środa, 6 marca 2013

Najlepsze albumy lutego 2013

Luty był trochę słabszym miesiącem niż styczeń - chociaż i tak nie mam zbyt wielu powodów do narzekań. Skompletowanie dziesiątki tym razem nie było wielkim problemem. Natomiast luty pozwolił mi na ponowne odkrycie niektórych kapel - np. Attacker i Manilla Road. Tradycyjnie w zestawieniu występuje prawdziwy miks gatunkowy.

W lutym mimo tego, że nie było rażących rozczarowań, to jednak był to słabszy miesiąc niż styczeń. Największym rozczarowaniem był co najwyżej średni album Tierra Santa, z którym jednak wiązałem spore nadzieje (zwłaszcza po świetnym "Caminos De Fuego"). Trafiłem też na jeden album, którego w żaden sposób nie byłem w stanie ocenić - chodzi o najnowszy materiał Soilwork. Myślę, że dużo lepiej by było, gdyby jednak "The Living Infinite" trwał nieco krócej. Panowie z Soilwork mocno wzięli się do roboty i przygotowali dwupłytowy album, którego łączy czas trwania to prawie 85 minut rozbite na 20 utworów. Jest to sporo muzyki, ale też nie do końca takiej, jakiej bym się spodziewał. Stąd nie potrafiłem ocenić tego albumu. Myślę, że gdyby zbili ten materiał do maksymalnie 60 minut to spokojnie "The Living Infinite" trafiłby do mojej dziesiątki lutego.

Przechodząc już do sedna, czyli kilku słów o każdym z albumów, które trafiły do mojego top 10 lutego - zacznę oczwiście od pierwszego miejsca, które przypadło debiutantom z Those Who Fear. Kapela istnieje od 2005 roku, ale dopiero w 2011 wydali epkę zatytułowaną "Legacy". Formacja na albumie "Unholy Anger" (wydanym dwa lata później) prezentuje ciekawe połączenie hardcore'u z deathcorem. Na pewno nie jest to materiał dla wielbicieli melodyjnego metalcore'a, czy wpadających czystych zaśpiewów. Co ciekawe Those Who Fear jest przedstawicielem nurtu christian hardcore. Póki co "Unholy Anger" to najlepszy core'owy album jaki słyszałem w tym roku (tak, przeskoczyli nawet Hatebreed). 

Drugie miejsce przypadło kapeli, którą od dawna omijałem - głównie dlatego, że któryś z jej starszych albumów kompletnie mi nie podszedł (cóż, byłem młody i głupi). W każdym razie drugie miejsce zajmuje Manilla Road ze swoim najnowszym dziełem zatytułowanym "Mysterium". Ciężko mi ocenić ten album na tle innych wydawnictw tej formacji, bo najzwyczajniej w świecie ich nie znam - dopiero ten album sprawił, że pojawiła się u mnie chęć poznania dotychczasowego dorobku Manilla Road. "Mysterium" to kawał świetnego heavy metalu utrzymanego w epickich klimatach.

Trzecią pozycje zajmuje kapela zgoła bliższa gatunkowo Those Who Fear, czyli deathcore'owcy z As They Burn. Francuzi już epką "A New Area for Our Plagues" (2009) zwrócili moją uwagę. Świetne gniotące granie i naprawdę sporo pomysłów na nowe kompozycje - co raczej w deathcore'owych kapelach nie zdarza się zbyt często. "Will, Love, Life" to naprawdę konkretna dawka deathcore'owego łojenia. 

Na czwartym miejscu Attacker - czyli druga kapela obok Manilla Road, z której twórczością kiedyś miałem styczność, ale nie wciągnęła mnie na tyle, żeby podążać za kolejnymi wydawnictwami tej formacji. W przypadku Attacker mam podejrzenia, dlaczego akurat nowy album wpadł mi w ucho - zmiana wokalisty. To jest największy plus "Giants Of Canaan", Bob Lucas (nowy wokalista) zdecydowanie bardziej mi pasuje do heavy metalowych klimatów jakie prezentuje Attacker niż Bob Mitchell (były wokalista kapeli). Jeśli kogoś z podobnych powodów Attacker odrzucał do tej pory, to polecam zaznajomić się z "Giants Of Canaan". 

Piąte miejsce zajmują Niemcy z KMFDM. Ta kapela od zawsze jest dla mnie zagadką - działają na tak różnorodnym gatunkowo polu, że ciężko przewidzieć jaki materiał zaprezentują na nowym albumie. Na szczęście "Kunst" to naprawdę dobrze podany industrial/electro rock. Album automatycznie wpada w ucho i długo nie może wyjść z głowy. 

Na szóste miejsce trafili Niemcy z Agrypnie, czyli kapeli dość oryginalnie serwującej jeden z najbardziej ekstremalnych gatunków metalu. Niby to black metal, ale jednak jakiś inny. Pamiętam, że kiedyś spotkałem się z określeniem, że Agrypnie grają urban black metal - czyli taką miejską odmianę tego gatunku. Nie wiem, czy to dobre określenie - dla mnie to po prostu bardzo klimatyczne i eksperymentalne podejście do black metalu. Nowy album jest kolejnym krokiem postawionym przez formację na ścieżce, którą obrała już kilka lat temu. Jeśli ktoś lubi black metal podany w nieco innej formie to polecam sięgnąć nie tylko po "Aetas Cineris", ale też po wcześniejsze albumy Agrypnie. 

Siódmą pozycję zajmuje Shai Hulud ze swoim nowym wydawnictwem zatytułowanym "Reach Beyond The Sun". Wcześniej nie miałem zbytniej styczności z twórczością tej kapeli - muzyka Shai Hulud to przede wszystkim połączenie hardcore/punk i to w najlepszym gatunku. Na "Reach Beyond The Sun" znajduje się 11 szybkich i wypakowanych energią kawałków. Polecam zwłaszcza wielbicielom starszych płyt Cancer Bats. 

Ósme miejsce zajmuje "Dirty Dynamite" kapeli Krokus. Hard rockowe granie utrzymane w starym dobrym stylu - ten album w żadnym razie nie nadaje się do jednokrotnego odtworzenia. Tym albumem Szwajcarzy pokazali, że nawet będąc ponad 30 lat na scenie można ciągle grać ze sporą dawką energii i komponować kolejne hity. 

Na dziewiąte miejsce powędrowali Finowie z Omnium Gatherum. Ta formacja nigdy nie zawodzi - co prawda wszędzie otagowana jest jako mdm, ale wiadomo, że nie jest to zwykła kapela trzymająca się ściśle wspomnianego nurtu. Omnium Gatherum zawsze byli specami od klimatycznego grania (mocno progresywnego) i łączenia tego z mdm (tak naprawdę głównie z ostrym wokalem). Na "Beyond" jest nieinaczej. Mimo tego, że materiał trwa niemalże godzinę to mija błyskawicznie i zanim się obejrzałem to leciał kolejny obrót nowego wydawnictwa Finów. 

Stawkę zamyka kapela niezwykła, grająca bardzo eskperymentalny death metal z dużą dawką psychodelicznego klimatu, ale też posiadająca nadwyraz oryginalny image - czyli australijski Portal. Pewnie, gdyby kapela utrzymała klimat swoich poprzednich wydawnictw to znalazłby się zdecydowanie wyżej w tym zestawieniu i byłaby jednym z pewniaków do mojego top 10 death metalu w 2013 roku. Niestety na albumie "Vexovoid" już nie ma takiego psychodelicznego klimatu, który stanowił o wielkości ich wcześniejszych wydawnictw. Tutaj jest po prostu eksperymentalny death metal. Portal nadal gra unikalnie i wybija się znacząco spośród innych death metalowych formacji, ale jednak na "Vexovoid" trochę zatracili własną tożsamość.

01. Those Who Fear - Unholy Anger

02. Manilla Road - Mysterium


03. As They Burn - Will, Love, Life

04. Attacker - Giants Of Canaan

05. KMFDM - Kunst

-------------------------------------------------
06. Agrypnie - Aetas Cineris
07. Shai Hulud - Reach Beyond The Sun
08. Krokus - Dirty Dynamite
09. Omnium Gatherum - Beyond
10. Portal - Vexovoid

2 komentarze:

  1. Po zapoznaniu z Manilla Road i Attackerem, mogę powiedzieć tyle, że zupełnie nie rozumiem umieszczenia Manilla Road wyżej od Attackera. A tym bardziej nie rozumiem drugiego miejsca dla tego albumu. Muzyka ok, chociaż nie ma w niej nic epickiego, wokal siada kompletnie, facet nie ma słuchu, albo siebie dobrze nie słyszy, bo jest ciągle pod dźwiękiem, nie mówiąc już o brzydkiej barwie głosu, rzekłabym - nosowej. Natomiast Attacker, klasa. Bardzo pozytywne zaskoczenie. Fajny wokal przypominający połączenie Kiske i Halforda. Płyta mocno energetyczna. Czepnęłabym się tylko kompozycji, przydałoby się jedno delikatniejsze nagranie dla równowagi.

    OdpowiedzUsuń
  2. A moim zdaniem Soilwork zrobił kawał dobrej roboty. Owszem, album ten może dziwić i z pewnością dziwi ze względu na swoją długość, ale jakieś 2/3 utworów mi odpowiada, a pozostałe uznaję za poprawne. Mogli to zrobić inaczej, ale zrobili jak zrobili, a ja jestem usatysfakcjonowany. Kilka kawałków brzmi tak, jakby wściekły pies urwał się z łańcucha. Widać, że zespół trochę ewoluował. Oby tylko nie poszli w tą stronę, co In Flames, którego niegdyś byłem fanem...

    OdpowiedzUsuń