Data wydania: 07.09.2010
Gatunek: piano rock/experimental
Kraj: USA
Tracklista:
01. Begin The Engine
02. Seeing The Car
03. Night Driver
04. Central Park Cruiser
05. 5
06. City Time
07. Car Nightmare
08. Cadillac
Andrew to dość dziwny gość, który do tej pory był raczej znany z energicznych i przebojowych kawałków, które znajdowały się na jego przodującym albumie "I Get Wet". Kilka taki hiciorów znalazło się również na "The Wolf", ale tam już słychać było, że Andrew jest myślami gdzieś indziej. Zaczęły się pojawiać jakieś kawałki z użyciem fortepianu, a już na "Close Calls With Brick Walls" tych wybiegów fortepianowych było już naprawdę dużo. Mimo tego, że zapewne wszyscy spodziewali się pójścia dalej w stronę fortepianowego grania Andrew nagrał kawałek "We Want Fun", który nawiązywał do chlubnej tradycji jego pierwszego albumu. Aż tu nagle nadeszło nieoczekiwane...
Album "55 Cadillac" jest tak oto skrótowo opisany na froncie albumu - "spontaneous solo piano improvisations". Tak, to prawdziwie przerażające określenie, nie wiadomo czego można było się spodziewać po Andrew. I co? I album otwiera gra koników polnych...tak, jesteśmy na wsi, łąka, noc, gdzieś w oddali szczeka pies, aż tu nagle warkot silnika zagłusza wiejską ciszę. Z wolna rusza Cadillac, którym Andrew zabiera słuchacza na przejażdżkę. Utwór "Begin The Engine" to jak sama nazwa wskazuje rozruch silnika. Wszystko wyrażone za pomocą wciągających fortepianowych dźwięków. Mechanika silnika samochodowe wyrażona za pomocą magii muzyki. Silnik powoli zaczyna hulać, wszelkie przekładki itp. zaczyna rytmicznie się poruszać, a wszystko po to, żeby można było wyruszyć ciemną nocą w podróż. Gwiazdy wskazują drogę, a Andrew gra dalej. Na pierwszy "rzut ucha" można powiedzieć, że jest tutaj obecny jakiś chaos, który przy premierowym odsłuchu może wydawać się dość duży, natomiast bliższe zapoznanie się z utworem "Begin The Engine" sprawi, że wszystko ułoży się w spójną całość. Prawie 9 minut rozruchu, niczym mechanik Andrew przeprowadza słuchacza przez kolejne procesy, które sprawiają, że samochód rusza z miejsca - a wszystko wyłącznie za pomocą fortepianu. "Seeing The Car" to już gładka jazda, może w deszczu, może w słońcu, ale bez problemów. Po równej drodze sunie Cadillac, gdzieś tam po drodze promienie słońca grają na szybie, a zaraz za nimi pojawiają się delikatne krople deszczu. Po prostu multum emocji wyrażonych za pomocą instrumentu klawiszowego i talentu Andrew WK. Rytmicznie jadący samochód w końcu zanurza się w ciemną noc. Jak się okazuje w "Night Driver" noc to świetna pora na przejażdżkę samochodem. Oczywiście nie jedziemy przez miasto, ale po jakichś wiejskich drogach, choć pozornie równych, to jednak wyboistych - czego dowód mamy mniej więcej w środku utworu. Wyboje sprawiają, że silnik zaczyna pracować szybciej i głośniej, ale mimo wszystko jedzie dalej. Andrew po raz kolejny za pomocą klawiszy sprawia, że samochód nie poddaje się trudnością i za pomocą jakby znajomej melodii wyprowadza pojazd na prostą. Chociaż ten pozorny spokój zostaje zakłócony poprzez jakąś burzę, ciężkie krople spadają na dach auta. "Central Park Cruiser" to już zupełnie inna sprawa, wolna jazda przez miasto. Pokazanie się ze swoim nowym nabytkiem, wypieszczonym, błyszczącym Cadillac'iem, oczywiście cabrio, jakże by inaczej. I znowu wracamy na wiejską drogę za sprawą "5" - tym razem zasłużonym, starym samochodem, który służył wiernie od kilku lat. Nutka nostalgii wyczuwalna w melodii. Dalsza część to jakieś dobre wspomnienia przywołane za pomocą muzyki, mimo wszystko utwór pozostaje spokojny i niezmącony jakimiś nagłymi wybuchami. Chociaż czas rozstania z wiekowym już pojazdem sprawia, że melodia staje się jakby smutniejsza, bardziej wyciszona. Ciągnie się to aż na "City Time", który przechodzi niczym wolna burza, jakaś nawałnica, która porusza na boki rozpędzonym samochodem. Nocne światła oślepiają, a nadjeżdżające z naprzeciwka inne pojazdy tylko potęgują uczucie niepokoju. Co ciekawe "Car Nightmare" wcale nie jest ciężki czy walcowaty, może trochę bardziej chaotyczny, ale jednocześnie bardziej ułożony niż wcześniejsze utwory. Jest bardziej spójny, tak jakby samochód trzymał się drogi i jechał wyłącznie po linii prostej. W tym kawałku bardzo podoba mi się jego końcówka z nieco mocniejszymi dźwiękami, jakoś tak silniej atakującymi i zagłuszającymi grę świerszczy. Ostatni kawałek to już takie jakby podsumowanie dotychczasowej podróży, słychać, że w samochodzie coś stuka, coś niedobrego się z nim dzieje, ale mimo wszystko dojeżdżamy bezpiecznie na miejsce. Chociaż gdzieś w oddali zaczyna grzmieć i zbiera się na burzę. Mocne gitarowe zakończenie było dla mnie zaskoczeniem, do tego użycie jakichś elektronicznych sampli i jakby chóralny okrzyk "CADILLAC!".
Andrew WK nagrał album niezwykły, dziwny, można powiedzieć, że niepokojący. Niespełna 40 minut improwizacji fortepianowej. Kiedy słucham tego albumu za każdym razem odbywam podróż wysłużonym Cadillac'iem, który rozjeżdża się po przeróżnych drogach, napotyka na różne warunki pogodowe, jedzie w dzień i noc, przez miasta i wsie. Z muzyki zawartej na tym albumie naprawdę wiele można "wyczytać". Świetny album i całkowicie pozbawiony wokalu. Wciągający od pierwszej do ostatniej nuty. Oryginalny i niesamowity, można powiedzieć, że jedyny w swoim rodzaju. A Andrew wydawnictwem "55 Cadillac" tylko udowodnił swoją wielkość, udowodnił, że jego domeną są nie tylko przebojowe rockowe kawałki w stylu "Party Hard" czy "She Is Beautiful". Przy okazji odkrył przede mną niesamowitą moc kryjącą się w fortepianie.
Ocena: 10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz