Nothgard - Age Of Pandora
Data wydania: 12.09.2014
Gatunek: epic melodic death metal/folk metal
Kraj: Niemcy
Tracklista:
01. Of Light and Shadow
02. Age of Pandora
03. Blackened Seed
04. Black Witch Venture
05. In Blood Remained
06. Anima
07. Obey the King
08. Wings of Dawn
09. Mossback Children
10. No One Holds the Crown
Skład:
Dom R. Crey - wokal, gitara prowadząca
Vik S. - gitara basowa
Daniel K. - gitara
Skaahl - gitara
D. Ziegler - perkusja
Recenzja płyty powstała dzięki Metalmessage.
Kapela Nothgard powstała w 2009 roku i jej debiut przypadł na dwa lata później. Wówczas to na półki sklepowe trafił album "Warhorns of Midgard". Nie będę oszukiwał, zapoznałem się z wybranymi numerami z tej płyty dopiero teraz. Nie był to na pewno druzgocący cios między oczy. Wręcz przeciwnie. Skoczność i miękkość melodii bardzo mnie zaskoczyły. Przy czym muzyka kapeli określana była jako viking/folk metal. Jednak bliżej im było do folk metalu niż viking (chyba, że bierzemy pod uwagę okładkę, która jednoznacznie sugeruje, że to jednak viking). Po krótkiej i niebyt owocnej przygodzie z "Warhorns of Midgard" bardzo niepewnie sięgnąłem po "Age Of Pandora", w końcu obawiałem się, że może to być wyprawa pełna niebezpieczeństw i złudnych ścieżek.
Jeszcze zanim zapoznałem się z albumem przeczytałem notkę od kapeli. Nowa płyta miała być praktycznie w każdym akcencie mocniejsza od swojej poprzedniczki. Czy mogłem się na niej zawieść? Musiałem ślepo zaufać muzykom Nothgard. Ciężko mi podejmować próbę rozliczania kapeli na zasadzie tzw. "testu drugiej płyty", bo według mnie ich debiut nie był niczym niezwykłym. Jednak skoro już miałem okazję sprawdzić jak dalej potoczyła się muzyczna przygoda niemieckiej kapeli Nothgard, to czemu z takiego przywileju nie skorzystać? Album "Age Of Pandora" rozpoczyna prawdziwie pompatyczna muzyka, której zapewne nie powstydziła by się kapela Ex Deo. Prawdziwie bitewne, ale i niezwykle melodyjne dźwięki przerywa ryk wokalisty, który rozpoczyna kawałek tytułowy. I co? I gęba mi się uśmiecha, bo słyszę zupełnie inną kapelę niż tę, z którą miałem okazję zapoznać się na "Warhorns of Midgard". Kawałek "Age Of Pandora" zwiastował naprawdę dobry materiał. Muzyka zyskała pazur, melodie raczej schowały się trochę w cień. Całość zyskała nieco epickiego rozmachu. Czyżby muzycy nie koloryzowali opisując to, czego słuchacz może się spodziewać po nowej płycie? Kolejne kawałki tylko mnie upewniały, że Nothgard nie tylko pozytywnie przeszedł "test drugiej płyty", oni nagrali materiał zdecydowanie lepszy niż ten z debiutu. Z każdym kolejnym numerem miałem wrażenie jakby muzycy zyskiwali pewność siebie. I tak po melodyjnym, ale i ostrym "Age Of Pandora" następuje bardziej intensywny i wzbudzający skojarzenia z Ex Deo (poprzez krzyki wokalisty) numer "Blackened Seed". Oczywiście tę ostrość należy rozpatrywać w kategoriach mdm/folk metal. Nie ma tutaj miejsca na rzeźnię w stylu brutal death metalu czy innych ultra ekstremalnych gatunków. Jest pazur, ale są też melodie, które są filarem muzyki granej przez Nothgard. "Black Witch Venture" rozpoczyna się dość irytująco, ale na szczęście to tylko udziwniony wstęp. Dalej jest już energicznie, do przodu i z wpadającą w ucho gitarową melodią. Co ciekawe przez cały album przewijają się klawisze, które co jakiś czas dają o sobie znać, a tymczasem w składzie kapeli nie ma klawiszowca. No chyba, że to gitarzyści tak świetnie potrafią udawać klawisze, w co nie chce mi się wierzyć. Jednak słychać, że w kapeli jest aż trzech gitarzystów, każdy świetnie spełnia swoją rolę. Muzycy razem tworzą jakby gitarową orkiestrę i daje to o sobie znać zwłaszcza kiedy wokal znika, a na plan pierwszy wysuwają się gitary. W muzyce zawartej na "Age Of Pandora" można wyczuć echa fińskiej formacji Children Of Bodom. Z jednej strony są to podobne klimaty, ale jednocześnie zupełnie różne. W "In Blood Remains" gitarzyści trochę popłynęli i melodie zaczęły przypominać mi, że kapela ma za sobą doświadczenie o nazwie "Warhorns of Midgard". Oczywiście jest to minus, ale jestem w stanie przeboleć jeden numer z przesadnie melodyjnymi gitarami i dziwnym, wręcz chóralnym refrenem. Tym bardziej, że następuje po nim bardzo dobry kawałek "Anima", tempo staje się wolniejsze, ale tylko na chwilę, żeby znowu rozpoczęła się nawałnica. Właśnie w tym numerze powraca motyw muzyczny, który można było usłyszeć na wstępniaku "Of Light and Shadow". I muszę przyznać, że ten motyw momentalnie wpadł mi w głowę i zapewne w przyszłości ten album będzie mi się z nim kojarzył.
Kawałek "Obey The King" niczym specjalnie nie zaskakuje, owszem znowu świetnie tną gitary i kreują kolejne melodie, jednak czegoś mi tu brakuje. Już wiem! Tego charakterystycznego motywu muzycznego, który przewijał się na "Anima" (już do końca płyty szukałem go w każdym utworze). Za to wstępniak do "Wings Of Dawn" momentalnie mnie zainteresował, tajemnicze brzmienie i...przejście do szybkiego grania. Już wiem, czego mi brakuje na tym albumie. To czego jest tutaj niedostatek to klimat. Takie intro jakie prowadzi do "Wings Of Dawn" wręcz wymaga klimatycznego numeru, a nie kolejnej nawałnicy gitarowych melodii okraszonej rykami wokalisty. Za to prosty refren szybko wpada w ucho i to jest główna siła tego kawałka. Przedostatnim utworem na "Age Of Pandora" jest "Mossback Children". Kompozycja rozpoczyna się dość nieoczekiwanie, bo brzmi jakby kapela chciała za chwilę wyskoczyć z jakimś southernowym numerem. Jednak wszystko zostaje zaraz wyprostowane. Muzycy nie spuszczają z tonu i dalej idą ścieżką obraną na kilku pierwszych kawałkach. Może nie jest to najszczęśliwsze określenie, ale taka jest prawda. Kapela ściśle trzyma się tego, co wyznaczyła sobie na kilku pierwszych numerach. Jest szybko, energicznie, refreny wpadają w ucho, gitary wygrywają kolejne melodie, a wokalista ryczy do mikrofonu. Kiedy milknie gitarzyści pokazują swój prawdziwy kunszt. Każdy numer jest skrojony w podobny sposób. To też element, który łączy Nothgard z Children Of Bodom. Album "Age Of Pandora" zamyka dość nieoczekiwany tasiemiec trwający lekko ponad 7 minut. I znowu zaczyna się wolno, czuć, że jest to zwieńczenie materiału i nagle gitary zaczynają przyspieszać, a perkusista tłucze w talerze jak opętany. Brakuje mi w tym numerze jakichś konkretnych zwolnień. Rozumiem, że mdm to muzyka szybka i nie znosząca wolnych partii. Nawet jestem przeciwnikiem płyt wypakowanych wolnym graniem, bo przeważnie w takich przypadkach niemalże umieram z nudów. Jednak panowie z Nothgard jakby nie do końca byli w stanie odpowiednio wyważyć tempo muzyki zawartej na "Age Of Pandora". I to jest chyba główny zarzut odnośnie tej płyty. Tak naprawdę dopiero w połowie finałowego numeru pojawia się jakieś dłuższe zwolnienie, które pozwala słuchaczowi nieco odsapnąć. Całość kończy orkiestralne outro, które nierozerwalnie łączy się z intro, dzięki czemu płyta stanowi zamkniętą całość.
Wychodzi na to, że jeszcze niezbyt doświadczeni muzycy Nothgard muszą znaleźć złoty środek. W końcu słuchanie muzyki, która ciągle mknie z ogromną prędkością potrafi być męczące, o czym na pewno doskonale wiedzą wielbiciele DragonForce. Jednak niemieckich muzyków należy pochwalić za ogromny krok w przód, który wykonali za sprawą tego albumu. "Age Of Pandora" to kawał energicznego i szybkiego grania z całą masą wpadających w ucho melodii (zwłaszcza tym motywem z intro i "Anima"). Jednak przydałby się w środku płyty jakiś kawałek zwalniający tempo, pozwalający słuchaczowi odetchnąć i nabrać sił na dalszą podróż z gitarową orkiestrą. Nowy materiał od Nothgard daje nadzieję na lepszą przyszłość formacji, w końcu słychać ogromną przepaść pomiędzy "Warhorns of Midgard" a "Age Of Pandora" - oczywiście na korzyść tego nowego wydawnictwa.
Ocena: 7,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz