sobota, 9 października 2010

The Showdown - Blood In The Gears (2010)

http://img709.imageshack.us/img709/9514/coversme.jpg

The Showdown - Blood In The Gears

The Showdown na myspace

Data wydania: 24.08.2010
Gatunek: metalcore/post-thrash/groove metal/southern rock
Kraj: USA

Tracklista:
01. Man Named Hell
02. Heavy Lies The Crown
03. Bring It Down
04. Take Me Home
05. Blood In The Gears
06. Dogma Enthroned
07. No Escape
08. The Crooked Path
09. Graveyard Of Empires
10. Diggin’ My Own Grave


Dwa lata po wydaniu świetnego "Back Breaker" kapela The Showdown zapowiedziała swój nowy album, którego tytuł był nieznany, natomiast band informował o tym, że wszedł do studia i nagrywa. Trzymałem kciuki, żeby wyszło z tego coś przynajmniej w połowie tak dobrego jak album z 2008 roku. W końcu kapela ujawniła tytuł albumu, który brzmiał "Blood In The Gears" i do tego dała do odsłuchu na swoim profilu myspace kawałek tytułowy. Wiedziałem, że szykuje się nie lada zniszczenie.

The Showdown to amerykańska kapela ciągle poszukująca własnego stylu. Debiutancki album był metalcore'owy, ostry i bezkompromisowy. Drugie wydawnictwo to mieszanka metalcore'a z southern rockiem - czyli ostre zwrotki i melodyjne refreny. Trzeci album to mieszanka post-thrashu z metalcorem i groove metalem. Czego można było się spodziewać po "Blood In The Gears"? Zbiórki tego wszystkiego i nagrania materiału, który wbija się do głowy już przy pierwszym odsłuchu. Tak właśnie jest z najnowszym wydawnictwem The Showdown. Nie można powiedzieć, żeby chłopaki poszli na łatwiznę i skopiowali styl z "Back Breaker", bo tego nie zrobili. "Blood In The Gears" to zupełnie inne granie, owszem są punkty styczne, ale dziwne gdyby ich nie było, skoro to mieszanka wszystkie co do tej pory grali. Album rozpoczyna dźwięk silnika, a następnie gitara, która gra w jego rytmie. Ewidentnie intro zostało włączone w ten utwór, co ciekawe w klipie, który został nakręcony do tego kawałka to intro jest jeszcze dłuższe. Sam kawałek chwytliwy i właśnie zdecydowanie łączący "Temptation Come My Way" z "Back Breaker" - refren z tego pierwszego, a zwrotki z drugiego. Najważniejsza jest tutaj dla mnie praca gitary, bardzo charakterystyczna i zdecydowanie przykuwająca uwagę. Dalej jest tylko lepiej, bo zarówno "Heavy Lies The Crown" czy "Bring It Down" to kawałki bardzo energiczne, utrzymane w szybkim tempie a pierwszy dodatkowo z groove'ującą gitarą. Później poważna zmiana, bo wchodzi southernowy klimat, tempo spada, ale jednocześnie spokojnie mogę powiedzieć, że właśnie "Take Me Home" miażdży te wcześniejsze numery. Bunton pokazuje swoje prawdziwe oblicze, teraz to on jest na pierwszym miejscu i to muzyka jest dopasowana do niego, a nie na odwrót. Utwór tytułowy to killer numer jeden i chociażbym nie wiem jak się doszukiwał to nic go na tym wydawnictwie nie przebija. Energia, świetna praca perkusji, gitary, wpadająca w ucho melodia i genialne wokale Buntona. Po prostu prawdziwy hit. Później poziom pozostaje utrzymany za sprawą "Dogma Enthroned" - refren prosty jak drut, ale wiadomo, że właśnie rzeczy proste są najbardziej chwytliwe, tutaj nie jest inaczej. Te wynurzenia się czystego wokalu wyszły na plus. "No Escape" to granie bardzo podobne do "Man Named Hell", jedyne czego tutaj nie ma to właśnie ryków silnika. Tłuczenie gitar niemalże identyczne, podobnie jak forma refrenu. Oczywiście nie oznacza to, że utwór jest słaby, wręcz przeciwnie. "The Crooked Path" i "Graveyard Of Empires" to utwory zaledwie dobre i nie wyróżniające się niczym specjalnym. Natomiast na koniec chłopaki z The Showdown zaserwowali prawdziwą bombę, która początkowo kompletnie mi nie pasowała, wręcz starałem się ją omijać. Chodzi oczywiście o utwór "Diggin' My Own Grave". Dopiero po kilku odsłuchach dotarł do mnie ten kawałek - utrzymany w klimacie ballad Maylene & The Sons Of Disaster, ale zaśpiewany z większym pazurem. I właśnie ten utwór stawiam na drugim miejscu, zaraz za tytułowym. Jak się okazuje to nie jest ostatni utwór na "Blood In The Gears", bo jest jeszcze ukryta ścieżka, której tytuł jest mi nieznany, a nawet w książeczce nie ma o nim słowa. Mam tylko takie wrażenie, że można by go wcisnąć zamiast "The Crooked Path" albo "Graveyard Of Empires". Jest po prostu lepszy, bardziej energiczny i faktycznie wpada w ucho.

Czwarty album The Showdown to utrzymanie zwyżkującej formy, która szczyt osiągnęła przy okazji albumu "Back Breaker". Niestety tak świetnego materiału nie udało się chłopakom zarejestrować, ale słychać, że się starali i w bardzo dobry sposób połączyli to co już potrafią, a raczej to co zaprezentowali na każdej ze swoich poprzednich płyt. To co przede wszystkim zasługuje tutaj na ogromny plus to praca gitar i wokal Buntona, to zdecydowanie najjaśniejsze punkty. "Blood In The Gears" to mechaniczny album, pozbawiony duszy, chociaż ciężko mi się zgodzić z twierdzeniem, że "Diggin' My Own Grave" jest sztuczny, plastikowy, czy mechaniczny. W każdym razie album nieco gorszy od "Back Breaker", ale wyprzedzający dwa pierwsze wydawnictwa. Najważniejsze to to, że nie brakuje tutaj hitów i energii. Słychać, że chłopaki wydorośleli, chociaż to już można było stwierdzić przy okazji wydawnictwa z 2008.

Ocena: 8,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz