środa, 28 maja 2014

Casualties Of Cool - Casualties Of Cool (2014)

Casualties Of Cool - Casualties Of Cool

Data wydania: 14.05.2014
Kraj: Kanada
Gatunek: country rock/blues rock/ambient

Tracklista:
01. Daddy
02. Mountaintop
03. Flight
04. The Code
05. Moon
06. Pier
07. Ether
08. Hejda
09. Forgive Me
10. Broken
11. Bones
12. Deathscope
13. The Field
14. The Bridge
15. Pure

Znacie Devina? Ja czasami się nad tym zastanawiam i musi być jakaś reguła w jego szaleństwie. To muzyk nieobliczalny, nigdy nie wiadomo, co tym razem zaserwuje swoim słuchaczom. Casualties Of Cool to już piąty projekt muzyka znanego z takich bandów jak Strapping Young Lad, czy Devin Townsend Project. Tym razem formacja została założona przy współudziale wokalistki Ché Aimee Dorval. Początkowo album "Casualties Of Cool" miał być kolejnym wydawnictwem spod szyldu Devin Townsend Project, jednak muzyk zdecydował, że wspomniany materiał będzie przyporządkowany do innego projektu. I tak oto powstał twór o nazwie Casualties Of Cool.

Pierwszy album Devina i Che miał swoją premierę 15 maja, na całość składa się 15 utworów dających łącznie niespełna 74 minuty muzyki. Do wersji rozszerzonej jest dołączana druga płyta, na której znajduje się druga część albumu "Ghost" (pierwsza część została wydana w 2011 roku pod szyldem Devin Townsend Project). Jednak skupię się wyłącznie na recenzji albumu podstawowego. "Casualties Of Cool" to bardzo spokojny materiał, który od razu może się kojarzyć z "Ghost". Jednak jest sporo elementów, które różnią te dwa wydawnictwa. Wspomniany materiał z 2011 roku to w dużej mierze zabawa konwencją ambientu, progresywnego rocka i muzyki new age. Natomiast w "Casualties Of Cool" przeważają klimaty kosmicznego country zmieszanego z blues rockiem i ambientem. Efektem tego połączenia jest niezwykły album wypakowany po brzegi spokojnym graniem, tzw. "chilloutem". Devin zadbał o to, żeby album poza lekką i przyjemną muzyką niósł ze sobą również historię. W związku z tym "Casualties Of Cool" to koncept zawierający w sobie opowieść podróżnika trafiającego na czującą planetę, która karmi się ludzkim strachem. Pomysł ciekawy i słuchacz przez 15 utworów przeprowadzany jest przez kolejne etapy historii. Już w momencie, w którym usłyszałem zwiastun nowego projektu Devina wiedziałem, że to coś obok czego nie mogę przejść obojętnie. Kosmiczny country rock? Ile kapel jest w stanie zaryzykować poruszanie się w ramach tak dziwnego gatunku? Devin po raz kolejny udowodnił, że jest nieobliczalny i potrafi zaskoczyć. Muzycznie pierwszy album Casualties Of Cool wypada bardzo ciekawie. Choć jest to granie bardzo minimalistyczne, a w niektórych momentach Devin postawił wręcz na ambient. Nie można po tym wydawnictwie oczekiwać dzikich szarży, nagłych zrywów, megaton energii, czy wokalnej ekstremy. Większość partii wokalnych przypadła w udziale Che, Devin pojawia się sporadycznie, chociaż nie można narzekać na brak jego głosu w tym materiale. Wokalistka wypada świetnie, jej śpiew idealnie wkomponowuje się w muzykę i wręcz opętuje słuchacza. Mimo tego, że całość materiału trwa aż 74 minuty (to całkiem sporo) i jego sporą część stanowi ambient to obcowanie z nim nie dłuży się. Po kilku odsłuchach poczułem się wręcz uzależniony od tego albumu, z każdym obrotem chcąc coraz więcej i więcej.

"Casualties Of Cool" to prawdziwa oaza spokoju, wyprawa w nieznane zakątki kosmosu podana w niecodzienny sposób. Devin zaskoczył mnie bardzo pozytywnie, nie liczyłem na tak dobry materiał. Do tego dobrał sobie świetną wokalistkę, która swoim głosem idealnie zgrywa się ze spokojnymi rytmami kosmicznego country rocka. Obleczeni całości w historię i dopakowanie ambientowymi, klimatycznymi elementami dodatkowo wzbogaciło to wydawnictwo. Znów Devin udowodnił, że potrafi stworzyć muzykę odbiegającą od szablonowego grania. Chociaż zdaję sobie sprawę, że nie jest to album dla każdego. Raczej dla wytrwałych i dla tych poszukujących w muzyce relaksu, ucieczki gdzieś z dala od codziennych problemów.

Ocena: 9/10

1 komentarz:

  1. W zasadzie wszytko się zgadza ale ja wybrałem się na nocną rowerową jazdę przy pełni i z mgłami i zadziałało to jak "opowieść podróżnika trafiającego na czującą planetę, która karmi się ludzkim strachem". Płyta oczywiście godna polecenia

    OdpowiedzUsuń