Catalepsy - Bleed
Data wydania: 10.05.2011
Gatunek: deathcore
Kraj: USA
Tracklista:
01. Faithless
02. Monolith
03. Goliath
04. Cthnonian
05. Bleed
06. Infernal
07. Medusa
08. Consumed
09. Medusa
10. Vexation
11. Remix (hidden track)
Skład:
Rick Norman – wokal
Rob Walden – gitara
Matt Sutton – gitara
Sean Murphy – gitara basowa
Benjamin Sutton – perkusja
Pierwotnie recenzja ukazała się na Crossroads Of Metal.
Catalepsy to dość jeszcze świeża deathcore'owa formacja, która do tej pory wydała tylko jeden album - "Iniquity" w 2008 roku. Wydawnictwo niczym specjalnym się nie wyróżniające, wręcz jakieś takie suche, bez mocy i kompletnie niezapadające w pamięć. Kapel deathcore'owych, takich jak Catalepsy jest na pęczki, więc panowie musieli coś zmienić - a pomiędzy "Iniquity" i "Bleed" zmieniło się wiele.
Nowy album został nagrany z nowym wokalistą - Rickiem Normanem, który zastąpił na tym stanowisku Josha Andersona. Muzycznie kapela też znacząco się zmieniła - po pierwsze brzmienie. Na "Bleed" jest mocniejsze, wzmocnione elektroniką i nie stroniące od rozwiązań, które coraz częściej zaczynają się pojawiać w deathcorze - czyli elementy industrialne. Wreszcie panowie uzyskali odpowiednie pierdolnięcie, którego mi brakowało na "Iniquity". Choć muzycznie nadal się specjalnie nie wyróżniają to jest zdecydowanie lepiej. Same kompozycje też wiele zyskały - znalazło się miejsce dla spokojniejszych partii, po których wkraczają agresywne gitary i mocne bębny. Ale to właśnie elektronika najbardziej odświeżyła tą kapelę, która mimo tego, że młoda to wydawała mi się jakaś zatęchła. Co do zawartości "Bleed" - 39 minut deathcore'a z elektronicznym brzmieniem + tzw. "hidden track". Ten ostatni kawałek to faktycznie dodatek, taka ciekawostka dla tych, którzy nigdy wcześniej nie zetknęli się z czymś takim jak trancecore. Ale wracając do zasadniczej zawartości "Bleed" - na przód wybija się kawałek "Cthnonian", który według mnie powinien być szablonem, według którego kapela powinna komponować kolejne utwory - szybki, energiczny, posiadający wszystko to co powinien w sobie mieścić właśnie tego typu numer. Niewiele mu ustępuje "Goliath", który nawet ciekawiej się rozpoczyna, ale już dalej różnice są zdecydowanie większe ze wskazaniem na "Cthnonian". Pozostałym numerom niczego nie mogę zarzucić, kapela wreszcie wzięła się do roboty i nagrała materiał na miarę swoich możliwości, a nie suchotnik jakim był "Iniquity". Tutaj podczas odsłuchu głowa sama chodzi, a "nóżka tupie do rytmu". Do tego wszystkiego nie brakuje zniszczenia, którego zawsze wypatruję na deathcore'owych wydawnictwach - jeśli go nie ma to od razu taki materiał jest dla mnie stracony. A czym jest "zniszczenie"? To kompilacja energii, agresji i pierdolnięcia - najprościej mówiąc - jeśli nie łapie mnie wkurw (oczywiście pozytywny) podczas odsłuchu, to znaczy, że "zniszczenia" brak.
Na "Bleed" na szczęście wszystko jest na swoim miejscu - tempa odpowiednie, wokale takie jakie powinny być, gitary łupią jak trzeba, do tego wszystkiego dołączone odpowiednie brzmienie i elektronika. Łącznie to wszystko daje bardzo dobry materiał. Nowe wydawnictwo Catalepsy przerosło moje początkowe oczekiwania, chociaż po usłyszeniu jednego czy dwóch kawałków przedpremierowo czułem, że będzie to lepszy materiał niż debiut, jak widać nie myliłem się.
Ocena: 7,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz