Whorion - The Reign Of The 7th Sector
Data wydania: 27.04.2015
Gatunek: symphonic/technical death metal
Kraj: Finlandia
Tracklista:
01. Flesh of Gods
02. When the Moon Bled
03. Awakening
04. Blood of the Weak
05. Forbidden Light
06. Gates of Time
07. Immaculate
08. Arrival of Coloss
Skład:
Ari Nieminen - wokal
Ep Rautamaa - wokal, gitara
Antti Lauri - gitara
Dorian Logue - gitara basowa, chórki
Heikki Saari - perkusja
Recenzja powstała dzięki Inverse Records.
Whorion to jeszcze świeża fińska kapela, która co prawda została uformowana w 2009 roku, ale pełna ekipa zebrała się dopiero w 2013 roku. Już rok później formacja uderzyła z zawierającą cztery utwory epką "Fall Of Atlas". Nie trzeba było długo czekać na pełny debiutancki materiał, bo już 24 kwietnia "The Reign Of The 7th Sector" miał swoją premierę w Finlandii, a trzy dni później na całym świecie. Liderem i założycielem Whorion jest Ep Rautamaa, odpowiedzialny za partie gitarowe i wokalne.
Przyznam, że nie bardzo wiedziałem, czego się spodziewać po "The Reign Of The 7th Sector". Mieszanka technicznego death metalu i symfonicznego death metalu jakoś nie do końca mi pasowała. Nie chciało mi się wierzyć, że te dwa style można w udany sposób połączyć. Tym bardziej, że Whorion to jeszcze młoda formacja, której członkowie nie mają zbyt dużego doświadczenia. Bardzo lubię się mylić w takich sytuacjach, bo "The Reign Of The 7th Sector" przeszło wszelkie moje oczekiwania. Na płytę składa się osiem kompozycji, a całość trwa niespełna 36 minut. Może ten czas trwania wydaje się krótki, a tym bardziej jeśli spojrzy się na połączenie symfonicznego i technicznego grania. Jednak Finom udała się niezwykła sztuka wydania krótkiego, ale niezwykle treściwego i przede wszystkim wciągającego materiału. Płyta zaczyna się dość niepozornie i w żadnym wypadku nie zdradza tego, co dostaniemy w dalszej części. Mimo tego, że symfonii na tym albumie nie brakuje to muzycy Whorion nie rozpoczynają od jakiegoś patetycznego intro, czy innej formy wstępniaka. Wręcz przeciwnie, od razu walą z grubej rury, bo inaczej nie mogę nazwać numeru "Flesh of Gods". Zaczyna się od ostrej, ale rwanej gry perkusji i ryku wokalisty. Dopiero później pojawiają się techniczne zagrywki gitarowe i wyraźne symfoniczne wstawki. I w tym momencie w mojej głowie pojawiły się skojarzenia z SepticFlesh, ale pozbawionym czystych partii wokalnych i tematyką umiejscowioną gdzieś w bezkresnym kosmosie. Z drugiej strony momentami kiedy symfonia wręcz wchodziła w symbiozę z death metalem miałem lekkie skojarzenia z Ex Deo.
Kolejne kompozycje zawarte na "The Reign Of The 7th Sector" upewniały mnie, że jednak można połączyć techniczny death metal i wesprzeć go symfonicznymi wstawkami. Nawet daje to świetny efekt końcowy. Mieszanka nieskrępowanej agresji wspieranej przez growle narasta przy kolejnych utworach, a symfonia to wszystko wygładza i nadaje melodyjność. Ale nie uświadczy się tutaj kontrastów, agresja i melodyjność po prostu tutaj współistnieją, nie są odrębnymi bytami. I tak jak moc rośnie w numerze "When the Moon Bled" tak po nim następuje wyciszenie w postaci niespełna minutowego przerywnika instrumentalnego "Awakening". Chyba jednak lepiej tę kompozycję odbierać jako wprowadzenia do kolejnego niesamowitego numeru, jakim jest "Blood of the Weak". "Forbidden Light" jest już nieco lżejszy, chociaż gdybym nie miał za sobą kilku odsłuchów "The Reign Of The 7th Sector" to nie uwierzyłbym, że to jedna ze spokojniejszych kompozycji. Po nim następuje ponowne uspokojenie nastroju za sprawą symfonicznego "Gates Of Time", tym razem mamy do czynienia nie z wstępem do kolejnego kawałka, ale faktycznie odrębną kompozycją. Jednak nie miejcie złudzeń, ten utwór miał przygotować słuchacza do rzeźni jaka następuje w "Immaculate". Wydaje mi się dość dziwne, że na sam koniec wydawnictwa Whorion upakowali dwa najdłuższe i jednocześnie najbardziej rozbudowane utwory. "Immaculate" to prawdziwa rewelacja z wręcz genialną symfoniczną wstawką w środku utworu. Wówczas jak machnięciem czarodziejskiej różdżki wokal, gitary i perkusja milkną, na scenie zostaje sama symfonia. A ta czaruje i buduje niepowtarzalny klimat. Ta niesamowita wstawka przypomina mi muzykę filmową Ramina Djawadiego ("Clash Of Titans", "Warcraft", "Pacific Rim"). Najdziwniej wypada utwór zamykający "The Reign Of The 7th Sector". "Arrival Of Coloss" rozpoczyna się spokojnie, żeby szybko wejść na szybsze i bardziej agresywne tory, ale ponownie te ciężkie gitary i mocno bijąca perkusja współdziała tutaj z symfonią. Nie jest to jednak tak nachalna symfonia jak u Włochów z Fleshgod Apocalypse. Ta jest bardziej zgrana z metalową kompozycją i świetnie się z nią uzupełnia. Mam wrażenie, że ten kończący utwór zawiera w sobie również intro do tego albumu, to wyciszenie na koniec kawałka właśnie tak brzmi, a zaraz po nim ponownie niczym burza meteorytów uderza "Flesh Of Gods".
Czy "The Reign Of The 7th Sector" mnie zaskoczyło? Nawet bardziej niż mogłem się tego spodziewać. Tak jak wspomniałem na początku tekstu, połączenie symfonicznego death metalu i technicznego death metalu uważałem za lekkie kuriozum, które może się udać tylko zaprawionym w bojach wyjadaczom. Tymczasem świeża kapela z Finlandii udowodniła mi, że nie ma rzeczy niemożliwych. Debiutancki album Whorion to dla mnie absolutna rewelacja. Zespół w niezwykły sposób połączył ze sobą ciężar death metal i wplótł w to symfonię, która się nie narzuca, nie wychodzi przed szereg, ale jednocześnie nie stanowi również tła. Jest po prostu integralną składową całej warstwy muzycznej. Nie ma tu żadnych zbędnych elementów, wszystko jest potrzebne i znajduje się na właściwym miejscu. Chyba największe odkrycie tego roku, chociaż "The Reign Of The 7th Sector" został wydany w 2015.
Ocena: 6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz