Nerville - The Grand Design
Data wydania: 09.04.2016
Gatunek: progressive metal/rock
Kraj: Polska
Tracklista:
01. Cassini
02. Quadrilateral Circle
03. It's Only Rain
04. Rotten Wings
05. Billion Grains of Sand
06. Intermission
07. My Choice
08. Self Is An Illusion
09. Pale Blue Dot
10. Outro
Skład:
Paweł "Harnaś" Trzciński - wokal, gitara
Krzysztof Śmiałkowski - gitara
Michał Żuchowski - gitara basowa
Marcin Karpiński - perkusja
Początki łódzkiej kapeli Nerville sięgają 2004 roku, kiedy to dwóch braci, Paweł i Piotr Trzcińscy grywali sobie w garażu. Niedługo później dołączył do nich perkusista Marcin Karpiński i początkowo grupa w takim składzie, ale jeszcze pod nazwą Cholera po raz pierwszy zaprezentowała się publiczności. Niestety niedługo później zespół opuścił Piotr Trzciński i zaczęły się problemy personalne w zespole. Przez kapelę przewijali się kolejni młodzi muzycy, ale kompletnie nic z tego nie wychodziło, dopiero w 2012 roku coś się ruszyło, kiedy Nerville zasilił gitarzysta Krzysztof Śmiałkowski. Jednak nagrania na debiutancki album rozpoczęły się dopiero pod koniec 2015 roku, a przy wyborze utworów grupa postanowiła bazować na już gotowych kompozycjach. Dopiero wtedy zespół włączył do swoich szeregów basistę Michała Żuchowskiego, który trafił do Nerville dzięki Pawłowi Trzcińskiemu. W końcu "The Grand Design" ujrzał światło dzienne 9 kwietnia 2016 roku.
Zacznę od tego, że debiutancki materiał Nerville to dość długie wydawnictwo. Nigdy nie byłem fanem długich albumów (co podkreślam za każdym razem), w których często dochodzi do kompletnie nieuzasadnionego wydłużania kompozycji. Jednak patrząc po ostatniej płycie Iron Maiden (93 minuty), czy Dream Theater (130 minut) to trwający 72 minuty materiał Nerville wcale nie wydaje się taki długi. Jednak jak na debiutanckie wydawnictwo to jest to czas imponujący, tym bardziej, że nie ma tutaj żadnych przestojów, czy zbędnych ozdobników. Na sam album składa 10 utworów, w tym intro w postaci kawałka "Cassini" oraz outro. I prawdę mówiąc już ten instrumentalny kawałek wprowadzający zdradza, że Nerville to nie jest jakaś amatorska kapela próbująca swoich sił w graniu muzyki progresywnej. Niemalże czterominutowy "Cassini" już pozwala się zanurzyć w świat, do którego muzycy zaprosili w wręcz czarujący sposób. I już o tym wstępniaku można by sporo napisać, bo nie jest to prosta kompozycja mająca na celu wprowadzenie do pierwszego pełnoprawnego utworu. To złożony kawałek instrumentalny równie ważny, jak każdy inny znajdujący się na "The Grand Design". Natomiast następujący nim "Quadrilateral Circle" to już pokaz tego, co faktycznie będzie czekało słuchacza w dalszej części. Jeżeli daliście się zwieść przy otwieraczu, że Nerville grają spokojną i wręcz kojącą muzykę, to właśnie drugi utwór na debiutanckim albumie Łodzian wyprowadzi Was z błędu. Owszem, jest tutaj miejsce dla spokojnego grania, ale nie zabrakło też prawdziwej rzeźni. Tutaj ujawnia się też wokal Pawła "Harnasia" Trzcińskiego, który potrafi zarówno mocarnie ryknąć, jak i ładnie czysto zaśpiewać. "Quadrilateral Circle" udowadnia też z jak złożoną, ciekawą, profesjonalnie zagraną i tak samo wyprodukowaną muzyką będzie się miało do czynienia podczas obcowania z zawartością "The Grand Design". I nie ma w tym ani krzty przesady, bo to naprawdę profesjonalnie brzmiący materiał. Jest to o tyle ważny element, bo to sami muzycy pracowali przy miksowaniu i produkcji tego albumu. Właściwie to powinienem tutaj wspomnieć o każdej z zawartych na tym wydawnictwie kompozycji, ale wówczas recenzja przypominałaby krótkie opowiadanie, więc skupię się na tych, które zrobiły na mnie największe wrażenie.
I tak na pierwszy ogień idzie wręcz rewelacyjny "Self Is An Illusion", którym kapela promowała album "The Grand Design". I wcale się nie dziwię, że muzycy wybrali ten tchnący kosmicznym klimatem utwór. Pierwsze dźwięki tej kompozycji od razu uderzają w bardzo transową, chociaż agresywną stylistykę. I po tej ostrej jeździe bez trzymanki stopniowo następuje zwolnienie i uspokojenie. Chociaż mogę trochę ponarzekać, że właśnie trochę za dużo jest tutaj tych delikatnych momentów. Drugim numerem, który chciałem wyróżnić jest "Rotten Wings". Kawałek działający w zupełnie odwrotny sposób do wcześniej wspomnianego. Tutaj wszystko rozpoczyna się od niemalże post-rockowego grania, spokojnego, ale szorstkiego. I w miarę jak kompozycja się rozkręca to zyskuje na mocy, gitary tną przy samej ziemi, Harnaś ryczy do mikrofonu, czyli z dość niepozornego początku zostają jedynie zgliszcza. I to jest właśnie piękno "The Grand Design", ta nieobliczalność utworów. Nigdy nie wiadomo, w którą stronę muzycy popchną stylistykę danego utworu. I na trzecie miejsce wylądował "Billion Grains of Sand". Utwór cięższy już od samego początku i zwalniający dosłownie tylko na kilka chwil, zresztą to uspokojenie się przydaje, bo wprowadza do świetnie solówki i pozwala na wzięcie oddechu. I nie sposób pominąć też kompozycji zatytułowanej "Pale Blue Dot". Utwór nawiązuje do fotografii Ziemi wykonanej przez sondę kosmiczną Voyager 1. Pod koniec kompozycji pojawia się głos Carla Sagana, astronoma mówiącego o wspomnianym zdjęciu. W tym kawałku wręcz czuć tę kosmiczną przestrzeń, tę wolność, ale jednocześnie niepewność, uczucie obcości i małości wobec wszechświata. Ten komplet nie zawsze zbieżnych ze sobą uczuć został zaprezentowany w trwającym 13 minut kawałku "Pale Blue Dot". Debiutancki album Nerville to prawdziwie progresywne granie czerpiące garściami z różnych gatunków. Znajdą tu coś dla siebie zarówno wielbiciele lżejszego grania, jak i zagorzali fani ostrego łojenia. Wszak na "The Grand Design" Łodzianie nie ograniczają się do zamykania się w jakichś wąskich ramach gatunkowych.
I tak na pierwszy ogień idzie wręcz rewelacyjny "Self Is An Illusion", którym kapela promowała album "The Grand Design". I wcale się nie dziwię, że muzycy wybrali ten tchnący kosmicznym klimatem utwór. Pierwsze dźwięki tej kompozycji od razu uderzają w bardzo transową, chociaż agresywną stylistykę. I po tej ostrej jeździe bez trzymanki stopniowo następuje zwolnienie i uspokojenie. Chociaż mogę trochę ponarzekać, że właśnie trochę za dużo jest tutaj tych delikatnych momentów. Drugim numerem, który chciałem wyróżnić jest "Rotten Wings". Kawałek działający w zupełnie odwrotny sposób do wcześniej wspomnianego. Tutaj wszystko rozpoczyna się od niemalże post-rockowego grania, spokojnego, ale szorstkiego. I w miarę jak kompozycja się rozkręca to zyskuje na mocy, gitary tną przy samej ziemi, Harnaś ryczy do mikrofonu, czyli z dość niepozornego początku zostają jedynie zgliszcza. I to jest właśnie piękno "The Grand Design", ta nieobliczalność utworów. Nigdy nie wiadomo, w którą stronę muzycy popchną stylistykę danego utworu. I na trzecie miejsce wylądował "Billion Grains of Sand". Utwór cięższy już od samego początku i zwalniający dosłownie tylko na kilka chwil, zresztą to uspokojenie się przydaje, bo wprowadza do świetnie solówki i pozwala na wzięcie oddechu. I nie sposób pominąć też kompozycji zatytułowanej "Pale Blue Dot". Utwór nawiązuje do fotografii Ziemi wykonanej przez sondę kosmiczną Voyager 1. Pod koniec kompozycji pojawia się głos Carla Sagana, astronoma mówiącego o wspomnianym zdjęciu. W tym kawałku wręcz czuć tę kosmiczną przestrzeń, tę wolność, ale jednocześnie niepewność, uczucie obcości i małości wobec wszechświata. Ten komplet nie zawsze zbieżnych ze sobą uczuć został zaprezentowany w trwającym 13 minut kawałku "Pale Blue Dot". Debiutancki album Nerville to prawdziwie progresywne granie czerpiące garściami z różnych gatunków. Znajdą tu coś dla siebie zarówno wielbiciele lżejszego grania, jak i zagorzali fani ostrego łojenia. Wszak na "The Grand Design" Łodzianie nie ograniczają się do zamykania się w jakichś wąskich ramach gatunkowych.
Tak się po prostu nie debiutuje. Ja rozumiem, że Nerville to grupa, która kształtuje swoje granie od ponad 10 lat i wreszcie udało jej się wydać swój pierwszy pełny materiał, ale na początek przydałyby się jakieś amatorskie wydawnictwa. Może jakaś dudniąca demówka ze słabym brzmieniem? A może wypełniona po brzegi zapychaczami epka z jednym dobrym kawałkiem? Tymczasem "The Grand Desing" za pomocą, którego kapela zaprezentowała się po raz pierwszy szerszej publiczności to w pełni profesjonalny materiał dopieszczony w każdym najmniejszym elemencie. Całość jest trochę przydługa, bo jednak 72 minuty to całkiem sporo, ale nie jest jakiś szczególny wyjątek, gdy spojrzy się na inne wydawnictwa z gatunku progressive metal. Kompozycje zawarte na "The Grand Design" są bardzo niejednoznaczne i pewnie nie raz dacie się oszukać kapeli, która ostry kawałek zaczyna spokojnie, a spokojny zaczyna ostrym łojeniem. Takich pułapek na słuchacza muzycy Nerville założyli całkiem sporo. No nic tylko słuchać debiutanckiego albumu Łodzian, bo to prawdziwa perełka na naszej scenie metalowo-rockowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz