niedziela, 21 sierpnia 2011

4Arm - The Empires Of Death (2010)

4Arm - The Empires Of Death

Data wydania: 09.04.2010
Gatunek: thrash metal/metalcore/groove metal
Kraj: Australia

Tracklista:
01.    Carnal    04:41   
02.    Lead the Way    02:43   
03.    An Old Man Dies    04:00   
04.    Unchanged    03:42   
05.    Bring Me Back    04:59   
06.    Peace in Hate    03:42   
07.    Little Doll    04:49   
08.    1260 Days    02:56   
09.    Burn It All    04:16   
10.    Spent and Bled    02:45   
11.    The Empires of Death    06:04   
12.    The Cage    03:09

Skład:
Danny Tomb - wokal, gitara
Johnny Glovasa - gitara
Andy Hinterreiter - gitara basowa
Michael Vafiotis - perkusja

Pierwotnie recenzja ukazała się na Crossroads Of Metal.

"The Empires Of Death" był moją pierwszą przygodą z australijską kapelą 4Arm - później poznałem ich debiutancki album, na którym brzmią jak nieco podrasowana Metallica. Ale teraz nie będę pisał o "13 Scars". Kapela 4Arm powstała w 2004 roku i zadebiutowała wspomnianym albumem, na kontynuację trzeba było czekać 5 lat. A to dość sporo jak na młodą kapelę, w każdym razie to 5 lat bardzo dobrze spożytkowali, czego dowodem jest właśnie "The Empires Of Death".

Patrząc na tracklistę nowego albumu 4Arm zawsze mam wrażenie, że to prawdziwy kolos, a tu się okazuje, że panowie zamknęli się w niespełna 50-minutach. Na początek mamy krótką, ale treściwą informację o tym, jak działa ukąszenie skorpiona i czym skutkuje, a później zaczyna się miazga, rzeźnia, itp. Utwór "Carnal" to bardzo mocny początek, ostre gitarowe granie, dobry wokal i wpadający w ucho refren, chociaż nie po drodze mu z przebojowością. I ten utwór od razu mnie przekonał do 4Arm - moc jest z nimi. "Lead The Way" to krótki, ale fajny numer z błyskawicznymi zwrotkami i ponownie wpadającym w ucho refrenem. Riff w "An Old Man Dies" skądś znam, ale nie mogę sobie przypomnieć gdzie konkretnie go słyszałem. W każdym razie rewelacji tutaj nie ma, ale warto odnotować, że po tym kawałku następuje killer numer 1 - "Unchanged". Dlaczego to najlepszy kawałek na albumie? Bo gitary tutaj młócą najlepiej, refren wpada w ucho najszybciej, a solówka rozwala czaszkę w drobny mak. Może nie ma tutaj zabójczego tempa, ale szybkość nie zawsze jest ważna, czego kolejnym dowodem jest "Bring Me Back". Czy na takim albumie jak "The Empires Of Death" jest miejsce na balladę? Oczywiście, ale tylko pod warunkiem, że ta ballada ma odpowiedniego kopa, a "Bring Me Back" takiego kopa, jakiego nie mają niektóre normalne utwory. Ten pięciominutowy utwór jest po prostu miażdżący, zaczyna się bardzo niewinnie, żeby rozwinąć skrzydła i zmiażdżyć. Kolejne numery są równie miażdżące, chociaż siła jest odpowiednio dawkowana i tak najwięcej przekłada się w utworach "Little Doll", "Burn It All" i "The Cage". Wielbiciele thrashowego łomotu powinni być zadowoleni z takich kompozycji jak wspomniany "The Cage", czy "Spent and Bled". A ozdobą tego albumu jest utwór tytułowy - jest wolny, ciężki, przygniatający do ziemi, ale czuć tutaj jakąś głębię i nie mam tutaj na myśli tego, że przed utworem pojawia się krótka przemowa. Po prostu coś jest w tym kawałku. Można też powiedzieć, że nie do końca pasuje do tego albumu, a jednocześnie go spina w jedną całość, można powiedzieć, że podsumowuje.

Drugi album 4Arm brzmi świetnie, może nie jest to nic specjalnie świeżego, ale na pewno ostrego, ciężkiego, pełnego energii i niszczącego. Tak można podsumować to wydawnictwo. Kapela mocno się rozwinęła biorąc pod uwagę fakt, że debiut brzmiał jak "Metallica wanna be". Tutaj również mamy trochę grania pod Metallicę, ale już zdecydowanie mniej niż na "13 Scars". Wielbiciele groove metal, szybkiego thrashu i metalcore'a powinni być zadowoleni z tego albumu, bo łączy w sobie te trzy gatunki, a raczej to co w nich najlepsze. Jeden z ciekawszych albumów w gatunku groove metal w tym roku (2010).

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz