Wrathrone - Born Beneath
Data wydania: 22.01.2016
Gatunek: death metal
Kraj: Finlandia
Tracklista:
01. Born Beneath
02. Age of Decadence
03. Eternal Salvation
04. Failing Flesh, Enduring Spirit
05. Blunt Blade Birth
06. Dead End
07. Sea of Sickness
08. Carnal Lust
Skład:
Matti Vehmas - wokal
Lauri Holm - gitara
Vili Mäkinen - gitara, chórki
P. Wärri - gitara basowa
Mikael Ruoho - perkusja
Recenzja powstała dzięki Inverse Records.
Wrathrone to młoda fińska kapela, która swoją przygodę na scenie metalowej rozpoczęła 8 lat temu. Jednak ich pierwsze wydawnictwo w formie epki zatytułowanej "Left Unburied" pojawiło się dopiero w kwietniu 2013 roku. Największy zamęt w życiu Wrathrone miał miejsce w 2015 roku, kiedy to grupa komponowała i nagrywała materiał na debiutancki album. "Born Beneath" został wydany pod skrzydłami Inverse Records 22 stycznia 2016 roku.
Na debiutancki album Wrathrone składa się 8 kompozycji, które łącznie dają 34 minuty muzyki. Kapela swojego stylu nie określa jako death metal, ale od razu uderzają w oldschoolowy death metal. W związku z tym miałem spore oczekiwania co do tego materiału, bo ten konkretny podgatunek za najciekawszą formę metalu. Pierwszy kontakt i od razu strzał w mordę na pobudkę. "Born Beneath" nie rozpoczyna się od intro, czy jakiegokolwiek innego wstępniaka, po prostu od razu uderza. Na sam początek leci utwór tytułowy, w którym trochę elementów niestety leży i prawdę mówiąc słuchając tego kawałka bardzo bałem się o dalszą część wydawnictwa. Brzmienie zostało położone koncertowo, przynajmniej na początku, później się poprawia. Wszystko bzyczy i buczy, swoje dokłada też wokal, który bardziej mi pasuje do jakiegoś brutal death metalu niż do oldschoolowego grania. Ale tak jak wspomniałem w trakcie tego numeru brzmienie się prostuje, niestety wokal pozostaje taki do końca. Natomiast do samej muzyki przyczepić się nie mogę, owszem brzmienie jest brudne, ale ciężko oczekiwać po oldschoolowym death metalu wygładzonych i wypieszczonych dźwięków. Jednak czegoś mi brakuje w samej warstwie muzycznej, a czego konkretnie? Hipnotycznych riffów. To dla mnie jeden z kluczowych elementów w tym stylu muzycznym. Dlatego osoby oczekujące po "Born Beneath" grania w stylu Bolt Thrower, czy Jungle Rot mogą się mocno rozczarować. I w sumie ja byłem takim rozczarowanym słuchaczem, który po zapowiedziach wykreował sobie w głowie album niemalże idealny. Jednak trzeba przyjąć poprawkę na to, że jest to dopiero pierwszy pełny materiał studyjny Wrathrone i kapela pewnie w przyszłości wyszlifuje swój styl. Jednak ocena "Born Beneath" ma miejsce tu i teraz i nie bardzo jest sens gdybać, co to przyniesie przyszłość. Debiutancki album Finów jest przyzwoity, ani nie ziębi, ani nie grzeje. Słucha się go bardzo przyjemnie i nie mogę powiedzieć, żeby zawartość tego wydawnictwa mnie męczyła. "Born Beneath" to płyta do wielokrotnego użytku, ale nie pozostawiają po sobie zbyt wiele. Wszystko jest tutaj na miejscu (poza elementami, które wymieniłem wcześniej), każdy muzyk spełnia swoją rolę, ale okazuje się, że jest to za mało, żeby zaistnieć na death metalowej scenie.
Wrathrone nie zaskoczyli niczym specjalnym na swoim debiutanckim albumie. Trwający 34 minuty "Born Beneath" to przyzwoity materiał utrzymany w nieco oldschoolowym stylu, ale to też jest kwestia dyskusyjna (niby są dudniące gitary). Na pewno brzmienie tego wydawnictwa jest surowe i pełne nieczystości. To co najbardziej razi w tym materiale to partie wokalne, które nie do końca pasują do warstwy muzycznej. Czy "Born Beneath" to dobry album? Raczej przyzwoity, którego przyjemnie się słucha, ale nic ponadto.
Ocena: 3/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz