wtorek, 19 października 2021

Droga do podsumowania 2021 (odc. 11-15)

Kolejna część wspominkowa dotycząca albumów, które ukazały się w 2021 roku, a o których nie można zapomnieć przy podsumowywaniu roku. Oczywiście cykl "Droga do podsumowania" to tylko sugestia odnośnie pozycji, które mogą, ale nie muszą się znaleźć w top 30 2021 na DF. Kolejna paczka z pięcioma wydawnictwami poniżej - jak zawsze wzbogacona o linki do albumów na Spotify, zachęcam do sprawdzania, lub przypominania sobie wyszczególnionych wydawnictw.



Droga do podsumowania 2021 - odc. 11:

Against Evil - End Of The Line
(heavy metal)

Słuchając premierowych albumów 14 maja szybko w ucho wpadła mi nowość od Against Evil. To jeszcze niezbyt doświadczona heavy metalowa formacja z Indii, której "End of the Line" jest dopiero drugim pełnym studyjnym materiałem. Jeszcze przed premierą próbowałem się z singlem promującym "End of the Line", czyli z kawałkiem "The Sound of Violence". Ależ ta muzyka płynęła. Chłopaki zachowali wszelkie heavy metalowe zasady i czuć, że z ich muzyki płynie niesamowita energia i radość grania (mimo srogich min widocznych na klipie). Zawartość "End of the Line" tylko do końca mnie upewniła, że miałem rację zwracając uwagę na tę kapelę. Kawałki zawarte na płycie szybko wpadają w ucho i niewiele ustępują dużo bardziej doświadczonym ekipom, a wręcz wprowadzają do heavy metalu pierwiastek młodości.



Droga do podsumowania 2021 - odc. 12:

Gojira - Fortitude
(groove metal/progressive metal)

Po tym jak rozczarował mnie album "Magma" nie mogę powiedzieć, że wyczekiwałem premiery "Fortitude". Ale jednak Gojira to Gojira, nie można obok ich nowego wydawnictwa przejść obojętnie. Słuchając ich najnowszego materiału miałem wrażenie, że panowie usilnie próbują na nim nawiązywać do mojego ulubionego ich dzieła, czy "The Link" (2003). Jednak od premiery wspomnianego albumu minęło już 18 lat, kapela się zmieniła, standardy się zmieniły, oczekiwania słuchaczy również. Mimo tego, że "Fortitude" dość daleko do najlepszych wydawnictw Gojiry, to jednak nadal muzyka tej grupy jest na bardzo wysokim pozimie. I nawet jeżeli przeciera przetarte szlaki, to są szlaki, które sami wytyczyli. "Fortitude" to bardzo dobry materiał, do którego lubię wracać, ale jednak granie Gojiry nie robi już takiego wrażenia jak 15 lat temu.



Droga do podsumowania 2021 - odc. 13:

Ophidian I - Desolate
(technical death metal)

Ophidian I to grupa, która wybrała sobie idealny moment na wydanie swojego nowego materiału. "Desolate" pojawił się 16 lipca, czyli w miesiącu, w którym ciekawych premier było naprawdę niewiele. W związku z tym ciężko było ominąć drugi studyjny album Islandczyków. Ophidian I to grupa specjalizująca się w graniu technicznego death metalu i jeżeli ktoś miałby, co do tego jakiekolwiek wątpliwości, to po odpaleniu "Desolate" błyskawicznie się one rozwieją. W ostatnich latach islandzka scena metalowa wręcz pęka w szwach, a Ophidian I dokładają do tego również swoją cegiełkę. Kawałki zawarte na "Desolate" są ostre, ale nie pozbawione melodii i mkną z ogromną prędkością, choć śmiem twierdzić, że instrumentaliści Ophidian I nie doganiają Archspire (ktoś w ogóle jest w stanie dokonać tej sztuki?).



Droga do podsumowania 2021 - odc. 14:

Circus Of Rock - Come One, Come All
(hard rock)

Circus Of Rock to jeszcze bardzo świeża supergrupa hard rockowa, która w czerwcu wydała swój debiutancki album zatytułowany "Come One, Come All". Za wszystkim stoi Mirka Rantanen, który jest postacią centralną tego przedsięwzięcia. Udało mu się zebrać grupę hard rockowych gwiazd i upchnąć ich jakoś na trwającym godzinę materiale. Jest tutaj również polski akcent - w gronie muzyków pracujących nad płytą znalazł się Piotr "Voltan" Sikora (Leash Eye, Exlibris), który nie tylko udziela się na klawiszach, ale napisał również między innymi kawałek "Crossroads" (możecie go sprawdzić poniżej). Mimo tego, że "Come One, Come All" trwa godzinę (i jedną minutę - w wersji cyfrowej), to kompletnie się tego nie odczuwa. Muzyka zawarta na tej płycie po prostu płynie, a dzięki znakomitym gościom, a co za tym idzie, również różnorodnym wokalom znika gdzieś przeświadczenie, że słucha się jednej płyty. Oczywiście muzycznie materiał jest jak najbardziej spójny, jednak wokale są tutaj elementem, który dość znacząco odgraniczają poszczególne kawałki. Zdecydowanie jedna z ciekawszych pozycji hard rockowych mijającego roku. 



Droga do podsumowania 2021 - odc. 15:

Bewitcher - Cursed Be Thy Kingdom
(speed metal/black metal)

Mam wrażenie, że kiedy myśli się o speed metalu łączonym z black metalem, to raczej pierwszą kapelą, która wpada do głowy nie jest amerykański BEWITCHER. Prędzej Venom, Midnight, czy nawet bardziej thrashowy Toxic Holocaust. Jednak w tym roku nowy album wydali właśnie panowie z Bewitcher i chociaż jest to chyba najbardziej ułagodzone z ich dotychczasowych wydawnictw, to jednak "Cursed Be Thy Kingdom" kawał świetnego speed metalu zmieszanego z dużą dawką black metalu. Słucha się tej płyty błyskawicznie, nie tylko dlatego, że to speed metal, ale też dlatego, że całość zamyka się w 36 minutach. Kawałki są przeważnie krótkie, treściwe i mkną do przodu bez oglądania się za siebie. Z drugiej strony to jedno z tych wydawnictw, które mimo wielokrotnej ilości obrotów nie ma prawa się znudzić. Bewitcher powoli, ale jednak dobijają się do podium najlepszych speed/black metalowych kapel, a album "Cursed Be Thy Kingdom" tylko im w tym pomaga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz