Freedom Call - Legend Of The Shadowking
Data wydania: 01.02.2010
Gatunek: melodic metal
Kraj: Niemcy
Tracklista:
01. Out of the Ruins 04:21
02. Thunder God 03:31
03. Tears of Babylon 03:38
04. Merlin - Legend of the Past 04:17
05. Resurrection Day 03:34
06. Under the Spell of the Moon 05:08
07. Dark Obsession 04:45
08. The Darkness 05:06
09. Remember! 04:21
10. Ludwig II - Prologue 02:19
11. The Shadowking 05:13
12. Merlin - Requiem 02:34
13. Kingdom of Madness 03:59
14. A Perfect Day 03:58
Już niedługo premiera siódmego studyjnego wydawnictwa niemieckiej kapeli Freedom Call, a ja tymczasem postanowiłem przypomnieć o ich szóstym albumie. Ostatnie lata tej melodic metalowej maszyny nie należą do najlepszych - po świetnym "Eternity", który miał swoją premierę w 2002 roku kapela raczej nie rozpiszczała swoich fanów. Wydany w 2005 roku "The Circle Of Life", jak i w 2007 "Dimensions" były co najwyżej średniakami, które nawet po kilku obrotach nie pozostawiały po sobie śladu w głowie. Przed premierą "Legend Of Shadowking" główni muzycy formacji zapowiadali epickie dzieło, które będzie czerpało garściami z klasyki, więc starzy fani nie powinni się czuć zawiedzeni, a nowi powinni garnąć się sami.
"The Legend Of Shadowking" miał swoją premierę 1 lutego 2010 roku - był szóstym wydawnictwem studyjnym w dyskografii kapeli, jednocześnie kandydatem na odrodzenie się Freedom Call. Zresztą wierząc muzykom można było dojść do wniosku, że został mianowany odrodzicielem jeszcze przed premierą. Czy tak jest faktycznie? Owszem, przez cały album słychać, że kapela próbuje zaaplikować słuchaczowi (w tym przypadku w mojej osobie) różne wariacje znanych mi wcześniej otworów - i tak dla przykładu utwór "Tears Of Babylon" brzmi jak połączenie największych przebojów tej formacji. Prawdę mówiąc cały album jest utrzymany właśnie w takim tonie, jest lekko, cukierkowato i jednak przyjemnie. Co by nie mówić, to słuchanie "The Legend Of The Shadowking" sprawiło mi sporo radości - nie tylko dlatego, że to lekki melodic metal, ale też dlatego, że jest to swoista układanka. Słuchając poszczególnych numerów próbowałem rozwiązać zagadkę - echa jakich starych kawałków Freedom Call słyszę w tym utworze? Jest tego dużo...a może nawet za dużo. "The Circle Of Life" i "Dimensions" były próbami zerwania z przeszłością, ale niestety nieudanymi. Zapewne po tym zabiegu kapela doszła do wniosku, że skoro się nie udało, to trzeba wrócić do tego, co świetnie się sprawdzało. Oczywiście można było to zrobić w nieco ciekawszym stylu, może nie próbować silić się na sztuczny rozmach, który wyczuwam za każdym razem kiedy słucham tego albumu. Mam wrażenie, że muzycy nagrywając "The Legend Of The Shadowking" byli niezwykle spięci i za wszelką cenę chcieli osiągnąć sukces. I według mnie jakiś tam sukces udało im się osiągnąć - jaki? Z tego co pamiętam, to już przy pierwszym odsłuchu tupałem nogą do rytmu, a wesołkowate melodyjki i refreny wpadły mi w ucho - chociażby "Merlin - Legend Of The Past" i "Merlin - Requiem". Bardzo ciekawym eksperymentem jest utwór "Under the Spell of the Moon", który z początku wydawał mi się upchany na siłę, ale po kilku obrotach dość mocno mi się wkręcił. Jest to chyba jedyny powiew świeżości na tym albumie (no może jeszcze "The Darkness"). Z jednej strony to dobrze, a z drugiej szkoda, bo szumne zapowiedzi skończyły się na obietnicach. Efekt jest taki, że kapela chciała przekonać tych, którzy czyli się zawiedzeni dwoma albumami następującymi po "Eternity", że to ciągle jest Freedom Call, więc wrzucili wszystko do wora i zaczęli z tych elementów tworzyć nowe numery. Z drugiej strony dobrze, że panowie nie chcieli znowu na siłę tworzyć nie wiadomo czego - skupili się na tworzeniu czegoś, na czym się znają i tak powstał album "Legend Of The Shadowking".
Wielbiciele starego Freedom Call raczej powinni być umiarkowanie zadowoleni - kapela nie zaprezentowała żadnego novum, raczej starała się odgrzać starego kotleta i trochę go przystroić, żeby nikt im nie zarzucił podawania drugi raz tego samego. Według mnie nie jest to zły chwyt - po tym, jak formacja zaserwowała dwa niespecjalne albumy w końcu zrobiła lekki krok w stronę odbicia się od dna. Może "Legend Of The Shadowking" nie zachwyca, może niektóre kawałki można by wyciąć bez większych konsekwencji dla całości (np. "Dark Obsession"), ale finalnie nie jest to złe wydawnictwo. Kilka numerów jednak pozostaje w głowie i to jest właśnie siła muzyki Freedom Call. Czyli nie jest źle, ale do "Eternity" jeszcze daleko. Jednak najważniejsze jest to, że kapela nie zatraciła swojej tożsamości i zapuszczając "Legend Of The Shadowking" od razu słyszę, że to kolejne wydawnictwo Freedom Call.
Ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz