Grudzień był kiepski (jak zwykle), na szczęście styczeń zawsze jest bogaty. W tym roku był wręcz rewelacyjny - na pewno już spośród premierowych materiałów z pierwszego miesiąca 2013 roku można wybrać sobie albumy, które zapewne dotrwają bez problemu do finałowego zestawienia podsumowującego cały rok. Jak zwykle wybrałem 10 albumów, które zrobiły na mnie największe wrażenie - przy układaniu poniższego zestawienia kierowałem się własnymi, subiektywnymi odczuciami.
Pierwsze miejsce dla Hatebreed - słychać, że po nagraniu świetnego "Hatebereed" w 2010 roku ta kapela nadal jest na fali. "The Divinity Of Purpose" nie ma już w sobie tak ogromnych pokładów mocy, jakie miał ich poprzedni album, ale jest to po prostu świetnie zagrany hardcore zmieszany z metalem. Panowie z Hatebreed tę mieszankę opanowali niemalże do perfekcji.
Riverside to kapela, którą wiecznie omijałem - wmawiając sobie, że to nie moje granie. Klapki z oczu (a raczej uszu) opadły mi dopiero, kiedy zmusiłem się do odsłuchu "Shrine of New Generation Slaves". Okazało się, że lekkie, progresywne granie prezentowane przez polską formację momentalnie wpada w ucho. Muszę przyznać się do tego, że jest to pierwszy album Riverside przesłuchany przeze mnie od początku do końca - i to kilkukrotnie. Pozostaje mi tylko spuścić głowę i zacząć zapoznawać się z ich poprzednimi wydawnictwami.
Kolejnym niezwykle pozytywnym zaskoczeniem był dla mnie nowy album Cult Of Luna - jest to kolejna omijana przeze mnie kapela. W przypadku "Vertikal" nie tyle się zmusiłem do odsłuchu, co byłem ciekaw czego tak bardzo unikałem. Okazało się, że nie ma czego się bać - Cult Of Luna zaprezentowali bardzo klimatyczny album, choć zawartej na nim muzyki bałbym się określić - post-metal? Chyba najbardziej pasuje to określenie.
Jeszcze większym zaskoczeniem był dla mnie album nowego projektu Heada - czyli dawnego gitarzysty Korna. Brian "Head" Walsh w 2012 roku założył kapelę Love And Death i z miejsca nagrał debiutancki album, którego premiera miała miejsce 22 stycznia 2013. "Between Here & Lost" to dowód na to, że nu-metal jest ciągle żywy i ma się naprawdę dobrze.
Z kolei Sons Of Aeon to przedstawiciele gatunku, który również jest uznawany za wymarły - czyli mdm. Finowie swoim debiutanckim albumem pokazują, że mdm (podobnie jak nu-metal) całkiem nieźle się trzyma i zapewne jeszcze niejednego zaskoczy.
Szóste miejsce zajmuje również świeża formacja - Hatriot, która brzmi jak dawny Exodus. Przypadek? W żadnym wypadku. Wszak "głównym sprawcą" tej kapeli jest Steve "Zetro" Souza - czyli dawny wokalista Exodus. Czy można się w takim razie dziwić, że Zetro stara się wlać w Hatriot ducha dawnego Exodus? Słuchając "Heroes of Origin" niejednokrotnie można pomylić go z kapelą, w której jeszcze nie tak dawno gardłował Souza.
Dynasty to przedstawiciel hardcore'owego grania - nie jest to ani odkrywcze, ani unikalne. Ta młoda kapela po prostu wykonuje hardcore w jego nowoczesnej formie, ale nie zapominając o jej korzeniach.
Pozostałe formacje (poza Golden Resurrection) to dla mnie zupełne niewiadome - wiem, że grają już od wielu lat, ale pierwszy raz zetknąłem się z ich twórczością. Zarówno Pink Cream 69, jak i Majesty zrobił na mnie spore wrażenie. Żadna z tych kapel nie prezentuje niczego świeżego - to raczej odgrzewane kotlety, ale smakujące tak, jakby były perfekcyjnie odświeżone.
Stawkę zamyka album, którego byłem pewien jeszcze w 2012 roku - jak tylko pojawiły się wzmianki o nowym wydawnictwie Golden Resurrection to wiedziałem, że będzie to przynajmniej dobry materiał. Nie pomyliłem się - Christian Rivel i Tommy Johansson po raz kolejny dali radę. Mam nadzieję, że ich melodic metal nigdy mi się nie znudzi, a oni ciągle będą w stanie mnie zaskoczyć.
Oczywiście wielu styczniowych albumów nie przesłuchałem - np. nie byłem w stanie przebrnąć przez nowy album Voivod (naprawdę nie wiem dlaczego). A jeszcze inne premierowe wydawnictwa po prostu nie załapały się w mojej dziesiątce.
01. Hatebreed - The Divinity Of Purpose
02. Riverside - Shrine of New Generation Slaves
03. Cult Of Luna - Vertikal
04. Love And Death - Between Here & Lost
05. Sons Of Aeon - Sons Of Aeon
-------------------------------------06. Hatriot - Heroes of Origin
07. Dynasty - Beyond Measure
08. Pink Cream 69 - Ceremonial
09. Majesty - Thunder Rider
10. Golden Resurrection - One Voice For The Kingdom
cholera....nie miałem pojęcia, że Souza śpiewa w Hatriot...ups. Trzeba obczaić...no i rzecz jasna nowy Hatebreed, bo czego innego można słuchać do treningu? :D
OdpowiedzUsuńPraktycznie Hatriot brzmi jak Exodus ;-) Jeśli lubisz "Tempo Of The Damned" (a na pewno lubisz, bo nie da się nie lubić) to na pewno "Heroes Of Origin" Ci podejdzie. A Hatebreed to Hatebreed - nic nowego nie wymyślą, ale zawsze zmiotą :-)
Usuń