Maya Over Eyes - Rebel Alliance
Data wydania: 28.08.2012
Gatunek: hardcore
Kraj: USA
Tracklista:
01. Rigor Mortis
02. Furia
03. Union
04. Truth Set Free
05. Fight
06. Rebel Scum
07. WWIII
08. Alpha Male
09. Lifetime
10. Fuego
W trzy lata po wydaniu debiutanckiego albumu "Things Get Worse Before They Get Better" kapela wydała drugi album - tym razem już nie własnym sumptem, ale będąc pod skrzydłami wytwórni Negative Progression. W składzie kapeli w międzyczasie zaszły niewielkie zmiany - dokładnie na stanowiskach gitarzysty i perkusisty. Jednakże nie sprawiło to, że muzyka Maya Over Eyes uległa zmianie (poza tym, że brzmieniowo jest zdecydowanie bogatsza).
Najnowszy materiał od Amerykanów to 10 bardzo energetycznych kawałków utrzymanych jak poprzednio w klimatach lekko zmetalizowanego hardcore'a (ale nie metalcore). Sepleniąca barwa głosu wokalisty nie uległa zmianie - i bardzo dobrze, jest to jeden z tych elementów, który wyróżnia ten zespół na tle innych młodych hardcore'owych ekip. Pod klipem nagranym do numeru "Alpha Male" czytałem, że wokalista jest strasznie słaby - ja bym raczej powiedział, że albo się lubi taki wokal, albo nienawidzi. Nie ma niczego pośredniego - dla mnie wokal Paco jest świetny. To czego na pewno można się czepiać na tym albumie to kompozycje - są niesamowicie energetyczne i zapewne podczas koncertów rozwalają. Ale niestety momentami ciężko wyłapać różnice pomiędzy poszczególnymi kawałkami - tutaj trochę wina leży po stronie kompozycji utworów. Brakuje mi tutaj też jakiegoś wyraźnego hiciora (takiego następcy "Better Times" czy "Golden State") - może utwór tytułowy albo "WWII"? Jednak czegoś im brakuje. W każdym razie na początku pisałem, że nowy album Maya Over Eyes jest bogatszy brzmieniowo od debiutu - nie wiem, czy to zasługa profesjonalnego miksu, czy też zmian w samych kompozycjach. Wreszcie słychać dobrze tnącą gitarę. Na pewno sporym plusem tego albumu jest nieco latynoski klimat unoszący się w każdym z numerów - głównie chodzi mi o sposób ryczenia wokalisty, ale nie tylko. Prawdę mówiąc ciężko jest mi porównać "Rebel Alliance" z "Things Get Worse Before They Get Better". Na pewno nowy materiał ma większe pierdolnięcie i lepsze brzmienie. Natomiast kawałki są jakby mniej zróżnicowane, trochę szaleństwa jakby uleciało z kapeli przez te trzy lata - chociaż wyobrażam sobie, że Maya Over Eyes na scenie (jak i przed nią) robią spore spustoszenie podczas koncertów. Ciekaw jestem kolejnego materiału od latynoskich hardcore'owców.
Maya Over Eyes powrócili z mocnym materiałem, ale gdzieś pogubili się w komponowaniu - poszczególne kawałki trochę za bardzo się ze sobą zlewają. Brakuje też jakichś szczególnie wybijających się numerów - za takie najlepsze można przyjąć "Rebel Scum" i "WWII" - ale trochę im brakuje do największych hitów z "Things Get Worse Before They Get Better". I znowu czas trwania materiału jest strasznie krótki - tym razem są to 22 minuty. Maya Over Eyes to jeszcze młoda hardcore'owa kapela i pewnie jeszcze znajdzie drogę, którą będzie chciała kroczyć - oby nie zbaczali za bardzo z tej obranej na dotychczas wydanych albumach.
Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz