Czwarty miesiąc 2012 roku zleciał szybko, ale przyniósł ze sobą wiele niezwykle interesujących premier muzycznych. Wychodzi na to, że był to najlepszy miesiąc - styczeń w końcu został pobity. Spokojnie do zestawienia 10 albumów mógłbym dołożyć jeszcze przynajmniej pięć, które jednak były minimalnie słabsze od konkurencji - a tak naprawdę po prostu mniej chciało mi się ich słuchać. Przyznam, że niektórymi pozycjami w zestawieniu z kwietnia sam jestem mocno zaskoczony.
Po pierwsze warto odnotować, że kwiecień był miesiącem, w którym nie znalazłem jakiegoś wielce rozczarowującego wydawnictwa (takiego, które zasługiwało by na ocenę poniżej średniej) - owszem nie wszystko było takie jak powinno, ale nie było źle. Za przykład niech posłuży chociażby nowy album DragonForce, który w gruncie rzeczy nie jest złym wydawnictwem. Po prostu ta kapela już wyczerpała swój charakterystyczny, ale jednocześnie irytujący na dłuższą metę styl. Tutaj doszedł im nowy wokalista i chociażby z jego powodu warto sprawdzić nowy album, który jak już wspomniałem nie rozczarowuje - jest po prostu ok. Podobna sytuacja dotyczy nowego wydawnictwa Demon Hunter - ta kapela nigdy nie nagrywała albumów, które bym szczególnie wysoko oceniał. Ot takie sobie alternatywne metalowe granie z core'owymi naleciałościami. "True Defiance" jest po prostu albumem do posłuchania i tyle, nie ma co się w nim doszukiwać kandydata do płyty roku, czy chociażby miesiąca. A jednak patrząc na premiery kwietnia mogę dojść do wniosku, że jeden album mnie dość mocno zawiódł - chodzi o nowe wydawnictwo Dezperadoz. Naprawdę wiele sobie po nim oczekiwałem, kapela miała wrócić na odpowiednie tory (czyli wrócić do grania w stylu pierwszego i drugiego albumu) i faktycznie tak się stało. Nagrali album w stylu "The Dawn Of Dying" i "The Legend And The Truth", problem w tym, że gdzieś po drodze zgubili energię i pomysłowość. W efekcie "Dead Man's Hand" jest oczywiście westernowy, ale słuchając go miałem wrażenie, że kapela gdzieś się pogubiła, jakby na siłę chcieli wrócić do tego co było i jakoś niespecjalnie skupili się na tym co komponują. Być może dałem za mało szans "Dead Man's Hand", ale naprawdę ten album mnie dość mocno wynudził.
Jeżeli chodzi o finalne zestawienie kwietnia, to z większych niespodzianek warto wymienić nowy album Accept. Pierwsze dwa, czy trzy odsłuchy upewniły mnie tylko, że "Blood Of The Nation" był absolutnym szczytem dla tej kapeli, a od tej pory zacznie się slalom gigant z wysokiego szczytu. Jakże się myliłem - dopiero po kilku dniach przerwy wróciłem do "Stalingrad" i okazało się, że nowe kawałki nie chcą mi wyjść z głowy. Wychodzi na to, że nowy materiał Accept po prostu musi dostać swoją szansę, którą na pewno wykorzysta.
Killing Joke w ogóle mnie nie zaskoczyli - po tym, jak usłyszałem pierwszy kawałek z albumu ("Rapture") to od razu wiedziałem, że i tym razem Jaz Coleman i spółka nie zawiodą. I nie zawiedli, album trzyma poziom poprzednika, a może nawet wychodzi o krok do przodu. Warto też wspomnieć, że kapela wybrała świetny kawałek do promowania "MMXII" - utwór "In Cythera" można usłyszeć w rockowych stacjach radiowych, oraz zobaczyć klip w telewizji.
Moonspell był dla mnie ogromny zaskoczeniem, już dawno temu skreśliłem ten portugalski band przypinając mu łatkę "smęcący nudziarze". Wracałem tylko do ich starszych nagrań, a tymczasem "Alpha Noir" to świetny energetyczny album wypakowany prawdziwymi metalowymi hitami. "Omega White" jest zdecydowanie bardziej stonowany i bliżej mu do gotyckich klimatów, od jakich kapela nigdy nie stroniła. W każdym razie dwupłytowe premierowe wydawnictwo Portugalczyków robi świetne wrażenie, obydwa albumy bardzo dobrze się uzupełniają i niesamowicie wciągają.
"Born Villain" w pełni spełnił oczekiwania jakie pokładałem w tym albumie - chociaż miałem pewne obawy, że znowu Manson przygotuje wyciszony materiał w stylu "The High End of Low"...no dobra, nowy album jest wyciszony, ale ma w sobie coś, czego mi brakowało w wydawnictwie z 2009 roku. Bardzo mi się podoba, jak kapela rozwinęła się muzycznie - w żadnym razie nie można powiedzieć, żeby Manson stronił od eksperymentów muzycznych.
No i piąte miejsce przeznaczyłem dla Cancer Bats. Kanadyjczycy nie sprawili zawodu, nagrali album taki jaki powinni nagrać - no może trochę mocniej poszli w sludge, ale przecież nie powinno to nikogo zaskoczyć. Wszak na "Bears, Mayors, Scraps & Bones" już pojawiły się pierwsze akcenty, które zdradzały jaka droga została obrana przez Cancer Bats. Album "Dead Set On Living" promuje zabawny klip nagrany do numeru "Road Sick".
01. Killing Joke - MMXII
02. Moonspell - Alpha Noir-Ómega White
03. Marilyn Manson - Born Villain
04. Accept - Stalingrad
05. Cancer Bats - Dead Set On Living
----------------------------------------------------
06. Born From Pain - The New Future
07. Unleashed - Odalheim
08. Emmure - Slave To The Game
09. By Night - Sympathy For Tomorrow
10. Job For A Cowboy - Demonocracy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz