In This Moment - Blood
Data wydania: 14.08.2012
Gatunek: alternative metal/melodic metalcore
Kraj: USA
Tracklista:
01. Rise with Me
02. Blood
03. Adrenalyze
04. Whore
05. You're Gonna Listen
06. It Is Written
07. Burn
08. Scarlet
09. Aries
10. From the Ashes
11. Beast Within
12. Comanche
13. The Blood Legion
14. 11:11
In This Moment to kapela, która rozpoczęła swoją działalność 7 lat temu - oczywiście to 7 lat było okupione zmianami składu - z oryginalne pozostali tylko najwięksi twardziele - wokalistka Maria Brink, oraz gitarzysta i główny kompozytor Chris Horworth. Pozostali muzycy się zmieniali, co słychać na każdym albumie. Dlaczego? Bo z dotychczasowych trzech albumów In This Moment każdy był zupełnie odmienny od poprzedniego. Jest to z jednej strony plus, bo nie można wówczas zarzucić kapeli stagnacji, natomiast z drugiej jest to problem, ponieważ ciężko utrzymać takiej kapeli fanów - wszak ich muzyka co chwilę przechodzi metamorfozę. Jednakże In This Moment to formacja, która trzyma swoich fanów blisko siebie, a osiąga to prostym sposobem - za pomocą wokalistki Marii Brink, która jest nie tylko jedną z najładniejszych śpiewaczek w ostrej muzyce, ale też niezwykle uzdolnioną - czego można było doświadczyć słuchając "Beautiful Tragedy" z 2007 roku, "The Dream" z 2008, jak i "A Star-Crossed Wasteland" z 2010.
W związku z tym, że zmiany stylu towarzyszyły tej kapeli od samego początku jej istnienia wcale mnie nie zdziwiła kolejna metamorfoza. 12 lipca kapela udostępniła do odsłuchu singlowy kawałek "Blood" - natomiast dwa tygodnie później klip do wspomnianego utworu. Już sam ten numer dawał do zrozumienia, że czwarty album kapeli nie będzie powtórką żadnego poprzedniego. Singlowy numer okazał się niezwykle przebojowy, ale też klimatem bardziej zahaczał o alternative metal w stylu Otep, niż melodic metalcore wykonywany przez kapelę dotychczas (nawet biorąc pod uwagę mieszanie go z innymi gatunkami). W każdym razie już ten kawałek podzielił fanów In This Moment. Czego w takim razie można było oczekiwać po zawartości albumu? Przyznam, że trochę z przerażeniem czytałem różne recenzje, których finalne oceny niesamowicie rozchwiane - od słabych, aż po bardzo dobre. Ale wracając do "Blood" - album ukazał się 14 sierpnia, a na jego zawartość składało się 14 utworów.
Pierwszą kompozycję należy traktować jako intro - kapela nawet nie podała tekstu do "Rise With Me" w książeczce. Czyli faktyczna zawartość rozpoczyna się wraz z kawałkiem tytułowym - czyli przebojowym utworem utrzymanym w klimatach alternatywnego metalu. Zaraz za nim jest nawet lepszy utwór "Adrenalize", który również klimatem bardzo przypomina kawałek singlowy - czy to źle? Nie. Gitary brzmią hipnotycznie, do tego równo bijąca perkusja, odrobina elektroniki i jak zwykle świetny wokal Marii. Oczywiście w kawałku nie brakuje przebojowości. Kawałek "Whore" również zaliczam do tych udanych - energiczny numer, z wpadającym w ucho refrenem. W tym kawałku Maria pokazuje pełnie swoich możliwości - operuje szeptem, delikatnym śpiewem, ale też nie brakuje core'owego ryku - który dominował na pierwszym wydawnictwie kapeli. Po tym numerze następuje kolejny hit - "You're Gonna' Listen". Tym razem tekst jest prostszy i pewnie numer świetnie spisuje się na koncertach, kiedy fani razem z Marią mogą pokrzyczeć "Shut up! Shut up! Shut up!". Później krótki przerywnik, który trochę przypomina mi intro do albumu "The Dream". I niestety od tego momentu następuje ta spokojniejsza część albumu. "Burn" to balladowy kawałek, który z czasem się rozkręca i nabiera mocy dopiero mniej więcej od połowy. Podobną budowę ma "Scarlet" - ten już zdecydowanie bardziej przypomina mi czasy "The Dream", kiedy to kapela nie bała się zahaczyć w swojej muzyce o popowe klimaty. Kolejny przerywnik w stylu intro do drugiego albumu In This Moment. I ponownie kawałek zahaczający o popową stylistykę - "From The Ashes". Chociaż muszę przyznać, że nie brakuje tutaj ostrzejszych zagrywek gitarowych (trochę przypominają mi główny motyw z "Everytime I Die" Children Of Bodom), a i Maria momentami zdziera gardło. "Beast Within" jest już takie sobie - można powiedzieć, że to wypełniacz. Za to "Comanche" to jeden z killerów, które trafiły na ten album. Ostry, z mocnymi gitarowymi riffami, dobrymi partiami perkusji, jaki rykami Marii - nie zabrakło też chórków piejących "ooo-ooo-ooo". Przedostatni kawałek to bardzo podobny numer do "Burn" - czyli spokojnie, spokojnie i pod koniec muzyka nabiera mocy. Natomiast zamykający album kawałek "11:11" to już popis wokalny Marii - muzykę zastępują chórki. Niestety, ale ten utwór dość mocno mnie męczy i za każdym razem kiedy słucham "Blood" staram się go przerzucić. Owszem doceniam umiejętności Marii, ale co za dużo to niezdrowo - muzyka musi być.
"Blood" to dobry album, oczywiście inny od pozostałych dokonań In This Moment. Naprawdę słuchając go starałem się zrozumieć ludzi rozczarowanych tym wydawnictwem, ale jednak ta sztuka mi się nie udała. Ja jestem w pełni usatysfakcjonowany czwartym albumem In This Moment. Owszem kapela dalej kombinuje powoli wchodząc na dość grząski grunt i zaczynają się pojawiać głosy, jakoby kapela zaczęła kopiować Otep. Nie wykluczam możliwości inspirowania się muzyką Otep - wszak kapele inspirują się różnymi formacjami, ale nie ma tutaj mowy o kopiowaniu. Hitów na "Blood" nie brakuje - chociażby tytułowy, "Adrenalize", "Whore" czy "Comanche". Nie brakuje też utworów nieco słabszych. Ale finalnie jest to dobry album. Mam tylko nadzieję, że kolejny LP In This Moment nie będzie a capella ;-)
Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz