To już (a raczej dopiero) 25 odcinek cyklu "Na skróty". I na początek trochę statystyk. Wliczając tę część na łamach "Na skróty" zaprezentowałem 73 wydawnictwa. Wśród nich znalazły się pełne albumy, epki, a nawet demówki. Wraz z upływem czasu cykl ewoluował. Z początku miały się w nim pojawiać skrótowe opinie dotyczące pełnych płyt, odnośnie których nie chciałem pisać pełnych recenzji. Natomiast od kilku odcinków skupiam się na krótszych formach wydawniczych (epki i demówki). I przy tym systemie pozostanę. Tym razem do zaprezentowania mam trzy materiały, dwa polskie wydawnictwa i jedno holenderskie. Gatunkowo jest dość różnorodnie, króluje ostre granie, ale nie brakuje też dobrych melodii.
The Rising Storm - Born In Storm (demo)
(death/thrash metal; 2015; Polska)
FB / Soundcloud
The Rising Storm to młoda formacja z Wielkopolski. Kapela powstała całkiem niedawno, bo w maju 2014 roku i od tego momentu skład zespołu przechodził różne zmiany. Po zebraniu kompletu muzyków i zagraniu kilku koncertów nastąpiła zmiana wokalisty. Początkowo zespół grywał covery Black Sabbath, Slayera oraz Sepultury. Natomiast w 2015 roku chłopaki już z nowym wokalistą weszli do studia, żeby zarejestrować 4-utworowe demo z autorskim materiałem (premiera 14 września). Na "Born In Storm" znajduje się 17-minutowy materiał gatunkowo mieszczący się w szeroko pojętej mieszance death metalu z thrashem. Wiadomo jak to jest z demówkami, większość z nich ma specyficzne brzmienie, nie inaczej jest w przypadku pierwszego materiału The Rising Storm. Najbardziej rzuca się to w uszy przy numerze "Born In Storm", który brzmi bardzo topornie, chociaż gitary przypominają mi twórczość warszawskiej ekipy Hellfire. Zdecydowanie najsłabszym elementem tego numeru jest dla mnie czysty wokal, wydaje się być kompletnie zbędny przy tego typu graniu, growl wypada zdecydowanie lepiej. Jeżeli przejdziecie przez ten kawałek, to czekać będzie Was nagroda w postaci dużo lepszych trzech kolejnych kompozycji. "Emptyness (Wrath)" to już dużo wolniejsza kompozycja, w której growle mieszają się z krzykiem i przyznam, że wypada to bardzo dobrze. Gitary siepią porządnie, nawet trafia się przyjemna solówka. Dużo szybszą kompozycją jest "Light (God doesn't exist)". Sama kompozycja jest nawet ciekawsza niż poprzednia, gitary grają dość jednostajnie. W kwestii wokalnej niepodzielnie rządzi growl, a perkusja dba o utrzymanie odpowiedniego tempa tego kawałka. Demówkę zamyka utwór "Left Everything", który kładzie na łopatki trzy poprzednie. Nie wiem, czy jest to specjalny zabieg kapeli, żeby stopniowo podnosić poziom. Jeżeli jest to zrobione specjalnie to świetnie, jeżeli wyszło przypadkiem, to też dobrze. Jednak to czego mi zabrakło w ostatnim numerze, to jakiegoś zrywu, który podkręciłby tempo. W "Left Everything" pojawia się najlepsza solówka na demówce, nie jest to co prawda poziom światowy, ale coś czuję, że muzycy wchodzący w skład The Rising Storm będą powoli wchodzić na coraz wyższe poziomy. Zresztą o tym będzie się można przekonać już niedługo, ponieważ w październiku kapela wchodzi do studia, że zarejestrować nowy materiał na epkę "In The Name of What?!". Zawartość demówki "Born In Storm" jest naprawdę dobra, jedynie pierwszy kawałek odstaje jakością od pozostałych. 7/10
The John Doe's Burial - From The Ashes EP
(metalcore/deathcore; 2012; Polska)
FB / Bandcamp
O kapeli The John Doe's Burial dowiedziałem się stosunkowo niedawno. Ta formacja z Piotrkowa Trybunalskiego na swoim koncie ma jedynie epkę "From The Ashes". Na wydawnictwo składają się trzy utwory, która dają łącznie 10 minut ostrego jak brzytwa metalcore'a z deathcore'owymi naleciałościami. Kawałek "Z serca nocy" otwiera dość delikatne granie, żeby szybko przeistoczyć się w ostry napieprz, który zaczyna się na dobre w momencie wejścia wokalu. I tutaj pierwsze zaskoczenie, bo początek utworu ma angielski tekst, a po kilku zdaniach wokalista growluje po polsku. To dość niespotykane, żeby kapela w jednym numerze używała dwóch różnych języków, ale ok. Ważne, że granie jest ostre, nawet bardzo ostre. Kapela w swojej muzyce miesza metalcore z deathcorem, ale nie stroni też od elementów beatdown hardcore'u. "I will meet you there" to już prawdziwa sieka, w której muzycy nie oglądają się za siebie. O ile w pierwszym kawałku na epce można jeszcze mówić o serwowaniu melodii, tak tutaj nie ma na nie miejsca. Co prawda kiedy wokal milknie (co zdarza się rzadko) słychać gitarowe melodie, ale te bardziej służą do zwiększenia efektu napierdolu, bo faktycznie siepią niemiłosiernie. Ale najciekawiej wypada numer "The Calling" zamykający epkę. Ten wolny i gniotący kawałek ma w sobie coś, co kojarzy mi się z twórczością Black Tongue, ale jednocześnie gitarzyści co jakiś czas podrzucają jakąś melodię, dzięki czemu muzyka nie wydaje się być aż tak bardzo zbrutalizowana. I właśnie gitarzyści odwalają w tym utworze najlepszą robotę. Aż szkoda, że epka "From The Ashes" to tylko trzy kawałki, takiego mocarnego core'owego grania przydałoby się w Polsce więcej. Na szczęście muzycy z The John Doe's Burial właśnie rejestrują swój drugi materiał, który będzie nosił tytuł "No Gods No Masters". Czekam z niecierpliwością. 8,5/10
For I Am King - Revengeance EP
(metalcore/mdm; 2014; Holandia)
FB / Bandcamp
For I Am King to młoda holenderska kapela, która powstała w 2013 roku. Na swoim koncie mają właśnie epkę "Revengeance" oraz niedawno wydany singiel "This Is A Warning" (miał premierę 2 października 2015). Formacja muzycznie porusza się pomiędzy metalcorem i mdm, z tego drugiego czerpiąc głównie melodie. No właśnie, instrumentalnie zawartość "Revengeance" pełna jest gitarowych melodii. Za to wokalnie jest bardzo ostro. Odpowiadająca za wokal Alma zdziera gardło aż miło i to głównie jej przypada w udziale dbanie o ciężar materiału. Instrumentaliści starają się prezentować jak najlepsze melodie w trakcie trwania tej epki. A na całość składają się cztery kompozycje, które dają łącznie 19 minut muzyki. Trzy z czterech utworów rozpoczynają spokojne wprowadzenia, jednak nie trwają one długo. Jak tylko pojawia się krzyk Almy to od razu sielanka zamienia się w krwawą wojnę. No właśnie, niby wojna, ale pełna różnorodnych gitarowych melodii. Momentami styl For I Am King kojarzy mi się z twórczością amerykańskiej formacji Light This City. Chociaż holenderska grupa może się pochwalić lepszym brzmieniem. Jedynym numerem pozbawionym intro jest "There Will Be Blood", który rozpoczyna gitarowa solówka toczą zacięty bój z ostro bijącymi bębnami. Takich pojedynków jest tutaj sporo, a we wszystko włącza się jeszcze wokal, którzy wygrywa w większości batalii. Co tu dużo gadać, poziom numerów zawartych na "Revengeance" jest naprawdę wyrównany i podczas odsłuchu nie można się nudzić. Styl prezentowany przez For I Am King to może nic odkrywczego, ale nie każda formacja musi być awangardą w danym gatunku muzycznym. 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz