - Time Will Take Us All
(technical death metal/progressive metal)
Data premiery: 03.03.2023

Kapelą Entheos zainteresowałem się dopiero, gdy odkryłem, że razem z Archspire, Psycroptic i Benighted współtworzą koncertowy skład trasy "TECH TREK EUROPE 2023". Trzy kapele, które absolutnie uwielbiam nie mogły sobie wziąć byle kogo na wspólną trasę, prawda? I okazało się, że amerykańska grupa Entheos gra w stylu, który nie ma prawa mi się nie podobać. Ta dwuosobowa formacja realizuje się przede wszystkim w graniu technicznego death metalu, ale podanego w formie zdecydowanie wolniejszej niż ta, w jakiej lubuje się Archspire. Na "Time Will Take Us All" jest miejsce na szybsze i ostrzejsze partie, ale nie brakuje też momentów spokojniejszych, bardziej progresywnych. Materiał też świetnie sprawdza się na żywo.

Entropia - Total
(post-metal/atmospheric black metal/progressive metal)
Data premiery: 17.03.2023

Album "Vacuum" (2018) solidnie mną pozamiatał, ale nie sprawił, że zapałałem jakąś ogromną sympatią do poprzednich dokonań kapeli Entropia. Próbowałem się z nimi zaprzyjaźnić, ale jednak to nie było to samo co "Vacuum", co z miejsca je dyskwalifikowało. I trochę czasu od premiery trzeciej płyty Entropii minęło, a konkretnie 5 lat i mamy ich czwarty studyjny materiał. "Total" zapowiadał się doskonale, a gdy w końcu 17 marca pojawił się w całości do odsłuchu okazał się być...doskonałym wydawnictwem. Kapela nadal gra dość niejednorodnie, co sprawia, że ich muzyka zyskuje na wielowymiarowości i staje się bardziej atrakcyjna. Pochodząca z Oleśnicy formacja doskonale radzi sobie w mieszaniu post-metalu z black metalem i dokładaniu do tego progresywnego zacięcia. "Total" to materiał bardzo bliski doskonałości, czyli...bliski "Vacuum". I chociaż to nie "Vacuum" to bardzo szybko się z nim polubiłem, a jeżeli jeszcze nie dawaliście szansy nowej płycie Entropii to polecam to czym prędzej zrobić, nie ma co tracić czasu. Nie wiem, czy wspominałem, ale uwielbiam "Vacuum".

Excalion - Once Upon a Time
(power metal/progressive metal)
Data premiery: 24.03.2023
Spotify

Kilka lat temu dość często wracałem do jednego z albumów Excalion, a konkretnie do "High Time" (2010), którego zawartości niestety teraz kompletnie nie pamiętam (wystarczyło, że odpaliłem jeden numer na youtube i pamięć momentalnie wróciła). Ale nazwa kapeli została mi w głowie, więc z dużą nadzieją sięgałem po "One Upon a Time" (tak znowu słowo "time" w tytule, więc coś musi być na rzeczy). I pierwszy odsłuch nie był zbyt szczęśliwy, w połowie tracklisty przeskoczyłem na coś innego argumentując to stwierdzeniem, że na melodyjny metal trzeba mieć odpowiedni nastrój. I później okazało się, że była to prawda. Drugie podejście było zdecydowanie bardziej udane, a nawet zaczęły się otwierać pewne "drzwiczki" w mojej pamięci. Słuchając "Once Upon a Time" odniosłem wrażenie, że kapela gra teraz jeszcze łagodniej niż wcześniej. Trochę mniej tutaj power metalu, a więcej melodic metalu. Zmienił się też wokalista, co też może mieć pewien wpływ na odbiór muzyki, bo Marcus Lång ma specyficzną wokalną manierę, która jakoś bardziej pasuje mi do melodic metalu ocierającego się o symphonic metal. Ale mimo tej zwiększonej łagodności, nieco zmniejszonej toporności i jakiegoś ogólnego większego wygładzenia (zwłaszcza w kwestii brzmienia) nowy materiał Excalion wypada bardzo dobrze i dostarczył mi odpowiedniej dawki melodyjnego grania, której ostatnio trochę mi brakowało.

Fargo - Geli
(post-rock/post-metal)
Data premiery: 17.03.2023

Fargo to nadal dość świeża post-rockowa formacja z Niemiec. Grupa powstała w 2012 roku. Do tej pory mogła się poszczycić dwoma epkami wydanymi kolejno w 2013 i 2014 roku. Natomiast w marcu 2023 muzycy zaprezentowali swój pierwszy pełny studyjny materiał. I jak tylko odpaliłem "Geli" to była to miłość od pierwszych dźwięków. Niby jest to post-rock jakich wiele, momentami dociążony post-metalowymi zagrywkami...ale jak niesamowicie zawartość tego albumu płynie i koi. Na "Geli" składają się tylko cztery kompozycje, ale za to każda z nich jest dość obszerna. I pewnie, gdybym przed odpaleniem tej płyty sprawdził tracklistę to szybko bym się za odsłuch nie zabrał - no kto to słyszał, żeby serwować kompozycje po 8 i 9 minut? Ale tego się tutaj zupełnie nie odczuwa. I uwaga! Mimo tego, że to post-rock to są tutaj wokale! Fargo czarują niesamowicie, a wokale wcale nie przeszkadzają w odbiorze tego albumu (tak, wiem, że wielbiciele post-rocka są uczuleni na wokale w tego typu muzyce).

Firmament - We Don't Rise, We Just Fall
(heavy metal/hard rock)
Data premiery: 24.03.2023

Słuchając debiutanckiej płyty niemieckiej grupy Firmament zacząłem zadawać sobie pytanie - czy to na ten materiał czekałem w 2023 roku? W 2021 roku świetnie zadebiutowała heavy metalowa grupa Heavy Sentence, w 2022 roku z kolei puchar "najlepszego heavy metalowego debiutu" przypadł formacji Midas. I od stycznia czekam na ten heavy metalowy debiut 2023 roku. Pod kilku odsłuchach płyty "We Don't Rise, We Just Fall" zacząłem odnosić wrażenie, że to właśnie ten materiał będzie najlepszym heavy metalowym debiutem tego roku. Może trochę zbyt wcześnie wyrokować, ale coś czuję, że mogę mieć rację. Firmament to młoda niemiecka formacja, która w swoim graniu miesza staroszkolnie brzmiący heavy metal z hard rockiem. Momentami brzmią niczym doskonały Wytch Hazel, czasami zapędzają się w bardziej hard rockowe rejony. Jest kilka pewników na tym albumie - błyskawicznie wpada w ucho, brzmi doskonale, nie brakuje na nim heavy metalowej energii, no i czuć oldschoolem na kilometr. Świetny materiał i jestem ciekaw, czy czeka nas jeszcze jakiś lepszy heavy metalowy debiut w tym roku. Póki co Firmament dzierżą palmę pierwszeństwa.

Foretoken - Triumphs
(symphonic melodic death metal)
Data premiery: 17.03.2023

Jak tylko zobaczyłem okładkę płyty "Triumphs" to od razu wiedziałem, że muszę sprawdzić jej zawartość. Tym bardziej, że zgodnie z tagami kapela kryjąca się za nazwą Foretoken miała grać w stylistyce symphonic melodic death metalu. Jak się okazało "Triumphs" jest drugim studyjnym materiałem tej dwuosobowej formacji z USA. Grupa debiutowała w 2020 roku płytą "Ruin". Najnowsze wydawnictwo Amerykanów to szybka i energiczna melodic death metalowa sieczka z elementami symfonicznego grania, które to robi bardziej za tło, ale muszę przyznać, że znacząco podnosi atrakcyjność tego materiału. Zawartość "Triumphs" jest szybka, energiczna i melodyjna, a całość chociaż trwa 50 minut to mija w mig, więc można spokojnie odpalić ponownie.

Gatekeeper - From Western Shores
(epic heavy metal)
Data premiery: 24.03.2023

Naprawdę niewiele brakowało, a dałbym się odsiać już na początku znajomości z płytą "From Western Shores". A wszystko to za sprawą wokalu, który już na samym początku dał mi się we znaki...a konkretnie chodzi o dziwne okrzyki Tylera Andersona (i nie wiem, czy to kwestia dziwnego mixu, czy faktycznie są to jego okrzyki). Na szczęście przypomniałem sobie, że epic heavy metal rządzi się swoimi prawami i często występują w nim dość nietypowe wokale. Moja dalsza przygoda z drugim studyjnym albumem kanadyjskiej grupy Gatekeeper była zdecydowanie szczęśliwsza. Zawartość "From Western Shores" brzmi bardzo surowo, nawet jak na standardy epic heavy metalu. I prawdę mówiąc nie mam pojęcia dlaczego kapela zdecydowała się zacząć ten materiał od kawałka "From Western Shores", bo numer tytułowy jest zdecydowanie najbardziej odsiewającą kompozycją na tej płycie. Natomiast "im dalej w las" tym zawartość tego albumu wypada lepiej. Wielbicieli epic heavy metalu raczej namawiać do tego materiału nie muszę, ale pozostałym polecam sprawdzić...i nie zrażajcie się pierwszym numerem.

Gorod - The Orb
(technical death metal/progressive metal)
Data premiery: 10.03.2023

Gorod to już marka sama w sobie, jeden z pewników w temacie technicznego death metalu. Chociaż był moment, w którym takiego grania nie lubiłem - wówczas w death metalu liczyła się dla mnie tylko ta oldschoolowa odnoga. W marcu 2023 roku Francuzi zaprezentowali swój siódmy pełny studyjny materiał. "The Orb" to z jednej strony techniczny death metal w swojej klasycznej formie, a z drugiej sporo tutaj progresywnego grania zaprzężonego w death metalowe ramy. Album aż kipi od energii i mimo bardzo technicznego podejścia muzyków Gorod nie przytłacza słuchacza zbyt dużą ilością łamańców gitarowych.

Haken - Fauna
(progressive metal/rock)
Data premiery: 03.03.2023

Brytyjczycy z Haken czarują swoją muzyką już od 13 lat, licząc od ich debiutanckiego wydawnictwa "Aquarius" z 2010 roku. I ciężko mi w to uwierzyć, bo mógłbym przysiąc, że "The Mountain" zostało wydane zaledwie kilka lat temu, a nie w 2013. Tymczasem okazało się, że w marcu pojawił się już siódmy studyjny materiał Haken. "Fauna" to kwintesencja twórczości tej brytyjskiej grupy. Jak zwykle trzonem jest progresywny metal przechodzący płynnie w inne gatunki, a raczej z tych innych gatunków czerpiący. Są progressive rockowe bardziej zdominowane przez klawisze zagrywki, nie brakuje też odnośników do djentu, czy też rozwiązań, które mogą kojarzyć się z twórczością norweskiego Leprous. Ale jest to materiał bardzo delikatny, niezwykle melodyjny. Momentami słychać jakby wokalista toczył pojedynek z instrumentalistami, kto jest tutaj ważniejszy i kto stanowi główną linię melodyczną, do której ta druga strona ma równać. Mimo tego, że wolę tę bardziej rozrywkową twarz Haken znaną z "Affinity" (2016), to nie potrafię przejść obok "Fauna" obojętnie, to bardziej "chillujące" oblicze Brytyjczyków, a ich muzyka zawarta na tej płycie jest niezwykle kojąca.

Håndgemeng - Ultraritual
(stoner/sludge metal)
Data premiery: 10.03.2023

Już po pierwszych dźwiękach, które przywitały mnie na albumie "Ultraritual" wiedziałem, że ten materiał znajdzie się w moim przeglądzie marcowych premier. Energia, rock'n'roll, cała masa luzu i niemal punkowa wściekłość ujawniająca się głównie w wokalach. To bije od samego początku pierwszego pełnego wydawnictwa norweskiej grupy Håndgemeng. Ten materiał brzmi tak, jakby Cancer Bats przerzucili się z swojego southernowego hardcore/punka i poszli bardziej w stronę metalu. Norwegowie dostarczyli mi za pomocą tej płyty całej masy frajdy i chociaż jest to przede wszystkim mieszanka stoner i sludge metalu to grupa głównie uderza w to bardziej rock'n'rollowe oblicze tej mieszanki. Owszem znajdują się tutaj również momenty wolniejsze, ale jednak znaczną większość stanowi energiczne granie.

Hot Graves - Plaguewielder
(death metal/thrash metal/black metal/crust)
Data premiery: 31.03.2023

Odpalając pierwszy raz album "Plaguewielder" byłem przekonany, że nie pierwszy raz spotykam się z twórczością tej amerykańskiej kapeli. I patrząc po okładkach ich dotychczasowych wydawnictw na pewno miałem styczność z ich albumem "Magnificent Death" (2015), natomiast czy coś z niego pamiętam? Absolutnie nie. W związku z tym moje podejście do "Plaguewielder" okazało się dość świeże, zresztą tak samo jak muzyka zawarta na wspomnianym albumie. Chociaż z płyty tchnie zaduch, trumienna aura i gdzieś na horyzoncie unosi się cmentarna mgła, to trzecia płyta Hot Graves jest zaskakująco świeża. Kapela gra mieszankę ekstremalnych gatunków metalu wspartą o crust punkowe brzmienie. Jednak w zawartych tu kawałkach nie brakuje zaskakujących i zarazem zaskakująco dobrych melodii gitarowych. A patrząc po okładce spodziewałem się jakiejś beznamiętnej sieczki. Te melodie budują trochę melancholijno-gotycki klimat, który zaskakująco dobrze zgrywa się z graną przez Hot Graves mieszanką ekstremalnych gatunków metalowych.

Kamelot - The Awakening
(symphonic power metal)
Data premiery: 17.03.2023

Wiele lat temu za Kamelot dałbym się pokroić. A zwłaszcza za płyty "Karma" (2001) oraz "Epica" (2003). W moim mniemaniu to absolutnie największe z dokonań tej amerykańskiej formacji dowodzonej przez Thomasa Youngblooda od 1987 roku. Ich progreswyny melodic power metal mocno wzbogacany przez symfoniczne elementy zawsze mnie przyciągał. Na chwilę przed odejściem z kapeli wokalisty Roy'a Khana zacząłem tracić zainteresowanie ich twórczością, a żadna z płyt nagranych z Tommym Karevikiem nie była mnie w stanie przekonać. I w końcu nadszedł "The Awakening" który jest już trzynastym studyjnym albumem Amerykanów. I nie wiem, co się stało, ale moja miłość do twórczości Kamelot znowu ożyła. A Karevik zaczął brzmieć niemal dokładnie jak Roy Khan za najlepszych lat (czyli 2001-2003). Oczywiście jeżeli znacie dokonania tej kapeli na wylot to niczego nowego na "The Awakening" nie usłyszycie, ale z drugiej strony to doskonała podróż sentymentalna w klimatach symphonic power metalu.

Keep Of Kalessin - Katharsis
(melodic black metal/symphonic black metal)
Data premiery: 24.03.2023

Dawno nie było żadnych znaków życia od norweskiej kapeli Keep Of Kalessin, więc dobrze, że po 8 latach wydali następcę bardzo dobrego "Epistemology" (2015). To siódmy studyjny materiał tej doświadczonej ekipy. I jego zawartość nie powinna być dla fanów tej kapeli zaskoczeniem, bo dostajemy tutaj głównie melodic black metal wsparty symfonicznymi wstawkami. Keep Of Kalessin nigdy nie stronił od epickości na swoich wydawnictwa, nie inaczej jest i tutaj. Chociaż kompozycje są szybkie i energiczne, to pełne są również bardzo dobrych melodii i momentalnie wpadających w ucho symfonicznych teł. Lubując się w takim graniu naprawdę ciężko się tej płycie oprzeć, bo Keep Of Kalessin robią tutaj to, w czym są absolutnie najlepsi, czyli w balansowaniu pomiędzy symfoniczną epickością, a black metalową rozpędzoną machiną...nie zapominając przy tym o melodiach.

Lamp Of Murmuur - Saturnian Bloodstorm
(black metal)
Data premiery: 26.03.2023

Lamp of Murmur to jednoosobowy black metalowy projekt, za którym stoi tajemniczy M. "Saturnian Bloodstorm" jest trzecim pełnym studyjnym wydawnictwem tego projektu. Do tej pory miałem do czynienia z pojedynczymi numerami Lamp Of Murmur i chociaż robiły na mnie pozytywne wrażenie, to nigdy nie doprowadziły do tego, żebym sięgnął po cały materiał. Ale jako, że teraz nadarzyła się okazja to nie widziałem powodu, żeby dalej się migać. "Saturnian Bloodstorm" to brzmiący nieco podziemnie black metalowy materiał, który czerpie garściami ze skandynawskich tradycji tego gatunku. Chociaż Lamp Of Murmur jest kapelą amerykańską. Czuć tutaj duże poszanowanie dla black metalowej tradycji i słychać jak M bardzo lubuje się w brnięciu w klasyczne rozwiązania. Można powiedzieć, że słychać to świetnie już w samym brzmieniu, które przywodzi bardziej na myśl podziemną scenę skandynawską z początków istnienia black metalu niż wypolerowane współczesne wydawnictwa utrzymane w tym gatunku.

Marianas Rest - Auer
(death doom metal/melodic death metal)
Data premiery: 24.03.2023

Nie jestem fanem doom metalu - na pewno się tego nie spodziewaliście. Tak, lubię to podkreślać na każdym kroku, zwłaszcza, gdy mam okazję napisać parę słów o doom metalowej płycie, która sprawiła, że przychylnym okiem spoglądam na ten gatunek. I tym razem jest to czwarty studyjny materiał fińskiej grupy Marianas Rest. Jakiś czas temu w oko wpadł mi klip do utworu "Disease", który sprawił, że zainteresowałem się twórczością tej grupy. Z tymże warto zaznaczyć, że kapela nie gra czystego doom metalu, a raczej mieszankę tego gatunku z death i melodic death metalem. I jest to mix stosowany w bardzo dobrych proporcjach. "Auer" to album kompletny, nawet bym powiedział, że w pewnym stopniu uzależniający za sprawą swojej doskonałości, bo ciężko się od niego oderwać. Finowie czarują serwując świetne melodie gitarowe ocierające się niemal o melancholijne klimaty i kiedy trzeba uderzają w cięższe rejony, czemu często towarzyszą na przemian growle, jak i bardziej gotyckie wokale. Świetny i niezwykle wciągający materiał, który nawet po wyłączeniu kołacze się po głowie.

Narnia - Ghost Town
(heavy metal/progressive metal/melodic power metal)
Data premiery: 17.03.2023

Czasami słuchając nowych płyt szwedzkiej grupy Narnia mam nieodparte wrażenie, że ta grupa najlepsze lata ma już dawno za sobą. W początkowych latach swojej działalności brzmienie tej formacji było wręcz unikalne - wystarczy przypomnieć sobie takie hity jak chociażby "The Witch and The Lion" (gdzie klawisze niczym szpilki wbijały się w mózg), czy "Dangerous Game" (pochodzący ze wspaniałej płyty "Long Live The King" (1998)). Słuchając ostatnich wydawnictw Narnii mam wrażenie jakby kapela za wszelką cenę chciała iść w nieco nowocześniejsze, a już na pewno nieco bardziej heavy metalowe rejony starając się zostawić melodic power metalową przeszłość za sobą. I "Ghost Town" będący dziewiątym materiałem Szwedów nie jest ani wydawnictwem najlepszym, ale też nie jest najgorszym w dyskografii tej grupy. To album środka, niespecjalnie się wyróżniający na tle innych dokonań kapeli, ale wyróżniający się spośród aktualnie prezentowanych materiałów na metalowej scenie. Zresztą zawsze miło mi się słucha świetnie współpracującego ze sobą duetu - Christian Rivel-Liljegren i Carl Johan Grimmark.

Ne Obliviscaris - Exul
(progressive metal/melodic death metal)
Data premiery: 24.03.2023
Spotify

Do tej pory miałem spory problem z twórczością Ne Obliviscaris. O ile bardzo doceniałem ich melodic death metalową twórczość i mieszanie się z nią progressive metalowego podejścia...często wzbogacanego symfonicznymi wstawkami, tak zawsze przeszkadzała mi u nich zbyt duża ilość czystych wokali. I słuchając ich czwartego pełnego studyjnego wydawnictwa znowu odniosłem wrażenie, że ten nacisk na czyste partie wokalne jest zbyt duży. I chociaż bardzo doceniam warstwę instrumentalną i kompozytorską, to słuchając zawartości "Exul" nie bardzo wiem, czy nadal słucham melodic death metalu, czy już bardziej symphonic metalu, w którym dociążenie gitar i pojawiający się niekiedy growl są tylko kosmetycznymi dodatkami. I słuchając tej płyty toczę ze sobą nieustanną walkę, bo z jednej strony podoba mi się to, co Australijczycy grają, a z drugiej zaskakująco mocno przeszkadza mi ich niezdecydowanie. Natomiast jeżeli uwielbiacie dotychczasowe dokonania Ne Obliviscaris, to ich najnowszy materiał też powinien wam przypasować, ale jeżeli nie byliście przekonani do ich grania, to nowa płyta też raczej do was nie trafi.

Necropanther - Betrayal
(melodic death metal/thrash metal/black metal)
Data premiery: 03.03.2023

Nie miałem wcześniej styczności z dokonaniami Necropanther, choć wydało mi się to dziwne, bo grupa w swojej twórczości serwuje mieszankę gatunkową, która powinna mi odpowiadać. Formacja jest dość świeża, bo Amerykanie zadebiutowali w 2016 roku płytą "Necropanther", której grafika bardziej chyba pasowałaby do jakiejś hard rockowej, albo nawet glam rockowej grupy. Na szczęście to tylko moje skojarzenia, róż stanowiący dominującą cześć kolorystyki okładki "Betrayal" też wydał mi się podejrzany, ale doskonale kontrastuje z elementami tej grafiki. Zawartość czwartej studyjnej płyty Necropanther szybko wpadała mi w ucho. Jest oczywiście żonglerka gatunkami i serwowanie ich w przeróżnych proporcjach, ale całościowo brzmi to bardzo spójnie. Początkowo kojarzyło mi się to trochę z pędzącą przez świat speed black metalową rewolucją, ale z drugiej strony nie ma tutaj aż tak dużo speed metalowych elementów. Powiedziałbym, że to taki album środka stojący w rozkroku pomiędzy speed black metalem, death/thrash metalem i melodic death metalem. A może bardziej speed thrash metalem i black/death metalem nie stroniącym od melodii? Ciężko powiedzieć, bo stylistycznie kapela się nie ogranicza i po prostu serwuje przyjemną dla ucha sieczkę wzbogaconą o speed metalowe melodie.

Ocean Of Grief - Pale Existence
(death doom metal/melodic death metal/progressive metal)
Data premiery: 03.03.2023

Ocean Of Grief to jeszcze dość świeża grecka formacja, która debiutowała w 2018 roku płytą "Nightfall's Lament". W marcu 2023 roku zaprezentowała swój drugi album, który był moim pierwszym spotkaniem z ich twórczością. Słuchając tego materiału nawet nie zastanawiałem się nad tym, dlaczego nie sprawdzałem ich poprzedniego wydawnictwa w 2018 roku (po prostu wówczas wszystko otagowane jako "doom metal" dla mnie nie istniało). "Pale Existence" to bardzo klimatyczny materiał, w którym Ocean Of Grief w bardzo udany sposób łączą ze sobą doom metal, death metal i melodic death metal. Sporo tutaj przyjemnych dla ucha, ale bardzo melancholijnych melodii. Nie brakuje też nieco cięższych momentów, do których głównie przykładają się growle w partiach wokalnych. Dla fanów klimatu i melodii pozycja obowiązkowa.

Outlaw - Reaching Beyond Assiah
(black metal)
Data premiery: 31.03.2023
Spotify

"Reaching Beyond Assiah" nie jest moim pierwszym kontaktem z twórczością brazylijskiej black metalowej kapeli Outlaw. I mimo tego, że w przeszłości miałem styczność zarówno z ich debiutem "Path to Darkness" (2018), jak i drugą płytą "The Fire in My Tomb" (2020)  to jakoś nie zatrzymywałem się na dłużej przy ich twórczości. O ich istnieniu przypomniałem sobie całkiem niedawno scrollując facebooka - ot wyskoczył mi post prezentujący okładkę ich nadchodzącej płyty "Reaching Beyond Assiah". I nie wiem skąd w mojej głowie pojawiło się skojarzenie z Watain. Brazylijczycy faktycznie momentami brzmią jak Szwedzi, uderzają w te same nowocześniejsze black metalowe klimaty. I zdecydowanie jest to stylistyka, w której bardzo dobrze się odnajduję. Outlaw serwują wściekle szybki materiał, który momentami dla kontrastu poprzetykany jest spokojniejszymi elementami (albo to tylko dla zmyłki i uśpienia uwagi). Nie sposób też nie zwrócić uwagi na przestrzenne brzmienie, które kapela serwuje na tej płycie.

Ov Sulfur - The Burden ov Faith
(deathcore/symphonic deathcore/melodic metalcore)
Data premiery: 24.03.2023

Gdy zobaczyłem, że Ov Sulfur wydaje swój pierwszy pełny materiał od razu przypomniałem sobie o ich epce "Oblivion" (2021). Może nie była objawieniem na deathcore'owej scenie, ale słuchać było, że Amerykanie wiedzą jak i co chcą grać. Było ciężko. Natomiast przy okazji "The Burden ov Faith" czekała mnie spora niespodzianka, bo po początkowym deathcore'owym "laniu" grupa ucieka gdzieś w rejony, które od kilku płyt eksploruje grupa Lorna Shore. Ov Sulfur idą jednak nieco dalej i nie zatrzymują się wyłącznie na dokładaniu symfonicznego grania do deathcore'a, ale też uderzając w lżejsze, melodic metalcore'owe rejony. I bardzo dobrze się to sprawdza, bo kontrast pomiędzy bezlitosnym deathcorem wspartym symfonią a melodyjnym metalorem wypada tutaj naprawdę atrakcyjnie. I chociaż z początku żałowałem, że kapela nie zdecydowała się zaserwować tradycyjnego deathcore'owego albumu, tak po kilku odsłuchach dałem się przekonać Ov Sulfur, że wybrali jednak dużo ciekawszą ścieżkę.

Periphery - Periphery V: Djent Is Not A Genre
(djent/progressive metal/metalcore)
Data premiery: 10.03.2023

Nie dajcie się zwieść cyferce w tytule najnowszego albumu amerykańskiej grupy Periphery, to jest ich siódmy pełny studyjny materiał. A wszystko to przez płyty "Juggernaut: Alpha" i "Juggernaut: Omega" (obywie z 2015 roku), które cyferek w tytule nie miały. I cóż też prezentuje Periphery na swoim najnowszym wydawnictwie? Jeżeli znacie tę kapelę to wielkiego zaskoczenia nie będzie, a może wręcz odwrotnie. Bo z jednej strony formacja przyzwyczaiła swoich fanów do stałych punktów w ich twórczości jakimi są mieszające się ze sobą djent, progressive metal i metalcore. I tutaj nadal stanowią one trzon ich grania. A do tego dodajmy sporą dawkę przebojowości, trochę kontrastujących łamańców i całą masę energii. Grupa też tradycyjnie dodaje tu i ówdzie szczyptę rozwiązań z innych gatunków, co dodaje smaku "Periphery V". I oczywiście na szczycie tego wszystkiego grupa umiejscowiła szaleństwo...a może raczej nieobliczalność? I tego i tego zawsze jest całkiem sporo na ich wydawnictwach. Periphery nigdy nie wydawali krótkich płyt, więc i tym razem zaserwowali ponad godzinę, a konkretnie 70 minut muzyki.

Rotten Sound - Apocalypse
(grindcore/deathgrind/crust)
Data premiery: 31.03.2023

W 2013 roku miałem wrażenie, że Rotten Sound widziałem na żywo przynajmniej kilka razy. Gdy teraz spojrzałem w swój historyczny plik excelowy, gdzie "magazynuję" informacje o koncertach okazało się, że widziałem ich zaledwie dwa razy - raz, gdy grali jako główna gwiazda, a za drugim razem jako support Converge. I chociaż lubię tę kapelę to dawno ich nie słuchałem...okazało się, że powodem tego jest fakt, że poprzedni materiał Finów ukazał się w 2016 roku. Aż siedem lat trzeba było czekać na następcę "Abuse to Suffer". I co dostaliśmy po tym czasie? Trwający niespełna 21 minut materiał. I pewnie przy każdej innej kapeli byłbym zawiedziony, ale nie przy Rotten Sound. Grupa wyciska z tych 21 minut wszystkie soki, mieli, zgniata i wyciska jeszcze raz. "Apocalypse" to kwintesencja Rotten Sound - jest szybko, ciężko, agresywnie. A wszystko to podane w postaci mieszanki grindcore'a, deathgrindu i nieśmiertelnego crust punka. Finowie są w doskonałej formie i mam nadzieję, że niedługo zajrzą ze swoją muzyką do Polski.

Sermon - Of Golden Verse
(progressive metal/alternative metal/darkwave)
Data premiery: 31.03.2023

Nie znałem wcześniej tej londyńskiej grupy, więc do samego wydawnictwa podchodziłem dość nieufnie. Sermon zadebiutowali płytą "Birth of the Marvellous" w 2020 roku - dorzucam ten album do sterty albumów do nadrobienia. "Of Golden Verse" to jeden z najlepszych materiałów utrzymanych w progressive metalowej stylistyce jakie słyszałem w tym roku. Ten materiał jest perfekcyjny niemal w każdym calu, doskonale wymierzony i skrojony z dokładnością prawdziwie mistrzowską. Muzycy prezentują dość nowoczesne podejście do gatunku angażując gdzieniegdzie elementy alternative metalu, co dodaje specyficznej energii całej zawartości "Of Golden Verse". Zawartość drugiej płyty Sermon momentalnie wpada w ucho, jest wręcz doskonała pod każdym względem.

Shores of Null - The Loss Of Beauty
(death doom metal/progressive metal/melodic death metal)
Data premiery: 24.03.2023

Patrząc stylistycznie na najnowsze (jak i wcześniejsze) wydawnictwo włoskiej grupy Shores Of Null nie jest niczym, co powinno mnie zainteresować. A jednak odpaliłem ten album i wsiąkłem w jego zawartość bez reszty. Już od pierwszych dźwięków czułem się oczarowany mieszanką stylistyczną, którą zaserwowali Włosi. Nie ma tutaj jednego gatunku, który by dominował nad innymi. Sporo tutaj melancholijnego klimatu, który doskonale wpasowuje się w mieszankę death doom metalu zmixowanego z elementami melodic death metalu i okraszonego progressive metalowymi zagrywkami. Wokalnie dominują tutaj czyste partie, które niekiedy przeplatane są death metalowymi growlami. Ale stylistycznie kapela nigdy nie zapędza się w ekstremalne rejony. Cały czas balansuje na linii doom metalowej, a nawet gothic metalowej melancholii, ale nigdy nie przekracza progu death metalu jako takiego. Razem z numerami bonusowymi całość "The Loss Of Beauty" trwa 53 minut i można by pomyśleć, że to dość długo, ale nie przy stylistyce, a raczej stylistykach w jakich porusza się Shores Of Null. Zresztą zawartość tej płyty po prostu płynie, konsekwentnie, dość leniwie, ale jednak do przodu. Idealny materiał do słuchania w deszczowe wieczory.

Spirit Possession - Of the Sign...
(black metal/speed metal)
Data premiery: 31.03.2023

Jestem przekonany, że sprawdzałem debiutancki album Spirit Possession, czyli "Spirit Possession" z 2020 roku. Jednak jestem również pewien, że nie zrobił on na mnie takiego wrażenia jak "Of the Sign...". Ta dwuosobowa amerykańska kapela zaserwowała prawdziwą jazdę bez trzymanki opakowaną w black i speed metalowe szaty. Muzyka mknie do przodu na złamanie karku, co jakiś czas wtrąca się wokal, który stara się jak może wybić z rytmu gitarzystę...problem w tym, że gitarzysta i wokalista to ta sama osoba, czyli mamy do czynienia z wewnętrzną walką. Zawartość drugiej płyty Spirit Possession brzmi bardzo surowo, chaotycznie, brzydko i momentami wręcz odrzuca. A jednak po jej odpaleniu nie mogłem się od niej oderwać, a po tych 42 minutach chaosu chciałem więcej i więcej.

Suicide Silence - Remember... You Must Die
(deathcore)
Data premiery: 10.03.2023

Suicide Silence to kapela, która nie miała ostatnio zbyt dużo szczęścia. A jeszcze mniej miał go Eddie Hermida, który miał zastąpić zmarłego w 2012 roku Mitcha Luckera. Powiedzmy sobie szczerze "You Can't Stop Me" (2014) to album bardzo średni. Natomiast później grupa poszła totalnie pod wodę eksperymentując z grungem i nu-metalem na "Suicide Silence" (2017). Minęło już trochę czasu od premiery tej płyty, a ja nadal nie rozumiem tego ruchu. I wówczas myślałem, że to już koniec z Suicide Silence...jednak się myliłem, bo grupa chciała się zrehabilitować średnim deathcorem zaprezentowanym na "Become the Hunter" (2020). Było średnio, ale na tle kulawego poprzednika ten materiał wypadał naprawdę nieźle. I w marcu tego roku grupa zaprezentowała "Remember... You Must Die". To już siódmy studyjny materiał Suicide Silence i dostajemy tutaj głównie deathcore w dobrej odsłonie. Można się przyczepić miejscami do brzmienia, które jest aż nazbyt surowe, ale można się do niego przyzwyczaić. Czy dostaliśmy najlepszy album Suicide Silence z Eddiem na wokalu? Na to wygląda.

Thron - Dust
(melodic black metal)
Data premiery: 31.03.2023
Spotify

Zbierając się do finalnej selekcji brakowało mi jednego albumu i doskonale pamiętałem, że sprawdzając marcowe premiery natknąłem się na black metalowy materiał, którego bardzo dobrze mi się słuchało. Oczywiście w tym przeglądzie jest już kilka wydawnictw utrzymanych w tym gatunku, ale w końcu zauważyłem, że chodziło o Thron. I pamiętam jak przez mgłę ich album z 2021 roku zatytułowany "Pilgrim". I pamiętałem też jakie zamieszanie wspomniane wydawnictwo robiło w podsumowaniach roku. U mnie niestety się nie znalazło, ale nazwę kapeli zapamiętałem, więc ich kolejny materiał musiałem sprawdzić. "Dust" to już czwarty pełniak tej niemieckiej grupy. I już od pierwszych dźwięków zawartych na tej płycie poczułem, że to black metal jaki lubię. Kapela nie stroni od gitarowych melodii, które stanowią doskonałą ozdobę ich twórczości. "Dust" to materiał szybki i energiczny, grupa naprawdę rzadko zwalnia tempo, większość czasu trwania albumu muzycy mkną do przodu na złamanie karku. A te nieliczne chwile na złapanie oddechu szybko odchodzą w niepamięć. Bywają tutaj też momenty sprawiające wrażenie spokojniejszych - ale zwróćcie wówczas uwagę na gitarę w tle, ona nie zwalnia, nadal mknie do przodu jak oszalała.

Tribe Of Pazuzu - Blasphemous Prophecies
(death metal)
Data premiery: 06.03.2023

Magia nazwy? Częściowo tak, bo jak tylko zobaczyłem nazwę Tribe Of Pazuzu moje pierwsze myśli powędrowały w kierunku Oranssi Pazuzu. I nieważne, że te dwie kapele grają zupełnie inaczej. To był jeden z powodów, z których album "Blasphemous Prophecies" był jednym z pierwszych spośród marcowych premier, po który sięgnąłem. A co mnie czekało po odpaleniu? Trochę zbieranie szczęki z podłogi, bo jednak nie spodziewałem się tak dobrego death metalowego grania. Tym bardziej, że jest to pierwszy pełny studyjny materiał tej grupy...chociaż tworzą ją doświadczeni muzycy. Debiut Tribe Of Pazuzu to death metal w pełnej swojej krasie, a raczej w pełnej swojej brzydocie. Jest ciężko, masywnie, gitary tną przy samej ziemi, a perkusja wściekle wybija rytm, a temu wszystkiemu wtóruje świetny growl Nicka Sagiasa. Co tu dużo gadać? Jeżeli lubicie death metal, to na pewno pokochacie Tribe Of Pazuzu, a odpalając "Blasphemous Prophecies" przygotujcie się na 30 minut intensywnej jazdy.

Úlfúð - Of Existential Distortion
(black/death metal)
Data premiery: 17.03.2023

Islandia zyskała kolejnego doskonałego przedstawiciela w metalowym światku, jakim jest debiutująca w tym roku pełnym wydawnictwem kapela Úlfúð. Grupa powstała w 2015 roku i do czasu wydania "Of Existential Distortion" miała na swoim koncie epkę "First Sermon" z 2018 roku. Ich debiutancki materiał z miejsca wprowadza słuchacza w magiczny i tajemniczy klimat Islandii. Nie uświadczymy tu jednak żadnych folkowych elementów, nawet w formie dalekiego tła, za to muzycy doskonale czują się w agresywnym, choć nie pozbawionym klimatu graniu. A atmosfera zaklęta w dźwiękach znajdujących się na "Of Existential Distortion" jest gęsta i niepokojąca. I pewnie gdyby nie ten klimat to byłby to po prostu jeden z wielu black/death metalowych albumów, ale już przy pierwszym kontakcie z tym materiałem poczułem jakieś dziwne przyciąganie zawartości debiutu Úlfúð.

Vedalia - Cormorant
(progressive metal/progressive power metal)
Data premiery: 31.03.2023
Spotify

Vedalia to jedno z moich największych odkryć tego roku. To szwedzka grupa, która debiutowała w 2017 roku albumem "Radiance", a na jego kontynuację, czyli "Cormorant" trzeba było czekać aż 6 lat. Drugi pełny materiał w dyskografii Vedalia to przede wszystkim progressive metal z niewielkimi elementami power metalu. Jednak kapela nie przesadza z tą progresywnością i nie zapomina o solidnej dawce przebojowości. Jest tutaj też obecna dość znacząca nutka nowoczesnego grania objawiająca się głównie w skromnych ilościach elektroniki. Zawartość "Cormorant" jest dość obszerna, bo całość zamyka się w niemal 70 minutach, ale dzięki swoistej lekkości tego materiału i doskonale skrojonym kompozycjom w ogóle nie czuć upływu tego czasu. Bardzo nośny album pełen zapadających w ucho partii wokalnych, orkiestracji i niebanalnych melodii.

Viscera - Carcinogenesis
(deathcore/melodic death metal)
Data premiery: 03.03.2023

Całkiem nieźle pamiętam debiutancki materiał brytyjskiej grupy Viscera, czyli "Obsidian" wydany w 2020 roku. Był to naprawdę niezły deathcore z elementami melodic death metalu. Mimo tego do zapoznania się z "Carcinogenesis" zabierałem się dość długo. Ale gdy w końcu go odpaliłem to wiedziałem, że nie może dla niego zabraknąć miejsca w marcowym przeglądzie. Głównym trzonem tego wydawnictwa jest oczywiście deathcore - czasami wolny, gniotący, wręcz miażdżący, ale doskonale uzupełnia się z szybszymi elementami zapożyczanymi z melodic death metalu. I podobnie jest z wokalami, główne to deathcore'owy ryk, ale całkiem nieźle uzupełniany przez czystsze partie. A te drugie doskonale zgrywają się z warstwą instrumentalną. Muzycy też wielokrotnie mogą prezentować swoje umiejętności serwując solówki gitarowe, czy perkusyjne galopady, których nie powstydziłyby się kapele grające techniczny death metal. I chociaż "Obsidian" był naprawdę dobrym materiałem, to "Carcinogenesis" jest od niego o wiele lepszy.

Xysma - No Place Like Alone
(hard rock/stoner rock/heavy metal)
Data premiery: 24.03.2023
Spotify

Lubicie grindcore? Już nie? Wygląda na to, że muzycy wchodzący w skład Xysma też już go nie lubią. Ta fińska grupa zaczynała od grindcore'a pod koniec lat 80, a później kręciła się w okolicach death metalu, death'n'rolla, aż w końcu w 1998 roku, niedługo po wydaniu stoner rockowego albumu "Girl on the Beach" zakończyła działalność. Reaktywowana w 2011 roku kapela po 12 lata zdecydowała się zaprezentować nowy materiał. "No Place Like Alone" to pierwszy od 25 lat album grupy Xysma i słuchać na nim przede wszystkim hard rocka zagranego w rock'n'rollowym stylu. Słuchając tego materiału miałem nieodparte wrażenie, że wszyscy muzycy wchodzący w skład kapeli nagrywając go doskonale się bawili. I to też się przekłada na zawarte tutaj kawałki, które momentalnie wpadają w ucho i sprawiają, że noga sama tupie do rytmu. Bardzo lubię takie powroty.

ZØRORMR - The Monolith
(black metal)
Data premiery: 24.03.2023

Zorormr to black metalowy projekt Fabiana Filiksa, którego możecie znać również z Moloch, Doctor Visor, ale też po prostu jako Fabiana Filiksa, o którego płycie "Vertigo" pisałem w podsumowaniu 2021 roku. Nie tak dawno temu muzyk opuścił na chwilę dungeon synth, synthwave i eksperymentalny dark jazz, żeby wrócić do black metalu. "The Monolith" to bardzo dobry powrót do wcześniej eksplorowanych przez Filiksa rejonów black metalu. Całość brzmi bardzo nowocześnie, ale jednocześnie słychać tutaj ukłony w stronę bardziej tradycyjnej formy gatunku, w którym muzyk porusza się na tym albumie. Obcując z zawartością "The Monolith" odniosłem wrażenie, że Filiksowi bardzo dobrze zrobiło chwilowe odcięcie się od black metalowego grania, jak i zebranie doświadczenia przy graniu w niemetalowych projektach. Dzięki temu wrócił jako Zorormr ze zdwojoną siłą i bardzo dobrym, spójnym i zachęcającym do kolejnych odsłuchów materiałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz