Dość szybko udało mi się zabrać za 31 odsłonę cyklu "Na skróty", ale nie przyzwyczajajcie się do takiego stanu rzeczy. Nie chcę, żeby ten cykl wrócił stanu hibernacji, ale też kolejne odcinki będą się pojawiały mniej więcej w miesięcznych odstępach. Ale wracając do tematu, w 31 odcinku "Na skróty" kieruję swoją uwagę ku trzem jeszcze dość świeżym wydawnictwom, które krążą raczej wokół metalowej ekstremy. Niestety tym razem wielbiciele lżejszego grania nie znajdą dla siebie nic ciekawego. Ale zawsze mogą spróbować podejść do nieco cięższego grania, w końcu metal to metal.
The Rising Storm - In The Name Of What?! EP
(death/thrash metal; 2016; Polska)
facebook/soundcloud
Z twórczością wielkopolskiej formacji The Rising Storm już spotkałem się przy okazji ich materiału demo, który pojawił się w 25 odcinku "Na skróty". Wiadomo, jak to jest z demówkami, większość z nich prezentuje zaledwie niewielki ułamek możliwości danej kapeli, bo ta jest mocno ograniczona poprzez środki finansowe, czy możliwości techniczne. Natomiast kiedy już pojawia się epka oznacza, że zespół ma na siebie pomysł i potrafi go przekazać słuchaczowi. W każdym razie to taka pierwsza profesjonalna forma wyjścia kapeli z mroku. Jak to jest w przypadku uformowanego w 2014 roku The Rising Storm? Na "In The Name Of What?!" składa 5 premierowych kompozycji dających łącznie 22 minuty muzyki. To co od razu rzuciło mi się w uszy to całkowita rezygnacja z czystych partii wokalnych. Te co prawda pojawiały się na demówce tylko w numerze "Born In Storm", ale jednak miały spory wpływa na odbiór materiału. Według mnie to bardzo dobry ruch, bo growl zdecydowanie lepiej pasuje do stylu muzycznego jaki prezentuje The Rising Storm. Poprawie uległo też brzmienie, teraz jest bardziej selektywne i dość surowe, poza tym nie pojawiają się ściany dźwięku, jak to miało miejsce w niektórych "rejonach" materiału demo. Dlaczego tak się uparłem na porównywanie tych dwóch wydawnictw? Bo dzieli je zaledwie rok i dzięki temu słychać jaki progres zrobiła formacja w tak krótkim czasie. Już pierwszym numerem muzycy dają do pieca, zaczyna się od lekkiego intro, a później już jazda bez trzymanki. Trochę zaczyna się robić dziwnie, kiedy perkusja włącza trzeci, albo czwarty bieg, bo wówczas wszystko poza perkusją jakby schodzi na dalszy plan i ulega wyciszeniu. Ale absolutnym numerem jeden na tej epce jest dla mnie kawałek tytułowy, w którym kapela nie daje nawet chwili wytchnienia. Ostre gitary zaczynają ten numer i ani na moment nie milkną, muzyka może sobie zwolnić, ale gitary robią swoje, siepią niemiłosiernie. "Batter Tapout" to już zupełnie inna bajka, tutaj jest masa zwolnień, nie brakuje gitarowej solówki, a i znajdzie się chwila złapanie oddechu. Najkrótszą i jednocześnie najbardziej wściekłą kompozycją na "In The Name Of What?!" jest utwór zatytułowany "No More Victim". Kawałek utrzymany w speed thrashowym tempie, ale znalazło się też miejsce dla gitarowych zagrywek znanych z groove metalowych klimatów. Na koniec grupa zaserwowała kawałek "What's Mine?", które jest już wolniejszy, nie ma tutaj takich galopad jak w poprzednich utworach, pojawiają się rwane riffy i wokal już nie wypada tak dobrze jak do tej pory. Gdybym teraz miał porównać w ocenach demówkę "Born In Storm" z epką "In The Name Of What?!" to nowy materiał wypada zdecydowanie lepiej. Poprawiono praktycznie wszystkie elementy, kompozycje brzmią ciekawiej, pozbyto się czystych partii wokalnych. Jeżeli death/thrash Wam w duszy gra, to epka The Rising Storm szybko wpadnie Wam w ucho. 4/6
Outbred - Morda EP
(mathcore; 2015; Polska)
facebook/bandcamp
Outbred to poznańska kapela, która swój pierwszy materiał wydała w 2012 roku. Na następcę epki "Rats" trzeba było czekać trzy lata, wówczas pojawiło się krótkie wydawnictwo zatytułowane "Morda". Tym razem na epce muzycy zmieścili zaledwie trzy kompozycje, które łącznie zamykają się w 11 minutach. Z jednej strony to bardzo krótki czas, a z drugiej po co na siłę wydłużać wydawnictwo, skoro wiązałoby się to z utratą jakości? W każdym razie kapela uderza w mathcore'owe klimaty i biorąc to pod uwagę muszę przyznać, że na "Morda" wszystko jest na swoim miejscu. To pełne chaosu i łamańców wydawnictwo, które na pewno bez problemu znajdzie swoją grupę odbiorców. Do wielbicieli zbytniego chaosu w muzyce nie należę, zdecydowanie wolę kompozycje ułożone, ale też pozwalające muzykom na jakieś szaleńcze zrywy. Outbred zdecydowanie nie jest kapelą, która musi mieć wszystko ułożone w równym szeregu. Szkoda, że kompozycje są takie mieszane i ich tempo należy raczej do wolnych. O ile utwór tytułowy to kompletne szaleństwo, rozsadzająca dynamika pogłębiająca chaos i cała masa energii, o tyle "Kata Error" to kompozycja bardzo stateczna i wręcz powolna. W tym drugim szaleństwo kończy się na przesterowaniu wokalu, a to trochę za mało. Kawałek zdecydowanie najbardziej odstaje od całości. Za to "BTBB" znajdujący się pod numerem dwa to już zdecydowanie mocniejsza rzecz. Z początku słychać, że coś nadciąga, doskonale wiadomo, z której strony uderzy, a później nagle okazuje się, że dostajemy kopa w dupę i mniej więcej od połowy jesteśmy okładani chaosem w dobrym wydaniu. "Morda" to nie jest zła epka, ale zdecydowanie pozostawiająca zbyt duży niedosyt. Kawałek tytułowy jak najbardziej na plus, "BTBB" od połowy wręcz rozrywa na strzępy, a zamykający materiał "Kata Error" jest zbyt spokojny, za mało szalony i zbyt nijaki, żeby stać obok dwóch wspomnianych kompozycji. 3,5/6
Cornada - Inside EP
(death/groove metal; 2016; Polska)
facebook/bandcamp
Epka "Inside" to nie pierwsze wydawnictwo formacji Cornada. Ta łódzko-pabianicka grupa rozpoczęła swoją działalność w 2011 roku, kiedy to światło dzienne ujrzała epka "End Will Purify Us". Dwa lata później zespół przypomniał o sobie wydając pełny studyjny album "Last Man Standing". Na następcę tego niespełna 40 minutowego materiału trzeba było czekać do kwietnia 2016 roku, kiedy to Cornada wydali epkę "Inside". Muzycy tej formacji bardzo nie lubią określać swojej twórczości i szufladkować jej do jednego gatunku, o czym można się dowiedzieć nie tylko czytając informacje na ich profilu facebookowym, ale również obcując z zawartością "Inside". Na epkę składa się 5 premierowych kompozycji, które dają łącznie 21 minut muzyki. Wśród inspiracji Cornada można znaleźć masę kapel grających w klimatach death i groove metalowych, niejednokrotnie łączących te dwa gatunki. Jednak przesłuchując "Inside" nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że to mieszanka technicznego Decapitated z wczesną Gojirą. Zawartość "Inside" to mocna rzecz, jest bardzo klimatycznie i nie brakuje ciężaru. Tempo jest zróżnicowane, bo można tu zarówno trafić na wręcz walcowate fragmenty, jak i te szybkie, ale obyło się bez szalonych galopad. A jeżeli już są jakieś szalone zrywy, to uczestniczy w nich wyłącznie perkusja, gitary nie wdają się w te gierki. Kompozycje na "Inside" są bardzo zróżnicowane, co też działa na korzyść tego wydawnictwa. Nawet niejednokrotnie w obrębie jednego kawałka następuje zmiana, nie tylko tempa, ale też klimatu, czy stylu. Świetnym przykładem może być "When You Finally Fall", który zaczyna się bardzo agresywnie, kompozycja jest utrzymana w szybkim, ale rwanym tempie, a mniej więcej w połowie utwór kompletnie zmienia swoje oblicze. Nagle staje się progresywną zabawą, tempo spada, na przód wysuwają się gitary. Zresztą takie mieszanki znaleźć można w niemalże każdy numerze zawartym na "Inside", ale nie może być tutaj mowy o schematyczności. Mimo naprawdę dobrego brzmienia i wyważenia poszczególnych kompozycji jedna z nich jest mi solą w oku, a raczej stała się nią po jakimś czasie. Chodzi o najdłuższy numer na "Inside", czyli "Towards The Sun", który pod koniec zaczyna być dość powtarzalny i po prostu zaczyna męczyć. Gdyby go tak odrobinę skrócić, to efekt byłby zdecydowanie lepszy. W zamykającym epkę utworze "Axis Mundi" wokal został poddany przesterowaniu, co też jest swojego rodzaju dodatkiem. Jest to też kawałek zdecydowanie najwolniejszy, momentami wręcz ocierających się o death/doomowe standardy. Panowie z Cornada zaserwowali naprawdę dobry materiał, zawartość epki "Inside" jest jak najbardziej godna polecenia. Jeżeli jesteście ciekawi jak brzmi mieszanka Decapitated z wczesną Gojirą, to zabierajcie się do słuchania. I możecie mi wierzyć, że podany przeze mnie gatunek death/groove metal jest tylko umowny. 4,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz