Tak patrząc na swoje zestawienie jeszcze przed jego opublikowaniem naszła mnie taka refleksja, że żaden z albumów, który znalazł się w tej dziesiątce nie był przeze mnie wyczekiwaną pozycją. Ot skoro już dany materiał się pojawił to posłuchałem i dopiero wtedy niestłamszony żadnymi wygórowanymi oczekiwaniami zaczynałem doceniać słuchaną płytę. O niektórych wydawnictwach dowiedziałem się w dniu premiery, albo nawet długo po niej, więc trudno mówić tu o wyczekiwaniu na dzień zero. W każdym razie do rocka, hard rocka i wszelkich gatunków pokrewnych niespecjalnie się przykładałem w 2014 roku, a jednak nie miałem problemu z wybraniem płyt, do których często wracałem i pewnie jeszcze częściej będę wracał w przyszłości.
01. Casualties Of Cool - Casualties Of Cool
Ten eksperyment Devina Townsenda pochłonął mnie bez reszty. Kiedy pierwszy raz usłyszałem "Casualties Of Cool" to nie mogłem się od tego oderwać przez wiele dni. Spokojna muzyka swoją strukturą przypominająca country rocka momentalnie do mnie trafiła. Ten album to kolejny dowód na to, że Devin jest niesamowicie utalentowanym muzykiem, który nie ogranicza się wyłącznie do progresywnego metalu i jemu podobnych gatunków.
02. Angels & Airwaves - The Dream Walker
Tęskniąc za Blink-182 postanowiłem się zmierzyć z nowym albumem Angels & Airwaves. Nie wiem czego oczekiwałem, ale "The Dream Walker" okazał się być materiałem, który mógłbym nazwać kontynuacją płyty "Blink-182" z 2003 roku. Jest tutaj cała masa alternatywnego rocka utrzymanego w miejscami w emo klimatach. Wszystko wsparte jest elektroniką, a za mikrofonem Tom deLonge. I kto by pomyślał, że cały ten album nagrały tylko dwie osoby? Wspomniany Tom DeLonge i Ilan Rubin.
03. Varsovie - L'Heure et la Trajectoire
O nowym albumie Varsovie kompletnie nic nie wiedziałem, przeczuwałem, że kapela coś szykuje, ale nie wiedziałem co to będzie. A tu 2 listopada na bandcampowym profilu zespołu pojawiła się płyta "L'Heure et la Trajectoire". Następca wydanego w 2010 roku "Etat Civil" jest jeszcze lepszy niż debiut. Kapela nadal gra w klimatach post-punk/rock zmieszanych z rock'n'rollem i nie schodzi z wysokiego poziomu. "L'Heure et la Trajectoire" to kopalnia przebojów, przy których trudno nie tupać nogą do rytmu.
04. Ace Frehley - Space Invader
Kolejny były członek KISS wydaje solową płytę, znowu się szykuje odcinanie kuponów od dawnej popularności - tak sobie pomyślałem, jak zobaczyłem, że Ace zapowiedział album "Space Invader". Mój tok myślenia zmienił się, kiedy usłyszałem zawartość tego wydawnictwa. Jak to jest możliwe, że Ace Frehley wydał album zdecydowanie lepszy niż kilka ostatnich płyt KISS razem wziętych? Nie mam pojęcia, ale "Space Invader" to dowód na to, że granie w stylu KISS jeszcze ma sens, że jeszcze można sporo w tym stylu pokombinować. Ace Frehley wydał album dla fanów KISS, którego muzycy KISS nie potrafią nagrać.
05. Märvel - Hadal Zone Express
Po spadku formy kapeli Marvel na płycie "Warhawks Of War" z 2011 roku nie liczyłem na kolejne dobre wydawnictwo tej formacji. Nawet "Thunderblood Heart" zaczęło mnie drażnić, czyli muzycy Marvel popadli u mnie w niełaskę. Na szczęście "Hadal Zone Express" przywrócił ich do grona moich ulubionych hard rockowych formacji. Muzyka zespołu znowu kręci się gdzieś w okolicach klimatów znanych z twórczości KISS (choć nie dosłownie). Jest energicznie, jest przebojowo, można słuchać na przemian z nową płytą Ace'a. Kapela Marvel wreszcie wróciła na prawidłowe tory.
06. John 5 - Careful With That Axe
Do tej pory lubiłem tylko dwóch gitarzystów wydających solowe albumy instrumentalne - Joe Satrianiego i Joe Stumpa. Do dwóch panów J dołączył trzeci. Solowe płyty Johna 5 nigdy mnie nie kręciły, ale "Careful With That Axe" ma zupełnie inną formułę. John pokazuje jak świetnie można się bawić gitarą, a co najlepsze te jego zabawy udzieliły mi się jako słuchaczowi, dzięki czemu naprawdę dobrze mi się słuchało tego albumu. Przyznam, że dawno nie miałem takiej frajdy słuchając solowej płyty gitarzysty.
07. Steel Panther - All You Can Eat
Steel Panther to tragiczna i straszliwie seksistowska kapela...przynajmniej do momentu, w którym słuchacz nie zda sobie sprawy, że to wszystko tylko zabawa. Wcześniej jakoś niespecjalnie wciągałem się w twórczość tego zespołu, ale po tym co zobaczyłem na Wacken po prostu musiałem wrócić do nowej płyty, jak i ich wcześniejszych dokonań. "All You Can Eat" nie jest najlepszym wydawnictwem w karierze tej formacji, ale zdecydowanie posiada potężny ładunek glamowych hitów o bezczelnych tekstach. Ostrzegam, te numery bardzo mocno wbijają się w głowę.
08. The Dagger - The Dagger
"The Dagger" to jeden z najciekawszych debiutów 2014 roku. Znani z Dismember muzycy zebrali się i nagrali hard rockową płytę rodem z okresu narodzin heavy metalu. Chyba nikt nie podejrzewał, że akurat ta paczka muzyków jest w stanie przygotować taki materiał. Zdecydowanie album dla wielbicieli oldschoolowego grania, którego niby wszędzie jest pełno, ale ciężko jest wyciągnąć z tej masy coś tak dobrego jak The Dagger.
09. Hell In The Club - Devil on My Shoulder
Już niemalże zapomniałem o istnieniu takiej kapeli jak Hell In The Club, a tu nagle łup! I pojawia się "Devil On My Shoulder". Doskonale pamiętałem, że poprzedni materiał Włochów był taki sobie, ale miał kilka lepszych momentów. Na nowym wydawnictwie kapela jakby rozpościera skrzydła i pokazuje swój pełen potencjał. "Devil On My Shoulder" to zadziorny hard rock o przebojowym brzmieniu dawnych wydawnictw Bon Jovi. Nie brakuje też solidnej dawki rock'n'rolla, którego chyba nie da się podać w zbyt dużych ilościach. Co prawda nie wszystko jest tutaj takie super i pod koniec muzyka zaczyna się jakby rozmywać, ale frajda nie maleje.
10. AC DC - Rock Or Bust
Mimo tego, że nie jestem fanem AC/DC to nie mogłem przejść obojętnie obok "Rock Or Bust". Zdecydowanie jest to album wypełniony całą masą energii i prawdziwymi hitami. Jedynie mógłbym się czepiać, że ta kapela od wielu, wielu, wielu lat nagrywa ciągle to samo...ale przecież za każdym razem to co nagrywa chwyta w mig, więc po co to zmieniać?
-----------------------------------------------------------------
11. Mortalicum - Tears From The Grave
12. Opeth - Pale Communion
13. Frontside - Sprawa jest osobista
14. Slash - World on Fire
15. Uriah Heep - Outsider
O żadnym nie słyszałem... ale przesłucham kilku pierwszych. Moje gatunki, chociaż country i ambient brzmi dziwnie.
OdpowiedzUsuńFakt, country i ambient brzmi dziwnie, a jak jeszcze to wrzucisz w kosmiczne klimaty, to jest jeszcze dziwniejsze. A jednak Devin potrafił to wszystko świetnie połączyć.
UsuńPierwsza piątka to dość duży rozrzut stylistyczny, chociaż ciągle rockowe granie.
Przyznam, że do mnie kompletnie ta płyta nie przemówiła. Za duże pogranicze rocka. Lepiej nowe Devin Towsend Project posłuchać.
UsuńRival Sons "Great Western Valkyrie"
OdpowiedzUsuńTen album bardzo polubiłem, moje Top 5.:)
UsuńPrzesłuchałem kilka płyt z rankingu i w sumie nic mnie nie przekonało do kolejnego przesłuchania. "Toys" od Ace Frehley pamiętam tylko, i tyle.
A 2015 dobrze się zaczął już, nową płytą "The Waterboys"