poniedziałek, 26 lutego 2024

Cradle Of Filth, Wednesday 13, Sick n'Beautiful, Drift (22.02.2024 - Progresja, Warszawa)

Ostatni tydzień był bardzo aktywny koncertowo, kolejny taki już w marcu (może nawet bardziej intenswyny). Filmy z czwartkowego i piątkowego koncertu już możecie oglądać na kanale DF, ale nie mogę nie napisać kilku słów o każdym z koncertów z zeszłego tygodnia - o każdym będzie osobny post.

Zaczynam od czwartkowego gigu, na którym zagrali Cradle of Filth, Wednesday 13, Sick N' Beautiful i Drift. Zacznijmy od supportów - Drift i Sick n'Beautiful to zdecydowanie dwie formacje, które stylistycznie okazały się być dość do siebie podobne. O ile pierwsi szli bardziej stronę industrialnych klimatów, tak ci drudzy uderzali bardziej w alternative metal. Ale to nie wszystko, co odróżniało obydwie kapele od gwiazd wieczoru - obydwa zespoły wizualnie prezentowały się dość podobnie. I gdybym miał wybierać to muzycznie jednak nieco bliżej mi do Drift. Sick n'Beautiful eksplorują rejony, które są mi jednak dość dalekie.



W temacie Wednesday 13 trochę przegrałem, bo jednak spodziewałem się, że formacja będzie promowała swoją ostatnią płytę, czyli "Horrifier" (2022). A tymczasem okazało się, że to trasa, na której grają kawałki Murderdolls i wcześniejszych projektów, w których działał lider formacji. Z jednej strony byłem zawiedziony, a z drugiej jak już zaczął się koncert to był ogień. Nigdy za Murderdolls nie szalałem, bo nie była to forma horror punka, którą lubię. Ale w czwartkowy wieczór te numery grane na żywo nie tylko dawały radę, ale wręcz skradły całe show. I gdy Wednesday 13 ze swoją świtą schodził ze sceny to wiedziałem, że Cradle Of Filth przychodzą tylko w formie deseru, bo główne danie już było.

Ostatnio Cradle Of Filth widziałem na żywo kilka lat temu, gdy grali jeszcze w starej Progresji (dokładnie bylo to w 2012 roku, kiedy przyjechali do Warszawy w doborowym towarzystwie Rotting Christ i God Seed). Wówczas nie wytrzymałem występu Brytyjczyków...głównie przez skrzekliwe wokale Daniego i wyszedłem z koncertu po kilku kawałkach. Ale tym razem miało być inaczej, ostatnie płyty Cradle Of Filth jak najbardziej mi pasują, nawet zdarza mi się do nich wracać dość regularnie, więc jako tako przywykłem do specyficznego wokalu, którym operuje Dani Filth. I faktycznie było jakoś inaczej, lepiej, bardziej klimatycznie. I nie chodzi tutaj wyłącznie o "przystrojenie" sceny i kostiumy muzyków (chociaż Marek Šmerda jako Pinhead z serii "Hellraiser" skradł moje serce), ale też dobór kawałków - były te z nowszych, jak i te ze starszych płyt. I czy kolejny raz poszedłbym na Cradle Of Filth? Pewnie tak, ale podobnie jak tym razem, muszą przyjechać z kapelą, która dodatkowo mnie do zakupu biletu zachęci (jak w tym przypadku Wednesday 13).

I nie wiem, czy ten warszawski koncert był wyprzedany, ale o ile przy występach Drift i Sick n'Beautiful było dość luźno, tak przy Wednesday 13 i Cradle Of Filth było już wyjątkowo ciasno w Progresji, która przecież jest jednym z największych warszawskich klubów.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz