niedziela, 1 marca 2015

Caelestia - Beneath Abyss (2015)

Caelestia - Beneath Abyss
Caelestia na FB

Data wydania: 16.02.2015
Gatunek: progressive/melodic death metal
Kraj: Grecja

Tracklista:
01. Malleus Maleficarum "The Secret Cult"  
02. Gate of Shadows
03. The Grand Sublimation (instrumental)
04. Blessing of Tragedy (feat. Björn "Speed" Strid)
05. Beneath Abyss (feat. Andrew Geo)
06. Mi ultima vida
07. Secret Rite (feat. Markus Freiwald)
08. Silent Despair (instrumental)
09. Lake of Decay 
10. The Rise of the Hidden Nature

Skład:
Dimitra Vintsou - wokal
Vassilis Thomas - gitara
Panos Varvaropoulos - gitara
Nikos Palivos - gitara basowa/wokal

Recenzja powstała dzięki Inverse Records.

Caelestia to dość świeża kapela, która tak naprawdę dopiero dwa lata temu zaczęła swoją działalność. Wcześniej formacja grała jako Me And Myself, ale pod starym szyldem nie wydała nawet epki, a "Beneath Abyss" jest jej debiutanckim albumem. Patrząc na skład zespołu nie sposób nie zauważyć, że brakuje w nim osoby odpowiedzialnej za perkusję. I faktycznie w części utworów kapela jest wspierana przez różnych perkusistów, ale nie we wszystkich. Zatem pojawia się pytanie - czy partie perkusyjne dla tego albumy zdążył jeszcze nagrać były perkusista Caelestia, czy może kapela uruchomiła automat perkusyjny? Nie wiadomo.


Pierwsze co się rzuca w oczy przy okazji "Beneath Abyss" to okładka, rozwiewając wszelkie wątpliwości - tak, to jest grafika autorstwa Setha z Septic Flesh. Niestety na tym kończy się jego udział przy powstawaniu tego albumu. Kiedy pierwszy raz spotkałem się z muzyką Caelestia doznałem lekkiego szoku, wpisałem Caelestia na youtube i kliknąłem najstarszy klip. Traf chciał, że wybrałem "Last Wish". Prawdę mówiąc trochę się przeraziłem, bo kawałek brzmi jak mieszanka melodic metalu z żeńskim wokalem i całą masą klawiszy. Utwór podany w bardzo przebojowym stylu mocno mnie odrzucił. Na szczęście nie znalazłem go na trackliście albumu "Beneath Abyss". Mimo tego zacząłem się zastanawiać, jak melodic metal może korespondować z okładką albumu autorstwa Setha? Nie byłem w stanie znaleźć żadnych stycznych. Podejrzewałem, że może zawartość albumu rozwiąże tę zagadkę. Jakże byłem zaskoczony, kiedy okazało się, że utwory składające się na "Beneath Abyss" brzmią bardziej jak melodic death metal zmieszany z elementami gotyckiego metalu i melodic metalu, a do tego wspierane przez epickie wstawki.


Główny wokal na wydawnictwie zapewnia Dimitra Vintsou i niestety prezentuje ona styl wokalny, którego po prostu nie jestem w stanie wytrzymać. Czyli ten, który powinien być przypisany wyłącznie do symfonicznego metalu. Do tego zdarzają się utwory (np. tytułowy), w którym muzyka gra sobie, a wokalistka śpiewa gdzieś z boku kompletnie nie wpadając w melodię. Na szczęście w takich sytuacjach nieocenieni okazują się być gościnnie występujący wokaliści, bądź basista, który również użycza swojego głosu na tym albumie. I nie chcę pisać, że Dimitra nie ma dobrego wokalu, ma niezły, ale chyba nie do końca pasujący do tego typu muzyki (w tym odrzucającym mnie "Last Wish" sprawdzała się zdecydowanie lepiej). Z takich większych minusów mógłbym jeszcze zarzucić "Beneath Abyss" pewne problemy brzmieniowe. Nie wszystko brzmi tutaj tak jak powinno. Na szczęście te niedoskonałości są naprawdę zgrabnie przykrywane poprzez dobre partie gitarowe i elementy symfoniczne, czy chórki, które sprawiają, że klimatu na tym wydawnictwie nie brakuje. Ale nie dajcie się oszukać okładce, czy też krajowi pochodzenia kapeli - to nie jest granie w stylu Septic Flesh. Mimo tego jest ostro, ale i łagodnie jednocześnie. Nie brakuje też klimatycznych epickich wstawek symfonicznych, czy chóralnych śpiewów podkręcających atmosferę. Moim zdecydowanym faworytem na tym wydawnictwie jest numer "Secret Rite", w którym spora część partii wokalnych przypadła basiście. Niestety utwór jest trochę ciągnięty w dół przez przesłodką manierę śpiewu Dimitry. Naprawdę nie wiem skąd w głowach muzyków mógł się wziąć pomysł, że tego typu wokal świetnie się sprawdzi w takiej muzyce. Owszem dobre jest granie kontrastem, ale w tym przypadku idzie to trochę zbyt daleko.


I mimo moich narzekań na wokal Dimitry to jednak album jako całość wypada naprawdę dobrze. Chociaż też zdaję sobie sprawę, że nic nadzwyczajnego go nie wyróżnia. Jednak liczy się to, że "Beneath Abyss" słuchało mi się naprawdę dobrze. Te epickie wstawki, czy gitarowe partie są w stanie przykryć wszelkie niedostatki tego wydawnictwa. Na duży plus wypada również growl basisty, czy gościnne występy zaproszonych muzyków. Jednak cały czas słuchając tej płyty miałem wrażenie, że kapela szuka własnej tożsamości, czegoś, co pozwoli im zaistnieć na scenie. Póki co ich muzyka brzmi jak zbiórka znanych motywów eksploatowanych przez inne kapele, ale to też sztuka umieć łączyć znane elementy i podawać je w nowej formie. Podsumowując - instrumentalnie super, za to wokal momentami kompletnie niepasujący do muzyki.

Ocena: 7/10

5 komentarzy:

  1. Patrząc na te narzekania na wokal, pomyślałam, że sprawdzę. MDM i wokal z symfonicznego metalu nie muszą wcale być złym połączeniem, ale pod warunkiem, że jest to dobry wokal. Dziewczyna jest mega słaba, śpiewa przez nos, co jest frustrujące. Poza tym faktycznie w tym przypadku jej brak wyszedłby zespołowi tylko na dobre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie najlepiej wypadają kawałki, w których wokalnie więcej udziela się basista. A Dimitra pewnie lepiej by się sprawdziła właśnie w graniu, które kapela prezentowała w numerze "Last Wish".

      Usuń
    2. Przesłuchałam to nagranie i wciąż słyszę to "nosowe" śpiewanie. Nie chce mi się wierzyć, żeby miała tak niską skalę. Nie wiem czy to kwestia kompozycji, czy braku pomysłu na wykorzystanie jej wokalu, ale ma tak nudną barwę, że kompletnie nie wciąga. Nadawała by się co najwyżej na chórek, ale nie na liderkę.
      Tak, męski głos zdecydowanie jest lepszy i zespół dużo nim zyskuje. Klimat też lepszy wtedy niż te ciepłe kluchy.

      Usuń
  2. Pan po prawej wygląda trochę jak młodsza edycja Jeana Reno :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest, chociaż dla mnie ten gość to połączenie Jeana Reno i Tobina Bella.

      Usuń