wtorek, 8 marca 2011

Turmion Kätilöt - Perstechnique (2011)

Turmion Kätilöt - Perstechnique
Turmion Kätilöt na myspace

Data wydania: 23.02.2011
Gatunek: electro metal
Kraj: Finlandia

Tracklista:
01. Grand Ball 03:36
02. Ihmisixsixsix 03:38
03. Suolainen Kapteeni 04:17
04. Hanska 04:09
05. Hellbound Earth 03:22
06. Lapset Ja Vanhemmat 05:30
07. Herran Toinen Tuleminen 02:30
08. Verta Sataa 03:40
09. Rukoukset Rattoisat 04:19
10. Vedetäänkö Vai Ei 03:34

Trzy lata po wydaniu bardzo dobrego albumu jakim był "U.S.C.H!" kapela Turmion Kätilöt ponownie weszła do studia, żeby zarejestrować materiał na swoje czwarte studyjne wydawnictwo. Zachęcony wcześniejszymi albumami czekałem na nowe nagrania trzymając kciuki. Premiera "Perstechnique" miała miejsce 23 lutego 2011.

Finowie nagrali album o długości niespełna 40 minut. Czyli tak w sam raz na muzykę jaką grają. A czego można się spodziewać po "Perstechnique"? Dokładnie tego samego, co można było usłyszeć na poprzednich wydawnictwach Turmion Kätilöt - nadal mamy mocno elektroniczne granie zmieszane z metalem i kilka elementów zapożyczonych od Rammstein. Już pierwsze kawałki wciągnęłu mnie na tyle, że po jednym obrocie miałem ochotę na kolejny. W przeciewieństwie do "U.S.C.H!" nie ma tutaj mocnych akcentów techno, którego na albumie z 2008 roku było jednak dużo. Chociaż niektóre pomysły Finów mogą razić - jak chociażby wstęp do utworu "Hanska". Słoneczna muzyka i jakiś "mętny" głos wygłaszający kwestię w języku suomi. Innym denerwującym elementem jest praktycznie cały kawałek "Herran Toinen Tuleminen", który brzmi jak muzyka techno z  pornosem w tle - te jęki rozkoszy nie dodają uroku tej kompozycji. Na szczęście tego typu zabiegów na albumie jest niewiele, a zdecydowanie większa częśc tego materiału jest godna polecenia. Największa niespodzianka kryje się pod tytułem "Vedetäänkö Vai Ei". Fani Rammsteina od razu wyłapią nie tylko granie pod ten niemiecki band, ale też kwestie mówioną w języku niemieckim w "tillopodobnym" stylu. Być może trochę przesadziłem z tym, że na "Perstechnique" usłyszymy mniej elementów techno niż na "U.S.C.H!" - proporcje zostały mniej więcej zachowane, wręcz momentami miałem wrażenie, że powoli gitary są w muzyce Turmion Kätilöt coraz mniej wyeksponowane, momentami w ogóle ich nie słychać, a na planie pierwszym pojawia się elektronika. Nie bardzo też rozumiem, jak można muzykę prezentowaną przez Turmion Kätilöt nazywać industrialnym metalem - prawdę mówiąc słuchając tego albumu po raz kolejny miałem wrażenie, że określenie electro metal to też lekkie nadużycie. W każdym razie "Perstechnique" jest wart przesłuchania - chociażby dla takich kawałków jak "Suolainen Kapteeni", "Verta Sataa", "Grand Ball", "Hanska" czy "Vedetäänkö Vai Ei". To czego mi brakuje na tym albumie to wpadających w ucho refrenów - w te obfitowało poprzednie wydawnictwo.

Nowy album Turmion Kätilöt jest niemalże identyczny jak jego poprzednik z 2008 roku - jedyną różnicą jest praktycznie brak wpadających w ucho refrenów, zwiększenie roli elektroniki (a co za tym idzie przykrycie gitar) i wmieszanie się czysto rammsteinowych motywów (ostatni kawałek na albumie). Jednak jako całość "Perstechnique" wypada słabiej niż "U.S.C.H!" - i to praktycznie pod każdym względem. Zespół zaczyna serwować trochę za dużo "dyskoteki" zapominając o tym, że przecież są tagowani przez wiele serwisów muzycznych jako band obracający się w klimatach "industrial metal". Wielbiciele Turmion Kätilöt i tak pewnie łykną ten album bez większych problemów - zresztą albumu można słuchać w kółko, co nie znaczy, że jest wszystko super. Początkowo byłem bardzo zadowolony z tego albumu, ale po kilku odsłuchach jednak jestem trochę rozczarowany.

Ocena: 6,5/10

4 komentarze:

  1. Nie bez znaczenia jest fakt, że zmienił się chłopakom gitarzysta, który jest nastawiony na troszkę inne klimaty niż na wesołe dicho, kolego ;)
    Jestem wielbicielką Turmionów i nie mogę o sobie powiedzieć, że łyknęłam ten album bez popitki, bo jak dla mnie zwyczajnie brakuje mu tego kopa z "U.S.C.H.". Na całym albumie jestem w stanie słuchać trzech kawałków raptem i imho w zupełności wystarczyłoby, gdyby zrobili z tego EPkę, nie album. Ale cóż, spodziewałam się kopii poprzednika i dostałam coś nowego - za co muszę ich pochwalić. Mam jednak wrażenie, że jeszcze nie do końca się "zwąchali" z nowym gitarzystą, który przetransferował do nich z Deatchaina, który łupie death/thrash aż miło ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech mają nowego gitarzystę, który wcześniej łupał death/thrash - jakby chociaż odrobinę tego death/thrashu przyniósł ze sobą to może Turmion Kätilöt odzyskali by świeżość. Jednak ta gitara pracuje za cicho - pewnie wina miksu, a nie samego gitarzysty. Dla mnie to jednak słabsza kopia "U.S.C.H.".

    OdpowiedzUsuń
  3. Wstyd się przyznać, ale przed decyzją o zakupie tej płyty przesłuchałem ją najpierw w necie i teraz nie żałuję. Żałuję niestety chłopaków, którzy totalnie zmarnowali czas nagrywając tą płytę, która wieje nudą i przekombinowanymi efektami niczym wymyślone armie w filmie 300 Spartan. Słucham ich poprzednich albumów od ok 2 lat i wciąż mam ochotę wyrwać kierownicę kiedy jadę autem albo rozwalić głową biurko kiedy jestem w pracy podczas słuchania ich utworów, ale to co teraz nagrali nadaje się do słuchania w klopie. Mam nadzieję, że przy następnej płycie uniesie mi się kącik ust.
    Pozdrawiam. Swist57

    OdpowiedzUsuń