czwartek, 2 listopada 2023

Przegląd premier płytowych - październik 2023

Aż chciałoby się zakrzyknąć "cóż to był za miesiąc!". Bo faktycznie październik obrodził w premiery płytowe i mimo tego, że premierowe piątki były tylko cztery to samych nowości muzycznych było tyle, co w długaśnym wrześniu. W swoim magicznym pliczku excelowym naliczyłem około 270 nowości płytowych, a przecież to na pewno nie wszystko, co się w październiku ukazało. Oczywiście mając na uwadze moje zdrowie psychiczne nie przesłuchałem wszystkich tych albumów, bo też w przeciwnym takim wypadku przegląd października musiałbym zrobić za jakieś 2-3 miesiące, gdy już czułbym, że z tymi wszystkimi płytami dobrze się osłuchałem. Ale październikowych premierowych materiałów przesłuchałem sporo, a z całego tego zalewu nowości wyciągnąłem 25 najciekawiej prezentujących się według mnie albumów. A dodatkowo dorzucam jeszcze trzy płyty bonusowe spoza metalu, bo też nie chciałem żadnego z tych materiałów odrzucać, bo każdy oferował mi coś innego i każdy jest z zupełnie innej "parafii". A dlaczego w tym miesiącu tylko 25 płyt, a nie 35 jak we wrześniu? No cóż, powiedzmy, że wprowadziłem sobie limit (ilościowy i czasowy) i przeprowadziłem ostrzejszą selekcję. Stylistycznie jest totalny miks, więc każdy powinien znaleźć dla siebie coś interesującego.

Jak w poprzednich miesiącach albumy, które szczególnie polecam oznaczyłem ⭐.


Autopsy - Ashes, Organs, Blood And Crypts
(death metal/death doom metal)
Data premiery: 27.10.2023

Wielbiciele klasycznego death metalu mają ostatnio wiele powodów do zadowolenia - praktycznie każdego miesiąca dostają nową płytę, która sprawia, że uśmiech pojawia się na ich twarzy. W październiku takim dostarczycielem radości okazała się niezmordowana formacja Autopsy. "Ashes, Organs, Blood and Crypts" to już dziesiąty pełny studyjny materiał tej amerykańskiej formacji, która debiutowała w 1989 roku. I jeżeli uważacie, że 10 płyt w ciągu niemal 35 lat działalności to mało, to chciałem przypomnieć, że Autopsy w okresie 1995-2008 nie istniało. No dobra, ale co też można usłyszeć na najnowszej płycie Amerykanów? Ano nic nowego, bo też nikt od Autopsy nie oczekuje nowatorskiego grania, a wręcz przeciwnie - wszyscy oczekują, że ta kapela nie będzie się zmieniać. Mamy tutaj masywny staroszkolny death metal, za którym ciągnie się krwawy ślad i rozciągnięte flaki. Autopsy potrafią serwować zarówno kompozycje nieco szybsze, ale też doskonale odnajdują się we wręcz death doom metalowych klimatach. Słowem - jeżeli znacie Autopsy i lubicie ich dotychczasowe dokonania, to odpalając "Ashes, Organs, Blood and Crypts" odnajdziecie się momentalnie. Natomiast jeżeli robiliście już podejścia do ich twórczości i coś nie pykło...to mimo wszystko warto dać szansę tej płycie. Ja za Autopsy nigdy nie przepadałem, a jednak w klimat ich nowej płyty wsiąkłem błyskawicznie.

⭐Carnifex - Necromanteum
(deathcore/symphonic black metal)
Data premiery: 06.10.2023

W ostatnich latach kapela Carnifex jest w gazie, czego by nie wydali to jest bardzo dobre (no może poza średnim "Wold War X"). Łapiąc się za "Necromanteum" wiedziałem, że Carnifex nie zawiodą - i nie miały na to wpływu single, które promowały ten album (no może trochę miały), ale przede wszystkim moja ślepa wiara w doskonałą formę kapeli. I nie myliłem się, bo "Necromanteum" to prawdziwa deathcore'owa bomba! Carnifex jakiś czas temu zaczęli do swojej muzyki włączać elementy symphonic black metalu (na pewno zrobili to wcześniej niż Lorna Shore) i okazało się to być strzałem w 10. Kapela nadal kroczy tym szlakiem i tego właśnie możecie spodziewać się na najnowszej płycie Amerykanów - bombastycznej mieszanki deathcore'a i symfonicznego black metalu. Nowa płyta Carnifex kosi niesamowicie. Zawiedzeni? Nie sądzę.

Cirith Ungol - Dark Parade
(epic heavy metal/doom metal/us power metal)
Data premiery: 20.10.2023

Cirith Ungol to prawdziwa legenda heavy metalu, która nie tak dawno temu wstała z grobu i udowodniła, że nawet po 23 latach przerwy potrafi wrócić w świetnym stylu, czego dowodem był album "Forever Black" (2020) (wydany w sumie 29 lat po premierze "Paradise Lost"). Czegóż też można się spodziewać na nowej płycie Cirith Ungol? Klasyczny heavy metal zmieszany z tradycyjnie brzmiącym doom metalem i elementami amerykańskiej odmiany power metalu. Muzyka tej kapeli jest pewną stałą, która nie zmienia się mimo upływu lat. Na najnowszej płycie, zresztą jak i na poprzedniej usłyszycie oldschoolowe heavy metalowe granie w najlepszym wydaniu. Wszystko jest tutaj dopracowane w najmniejszych szczegółach. Oczywiście nie brakuje doskonałych melodii gitarowych, zapierających dech w piersiach solówek, czy świetnych i  bardzo w stylu epic heavy metalu wokali, za które odpowiada Tim Baker. Cirith Ungol tym albumem ponownie udowadniają, że stara szkoła heavy metalu nadal żyje i ma się bardzo dobrze.

Décembre Noir - Your Sunset|My Sunrise
(melodic death doom metal/gothic metal)
Data premiery: 13.10.2023
Spotify

Już miałem okazję spotkać się z twórczością Décembre Noir, a przynamniej kojarzę okładkę ich płyty z 2020 roku. Ale z uwagi na to, że był to doom metal to nie zatrzymywałem się przy "The Renaissance of Hope" zbyt długo. Natomiast przy piątym studyjnym albumie Niemców przystanąłem na dłuższą chwilę. W zawartość "Your Sunset|My Sunrise" wciągnąłem się dość szybko, głównie dlatego, że kapela za sprawą ciekawych kompozycji potrafiła mnie zainteresować swoją muzyką. Sporo tutaj dobrych melodii, ale też melancholijnego gotyckiego klimatu. Same wokale z kolei kojarzą mi się z growlami, które na starszych płytach Moonspell Fernando Ribeiro serwował dość często. Décembre Noir zaprezentowali dobrze wyważony materiał, który mimo tego, że jest doom metalowy to jednak nie brakuje na nim energii. A zasługa to głównie melodic death metalu zaprzęgniętego w doom metalowe ramy. Oczywiście nie mogło zabraknąć na "Your Sunset|My Sunrise" doskonałeo gotyckiego klimatu, który ciągnie ten materiał do góry. Muszę się zdecydowanie bliżej zapoznać z dotychczasowymi dokonaniami Décembre Noir.

Dusk - Wheels of Twilight
(heavy metal/hard rock)
Data premiery: 06.10.2023

Debiutancki pełny materiał studyjny Dusk to była jedna z pierwszych płyt z październikowych nowości, jakie usłyszałem. Zawartość "Wheels Of Twilight" stanowi przyjemna dla ucha mieszanka hard rocka i heavy metalu rodem z lat 70-tych. Okultystyczne klimaty połączone z takim graniem to dobry przepis na sukces. I tej austriackiej formacji wszystko się tutaj udało - jest specyficzne staroszkolne brzmienie, uzupełniające się z takim graniem wokale Deniki i sporo przebojowości zmieszanej z okultystycznym klimatem. Niby Dusk nie odkrywają prochu na nowo, ale też ciężko grać oldschoolowo i serwować coś nowego. Jednak mam wrażenie, że nie za wiele w ostatnim czasie pojawia się ciekawych płyt nagranych w tym stylu. Co też sprawia, że tym bardziej powinno się debiutancki album Dusk docenić, tym bardziej, że to naprawdę dobre i przyjemne dla ucha granie ze świetnym klimatem i charakterystycznym brzmieniem.

Fortíð - Narkissos
(black metal/viking metal)
Data premiery: 13.10.2023
Spotify

Przegląd premier bez kapeli z Islandii to przegląd stracony - na szczęście w październiku pojawił się nowy materiał grupy Fortíð. To formacja, która powstała w 2002 roku i w swojej twórczości hołduje wikińskim tradycjom i mitologii germańskiej. "Narkissos" to ich siódmy pełny materiał studyjny. Na najnowszym wydawnictwie dominującą rolę odgrywa black metal, ale nie brakuje tutaj również elementów, które można kojarzyć z viking metalem (przypominam, że Amon Amarth gra melodic death metal, a nie viking metal), a co za tym idzie nie brakuje też elementów folkowych. Na szczęście u wikingów fujarki i skrzypce nie były nigdy popularnymi instrumentami, więc z folkowych elementów możecie tutaj usłyszeć głównie chóralno-bojowowe śpiewy. Jednak jak wspomniałem głównym filarem jest tutaj black metal, chociaż niejednokrotnie towarzyszy mu nie growl, a czysty wokal...który zaskakująco dobrze do tej muzyki pasuje. To mieszanie się black metalu i viking metalu Fortíð wychodzi wyśmienicie, zresztą nie ma co się dziwić, w końcu to grupa, która już od ponad 20 lat aktywnie działa na scenie, więc doświadczenia im nie brakuje. Oczywiście sięgając po "Narkissos" możecie się spodziewać mroźnego klimatu śnieżnej północy.

Go Ahead And Die - Unhealthy Mechanisms
(death metal/thrash metal/groove metal)
Data premiery: 20.10.2023
Spotify

Max Cavalera...heh, ile można? Mógłbym powiedzieć, że Max nie jest ostatnio w formie, ale to by nie była do końca prawda. Ostatnio ze swoim bratem Iggorem nagrał na nowo dwa wydawnictwa Sepultury - "Morbid Visions" oraz "Bestial Devastation". I wyszło im to naprawdę dobrze. Ostatnia płyta Soulfly może nie zachwyciła, ale zła też nie była. I nagle wychodzi też druga płyta kapeli, w której Max współpracuje ze swoim synem Igorem. Pierwsza płyta Go Ahead And Die mnie nie zachwyciła, więc też po "Unhealthy Mechanisms" nie obiecywałem sobie zbyt wiele. Odpaliłem ten materiał, żeby mieć go z głowy i nigdy więcej do niego nie wracać. Ale wciągnął mnie ten album niesamowicie. Jest jakby mniej mechaniczny i powtarzalny niż ostatnie wydawnictwa, które wyszły spod ręki Maxa. Jest to też materiał niezwykle energiczny i pełen wściekłości. Powiedziałbym nawet, że mimo tego, że to mieszanka death metalu, thrash metalu i groove metalu (czyli raczej stały zestaw kojarzony z nazwiskiem Cavalera) to jednak jest tutaj sporo typowo punkowej wściekłości. Jest też bardzo surowo. Pierwsze kojarzenia - "Beneath the Remains" Sepultury.

Lowest Creature - Witch Supreme
(crossover thrash metal/crust punk)
Data premiery: 27.10.2023

Debiutancki album Lowest Creature zatytułowany "Sacrilegious Pain" (2019) to jest świetny materiał. To była taka europejska odpowiedź na amerykański Power Trip. Podobne granie, ta sama energia, a dodatkowo skandynawski vibe. Dość długo trzeba było czekać na drugi cios od Lowest Creature, bo aż 4 lata! Ale w końcu pojawił się album "Witch Supreme". I warto było na ten materiał tyle czasu czekać. Power Trip już nie nagrywa nowej muzyki (z wiadomych powodów), na szczęście jest jeszcze Enforced, więc głód na takie granie jednak jest niezaspokojony. Odpalając drugi album kapeli, która bardzo dobrze zadebiutowała zawsze jest ta niewiadoma - czy debiut był po prostu wypadkiem przy pracy, czy faktycznie mamy do czynienia z dobrą kapelą? I na szczęście w przypadku Lowest Creature potwierdził się ten drugi wariant. Szwedzi na "Witch Supreme" ciągną dalej temat rozpoczęty na "Sacrilegious Pain", choć mam wrażenie, że nawet jest odrobinę lepiej. Jest oczywiście cała masa świetnych riffów, które powodują momentalnie przypływ energii, brzmienie jest doskonałe. Jak na szwedzką szkołę przystało jest też odrobina specyficznego brzmienia, które jednoznacznie kojarzy się ze szwedzką sceną metalową. Świetny materiał, który jak dla mnie przebija debiutancki materiał - o jakieś 0.5 punktu, ale jednak. Dla stęsknionych grania w stylu Power Trip pozycja obowiązkowa (i koniecznie sprawdźcie "Sacrilegious Pain" jeżeli nie znacie).

⭐Malokarpatan - Vertumnus Caesar
(black metal/heavy metal/speed metal)
Data premiery: 27.10.2023
Spotify

Nie jestem zbyt dobrze zaznajomiony z metalową sceną słowacką, ale kapele takie jak Malokarpatan mogą to szybko zmienić. "Vertumnus Casesar" to czwarte pełne studyjne wydawnictwo wspomnianego zespołu i od pierwszych minut tego wydawnictwa słuchałem go niczym zaczarowany. Malokarpatan muzycznie obracają się głównie w klimatach black metalu, heavy metalu i speed metalu - chociaż mam wrażenie, że na najnowszej płycie w grze pozostają głównie dwie pierwsze stylistyki. A do tego kapela dodaje sporo ambient folku, który znacząco podbija klimat wydawnictwa "Vertumnus Casesar". A gdyby tego było mało grupa dorzuca jeszcze odrobinę psychodelicznego progressive rocka, ale też pracy klawiszy (brzmi to trochę jak Anima Morte). To już wiecie, że najnowsza płyta Malokarpatan ma absolutnie niesamowity i unikalny klimat, na który składa się wiele elementów. Ale co z tym metalem? Tego też tutaj nie brakuje, bo kapela w mistrzowski sposób balansuje pomiędzy ciężarem i melodyjnością. Nie można się nudzić podczas odsłuchu "Vertumnus Casesar", bo muzycy na to nie pozwalają zaskakując ciekawymi rozwiązaniami. Ale nie będę oszukiwał - mnie do tej płyty przede wszystkim przekonał klimat.

Mānbryne - Interregnum: O Próbie Wiary I Jarzmie Zwątpienia
(black metal)
Data premiery: 13.10.2023

Mānbryne to jeszcze świeży projekt black metalowy z Lublina, tworzą go głównie muzycy znani z Blaze of Perdition. W 2021 roku grupa zadebiutowała płytą "Heilsweg: O udręce ciała i tułaczce duszy", ale jakoś ten album skutecznie wówczas ominąłem, a zapoznałem się z nim dopiero rok później. I prawdę mówiąc nie pamiętam, co z nim było nie tak, że nie zatrzymałem się przy nim na dłużej. Natomiast z "Interregnum: O Próbie Wiary I Jarzmie Zwątpienia" żadnego problemu już nie mam. Przystanąłem przy nim na dłużej i wracam do niego regularnie. Mānbryne to nie jest kapela wywracająca black metal do góry nogami, nie jest to też formacja szukająca nowych ścieżek dla tego gatunku. To po prostu bardzo dobrze skomponowany i zagrany materiał, który ma w sobie to "coś", czego wielu nowym albumom brakuje. Nie bez znaczenia jest też fakt, że "Interregnum: O Próbie Wiary I Jarzmie Zwątpienia" jest kolejnym doskonałym potwierdzeniem faktu, że język polski świetnie się zgrywa z black metalem. Każdy zawarty na tym albumie kawałek jest tego dowodem. Dominują tutaj piekielnie szybkie i ostre kompozycje, ale nie pozbawione gęstego klimatu. Najnowsza płyta Mānbryne to prawdziwie smaczny kąsek nie tylko dla koneserów black metalu, ale też dla ludzi poszukujących ciekawej muzyki.

Nailwound - An Ode to Misery
(beatdown hardcore/metalcore)
Data premiery: 13.10.2023
Spotify

Uf, cóż za debiutancki materiał! Nailwound to świeża kapela z Orlando, która na swoim koncie poza "An Ode To Misery" ma jeszcze trzy epki. Ale to tegoroczny materiał jest pierwszym pełnym wydawnictwem Amerykanów. I tutaj nie ma miękkiej gry, mieszanka beatdown hardcore'a i metalcore'a (chociaż z naciskiem na ten pierwszy gatunek) serwowana przez Nailwound to potężnie silne uderzenie, po którym następuje nokaut. Na "An Ode To Misery" nie ma miejsca na wstępniaki, nie ma miejsca na ozdobniki, czy łagodzenie brzmienie za pomocą atrakcyjnych melodii, jest po prostu surowy materiał, który ma wgnieść odbiorcę w ziemię. Moment na złapanie oddechu pojawia się dopiero pod koniec płyty, gdy następuje kawałek "Semuta". Ten znacząco wyróżnia się na tle pozostałych zbrutalizowanych kompozycji znajdujących się na tej płycie. Do głosu dochodzi metalcore, a nawet hardcore/punk kojarzący mi się z Turnstile. Ale to jedyny wyjątek na tym albumie prezentujący nieco inne oblicze Nailwound.

Of Origins - Everything, Suddenly
(progressive metal/metalcore/groove metal)
Data premiery 13.10.2023
Spotify

Of Origins to fińska kapela, która zaczęła swoją działalność w 2015 roku. Jednak do tej pory muzycy wydawali same epki i single, aż w końcu w 2023 roku przyszła pora na zaprezentowanie pełnego debiutanckiego albumu. "Everything, Suddenly" to doskonale dobrany tytuł do zawartości tej płyty. Pierwszy raz odpalając debiut Of Origins kilka razy w trakcie jego trwania sprawdzałem, czy ja na pewno nadal słucham tej samej płyty - i za każdym razem upewniałem się, że nadal jest to "Everything, Suddenly". Z czego to wynika? Grupa na Metal-Archives określana jest jako grająca progressive metal i jest to bardzo duża niedokładność, a jednocześnie kategoryzacja trafiona w punkt. Of Origins grają bardzo niejednorodnie, już w ramach tego jednego albumu trwającego 54 minuty słychać, że muzycy nie dają się ograniczać szufladkom stylistycznym. Sporo jest tutaj progreswynego metalu, ale też stojącego do niego w kontrze metalcore'a i groove metalu. Do tego słychać, że członkowie Of Origins mają spore umiejętności i nie hamują się przed ich zaprezentowaniem. Co też sprawia, że dostajemy naprawdę różnorodny materiał, w którym ciężar i melodia doskonale koegzystują. Bardzo dobry debiut stawiający na różnorodność i nie dający się zamknąć w jednej szufladce.

Okrütnik - Krwawy Pontyfikat
(thrash/black metal/speed metal)
Data premiery: 16.10.2023
Spotify

Okrütnik wciąż można określać jako nowy projekt. Grupa pochodzi Wielkopolski, a debiutowała w 2020 roku płytą "Legion Antychrysta", za którą zebrała lekkie cięgi. Głównym powodem do narzekań dla odbiorców okazał się wokal. Według mnie aż takiego dramatu w warstwie wokalnej nie było, natomiast było kilka innych gorszych decyzji, które kapela podjęła na tej płycie - chociażby ballada "Portret trumienny, a na grobach kwiaty". A co do jakości wokalu, no cóż, zdarzało mi się słyszeć dużo gorsze. Ale kapela nie pozostała głucha na potrzeby odbiorców i w 2021 roku na stanowisku wokalisty pojawił się Marcin Kulik. "Krwawy Pontyfikat" sprawia wrażenie materiału dużo lepiej dopracowanego, ale też bardziej pieczołowicie wyprodukowanego. Kapela nadal miesza w swojej muzyce thrash metal z black metal i nieco ociera się o speed metalowe rozwiązania. Ale robi to zdecydowanie lepiej niż na debiucie, nie słychać też tutaj tego niezdecydowania, którego na "Legion Antychrysta" było sporo. Finalnie Marcin Kulik zdecydowanie lepiej wypada wokalnie od swojego poprzednika - doskonale odnajduje się w tej stylistyce. Kawałki składające się na "Krwawy Pontyfikat" mkną do przodu z ogromną prędkością nie zatrzymując się nawet na chwilę, ale muzycy nie zapominają też o specyficznej atmosferze, w którą słuchacza wprowadza już intro postaci "1978". Warto też wspomnieć, że wszystkie kawałki na tej płycie są w języku polskim. Poza tym ciężko przejść obojętnie obok przepięknej i sugestywnej okładki autorstwa Dawida Boldysa.

On Thorns I Lay - On Thorns I Lay
(death doom metal/progressive metal/gothic metal)
Data premiery: 13.10.2023
Spotify

Grecka kapela On Thorns I Lay jest obecna na metalowej scenie już od ponad 30 lat, a ja niestety znam ich muzykę od niedawna. Głównie dlatego, że stylistycznie kapela obraca się w rejonach doom metalu i łączy go z innymi gatunkami, co też oznaczało, że On Thorns I Lay znajdowało się poza radem moich zainteresowań muzycznych. Na szczęście chyba w końcu dorosłem do doom metalu i swoją znajomość z twórczością Greków rozpocząłem od płyty "Threnos" (2020), która okazała się być dla mnie dobrą przystawką do doskonałego głównego dania, którym okazał się album "On Thorns I Lay". Dziesiąty pełny studyjny materiał w dyskografii On Thorns I Lay to świetnie wyważony materiał, na którym kapela balansuje pomiędzy death doom metalem, gothic metalem i dorzuca do tego progresywne elementy, a nawet folkowe rozwiazania mocno kojarzące się z tradycyjną muzyką z Hellady. Jest tutaj zarówno miejsce na ciężar, melodie, klimat, jak i typową dla gotyckich klimatów melancholię. A atmosfera generowana na tej płycie jest po prostu rewelacyjna, są też fragmenty, w których czuć nawet klimat znany mi chociażby z twórczości SepticFlesh.

Prong - State Of Emergency
(groove metal/alternative metal/thrash metal)
Data premiery: 06.10.2023

Lubię od czasu do czasu wracać do twórczości Prong, ale po dokonania tej grupy sięgnąłem głównie z powodu Tommy'ego Victora, a raczej dlatego, że ten muzyk od lat występuje u boku Glenna Danziga. Oczywiście Prong to zupełnie inna bajka, ale jakoś polubiłem się z kilkoma wydawnictwami kapeli dowodzonej przez Victora. W tym roku formacja zaprezentowała swój trzynasty pełny materiał studyjny. I odpalając ten album nie bardzo wiedziałem czego się spodziewać, bo chociaż Prong znam, to jednak 6 lat przerwy od poprzedniej płyty to całkiem sporo czasu. Ale jak się okazuje Tommy Victor i jego kompani nie zapomnieli jak się gra. Groove metal w ostatnim czasie nie m się zbyt dobrze, a to i tak najłagodniej powiedziane. A mimo tego Prong udowadniają na tym wydawnictwie, że można poruszać się w ramach tego gatunku i nie brzmieć karykaturalnie. "State Of Emergency" to 11 energicznych kawałków pełnych doskonałych gitarowych riffów, zaskakująco szybko wpadających w ucho refrenów i jakiegoś takiego wszechobecnego luzu. Czuć sporą moc płynącą z tego albumu, słuchać też, że ta kilkuletnie przerwa wyszła Tommy'emu na dobre.

Reckless - Sharp Magik Steel
(speed metal/thrash metal)
Data premiery: 20.10.2023
Spotify

Nie wiem, czy już wspominałem, ale uwielbiam label Dying Victims. Odpalając płytę kapeli, która jest sygnowana ich logo jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że zaraz odkryję jakąś perełkę. Kolejną taką jest kolumbijska formacja Reckless. "Sharp Magik Steel" to debiutancki materiał tej parającej się graniem speed metalu kapeli. Nie potrzebowałem dużo czasu, żeby się do tej płyty przekonać. Klimatyczna okładka - jest. Surowe brzmienie - jest. Szybkie i energiczne kawałki - są. Wpadające w ucho riffy i solówki - są. Chóralne okrzyki w refrenach - są. A do tego materiał trwa zaledwie 35 minut, co pozwala, a wręcz zachęca do słuchania zawartości ""Sharp Magik Steel" kilka razy pod rząd. Kolejne doskonałe odkrycie labelu Dying Victims, absolutna perełka dla fanów oldschoolowego grania.

Rivers Ablaze - Omnipresence
(progressive death metal)
Data premiery: 13.10.2023

Węgierska kapela Rivers Ablaze zaczęła swoją działalność w 2019 roku, a zadebiutowała w 2020 roku płytą "Blood Canvas" i od tamtej pory formacja co roku serwuje nowy pełny studyjny materiał. W październiku 2023 pojawiła się czwarta pozycja w dyskografii Rivers Ablaze. I jest to pierwszy album tej grupy, z którym miałem kontakt. I dziwne, że ta kapela do tej pory nie wypłynęła jakoś szerzej, bo cuda jakie serwują na "Omnipresence" to prawdziwy majstersztyk progresywnego death metalu z elementami black metalu. Niesamowicie wypadają serwowane przez instrumentalistów przestrzenne melodie gitarowe, które momentalnie przenoszą słuchacza w kosmos. Klimat tego wydanictwa jest właśnie zupełnie inny niż większości death metalowych wydawnictw - tutaj nie ma zaduchu i ścisku, za to jest przestrzeń i jakaś taka lekkość. Nie ma też dociążonego brzmienia, bo jeżeli to ma się pojawić to zaraz jest rozbijane przez melodie gitarowe. Zawarte tutaj solówki to jest prawdziwy miód. Doskonale wykorzystane zostają też klawisze, które nie wychodzą zbyt często na plan pierwszy, ale podbijają kosmiczny klimat tak bardzo, jak tylko mogą. Jeżeli notujecie sobie gdzieś kapele, które warto obserwować to szybko dopiszcie węgierskie Rivers Ablaze.

Slidhr - White Hart!
(black metal)
Data premiery: 13.10.2023
Spotify

Irlandzka kapela Slidhr (aktualnie irlandzko-islandzka) w październiku zaprezentowała swój trzeci pełny studyjny materiał. I już przy pierwszym odsłuchu płyty "White Hart!" wiedziałem, że nie zabraknie jej w przeglądzie. Po bardzo krótkim wstępie kapela zabiera nas dosłownie do piekła. Zresztą nic dziwnego biorąc pod uwagę nazwę tej grupy (w mitologii germańskiej Slidr to nazwa rzeki w krainie umarłych). W samym brzmieniu muzyce Slidhr bardzo blisko do innych black metalowych formacji z Islandii - czy to Misþyrming, czy też Svartidauði. Jest tutaj sporo elementów łączących te formacje. Slidhr na "White Hart!" nie biorą jeńców, serwują prawdziwą nawałnicę dźwięków, sporadycznie tylko zwalniając tempo, a to też tylko po to, żeby zaraz znowu uderzyć w galop. I mimo tego ciężaru i typowo black metalowej struktury kawałków, to nie brakuje tutaj przyjemnych dla ucha gitarowych melodii. Te jednak często chowają się za niemal maszynowo bijącą perkusją. Bardzo dobry materiał, który momentalnie wpada w ucho.

Sorcerer - Reign Of The Reaper
(heavy metal/epic doom metal)
Data premiery: 27.10.2023
Spotify

Poprzedni album szwedzkiej kapeli Sorcerer nie tylko sprawił, że nagle zacząłem zauważać tę formację, ale też mocno wbił mi się do głowy i zainteresował wcześniejszymi wydawnictwami tej grupy. Zresztą dla "Lamenting of the Innocent" znalazło się też miejsce w topce 2020 roku. Trzy kolejne lata trzeba było czekać na czwarty pełny studyjny materiał Szwedów. I nie musiałęm się długo przekonywać do zawartości "Reign Of The Reaper", bo dostałem tutaj właśnie to, za co pokochałem poprzedni, a niedługo później jeszcze wcześniejszy album tej formacji. Czyli mamy podaną w doskonałych proporcjach mieszankę heavy metalu i epic doom metalu. Ten drugi człon w dużej mierze odznacza się w wokalach Andersa Engberga, które po prostu uwielbiam. Jego partie robią tutaj ogromną robotę i mocno przyćmiewają dobre partie instrumentalne. A w tle jest wcale nie gorzej niż na froncie (czyt. w warstwie wokalnej), bo riffy błyskawicznie wpadają w ucho, a melodie gitarowe czarują niesamowicie. I w ostatecznym rozrachunku muszę przyznać, że "Reign Of The Reaper" to dość łagodny materiał, jak na epic doom metal, zdecydowanie większą rolę odgrywa tu heavy metal. Jeżeli poprzednie płyty Sorcerer wam pasowały, to z ich najnowszym materiałem nie powinno być inaczej. Dla mnie świetny album, który na pewno jeszcze wielokrotnie będę odpalał.

⭐Svalbard - The Weight Of The Mask
(post-hardcore/blackgaze)
Data premiery: 06.10.2023

Brytyjska kapela Svalbard to jedna z tych formacji, które nie zawodzą. Ta grupa w swojej twórczości łączy post-hardcore, shoegaze i black metal. Najnowszy album, czyli numer 4 w dyskografii Svalbard to doskonały przedstawiciel ich twórczości. Kawałki składające się na "The Wight Of The Mask" w pełni oddają ducha każdego z gatunków, w których miesza kapela. Mamy tutaj wściekłość i melodykę post-hardcore'a, przestrzenność gitarowych melodii znaną z shoegaze i brutalność black metalu. Przy czym połączenie tych gatunków w wykonaniu Svalbard daje niesamowity efekt, bo kapela wyciąga z każdego z tych gatunków wszystko, co najlepsze. Instrumentaliści za pomocą muzyki z ogromnym wyczuciem przedstawiają pełne spektrum emocji - od wściekłości, aż po melancholię. I o ile przy poprzednich płytach Svalbard miałem pewne wahania, musiałem im poświęcić nieco więcej czasu zanim się do nich przekonałem, tak w przypadku "The Weight Of The Mask" wystarczył jeden odsłuch. Brytyjczycy serwują na tej płycie prawdziwy rollercoaster emocji.

Taubrą - Therizo
(black metal)
Data premiery: 13.10.2023
Spotify

Taubrą to nowa szwajcarska (aktualnie szwajcarsko-norweska) kapela parająca się graniem black metalu. "Therizo" to ich debiutancki materiał. Tajemnicza okładka (autorstwa Kjella Åge Melanda) zdobiąca to wydawnictwo doskonale oddaje ducha jego zawartości. Już samo intro sprawia wrażenie, jakby miało za zadanie skąpać słuchacza w gęstym dymie i to tylko po to, żeby za chwilę rozewrzeć przed nim wrota piekieł. "Congregation of the Unholy" to już kawalkada black metalu wzbogaconego o psychodelicznie brzmiące partie gitary wywijające gdzieś w tle ekwilibrystyczne łamańce. Czuć płynącą w zawartych tutaj kompozycjach ukłon w stronę tradycyjnego black metalu, zwłaszcza w kwestii brzmienia, czy melodyki. Taubrą nie gubią przy tym wszystkim klimatu, bo ta stworzona przez tajemnicze intro gęsta atmosfera pozostaje z nami aż do samego końca płyty. No i jeszcze jedna kwestia - tak się nie debiutuje, "Therizo" brzmi jak materiał dostarczony przez ekipę muzyków, którzy współpracują ze sobą od lat i znają się jak "łyse konie" - a tylko dla przypomnienia dodam, że kapela została założona w 2022 roku. I już nie mogę się doczekać ich kolejnej płyty.

⭐The Lion's Daughter - Bath House
(sludge metal/alternative metal/industrial metal/darkwave)
Data premiery: 13.10.2023

Gdybym miał wybierać najbardziej odrażającą i odrzucającą grafikę spośród tych zdobiących nowości płytowe z 2023 roku to front nowej płyty The Lion's Daughter na pewno znalazłby się w czołówce. Odpowiada za nią artysta Dan Peacock. I zakładam, że kapeli chodziło o to, żeby okładka była odrażająca i jeżeli tak było, to zamierzony efekt został osiągnięty. Ale przechodząc do rzeczy bardziej istotnych - The Lion's Daughter to jest u mnie absolutny pewniak. To kapela, którą odkryłem kilka lat temu i momentalnie wsiąkłem w ich granie. Ich poprzedni materiał, czyli "Skin Show" był u mnie dość wysoko w podsumowaniu 2021 roku i był to pierwszy materiał tej grupy, na którym industrial/elektronika stanowiły tak ważny element całości. Na "Bath House" jest tego jeszcze więcej. Są tutaj rozwiązania bardzo podobne do tych, które mogliśmy już usłyszeć na "Skin Show" (chociażby wstęp do numeru "Liminal Blue"), ale grupa na tym nie poprzestaje. Oczywiście nadal jest tutaj obecny sludge metal, ale ten jest mocno podrasowany wspomnianą już wcześniej elektroniką, ta czasami przechodzi wręcz w synthwave'owe klimaty (np. w kawałku "12-31-89"). I chociaż formacja kładzie duży nacisk na muzykę elektroniczną, to nie zapomina o sludge'u i tego też jest tutaj sporo. "Bath House" sprawia wrażenie materiału lepiej dopracowanego niż "Skin House", którego to zawartość sprawiała wrażenie muzycznego eksperymentu. The Lion's Daughter tym razem już bogatsi o doświadczenia z poprzedniego albumu serwują płytę energiczną, ciężką (bardziej klimatem, niż muzycznie) i dopracowaną w najmniejszym calu.

The Voynich Code - Insomnia
(deathcore/symphonic deathcore/technical death metal)
Data premiery: 13.10.2023
Spotify

Debiutancki album kapeli The Voynich Core był ok, bez szału, bez specjalnego wyróżniania się na tle innych deathcore'owych nowości w 2017 roku. Na drugi pełny materiał trzeba była długo czekać, bo aż 6 lat. I chociaż sięgając po "Insomnia" kompletnie nie pamiętałem zawartości "Aqua Vitae" (2017) to jednak nazwa kapeli gdzieś kołatała mi się po głowie. I odpalając najnowszy materiał The Voynich Code, a raczej gdy wskoczył mi do odsłuchu w kolejce to byłem przekonany, że słucham Carnifex, może o nieco innym brzmieniu, ale o podobnych składowych. Ale okazało się, że ta niesamowita płyta to robota Portugalczyków z The Voynich Code, a nie wcześniej wspomnianych Amerykanów. Chociaż stylistycznie obydwie kapele wydały materiały w miarę spójne - no może na "Insomnia" więcej jest technicznego death metalu. Ależ ucztę przygotowali Portugalczycy! Brzmienie jest doskonałe, materiał (podobnie jak nowy Carnifex) jest bombastyczny - agresywny, ciężki, ale wspaniale doprawiony symfonią. Świetny materiał, którego uwielbiam słuchać na przemian z "Necromanteum".

Vertebra Atlantis - A Dialogue With The Eeriest Sublime
(black/death metal/progressive metal)
Data premiery: 20.10.2023
Spotify

Vertebra Atlantis to włoski band serwujący niecodziennie podaną mieszankę black i death metal. Kapela jest dość świeża, bo powstała w 2019 roku, a zadebiutowała w 2021 albumem "Lustral Purge in Cerulean Bliss". W październiku muzycy zaprezentowali swój drugi pełny materiał studyjny. "A Dialogue With The Eeriest Sublime" czaruje okładką, która po pirewszym spojrzeniu pasowała mi do jakiegoś symphonic metalowego projektu, ale gdy odpaliłem tę płytę to wszystko zaczęło się zgrywać i układać w spójną całość. Włosi doskonale balansują na tym wydawnictwie pomiędzy ciężarem/agresją, a budowaniem atmosfery. I ten niesamowity klimat konstruują w sposób nie do końca black metalowy, nie ma tutaj tego morowego powietrza, ciasnoty i mroku. No dobra, trochę mroku jest, ale przede wszystkim czuć w tej muzyce przestrzeń, czuć trochę mroźnego wiatru wiejącego znad morza - chociaż przypomniam, że to kapela z Włoch, a nie ze Skandynawii. Vertebra Atlantis w naprawdę interesujący sposób za pomocą progresywnego metalu uzupełniają luki w partiach black/death metalowych. I to połączenie wypada na "A Dialogue With The Eeriest Sublime" po prostu zjawiskowo. To nie jest materiał, w którym muzyka przytłacza, gniecie i poniewiera, to raczej album, w którym ciężar sąsiaduje z odświeżającymi dźwiękami, dzięki czemu otrzymujemy doskonały balans. Poszukując nieszablonowo zagranego black/death metalu nie zapomnijcie zatrzymać się na dłużej przy nowej płycie Vertebra Atlantis.

⭐Wayfarer - American Gothic
(atmospheric black metal/gothic country/post-metal)
Data premiery: 27.10.2023

Wayfarer to amerykańska formacja specjalizująca się w graniu atmospheric black metalu. Na ostatniej płycie, czyli "A Romance with Violence" (2020) słychać było, że muzycy trochę bardziej kombinują i szukają nowych rozwiązań z wykorzystaniem gothic rocka i country. I mimo tego, że już wówczas brzmieli doskonale i nietuzinkowo, to na najnowszej płycie poszli o jeszcze jeden krok dalej. Tym razem kapela serwuje mieszanę atmospheric black metalu, gothic country i post-metalu. I można by pomyśleć, że to niewielka zmiana względem poprzednika, a jednak na "American Gothic" kapela zupełnie inaczej dobrała proporcje. Tym razem atmospheric black metal jest nieco odsunięty na plan dalszy, a przynajmniej tak to odbieram słuchając najnowszej płyty Wayfarer. Dominuje Dziki Zachód odmalowany w gotyckich nutach. Wsiąkłem w ten materiał momentalnie i nie ciężko mi było się od niego oderwać, żeby sprawdzać kolejne nowości. I chociaż Wayfarer przygotowywali mnie do tej płyty nie tylko swoim poprzednim albumem, ale też singlami promującymi "American Gothic", to jednak mam wrażenie, że kompletnie na ten album nie byłem przygotowany. Zdecydowanie najciekawsza i najlepsza pozycja w dyskografii Amerykanów (choć zdaję sobie sprawę z tego, że fani ich starych płyt pewnie będą kręcić nosem słuchając "American Gothic"), a jednocześnie niezwykle mocny kandydat do topki roku.

Bonus:

Black To Comm - At Zeenath Parallel Heavens
(dark ambient/electoacoustic/chamber music/post-rock)
Data premiery: 20.10.2023
Spotify

Black To Comm to projekt bardzo specyficzny, prezentujący muzykę niełatwą w odbiorze. Pierwszy raz starłem się z twórczością Marca Richtera, który odpowiada za ten projekt, przy okazji płyty "Seven Horses for Seven Kings" (2019) i było to dla mnie niesamowite przeżycie. Przede wszystkim dlatego, że Richter swoją nietuzinkową muzyką wzbudzał we mnie różne, skrajne emocje, ale przeważało wywoływanie przerażenia. I chciaż sprawdzałem wcześniejsze dokonania Black To Comm to nie znalazłem podobnej klasy wydawnictwa. I kolejne płyty tego projektu też już na mnie takiego wrażenia nie robiły. Ale nadszedł w końcu "At Zeenath Parallel Heavens", który może nie jest tak przerażający jak "Seven Horses for Seven Kings", ale ma też zupełnie inny wydźwięk. I chociaż zmienił się nieco klimat, to nadal pozostała ta tajemniczość, to skakanie po skrajnościach i operowanie różnymi emocjami za pomocą pozornie niepasujących do siebie dźwięków. I mimo tego, że dark ambient, wokół którego Marc Richter porusza się w sposób mistrzowski nie jest może najatrakcyjniejszy dla ucha, to jednak mam ochotę do twórczości Black To Comm wracać. "At Zeenath Parallel Heavens" to materiał podobny, a jednocześnie kompletnie różny od "Seven Horses for Seven Kings" - podobieństw jest tyle samo, co różnic. Ale jest to druga płyta w dorobku Black To Comm, do której chcę wracać i wręcz kontemplować magię zawartą w utworach znajdujących się na tym wydawnictwie.

Blink-182 - One More Time
(pop punk/alternative rock)
Data premiery: 20.10.2023
Spotify

W czasach licealnych sporo słuchałem Blink-182, to była wręcz moja ulubiona kapela. Akurat tak się trafiło, że było to w czasach, gdy ta grupa wydawała swoje najlepsze płyty - czyli 1999-2003. W ten okres wchodzą trzy albumu -> "Enema of the State" (1999), "Take Off Your Pants and Jacket" (2001), "Blink-182" (2003). Wydany 8 lat później "Neighborhoods"  (2011) był ok, ale już nie wracałem do twórczości Blinków tak często, jak za licealnych lat. Po odejściu z kapeli Toma DeLonge'a kompletnie straciłem zainteresowanie dokonaniami Blink-182, a bliżej przyglądałem się raczej solowemu projektowi Toma, czyli Angels & Airwaves - zresztą w tym okresie płyty AVA wypadały zdecydowanie lepiej niż nowe pozycje od Blink-182. I można by pomyśleć, że koniec Blinków jest bliski, a tymczasem w zeszłym roku gruchnęła wiadomość, że Tom DeLonge wraca do kapeli. I zaczęło się nerwowe wyczekiwanie na nowy materiał, bo chociaż trochę już z muzyki Blink-182 wyrosłem, to jednak bardzo liczyłem na to, że ich nowa płyta jeszcze namiesza. I w końcu zaczęły się pojawiać single, które sugerowały, że na "One More Time" dostaniemy nostalgiczną podróż do złotego okresu kapeli - czyli tego z przełomu wieków. Nowa płyta okazała się dla mnie strzałem w 10! Grupa uderza w emocjonalne struny zabierający dzisiejszych 40latków (bądź niemal 40latków) w muzyczną podróż w czasie. I nie wiem, czy to kwestia tego, że Tom wrócił w szeregi Blink-182, czy to, że Mark wrócił do zdrowia, a może Travis wykrzesał z siebie jeszcze drzemiące pokłady kreatywności. Być może wszystkie te połączone elementy sprawiły, że kapela wydała swój najlepszy materiał od 20 lat! Słuchając "One More Time" i znając dobrze dyskografię kapeli można się pobawić w grę odgadując, który z kawałków odnosi się do danego okresu ich działalności. Jest tutaj mocna dawka pop punku, jest też alternatywny rock, ale też melancholijne rockowe granie w stylu The Cure (którego kapela już próbowała na "Blink-182" z 2003 roku). Wspaniała płyta, z którą spędziłem już kawał czasu i pewnie będę do niej wracał tak często jak do moich ulubionych wydanictw tej kapeli ze złotego okresu.

††† Crosses - Goodnight, God Bless, I Love U, Delete
(synthpop/darkwave)
Data premiery: 13.10.2023
Nigdy nie byłem fanem Deftones, więc też kompetnie obok mnie przeszedł hype na Crosses, czyli poboczny projekt Chino Moreno i Shauna Lopeza. I mimo tego, że po latach w końcu odpaliłem płytę "†††" (2014) to jakoś nie zaskoczyła. Po niemal 10 latach od pierwszej płyty projektu Crosses Chino Moreno i Shaun Lopez znowu połączyli siły i zaprezentowali drugi album. "Goodnight, God Bless, I Love U, Delete" to album nieco inny niż ten pierwszy, zdecydowanie większy nacisk został tutaj położony na synthpop i darkwave, dopiero za tymi dwoma gatunkami można doszukiwać się industrial rockowych elementów, czy elektropopu. To materiał zdominowany przez elektronikę, ale równie ważną rolę, a może nawet ważniejszą stanowią partie wokalne Chino Moreno, które płyną dość jednostajnie nie zwracając uwagi na to, co się dzieje w warstwie instrumentalnej. To nie jest album dla wszystkich, ale jeżeli lubicie elektronikę i nieszablonowe popowe rozwiązania to warto dać tej płycie szansę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz