czwartek, 28 grudnia 2023

Przegląd premier płytowych - grudzień 2023

Grudzień zawsze jest ciężki w temacie premier. Przeważnie jest ich bardzo mało, więc nie raz odpalając jakiś materiał w ciemno można trafić na totalną amatorkę, o której czym prędzej chciałoby się zapomnieć. Ale w tym roku wyjątkowo nie było aż tak źle. Dziwnym trafem udało mi się omijać słabsze wydawnictwa, a z grona tych lepszych wyciągnąłem 21 płyt (oraz jedną płytę bonusową), które krótko skomentowałem w poniższym poście. Dominuje black metal i jego przeróżne inkarnacje oraz mieszanki z innymi gatunkami, ale nie brakuje też nieco lżejszego grania. Czy każdy w tym grudniowym przeglądzie znajdzie coś dla siebie? Tego nie jestem pewien, ale na pewno nie brakuje w nim płyt emocjonujących, klimatycznych, ciężkich, ale i melodyjnych.

Jak to mam ostatnio w zwyczaju wydawnictwa będące moimi faworytami oznaczyłem ⭐.



Abduction - Toutes Blessent, La Dernière Tue
(atmospheric black metal)
Data premiery: 01.12.2023
Spotify

Zaraz na początku grudnia swój nowy materiał zaprezentowała francuska kapela Abduction. "Toutes Blessent, La Dernière Tue" to ich czwarty studyjny album, kapela debiutowała w 2016 roku płytą "Une ombre régit les ombres". I praktycznie od pierwszych dźwięków, które usłyszałem na najnowszej płycie Francuzów moje myśli popłynęły w kierunku starych wydawnictw Alcest. I nie tylko dlatego, że obydwie kapele mają utwory w języku francuskim, a raczej jest to kwestia gospodarowania melodiami i specyficznego klimatu tworzonego przez zawartą na albumie muzykę. I o ile Alcest w ostatnich latach trochę wracają do black metalu, to jednak nie można zapomnieć, że jeszcze niedawno zabrnęli w stylistykę shoegaze. Natomiast Abduction na swoim wydawnictwie raczej krążą w rejonach atmospheric black metalu, ale zupełnie innego niż ten skandynawski. Jest tutaj sporo miejsca dla klimatycznych melodii, czy też czystych wokali, które co prawda są wypierane przez growle, ale jednak nie można ich nie zauważyć. Abduction zaprezentowali materiał bardzo niejednorodny, ale na wskroś kojarzący mi się z black metalową sceną francuską. Chociaż muszę przyznać, że widząc szufladkę "atmospheric black metal" spodziewałem się nieco innego grania.

Atreyu - The Beautiful Dark of Life
(alternative metal/alternative rock/metalcore)
Data premiery: 08.12.2023
Spotify

Dawno nie słuchałem Atreyu, może też dlatego, że sama kapela dość dawno temu odeszła od core'owego grania. Ostatnim wydawnictwem tej formacji, z którym spędziłem więcej czasu był "Long Live" (2015), gdzie jeszcze można było usłyszeć melodic metalcore. Natomiast później grupa zaczęła iść w stronę alternative metalu i mieszała go z post-hardcorem, co już nie do końca mi odpowiadało. "The Beautiful Dark Of Life" to dziesiąty pełny studyjny materiał Atreyu, będący jednocześnie kompilacja trzech wdanych w tym roku epek. Z początku miałem z najnowszym wydawnictwem Atreyu ten sam problem, co z ich poprzednimi albumami. Jakoś ciężko mi przywyknąć do tego, że Atreyu grają teraz alternative metal. Ale jeszcze podczas pierwszego odsłuchu złapałem się na tę przebojowość i nowoczesne brzmienie serwowane przez Amerykanów. Kapela mimo dość długiego już stażu (zaczęli grać w 1998 roku) brzmieniowo bardziej przypomina nowe formacje, które próbują dotrzeć swoją muzyką do młodszej grupy wiekowej, takiej dopiero wchodzącej w ostrzejsze granie. "The Beautiful Dark Of Life" to przyjemna dla ucha płyta, która raczej nie przekona do siebie tradycjonalistów - mam tu na myśli zarówno tych metalowych, jak i core'owych - ale na pewno będzie to łakomy kąsek dla fanów lżejszego, bardziej melodyjnego i jednocześnie nowoczesnego grania. I można się na Atreyu obrażać, że już nie grają jak kiedyś, ale można też po prostu przesłuchać ich nowy album i samemu zdecydować, czy warto dalej w to brnąć, czy też nie.

⭐Crust - Dissolution
(black metal/sludge metal)
Data premiery: 15.12.2023
Spotify

Najnowsza płyta rosyjskiej kapeli Crust dosłownie w ostatniej chwili wskoczyła do grudniowego przeglądu. Za każdym razem, gdy odpalałem ten materiał upewniałem się, że tej płyty po prostu nie może w zestawieniu zabraknąć. Grupa powstała w 2014 roku, ale zadebiutowała dopiero w 2019 roku płytą "The Promised End", w tym momencie kapela może się pochwalić pięcioma pełnymi albumami w dyskografii (włączając w to również "Dissolution"). Na najnowszym wydanictwie usłyszeć można doskonałą mieszankę black metalu i sludge metalu - jeżeli nie mieliście do tej pory do czynienia z takim miksem, to koniecznie sprawdźcie Crust, bo ich najnowszy album jest niezbitym dowodem na to, że te dwa gatunki razem to już nie współpraca, ale wręcz symbioza. Na "Dissolution" mamy zarówno ciężar, tempo oraz agresję płynące z black metalu oraz ciężar, posępną atmosferę i surowość sludge metalu. Ciężar wymieniony jest dwa razy i jest to niby ten sam element, ale zupełnie inaczej rozumiany w obydwu gatunkach. Crust świetnie dobierają poszczególne składniki z obydwu gatunków i warzą z nich niesamowite mikstury, które należy rozumieć jako poszczególne kompozycje. Nie da się przejść obok tej płyty obojętnie.

Eitrin - Eitrin
(atmospheric black metal/dark ambient)
Data premiery: 01.12.2023
Spotify

Na projekt Eitrin wpadłem przypadkowo, a tak naprawdę zobaczyłem na profilu Blut Aus Nord informację o premierze płyty "Eitrin" (a polecanem od Blut Aus Nord nie można lekceważyć). To supergrupa, którą współtworzą Vindsval (Blut Aus Nord, Forhist, Ershetu), Dehn Sora (Ovtrenoir, Throane) oraz Mütterlein (Abronzius, Agathe Max, Mütterlein, Slashers). To trio muzyków nagrało album "Eitrin" w ramach celebracji 20-lecia Debemur Morti Productions. Patrząc na skład Eitrin łatwo zgadnąć z jakiego typu graniem mamy tutaj do czynienia - oczywiście jest to granie najbliższe dokonaniom Blut Aus Nord. Słychać to zarówno w samym brzmieniu utworów, jak i w ich konstrukcji. Jednak w kawałkach dużo większą rolę niż w twórczości Blut Aus Nord pełni wokal, który kieruje tę płytę w stronę bardziej punkowo-hardcore'ową. I zaskakująco tego typu wokal dobrze uzupełnia się klimatyczną, mroczną i tajemniczą warstwą instrumentalną wspierającą się nie tylko na black metalu, ale też na dark ambiencie. Bardzo dobry materiał, nie tylko dla fanów Blut Aus Nord.

Flames Of Fire - Our Blessed Hope
(heavy/power metal)
Data premiery: 01.12.2023
Spotify

W poprzednim przeglądzie wspominałem o tym, że lubię christian metal, a najlepiej gdy jest utrzymany w stylu kapeli Narnia. Tak się złożyło, że w grudniu mógłbym napisać to samo, jednakże teraz jest jeszcze bliżej Narnii niż w przypadku Signum Regis. A to dlatego, że swój drugi materiał wydała kapela Flames Of Fire, w której na wokalu można spotkać Christiana Liljegrena, czyli muzyka, którego możecie znać właśnie Narnii, ale też innych christian metalowych projektów takich jak Golden Resurrection, Audiovision, czy DivineFire. Do Liljegrena dołączył znany z wielu projektów muzycznych Jani Stefanović oraz kilku innych muzyków, których z wokalistą łączą inne kapele (np. Goldern Resurrection, czy solowe wydawnictwa Liljegrena). Jeżeli mieliście do czynienia z twórczością Christiana to mniej więcej wiecie czego się spodziewać - zarówno w temacie warstwy muzycznej jak i lirycznej. Jest bardzo specyficznie, bo Christian bardzo dosłownie traktuje określenie "christian metal", ale już jestem do tego przyzwyczajony, bo jednak jego twórczość towarzyszy mi od wielu, wielu lat. Prawdę mówiąc o projekcie Flames Of Fire dowiedziałem się zupełnie przypadkiem, a tym bardziej nie spodziewałem się, że mieli przed "Our Blessed Hope" inny wydany materiał. Jak już wspomniałem Liljegren zawsze gwarantuje specyficzny styl muzyczny, kawałki są utrzymane raczej w wolnych tempach, często to on jest osobą prowadzącą linię melodyczną, a instrumentaliści są schowani za jego wokalem. Można powiedzieć, że to bardzo toporna mieszanka heavy/power metalu, ale dla osób, które już się spotkały z twórczością Liljegrena nie będzie to żadną niespodzianką. "Our Blessed Hope" to po postu dobra heavy/power metalowa płyta utrzymana bardzo silnie w nurcie christian metalu.

Gotsu-Totsu-Kotsu - 兀突骨 [Back From The Underworld]
(death/thrash metal)
Data premiery: 20.12.2023
Spotify

Nie jestem zbyt dobrze zaznajomiony z japońską sceną metalową, ale mam z tego kraju kilku swoich faworytów. Jednak na Gotsu-Totsu-Kotsu do tej pory nie trafiłem. "Back From The Underworld" to ich szósty pełny studyjny materiał. Kapela debiutowała w 2009 roku płytą "Mouryou". Zespoły z dalekiego wschodu Azji przyzwyczaiły mnie do tego, że w ich twórczości zawsze musi się znaleźć chociaż odrobina folkowych dźwięków. Dlatego też byłem zaskoczony, że na "Back From The Underworld" takich wybiegów nie uświadczyłem. Natomiast na nowym albumie Gotsu-Totsu-Kotsu nie brakuje ciężkiego death metalu połączonego z ostrym niczym brzytwa thrash metalem. Można powiedzieć, że ta płyta to jak otrzymanie ciosu obuchem, ciosu, którego raczej się nie spodziewałem odpalając ten materiał. Muzycy nie zwalniają tempa, mkną do przodu nie zważając na żadne przeciwności. "Back From The Underworld" to godzinna uczta będąca doskonałym połączeniem szybkiej, energetycznej, precyzyjnej i ciężkiej muzyki. Błyskawicznie wpadające w ucho gitarowe riffy ciągle pojedynkują się z szybko bijącą perkusją i wściekłym growlem. Ta płyta to dla mnie duże odkrycie i niespodziewany cios z "kraju kwitnącej wiśni".

Halysis - Unbury the Sun
(melodic death metal/progressive metal/metalcore)
Data premiery: 08.12.2023
Spotify

Halysis to młoda i wciąż poszukująca swojego stylu kapela z Finlandii. W grudniu pojawił się drugi materiał tej formacji. "Unbury The Sun" to mieszanka melodic death metalu i progresywnego metalcore'a...a może raczej melodic death metalu, metalcore'a i progressive metalu. I chociaż słuchałem tej płyty już wielokrotnie to ciągle mam z nią pewien problem - jest to materiał bardzo niezdecydowany. Z jednej strony słychać tutaj sporo elementów melodic death metalowych, ale opierających się jedną nogą na progressive metalu, a drugą na metalcorze. Z drugiej strony mamy też metalcore, ale zdecydowanie w progresywnej odsłonie i idący w kierunku melodic death metalu. W sieci spotkałem się z opiniami dotyczącymi tego, że ktoś nie słyszał na tej płycie melodic death metalu. Jest to dość dziwne, bo to gatunek występujący tutaj zdecydowanie częściej niż metalcore. Ale przez cały materiał kapela nie może się zdecydować, co tak naprawdę chce grać - z jednej strony mamy ostre partie mieszające się pomiędzy melodic death metalem, a metalcorem, po czym nagle w refrenie wchodzą melodyjnie grające gitary i czysty, śpiewny wokal...co też nie jest żadnym novum w przypadku metalcore'a, czy melodic death metalu. Ale przejdźmy do najważniejszego - czy to niezdecydowanie stylistyczne tutaj przeszkadza? Może początkowo, ale przy drugim odsłuchu już nie tak bardzo, bo jednak te wszystkie elementy dobrze się ze sobą łączą i dają naprawdę dobry efekt końcowy. Jest tutaj cała masa dobrych melodii, świetnych gitarowych riffów, szybko wpadających w ucho refrenów i cała masa energii. A to, czy będziecie w stanie się cieszyć zawartością "Unbury The Sun" zależy tylko od was.

Inculter - Morbid Origin
(blackened thrash metal)
Data premiery: 08.12.2023
Spotify

Inculter to norweska formacja grająca blackened thrash metal, która zadebiutowała w 2015 roku albumem "Persisting Devolution". I praktycznie od pierwszej płyty dostarczali bardzo dobrą muzykę. Od debiutanckiej płyty ich styl się nie zmienił zbyt znacząco. "Morbid Origin" to trzeci pełny studyjny album Inculter i jest to pełnokrwisty thrash metal z black metalowymi elementami. Jednak nie spodziewajcie się zbyt wiele black metalu w twórczości Norwegów, zdecydowanie gatunkiem wiodącym na "Morbid Origin", jak i na dwóch wcześniejszych wydawnictwach jest thrash metal. Nie zawsze utrzymany w szybkim tempie, często wchodzący w tempa średnie, czy nawet dość wolne, trochę ociężałe, ale jednak thrash. Zresztą mam wrażenie, że najnowszy materiał jest najwolniejszy z dotychczasowych wydawnictw tej grupy, ale też zdecydowanie najbardziej klimatyczny. Jest w tej płycie coś takiego, co już przy pierwszym odsłuchu sprawiło, że nie mogłem jej pominąć w przygotowywaniu przeglądu premier. Thrash metal nieco inny, nieco wolniejszy, ale za to przyciągający z niesamowitą siłą.

Mavis - Grief Is No Ally
(progressive metalcore)
Data premiery: 15.12.2023
Spotify

"Grief Is No Ally" to doskonały dowód na to, że metalcore nadal może brzmieć świeżo i nie popełniać błędu kapel, które coraz bardziej łagodzą swoją muzykę próbując przekonać do siebie jak największe grono odbiorców. Mavis to debiutująca grupa z Niemiec, która swoim pierwszym albumem może odcisnąć mocny ślad na metalcore'owej scenie. "Grief Is No Ally" to pełne energicznych, wściekłych, ale też melodyjnych kompozycji wydawnictwo, które okazało się być dla mnie zaskakująco odświeżające, tym bardziej, że ostatnio w muzyce metalcore'owej niewiele ciekawych rzeczy się dzieje. Mavis prezentują nowoczesne podejście do metalcore'a i nie obawiają się włączać do tej stylistyki rozwiązań znanych z innych gatunków. Progresja obecna w muzyce Niemców jest wyczuwalna, ale nie nachalna, nie uświadczycie więc tutaj kompozycji, które spychają metalcore'ową energię na plan dalszy. Progresja jest dodatkiem uatrakcyjniającym to wydawnictwo, a nie grającym tutaj pierwsze skrzypce.

Nyrst - Völd
(black metal/atmospheric black metal)
Data premiery: 08.12.2023
Spotify

Nie tak dawno temu, bo w czerwcu miałem okazję zobaczyć Nyrst na żywo w trakcie Mystic Festival i był to bardzo dobry występ, niezwykle klimatyczny, a dodatkowego smaczku dodawał ciekawy image kapeli. Black metal na wysokim poziomie i nic dziwnego, bo przecież to formacja pochodząca z Islandii, a tam znaleźć można tylko bardzo dobre kapele. W grudniu Nyrst zaprezentowali swój drugi studyjny album, który pojawił się trzy lata po debiutanckim "Orsök" (2020). Na najnowszym wydawnictwie Islandczycy nie starają się wymyślać black metalu na nowo, to po prostu bardzo dobra, opływająca ciężkim klimatem płyta. Wulkan obecny na okładce najnowszego dzieła Nyrst nie jest przypadkowy, gdyż "Völd" z islandzkiego oznacza po prostu "moc". Czy faktycznie na nowej płycie Islandczyków jest aż tyle mocy, co w erupcji wulkanu? Tej oczywiście nie brakuje, bo są kawałki, w których muzycy bardziej "dokładają do pieca", a są też numery, w których dominuje atmospheric black metal i są to kompozycje wolniejsze, mniej bombastyczne i uderzające w nieco inne tony. Ale nadal pozostajemy w ramach black metalu, bo poza te Nyrst nie wybiegają, w związku z tym nie usłyszycie tutaj żadnych wariacji, awangardowych zargywek, czy progresywnych elementów. Na "Völd" prezentowana jest niszcząca moc black metalu, czystego black metalu...a raczej brudnego black metalu (nie mylić z undergroundowym).

Osiah - Kairos
(technical deathcore)
Data premiery: 08.12.2023

Pierwsze dwie płyty brytyjskiej kapeli Osiah nie zrobiły na mnie specjalnie dobrego wrażenia, ot deathcore jakich wiele. Natomiast moje zdanie o tej formacji kompletnie zmieniło ich wydawnictwo z 2021 roku, czyli płyta "Loss". Trzeci materiał Brytyjczyków to była prawdziwa perełka w deathcore'owym światku. Monumentalne brzmienie, perkusja bijąca (momentami) z prędkością karabinu maszynowego i doskonała praca gitar. Lekko ponad dwa lata trzeba było czekać na kolejne uderzenie Osiah. I ponownie jest to cios niezwykle celny i mocny. "Kairos" to materiał utrzymany w tym samym stylu, co jego bardzo dobry poprzednik. Deathcore o znamionach technicznego death metalu z wszelkimi tego plusami i minusami (o ile jakieś są). I znowu brzmienie jest monumentalne, kapela doskonale operuje ciężarem. Galopada trwa niemal przez cały materiał, ale instrumentalistom zdarza się "zawieszać" muzykę, żeby dosłownie za moment uderzyć ze zdwojoną siłą. Osiah znowu zaprezentowali materiał, który urywa głowę.

Rage Behind - Eminence or Disgrace
(groove metal/metalcore)
Data premiery: 08.12.2023
Spotify

Debiuancki materiał francuskiej kapeli Rage Behind brzmi trochę tak, jakby muzycy zapatrzyli się w twórczość Maxa Cavalery...ale jednocześnie chcieli grać metalcore. I muzyka to jedno, ale kapela ewidentnie wpisuje się w ostatnie trendy, bo członkowie Rage Behind ukrywają się za maskami. "Eminence Or Disgrace" to materiał niezwykle energetyczny, który uderza z pełną mocą od pierwszego kawałka i nie zmniejsza nacisku aż do samego końca. Z jednej strony można powiedzieć, że tak grających kapel teraz nie brakuje, nawet w samym grudniu było przecież nowe wydawnictwo Ektomorf. A jednak w zawartości "Eminence Or Disgrace" jest coś takiego, co mnie przy tej płycie zatrzymało. Z jednej strony poza mieszaniem groove metalu i metalcore'a słyszę tutaj odnośniki do nu-metalu, ale nie jest to odłam kojarzący mi się z Limp Bizkit, czy innymi podobnymi formacjami. Jest w graniu Rage Behind coś świeżego, jakiegoś nieokiełznanego. Mimo tego, że stylistyka, w jakiej porusza się kapela nie jest niczym nowym. Czuć sporą dawkę core'owej wściekłości płynącej z dźwięków zamkniętych na tej płycie - najbardziej w wokalu, ale i gitary dokładają swoje. Słuchając tej płyty po raz kolejny przypomniałem sobie z jaką kapelą mi się kojarzy - z drugą płytą australijskiej kapeli 4Arm i może też dlatego tak szybko "Eminence Or Disgrace" wpadło mi w ucho.

Ringarë - Of Momentous Endless Night
(atmospheric black metal)
Data premiery: 15.12.2023
Spotify

Ringarë to oryginalnie amerykańska, a aktualnie amerykańsko-szwedzka formacja specjalizująca się w graniu atmospheric black metalu. Grupa powstała w 2004 roku jako Ringar, a w 2018 została przemianowana na Ringarë. Rok później formacja zadebiutowała płytą "Under Pale Moon" (2019), w tym roku pojawił się trzeci pełny studyjny materiał tej kapeli. "Of Momentous Endless Night" to materiał dość agresywny i ekspresyjny, jak na standardy atmospheric black metalu. Na najnowszy album tej amerykańsko-szwedzkiej formacji składają się zaledwie cztery, ale za to bardzo rozbudowane kompozycje. Łącznie dostajemy 43 minuty muzyki, pełnej black metalowego ciężaru, ale też niesamowitego klimatu, który budowany jest głównie za pomocą partii klawiszowych stanowiących tło dla pierwszoplanowych instrumentów i wokalu. Wściekle bijąca perkusja i wysuwający się na front growl stanowią o agresji tego wydawnictwa, to one sprawiają, że kompozycje brzmią brutalnie. Przeciwwagą dla tych elementów jest praca gitar i wspomnianych wcześniej klawiszy, które dbają o tę bardziej melodyjną i zarazem melancholijną stronę "Of Momentous Endless Night". Nie sposób się nudzić podczas słuchania tej płyty, bo członkowie Ringarë dbają o to, żeby w obrębie zawartych tutaj utworów bardzo dużo się działo. Jest ciężko, agresywnie, ale też melodyjnie i klimatycznie.

⭐Satanic Witch - 4:44
(atmospheric black metal/doom metal)
Data premiery: 05.12.2023
Spotify

W grudniu dość nieoczekiwanie pojawił się debiutancki materał nowej międzynarodowej formacji Satanic Witch. Jest to kapela tworzona przez dwie wokalistki znane z zespołu E-L-R (Isabelle Ryser i Selina Muth), muzyków Wolvennest/Length Of Time (basista Jonathan Marx i gitarzysta Michel Kirby) oraz gitarzystę Resistance (Shaun van Calster). Zapowiada się intrygująco, prawda? I tak też jest. Kiedy pierwszy raz odpaliłem "4:44" nie mogłem się od tego albumu uwolnić. Głównie dlatego, że mieszanka atmospheric black metalu i doom metalu wypada tutaj lepiej niż mogłem się tego spodziewać. Niepokojący klimat tworzony przez warstwę instrumentalną wręcz przykuwa do głośników/słuchawek. Kapela doskonale gra atmosferą. Nie dostajemy na "4:44" czystej black metalowej jazdy, czy doom metalowych smętów (dawno tak nie pisałem o tym gatunku), ale mamy dobrze wyważony materiał, w którym znalazło się też miejsce dla nieco bardziej psychodelicznych elementów, które dodatkowo podbijają klimat. Debiutancki album Satanic Witch to bardzo nieszablonowy materiał, który powinien spodobać się zwłaszcza tym, którzy szukają w black metalu czegoś więcej niż agresji i ciężaru.

Troll - Trolldom
(symphonic black metal)
Data premiery: 08.12.2023
Spotify

Norweska kapela Troll po dość długiej przerwie wróciła z nowym pełnym albumem. Gdyby nie policzyć epki "Tilbake til Trollberg" z 2020 roku, to na następcę "Neo-Satanic Supremacy" (2010) trzeba było czekać aż 13 lat. I chociaż nazwę kapeli znam, to z niewyjaśnionych przyczyn zawsze kojarzyła mi się z folkowym graniem. Gdy zobaczyłem na okładce płyty "Trolldom" diabełka i jakiegoś wilkołaka grających na trąbkach to od razu wiedziałem, że nie ma co się spieszyć ze słuchaniem tej płyty (co tam może być innego niż jakiś leśny folk metal?!). Po niemal dwóch tygodniach od premiery nowej płyty Troll jednak zdecydowałem się za nią zabrać, oczywiście bardziej z obowiązku niż z ciekawości. I jakże byłem zaskoczony podczas pierwszego obrotu, gdy okazało się, że żadnego folkowego grania tutaj nie ma...pewnie pomyliłem tę kapelę z jakąś inną ze słowem "troll" w nazwie. Zawartość nowej płyty tej norweskiej kapeli to bardzo dobry i przyjemny dla ucha symfoniczny black metal z elementami industrialu. Czuć tutaj trochę Dimmu Borgir...i w sumie nic dziwnego, bo lider kapeli, czyli Nagash przez wiele lat był basistą Dimmu Borgir (ale też grał w Covenant i gra nadal w The Kovenant). Jest tutaj sporo melodii, jednak bardziej klawiszowych niż gitarowych, trochę ciężaru (ale nie za dużo) i naprawdę niezła dawka przebojowości, jeżeli możemy mówić o takowej w black metalu. Zawartość "Trolldom" mknie do przodu i zatrzymuje się dopiero, gdy milkną ostatnie dźwięki utworu "He Who Dwells". Troll zaserwowali naprawdę przyjemny materiał który szybko wpada w ucho. Niespełna 38 minut obcowania z symfonicznym black metalem mija w mgnieniu oka.

Unprocessed - ...And Everything In Between
(progressive metal/djent)
Data premiery: 01.12.2023
Spotify

W grudniu swoją piątą płytę studyjną zaprezentowała niemiecka formacja Unprocessed, która nie tak dawno temu zaskoczyła mnie albumem "Gold" - materiał idealny dla fanów takich kapel jak Periphery, Tesseract, czy Monuments. I jak się okazuje nie trzeba było długo czekać na jego następcę, bo muzycy Unprocessed potrzebowali zaledwie 1.5 roku, żeby przedstawić światu "...And Everything In Between". Nowy materiał jest nieznacznie, ale jednak lepszy od bardzo dobrego poprzednika. Już od pierwszych dźwięków, które rozpoczynają najnowsze dzieło Unprocessed wiadomo, że mamy do czynienia z czymś niezwykłym. Chociaż to początkowe złowieszcze brzmienie może być trochę mylące, bo przecież nie mamy na "...And Everything In Between" do czynienia z black metalem, a raczej z djentem i progressive metalem/rockiem. Instrumentaliści bezbłędnie poruszają się pomiędzy gitarowymi łamańcami i dostarczają niesamowity materiał, który mimo swojej złożoności i pozornej toporności jest zarówno lekki, jak i ciężki. Melodyjność tego albumu jest dość dyskusyjna, bo jedni ją usłyszą, a inni będą narzekać na rwane dźwięki tworzące dziwną mozaikę. Ja dość szybko odnalazłem się w tym skomplikowanym świecie Unprocessed i mogę powiedzieć tylko tyle, że jeżeli "Gold" was zachwycił, to z "...And Everything In Between" może być tylko lepiej. A ja już czekam na kolejny materiał tej niezwykłej kapeli.

⭐Varathron - The Crimson Temple
(melodic black metal)
Data premiery: 01.12.2023
Spotify

Varathron to prawdziwa grecka black metalowa bestia, która zaczęła siać postrach w 1988 roku, a szerzej światu zaprezentowała się światu w 1993 roku za sprawą płyty "His Majesty at the Swamp". "The Crimson Temple" jest numerem siedem w dyskografii tej formacji. Ich najnowszy materiał wciąga momentalnie. Varathron doskonale grają zarówno klimatem, jak i ciężarem. Nie zapominają przy tym o gitarowych melodiach, czy chociażby folkowych wstawkach kojarzących się z Grecją. Kapela potrafi świetnie wyśrodkować każdy z tych elementów i nie przegrzać żadnym z nich. "The Crimson Temple" to bardzo wyważony materiał, który już przy pierwszym odsłuchu przekonał mnie do swojej zawartości. Nadal nie mogę wyjść z podziwu jak Varathron doskonale zaprzęgli do black metalu folkowe elementy, na które często reaguję wręcz alergicznie, a tymczasem tutaj te wstawki po prostu cieszą ucho i zaskakująco dobrze pasują do kompozycji. Grecka bestia zaatakowała ponownie po pięciu latach od premiery "Patriarchs of Evil" (2018) i zrobiła to z niebywałą siłą i precyzją.

⭐Vargrav - The Nighthold
(symphonic black metal)
Data premiery: 15.12.2023
Spotify

W grudniu swój trzeci studyjny materiał zaprezentowała fińska formacja Vargrav, którą niedawno zasilił kontrowersyjny wokalista Lauri Penttilä. Klimat płyty "The Nighthold" jest po prostu obłędny. Wydawnictwo rozpoczyna się jak tajemnicze misterium, które szybko przeistacza się w symfoniczny black metal - i to symfoniczny black metal najwyższej klasy. Vargrav doskonale radzą sobie z wykorzystywaniem ambientowych elementów w formie ozdobników i przerywników. W niesamowity sposób za pomocą tych elementów obudowują swój black metal w pełną mroku i tajemnicy otoczkę. Zawartość "The Nighthold" to prawdziwa uczta dla ucha i ponownie doskonały przykład na to, że w fińskich black metalowych projektach nie może zabraknąć miejsca dla klawiszy. Bez nich najbardziej ekstremalny gatunek metalu byłby niekompletny. To one dodają specyficznego szlifu, który mocno wyróżnia tę scenę spośród wszystkich innych. Vargrav wydali materiał, który można powiedzieć, że jest doskonałym przedstawicielem fińskiej sceny, wręcz jej kwintesencją. Niemal pełna godzina prawdziwej uczty, ale też niepokoju, gęstego mroku i tajemnicy. 

Void - Jadjow
(avantgarde metal/progressive metal/black metal)
Data premiery: 07.12.2023
Spotify

Pamiętam jeszcze kapelę Void z samych jej początków, mam nawet w swojej kolekcji debiutancki album "Posthuman" (2003). Podobało mi się zaprzęgnięcie industrial metalu w black metalowe ramy...no i oczywiście Kvohst na wokalu (wówczas jako Ionman). Późniejsze inkarnacje tej formacji jakoś do mnie nie przemawiały, a album "The Hollow Man" (2021) kompletnie przegapiłem. Gdy "Jadjow" rzuciło mi się w oczy aż musiałem sprawdzić, czy to jest to samo Void, którego słuchałem wiele lat temu. Okazało się, że tak, ale z oryginalnego składu został tylko Matt Jarman, który odpowiada teraz za gitarę, wokal i elektronikę. Po odpaleniu "Jadjow" wyczułem w tej muzyce podobne szaleństwo, które było obecne na debiucie, ale to już zupełnie inna formacja. Void grają teraz bardziej w stylu Dodheimsgard, więc wielbiciele awangardowego metalu powinni być zachwyceni najnowszy wydawnictwem Brytyjczyków. Nie ma już tutaj industrialnego vibe'u, jest za to bardzo dużo psychodelicznego klimatu, który mocno zdominował ten nowy materiał. I patrząc na okładkę "Jadjow" można powiedzieć, że ta w pełni oddaje zawartość albumu - jest dziwnie, jest dużo mieszania, dużo gęstego psychodelicznego klimatu, cała masa ciekawych wokali idealnie wpisujących się w chaotyczną melodykę tej płyty. Czy warto łapać się za "Jadjow"? Według mnie jak najbardziej, bo to z jednej strony nadal Void, a jednocześnie kapela zupełnie inna niż ta z czasów "Posthuman". Jest to materiał nieszablonowy, zaskakujący i w żadnym wypadku nie można tutaj mówić o przebojowości, czy wpadaniu w ucho.

⭐Wij - Przestwór
(proto metal/heavy metal/hard rock/doom metal)
Data premiery: 15.12.2023
Spotify

Cóż ja mogę napisać o Wiju? To jedna z najbardziej obiecujących kapel na polskiej scenie metalowej i rockowej. Ich debiutancki album "Dziwidło" (2021) mieliłem w nieskończoność w okolicy jego premiery, a później wracałem do niego regularnie, co też poskutkowało tym, że gdy odpaliłem epkę "Przeklęte Wody" (2022) to kręciłem nosem (i robię to nadal), bo kawałki z tego materiału były jakieś inne i nie przystawały do doskonałej zawartości "Dziwidło". Tam czuć było tę zatęchłą świeżość, odgrzewanie wyśmienitego kotleta, który po podsmażeniu okazał się...wyborny! Wij przecież na debiucie nie grali niczego nowego, po prostu w niezwykle udany sposób przełożyli na polską scenę okultystycznego rocka zmieszanego z doom metalem, heavy metalem i hard rockiem. I przyznam, że wielbiąc "Dziwidło" obawiałem się o drugą płytę Wija. Mocno zaciskając kciuki odpalałem każdy z singli (raz z lepszy, a raz z gorszym skutkiem). I w końcu przyszła pora na pojawienie się albumu "Przestwór". I już od pierwszego odsłuchu wiedziałem, że debiutancki materiał to nie był przypadek. Druga płyta kapeli Wij jest równie doskonała jak pierwsza, ale nosi w sobie kilka znaczących różnic - dla jednych będą one plusem, dla innych minusem. Ja zdecydowanie dołączam do pierwszej grupy. Przede wszystkim na nowym materiale słychać nieco inną pracę gitary, która momentami wbiega wręcz na tereny fuzz rocka. Brzmienie też jest nieco cięższe niż na debiucie, ale zaskakująco klimat jakby zelżał, nie ma już tak gęstej warstwy dziwnego mroku. Lirycznie kapela rozszerzyła swoje poletko dotykając mojego ulubionego medium literackiego, jakim jest komiks - "Brek Zarith" to wspaniały ukłon w stronę serii "Thorgal" i marzy mi się płyta, która zawierałaby same takie ukłony. Często pisałem kiedyś o "teście drugiej płyty", który sporo kapel oblewało. Tymczasem Wij zdali ten egzamin celująco (czyli na szóstkę), nie paląc za sobą mostów, ale też stawiając na rozwój, który jest na "Przestwór" słyszalny. Płyty płytami, ale jeżeli zobaczycie, że gdzieś w waszej okolicy Wij grają koncert, to nie zastanawiajcie się dwa razy - na płytach to prawdziwa nawałnica, ale na żywo to wulkan energii. Trasa koncertowa promująca nową płytę zaczyna się w styczniu, więc nie pozwólcie sobie ominąć zobaczenia Wija na żywo.

Winterhorde - Neptunian
(melodic/symphonic black metal/progressive metal)
Data premiery: 08.12.2023
Izraelska kapela Winterhorde nie rozpieszcza fanów od samego początku swojego istnienia. Grupa zadebiutowała w 2006 roku albumem "Nebula" i na każdy ich kolejny materiał studyjny trzeba czekać coraz dłużej. Na "Neptunian" będący następcą "Maestro" (2016) wielbiciele kapeli musieli czekać aż 7 lat! Aktualnie z oryginalnego składu w zespole znajdują się tylko basista Sascha Latman oraz wokalista Zed Destructive, który wrócił do kapeli w 2014 roku. Czwarta płyta Winterhorde stylistycznie trzyma się założeń z poprzednich wydawnictw tej formacji - czyli wiodącym gatunkiem nadal jest melodic black metal zmieszany z progresywnym metalem i wzbogacony o elementy symfoniczne. Kapela ponownie udowodniła, że nie bez powodu na ich płyty trzeba tyle czasu czekać - po prostu muszą być dopracowane w najmniejszym detalu. Symfoniczny charakter tego wydawnictwa sprawia, że kawałki brzmią wręcz podniośle, ale też przez swoją dużą melodyjność nie znajdą pewnie uznania wśród odbiorców, którzy preferują black metal podany w surowej i brutalnej formie. I chociaż zawartość "Neptunian" bardzo przypadła mi do gustu, to momentami odczuwałem wrażenie, że ten materiał jest aż nadto wygładzony i brakowało mi tutaj trochę tego szaleństwa i nieprzewidywalności.

BONUS:

Doctor Visor - Watch The Skies! EP
(synthwave/darkwave)
Data premiery: 08.12.2023

Fabian Filiks w grudniu powrócił jako Doctor Visor, niestety tym razem nie z pełnym albumem, ale z epką. "Watch The Skies!" to dopiero drugie wydawnictwo tego projektu, debiutancki materiał zatytułowany "The Funeral Portrait" pojawił się w 2020 roku, zresztą wzmiankę o nim znaleźć możecie w podsumowaniu 2020 roku na blogu DF. I prawdę mówiąc bardzo żałowałem, że Fabian Filiks nie pociągnął dalej tematu po wydaniu wspomnianej płyty, a skupił się na innych projektach (zresztą również interesujących - Fabian Filiks, Zoromr, czy Moloch). Ale trzeba cieszyć się, że Doctor Visor wrócić chociażby z epką. A ta chociaż krótka to jest bardzo treściwa. "Watch The Skies!" to niemal 22 minuty muzyki synthwave/darkwave inspirowanej twórczością H.P. Lovecrafta. I czuć w tych elektronicznych brzmieniach klimat tajemnicy i grozy. Doctor Visior prezentował już wysoki poziom na swoim debiutanckim materiale, więc nie zdziwiła mnie jakość utworów zawartych na nowej epce, ale jednak stylistyka, w jakiej są one utrzymane odrobinę różni się od tej znanej mi z płyty "The Funeral Portait" - może właśnie z uwagi na inspiracje Lovecraftem, a może z uwagi na kolejne doświadczenia, które Filiks zdobył na przestrzeni ostatnich lat. Jest tutaj zdecydowanie mniej "rozrywkowo", a bardziej klimatycznie. Elektronika jest tutaj środkiem do przekazania emocji, osnucia wszystkiego mrokiem i wprowadzenia słuchacza w ciągły stan zagrożenia...ze strony czegoś nienazwanego, ohydnego, czy bluźnierczego (wybaczcie, nie mogłem się powstrzymać od użycia ulubionych słów Lovecrafta). "Watch The Skies!" to bardzo dobry materiał, który mam nadzieję będzie kontynuowany na kolejnym wydawnictwie i oby tym razem był to pełny album.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz