środa, 13 października 2021

Droga do podsumowania 2021 (odc. 1-5)

Wow, mamy już niemal połowę października i chociaż nie słyszałem jeszcze nigdzie "Last Christmas", to dotarło do mnie, że niedługo 2021 rok dobiegnie końca. A co to oznacza? Że trzeba go będzie jakoś podsumować, a mimo tego, że naczytałem się wszędzie w sieci jaki to fatalny rok dla muzyki i niemal nic ciekawego nie zostało w nim wydane, to jednak mam w swoim pliczku excelowym sporo pozycji, z których będę musiał zrobić przesiew. Wszak nie będę robił podsumowania top 100, ale jak zwykle ograniczę się do top 30. To też może być dobra okazja do przypomnienia nie tylko sobie, ale również wam tych ciekawszych pozycji, które miały swoje premiery w 2021 roku. Więc szykujcie się na nostalgiczną...no może to niezbyt trafione słowo, ale szykujcie się na podróż przez ten mijający rok.

A tak, oczywiście to, że jakiś album zostanie wspomniany właśnie w tym cyklu - nazwijmy go sobie "Droga do podsumowania 2021", to nie znaczy, że dane wydawnictwo do top 30 2021 roku trafi. Posty z tego cyklu będą tylko na celu przypomnienie o danym albumie i na blogu pojawiać się będą nieregularnie po 5 odcinków w jednym poście (regularność zależy od publikacji odcinków na fanpage'u).



Droga do podsumowania 2021 - odc. 1:

Asphyx - Necroceros
(death metal)

To może zacznijmy tę wyliczankę od płyty, która pojawiła się w martwym okresie, jakim zawsze jest początek roku. Mowa oczywiście o tegorocznym wydawnictwie Asphyx. Tej działającej od 1987 roku death metalowej machiny chyba przedstawiać nie trzeba, prawda? W końcu jest to jedna z tych grup, których każde kolejne wydawnictwo to celnie wymierzony cios. I nieinaczej jest w przypadku "Necroceros", czyli dziesiątej płyty studyjnej w dorobku Holendrów. Materiał miał swoją premierę 22 stycznia 2021 roku.



Droga do podsumowania 2021 - odc. 2:

Code - Flyblown Prince
(progressive black metal/post-rock)

Kolejnym wydawnictwem w wyliczance prowadzącej do podsumowania roku jest CODE "Flyblown Prince". Chociaż jestem absolutnie maniakiem płyty "Resplendent Grotesque" (2009), na którym to Brytyjczycy z Kvohstem na wokalu wyczyniali cuda, to uważam, że Wacian całkiem nieźle zastąpił Kvohsta. A miało to miejsce kawał czasu temu, bo w 2011 roku. Od tego czasu grupa wydała dwa albumu, a "Flyblown Prince" jest już trzecim z Wacianem na wokalu i piątym w dorobku grupy. Od momentu zmian, które zaszły w kapeli w okolicy 2010/2011 roku zmieniła się również stylistyka w jakiej porusza się muzyka Code. Od tamtej pory jest to mieszanka post-rocka, progresywnego metalu i black metalu. Z tego kociołka wyszła również najnowsza płyta tej brytyjskiej grupy. "Flyblown Prince" nie jest może równy rewelacyjnemu "Mut" (2015), czy wspomnianemu "Resplendent Grotesque", ale to doskonały sukcesor swoich wielkich poprzedników. Trzymałem za ten album kciuki i nie mogę mówić o rozczarowaniu. Dla fanów progresywnego grania z domieszką black metalu wręcz pozycja idealna.



Droga do podsumowania 2021 - odc. 3:

Baest - Necro Sapiens
(death metal)

"Necro Sapiens" to trzecie wydawnictwo duńskiej grupy BAEST. Death metalowcy już przez to kilka lat swojej działalności dali się poznać jako nie tylko solidny, ale wręcz dobrze rokujący death metalowy zespół. Nowy album Duńczyków zapowiadał się bardzo dobrze, wręcz był to jeden z materiałów, na które najbardziej czekałem w 2021 roku. Po premierze nie było mowy o rozczarowaniu. "Necro Sapiens" to porządna dawka death metalowej jazdy w pełnej krasie. Jest prosto, do przodu i z masą energii.



Droga do podsumowania 2021 - odc. 4:

Limuria - Limuria
(progressive power metal)

Debiutancki album amerykańskiej grupy Limuria pojawił się 14 sierpnia i już przy pierwszym odsłuchu wzbudził moje zainteresowanie. "Limuria", bo taki tytuł nowy to wydawnictwo, to dzieło braci Serrano. Ralph odpowiedzialny jest za perkusję, a Eddie za gitarę, bas i klawisze. Tak, dobrze zauważyliście, nie ma tu w składzie wokalisty. Jednak bracia Serrano zaprosili do współpracy Stu Blocka oraz Erika Kraemera. Pierwszy znany przede wszystkim z Iced Earth (niestety już ex-Iced Earth), ale też z Into Eternity. Natomiast Eric jest jeszcze świeży w muzycznym biznesie, ale mogliście go usłyszeć w Circus Of Rock, czy Simulacrum. Obydwaj wokaliście doskonale uzupełniają ten doskonale skrojony instrumentalny materiał...chociaż na osiem utworów tylko trzy są pozbawione wokali. Jeżeli nie mieliście okazji sprawdzić debiutu Limuria to gorąco zachęcam.



Droga do podsumowania 2021 - odc. 5:

Einherhjer - North Star
(viking metal)

Do dziś pamiętam, jak szokujący był dla mnie pierwszy kontakt z twórczością Einherjer, chociaż zaczynałem od "Norwegian Native Art" (2000), czyli chyba najpopularniejszej oraz najbardziej przystępnej płycie Norwegów. To był moment, w którym lżejsze i jakby bardziej zdominowane przez folk początkowe wydawnictwa ścierały się z cięższą stylistyką, która rozkwitła na wydanym w 2011 roku "Blot". W dwóch słowach: było ciężko. Tym bardziej, że wówczas byłem zapalonym fanem melodyjnych odmian metalu. Mimo tego ciągnęło mnie do "Norwegian Native Art" i od tamtej pory śledzę kolejne wydawnictwa Einherjer. Po wydanym 2018 roku "Norrøne spor" ledwo opadł kurz (a przynajmniej wydawało mi się, że ten materiał był wydany nie tak dawno temu), a grupa już przyatakowała swoim ósmym albumem. "North Star" miał swoją premierę 26 lutego, a wcześniej promowany był klimatycznym klipem nagranym do "Stars". Co można powiedzieć o samym wydawnictwie? Jeżeli mieliście już dotąd kontakt z twórczością Einherjer to momentalnie wyłapiecie charakterystyczne elementy dla ich muzyki. A wszystko to kwestia pewnej konsekwencji z jaką Norwegowie tworzą swoje utwory. Jest to styl, którego nie da się podrobić - podobnie zresztą jak wokale Grimara. W kawałkach zawartych na "North Star" czuć tę surowość mroźnej północy, nienachalny folklor, ale też agresję i swoistą pierwotność. Do tego należy dodać, że jest to album, który dużo łatwiej się przyswaja niż "Norrøne spor" (chociaż to doskonały album).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz