2014 rok w heavy metalu był czasem wielkich powrotów. Ale nie chodzi tu o reaktywacje znanych i lubianych kapel, a raczej o świetne powroty znanych formacji do ich lat świetności. I to tego typu wydawnictwa stanowią większość mojego zestawienia. Ogólnie heavy metal, melodic metal, power metal i progressive metal mają się naprawdę dobrze i w żadnym wypadku nie widać żadnych oznak schyłku tych gatunków. Wręcz przeciwnie, pojawia się coraz więcej młodych kapel, które w swojej muzyce odnoszą się do początków wspomnianych gatunków i pełnymi garściami czerpią z dokonań największych heavy metalowych zespołów.
01. Edguy - Space Police ~ Defenders Of The Crown
Ostatnich lat działalności Edguy raczej nie zaliczyłbym do udanych. Po wydaniu świetnego "HellFire Club" w 2004 roku kapela zmieniła swój kierunek muzyczny w stronę hard rocka. I tak "Rocket Ride" wydany w 2006 roku miał sobie więcej hard rocka niż power metalu, ale jeszcze zawierał sporo ciekawych numerów i przykuwał na dłuższy czas. Problem pojawił się dopiero przy "Tinnitus Sanctus" (2008) i "Age Of The Joker" (2011). Obydwa albumy były nijakie i jednorazowego użytku. Po prostu szkoda było tracić czas na dłuższe obcowanie z nowymi propozycjami od Edguy. W "Space Police ~ Defenders Of The Crown" nie wierzyłem. Myślałem, że kapela dalej będzie próbowała szukać fanów wśród wielbicieli hard rocka. A tymczasem muzycznie zespół wrócił do swoich lat świetności. Owszem na najnowszym albumie znaleźć można sporo hard rockowych odnośników, ale to luzacki heavy/power metalowy materiał, który od razu mnie do siebie przekonał. Wraz z tym wydawnictwem Edguy wrócili do żywych i mam nadzieję, że nie zdecydują się ponownie na zdradziecką ścieżkę, którą kroczyli przez ostatnie lata.
02. Mustasch - Thank You For The Demon
Szwedzi nie zawodzą nigdy, no może czułem się trochę rozczarowany wydawnictwem "Powerhouse", ale jest to album posiadający kilka mocarnych hitów. W dwa lata po premierze świetnego "Sounds Like Hell, Looks Like Heaven" zespół wrócił z nowym materiałem, który wcale nie jest słabszy od swojego poprzednika. "Thank You For The Demon" to nadal Mustasch, który porwał mnie przy pierwszym kontakcie z albumem "Ratsafari". Muzycznie kapela ciągnie swój styl heavy metalu zmieszanego ze stonerem i hard rockiem. Hit goni hit, jeden refren wypiera z głowy kolejny. Ta formacja to jeden z niewielu pewnych punktów przy wszelkiego typu topowych zestawieniach, jeżeli wiem, że Mustasch wydadzą nową płytę w danym roku, to już wiem, że muszę szykować dla niej miejsce w czołówce podsumowania.
03. Devin Townsend Project - Z²
Devin Townsend posiada niesamowity talent muzyczny, udowadnia to w każdym swoim projekcie. Ale na "Z²" zacząłem czekać dopiero w momencie, w którym dowiedziałem się, że muzyk zamierza dalej pociągnąć historię dotyczącą Ziltoida. Dla mnie to oznaczało kontynuację wydawnictwa, które jest dla mnie numerem jeden w dyskografii Devina, czyli "Ziltoid The Omniscient" z 2007 roku. Finalnie jednak najnowszy materiał Townsenda to podwójny album, "Sky Blue" przypomina klimatem "Epicloud", natomiast "Dark Matters" to ciąg dalszy przygód Ziltoida zaprezentowany w formie metalowej opery. Pierwsza część wydawnictwa "Z²" jest jak najbardziej godna polecenia, ale to druga płyta jest dla mnie największą rewelacją tego albumu.
04. Sister Sin - Black Lotus
Sister Sin to kapela, którą zawsze znałem pobieżnie. Słuchałem ich poprzednich płyt, ale jakoś żadna z nich nie została ze mną na dłużej. Było to o tyle dziwne, że jednak formacja zawsze wydawała albumy na dość wysokim poziomie. Nigdy nie brakowało na nich heavy metalowych hitów. Jednak dopiero "Black Lotus" został ze mną na dłużej, a nawet na bardzo długo. Mam wrażenie, że na nowy album kapela zebrała całą energię z dotychczasowych wydawnictw i wpakowała ją w "Black Lotus". Praktycznie każdy z zawartych tutaj numerów to potencjalny hit, kompletnie brakuje wypełniaczy.
05. Freedom Call - Beyond
"Beyond" to dla mnie najbardziej zaskakujący powrót do formy w 2014 roku (obok Edguy). Freedom Call skreśliłem już dawno temu i co z tego, że na niektórych z ich ostatnich wydawnictw trafiały się jeden, czy dwa kawałki, które przypominały mi o latach świetności tej formacji? Było to nieważne, bo te wspomniane numery topiły się w dziesiątkach gównianych utworów, które kapela zamieszczała na swoich kolejnych albumach. Płyta poprzedzająca "Beyond" to był już szczyt szczytów i jak widać taki upadek był Niemcom potrzebny. Najnowszy materiał to muzyczny powrót kapeli do ich najlepszego wydawnictwa jakim było "Eternity" z 2002 roku. Niektóre kawałki z "Beyond" nawet bezpośrednio odnoszą się do utworów zawartych na wspomnianym hiciarskim materiale. Na taki album czekałem i wreszcie się doczekałem.
06. Grand Magus - Triumph And Power
Po słabym jak dla mnie albumie "The Hunt" nie oczekiwałem niczego specjalnego po Grand Magus. Raczej podejrzewałem, że kapela dalej pójdzie ze swoim heavy metalem wspartym stonerem i nie będzie wracała do przeszłości. Jednak "Triumph And Power" to kawał świetnego heavy metalu w surowym stylu. Nie brakuje tutaj wpadających w ucho riffów, świetnych refrenów i naprawdę dobrze skomponowanych utworów. A do tego świetnie dobrana oldschoolowa okładka idealnie obrazująca zawartość albumu.
07. HammerFall - (r)Evolution
HammerFall nie ma ostatnio łatwo. Kapela dawno temu się pogubiła wydając kolejne albumy w tym samym stylu. Kiedy już wszystkich zmęczyli swoim heavy metalem to zaczęli kombinować, to kombinowanie też nie spotkało się z przychylnością fanów. "No Sacrifice, No Victory" i "Infected" to dwa najbardziej eksperymentalne wydawnictwa na koncie Szwedów i jednocześnie wydawnictwa, które mogły zwiastować rychły koniec kapeli. Ale formacja postawiła wszystko na jedno kartę i zapowiedziała album, który miał być powrotem do stylu znanego z pierwszych trzech wydawnictw studyjnych. I muzycy konsekwentnie trzymali się swoich zapowiedzi. Faktycznie "(r)Evolution" to taki duchowy spadkobierca trzech najlepszych wydawnictw spod szyldu HammerFall. Jeżeli przestaliście już wierzyć w moc Hermana dzierżącego potężny młot, to najnowszy album HammerFall powinien przywrócić Wam wiarę.
08. Brainstorm - Firesoul
Od 2008 roku niemiecka kapela Brainstorm wydawała coraz gorsze albumy. Zarówno "Memorial Roots", jak i "On the Spur of the Moment" kompletnie nie spełniały moich oczekiwań rozbuchanych za sprawą wydawnictwa "Downburst" z 2008 roku. Na szczęście "Firesoul" to wreszcie bardzo dobry materiał od Brainstorm. Wreszcie album, którego można słuchać wielokrotnie i wyciągać z niego różne smaczki, czy przebojowe zagrywki. Nareszcie Brainstorm brzmi jak Brainstorm i kapela przestała udawać formację, którą nie jest. "Firesoul" to 100% niemieckiego power metalu.
09. Soen - Tellurian
W oczekiwaniu na nowe wydawnictwo Norwegów z Leprous trafiłem na nieznaną mi dotąd formację Soen. Szwedzi muzycznie kroczą po podobnej ścieżce co wspomniana norweska formacja, jednak diametralnie różnią się w kwestii wokalu. O ile Einar Solberg śpiewa delikatnie, ale potrafi też ryknąć, to Joel Ekelöf raczej trzyma się spokojnego i delikatnego śpiewu. Muzycznie też nie słyszałem na "Tellurian" żadnych ekstremalnych wycieczek, których nie brakuje na wydawnictwach Leprous. Jednak obydwie te kapele łączy więcej niż można by przypuszczać. Sama muzyka jest bardzo podobna, w obydwu przypadkach pojawia się również charakterystyczna transowość i bardzo podobny klimat. Soen to jeszcze świeża grupa, która zadebiutowała w 2012 roku, ale już słychać, że ma świetny pomysł na granie progresywnego metalu.
10. CETI - Brutus Syndrome
Odnośnie "Brutus Syndrome" już pisałem przy okazji najlepszych polskich wydawnictw w 2014 roku. Ten album był dla mnie ogromnym zaskoczeniem, gdyż oczekiwałem raczej nijakiego heavy metalu, który w żaden sposób nie będzie w stanie się wyróżniać nie tylko w danym gatunku, co nawet na samej polskiej scenie. Myliłem się, to wydawnictwo pochłaniające od pierwszej do ostatniej sekundy. Heavy metal na najwyższym poziomie przypominający najlepsze dokonania Iron Maiden. I nie ma w tym krzty przesady, CETI naprawdę dla mnie tym albumem sięgnęli szczytu.
-----------------------------------------------------------
11. Threshold - For The Journey
12. Monuments - The Amanuensis
13. Texas Hippie Coalition - Ride On
14. Evergrey - Hymns For The Broken
15. Scar Symmetry - The Singularity (Phase I - Neohumanity)
16. Exlibris - Aftereal
17. Sparzanza - Circle
18. Kenziner - The Last Horizon
19. Dioramic - Supra
20. Iced Earth - Plagues Of Babylon
21. Defying - Nexus Artificial
22. Wolf - Devil Seed
23. Intervals - A Voice Within
24. Avenger - The Slaughter Never Stops
25. Acid Drinkers - 25 Cents For A Riff
26. Accept - Blind Rage
27. Motorjesus - Electric Revelation
28. Gamma Ray - Empire Of The Undead
29. Night Mistress - Into The Madness
30. Axel Rudi Pell - Into The Storm
O tych gatunkach to można by mówić i mówić. Masa dobrych albumów. Mam wrażenie, że Soen i Sparzanza znalazły się w trochę złej klasyfikacji gatunkowej. Dla mnie zdecydowanie prowadzi Accept, a Sister Sin nagrali jak do tej pory najlepszą płytę w swojej dyskografii, dlatego tak łatwo wpada w ucho. Nie zgodzę się jednak by nowa płyta Hammerfall była lepsza od Infected. I to właśnie ona nie wróży dobrze zespołowi, ale obym się myliła i by doznali objawienia. Mustasch świetne, jak i Edguy, choć musiałam zrobić kilka obrotów by zaskoczyło. Co do reszty płyt, to już różne zdanie na temat ich świetności i zapewne osobiste priorytety.
OdpowiedzUsuńSoen to jednak progressive metal/rock, więc miejsce idealne. A Sparzanza to mieszanka różnych gatunków, mógłbym ich wrzucić do groove, ale tutaj bardziej mi pasują.
UsuńJeżeli chodzi o HammerFall to "Infected" jest jedną z najgorzej ocenianych płyt tej kapeli, ja uważam, że jest dobra (nawet znalazła się Topie heavy metalu 2011). I moje przypuszczenia opierały się raczej na ogólnej tendencji, a nie na subiektywnej opinii odnośnie materiału. A "(r)Evolution" to powrót do starego grania, którego jak widać fani oczekiwali. Zresztą ten album spełnił też moje oczekiwania, chociaż pewnie kontynuację "Infected" też bym przyjął.
Sen to bardziej rock. Słabo pasuje do heavy, czy power metalu;)
UsuńNie wiem czemu "infected" jest najgorzej oceniany. To bardzo dobra płyta. Ale "(r)evolution" choć oczywiście zły nie jest, to do dawnego grania słabo powraca. Mieli na koncie lepsze płyty. Ale może to moja subiektywna opinia.