piątek, 6 kwietnia 2012

Najlepsze albumy marca 2012

Tym razem długo trzeba było czekać na podsumowanie miesiąca - no cóż, okazało się, że końcówka marca była wręcz zabójcza, bo to właśnie na ostatnie dni tego miesiąca przypadło wiele interesujących premier, a nie mogłem ot tak ich sobie pominąć. Wiosna może jeszcze nie przyszła, ale w nowościach muzycznych jest gorąco. Najbardziej temperaturę podgrzewało mi Ministry - kapela jakiś czas temu rozwiązana i ponownie "zawiązana". Dlatego nie do końca wiedziałem jak będzie brzmiał ich nowy materiał - zwłaszcza, że Al (lider Ministry) jest zażartym wrogiem George'a Busha, a teraz tego nie ma u sterów USA, więc o czym Al może pisać kawałki? No, ale nieważne, czas zacząć podsumowanie marca.

Na miejsce pierwsze powędrował nowy album kapeli, z której twórczością miałem zapoznać się już dobre dwa lata temu. Do tej pory się to nie udało, ale po nowy album sięgnąłem - zwłaszcza zachęcony dobrymi recenzjami w sieci. I tak pierwsze miejsce w marcu przypada Szwedom z Black Breath, którzy w mistrzowski sposób połączyli oldschoolowy death metal (ach te dudniące gitary) z thrashem. Mieszanka iście piorunująca i na pewno zachęcająca do zbadania pozostałych wydawnictw Black Breath. Druga pozycja była dla mnie samego niezłą niespodzianką - miałem wiele podejść do kapeli The Mars Volta, każde kończyło się po jakich dwóch, czy trzech kawałkach. Tym razem było inaczej, skończyło się na kilku obrotach. "Noctourniquet" wciągnął mnie bez reszty - różnorodność zawartej na tym wydawnictwie muzyki po prostu powala. Trzecie miejsce to dla mnie prawdziwa nowość - również jeśli chodzi o kapelę. Z amerykańską formacją Every Time I Die nigdy nie miałem po drodze, nigdy nie udało mi się wcześniej usłyszeć choć jednego ich utworu - tymczasem sięgnąłem po "Ex Lives" - spodziewając się jakiegoś emocore'owego pitolenia, a okazało się, że chłopaki grają bardzo energetyczny metalcore o mocnym zabarwieniu southernowym. Do tego w jednym z kawałków gościnnie gitarę trzymał John Christ - znany głównie ze swojego udziału w pierwszych czterech albumach Danzig. Ministry nie zawiodło, okazuje się, że Al dobrze sobie radzi bez George'a Busha. Może nie jest to najwybitniejsze wydawnictwo Ministry, ale wielbicielom tej formacji powinno dostarczyć wiele radości - zwłaszcza, że byli ostatnio karmieni tylko coverami, remixami i koncertówkami. Nie zawiodła też japońska kapela Sigh, parająca się graniem awangardowego black metalu. Zdecydowanie prezentują bardzo dziwne granie, ale utrzymują poziom od wielu, wielu lat i oby tak dalej. Ich płyty na pewno należą do tych, które na długo pozostają w pamięci.

Kolejną piątkę stanowią dość zasłużone kapele - dlaczego tylko dość? Bo część jest naprawdę zasłużonych, a pozostałe to raczej w miarę świeże twory. I tak do tych drugich na pewno należy zaliczyć Fomento - Włosi parający się graniem muzyki w stylu thrashcore. To drugi album Fomento i wydaje mi się, że jest lepszy niż debiut, chociaż tego dość dawno nie słuchałem. Do tych świeżaków zaliczam też grecką kapelę Mencea - death/groove metal w bardzo dobrym i świeżym wydaniu, chociaż zdecydowanie ponad "Pyrophoric" stawiam ich debiutancki album, ale tutaj też pokazują na co ich stać. Do lekko przeterminowanych młodzików zaliczam Imperial State Electric - Nicke, który jest liderem kapeli to już stary wyga, który w niejednej kapeli grał. Tym razem jego hard rockowy projekt trochę słabiej niż poprzednio, ale nadal trzyma formę i dostarczył trochę nowych hitów. W końcu starcy - Overkill i Cannibal Corpse. Co tu dużo pisać? Obydwie formacje zyskały u mnie dużo punktów swoimi nowymi albumami. Z Overkillem miałem początkowo problem, bo lubiłem ich groove metalową wersję, ale ostatecznie "The Electric Age" przekonał mnie do ich thrashowania. Natomiast Cannibal Corpse okazało się nie tak brutalną odmianą death metalu, jak zawsze myślałem - dlatego przez cały czas omijałem ich jak mogłem.

Oczywiście w marcu nie zabrakło zawodów muzycznych - na pierwszym miejscu szwedzka kapela Hysterica. Względem debiutu ten nowy album to ogromny krok w tył i spadek z wielu, naprawdę wielu schodów. Z całego albumu zapamiętałem tylko dwa kawałki. Na duży minus zasługuje też debiut supergrupy Unisonic. Spodziewałem się po tych muzykach (m.in. Kiske, Hansen) czegoś niesamowitego, tymczasem dostałem średniaka, który nie za bardzo ma czym rywalizować z innymi power metalowymi projektami. No szkoda, bo był duży potencjał.
01. Black Breath - Sentenced To Life

02. The Mars Volta - Noctourniquet

03. Every Time I Die - Ex Lives

 04. Ministry - Relapse

05. Sigh - In Somniphobia
----------------------------------------------------
06. Fomento - To Persevere Is Diabolical
07. Overkill - The Electric Age
08. Cannibal Corpse - Torture
09. Imperial State Electric - Pop War
10. Mencea - Pyrophoric

2 komentarze:

  1. Szwedzi z Black Breath? Brzmią po szwedzku ale to hamerykanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie. Byłem brzmią jakby wychowała ich szwedzka scena death metalowa, ale rzeczywiście kapela z USA.

    OdpowiedzUsuń