tag:blogger.com,1999:blog-42405095343176491622024-03-16T02:11:02.414+01:00Dark FactoryEsthttp://www.blogger.com/profile/14421860241484678957noreply@blogger.comBlogger952125tag:blogger.com,1999:blog-4240509534317649162.post-14969538708076141202024-03-14T13:21:00.000+01:002024-03-14T13:21:45.296+01:00Samael, Shining [NOR], Yoth Iria (25.02.2024 - Progresja, Warszawa)<div style="text-align: left;">Miało być o trzech koncertach z końcówki lutego i kompletnie wypadło mi z głowy, że nie napisałem nic o zestawie Samael/Shining [NOR]/Yoth Iria, w związku z tym już nadrabiam.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">Głównym powodem, dla którego wybrałem się 25 lutego do Progresji była kapela Shining, tym bardziej, że mieli grać na żywo cały album "BlackJazz".</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicR3m54KfqjEnNwha2VHVpjpM7BmPuYG9KkYhhwYn-_HsglwJE1bZdSMrJDcrdP0NvxXADnDLYVw3JLPFsTJLLPbhC81DQJ90DGh_1qpJ67dEbrEhS_bJ5HBzsZ5rM1OfjmAvdQj00U-G63E3mrp4t8u-4oPPNseJHdiky9S3aLTh3cwbDU2Z4Ft7Wnyx2/s1024/samael22.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="576" data-original-width="1024" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicR3m54KfqjEnNwha2VHVpjpM7BmPuYG9KkYhhwYn-_HsglwJE1bZdSMrJDcrdP0NvxXADnDLYVw3JLPFsTJLLPbhC81DQJ90DGh_1qpJ67dEbrEhS_bJ5HBzsZ5rM1OfjmAvdQj00U-G63E3mrp4t8u-4oPPNseJHdiky9S3aLTh3cwbDU2Z4Ft7Wnyx2/w640-h360/samael22.jpg" width="640" /></a></div><br /><span><a name='more'></a></span><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><div>Koncert rozpoczęła grecka formacja Yoth Iria, był to zdecydowanie najbardziej black metalowy akcent tego wieczoru. Bardzo udany występ, wokalista często schodził ze sceny, żeby się zbratać z publicznością zgromaną w klubie. Kapela poza swoimi autorskimi kawałkami zagrała też cover utworu "Non Serviam" z repertuaru greckiej legendy Rotting Christ. Występowi towarzyszyły ciekawe wizualizacje wyświetlane na ekranie znajdującym się za sceną.</div><div><br /></div><div>Jako drudzy wystąpili panowie z norweskiego Shining. W ostatnich latach moje drogi z ich twórczością mocno się rozeszły, bo też muzycy zdecydowali się iść w nieco inną stronę niż na "BlackJazz", czy "One One One". Ale w Progresji faktycznie zagrali cały "BlackJazz", z którym to albumem jestem bardzo związany i jeszcze teraz pamiętam, jak w okolicy jego premiery ściągałem ten album z zagranicznej dystrubucji dla kilku znajomych, bo u nas nie można go było dostać. Występ świetny, widać było, że muzycy dobrze się bawią grając swoje stare kawałki. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że awangardowe podejście Norwegów do metalu jest w stanie podzielić zgromadzoną publikę, ale wyglądało na to, że o ile mniej więcej 1/3 Progresji dobrze się bawi, to pozostała część stoi ze skrzywioną miną i czeka aż Shining zejdą ze sceny. Pamiętam, że w okolicy premiery "BlackJazz" wywoływał tylko pozytywne reakcje, nie wiem, co się zmieniło na przestrzeni tych 14 lat. Dla mnie świetny występ.</div><div><br /></div><div>Główną gwiazdą wieczoru był SAMAEL, Szwajcarzy przyjechali przypomnieć swoim fanom płytę "Passage" (1996). Miałem w swojej fascynacji metalem moment, w którym zasłuchiwałem się Samaelem, ale był to raczej krótki epizod i ostatnio kompletnie do twórczości tej grupy nie wracam. Występ Szwajcarów był dobry, towarzyszy mu ciekawe wizualizacje (ale jakoś bardziej pasowały mi te prezentowane przez Yoth Iria). Po zagraniu numerów z "Passage" kapela zaserwowała kilka bonusów, z których najwięcej radości fanom zgromadzonym w Progresji sprawiły ewidentnie kawałki pochodzące z płyty "Ceremony of Opposites" (1994). Występ Samael dobry, ale prawdę mówiąc tylko dobry.</div><div style="text-align: center;"><br /></div></div>
<div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/WNJ3dbOqS4o?si=HhJLSGt8hkb2rNFy" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/pbWEFyd2zQo?si=A1KtVmWNtm2HAjDy" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/_Iqggho3h7w?si=rnE0GhT7wqyh88KT" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/gHtRCxZbvDo?si=P2f9EUNWkN8RljRG" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/o4MPJoCkx4k?si=bpd5W25fuTnghli7" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/k8iH2yFaghM?si=rr1cH_l7FuR9H16g" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/kltTXu5ipZA?si=pYw0RxFdjvgpsxTa" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/ArCEim34S6U?si=XdWnZuu1Ge9bBH5a" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/vcLOMPiTuP0?si=KvJupOFWy3__6OZz" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/GPGeA3Psv4o?si=UkuV2CH-y_MenT2U" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/MxPOZXYB0As?si=ECdGEXC5pr4rLyXp" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/t2x3znRe7eE?si=4pbHilbooveLNXug" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div>Esthttp://www.blogger.com/profile/14421860241484678957noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4240509534317649162.post-32862520470512570362024-03-13T14:40:00.004+01:002024-03-13T14:41:14.020+01:00Frozen Soul, Creeping Death, Foreseen (23.02.2024 - Hydrozagadka, Warszawa)<div style="text-align: left;">W piątkowy wieczór 23 lutego przez warszawski klub Hydrozagadka miała przetoczyć się teksańska wojenna machina poruszająca się napędem gąsienicowym, czyli Frozen Soul. Na imprezie miały pojawić się cztery ekipy, ale finalnie Phobophilic wypadli z trasy koncertowej. W związku z tym tego wieczoru można było zobaczyć na scenie Frozen Soul, Creeping Death i Foreseen.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://dark-factory.blogspot.com/2024/03/frozen-soul-creeping-death-foreseen.html" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="369" data-original-width="656" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHt_Pr-wCn1vG5Vbcs_s1uGFYSB0RJe6o9XJ9J9l1xpF4I0s1JkvxMyHKWvq4BkmlbXuvij4gDHBpWFwMljIX7YVQTaE2CPagA4su_VGdBOyKUVGntLuLtT_ouqK5ey5AsShpjGnSoIeXbKPR9pc9QT5mkdmnpyPRp-jLFL8fgenVbS2fq2zGm8PgCozu_/w640-h360/656x369-copy-4-13-a6990948-9ab9-47b9-88ab-e8c7cbc6c9ef.webp" width="640" /></a></div><br /><span><a name='more'></a></span><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><div>Gig otwierała fińska grupa Foreseen, która zaprezentowała się niezwykle energicznie. Płynący ze sceny crossover thrash zmieszany hardcore punkiem i pewną dawką street punkowej magii błyskawicznie porwały już dość licznie zgromadzoną publiczność. Występ dość krótki, ale bardzo energiczny i dający naprawdę solidnego kopa na rozruch.</div><div><br /></div><div>Drugi w kolejności był death metalowy Creeping Death, podobnie jak gwiazda wieczoru grupa z Teksasu. Kapela zaserwował death metal najwyższej klasy, tchnący nieco mroczną piwnicą, bardzo klimatyczny i energiczny zarazem.</div><div><br /></div><div>Ale nie oszukujmy się, do Hydrozagadki przyszedłem tego dnia głównie dla Frozen Soul. To był chyba już mój trzeci raz, jak widziałem tę teksańską formację na żywo - ostatnio całkiem niedawno, gdy supportowali Dying Fetus. Duchowi spadkobiercy Bolt Thrower (z młodego pokolenia) dali świetny koncert i faktycznie stojąc pod sceną można było poczuć, że muzyka grana przez amerykańską formację po prostu miażdży swoją potęgą. Nie zabrakło też "śnieżnego" działka, którym kapela otworzyła swoje show (możecie je zobaczyć w akcji w kawałku "Invisible Tormentor"). Jeżeli jesteście fanami oldschoolowego death metalu w stylu Bolt Thrower to nie muszę was na pewno namawiać na zapoznanie się z twórczością Frozen Soul, bo mimo zaledwie dwóch pełnych płyt na koncie to już jest absolutny klasyk.</div><div><br /></div></div>
<div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/SBwE7EoCiis?si=mG_P6Ff1ajO3Oh5Y" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/4p3GrXBIX1o?si=hg4cIFR8o5Zywt2G" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/Nq6zMGmpAsk?si=moZrUWsoRnEKIjb7" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/gk0UzE5tGBs?si=ZNWOBPAG43bpS6JV" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/YAnT51OLyks?si=VPaI9xtzHrCSvvA1" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/x78Xir65g8g?si=ccPCzR18S9vDvgpU" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/C6YaPufZWt0?si=0D5mrNpFeSDcvYCO" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div></div>Esthttp://www.blogger.com/profile/14421860241484678957noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4240509534317649162.post-76480400565597413082024-03-06T19:17:00.003+01:002024-03-06T19:19:08.255+01:00Przegląd premier płytowych - luty 2024<div>Po dobrym, ale niespecjalnie rozbuchanym styczniu nadszedł nieco zabiedzony luty. A przynajmniej takie miałem wrażenie w dwóch pierwszych tygodniach, gdy sprawdzałem niemal każdy nowy materiał, który wpadał mi w ręce. Ale już jestem trochę przyzwyczajony do tego, że początek miesiąca często jest spokojniejszy w temacie premier, nie ma zbyt wielu ciekawych nowości, chyba tylko po to, żeby uśpić nieco moją czujność, bo końcówka nadrabia z nawiązką. I tak też było tym razem - druga połowa lutego była znacznie ciekawsza, obfitowała w więcej interesujących wydawnictw i przyczyniła się do lekkiego rozszerzenia mojego przeglądu, który początkowo zakładał 25 pozycji, a finalnie znajdziecie poniżej 28 ciekawych wydawnictw. Warto też zaznaczyć, że na naszym lokalnym poletku sporo się działo, w efekcie czego znajdziecie aż cztery nowe płyty polskich kapel w poniższym lutowym przeglądzie premier.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dark-factory.blogspot.com/2024/03/przeglad-premier-pytowych-luty-2024.html" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="529" data-original-width="927" height="366" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLtAYXpmPisAmIM_AY8G4k00zFNoQfeSNM6bDOgZCJ-gIKNi-8smScWkFbUCy30GqEdd3dg1hjjjPBj1P_34SGuOqMLu_uReOQ_jf1xf_Vbnl2HxemjUZzE9gATswb3xdvEq47t3TxWEsFM0wsOjxtuaZRvJZnlQKfE7IyyW6W_LvWOrCCe5vp9F0tczpz/w640-h366/1przeglad-bn.png" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><span><a name='more'></a></span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIHK946k8yjPcJwatXr_DJlxSrx-D0JknqCw3UuXpqHa3d8Bw7cbhOQidTEVWz7ZAggo1AQPfhO2Rip4mr0SIuF5T0LdS9akxnb-XVddjo9b6ILXxqBnepe3ER7u5kK7ZA5Mjn4PLTl2mceCA8zp7U76ANXAqi9I3AplXgheyOCFpG9ruHuIL2fcD-wh8j/s1200/Bipolar%20Architecture%20-%20Metaphysicize.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIHK946k8yjPcJwatXr_DJlxSrx-D0JknqCw3UuXpqHa3d8Bw7cbhOQidTEVWz7ZAggo1AQPfhO2Rip4mr0SIuF5T0LdS9akxnb-XVddjo9b6ILXxqBnepe3ER7u5kK7ZA5Mjn4PLTl2mceCA8zp7U76ANXAqi9I3AplXgheyOCFpG9ruHuIL2fcD-wh8j/s320/Bipolar%20Architecture%20-%20Metaphysicize.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">Bipolar Architecture - Metaphysicize</span></b><br /><div>(post-metal/blackgaze/post-rock)</div><div>Data premiery: 02.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/16Zwgfek20P1B9EmuvxTyY?si=njqTvzadRJKhVJ44V9bcLQ" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://bipolararchitecture.bandcamp.com/album/metaphysicize" target="_blank">Bandcamp</a></div><div><br /></div><div>"Metaphysicize" to drugi studyjny materiał turecko-niemieckiej formacji Bipolar Architecture. Pod odpaleniu tej płyty w mojej głowie zaczęły pojawiać się nazwy kapel, z którymi nierozerwalnie łączyłbym rozwiązania prezentowane przez Bipolar Architecture. I takich inspiracji jest tutaj cała masa, ale nie chcę pisać o tym, że autorzy "Metaphysicize" starają się naśladować inne formacje, raczej z rozsypanych klocków starają się ułożyć swój własny spójny obraz. Na drugim albumie Bipolar Architecture sporo dla siebie znajdą zarówno fani post-rocka, post-metalu, czy blackgaze. Jeżeli zasłuchujecie się twórczością takich grup jak Russian Circles, We Lost The Sea, The Ocean, czy nawet Cult Of Luna, to po odpaleniu "Metaphysicize" poczujecie się jak w domu. Bipolar Architecture czarują melodiami gitarowymi miksują je z agresywnymi wokalami, czy szybko bijącą perkusją. Post-rockowe pejzaże równoważą z black metalowym ciężarem.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEit8griOKQbaVyYDH5wP0XN9MNhh9fqr2xre3G-R2hrjD-fucR6NYwHcl9puf2VWBb9kBLrjunpGeoS8bE7Su1ydWg_FkXCOfQYfQl3WNsdSV51HOpk4sk4y-WupC_bpwoLo8ivClRZ6M8r_PyIY7NS9uxsgujTpwIpvsdATpYEQEfriZeEN-HB6u47WrOp/s1600/Blaze%20Bayley%20-%20Circle%20Of%20Stone.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1600" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEit8griOKQbaVyYDH5wP0XN9MNhh9fqr2xre3G-R2hrjD-fucR6NYwHcl9puf2VWBb9kBLrjunpGeoS8bE7Su1ydWg_FkXCOfQYfQl3WNsdSV51HOpk4sk4y-WupC_bpwoLo8ivClRZ6M8r_PyIY7NS9uxsgujTpwIpvsdATpYEQEfriZeEN-HB6u47WrOp/s320/Blaze%20Bayley%20-%20Circle%20Of%20Stone.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">Blaze Bayley - Circle Of Stone</span></b><div>(heavy metal)<br /><div>Data premiery: 23.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6QA2T3zzCnCfXTQivCKfJP?si=dZPtIphfRg-zk4imA8DDxQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Aż ciężko w to uwierzyć, ale wydany w lutym album "Circle Of Stone" jest już 11 solowym studyjnym wydawnictwem Blaze'a Bayley'a po tym, jak wokalista opuścił szeregi Iron Maiden. I co ciekawe jest to kolejne wydawnictwo tego muzyka, które stoi na bardzo wysokim poziomie. Blaze świeżo po pokonaniu poważnych problemów zdrowotnych wrócił z nowym materiałem i chociaż nie jest to taki cios jak "War Within Me" (2021) to nadal jest to uderzeniowa dawka heavy metalu w bardzo dobrym stylu. "Circle Of Stone" zapowiadał się przynajmniej przyzwoicie już na poziomie singli, które jednak pozostawiały trochę do życzenia. Na szczęście pozostałe kawałki zawarte na najnowszej płycie Blaze'a wypadają zdecydowanie lepiej. Jeżeli do tej pory byliście fanami dość charakterystycznego wokalu Blaze'a Bayley'a to raczej nie ma możliwości, żeby jego najnowszy materiał wam nie przypasował. Ale "Circle Of Stone" nie jest niestety wydawnictwem, które przekona do tej pory nieprzekonanych do solowej twórczości Blaze'a. Jako wieloletni fan tego wokalisty mogę powiedzieć, że jego najnowsze dzieło to album środka, artysta ma w swoim dorobku dużo lepsze wydawnictwa, ale też daleko mu do tych najsłabszych (których w dyskografii nie ma zbyt wiele). "Circle Of Stone" to klasyczny heavy metal, który doskonale prezentuje nie tylko umiejętności wokalne Blaze'a, ale też charakterystyczną stylistykę, w jakiej przeważnie się porusza.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvsj0i45SM9WXmuHLPxzo-PbH33WOnMDAeJ4dz3OJK0OMrmZaJCNWdqx-DaDZVIDdaAcwwYs-7JXEEXw5OBRKRFwMnMYPsCIVB2sbFK9EKLKgTtFwfh7Cqc7CLs7vTH8nPuAgxwtwO2g1gH1QS8e-1XmoqA2slvuOz4guq9dSWdKK4j-qIiQXXRB-WTHWE/s1200/Chainsword%20-%20Born%20Triumphant.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvsj0i45SM9WXmuHLPxzo-PbH33WOnMDAeJ4dz3OJK0OMrmZaJCNWdqx-DaDZVIDdaAcwwYs-7JXEEXw5OBRKRFwMnMYPsCIVB2sbFK9EKLKgTtFwfh7Cqc7CLs7vTH8nPuAgxwtwO2g1gH1QS8e-1XmoqA2slvuOz4guq9dSWdKK4j-qIiQXXRB-WTHWE/s320/Chainsword%20-%20Born%20Triumphant.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>⭐Chainsword - Born Triumphant</b></span></div><div>(death metal)</div><div>Data premiery: 23.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5wpiAlFQHZE2mGu97scHRB?si=XXSuBy80Szu--VFBSigUpA" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://chainsword.bandcamp.com/album/born-triumphant" target="_blank">Bandcamp</a><br /><div><br /></div><div>Niemal ominąłem drugi studyjny materiał warszawskiej ekipy Chainsword i praktycznie rzutem na taśmę, chwilę przed zamknięciem listy do tego przeglądu premier odpaliłem "Born Triumphant" i nie mogłem tej płyty nie dorzucić do tego zestawienia. Jeżeli do tej pory nie trafiliście na twórczość Chainsword oznacza, że nie lubicie Bolt Thrower, ale też Memoriam, Frozen Soul, czy też Hail Of Bullets. Albo jeszcze inaczej - po prostu nie lubicie death metalu. Wydany w 2021 roku debiutancki album "Blightmarch" był bardzo dobry, pokazywał, że Chainsword mają duży potencjał i mogą zagospodarować część tęsknoty za graniem w stylu Bolt Thrower. Nowa płyta jest jeszcze lepsza niż niezwykle udany pierwszy materiał. "Born Triumphant" to z jednej strony doskonałe wykorzystywanie wspomnianej już tęsknoty za graniem w stylu Bolt Thrower, czy Entombed, a jednocześnie poszukiwanie własnej drogi w takiej stylistyce. Nowy album to piękna death metalowa sieczka utrzymana w staroszkolnym stylu, pełna bitewnych tekstów, a na koniec wspaniały hołd złożony zmarłemu w 2021 roku L-G Petrovowi, wokaliście Entombed.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqDVbruAAoQHt2T1SRslwI05UoYVOgKcPi4g4QhQubSrNQb4kW1_tPduGfB_x1zo3zoPOd-e0n4UoGE2DCjLluL2nKoURnDds1gS7KWPOjQ4rlNDKsj1OgLvjSwTOZ8Hlg-78nf_XU_oyUzkYaCeqFcdrwqDoym-Hq1-HaGqzJ1BBEv5kbH1bL1UnMrfbe/s1500/Chapel%20Of%20Disease%20-%20Echoes%20Of%20Light.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqDVbruAAoQHt2T1SRslwI05UoYVOgKcPi4g4QhQubSrNQb4kW1_tPduGfB_x1zo3zoPOd-e0n4UoGE2DCjLluL2nKoURnDds1gS7KWPOjQ4rlNDKsj1OgLvjSwTOZ8Hlg-78nf_XU_oyUzkYaCeqFcdrwqDoym-Hq1-HaGqzJ1BBEv5kbH1bL1UnMrfbe/s320/Chapel%20Of%20Disease%20-%20Echoes%20Of%20Light.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>⭐Chapel Of Disease - Echoes Of Light</b></span><br /><div>(heavy metal/progressive rock/melodic death metal)</div><div>Data premiery: 09.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3UNu07vVWRooHsd8pEUg3n?si=15EMq8ymS-CNGaWHXjlflg" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://chapelofdisease.bandcamp.com/album/echoes-of-light" target="_blank">Bandcamp</a></div><div><br /></div><div>Wydany w 2018 roku album "...And as We Have Seen the Storm, We Have Embraced the Eye" to jedno z najlepszych metalowych wydawnictw ostatnich latach, które może nie zaskoczyło u mnie od razu, ale przez te kilka lat mocno wbiło mi się do głowy. To było niemal perfekcyjne połączenie heavy metalu, death metalu i progresywnego grania, a jeszcze gdzieś tam majaczył gotycki klimat rodem z Tribulation. Na następcę tego majstersztyku trzeba było sporo czekać, bo aż 6 lat, ale było warto. Chociaż "Echoes Of Light" nie jest dla mnie aż tak wstrząsający, ale w udany sposób kontynuuje trend z poprzedniego wydawnictwa. Chociaż gdzieś w tym gąszczu wręcz progressive rocka trochę gubi się death metal, ale nie znika całkowicie, po prostu przybiera bardziej melodyjną formę. Chapel Of Disease znowu dostarczyli świetny materiał, który ciężko jest jednoznacznie zaklasyfikować, bo jednak jak tylko mogą starają się wymykać szufladkom, a jednocześnie jest to muzyka bardzo przyjemna dla ucha, nie uderzająca w rejony zbyt awangardowe.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGeg2unjhEv-KCWjXjC1HhDGNQx_gy2Q4StLybKvF0UyKHGQsAnwGg8rp_XsQ2wbT2A32ya0Mp9aYVKodjz45ArHhODK_v_K15d3yugENQ-Jzf9yckX8tLyzdkPJEay6raL3CiorKysIRA1p5J3ambz5pocclJt6T-Dg_Dq7l_2g-zGPhfFfrQRrLcgmRq/s1200/Darkest%20Hour%20-%20Perpetual-Terminal.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGeg2unjhEv-KCWjXjC1HhDGNQx_gy2Q4StLybKvF0UyKHGQsAnwGg8rp_XsQ2wbT2A32ya0Mp9aYVKodjz45ArHhODK_v_K15d3yugENQ-Jzf9yckX8tLyzdkPJEay6raL3CiorKysIRA1p5J3ambz5pocclJt6T-Dg_Dq7l_2g-zGPhfFfrQRrLcgmRq/s320/Darkest%20Hour%20-%20Perpetual-Terminal.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Darkest Hour - Perpetual | Terminal</b></span><br /><div>(melodic death metal/metalcore)</div><div>Data premiery: 23.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4VNi4KMdhD5OYfsClMJxii?si=JEGzd18nSmOz4_EOLVk31g" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://officialdarkesthour.bandcamp.com/album/perpetual-terminal" target="_blank">Bandcamp</a></div><div><br /></div><div>Nie wiem dlaczego, ale do niedawna byłem przekonany, że Darkest Hour zakończyli działalność i nawet trasa koncertowa, która kilka lat temu przechodziła również przez Polskę była pożegnalną tej grupy. Ale jak się okazuje jednak tak nie było, ale na następcę "Godless Prophets & the Migrant Flora" (2017) trzeba było trochę poczekać - aż 7 lat. "Perpetual | Terminal" to już dziesiąty pełny materiał tej bardzo doświadczonej ekipy. Zawsze odnosiłem wrażenie, że melodic death metal w wykonaniu Darkest Hour idzie jednak bardziej w tę brutalną stronę niż w tę melodyjną, która jednoznacznie kojarzy mi się ze sceną skandynawską. I tak też jest na najnowszym albumie, po krótkim symfonicznym wstępniaku kapela rozpędza się i uderza z pełną mocą. Chociaż na "Perpetual | Terminal" nie brakuje melodii gitarowych, to jednak są one zaledwie dodatkiem do szybkiego i ciężkiego grania, które jeszcze potęguje chropowaty wokal Johna Henry'ego. Momentami stylistycznie Darkest Hour zapędzają się w metalcore'owe rejony spod znaku Unearth.<br /><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_nV9CeuknhGaoTG8mxTjQabFZ8ptq1VFZF4bryPgRZTT-5xtOhwM7snqYyIhjf9BTIPK-T5a6g7rG4ltVc5yDeRKvvZLlj1lo836zfNP_9H0df3x_EtkSszQLhti6ajXLA2pheW0Mxyhkp6MJWz-k9T8U9geZyA3llqOd85mOukEjFeXSqqxtnIZjT-8O/s1200/Deadyellow%20-%20What%20Was%20Left%20of%20Them.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_nV9CeuknhGaoTG8mxTjQabFZ8ptq1VFZF4bryPgRZTT-5xtOhwM7snqYyIhjf9BTIPK-T5a6g7rG4ltVc5yDeRKvvZLlj1lo836zfNP_9H0df3x_EtkSszQLhti6ajXLA2pheW0Mxyhkp6MJWz-k9T8U9geZyA3llqOd85mOukEjFeXSqqxtnIZjT-8O/s320/Deadyellow%20-%20What%20Was%20Left%20of%20Them.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">Deadyellow - What Was Left of Them</span></b><br /><div>(blackgaze/post-black metal)</div><div>Data premiery: 02.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/71ULwilU2yrI3ymBIM9ODF?si=zQ6TtTfQSBOaJTW21OqIMA" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://deadyellows.bandcamp.com/album/what-was-left-of-them" target="_blank">Bandcamp</a></div><div><br /></div><div>"What Was Left Of Them" to drugi pełny studyjny materiał amerykańskiej formacji Deadyellow grającej blackgaze. To prawdziwa uczta dla fanów muzyki w stylu Deafheaven. Sporo tutaj shoegaze'owania, przyjemnych dla ucha gitarowych melodii płynących leniwie i tworzących majestatyczny, ale zarazem melancholijny krajobraz. I ta spokojna, wręcz kojąca twarz Deadyellow wspaniale uzupełnia się z agresywnym, ciężkim black metalowym obliczem Amerykanów.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsy17YigS3JT_4N8yS-d8Y-VGI-cDPjVDG1AtV7V6moTmkl23WhLl48s3V076aGHnniAycknrCH6DboG-3SFtKpuL1p3L5sx3K6rflyVAKwkUxmlbFFFSI6YfNh38f6AW-8z_2TzA9w9f12NY7YTuBCnw_Uv3d0GmPfyv0qS-iSzhgwqUVF_suW5rTJc1T/s1200/Defying%20-%20Wadera.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsy17YigS3JT_4N8yS-d8Y-VGI-cDPjVDG1AtV7V6moTmkl23WhLl48s3V076aGHnniAycknrCH6DboG-3SFtKpuL1p3L5sx3K6rflyVAKwkUxmlbFFFSI6YfNh38f6AW-8z_2TzA9w9f12NY7YTuBCnw_Uv3d0GmPfyv0qS-iSzhgwqUVF_suW5rTJc1T/s320/Defying%20-%20Wadera.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Defying - Wadera</b></span></div><div>(post-metal/death metal/progressive metal)</div><div>Data wydania: 23.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5tqVLl0VxrXMdl55BuHMlu?si=aGCZwSXeSr23MjpKk7d-Nw" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://defying.bandcamp.com/album/wadera" target="_blank">Bandcamp</a><br /><div><br /></div><div>Lubię wspominać o tym, że z twórczością olsztyńskiej kapeli Defying jestem niemal od samego początku, czyli od 12 lat, bo to wówczas pojawiła się demówka "Portraits". Recenzję demówki (bardzo koślawą), jak i ich debiutu "Nexus Artificial" (2014), czy epki "The Splinter of Light We Misread" (2016) znajdziecie w zbiorach Dark-Factory. "Wadera" to pierwszy od ośmiu lat dłuższy materiał Defying (w międzyczasie był jeszcze singiel "Silence") i cieszę się, że kapela nie przepadła i dalej nagrywa nową muzykę. Odpalając najnowszą płytę tej olsztyńskiej kapeli od razu zauważyłem, że stylistycznie znowu nastąpiła zmiana. Tym razem "pierwsze skrzypce" na przemian grają post-metal i death metal, a wszystko utrzymane jest w posępnej, niemalże doom metalowej atmosferze i z bardzo specyficznym brzmieniem. Na szczęście Defying nie zapominają o progresywnym metalu, który jednak od samego początku stanowił ważny punkt ich twórczości - chociaż przeważnie (poza demówką "Portraits") skrywał się gdzieś z boku i nie wychodził przed światła reflektorów. Na płycie "Wadera" też stanowi ważny element, będący doskonałą przeciwwagą dla cięższego, bardziej posępnego i zarazem agresywnego grania. Warto też zauważyć, że tworząc płytę "Wadera" muzycy inspirowali się polskim horrorem "Wilczyca" (będącym ekranizacją opowiadania "Wadera" autorstwa Jerzego Gierałtowskiego). Trzecie wydawnictwo Defying to znowu zmiana względem poprzednich płyt, ale to ewolucja następująca w bardzo dobrym kierunku.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0dxd8uTRWT4O4tdbLIFmD-SLcpAIMP4bvkflYY936nzU0zKFPlFosHDWHO740L5qzgYb6_vNQvG75U6hzKEaGBxiaDfQXDyTUNvCcYIE6HCD_TOnc3ljApO8OM_yaum6KC3yAN-4vzNM1wJYIhq_1CRjp1txdPNX1vlof820FDNPbed9RPnfa0iQfNTTq/s1200/Dom%20Z%C5%82y%20-%20Ku%20pogrzebaniu%20serc.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1084" data-original-width="1200" height="289" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0dxd8uTRWT4O4tdbLIFmD-SLcpAIMP4bvkflYY936nzU0zKFPlFosHDWHO740L5qzgYb6_vNQvG75U6hzKEaGBxiaDfQXDyTUNvCcYIE6HCD_TOnc3ljApO8OM_yaum6KC3yAN-4vzNM1wJYIhq_1CRjp1txdPNX1vlof820FDNPbed9RPnfa0iQfNTTq/s320/Dom%20Z%C5%82y%20-%20Ku%20pogrzebaniu%20serc.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Dom Zły - Ku pogrzebaniu serc</b></span><div>(post-metal/black metal/post-hardcore)</div><div>Data premiery: 01.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4dDWNi52Fl8CUyStWGz6e9?si=ui3F3mgPS1-pfgbloicPiA" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://domzly.bandcamp.com/album/ku-pogrzebaniu-serc" target="_blank">Bandcamp</a></div><div><br /></div><div>Do twórczości kapeli Dom Zły podchodziłem kilka razy i nigdy nie udało mi się zatrzymać na dłużej przy ich dokonaniach. Za to ich nowy materiał z miejsca mnie zauroczył - nie tylko doskonałym tytułem płyty, ale też jej zawartością. Pomiędzy debiutancką płytą "Rytuał" (2019), a wydaną w lutym "Ku pogrzebaniu serc" nastąpiła jedna bardzo ważna zmiana - z kapeli odszedł wokalista Krzysztof Dziak, a jego miejsce zajęła Anna Truszkowska. Jak się okazuje była to zmiana ważna, bo chociaż wokal Krzysztofa mi pasował, to jednak ten Anny wypada dużo ciekawiej. Ale to nie jedyna zmiana, bo instrumentalna warstwa "Ku pogrzebaniu serc" też brzmi stylistycznie inaczej niż na debiutanckim materiale. Więcej tutaj szaleństwa, nieprzewidywalności, ale też dobrych melodii tworzących ciekawe tło do ryków wokalistki. Piękna i zarazem bardzo brzydka płyta, która porwała mnie od pierwszego odsłuchu.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEix8W-gA2O7elCYsyPKEbdSilsjR7X2llFntA1BdBROVM8DLEWirF6OmfqzjjPKu9QYafuX_5Mqzt38pKpYpmDZXMSPV9vN7pZL7ABrWKfqWG-ogH3BpqPWAH8fV2qnpmRnBNuqrgjrt71xDqLPiebl7jxn8bwH1pvnKyaYuWpn42Hd2UrgQ8RruuKRNqC4/s1200/Enterprise%20Earth%20-%20Death-%20An%20Anthology.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEix8W-gA2O7elCYsyPKEbdSilsjR7X2llFntA1BdBROVM8DLEWirF6OmfqzjjPKu9QYafuX_5Mqzt38pKpYpmDZXMSPV9vN7pZL7ABrWKfqWG-ogH3BpqPWAH8fV2qnpmRnBNuqrgjrt71xDqLPiebl7jxn8bwH1pvnKyaYuWpn42Hd2UrgQ8RruuKRNqC4/s320/Enterprise%20Earth%20-%20Death-%20An%20Anthology.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Enterprise Earth - Death: An Anthology</b></span><div>(deathcore/metalcore/death metal/djent)</div><div>Data premiery: 02.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2JBNKkdKgCZ9mW2IZOuOHd?si=6HUUxrtfT6OFNy2wT0hgrA" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://enterpriseearth.bandcamp.com/album/death-an-anthology" target="_blank">Bandcamp</a><br /><div><br /></div><div>"The Chosen" (2022) sprawił, że trochę bardziej otworzyłem się na muzykę Enterprise Earth. Chociaż kawałki promujące sukcesora płyty z 2022 roku sugerowały, że tym razem Amerykanie pójdą nieco inną drogą. I chociaż wiedziałem, że szykuje się "inne" wydawnictwo od Enterprise Earth to chyba nie spodziewałem się aż tak dużej zmiany. Pierwsze numery zawarte na "Death: An Anthology" z początku mnie odrzuciły, jakoś nie do końca widziała mi się ta mieszanka gatunkowa i melodyjne wokale pojawiające się w refrenach. Ale im dalej brnąłem w ten materiał tym bardziej podobała mi się ta różnorodność i kompletna zmiana podejścia Enterprise Earth do ścisłego trzymania się jednego gatunku. Nadal sporo jest tutaj miejsca dla deathcore'a i djentu, ale wymieszali je z metalcorem, dużo bardziej przebojowym i melodyjnym. Ale równocześnie uderzyli w stronę death metalu. I chociaż Enterprise Earth znacząco zmienili swój styl, to słysząc zawartość "Death: An Anthology" odnoszę wrażenie, że jest to zmiana doskonale przemyślana i przygotowana. Nadal zaskakuje mnie niejednorodność materiału zawartego na tym wydawnictwie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFlvTTmiKam2UNntcICmXlpj_gbzCFQdDU10a9lBI7Wd0b5tcPH1my7-4AMZB_AH9nsl555tfPE90JlnHDNseIMHVJQ3IcznWw6VW8z2xsJGWvNOvg-H2vte6yEMMXAHWDZx3rUjiBlfgTZWhTdOsQJA71B0OfHHHbDc7ESDxzKtQn7-GTbt8tH-59jR8o/s1200/Eternal%20Storm%20-%20A%20Giant%20Bound%20To%20Fall.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFlvTTmiKam2UNntcICmXlpj_gbzCFQdDU10a9lBI7Wd0b5tcPH1my7-4AMZB_AH9nsl555tfPE90JlnHDNseIMHVJQ3IcznWw6VW8z2xsJGWvNOvg-H2vte6yEMMXAHWDZx3rUjiBlfgTZWhTdOsQJA71B0OfHHHbDc7ESDxzKtQn7-GTbt8tH-59jR8o/s320/Eternal%20Storm%20-%20A%20Giant%20Bound%20To%20Fall.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Eternal Storm - A Giant Bound To Fall</b></span></div><div>(melodic death metal/melodic black metal/progressive metal)</div><div>Data premiery: 16.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4TaWMmSCz5t7bd5MbscEiP?si=gJUIolpkSMmzqYBRh3NwbA" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://eternalstorm.bandcamp.com/album/a-giant-bound-to-fall-2" target="_blank">Bandcamp</a><br /><div><br /></div><div>Melodic death metal niejedno ma imię i twórczość kapeli Eternal Storm jest doskonałym na to dowodem. Oczywiście należy wziąć też pod uwagę fakt, że ta hiszpańska formacja łączy w swojej muzyce różne style. Sporo miejsca na ich drugiej płycie zajmuje progresywny metal, znaleźć można również elementy black metalu w jego melodyjnej odmianie. "A Giant Bound To Fall" nie jest materiałem szczególnie ciężkim, czy agresywnym, choć nie brakuje tu ostrzejszych elementów, które sąsiadują z dużą dawką melodyjnego grania. I chociaż druga płyta Hiszpanów trwa nieco ponad godzinę ciężko to zauważyć, chyba głównie przez tę niejednorodną stylistykę prezentowaną przez Eternal Storm i ciekawe kompozycje.</div><div><br /></div></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikaCoBhd51EP642OAmKgwA0XiX1fzOtRmAs9SuGcaaJFMx3P9-PdwOcgOXXHpEkDOagOnl826nzJGup6fQdcGp-OHHrLMMd70vx-RnwiE0cWPMCAh6lx4MKpLZRvTnxvHbagdKXlDAwu2D_TGSr7f_6L9-imz0snBs1zTB5iGoBKeIXHZb7rVn6qUiAHwi/s1200/Farsot%20-%20Life%20Promised%20Death.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikaCoBhd51EP642OAmKgwA0XiX1fzOtRmAs9SuGcaaJFMx3P9-PdwOcgOXXHpEkDOagOnl826nzJGup6fQdcGp-OHHrLMMd70vx-RnwiE0cWPMCAh6lx4MKpLZRvTnxvHbagdKXlDAwu2D_TGSr7f_6L9-imz0snBs1zTB5iGoBKeIXHZb7rVn6qUiAHwi/s320/Farsot%20-%20Life%20Promised%20Death.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Farsot - Life Promised Death</b></span></div><div>(black metal/atmospehric black metal)</div><div>Data premiery: 16.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2lvooAEPtJNw1q39i87o63?si=bAMX8w9SR2eUbhkrOYZLuA" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://farsot.bandcamp.com/album/life-promised-death" target="_blank">Bandcamp</a><br /><div><br /></div><div>Farsot to niemiecka kapela parająca się graniem black metalu. Muzycy w lutym zaprezentowali swój czwarty pełny materiał studyjny. Za każdym razem, gdy w odtwarzaczu robiłem sobie kolejkę z kilku różnych albumów to, gdy dochodziło do zawartości "Life Promised Death" musiałem spojrzeć na ekran, żeby się upewnić cóż to za zjawiskowy materiał właśnie leci. Stylistycznie Farsot nie odkrywają niczego nowego, nie pchają black metalu w nowe rejony, ale doskonale wykorzystują znane i lubiane formy prezentowania tego gatunku. Na "Life Promised Death" znajdziecie zarówno ciężar, agresję, ale też klimat i niemalże hipnotyczne riffy, których transowość wzmaga specyficzna praca perkusji. Nie brakuje też spokojniejszych fragmentów, które przywodzić mogą na myśl blackgaze'owe projekty. Brzmieniowo jest bardzo selektywnie i przejrzyście, nie uświadczycie tutaj undergroundowej otoczki kapeli nagrywającej swoją muzykę w obskurnej i zagrzybionej piwnicy.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIba4HuK8HYg0MeYk4F9HUpzPhbykG64_i31KtTivgigCsT-cyHp87XxfzyLDeyjB4jw9K0TCUKz8TShFZfRnZFscpVTUbHagHcp8Hcx_1I0fMz3gi_FQ12T6KXXTjQFUir1tk1AA1CaT1_cWllrFwgD9oly-qxfqHUxVg0QOE6wD8sJu0INVJkoySn5Dq/s1200/Hulder%20-%20Verses%20In%20Oath.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIba4HuK8HYg0MeYk4F9HUpzPhbykG64_i31KtTivgigCsT-cyHp87XxfzyLDeyjB4jw9K0TCUKz8TShFZfRnZFscpVTUbHagHcp8Hcx_1I0fMz3gi_FQ12T6KXXTjQFUir1tk1AA1CaT1_cWllrFwgD9oly-qxfqHUxVg0QOE6wD8sJu0INVJkoySn5Dq/s320/Hulder%20-%20Verses%20In%20Oath.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Hulder - Verses In Oath</b></span></div><div>(black metal/symphonic black metal)</div><div>Data premiery: 09.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3E5KRUD5VWvkn5MKF0zcbW?si=yFZI8TypTe2nbyfRMRWsNg" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://20buckspin.bandcamp.com/album/verses-in-oath" target="_blank">Bandcamp</a></div><div><div><br /></div><div>Hulder to jednoosobowy projekt, za którym stoi wokalistka i multiinstrumentalistka Marz. Wydany w lutym materiał zatytułowany "Verses In Oath" to drugi pełny materiał tego projektu. Chociaż pochodząca z Belgii Marz, a aktualnie mieszkająca w USA niewiele ma wspólnego ze Skandynawią, to już jej muzyka ma z nią wiele punktów stycznych. Brzmienie oferowane przez Hulder bardzo do mroźnych rejonów Europy nawiązuje, to wręcz ukłon w stronę kolebki tego gatunku. "Verses In Oath" ma w sobie jakiś niepokojący chłód i dzikość norweskich fiordów. Czuć w tej muzyce mroźny wiatr nadchodzący znad morza i uplatający leśne ostępy unurzane w śnieżnej pokrywie. Symfonia pojawiająca się raczej w formie tła na tym wydawnictwie przyjemnie podbija klimat zawartości "Verses In Oath". Belgijski black metal z Ameryki, a jednak brzmiący jak z mroźnej Skandynawii.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2V7xNDJpxE7Dmx2AxgpUy5C_5Ltj6Ijs3MfyfqeKET-_2P9eFLP87PssPyWUQYrRZv_rPhQzmBgnsn9Xa5N-lpRCmjn56gQmpmdHHyokyuxNpB1I79afw43KkM42cQ5gojiq1ovffv018Oi-csoqRd7kS5sTchEuFPjlvW8WbjhBmcduU1WPuz7rZblEN/s1500/Ihsahn%20-%20Ihsahn.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2V7xNDJpxE7Dmx2AxgpUy5C_5Ltj6Ijs3MfyfqeKET-_2P9eFLP87PssPyWUQYrRZv_rPhQzmBgnsn9Xa5N-lpRCmjn56gQmpmdHHyokyuxNpB1I79afw43KkM42cQ5gojiq1ovffv018Oi-csoqRd7kS5sTchEuFPjlvW8WbjhBmcduU1WPuz7rZblEN/s320/Ihsahn%20-%20Ihsahn.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>⭐Ihsahn - Ihsahn</b></span></div><div>(extreme progressive metal)</div><div>Data premiery: 16.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/78eWgdCbll6LBKZR696IBE?si=w8yM-KGDTw2zLkwKy65dkw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Gdybym miał powiedzieć jakiego premierowego materiału słuchałem najwięcej w lutym, to bez chwili zawahania wskazałbym na najnowszy album Ihsahn. Ta płyta już przed premierą zapowiadała się doskonale, pełne epickiego klimatu, doskonałych orkiestracji kompozycje sprawiały, że o zawartość ósmego solowego albumu Vegarda Sverre'a Tveitana nie musiałem się obawiać. I jak tylko "Ihsahn" miał swoją premierę to przemieliłem jego zawartość wielokrotnie nie odmawiając sobie również sprawdzenia instrumentalnej wersji tego wydawnictwa. Ten album ma wszystko, klimat, ciężar, awangardowe podejście do grania metalu, elementy black metalu, doskonałe rozwiązania symfoniczne, które już same w sobie stanowią nie tyle dodatek, co integralną część całego wydawnictwa. No i melodie, bez nich ta płyta byłaby tylko pustą skorupą pozbawioną duszy. Mógłbym jeszcze tak długo wymieniać, a w gruncie rzeczy jest to po prostu kolejny solowy materiał Ihsahna prezentujący jego nieszablonowe podejście do grania metalu. Muzyk doskonale buduje napięcie w poszczególnych kompozycjach wręcz modelowo mieszając ze sobą intensywność metalu i podniosłość muzyki symfonicznej. Niesamowicie wciągający album i jeden z poważniejszych kandydatów do topki 2024 roku.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQVAtX6mJ0-KNYrAoXYCx8XfglEswAojkaLxl8dc7GP7HNKc4671KwnOf4mvuFh8dbJdHGFmKhyTT34Xw7ohyQf_zdsLEV-ZXIfh6JS1RdrtD-IbzgJKJa8QGLyk-vJwR_Hs_YTbSngdyFrfUztZZVfyVRHWBgn4eUsLTB4vty3SikvPg96iNzRgtCl3Mb/s1200/Job%20For%20A%20Cowboy%20-%20Moon%20Healer.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQVAtX6mJ0-KNYrAoXYCx8XfglEswAojkaLxl8dc7GP7HNKc4671KwnOf4mvuFh8dbJdHGFmKhyTT34Xw7ohyQf_zdsLEV-ZXIfh6JS1RdrtD-IbzgJKJa8QGLyk-vJwR_Hs_YTbSngdyFrfUztZZVfyVRHWBgn4eUsLTB4vty3SikvPg96iNzRgtCl3Mb/s320/Job%20For%20A%20Cowboy%20-%20Moon%20Healer.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Job For A Cowboy - Moon Healer</b></span></div><div>(technical death metal/progressive death metal)</div><div>Data premiery: 23.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2nYVbfF20AiedBTYcswFAW?si=c74n05EGRcmRf619VLV8bw" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://jobforacowboy.bandcamp.com/album/moon-healer" target="_blank">Bandcamp</a><br /><div><br /></div><div>Ostatnia płyta kapeli Job For A Cowboy miała swoją premierę w 2014 roku i prawdę mówiąc niewiele z płyty "Sun Eater" pamiętam. Może też dlatego, że jeżeli odpalałem jakąś płytę tej formacji to sięgałem po "Demonocracy" (2012). Przez te lata też trochę zdążyłem o Job For A Cowboy zapomnieć, nawet przypuszczałem, że po prostu zakończyli działalność - w końcu od 10 lat nie wydawali nic nowego. Aż tu nagle pojawia się "Moon Healer", album ewidentnie nawiązujący tytułem do swojego poprzednika z 2014 roku. Stylistycznie też jest podobnie, grupa dalej eksploruje szeroko pojmowane rejony technicznego death metalu, zahaczając oczywiście przy tym o deathcore i dorzucając do tego sporą garść progressive death metalu. Czy jest to materiał lepszy niż "Sun Eater"? Niestety nie umiem rozstrzygnąć, natomiast na pewno jest bardziej złożony kompozycyjnie i mniej agresywny niż "Demonocracy".</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOIQARPt2CCNkd5SV4itu-UX1CuXMyM6qUjt4GnGaa6ahne1RFGU2Ue6ViNDiGQGF8vrth87yZEIWRFDG5GG0VQZpkxwnzDrOEoYBFnGDWC24o5eBRi0ARg_j4-Y3KGs_y-nTHZkpMauxt5Jh9l-4E93KGu3P8J3eWdRgY-wVk75-EBiAVUbJXDP9ZlJ7v/s1400/Metal%20De%20Facto%20-%20Land%20Of%20The%20Rising%20Sun%20Part%20I.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1400" data-original-width="1400" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOIQARPt2CCNkd5SV4itu-UX1CuXMyM6qUjt4GnGaa6ahne1RFGU2Ue6ViNDiGQGF8vrth87yZEIWRFDG5GG0VQZpkxwnzDrOEoYBFnGDWC24o5eBRi0ARg_j4-Y3KGs_y-nTHZkpMauxt5Jh9l-4E93KGu3P8J3eWdRgY-wVk75-EBiAVUbJXDP9ZlJ7v/s320/Metal%20De%20Facto%20-%20Land%20Of%20The%20Rising%20Sun%20Part%20I.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Metal De Facto - Land Of The Rising Sun Part I</b></span></div><div>(melodic power metal/symphonic metal)</div><div>Data premiery: 09.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7fPFVTKWndp4vMqnsDsBIm?si=lqx7JSArS0imgDaTiOKnlg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Metal De Facto to fińska formacja składająca się z doświadczonych muzyków, którzy na co dzień występują w bardziej i mniej znanych kapelach. I to doświadczenie doskonale słychać na albumie "Land Of The Rising Sun Part I". To materiał brzmiący niczym prawdziwy klasyk melodic power metalu z wszelkimi tego konsekwencjami, jak i charakterystycznymi dla fińskiej sceny klawiszami. Za każdym razem odpalając ten materiał czuję lekkie zakłopotanie z powodu tych cukierkowych galopad na klawiszach i specyficznego łączenia ich z gitarowymi riffami, ale szybko dochodzę do wniosku, że przecież lubię od czasu do czasu posłuchać Freedom Call, więc dlaczego tego typu zagrywki miałyby mi to przeszkadzać w twórczości Metal De Facto? Można powiedzieć, że na "Land Of The Rising Sun Part I" znalazłem nostalgiczną muzyczną podróż, ale też sporą dawkę melodyjności i przebojowości, które pewnie wiele osób momentalnie odsieje.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgU17tgFHE59nFg9tENr-SgaCk_FJYD6wWzSgYKLuaT18ldxzjsZtEIeoF80VKqNElR7qkAPxKP03IFYo_Dl9uR1WnA9xEcmdgb-l30EkSYMJ1W2HCc5aBgdO1-XT11cWu6_G8y3CMLjf_P2y3p6DCC_Qt79CG7Tn-hzqv4XjRyA-rhRkGTB0svXDxBuy5k/s1500/Morbid%20Saint%20-%20Swallowed%20By%20Hell.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgU17tgFHE59nFg9tENr-SgaCk_FJYD6wWzSgYKLuaT18ldxzjsZtEIeoF80VKqNElR7qkAPxKP03IFYo_Dl9uR1WnA9xEcmdgb-l30EkSYMJ1W2HCc5aBgdO1-XT11cWu6_G8y3CMLjf_P2y3p6DCC_Qt79CG7Tn-hzqv4XjRyA-rhRkGTB0svXDxBuy5k/s320/Morbid%20Saint%20-%20Swallowed%20By%20Hell.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Morbid Saint - Swallowed By Hell</b></span></div><div>(thrash metal)</div><div>Data premiery: 09.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0pK6hmgfrQiEeRDHKkDQG2?si=Cj0yLXDNSd2Yfd_l3_kFJQ" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Morbid Saint po ponad 30 latach wrócili z nowym wydawnictwem. Jak to się stało, skoro w 2015 roku pojawił się "Destruction System"? Ano tak, że był to materiał zarejestrowany w 1992 roku, czyli zaledwie dwa lata po debiutanckim "Spectrum of Death". I takie powroty jak "Swallowed By Hell" to ja rozumiem. Z oryginalnego składu mamy tutaj trzech muzyków, a formację zasilił nowy basista (występujący w kapeli od 2010 roku) i perkusista. "Swallowed By Hell" to piekielnie szybka thrash metalowa jazda urywająca głowę już w trakcie trwania pierwszego kawałka. Kapela trochę zeszła z ciężaru względem swoich pierwszych dwóch wydawnictw, ale za to zaczęła mocniej naciskać na pedał gazu dodając większego tempa swoim kompozycjom. Jest szybko, jest ciężko, riffy tną niemiłosiernie przy samej ziemi, czuć prawdziwy klimat starej szkoły thrash metalu, a nie sterylną formę thrashopodobną.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlW61adoBhYUyG166-hBHxVok9Khr2c-YiPULmL-bM0CoqnBHZ9U1S2hfwvMixOGd6QcBx9h8bG21XeUtHpaixiL79pOPedtiqYZZJFH4-qHjzssRQ9Hlck5axAykV5H1DmLeQS_IcbPfbhw5oe59hkg4YEXayiH8KiIBQOKSqd6AvMomHPBbV9bmuip2k/s1200/Necrowretch%20-%20Swords%20Of%20Dajjal.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlW61adoBhYUyG166-hBHxVok9Khr2c-YiPULmL-bM0CoqnBHZ9U1S2hfwvMixOGd6QcBx9h8bG21XeUtHpaixiL79pOPedtiqYZZJFH4-qHjzssRQ9Hlck5axAykV5H1DmLeQS_IcbPfbhw5oe59hkg4YEXayiH8KiIBQOKSqd6AvMomHPBbV9bmuip2k/s320/Necrowretch%20-%20Swords%20Of%20Dajjal.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Necrowretch - Swords Of Dajjal</b></span><br /><div>(black metal/death metal)</div><div>Data premiery: 02.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0GECk0nsHykCCee1GaGa8f?si=pre3_HHFSFi7K-2LwTHx5A" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://necrowretch.bandcamp.com/album/swords-of-dajjal" target="_blank">Bandcamp</a></div><div><br /></div><div>Ciężko mi się było z początku polubić z płytą "Swords Of Dajjal", chociaż okładka przemawiała do mnie momentalnie. Po prostu poczułem, że muszę ten materiał polubić. Piąty materiał francuskiej kapeli Necrowretch to solidna dawka mieszanki black metalu i death metalu. "Swords Of Dajjal" to osiem kompozycji wypełnionych po brzegi agresywnym, ciężkim, ale też nie stroniącym od melodii graniem. Necrowretch nie biorą jeńców, szlachtują wszystkich swoją zakrzywioną szablą. Francuzi doskonale balansują na ostrzu nie wpadając ani w sidła black metalu, ani death metalu. Można powiedzieć, że to blackened death metal..ale też nie do końca. Jedno jest pewne - Necrowretch wyprowadzili potężny cios, któremu naprawdę trudno się oprzeć, bo chociaż z początku wątpiłem w "Swords Of Dajjal" to ten materiał szybko wrócił do mnie ze zdwojoną siłą nie pozwalając mi się od niego uwolnić.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeLT8UETxtemP6jI1aMgpuhAPwUWcyPRXedmE9DOJe1KJ93TFIJI4btdesfWmKJgx3L2P69g8I91eEhXZUinFuODqqbqzfUkv6PoXrYJiCvfo5FhyCRVqX5OJ01Sm3jiqMdKgROlEY0JzQDwXCa3utey1ajqrqOWAWoxmhRijTgFyiUW8TXMIRDOlrddB4/s1200/Persefone%20-%20Lingua%20Ignota-%20Part%20I%20EP.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeLT8UETxtemP6jI1aMgpuhAPwUWcyPRXedmE9DOJe1KJ93TFIJI4btdesfWmKJgx3L2P69g8I91eEhXZUinFuODqqbqzfUkv6PoXrYJiCvfo5FhyCRVqX5OJ01Sm3jiqMdKgROlEY0JzQDwXCa3utey1ajqrqOWAWoxmhRijTgFyiUW8TXMIRDOlrddB4/s320/Persefone%20-%20Lingua%20Ignota-%20Part%20I%20EP.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Persefone - Lingua Ignota: Part I EP</b></span><br /><div>(progressive metal/melodic death metal)</div><div>Data premiery: 02.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1tQq6Actphb5JBlKC83gKB?si=SZcUgeLYSJy2JSO43NfCww" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://persefone.bandcamp.com/album/lingua-ignota-part-i" target="_blank">Bandcamp</a></div><div><br /></div><div>Nie tak dawno temu, bo zaledwie dwa lata temu pochodząca z Andory kapela Persefone zaprezentowała swój szósty pełny album studyjny, a w lutym 2024 roku można było posłuchać ich kolejnego premierowego materiału - tym razem epki. "Lingua Ignota: Part I" to zaledwie 26 minutowe wydawnictwo, dość krótkie jak na standardy Persefone. Ale muszę przyznać, że dawno nie słyszałem tak dobrego wykorzystania każdej sekundy na płycie, jak to uczynili muzycy tej kapel. Nowa epka Persefone podoba mi się zdecydowanie bardziej niż ich ostatni pełny materiał - chociaż "Metanoia" (2022) jest przecież bardzo dobrą płytą. Na nowym wydawnictwie jest mnóstwo energii doskonale współgrającej z epickim klimatem i progresywnym zacięciem, jakie Persefone prezentują od samych początków istnienia tej formacji. Ale głównymi elementami, które przekonały mnie do tej epki to właśnie mocne i agresywne brzmienie. Melodic death metal doskonale współgra z progressive metalem na "Lingua Ignota: Part I", muzycy udowadniają, że nie obce jest im cięższe i szybsze granie, jak i to bardziej klimatyczne, zakradające się w spokojniejsze rejony.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEielX2ObZrVCt6NIntbREdL7UJq5IOo21s_5cpuPy3xOiDZw2vxIoeFzxpo-8yTKV2KDdm5XbmIcDYNTxKoVjOYM_lafFZlfMhFQ7ndP6EOYIXDibZJhMvvlKAF6K8u3OaVtsXlWhSqz7gyTQlQOGnwsyNMHSFmLjwPTERTNKlVExsZIwOZkPV0Sc-bml-0/s1200/Pestilength%20-%20Solar%20Clorex.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEielX2ObZrVCt6NIntbREdL7UJq5IOo21s_5cpuPy3xOiDZw2vxIoeFzxpo-8yTKV2KDdm5XbmIcDYNTxKoVjOYM_lafFZlfMhFQ7ndP6EOYIXDibZJhMvvlKAF6K8u3OaVtsXlWhSqz7gyTQlQOGnwsyNMHSFmLjwPTERTNKlVExsZIwOZkPV0Sc-bml-0/s320/Pestilength%20-%20Solar%20Clorex.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Pestilength - Solar Clorex</b></span></div><div>(dissonant death metal/black metal)</div><div>Data premiery: 16.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3M1X54oOPrOfwslJbSoJBy?si=-afsPmlsSsuPzhTNhtbu5Q" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://pestilength.bandcamp.com/album/solar-clorex" target="_blank">Bandcamp</a><br /><div><br /></div><div>Pestilenght to hiszpański duet realizujący się muzycznie w graniu mieszanki death i black metalu. Ich najnowszy materiał zatytułowany "Solar Clorex" jest ich pozycją numer trzy w dyskografii. To wciąż świeży projekt, który zadebiutował zaledwie cztery lata temu płytą "Eilatik" (2020). Ich muzyka jest agresywna, momentami wręcz zakrawająca o pewnego rodzaju pastisz, zwłaszcza w kwestii partii wokalnych. Te jednoznacznie kojarzą mi się z brutal death metalem i dość często odstają od części instrumentalnej. Natomiast jeżeli chodzi o warstwę muzyczną, brzmienie i klimat to Pestilength nie stoi aż tak daleko od australijskiego Portalu. I gdy już układałem sobie finale zestawienie najciekawszych premier lutego, to za każdym razem, gdy odpalałem "Solar Clorex" zadawałem sobie pytanie - czy na pewno chcę o tym albumie wspominać? I o ile w początkowej fazie tej płyty pytanie pozostawało aktualne, tak wszelkie wątpliwości rozwiewały się w okolicy kawałka "Enthronos Wormwomb" (numer cztery na trackliście). Pestilength nie grają muzyki dla wszystkich, bo jednak poziom ciężaru i agresji jest tutaj dość przytłaczający.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMEDpC-pHXCiWdbmIrhboMPlhlWr3hgxLWB3P49SF72opi_v1dutKdXANAIvWkLvGzDc5Wkz6bt-r6EKEKvVETojxm2iDrI73XjUvcy5ZfPkDHDptOpT7U2VsBVmj2FJJGPdzT4TnGtTinf1UMi3JrS2dGLCPTrE3hh2fgiWj89km3Mcl8q2xpJm59MJUo/s1200/Praise%20The%20Plague%20-%20Suffocating%20In%20The%20Current%20Of%20Time.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMEDpC-pHXCiWdbmIrhboMPlhlWr3hgxLWB3P49SF72opi_v1dutKdXANAIvWkLvGzDc5Wkz6bt-r6EKEKvVETojxm2iDrI73XjUvcy5ZfPkDHDptOpT7U2VsBVmj2FJJGPdzT4TnGtTinf1UMi3JrS2dGLCPTrE3hh2fgiWj89km3Mcl8q2xpJm59MJUo/s320/Praise%20The%20Plague%20-%20Suffocating%20In%20The%20Current%20Of%20Time.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">Praise The Plague - Suffocating In The Current Of Time</span></b></div><div>(atmospheric black metal)</div><div>Data premiery: 16.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1LYDfxNT8YXktU98eNc0x7?si=IsdhpDhtQTWF5whLvVNuuw" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://praisetheplaguelfr.bandcamp.com/album/suffocating-in-the-current-of-time" target="_blank">Bandcamp</a><br /><div><br /></div><div>Praise The Plague to kolejny przedstawiciel tej cięższej odnogi metalu, która zdominowała luty w premierach płytowych. "Suffocating In The Current Of Time" to trzecie pełne studyjne wydawnictwo tej niemieckiej formacji specjalizującej się w graniu atmospheric black metalu, momentami wręcz zapędzającego się w sludge metalowe klimaty. Nowy materiał Praise The Plague gniecie niemiłosiernie...kiedy trzeba, bo kapela swoją muzyką nie tylko przygniata do ziemi, ale potrafi też czarować tworząc mroczną, ale też trochę oniryczną atmosferę. Najnowsze dzieło Niemców to niemal 39 minut muzyki agresywnej, ciężkiej i piekielnie szybkiej, ale też wolniejszej, bardziej klimatycznej. </div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidCkNqYP0oOXuUmOuupWa2rhtQJibjK-AtWQr97luo-AFyzYhXAkLP6IZGM0kCRKZDLBsT0CrCot_Pf-MKWniQCsJNcneCBFOv4E4SP3bM56FsPt32CrNuZKNCl0KOLeeZhOzge8C-7qj_PhRDJ0b_Iq8BepRzjIQiiu2CUJU3UOaQlFxL5KqGuzHP1mp2/s1200/Schubmodul%20-%20Lost%20In%20Kelp%20Forest.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidCkNqYP0oOXuUmOuupWa2rhtQJibjK-AtWQr97luo-AFyzYhXAkLP6IZGM0kCRKZDLBsT0CrCot_Pf-MKWniQCsJNcneCBFOv4E4SP3bM56FsPt32CrNuZKNCl0KOLeeZhOzge8C-7qj_PhRDJ0b_Iq8BepRzjIQiiu2CUJU3UOaQlFxL5KqGuzHP1mp2/s320/Schubmodul%20-%20Lost%20In%20Kelp%20Forest.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Schubmodul - Lost In Kelp Forest</b></span></div><div>(stoner rock/space rock/progressive rock)<br />Data premiery: 23.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0FRGAhWhBUEM3wKcRlICdp?si=c4Jkp9-ISJOnDkUYjr8x2A" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://schubmodul.bandcamp.com/album/lost-in-kelp-forest" target="_blank">Bandcamp</a><br /><div><br /></div><div>Schubmodul to wciąż świeży stoner rockowy projekt pochodzący z Bochum. Kapela debiutowała w 2021 roku płytą "Modul I". Ich nowy materiał to przyjemna i bardzo klimatyczna podróż w kosmos, który w tym przypadku zdaje się być oceanicznymi głębinami. Poza stoner rockowymi standardami można się tutaj natknąć na space rocka, progressive rockowe wybiegi, a nawet momentami psychodeliczne wycieczki. Jeżeli chodzi o ciężar gatunkowy jest raczej lekko, sporo tutaj przyjemnych dla ucha melodii i gitarowych solówek. Słuchając tej płyty kompletnie nie zauważyłem braku partii wokalnych, a tych na "Lost In Kelp Forest" nie uświadczycie, zamiast nich są od czasu do czasu pojawiające się odgłosy audycji radiowej. Zaskakująco przyjemny materiał, wypadający tym lepiej, że w lutym jednak królowała muzyka bardziej agresywna i ciężka.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwoJ1gNe7jRFhdejlfD4eJ5k8KCk-3VMRmFj9zV5Fdz3ORo20LoMvUx5YSd7s5wi-vFN98vYxgMJUJgGGnoBAfpbqHWxMo1yIVreSCNqME3RcJHnkihh0Rc9aTbXWYmEygOvKoY4oM7jPL0WQ5z8Jbn5uQUWLcgANjm8H1Ug2bKNKe4d82CwQteVZp3RXj/s1100/Spectral%20Voice%20-%20Sparagmos.jpeg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1100" data-original-width="1100" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwoJ1gNe7jRFhdejlfD4eJ5k8KCk-3VMRmFj9zV5Fdz3ORo20LoMvUx5YSd7s5wi-vFN98vYxgMJUJgGGnoBAfpbqHWxMo1yIVreSCNqME3RcJHnkihh0Rc9aTbXWYmEygOvKoY4oM7jPL0WQ5z8Jbn5uQUWLcgANjm8H1Ug2bKNKe4d82CwQteVZp3RXj/s320/Spectral%20Voice%20-%20Sparagmos.jpeg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Spectral Voice - Sparagmos</b></span></div><div>(death doom metal)</div><div>Data premiery: 09.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4gZZupxA4WisdnvLgR7frh?si=u0D5iVWZSD6oR8Tg_b234A" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://darkdescentrecords.bandcamp.com/album/sparagmos" target="_blank">Bandcamp</a><br /><div><br /></div><div>Aż ciężko uwierzyć, że "Sparagmos" to zaledwie drugi pełny album Spectral Voice. Ta amerykańska grupa powstała w 2012 roku, a debiutowała w 2017 płytą "Eroded Corridors of Unbeing". Najnowsze dzieło Spectral Voice składa się z zaledwie czterech kompozycji, ale za to dających łącznie 46 minut muzyki. Klimat tego wydawnictwa jest przytłaczający, niepokojący i niesamowicie ponury. Utwory są powolne i rozwleczone do granic możliwości...ale to jest właśnie cały czar twórczości Spectral Voice. I jak zwykle stronię od doom metalowego grania, to połączenie go z death metalem daje bardzo często niesamowity efekt, czego też dowodem jest właśnie album "Sparagmos". Ten materiał to po prostu walec, który powoli gruchocze kości i napawa się wręcz tym powolnym wymierzaniem cierpienia. Spectral Voice dostarczyli prawdziwe monstrum, przed którym ciężko się skryć...no chyba, że nie lubicie death doom metalu, wówczas nie znajdziecie tutaj dla siebie zbyt wiele.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIv8E7DBkRR-_TNsYhGCoQIvVAXOuUlyc8adQNEePVk-wsLPaDDq4_xU-mU2WyIc48wgdNja3ry5m7Aj4uSVHMv6tLyPLG6yYa_0P_4QuIG8WxAhOtGKWyNrb8KMEvax0MCQB_LwxKwYFkr_Mim3Lhlkw3towfyUCXdLP8EEsq3AqjELD4p3rh7rkJry8c/s1500/Striker%20-%20Ultrapower.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1496" data-original-width="1500" height="319" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIv8E7DBkRR-_TNsYhGCoQIvVAXOuUlyc8adQNEePVk-wsLPaDDq4_xU-mU2WyIc48wgdNja3ry5m7Aj4uSVHMv6tLyPLG6yYa_0P_4QuIG8WxAhOtGKWyNrb8KMEvax0MCQB_LwxKwYFkr_Mim3Lhlkw3towfyUCXdLP8EEsq3AqjELD4p3rh7rkJry8c/s320/Striker%20-%20Ultrapower.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Striker - Ultrapower</b></span><div>(heavy/power metal/glam metal/aor)</div><div>Data premiery: 02.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3sh2DcGubJlIQffR9OdFp8?si=YfuelMtIShCl51KIVgSaeg" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://strikermetal.bandcamp.com/album/ultrapower" target="_blank">Bandcamp</a></div><div><br /></div><div>Do tej pory bardzo lubiłem kanadyjską kapelę Striker, świetnie odnajdywali się w graniu staroszkolnego heavy metalu z elementami hard rocka. Ale po kilkukrotnym przesłuchaniu płyty "Ultrapower" lubię ich jeszcze bardziej. Z ich siódmego pełnego studyjnego wydawnictwa płynie mnóstwo luzu, o ile poprzednio było przyjemnie dla ucha, przebojowo, ale jednak w ramach metalowych, tak tutaj muzycy popuścili wodze fantazji nieco bardziej. Sporo tutaj glam metalu, stadionowego rocka z lat 80tych, a nawet elementów ówczesnego popu. A przy tym wszystkim Striker nie zapominają, że jednak ich filarem jest metal. Nie spodziewałem się po nich takiego wydawnictwa, ale może właśnie ten efekt zaskoczenia dołożył jeszcze swoją cegiełkę. Słuchając pierwszy raz "Ultrapower" praktycznie przy każdym kolejnym kawałku dawałem się czymś zaskoczyć Kanadyjczykom, przy czym były to wyłącznie przyjemne dla ucha niespodzianki.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7U7dLPxd6ii18xIMuxb_dC6qw29qKJSJNpEgiPFN1oVry0cnVAgCjw88BI7Ba6z5f7ad-81R0EmK5GavD0sSnd-ojVk2G-PHVw-Q8cjZNuJCfWyZJHpgNKjCiZkPPWPvgn-mpnpu1P-vsiRDRYsjE0E_iCPNDXM-lPhrsEW1dx4IPdkfpjxufB98Ugubv/s1200/The%20Dog%20-%20%20Somewhere,%20Anywhere.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7U7dLPxd6ii18xIMuxb_dC6qw29qKJSJNpEgiPFN1oVry0cnVAgCjw88BI7Ba6z5f7ad-81R0EmK5GavD0sSnd-ojVk2G-PHVw-Q8cjZNuJCfWyZJHpgNKjCiZkPPWPvgn-mpnpu1P-vsiRDRYsjE0E_iCPNDXM-lPhrsEW1dx4IPdkfpjxufB98Ugubv/s320/The%20Dog%20-%20%20Somewhere,%20Anywhere.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>⭐The Dog - Somewhere, Anywhere</b></span></div><div>(alternative metal/post-hardcore)</div><div>Data wydania: 23.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7DY6zLBVUP7mKqQ4IuyKxa?si=OpOc8BQqSFWnZMAG-NUIlQ" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://thexdog.bandcamp.com/album/somewhere-anywhere-2" target="_blank">Bandcamp</a><br /><div><br /></div><div>Trochę obawiałem się tej nowej płyty The Dog, chociaż to kapela, która już zdążyła sobie wyrobić markę na polskiej scenie. Album "Somewhere, Anywhere" zdobi doskonała okładka, która aż się prosi o jakieś psychodeliczne granie. I chociaż The Dog zmienili znacząco swój styl grania względem poprzednich płyt to jednak do psychodelicznego rocka jeszcze nie dotarli. Za to "Somewhere, Anywhere" to mieszanka różnych stylów, z post-hardcorem i alternative metalem/rockiem na czele, jest też trochę miejsca grunge'u. Ta nowa forma The Dog kojarzy mi się z Turnstile, jest tutaj podobna energia, podobna melodyka i też pewnego rodzaju melancholia mimo przyjemnego dla ucha grania. I może też dlatego tak dobrze ten materiał mi siadł i bardzo często mi towarzyszy w trudach życia codziennego. I chociaż bardzo lubię dwie wcześniejsze płyty tej wrocławskiej ekipy to "Somewhere, Anywhere" wyrasta na mojego faworyta.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgu7kXPpxL8qRmCJinBcfr648FS1CIY8FAD_tv-txomcLJFNSqHttT7goPzbbifI99NwTwBzIoB4Q9lrhx-0sJGM87Emu8b50XpvJYzZwvTxrw15-gOZ88o_khSdGcI_AE8WoExij-cFZLKrrhhHedYfm8Ow26DOZA5-cehCmv0JaLSwn8T29it7ywdXob2/s600/The%20Greying%20-%20Death%20Is%20A%20Welcome%20Friend.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="600" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgu7kXPpxL8qRmCJinBcfr648FS1CIY8FAD_tv-txomcLJFNSqHttT7goPzbbifI99NwTwBzIoB4Q9lrhx-0sJGM87Emu8b50XpvJYzZwvTxrw15-gOZ88o_khSdGcI_AE8WoExij-cFZLKrrhhHedYfm8Ow26DOZA5-cehCmv0JaLSwn8T29it7ywdXob2/s320/The%20Greying%20-%20Death%20Is%20A%20Welcome%20Friend.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>The Greying - Death Is A Welcome Friend</b></span></div><div>(metallic hardcore)</div><div>Data premiery: 16.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4cKFW1qvpIUIQyanHgnJMN?si=3_BKyAvATtyBxZSYzrqtOA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Ciężko mi w ostatnim czasie wyciągać ciekawe wydawnictwa core'owe. Czego bym się nie złapał to sprawia wrażenie byle jakiego, albo schematycznego grania, jakiego już wiele przemieliłem w swoim odtwarzaczu w ostatnich latach. Ale od czasu do czasu trafiam na perełkę. Czuję, że tak właśnie jest w przypadku The Greying, świeżutkiego metallic hardcore'owego zespołu z Massachusetts. Stylistycznie zawartość "Death Is A Welcome Friend" kojarzy mi się momentami z debiutanckim albumem duńskiej grupy Pilgrimz, tylko w bardziej hardcore'owym wydaniu. The Greying nie bawią się w melodyjne granie, prą do przodu, agresywnie, z dużą dawką mocy i wręcz bezczelnie rozpychając się łokciami, nie zważając, czy ktoś im stoi na drodze. Trwający zaledwie 24 minuty materiał to po prostu silny, ale też perfekcyjnie wyprowadzony cios.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBpuiz-9Glpe08P654npVrjt-9RPO3WQ5w8zGLgEd7erRLKYJ54Ve3m8u1rcKwLinLvuS5wZibiNwd_QtZLrI0aZSM925ZEgMhGf_N31eT1xCmB62SqE9iVsOWKhtsoca-0aPK-dyvlVFu3Mqb2tvelAq2j4EQDiHRx61FsaTUoA_zx8_NxFnBCyhUvws_/s1200/Toxikull%20-%20Under%20The%20Southern%20Light.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBpuiz-9Glpe08P654npVrjt-9RPO3WQ5w8zGLgEd7erRLKYJ54Ve3m8u1rcKwLinLvuS5wZibiNwd_QtZLrI0aZSM925ZEgMhGf_N31eT1xCmB62SqE9iVsOWKhtsoca-0aPK-dyvlVFu3Mqb2tvelAq2j4EQDiHRx61FsaTUoA_zx8_NxFnBCyhUvws_/s320/Toxikull%20-%20Under%20The%20Southern%20Light.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>⭐Toxikull - Under The Southern Light</b></span></div><div>(heavy metal/speed metal)</div><div>Data premiery: 23.03.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2LfTlsxzBLJyJNaMhJ4iBb?si=e-oS3nf5Qz-eDWRmq4xogg" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://dyingvictimsproductions.bandcamp.com/album/under-the-southern-light" target="_blank">Bandcamp</a><br /><div><br /></div><div>Portugalski Toxikull to jedno z moich personalnie największych odkryć spośród lutowych premier. Nigdy wcześniej nie natknąłem się na ich muzykę, więc "Under The Southern Light" był moim pierwszym kontaktem z ich twórczością. I chociażbym chciał się przed zawartością tej płyty bronić to nie dostałem takiej szansy, bo już od pierwszego utworu zawartego na "Under The Southern Light" grupa uderza pełną parą! Trzecia studyjna płyta Toxikull to staroszkolny heavy metal ze sporą ilością dodatków speed metalowych. Wszystko to opakowane we wspaniałe brzmienie kojarzące się z latami 80tymi, specyficzną melodykę i przebojowość, jakiej w czasach swojej największej świetności nie powstydziłyby się takie grupy jak Judas Priest, czy Accept.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgz3Hyct2JSCowSuPIorWnU7q2msKyFzKoR9niv2bGpydJ4Jgn7lZFLij4xtRqI0tQXXQbvkkZzp5zWQcvfcSXrV46-XrXu1NrLLA35lywH920kAJBX6mynDKa32Gx0n3S6fN04kPUvPumUmuomg6SYJorxmJ4hy9xf6Z2eF6uzh062pu58Si50NX7mqlJy/s1200/Traveler%20-%20Prequel%20to%20Madness.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgz3Hyct2JSCowSuPIorWnU7q2msKyFzKoR9niv2bGpydJ4Jgn7lZFLij4xtRqI0tQXXQbvkkZzp5zWQcvfcSXrV46-XrXu1NrLLA35lywH920kAJBX6mynDKa32Gx0n3S6fN04kPUvPumUmuomg6SYJorxmJ4hy9xf6Z2eF6uzh062pu58Si50NX7mqlJy/s320/Traveler%20-%20Prequel%20to%20Madness.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">Traveler - Prequel to Madness</span></b></div><div>(heavy metal/speed metal)</div><div>Data premiery: 23.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/62GyYSVtTlFIocK0l9beCO?si=NDDtEHnHR1GrNEmpr8LaRA" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://travelermetal.bandcamp.com/album/prequel-to-madness-2" target="_blank">Bandcamp</a><br /><div><br /></div><div>Kanadyjsko-amerykański Traveler już jakiś czas temu zawojował heavy metalową scenę - i obojętnie, czy mówimy o debiucie "Traveler" z 2019 roku, czy też "Termination Shock" z 2020 roku. Bez różnicy, od której z tych płyt zaczęła się wasza przygoda z muzyką tej formacji to wręcz pewne, że ich najnowszy materiał zatytułowany "Prequel To Madness" też przypadnie wam do gustu. I z jednej strony nie ma tutaj niespodzianek, bo wiadomo, jakiego grania po Traveler można się spodziewać - przede wszystkim oldschoolowego heavy metalu wzbogaconego o speed metalowe rozwiązania. A jednak odpalając "Prequel To Madness" odniosłem wrażenie, że z każdym kolejnym wydawnictwem ta formacja staje się tylko lepsza. I chociaż mamy cały czas zatrzęsienie młodych heavy metalowych formacji gloryfikujących oldschoolowe granie, to jest kilka takich kapel, które tworzą elitę w takiej stylistyce i Traveler swoim najnowszym wydawnictwem znowu ugruntowują swoją pozycję w tej wyjątkowej grupie. </div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheOw_4GFI5fZrhlr1AgnlRj2rOad7iU0e1YtpOdGlKueYahaHsNUP0C8t_NRsFrELzJ2KejWCFCRAEUrQuJixK8gW1qh3pKhyphenhyphenf7wRTfFylCBeSmP2X6zshUv2LxFNR5WcfY2DYdyENNO9zEOExfuG-87aNmDbwJBixzkVNvjKoj8NcKGiIqiPA3HiWVP22/s1200/Unaussprechlichen%20Kulten%20-%20H%C3%A4xan%20Sabaoth.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheOw_4GFI5fZrhlr1AgnlRj2rOad7iU0e1YtpOdGlKueYahaHsNUP0C8t_NRsFrELzJ2KejWCFCRAEUrQuJixK8gW1qh3pKhyphenhyphenf7wRTfFylCBeSmP2X6zshUv2LxFNR5WcfY2DYdyENNO9zEOExfuG-87aNmDbwJBixzkVNvjKoj8NcKGiIqiPA3HiWVP22/w320-h320/Unaussprechlichen%20Kulten%20-%20H%C3%A4xan%20Sabaoth.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Unaussprechlichen Kulten - Häxan Sabaoth</b></span><br /><div>(death metal)</div><div>Data premiery: 02.02.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7ssZGzl0IR6skR055gIuKc?si=5K4YO47uS-Cq3SZUU2wfcA" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://ukulten.bandcamp.com/album/h-xan-sabaoth" target="_blank">Bandcamp</a><br /><div><br /><div>Mitologia Cthulhu bardzo dobrze wpasowała się w metalowe klimaty i obojętnie, czy mówimy o gotyckim graniu czy też o bardziej ekstremalnych rejonach. Doskonałym przedstawicielem wykorzystującym w swojej muzyce motywy kultu wymyślonego przez H.P. Lovecrafta jest chilijska kapela Unaussprechlichen Kulten. To grupa obecna już na scenie od ćwierć wieku i mająca na koncie sześć pełnych albumów studyjnych. Na "Häxan Sabaoth" usłyszeć można cudownie obskurny death metal - i mam tutaj na myśli zarówno brzmienie, produkcję jak i klimat. A tego ostatniego najnowszemu wydawnictwu Unaussprechlichen Kulten odmówić nie można, ten jest absolutnie niepowtarzalny. I chociaż okładka, jak i tytuł "Häxan Sabaoth" mogłyby sugerować jakieś nawiązania do filmu "Häxan" z 1922 roku to jednak teksty utworów zawartych na tym albumie orbitują wokół przedwiecznych bóstw znanych z twórczości Lovecrafta. Jedno trzeba Chilijczykom przyznać - doskonale potrafią operować klimatem, a ich muzyka brzmi po prostu cudownie bluźnierczo.</div></div></div></div></div>Esthttp://www.blogger.com/profile/14421860241484678957noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4240509534317649162.post-77316716534803700252024-02-26T15:42:00.005+01:002024-02-26T15:43:01.402+01:00Cradle Of Filth, Wednesday 13, Sick n'Beautiful, Drift (22.02.2024 - Progresja, Warszawa)<div style="text-align: left;">Ostatni tydzień był bardzo aktywny koncertowo, kolejny taki już w marcu (może nawet bardziej intenswyny). Filmy z czwartkowego i piątkowego koncertu już możecie oglądać na kanale DF, ale nie mogę nie napisać kilku słów o każdym z koncertów z zeszłego tygodnia - o każdym będzie osobny post.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">Zaczynam od czwartkowego gigu, na którym zagrali Cradle of Filth, Wednesday 13, Sick N' Beautiful i Drift. Zacznijmy od supportów - Drift i Sick n'Beautiful to zdecydowanie dwie formacje, które stylistycznie okazały się być dość do siebie podobne. O ile pierwsi szli bardziej stronę industrialnych klimatów, tak ci drudzy uderzali bardziej w alternative metal. Ale to nie wszystko, co odróżniało obydwie kapele od gwiazd wieczoru - obydwa zespoły wizualnie prezentowały się dość podobnie. I gdybym miał wybierać to muzycznie jednak nieco bliżej mi do Drift. Sick n'Beautiful eksplorują rejony, które są mi jednak dość dalekie.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://dark-factory.blogspot.com/2024/02/cradle-of-filth-wednesday-13-sick.html" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="576" data-original-width="1024" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhl68E3bBk1GO_2RDTVZiRbdsldN6gOKCdxu12_bbN_c7xYcHiokkfKO3x3gSjyfWIPDIDA30EZ7oxO_OwyIm-jkStWSjzcs91KF966B-SBnZuY-hcp3a7dA2IaA6BA2y14k6gaGCTMGFCvZCckzeLe_Is4v2IDKehsG7-SOh5n_D9g9NZ8S4yuAyNOF_CA/w640-h360/cof-edaec984.jpeg" width="640" /></a></div><br /><span><a name='more'></a></span><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">W temacie Wednesday 13 trochę przegrałem, bo jednak spodziewałem się, że formacja będzie promowała swoją ostatnią płytę, czyli "Horrifier" (2022). A tymczasem okazało się, że to trasa, na której grają kawałki Murderdolls i wcześniejszych projektów, w których działał lider formacji. Z jednej strony byłem zawiedziony, a z drugiej jak już zaczął się koncert to był ogień. Nigdy za Murderdolls nie szalałem, bo nie była to forma horror punka, którą lubię. Ale w czwartkowy wieczór te numery grane na żywo nie tylko dawały radę, ale wręcz skradły całe show. I gdy Wednesday 13 ze swoją świtą schodził ze sceny to wiedziałem, że Cradle Of Filth przychodzą tylko w formie deseru, bo główne danie już było.</div><div style="text-align: left;"><br />Ostatnio Cradle Of Filth widziałem na żywo kilka lat temu, gdy grali jeszcze w starej Progresji (dokładnie bylo to w 2012 roku, kiedy przyjechali do Warszawy w doborowym towarzystwie Rotting Christ i God Seed). Wówczas nie wytrzymałem występu Brytyjczyków...głównie przez skrzekliwe wokale Daniego i wyszedłem z koncertu po kilku kawałkach. Ale tym razem miało być inaczej, ostatnie płyty Cradle Of Filth jak najbardziej mi pasują, nawet zdarza mi się do nich wracać dość regularnie, więc jako tako przywykłem do specyficznego wokalu, którym operuje Dani Filth. I faktycznie było jakoś inaczej, lepiej, bardziej klimatycznie. I nie chodzi tutaj wyłącznie o "przystrojenie" sceny i kostiumy muzyków (chociaż Marek Šmerda jako Pinhead z serii "Hellraiser" skradł moje serce), ale też dobór kawałków - były te z nowszych, jak i te ze starszych płyt. I czy kolejny raz poszedłbym na Cradle Of Filth? Pewnie tak, ale podobnie jak tym razem, muszą przyjechać z kapelą, która dodatkowo mnie do zakupu biletu zachęci (jak w tym przypadku Wednesday 13).</div><div style="text-align: left;"><br />I nie wiem, czy ten warszawski koncert był wyprzedany, ale o ile przy występach Drift i Sick n'Beautiful było dość luźno, tak przy Wednesday 13 i Cradle Of Filth było już wyjątkowo ciasno w Progresji, która przecież jest jednym z największych warszawskich klubów.</div><div style="text-align: left;"><br /></div>
<div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/dAg5nPKIPco?si=-yepYic2QmF1dM4B" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/cDgV-tSLaHk?si=TQQXa7Kh1TuJKfDM" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/O5KutI0UDmk?si=S26B5465BcasN9lK" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/vdhj_HvFoYM?si=J8KoQT7ZTcOG7YoP" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/hJ1KR7GbgEg?si=eLy2KNUXn1lThv8S" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/mFsOFKD5EKU?si=Moc9v-lP-bJ-ZEAy" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/Ht0a2FQsgtI?si=vD7dqr-tDiAIxGxm" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/Z7uZNUlPgb4?si=_7p8_qedS7_n4rNq" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/gI1BTNX9I9A?si=RyZ5cNAh20d_NGEM" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div></div>Esthttp://www.blogger.com/profile/14421860241484678957noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4240509534317649162.post-84313763751422150152024-02-07T09:24:00.004+01:002024-02-07T09:24:55.048+01:00Abbath, Toxic Holocaust, Hellripper (31.01.2024 - Proxima, Warszawa)<p> Jako, że pod koniec stycznia bardziej zajęty byłem przygotowywaniem przeglądu premier to jakoś zabrakło mi czasu na napisanie kilku słów o koncercie z 31 stycznia, na którym wystąpili Hellripper, Toxic Holocaust i Abbath.</p><p>Cóż mogę powiedzieć? Hellripper chciałem zobaczyć od jakiegoś czasu, ale jak tylko pojawiały się jakieś koncerty w PL to zawsze były to inne miasta niż Warszawa, a moja chęć zobaczenia tego projektu na żywo nie była aż tak duża, żeby pakować się w podróż przez pół kraju. Ale w końcu się udało i okazało się, że to prawdziwa bomba na żywo. Publika rozgrzana doskonale i widać, że James McBain bardzo dobrze czuje się w towarzystwie polskiej publiczności. Jedyny mankament był taki, że muzycy przed każdym kawałkiem musieli się stroić, co też kradło trochę z dynamiki samego występu.</p><p>Toxic Holocaust chciałem zobaczyć jeszcze bardziej, a przynajmniej od czasu, gdy wydany został album "Conjure and Command" (2011). Ale sytuacja podobna jak z Hellripperem - czyli jeżeli był koncert w PL, to gdzieś bardzo daleko od mojej bazy. Ale w końcu jest! Koncert był doskonały, ale krótki, a przynajmniej takie wrażenie sprawiał - może właśnie z uwagi na większą dynamikę niż w przypadku Hellripper. Było kilka numerów z mojej ulubionej płyty Toxic Holocaust - czyli wspomnianej "Conjure and Command". Móstwo energii płynącej ze sceny, kawałki zagrane w nieco większym tempie niż na płytach, co dodało im jeszcze więcej "uroku". Jedynie słabo z merchem, bo kapela przywiozła ze sobą tylko koszulki w rozmiarach XL i XXL, a to przecież nie była jeszcze końcówka trasy.</p><p>I na koniec Abbath, który był w zaskakująco dobrym humorze. Czarował swoją mimiką, specyficzną formą mówienia pomiędzy kawałkami i oczywiście samą muzyką. A był tego cały przekrój, bo znalazło kilka numerów z repertuaru Immortal, jeden kawałek z projektu I oraz oczywiście kompozycje znane z solowych albumów muzyka. Występowi towarzyszyła specyficzna aura i głośność podkręcona na maksa - mam wrażenie, że to trochę nawiązanie do ostatniej płyty Abbatha. Bardzo dobry występ, mam wrażenie, że lepszy niż ten z 2020 roku z Progresji (jeden z ostatnich występów jakie widziałem przed pandemią).</p><p>Wszystkie filmy z koncertu znajdziecie na kanale <a href="https://www.youtube.com/@dark-factory" target="_blank">Dark-Factory na youtube</a> oraz w tym poście.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dark-factory.blogspot.com/2024/02/abbath-toxic-holocaust-hellripper.html" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1005" data-original-width="1920" height="336" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEij-TRRH2mHLreNapGjQB__8v04FKxHg7-2Mwat0452fHJJk3vmt4XUBqi-1lpKILNO0GTrLe500XONoj1aHwlNmkwy_37WqowzL9QJghHNLKHtSfgNLWF70Y7oEBH_8GCLpPjVQACrec1Xpo7ksuVIDOHEdVIoa4z2LfTm1S2AlwtVVyKiMUDExJ7fxzuZ/w640-h336/375223232_699587318862037_7904093018594624526_n-min.jpg" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><span><a name='more'></a></span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div>
<div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/xy8IEISw1FY?si=J4eBLhezS82E3eG3" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/46p4D6xA9Lc?si=lqJKOQRukAZCqLt6" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/Fn9IBCalUPk?si=j9BooOsFPLn7CBqO" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/H0jiZV_jTEw?si=SiEQNWCdvI0R5aan" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/lTbnXujP-NM?si=EuAptGuahgAUXoyt" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/YAsPGeZzpcg?si=MH7WTKO1BgCY-a3b" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/qR4hrYUlGm4?si=q1SinYQy5Ey2DTY6" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/GMRYtQ0UuIM?si=U_fVxeeiltji1lcW" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/eCagXqQjv-k?si=Z8ztGA48FknaY8vP" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/JATid_T4yP0?si=9BPZfcVUKdxQuykt" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/VujvLW8IQTo?si=EqFKjZDxokmw7Y-q" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/MHWVTAMVW3U?si=asLNgAJ839b7ORN9" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/bv7hKCw11cM?si=sTYSrMHgCHMWSkJd" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div>Esthttp://www.blogger.com/profile/14421860241484678957noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4240509534317649162.post-1515860477698425022024-02-04T18:56:00.003+01:002024-02-04T18:56:38.441+01:00Przegląd premier płytowych - styczeń 2024<div>Gdybym miał wróżyć jaki będzie 2024 rok w muzyce na podstawie styczniowych premier to powiedziałbym, że będzie świetnie i bardzo różnorodnie. Mimo tego, że pierwsze dwa tygodnie nie zwiastowały aż takiego optymizmu. Zresztą sami zobaczycie, że większość z 25 polecanych w tym przeglądzie albumów swoje premiery miało raczej w drugiej połowie miesiąca, a zdecydowana większość 26 stycznia. I jest to powód do radości, bo dzięki temu odpuszczając nieco początek stycznia można było się skupić na podsumowaniu minionego roku. Dzięki tej skromnej ofercie premier przez pierwsze dwa tygodnie nie miałem uczucia, że coś ciekawego mnie omija. Ale nawet na początku miesiąca trafiło się kilka smakowitych kąsków. W pierwszym w 2024 roku przeglądzie premier każdy znajdzie coś dla siebie, jest tu zarówno ekstrema, jak i lżejsza ekstrema nie stroniąca od melodii, ale też całkiem sporo grania zdecydowanie bardziej melodyjnego. Trafiło się też kilka pozycji lżejszych, którym daleko do metalowego grania. Oby ten styczeń był dobrym zwiastunem całego roku w temacie premier płytowych, bo narzekać na brak interesujących pozycji raczej nie można było.</div><div><br /></div><div>Jak zwykle swoich faworytów oznaczyłem ⭐.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://dark-factory.blogspot.com/2024/02/przeglad-premier-pytowych-styczen-2024.html" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="662" data-original-width="662" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj23UAy7Pqg11PM5qGyWQiS7F0Lhs9MsjCbDxbbDOj_rwBeVq_UmRBcIJUVqp1BT_4hW6hLCtGu3SBk-JzFQGRZhK5TL-BpiyegdFR0qGHJQ5rjLg-dDl-YPMEhGAoROds-YEyKZB8-hFumggMniSpnSYLA5ynTVK9qTkxASARDKAcLmlHCk_7jbQbYbj0X/w640-h640/1przeglad-bn.png" width="640" /></a></div><span><a name='more'></a></span><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFYW1QOYqChbSQfcyyyKYh3VhRUWeN8TF6rpMye5F3dmjEdfCBZkbYgkK_LOQDFdCUsmHYFcaToNnz6CWUyH3QHZqffqruuo6FUeIce3zH7ZLInC_GdIFPOYYyeNA_Ng05-7CWlpKV8Wr0Bk8WJJ687LPzp1z25M7Biwm2rFR8FfIWugBzyOjDluQxdFw-/s1500/Blood%20Red%20Throne%20-%20Nonagon.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFYW1QOYqChbSQfcyyyKYh3VhRUWeN8TF6rpMye5F3dmjEdfCBZkbYgkK_LOQDFdCUsmHYFcaToNnz6CWUyH3QHZqffqruuo6FUeIce3zH7ZLInC_GdIFPOYYyeNA_Ng05-7CWlpKV8Wr0Bk8WJJ687LPzp1z25M7Biwm2rFR8FfIWugBzyOjDluQxdFw-/s320/Blood%20Red%20Throne%20-%20Nonagon.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-family: arial; font-size: large;"><b>Blood Red Throne - Nonagon</b></span><div>(death metal)</div><div>Data premiery: 26.01.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6NsEcggpi5Y8ds4gBZSxei?si=GeML0-VZSSeNI0whD3SFHQ" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://soulsellerrecords.bandcamp.com/album/nonagon" target="_blank">Bandcamp</a><br /><div><br /></div><div>Jakoś skutecznie udawało mi się omijać wszelkie zapowiedzi dotyczące płyty "Nonagon", chociaż Blood Red Throne to jedna z moich ulubionych death metalowych formacji. I gdy tylko zobaczyłem listę zapowiedzi na ostatni weekend stycznia to po zobaczeniu nazwy Blood Red Throne na mojej twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech. Dlaczego? Bo to norweskie death metalowe monstrum nigdy nie dostarczyło wydawnictwa, które by mnie zawiodło. Grupę poznałem dość późno, bo dopiero przy okazji premiery ich płyty "Souls of Damnation" (2009), a był to już wtedy piąty pełny studyjny materiał Norwegów. Jeżeli znacie twórczość Blood Red Throne to pewnie nie oczekujecie po "Nonagon" żadnej rewolucji, co jest jak najbardziej słusznym podejściem. Muzycy wchodzący w skład tej formacji już wiele lat temu wyrobili sobie charakterystyczny styl, w którym czują się jak ryba w wodzie. Ten oldschoolowy death metal, jednak nie noszący znamion szwedzkiej szkoły to wręcz wizytówka Blood Red Throne i jest on w pełni reprezentowany również na jedenastym wydawnictwie tej grupy. I chociaż płyta gniecie jak trzeba, jest masywna, ciężka i szybka, a jednocześnie w jakiś sposób wolna, to mam wrażenie, że muzycy zamknęli tutaj odrobinę więcej gitarowych melodii niż na wcześniejszych wydawnictwach. Kolejny mocarny materiał od Blood Red Throne.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjp6Pze5bd1u7IhTVit6uwGYWO3i5r696ZUneAPYA8xiJswm1lxlf0F6P4gGVVncBGuCdRZ4jMco8SELcar6iX_FtA-z8sJ8_1HKEtv81ehMPohjmWNe3auVtLtxmHu1nn0yqCkj7TqTKWJt6oJvR7iLjUGIKUMCAcfxemG9SUZRaDFtM9aacRdicTJglam/s1200/Bloodmoon%20%20-%20The%20Black%20Plague.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjp6Pze5bd1u7IhTVit6uwGYWO3i5r696ZUneAPYA8xiJswm1lxlf0F6P4gGVVncBGuCdRZ4jMco8SELcar6iX_FtA-z8sJ8_1HKEtv81ehMPohjmWNe3auVtLtxmHu1nn0yqCkj7TqTKWJt6oJvR7iLjUGIKUMCAcfxemG9SUZRaDFtM9aacRdicTJglam/s320/Bloodmoon%20%20-%20The%20Black%20Plague.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-family: arial; font-size: large;"><b>Bloodmoon - The Black Plague</b></span><div>(death metal)</div><div>Data premiery: 05.01.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/015lFMe1vItBIJYPx7GqRu?si=9uERXrwOSGGVTwKz_K4c0w" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>"The Black Plague" to drugi album niderlandzkiej kapeli Bloodmoon. Jeżeli mieliście kiedyś do czynienia z death metalową sceną z Holandii to bez odpalenia nowej płyty Bloodmoon możecie mieć już w głowie pewne elementy, które na pewno na tym wydawnictwie znajdziecie. Tym bardziej, że to formacja grająca oldschoolowy death metal, co też nie powinno być specjalnie zaskakujące. To, co przede wszystkim przekonało mnie do tej płyty to specyficzne dudniące, a zarazem surowe i brudne brzmienie. Niewiele jest też tutaj melodii gitarowych, a jeżeli już są, to przeważnie gdzieś schowane z tyłu. Trzon stanowią mordercze, ale też niezwykle miodne death metalowe riffy. Kawałki są utrzymane w średnich tempach, ale to te wolniejsze robiły na mnie dużo większe wrażenie. Bloodmoon na "The Black Plague" nie odkrywają death metalu na nowo, raczej korzystają ze sprawdzonych patentów, które nadal dają radę i potrafią przykuwać uwagę.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5027wqyB1DQgP3TSCvGDk_wW3PT3IRlTq_WsaPVJfQNZdyNLtrZaNsiJF_yCfPQogBFJdYCuIF8mTymXOJEmSMGmxv97Vc6fIL0aQPQ2Kt4ZYyT36iiPeVo_ginOgAmLhO2GR7GGsxSzgNalcttlRvumJOiwa2De2DIFidlzY1FsQ_xOYqZcXNa7XRaMY/s1200/Cancer%20Christ%20-%20God%20Is%20Violence.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5027wqyB1DQgP3TSCvGDk_wW3PT3IRlTq_WsaPVJfQNZdyNLtrZaNsiJF_yCfPQogBFJdYCuIF8mTymXOJEmSMGmxv97Vc6fIL0aQPQ2Kt4ZYyT36iiPeVo_ginOgAmLhO2GR7GGsxSzgNalcttlRvumJOiwa2De2DIFidlzY1FsQ_xOYqZcXNa7XRaMY/s320/Cancer%20Christ%20-%20God%20Is%20Violence.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-family: arial; font-size: large;">Cancer Christ - God Is Violence</span></b><div><div>(crossover thrash metal/grindcore/powerviolence)</div><div>Data premiery: 05.01.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6eDvTpPCJ5iH3hUqypdKiK?si=tcpc8qkrSiC-jWNBXLwqkw" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://cancerchrist.bandcamp.com/album/god-is-violence" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div><div>Gdy zobaczyłem nazwę tej kapeli i okładkę ich debiutanckiego wydawnictwa to od razu pomyślałem, że nie ma mowy, żeby to był dobry materiał. A jednak "God Is Violence" to zaskakująca dawka energii...i szaleństwa zamknięta w zaledwie 26 minutach. To płyta bardzo specyficzna, u której źródeł stoi przed wszystkim mieszanka agresywnych, szybkich i nie do końca traktujących się poważnie gatunków (zwłaszcza mam tutaj na myśli grindcore). Jest szybko, jest agresywnie, ale nie jest za to zbyt ciężko. Kawałki są krótkie, a kapela zdaje się mknąć na złamanie karku do kolejnej kompozycji, przy której też nie zamierza się zatrzymywać. Tekstowo rządzi prostota, ale taka uroda grindcore'a. Nie jest to płyta dla każdego, jak nie dla każdego jest grindcore - chociaż ten grany przez Cancer Christ jest podany w bardzo łatwo przyswajalnej formie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGMbuec9ffWbLus4fVTOFbF5HRgezdnaM9VaQGatHZN_nJYSHAuH6nbYFLgcZPgcN5OI8Dqq0AIkvX9DRLdw4FI8wgNX_bYJBvW78WrYPHiBqJQ0VEfAkNMzdUwkToIktp0mkidpQTFhjqlwdau4iDE2Vr43-ZfEP2gEZXZtUQKzlbg5WpidhEa5W9vKTk/s1200/Dark%20Oath%20-%20Ages%20Of%20Man.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGMbuec9ffWbLus4fVTOFbF5HRgezdnaM9VaQGatHZN_nJYSHAuH6nbYFLgcZPgcN5OI8Dqq0AIkvX9DRLdw4FI8wgNX_bYJBvW78WrYPHiBqJQ0VEfAkNMzdUwkToIktp0mkidpQTFhjqlwdau4iDE2Vr43-ZfEP2gEZXZtUQKzlbg5WpidhEa5W9vKTk/s320/Dark%20Oath%20-%20Ages%20Of%20Man.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-family: arial; font-size: large;">⭐Dark Oath - Ages Of Man</span></b><div>(melodic death metal/symphonic metal)</div><div>Data premiery: 18.01.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1q2fBksqEhW3vPB1MfT0on?si=4ww4qgSmRR-3b7twxmh4Pw" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://darkoathmetal.bandcamp.com/album/ages-of-man" target="_blank">Bandcamp</a></div><div><div><br /></div><div>Nie musiałem się długo zastanawiać nad tym, czy na pewno chcę umieścić w przeglądzie premier nowy materiał kapeli Dark Oath. Ta portugalska formacja w styczniu zaprezentowała swój drugi pełny studyjny materiał i od pierwszy dźwięków na nim zawartym wiedziałem, że "Ages Of Man" będzie jednym z tych albumów, do którego będę regularnie wracał (co też dzieje się od 18 stycznia). Stylistycznie kapela obraca się w rejonach melodic death metalu wzmocnionego solidnie symfonicznymi elementami. Momentami to te ozdobniki wysuwają się na plan pierwszy i stanowią o epickości tego wydawnictwa. Nieprzypadkowo słychać tutaj echa tradycyjnej muzyki helleńskiej, wszak materiał znajdujący się na nowej płycie Dark Oath jest inspirowany mitologią grecką, ale także kulturą Hellady, czyli Starożytnej Grecji. I to jest kolejny powód, dla którego nie tylko szybko wsiąkłem w klimat tego wydawnictwa, ale też regularnie do niego wracam. Zaryzykuję śmiałą tezą, że "Ages Of Man" może być pierwszym w tym roku pewniakiem do topki 2024 roku.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6aajtMtTVgEQQajJNx02Ivdp8UXlg0lFNbSLuR1pXR8D6uYY3YkOf6GwTABQ7ys-g-6iPu4c7kG23NWsKJyGlpJT5P-BpHjpksMgIQEXS56E3jAhbOTcDOzJdfL8KzduQCbhceB1oPC4XC4o9dczP2vUmPjFjtxbtrRqckh3v-t2xziHAavybr7mnHOzj/s1200/Hauntologist%20-%20Hollow.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6aajtMtTVgEQQajJNx02Ivdp8UXlg0lFNbSLuR1pXR8D6uYY3YkOf6GwTABQ7ys-g-6iPu4c7kG23NWsKJyGlpJT5P-BpHjpksMgIQEXS56E3jAhbOTcDOzJdfL8KzduQCbhceB1oPC4XC4o9dczP2vUmPjFjtxbtrRqckh3v-t2xziHAavybr7mnHOzj/s320/Hauntologist%20-%20Hollow.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-family: arial; font-size: large;"><b>Hauntologist - Hollow</b></span><div><div>(atmospheric black metal)</div><div>Data premiery: 08.01.2024</div><div>Spotify / <a href="https://hauntologist.bandcamp.com/album/hollow" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div><div>Dziwna sprawa wyniknęła w związku z debiutancką płytą tego projektu, za którym stoi Darkside (Mgła, Kriegsmaschine) oraz The Fall (Over the Voids..., Owls Woods Graves). Album ukazał się 8 stycznia 2024, ale na streamingi trafi dopiero pod koniec lutego, wówczas też będzie go można nabyć w formie fizycznej. Natomiast jedyne opcje, żeby sprawdzić ten materiał w tym momencie to zakup wersji cyfrowej na bandcamp lub odpalenie go na <a href="https://www.youtube.com/watch?v=ZiED72odqdw" target="_blank">youtube</a>. Ale pomijając dystrybucję tej płyty, to "Hollow" jest wydawnictwem, które nieco rozgrzało metalowe serwisy (nie tylko te w Polsce). Pojawiły się zarzuty, że to po prostu kolejny album Mgły, bo w końcu jednym z muzyków tworzących ten materiał jest Darkside. Przy czym raczej nie było to wspominane jako plus tego wydawnictwa, a raczej w kontekście "pomyj" po Mgle, która według wielu "internetowych ekspertów" rozwadnia się coraz bardziej na swoich kolejnych wydawnictwach. Ja jestem innego zdania i bardzo daleko mi do stanowiska krytykantów. Hauntologist to nowy projekt, którego jednak od Mgły nie da się zupełnie odciąć - podobne brzmienie (za mastering odpowiadał M. z Mgły), momentami podobne black metalowe galopady, ale jednak nie jest to Mgła. Wszak za większość instrumentów, jak i za wokale odpowiada tutaj człowiek spoza Mgły, bo te elementy spoczywają na barkach The Fall. Na "Hollow" słychać nie tylko black metal, ale też elementy zupełnie spoza spektrum tego gatunku - jak chociażby neofolku, czy post-rocka. To płyta różnorodna, wymykająca się nieco black metalowym ramom, ale też bardzo spójna i satysfakcjonująca. Słychać, że The Fall przelał tutaj sporo ze swojego doświadczenia z innych formacji, w których występuje. Hauntologist to nie jest kolejna Mgła, chociaż brzmienie i produkcja mogą sugerować coś innego. Czekam aż "Hollow" pojawi się w wersji fizycznej.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiByreB4PKDIdSlTJQgUeDbwbxiMlH1iRDy0ZECHtWUzsSJJ-y4U0tCuEKAXXXFsHV0E-0dD5EF-MAJxVH_oom4vegCLTMDZaaNsK3_06XNj9jK3A1CAPAIkj_KvjywzpJuDW5DYbjrAM6Gh2hQocQed0I3Wrq7NepE34rsiOKQSFLIXziLeQQOJM6aka56/s1200/Heave%20Blood%20&%20Die%20-%20Burnout%20Codes.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiByreB4PKDIdSlTJQgUeDbwbxiMlH1iRDy0ZECHtWUzsSJJ-y4U0tCuEKAXXXFsHV0E-0dD5EF-MAJxVH_oom4vegCLTMDZaaNsK3_06XNj9jK3A1CAPAIkj_KvjywzpJuDW5DYbjrAM6Gh2hQocQed0I3Wrq7NepE34rsiOKQSFLIXziLeQQOJM6aka56/s320/Heave%20Blood%20&%20Die%20-%20Burnout%20Codes.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-family: arial; font-size: large;">⭐Heave Blood & Die - Burnout Codes</span></b></div><div>(post-punk/post-metal/post-hardcore/synth punk)</div><div>Data premiery: 26.01.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2DTztHiTPxaLjG8wKNTiws?si=qywSo4MkQP2BtZduqrtSFw" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://heavebloodanddie.bandcamp.com/album/burnout-codes" target="_blank">Bandcamp</a><br /><div><br /></div><div>Heave Blood & Die to była jeszcze do niedawna kapela grająca stoner/doom metal. I jeżeli sięgniecie po ich dwie pierwsze płyty, to usłyszycie na nich właśnie wspomnianą muzykę. Natomiast na wydanym w 2021 roku "Post People" Norwegowie poszli w zupełnie inne i kompletnie nieoczekiwane klimaty - zamienili stoner metal na post-punk. I chociaż wcześniej o tej grupie nie słyszałem, to po kilkukrotnym przesłuchaniu "Burnout Codes" poczułem nieodpartą potrzebę sprawdzenia wcześniejszych wydawnictw tej formacji. I chociaż przyjemne są ich dwa pierwsze wydawnictwa, to wspomniany "Post People" i tegoroczna nowość pasują mi o wiele bardziej. O ile na płycie z 2021 roku królował niepodzielnie post-punk (z pewnymi dodatkami) tak na "Burnout Codes" grupa zaszalała zdecydowanie bardziej. Teraz muzycy lawirują pomiędzy post-punkiem i post-hardcorem, dorzucając do tego post-metal i synth punk. Ta wybuchowa mieszanka dała nietuzinkowy materiał, który mimo dość krótkiego czasu trwania (30 minut) wciąga niczym kraken pod wodę i nie pozwala się uwolnić ze swoich morderczych objęć. I chociaż mamy tutaj zaledwie 30 minut muzyki to jest bardzo różnorodnie i nie tylko pod względem stylistyki, ale też klimatu. Z początku Heave Blood & Die wręcz rozsadzają energią, a im dalej w album tym klimat staje się cięższy, bardziej melancholijny i przytłaczający. Wiem, że to dopiero początek roku, ale podejrzewam, że Heave Blood & Die mogą być jednym z moich największych odkryć 2024 roku.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdNSvmRvKdQpJFZZhZpZub2GDfgQQ9VB-BejMCRpBji5wMkMytn6F9sjkI4rPmHybGkRirtskX3RvFlc04hfP7_kR4wz3DSfZWhoguntuITX2s2OfFzGsUY1KuvnAk3IB0PEyxIq9wb-3CLGRRYi1dbJvgaNsVFqd6A6Tqs0YranHDmO8nnZ7kcWphJqmv/s1200/Hiraes%20-%20Dormant.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdNSvmRvKdQpJFZZhZpZub2GDfgQQ9VB-BejMCRpBji5wMkMytn6F9sjkI4rPmHybGkRirtskX3RvFlc04hfP7_kR4wz3DSfZWhoguntuITX2s2OfFzGsUY1KuvnAk3IB0PEyxIq9wb-3CLGRRYi1dbJvgaNsVFqd6A6Tqs0YranHDmO8nnZ7kcWphJqmv/s320/Hiraes%20-%20Dormant.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-family: arial; font-size: large;">Hiraes - Dormant</span></b></div><div>(melodic death metal)</div><div>Data premiery: 26.01.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7HYBfqEXZfP4JYfJcrHckC?si=pEPgNpY8TmK4RGcb4_VyOQ" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://hiraes.bandcamp.com/album/dormant" target="_blank">Bandcamp</a><br /><div><br /></div><div>Dobrze zaczął się 2024 rok dla melodic death metalu. Jednym z dowodów na te tezę jest drugi studyjny materiał niemieckiej formacji Hiraes. Bardzo dobrze wspominam ich debiutancki materiał, czyli "Solitary" z 2021 roku i chociaż nie za często do niego wracałem, to był to jeden z tych albumów, które dołożyły swoją cegiełkę do przekonywania mnie do melodic death metalu. Nowa płyta Hiraes to prawdziwa nawałnica pozytywnej energii zaklętej w nowocześnie brzmiącym melodic death metalu. Kapela nie stroni od dobrych melodii gitarowych, ale też dobrze melodyjność równoważy odpowiednią dawką ciężaru i agresji. Doskonale na wokalu radzi sobie Britta Görtz, którą można kojarzyć z death/thrash metalowej formacji Cripper. Hiraes to jeszcze świeża grupa na melodic death metalowej scenie, ale złożona z doświadczonych muzyków (grających do niedawna w Dawn Of Disease - sprawdźcie koniecznie "Worship The Grave" z 2016 i "Crypts Of The Unrotten" z 2012) i coś czuję, że jeszcze mocno namiesza na melodic death metalowej scenie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiL3mW9ansia_hDyyZ8BpfiCwmGafFDWaQ7sc6b2giI205HwJPUkyc714043tHpyFfh3Yp15U31-lvTa_x8Bmqvjmv6rR0XECD_pW8U7-VoIsJyYDYyDUBLSy7V4b019IpPUsOEMnt__ghvdIFkBBQBf10y9bwvyj583ssgMIlzXAwFcF31DepjgCHJCqYR/s1200/Inquisition%20-%20Veneration%20Of%20Medieval%20Mysticism%20And%20Cosmological%20Violence.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiL3mW9ansia_hDyyZ8BpfiCwmGafFDWaQ7sc6b2giI205HwJPUkyc714043tHpyFfh3Yp15U31-lvTa_x8Bmqvjmv6rR0XECD_pW8U7-VoIsJyYDYyDUBLSy7V4b019IpPUsOEMnt__ghvdIFkBBQBf10y9bwvyj583ssgMIlzXAwFcF31DepjgCHJCqYR/s320/Inquisition%20-%20Veneration%20Of%20Medieval%20Mysticism%20And%20Cosmological%20Violence.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-family: arial; font-size: large;">Inquisition - Veneration Of Medieval Mysticism And Cosmological Violence</span></b></div><div>(black metal)</div><div>Data premiery: 26.01.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/19WXJCeMhRft91AFSfizxq?si=uV3_fkEASiePnCrD53l_Lg" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://inquisitionmetal.bandcamp.com/album/veneration-of-medieval-mysticism-and-cosmological-violence" target="_blank">Bandcamp</a><br /><div><br /></div><div>Tylko cztery lata dzielą "Veneration Of Medieval Mysticism And Cosmological Violence" od poprzedzającego go "Black Mass for a Mass Grave", a jednak sięgając po nowę płytę Inquisition odnosiłem wrażenie, że tego czasu minęło zdecydowanie więcej. Po odpaleniu nowej płyty Kolumbijczyków od razu wiedziałem, że mam do czynienia z twórczością Inquistion. Nie chodzi tu wyłącznie o te zaskakujące wstawki w tle, ale przede wszystkim o surowe, wręcz piwniczne brzmienie, które jest nieodłącznym elementem twórczości Inquisition. Na nowej płycie Dagon i Incubus nie odkrywają black metalu na nowo, wręcz jakby konkretnie uderzają tym materiałem do swoich już oddanych fanów. Jako, że już od dawna lubię twórczość tego duetu to nie mogę kręcić nosem, bo na "Veneration Of Medieval Mysticism And Cosmological Violence" dostałem to, za co pokochałem muzykę Inqusition. Jest ta charakterystyczna surowość, jest agresja, niepokojący klimat niesamowitości i okultystyczna otoczka. 45 minut surowizny okraszonej zaskakującymi, ale podbijającymi klimat wstawkami, Inquisition pełną gębą.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirBw4OGCTFIF3VkkelBXt9qU39D5OzkwH1k0NGIgFr5TN2kqORzx4rURuPvKRJgRKadqntEqSH-n1IZxvNJ-VB39kK1m7ntBU4SdhcFJOFhecOu8qw92T1jc1vR39ErjYdv0ze06SLL2xTnkZFfoyql6yq7neB-3Tm7ZOxqkxU-ZueiXymhAc2lF_br7F_/s1200/Kalt%20Vindur%20-%20Magna%20Mater.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1200" height="285" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirBw4OGCTFIF3VkkelBXt9qU39D5OzkwH1k0NGIgFr5TN2kqORzx4rURuPvKRJgRKadqntEqSH-n1IZxvNJ-VB39kK1m7ntBU4SdhcFJOFhecOu8qw92T1jc1vR39ErjYdv0ze06SLL2xTnkZFfoyql6yq7neB-3Tm7ZOxqkxU-ZueiXymhAc2lF_br7F_/s320/Kalt%20Vindur%20-%20Magna%20Mater.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-family: arial; font-size: large;">Kalt Vindur - Magna Mater</span></b></div><div>(black metal)</div><div>Data premiery: 26.01.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2rJPBr1fMPGOAAQy5UyTu6?si=YOaz3FoQRM66yTMwqHQxcg" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://kaltvindur.bandcamp.com/album/magna-mater" target="_blank">Bandcamp</a><br /><div><br /></div><div>Kapela Kalt Vindur powstała w 2015 roku i w styczniu zaprezentowała swoje trzecie pełne wydawnictwo studyjne. I chociaż bardzo chciałem to jakoś ciężko mi się było przekonać do dotychczas wydanych przez tę formację albumów. Ciągle brakowało mi w ich graniu jakichś wyróżników, czegoś, co sprawiałoby, że w mojej głowie pojawiała by się myśl - a posłuchałbym sobie Kalt Vindur. Częściej pojawiało się "sprawdzę jeszcze raz Kalt Vindur, żeby później nie było, że coś mnie ominęło". I tak też było z "Magna Mater", ale zaskakująco szybko dałem się tym razem przekonać muzykom tej kapeli, że warto spędzić z ich najnowszą płytą nieco więcej czasu. I jedyne czego mogę żałować w przypadku tej płyty to to, że kapela nie zdecydowała się na większą ilość utworów w języku polskim - jest tylko jeden, "Żywioły" i kilka wstawek w innych kompozycjach. Świetnie wypada chóralny wstęp do "Bless Us", doskonale buduje atmosferę. Słychać na tej płycie, że Kalt Vindur mają na siebie pomysł i wiedzą jak ten pomysł zrealizować. Kapela doskonale wie, że rola ozdobników i dodatkowych elementów w black metalu może znacząco podbić klimat, czy też wyróżnić daną kompozycję na płycie. Zresztą słuchając "Magna Mater" odniosłem wrażenie, że Kalt Vindur wiedzą nie tylko jak budować klimat, ale też jak dawkować napięcie. Bardzo dobra płyta, która trzyma odbiorcę w ryzach od pierwszych dźwięków.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi25a0yIZtNukVCJFjCVfFuBYjNCRS-8bnHTXoKv_W20O9zYK8JWIlohZ1-QfHGIpjfvaAFoubvvCQZuELzwQQakbAY6K2YeCvrwSCYUnj6nsVrRKP5jToS0WtctoeR_gC9nIpXEZCVIXGBwNKRlTpDJrvhf40Re8u6z_uNKoi9MzodItLM6v0yKfYfflH2/s1200/Knoll%20-%20As%20Spoken.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi25a0yIZtNukVCJFjCVfFuBYjNCRS-8bnHTXoKv_W20O9zYK8JWIlohZ1-QfHGIpjfvaAFoubvvCQZuELzwQQakbAY6K2YeCvrwSCYUnj6nsVrRKP5jToS0WtctoeR_gC9nIpXEZCVIXGBwNKRlTpDJrvhf40Re8u6z_uNKoi9MzodItLM6v0yKfYfflH2/s320/Knoll%20-%20As%20Spoken.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-family: arial; font-size: large;">Knoll - As Spoken</span></b></div><div>(avantgarde death/black metal/grindcore/noise)</div><div>Data premiery: 26.01.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2dTY8QU6yuAngXCGNzxnYj?si=ULJm1R1bQ0qFQvATPjnHHQ" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://knollgrind.bandcamp.com/album/as-spoken" target="_blank">Bandcamp</a></div><div><div><br /></div><div>Amerykańska kapela Knoll w styczniu zaprezentowała swój trzeci pełny materiał studyjny. I w porównaniu do wcześniejszych płyt tej grupy jest to album zdecydowanie najłagodniejszy i zarazem najbardziej przystępny, co wcale nie znaczy, że lekki. Dwa poprzednie wydawnictwa Knoll są na wskroś przesiąknięte agresją, nie ma tam nawet momentu na wytchnienie. Natomiast na "As Spoken" jest miejsce zarówno dla ekstremalnych przesiąkniętych agresją kompozycji, ale też dla niepokojących, ale doskonale budujących klimat wstawek ambientowych. Stylistycznie kapela nadal porusza się po tych samych torach, co wcześniej, czyli mamy ekstremę w najlepszym wydaniu - jest black metal, dissonant death metal, deathgrind, a nawet sludge metal i mathcore. I pewnie, gdyby ten album składał się tylko z numerów, które utrzymane są we wspomnianych klimatach to przelatywałby przez słuchawki i głośniki dość szybko, oczywiście siejąc przy tym odpowiednie spustoszenie. Ale wyróżnikiem tej płyty są te właśnie dark ambientowe wstawki, które nie tylko podbijają złowrogi klimat tej płyty, ale też pozwalają jeszcze bardziej wybrzmieć tym ekstremalnym kompozycjom. Pięknie brzydka płyta, która zdecydowanie nie jest dla wszystkich.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQd07VE9U1L0eXrqL0iRTspaWBO5Vy1L_tbeYm2TEX__AOssN7Gm0VPzqAJ83HysIMq6xD1zCnW6C8ZbpoqMZiIRJYiTqDZv8rjt2A7GtaXYAhHHWA_98PTqya8GLvW8fzzBUzRzafY4MDpuAT-c6p3USrqHdxi9oRKE5EGgjIxPzOePaOwGX7yYnefgMd/s1200/Lucifer%20-%20Lucifer%20V.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQd07VE9U1L0eXrqL0iRTspaWBO5Vy1L_tbeYm2TEX__AOssN7Gm0VPzqAJ83HysIMq6xD1zCnW6C8ZbpoqMZiIRJYiTqDZv8rjt2A7GtaXYAhHHWA_98PTqya8GLvW8fzzBUzRzafY4MDpuAT-c6p3USrqHdxi9oRKE5EGgjIxPzOePaOwGX7yYnefgMd/s320/Lucifer%20-%20Lucifer%20V.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-family: arial; font-size: large;">Lucifer - Lucifer V</span></b></div><div>(hard rock/psychodelic rock/heavy metal/doom metal)</div><div>Data premiery: 26.01.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/25AfzUCFletNF8W67nZdWu?si=7DOSYUbUTWSb0IArBwbMFw" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://luciferofficial.bandcamp.com/album/lucifer-v" target="_blank">Bandcamp</a><br /><div><br /></div><div>Nigdy specjalnie nie porywała mnie muzyka Lucifer, owszem uważałem, że to dobra kapela, ale nie przekonywała mnie na tyle, żebym miał wracać do ich płyt. Moje podejście trochę zmieniło się, gdy zobaczyłem ich na żywo podczas Mystic Festival w 2023 roku. W styczniu grupa zaprezentowała swój piąty pełny studyjny materiał zatytułowany po prostu "Lucifer V". Najnowszy materiał tej formacji to klasyczne już połączenie hard rocka i occult rocka rodem z lat 70. z elementami doom i heavy metalu. Sporo tutaj okultystycznych elementów ubranych w przebojowe i dość lekkie dźwięki, tylko momentami muzyka idzie w nieco bardziej złowieszczym, doom metalowym kierunku. Dominuje jednak klimat lat 70. obecny zarówno w formie kompozycji, jak i samym brzmieniu.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzhC3UHiaFYvr5rkPj09sHUOxw_TdEPVkKJ1YGSUBLvTrQRANMOYJMaBGVoktcHdmzu7my0VNzRzTUqtmYaxnIC4_JbNdSiATMChmb5zQ_F2a5PyVSpZ2QK8ozd2UZ1xZyClD-rNtl98n7ShMfd4UA42Ul2Pc694YuemnTKEuhjKZQOfzpLJx2WXpHtX3S/s2560/Malist%20-%20Of%20Scorched%20Earth.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="2560" data-original-width="2560" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzhC3UHiaFYvr5rkPj09sHUOxw_TdEPVkKJ1YGSUBLvTrQRANMOYJMaBGVoktcHdmzu7my0VNzRzTUqtmYaxnIC4_JbNdSiATMChmb5zQ_F2a5PyVSpZ2QK8ozd2UZ1xZyClD-rNtl98n7ShMfd4UA42Ul2Pc694YuemnTKEuhjKZQOfzpLJx2WXpHtX3S/s320/Malist%20-%20Of%20Scorched%20Earth.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-family: arial; font-size: large;">Malist - Of Scorched Earth</span></b><div><div>(atmospheric black metal)</div><div>Data premiery: 19.01.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6fWgyZX4kgasEqpgwLfiSn?si=hFVZnER5QKmDMDTlbxcSWg" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://malist.bandcamp.com/album/of-scorched-earth" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div><div>Malist to jednoosobowy projekt, za którym stoi Ovfrost. W styczniu swoją premierę miał piąty pełny studyjny materiał tego black metalowego projektu. Ovfrost doskonale na "Of Scorched Earth" buduje atmosferę przecinając agresywne kompozycje spokojniejszymi elementami pozwalającymi bardziej wejść w klimat tego wydawnictwa. I chociaż można traktować tego typu elementy jako ozdobniki, to tutaj stanowią one integralny element samych kompozycji. Stylistycznie Malist są reprezentantem tej odnogi black metalu, która poza samą ekstremą stara się za sprawą budujących atmosferę elementów wciągnąć odbiorcę do swojego muzycznego świata. "Of Scorched Earth" to kolejny dowód na to, że myśląc o jednoosobowych projektach trzeba czym prędzej odegnać myśli o amatorskich nagraniach realizowanych w ciemnej piwnicy na kiepskiej jakości sprzęcie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgqq-6mGpPKZUkiMFyje0whMF_LS-iHp66EaBemUNeeZrU41smAG21PbNxfjkkhGrPHp59ZavshOJZA2KzPHazqfkXer5vAlzfnvBNHes80e7nH6jQWtmAJrIBeSPIfDMuqE0lyGm3IABYsBsIWnBdiy8g6ZBqkKNHLXGg58q_LVoQlGcdya6-_ZSZ5sYC/s1200/Master%20-%20Saints%20Dispelled.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgqq-6mGpPKZUkiMFyje0whMF_LS-iHp66EaBemUNeeZrU41smAG21PbNxfjkkhGrPHp59ZavshOJZA2KzPHazqfkXer5vAlzfnvBNHes80e7nH6jQWtmAJrIBeSPIfDMuqE0lyGm3IABYsBsIWnBdiy8g6ZBqkKNHLXGg58q_LVoQlGcdya6-_ZSZ5sYC/s320/Master%20-%20Saints%20Dispelled.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-family: arial; font-size: large;">Master - Saints Dispelled</span></b><br /><div>(death metal/thrash metal)</div><div>Data premiery: 19.01.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3KMGf6tWwDaWqoJFigun2M?si=dHKCK614TI-c69ESf2PKJQ" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://master.bandcamp.com/album/saints-dispelled" target="_blank">Bandcamp</a></div><div><br /></div><div>W tym roku mija 41 rok jak powołana do życia została kapela Master. Amerykańska formacja, która aktualnie stacjonuje w Czechach w styczniu zaprezentowała swój piętnasty pełny studyjny materiał. Można powiedzieć, że Paul Speckmann jest niezmordowany w swoich wysiłkach utrzymywania Master na scenie death metalowej i nie ustaje w wysyłkach, żeby dalej ciągnąć ten projekt. Zawartość "Saints Dispelled" dowodzi tego, że kapela Master powinna być jedną z najważniejszych ikon tego gatunku, doskonałym przykładem na to, że po ponad 40 latach grania nadal można prezentować wysoki poziom muzyczny i dostarczać potężny death metal nie kłaniający się wymaganiom współczesnych odbiorców. "Saints Dispelled" to płyta, od której aż czuć wyziewy klasycznego death metalu z elementami thrashu. Nie znajdziecie tutaj żadnych ciągot do nowoczesnego grania, Paul Speckmann pozostaje wierny swojej muzyce i najwyraźniej jest zadowolony z miejsca, w którym się znajduje. A efektem tego jest właśnie najnowszy materiał, który skierowany jest raczej do fanów staroszkolnego grania, charakterystycznego brzmienia. Zawartość "Saints Dispelled" to osiem mocnych kompozycji zarówno gniotących, jak i mknących niemiłosiernie do przodu z dużą jak na death metal (zwłaszcza ten oldschoolowy) prędkością. Fanów Master nie muszę do tej płyty namawiać, bo sami wiedzą, że to grupa nie mająca w zwyczaju serwować słabych albumów, natomiast pozostałych zachęcam do sprawdzenia tej, jak i wcześniejszych płyt tej legendarnej grupy.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_ZxbsRF1Jul6pW_5AJOfKpuVrn1mikvRuZj36DOnDe_eALbfs6QeFUfyTTOg9LE4Hbi6j_C0Y5rsYocjLsV9GsbkyY3C6yXOam5UrJWjw4MvjIwbRK9GEx6r_Pe6mWJLlT5-szSb-ZRKYk97c4VG4ml7bRtQf2NwErEyPexwA9dOG97FVv_GNlEbA3MdL/s1200/Mega%20Colossus%20-%20Showdown.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_ZxbsRF1Jul6pW_5AJOfKpuVrn1mikvRuZj36DOnDe_eALbfs6QeFUfyTTOg9LE4Hbi6j_C0Y5rsYocjLsV9GsbkyY3C6yXOam5UrJWjw4MvjIwbRK9GEx6r_Pe6mWJLlT5-szSb-ZRKYk97c4VG4ml7bRtQf2NwErEyPexwA9dOG97FVv_GNlEbA3MdL/s320/Mega%20Colossus%20-%20Showdown.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-family: arial; font-size: large;"><b>Mega Colossus - Showdown</b></span></div><div>(heavy metal/power metal)</div><div>Data premiery: 26.01.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/148k8WiLCIeNUohqrF3vRy?si=Hcf-hr55Ri6JDIp5ktwNrA" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://colossusmetal.bandcamp.com/track/showdown" target="_blank">Bandcamp</a><br /><div><br /></div><div>Z twórczością kapeli Mega Colossus miałem okazję zetknąć się kilka lat temu i doskonale pamiętam odrzucającą okładkę wydanego w 2021 roku "Riptime". Być może miałem też styczność z ich wcześniejszymi płytami, ale prawdę mówiąc kompletnie nie mogę sobie teraz tego przypomnieć. Nie zatrzymywałem się nigdy na dłużej przy muzyce Mega Colossus i teraz też nie zamierzałem tego zrobić. A jednak po pierwszym odpaleniu ich najnowszej płyty pojawiła się niedługo później ochota na sprawdzenie tego wydawnictwa jeszcze raz. "Showdown" to materiał bardzo przyjemny dla ucha, pełen doskonałych melodii gitarowych, wpadających w ucho refrenów, ale też jakiejś takiej zaskakującej lekkości. Przebojowości jest tutaj sporo, chociaż kapela pozostaje wierna heavy metalowi i może czasami zdarza im się uderzyć w bardziej power metalowe rejony, ale jednak wiodący jest tutaj heavy metal. Dużo w tym graniu nieoczywistej energii, która płynie z zawartych tutaj kawałków. Całość "Showdown" zamyka się w 38 minutach, co jest bardzo dobrym czasem, tym bardziej, że kapela gustuje raczej w serwowaniu utworów dość długich jak na heavy metal - nie znajdziecie tutaj zbyt wiele kompozycji trwających poniżej 6 minut.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpnZzS0Hx3vs4zsyYVph25yunLodbUGca7BrFM7vltT_9UfaA1Ew553Qq7hNNL_zZ8r0Sca5NQYDHl5kSy1gEr6RpYHDCcGKDW3Gv4wrwYnv46tt7orkhM_e9wkOE7EH5HcjRLapugPh9NuOfealyNx3b2eS74H8gg72VtCPu5Wr7_eq-q02P1WP0B5MHq/s1200/Normans%20-%20Normans.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpnZzS0Hx3vs4zsyYVph25yunLodbUGca7BrFM7vltT_9UfaA1Ew553Qq7hNNL_zZ8r0Sca5NQYDHl5kSy1gEr6RpYHDCcGKDW3Gv4wrwYnv46tt7orkhM_e9wkOE7EH5HcjRLapugPh9NuOfealyNx3b2eS74H8gg72VtCPu5Wr7_eq-q02P1WP0B5MHq/s320/Normans%20-%20Normans.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-family: arial; font-size: large;"><b>⭐Normans - Normans</b></span><div><div>(noise rock/post-punk)</div><div>Data premiery: 12.01.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6XOuJP3t5dEfP4rPwECEtq?si=aCr4E3wbSkawGUKLGRm1GQ" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://normans.bandcamp.com/album/normans" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div><div>O pochodzącej z Los Angeles kapeli Normans nie mogę zbyt wiele napisać, bo po ich album sięgnąłem zaintrygowany opisem w co tygodniowym poście odnośnie premier na <a href="https://www.facebook.com/Nadajnikmuzyczny" target="_blank">Nadajniku</a>. Wystarczyło mi noise rock/post-punk i jeszcze surf, żebym sięgnął po debiutancki album Normans. A ten materiał uderzył mnie tym bardziej, że w drugi piątek stycznia nie było zbyt wiele ciekawych pozycji do sprawdzenia. Płyta "Normans" zaskoczyła od razu. Jest tutaj sporo wspomnianego wcześniej post-punka i charakterystycznego noise'owego brzmienia, które momentami kojarzy mi się z twórczością Buildings. Debiut Normans to płyta pełna niespodzianek, bo kapela nie stara się serwować utworów trzymających się mocno w ramach wspominanych wcześniej gatunków. A jednocześnie sprawiają wrażenie muzyków mających jakąś metodę w tym swoim szaleństwie. Znalazło się też tutaj trochę miejsce dla melancholii gotyckiego rocka, która doskonale uzupełnia się z post-punkiem. Bardzo udany debiut, który czuję, że będzie mi sporo towarzyszył w 2024 roku.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRNEMN5sIiXtMbAykuwUUOCeGPCd8e9HKxMNlKLeimKGna78rcBxMUQhfrJl_Q_ZPY8Q8NsmjPPw5XS62xdErQH-LE9-2oNNwq8pIagIgKtXLcG0XkokQmOLDEKTf1ht_6cnStIWR6KmDcCHiviDMNT1TFByoRM2wRnxf767exnBD7GmCX-4kGrgc9zD0L/s1080/Saxon%20-%20Hell,%20Fire%20and%20Damnation.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1080" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRNEMN5sIiXtMbAykuwUUOCeGPCd8e9HKxMNlKLeimKGna78rcBxMUQhfrJl_Q_ZPY8Q8NsmjPPw5XS62xdErQH-LE9-2oNNwq8pIagIgKtXLcG0XkokQmOLDEKTf1ht_6cnStIWR6KmDcCHiviDMNT1TFByoRM2wRnxf767exnBD7GmCX-4kGrgc9zD0L/s320/Saxon%20-%20Hell,%20Fire%20and%20Damnation.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-family: arial; font-size: large;">Saxon - Hell, Fire and Damnation</span></b><div><div>(heavy metal/hard rock)</div><div>Data premiery: 19.01.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4DcQ33Fg2ZYJSkhoehGI21?si=mfM7-ouVTgqJThnrR-Z1ng" target="_blank">Spotify</a></div></div><div><br /></div><div>Saxon to żywa legenda heavy metalu i nikt im tego nie odbierze, chociaż w ostatnim czasie wykonywali bardzo dziwne ruchy, które raczej nie przysporzyły im nowych fanów. Każdy, kto odbił się od płyt "Inspirations" (2021) oraz "More Inspirations" (2023) na pewno przyzna mi rację. Ale z drugiej strony to jest kapela, która już ma na koncie całą masę płyt z autorską muzyką, są już od dawna na szczycie, więc mogą sobie nagrywać też płyty wypełnione po brzegi coverami. Tym bardziej, że przecinają je dobrymi wydawnictwami autorskimi - jak chociażby "Carpe Diem" (2022), czy wydany właśnie w styczniu "Hell, Fire and Damnation". I przyznam od razu, że nie spodziewałem się wiele po dwudziestym siódmym (!) wydawnictwie studyjnym Saxon (licząc razem z płytami z coverami), W końcu kapela jest aktywna od lat 70. i regularnie wydaje nowe materiały. Mimo tego, że Saxon szanuję i zawsze sprawdzam ich nowe wydawnictwa, to gdybym miał wybrać ich album, do którego w miarę regularnie wracam to wybrałbym "Call To Arms" z 2011 roku. Dlaczego o tym wspominam? Bo "Hell, Fire and Damnation" niesie ze sobą wszelkie znamiona wydawnictwa, do którego będę wracał równie często, co do wspomnianej płyty z 2011 roku. I chociaż trzon Saxon ma już sporo lat na karku (w końcu kapela jest aktywna od około 50 lat) to udało im się dostarczyć jakościowy materiał, który nie nosi w sobie żadnych znamion zmęczenia, czy robienia muzyki na siłę (co jest niestety obecne u wielu dużo młodszych formacjach). Sporo tutaj luzu, nie brakuje też heavy metalowych hymnów, energicznych kawałków, które przywodzą na myśl złote czasy NWOBHM. A jeżeli nie wierzycie w moc Saxon, to odpalcie sobie kawałek "Fire and Steel" znajdujący się na "Hell, Fire and Damnation" i momentalnie wsiąkniecie w ten materiał. Long live Saxon!</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIGoE_9cvo-5yDH7tpUtBQ5xQPKGs1qkjb_Ndv3xvKYSOzYm3ITQgYPDIgm02BBJ9urNmzL-MjvwpjoXepjb0b87cfyII4eMQoIrFBmC05F6hP7SGgZPAf3ydheOdCVKME-yoEdQZv_tEUfeUYLfmv__MnGR2k2mwDoTYQHNKUogRneZH8kLJ-J6i9uuuk/s1600/Sg%C3%A0ile%20-%20Traverse%20The%20Bealach.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1600" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIGoE_9cvo-5yDH7tpUtBQ5xQPKGs1qkjb_Ndv3xvKYSOzYm3ITQgYPDIgm02BBJ9urNmzL-MjvwpjoXepjb0b87cfyII4eMQoIrFBmC05F6hP7SGgZPAf3ydheOdCVKME-yoEdQZv_tEUfeUYLfmv__MnGR2k2mwDoTYQHNKUogRneZH8kLJ-J6i9uuuk/s320/Sg%C3%A0ile%20-%20Traverse%20The%20Bealach.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-family: arial; font-size: large;"><b>Sgàile - Traverse The Bealach</b></span><div><div>(progressive metal)</div><div>Data premiery: 19.01.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4kYj0QKl8LsfhFuLwMJx3P?si=akVLLgGRSF2mQRRINeZ0uQ" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://sgaile.bandcamp.com/album/traverse-the-bealach-2" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div><div>Przy okazji płyty "Traverse The Bealach" pierwszy raz zetknąłem się z twórczością Sgàile. Jest to jednoosobowy projekt, za którym stoi Tony Dunn. Sięgając po drugi studyjny materiał Sgàile byłem przekonany, że dostanę post-metal pełen black metalowych wtrętów. Ale okazało się, że zawartość "Traverse The Bealach" to zupełnie inna bajka. Dominuje tutaj progresywny metal z elementami post-metalu. Jest tu sporo ciekawych melodii, Tony Dunn czaruje muzyką przenosząc słuchacza w górzyste rejony Szkocji, gdzie pomiędzy sięgającymi chmur wierzchołkami czają się urokliwe, choć zarazem tajemnicze jeziora. Styczeń był miesiącem pełnym muzyki intensywnej, ciężkiej i momentami wręcz przytłaczającej, więc album zaprezentowany przez Sgàile okazał się być momentem wytchnienia, tą krótką chwilą niezbędną do złapania oddechu. Tony Dunn zabiera słuchacza tym wydawnictwem w pełną niesamowitości wycieczkę po szkockich szczytach.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhO4wcPTPBbfInPmSQEv91NxUPf4FDiWB2IAcwr6YseBvFf5SmMKALTDyp-3RF-TF_f6_bGDnlDC2_uAguur2dtGDkITMgPqaII1S-h6xdwGFC_Com8Qwv5ZSTyiRcDoeskK6d8jLXbTeIKlnN3YeJ0coYgs3MD_J8K-442jFzFTz7gyZGyHghE9xFsb33w/s1200/Slift%20-%20Ilion.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhO4wcPTPBbfInPmSQEv91NxUPf4FDiWB2IAcwr6YseBvFf5SmMKALTDyp-3RF-TF_f6_bGDnlDC2_uAguur2dtGDkITMgPqaII1S-h6xdwGFC_Com8Qwv5ZSTyiRcDoeskK6d8jLXbTeIKlnN3YeJ0coYgs3MD_J8K-442jFzFTz7gyZGyHghE9xFsb33w/s320/Slift%20-%20Ilion.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-family: arial; font-size: large;"><b>⭐Slift - Ilion</b></span><br /><div><div>(heavy psych/space rock/progressive rock/stoner metal)</div><div>Data premiery: 19.01.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/13eFPkUHYAhYQ7uSSm9It3?si=kQezwlRyQPSCIrgzDIlkbg" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://slift.bandcamp.com/album/ilion" target="_blank">Bandcamp</a></div><div><br /><div>Nie znałem wcześniej kapeli Slift (być może kiedyś wpadłem z rozpędu na jakiś ich album, ale kompletnie tego nie pamiętam), ale wystarczyło, że zobaczyłem, że grają heavy psych i space rock, żeby pojawiła się chęć sprawdzenia ich nowej płyty. I nie patrzyłem na czas trwania albumu "Ilion", nie sprawdzałem, ile ma kawałków, po prostu odpaliłem. Francuzi zabrali mnie w niesamowitą muzyczną podróż, pełną różnych emocji, psychodelicznego klimatu i jakiegoś ciężkiego do wyjaśnienia niepokoju. W muzyce Slift słychać echa różnych formacji, w pewnym momencie słyszałem tu nawet Killing Joke, które przecież gra w zupełnie innym stylu. Ale to też dowodzi, ze Slift nie ograniczają się stylistycznie, nie oglądają się na ramy gatunkowe. Na "Ilion" sporo jest mieszania, przez to nie jest to też materiał prosty w odbiorze, ale warto się zagłębić w utwory podane przez Slift, warto wsiąknąć w ten nietuzinkowy klimat i dać się porwać w pełną niesamowitości podróż muzyczną. Dopiero po przesłuchaniu tego materiału zdałem sobie sprawę z tego, że spędziłem z nim niemal 80 minut...kompletnie tego czasu nie odczuwając, podobnie jak przy płytach King Buffalo, zresztą stylistycznie Slift też nie są aż tak daleko od King Buffalo.<div><div><div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-MsA1mGUFAMdc0u-ZrFnx0n4vOKZ10gfDgzS54z8ipKoXOQXpNrn_7pCkJoxS4lI8zj70HOdDx_G8FHioNacdau51iC1KmlbhwYT8d8BIlqvQmlWPWGSftK2Y7g5JDMnl3xYGXahKt9lT4VGor_9OoZxZZlpDNGR36H1aMKwUCI9TxJGTzYA_sCqFxoMa/s1200/Static-X%20-%20Project%20Regeneration,%20Vol.%202.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-MsA1mGUFAMdc0u-ZrFnx0n4vOKZ10gfDgzS54z8ipKoXOQXpNrn_7pCkJoxS4lI8zj70HOdDx_G8FHioNacdau51iC1KmlbhwYT8d8BIlqvQmlWPWGSftK2Y7g5JDMnl3xYGXahKt9lT4VGor_9OoZxZZlpDNGR36H1aMKwUCI9TxJGTzYA_sCqFxoMa/s320/Static-X%20-%20Project%20Regeneration,%20Vol.%202.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-family: arial; font-size: large;"><b>Static-X - Project Regeneration, Vol. 2</b></span></div><div>(industrial metal/nu-metal/cyber metal)</div><div>Data premiery: 26.01.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0vOqG6qLoZ7JPJ3vfRuajk?si=QI4Qhx2VRWqeryuJBYkcIg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Chociaż nigdy specjalnie nie przepadałem za Static-X, to mocno wciągnąłem się w ich wydawnictwo "Project Regeneration, Vol. 1" i bardzo czekałem na jego drugą część. I chociaż jak wspomniałem nigdy nie byłem szczególnie blisko muzyki Static-X to zdawałem sobie sprawę z tego, że mieli swój rozpoznawalny styl, który też bez problemu od razu łapałem, gdy tylko słyszałem jakiś ich numer. I dziwnie poczułem się słuchając zawartości "Project Regeneration, Vol. 2", bo ten materiał brzmi jakby to była jakaś nowa płyta Roba Zombiego, a nie nowy Static-X. Płyta jest słabsza od swojego zaskakująco dobrego poprzednika, to zauważa się momentalnie, ale to nie znaczy, że "Project Regeneration, Vol. 2" jest płytą słabą. Ten industrialny nu-metal nadal sprawiał mi podczas odsłuchu sporo frajdy i dawał sporą dawkę energii. Chociaż słuchając tej płyty cały czas czekałem na kawałek w stylu "Dragula", czy innego "Living Dead Girl"...no dobra, nie będę się już czepiał. Nową płytę Static-X traktuję jako przyjemną odskocznię od wszystkich death i black metalowych wydawnictw, które ostatnio zajmują u mnie coraz więcej czasu w odtwarzaczu.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggyc6tabyG4QIJvL47iM9Ce7eX7xhec2OWDaGXcwdLoNmE_CsKoV4IbO4AYnpX0qtJnR49MrvnWZ_EqoNyHyMrWll38OkgbCcvD9NCBB9gOa5p6-mjFtXgLq06djVvDpH59GRQ9CYB1lQkG67wzHe7vdbXrnEN5wZbpiv_DBC04RayKKqM4HQDzpZzhUem/s1200/The%20Infernal%20Sea%20-%20Hellfenlic.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggyc6tabyG4QIJvL47iM9Ce7eX7xhec2OWDaGXcwdLoNmE_CsKoV4IbO4AYnpX0qtJnR49MrvnWZ_EqoNyHyMrWll38OkgbCcvD9NCBB9gOa5p6-mjFtXgLq06djVvDpH59GRQ9CYB1lQkG67wzHe7vdbXrnEN5wZbpiv_DBC04RayKKqM4HQDzpZzhUem/s320/The%20Infernal%20Sea%20-%20Hellfenlic.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-family: arial; font-size: large;"><b>The Infernal Sea - Hellfenlic</b></span></div><div>(black metal)</div><div>Data premiery: 26.01.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1i4JZRIz4EOsaaBKuFpNTf?si=-BEekDzrQvy_-YkBxDEKSw" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://theinfernalsea.bandcamp.com/album/hellfenlic" target="_blank">Bandcamp</a><br /><div><br /></div><div>W styczniu czwartą płytę studyjną zaprezentowała brytyjska formacja The Infernal Sea. Nie miałem wcześniej styczności z ich twórczością, więc do "Hellfenlic" podszedłem na chłodno licząc po prostu na porządny black metal. I już kawałek "Lord Abhorrent" otwierający tę płytę przekonał mnie, że warto poświęcić temu materiałowi nieco więcej czasu. Czuć w muzyce The Infernal Sea nie tylko ciągoty do melodic black metalu, ale też do black'n'rolla, co objawia się głównie w specyficznych riffach i sekcji rytmicznej. Kapela na "Hellfenlic" ewidentnie lubi balansować pomiędzy wspomnianym wcześniej black'n'rollem, melodic black metalem, ale też tą bardziej oldschoolową odmianą black metalu, brzmiącą surowo i atakującą blastami. Brzmi to trochę tak, jakby The Infernal Sea nie mogli się zdecydować, jak chcą grać, ale tak naprawdę ten brak zdecydowania sprawia, że tym ciekawiej słucha się ich nowej płyty, bo nigdy nie wiadomo, co czeka słuchacza "za najbliższym rogiem". Bardzo dobry i dość niejednorodny materiał.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUT4JcTNd0xbjlHPO2Q0VbTHvxnvvu6kF4-u0SniPcHeD8N1MHLrJo7jY0PVZfKO4VEkupKVuoYJi9u7-ulhzrzP99dKz9CwEfbv2Uu7nYhRmtJ8PPhtZzByD2lCEnPl2p_4ZJxUERDZixrBsIl_iB_Y71z85F_1Vaa_A63Te833RwoF7byMKbcmPCly0V/s1200/Twin%20Tribes%20-%20Pendulum.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUT4JcTNd0xbjlHPO2Q0VbTHvxnvvu6kF4-u0SniPcHeD8N1MHLrJo7jY0PVZfKO4VEkupKVuoYJi9u7-ulhzrzP99dKz9CwEfbv2Uu7nYhRmtJ8PPhtZzByD2lCEnPl2p_4ZJxUERDZixrBsIl_iB_Y71z85F_1Vaa_A63Te833RwoF7byMKbcmPCly0V/s320/Twin%20Tribes%20-%20Pendulum.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-family: arial; font-size: large;">⭐Twin Tribes - Pendulum</span></b><div>(darkwave/gothic rock/coldwave/post-punk)</div><div>Data premiery: 26.01.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3CH9NrFVqJLJNeaBETkAVq?si=62xbpYcGTviHugU7I2uojw" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://twintribes.bandcamp.com/album/pendulum" target="_blank">Bandcamp</a><br /><div><br /></div></div><div>Po odpaleniu nowej płyty Twin Tribes w mojej głowie od razu pojawiło się hasło - She Past Away. To moje pierwsze skojarzenie związane ze stylistyką w jakiej porusza się amerykański duet, który w styczniu zaprezentował album "Pendulum". I nie jest to zarzut, a wręcz nobilitacja, bo im więcej kapel w udany sposób łączących darkwave, gothic rocka i coldwave w post-punkowej otoczce tym lepiej. A Twin Tribes robią to po prostu w sposób mistrzowski. Kawałki są bardzo przebojowe, ale też toną wręcz w melancholijnym klimacie, co jak doskonale wiadomo nie tylko dobrze ze sobą kontrastuje, ale też w przypadku takiego grania bardzo dobrze współgra. "Pendulum" to płyta, która wciągnęła mnie momentalnie i bardzo długo nie chciała puścić. Jedna z najciekawszych pozycji spośród styczniowych premier, chociaż bardzo daleka od metalu.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizWsJtELMi4vlxzGZR1l8V-De8iQZYPuc151jXeRkYTCAgpn3oRKmZJDSlIKXe8CFpbvSI_-yxIiT0hOZ82qtNxFTYhLuFP7MoIy0hcASbm_wGzt1BnvUI4Dc83TLUpkWz9L_PJP85N7t1WQWOCjOWJ8fhWeloGDpWiyS_2F6sgCDRVFsUIpcxvte_LNAr/s1200/Upon%20Stone%20-%20Dead%20Mother%20Moon.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizWsJtELMi4vlxzGZR1l8V-De8iQZYPuc151jXeRkYTCAgpn3oRKmZJDSlIKXe8CFpbvSI_-yxIiT0hOZ82qtNxFTYhLuFP7MoIy0hcASbm_wGzt1BnvUI4Dc83TLUpkWz9L_PJP85N7t1WQWOCjOWJ8fhWeloGDpWiyS_2F6sgCDRVFsUIpcxvte_LNAr/s320/Upon%20Stone%20-%20Dead%20Mother%20Moon.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-family: arial; font-size: large;">Upon Stone - Dead Mother Moon</span></b></div><div>(melodic death metal)</div><div>Data premiery: 19.01.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7CqSZup1fta0cuGSjsWVs2?si=URymasTRTu67Dt4bqZaDug" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://centurymedia.bandcamp.com/album/dead-mother-moon" target="_blank">Bandcamp<br /></a><div><br /></div><div>Goteborski melodic death metal jest zdecydowanie najbardziej charakterystyczną odmianą melodic death metalu. Nikogo już chyba nie dziwi fakt, że kapela nawet nie musi pochodzić ze Szwecji, żeby grać w tym stylu. Oto na scenie objawiła się kolejna formacja, która brzmi bardziej szwedzko niż niejedna szwedzka grupa, chociaż pochodzi z USA. Upon Stone to świeża kapela z Los Angeles, która gra właśnie goteborski melodic death metal. I gdybyśmy zestawili ze sobą nowe wydawnictwa Hiraes i Upon Stone - pierwsza kapela też w styczniu wydała swój nowy materiał i też gra melodic death metal - to szybko można dostrzec nie tyle subtelne, co dość znaczące różnice dzielące te dwa wydawnictwa. Upon Stone uderzają w dużo bardziej agresywne rejony, ich brzmienie jest surowe i wręcz suche. Chociaż trafiają się spokojniejsze momenty to są to tylko krótkie przerywniki mające za zadanie nabudowanie klimatu, ale ta szwedzkość materiału Amerykanów wychodzi momentalnie, gdy do gry wchodzą gitary. Mocna pozycja, która doskonale pokazuje, że goteborski melodic death metal już dawno przekroczył granice Szwecji i nie brakuje nowych formacji, które próbują swoich sił w tej bardziej agresywnej i surowej odmianie melodic death metalu.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEintxJ5IqfzYLwzfA-fBjgi_DE9YXvb1U5Info3Thlym5BiNpyha8EbIQ6vApbL5_JLTLVuNh54wqetbTArGvku3kG1ACoH5Qx4R0LKE5ZCQCqU6KXuxM5KkZuFfRL4Qv1qj58jFPmuBZZAvz7AWENYJxpRixi12fsbB569uCe5tIWdgYHINGBg-wKGYFQ1/s2560/Vemod%20-%20The%20Deepening.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2560" data-original-width="2560" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEintxJ5IqfzYLwzfA-fBjgi_DE9YXvb1U5Info3Thlym5BiNpyha8EbIQ6vApbL5_JLTLVuNh54wqetbTArGvku3kG1ACoH5Qx4R0LKE5ZCQCqU6KXuxM5KkZuFfRL4Qv1qj58jFPmuBZZAvz7AWENYJxpRixi12fsbB569uCe5tIWdgYHINGBg-wKGYFQ1/s320/Vemod%20-%20The%20Deepening.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-family: arial; font-size: large;">Vemod - The Deepening</span></b></div><div>(atmospheric black metal)</div><div>Data premiery: 19.01.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7HHqmpCFNWbays2hvMVAKW?si=eV7YsbT6QHao4pB-y8AxPA" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://vemod.bandcamp.com/album/the-deepening" target="_blank">Bandcamp</a><br /><div><br /></div><div>Norweska kapela Vemod nie rozpieszcza swoich fanów, po wydaniu debiutanckiego albumu "Venter på stormene" (2012) przez dłuższy czas nie wydawali nic nowego i dopiero w styczniu 2024 roku zaprezentowali swój drugim materiał. "The Deepening" od pierwszych dźwięków skojarzył mi się zdecydowanie bardziej ze sceną francuską niż z norweską. Głównie dlatego, że black metal grany przez Vemod jest pełen finezji i niemalże shoegaze'owych melodii. Nie usłyszycie tutaj surowizny, black metalowej agresji też jest raczej niewiele. I chociaż sięgając po nową płytę przedstawiciela norweskiej sceny black metalowej spodziewałem się czegoś zupełnie innego to bardzo szybko dałem się wciągnąć w klimat "The Deepening". Jeżeli lubicie granie w stylu Alcest, to ten materiał też powinien wam podejść. Kapela doskonale łączy melodyjny, mocno melancholijny klimat z black metalem.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRXsoCWHFvluvJLWo3qwX9ZyV58sYDK8GEyZWm8j8NPMCd-HQQtAokddHJ5GpxHDSDS59PHEmgiY2OdjNTETMBUjcP13JtVL8Y0PA3YsXNc0zLrXMOKY4uUsnmn9W4ifXnrVXq7qqjr6B7z1AN_kIlrWDma4cvDQuHiABrUIDl_2xQDEEdDjA0z-DnlVTI/s1200/Vitriol%20-%20Suffer%20&%20Become.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRXsoCWHFvluvJLWo3qwX9ZyV58sYDK8GEyZWm8j8NPMCd-HQQtAokddHJ5GpxHDSDS59PHEmgiY2OdjNTETMBUjcP13JtVL8Y0PA3YsXNc0zLrXMOKY4uUsnmn9W4ifXnrVXq7qqjr6B7z1AN_kIlrWDma4cvDQuHiABrUIDl_2xQDEEdDjA0z-DnlVTI/s320/Vitriol%20-%20Suffer%20&%20Become.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-family: arial; font-size: large;">Vitriol - Suffer & Become</span></b></div><div>(technical death metal)</div><div>Data premiery: 26.01.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0UnX0ja0G3MbEGZhEWhXk9?si=Q4h2IDicTc-WjRjOvfZDOA" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://centurymedia.bandcamp.com/album/suffer-become" target="_blank">Bandcamp</a></div><div><br /></div><div><span style="font-size: 13px; white-space: pre-wrap;"><span style="font-family: Arial;"><br /></span></span><div>Vitriol to death metalowa kapela, która w latach 2005-2013 działała jako Those Who Lies Beneath i wówczas grała deathcore (na koncie z jednym pełnym albumem, "An Awakening" z 2008 roku). Jako Vitriol zadebiutowali w 2019 roku płytą "To Bathe From the Throat of Cowardice", a w styczniu 2024 zaprezentowali swój drugi album studyjny. Na "Suffer & Become" usłyszeć można głównie techniczny death metal, szybki, ale nie pędzący aż tak bardzo na złamanie karku jak to ma miejsce w twórczości chociażby Archspire. Jest ciężko, ostro, momentami w brzmieniu czuć jeszcze pewnego rodzaju deathcore'owe odnośniki, ale jest tego niewiele. Vitriol nie mają litości w swojej muzyce, chociaż trafiają się tutaj spokojniejsze wstawki, głównie spełniające role wstępniaków do kawałków, to jednak zawartość "Suffer & Become" to death metalowa młócka z technicznymi zagrywkami. Ciężki materiał, ale bardzo łatwo jest się w niego wkręcić.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPWrtlYQs_uQdOmUHxe3vWArVu9SSsgjCvcYC7LozV-2-jKkleTRS6qEttG1KxAci_c_lG2A0BJfGllAi-mzMQQPJTyvs3WxV_YAwCZrpcIcEU8XgRRAEEb9CoKcyqaWUVHVmcvXFsg5SyaEgda67b6j-XiMlRFKSuAq-tSqbJxGpYffQGmrNfDkqQsdCt/s1200/Yersin%20-%20The%20Scythe%20Is%20Remorseless.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPWrtlYQs_uQdOmUHxe3vWArVu9SSsgjCvcYC7LozV-2-jKkleTRS6qEttG1KxAci_c_lG2A0BJfGllAi-mzMQQPJTyvs3WxV_YAwCZrpcIcEU8XgRRAEEb9CoKcyqaWUVHVmcvXFsg5SyaEgda67b6j-XiMlRFKSuAq-tSqbJxGpYffQGmrNfDkqQsdCt/s320/Yersin%20-%20The%20Scythe%20Is%20Remorseless.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-family: arial; font-size: large;"><b>Yersin - The Scythe Is Remorseless</b></span></div><div>(crust punk/grindcore/sludge metal)</div><div>Data premiery: 10.01.2024</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4uGvGghlQeFyRWv44OEm2H?si=FlRbCRPMTOq7MQXee3DqQg" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://yersinofficial.bandcamp.com/album/the-scythe-is-remorseless" target="_blank">Bandcamp</a><br /><div><br /></div><div>Zarówno okładka, jak i wstęp do tej płyty absolutnie nie zwiastowały tego, co czekało na mnie na "The Scythe Is Remorseless". Yersin to wciąż świeża kapela z Wielkiej Brytanii, która w swojej twórczości łączy crust punk z grindcorem i sludge metalem. "The Scythe Is Remorseless" to drugie pełne studyjne wydawnictwo tej grupy. Obcując z tym albumem zatęskniłem za Trap Them, którzy zakończyli działalność w 2017 roku. Niedługo później, bo w 2018 Yersin wydali swoją pierwszą epkę. I nie chcę tutaj w żaden sposób mieszać Trap Them i Yersin, bo to jednak dwie zupełnie inne grupy, chociaż stylistycznie sporo te dwie kapele ze sobą łączy. Na najnowszym wydawnictwie Brytyjczyków dominuje szaleństwo wspierane przez crustowe dudniące brzmienie, które przywodzi na myśl wszelkie d-beaty, czy też szwedzką scenę oldschoolowego death metalu. Kawałki są krótkie, ostre jak brzytwa i niezbyt urodziwe, za to mocy im nie brakuje. Brud, śmierć, rozkładające się zwłoki i trupi swąd - tego możecie spodziewać się po tej płycie. Całość jest dość krótka, poniżej 30 minut, co też zachęca do kolejnych obrotów.</div></div></div></div></div></div></div></div></div>Esthttp://www.blogger.com/profile/14421860241484678957noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4240509534317649162.post-71142346276980562842024-01-28T16:30:00.005+01:002024-01-28T16:32:55.216+01:00Wij, Narbo Dacal, Mary (12.01.2024 - Hydrozagadka, Warszawa)<div><div>Na <a href="https://www.youtube.com/@dark-factory" target="_blank">kanał youtube DF</a> wjechały filmy z koncertu Wij, Narbo Dacal oraz Mary z warszawskiego klubu Hydrozagadka. A jak było? Wybornie!</div><div><br /></div><div>Najpierw publiczność nastraszyli umazani węglem młodzieńcy z kapeli Mary serwując garść historii z dreszczykiem, a całość utrzymana w mieszance punk rocka i black metalu. Zaraz za nimi na scenie pojawiła się formacja Narbo Dacal, która zabrała zebraną publiczność w tajemniczą podróż w atmospheric sludge'owym stylu do najgłębszych zakamarków podświadomości. I co ciekawe ich muzyka na żywo brzmi o niebo lepiej niż z płyty - piszę to ja, osoba, której granie Narbo Dacal z płyt kompletnie nie zaskoczyło. Na koniec sceną zawładnął morderczy Wij! I tutaj zaskoczenia nie było, bo kapelę już widziałem na żywo i wiedziałem, że będzie doskonale. Ciekaw byłem bardzo jak wypadają kawałki z płyty "Przestwór"...a wypadły nawet lepiej niż tej z debiutanckiego "Dziwidło". Tuja Szmaragd na scenie to prawdziwy wulkan energii, scena to zdecydowanie jej żywioł. Poza tym żaden tam z niej Szmaragd, prędzej Diament. Instrumentaliści robili co mogli, żeby ją dogonić i często im się udawało, ale za chwilę ta znowu im odskakiwała. Piękny koncert zwieńczony wyproszonym przez publiczność bisem w postaci olśniewającego "Brek Zarith", który to numer jest moim numerem jeden z płyty "Przestwór" (słysząc krzyki z publiczności podejrzewam, że nie tylko moim).</div><div><br /></div><div>Wyborny to był wieczór i mam nadzieję, że nie trzeba będzie długo czekać na powtórkę z niego - oby Wij grał jak najwięcej tak doskonałych koncertów. Koncertowe otwarcie roku uważam za niezwykle udane i mam nadzieję, że to dobry prognostyk na 2024.</div></div><div><br /></div><div>Wszystkie filmy z koncertu znajdziecie na kanale <a href="https://www.youtube.com/@dark-factory" target="_blank">Dark-Factory na youtube</a> oraz w tym poście.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dark-factory.blogspot.com/2024/01/wij-narbo-dacal-mary-12012024.html" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="1005" data-original-width="1920" height="336" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJT6R2oQhjmx_l6jmBAzYl4XgJiHOwqbYrjbv-Pr8ZI6VyT7c81t3FkO4hxUznlpfn-O4N7Y96i-tkP_PKreuXQ1ErIw9fPS7OulQs65EHXNtU3p9x_Liy1YiTc2wXYEOBsZkBP06CBtZOQVQhPSngWjcy8RI3SCUMssbRNh7LDNMS9vL6UxXGj7vWE60a/w640-h336/413014461_861085892693073_1349818740817939283_n.jpg" width="640" /></a></div><div><br /></div><span><a name='more'></a></span><div style="text-align: center;"><span style="font-family: arial; font-size: medium;"><b>Wij</b></span></div><div style="text-align: center;"><a href="https://www.facebook.com/wijrock" target="_blank">Facebook</a> / <a href="https://open.spotify.com/artist/6VNMuQdaBJRENyjGrlcBsi?si=xxCPDHZuQZmF68-tROr9wA" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://piranhamusicpl.bandcamp.com/album/przestw-r" target="_blank">Bandcamp</a></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><span style="font-family: arial; font-size: medium;"><b>Narbo Dacal</b></span></div><div style="text-align: center;"><a href="https://www.facebook.com/NarboDacal" target="_blank">Facebook</a> / <a href="https://open.spotify.com/artist/1rDvBJEcZLE9Fz59rieR04?si=e9JRLEkZSd-5ErBFP4Y4Zg" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://piranhamusicpl.bandcamp.com/album/elysium-now" target="_blank">Bandcamp</a></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><span style="font-family: arial; font-size: medium;"><b>Mary</b></span></div><div style="text-align: center;"><a href="https://www.facebook.com/mary.dbeat" target="_blank">Facebook</a> / <a href="https://open.spotify.com/artist/1UYDU0Rlzh5EZpUOIyuRnS?si=O-WjrvyNT-mghURDPO0Kuw" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://mary-blackpunk.bandcamp.com/album/mary" target="_blank">Bandcamp</a></div><div><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/NzlAJ2gu3k0?si=6zDWXlZRnYnOEqp1" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/E2sbXUF6Gss?si=nIVrwPaa-tgbTEME" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/QDpKSSNI9T0?si=2C9ZrmEWirx72xPu" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/Llq5XBxfVVw?si=C1ibcKW-RcYPHKwb" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/hSx-KrSCXFU?si=yWUEDBNKhDR1llfG" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/JdrjxWWNoiY?si=QRTs0tVQVgpGM7qe" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/ettMfQjY-sM?si=eGa4KG89eMYY3hoz" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/As1QzKcxSn0?si=gS_ZOc302pQpaba9" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/LaEwlygvqeo?si=-fCW29n-ZnvfVHiL" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/v2dR1cBX0mc?si=50bRXjfxYf_ieUQk" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/swfv2vxBfSo?si=ZK1qFym1bGFRc5KG" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/iCFLls9iPjc?si=morqfve1FxvIN2AT" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/A28VeQTO_Dk?si=_v4EXdcectlEV0rU" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div></div>Esthttp://www.blogger.com/profile/14421860241484678957noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4240509534317649162.post-15273018717751028192024-01-19T11:20:00.001+01:002024-01-19T11:20:47.148+01:00Podsumowanie roku 2023 #2<div>Sporo naczytałem się o tym, jaki to 2023 rok był słaby w muzyce, jak to nie było zbyt wiele ciekawych premier. I pewnie, gdybym tak bardzo nie grzebał w premierach płytowych tydzień w tydzień przez cały rok to mógłbym przytaknąć i potwierdzić, że było słabo. Ale jako, że przekopałem się przez tysiące (?!) premier wyciągając te lepsze kąski, to nie mogę powiedzieć, żeby 2023 rok był słaby pod względem muzycznym. Łącznie w publikowanych każdego miesiąca przeglądach mogliście poczytać o 331 albumach (zgodnie z planem miało być ich zdecydowanie mniej niż w 2022...tymczasem wychodzi na to, że było o dosłownie jedną więcej niż w roku poprzednim). Teraz należy sobie zadać ważne pytanie - czy skoro udało mi się polecić aż tyle dobrych/bardzo dobrych/świetnych płyt, to czy należy w ogóle podejmować jakąkolwiek dyskusję w temacie - czy rok 2023 był słaby pod względem premier? Według mnie to strata czasu, bo zamiast tego można rzucić okiem na zeszłoroczne "Przeglądy premier" i znaleźć w nich jakieś płyty dla siebie, albo przypomnieć sobie o wydawnictwach, do których chociażby z braku czasu przestało się wracać. Spędziłem w 2023 roku wiele godzin na słuchaniu muzyki, wyszukiwaniu nowych, ciekawych zespołów, sprawdzaniu nowych płyt, czy grzebaniu wśród staroci, żeby nie mieć uczucia, że coś przegapiłem, ale też na przeżywaniu muzyki podczas koncertów. A czy był to rok wyjątkowy? No cóż, przekonajcie się sami rzucając okiem na poniższe finalne zestawienie moich ulubionych płyt z 2023 roku - tradycyjne Top 30 i Top 10 wydawnictw o lżejszym ciężarze gatunkowym.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://dark-factory.blogspot.com/2024/01/podsumowanie-roku-2023-2.html" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="220" data-original-width="676" height="208" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJbYf6r-nKWScTwfs9SBKSbPzGkBZKo5jhzDKi8E-qbYF6QKVoDPXx7ZEGrc3UXfgkv67rR_y3QHPvbBhwvoI7yZkKGP62y1UdqmTwV9WgmMRp_7etaGBxDppZcGGmOj6nLxT8azdW3swjlLOiVQjq-cU6ypp0nqByf-y1LRRONwSaW1dpWoMtL1uGHm1S/w640-h208/podsumowanie%202.png" width="640" /></a></div><div><br /></div><span><a name='more'></a></span><div><br /></div><div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzbjaUaSXTI5LNmuddGNE6JnQq_EoKzrIh_9fBuuY-3J2l9iD8k7BUXqVdyFlbDv4nGguxeUgZ2XyW9rPrIA8NKjOpEJKsLkNqkm8mznUXoZKL4Yu63drB_zlP3FJitTgHfz54OVcGq_tDiWlE4_7mGeaSsIPx20ojVim6DlpRMrBbZpZXLzGEAkKdWaBM/s1200/27.%20Thy%20Catafalque%20-%20Alf%C3%B6ld.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzbjaUaSXTI5LNmuddGNE6JnQq_EoKzrIh_9fBuuY-3J2l9iD8k7BUXqVdyFlbDv4nGguxeUgZ2XyW9rPrIA8NKjOpEJKsLkNqkm8mznUXoZKL4Yu63drB_zlP3FJitTgHfz54OVcGq_tDiWlE4_7mGeaSsIPx20ojVim6DlpRMrBbZpZXLzGEAkKdWaBM/s320/27.%20Thy%20Catafalque%20-%20Alf%C3%B6ld.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">30. Thy Catafalque - Alföld</span></b></div><div>(progressive metal/avantgarde metal/black metal)</div><div>Data premiery: 16.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3t7D2HurwKsgkLOV83mw2K?si=2KbC0YuqSJauNGnQRMijFw" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://thycatafalque.bandcamp.com/album/alf-ld" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div><div>Nadal jestem totalnie zauroczony płytą "Vadak" (2021) i może też dlatego "Alföld" bardzo polubiłem, ale nie tak bardzo jak jego poprzednika. Tamás Kátai zaprezentował w czerwcu swój jedenasty pełny materiał wydany pod szyldem Thy Catafalque, projektu, w którym to on zawsze grał pierwsze skrzypce. "Alföld" trzyma się stylistyki, z której znany jest ten projekt Tamása, czyli mamy tutaj mieszankę progressive metalu, avangarde metalu i wszystko to stoi na podstawach black metalu. Ten ostatni gatunek jest tutaj tylko dodatkiem, a może raczej jest on podstawą, na której Tamás Kátai zbudował całą resztę. Najnowsza płyta Thy Catafalque to bardzo dobre rozwinięcie poprzedniego wydawnictwa, ale jednak jest dużo bardziej zachowawcza i być może ostrzejsza, ale nie tak szalona i nieobliczalna jak "Vadak". Jeżeli uwielbiacie album Thy Catafalque z 2021 roku to z miejsca polubicie też "Alföld".</div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgctful24kCodFX6oQ5BA40PDE8lg89Qp4p1SD_w4vcPH7QVc9uyzNK2Ku2U3g3gX6yyto7smrluLA-ASkRs5oFAwZs3Ol86zcshvo-z4B_w3od7AXWBaqzFG8yPBsVVQo52DtHcPuIlH4xfQG6SJqFZMtUOvcKADjQb_rkuI9JlGoNLtekvnoieGLC9gO/s2560/30.%20Mercenary%20-%20Soundtrack%20For%20The%20End%20Times.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="2560" data-original-width="2560" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgctful24kCodFX6oQ5BA40PDE8lg89Qp4p1SD_w4vcPH7QVc9uyzNK2Ku2U3g3gX6yyto7smrluLA-ASkRs5oFAwZs3Ol86zcshvo-z4B_w3od7AXWBaqzFG8yPBsVVQo52DtHcPuIlH4xfQG6SJqFZMtUOvcKADjQb_rkuI9JlGoNLtekvnoieGLC9gO/s320/30.%20Mercenary%20-%20Soundtrack%20For%20The%20End%20Times.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">29. Mercenary - Soundtrack For The End Times</span></b></div><div>(melodic death metal/power metal)</div><div>Data premiery: 22.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/71PYpl3pLFfVG15It31GcA?si=f-Up54ImT5WfZRRliD7D8w" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Zanim pierwszy raz odpaliłem nowy album Mercenary odkryłem, że bardzo dawno o nich nie słyszałem. I faktycznie wygląda na to, że pomiędzy "Through Our Darkest Days" (2013), a "Soundtrack For The End Times" minęło 10 lat. To sporo, a nawet na tyle dużo, że zdążyłem kompletnie zapomnieć jak Mercenary grają. Na szczęście nowa płyta mi przypomniała. Ósmy studyjny materiał Duńczyków to mieszanka melodic death metalu z power metalem i elementami heavy metalu. Nie ma tutaj zbyt dużych ciężarów, dominuje raczej melodyjność i przebojowość, niekiedy poprzecinana ostrzejszymi partiami - raczej wokalnymi niż muzycznymi. Bardzo polubiłem się z zawartością "Soundtrack For The End Times" chyba głównie dlatego, że przypominała mi dokonania innej duńskiej formacji, o której też już dawno nie słyszałem, ale regularnie przypominam sobie jej wybrane albumy - mam na myśli Raunchy. Mercenary nagrali bardzo przyjemny dla ucha materiał, do którego zaskakująco często wracam od momentu jego premiery.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9kAbBZc-3eLIAwnPujhj_sAqy3bc0bnHzcCIPH1uiK0KvqrbxA9REvHVhmAhGp8E_CA6_VzphXlreD5vFvWdiSK_isbJAxUri-Zm4ftOXNKjJrueMg-TIVRDwjUxoUUUGTAJH0BVDIn53cd9kGt7M4fBJ90mu3sdCods09UqLRzKBC8ErOkeQBA6KqR3v/s1000/29.%20Wayfarer%20-%20American%20Gothic.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9kAbBZc-3eLIAwnPujhj_sAqy3bc0bnHzcCIPH1uiK0KvqrbxA9REvHVhmAhGp8E_CA6_VzphXlreD5vFvWdiSK_isbJAxUri-Zm4ftOXNKjJrueMg-TIVRDwjUxoUUUGTAJH0BVDIn53cd9kGt7M4fBJ90mu3sdCods09UqLRzKBC8ErOkeQBA6KqR3v/s320/29.%20Wayfarer%20-%20American%20Gothic.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">28. Wayfarer - American Gothic</span></b></div><div>(atmospheric black metal/gothic country/post-metal)</div><div>Data premiery: 27.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/73YwqmTRik48a7TjAKck9J?si=eujHQa7TTZWygAmC5ZhmBw" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://wayfarercolorado.bandcamp.com/album/american-gothic" target="_blank">Bandcamp</a></div><div><br /></div><div>Mimo tego, że Wayfarer znałem już wcześniej to przy "American Gothic" zaczęli grać jakoś inaczej. Amerykanie na najnowszej płycie jeszcze bardziej niż na wcześniejszych wydawnictwach uderzyli w klimat Dzikiego Zachodu. I może właśnie dlatego ten materiał tak bardzo mnie wciągnął. To połączenie atmospheric black metalu z gotyckim klimatem i muzyką rodem ze spaghetti westernów dało po prostu piorunujący efekt. I prawdę mówiąc nie umiem sobie przypomnieć innej kapeli grającej w tym stylu - owszem, jest Blackbraid, ale on raczej miesza black metal z muzyką Rdzennych Amerykanów, więc to jednak zupełnie inna sprawa. "American Gothic" to album jedyny w swoim rodzaju, chociaż nagrany przez kapelę, która już wcześniej grając atmospheric black metal romansowała z muzyką kojarzącą się z Dzikiem Zachodem.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigSUJxiYmC9MP72BGWY3xtv_YifToChqd7QBSFFztKwdYxjH9UeAkD1PlgKH8z_VqhQX9uqr-7X1k5xHmYDwRgLVkztUOMxwnuHjIG9rOR2UrcmYVh-s1aHW0RWVA1mt6_m3HKxT2HtuyFn6DIqhDUdpJE4TCD3sCPaosXK2nyZi4s5NLplM5_zzNt0AHM/s1200/28.%20Vexed%20-%20Negative%20Energy.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigSUJxiYmC9MP72BGWY3xtv_YifToChqd7QBSFFztKwdYxjH9UeAkD1PlgKH8z_VqhQX9uqr-7X1k5xHmYDwRgLVkztUOMxwnuHjIG9rOR2UrcmYVh-s1aHW0RWVA1mt6_m3HKxT2HtuyFn6DIqhDUdpJE4TCD3sCPaosXK2nyZi4s5NLplM5_zzNt0AHM/s320/28.%20Vexed%20-%20Negative%20Energy.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">27. Vexed - Negative Energy</span></b></div><div>(metalcore/nu-metal/djent)</div><div>Data premiery: 23.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/30Ggyx6pEhcfLDLJ5mtXEh?si=wYnxb06rTMWBJVCspD7-Jw" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://vexedvexedvexed.bandcamp.com/album/negative-energy" target="_blank">Bandcamp</a></div><div><br /></div><div>W 2021 roku brytyjska kapela Vexed zadebiutowała za sprawą bardzo dobrego "Culling Culture". Na pierwszej płycie w bardzo udany sposób łączyli metalcore, nu-metal i djent. Podobnie zresztą jest na wydawnictwie zatytułowanym "Negative Energy". Nowoczesna mieszanka serwowana przez Vexed to z jednej strony nic nowego, a z drugiej strony czuć tutaj sporą świeżość. Na albumie domiunuje energiczne granie z dużą dawką djentów. Vexed nieco odświeżają metalcore'ową formułą nie poruszając się po utartych schematach. Podobnie jak na debiucie uderzają w specyficzne i zarazem nowoczesne brzmienie. Sporo tutaj rwanych partii gitarowych i świetnych growli autorstwa Megan Targett. Wokalista również doskonale sprawdza się w bardziej melodyjnych partiach, których jest tutaj mniej niż na debiucie, ale stanowią ważny element kompozycji. Drugi materiał Vexed nie powinien zaskoczyć nikogo, kto miał do czynienia z "Culling Culture", bo "Negative Energy" to po prostu kolejny krok kapeli, która zdaje się już wiedzieć, jaką ścieżką muzyczną chce się poruszać.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJ8jN5eWhtf29DIHGtO6Qu5Nny5rt3UK3Sbt9rJzgfPMaCeEV0Gv7f3NVjxKfxreB2oraGPXstU-P-fElJERM7w90iB-rc8VV79S0hpMtSt40QqL49SzbCo_oVmD2jdnFluBlEIisDy_QQVtdYaJUG5V9I-LDmIE5tzZ3ujZfumY9bNBt7B6eoXR0_n2CU/s1200/26.%20Marianas%20Rest%20-%20Auer.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJ8jN5eWhtf29DIHGtO6Qu5Nny5rt3UK3Sbt9rJzgfPMaCeEV0Gv7f3NVjxKfxreB2oraGPXstU-P-fElJERM7w90iB-rc8VV79S0hpMtSt40QqL49SzbCo_oVmD2jdnFluBlEIisDy_QQVtdYaJUG5V9I-LDmIE5tzZ3ujZfumY9bNBt7B6eoXR0_n2CU/s320/26.%20Marianas%20Rest%20-%20Auer.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">26. Marianas Rest - Auer</span></b></div><div>(death doom metal/melodic death metal)</div><div>Data premiery: 24.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7meSdeUAMuvpRM3DHtLBES?si=dNxeE5ofQ0yp-qpQPvxftw" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://marianasrest.bandcamp.com/album/auer" target="_blank">Bandcamp</a></div><div><br /></div><div>Chociaż zdawałem sobie sprawę z istnienia fińskiej formacji Marianas Rest to nigdy nie miałem okazji sprawdzić ich muzyki. "Auer" był moim pierwszym kontaktem z ich twórczością i był to bardzo satysfakcjonujący start tej obiecującej przyjaźni. Oczywiście Marianas Rest omijałem głównie z uwagi na doom metal, a na dodatek melodic death metal, który przecież skończył się dawno temu, a teraz powstają w takim stylu tylko popłuczyny (tak przynajmniej sądziłem do niedawna). I obydwa wspomniane gatunki od jakiegoś czasu odkrywam na nowo, jak się okazuje każdy z nich ma coś ciekawego do zaoferowania, a w połączeniu dają wręcz piorunujący efekt. Taka właśnie niespodzianka czekała mnie w przypadku "Auer", którą to znajomość rozpocząłem od odpalenia klipu do numeru "Diseased". Ciężki, brudny, melancholijny kawałek sugerował, że płyta Finów może jednak mi się spodobać. I faktycznie tak było, chociaż okazało się, że cały materiał nie jest aż tak intensywny jak singiel, jest tutaj dużo miejsca dla budowania klimatu, sporo ciekawych melodii. Połączenie ciężkiego i wolnego death doom metalu z szybkim, energicznym i melodyjnym melodic death metalem okazało się być strzałem w 10.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggaxzx6q28F1m787wLvnPgTb5yuSBwYxf5JV7mnl5M7qDRPH63J2vuSqFzJaCxvpZbtiefggiA2G-Evfx_k3EPPnaYluFa-vDW3OzjTX94G-9Q0spmZd4nFfxTVvvt8ot7MH-1Y8isRGfJRLzYlslvQBU6OhlKMrbd-GVZoMesOBi4ACXmAqI3jWBRPgzr/s1200/25.%20Bees%20Made%20Honey%20In%20The%20Vein%20Tree%20-%20Aion.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggaxzx6q28F1m787wLvnPgTb5yuSBwYxf5JV7mnl5M7qDRPH63J2vuSqFzJaCxvpZbtiefggiA2G-Evfx_k3EPPnaYluFa-vDW3OzjTX94G-9Q0spmZd4nFfxTVvvt8ot7MH-1Y8isRGfJRLzYlslvQBU6OhlKMrbd-GVZoMesOBi4ACXmAqI3jWBRPgzr/s320/25.%20Bees%20Made%20Honey%20In%20The%20Vein%20Tree%20-%20Aion.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">25. Bees Made Honey In The Vein Tree - Aion</span></b></div><div>(post-metal/post-rock/psychodelic doom metal/stoner metal/rock/ambient)</div><div>Data premiery: 18.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7xU7EqqPZaTamM1wPlEDMW?si=e94IFaGyQTG0Sh2kA33rNA" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://beesmadehoneyintheveintree.bandcamp.com/album/aion-2" target="_blank">Bandcamp</a></div><div><br /></div><div>Po nową płytę Bees Made Honey In The Vein Tree sięgnąłem z dwóch powodów - ciekawy miks gatunkowy oraz nie mniej ciekawa nazwa kapeli. I sam byłem zdziwiony, że zawartość "Aion" tak szybko mnie do siebie przekonała. Niemiecka formacja gra bardzo różnorodnie, trafiają się tutaj zarówno kompozycje utrzymane bardziej w ambientowym klimacie (wręcz są to dźwięki natury), są też numery psychodeliczne uderzające w doom metalowe tempa, czy wręcz drone metalowe abstrakcje, które z początku odrzucają, ale później mocno wkręcają się do głowy. "Aion" to materiał nieszablonowy, zdecydowanie nie dla każdego. Chociaż sam nie należę do fanów długich i wręcz rozwleczonych kompozycji, to tutaj kompletnie mi to nie przeszkadza. Głównie dlatego, że Bees Made Honey In The Vein Tree potrafią za pomocą muzyki tworzyć doskonały klimat, który po prostu wciąga i nie pozwala się z niego wyrwać. Byłem bardzo zaskoczony tym, że tak szybko wsiąkłem w tę płytę i przez pewien czas dosłownie nie mogłem się od niej oderwać - chociaż to materiał trwający niemal 80 minut, czyli moja tolerancja dla długiego materiały została przekroczona...a jednak wracam do tej płyty regularnie, mam ją w kolekcji i gdy odpalam, to zawsze słucham od początku do końca.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjL9zeN9-T2kRfFujKc6bV7lVAFWudb98ZlZkjTFPNOXE0DBx9of-R352nMpb0julAcrzol-Bu9bh6klYQokDbxahrPEOczboizWgnGuGnbftsJ10BhARkw_f1gyq5SQufSTEeGFGLm9NWYexSVtDSf2eAgxC96m7IpUiva01ehvDZQCZyRUhyphenhyphenq0yMFBzQJ/s1200/24.%20Lokust%20-%20Infidel.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjL9zeN9-T2kRfFujKc6bV7lVAFWudb98ZlZkjTFPNOXE0DBx9of-R352nMpb0julAcrzol-Bu9bh6klYQokDbxahrPEOczboizWgnGuGnbftsJ10BhARkw_f1gyq5SQufSTEeGFGLm9NWYexSVtDSf2eAgxC96m7IpUiva01ehvDZQCZyRUhyphenhyphenq0yMFBzQJ/s320/24.%20Lokust%20-%20Infidel.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">24. Lokust - Infidel</span></b></div><div>(death/thrash metal/groove metal)</div><div>Data premiery: 28.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6x4WZ2GSaOmvk30FwbgMXR?si=0MANtr7oTxijPyBMp5fKWQ" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://6lokust.bandcamp.com/album/infidel" target="_blank">Bandcamp</a></div><div><br /></div><div>Nadal nie wiem, co tak bardzo zaintrygowało mnie w debiutanckiej płycie brytyjskiej formacji Lokust, ale faktem jest, że zaskakująco często wracam do tego wydawnictwa. "Infidel" to przede wszystkim nowoczesne podejście do grania death/thrash metalu - z dużym naciskiem na nowoczesne. Płyta ma doskonałe brzmienie, które momentami kojarzy mi się z wydawnictwami z pogranicza industrial metalu - a gdybym miał wskazać konkretną kapelę, to byłaby to słoweńska Noctiferia. Jest ciężko, jest nowocześnie, kawałki mają w sobie bardzo duże pokłady mocy i szybko wpadają w ucho - chociaż nie powiedziałbym, że są to utwory przebojowe. Czasami instrumentalistom zdarza się trochę połamać melodie, ale nie są to częste wypady. "Infidel" oczarował mnie głównie swoją mocą i tempem, ale też tym specyficznym nowoczesnym brzmieniem.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4EJ-rcpeERJUOI49SwvJM6MaW-AB88bsnXz9TaQgT6LYf_yaCTtdIgxasHQHR37Krbtc4nZzLTB4Cfg5Gr2sWCX_syQ0vpeLy39uhJw1wZd1YrKzPfVbu1TA4wztHBdIP-HHGY-47L-YMRg7E2VXbYkk4ZLYlwYfph_XLueAar3OVjlpglYdd8KtvCQ-G/s1200/23.%20Rorcal%20-%20Silence.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4EJ-rcpeERJUOI49SwvJM6MaW-AB88bsnXz9TaQgT6LYf_yaCTtdIgxasHQHR37Krbtc4nZzLTB4Cfg5Gr2sWCX_syQ0vpeLy39uhJw1wZd1YrKzPfVbu1TA4wztHBdIP-HHGY-47L-YMRg7E2VXbYkk4ZLYlwYfph_XLueAar3OVjlpglYdd8KtvCQ-G/s320/23.%20Rorcal%20-%20Silence.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">23. Rorcal - Silence</span></b></div><div>(black metal/atmospheric sludge metal/mathcore)</div><div>Data premiery: 29.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1TxK9fEDKORt53TQm7BrCF?si=VZTQfVpwRrufD0cK0ZbXBQ" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://rorcal.bandcamp.com/album/silence" target="_blank">Bandcamp</a></div><div><br /></div><div>Rorcal błyskawicznie przekonali mnie do siebie za sprawą płyty "Silence". I mam wrażenie, że tytuł tej płyty to taki przewrotny żart Szwajcarów, bo ich najnowsze dzieło to po prostu nawałnica dźwięków. Rorcal grają tutaj bardzo ciężko i intensywnie, można próbować to rozgraniczać na poszczególne gatunki, ale prawda jest taka, że jest tutaj praktycznie wszystko z tej bardziej ekstremalnej strony metalu. Intensywność tego materiału jest wręcz porażająca, i chociaż pojawiają się zwolnienia, to są one doskonałym przykładem jak wolne i ciężkie granie może być niemal wyczerpujące. Gdy grupa po nawałnicy dźwięków decyduje się na zwolnienie tempa to okazuje się przepięknie odrażającym sludge metalem, który sunie powoli i prowadzi do kolejnego niezwykle intensywnego utworu. I chociaż sprawdzałem też wybiórczo wcześniejsze płyty Rorcal to nie spotkałem drugiej tak intrygującej jak "Silence".</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6oT6rUYbdCPvc8o-59d0S5UlTaOtg6WXNnjTWhy39ndxUk8SCcpXTd2vRZPUQxP2PJCNMYdZ9JFp-lCyU34oDt21QZhX8zKVaSCmUqem7zUmaUB9Bmm4-ibdGbOgcfJhb_GP9OOzLl5ecQRF-34o9JBgZNMh78gROhI1XkYaWcGnf1VWcfflpvjUtdiVZ/s1200/22.%20Saturnus%20-%20The%20Storm%20Within.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6oT6rUYbdCPvc8o-59d0S5UlTaOtg6WXNnjTWhy39ndxUk8SCcpXTd2vRZPUQxP2PJCNMYdZ9JFp-lCyU34oDt21QZhX8zKVaSCmUqem7zUmaUB9Bmm4-ibdGbOgcfJhb_GP9OOzLl5ecQRF-34o9JBgZNMh78gROhI1XkYaWcGnf1VWcfflpvjUtdiVZ/s320/22.%20Saturnus%20-%20The%20Storm%20Within.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">22. Saturnus - The Storm Within</span></b></div><div>(death doom metal/gothic metal)</div><div>Data premiery: 16.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0hWfrjcqrxmcDEy9GSlqx7?si=ktekmLE5TRKtoZLcrIhGtA" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://saturnus-official.bandcamp.com/album/the-storm-within" target="_blank">Bandcamp</a></div><div><br /></div><div>Saturnus to wyjątkowa kapela, na której nowy materiał trzeba było trochę poczekać...i pisząc "trochę" mam na na myśli aż 11 lat. Trochę już przez to zdążyłem zapomnieć o twórczości tej grupy, a przecież ich pierwszych dwóch płyt słuchałem sporo, zwłaszcza w czasach, gdy jeszcze próbowałem swoich sił z doom metalem (niedawno do tego wróciłem). "The Storm Within" to materiał, który z miejsca przypomniał mi jak niesamowitą kapelą jest Saturnus. Grupa perfekcyjnie oddaje w swojej twórczości ciężar death i doom metal, ale jednocześnie dokłada do tego pełny melancholijnego klimatu gothic metal. I chociaż na okładce najnowszego wydawnictwa tej duńskiej grupy szaleje sztorm, to na płycie nie znajdziecie aż takiej intensywności. Byłbym zaskoczony, gdyby było inaczej. Płyty Saturnus zawsze charakteryzowały się tym specyficznym stylem, w którym zawsze było miejsce zarówno na melancholijne, aczkolwiek melodyjne granie kontrastujące z ciężkimi i wręcz monumentalnymi growlami. "The Storm Within" to niesamowita podróż poprzez całą gamę emocji, ale z dominacją smutku zamkniętego w pięknej muzyce.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFO-R4AcV_DyGUlCpkl2c9AmGgB4i5iCUNqMnz8YcRv5lPgvB-qvXg-2i2j5j5j3Ngw9UtJ6GzS8JQvtbyIWMQPzukXf0Y0y7LkDdu_Ko3_BMlX3lR-C0oqy4OVdpslTh2ndf48tpepRrfo1dQBVEmHzarrqhXpSmrVO94a_SXXqoEJ7btJ67_tJi9Mxk6/s1200/21.%20Wytch%20Hazel%20-%20IV-%20Sacrament.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1189" data-original-width="1200" height="317" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFO-R4AcV_DyGUlCpkl2c9AmGgB4i5iCUNqMnz8YcRv5lPgvB-qvXg-2i2j5j5j3Ngw9UtJ6GzS8JQvtbyIWMQPzukXf0Y0y7LkDdu_Ko3_BMlX3lR-C0oqy4OVdpslTh2ndf48tpepRrfo1dQBVEmHzarrqhXpSmrVO94a_SXXqoEJ7btJ67_tJi9Mxk6/s320/21.%20Wytch%20Hazel%20-%20IV-%20Sacrament.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">21. Wytch Hazel - IV: Sacrament</span></b></div><div><div><div>(hard rock/heavy metal)</div><div>Data premiery: 02.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6z9uso9QVIe0Cc8G784gOK?si=0Itg5mTOQsKNZQMY8et-IQ" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://wytchhazel.bandcamp.com/album/iv-sacrament" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>Nadal jestem oczarowany poprzednią płytą Wytch Hazel, czyli doskonałym "III: Pentecost" (2020) i w przypadku ich nowej płyty miałem ogromne oczekiwania...i już od samego początku obawiałem się, że mogą być zbyt duże. Po odpaleniu "IV: Sacrament" trochę kręciłem nosem, bo niby fajne, znowu przyjemna dla ucha mieszanka hard rocka i heavy metalu, utrzymana w staroszkolnym stylu i przywodząca na myśl dokonania Thin Lizzy. A jednak czegoś mi tutaj brakowało - szybko zdałem sobie sprawę z tego, że to po prostu nie był "III: Pentecost". I to był mój największy problem. Niedługo po tym niebywałym odkryciu nowy materiał Brytyjczyków błyskawicznie zaskoczył. I chociaż bardzo tęsknię za Thin Lizzy to też cieszę się, że jest Wytch Hazel, którzy tę tęsknotę są w stanie jakoś zagospodarować. I ich najnowszy materiał to znowu strzał w dziesiątkę, kawałki szybko wpadają w ucho, mają w sobie niezwykle przyjemną melodykę, refreny już po pierwszym odsłuchu wręcz wypalają się w głowie. I coś czuję, że do "IV: Sacrament" będę wracał nie rzadziej niż do "III: Pentecost".</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBO4Sc04ksBQFDlqJ1_mumeleBvlWt2HYB6D0_IEMSyhW9gAHIAlJgy3Zx9Uw_59vtAKNWl0iCIr0fLT7RueN7BiSymIO2AlewxG6ZJwgl7wL8JRVWUCOFWspNQ3kh-eiiIDGbiOQ1fFHSZy6KBX187acO4XswOERQ05Bxc65y41McvMD9WBVXQYgQEt6-/s1200/20.%20Thantifaxath%20-%20Hive%20Mind%20Narcosis.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBO4Sc04ksBQFDlqJ1_mumeleBvlWt2HYB6D0_IEMSyhW9gAHIAlJgy3Zx9Uw_59vtAKNWl0iCIr0fLT7RueN7BiSymIO2AlewxG6ZJwgl7wL8JRVWUCOFWspNQ3kh-eiiIDGbiOQ1fFHSZy6KBX187acO4XswOERQ05Bxc65y41McvMD9WBVXQYgQEt6-/s320/20.%20Thantifaxath%20-%20Hive%20Mind%20Narcosis.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">20. Thantifaxath - Hive Mind Narcosis</span></b></div><div><div><div>(avantgarde black metal)</div><div>Data premiery: 02.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0fHlCCZGxN7vytpdEuZRy2?si=1GUm75l6RLayyaNrxzG2cg" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://darkdescentrecords.bandcamp.com/album/hive-mind-narcosis" target="_blank">Bandcamp</a></div></div></div><div><br /></div><div>Ależ ten materiał mi się wkręcił! Tajemnicza formacja Thantifaxath z Kanady zaprezentowała w minionym roku swój drugi studyjny materiał i ten niemal z miejsca mną zawładnął, czy bardziej na miejscu by było określenie "opętał". Pierwsze, co od razu rzuca się w oczy to doskonała okładka, która jest obrazem zatytułowanym "Lot czarnoksiężników" autorstwa Francisca Goi. I wybór mnie nie dziwi, bo Goya był jednym z artystów doskonale potrafiących oddać grozę w swoich pracach. I dopiero za tą piękną, ale też sugestywną grafiką kryje się muzyka. Niby black metal, ale pełen dodatkowych elementów dziejących się wokół wspomnianego gatunku i mocno oddziałujących na wyobraźnię. Thantifaxath grają muzykę niepokojącą, pełną dźwięków mrożących krew w żyłach. Gdybym miał szukać drugiej formacji grającej w podobnym stylu to wskazałbym na Akhlys. "Hive Mind Narcosis" to z jednej strony materiał ciężki i uwierający, ale z drugiej niesamowicie wciągający za sprawą swojej szkaradności. To właśnie ta "bluźniercza" atmosfera jest tym magnesem, to ona sprawia, że do nowego wydawnictwa Thantifaxath chce się wracać jak do zakazanego owocu, którego nie powinno się tykać, a jednak nie można mu się oprzeć. Przerażenie i fascynacja - to dwa uczucia, które mnie nieustannie kierują w stronę tego albumu.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOq7ZLQ1UE3rXElyqcH9K3KK_Al-pQUn15_OIVgieyXQd3sPrCwZEATUbpAFQN1dt2mVfDuTh919FI_0LbTmqut7h1Uzn54cRHujvSuCQ2OswPRHf6-lCEHwReyO9yqVve7xkyAP2iwCN2_QxFlhRUgXrpTpo2ljzqpfRY1wr4PF6dTWj0LwcikveBfX5d/s1000/19.%20Carnifex%20-%20Necromanteum.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOq7ZLQ1UE3rXElyqcH9K3KK_Al-pQUn15_OIVgieyXQd3sPrCwZEATUbpAFQN1dt2mVfDuTh919FI_0LbTmqut7h1Uzn54cRHujvSuCQ2OswPRHf6-lCEHwReyO9yqVve7xkyAP2iwCN2_QxFlhRUgXrpTpo2ljzqpfRY1wr4PF6dTWj0LwcikveBfX5d/s320/19.%20Carnifex%20-%20Necromanteum.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">19. Carnifex - Necromanteum</span></b></div><div><div><div>(deathcore/symphonic/melodic black metal)</div><div>Data premiery: 06.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/581ToRMWBjDECfy931Zoip?si=wE58TeUKQ1SWXqdr9rhlSg" target="_blank">Spotify</a></div></div><div><br /></div></div><div>Nie mogę napisać, że Carnifex zaskoczyli mnie swoim najnowszym wydawnictwem. Głównie dlatego, że po małej wpadce jaką był album "World War X" (2019) szybko się odbudowali, wzięli się w garść i dowieźli bardzo dobry materiał zatytułowany "Graveside Confessions" (2021). Poza tym w dyskografii Carnifex zdecydowaną większość stanowią płyty udane, więc o "Necromanteum" byłem spokojny. I już przy pierwszym kontakcie album wpadł mi w ucho, więc było bez zaskoczenia. Grupa znowu zaserwowała mieszankę, w której w ostatnich latach odnajdują się doskonale, czyli deathcore z elementami symphonic i melodic black metalu. To już niemal wizytówka tej amerykańskiej formacji, która niedługo świętować będzie 20 lat swojej działalności. Zawartość "Necromanteum" nie jest odkrywcza, ale też zaskoczenia się nie spodziewałem, raczej oczekiwałem solidnego następcy "Graveside Confessions", a dostałem materiał od poprzednika lepszy. Carnifex po raz kolejny dostarczyli bardzo dobry materiał, który spokojnie może pretendować do znalezienia się na podium ich najlepszych dokonań. Amerykanie znowu udowodnili, że deathcore bardzo dobrze współgra z melodic black metalem wzbogaconym o symfoniczne wstawki.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzCirfhN-RBO0fkamzGGF-GphiqhA0v7YIiUYqnh1N-vDPCAub1ZOS9lkVr2Yb10PryTDTE67WRslvEWeH0T8Gib6KaIMuJGxC4q_BMZvZUuafGi6Ji9ucqsefiPnYGQsOfnGw3XQDF85k47NmbseI7n4ohlgN1oEp1FwkSvEr2m1HApZQo5CQS1GqQPuv/s1200/18.%20Enforced%20-%20War%20Remains.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzCirfhN-RBO0fkamzGGF-GphiqhA0v7YIiUYqnh1N-vDPCAub1ZOS9lkVr2Yb10PryTDTE67WRslvEWeH0T8Gib6KaIMuJGxC4q_BMZvZUuafGi6Ji9ucqsefiPnYGQsOfnGw3XQDF85k47NmbseI7n4ohlgN1oEp1FwkSvEr2m1HApZQo5CQS1GqQPuv/s320/18.%20Enforced%20-%20War%20Remains.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">18. Enforced - War Remains</span></b></div><div><div><div>(crossover thrash metal)</div><div>Data premiery: 28.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0Fx1gRQZtxcMrdrrMkdYpN?si=nVak45oFR96eZWeZuz4QwA" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://enforced.bandcamp.com/album/war-remains" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>Enforcer? Czy Enforced? W tym roku zdecydowanie bezpośrednie starcie wygrali ci drudzy (chociaż Szwedzi w 2023 roku też wydali dobry materiał). Wszyscy stęsknieni grania w stylu Power Trip odpalając płytę "War Remains" powinni poczuć się jak w domu. Enforced w 2023 roku zaprezentowali swój trzeci pełny studyjny materiał i jestem pewien, że za jego sprawą zyskają sporo nowych fanów. Pierwszy powód już podałem - Power Trip. Drugim powodem mogą być niesamowite pokłady energii zamknięte w tych 34 minutach crossover thrash metalu. Te riffy wręcz wypalają się w głowie i już nie chcą jej opuszczać. Nikogo nie powinno zaskoczyć szybkie tempo numerów, swojego rodzaju powtarzalność, która też jest specyfiką gatunku, w ramach którego poruszają się muzycy Enforced. Ale to właśnie te elementy stanowią o atrakcyjności takiego grania. Zawartość "War Remains" momentalnie wpada w ucho, a raczej wprowadza w pewnego rodzaju trans, głównie za sprawą wspomnianych wcześniej jednostajnych i powtarzalnych riffów. Crossover thrash metal najwyższej próby.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYodzKYY5EilVko5zaPXY_t0sdVWXf_DiKYqUZRPzVU1kk0dWaLT_67uzQpDJTZRm6QYNGXeEnq5py9e52FhA9RxlN95eiU1gu-pnr2uMpXBn03NhNDRVFpaQLWMYVvbfGhpgi3Uhhz3EVLOXfm7fAfFTIi08QO1j8daQKWIQnvxGrFTPG6uXz7CmoTRoR/s1200/17.%20The%20Night%20Eternal%20-%20Fatale.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYodzKYY5EilVko5zaPXY_t0sdVWXf_DiKYqUZRPzVU1kk0dWaLT_67uzQpDJTZRm6QYNGXeEnq5py9e52FhA9RxlN95eiU1gu-pnr2uMpXBn03NhNDRVFpaQLWMYVvbfGhpgi3Uhhz3EVLOXfm7fAfFTIi08QO1j8daQKWIQnvxGrFTPG6uXz7CmoTRoR/s320/17.%20The%20Night%20Eternal%20-%20Fatale.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">17. The Night Eternal - Fatale</span></b></div><div><div><div>(heavy metal/gothic metal)</div><div>Data premiery: 14.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2Cn3H4F6cHmutByxbqsN4f?si=lTdkjwcITTyt9PTsE4A3SQ" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://thenighteternal.bandcamp.com/album/fatale" target="_blank">Bandcamp</a></div></div></div><div><br /></div><div>Heavy metal zmieszany z gothic metalem? Kto to słyszał?! No dobra, prawda jest taka, że ta mieszanka w ostatnich latach ma sporo przedstawicieli, którzy przebijają się nawzajem w jakości wydawanych materiałów. The Night Eternal drugi raz próbowali swoich sił, ich debiutancki materiał kompletnie mi nie podszedł, chociaż nie był to zły album. Z kolei z "Fatale" nie miałem żadnych problemów. Od razu zachwyciła mnie lekkość z jaką kapela lawirowała pomiędzy staroszkolnym heavy metalem i gothic metalem, który odpowiadał nie tylko za tworzenie specyficznej aury, ale też odgrywał ważną rolę w samej warstwie muzycznej. Jeżeli lubicie takie kapele jak Spell, Sonja, czy Unto Others (ex-Idle Hands) to błyskawicznie odnajdziecie się w klimacie serwowanym przez The Night Eternal. To właśnie ten typ heavy metalu zmieszanego z gothic metalem, który poza specyficzną okultystyczną otoczką odznacza się też sporą dozą specyficznej przebojowości. I o ile w ubiegłych latach sporo było płyt w tym stylu, tak w 2023 roku trochę mi takiego grania brakowało, na szczęście The Night Eternal chociaż częściowo zaspokoili mój głód na tego typu muzykę.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8QNxWdBz2QZruMt964BYo2Yqu_2pDg70dmPBvRVsIZe6oUZWA6SiomaXWOTvdUXDoUfcR0dqXJK0BXTET7aKBLhAUFn9mhdfCh8Tf9hOJhPrmcVuln5TUrorecoJcp3BcUVq-ZRv8tqzGLX4Buj_IB5hAFz1P6_rrg2j1uTwW079x6GNma6yIz4KHw1Dw/s1000/16.%20Enslaved%20-%20Heimdal.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8QNxWdBz2QZruMt964BYo2Yqu_2pDg70dmPBvRVsIZe6oUZWA6SiomaXWOTvdUXDoUfcR0dqXJK0BXTET7aKBLhAUFn9mhdfCh8Tf9hOJhPrmcVuln5TUrorecoJcp3BcUVq-ZRv8tqzGLX4Buj_IB5hAFz1P6_rrg2j1uTwW079x6GNma6yIz4KHw1Dw/s320/16.%20Enslaved%20-%20Heimdal.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">16. Enslaved - Heimdal</span></b></div><div><div><div>(progressive metal/black metal)</div><div>Data premiery: 03.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1gf4tdMN4aMMYEkXeUJTKG?si=Byu2dfllT06_k5LGFMkInA" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://enslaved.bandcamp.com/album/heimdal" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>Enslaved chyba nikomu przedstawiać nie trzeba, w końcu to kapela aktywna na scenie od ponad 30 lat i mająca na koncie już 16 pełnych materiałów studyjnych (włącznie z tym najnowszym). I nikogo, kto już miał do czynienia z twórczością Norwegów w ostatnich latach nie powinna zaskoczyć zawartość albumu "Heimdal". Kapela od wielu lat realizuje się w graniu mieszanki progressive metalu i black metalu - w różnych proporcjach zależnie od albumu, czy nawet utworu. I podobnie jest na "Heimdal", chociaż prym wiedzie tutaj zdecydowanie progresywny metal, to muzycy nie zapominają o black metalu. Enslaved doskonale w kompozycjach zamknęli mroźny klimat północy, jej piękno i surowość. Kapela jest znana z tego, że zawsze dostarcza jakościowe materiały i nie inaczej jest w przypadku "Heimdal". Po nieco bardziej przebojowym "Utgard" (2020) grupa tym razem uderzyła bardziej w stronę budowania klimatu, czuć tutaj jakiś swoisty zew natury, który kapela chciała przemycić na tym wydawnictwie. Norwegowie jak zwykle nie zawiedli i dostarczyli wydawnictwo pełne emocji, klimatu i ciężaru, bo ten za sprawą black metalu nadal jest obecny w twórczości Enslaved.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPtfMIElX_eiOEWVluuSVbBHqrfx7USdq0u8otcJ3KXaoBp0od7GsQAteZhyphenhyphenpRxHqtXGtK6Vzem6yx-dLquUEW3xW06d2VMsdV_xcoTDtpztRSRw4xJxYry7g_lyXhtWCuedmQYPJaI5krPRJDegrR1nc0Vn-DdNP5V3tKEVaS30Gnmofoz54fyXwjaRls/s1000/15.%20Frozen%20Soul%20-%20Glacial%20Domination.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPtfMIElX_eiOEWVluuSVbBHqrfx7USdq0u8otcJ3KXaoBp0od7GsQAteZhyphenhyphenpRxHqtXGtK6Vzem6yx-dLquUEW3xW06d2VMsdV_xcoTDtpztRSRw4xJxYry7g_lyXhtWCuedmQYPJaI5krPRJDegrR1nc0Vn-DdNP5V3tKEVaS30Gnmofoz54fyXwjaRls/s320/15.%20Frozen%20Soul%20-%20Glacial%20Domination.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">15. Frozen Soul - Glacial Domination</span></b></div><div><div><div>(death metal)</div><div>Data premiery: 19.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3Sutt8XXMVGBs8NQeLY7v0?si=qao71MHZRCC3RQhOtvOR0A" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://centurymedia.bandcamp.com/album/glacial-domination" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>Chociaż skutecznie udało mi się w 2021 roku ominąć płytę "Crypt of Ice", która była debiutem amerykańskiej grupy Frozen Soul to po jej nadrobieniu po czasie mogę stwierdzić, że ta kapela zaczęła od bardzo mocnego uderzenia. Dlatego przy okazji drugiej płyty czekał ich ciężki sprawdzian. Porównywani do Bolt Thrower muzycy Teksasu musieli udowodnić, że ich debiutancki materiał nie był przypadkowy. Kapela dozbroiła się zapraszając do nagrywania płyty Gosta (darkwave), Johna Gallaghera (wokalista Dying Fetus), Matta Heafy'ego (wokalista/gitarzysta Trivium) i z ich pomocą musieli przebić swój debiut. "Glacial Domination" już od pierwszych kawałków na nim zawartych zapowiadał się na godnego następcę swojego bardzo dobrego poprzednika. I kolejne numery tylko mnie upewniały w tym, że nie ma zbytniej przesady w nazywaniu Frozen Soul duchowym spadkobiercą Bolt Thrower (mimo tego, że mamy przecież ciągle działające Memoriam - bezpośredniego sukcesora Bolt Thrower). "Glacial Domination" idzie właśnie drogą wydeptaną przez wspomnianą brytyjską legendę death metalu, i chociaż starają się dołożyć coś od siebie to robią to w bardzo delikatny sposób. Udział Gosta odpowiedzialnego za elektroniczne wstawki, czy raczej wstępniaki jest bardzo symboliczny, aczkolwiek zauważalny. O ile za sprawą debiutanckiego "Crypt Of Ice" Amerykanie wbili się na death metalową scenę, tak za pomocą "Glacial Domination" umocnili swoją pozycję i trzecim albumem powinni już uderzać w kierunku death metalowej ekstraklasy.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhq2kVpH5590Q75K0cjAk2a8P_PRfF6zLrhVZlIi2y-n3GH-_l56uQ0yZCbR3bfmuGYOXBFK4cEYS4jFeA157lyZCAbKBb_n_BnmDiA4U8S6di8I6VFrKGEpAWlF1xiwRiqidFxeNA9RADjWiJM7vdTkW5LBUIUgQztws5lc6q8eGe1B2XgEkLcFXcXX8Vg/s1200/14.%20Cattle%20Decapitation%20-%20Terrasite.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhq2kVpH5590Q75K0cjAk2a8P_PRfF6zLrhVZlIi2y-n3GH-_l56uQ0yZCbR3bfmuGYOXBFK4cEYS4jFeA157lyZCAbKBb_n_BnmDiA4U8S6di8I6VFrKGEpAWlF1xiwRiqidFxeNA9RADjWiJM7vdTkW5LBUIUgQztws5lc6q8eGe1B2XgEkLcFXcXX8Vg/s320/14.%20Cattle%20Decapitation%20-%20Terrasite.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">14. Cattle Decapitation - Terrasite</span></b></div><div><div><div>(deathgrind/death metal/grindcore)</div><div>Data premiery: 12.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3T8t8sAqgPIy4ZvqjAIsNy?si=XrGWtq41TheXM5VbzOiKZw" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://cattledecapitation.bandcamp.com/album/terrasite" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>Cattle Decapitation od jakiegoś czasu traktuję jako absolutnego pewniaka, jeżeli wydają nową płytę to jestem na 100% pewien, że zrobi u mnie mnóstwo obrotów i finalnie znajdzie się w zestawieniu najlepszych albumów roku. Mógłbym powiedzieć, że mam tak od premiery "Monolith of Inhumanity" (2012), ale prawda jest taka, że do tej płyty przekonałem się na chwilę przed premierą "The Anthropocene Extinction" (2015). Co nie zmienia faktu, że to właśnie album z 2012 roku otworzył mi oczy na twórczość tej amerykańskiej formacji. Na "Terrasite" czekałem, chociaż był on następcą nieco słabszego "Death Atlas" (2019) - słabszego w porównaniu do swoich dwóch poprzedników. Ale najnowsze dzieło Cattle Decapitation w 100% spełniło moje oczekiwania. Trzeba pamiętać, że to nie tylko formacja grająca doskonałą mieszankę death metalu i grindcore'a, ale też jest to kapela z misją, której przekaz znajduje się również na "Terrasite". Muzycznie nowa płyta stoi na bardzo wysokim poziomie, riffy koszą równo z ziemią, perkusja wybija rytm, często wręcz w morderczym tempie, a Travis Ryan nadal zaskakuje mnie swoim wszechstronnym wokalem. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że kapela w najbliższym czasie zawita do Polski, bo coś dawno ich nie było i oby na następcę "Terrasite" nie trzeba było czekać kolejnych czterech lat.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0AJ6i4RHd5-1OB0cVL-rRaRheJiJrJjU_T9w-u5fWUbcS4F8J2-u-KknVD4JuuPWKX06wwKNnQyQmBeu75bQ6BlppS-7inFyshRaG9ZR8JRUP1p6C18hWgH5QG8kl3YpgbVKa-FCZN_OwCIouj_5vGCt9vWJQCX0Q2ic4iGAjuQURrC6Wcx-ekTGqFZ8D/s900/13.%20Vargrav%20-%20The%20Nighthold.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="900" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0AJ6i4RHd5-1OB0cVL-rRaRheJiJrJjU_T9w-u5fWUbcS4F8J2-u-KknVD4JuuPWKX06wwKNnQyQmBeu75bQ6BlppS-7inFyshRaG9ZR8JRUP1p6C18hWgH5QG8kl3YpgbVKa-FCZN_OwCIouj_5vGCt9vWJQCX0Q2ic4iGAjuQURrC6Wcx-ekTGqFZ8D/s320/13.%20Vargrav%20-%20The%20Nighthold.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">13. Vargrav - The Nighthold</span></b></div><div><div><div>(symphonic black metal)</div><div>Data premiery: 15.12.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/33L9p5eyML2tiMfeQh9zdz?si=qA91GzRJQomdhkFz9zhYSA" target="_blank">Spotify</a></div></div><div><br /></div></div><div>Nowa płyta Vargrav to było dla mnie duże zaskoczenie - chyba przede wszystkim dlatego, że album pojawił się w połowie grudnia, gdy nie wychodzi zbyt wiele ciekawych pozycji. "The Nigthold" to trzecia studyjna płyta tej fińskiej kapeli i doskonały przykład na to, jak się powinno grać symphonic black metal bez popadnięcia w pułapkę plastikowości. Najnowsza płyta Finów to prawdziwe black metalowe misterium. Kapela doskonale operuje wszelkiego rodzaju ozdobnikami, ambientem, czy symfonią, którymi obudowuje głównych gatunek, w który się obracają. Bardzo szybko dałem się wciągnąć muzykom w klimat tej płyty, głównie za sprawą doskonale wykorzystanych klawiszy, bez których fińska scena metalowa chyba nie mogłaby istnieć. Ale na "The Nighthold" są one wyjątkowo ważnym elementem, który ma za zadanie robić nie tylko klimatyczne tło, ale też często wyjść przed szereg, a w klimatycznych przerywnikach stanowić wręcz główny oręż formacji. Oby ta płyta Vargrav była dobrym prognostykiem dla tego typu grania, bo w ostatnich latach tak dobrych wydawnictw w symphonic black metalu bardzo brakowało.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaDbtmW1naA7f8Xznvv64trKWeoc7FP1efl2K0I2koC6_mA9i0zf-4Iy1Q_vck9U7MxlyYJuQonoWAxd1n9iemE06xjpu0B-FopFyeW0x6-JIY9BWvraTrsb7IQJtb2UGH2fhtoKwEIBUV0bZoGbcxA1MPupLqxiJCBYh-3sHnG5hS0KIOJrXzSQoLm73C/s1417/12.%20Svalbard%20-%20The%20Weight%20Of%20The%20Mask.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1417" data-original-width="1417" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaDbtmW1naA7f8Xznvv64trKWeoc7FP1efl2K0I2koC6_mA9i0zf-4Iy1Q_vck9U7MxlyYJuQonoWAxd1n9iemE06xjpu0B-FopFyeW0x6-JIY9BWvraTrsb7IQJtb2UGH2fhtoKwEIBUV0bZoGbcxA1MPupLqxiJCBYh-3sHnG5hS0KIOJrXzSQoLm73C/s320/12.%20Svalbard%20-%20The%20Weight%20Of%20The%20Mask.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>12. Svalbard - The Weight Of The Mask</b></span></div><div><div><div>(post-hardcore/blackgaze)</div><div>Data premiery: 06.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/70UeEiNvvXyBNF9QMQnZre?si=VqIvLezTRJW_NKp8CFCUSg" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://svalbard.bandcamp.com/album/the-weight-of-the-mask" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>Brytyjska kapela Svalbard od samego początku swojego istnienia nagrywała bardzo dobre płyty. Kapela nieco zmieniła swoje brzmienie przy okazji wydanego w 2020 roku albumu "When I Die, Will I Get Better?". Wówczas grupa mocniej weszła w mieszankę post-hardcore'a i blackgaze (mieszanka black metalu i shoegaze). Na "The Wight Of The Mask" idą dalej ścieżką obraną w 2020 roku. I zawartość tej płyty w pełni oddaje ducha każdego z gatunków, w którym realizują się członkowie Svalbard. Jest tutaj nieokiełznane szaleństwo i ciężar black metalu, jest post-hardcore'owa wściekłość oraz piękno i melodyka shoegaze. I mam wrażenie, że ogromna zasługa niezwykłości tej płyty tkwi właśnie w melodiach gitarowych, które są tak charakterystyczne dla ostatniego z wymienionych gatunków. Ale prawda jest taka, że wszystkie składowe tego wydawnictwa tworzą z niego dzieło wyjątkowe. Z jednej strony bardzo klimatyczne, perfekcyjnie ułożone, potrafiące zaskoczyć melodyjnością w najmniej oczekiwanym momencie, a z drugiej agresywne, ciężkie i wiele razy wręcz zrywające się z łańcucha (zwłaszcza w tych szybkich partiach). Czy to najlepszy materiał Svalbard? Zdecydowanie tak.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgn8rB80ML6BvazlU8bi1GHvA2jpjiUsSmzXOiDP14hSjX1gHNNNNr6PLkPdsKVdiyEHDPzA4CA5Xb8lySE6-M15SfAsOmRiLOl3TEHGHI2QMoLb8heWiwKuWQmEGRKUL-m5837nVFh8Eev6nBAV73JpY1oP6F-g_OhnT8_p3pmHC6RS4zcMNj6rfUJqSYi/s1200/11.%20Blut%20Aus%20Nord%20-%20Disharmonium%20-%20Nahab.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgn8rB80ML6BvazlU8bi1GHvA2jpjiUsSmzXOiDP14hSjX1gHNNNNr6PLkPdsKVdiyEHDPzA4CA5Xb8lySE6-M15SfAsOmRiLOl3TEHGHI2QMoLb8heWiwKuWQmEGRKUL-m5837nVFh8Eev6nBAV73JpY1oP6F-g_OhnT8_p3pmHC6RS4zcMNj6rfUJqSYi/s320/11.%20Blut%20Aus%20Nord%20-%20Disharmonium%20-%20Nahab.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">11. Blut Aus Nord - Disharmonium - Nahab</span></b></div><div><div><div>(atmospheric black metal/dark ambient/avantgarde metal)</div><div>Data premiery: 25.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2spORRGVutsk0KwxPhd3eU?si=7b9ByvdCQVm-N50MVm-qYg" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://blutausnord.bandcamp.com/album/disharmonium-nahab" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>Kolejny doskonały materiał od Blut Aus Nord. Mógłbym równie dobrze nie pisać nic więcej, bo ta kapela już wielokrotnie udowadniała, że potrafi uderzać w różne klimaty, a mimo tego zawsze dostarcza albumy na długo pozostające w głowie. "Disharmonium - Nahab" to piętnasty pełny materiał studyjny Francuzów i jednocześnie bezpośrednia kontynuacja wydanego w 2022 roku "Disharmonium - Undreamable Abysses". Podobnie jak na poprzedniku Blut Aus Nord zabierają słuchacza w mrożącą krew w żyła podróż do świata koszmarów. Muzycy wznoszą się na wyżyny serwując solidną dawkę horroru zamkniętego w niepokojącej mieszance atmospheric black metalu, ambientu i avantgarde metalu. Amerykanie w swojej twórczości doskonale oddają psychodeliczny klimat pełen grozy, który wylewa się z tego albumu hektolitrami. "Disharmonium - Nahab" to prawdziwa uczta dla fanów muzyki niepokojącej, czy wręcz uwierającej. Blut Aus Nord po raz kolejny udowadniają, że są mistrzami w tworzeniu niesamowitej atmosfery.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1ajNcGVr_kSSCL24S85a8xewh03ralsmF-IqqAvgL8ueIm9FAxvkK9tUSELzCOplW-zWVUew6i_sSXFUoGWvivMiJ4-I2IkewXZWGP1-cuUTS3RODYSoz0Dkesqrm1MKl4zPL9SE-X9gkj2W2r_qy_snZnadZIluY-lO6czN-4kZDaFUZ1tSWuodCRtOz/s1200/10.%20Streetlight%20-%20Ignition.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1ajNcGVr_kSSCL24S85a8xewh03ralsmF-IqqAvgL8ueIm9FAxvkK9tUSELzCOplW-zWVUew6i_sSXFUoGWvivMiJ4-I2IkewXZWGP1-cuUTS3RODYSoz0Dkesqrm1MKl4zPL9SE-X9gkj2W2r_qy_snZnadZIluY-lO6czN-4kZDaFUZ1tSWuodCRtOz/s320/10.%20Streetlight%20-%20Ignition.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">10. Streetlight - Ignition</span></b></div><div><div><div>(melodic rock/aor/hard rock)</div><div>Data premiery: 18.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1JftgdM22cfstrOCCgOzUL?si=jXQ8owquQ_WOPFKQHmpTmg" target="_blank">Spotify</a></div></div></div><div><br /></div><div>Uwielbiam dobry aor, dlatego też nie mogłem się oprzeć debiutanckiej płycie szwedzkiej grupy Streetlight. "Ignition" to materiał kompletny i zarazem pełen błyskawicznie wpadających w ucho przebojów. Nie wiem, jak Streetlight to zrobili, ale słuchając ich wydawnictwa, co chwilę odnosiłem wrażenie, że kłaniają się w pas największym kapelom grającym w nurcie aor/melodic hard rock, a jednocześnie zachowują świeżość, lekkość i oryginalność. Patrząc na wydawnictwa z 2023 roku, które dane mi było przesłuchać spokojnie mogę napisać, że to właśnie Szwedzi zaprezentowali materiał, który mógłbym nazwać najbardziej przebojowym w minionym roku. Na "Ignition" hit goni hit i aż szkoda, że płyta zamyka się w 42 minutach, ale może też dzięki temu grupa nie wpadła w pułapkę powtarzalności. Po tak doskonałym debiutanckim materiale trochę się obawiam o następny krok Streetlight, chociaż na swojej pierwszej płycie udowodnili, że pomysłów na kompozycje im nie brakuje.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjy2JKd6tsTgMeTUA1v2ro06ZqYj5Pn6btmE53JO5npH9Xk_F6IYgl6Si0UTSZddrnJDmPyGMSvzmhxRvbkrPxT9MXQjFRDx4IkL_VX9ZVb88dQZqwLrWNqwm8bCoew5HnYmB9_SZOdaOjdC7tc2eP7i0ol2GIybgv0HHK0JDR1sKP3e57HzBiN6dMKjfUJ/s1200/09.%20Cloak%20-%20Black%20Flame%20Eternal.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjy2JKd6tsTgMeTUA1v2ro06ZqYj5Pn6btmE53JO5npH9Xk_F6IYgl6Si0UTSZddrnJDmPyGMSvzmhxRvbkrPxT9MXQjFRDx4IkL_VX9ZVb88dQZqwLrWNqwm8bCoew5HnYmB9_SZOdaOjdC7tc2eP7i0ol2GIybgv0HHK0JDR1sKP3e57HzBiN6dMKjfUJ/s320/09.%20Cloak%20-%20Black%20Flame%20Eternal.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">09. Cloak - Black Flame Eternal</span></b></div><div><div><div>(gothic/black metal)</div><div>Data premiery: 26.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5CPCd69fQYKgP9KlZ46u8c?si=iW5bZ0p9Td2MxerBeNNAmg" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://cloakatlanta.bandcamp.com/album/black-flame-eternal" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>Jak to się stało, że do tej pory nie wpadłem na twórczość Cloak? Nie mam pojęcia, ale gdy już dorwałem się do "Black Flame Eternal" to długo nie mogłem puścić tego albumu. Amerykanie w niesamowity sposób łączą w swojej twórczości black metal z gothic metalem. Nie jest to pierwsza kapela, która próbowała dokonać tej sztuki, ale za to jest to jedna z formacji, której takie połączenie dało tak dobry efekt. Nie pamiętam kiedy wcześniej black metal współgrał tak dobrze z gotyckim klimatem, nie popadając przy tym w jakąś przaśność, czy sztuczność. Cloak w niezwykle udany sposób dawkują gotycki klimat, ale też to charakterystyczne brzmienie, które sprawia, że "Black Flame Eternal" to nie jest po prostu kolejny black metalowy materiał próbujący udawać, że jest czymś więcej. Ta płyta brzmi tak, jakby Tribulation nagle zdecydowali, że chcą do swojego gothic metalu dołączyć black metal - i zarówno tyczy się to muzyki, jak i wokalu, bo jestem w stanie sobie wyobrazić zarówno Tribulation ze Scottem Taysomem na wokalu, jak i Cloak z Johannesem Anderssonem. "Black Flame Eternal" to świetna płyta, która szybko wpada w ucho, wciąga w gotycki klimat i znienacka atakuje black metalowym kopem.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzLynFKnS8_QyTDNOBHZze4WEmb5OKHGSvblhP9cuRILKNXpnGIjajaOg8So2IveHc1pH9H-DnhfsbTewVwn0ylIqGl0ev2BfnN9e3cBrczNT7HA6l0gwy8HmXq9iUekPu4lsysSADSwbkV7An1ek-_GRhOrfubRuklVXu1n7EBRW2NQU_qB-S66IEWbFB/s2560/08.%20Wij%20-%20Przestw%C3%B3r.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2560" data-original-width="2560" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzLynFKnS8_QyTDNOBHZze4WEmb5OKHGSvblhP9cuRILKNXpnGIjajaOg8So2IveHc1pH9H-DnhfsbTewVwn0ylIqGl0ev2BfnN9e3cBrczNT7HA6l0gwy8HmXq9iUekPu4lsysSADSwbkV7An1ek-_GRhOrfubRuklVXu1n7EBRW2NQU_qB-S66IEWbFB/s320/08.%20Wij%20-%20Przestw%C3%B3r.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">08. Wij - Przestwór</span></b></div><div><div><div>(proto metal/heavy metal/hard rock/doom metal)</div><div>Data premiery: 15.12.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0aD2uzZv918SbYXmWfGsRN?si=8WUMUrDcRxmJRMbIACLJQg" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://piranhamusicpl.bandcamp.com/album/przestw-r" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>O kapeli Wij sporo miałem okazję napisać w ostatnim czasie - w grudniu 2023 pojawił się ich nowy materiał, kilka dni temu miałem okazję zobaczyć ich na żywo w warszawskiej Hydrozagadce prezentujących między innymi kawałki z płyty "Przestwór". I w końcu trafili do <a href="http://dark-factory.blogspot.com/2024/01/podsumowanie-roku-2023-1.html" target="_blank">pierwszej części podsumowania 2023 roku na DF</a> do kategorii "najlepszy polski album". Jako, że dużo o nich pisałem, to ciężko jest mi napisać coś nowego, czego już byście na DF nie znaleźli. "Przestwór" dobrze zapowiadał się na poziomie singli, ale czuć było, że będzie to materiał o innym klimacie i ciężarze niż "Dziwidło" (2021). Nowe kompozycje, które znalazły się na drugim albumie Wij już od początku sprawiały wrażenie bardziej dopracowanych, cięższych, ale zarazem bardziej przebojowych niż w przypadku utworów z debiutu. Inny jest też klimat nowego wydawnictwa, bardziej frywolny, nadal odnoszę wrażenie, że na "Dziwidło" dominował klimat tajemnicy i niesamowitości (trochę też okultystyczny). Tymczasem na "Przestwór" kapela poszerzyła horyzonty - i nie chcę znowu chwalić numeru "Brek Zarith", który odnosi się do serii komiksów "Thorgal" (chociaż ten kawałek zasługuje na wszelkie pochwały). Ale na nowej płycie Wij możecie znaleźć również kawałek inspirowany Warhammerem 40k - otwierający płytę "Panzerfura". Słychać po zawartości "Przestwór", że kapela nie stoi w miejscu i szuka nowych rozwiązań, nowych ścieżek jednocześnie nie starając się zgubić już zebranej bazy fanów, która na pewno przy okazji nowej płyty mocniej urosła. Dla mnie druga płyta Wij to materiał, który odpalam niemal codziennie (nawet kilka razy dziennie) od czasu jego premiery, czyli będzie już ponad miesiąc i pewnie jeszcze długo będę ten album "męczył".</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGR0VU5IROYueX04tSGqAnDXTuL6H9akNzh2Sk6lwBIXNczQGEIEm-myR5l7UwBElUFt5zruXB846Us0J0zZgz4krEdSaq-wwOJG6FKaBUysROhoZ174g021YK2bp3n8SyHRslv8lHJ4dQQMt8JzPb0r-Bhs9oIDRfp7UE9gUjGwUfemXIRxh4FDXjl8vV/s1500/07.%20Kataklysm%20-%20Goliath.png" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGR0VU5IROYueX04tSGqAnDXTuL6H9akNzh2Sk6lwBIXNczQGEIEm-myR5l7UwBElUFt5zruXB846Us0J0zZgz4krEdSaq-wwOJG6FKaBUysROhoZ174g021YK2bp3n8SyHRslv8lHJ4dQQMt8JzPb0r-Bhs9oIDRfp7UE9gUjGwUfemXIRxh4FDXjl8vV/s320/07.%20Kataklysm%20-%20Goliath.png" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">07. Kataklysm - Goliath</span></b></div><div><div><div>(melodic death metal/groove metal)</div><div>Data premiery: 11.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0wJBlM3pHLvc2JwMYXVzPv?si=4t8QcKbMQCCf5xAiQK-KpA" target="_blank">Spotify</a></div></div></div><div><br /></div><div>Najnowszy materiał Kataklysm był wydawnictwem, którego najczęściej słuchałem w 2023 roku - Spotify, jak i Last.fm są w tej kwestii zgodne. Zresztą, gdyby ktoś mnie zapytał o najczęściej słuchany materiał w ubiegłym roku to też bym powiedział, że był to najprawdopodobniej "Goliath". Kanadyjska kapela Kataklysm zaprezentowała swój piętnasty studyjny materiał w sierpniu i już od pierwszych dźwięków było słychać, że muzycy stęsknili się trochę za swoim drugim projektem - czyli Ex Deo. "Goliath" brzmi tak, jakby właśnie jako Kataklysm kapela chciała nagrać płytę osadzoną w uniwersum Ex Deo. Jest to najbardziej groove metalowa wersja Kataklysm w historii tego zespołu, chociaż nadal mamy do czynienia z melodic death metalem na pierwszym miejscu. Ale połączenie jakiego Kanadyjczycy dokonali na tym wydawnictwo wyszło im na dobre. Zawartość "Goliath" ma specyficzne brzmienie, które zawsze kojarzyło mi się z Kataklysm, ale jednocześnie ma w sobie bardzo dużo pierwiastków Ex Deo - od udziału groove metalu zaczynając, poprzez klimat, a na tekstach kończąc. I zapewne też dlatego tak mocno się w ten materiał wciągnąłem. Kompozycje są wspaniale dudniące, niezwykle energetyczne, ciężkie (wręcz masywne), ale też melodyjne. W brzmieniu czuć potęgę tych utworów...i to też była do tej pory raczej specyfika Ex Deo. Ciekawe, jak będzie brzmiała nowa płyta rzymskiego wcielenia muzyków Kataklysm, bo zakładam, że teraz na nią przyjdzie kolej.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwP1EGDVDa0yPwbCbhNIwFoC0ni3Rw5vOnShWUmIyDpXJ0IXJY9ByY__bFTQs-VKN2jOvODbcbQy3KvQIp9wHPhLoGykuHjuha8sbTdMvbEKqi6ycBzDzT7q2EQ_PgZ1NaQeguKT0yIAFQiWjcayqfhsPA5uE_VQ22tQbccOo6eUx-xS_PqYwAvUq7Jj1c/s1200/06.%20Fleshvessel%20-%20Yearning-%20Promethean%20Fates%20Sealed.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwP1EGDVDa0yPwbCbhNIwFoC0ni3Rw5vOnShWUmIyDpXJ0IXJY9ByY__bFTQs-VKN2jOvODbcbQy3KvQIp9wHPhLoGykuHjuha8sbTdMvbEKqi6ycBzDzT7q2EQ_PgZ1NaQeguKT0yIAFQiWjcayqfhsPA5uE_VQ22tQbccOo6eUx-xS_PqYwAvUq7Jj1c/s320/06.%20Fleshvessel%20-%20Yearning-%20Promethean%20Fates%20Sealed.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">06. Fleshvessel - Yearning: Promethean Fates Sealed</span></b></div><div><div><div>(avantgarde death metal/progressive metal)</div><div>Data premiery: 28.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4ZL9SUbyyNif8weRxfReRB?si=r7Z89I0yQGWFBSCO6HkHNg" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://fleshvesseldm.bandcamp.com/album/yearning-promethean-fates-sealed" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>Na ogół nie przepadam za dziwnymi płytami, a raczej za płytami, których autorzy ewidentnie na taką dziwność bardzo się silą. I obcując z debiutancką płytą amerykańskiej grupy Fleshvessel za każdym razem odnosiłem wrażenie, że ta nieszablonowość przychodziła im naturalnie i wręcz sztucznością byłoby podjęcie przez tych muzyków próby nagrania zwykłego, death metalowego materiału. "Yearning: Promethean Fates Sealed" to płyta bardzo specyficzna, odrzucająca i zarazem przyciągająca swoją koślawością. Avangarde death metal to prosta szufladka, która nie końca obejmuje to, co dzieje się na debiucie Fleshvessel. Zawartość tej płyty to na pozór wielki chaos, zbudowany na fundamentach wielu różnych pomysłów, które wydają się do siebie nie pasować. Ale to tylko powierzchowna ocena, bo kiedy wsiąkłem w ten materiał szybko zauważyłem, że ten "bałagan" to tak naprawdę misternie ułożona mozaika, która w całości tworzy niesamowity obraz. Jestem ciekaw, jak ten materiał wypada na żywo i mam nadzieję, że dane mi będzie się o tym przekonać. Póki co, mogę się tylko dać ponownie porwać tej szalonej, wymykającej się wszelkim szufladkom muzyce zaserwowanej przez Fleshvessel.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7nuaRb1mYKV9qyfbwOogo5K9RTAPjcvNsbdbX-udymOxSmRPFPG4qu_rN0Qqgoc377JMuo3zycvrdx3tRH-pD8z3FFXiMkzWMQeo3UGalLR48OC3kI5SSpw0Pc8M8fP70YsAF_I_Mp6dD7JAdpQTQlw_4JJZeAvTNIjdfAH350N9B1-VZQC3OE8D22aJG/s800/05.%20S%C3%B3l%20%C3%81n%20Varma%20-%20S%C3%B3l%20%C3%81n%20Varma.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7nuaRb1mYKV9qyfbwOogo5K9RTAPjcvNsbdbX-udymOxSmRPFPG4qu_rN0Qqgoc377JMuo3zycvrdx3tRH-pD8z3FFXiMkzWMQeo3UGalLR48OC3kI5SSpw0Pc8M8fP70YsAF_I_Mp6dD7JAdpQTQlw_4JJZeAvTNIjdfAH350N9B1-VZQC3OE8D22aJG/s320/05.%20S%C3%B3l%20%C3%81n%20Varma%20-%20S%C3%B3l%20%C3%81n%20Varma.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">05. Sól Án Varma - Sól Án Varma</span></b></div><div><div><div>(atmospheric black metal/doom metal/sludge metal)</div><div>Data premiery: 07.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/artist/4rN5080IsaexRDIVzedUj4?si=0Zzi_AP9Q9-XXrjSt6-KPA" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://solanvarma.bandcamp.com/album/s-l-n-varma" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>Do tej pory nie wiem, czym tak naprawdę było Sól Án Varma - czy to był jednorazowy projekt? A może kapela, która miała nagrać jedną płytę i zniknąć? Faktem jest, że za Sól Án Varma stali doświadczeni muzycy z Islandii. Grupa powstała w 2018 roku, a założyło ją dwóch muzyków z Misþyrming. W kwietniu 2023 roku nagrali debiutancki materiał zatytułowany "Sól Án Varma" i niedawno zauważyłem, że na MA kapela ma status "split-up". Ogromna szkoda, tym bardziej, że jedyne wydawnictwo, które nagrali jest po prostu olśniewające. Na "Sól Án Varma" znajdziecie zarówno atmospheric black metal, jak i sporo sludge'u oraz doom metalu. Ta wybuchowa mieszanka i niezwykły klimat, jaki zawsze niesie ze sobą black metal z Islandii dało niesamowity materiał. Debiutanckiej płyty Sól Án Varma niemal zawsze słucham z zapartym tchem (chociaż jak się później okazuje mimo tego oddycham) i za każdym razem robi na mnie tak samo dobre wrażenie, jak przy pierwszym kontakcie. Muzycy doskonale operują mroczną atmosferą i obojętnie, czy to przekazywanej za pomocą ciężkiej muzyki, czy też za sprawą niepokojących wstawek ambientowych. "Sól Án Varma" to zjawiskowy materiał, który mam wrażenie niesłusznie przemknął trochę niezauważony.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjugE806alXhHAIqmed0BzADxDUY0X0NjInoDTzl2Lx0lKhfLBFBDiojfgAcYTSvUjD5Kk6REDIQIgvODGW6xnMJwEjvLt2OlvHd8K-uucpko_zXeWic3Mg8pOkMeWRMWEMZz2sL8K-7dBm8qQCM3-XG7CbKnE46MAGGvg1OCbZP2V9ofAWN16oedHI0Pab/s1200/04.%20Sermon%20-%20Of%20Golden%20Verse.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjugE806alXhHAIqmed0BzADxDUY0X0NjInoDTzl2Lx0lKhfLBFBDiojfgAcYTSvUjD5Kk6REDIQIgvODGW6xnMJwEjvLt2OlvHd8K-uucpko_zXeWic3Mg8pOkMeWRMWEMZz2sL8K-7dBm8qQCM3-XG7CbKnE46MAGGvg1OCbZP2V9ofAWN16oedHI0Pab/s320/04.%20Sermon%20-%20Of%20Golden%20Verse.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">04. Sermon - Of Golden Verse</span></b></div><div><div><div>(progressive metal/alternative metal)</div><div>Data premiery: 31.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0MEiTP3nkurJgaSidTZaPx?si=DYBuNfwMQ7ilbhnC0Tw3VQ" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://sermonsound.bandcamp.com/album/of-golden-verse" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>Pod koniec marca 2023 roku brytyjska formacja Sermon zaprezentowała swój drugi pełny studyjny materiał. I cóż to jest za płyta! "Of Golden Verse" to progresywny metal ubrany w nowoczesne szaty i ze sporym udziałem alternative metalu. Kawałki składające się na ten materiał są doskonale skrojone, wręcz perfekcyjnie wymierzone i wykonane. Wszystko się tutaj zgadza - duże wrażenie robi zarówno warstwa wokalna, jak i instrumentalna. Każdy z zawartych na "Of Golden Verse" utworów niesie ze sobą całą masę różnych emocji. To jedna z tych płyt, obok której nie da się przejść obojętnie. I co chyba najważniejsze ten album się nie nudzi, obojętnie ile razy bym go słuchał to zawsze mam ochotę na ten jeszcze jeden obrót. Nowa płyta Sermon to mój zdecydowany numer jeden w temacie progresywnego metalu w 2023 roku.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0avqcaNYlwL8-_Uw75oDoHTCY7u__RENH5DHzkTA1mM0TpjdAlqhhhp58_AsrrJkHtAFXHmLcjRql_1ExfHM3kpsGNZYwBXuQOyrAvi64B3nO7uAavR2MxN4IKcAJL7aXYYiTO0V7XKVPwJlR0ic1IxKGr09RvCZlrLsFQTLyG_FDEziw2GM5PzyqCKDJ/s1200/03.%20Malokarpatan%20-%20Vertumnus%20Caesar.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0avqcaNYlwL8-_Uw75oDoHTCY7u__RENH5DHzkTA1mM0TpjdAlqhhhp58_AsrrJkHtAFXHmLcjRql_1ExfHM3kpsGNZYwBXuQOyrAvi64B3nO7uAavR2MxN4IKcAJL7aXYYiTO0V7XKVPwJlR0ic1IxKGr09RvCZlrLsFQTLyG_FDEziw2GM5PzyqCKDJ/s320/03.%20Malokarpatan%20-%20Vertumnus%20Caesar.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">03. Malokarpatan - Vertumnus Caesar</span></b></div><div><div><div>(black metal/heavy metal/speed metal/progressive rock)</div><div>Data premiery: 27.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6yMc3ojACzPmigaB6LbsnX?si=TdnbqRLmSVm2Ckm9Sl5Ykg" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://malokarpatan.bandcamp.com/album/vertumnus-caesar" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>"Vertumnus Caesar" to nie jest prosta płyta, jak zresztą pozostałe wydawnictwa składające się na dyskografię słowackiej grupy Malokarpatan. Chociaż ich album z 2023 roku to chyba najbardziej przystępne dzieło w ich dorobku. Zawartość tego wydawnictwa nie jest łatwa do zaszufladkowania, głównie dlatego, że muzycy nie starają się zamykać w ramach jednego tylko gatunku i korzystają z dobrodziejstw różnych stylów grania. To, co przede wszystkim rzuca się w uszy to niesamowity klimat tego albumu - jest w nim coś niepokojącego, wręcz onirycznego. Do tego dochodzą liryki w języku słowackim, co dokłada sporą cegiełkę do tworzenia oryginalnej atmosfery tego wydawnictwa. Świetnie wypadają tutaj wszelkie dodatki mające podbić dodatkowo klimat niesamowitości tego albumu, a jest ich tutaj naprawdę sporo. Kapela miesza stylistycznie, nie trzyma się kurczowo jednego gatunku, co też pozwala instrumentalistom trochę popuścić wodze fantazji i zaserwować odbiorcom nieszablonowy materiał. To nie jest płyta dla wszystkich, ale warto dać jej szansę, żeby później nie żałować, że ominęło się taką perełkę.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgenK39rmlokMc3Pt-RS0XhwFnlCes1foibdwWsgw6QsI7S-UcgmH5R09AlCGNl5fW0Vr9l3hgLMCCoK9nZ0es5gua_mRlQEwxKRcOk3Zxy_fldiM91BEvO_hKn_WGSL-D12h6AqQ_mOHjb4y3P1e3PL3vmQ9lMuZU8FePJ3buy8ICQ1oQ-EbaCyxdWAE3k/s1200/02.%20Ahab%20-%20The%20Coral%20Tombs.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgenK39rmlokMc3Pt-RS0XhwFnlCes1foibdwWsgw6QsI7S-UcgmH5R09AlCGNl5fW0Vr9l3hgLMCCoK9nZ0es5gua_mRlQEwxKRcOk3Zxy_fldiM91BEvO_hKn_WGSL-D12h6AqQ_mOHjb4y3P1e3PL3vmQ9lMuZU8FePJ3buy8ICQ1oQ-EbaCyxdWAE3k/s320/02.%20Ahab%20-%20The%20Coral%20Tombs.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">02. Ahab - The Coral Tombs</span></b></div><div><div><div>(death doom metal/funeral doom metal)</div><div>Data premiery: 13.01.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/39B7kEOSeAcoQBCgNgp2Wx?si=7MeNmdcSTP2x_fS4O6dzRA" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://ahab.bandcamp.com/album/the-coral-tombs" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>Ahab to dla mnie kapela wyjątkowa. Grupa poruszająca się w stylistyce, która powinna mnie odrzucać, a jednak działa na mnie jak magnes. I chociaż nigdy za doom metalem nie przepadałem to jednocześnie miałem pewną słabość do funeral doom metalu (niewyjaśnioną po dziś dzień). Najnowsza płyta niemieckiej formacji Ahab pojawiła się zaraz na początku 2023 roku i tak bardzo wsiąkłem w jej klimat, że nie byłem w stanie się od niej uwolnić przez cały rok. "The Coral Tombs" na początku oczarował mnie niesamowitą okładką, którą nadal uważam za najlepszą spośród wydawnictw mających premierę w 2023 roku. Doskonale zostały na niej ujęte te mistyczne głębiny, pełne tajemnic odziane w mroczne barwy, fascynujące i przerażające zarazem. Niesamowita grafika. Kiedy w końcu odpaliłem płytę szybko zdałem sobie sprawę, że ta okładka nie jest przypadkowa. Ahab stworzyli na "The Coral Tombs" muzykę w pełni oddającą klimat tej niesamowitości morskich głębin - i nie są one tak kolorowe i wesołe jak to było w "Podróżach Pana Kleksa". Tutaj jest smutek, przygnębienie, wszechobecna tajemnica i mrok skrywający jeszcze więcej niewiadomych. Piąta pełna płyta Ahab to monumentalne dzieło przygniatające nie tylko klimatem, ale też muzyką, która płynie w swoim tempie, oddając w idealny sposób ten spowolniony pod naporem wody ruch. Niesamowita płyta, która gniecie, wprawia w posępny nastrój i jednocześnie zachwyca. Morskie głębiny nigdy jeszcze nie były tak tajemnicze i mroczne jak na "The Coral Tombs".</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj78Y6xAasjZ9_Yhl0dHDVg9MJyLxKGATARy6l_jq3SuyvlrxmRZvmhRrpILscmmbN_m0ZttAn9UpthLntDfhs1OVCnZgl1C4n5A7ZmHx-duBtQiHJ17I58edFdFTqd746T-3UN4rdy0GgM-F2IfmtVMNVQIIqPLuMQ4IvdUUmjRcqcoqPqG4gOJfVYlDmt/s2560/01.%20Marduk%20-%20Memento%20Mori.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="2560" data-original-width="2560" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj78Y6xAasjZ9_Yhl0dHDVg9MJyLxKGATARy6l_jq3SuyvlrxmRZvmhRrpILscmmbN_m0ZttAn9UpthLntDfhs1OVCnZgl1C4n5A7ZmHx-duBtQiHJ17I58edFdFTqd746T-3UN4rdy0GgM-F2IfmtVMNVQIIqPLuMQ4IvdUUmjRcqcoqPqG4gOJfVYlDmt/s320/01.%20Marduk%20-%20Memento%20Mori.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">01. Marduk - Memento Mori</span></b></div><div><div><div>(black metal)</div><div>Data premiery: 01.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6waKeYu2QeKF53fvZFPT6C?si=ALqLUoLqTyif_M5eCzUQvA" target="_blank">Spotify</a></div></div><div><br /></div></div><div>Po nieudanych próbach przekonania się do płyty "Viktoria" (2018) straciłem trochę wiarę w Marduk. I z jednej strony obawiałem się zawartości "Memento Mori", a z drugiej ten album był mi trochę obojętny jeszcze na chwilę przed premierą. Jeszcze w okolicach końcówki sierpnia trafiłem na jakąś recenzję, której autor po przedpremierowych odsłuchach narzekał na zawartość "Memento Mori" kwitując to słowami (cytat z pamięci, niestety nie mogę znaleźć tej recenzji) "zamiana karabinów na łopaty grabarzy nie wyszła Mardukowi na dobre" i wrzucił ocenę 6/10. Wtedy byłem niemal przekonany, że nowa płyta Szwedów będzie wymuszonym wydawnictwem w stylu "Viktoria", albo będzie jeszcze gorzej...chociaż single sugerowały coś zupełnie innego. Ale wiadomo jak to jest - single nie raz okazywały się być najlepszą częścią płyty. A jednak mimo tak ewidentnych znaków nie mogłem się powstrzymać od przesłuchania kilka razy "Memento Mori" w okolicy premiery tego albumu. A może właśnie z tego powodu czym prędzej musiałem sięgnąć po ten album, żeby przekonać się o jego zawartości na własnej skórze? Szybko wpadłem w sidła Szwedów, a tak naprawdę nawet nie starałem się zastawionej przez nich pułapki omijać. Zawartość "Mememto Mori" wciągnęła mnie momentalnie i długo nie chciała puścić (nie puszcza do tej pory). Marduk na swoim 15 pełnym studyjnym wydawnictwie serwują doskonałą dawkę black metalu w różnej formie. Znajdziecie tutaj zarówno pędzące na złamanie karku piekielnie szybkie kompozycje uderzające surowością, ale też wolniejsze, wręcz monumentalne black metalowe pomniki. I chociaż uwielbiam tę wojenną otoczkę tworzoną przez Marduk na ich wydawnictwach, to nie mam im za złe, że tym razem uderzyli w tę swoją bardziej demoniczną formułę. Taka zmiana wyszła im nawet na dobre - podobnie miało to miejsce chociażby na "Serpent Sermon" (2012). Nie da się ukryć, że Mortuus/Arioch przemycił na "Memento Mori" tyle klimatu znanego z Funeral Mist ile tylko się dało i jedni powiedzą, że kiepsko, bo Marduk to powinien być Marduk. A ja powiem, że jeżeli można połączyć klimat Marduka z Funeral Mist, to dlaczego tego nie zrobić? Tym bardziej, że efekt takiej kombinacji jest wręcz olśniewający...olśniewająco obmierzły, ale przecież nikt nie oczekuje od black metalu, żeby ten był "urodziwy", lekki, przyjemny i przebojowy, prawda? "Memento Mori" to płyta, która mnie pochłonęła bez reszty i chociaż uwielbiam wszelkie wariacje tworzone z wykorzystaniem black metalu, mieszanie w ramach gatunku, czy też poza nim, to jednak jak widać prosty ze mnie chłop, który gdy dostanie prosty i walący prosto w ryj black metal to będzie cieszył gębę. Szwedzi z Marduk nagrali płytę fenomenalną, choć nieskomplikowaną, wykorzystującą wszelkie prawidła black metalu i przenoszącą je do 2023 roku.</div><div><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/oxBGX8uatrg?si=pK9PYJ-SKw6rhW8I" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div><div><br /></div><div>--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------</div><div><br /></div><div style="text-align: center;"><b><span style="color: #f6b26b; font-size: x-large;"><u>Top 10 (lżejsze klimaty)</u></span></b></div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh83WNEdknBfKQc-UqH_6z7qD-Iphxwvx-VvO8F0Mj11cLMkLt2UtgOm0edyipdtkKe_DjgSpjecnLA-ZFtfJN4QTNJUb-qlRWX_5caReLfHQFUSfXnh17m5-CKohXZRb8XlqsipgZdxAClNZWcf6DcX2F02HATjTsLznVA1Oh_Cic7QyqZFiiBTH83ooFm/s700/Ch%C3%A9%20Aimee%20Dorval%20-%20The%20Crowned.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh83WNEdknBfKQc-UqH_6z7qD-Iphxwvx-VvO8F0Mj11cLMkLt2UtgOm0edyipdtkKe_DjgSpjecnLA-ZFtfJN4QTNJUb-qlRWX_5caReLfHQFUSfXnh17m5-CKohXZRb8XlqsipgZdxAClNZWcf6DcX2F02HATjTsLznVA1Oh_Cic7QyqZFiiBTH83ooFm/s320/Ch%C3%A9%20Aimee%20Dorval%20-%20The%20Crowned.jpg" width="320" /></a></div><br /><b><span style="font-size: large;">10. Ché Aimee Dorval - The Crowned</span></b></div><div><div><div>(alternative rock/dream pop)</div><div>Data premiery: 20.01.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3xgYLxy3sCbY03rAFvKUNI?si=aNoujzRpSNmMnXPESZixig" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://cheaimeedorval.bandcamp.com/album/the-crowned" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>Uwielbiam wokal Ché Aimee Dorval, zwłaszcza, a jezcze bardziej, gdy współpracuje z Devinem Townsendem (swoją drogą szykuje się właśnie drugi album Casualties Of Cool). Jej dotychczasowe solowe wydawnictwa nie bardzo były mnie w stanie zainteresować, czegoś mi na nich brakowało. Natomiast "The Crowned" zapowiadał się dobrze już na poziomie singli i muszę przyznać, że czekałem na tę premierę. I w przeciwieństwie do dwóch poprzednich płyt tym razem jej materiał mnie porwał momentalnie. Czuć w tej muzyce sporo lekkości, głównym filarem "The Crowned" jest wokal, który prowadzi każdy kawałek, a dopiero za nim znajduje się warstwa instrumentalna. Nie znajdziecie tutaj grania w stylu Devina Townsenda, bo też Ché Aimee Dorval ma swoją ścieżkę muzyczną, którą podąża w solowej karierze i bardzo dobrze. Stylistycznie jest różnorodnie, są kompozycje bardziej przebojowe, ale też takie bardziej wyciszające, przyjemne dla ucha i relaksujące. "The Crowned" to dla mnie zdecydowanie najlepsza płyta w solowym dorobku Ché Aimee Dorval.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLfz_pTMAkl1Phd_iHcZFNeqceGDW8byfOauyYrpPU7RsWuFTSHM6y9fHzvBTUMpm9BKy3dSpnBPmi_6sH0yyzh8GCd49bQpS1_I7D4Sa0l4OwSUBH_kgb9E5izZ46nNn0suj0WWyJ8QE76kv4cwH5izhRXWIJGzJGhtMfsFZRhGHYZ9dnAH5oTRd9FlNp/s798/Sigur%20R%C3%B3s%20-%20ATTA.png" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="798" data-original-width="798" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLfz_pTMAkl1Phd_iHcZFNeqceGDW8byfOauyYrpPU7RsWuFTSHM6y9fHzvBTUMpm9BKy3dSpnBPmi_6sH0yyzh8GCd49bQpS1_I7D4Sa0l4OwSUBH_kgb9E5izZ46nNn0suj0WWyJ8QE76kv4cwH5izhRXWIJGzJGhtMfsFZRhGHYZ9dnAH5oTRd9FlNp/s320/Sigur%20R%C3%B3s%20-%20ATTA.png" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">09. Sigur Rós - ATTA</span></b></div><div><div><div>(ambient/chamber music/post-rock/modern classic)</div><div>Data premiery: 16.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4QHM0MaR2dPDWIaKhTt7hd?si=m_PchkKvQIyGqZRMdYQzOw" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://sigurros.bandcamp.com/album/tta" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>Nigdy nie miałem okazji dokładniej (czy też bardziej wybiórczo) przyjrzeć się twórczości Sigur Rós. Album "ATTA" pojawił się nagle, bez żadnych wielkich, czy chociażby małych zapowiedzi. Po prostu się pojawił i już. I słuchając go po raz pierwszy byłem tym materiałem znudzony. Nie dzieje się tutaj za wiele, muzyka leniwie sobie gra, czasami pojawia się jakiś wokal. Płytę doceniłem dopiero, gdy byłem w biegu i wokół mnie znajdowali się inni ludzie, którzy pędzili do swoich zajęć. Wówczas odkryłem niemalże terapeutyczną moc nowej płyty Sigur Rós. Ależ ten materiał wycisza i uspokaja! Pozwala niemal wstrzymać czas. Ostatni raz czułem się tak po odpaleniu albumu Explosions In The Sky "The Wilderness" (2016). I właśnie w tych cięższych momentach, pełnych stresu, codziennego pędu życia nowy materiał Sigur Rós sprawdza się doskonale. To bardzo spokojna muzyka do zadań specjalnych.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAXcIVVmFyi0xepPy8vZ2ySQfwPJ58FZwqbdL2Wsbg1Ue9hintjKXDDlUQRtxtNKWIodAoVA7Of6s5rHgGd3ljuvLClfJPpmYlA83LYp_PwW8Dto4x_n-ROW0HoyJCkuJxwTZfLJ5FDwt2_49WY7sQeDBgCBrS3zcsb5FE1dewKmEGAUfKHN8ALq3VBovI/s2048/Ayahuasca%20-%20Amor%20Fati.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="2048" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAXcIVVmFyi0xepPy8vZ2ySQfwPJ58FZwqbdL2Wsbg1Ue9hintjKXDDlUQRtxtNKWIodAoVA7Of6s5rHgGd3ljuvLClfJPpmYlA83LYp_PwW8Dto4x_n-ROW0HoyJCkuJxwTZfLJ5FDwt2_49WY7sQeDBgCBrS3zcsb5FE1dewKmEGAUfKHN8ALq3VBovI/s320/Ayahuasca%20-%20Amor%20Fati.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">08. Ayahuasca - Amor Fati</span></b></div><div><div><div>(rock/post-punk/coldwave)</div><div>Data premiery: 22.01.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/36vZkBgfjGvgUMnXyf4SXO?si=lNMfYxQQRhKO4rgqkuxAxA" target="_blank">Spotify</a></div></div><div><br /></div></div><div>Ayahuasca ze swoim debiutanckim materiałem pojawia się już drugi raz w <a href="http://dark-factory.blogspot.com/2024/01/podsumowanie-roku-2023-1.html" target="_blank">podsumowaniu 2023 roku</a> - album "Amor Fati" wybrałem jako jeden z trzech najlepszych debiutów na polskiej scenie w ubiegłym roku. Każdego kto czytał moje komentarze odnośnie tego wydawnictwa nie powinnien dziwić fakt, że pierwszy album Ayahuasca znalazł się również w tym zestawieniu. A cóż my tu mamy? Młodych chłopaków, którzy swoją twórczością składają hołd wielkim kapelom polskiej sceny rockowej, które zaczynały swoją działalność w pierwszej połowie lat 80-tych, czyli np. Republika, Lady Pank, czy Oddział Zamknięty. Jako, że uwielbiam płyty tych kapel z ich początkowego okresu to nie miałem też problemu z wsiąknięciem w zawartość debiutanckiego materiału Ayahuasca. "Amor Fati" to prawdziwa perła na polskiej scenie rockowej i bardzo liczę na to, że chłopakom uda się szybko zyskać popularność i nieustannie czekam na trasę koncertową po całej Polsce.</div><div><br /></div><div><b><span><div class="separator" style="clear: both; font-size: large; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEWirnCsoc9NESIfXQFrQb2q9UsQMCOjWpB4Rj36RiLGLuv2Pr8KhqKaOOT8YrL6aO9trFoLcR3JIZQxndNIbhVAbuVqRdDfUUgmTt2ed4efEHAIlQQpJ4SuPNnCgjkmqxo77w-RPK_sSmYHNzvEwTGS0ulxHYBWzIDsUSuNf8_NdfRLzUeFY7qs1K3nhq/s1200/Follakzoid%20-%20V.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEWirnCsoc9NESIfXQFrQb2q9UsQMCOjWpB4Rj36RiLGLuv2Pr8KhqKaOOT8YrL6aO9trFoLcR3JIZQxndNIbhVAbuVqRdDfUUgmTt2ed4efEHAIlQQpJ4SuPNnCgjkmqxo77w-RPK_sSmYHNzvEwTGS0ulxHYBWzIDsUSuNf8_NdfRLzUeFY7qs1K3nhq/s320/Follakzoid%20-%20V.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;">07. Föllakzoid - V</span></span></b></div><div>(minimal techno/space rock/krautrock/psychodelic)</div><div>Data premiery: 22.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5nbEFH2IPn97wJpSITEhAS?si=xd81sv2PTD-ZGtfFb1yY7w" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://follakzoid.bandcamp.com/album/v" target="_blank">Bandcamp</a></div><div><br /></div><div>Każdy kolejny nowy materiał chilijskiego projektu Föllakzoid to dla mnie prawdziwe święto. Pierwszy raz spotkałem się z twórczością tej formacji dobrych kilka lat temu i błyskawicznie dałem się przekonać tej mieszance stoner i psychodelic rocka. I kto by wówczas przypuszczał, że niewiele później styl muzyczny w jakim poruszają się Föllakzoid tak bardzo się zmieni? Chyba nikt, ale czy gdy kapela wprowadziła minimal techno do swojej twórczości to przestałem ich słuchać? Wręcz przeciwnie, zacząłem odpalać ich płyty zdecydowanie częściej. Piąty album kapeli to znowu przede wszystkim minimal techno o dużym współczynniku transowości z dodatkami space rocka i krautrocka. Nie można też odmówić tej płycie solidnej dawki pscyhodelicznego klimatu, który to element jest wręcz filarem twórczości Föllakzoid.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0BcM3ZuMCy8jFYuj4k4mFdo-jpfQBakos7LfXUEOEIbh0HbKkHuF_qcqmNGDBcoJ5nZIPqKRm5dxS3pZtB63ggnaD2sCwyP8oy5skxlmYicn4nYapZbcVi2TlTdxGJIIeIrLaHGxxYSaOAWedi7ijw-yndwPgrsa9wxqivcRu9_k3HxFxfXuBRaVFqfen/s1200/Steven%20Lynn%20-%20Soundtrack%20From%20An%20Imaginary%20Western.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0BcM3ZuMCy8jFYuj4k4mFdo-jpfQBakos7LfXUEOEIbh0HbKkHuF_qcqmNGDBcoJ5nZIPqKRm5dxS3pZtB63ggnaD2sCwyP8oy5skxlmYicn4nYapZbcVi2TlTdxGJIIeIrLaHGxxYSaOAWedi7ijw-yndwPgrsa9wxqivcRu9_k3HxFxfXuBRaVFqfen/s320/Steven%20Lynn%20-%20Soundtrack%20From%20An%20Imaginary%20Western.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">06. Steven Lynn - Soundtrack From An Imaginary Western</span></b></div><div><div><div>(spaghetti western)</div><div>Data premiery: 03.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/24YQj8zixUgFxWzuPBxxws?si=BflfYmzJTkCpzr_KuFsk_g" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://stevenlynn.bandcamp.com/album/soundtrack-from-an-imaginary-western" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>Jesteście gotowi wybrać się na Dziki Zachód? Przemierzać niekończące się prerie, podejmować pojedynki z rewolwerowcami, napaść na bank w górniczym miasteczku położony pośrodku niczego? A może wolelibyście pomóc szeryfowi taki napad na bank udaremnić? Obojętnie, którą stronę wybierzecie po skończonej sukcesem akcji nie zapomnijcie odwiedzić lokalnego saloonu, w którym aż roi się od rozrywek...i ciepłej whiskey. Wszystko to, a nawet więcej znajdziecie na płycie autorstwa Stevena Lynna. To materiał po prostu niesamowity, bo brzmiący jakby faktycznie był idealną ścieżką dźwiękową do westernu. Jako, że lubię klimat Dzikiego Zachodu to ten album wciągnął mnie niczym wir...a raczej tornado przemierzające prerię. Niesamowicie klimatyczny materiał, który "nakrywa czapką" niejedną ścieżkę dźwiękową, która powstała do istniejącego westernu.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhF3RbIsGulub6XqryUiN0oDDkcgdifVHpJ5SqP2q4mmsIMs7nceEuB9JmVUWdfBmaSq_t8GmFqUEbpI2KcvLvZCigNtAm_Urkmi_tD0YXJkzg7ZHKbKrik18JEyCsPWrJUH9dF1hNa_BJgTZxL5H2eFxJO-YjQ_Tm8Nf_BRiqCx4jErLNzEyzeE6VLVBda/s1200/Wie%C5%BCe%20Fabryk%20-%20Doskona%C5%82y%20%C5%9Awiat.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhF3RbIsGulub6XqryUiN0oDDkcgdifVHpJ5SqP2q4mmsIMs7nceEuB9JmVUWdfBmaSq_t8GmFqUEbpI2KcvLvZCigNtAm_Urkmi_tD0YXJkzg7ZHKbKrik18JEyCsPWrJUH9dF1hNa_BJgTZxL5H2eFxJO-YjQ_Tm8Nf_BRiqCx4jErLNzEyzeE6VLVBda/s320/Wie%C5%BCe%20Fabryk%20-%20Doskona%C5%82y%20%C5%9Awiat.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">05. Wieże Fabryk - Doskonały Świat</span></b></div><div><div><div>(post-punk/coldwave)</div><div>Data premiery: 01.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1EAEWf1ZBnJB5ZCJICiJhd?si=htzDYglrRPmAaPXuwZ5QUQ" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://wiezefabryk.bandcamp.com/album/doskona-y-wiat" target="_blank">Bandcamp</a></div></div></div><div><br /></div><div>Długo trzeba było czekać na trzeci album łódzkiej kapeli Wieże Fabryk - aż 10 lat! Ale było warto, bo "Doskonały Świat" to świetna płyta oddająca w 100% ducha post-punka. Zawartość tego albumu to nie tylko bardzo dobry gatunkowo materiał, odnoszący się zresztą do starej szkoły post-punka. Jest to również wydawnictwo, które otworzyło w mojej głowie sporo "okienek". Np. kawałek "Kroki" kojarzy mi się z epką "Berliner Vulcan" Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi, a w innych utworach wręcz czuję ducha Siekiery (zdecydowanie najlepszej polskiej post-punkowej formacji). Nie musiałem się do "Doskonałego Światu" przekonywać, ja byłem do tej płyty przekonany jeszcze zanim ją odpaliłem. W końcu Wieże Fabryk to nie jest kapela zwykła zawodzić.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgOnR2NkH44HoJbyUQvo2FGvTn5QLGS2GISY9u4Ysc_pAob26ip3PGLt7r4hyphenhyphenFSqReDHwtuXaa09MQVW63cJFIr8LBnLFx6ycLdB310tpen5baZnbqJ2UDwPL_xhXsmNnnYtzqTTCHNoARsUlEBIqsc1xiWg9O6uAFhrcttFuFPLx0r5pOnhux4-skxben/s3000/The%20Coffinshakers%20-%20Graves,%20Release%20Your%20Dead.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="3000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgOnR2NkH44HoJbyUQvo2FGvTn5QLGS2GISY9u4Ysc_pAob26ip3PGLt7r4hyphenhyphenFSqReDHwtuXaa09MQVW63cJFIr8LBnLFx6ycLdB310tpen5baZnbqJ2UDwPL_xhXsmNnnYtzqTTCHNoARsUlEBIqsc1xiWg9O6uAFhrcttFuFPLx0r5pOnhux4-skxben/s320/The%20Coffinshakers%20-%20Graves,%20Release%20Your%20Dead.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">04. The Coffinshakers - Graves, Release Your Dead</span></b></div><div><div><div>(gothic country/psychobilly)</div><div>Data premiery: 15.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3UuzAswqvur0xEnHshwG2H?si=2EcnS72xT_66YQ3suXdl0g" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://thecoffinshakers.bandcamp.com/album/graves-release-your-dead" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>Jakimś cudem przegapiłem premierę tego materiału, chociaż słyszałem single zapowiadające "Graves, Release Your Dead". Za płytę złapałem się na chwilę przed końcem 2023 roku, więc też jestem z nią jeszcze na świeżo. Szwedzcy grabarze powrócili po 16 latach z nowym materiałem. Powroty po takim czasie nie należą do najłatwiejszych, tym bardziej jeżeli nagrywasz album będący następcą absolutnie olśniewającego "The Coffinshakers" (2007). I pełen obaw sięgnąłem po "Graves, Release Your Dead", ale jednocześnie mocno trzymałem kciuki za The Coffinshakers. Okazało się, że niepotrzebnie (a może to właśnie zasługa tych trzymanych kciuków?), bo Szwedzi wrócili w wielkim stylu. I chociaż ich najnowszy album nie jest może tak bombastyczny jak wspomniana wcześniej płyta z 2007 roku, to jest to naprawdę efektowny powrót. Grabarze jak nikt inny doskonale znają się na łączeniu psychobilly i gothic country, czego całą masę dowodów znaleźć można również na ich najnowszym wydawnictwie. I chociaż nie miałem za bardzo czasu, żeby przemaglować ten materiał na lewo i prawo, wzdłuż i wszerz to byłem zachwycony dotychczas odbytymi odsłuchami "Graves, Release Your Dead". Jest to płyta nieco spokojniejsza niż poprzednie dokonania The Coffinshakers, ale kompletnie mi to nie przeszkadza, bo klimat jest tutaj obłędny.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7dZ_5a-AczIfMBZer4Yq8d3yMQZqphhBiDYmLS_tKc0Y2Qc-PwFhM7ep0OnpdkhAlZTmVCmFabCMw-GdbgswaU77Og0WkPhTS4cI1YwbmwJsptbpszmPwJduUKK3nEkulbtkaj8ZNbc4ZW1lPmGJI9GgiJn8KUHrfEKcbvOOCKSx2tw_4e77dU9-ySztO/s1200/Tension%20Control%20-%20Industrielle%20Revolution.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7dZ_5a-AczIfMBZer4Yq8d3yMQZqphhBiDYmLS_tKc0Y2Qc-PwFhM7ep0OnpdkhAlZTmVCmFabCMw-GdbgswaU77Og0WkPhTS4cI1YwbmwJsptbpszmPwJduUKK3nEkulbtkaj8ZNbc4ZW1lPmGJI9GgiJn8KUHrfEKcbvOOCKSx2tw_4e77dU9-ySztO/s320/Tension%20Control%20-%20Industrielle%20Revolution.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">03. Tension Control - Industrielle Revolution</span></b></div><div><div><div>(ebm)</div><div>Data premiery: 03.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6il1ROQ6NshNmxbxPA5KY0?si=3HKS1IL_TRKADrosFByL_g" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://tensioncontrol.bandcamp.com/album/industrielle-revolution-album-2023" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>Chociaż muzyka Tension Control towarzyszy mi dopiero od niespełna dwóch lat to jest to przyjaźń bardzo intensywna. Nie zliczę ile razy przesłuchałem ich albumu "Ton aus Strom" (2021). Kapela obraca się w klimacie oldschoolowego electro body move, który to gatunek wręcz perfekcyjnie zgrywa się z językiem niemieckim. Przed "Industrielle Revolution" stało trudne zadanie, bo ten materiał musiał sprawić, że przestanę chociaż na chwilę wracać do wspomnianego "Ton aus Strom". Przy pierwszych dwóch odsłuchach trochę kręciłem nosem, bo jednak nowe kawałki nie miały w sobie takiej mocy jak te numery, które już znałem - wszak jestem niczym inżynier Mamoń "mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem". A jednak już przy trzecim odsłuchu nowy materiał zaczął w mojej głowie wypierać "Ton aus Strom" (chociaż nadal lubię do niego wracać). "Industrielle Revolution" to kolejny przykład na to, że ebm nadal żyje i ma się doskonale. Ten album to kwintesencja oldschoolowego ebm podanego przez świeżą jeszcze kapelę, jaką jest Tension Control.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRvCOb9EAEJMagqcT8xrZ8pYW7KtQbTG2qjOiry-U4uyzfKucEjwLNhkTqf211CVnSp2ZdxxaUfRR8GYmKDef6D9z-rhRvhp_vmQPE9CPnsQUzLS1Pwel2TVcmwc2TafseQ15h7QfqiU6edINME75KM52QagYuVkwINlDjjMLe6J8AgGKNtRrtHSVf1gE6/s1200/VNV%20Nation%20-%20Electric%20Sun.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRvCOb9EAEJMagqcT8xrZ8pYW7KtQbTG2qjOiry-U4uyzfKucEjwLNhkTqf211CVnSp2ZdxxaUfRR8GYmKDef6D9z-rhRvhp_vmQPE9CPnsQUzLS1Pwel2TVcmwc2TafseQ15h7QfqiU6edINME75KM52QagYuVkwINlDjjMLe6J8AgGKNtRrtHSVf1gE6/s320/VNV%20Nation%20-%20Electric%20Sun.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">02. VNV Nation - Electric Sun</span></b></div><div><div><div>(future pop/ebm)</div><div>Data premiery: 28.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4hW3ZFsrJabTBMwxe2Dz3U?si=g9Xp5_diRsmZR__ucERMMw" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://vnvnation.bandcamp.com/album/electric-sun" target="_blank">Bandcamp</a></div></div></div><div><br /></div><div>Na VNV Nation wpadłem zupełnie przypadkiem w połowie 2022 roku. W sumie do sięgnięcia po muzykę tej kapeli zachęcony zostałem przez warszawski klub Progresja, który promował nadchodzący wówczas koncert VNV Nation. I chociaż koncert został przesunięty na maj 2023 to wyszło nawet na lepsze. Głównie dlatego, że miałem więcej czasu na zaprzyjaźnienie się z twórczością tej formacji, ale też w międzyczasie swoją premierę miał nowy album VNV Nation zatytułowany "Electric Sun". I chociaż przez ten rok oczekiwania na koncert zdążyłem się bez pamięci zakochać w płycie "Noire" (2018) to z otwartymi ramionami przywitałem nową płytę tego brytyjskiego projektu. Muzycznie nic się w VNV Nation nie zmieniło, nadal jest to mieszanka future popu i ebm, czego efektem jest przyjemna dla ucha muzyka elektroniczna. Ronan Harris jest w doskonałej formie zarówno kompozytorskiej, jak i wokalnej. Sporo na "Electric Sun" melancholijnego klimatu, który ciekawie kontrastuje z elektronika. I chociaż sięgając po najnowsze dzieło VNV Nation trochę się obawiałem, to poziom doskonałego poprzednika, czyli "Noir" został utrzymany.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNxHvgYXJQi68WuYkCmD4VeqjwmFRtC1iecqScqdb1sxTAaLt8GnkrKf80_URD-xFpxXWQBykJW2Qw7BMSaokY0feS2orRtzRrbIVsIpIPEXbdjUi-_hrhCYcAwuFPtgzr7ksK6jIGGpfhxowvaSa99FiHbnbPXVG_DuDiCMuQ5rA3WyGGVVCsLGoTFYli/s1500/Blink-182%20-%20One%20More%20Time.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNxHvgYXJQi68WuYkCmD4VeqjwmFRtC1iecqScqdb1sxTAaLt8GnkrKf80_URD-xFpxXWQBykJW2Qw7BMSaokY0feS2orRtzRrbIVsIpIPEXbdjUi-_hrhCYcAwuFPtgzr7ksK6jIGGpfhxowvaSa99FiHbnbPXVG_DuDiCMuQ5rA3WyGGVVCsLGoTFYli/s320/Blink-182%20-%20One%20More%20Time.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">01. Blink-182 - One More Time</span></b></div><div><div><div>(pop punk/alternative rock)</div><div>Data premiery: 20.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/00txDYFrU4LjWqwKE8iQJA?si=8ml4RCBcTNe6sRrA0CCrJQ" target="_blank">Spotify</a></div></div><div><br /></div></div><div>Dawno tak nie przebierałem nogami oczekując na premierę albumu, jak to miało miejsce w przypadku "One More Time". I chociaż sam przed sobą udawałem, że premiera tej płyty nic dla mnie nie znaczy, to w głębi duszy bardzo liczyłem na triumfalny powrót Blink-182 w najlepszym składzie - Mark, Tom i Travis. Młody już nie jestem, czasów licealnych już praktycznie nie pamiętam, do pop punka już niemal nie wracam. A jednak gdy się dowiedziałem, że Blink-182 w starym składzie nagrywają nowy materiał to coś się we mnie poruszyło. I z jednej strony bardzo tej płyty chciałem, a z drugiej bardzo się jej bałem. Nie chciałem dostać ani gniota pokroju "California" (2016), czy "Nine" (2019), czy też średniaka w postaci "Neighborhoods" (2016) (choć nagranego w starym składzie). Finalnie materiał w pełni spełnił moje oczekiwania i chociaż w sieci nie brakuje krytyki dotyczącej tej płyty, to dla mnie kompletnie to się nie liczy. Spędziłem z tym wydawnictwem wiele godzin w minionym roku i nie żałuję ani jednej sekundy. Blink-182 wrócili z dużą dawką energii, zabierając swoich fanów w nostalgiczną wycieczkę. Zawarte na "One More Time" kawałki przywołują wspomnienia z wcześniejszych płyt tej formacji. Jednak nowej płycie najbliżej do wydanego w 2003 roku "Blink-182". I chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że najnowsza płyta Blink-182 to przede wszystkim podróż sentymentalna i granie na emocjach fanów, to nie umiem nie poddać się magii zawartej na tym wydawnictwie. Dzięki tej płycie poczułem się znowu jakbym był w liceum, a na Vivie leciał klip do "All The Small Things", a niedługo po nim "First Date". Pozostaje mi liczyć na to, że Mark, Tom i Travis zajrzą w końcu do Polski na jakiś jeden, ale za to pamiętny koncert.</div><div><br /></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/FGouJkBD0ps?si=kJeS3P9vCn33_CdC" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div>Esthttp://www.blogger.com/profile/14421860241484678957noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4240509534317649162.post-11591833004896921382024-01-11T12:52:00.005+01:002024-01-11T13:56:44.054+01:00Podsumowanie roku 2023 #1<div>Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami podsumowanie 2023 roku podobnie jak w 2021 i 2022 będzie podzielone na dwie części. W pierwszej znajdziecie aż 11 kategorii, a w każdej z nich po trzy pozycje - zaskoczenia, odkrycia, debiuty, rozczarowania, itp. Dodatkowo w tym roku doszły dwie kategorie dotyczące koncertów. Oczywiście pamiętajcie, że selekcja była subiektywna i zwłaszcza w przypadku tych dwóch nowych kategorii doszły jeszcze emocje, które towarzyszyły mi podczas występów na żywo. W drugiej części podsumowania znajdziecie Top 30 2023 roku oraz Top 10 2023 dotyczące płyt "niemetalowych".</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://dark-factory.blogspot.com/2024/01/podsumowanie-roku-2023-1.html" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="218" data-original-width="676" height="206" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1nGBkzul8_F0YUd6Wdia0Xpfpvxrn9oxJ9ZBU5PKke82mff1GVaRgb92sEmxGRJgy3vVlBEPUw_DZsqOg1ONtgJx0sekUIzFvr6OM7ylaw4utT3wfgbQe_wnyE5XkFU7cs78k5SMqvKyhAeI5jJjyap51y2cpcUx7yT4fNJHFtRLyEKBOaKvMWzl3QmNe/w640-h206/podsumowanie%201.png" width="640" /></a></div><div></div><span><a name='more'></a></span><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><b><span style="color: #ffa400; font-family: arial;"><u><span style="font-size: x-large;">Największe zaskoczenie</span></u></span></b></div><div><br /></div><div>Podsumowanie 2023 zaczynam od największych dla mnie zaskoczeń minionego roku. Cóż tu można znaleźć? Wyselekcjonowałem trzy nowe wydawnictwa kapel, które nigdy do mnie nie trafiały, albo miało bardzo długi przestój z dostarczaniem dobrych jakościowo materiałów.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXB3hPvewxEd-MgwX4CYi_0gT2eMqH8ObTXXhdc65Btn6A25Dh7LH92BEbwNDmdPXsXF9V-v61RriWle4y3vw-tNUvneRCLGxAD9X68vSlj4JCMNBqbDmmAWiTrDaJZu6zuVTAE-BmysMkTJZPvhQyBpY10ph2I1ZFYp-rk1yM0uZali-XIj2CrXI1NHcz/s700/Go%20Ahead%20And%20Die%20-%20Unhealthy%20Mechanisms.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXB3hPvewxEd-MgwX4CYi_0gT2eMqH8ObTXXhdc65Btn6A25Dh7LH92BEbwNDmdPXsXF9V-v61RriWle4y3vw-tNUvneRCLGxAD9X68vSlj4JCMNBqbDmmAWiTrDaJZu6zuVTAE-BmysMkTJZPvhQyBpY10ph2I1ZFYp-rk1yM0uZali-XIj2CrXI1NHcz/s320/Go%20Ahead%20And%20Die%20-%20Unhealthy%20Mechanisms.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">Go Ahead And Die - Unhealthy Mechanisms</span></b></div><div>(death metal/thrash metal/groove metal)</div><div>Data premiery: 20.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/12TN9balowogEa9934vX3O?si=qu2MS-4PQuCpP6teN2aJRg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Już dawno temu skreśliłem Maxa Cavalerę, którego tolerowałem tylko w projekcie Killer Be Killed, ale to też głównie dlatego, że był on nieźle maskowany przez pozostałych członków kapeli. I nie wiem, czy to kwestia tego, że Max był przez ostatnie lata w kiepskiej formie, czy może tego, że brał się za zbyt wiele projektów (a może te dwa elementy są ze sobą nierozerwalnie połączone), ale gdy widziałem w składzie nazwisko "Max Cavalera" to wiedziałem, że mogę się szykować na kiepski materiał. I z takim też założeniem sięgnąłem po drugą płytę Go Ahead And Die, pierwsza nie zrobiła na mnie ani pozytywnego, ani negatywnego wrażenia, po prostu gdzieś mi utonęła wśród tych wszystkich projektów, w których brał udział Cavalera. A tymczasem "Unhealthy Mechanisms" okazał się być materiałem może nie odkrywczym, ale niesamowicie energetycznym, wręcz punkowym chociaż na wskroś metalowym. Nie ma tutaj tej mechanicznej powtarzalności, z której słynęły ostatnie wydawnictwa, które wyszły spod ręki Maxa. Z drugiej strony muzyk nie odkrywa tutaj niczego nowego, bo jest to mieszanka death, thrash i groove metalu...a jednak jest świeżo. Ogromne zaskoczenie i może jednak ten Max Cavalera wcale jeszcze się nie skończył? (kolejny dowód to nagrane przez niego i Igora na nowo dwie epki "Morbid Visions" oraz "Bestial Devastation"). Dość często wracam do tej płyty, bo jednak jest tutaj czego słuchać i nie jest to mielenie w nieskończoność tego samego tylko obleczonego w innego koloru papierek (chociaż odnośników do Sepultury tutaj nie brakuje).</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYFHpqyJxnTig1rinya5LXjHUVJGcj79wTIZkV_hkyK80H6ssppWQlu2IcKhm4rIwhCqwp7RcEpqa9yVhzNM1qe61qCMVL8vCOWzJ4EgibPWnRw_GsOH17rMVusw054aGlSN4ukNAK_Auq2CWJw6JtjsqZBagRGEZ5OLxu0jvaTsTvmfd8gqA0eeg2vXZo/s1200/The%20Amity%20Affliction%20-%20Not%20Without%20My%20Ghosts.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYFHpqyJxnTig1rinya5LXjHUVJGcj79wTIZkV_hkyK80H6ssppWQlu2IcKhm4rIwhCqwp7RcEpqa9yVhzNM1qe61qCMVL8vCOWzJ4EgibPWnRw_GsOH17rMVusw054aGlSN4ukNAK_Auq2CWJw6JtjsqZBagRGEZ5OLxu0jvaTsTvmfd8gqA0eeg2vXZo/s320/The%20Amity%20Affliction%20-%20Not%20Without%20My%20Ghosts.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>The Amity Affliction - Not Without My Ghosts</b></span></div><div><div>(melodic metalcore/post-hardcore)</div><div>Data premiery: 12.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5IBhAOIYSATI3WY7DgeSl7?si=tNCTP17HQCaaxjPMBPl8Ww" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://amityaffliction.bandcamp.com/album/not-without-my-ghosts" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div><div>Ostatnią płytą The Amity Affliction, do której regularnie wracam jest "Let the Ocean Take Me" z 2014 roku. Późniejsze albumy Australijczyków to były wydawnictwa, które odrzucały mnie po pierwszym odsłuchu, ewentualnie nadawały się na kilka przesłuchań, ale dość szybko wpadały w otchłań zapomnienia (zresztą bardzo słusznie). Coś tam minimalnie drgnęło w 2020 roku przy okazji "Everyone Loves You... Once You Leave Them", ale też szybko odeszło w niepamięć. I po "Not Without My Ghosts" spodziewałem się tego samego - jeden, góra dwa przesłuchania i można iść do przodu szukać czegoś ciekawszego. Tymczasem ósma płyta The Amity Affliction okazała się zaskakująco dobra, kapela zepchnęła na drugi, albo nawet trzeci plan te dziwne alternative metalowe ciągoty (w których sidła wpadły chociażby Architects i Parkway Drive) i uderzyła znowu z mieszanką metalcore/post-hardcore. Takiego energicznego, melancholijnego i melodyjnego zrywu od Australijczyków oczekiwałem, ale nie spodziewałem się, że go jeszcze od nich dostanę. Na ten moment to mój drugi (zaraz za wspomnianym wcześniej "Let The Ocean Take Me") najczęściej słuchany album The Amity Affiction i cieszę się bardzo, że kapela opuściła limbo i wróciła do świata żywych, oby utrzymali ten poziom.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6_R9Id9jzmrhII_E8K7Px1DyFlYw6MNVYKMfzfUBLgjuwa_Aif_TNYLmavnmy7IDc78-dgi2cRbmD4Naa6VfSdQeZLbtrCgeIY9amn-wOByFVJOQXZPx7OjTqYxR6bCcZcY9RyMspmdWB16hNN08ba21CEK53Zjj0d7z9mfIhd3cfcMW6K_mRJzDbSpnm/s1000/In%20Flames%20-%20Foregone.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6_R9Id9jzmrhII_E8K7Px1DyFlYw6MNVYKMfzfUBLgjuwa_Aif_TNYLmavnmy7IDc78-dgi2cRbmD4Naa6VfSdQeZLbtrCgeIY9amn-wOByFVJOQXZPx7OjTqYxR6bCcZcY9RyMspmdWB16hNN08ba21CEK53Zjj0d7z9mfIhd3cfcMW6K_mRJzDbSpnm/s320/In%20Flames%20-%20Foregone.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">In Flames - Foregone</span></b></div><div><div><div>(melodic death metal/alternative metal)</div><div>Data premiery: 10.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1IqQ6UX3hzJLVXtRmui4w3?si=ffe1FEsjR86mzRHt482goQ" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://inflamesofficial.bandcamp.com/album/foregone" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>Nie miałem szczęścia do In Flames, mój pierwszy kontakt z ich twórczością to był rok 2008 i płyta "A Sense of Purpose", która była kiepska, a później było tylko gorzej i gorzej. I chociaż po czasie sprawdziłem te wcześniejsze płyty Szwedów, to jednak nie byłem w stanie ich docenić wiedząc, jakie koszmarki nagrywali później. Widząc na horyzoncie "Foregone", czyli już czternasty pełny materiał In Flames trochę zacierałem ręce, bo liczyłem na słaby materiał, który idealnie nada się do zestawienia najgorszych płyt roku (którego jednak nie zrobiłem). I jednak coś poszło nie tak, jak oczekiwałem, bo "Foregone" to zaskakująco dobra płyta, która przywraca In Flames na prawidłowe tory melodic death metalowego grania, nowoczesnego, trochę czerpiącego z innych gatunków, ale jednak nadal jest to melodic death metal...który to gatunek w ostatnich latach jakoś Szwedom się nie mieścił na płytach. Jest tutaj zarówno ciężko, jak i melodyjnie, nie brakuje śpiewanych refrenów, które jednak nie powodowały u mnie zgrzytania zębami i uczucia cukierkowości. Nie wiem, jak In Flames się to udało, ale nagle przypomnieli sobie jak grać dobrą muzykę i jak grać melodic death metal. Duże zaskoczenie, tym bardziej, że nic nie zwiastowało światełka w tunelu, którym okazał się album "Foregone".</div><div><br /></div><div style="text-align: center;"><b><span style="color: #ffa400; font-family: arial; font-size: x-large;"><u>Najlepszy powrót po latach</u></span></b></div><div><br /></div><div>Są takie formacje, którym zdarza się zawiesić działalność i wrócić po latach ze świetnym materiałem, ale są też takie, które nie zawieszają działalności, ale na ich nowy album trzeba czekać około 10 lat. W muzyce jest to naprawdę długi okres i o takich kapelach spora część fanów zapomina, tym bardziej, że rynek muzyczny jest teraz wypchany po brzegi nowościami muzycznymi (wystarczy spojrzeć chociażby na przeglądy premier). Tutaj znajdziecie trzy wybrane przeze mnie wydawnictwa takich "powracających" kapel, które zrobiły na mnie największe wrażenie.</div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><span><b><div class="separator" style="clear: both; font-size: large; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjK3pkMEoW4QgeACICQ3Q0Zi0byA5OoKX7QPFwNjFH20GjUCzLS4Fqg7IAl7PnKfNAUbgdfpHEcozEDamZXQhelb_oPzw68RBkjW8pXinWf46LFQU3Rq_OAAfRdlr0oUpE-Hs7olU3AA35Ai65cE08XLovXeVZ5T8Af1O4d42mRQkkwwLJvMm0T0RfRk9T_/s1200/22.%20Saturnus%20-%20The%20Storm%20Within.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjK3pkMEoW4QgeACICQ3Q0Zi0byA5OoKX7QPFwNjFH20GjUCzLS4Fqg7IAl7PnKfNAUbgdfpHEcozEDamZXQhelb_oPzw68RBkjW8pXinWf46LFQU3Rq_OAAfRdlr0oUpE-Hs7olU3AA35Ai65cE08XLovXeVZ5T8Af1O4d42mRQkkwwLJvMm0T0RfRk9T_/s320/22.%20Saturnus%20-%20The%20Storm%20Within.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;">Saturnus - The Storm Within</span></b></span></div><div>(death doom metal/gothic metal)</div><div>Data premiery: 16.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0hWfrjcqrxmcDEy9GSlqx7?si=eLos-7ZsSvqyrnRE0Wn6hQ" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://saturnus-official.bandcamp.com/album/the-storm-within" target="_blank">Bandcamp</a></div><div><div><div></div></div><div><br /></div></div><div>Na nowy materiał duńskiej formacji Saturnus fani musieli czekać aż 11 lat, a biorąc pod uwagę fakt, że jakimś cudem przegapiłem ich dwie wcześniejsze płyty to czekałem na "The Storm Within" zdecydowanie dłużej. Gdy pierwszy raz spotkałem się z twórczością tej kapeli miałem bardzo krótki okres zachłyśnięcia się nieszablonowym doom metalem - wówczas też na potęgę mieliłem "Imprint" polskiej kapeli Nightly Gale. Ale stylistyka, w jakiej poruszali się Duńczycy odpowiadała mi zdecydowanie bardziej. Ten ponury klimat podbity death metalowymi elementami i dudniącym growlem robił na mnie ogromne wrażenie. I przy "The Storm Within" ta magia wróciła, bo Saturnus po bardzo długiej, ponad 10-letniej przerwie zaprezentowali monumentalne dzieło, na którym klimat jest gęsty jak smoła, ale jednocześnie czuć w tym pewną lekkość i melodyjność. Muzycy balansują na krawędzi doom metalu i death metalu dokładając do tego gotycką atmosferę. Po prostu nie da się przejść obok tego materiału obojętnie, prawdziwy majstersztyk.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8D6Ou69TJfBVmSCoc-bCL1UzdpyU4PPefLhhAcuNSZH7GaCqqrUTzbJmX0GLZJYS2cvV0wVwy3n3LU1QEJlIllhCylvhtfK0DxAXRQAN73Of2dFj9-W02-v47NXCoPdqxeLPkhZZhapQsAPJaMHZQ7DDKM1C_hzidg3nnwpNp56EhJxdBYks8SsQP7kAH/s2000/Schizma%20-%20Upadek.png" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="2000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8D6Ou69TJfBVmSCoc-bCL1UzdpyU4PPefLhhAcuNSZH7GaCqqrUTzbJmX0GLZJYS2cvV0wVwy3n3LU1QEJlIllhCylvhtfK0DxAXRQAN73Of2dFj9-W02-v47NXCoPdqxeLPkhZZhapQsAPJaMHZQ7DDKM1C_hzidg3nnwpNp56EhJxdBYks8SsQP7kAH/s320/Schizma%20-%20Upadek.png" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Schizma - Upadek</b></span></div><div><div><div>(hardcore)</div><div>Data premiery: 17.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2OO77G4A79KymUvYmHtUky?si=viuHzV2MSR-G29k9GrSZmw" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://piranhamusicpl.bandcamp.com/album/upadek" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>Na ósmy pełny studyjny materiał Schizmy trzeba było czekać aż 13 lat, przy tym należy wspomnieć, że ostatnią płytą była pozostawiająca trochę do życzenia "Whatever It Takes Whatever It Wrecks" (2010). Nie był to materiał, który mógłby kogokolwiek do Schizmy przekonać. Na szczęście "Upadek" to już zupełnie inna historia. Warto było tyle czasu czekać na tę płytę, bo mamy tutaj polską legendę hardcore w doskonałej formie. Dwanaście szybkich, energicznych, pełnych wściekłości numerów zagranych zgodnie z wszelkimi prawidłami gatunku i zamykających się w 34 minutach. Nowy materiał Schizmy udowadania, że polska scena hardcore nadal walczy, a stare wygi (wszak kapela działa na scenie od 1990 roku) nadal są w formie i nie zamierzają poddawać się bez walki.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjj7glubtmdhLMySDBy5311KMODXDwfc7vAhGDvN8c87Rcg1joAOA_Iv6ji4vOiCRycHtmIGvSpLhcJQZblXgD7TjGnZAaiAvD_j0GEA9gy1HCcqBZpJIwkjrMYY-N2mi7bVMqCyQJNOT5AWcc5Rcej6obcnbH-J8Ij7ko8chql0iXJyz1h0g6QFpD6Grcz/s1200/Vomitory%20-%20All%20Heads%20Are%20Gonna%20Roll.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjj7glubtmdhLMySDBy5311KMODXDwfc7vAhGDvN8c87Rcg1joAOA_Iv6ji4vOiCRycHtmIGvSpLhcJQZblXgD7TjGnZAaiAvD_j0GEA9gy1HCcqBZpJIwkjrMYY-N2mi7bVMqCyQJNOT5AWcc5Rcej6obcnbH-J8Ij7ko8chql0iXJyz1h0g6QFpD6Grcz/s320/Vomitory%20-%20All%20Heads%20Are%20Gonna%20Roll.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Vomitory - All Heads Are Gonna Roll</b></span></div><div><div><div>(death metal)</div><div>Data premiery: 26.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7BQsQabK4d0EPk2cHPEH44?si=dDTMY9ttS2Ogayvq-e3cyA" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://vomitory.bandcamp.com/album/all-heads-are-gonna-roll" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>Jako fan oldschoolowego death metalu nigdy nie przechodziłem obojętnie obok wydawnictw Vomitory (choć nigdy nie znajdowali się w czołówce moich ulubionych kapel). Szwedzi w 2013 roku, po 24 latach obecności na scenie zawiesili swoją działalność i nic nie zwiastowało tego, żeby mieli szybko wrócić. Ale jednak pojawiali się na chwilę, żeby zaraz znowu zniknąć. Powrócili w 2018 roku...ale na nowy materiał trzeba było poczekać jeszcze pięć lat. Pomiędzy "Opus Mortis VIII" a "All Heads Are Gonna Roll" jest 12 lat różnicy, a jednak po odpaleniu nowej płyty odniosłem wrażenie, jakby tej przerwy w ogóle nie było. Stylistyka pozostała niezmienna, czyli nadal mamy oldschoolowy death metal w szwedzkim wydaniu, sporo tutaj świetnych i energetycznych riffów. "All Heads Are Gonna Roll" gniecie jak trzeba, walcuje od samego początku do końca, miażdży kości i wypruwa flaki - czyli Vomitory w doskonałej formie.</div><div><br /></div><div style="text-align: center;"><span style="color: #ffa400; font-family: arial; font-size: x-large;"><b><u>Największe przeboje</u></b></span></div><div><br /></div><div>Największe przeboje to z jednej strony "guilty pleasure", ale też nie zawsze. Nie ukrywam, że muzyka przebojowa, lekka, prosta i przyjemna potrafi mnie mocno wciągnąć. I idealnie takie granie sprawdza się na wypełnienie przestojów, w których po prostu nie mam już siły brnąć przez kolejne nowości płytowe, a tym bardziej przebijać się przez awangardowe wydawnictwa.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4eT5R_ky5Ywr-N2kzXWQnJobDgQNlMuOg7kYefa1jE_wFzNb3kKxQg5weDWWCLaU7PX-LkSQQtHcGQJYPIPMsTNrTYNBWR9CDI9qJ4BnA4U71Ycwjx4wp07-RV7B4arWcssuJ6CYWAkXma1das1bQH79IMQXLp3tm6wuA-kufeYJLob8gUKgUH0Yq9hvf/s1000/Deathstars%20-%20Everything%20Destroys%20You.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4eT5R_ky5Ywr-N2kzXWQnJobDgQNlMuOg7kYefa1jE_wFzNb3kKxQg5weDWWCLaU7PX-LkSQQtHcGQJYPIPMsTNrTYNBWR9CDI9qJ4BnA4U71Ycwjx4wp07-RV7B4arWcssuJ6CYWAkXma1das1bQH79IMQXLp3tm6wuA-kufeYJLob8gUKgUH0Yq9hvf/s320/Deathstars%20-%20Everything%20Destroys%20You.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">Deathstars - Everything Destroys You</span></b></div><div><div><div>(industrial gothic metal)</div><div>Data premiery: 05.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5HxJGedU8hLULalg1ktLgb?si=myhuf8omTfS6EaBeD2e_6Q" target="_blank">Spotify</a></div></div></div><div><br /></div><div>"Everything Destroys You" to nie jest najlepszy materiał Deathstars, do dwóch pierwszych płyt sporo brakuje. Ale też nie jest to ich najgorszy materiał, do "Night Electric Night" (2009) brakuje bardzo dużo. To taki album środka, który raczej przypomina o istnieniu tej formacji, niż ma możliwość przyciągnięcia tłumu nowych słuchaczy do twórczości tej grupy. A jednak spędziłem z "Everything Destroys You" bardzo dużo czasu w 2023 roku. Kawałki znam już na pamięć i słuchając tej płyty doskonale wiem, jaki dźwięk rozpocznie kolejny utwór. Jest w tym albumie jakaś magia, ale mam tutaj na myśli całość, a nie jako poszczególne kawałki, bo jednak poza otwierającym płytę "This Is" nie pamiętam tytułu żadnego innego zawartego tutaj utworu...a jednak ich treść znam na wylot. Deathstars tą płytą po raz kolejny udowodnili, że goth industrial metal przebojowością stoi, bo tej na najnowszej płycie Szwedów nie brakuje - choć jest to przebojowość specyficzna i obleczona w gotyckie szaty. Ta płyta to takie moje największe "guilty pleasure" z 2023 roku.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3vL_WAvuX-GLvQQjNdcAbDOFuDxz77RlDO41aNRcaYOL6nNibO714g4jWwYzF_NJ46ZEbWiS4mPP1YRPwWmyrbS3EfN8NA-RLAJ-oSSEESYN4C5EhGNNhxHklJ0aEXfU74IyyyiHSJQCGZJn_EjVyiGaP9O_JAzyrqZwttOTnDBEVUL54CxRPCiANMyeC/s894/Crowne%20-%20Operation%20Phoenix.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="894" data-original-width="894" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3vL_WAvuX-GLvQQjNdcAbDOFuDxz77RlDO41aNRcaYOL6nNibO714g4jWwYzF_NJ46ZEbWiS4mPP1YRPwWmyrbS3EfN8NA-RLAJ-oSSEESYN4C5EhGNNhxHklJ0aEXfU74IyyyiHSJQCGZJn_EjVyiGaP9O_JAzyrqZwttOTnDBEVUL54CxRPCiANMyeC/s320/Crowne%20-%20Operation%20Phoenix.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Crowne - Operation Phoenix</b></span></div><div><div><div>(melodic heavy metal/hard rock)</div><div>Data premiery: 20.01.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5zQvWApEEF7Fe5mPKWiZ9K?si=IBZvhnZfTkSud7-Ng4z6Iw" target="_blank">Spotify</a></div></div><div><br /></div></div><div>Szwedzka kapela Crowne w 2023 roku zaprezentowała swój drugi pełny materiał studyjny. I odpalając "Operation Phoenix" poczułem się, jakbym słuchał nie nowej płyty, ale albumu z cyklu "The Best Of...". Szwedzi chyba za punkt honoru przyjęli sobie, żeby nagrać płytę, która będzie wypełniona po brzegi przebojami utrzymanymi w stylistyce melodyjnego heavy metalu i hard rocka. To wydawnictwo, które już od pierwszego numeru czaruje świetnymi melodiami i błyskawicznie wpadającymi w ucho refrenami. Momentami kapela za bardzo zbliża się w rejony popu, ale kompletnie mi to nie przeszkadza w przypadku tak przyjemnej dla ucha płyty. Jeżeli tęskniliście za graniem w stylu Dynazty, czy Battle Beast, to czym prędzej sięgajcie po nową płytę Crowne, bo tutaj przebój goni przebój.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaoWFLz65phtLtuLPzwpg_cNTQlhob-qWgSpPxav5Iot43DNkeIYpopLkhUed8lgtjeEISucwsFgoiEHEn78QuvHdffAV7J3v4Ody2VBfBwktWj1xOVtFodMy5BOP2aM9MGuHOS86ZgnORIJ5quqBhRPO2H8Sl6trUlWk9oWwGPXE_IWlepa9cK0rShnk5/s1200/Voyager%20-%20Fearless%20In%20Love.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaoWFLz65phtLtuLPzwpg_cNTQlhob-qWgSpPxav5Iot43DNkeIYpopLkhUed8lgtjeEISucwsFgoiEHEn78QuvHdffAV7J3v4Ody2VBfBwktWj1xOVtFodMy5BOP2aM9MGuHOS86ZgnORIJ5quqBhRPO2H8Sl6trUlWk9oWwGPXE_IWlepa9cK0rShnk5/s320/Voyager%20-%20Fearless%20In%20Love.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Voyager - Fearless In Love</b></span></div><div><div><div>(symphonic progressive metal/synthpop)</div><div>Data premiery: 14.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1Ys3G9DCJuk6ppySKTUAQ0?si=H3AlySjKTPqtgsIrn80uUg" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://voyager.bandcamp.com/album/fearless-in-love" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>Jeżeli macie wątpliwość, czy australijska kapela Voyager potrafi tworzyć przeboje, to przypomnijcie sobie ich występ podczas konkursu Eurowizji w 2023, na którym zagrali kawałek "Promise". Niegdyś po prostu grająca progressive metal formacja już na poprzednim wydawnictwie uderzyła w bardziej przebojowe rejony - ciężko albumowi "Colours In The Sun" (2019) odmówić chwytliwości. Na zaprezentowanym w lipcu wydawnictwie "Fearles In Love" uderzyli w jeszcze bardziej przebojowe klimaty i włączyli do swojego repertuaru elementy synthpopu. Niestety na Eurowizji ze swoim numerem "Promise" zajęli dopiero 9 pozycję, ale jak dla mnie byli zwycięzcami, a ich nowa płyta to wręcz wybuchowa dawka przebojowego grania, dla którego nadal głównym filarem pozostaje progressive metal, ale już z całą masą dodatków i ozdobników. </div><div><br /></div><div style="text-align: center;"><span style="color: #ffa400; font-family: arial; font-size: x-large;"><b><u>Największe odkrycie</u></b></span></div><div><br /></div><div>Tutaj znajdziecie trzy pozycje, a raczej trzy kapele, które wydały w 2023 roku swoje nowe materiały, które zrobiły na mnie tak duże wrażenie, że mimo natłoku nowości płytowych zdecydowałem się przebrnąć przez całą ich dostępną dyskografię. I nie znajdziecie tutaj debiutantów.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitgBMglarGNeuNI0Ylxx-spgcpzERW2kfiqzeInWumMDkFtd_cylxhPppoiWAwwhB4cXF1TubZvDl4axF9tC5BqPxSzW0XAYUgkHyB42C5z7q97EKPFeboTD31a0N4CoPwivxoEjJ_VHiw4-nJjsiZoBrdCmExLAPc_-W46B1wGtKHEek1xItUlkXtg8Ox/s1200/09.%20Cloak%20-%20Black%20Flame%20Eternal.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitgBMglarGNeuNI0Ylxx-spgcpzERW2kfiqzeInWumMDkFtd_cylxhPppoiWAwwhB4cXF1TubZvDl4axF9tC5BqPxSzW0XAYUgkHyB42C5z7q97EKPFeboTD31a0N4CoPwivxoEjJ_VHiw4-nJjsiZoBrdCmExLAPc_-W46B1wGtKHEek1xItUlkXtg8Ox/s320/09.%20Cloak%20-%20Black%20Flame%20Eternal.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Cloak - Black Flame Eternal</b></span></div><div><div><div>(gothic/black metal)</div><div>Data premiery: 26.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5CPCd69fQYKgP9KlZ46u8c?si=L6RWUQVHRUmJhk8LNnukrQ" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://cloakatlanta.bandcamp.com/album/black-flame-eternal" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>Cloak to amerykańska formacja w doskonały sposób łącząca gothic metal z black metalem. Od pierwszego odsłuchu klimat płyty "Black Flame Eternal" skojarzył mi się z miksem starego Moonspell z Tribulation. A gdy wszedł wokal, to już nie było odwrotu. Scott Taysom brzmi jakby był kuzynem Fernando Ribeiro (Moonspell) i Johannes Andersson (Tribulation). Klimat tego wydawnictwa jest po prostu obłędny. Mocno zachęcony zawartością "Black Flame Eternal" sięgnąłem też po wcześniejsze wydawnictwa Cloak i okazało się, że zarówno "To Venomous Depths" (2017), jak i "The Burning Dawn" (2019) to bardzo dobre wydawnictwa. Trochę im daleko do doskonałego "Black Flame Eternal", ale nie zmienia to faktu, że Cloak to jedno z moich największych odkryć 2023 roku.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsLi8TXHHkfZIN5dVEgKhdlyH9g_3gXbQ6r7C2AWYB0ZbcKjinlOXA6oLvpRlFRmR2A1RGzoecQoZv1XQuRKzZByNMyaGMSr0e8nWcBVfoVYEmLpyUApj2WnETYrObHwD_uEOd_JpAzJMKl0fYpzz8sIv_B4EkdoRSdZIL6Z9l_mBJYV532qBgbXCZH48E/s1200/03.%20Malokarpatan%20-%20Vertumnus%20Caesar.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsLi8TXHHkfZIN5dVEgKhdlyH9g_3gXbQ6r7C2AWYB0ZbcKjinlOXA6oLvpRlFRmR2A1RGzoecQoZv1XQuRKzZByNMyaGMSr0e8nWcBVfoVYEmLpyUApj2WnETYrObHwD_uEOd_JpAzJMKl0fYpzz8sIv_B4EkdoRSdZIL6Z9l_mBJYV532qBgbXCZH48E/s320/03.%20Malokarpatan%20-%20Vertumnus%20Caesar.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Malokarpatan - Vertumnus Caesar</b></span></div><div><div><div>(black metal/heavy metal/speed metal/progressive rock)</div><div>Data premiery: 27.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6yMc3ojACzPmigaB6LbsnX?si=mGRn4Ap3QyyMzufgdZjnFA" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://malokarpatan.bandcamp.com/album/vertumnus-caesar" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>W roku 2023 miałem okazję wysłuchać całą masę albumów wymykających się szufladkom, bardzo nieszablonowych. Jednym z takich był najnowszy materiał słowackiej grupy Malokarpatan. I chociaż słuchając tej płyty pierwszy raz czułem się bardzo zagubiony, to dość szybko wsiąkłem w ten niesamowity i niepodrabialny klimat. "Vertumnus Caesar" to album, którego trzeba koniecznie słuchać w całości, nie da się z niego wyciągnąć pojedynczych kawałków, to materiał niezwykle spójny i nierozerwalny. Zaintrygowany tym dziełem sięgnąłem też po wcześniejsze wydawnictwa Malokarpatan - ich dyskografia składa się z czterech pełnych płyt (włącznie z najnowszą). I dzieje się na nich jeszcze większe szaleństwo niż na "Vertumnus Caesar". Ich album z 2023 roku sprawia wręcz wrażenie najłatwiejszego w odbiorze i zarazem najprzyjemniejszego dla ucha. Ale jeżeli zawartość ich najnowszego dzieła was wciągnęła, to polecam sprawdzić i ich wcześniejsze dokonania, to będzie naprawdę niezwykła podróż.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgY4bvkDjq61XdTqcqh-vXhDhI8peAl9w0dM1mpiCK7l71nTMRpWBDYzXiUgs5RwMJeuuW65RL0ZL7CPIW416hFJZXlkJfJGiS2CiaRuVY7B9L_XdDdp2WzfL3y79egJGlD4uQG0PH8tbxfEOGwAqtCLcwqCYg5ovSidUNxA72SpxarhJ16d4IM4PijZcYQ/s1200/26.%20Marianas%20Rest%20-%20Auer.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgY4bvkDjq61XdTqcqh-vXhDhI8peAl9w0dM1mpiCK7l71nTMRpWBDYzXiUgs5RwMJeuuW65RL0ZL7CPIW416hFJZXlkJfJGiS2CiaRuVY7B9L_XdDdp2WzfL3y79egJGlD4uQG0PH8tbxfEOGwAqtCLcwqCYg5ovSidUNxA72SpxarhJ16d4IM4PijZcYQ/s320/26.%20Marianas%20Rest%20-%20Auer.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Marianas Rest - Auer</b></span></div><div><div><div>(death doom metal/melodic death metal)</div><div>Data premiery: 24.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7meSdeUAMuvpRM3DHtLBES?si=4Gj4NHbEQyiCc8_c0EfiqQ" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://marianasrest.bandcamp.com/album/auer" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>Zawsze gdzieś tam na horyzoncie majaczyła mi kapela Marianas Rest. I za każdym razem, gdy się do niej zbliżałem widziałem wielki szyld "DOOM METAL", który momentalnie sprawiał, że zmieniałem kierunek biegu na jakikolwiek inny niż w stronę tej formacji. W tym roku po sprawdzeniu klipu "Disease" promującego album "Auer" postanowiłem zmierzyć się z twórczością Marianas Rest. Odpalilem materiał, już trzymałem palec na przycisku "skip" i nie opuściłem go aż do końca płyty. Czwarta studyjna płyta tej fińskiej formacji okazała się dla mnie niesamowitym odkryciem. Wyszło na to, że doom metal nie jest takim jednostajnym monolitem, że można w ten gatunek tchnąć życie i zmieszać go z energetycznym melodic death metalem i wychodzi z tego prawdziwa perła w postaci "Auer". Szybko przekonałem się, że pozostałe wydawnictwa w dorobku Marianas Rest wcale nie odstają za bardzo jakościowo od zeszłorocznej nowości. Jeżeli macie uczulenie na doom metal i ten kojarzy wam się głównie z usypiającymi, powolnymi kawałkami, to polecam sprawdzić Marians Rest, pod odpaleniu "Auer" może nastąpić znaczący przełom.</div><div><br /></div><div style="text-align: center;"><b><span style="color: #ffa400; font-family: arial; font-size: x-large;"><u>Najlepszy polski album</u></span></b></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: left;">Tutaj chyba wyjaśnienia nie potrzeba, to po prostu trzy najlepsze według mnie polskie albumy wydane w 2023 roku - kolejność przypadkowa (a może zamierzona?).</div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: left;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb8HygaicPxRclKrGQMy5MmvwkF8sXZgEVt-rde4qEnlOaanSMBglRUAMe0COnH0cxgX1HfcTlBfVEZ7QqEDDuVBVYcxvNXruS19zF4BvdXc1_igvAjreWGd2MbARE_AFDNyEP74Qbv0BwPVKo-EgIlaBputKXD2Jc-snB9YKuzhLf-MsPHOjGkg0DQLsY/s2560/08.%20Wij%20-%20Przestw%C3%B3r.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2560" data-original-width="2560" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb8HygaicPxRclKrGQMy5MmvwkF8sXZgEVt-rde4qEnlOaanSMBglRUAMe0COnH0cxgX1HfcTlBfVEZ7QqEDDuVBVYcxvNXruS19zF4BvdXc1_igvAjreWGd2MbARE_AFDNyEP74Qbv0BwPVKo-EgIlaBputKXD2Jc-snB9YKuzhLf-MsPHOjGkg0DQLsY/s320/08.%20Wij%20-%20Przestw%C3%B3r.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Wij - Przestwór</b></span></div><div style="text-align: left;"><div><div>(proto metal/heavy metal/hard rock/doom metal)</div><div>Data premiery: 15.12.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0aD2uzZv918SbYXmWfGsRN?si=aklWPqouR9yqjB0pePsPSQ" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://piranhamusicpl.bandcamp.com/album/przestw-r" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div><div>Kapela Wij bardzo dobrze, a wręcz doskonale zaznaczyła swoją obecność na polskiej scenie metalowej/rockowej za sprawą swojego debiutanckiego albumu "Dziwidło" w 2021 roku. Na kontynuację tego wyczynu trzeba było trochę poczekać - z jednej strony dwa lata to niewiele, ale z drugiej mój głód na nową muzykę Wij był ogromny i tylko ciągle rósł. Chociaż temu oczekiwaniu towarzyszyła też niepewność, czy grupa będzie w stanie powtórzyć sukces debiutanckiej płyty? Łatwo się domyślić, skoro tutaj widzicie ten album, że wszystko poszło jak po maśle. Wij zaprezentowali nieco odmienny od debiutu materiał i chodzi tutaj zarówno o brzmienie, jak i sam klimat towarzyszący zawartym tutaj utworom. Na "Dziwidło" było jakoś bardziej okultystycznie i tajemniczo, tutaj jest ciężej, ale też jakby bardziej przebojowo i z przyjemnie fuzzującymi gitarami. Hitów na "Przestwór" nie brakuje, wręcz każdy z zawartych tutaj numerów to potencjalny metalowo-rockowy przebój. Kawałki są różnorodne, Maria aka Tuja Szmaragd jest w doskonałej formie wokalnej i w mistrzowski sposób dawkuje emocje za pomocą swojego głosu. I nie oszukujmy się, to ona prowadzi ten album, a instrumentaliści po prostu doskonale się z nią zgrywają. Świetna płyta, która mam nadzieję jeszcze bardziej niż "Dziwidło" odciśnie się na polskiej scenie metalowej/rockowej.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6EErbDWapa5n4T2f942_T2IK5quaY0i6jNcV6Ox1gs3UbmEzWmD0o1Ko_jjd61PUYsDLWV-wyHHjG6CbMKpGtKAoqnXInMM5Edto-Gn5Lr0yQcr1qKQvAiBvdKEcPk2fk9Au-MSCVxLYSaQU1XlBCeRjw_8pYDJGxSy2aC1m7c1_Ytz1USM5FFNbO4ABd/s2000/Schizma%20-%20Upadek.png" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="2000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6EErbDWapa5n4T2f942_T2IK5quaY0i6jNcV6Ox1gs3UbmEzWmD0o1Ko_jjd61PUYsDLWV-wyHHjG6CbMKpGtKAoqnXInMM5Edto-Gn5Lr0yQcr1qKQvAiBvdKEcPk2fk9Au-MSCVxLYSaQU1XlBCeRjw_8pYDJGxSy2aC1m7c1_Ytz1USM5FFNbO4ABd/s320/Schizma%20-%20Upadek.png" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Schizma - Upadek</b></span></div></div><div style="text-align: left;"><div><div>(hardcore)</div><div>Data premiery: 17.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2OO77G4A79KymUvYmHtUky?si=viuHzV2MSR-G29k9GrSZmw" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://piranhamusicpl.bandcamp.com/album/upadek" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div><div>Schizma pojawia się drugi raz w tym podsumowaniu, bo "Upadek" to nie tylko bardzo udany powrót po latach, ale przede wszystkim bardzo dobry materiał. Ósmy album legendarnej formacji z Bydgoszczy to niezwykle celny i mocny cios. "Upadek" z miejsca powinien trafić na listę największych hardcore'owych klasyków polskiej sceny muzycznej. Jest szybko, jest energicznie, wściekłość i agresja wylewa się z każdego zawartego tutaj numeru. Pozostaje mi mieć nadzieję, że w końcu uda mi się zobaczyć Schizmę z nowym materiałem na żywo...i oby to nie była ostatnia płyta tej żywej legendy polskiego hardcore'a.</div><div><br /></div></div><div style="text-align: left;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6f4flMLTX9TFfAJV_j4-tjZF04SxvszhJRP3mQVuLc8SiDTMDsSO9dRKu8Blv-3zGtH9PyDjzgdE2pTpHioaPPgWWX8ifOTRKVJ1BW7XGki3A8dA7LqoJp_HlPVBlp4pMClGhpvjBhSFYg3JJIj56OpCI9i0SERQWcJoBm-DZKrC5XvKnXoxPTByFdRb5/s1200/Wie%C5%BCe%20Fabryk%20-%20Doskona%C5%82y%20%C5%9Awiat.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6f4flMLTX9TFfAJV_j4-tjZF04SxvszhJRP3mQVuLc8SiDTMDsSO9dRKu8Blv-3zGtH9PyDjzgdE2pTpHioaPPgWWX8ifOTRKVJ1BW7XGki3A8dA7LqoJp_HlPVBlp4pMClGhpvjBhSFYg3JJIj56OpCI9i0SERQWcJoBm-DZKrC5XvKnXoxPTByFdRb5/s320/Wie%C5%BCe%20Fabryk%20-%20Doskona%C5%82y%20%C5%9Awiat.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">Wieże Fabryk - Doskonały Świat</span></b></div><div style="text-align: left;"><div><div>(post-punk/coldwave)</div><div>Data premiery: 01.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1EAEWf1ZBnJB5ZCJICiJhd?si=nGDB5nsnQBWEXox1UEj32w" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://wiezefabryk.bandcamp.com/album/doskona-y-wiat" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div><div>Gdy zobaczyłem, że pojawił się album "Doskonały Świat" to nie mogłem w to uwierzyć. Przed premierą tej płyty nie odnotowałem żadnych informacji, które by zapowiadały nadejście tego wydawnictwa. Poza tym poprzedni materiał kapeli Wieże Fabryk pojawił się w 2013 roku. A nowej płyty nawet nie musiałem odpalać, żeby wiedzieć, że to będzie jeden z najlepszych albumów tego roku. Na "Doskonały Świat" łódzka formacja udowadnia, że jest nadal najlepszą aktywnie działającą polska post-punkową kapelą. Najnowszy album Wież Fabryk nie powinien nikogo zaskoczyć, bo muzycy doskonale poruszają się w tej stylistyce i wiedzą, co i jak chcą grać. Zawartość tego wydawnictwa po prostu płynie i się nie zatrzymuje, niesamowity klimat, sporo melancholii skrywanej za atrakcyjnymi i transowymi dźwiękami.</div></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><b><span style="color: #ffa400; font-family: arial; font-size: x-large;"><u>Najlepszy polski debiut</u></span></b></div><div><br /></div><div>Na naprawdę dobre debiuty muzyczne na polskiej scenie w 2023 roku nie można było narzekać, bo było ich całkiem sporo. Poniżej znajdziecie trzy weług mnie najciekawsze pozycje.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwMZom8NLlJ-arHeyvo5JqC4Zun_peaIjiqvFSOCz1UUXupduiQie_6vhnreNbx9POsS5gVWl0GfBMn1694gmyNwqNkzPe5nN7SvTLZBQsm9Ikikj0-ow7jnLEeaSkGap6Ggs1XnCH4dL20c7xb_IewGW0yKsB6CaSmohWTcDvNzWt14ShQ1hqCT1SHBTh/s2048/Ayahuasca%20-%20Amor%20Fati.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="2048" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwMZom8NLlJ-arHeyvo5JqC4Zun_peaIjiqvFSOCz1UUXupduiQie_6vhnreNbx9POsS5gVWl0GfBMn1694gmyNwqNkzPe5nN7SvTLZBQsm9Ikikj0-ow7jnLEeaSkGap6Ggs1XnCH4dL20c7xb_IewGW0yKsB6CaSmohWTcDvNzWt14ShQ1hqCT1SHBTh/s320/Ayahuasca%20-%20Amor%20Fati.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Ayahuasca - Amor Fati</b></span></div><div><div><div>(rock/post-punk/coldwave)</div><div>Data premiery: 22.01.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/36vZkBgfjGvgUMnXyf4SXO?si=BaveAey3SC2u8yCUf9gw-w" target="_blank">Spotify</a></div></div><div><br /></div></div><div>Ayahuasca to dla mnie fenomen, który jeszcze chowa się trochę w niszy, ale gdy już wypłynie na szerokie wody, to mocno wstrząśnie polska sceną rockową. To młoda formacja, która na początku 2023 roku zaprezentowała klip do numeru <a href="https://www.youtube.com/watch?v=iiAH3WT5RYY" target="_blank">"PoPowa"</a> - to właśnie na ten kawałek trafiłem zupełnie przypadkiem. Ale po odpaleniu tego numeru momentalnie wsiąkłem w ten niesamowity klimat, który przypomniał mi najlepsze lata Lady Pank, Oddziału Zamkniętego, czy Republiki. A to był dopiero pierwszy kawałek, który promował nadchodzący wówczas album "Amor Fati", na którym ta młoda kapela z Kielc zaserwowała pocztówkę utrzymaną w barwach polskiego rocka z pierwszej połowy lat 80-tych. To wtedy na scenie rządziły młode, buntownicze i dobrze zapowiadające się rockowe formacje, które wyróżniały się nie tylko na tle grzecznych grup rządzących na antenach w rozgłośniach radiowych, ale też brzmiące bardzo specyficznie. I ta charakterystyczna gitara jest też u Ayahuasca! Jak dla mnie "Amor Fati" to najlepszy debiut muzyczny na polskiej scenie w 2023 roku i mocno trzymam kciuki, żeby Ayahuasca szybko zawędrowali na szczyt.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVt71XhUa8mohU3EzF_812byaUWEiNuxVcXsoNr8CbVgFsyrYRBMwEX6mKlOq-fwxBw7Nq-x7W8gEmASSHnoVuoExPHi28pJlL9ZeEotIpyb4KT6P5TPzjxF2eBs4ZgKfg2fgAlp0G7wdWtBl4yUGP9gn_lH3SnSza1dWp65HmomAihVH6ehmfDe17QFCa/s800/Ple%C5%84%20-%20Przechrzta.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVt71XhUa8mohU3EzF_812byaUWEiNuxVcXsoNr8CbVgFsyrYRBMwEX6mKlOq-fwxBw7Nq-x7W8gEmASSHnoVuoExPHi28pJlL9ZeEotIpyb4KT6P5TPzjxF2eBs4ZgKfg2fgAlp0G7wdWtBl4yUGP9gn_lH3SnSza1dWp65HmomAihVH6ehmfDe17QFCa/s320/Ple%C5%84%20-%20Przechrzta.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Pleń - Przechrzta</b></span></div><div><div><div>(black metal)</div><div>Data premiery: 07.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/69zmcJmzYbA7CvzAEmZDOR?si=xu5RpbRGSk2mR7Ky_yYFKQ" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://plenofficial.bandcamp.com/album/przechrzta" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>W zaskakujący sposób ominąłem debiutancki materiał Pleń w okolicy jego premiery. Na szczęście nadrobiłem "Przechrzta" jeszcze przed końcem 2023 roku, więc nie do końca umknął mi ten materiał. W skład kapeli wchodzą absolutni debiutanci, którzy w swoim dorobku nie mają żadnego doświadczenia w innych metalowych formacjach. A jednak słuchając pierwszej płyty tej sosnowieckiej grupy miałem wrażenie, że muzycy ją tworzący to prawdziwe black metalowe stare wygi zaprawione w bojach. Wielokrotnie w przeszłości pisałem o tym, że język polski świetnie uzupełnia się z black metalem i właśnie tutaj mamy kolejne potwierdzenie na prawdziwość tej tezy. Jest ciężko, jest klimatycznie, czuć ten brud i piwniczność black metalu, a jednocześnie materiał jest w pełni profesjonalnie wyprodukowany. Jest w tym też jakiś pierwiastek punk rocka, wulgarnego, wściekłego, nieokiełznanego, który doskonale się uzupełnia z przewodzącym na tej płycie black metalem. Czy można się tu do czegoś przyczepić? Pewnie można, ale nie bardzo jest do czego. </div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdmc1bySZyscVONrle4SiL5gUwWIpWIO2K4zCkBdY-H0NCfXJfIl9c6l-zLFoKK3mRr9c7rCZsSN-IIbf8cxjbOw974ajmNIf1ixgJBn0kopqYM0xA6EySuTHloYu2q0_peke6E8jZUwuCN45BrC4nQm7y4fJ9tQdxgLPpuQK_JdQaxsHhk_6x0HXdIjOo/s1200/Rascal%20-%20Lost%20Beyond%20Reason.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1182" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdmc1bySZyscVONrle4SiL5gUwWIpWIO2K4zCkBdY-H0NCfXJfIl9c6l-zLFoKK3mRr9c7rCZsSN-IIbf8cxjbOw974ajmNIf1ixgJBn0kopqYM0xA6EySuTHloYu2q0_peke6E8jZUwuCN45BrC4nQm7y4fJ9tQdxgLPpuQK_JdQaxsHhk_6x0HXdIjOo/s320/Rascal%20-%20Lost%20Beyond%20Reason.jpg" width="315" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Rascal - Lost Beyond Reason</b></span></div><div><div><div>(speed metal)</div><div>Data premiery: 10.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0S2z8uT2vGrLvgKieKtKW4?si=Ab1V6p29RQCMMIGowWXI2g" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://rascalband.bandcamp.com/album/lost-beyond-reason" target="_blank">Bandcamp</a></div></div></div><div><br /></div><div>Ossuary Records dokonało świetnego ruchu podpisując kontrakt z młodą warszawską formacją Rascal. Chłopaków słyszałem na żywo jeszcze przed wydaniem albumu "Lost Beyond Reason" i wypadali bardzo dobrze. Ogromna energia na scenie, zaskakująca lekkość i obycie. Aż nie chciało mi się wierzyć, gdy widziałem ich pierwszy raz, że mają na koncie tylko epkę "Headed Towards Destruction" (2021). W listopadzie 2023 roku w końcu pojawił się ich pierwszy pełny materiał i praktycznie od pierwszego odsłuchu wiedziałem, że to materiał, który zostanie ze mną na dłużej. Na "Lost Beyond Reason" kapela nie szarżuje ze stylistyką, nadal jest to mieszanka speed metalu z heavy metalem i thrash metalem, chociaż to ten pierwszy gatunek jest tutaj wiodący. Kompozycje zawarte na płycie są szybkie, niekiedy wręcz piekielnie szybkie, praca gitar jest doskonała, zresztą perkusji również, a wokale Kacpra Pędziszewskiego...wypadają rewelacyjnie. Na żywo brzmi dokładnie tak samo dobrze jak na płycie - nie wiem, co prawda jak wypada w nowych kawałkach, ale w tych starszych radził sobie świetnie. Rascal to doskonały przedstawiciel młodej polskiej sceny metalowej, która jak widać nie stoi tylko black i death metalem, około heavy metalowe kapele też zaczynają mocniej rozpychać się na scenie i mam nadzieję, że wiele innych młodych ekip z aspiracjami pójdzie w ślady autorów "Lost Beyond Reason".</div><div><br /></div><div style="text-align: center;"><span style="color: #ffa400; font-family: arial; font-size: x-large;"><u><b>Najlepszy debiut zagraniczny</b></u></span></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: left;">O ile wśród polskich debiutantów było ciasno, to w przypadku debiutu zagranicznego był prawdziwy tłok i mógłbym tutaj podać zdecydowanie więcej niż trzy moje ulubione wydawnictwa. Myślę, że nawet lista składająca się z 10 pozycji nie oddałaby tego, jak tłoczno było w temacie udanych i bardzo udanych debiutów w ubiegłym roku. Ale, żeby nie robić wyjątków wybrałem trzy, które zrobiły na mnie największe wrażenie.</div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: left;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnktpNjjSBKG-zc6lP-x1i81S-nseY4E7qJ9qTC73T7qYCLFVTVHSC4YKPfCDt4FoQBgT-dMj6bT3tGC6YdHiCrScSpRf21e42oozbNgPHjnRzwLKo1_0ey7AQXtbC8u2tEM-mQPs37XCztckkGi0FCCGSHy4x4ByGNxW4BYlJKU0jsBDF6Lk4z9jGcn5P/s800/05.%20S%C3%B3l%20%C3%81n%20Varma%20-%20S%C3%B3l%20%C3%81n%20Varma.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnktpNjjSBKG-zc6lP-x1i81S-nseY4E7qJ9qTC73T7qYCLFVTVHSC4YKPfCDt4FoQBgT-dMj6bT3tGC6YdHiCrScSpRf21e42oozbNgPHjnRzwLKo1_0ey7AQXtbC8u2tEM-mQPs37XCztckkGi0FCCGSHy4x4ByGNxW4BYlJKU0jsBDF6Lk4z9jGcn5P/s320/05.%20S%C3%B3l%20%C3%81n%20Varma%20-%20S%C3%B3l%20%C3%81n%20Varma.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">Sól Án Varma - Sól Án Varma</span></b></div><div style="text-align: left;"><div><div>(atmospheric black metal/doom metal/sludge metal)</div><div>Data premiery: 07.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0AaaK9jl0jSzWqbqirI4Gi?si=01sCgfB6QbiX8TSxDCzQRQ" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://solanvarma.bandcamp.com/album/s-l-n-varma" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div><div>Sól Án Varma to tajemniczy islandzki projekt składający się ze znanych i doświadczonych muzyków. Kapela powstała w 2018 roku, w 2023 roku nagrała debiutancki album zatytułowany po prostu "Sól Án Varma" i zakończyła działalność. To też sprawia, że ten materiał jest tym bardziej niezwykły. Muzycy w trwającym niemal 70 minut materiale zawarli całe piękno atmospheric black metalu jednocześnie przemycając wszystkie plusy islandzkiej sceny metalowej i dorzucający do tego elementy doom i sludge metalu. Klimat tego wydawnictwa jest po prostu niesamowity i nie do podrobienia. To ciężka, brudna, wręcz tchnąca złowieszczą atmosferą płyta, w której nie brakuje bardzo dobrych melodii gitarowych, ale trafiają się tutaj również doskonałe zagrywki gitarowe niemal wwiercające się w głowę, przypominające mi nieco Akhlys. Kompletnie nie czuć tutaj tego czasu trwania, głównie dlatego, że muzycy zadbali o to, żeby "Sól Án Varma" był dziełem kompletnym. Kawałki tworzące to wydawnictwo są niczym spójna i nierozerwalna całość, dlatego według mnie nie da się słuchać poszczególnych utworów z tej płyty w oderwaniu od pozostałych. Wówczas nie mają takiej siły, jaką zyskują podczas odsłuchu całego albumu.</div><div><br /></div></div><div style="text-align: left;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglGTsZEIr94HE90I5omnb6nTLdtm77iv-XHiNeiEUfJoWyIb6Sc8NdM_ejx1C8H0AfQbH7A3SWAb6PNJhLsS9Ne784U3UwK66HnrairwobUJqCUFjKU7HY-qdlPv8BPvVpn_Q_AOKsLeEJNNeheKBY3tXpFFLDShO74Czw0mI_Ddd7EQpYp568AeE-MA0y/s1200/10.%20Streetlight%20-%20Ignition.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglGTsZEIr94HE90I5omnb6nTLdtm77iv-XHiNeiEUfJoWyIb6Sc8NdM_ejx1C8H0AfQbH7A3SWAb6PNJhLsS9Ne784U3UwK66HnrairwobUJqCUFjKU7HY-qdlPv8BPvVpn_Q_AOKsLeEJNNeheKBY3tXpFFLDShO74Czw0mI_Ddd7EQpYp568AeE-MA0y/s320/10.%20Streetlight%20-%20Ignition.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Streetlight - Ignition</b></span></div><div style="text-align: left;"><div><div>(melodic rock/aor/hard rock)</div><div>Data premiery: 18.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1JftgdM22cfstrOCCgOzUL?si=WHwST6C1Q0WdJuC2uVmZ1g" target="_blank">Spotify</a></div></div><div><br /></div><div>Mój pierwszy kontakt z debiutanckim albumem Streetlight nie był zbyt udany. Odpaliłem i już po pierwszych dźwiękach utworu "Hit The Ground" przeskoczyłem na coś innego. Granie wydało mi się zbyt cukierkowe i ugrzecznione, zupełnie nie na to miałem wówczas ochotę. Ale niedługo później wróciłem, kierowany ciekawością i jakimś dziwnym przeczuciem, że omija mnie coś niesamowitego. Odpaliłem ponownie "Ignition" i...wow!, ale ten materiał błyskawicznie u mnie zaskoczył. Szwedzi czerpią od najlepszych i najbardziej legendarnych ze sceny aor. Jeżeli zęby zjedliście na tym gatunku, albo po prostu go lubicie to znajdziecie tutaj wszystko to, co najlepsze. Streetlight serwują przebój za przebojem, nie zatrzymują się z tym melodyjnym, lekkim i błyskawicznie wpadający w ucho festiwalem niesamowitości, bo inaczej tego nazwać nie mogę. To płyta bardzo uzależniająca, ale też odprężająca. Zaraz po jej odpaleniu dzień robi się jakiś bardziej znośny, słońce świeci jakby jaśniej, a ludzie się do siebie uśmiechają. Niepokojące? Wręcz przeciwnie.</div><div><br /></div></div><div style="text-align: left;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4DFIpsQfMc4D5f2LDlH9nPW7KNYmaacM7mJ2vu1dxQpoLPYe5M7C3spy1bZOlbZNsfjXjCIjjdZkmnAwOr2qS-ORz1cLmVkeIKkEGR6Gn26v7knEakKM9SHL-7PBflZRI9ANhh3fkPh_e_LVoEjTkeUA_WaRGTXiCElcxh-Sz2uRlWLjsUgEtHLAHiCMh/s1200/06.%20Fleshvessel%20-%20Yearning-%20Promethean%20Fates%20Sealed.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4DFIpsQfMc4D5f2LDlH9nPW7KNYmaacM7mJ2vu1dxQpoLPYe5M7C3spy1bZOlbZNsfjXjCIjjdZkmnAwOr2qS-ORz1cLmVkeIKkEGR6Gn26v7knEakKM9SHL-7PBflZRI9ANhh3fkPh_e_LVoEjTkeUA_WaRGTXiCElcxh-Sz2uRlWLjsUgEtHLAHiCMh/s320/06.%20Fleshvessel%20-%20Yearning-%20Promethean%20Fates%20Sealed.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">Fleshvessel - Yearning: Promethean Fates Sealed</span></b></div><div style="text-align: left;"><div><div>(avantgarde death metal/progressive metal)</div><div>Data premiery: 28.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4ZL9SUbyyNif8weRxfReRB?si=sdjedeulT4GKp-PczsM2Ow" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://fleshvesseldm.bandcamp.com/album/yearning-promethean-fates-sealed" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div><div>Debiutancki materiał Fleshvessel zatytułowany "Yearning: Promethean Fates Sealed" to prawdziwa perełka i zarazem album bardzo nieszablonowy. To awangardowe dzieło pod każdym kątem, a jednocześnie nie mogę powiedzieć, żeby była to płyta przekombinowana, czy męcząca. Z jednej strony Amerykanie bardzo tutaj mieszają, starając się zaprząc w metalowe ramy elementy niekoniecznie z tego typu muzyką kojarzone. A z drugiej nie rezygnują z intensywności i brutalności death metalu. W efekcie takiej kombinacji wychodzi dzieło niezwykłe, przy pierwszy kontakcie sprawiające wrażenie szkaradnego, odrzucającego i trudnego, ale przy bliższym poznaniu absolutnie unikalne, wyjątkowe i urzekające. Fleshvessel nagrali album niełatwy w odbiorze, pełen łamanych melodii, czasami wręcz kakofonii, która jednak w połączeniu z innymi elementami zawartymi na tej płycie wypada niczym dzieło sztuki. "Yearning: Promethean Fates Sealed" nie jest płytą dla każdego, to muzyka wymagająca więcej uwagi, skupienia i otwartego umysłu. Żeby polubić się z debiutem Fleshvessel trzeba mieć w sobie choć odrobinę żyłki muzycznego podróżnika, poszukiwacza nowych muzycznych światów, bo taki właśnie oferują Amerykanie na swoim debiucie.</div><div><br /></div></div><div style="text-align: center;"><span style="color: #ffa400; font-family: arial; font-size: x-large;"><b><u>Największe rozczarowanie roku</u></b></span></div><div><br /></div><div>Zawsze mam pewien problem z tą kategorią, bo to nie jest miejsce dla po prostu najgorszych albumów - gdyby tak było, to pewnie znalazłaby się tutaj ostatnia płyta Metalliki. Znajdują się tutaj faktyczne rozczarowania muzyczne 2023 roku, czyli nowe wydawnictwa kapel, bądź projektów, z którymi wiązałem pewne nadzieje. Ale muszę przyznać, że miniony rok nie obfitował w muzyczne rozczarowania, więc wybór nie był łatwy.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVgQCTDY0bVVVH9jo31w06ZNk2neybbm46pwVJrDbYaOacl8G5N3hfWNTy4C0Xyh6H2bjSNzSUc3wxL3xuUjVwez7_eRW32wvVmirnbI9m031JlvLJ5TkvPDSXx58vaNC9PMsyYSMLYRykub3Y7dxsioEuNtLiojKxfI95l8albbJiFKfFYImhuubHYB-W/s1425/In%20This%20Moment%20-%20Godmode.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1425" data-original-width="1425" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVgQCTDY0bVVVH9jo31w06ZNk2neybbm46pwVJrDbYaOacl8G5N3hfWNTy4C0Xyh6H2bjSNzSUc3wxL3xuUjVwez7_eRW32wvVmirnbI9m031JlvLJ5TkvPDSXx58vaNC9PMsyYSMLYRykub3Y7dxsioEuNtLiojKxfI95l8albbJiFKfFYImhuubHYB-W/s320/In%20This%20Moment%20-%20Godmode.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>In This Moment - Godmode</b></span></div><div><div><div>(alternative metal/industrial metal)</div><div>Data premiery: 27.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2c1e4GA90vn9Arbo4b8CU7?si=1TiH28d9T4iTzC17ClkreA" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://inthismoment.bandcamp.com/album/godmode" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>In This Moment to bardzo dziwna kapela, która zaczynała od metalcore'a, później dokonali mariażu z popem, a na sam koniec poszli w stronę alternative metalu zmieszanego z elektroniką i już trzymają się tego stylu od kilku dobrych lat. Przy czym warto zauważyć, że w tej stylistyce wydali tylko jeden (dosłownie jeden) dobry album i jest to "Ritual" z 2017 roku ("Blood" nie zaliczam jeszcze do tej fali alternative metal/industrial metal). Poprzedzili go koszmarnym "Black Widow" (2014), a sukcesorem był słabiutki "Mother" (2020). I powienenem uznać, że skoro nie idzie im w ostatnich latach za dobrze, to nie ma co oczekiwać od nich dobrego wydawnictwa, ale nie można zapomniać, że jednak większość ich dyskografii stanowią te lepsze albumy. Do "Godmode" podszedłem na chłodno, nie licząc na nic rewelacyjnego, ale z poziomu "Ritual" byłbym zadowolony. Przesłuchałem raz, nic, drugi raz, też nic. Trzeci raz przesłuchałem chwilę przed tym, jak zacząłem pisać ten tekst i znowu nic. Nowy materiał In This Moment się dłuży, jest praktycznie kopią swojego słabiutkiego poprzednika i przez niemal 40 minut wieje tutaj nudą. Na domiar złego nic po przesłuchaniu tej płyty nie zostaje w głowie. Nie ma tutaj nawet jednego kawałka, dla którego miałbym ochotę wrócić do tej płyty. In This Moment kontynuują swoją słabą passę, ale nadal liczę na to, że w końcu uda im się wyzwolić z objęć tego marazmu.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQR-XykRTlYCzaEPeJDsjQgQNEJhKtErw7OILPl3cveYZ0_rSBq7xJbeOPQaKi54W7jYGU9tYSDtHL7PkPpDb6c7Vd_nvEKMRiqkNjA-IxLZpFeCFOaS40GEAWnoXERoL_CZ_deAcXqXtJuT0A3RZxaBFG4tg2VkqFd-Ui8K1ZgyOvNScXhsiMu6Rd7uwx/s1200/Heart%20Of%20A%20Coward%20-%20This%20Place%20Only%20Brings%20Death.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQR-XykRTlYCzaEPeJDsjQgQNEJhKtErw7OILPl3cveYZ0_rSBq7xJbeOPQaKi54W7jYGU9tYSDtHL7PkPpDb6c7Vd_nvEKMRiqkNjA-IxLZpFeCFOaS40GEAWnoXERoL_CZ_deAcXqXtJuT0A3RZxaBFG4tg2VkqFd-Ui8K1ZgyOvNScXhsiMu6Rd7uwx/s320/Heart%20Of%20A%20Coward%20-%20This%20Place%20Only%20Brings%20Death.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">Heart Of A Coward - This Place Only Brings Death</span></b><div>(metalcore/djent)</div><div>Data premiery: 22.09.2023<br /><div><a href="https://open.spotify.com/album/5bds0LlgCaYsvAscrK1HQ0?si=V439Iyv5RJe2jUwhHQJpJg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Bardzo lubię dwa poprzednie albumy Heart Of A Coward, z "Deliverance" (2015) oraz "The Disconnect" (2019) spędziłem naprawdę sporo czasu. I czekając na następcę płyty z 2019 roku zdążyłem już trochę zapomnieć o tej formacji. Single zapowiadające "This Place Only Brings Death" nie zachwycały, ale też nie odrzucały, ale szykował się porządny materiał, który utrzymany jest w stylistyce poprzednich wydawnictw. I niestety, gdy już się pojawił, to przeszedłem obok niego kompletnie obojętnie. Oczywiście przesłuchałem go kilka razy, ale w głowie nie zostało z niego kompletnie nic. I niby wszystko jest tutaj na miejscu, jest metalcore'owa energia, są djentowe wstawki...ale jak się okazuje brakuje konkretów. O ile poprzednie płyty Heart Of A Coward miały w sobie to "coś", co przyciągało i zachęcało do powrotów, tak tutaj jest po prostu...zwyczajnie. To taka dobra płyta do słuchania w tle, kompletnie nie angażująca i przemykająca się gdzieś pomiędzy innymi wydawnictwami niczym duch - zupełnie niezauważona. I chociaż bardzo chciałem, to nie umiem się do tego wydawnictwa przekonać, bo jest po prostu do bólu przeciętnie, a takiego metalcore'a było w 2023 całkiem sporo (można wręcz powiedzieć, że znaczna większość).</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5xRmMRTj4rkyLxGOpSlJlCj5y-gtZCkcwie7I8ALwVZ-ZGV3irdupwAHGmxxzrFtupv1T4Lo-J0wZ8sdDD2ClqYSV1ivtC5bSRmOhnMpyKYdk_E-EYAr8XLZIX97CMslnMh_GMcxceaa6q-H33XJbDKGdOtdBBmaWbQY5GyAMLAYx_kAbr_emIP9Qv38P/s2560/Various%20Artist%20-%20Tribute%20To%20Rammstein.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="2560" data-original-width="2560" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5xRmMRTj4rkyLxGOpSlJlCj5y-gtZCkcwie7I8ALwVZ-ZGV3irdupwAHGmxxzrFtupv1T4Lo-J0wZ8sdDD2ClqYSV1ivtC5bSRmOhnMpyKYdk_E-EYAr8XLZIX97CMslnMh_GMcxceaa6q-H33XJbDKGdOtdBBmaWbQY5GyAMLAYx_kAbr_emIP9Qv38P/s320/Various%20Artist%20-%20Tribute%20To%20Rammstein.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Various Artists - Tribute To Rammstein</b></span></div><div><div><div>(industrial metal/neue deutsche harte)</div><div>Data premiery: 25.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0RyU3nIYW2MNk4A2Gt0snE?si=m8tZXzRKSVOzBvLmGbzdAw" target="_blank">Spotify</a> / <a href="https://cleopatrarecords.bandcamp.com/album/a-tribute-to-rammstein" target="_blank">Bandcamp</a></div></div><div><br /></div></div><div>Tego typu płyty to prawdziwe rarytasy nie tylko dla fanów kapeli, której kawałki są coverowane, ale też dla fanów foramcji, które te znane i lubiane utwory coverują na swój sposób. I patrząc na listę wykonawców miałem wrażenie, że szykuje się naprawdę ciekawy tribute album, chociaż single publikowane przed premierą na to niestety nie wskazywały. I kiedy już doszło do premiery praktycznie każdy zawarty na tym albumie cover wydał mi się nijaki, podchodziłem do tej płyty jeszcze kilka razy, ale nie pasowały mi ani kawałki odegranie niemal 1 do 1 zgodnie z pierwowzorem, ani te, w których kapele próbowały dołożyć do utworu swoją cegiełkę przerabiając go w mniejszym bądź większym stopniu na swoją modłę. Te kawałki wypadają wręcz zdecydowanie gorzej. Wychodzi na to, że grający łopatologicznie Rammstein nie jest zbyt wdzięczną kapelą do coverowania, chociaż mogłoby się wydawać, że jest zupełnie inaczej.</div><div><br /></div><div style="text-align: center;"><span style="color: #ffa400; font-family: arial; font-size: x-large;"><b><u>To ta płyta w ogóle wyszła w tym roku?</u></b></span></div><div><br /></div><div>To bardzo specyficzna kategoria, w której znajdziecie płyty, które może nawet sprawdzałem w okolicy premiery, ale kompletnie o nich zapomniałem w ciągu roku i chociaż zdarzało mi się słuchać innych (starszych) wydawnictw tych kapel, to ich nowe płyty w jakiś cudowny sposób pomijałem - czasem słusznie, czasem nie.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCLL7XV7AKb-OtQRKBQjeqkVJAsVOBATdYUtxRNcbD8YRSfkIaBajdnqgZ1foAvNLPZcbbLAzY6U0qd-fDGfdTp2uStmhJTJL1K9JHUZCw1UTjZotTJGq7G1rmSCSet-7I5dV2mRvT0fwVvDtzjRPc-7LPJLzd2ZQ5e4TRLNqfJqw_jmKg3XWor5UrD60H/s1200/Unearth%20-%20The%20Wretched-The%20Ruinous.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCLL7XV7AKb-OtQRKBQjeqkVJAsVOBATdYUtxRNcbD8YRSfkIaBajdnqgZ1foAvNLPZcbbLAzY6U0qd-fDGfdTp2uStmhJTJL1K9JHUZCw1UTjZotTJGq7G1rmSCSet-7I5dV2mRvT0fwVvDtzjRPc-7LPJLzd2ZQ5e4TRLNqfJqw_jmKg3XWor5UrD60H/s320/Unearth%20-%20The%20Wretched-The%20Ruinous.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">Unearth - The Wretched; The Ruinous</span></b></div><div><div><div>(metalcore)</div><div>Data premiery: 05.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/09LBDZTHGu6VF0S8Pcxn34?si=Xxo6zeIbRvaCy5vMycOkfg" target="_blank">Spotify</a></div></div><div><br /></div></div><div>Unearth to była kiedyś moja ulubiona metalcore'owa kapela, mógłbym wręcz powiedzieć, że moja przygoda z tym gatunkiem rozpoczęła się właśnie od nich. Mimo tego jakoś krótko po wydaniu przez nich płyty "The March" (2008) zacząłem tracić zainteresowanie ich kolejnymi wydanictwami na rzecz innych formacji, których granie zdecydowanie bardziej mi pasowało. Wróciłem do nich na chwilę przy okazji "Extinction(s)" (2018), który to materiał mimo dość powszechnej krytyki bardzo mi się podobał, głównie dlatego, że był inny niż ich dwie wcześniejsze płyty, na których Unearth trochę zjadali swój własny ogon. I od tego 2018 roku kapela nie prezentowała nic nowego, więc trochę też wpadła u mnie w pułapkę zapomnienia. Coś tam mi się przewinęło, że w 2023 roku pojawiły się jakieś single, nawet w okolicy premiery odpaliłem ze dwa razy "The Wretched; The Ruinous"...i więcej do niego nie wracałem. Patrząc niedawno na listę premier z 2023 roku byłem zaskoczony, że znajdował się tam nowy materiał Unearth, bo przecież to niemożliwe, żebym go pominął - i nie pominąłem, ale kompletnie o nim zapomniałem. I nie chodzi o to, że jest to zły materiał, bo jest całkiem niezły i kapela zdaje się na nim wracać do formy z czasów "The Oncoming Storm" (2004).</div><div><br /></div><div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwgyU6X68y51WWlDb5ldLv0ZC2tdWQ0UHgV3N4-7sR53d0UyOr6rWK-Gb7jEqQPNpKe8FsxQ252-Ro4uWI-JFWBqYJKi2DxSYqynodDmEMb68B2WGrGVvpZq-J3nKKdfzzvhBL1e3BXBLxOGVcJ2UcXkK_fama5j7PSUXVyuSCW8Y0VfjojW5IUo-T2UU9/s1200/Lordi%20-%20Screem%20Writers%20Guild.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwgyU6X68y51WWlDb5ldLv0ZC2tdWQ0UHgV3N4-7sR53d0UyOr6rWK-Gb7jEqQPNpKe8FsxQ252-Ro4uWI-JFWBqYJKi2DxSYqynodDmEMb68B2WGrGVvpZq-J3nKKdfzzvhBL1e3BXBLxOGVcJ2UcXkK_fama5j7PSUXVyuSCW8Y0VfjojW5IUo-T2UU9/s320/Lordi%20-%20Screem%20Writers%20Guild.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Lordi - Screem Writers Guild</b></span></div><div><div><div>(hard rock/heavy metal/glam metal)</div><div>Data premiery: 31.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5rZvHeDbrAp0bA4aLYGll3?si=BMFYxMYPSYmBV1MBDJfMvA" target="_blank">Spotify</a></div></div><div><br /></div></div><div>Pamiętacie ten szalony czas, gdy Lordi w krótkim odstępie czasu wydali 7 albumów? Można było nawet zakupić wszystkie w jednym zbiorczym boxie zatytułowanym "Lordiversity". I nie wchodząc w szczegóły wyglądało to tak, jakby wówczas mieli podpisany z AMF Records kontrakt na jeszcze 7 płyt i chcieli jak najszybciej go wypełnić, żeby móc się związać z inną wytwórnią. I chociaż początkowo miałem w planach przesłuchać komplet tych albumów i nawet pokrótce każdy z nich skomentować, to odpuściłem temat. Zmęczyła mnie tak duża ilość muzyki Lordi zaaplikowanej w tak krótkim okresie czasu (od 26 listopada 2021 do 18 lutego 2022). I prawdę mówiąc później nie tęskniłem za ich twórczością - chociaż do klasyków w stylu "Get Heavy" (2002), "The Monsterican Dream" (2004), czy "Deadache" (2008) wracałem od czasu do czasu. Ale kompletnie mi umknęło, że w nieco odświeżonym składzie grupa wróciła w marcu 2023 roku z nowym materiałem. "Screem Writers Guild" to całkiem niezły materiał, na którym nowy gitarzysta Kone odwala kawał dobrej roboty częstując odbiorców dobrymi solówkami. Ale oczywiście Lordi to Lordi, nie ma tutaj niczego szczególnie nowego, czy świeżego. Jest przyjemnie, sporo tutaj oldschoolowego horrorowego klimatu, co też obiecuje sama okładka. Dla fanów Lordi pozycja obowiązkowa, bo to ich najlepsza płyta od kilku dobrych lat.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbl2e-gnxf9gNaShVzdc4qa4Wv-gHushrJt-clhVE0ir7RDaFExiTpGKsXLcyS7MFu1yEHlNr4Y1mpLeFIai-fJuqskkARAy6SyuDsXCl5l_ew319ntmjJ-iI_C3xNifxtPi8VeWEz_MK4BvJWtKZeapUyz0vwLPchemRmdpWtzmiWNN_Yh47-20Moz0qJ/s1000/Steel%20Panther%20-%20On%20The%20Prowl.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbl2e-gnxf9gNaShVzdc4qa4Wv-gHushrJt-clhVE0ir7RDaFExiTpGKsXLcyS7MFu1yEHlNr4Y1mpLeFIai-fJuqskkARAy6SyuDsXCl5l_ew319ntmjJ-iI_C3xNifxtPi8VeWEz_MK4BvJWtKZeapUyz0vwLPchemRmdpWtzmiWNN_Yh47-20Moz0qJ/s320/Steel%20Panther%20-%20On%20The%20Prowl.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">Steel Panther - On The Prowl</span></b></div></div><div><div><div>(glam metal/comedy rock)</div><div>Data premiery: 24.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/383qQlo1eU1IRqgQysnMx5?si=DDc1q94sRwWm1jfGW-1vgg" target="_blank">Spotify</a></div></div><div><br /></div></div><div>Pamiętacie Steel Panther? Bo ja już kompletnie zdążyłem o nich zapomnieć, pewnie to głównie dlatego, że w ostatnich kilku latach serwują raczej słabe płyty. Ich pierwsze trzy wydawnictwo mimo głupich tekstów miały w sobie jakąś magię, kawałki były przebojowe, błyskawicznie wpadały w ucho, klimat też był bardzo specyficzny. Natomiast od czasu premiery "Lower The Bar" (2017) poziom ich grania poleciał mocno w dół (ze wspomnianą płytą włącznie). Nic więc dziwnego, że udało mi się przegapić ich nowość z 2023 roku. "On The Prowl" to szósty pełny materiał tej glam metalowej formacji o prześmiewczych tekstach i specyficznym image'u. I nic dziwnego, że o tej płycie kompletnie zapomniałem - to jest po prostu kolejny słaby materiał Steel Panther. W sieci widziałem komentarz idealnie określający ten materiał - "I feel like Steel Panther are a bit on auto-pilot these days. They just have to do content because it's their job" [znalezione na Rate Your Music]. I jest to smutna prawda, ten materiał właśnie brzmi jakmy muzycy po prostu wykonywali swoją pracę, której najwyraźniej już nie za bardzo lubią. Te same żarty sypane z rękawa od 15 lat...to by wykończyło każdego.</div><div><br /></div><div style="text-align: center;"><span style="color: #ffa400; font-family: arial; font-size: x-large;"><b><u>Najleps</u></b></span><b style="color: #ffa400; font-family: arial; font-size: xx-large;"><u>ze koncerty roku</u></b></div><div><br /></div><div>To jedna z dwóch kategorii, których nie było w podsumowaniach 2021 i 2022. Dokładam je głównie dlatego, że koncerty wróciły na dobre i mam nadzieję, że już z nami zostaną. Poniżej znajdziecie trzy występy na żywo, które uważam za najlepsze w 2023 roku.</div><div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUwvtiybj7HaGbfSg4thp3IcAwcAkoEslUw9NPM1EPVOke2cDSPi5PNIOwOVHNUCW97FSVA2Q3vWgaxWGH5mwsoKmPMts0JsX0S_8o9KMUCqH0aCtz-5OpycNn2RjYV7dzW_jl_zGDTm-YjpL2Pb0j9cmISq3c9d81LnZWZGNM5hiUy9buaNrln7eCFCbH/s640/mystic1.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="364" data-original-width="640" height="228" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUwvtiybj7HaGbfSg4thp3IcAwcAkoEslUw9NPM1EPVOke2cDSPi5PNIOwOVHNUCW97FSVA2Q3vWgaxWGH5mwsoKmPMts0JsX0S_8o9KMUCqH0aCtz-5OpycNn2RjYV7dzW_jl_zGDTm-YjpL2Pb0j9cmISq3c9d81LnZWZGNM5hiUy9buaNrln7eCFCbH/w400-h228/mystic1.jpg" width="400" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Danzig na Mystic Festival</b></span></div><div><br /></div><div>Nie było w 2023 roku koncertu, na który czekał bym tak bardzo. Gdy tylko pojawiło się ogłoszenie, że Danzig ma przyjechać na Mystic Festival to w ciągu kilku kolejnych minut zamawiałem 4-dniowy karnet na festiwal odbywający się w Stoczni Gdańskiej. I nieważne było dla mnie, czy Glenn jest w formie, czy też jaki materiał zagra - ale okazało się, że miała to być cała debiutancka płyta "Danzig" (1988). Jedyną niewiadomą pozostawała forma wokalisty. I to było niesamowite uczucie znaleźć się przed główną sceną na Mystic Festival pośród równie podekscytowanych jak ja fanów heavy metalu, którzy oczekiwali na występ jednej z głównych gwiazd festiwalu. Gdy Glenn wyszedł na scenę i okazało się, że jest w świetnej formie (najlepszej od lat) to nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście. To było niesamowite uczucie zobaczyć występ Danziga na żywo, a do tego wykonującego całą płytę "Danzig" na żywo + kilka numerów z płyt "Danzig II: Lucifuge" (1990), "Danzig III: How The Gods Kill" (1992), oraz "Danzig: 4p" (1994). I chociaż mam za sobą setki koncertów, to ten właśnie uważam za absolutnie najważniejszy.</div><div><br /></div><div>Niestety nie mogę podzielić się z wami filmami z tego występu, bo są one usuwane z serwisu Youtube, więc musicie mi uwierzyć na słowo, że było to świetny koncert.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0G-I6nPsEGWjHZILLtcHHPvVaot0pp0kxTfeQZPFi1kviIY09p10ZwuTSnzFy2_lQtsQ8WMW-z9n4dOFMieymFoti17Nq4O4541Hn7yLJ4CUeUYIEuvJgfWzUG2YZj8_YtqI2WoVgEGKzl4tJVqEPlPKaHNoB1eZFXo0vaDv1e-aRH343WdJkwv1zTOMG/s2048/Danzig.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0G-I6nPsEGWjHZILLtcHHPvVaot0pp0kxTfeQZPFi1kviIY09p10ZwuTSnzFy2_lQtsQ8WMW-z9n4dOFMieymFoti17Nq4O4541Hn7yLJ4CUeUYIEuvJgfWzUG2YZj8_YtqI2WoVgEGKzl4tJVqEPlPKaHNoB1eZFXo0vaDv1e-aRH343WdJkwv1zTOMG/w640-h480/Danzig.jpg" width="640" /></a></div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIMpTZIhHNjeKvWzzI2is_CMOasgcEFsBVF-ox5fljaegIQCAfj9RTyXtYG_orG3nWbY5NYOaahSXhLjW2jKbNCGTNtuPhdAuzXTBKDte2_ZwVXYey3x0m-pPNRqReThufxtjZVrQXJsofd_i0C3LerxqlISCKIZXidbCzjXEXoliB_FjVm79TmMqopKbF/s900/Electric%20Callboy.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="900" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIMpTZIhHNjeKvWzzI2is_CMOasgcEFsBVF-ox5fljaegIQCAfj9RTyXtYG_orG3nWbY5NYOaahSXhLjW2jKbNCGTNtuPhdAuzXTBKDte2_ZwVXYey3x0m-pPNRqReThufxtjZVrQXJsofd_i0C3LerxqlISCKIZXidbCzjXEXoliB_FjVm79TmMqopKbF/s320/Electric%20Callboy.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Electric Callboy w Progresji</b></span></div><div><br /></div><div>Wpadłem w pułapkę Electric Callboy przy okazji wydanej przez nich rozszerzonej epki "MMXX" (2021) zawierającej cały zestaw różnych wersji kawałka "Hypa Hypa" z udziałem gości. Błyskawicznie dałem się wciągnąć w ten szalony klimat, a później pojawiły się single "We Got The Moves", "Pump It", czy "Spaceman", które zapowiadały album "Tekkno" (2022). I wiedziałem, że ich koncertu nie mogę odpuścić - szybciutko po ogłoszeniu kupiłem bilet, obawiając się sold-outu, który zresztą nastąpił dość szybko. Progresja wypełniona była po brzegi, a Electric Callboy prezentowali się na scenie po prostu fenomenalnie. To prawdziwe sceniczne bestie, które doskonale wiedzą jak pogrywać ze zgromadzoną publiką. Było doskonale, materiał z "Tekkno", na czele z najpopularniejszymi singlami wypadł na żywo niesamowicie, tym bardziej, że muzycy wciągali do zabawy cały zgromadzony w klubie tłum fanów. I chociaż było tłoczno, ciasno i czasami trzeba było niemal walczyć o życie, to było po prostu genialnie i pozostaje mi liczyć na to, że Electric Callboy niedługo wrócą do polskich klubów (tak, wiem, że grają na Pol'and'Rock Festival).</div><div><br /></div><div>Poniżej znajdziecie kilka nagrań z występu Electric Callboy z warszawskiego klubu Progresja:</div><div><a href="https://youtu.be/jXANids0_p8?si=K05aH16XNiv_MRmB" target="_blank">Electric Callboy - Tekkno Train (18.03.2023 - Progresja, Warszawa)</a></div><div><br /></div><div><a href="https://youtu.be/JdRXOrkrZ9Y?si=yclieE5QmpmLeao1" target="_blank">Electric Callboy - drum solo + Hypa Hypa (18.03.2023 - Progresja, Warszawa)</a></div><div><br /></div><div><a href="https://youtu.be/PjEdDrKCqR4?si=OfXrN03gcQeDCWkp" target="_blank">Electric Callboy - Hate/Love (18.03.2023 - Progresja, Warszawa)</a></div><div><br /></div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTpHwAbRdNb-Zg_nfATpnfqhTQQMFn7xBrOXeLnIJq9_Wx4DfVwimrH5Xt4wV-12G-kPc93CZh9E4YezCxL-VUPIVKIAce1xtwETNtC1xyJETuoQaQpUBR03zedtUOZ9YBfX0P5lEovpx7ueVs65Bx556vSuMvUdwV5bbT86A9deuG4el8wfObPHoIaivI/s1200/Wij%20x%20Mag.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="628" data-original-width="1200" height="209" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTpHwAbRdNb-Zg_nfATpnfqhTQQMFn7xBrOXeLnIJq9_Wx4DfVwimrH5Xt4wV-12G-kPc93CZh9E4YezCxL-VUPIVKIAce1xtwETNtC1xyJETuoQaQpUBR03zedtUOZ9YBfX0P5lEovpx7ueVs65Bx556vSuMvUdwV5bbT86A9deuG4el8wfObPHoIaivI/w400-h209/Wij%20x%20Mag.jpg" width="400" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Wij x Mag w Hydrozagadce</b></span></div></div><div><br /></div><div>Epicki pojedynek Wij z Magiem nie mógł się nie udać. To dwie świeże formacje, które niemal z drzwiami wbiły się na polską scenę rockowo-metalową. I chociaż grające zupełnie inaczej miały stoczyć mityczny bój w warszawskim klubie Hydrozagadka. Wij promowali zarówno debiutancki materiał "Dziwidło" (2021), jak i epkę "Przeklęte Wody" (2022), natomiast Mag swoją drugą pełną płytę "MAG II: Pod krwawym księżycem" (2022). Obydwa występy był doskonałe i chociaż w przypadku Maga lepiej wspominam ich koncert podczas Mystic Festival 2023, to Wij po prostu rozwalił system. Dawno nie widziałem tak ogromnej energii na scenie, jaka została zaserwowana publiczności tego dnia. Maria Lengren aka Tuja Szmaragd to prawdziwy wulkan energii. I jeżeli będziecie mieć okazję zobaczyć Wij na żywo to nie zastanawiajcie się tylko od razu kupujcie bilet.</div><div><br /></div><div>Poniżej znajdziecie kilka filmów z występu Wij oraz Mag w warszawskim klubie Hydrozagadka:</div><div><a href="https://youtu.be/68T4ap73sNA?si=zSdBcF4Qyok-Gve_" target="_blank">Wij - Wielki martwy (25.02.2023 - Hydrozagadka, Warszawa)</a></div><div><br /></div><div><a href="https://youtu.be/4RlA9HfsSZY?si=Mj_eUQ8Hgt18JkaV" target="_blank">Wij - Kat (25.02.2023 - Hydrozagadka, Warszawa)</a></div><div><br /></div><div><a href="https://youtu.be/1xt3dqPOZkE?si=3Rc2rcJapk38xZcM" target="_blank">Wij - Peperuda (25.02.2023 - Hydrozagadka, Warszawa)</a></div><div><br /></div><div><a href="https://youtu.be/LmzvDcKGEGI?si=OYq-U4wzXbRgQBYy" target="_blank">Mag - Nekromanta (25.02.2023 - Hydrozagadka, Warszawa)</a></div><div><br /></div><div style="text-align: center;"><span style="color: #ffa400; font-family: arial; font-size: x-large;"><b><u>Koncertowe odkrycie roku</u></b></span></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: left;">Czasami jest tak, że sprawdzam daną kapelę odpalając ich album studyjny i kompletnie do mnie nie trafia jego zawartość. Jakimś cudem później znajduje się na koncercie takiej kapeli i nagle ich muzyka do mnie trafia na tyle, że nie mogę się od niej długo uwolnić i z niecierpliwością czekam na ich kolejny występ...przy czym nie zawsze oznacza to, że przekonuję się do studyjnych płyt danej formacji. Poniżej znajdziecie trzy takie kapele, które koncertowo bardzo mnie zaskoczyły w 2023.</div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: left;"><div><span style="font-family: inherit;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaEnOQT-I9byWS11juLRCaWMwpGgQh5ya9VEUwuMsnbcrY9Qo_86pfmfkADMPqqY2gOw5z2O0Dn-yDdhvd7ISV2yZ1VT71eOn6OstEKSx314MfdnBWHt9OIBymN5kLJ-aigFjh0UVYdmDfbCx38J1DDQerbWFKcb48a_ApNCbeA4BLCQGdz5u0KTJ7OBpZ/s599/Priest.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="399" data-original-width="599" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaEnOQT-I9byWS11juLRCaWMwpGgQh5ya9VEUwuMsnbcrY9Qo_86pfmfkADMPqqY2gOw5z2O0Dn-yDdhvd7ISV2yZ1VT71eOn6OstEKSx314MfdnBWHt9OIBymN5kLJ-aigFjh0UVYdmDfbCx38J1DDQerbWFKcb48a_ApNCbeA4BLCQGdz5u0KTJ7OBpZ/s320/Priest.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: large;">Priest</span></b></span></div><div><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><div><span style="font-family: inherit;">Kiedyś już odbiłem się od muzyki szwedzkiej formacji Priest - próbowałem, kompletnie mi nie siadło. Synthpop wymieszany z ebm to jednak nie synthwave (chociaż ebm uwielbiam). Ale jako, że grupa miała supportować Deathstars na ich trasie , która również trafiła do Polski, to nie miałem innej możliwości, jak jednak spróbować się przekonać jak Priest wypadają na żywo. I jak było? Rewelacyjnie. Mnóstwo energii i jakiegoś takiego mistycznego klimatu podczas samych numerów, a do tego świetne przerywniki pomiędzy utworami, które momentami przypominały mi show, które robi Papa Emeritus na koncertach Ghost. Podczas występu Priest tak bardzo otworzyły mi się uszy na ich muzykę, że od tamtej pory ich wydawnictwa regularnie goszczą w moim odtwarzaczu, a lada moment zasilą też moją kolekcję płyt. I już czekam na ich kolejny występ, z którym mam nadzieję nie będą zwlekać zbyt długo.</span></div><div><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><div><span style="font-family: inherit;">Poniżej możecie zobaczyć dwa filmy zarejestrowane podczas koncertu Priest w warszawskiej Hydrozagadce:</span></div><div><span><a href="https://youtu.be/wwWH6s_k6vI?si=sAq4OSEiYTVr_egZ" target="_blank">Priest - Neuromancer (04.12.2023 - Hydrozagadka, Warszawa)</a></span></div><div><span><br /></span></div><div><span><a href="https://youtu.be/0FjViA5RmXg?si=0npD0LQ_qQ25VuO3" target="_blank">Priest - Blacklisted (04.12.2023 - Hydrozagadka, Warszawa)</a></span></div><div><br /></div><div><span style="font-family: inherit;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgq55yYra9dau0KwUtAuM4Hj1Q4WAO820MoQbQ1q1fJ1OTNKEARQ-CPRd96np43FZnsVfU3dkK5aku2pFHM2W3gcMIfbFowJIn3Q7yI-R6edqUmPzXLzpa3Ucxijk8QOG-C49C6aVpG9En8sRnIcUxhp_70vEs3fQR_Rx4q6-D5yCg0-KJiqE4x97eTRUx2/s600/Darvaza.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="587" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgq55yYra9dau0KwUtAuM4Hj1Q4WAO820MoQbQ1q1fJ1OTNKEARQ-CPRd96np43FZnsVfU3dkK5aku2pFHM2W3gcMIfbFowJIn3Q7yI-R6edqUmPzXLzpa3Ucxijk8QOG-C49C6aVpG9En8sRnIcUxhp_70vEs3fQR_Rx4q6-D5yCg0-KJiqE4x97eTRUx2/s320/Darvaza.jpg" width="313" /></a></div><span style="font-size: large;"><b>Darvaza</b></span></span></div><div><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><div>Twórczość Darvaza jakoś niespecjalnie robiła na mnie wrażenie, ot black metal jakich wiele. I idąc na ich koncert w listopadzie szedłem praktycznie wyłącznie na Misþyrming. Ale na miejscu okazało się, że Darvaza dali absolutnie najlepszy koncert tego wieczoru. I nie wiem, czy była to kwestia dobrego nagłośnienia, czy energii płynącej ze sceny, czy może po prostu wszystkiego na raz. I chociaż ich albumy studyjne nadal mnie nie przekonują (a może po prostu muszę zrobić kolejne podejście) to koncertowo jest to po prostu prawdziwa bestia. Zdecydowanie był to dla mnie najbardziej zaskakujący black metalowy występ w 2023 roku.</div><div><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><div><span style="font-family: inherit;">Poniżej możecie zobaczyć dwa numery nagrane podczas koncertu Darvaza w warszawskim klubie Hydrozagadka:</span></div><div><span><a href="https://youtu.be/6nsmJUKLzSg?si=mzLyvvk7gnaBvGPq" target="_blank">Darvaza - This Hungry Triumphant Darkness (29.11.2023 - Hydrozagadka, Warszawa)</a></span></div><div><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><div><span><a href="https://youtu.be/uIEpaB-XzoM?si=y5NW1RIFgJPv3vcG" target="_blank">Darvaza - Derelict of Passion (29.11.2023 - Hydrozagadka, Warszawa)</a></span></div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHWWAGtJSY9NPOX-wQLX9ZcEB5R3AtQ-c8pzAFfqRLYE-8CZoGcKQWLXWeymgSlnIOHViiOFbxjKPkg0UXodpdxObE2ADjbJYQcXgDaSjIa9nIzTmsk1BxVg_LIPmyBNy0rxjeivQSMRiKUUTIHw6PZtnr55O5uKnHx54E3wkYI1hGIZWgqYj2Rqw_HqMF/s640/Earth%20Tongue.png" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="639" data-original-width="640" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHWWAGtJSY9NPOX-wQLX9ZcEB5R3AtQ-c8pzAFfqRLYE-8CZoGcKQWLXWeymgSlnIOHViiOFbxjKPkg0UXodpdxObE2ADjbJYQcXgDaSjIa9nIzTmsk1BxVg_LIPmyBNy0rxjeivQSMRiKUUTIHw6PZtnr55O5uKnHx54E3wkYI1hGIZWgqYj2Rqw_HqMF/s320/Earth%20Tongue.png" width="320" /></a></div></div><div><span style="font-family: inherit; font-size: large;"><b>Earth Tongue</b></span></div><div><br /></div><div>Nowozelandzki duet Earth Tongue poznałem na krótko przed koncertem, na którym mieli supportować Greenleaf. I prawdę mówiąc zawartość ich płyty "Floating Being" (2019) kompletnie mnie nie przekonywała. Ale jako, że nie zwykłem odpuszczać supportów to udałem się wcześniej do Hydrozagadki, żeby zobaczyć jak Earth Tongue wypadają na żywo. Jakież było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłem na froncie sceny filigranową blondynkę wyglądającą jakby miała zaraz śpiewać największe przeboje zespołu Abba...a później zaczął się koncert. I wow! Ależ to mi siadło! Sporo było w tym świeżości, zaskakującej energii i transowości, a przecież mówimy o mieszance psychodelicznego rocka i doom metalu. Na żywo Earth Tongue byli świetni, a zebrana publiczność zdawała się podzielać mój entuzjazm odnośnie ich występu. Czekam na drugą płytę studyjną tego nowozelandzkiego duetu, oby miała w sobie tyle energii ile było podczas ich występu na żywo.</div><div><br /></div><div>Poniżej możecie sprawdzić filmy z występu Earth Tongue z warszawskiego klubu Hydrozagadka:</div><div><a href="https://youtu.be/kwua6RGFgYc?si=dpq8kuNZnAAYC3cD" target="_blank">Earth Tongue - Into The Unknown + From Her Finger (17.08.2023 - Hydrozagadka, Warszawa)</a></div><div><br /></div><div><a href="https://youtu.be/CuoR_A-fK9I?si=WCQK3q0TE3mgzVG1" target="_blank">Earth Tongue - Sit Next to Satan (17.08.2023 - Hydrozagadka, Warszawa)</a></div></div></div>Esthttp://www.blogger.com/profile/14421860241484678957noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4240509534317649162.post-34588723283614962772023-12-28T18:05:00.001+01:002023-12-28T18:05:19.461+01:00Przegląd premier płytowych - grudzień 2023<div>Grudzień zawsze jest ciężki w temacie premier. Przeważnie jest ich bardzo mało, więc nie raz odpalając jakiś materiał w ciemno można trafić na totalną amatorkę, o której czym prędzej chciałoby się zapomnieć. Ale w tym roku wyjątkowo nie było aż tak źle. Dziwnym trafem udało mi się omijać słabsze wydawnictwa, a z grona tych lepszych wyciągnąłem 21 płyt (oraz jedną płytę bonusową), które krótko skomentowałem w poniższym poście. Dominuje black metal i jego przeróżne inkarnacje oraz mieszanki z innymi gatunkami, ale nie brakuje też nieco lżejszego grania. Czy każdy w tym grudniowym przeglądzie znajdzie coś dla siebie? Tego nie jestem pewien, ale na pewno nie brakuje w nim płyt emocjonujących, klimatycznych, ciężkich, ale i melodyjnych.</div><div><br /></div><div>Jak to mam ostatnio w zwyczaju wydawnictwa będące moimi faworytami oznaczyłem ⭐.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://dark-factory.blogspot.com/2023/12/przeglad-premier-pytowych-grudzien-2023.html" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="662" data-original-width="661" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgq5v3qSO-TJtfZkYUvIiJoy-aIWFzJwXacYW4YkdT_HSPtmpIrOOmgChmEPujGzuYZG0hv98WdtbozpdEjujZsw0aQvqchfTis7O4oQGGDD72RbUUT2PtkO4zTPN_LZ1Ycgl0rICKy6LLdhgB3jHMpjDBsN3RCXPWX3FcXcYHds8yvn0iDrI_RexrnrITh/w640-h640/przegl%C4%85d%2012_bn.png" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><span><a name='more'></a></span><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMkj6xYf72I3DEiGdwP1WabejYR4PNqHWV2wS-ONizWxZGMgST82vuqYVne1NmL4KBygpnBUNmL1zU-K6VjZhoNX3fx7c_235EIaHMpFwfwOAZWA-OhrPQxDjU-EFbEEFJST6OTHIQAZxCKIDxtHsYTq3X49_Ho4DOmYZRFGS4BHs2K2KpUfGHLM_n9vH5/s1080/Abduction%20-%20Toutes%20Blessent,%20La%20Derni%C3%A8re%20Tue.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1080" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMkj6xYf72I3DEiGdwP1WabejYR4PNqHWV2wS-ONizWxZGMgST82vuqYVne1NmL4KBygpnBUNmL1zU-K6VjZhoNX3fx7c_235EIaHMpFwfwOAZWA-OhrPQxDjU-EFbEEFJST6OTHIQAZxCKIDxtHsYTq3X49_Ho4DOmYZRFGS4BHs2K2KpUfGHLM_n9vH5/s320/Abduction%20-%20Toutes%20Blessent,%20La%20Derni%C3%A8re%20Tue.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Abduction - Toutes Blessent, La Dernière Tue</span></b><div>(atmospheric black metal)</div><div>Data premiery: 01.12.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0JSahMbxBwecEOhw8MPCRw?si=5YZWeYo_RHysoBs0RFWp9g" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Zaraz na początku grudnia swój nowy materiał zaprezentowała francuska kapela Abduction. "Toutes Blessent, La Dernière Tue" to ich czwarty studyjny album, kapela debiutowała w 2016 roku płytą "Une ombre régit les ombres". I praktycznie od pierwszych dźwięków, które usłyszałem na najnowszej płycie Francuzów moje myśli popłynęły w kierunku starych wydawnictw Alcest. I nie tylko dlatego, że obydwie kapele mają utwory w języku francuskim, a raczej jest to kwestia gospodarowania melodiami i specyficznego klimatu tworzonego przez zawartą na albumie muzykę. I o ile Alcest w ostatnich latach trochę wracają do black metalu, to jednak nie można zapomnieć, że jeszcze niedawno zabrnęli w stylistykę shoegaze. Natomiast Abduction na swoim wydawnictwie raczej krążą w rejonach atmospheric black metalu, ale zupełnie innego niż ten skandynawski. Jest tutaj sporo miejsca dla klimatycznych melodii, czy też czystych wokali, które co prawda są wypierane przez growle, ale jednak nie można ich nie zauważyć. Abduction zaprezentowali materiał bardzo niejednorodny, ale na wskroś kojarzący mi się z black metalową sceną francuską. Chociaż muszę przyznać, że widząc szufladkę "atmospheric black metal" spodziewałem się nieco innego grania.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6_DiNF6VEClonwOvFQedIIXkN9AyMf-KQhNCuQyJwZgyCObEujmx7K4z4BXrv_3SW7W1AzTUQTSait2_0fjcGE3NXi30LVr8XLHzsckclcHBNqnSpaEfr3MZTZOefDM5vNAomlhDBkDChyICmCgDmzzqGs0cn3lkPwUMZUGjS0NP57FAR-2v1sTRhDsYd/s1000/Atreyu%20-%20The%20Beautiful%20Dark%20of%20Life.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6_DiNF6VEClonwOvFQedIIXkN9AyMf-KQhNCuQyJwZgyCObEujmx7K4z4BXrv_3SW7W1AzTUQTSait2_0fjcGE3NXi30LVr8XLHzsckclcHBNqnSpaEfr3MZTZOefDM5vNAomlhDBkDChyICmCgDmzzqGs0cn3lkPwUMZUGjS0NP57FAR-2v1sTRhDsYd/s320/Atreyu%20-%20The%20Beautiful%20Dark%20of%20Life.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Atreyu - The Beautiful Dark of Life</span></b></div><div>(alternative metal/alternative rock/metalcore)</div><div>Data premiery: 08.12.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0nr7lYXQacc7pEf4MrZjGp?si=KHE4G4XdS1a3vcNR5HSd3A" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Dawno nie słuchałem Atreyu, może też dlatego, że sama kapela dość dawno temu odeszła od core'owego grania. Ostatnim wydawnictwem tej formacji, z którym spędziłem więcej czasu był "Long Live" (2015), gdzie jeszcze można było usłyszeć melodic metalcore. Natomiast później grupa zaczęła iść w stronę alternative metalu i mieszała go z post-hardcorem, co już nie do końca mi odpowiadało. "The Beautiful Dark Of Life" to dziesiąty pełny studyjny materiał Atreyu, będący jednocześnie kompilacja trzech wdanych w tym roku epek. Z początku miałem z najnowszym wydawnictwem Atreyu ten sam problem, co z ich poprzednimi albumami. Jakoś ciężko mi przywyknąć do tego, że Atreyu grają teraz alternative metal. Ale jeszcze podczas pierwszego odsłuchu złapałem się na tę przebojowość i nowoczesne brzmienie serwowane przez Amerykanów. Kapela mimo dość długiego już stażu (zaczęli grać w 1998 roku) brzmieniowo bardziej przypomina nowe formacje, które próbują dotrzeć swoją muzyką do młodszej grupy wiekowej, takiej dopiero wchodzącej w ostrzejsze granie. "The Beautiful Dark Of Life" to przyjemna dla ucha płyta, która raczej nie przekona do siebie tradycjonalistów - mam tu na myśli zarówno tych metalowych, jak i core'owych - ale na pewno będzie to łakomy kąsek dla fanów lżejszego, bardziej melodyjnego i jednocześnie nowoczesnego grania. I można się na Atreyu obrażać, że już nie grają jak kiedyś, ale można też po prostu przesłuchać ich nowy album i samemu zdecydować, czy warto dalej w to brnąć, czy też nie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjl5Q68dktR1DjBlfl0h2gtZ7SXpK1grVMUbLuVP2tEk1b72-8o_R3jNTTzDUhFbnpAk3NnCV5ZNOPRfyM_urTJtVqm-UYDPQrxgyi4fHuOOfzniJPCIdl5nhcYKKPlmDY0ohWIj18ctKRDuEQFR-S65-s4StBF-0zevzSibhL2sqv6kjyPE3hDDNzMb7mm/s700/Crust%20-%20Dissolution.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjl5Q68dktR1DjBlfl0h2gtZ7SXpK1grVMUbLuVP2tEk1b72-8o_R3jNTTzDUhFbnpAk3NnCV5ZNOPRfyM_urTJtVqm-UYDPQrxgyi4fHuOOfzniJPCIdl5nhcYKKPlmDY0ohWIj18ctKRDuEQFR-S65-s4StBF-0zevzSibhL2sqv6kjyPE3hDDNzMb7mm/s320/Crust%20-%20Dissolution.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">⭐Crust - Dissolution</span></b></div><div>(black metal/sludge metal)</div><div>Data premiery: 15.12.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7eBuzmzpdE0rjT7BbAdB4K?si=2PvwR6qqRnexnZdvGJh_cw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Najnowsza płyta rosyjskiej kapeli Crust dosłownie w ostatniej chwili wskoczyła do grudniowego przeglądu. Za każdym razem, gdy odpalałem ten materiał upewniałem się, że tej płyty po prostu nie może w zestawieniu zabraknąć. Grupa powstała w 2014 roku, ale zadebiutowała dopiero w 2019 roku płytą "The Promised End", w tym momencie kapela może się pochwalić pięcioma pełnymi albumami w dyskografii (włączając w to również "Dissolution"). Na najnowszym wydanictwie usłyszeć można doskonałą mieszankę black metalu i sludge metalu - jeżeli nie mieliście do tej pory do czynienia z takim miksem, to koniecznie sprawdźcie Crust, bo ich najnowszy album jest niezbitym dowodem na to, że te dwa gatunki razem to już nie współpraca, ale wręcz symbioza. Na "Dissolution" mamy zarówno ciężar, tempo oraz agresję płynące z black metalu oraz ciężar, posępną atmosferę i surowość sludge metalu. Ciężar wymieniony jest dwa razy i jest to niby ten sam element, ale zupełnie inaczej rozumiany w obydwu gatunkach. Crust świetnie dobierają poszczególne składniki z obydwu gatunków i warzą z nich niesamowite mikstury, które należy rozumieć jako poszczególne kompozycje. Nie da się przejść obok tej płyty obojętnie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRjEtvYqLZccj_v1dCNsYsGUOZeB0kJdJfjFlO5bNzV8dPni_bJFR_hHt_3o-m4kQ1cgBUzNs3kTD7J1iALZ40NoMvARKgPjM2jBptymEez5O00zXpFMt0khDcIPN0H4WofvAh14jE_DTWg1RqoV_hZuwfh5n6PVL66AIDyXSiHAQVnTEf4V_Oqh45iV50/s1200/Eitrin%20-%20Eitrin.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRjEtvYqLZccj_v1dCNsYsGUOZeB0kJdJfjFlO5bNzV8dPni_bJFR_hHt_3o-m4kQ1cgBUzNs3kTD7J1iALZ40NoMvARKgPjM2jBptymEez5O00zXpFMt0khDcIPN0H4WofvAh14jE_DTWg1RqoV_hZuwfh5n6PVL66AIDyXSiHAQVnTEf4V_Oqh45iV50/s320/Eitrin%20-%20Eitrin.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Eitrin - Eitrin</span></b><div>(atmospheric black metal/dark ambient)</div><div>Data premiery: 01.12.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/58k2JOY20M77rL5T9EW9vU?si=UIr8LZdeT9qEBbXsJVURHw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Na projekt Eitrin wpadłem przypadkowo, a tak naprawdę zobaczyłem na profilu Blut Aus Nord informację o premierze płyty "Eitrin" (a polecanem od Blut Aus Nord nie można lekceważyć). To supergrupa, którą współtworzą Vindsval (Blut Aus Nord, Forhist, Ershetu), Dehn Sora (Ovtrenoir, Throane) oraz Mütterlein (Abronzius, Agathe Max, Mütterlein, Slashers). To trio muzyków nagrało album "Eitrin" w ramach celebracji 20-lecia Debemur Morti Productions. Patrząc na skład Eitrin łatwo zgadnąć z jakiego typu graniem mamy tutaj do czynienia - oczywiście jest to granie najbliższe dokonaniom Blut Aus Nord. Słychać to zarówno w samym brzmieniu utworów, jak i w ich konstrukcji. Jednak w kawałkach dużo większą rolę niż w twórczości Blut Aus Nord pełni wokal, który kieruje tę płytę w stronę bardziej punkowo-hardcore'ową. I zaskakująco tego typu wokal dobrze uzupełnia się klimatyczną, mroczną i tajemniczą warstwą instrumentalną wspierającą się nie tylko na black metalu, ale też na dark ambiencie. Bardzo dobry materiał, nie tylko dla fanów Blut Aus Nord.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkYln9gXNmod5lRdCVtn0HY-T9J9EXCtGj44hPGmcm9fQJfL-Lrujxhb05ONm44HcZ7qlR5il0ffrzpcUEPavEa-hv782i1ZpLtMDVL-whNsElbq3KoGhyt6RDIlD1DcjxDOiRa6wTHj0YkpJXq4zK4QC6xVvw5K_MIcERX13yAedm0AgupykOqR9DPJxW/s1500/Flames%20Of%20Fire%20-%20Our%20Blessed%20Hope.jpeg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkYln9gXNmod5lRdCVtn0HY-T9J9EXCtGj44hPGmcm9fQJfL-Lrujxhb05ONm44HcZ7qlR5il0ffrzpcUEPavEa-hv782i1ZpLtMDVL-whNsElbq3KoGhyt6RDIlD1DcjxDOiRa6wTHj0YkpJXq4zK4QC6xVvw5K_MIcERX13yAedm0AgupykOqR9DPJxW/s320/Flames%20Of%20Fire%20-%20Our%20Blessed%20Hope.jpeg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Flames Of Fire - Our Blessed Hope</span></b></div><div>(heavy/power metal)</div><div>Data premiery: 01.12.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5SLkITKnfhFdnw6lsSmso2?si=ZIr_GQ5hR0esgrdYDPz7Cg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>W poprzednim przeglądzie wspominałem o tym, że lubię christian metal, a najlepiej gdy jest utrzymany w stylu kapeli Narnia. Tak się złożyło, że w grudniu mógłbym napisać to samo, jednakże teraz jest jeszcze bliżej Narnii niż w przypadku Signum Regis. A to dlatego, że swój drugi materiał wydała kapela Flames Of Fire, w której na wokalu można spotkać Christiana Liljegrena, czyli muzyka, którego możecie znać właśnie Narnii, ale też innych christian metalowych projektów takich jak Golden Resurrection, Audiovision, czy DivineFire. Do Liljegrena dołączył znany z wielu projektów muzycznych Jani Stefanović oraz kilku innych muzyków, których z wokalistą łączą inne kapele (np. Goldern Resurrection, czy solowe wydawnictwa Liljegrena). Jeżeli mieliście do czynienia z twórczością Christiana to mniej więcej wiecie czego się spodziewać - zarówno w temacie warstwy muzycznej jak i lirycznej. Jest bardzo specyficznie, bo Christian bardzo dosłownie traktuje określenie "christian metal", ale już jestem do tego przyzwyczajony, bo jednak jego twórczość towarzyszy mi od wielu, wielu lat. Prawdę mówiąc o projekcie Flames Of Fire dowiedziałem się zupełnie przypadkiem, a tym bardziej nie spodziewałem się, że mieli przed "Our Blessed Hope" inny wydany materiał. Jak już wspomniałem Liljegren zawsze gwarantuje specyficzny styl muzyczny, kawałki są utrzymane raczej w wolnych tempach, często to on jest osobą prowadzącą linię melodyczną, a instrumentaliści są schowani za jego wokalem. Można powiedzieć, że to bardzo toporna mieszanka heavy/power metalu, ale dla osób, które już się spotkały z twórczością Liljegrena nie będzie to żadną niespodzianką. "Our Blessed Hope" to po postu dobra heavy/power metalowa płyta utrzymana bardzo silnie w nurcie christian metalu.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWCCql0V2LdkBtJsNnQ9FzTQmUHbbBMq59_olRuz9askv8gG18dsikz2SaNSOsV3qNz6iwSJw74e9Vocrm2vzS1soD2vMxy7UO1MdP_1nRTaZc9YNpIlWFQcYR15D1XhoCJqdHQ4W7to7KCQ_YKzmNPrg2E9d_Fu5gc3WhgVfrtKNAG7ezK_3HdJrT_AHd/s1000/Gotsu%20Totsu%20Kotsu%20-%20%E9%BB%84%E6%B3%89%E3%82%AC%E3%83%98%E3%83%AA.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="992" data-original-width="1000" height="317" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWCCql0V2LdkBtJsNnQ9FzTQmUHbbBMq59_olRuz9askv8gG18dsikz2SaNSOsV3qNz6iwSJw74e9Vocrm2vzS1soD2vMxy7UO1MdP_1nRTaZc9YNpIlWFQcYR15D1XhoCJqdHQ4W7to7KCQ_YKzmNPrg2E9d_Fu5gc3WhgVfrtKNAG7ezK_3HdJrT_AHd/s320/Gotsu%20Totsu%20Kotsu%20-%20%E9%BB%84%E6%B3%89%E3%82%AC%E3%83%98%E3%83%AA.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Gotsu-Totsu-Kotsu - 兀突骨 [Back From The Underworld]</span></b></div><div>(death/thrash metal)</div><div>Data premiery: 20.12.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6t6nlkreTsxJBfBhF6r4Kg?si=0LfL2jnuRv6AnRIhL4Pacg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Nie jestem zbyt dobrze zaznajomiony z japońską sceną metalową, ale mam z tego kraju kilku swoich faworytów. Jednak na Gotsu-Totsu-Kotsu do tej pory nie trafiłem. "Back From The Underworld" to ich szósty pełny studyjny materiał. Kapela debiutowała w 2009 roku płytą "Mouryou". Zespoły z dalekiego wschodu Azji przyzwyczaiły mnie do tego, że w ich twórczości zawsze musi się znaleźć chociaż odrobina folkowych dźwięków. Dlatego też byłem zaskoczony, że na "Back From The Underworld" takich wybiegów nie uświadczyłem. Natomiast na nowym albumie Gotsu-Totsu-Kotsu nie brakuje ciężkiego death metalu połączonego z ostrym niczym brzytwa thrash metalem. Można powiedzieć, że ta płyta to jak otrzymanie ciosu obuchem, ciosu, którego raczej się nie spodziewałem odpalając ten materiał. Muzycy nie zwalniają tempa, mkną do przodu nie zważając na żadne przeciwności. "Back From The Underworld" to godzinna uczta będąca doskonałym połączeniem szybkiej, energetycznej, precyzyjnej i ciężkiej muzyki. Błyskawicznie wpadające w ucho gitarowe riffy ciągle pojedynkują się z szybko bijącą perkusją i wściekłym growlem. Ta płyta to dla mnie duże odkrycie i niespodziewany cios z "kraju kwitnącej wiśni".</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKm-luV8O4aMd8MeHCH6F2OxxTpsIS0hxnQ_swFKjwMlhuzEbNhzG5gVB5wh8tKTNHdUJ37O_ZUBmPWzWsxxC9wPzwBXCanwcZQAZEKBRl2V1LKNH5d7iqCbpYZjtwI-Kss4WDwnSW-hgylivCR5p6rLN3ipAz6T8hPwzPcXVAhxBlsJZ_AV94ZMCuBEiZ/s1200/Halysis%20-%20Unbury%20the%20Sun.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKm-luV8O4aMd8MeHCH6F2OxxTpsIS0hxnQ_swFKjwMlhuzEbNhzG5gVB5wh8tKTNHdUJ37O_ZUBmPWzWsxxC9wPzwBXCanwcZQAZEKBRl2V1LKNH5d7iqCbpYZjtwI-Kss4WDwnSW-hgylivCR5p6rLN3ipAz6T8hPwzPcXVAhxBlsJZ_AV94ZMCuBEiZ/s320/Halysis%20-%20Unbury%20the%20Sun.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Halysis - Unbury the Sun</b></span></div><div>(melodic death metal/progressive metal/metalcore)</div><div>Data premiery: 08.12.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2NJxdJXn2ibqeo96QerMag?si=vRa0Ydb2QwOsF3bgEcSJWw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Halysis to młoda i wciąż poszukująca swojego stylu kapela z Finlandii. W grudniu pojawił się drugi materiał tej formacji. "Unbury The Sun" to mieszanka melodic death metalu i progresywnego metalcore'a...a może raczej melodic death metalu, metalcore'a i progressive metalu. I chociaż słuchałem tej płyty już wielokrotnie to ciągle mam z nią pewien problem - jest to materiał bardzo niezdecydowany. Z jednej strony słychać tutaj sporo elementów melodic death metalowych, ale opierających się jedną nogą na progressive metalu, a drugą na metalcorze. Z drugiej strony mamy też metalcore, ale zdecydowanie w progresywnej odsłonie i idący w kierunku melodic death metalu. W sieci spotkałem się z opiniami dotyczącymi tego, że ktoś nie słyszał na tej płycie melodic death metalu. Jest to dość dziwne, bo to gatunek występujący tutaj zdecydowanie częściej niż metalcore. Ale przez cały materiał kapela nie może się zdecydować, co tak naprawdę chce grać - z jednej strony mamy ostre partie mieszające się pomiędzy melodic death metalem, a metalcorem, po czym nagle w refrenie wchodzą melodyjnie grające gitary i czysty, śpiewny wokal...co też nie jest żadnym novum w przypadku metalcore'a, czy melodic death metalu. Ale przejdźmy do najważniejszego - czy to niezdecydowanie stylistyczne tutaj przeszkadza? Może początkowo, ale przy drugim odsłuchu już nie tak bardzo, bo jednak te wszystkie elementy dobrze się ze sobą łączą i dają naprawdę dobry efekt końcowy. Jest tutaj cała masa dobrych melodii, świetnych gitarowych riffów, szybko wpadających w ucho refrenów i cała masa energii. A to, czy będziecie w stanie się cieszyć zawartością "Unbury The Sun" zależy tylko od was.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgED8z-2_Wg7K_iCKEUUEZX5SxpL4XpcFJ-PWwm5PtCG4EJU6AM6X9ERc5aPnmu-hFk2G7d8MLuJs7j0zyJBpo6y8ZVKbrFGvAlPAnXlS0SL1bkb5Vx0_2e_8TXekF3IfRhpOUswZcCQo4ARHoMxr3OXPnTKHyKytlOel9kRnf4SvVPlichbhwS1gZPTgig/s1200/Inculter%20-%20Morbid%20Origin.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgED8z-2_Wg7K_iCKEUUEZX5SxpL4XpcFJ-PWwm5PtCG4EJU6AM6X9ERc5aPnmu-hFk2G7d8MLuJs7j0zyJBpo6y8ZVKbrFGvAlPAnXlS0SL1bkb5Vx0_2e_8TXekF3IfRhpOUswZcCQo4ARHoMxr3OXPnTKHyKytlOel9kRnf4SvVPlichbhwS1gZPTgig/s320/Inculter%20-%20Morbid%20Origin.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Inculter - Morbid Origin</span></b></div><div><div>(blackened thrash metal)</div><div>Data premiery: 08.12.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1vr0f40cVNDXaGJpbKKnAU?si=Au6_Y2fiRvqCKD9kvBz7lg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Inculter to norweska formacja grająca blackened thrash metal, która zadebiutowała w 2015 roku albumem "Persisting Devolution". I praktycznie od pierwszej płyty dostarczali bardzo dobrą muzykę. Od debiutanckiej płyty ich styl się nie zmienił zbyt znacząco. "Morbid Origin" to trzeci pełny studyjny album Inculter i jest to pełnokrwisty thrash metal z black metalowymi elementami. Jednak nie spodziewajcie się zbyt wiele black metalu w twórczości Norwegów, zdecydowanie gatunkiem wiodącym na "Morbid Origin", jak i na dwóch wcześniejszych wydawnictwach jest thrash metal. Nie zawsze utrzymany w szybkim tempie, często wchodzący w tempa średnie, czy nawet dość wolne, trochę ociężałe, ale jednak thrash. Zresztą mam wrażenie, że najnowszy materiał jest najwolniejszy z dotychczasowych wydawnictw tej grupy, ale też zdecydowanie najbardziej klimatyczny. Jest w tej płycie coś takiego, co już przy pierwszym odsłuchu sprawiło, że nie mogłem jej pominąć w przygotowywaniu przeglądu premier. Thrash metal nieco inny, nieco wolniejszy, ale za to przyciągający z niesamowitą siłą.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9cFxbC-f1_qVHyOr0EdqaPQFo7W3ViiDEe4jX7lzvgyx6gXz3W9zppjt62bHGMuX8_CcjLNX2S9ArbNNjW4fvJJ_d3jQj4Ut_qy_rHW5spYLD3WQhEYMgW9azs9UWopwrcPDCEV0OV-vRNN8AWOP5TxJlphO_TxUNpGMHOCgnoFKpPR917sCiv84OHwxd/s700/Mavis%20-%20Grief%20Is%20No%20Ally.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9cFxbC-f1_qVHyOr0EdqaPQFo7W3ViiDEe4jX7lzvgyx6gXz3W9zppjt62bHGMuX8_CcjLNX2S9ArbNNjW4fvJJ_d3jQj4Ut_qy_rHW5spYLD3WQhEYMgW9azs9UWopwrcPDCEV0OV-vRNN8AWOP5TxJlphO_TxUNpGMHOCgnoFKpPR917sCiv84OHwxd/s320/Mavis%20-%20Grief%20Is%20No%20Ally.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Mavis - Grief Is No Ally</span></b></div><div>(progressive metalcore)</div><div>Data premiery: 15.12.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5nf6nhg7woU7N9HOOzSZGW?si=zOBD6IjLQOuSKz4e0Del1Q" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>"Grief Is No Ally" to doskonały dowód na to, że metalcore nadal może brzmieć świeżo i nie popełniać błędu kapel, które coraz bardziej łagodzą swoją muzykę próbując przekonać do siebie jak największe grono odbiorców. Mavis to debiutująca grupa z Niemiec, która swoim pierwszym albumem może odcisnąć mocny ślad na metalcore'owej scenie. "Grief Is No Ally" to pełne energicznych, wściekłych, ale też melodyjnych kompozycji wydawnictwo, które okazało się być dla mnie zaskakująco odświeżające, tym bardziej, że ostatnio w muzyce metalcore'owej niewiele ciekawych rzeczy się dzieje. Mavis prezentują nowoczesne podejście do metalcore'a i nie obawiają się włączać do tej stylistyki rozwiązań znanych z innych gatunków. Progresja obecna w muzyce Niemców jest wyczuwalna, ale nie nachalna, nie uświadczycie więc tutaj kompozycji, które spychają metalcore'ową energię na plan dalszy. Progresja jest dodatkiem uatrakcyjniającym to wydawnictwo, a nie grającym tutaj pierwsze skrzypce.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcc6UerBf1tQ3ProGqu5C4gjFeojgHPyayoFM6mLJGN6x9rAhFf7xKHsKihB5gC1W5kp7xIieTXM63pE2686hRLoQXP9JwLX6eT7w4ZWQaRJFLTt6Vt-JbtHOERZVS8t7uBbOAgF0rYe9MtdMfDvQ8MGPZpYgA4fTVWH5D5VvGwjKknrS5ucY2T-qrE58v/s1200/Nyrst%20-%20V%C3%B6ld.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcc6UerBf1tQ3ProGqu5C4gjFeojgHPyayoFM6mLJGN6x9rAhFf7xKHsKihB5gC1W5kp7xIieTXM63pE2686hRLoQXP9JwLX6eT7w4ZWQaRJFLTt6Vt-JbtHOERZVS8t7uBbOAgF0rYe9MtdMfDvQ8MGPZpYgA4fTVWH5D5VvGwjKknrS5ucY2T-qrE58v/s320/Nyrst%20-%20V%C3%B6ld.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Nyrst - Völd</span></b></div><div>(black metal/atmospheric black metal)</div><div>Data premiery: 08.12.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7JuT4dZlEludiob4Q8uLhn?si=X01tFEnYSYaeeRCznV0xGg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Nie tak dawno temu, bo w czerwcu miałem okazję zobaczyć Nyrst na żywo w trakcie Mystic Festival i był to bardzo dobry występ, niezwykle klimatyczny, a dodatkowego smaczku dodawał ciekawy image kapeli. Black metal na wysokim poziomie i nic dziwnego, bo przecież to formacja pochodząca z Islandii, a tam znaleźć można tylko bardzo dobre kapele. W grudniu Nyrst zaprezentowali swój drugi studyjny album, który pojawił się trzy lata po debiutanckim "Orsök" (2020). Na najnowszym wydawnictwie Islandczycy nie starają się wymyślać black metalu na nowo, to po prostu bardzo dobra, opływająca ciężkim klimatem płyta. Wulkan obecny na okładce najnowszego dzieła Nyrst nie jest przypadkowy, gdyż "Völd" z islandzkiego oznacza po prostu "moc". Czy faktycznie na nowej płycie Islandczyków jest aż tyle mocy, co w erupcji wulkanu? Tej oczywiście nie brakuje, bo są kawałki, w których muzycy bardziej "dokładają do pieca", a są też numery, w których dominuje atmospheric black metal i są to kompozycje wolniejsze, mniej bombastyczne i uderzające w nieco inne tony. Ale nadal pozostajemy w ramach black metalu, bo poza te Nyrst nie wybiegają, w związku z tym nie usłyszycie tutaj żadnych wariacji, awangardowych zargywek, czy progresywnych elementów. Na "Völd" prezentowana jest niszcząca moc black metalu, czystego black metalu...a raczej brudnego black metalu (nie mylić z undergroundowym).</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiqh53eFBsYxogJ6P3EmKr4WJQAGAlVRm-FWmNyKuKVe_q_LW0x2FBUibM_xXWskBCMCbIJkQToGSrK6Qosv4IIUxWrGWG1UA6imdjVTd-cSKm3KZfdVoR87p5BUAEvbBVo4Jw0_ZLqZgmGrWmGxz3QRKpsLas-K6P_DrkDDVJN8dIbt1yr_35kOOdLdba/s1200/Osiah%20-%20Kairos.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiqh53eFBsYxogJ6P3EmKr4WJQAGAlVRm-FWmNyKuKVe_q_LW0x2FBUibM_xXWskBCMCbIJkQToGSrK6Qosv4IIUxWrGWG1UA6imdjVTd-cSKm3KZfdVoR87p5BUAEvbBVo4Jw0_ZLqZgmGrWmGxz3QRKpsLas-K6P_DrkDDVJN8dIbt1yr_35kOOdLdba/s320/Osiah%20-%20Kairos.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Osiah - Kairos</span></b><br /><div>(technical deathcore)</div><div>Data premiery: 08.12.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2jkVwLsLHDElSkCT3xbodc?si=WxNEXHmmR_KueMBR1wykBw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Pierwsze dwie płyty brytyjskiej kapeli Osiah nie zrobiły na mnie specjalnie dobrego wrażenia, ot deathcore jakich wiele. Natomiast moje zdanie o tej formacji kompletnie zmieniło ich wydawnictwo z 2021 roku, czyli płyta "Loss". Trzeci materiał Brytyjczyków to była prawdziwa perełka w deathcore'owym światku. Monumentalne brzmienie, perkusja bijąca (momentami) z prędkością karabinu maszynowego i doskonała praca gitar. Lekko ponad dwa lata trzeba było czekać na kolejne uderzenie Osiah. I ponownie jest to cios niezwykle celny i mocny. "Kairos" to materiał utrzymany w tym samym stylu, co jego bardzo dobry poprzednik. Deathcore o znamionach technicznego death metalu z wszelkimi tego plusami i minusami (o ile jakieś są). I znowu brzmienie jest monumentalne, kapela doskonale operuje ciężarem. Galopada trwa niemal przez cały materiał, ale instrumentalistom zdarza się "zawieszać" muzykę, żeby dosłownie za moment uderzyć ze zdwojoną siłą. Osiah znowu zaprezentowali materiał, który urywa głowę.</div><div><br /></div></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfWbApYHjZvdavD-48zSnAdwY_AqRqcflWkhq_Q87k_f6d9jlYMdSBmCOsjhlWqoLexiZOteZMJUSk2OTLEmKCkVF5ADD_2J5uOs5B8KUWU2qbn2udNIogfg9_2s_iLGu0zv-dW9bFHeRsMInJ2lLxAVuemhGmXKckRQoLCWqeFRj0i4-fVq1of4PX4KYh/s700/Rage%20Behind%20-%20Eminence%20or%20Disgrace.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfWbApYHjZvdavD-48zSnAdwY_AqRqcflWkhq_Q87k_f6d9jlYMdSBmCOsjhlWqoLexiZOteZMJUSk2OTLEmKCkVF5ADD_2J5uOs5B8KUWU2qbn2udNIogfg9_2s_iLGu0zv-dW9bFHeRsMInJ2lLxAVuemhGmXKckRQoLCWqeFRj0i4-fVq1of4PX4KYh/s320/Rage%20Behind%20-%20Eminence%20or%20Disgrace.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Rage Behind - Eminence or Disgrace</span></b></div><div>(groove metal/metalcore)</div><div>Data premiery: 08.12.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0KcBw1N3ZAKL8ZOGNSmAh0?si=KkrAxDQ_QL6QvxAZTK_idQ" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Debiuancki materiał francuskiej kapeli Rage Behind brzmi trochę tak, jakby muzycy zapatrzyli się w twórczość Maxa Cavalery...ale jednocześnie chcieli grać metalcore. I muzyka to jedno, ale kapela ewidentnie wpisuje się w ostatnie trendy, bo członkowie Rage Behind ukrywają się za maskami. "Eminence Or Disgrace" to materiał niezwykle energetyczny, który uderza z pełną mocą od pierwszego kawałka i nie zmniejsza nacisku aż do samego końca. Z jednej strony można powiedzieć, że tak grających kapel teraz nie brakuje, nawet w samym grudniu było przecież nowe wydawnictwo Ektomorf. A jednak w zawartości "Eminence Or Disgrace" jest coś takiego, co mnie przy tej płycie zatrzymało. Z jednej strony poza mieszaniem groove metalu i metalcore'a słyszę tutaj odnośniki do nu-metalu, ale nie jest to odłam kojarzący mi się z Limp Bizkit, czy innymi podobnymi formacjami. Jest w graniu Rage Behind coś świeżego, jakiegoś nieokiełznanego. Mimo tego, że stylistyka, w jakiej porusza się kapela nie jest niczym nowym. Czuć sporą dawkę core'owej wściekłości płynącej z dźwięków zamkniętych na tej płycie - najbardziej w wokalu, ale i gitary dokładają swoje. Słuchając tej płyty po raz kolejny przypomniałem sobie z jaką kapelą mi się kojarzy - z drugą płytą australijskiej kapeli 4Arm i może też dlatego tak szybko "Eminence Or Disgrace" wpadło mi w ucho.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLgQ8_ybaN9KIYE_5ZQwp6h84I3TnfthT960U273JFo47AOpOldHkEcwiG5P6SRZDVYOqmPI1WUrnN5ZH0Afh-1rl-MrjgWtmaczlRoJNV8g5SBpUdR9KRtujTHvTNbEU2oPSmvl4reiNR6FRgvSoyVnFrWuOF9XtOd-uNYNL6AdmQvzx2wiJjZ0bSwos7/s1200/Ringar%C3%AB%20-%20Of%20Momentous%20Endless%20Night.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLgQ8_ybaN9KIYE_5ZQwp6h84I3TnfthT960U273JFo47AOpOldHkEcwiG5P6SRZDVYOqmPI1WUrnN5ZH0Afh-1rl-MrjgWtmaczlRoJNV8g5SBpUdR9KRtujTHvTNbEU2oPSmvl4reiNR6FRgvSoyVnFrWuOF9XtOd-uNYNL6AdmQvzx2wiJjZ0bSwos7/s320/Ringar%C3%AB%20-%20Of%20Momentous%20Endless%20Night.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Ringarë - Of Momentous Endless Night</span></b></div><div>(atmospheric black metal)</div><div>Data premiery: 15.12.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4zpYz8FmDUXP3ZbbStWTnM?si=1YJKmFzoSgiO_pX51NrWCw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Ringarë to oryginalnie amerykańska, a aktualnie amerykańsko-szwedzka formacja specjalizująca się w graniu atmospheric black metalu. Grupa powstała w 2004 roku jako Ringar, a w 2018 została przemianowana na Ringarë. Rok później formacja zadebiutowała płytą "Under Pale Moon" (2019), w tym roku pojawił się trzeci pełny studyjny materiał tej kapeli. "Of Momentous Endless Night" to materiał dość agresywny i ekspresyjny, jak na standardy atmospheric black metalu. Na najnowszy album tej amerykańsko-szwedzkiej formacji składają się zaledwie cztery, ale za to bardzo rozbudowane kompozycje. Łącznie dostajemy 43 minuty muzyki, pełnej black metalowego ciężaru, ale też niesamowitego klimatu, który budowany jest głównie za pomocą partii klawiszowych stanowiących tło dla pierwszoplanowych instrumentów i wokalu. Wściekle bijąca perkusja i wysuwający się na front growl stanowią o agresji tego wydawnictwa, to one sprawiają, że kompozycje brzmią brutalnie. Przeciwwagą dla tych elementów jest praca gitar i wspomnianych wcześniej klawiszy, które dbają o tę bardziej melodyjną i zarazem melancholijną stronę "Of Momentous Endless Night". Nie sposób się nudzić podczas słuchania tej płyty, bo członkowie Ringarë dbają o to, żeby w obrębie zawartych tutaj utworów bardzo dużo się działo. Jest ciężko, agresywnie, ale też melodyjnie i klimatycznie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgV1t4ZsdAiNLJI9kpH16KxitkcpxNVGKhjrQJCfkYoEtcaURQKVD0v_iKwLoShh8XqhKS8kwRqf_IpGv3CKu_uakQQKN6iaLeStFookKV9FP9HOEGMwV-DKafsvHxr0s8F6yWsPJ7IIDqF_DDQr1TayteR8QC1GpdTHfrvqtqO_TS4vAX9W_4tWifbgVoJ/s800/Satanic%20Witch%20-%204-44.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgV1t4ZsdAiNLJI9kpH16KxitkcpxNVGKhjrQJCfkYoEtcaURQKVD0v_iKwLoShh8XqhKS8kwRqf_IpGv3CKu_uakQQKN6iaLeStFookKV9FP9HOEGMwV-DKafsvHxr0s8F6yWsPJ7IIDqF_DDQr1TayteR8QC1GpdTHfrvqtqO_TS4vAX9W_4tWifbgVoJ/s320/Satanic%20Witch%20-%204-44.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">⭐Satanic Witch - 4:44</span></b></div><div>(atmospheric black metal/doom metal)</div><div>Data premiery: 05.12.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5uI5BpMLhXyruzqCHVBgIU?si=0u4X0d7pSiqsYb4eJagcwA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>W grudniu dość nieoczekiwanie pojawił się debiutancki materał nowej międzynarodowej formacji Satanic Witch. Jest to kapela tworzona przez dwie wokalistki znane z zespołu E-L-R (Isabelle Ryser i Selina Muth), muzyków Wolvennest/Length Of Time (basista Jonathan Marx i gitarzysta Michel Kirby) oraz gitarzystę Resistance (Shaun van Calster). Zapowiada się intrygująco, prawda? I tak też jest. Kiedy pierwszy raz odpaliłem "4:44" nie mogłem się od tego albumu uwolnić. Głównie dlatego, że mieszanka atmospheric black metalu i doom metalu wypada tutaj lepiej niż mogłem się tego spodziewać. Niepokojący klimat tworzony przez warstwę instrumentalną wręcz przykuwa do głośników/słuchawek. Kapela doskonale gra atmosferą. Nie dostajemy na "4:44" czystej black metalowej jazdy, czy doom metalowych smętów (dawno tak nie pisałem o tym gatunku), ale mamy dobrze wyważony materiał, w którym znalazło się też miejsce dla nieco bardziej psychodelicznych elementów, które dodatkowo podbijają klimat. Debiutancki album Satanic Witch to bardzo nieszablonowy materiał, który powinien spodobać się zwłaszcza tym, którzy szukają w black metalu czegoś więcej niż agresji i ciężaru.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglXSVDnR5JOZQuqcH9OdJVUVqSr64WvUS70ZLulGQKw3QDG8lNMyagunI0iscmiOUQnh5rgp6PUlNW1C2tnZesYj_QpgT2PFRqrHhsms8sl32I86CuknRvTJATu5_Npt0I2mL8tZTT6eXqjSbGj2DSveEz14YsymNEPmhy3dlzBL4Wj3md6mYPjnd1P5bO/s1200/Troll%20-%20Trolldom.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglXSVDnR5JOZQuqcH9OdJVUVqSr64WvUS70ZLulGQKw3QDG8lNMyagunI0iscmiOUQnh5rgp6PUlNW1C2tnZesYj_QpgT2PFRqrHhsms8sl32I86CuknRvTJATu5_Npt0I2mL8tZTT6eXqjSbGj2DSveEz14YsymNEPmhy3dlzBL4Wj3md6mYPjnd1P5bO/s320/Troll%20-%20Trolldom.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Troll - Trolldom</b></span></div><div>(symphonic black metal)</div><div>Data premiery: 08.12.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2gWPGPrGkrqq8nny1LBJ5k?si=BEKsOgNYT5mdJSmXG4e3Tg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Norweska kapela Troll po dość długiej przerwie wróciła z nowym pełnym albumem. Gdyby nie policzyć epki "Tilbake til Trollberg" z 2020 roku, to na następcę "Neo-Satanic Supremacy" (2010) trzeba było czekać aż 13 lat. I chociaż nazwę kapeli znam, to z niewyjaśnionych przyczyn zawsze kojarzyła mi się z folkowym graniem. Gdy zobaczyłem na okładce płyty "Trolldom" diabełka i jakiegoś wilkołaka grających na trąbkach to od razu wiedziałem, że nie ma co się spieszyć ze słuchaniem tej płyty (co tam może być innego niż jakiś leśny folk metal?!). Po niemal dwóch tygodniach od premiery nowej płyty Troll jednak zdecydowałem się za nią zabrać, oczywiście bardziej z obowiązku niż z ciekawości. I jakże byłem zaskoczony podczas pierwszego obrotu, gdy okazało się, że żadnego folkowego grania tutaj nie ma...pewnie pomyliłem tę kapelę z jakąś inną ze słowem "troll" w nazwie. Zawartość nowej płyty tej norweskiej kapeli to bardzo dobry i przyjemny dla ucha symfoniczny black metal z elementami industrialu. Czuć tutaj trochę Dimmu Borgir...i w sumie nic dziwnego, bo lider kapeli, czyli Nagash przez wiele lat był basistą Dimmu Borgir (ale też grał w Covenant i gra nadal w The Kovenant). Jest tutaj sporo melodii, jednak bardziej klawiszowych niż gitarowych, trochę ciężaru (ale nie za dużo) i naprawdę niezła dawka przebojowości, jeżeli możemy mówić o takowej w black metalu. Zawartość "Trolldom" mknie do przodu i zatrzymuje się dopiero, gdy milkną ostatnie dźwięki utworu "He Who Dwells". Troll zaserwowali naprawdę przyjemny materiał który szybko wpada w ucho. Niespełna 38 minut obcowania z symfonicznym black metalem mija w mgnieniu oka.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdXBp-pjY-KgJuATKDoBpBXfURugBslY5X4PJLNOOloY77SzZe4zvE7nqo5_jq8uShtNO9_wLLnhdtYzVTnS51vjiLNhSVyAwv2RfgfbyGBiakSm19N3cMSWzlJS7j98qnpXJEVJottBRFNhTO-maF1dlMF8vKbZMZ2oBHCy1eciS31Vz1c5ErvOmX7dOE/s1200/Unprocessed%20-%20...And%20Everything%20In%20Between.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdXBp-pjY-KgJuATKDoBpBXfURugBslY5X4PJLNOOloY77SzZe4zvE7nqo5_jq8uShtNO9_wLLnhdtYzVTnS51vjiLNhSVyAwv2RfgfbyGBiakSm19N3cMSWzlJS7j98qnpXJEVJottBRFNhTO-maF1dlMF8vKbZMZ2oBHCy1eciS31Vz1c5ErvOmX7dOE/s320/Unprocessed%20-%20...And%20Everything%20In%20Between.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Unprocessed - ...And Everything In Between</span></b></div><div>(progressive metal/djent)</div><div>Data premiery: 01.12.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3LDYeoNeId8Eb6ssztA8B8?si=hNBd3U81SpqEFMeLF3DHDQ" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>W grudniu swoją piątą płytę studyjną zaprezentowała niemiecka formacja Unprocessed, która nie tak dawno temu zaskoczyła mnie albumem "Gold" - materiał idealny dla fanów takich kapel jak Periphery, Tesseract, czy Monuments. I jak się okazuje nie trzeba było długo czekać na jego następcę, bo muzycy Unprocessed potrzebowali zaledwie 1.5 roku, żeby przedstawić światu "...And Everything In Between". Nowy materiał jest nieznacznie, ale jednak lepszy od bardzo dobrego poprzednika. Już od pierwszych dźwięków, które rozpoczynają najnowsze dzieło Unprocessed wiadomo, że mamy do czynienia z czymś niezwykłym. Chociaż to początkowe złowieszcze brzmienie może być trochę mylące, bo przecież nie mamy na "...And Everything In Between" do czynienia z black metalem, a raczej z djentem i progressive metalem/rockiem. Instrumentaliści bezbłędnie poruszają się pomiędzy gitarowymi łamańcami i dostarczają niesamowity materiał, który mimo swojej złożoności i pozornej toporności jest zarówno lekki, jak i ciężki. Melodyjność tego albumu jest dość dyskusyjna, bo jedni ją usłyszą, a inni będą narzekać na rwane dźwięki tworzące dziwną mozaikę. Ja dość szybko odnalazłem się w tym skomplikowanym świecie Unprocessed i mogę powiedzieć tylko tyle, że jeżeli "Gold" was zachwycił, to z "...And Everything In Between" może być tylko lepiej. A ja już czekam na kolejny materiał tej niezwykłej kapeli.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKl5CuagOoszwVKy2nfs_QKUuoB5_khOzMJhoVgJS6EnzQR7yKwEA-D4tru_-3UYldtdyw_7MzsBwoyyHC9Yua2efBhajwuEiVsVHrVZunJ85HtrivESn8Y-59nTdPYYG_qXjENPTiYa-1aoFDvNltc3qJ3u4djtcYTdUgdBfSF4E-2xxXoFqg2-HkYPwB/s1200/Varathron%20-%20The%20Crimson%20Temple.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKl5CuagOoszwVKy2nfs_QKUuoB5_khOzMJhoVgJS6EnzQR7yKwEA-D4tru_-3UYldtdyw_7MzsBwoyyHC9Yua2efBhajwuEiVsVHrVZunJ85HtrivESn8Y-59nTdPYYG_qXjENPTiYa-1aoFDvNltc3qJ3u4djtcYTdUgdBfSF4E-2xxXoFqg2-HkYPwB/s320/Varathron%20-%20The%20Crimson%20Temple.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>⭐Varathron - The Crimson Temple</b></span></div><div>(melodic black metal)</div><div>Data premiery: 01.12.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/41XZgFhrbyTS4FaKcywYnK?si=pb3LfugUQAWohmDibd85cg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Varathron to prawdziwa grecka black metalowa bestia, która zaczęła siać postrach w 1988 roku, a szerzej światu zaprezentowała się światu w 1993 roku za sprawą płyty "His Majesty at the Swamp". "The Crimson Temple" jest numerem siedem w dyskografii tej formacji. Ich najnowszy materiał wciąga momentalnie. Varathron doskonale grają zarówno klimatem, jak i ciężarem. Nie zapominają przy tym o gitarowych melodiach, czy chociażby folkowych wstawkach kojarzących się z Grecją. Kapela potrafi świetnie wyśrodkować każdy z tych elementów i nie przegrzać żadnym z nich. "The Crimson Temple" to bardzo wyważony materiał, który już przy pierwszym odsłuchu przekonał mnie do swojej zawartości. Nadal nie mogę wyjść z podziwu jak Varathron doskonale zaprzęgli do black metalu folkowe elementy, na które często reaguję wręcz alergicznie, a tymczasem tutaj te wstawki po prostu cieszą ucho i zaskakująco dobrze pasują do kompozycji. Grecka bestia zaatakowała ponownie po pięciu latach od premiery "Patriarchs of Evil" (2018) i zrobiła to z niebywałą siłą i precyzją.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnizwe3lQN5kTD_qfRlRSvcY_hDH9uigq4i0NVkGEqcE2v9a6y6GLAdNE4zmi4CfXJIBElxMl0-Eqd8QEAxo_2I7lvteW7YD9SVO6RUwwIdNTo9gR3px1qmGSJobL4AAKR0Yjvkc0GfDufDhk_koL9ZpNTkV5NVYoemkMyGTk7VTr1AMzFbtqrIVWzTYCV/s900/Vargrav%20-%20The%20Nighthold.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="900" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnizwe3lQN5kTD_qfRlRSvcY_hDH9uigq4i0NVkGEqcE2v9a6y6GLAdNE4zmi4CfXJIBElxMl0-Eqd8QEAxo_2I7lvteW7YD9SVO6RUwwIdNTo9gR3px1qmGSJobL4AAKR0Yjvkc0GfDufDhk_koL9ZpNTkV5NVYoemkMyGTk7VTr1AMzFbtqrIVWzTYCV/s320/Vargrav%20-%20The%20Nighthold.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">⭐Vargrav - The Nighthold</span></b></div><div>(symphonic black metal)</div><div>Data premiery: 15.12.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/33L9p5eyML2tiMfeQh9zdz?si=UOKkKVNCSi-jEgCOqrmndw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>W grudniu swój trzeci studyjny materiał zaprezentowała fińska formacja Vargrav, którą niedawno zasilił kontrowersyjny wokalista Lauri Penttilä. Klimat płyty "The Nighthold" jest po prostu obłędny. Wydawnictwo rozpoczyna się jak tajemnicze misterium, które szybko przeistacza się w symfoniczny black metal - i to symfoniczny black metal najwyższej klasy. Vargrav doskonale radzą sobie z wykorzystywaniem ambientowych elementów w formie ozdobników i przerywników. W niesamowity sposób za pomocą tych elementów obudowują swój black metal w pełną mroku i tajemnicy otoczkę. Zawartość "The Nighthold" to prawdziwa uczta dla ucha i ponownie doskonały przykład na to, że w fińskich black metalowych projektach nie może zabraknąć miejsca dla klawiszy. Bez nich najbardziej ekstremalny gatunek metalu byłby niekompletny. To one dodają specyficznego szlifu, który mocno wyróżnia tę scenę spośród wszystkich innych. Vargrav wydali materiał, który można powiedzieć, że jest doskonałym przedstawicielem fińskiej sceny, wręcz jej kwintesencją. Niemal pełna godzina prawdziwej uczty, ale też niepokoju, gęstego mroku i tajemnicy. </div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvAHT4GPdSGLN3Uhtsk6gFV3qo3WrWyoErhxpjlUS7Mdbzum3AN-DtPqY13KSL-3UCdkMh1Xv_2lIs-wYbz9rbq5a6JKqufNnlU9EvlIpM0p61z7940aMUDgLS_pimfmlsnalEOlniNQZVfBN9abMYs5WuPcp3HEGXYD7zYn1smoJoFxwna0tNBsTPJF65/s1200/Void%20-%20Jadjow.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvAHT4GPdSGLN3Uhtsk6gFV3qo3WrWyoErhxpjlUS7Mdbzum3AN-DtPqY13KSL-3UCdkMh1Xv_2lIs-wYbz9rbq5a6JKqufNnlU9EvlIpM0p61z7940aMUDgLS_pimfmlsnalEOlniNQZVfBN9abMYs5WuPcp3HEGXYD7zYn1smoJoFxwna0tNBsTPJF65/s320/Void%20-%20Jadjow.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Void - Jadjow</span></b></div><div>(avantgarde metal/progressive metal/black metal)</div><div>Data premiery: 07.12.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4CJGqwkG2DFyQCEYDh9Nn4?si=HmakhRlcRUqyfuBVqnaIzg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Pamiętam jeszcze kapelę Void z samych jej początków, mam nawet w swojej kolekcji debiutancki album "Posthuman" (2003). Podobało mi się zaprzęgnięcie industrial metalu w black metalowe ramy...no i oczywiście Kvohst na wokalu (wówczas jako Ionman). Późniejsze inkarnacje tej formacji jakoś do mnie nie przemawiały, a album "The Hollow Man" (2021) kompletnie przegapiłem. Gdy "Jadjow" rzuciło mi się w oczy aż musiałem sprawdzić, czy to jest to samo Void, którego słuchałem wiele lat temu. Okazało się, że tak, ale z oryginalnego składu został tylko Matt Jarman, który odpowiada teraz za gitarę, wokal i elektronikę. Po odpaleniu "Jadjow" wyczułem w tej muzyce podobne szaleństwo, które było obecne na debiucie, ale to już zupełnie inna formacja. Void grają teraz bardziej w stylu Dodheimsgard, więc wielbiciele awangardowego metalu powinni być zachwyceni najnowszy wydawnictwem Brytyjczyków. Nie ma już tutaj industrialnego vibe'u, jest za to bardzo dużo psychodelicznego klimatu, który mocno zdominował ten nowy materiał. I patrząc na okładkę "Jadjow" można powiedzieć, że ta w pełni oddaje zawartość albumu - jest dziwnie, jest dużo mieszania, dużo gęstego psychodelicznego klimatu, cała masa ciekawych wokali idealnie wpisujących się w chaotyczną melodykę tej płyty. Czy warto łapać się za "Jadjow"? Według mnie jak najbardziej, bo to z jednej strony nadal Void, a jednocześnie kapela zupełnie inna niż ta z czasów "Posthuman". Jest to materiał nieszablonowy, zaskakujący i w żadnym wypadku nie można tutaj mówić o przebojowości, czy wpadaniu w ucho.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgquXU7KYuB411pQqxfnvmX_6foIfPGXHFk26uOzla6ywR76wadaHO9vs2p2ey1yE1Flul2o9qt_-14mvjkBUjKFTjlipkNPceOgcOgDZ8S-EOAxdCTZa7zATE_O0CpSNWihGQAj9jWOk3McfUOi2zjA5kG9ZoMPJGd_n7JPBV9MunipKTC4jmwWD1H0f2S/s1200/Wij%20-%20Przestw%C3%B3r.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgquXU7KYuB411pQqxfnvmX_6foIfPGXHFk26uOzla6ywR76wadaHO9vs2p2ey1yE1Flul2o9qt_-14mvjkBUjKFTjlipkNPceOgcOgDZ8S-EOAxdCTZa7zATE_O0CpSNWihGQAj9jWOk3McfUOi2zjA5kG9ZoMPJGd_n7JPBV9MunipKTC4jmwWD1H0f2S/s320/Wij%20-%20Przestw%C3%B3r.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">⭐Wij - Przestwór</span></b></div><div>(proto metal/heavy metal/hard rock/doom metal)</div><div>Data premiery: 15.12.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0aD2uzZv918SbYXmWfGsRN?si=Oqu_dp8sSKafCxmzuz4tWA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Cóż ja mogę napisać o Wiju? To jedna z najbardziej obiecujących kapel na polskiej scenie metalowej i rockowej. Ich debiutancki album "Dziwidło" (2021) mieliłem w nieskończoność w okolicy jego premiery, a później wracałem do niego regularnie, co też poskutkowało tym, że gdy odpaliłem epkę "Przeklęte Wody" (2022) to kręciłem nosem (i robię to nadal), bo kawałki z tego materiału były jakieś inne i nie przystawały do doskonałej zawartości "Dziwidło". Tam czuć było tę zatęchłą świeżość, odgrzewanie wyśmienitego kotleta, który po podsmażeniu okazał się...wyborny! Wij przecież na debiucie nie grali niczego nowego, po prostu w niezwykle udany sposób przełożyli na polską scenę okultystycznego rocka zmieszanego z doom metalem, heavy metalem i hard rockiem. I przyznam, że wielbiąc "Dziwidło" obawiałem się o drugą płytę Wija. Mocno zaciskając kciuki odpalałem każdy z singli (raz z lepszy, a raz z gorszym skutkiem). I w końcu przyszła pora na pojawienie się albumu "Przestwór". I już od pierwszego odsłuchu wiedziałem, że debiutancki materiał to nie był przypadek. Druga płyta kapeli Wij jest równie doskonała jak pierwsza, ale nosi w sobie kilka znaczących różnic - dla jednych będą one plusem, dla innych minusem. Ja zdecydowanie dołączam do pierwszej grupy. Przede wszystkim na nowym materiale słychać nieco inną pracę gitary, która momentami wbiega wręcz na tereny fuzz rocka. Brzmienie też jest nieco cięższe niż na debiucie, ale zaskakująco klimat jakby zelżał, nie ma już tak gęstej warstwy dziwnego mroku. Lirycznie kapela rozszerzyła swoje poletko dotykając mojego ulubionego medium literackiego, jakim jest komiks - "Brek Zarith" to wspaniały ukłon w stronę serii "Thorgal" i marzy mi się płyta, która zawierałaby same takie ukłony. Często pisałem kiedyś o "teście drugiej płyty", który sporo kapel oblewało. Tymczasem Wij zdali ten egzamin celująco (czyli na szóstkę), nie paląc za sobą mostów, ale też stawiając na rozwój, który jest na "Przestwór" słyszalny. Płyty płytami, ale jeżeli zobaczycie, że gdzieś w waszej okolicy Wij grają koncert, to nie zastanawiajcie się dwa razy - na płytach to prawdziwa nawałnica, ale na żywo to wulkan energii. Trasa koncertowa promująca nową płytę zaczyna się w styczniu, więc nie pozwólcie sobie ominąć zobaczenia Wija na żywo.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrNiZbWsVavPcBAJcKLBTofVARjwlqx-rWrc3OXBEFNcUpd6H5q1WCtR6TNUALduVFBKjqhWzx6HjxfF2FeFCK9_CCbL2pmHhXBp3jiLvGlCVsnqCIHdEbc-RVrwc9KgAh6cycni04_jqnvj2P5tmWO0YpoNQEfqvnq0IQ_vrM39yuJFLico3GbQnI3Xc-/s1200/Winterhorde%20-%20Neptunian.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrNiZbWsVavPcBAJcKLBTofVARjwlqx-rWrc3OXBEFNcUpd6H5q1WCtR6TNUALduVFBKjqhWzx6HjxfF2FeFCK9_CCbL2pmHhXBp3jiLvGlCVsnqCIHdEbc-RVrwc9KgAh6cycni04_jqnvj2P5tmWO0YpoNQEfqvnq0IQ_vrM39yuJFLico3GbQnI3Xc-/s320/Winterhorde%20-%20Neptunian.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Winterhorde - Neptunian</span></b><div>(melodic/symphonic black metal/progressive metal)</div><div>Data premiery: 08.12.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4dsDUJwF8xhxZ7UFzbwx6y?si=i1fJ1AcMSgSn3mcExVF8gA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div></div></div></div><div>Izraelska kapela Winterhorde nie rozpieszcza fanów od samego początku swojego istnienia. Grupa zadebiutowała w 2006 roku albumem "Nebula" i na każdy ich kolejny materiał studyjny trzeba czekać coraz dłużej. Na "Neptunian" będący następcą "Maestro" (2016) wielbiciele kapeli musieli czekać aż 7 lat! Aktualnie z oryginalnego składu w zespole znajdują się tylko basista Sascha Latman oraz wokalista Zed Destructive, który wrócił do kapeli w 2014 roku. Czwarta płyta Winterhorde stylistycznie trzyma się założeń z poprzednich wydawnictw tej formacji - czyli wiodącym gatunkiem nadal jest melodic black metal zmieszany z progresywnym metalem i wzbogacony o elementy symfoniczne. Kapela ponownie udowodniła, że nie bez powodu na ich płyty trzeba tyle czasu czekać - po prostu muszą być dopracowane w najmniejszym detalu. Symfoniczny charakter tego wydawnictwa sprawia, że kawałki brzmią wręcz podniośle, ale też przez swoją dużą melodyjność nie znajdą pewnie uznania wśród odbiorców, którzy preferują black metal podany w surowej i brutalnej formie. I chociaż zawartość "Neptunian" bardzo przypadła mi do gustu, to momentami odczuwałem wrażenie, że ten materiał jest aż nadto wygładzony i brakowało mi tutaj trochę tego szaleństwa i nieprzewidywalności.</div><div><br /></div><div style="text-align: center;"><b><span style="color: #ffa400; font-size: large;"><u>BONUS:</u></span></b></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwXX373BAyOhrQfxFk_EKOy7hqjyyi3sZqufcPSpOo6XxtMAROY3yzugNkgnYlQ8UgYQhJQOWBCnXqFvDAhSH7iYAhOl-27tp1GZWea9Az-bqdG4qxAnNVvORuFa_W1lwKM0-QPMDAQIdPxZGQMrI10Rfe0GPSheOnKPgsRlNMTR2c14FBNAyJvdwT_VSm/s1200/Doctor%20Visor%20-%20Watch%20The%20Skies!.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwXX373BAyOhrQfxFk_EKOy7hqjyyi3sZqufcPSpOo6XxtMAROY3yzugNkgnYlQ8UgYQhJQOWBCnXqFvDAhSH7iYAhOl-27tp1GZWea9Az-bqdG4qxAnNVvORuFa_W1lwKM0-QPMDAQIdPxZGQMrI10Rfe0GPSheOnKPgsRlNMTR2c14FBNAyJvdwT_VSm/s320/Doctor%20Visor%20-%20Watch%20The%20Skies!.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Doctor Visor - Watch The Skies! EP</span></b><div>(synthwave/darkwave)<br /><div>Data premiery: 08.12.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1ltMZKAjhJJ8SvRdoD4Jhk?si=A1oTrZQsQ7usCt36CLoWZg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Fabian Filiks w grudniu powrócił jako Doctor Visor, niestety tym razem nie z pełnym albumem, ale z epką. "Watch The Skies!" to dopiero drugie wydawnictwo tego projektu, debiutancki materiał zatytułowany "The Funeral Portrait" pojawił się w 2020 roku, zresztą wzmiankę o nim znaleźć możecie w <a href="http://dark-factory.blogspot.com/2020/12/podsumowanie-roku-2020.html" target="_blank">podsumowaniu 2020 roku</a> na blogu DF. I prawdę mówiąc bardzo żałowałem, że Fabian Filiks nie pociągnął dalej tematu po wydaniu wspomnianej płyty, a skupił się na innych projektach (zresztą również interesujących - Fabian Filiks, Zoromr, czy Moloch). Ale trzeba cieszyć się, że Doctor Visor wrócić chociażby z epką. A ta chociaż krótka to jest bardzo treściwa. "Watch The Skies!" to niemal 22 minuty muzyki synthwave/darkwave inspirowanej twórczością H.P. Lovecrafta. I czuć w tych elektronicznych brzmieniach klimat tajemnicy i grozy. Doctor Visior prezentował już wysoki poziom na swoim debiutanckim materiale, więc nie zdziwiła mnie jakość utworów zawartych na nowej epce, ale jednak stylistyka, w jakiej są one utrzymane odrobinę różni się od tej znanej mi z płyty "The Funeral Portait" - może właśnie z uwagi na inspiracje Lovecraftem, a może z uwagi na kolejne doświadczenia, które Filiks zdobył na przestrzeni ostatnich lat. Jest tutaj zdecydowanie mniej "rozrywkowo", a bardziej klimatycznie. Elektronika jest tutaj środkiem do przekazania emocji, osnucia wszystkiego mrokiem i wprowadzenia słuchacza w ciągły stan zagrożenia...ze strony czegoś nienazwanego, ohydnego, czy bluźnierczego (wybaczcie, nie mogłem się powstrzymać od użycia ulubionych słów Lovecrafta). "Watch The Skies!" to bardzo dobry materiał, który mam nadzieję będzie kontynuowany na kolejnym wydawnictwie i oby tym razem był to pełny album.</div></div></div>Esthttp://www.blogger.com/profile/14421860241484678957noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4240509534317649162.post-1770348726487346802023-12-09T00:33:00.002+01:002023-12-09T13:43:29.675+01:00Przegląd premier płytowych - listopad 2023<div>Jakoś dłużył mi się ten listopad w temacie premier. O ile zwykle jest tak, że na początku nie pojawia się nic ciekawego, a prawdziwy szturm interesujących premier pojawia się pod koniec miesiąca, tak tym razem było inaczej. Już w połowie miesiąca miałem niemal komplet do zestawienia, a później dochodziły tylko pojedyncze pozycje. Patrząc po poniższej liście szybko zauważycie, że jest tutaj bardzo mało albumów, które pojawiły się pod koniec listopada. Może to już ten moment, w którym coraz mniej kapel decyduje się wydawać swoje nowe płyty, bo lepiej poczekać z tym do nowego roku? Coś wyraźnie wcześnie w tym roku. Co też też sprawia, że trochę niepokoję się o grudniowe premiery, bo skoro już końcówka listopada jest wyraźnie słabsza to jak słaby będzie grudzień? No zobaczymy. Natomiast w listopadzie nie brakowało płyt świetnych, obojętnie na jakim gatunku metalu zawiesimy swój wzrok. Poniżej znajdziecie 25 wybranych przez mnie listopadowych premier płytowych + jedną bonusową. Tradycyjnie te wydawnictwa, które zrobiły na mnie największe wrażenie zaznaczyłem ⭐.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://dark-factory.blogspot.com/2023/12/przeglad-premier-pytowych-listopad-2023.html" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="660" data-original-width="660" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgez2Bm801H3d47rheH_FKudyfJM6OL8VSNedpSGCrByYtSpp1gMsMZDsTzsLcGzPpltSTHWR3eKYWPvUoJtJw3BcUJRK4wgWjJZ3yE0VRKXDVUk9cEQaYlwVkDL33CS4DuJAI-Ic8_PUVA6VlF0U9iG3nP_1IbilOT-TPkr1WqelRfj2iA1Q60OBmJdmGs/w640-h640/1przeglad-bn.png" width="640" /></a></div><div><br /></div><span><a name='more'></a></span><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTy4IwlQs1mnCm_2LTDF9ciOT3KC2oopUIobtuGWyn41L9v8f8UBG8RL8G86Khnf8_K9HYozqM_Krmv0l5ubh4Ul144OsfmJKwv5DNIFHsMs0YMQLXIsTbNGUjEt31KFY4YokZXPcEeDUuodJX7xNR5Kj60ueiiwkNKrNIhnUSEywp8IKQi6HXvg4N8Vxd/s1200/Aeon%20Winds%20-%20Night%20Sky%20Illuminations.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTy4IwlQs1mnCm_2LTDF9ciOT3KC2oopUIobtuGWyn41L9v8f8UBG8RL8G86Khnf8_K9HYozqM_Krmv0l5ubh4Ul144OsfmJKwv5DNIFHsMs0YMQLXIsTbNGUjEt31KFY4YokZXPcEeDUuodJX7xNR5Kj60ueiiwkNKrNIhnUSEywp8IKQi6HXvg4N8Vxd/s320/Aeon%20Winds%20-%20Night%20Sky%20Illuminations.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Aeon Winds - Night Sky Illuminations</span></b><div>(atmopsheric black metal/ambient)</div><div>Data premiery: 17.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4uOQHx4f4QXk0CFWlKxe7j?si=iwtRUSVyRHyEA-T2akVzwA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>W listopadzie swoją premierę miał trzeci pełny studyjny materiał słowackiej formacji Aeon Winds. Grupa dowodzona przez muzyka ukrywającego się pod pseudonimem Svarthen specjalizuje się w graniu atmospheric black metalu i dokłada do niego elementy ambientu, które w sumie już są też często składową tego pierwszego gatunku. Niestety nie wiem, jak wypadały dotychczasowe albumy Aeon Winds, bo "Night Sky Illuminations" to mój pierwszy kontakt z twórczością tej formacji. Zawartość tego wydawnictwa przekonała mnie do siebie dość szybko. Z jednej strony dlatego, że to gatunek, do którego mam pewną słabość, z a drugiej strony jest to materiał dość energiczny. Muzycy jakby chcieli tchnąć trochę życia w ten dość spokojny jak na black metal odłam. Tempo niektórych z zawartych tutaj kompozycji jest wręcz mordercze, a podobnie jest zresztą z ciężarem. Grupa mimo tego, że porusza się w ramach atmospheric black metalu to sprawia wrażenie, jakby nie chciała się zanadto ograniczać. I chociaż "Night Sky Illuminations" bardzo mi się podoba, to jednak mam wrażenie, że zatwardziali fani atmospheric black metalu mogą uznać, że to materiał zbyt agresywny, czy zbyt energiczny - ja jednak polecam dać szansę tej słowackiej formacji, bo warto, tym bardziej, że kapela wychodzi poza ramy swojego gatunku.</div><div><br /></div><div></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEih2R58dBYhv9ZlgxGwnKPLnrMAhCxbw0eFhD_VUAE9-W6thekL7dm6QQ2UkgpFccpyNTtTV1zvvQ3ZrGIzrWwvqgm4oS8yorEquUIVAyvMNs6-F_H8DGHT7ix5S9aF1-i4qJek_5eIzP2cp7BvB2H3UcjGAS5-6eY26MpI_BRPseP66igXEVASbgGoLCsR/s700/Aeternus%20-%20Philosopher.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEih2R58dBYhv9ZlgxGwnKPLnrMAhCxbw0eFhD_VUAE9-W6thekL7dm6QQ2UkgpFccpyNTtTV1zvvQ3ZrGIzrWwvqgm4oS8yorEquUIVAyvMNs6-F_H8DGHT7ix5S9aF1-i4qJek_5eIzP2cp7BvB2H3UcjGAS5-6eY26MpI_BRPseP66igXEVASbgGoLCsR/s320/Aeternus%20-%20Philosopher.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;"><div><b><span style="font-size: medium;">Aeternus - Philosopher</span></b></div></span></b></div><div>(blackened death metal)</div><div>Data premiery: 17.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7x5WcqPqGP27WBCP0WnoBp?si=JTxhC0w7SHKIFXwsTLxhnA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Aeternus to już doświadczona ekipa, wystarczy wspomnieć, że zaprezentowany przez Norwegów album "Philosopher" jest numerem dziewięć w ich bogatej dyskografii. Przyznam od razu, że chociaż kapelę znam, to nigdy nie przystanąłem na dłużej przy żadnym z ich wcześniejszych albumów - sprawdzać sprawdzałem, ale niczego specjalnie interesującego w nich nie słyszałem. Natomiast już podczas pierwszego odsłuchu płyty "Philosopher" poczułem, że to może być ten materiał na przełamanie. I chyba faktycznie tak jest, bo ta utrzymana raczej w wolnym tempie mieszanka black i death metalu, skierowana jednak w stronę death metalu podrasowanego black metalem, wypada tutaj zaskakująco odświeżająco. Chociaż niejeden materiał w coraz szerzej reprezentowanym nurcie blackened death metal miałem okazję słyszeć. Aeternus doskonale wykorzystują swoje muzyczne doświadczenie i dostarczają materiał, który raczej zainteresować powinien słuchaczy gustujących w konserwatywnym graniu, które nie wybiega poza pewne mocno ociosane, ale jednak precyzyjnie wyznaczone ramy.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibBxmoojHOZhSAoKIxF4npxNw2mFmcuVzwzzf5hj4UcAMAvwooZJJIo7Xuu3rg5CiIUEUz8biyDzx79yszQJD_SOF3ZJ2XhnwXo3KFtzoReBgda57KBX8x6LKOhAdMzUni5B_24WRZtU1d2V7K55WanOUbgOxnuctZ1JwiSBoXsLM6-AplqSxd5idTxmdk/s2000/Angra%20-%20Cycles%20Of%20Pain.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="2000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibBxmoojHOZhSAoKIxF4npxNw2mFmcuVzwzzf5hj4UcAMAvwooZJJIo7Xuu3rg5CiIUEUz8biyDzx79yszQJD_SOF3ZJ2XhnwXo3KFtzoReBgda57KBX8x6LKOhAdMzUni5B_24WRZtU1d2V7K55WanOUbgOxnuctZ1JwiSBoXsLM6-AplqSxd5idTxmdk/s320/Angra%20-%20Cycles%20Of%20Pain.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Angra - Cycles Of Pain</b></span></div><div>(progressive power metal)</div><div>Data premiery: 03.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2K7ita9oG7KIQZS3gWef09?si=CZipy9CGRviaqhMfgiHFJw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Angra to żywa legenda power metalu i nie mam tutaj na myśli wyłącznie sceny brazylijskiej. Kapela od 1991 roku prowadzona jest przez Rafaela Bittencourta, który na przełomie tych 32 lat działalności grupy odpowiadał za różne instrumenty, ale przeważnie za partie gitarowe. I chociaż za jeden z najlepszych okresów Angry uważany jest ten, gdy za wokal odpowiadał Andre Matos, to jednak u mnie na samym szczycie jest album "Temple Of Shadows" (2004) nagrany z Edu Falaschim. W ostatnich latach nie było mi po drodze z twórczością Angry, nie przekonał mnie nawet "transfer" Fabio Lione w 2013 roku. Z jednej strony płyty Angry w ostatnich latach są naprawdę dobre, ale nie skłaniają mnie specjalnie do tego, żeby do nich wracać. W listopadzie grupa zaprezentowała swój dziesiąty pełny materiał. "Cycles Of Pain" przy pierwszym odsłuchu mocno mi się dłużył, na tyle, że aż sprawdziłem jak długo trwa ta płyta. Lekko ponad 58 minut...a potem zdałem sobie sprawę z tego, że to leci drugi obrót. Najnowszy album Angry nie jest tak dobry jak wspomniany wcześniej "Temple Of Shadows", ale to też dlatego, że sama kapela przeszła przez te lata sporo zmian w brzmieniu, jak i w samym graniu power metalu. Mam wrażenie, że stylistycznie grupa uderza mocniej w progressive metalowe niż w power metalowe rejony. I ktoś mógłby powiedzieć, że to nic nowego, bo to ten sam gatunek, który Angra gra od wielu, wielu lat - a jednak czuć sporą różnicę pomiędzy graniem tej kapeli w różnych okresach. Teraz jest zdecydowanie bardziej progresywnie, chociaż power metalowy, czy nawet melodic metalowy styl jeszcze się mocno w Angrze pali. Słychać na tej płycie, że zarówno instrumentaliści, jak i Fabio Lione są w doskonałej formie. Lubiłem Lione śpiewającego w Rhapsody (czy też jego innych inkarnacjach), ale tutaj jego wokal brzmi inaczej - co nie znaczy gorzej. Fanów melodyjnego grania do sięgnięcia po "Cycles Of Pain" namawiać nie muszę, a pozostałych pewnie do tej płyty nie przekonam - ale warto ją sprawdzić, chociażby, żeby sprawdzić jak brzmi progressive power metal w 2023 roku.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNt2UrLmay3QOZfy8g1YFRz90sRVu4o0HjlDJU1gRQ_CDQmeoWE7XYWuaJhYyIwn2QxRcH4xPEl4N5sO1PXsnUoGWl40oSCUX-G7kHoNQdmJ1XdOH-dWnFCLuYBMZTpqjk2dtbK2ccPiRoZHuBtQC2SXHKDpu86dOszEN1aU838sppHLpbcOGiYm3DpUfB/s1200/Dead%20Cosmonauts%20-%20Parasomnia.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNt2UrLmay3QOZfy8g1YFRz90sRVu4o0HjlDJU1gRQ_CDQmeoWE7XYWuaJhYyIwn2QxRcH4xPEl4N5sO1PXsnUoGWl40oSCUX-G7kHoNQdmJ1XdOH-dWnFCLuYBMZTpqjk2dtbK2ccPiRoZHuBtQC2SXHKDpu86dOszEN1aU838sppHLpbcOGiYm3DpUfB/s320/Dead%20Cosmonauts%20-%20Parasomnia.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Dead Cosmonauts - Parasomnia</span></b><div>(post-rock/post-metal)</div><div>Data premiery: 17.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6Lt4uBJYhjEpM3bEZKmswP?si=f0e_VSMaTBuZV7zQ_YyKJw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Dead Cosmonauts to debiutująca kapela z Wielkiej Brytanii grająca post-rocka z elementami post-metalu. "Parasomnia" to niemal 40 minut świetnej muzyki, zarówno uderzającej w spokojne post-rockowe klimaty, gdzie muzycy czarują delikatnymi melodiami gitarowymi i atmosferą, ale przenikające się z mocniejszymi metalowymi akcentami. Te drugie objawiają się głównie ostrzejszych riffach i nieco szybszych tempach, które jednak stanowią mniejszość na debiucie Dead Cosmonatus. To, co zrobiło na mnie największe wrażenie na tej płycie to doskonała umiejętność operowania kosmicznym klimatem, czuć w melodiach znajdujących się w kompozycjach tworzących "Parasomnia" jakąś kosmiczną pustkę (i nie ma to wydźwięku negatywnego). Może jednak zamiast słowa "pustka" bardziej by pasowało "przestrzeń"? Pierwszy album Dead Cosmonauts w żadnym wypadku nie brzmi jak dzieło początkujących muzyków poszukujących swojego stylu, to materiał w pełni dopracowany i kompletny.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1pCcENTcpEiMclsBTAkm8dSFYNWFayLylpRSgo6cNAZ4c5QD1k3q0qKwDO8qUUXepgK2Alp4shG6wtuMkhTDuGzx9TsxbtGvfR6FXaqPYI6mbw51SN5FBjKJZ09bywJpUG-1hXjNSWqWMmPeZS_32JHJwFy0rL_XW0IRVKKXpyEH36QQzqwc7ptKBzs7I/s1200/Extinkt%20-%20Trinity%20Redux.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1171" data-original-width="1200" height="312" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1pCcENTcpEiMclsBTAkm8dSFYNWFayLylpRSgo6cNAZ4c5QD1k3q0qKwDO8qUUXepgK2Alp4shG6wtuMkhTDuGzx9TsxbtGvfR6FXaqPYI6mbw51SN5FBjKJZ09bywJpUG-1hXjNSWqWMmPeZS_32JHJwFy0rL_XW0IRVKKXpyEH36QQzqwc7ptKBzs7I/s320/Extinkt%20-%20Trinity%20Redux.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Extinkt - Trinity Redux</span></b><div>(thrash metal)</div><div>Data premiery: 10.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1mlal2kokgSpR8YGWlXEtU?si=9VO9H6BoS8WTvTokpMvYVA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Nie znałem wcześniej krakowsko-rzeszowskiej grupy Extinkt, ale zaintrygowały mnie zapowiedzi ich drugiego albumu, który został wydany przez Ossuary Records. Płyta promowana była jako thrash metal zmieszany z rock'n'rollem, czyli dobrze znany (i dość zgrany) gatunek miał zostać zabrany w dość nieoczywiste rejony. Chociaż prawdę mówiąc słuchając "Trinity Redux" mam wrażenie, że już miałem okazję sprawdzać płyty brzmiące w tym stylu (z tymże nie nazywałem ich trash'n'roll - tak sobie połączyłem thrash metal z rock'n'rollem). Co nie oznacza, że najnowszy materiał Extinkt mnie zawiódł, bo tak nie było - zresztą gdyby było inaczej to przecież nie byłoby tej płyty w przeglądzie premier. "Trinity Redux" to bardzo przyjemna dla ucha płyta prezentująca nieco inne oblicze thrash metalu. Bardziej rozrywkowe i uderzające tony Motorhead, czy Chrome Divison (którzy zresztą chcieli grać jak Motorhead). Dodanie tego rock'n'rollowego luzu do thrash metalu udało się Extrinkt nad wyraz dobrze, a trzeba też zaznaczyć, że grupa nie zatraciła przy tym post-apokaliptycznego klimatu, który przecież sugeruje nie tylko okładka tego wydawnictwa. "Trinity Redux" słucha się przyjemnie, szybko i sporo zostaje w głowie. I chętnie do tej płyty wracam i znowu mam wrażenie, że to głównie przez to połączenie thrash metalu z rock'n'rollem, na które zdecydowali się muzycy tworzący Extinkt.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyBHJf4n_XiYFkPB5VmkkBf-XWN45dnO1Co_GcWErMhvqBLQqYQJpEskg1M37tGIneplWR9CLNb3rtdhyphenhyphenOFg3cuYMN-AOcpE1DBHFAeNckZW5p-HTBHstKC-juPhY83SyBd0Av9E0diyz_6Xeonx_atuOPo8F28zLgT1wDSVJFyyENHQhndbhP_Cnarx4v/s2000/Green%20Lung%20-%20This%20Heathen%20Land.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="2000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyBHJf4n_XiYFkPB5VmkkBf-XWN45dnO1Co_GcWErMhvqBLQqYQJpEskg1M37tGIneplWR9CLNb3rtdhyphenhyphenOFg3cuYMN-AOcpE1DBHFAeNckZW5p-HTBHstKC-juPhY83SyBd0Av9E0diyz_6Xeonx_atuOPo8F28zLgT1wDSVJFyyENHQhndbhP_Cnarx4v/s320/Green%20Lung%20-%20This%20Heathen%20Land.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Green Lung - This Heathen Land</b></span><div>(hard rock/occult rock/stoner rock)</div><div>Data premiery: 03.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4z0wIv63H2EM3hqF3Sgg4K?si=d_WvL1aiQ3G_g-5IklrICw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Najnowsza, już trzecia studyjna płyta brytyjskiej kapeli Green Lung to nieco inne wydawnictwo niż ich dotychczasowe dokonania. "This Heathen Land" to materiał, w którym ważną rolę odgrywają hard rock i occult rock, stoner nadal jest ważny, ale nie jest już stawiany na piedestale. To zdecydowanie najlżejsza i najłatwiejsza w odbiorze płyta w dyskografii Green Lung. Kawałki mają lekkie i przyjemne dla ucha brzmienie, nie gniotą jak kompozycje obecne na dwóch poprzednich płytach Brytyjczyków, ale w żadnym wypadku nie jest to zarzut, bo takie podejście o wiele bardziej mi pasuje. "This Heathen Land" to wydawnictwo, do którego chce się wracać - a stoi za tym nie tylko interesująca mieszanka gatunkowa, ale też (a może nawet przede wszystkim) ten okultystyczny klimat, który doskonale się ze wspomnianą muzyką uzupełnia. Jeżeli spodziewaliście się po Green Lung gniotącej płyty utrzymanej w stonerowych standardach to możecie się trochę rozczarować, ale dosłownie przez chwilę, bo jestem pewien, że szybko dacie się porwać zawartości "This Heathen Land".</div></div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNTMyuatA0kMDp2f1InDrK7ZfjdUZ50nmI4Ay0xKlUWXXAd483JwF46LbbWTqt9Lu8DIyz4DfxliWOg3FhAQlJkp_BHvF2WF1y66tmnte_BoqUrdOX1jHaBWz9WUrF62rmF160SqKAGqlrWb0QIXayzWkeddvjxIdkeXxQuAuo7__qRV6wJGUDZKs4WFxq/s1200/High%20Spirits%20-%20Safe%20On%20The%20Other%20Side.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNTMyuatA0kMDp2f1InDrK7ZfjdUZ50nmI4Ay0xKlUWXXAd483JwF46LbbWTqt9Lu8DIyz4DfxliWOg3FhAQlJkp_BHvF2WF1y66tmnte_BoqUrdOX1jHaBWz9WUrF62rmF160SqKAGqlrWb0QIXayzWkeddvjxIdkeXxQuAuo7__qRV6wJGUDZKs4WFxq/s320/High%20Spirits%20-%20Safe%20On%20The%20Other%20Side.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">⭐High Spirits - Safe On The Other Side</span></b></div><div>(hard rock/heavy metal)</div><div>Data premiery: 24.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1L2I86VVkESXzq217nl8hQ?si=iRNpiX8vSXqg5k7fdYQyDQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie wiem, czy mogę powiedzieć, że czekałem na nowy album High Spirits. Z jednej strony kompletnie o tej formacji zapomniałem, ale jak zobaczyłem, że w listopadzie ma się pojawić "Safe On The Other Side" to przypomniałem sobie, że w sumie to lubię High Spirits. A cóż to za kapela? Jest to jedna z tych formacji, które lubują się w staroszkolnym graniu mieszanki hard rocka i heavy metalu. Stylistycznie jest to formacja pomiędzy Wytch Hazel i aktualnym Scorpions. To teraz już mniej więcej wiecie, czy dać szansę "Safe On The Other Side". Ze swojej strony mogę powiedzieć, że stylistyka w jakiej poruszają się Amerykanie bardzo mi odpowiada, zwłaszcza ta charakterystyczna melodyjność i chwytliwość granych przez nich kompozycji. Już przy pierwszym odpaleniu najnowszej płyty High Spirits poczułem się zniewolony przez ten materiał - leciał niemalże w kółko w playerze i jeżeli ustępował miejsce innej płycie, to tylko na krótką chwilę. Bardzo wciągająca płyta, pełna dobrych melodii, przyjemnych dla ucha riffów i błyskawicznie wpadających w ucho refrenów. Brzmi obiecująco? To odpalajcie.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUiByBtZJ0uUCUIETp5x7nLzvYckstQYvF9NhoU_cJy9LwK3VusErNAo3rgT1SF0ts9lRvt1h-q1ULndMAJ_CKDmniy0ZeKIE8fW3fpE4QOTP1GdDyLyuhgP6HEnpxdyXkaZEnqzLHOAQ8A8a9dG31NgtJajnSjJgd8oxCCbNCDSRzI_wRiwyD3BK0wxZl/s1200/King%20-%20Fury%20and%20Death.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUiByBtZJ0uUCUIETp5x7nLzvYckstQYvF9NhoU_cJy9LwK3VusErNAo3rgT1SF0ts9lRvt1h-q1ULndMAJ_CKDmniy0ZeKIE8fW3fpE4QOTP1GdDyLyuhgP6HEnpxdyXkaZEnqzLHOAQ8A8a9dG31NgtJajnSjJgd8oxCCbNCDSRzI_wRiwyD3BK0wxZl/s320/King%20-%20Fury%20and%20Death.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">King - Fury and Death</span></b></div><div>(melodic black metal/melodic death metal)</div><div>Data premiery: 17.11.1023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6RXXudVxlcbtZHiznU09Ct?si=zqkVzHb2RDiGl7CrZ67X6Q" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Kapel o nazwie King jest przynajmniej kilka, ale tutaj sprawa dotyczy tej australijskiej. "Fury and Death" to trzeci pełny studyjny album tej grupy. I chociaż rozpoczyna się dość niepozornie, to już od drugiego kawałka następuje prawdziwa nawałnica dźwięków. King grają ostro, szybko i agresywnie, ale nie zapominają przy tym o ważnej roli melodii. Dlatego też ich połączenie death metalu i black metalu to tak naprawdę mieszanka tych melodyjnych odmian obydwu wspomnianych gatunków. I chociaż grupa pochodzi z Australii to w ich muzyce czuć klimat z dalekiej północy Europy. W każdym niemal numerze czuć podmuch mroźnego wiatru penetrującego ośnieżone górskie szczyty, czy przedzierającego się przez podmywane przez morskie fale fiordy. Przy pierwszym odsłuchu nie zwróciłem specjalnie uwagi na ten materiał, ale po kilku dniach, gdy do niego wróciłem mój odbiór był zgoła inny. Szybko wciągnąłem się w muzykę Australijczyków. Dla fanów ostrego i szybkiego grania, ale zarazem klimatycznego i melodyjnego pozycja obowiązkowa.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCsYrL7AVOi6B4wJYTl9prai0G7sKDNy7-IyDrwHkAr8HSakSIMOn8ujSC_mEDAhjYo2_Q9XvhdfKj-ci6jTGluT-bR5IWuHHZoyCtaC1OrFBNu_8SVWQHMwZHA1pjXSU9GcWf8-Lt8F0q8JabTYHmm2RL1QegE1ljZWZmsxpy-UkUrb-sYXiW2pSOGyDq/s1200/Melancholia%20-%20Book%20of%20Ruination.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCsYrL7AVOi6B4wJYTl9prai0G7sKDNy7-IyDrwHkAr8HSakSIMOn8ujSC_mEDAhjYo2_Q9XvhdfKj-ci6jTGluT-bR5IWuHHZoyCtaC1OrFBNu_8SVWQHMwZHA1pjXSU9GcWf8-Lt8F0q8JabTYHmm2RL1QegE1ljZWZmsxpy-UkUrb-sYXiW2pSOGyDq/s320/Melancholia%20-%20Book%20of%20Ruination.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Melancholia - Book of Ruination</span></b><div>(atmospheric sludge metal)<br /><div>Data premiery: 03.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4AMQvneXTzICYwU9J3Gtqr?si=_abTvBOJT5u0OxdMZhOVhQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>W listopadzie nie brakowało świetnych debiutanckich materiałów - kolejnym na to dowodem jest album "Book of Ruination" amerykańskiej formacji Melancholia. Co prawda określanie Melancholia mianem debiutantów to lekkie nadużycie, gdyż mają na swoim koncie cztery bardzo dobre epki. Ale jednak właśnie "Book of Ruination" jest ich pierwszym pełnym studyjnym materiałem, czyli jakby nie patrzeć jest to debiut. I jeżeli właśnie ta płyta byłaby waszym pierwszym kontaktem ze sludge metalem to szybko i łatwo byście zdefiniowali ten gatunek, bo duet Gage Lindsay i Noah Burns prezentują jego wręcz książkową wersję. Czyli mamy tutaj ciężką atmosferę, riffy żywcem wzięte z doom metalu i wsparcie tego elementami hardcore punka (w tej ostrzejszej wersji). Z tego drugiej kapela przede wszystkim czerpie zarówno wokale, jak i same tempa utworów. Bo chociaż na "Book of Ruination" natraficie na kawałki wolniejsze, to jednak w mgnieniu oka potrafią się one przepoczwarzyć w szybkie i agresywne kompozycje. Na płycie nie brakuje też black metalowej wściekłości, ale też innych elementów tego gatunku obecnych zwłaszcza w warstwie instrumentalnej - jak chociażby piekielnie szybko bijąca perkusja. Melancholia na swoim debiutanckim materiale prezentuje pełen wachlarz emocji zaklętych w muzyce i robią to z iście mistrzowskim wyczuciem.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1Vz_1m9LNbmFJEemi4H8duLR0_BT0GnHbPYJwxIrw1f5Z3yAGynPjAxebtVHrZVpuvI9bYB4hGvJ6M7uWIj3Q2ekEn4fRVCFMZ9InaxefiE2_8EseQr6MIZXvv7vZWUP8mgwzAIafRoNcWw90avv-Ifg-QEVcngI7ZC12gqu0kKfQeNVBX4yDZrGpLNN7/s1200/Mephorash%20-%20Krystl%E2%80%8B-%E2%80%8BAh.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1Vz_1m9LNbmFJEemi4H8duLR0_BT0GnHbPYJwxIrw1f5Z3yAGynPjAxebtVHrZVpuvI9bYB4hGvJ6M7uWIj3Q2ekEn4fRVCFMZ9InaxefiE2_8EseQr6MIZXvv7vZWUP8mgwzAIafRoNcWw90avv-Ifg-QEVcngI7ZC12gqu0kKfQeNVBX4yDZrGpLNN7/s320/Mephorash%20-%20Krystl%E2%80%8B-%E2%80%8BAh.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Mephorash - Krystl-Ah</span></b></div><div>(atmospheric black metal/ritual ambient)</div><div>Data premiery: 10.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/22jMcAVshGzrlGCGIStO2U?si=5I5jQZc_SQmRlK7lTN2wqg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Mephorash po dość ciężkich początkach w końcu znaleźli swój styl i konsekwentnie go rozwijają z płyty na płytę. Szwedzi zadebiutowali wydawnictwem "Death Awakens" (2011), które nie było specjalnie dobrym materiałem, a poprawili równie średnim "Chalice of Thagirion" rok później. Po kilku latach przerwy wrócili silniejsi i z lepszym pomysłem na granie. Wówczas ich muzyka przeszła znaczący lifting. Zaczęli bardziej iść w stronę atmospheric black metalu i dołożyli do tego ritual ambient. Takim połączeniem nie wymyślili prochu na nowo, ale znacząco dali o sobie znać na black metalowej scenie. "Krystl-Ah" to już piąty studyjny materiał Szwedów i mam wrażenie, że najbardziej dopracowany. Chociaż nie mamy tutaj typowego black metalu - tej agresji i ciężaru jest niewiele - to nowa płyta Mephorash działa doskonale w kwestii klimatycznego grania. Sporo jest tutaj dodatków, które tylko podbijają otoczkę materiału zawartego na tej płycie. Te ozdobniki momentami stają się wręcz najważniejsze, ale to też świadczy o doskonałym wyczuciu muzyków tworzących Mephorash. I chociaż jak wspomniałem black metal gdzieś się tutaj trochę gubi (taki w tradycyjnym rozumieniu), to szybko odnalazłem go w klimacie tego wydawnictwa. I właśnie ta gęsta atmosfera robi tutaj lepsze wrażenie, niż mogłaby zdziałać typowa black metalowa sieczka. Klimat, klimat i jeszcze raz klimat.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoXis299D-80_UAqvQCkVt6Obacb8JDwWWMK7EuyrLyjmZCLm7X3golwciN0i8Ulwk91VSYnv0faTWZQOFEQ9GAkf-VvnAYLOXwleeBLSoldA0BbeQDxgQ7mULZtpxSuS_I07FH3LG6wE9_D9kzIfrzFFE_yYfIQ_w27UCw6Wc0p2yjs_ol_gZkoG6wgAV/s1200/Meridian%20Sun%20-%20The%20Curse.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoXis299D-80_UAqvQCkVt6Obacb8JDwWWMK7EuyrLyjmZCLm7X3golwciN0i8Ulwk91VSYnv0faTWZQOFEQ9GAkf-VvnAYLOXwleeBLSoldA0BbeQDxgQ7mULZtpxSuS_I07FH3LG6wE9_D9kzIfrzFFE_yYfIQ_w27UCw6Wc0p2yjs_ol_gZkoG6wgAV/s320/Meridian%20Sun%20-%20The%20Curse.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">⭐Meridian Sun - The Curse</span></b></div><div>(stoner rock/doom metal/progressive metal)</div><div>Data premiery: 03.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7iFcQL67SsZsvXJgVq78RB?si=2XdmAy9gRNqu7dfHH7QwrQ" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Meridian Sun to stoner rockowa formacja z Londynu, która już na swoim koncie ma epkę "The Curse" wydaną w 2018 roku. W listopadzie ponownie wydali materiał zatytułowany "The Curse", z tymże jest to już pełny album. Na wspomnianej wcześniej epce znajdował się tylko jeden utwór, kawałek tytułowy, trwający niemal 22 minuty. Na tegorocznym albumie znaleźć można nie tylko utwór "The Curse", ale też dwie inne kompozycje. Debiutancki materiał Meridian Sun zamyka się 46 minutach. Łatwo wywnioskować, że ta płyta składa się wyłącznie z długich numerów. I tak też jest. Ale są to kompozycje dość rozbudowane i dopracowane. Są to numery bardzo dobrze ułożone i różnorodne w obrębie kompozycji, co też sprawia, że obcowanie z nimi nie kończy się nieustannym ziewaniem. I przyznam, że sam byłem zaskoczony, że ten materiał tak bardzo mnie wciągnął, a przecież wszystko przemawiało przeciwko niemu - mieszanka gatunkowa, jak i długość kompozycji. A jednak odpalając nawet ten najdłuższy z utworów znajdujących się na "The Curse", czyli właśnie numer tytułowy czuję, że nie został on w żaden sposób sztucznie wydłużany, nie jest to też przerost formy nad treścią. Wszystko się tutaj zgadza i nie ma tutaj elementów zbędnych. Meridian Sun zaprezentowali materiał, który nie tylko jest niezwykle miły dla ucha, ale też udowadnia, że można nagrywać długie kompozycje, które nie zanudzają słuchacza.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhq4JudvLff26V1oW3h7aTjNCoc7VSesGoCzhGQnAc3Z7eYw3k7vp3ygyGniYdfkjAEXyDYvU5UcQBWvMg2ecD5OvU_0jKKnNcFqNNIW1a86YKVKH8NgadcPfY_O9Q7v71k-0GwZKyzTST-mzxVhn49OC0k_YmU1kSK5aJXoBZni4tCXQ0z0KB3eNtHNVLO/s1200/Midnight%20Odyssey%20-%20Biolume%20Part%203%20-%20A%20Fullmoon%20Madness.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhq4JudvLff26V1oW3h7aTjNCoc7VSesGoCzhGQnAc3Z7eYw3k7vp3ygyGniYdfkjAEXyDYvU5UcQBWvMg2ecD5OvU_0jKKnNcFqNNIW1a86YKVKH8NgadcPfY_O9Q7v71k-0GwZKyzTST-mzxVhn49OC0k_YmU1kSK5aJXoBZni4tCXQ0z0KB3eNtHNVLO/s320/Midnight%20Odyssey%20-%20Biolume%20Part%203%20-%20A%20Fullmoon%20Madness.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Midnight Odyssey - Biolume, Part 3: A Fullmoon Madness</span></b><br /><div>(atmospheric black metal/ambient space/symphonic black metal)</div><div>Data premiery: 24.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7MIwT9rlVjMjqCkNi5Z25n?si=OQ3bbhVyR02t_gTqSmHF0A" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Przed odpaleniem tego materiału musicie sobie odpowiedzieć na jedno bardzo ważne pytanie - czy macie trochę wolnego czasu? I słowo "trochę" powinienem umieścić w cudzysłowie, bo muzyk ukrywający się za pseudonimem Dis Pater odpowiedzialny za projekt Midnight Odyssey krótkich płyt nie nagrywa. A wydany w listopadzie "Biolume, Part 3: A Fullmoon Madness" to 145 minut muzyki - tak dobrze czytacie. Już niejednokrotnie wspominałem o tym, że nie przepadam za długimi płytami, czy też wydawnictwami składającymi się z długich kompozycji. A jednak po odpaleniu nowej płyty Midnight Odyssey nie mogłem sobie odmówić pozostania przy niej do samego jej końca. Dis Pater serwuje materiał bardzo niejednorodny, ale zarazem zaskakująco spójny i wciągający. Można by pomyśleć, że trwający ponad 2 godziny album musi mieć jakieś słabsze momenty, które skłonią słuchacza do sięgnięcia po inne wydawnictwo, ale słuchając "Biolume, Part 3" kompletnie nie odczułem zmęczenia jego zawartością. Może jest to kwestia tego, że mieszanka klimatycznego black metalu z kosmicznym ambientem i mocnym wsparciem elementów symfonicznych nie była mnie w stanie znudzić? Fakt jest taki, że po prostu nie ma tutaj miejsca na nudę. Na album składa się 13 kompozycji, w których Dis Pater prezentuje swój kunszt kompozytorski, nie tylko utrzymując uwagę słuchacza, ale wręcz wciągając go w ten kosmiczny świat zaklęty w dźwiękach. Okładka doskonale oddaje zawartość tego materiału - dużo się na niej dzieje? Na płycie również i nadal nie mogę uwierzyć, że trwa ona ponad dwie godziny, bo kompletnie tego nie czuć.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiScVBPVblCmAZyZ6jjs9xqeaRkzk96PMIOsWZkkVdoCGG0kg9KIu1CVRlrJytQL_MgZ3nVyz2HptAJcpf147Ft-cD71G64sfL5nzqlJ0OqrJm-Z5qtyenhl8poBJeZ-GIaymxlJ8G2UBokNsGsWmTU98YzDFtik1ucP1O1ZbfJfOcSJ00Erl0XoF96fwXY/s1200/Morne%20-%20Engraved%20With%20Pain.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiScVBPVblCmAZyZ6jjs9xqeaRkzk96PMIOsWZkkVdoCGG0kg9KIu1CVRlrJytQL_MgZ3nVyz2HptAJcpf147Ft-cD71G64sfL5nzqlJ0OqrJm-Z5qtyenhl8poBJeZ-GIaymxlJ8G2UBokNsGsWmTU98YzDFtik1ucP1O1ZbfJfOcSJ00Erl0XoF96fwXY/s320/Morne%20-%20Engraved%20With%20Pain.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">⭐Morne - Engraved With Pain</span></b><div>(post-metal/atmospheric sludge metal)</div><div>Data premiery: 03.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/432MQbFyATFUxoebrvTxtF?si=VPw-hWF6QvCPGLr8Ia7A4w" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Morne to jedna z tych grup, których bardzo żałuję, że nie znałem wcześniej. Głównie dlatego, że ich najnowszy materiał solidnie mnie sponiewierał. Na szczęście zaległości zawsze można nadrobić. W listopadzie ta amerykańska grupa zaprezentowała swoje piąte studyjne wydawnictwo. "Engraved With Pain" zaczyna się dość niemrawo, ale im mocniej się zagłębiałem w zawartość tej płyty tym bardziej mi się podobała. Amerykanie grają mieszankę post-metalu i atmospheric sludge metalu - ciężko powiedzieć, który gatunek gra tutaj pierwsze skrzypce, więc uznaję, że obydwa są równie ważne. Album składa się z zaledwie czterech kompozycji, bardziej klimatycznych niż energetycznych, czasami wręcz psychodelicznych (momentami brzmienie gitar, jak i ich współpraca z perkusją przypomina tą z King Buffalo). Nie będę się specjalnie o tej płycie rozpisywał, bo po prostu lepiej, żeby każdy przetestował ją na sobie. To muzyka, która z jednej strony niesamowicie gniecie, ale też wprawia w trans, głównie za sprawą dość jednostajnych riffów i pracy perkusji. Może właśnie na tym polega magia "Engraved With Pain"? Dla mnie to jeden z najlepszych albumów listopada.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkmb6_MOVmKi-XwJOAlsqefA4syIp8HHHOw7Tss45e-Cy0FJ4_tyNOrDoFnC4c7Ktem8Dg8Lz66ujr7uuKeM4ZzpoY2h3c8Mt948-avbkhWvGFFfaRWHVKNgUqG3ztbZVRaQpIm3wPxzZ0DBjZ6jQHpvEtbApszRG7L_9U_OYaGgOaGi-T1AHnH3HXF6Gy/s1200/Night%20Crowned%20-%20Tales.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkmb6_MOVmKi-XwJOAlsqefA4syIp8HHHOw7Tss45e-Cy0FJ4_tyNOrDoFnC4c7Ktem8Dg8Lz66ujr7uuKeM4ZzpoY2h3c8Mt948-avbkhWvGFFfaRWHVKNgUqG3ztbZVRaQpIm3wPxzZ0DBjZ6jQHpvEtbApszRG7L_9U_OYaGgOaGi-T1AHnH3HXF6Gy/s320/Night%20Crowned%20-%20Tales.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Night Crowned - Tales</span></b></div><div>(melodic black metal/melodic death metal)</div><div>Data premiery: 10.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4TwLMBUM2nGhUboe040TJ0?si=XWJJzsiyTy6p0haElwOf7w" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Night Crowned to wciąż dość świeża, ale zarazem już też doświadczona ekipa. Przecież Szwedzi debiutowali zaledwie 3 lata temu płytą "Impius Viam" (2020), a już przy okazji premiery "Tales", czyli ich trzeciego albumu czuję jakby ich twórczość towarzyszyła mi od wielu lat. I pewnie jest to kwestia tego, że Night Crowned dali się poznać jako kapela bardzo solidna i wręcz pewna - nie mają na swoim koncie żadnego słabego, czy chociażby średniego jakościowo wydawnictwa. Każda ich kolejna płyta, czy epka to ważne wydarzenie i gwarancja dobrej muzyki. "Tales" jest kolejnym potwierdzeniem ich doskonałej formy. Formacja nadal porusza się w klimatach melodic black metalu i melodic death metalu, wyciskając z tych dwóch gatunków wszystko, co najlepsze. I jedyne, co mógłbym najnowszej płycie Night Crowned zarzucić to zbędne folkowe wstawki, które każdorazowo gdy pojawiają się w jakimś kawałku to wybijają mnie z rytmu tego wydawnictwa. Jeżeli jakimś cudem nie trafiliście do tej pory na twórczość tej kapeli to polecam nadrobić ich dotychczasowe wydawnictwa, jak i sięgnąć po "Tales".</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjO9-d4W492B4szCwf7jFR-7JBA43THCenlXVE0ZuKXzjLn5Vkx4kxjkavq0h3OqrASuxUhJJAPsXuy7Q5gLT8tosMP_1J3H5lDoJ0c0lN_RIdfRxzUHagGOKEBZm0nbgEVJG7uVXvjlGonFQkGWENzvw0Qb8P_gxR_LNWtvO6vYVOxXxdaGQblFa5vBvzv/s1200/Rascal%20-%20Lost%20Beyond%20Reason.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjO9-d4W492B4szCwf7jFR-7JBA43THCenlXVE0ZuKXzjLn5Vkx4kxjkavq0h3OqrASuxUhJJAPsXuy7Q5gLT8tosMP_1J3H5lDoJ0c0lN_RIdfRxzUHagGOKEBZm0nbgEVJG7uVXvjlGonFQkGWENzvw0Qb8P_gxR_LNWtvO6vYVOxXxdaGQblFa5vBvzv/s320/Rascal%20-%20Lost%20Beyond%20Reason.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Rascal - Lost Beyond Reason</span></b></div><div>(speed metal)</div><div>Data premiery: 10.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0S2z8uT2vGrLvgKieKtKW4?si=1_0Jp0VOSQ64OlP-694zmA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>I mamy drugi album wydany w listopadzie przez Ossuary Records. Rascal to młoda warszawska ekipa, którą w ostatnim czasie miałem okazję widzieć na kilku koncertach klubowych. Sprawiali bardzo dobre wrażenie i trochę żałowałem, że na koncie mieli tylko epkę "Headed Towards Destruction" (2021). Na szczęście w listopadzie pojawił się pierwszy pełny album Rascal zatytułowany "Lost Beyond Reason". Stylistycznie nie ma zaskoczenia, bo grupa nadal trzyma się speed metalu wzbogacając go o dodatki zaczerpnięte z innych nurtów. I chociaż Rascal grają w stylistyce, która w ostatnim czasie triumfalnie wróciła (jest całe zatrzęsienie nowych kapel grających speed metal) to mam wrażenie, że jak na tak mocno eksploatowany ostatnio gatunek zawartość "Lost Beyond Reason" brzmi zaskakująco świeżo. Jest tutaj cała masa energii, świetnych gitarowych riffów, solówek, czy w końcu momentalnie wpadających w ucho refrenów. Ale muszę wrócić jeszcze raz do gitar - niesamowicie brzmią, zwłaszcza, że doskonale zgrywają się z szybko bijącą perkusją, a ta nienaganna współpraca jeszcze podbija ich jakość. Muzycznie jest bardzo dobrze, a wokalnie? Powiem tylko tyle, że coś czuję, że Kacper Pędziszewski jeszcze solidnie namiesza na polskiej scenie metalowej. I nie mam tutaj tylko na myśli umiejętności wokalnych, ale też doskonałe operowanie językiem angielskim, co często w polskich kapelach metalowych, czy rockowych mocno odstaje. Ciekaw jestem jak Kacper poradzi sobie w formacji Ballbreaker, której szeregi niedawno zasilił. A wracając do "Lost Beyond Reason" - nawet jeżeli macie już dość speed metalu to warto po debiut Rascal sięgnąć, bo chłopaki odwalili kawał doskonałej roboty i są ciekawym przedstawicielem młodej polskiej sceny metalowej.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCylRs_PDA49MXtTGnFLnwY8UGMc23lGx0TOi1oqL-kMhsqZi3rdWluV3fEBYK36jgD4r-XUCdNkSDImzMxSJWYp5Ww98pkAQ6DJ0w1yNPV0NpxvwYlfK6CgrCNNNOrDKVtWNz2JZVHvlcl1MQB97n02DdRZrEVrSEgQEQBMoGBdyCJTfH5mjVD-eX1adU/s1200/Shylmagoghnar%20-%20Convergence.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCylRs_PDA49MXtTGnFLnwY8UGMc23lGx0TOi1oqL-kMhsqZi3rdWluV3fEBYK36jgD4r-XUCdNkSDImzMxSJWYp5Ww98pkAQ6DJ0w1yNPV0NpxvwYlfK6CgrCNNNOrDKVtWNz2JZVHvlcl1MQB97n02DdRZrEVrSEgQEQBMoGBdyCJTfH5mjVD-eX1adU/s320/Shylmagoghnar%20-%20Convergence.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Shylmagoghnar - Convergence</span></b></div><div>(progressive black metal/melodic death metal)</div><div>Data premiery: 10.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0dXuF6u3SQPBT53qTWbHYl?si=OzsnyMbAScy7TgGvgQ4ahg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Shylmagoghnar to jednoosobowy projekt, za który odpowiada Kevin Bertrand. Sądząc po zawartości najnowszego materiału jest to muzyk nie tylko wszechstronny, ale też bardzo utalentowany. "Convergence" to trzeci pełny materiał projektu Shylmagoghnar. To album, w którym główne skrzypce gra melodic death metal, ale zdecydowanie jest to progresywna odmiana tego gatunku - w stylu Be'lakor, czy In Mourning. Zaraz za mdm stoi melodic black metal, który odgrywa tutaj niewiele mniejszą rolę. Ponadto znaleźć tu można sporo progressive metalu, który w doskonały sposób spaja dwa wspomniane wcześniej gatunki. Słuchając "Convergence" nigdy nie powiedziałbym, że to wszystko dzieło jednego człowieka. Wiem, że czasy, gdy albumy projektów jednoosobowych brzmiały amatorsko już dawno minęły, bo komputerowo można znacząco poprawić brzmienie. Jednak chcę wierzyć, że muzyka Shylmagoghnar nie przechodziła zbyt dużego liftingu komputerowego. Może dlatego, że jest w niej coś niezwykłego i nieobliczalnego zarazem, czego nie spodziewałbym się po sztucznym tworze. Kevin Bertrand stworzył niesamowite dzieło, na którym kawałki instrumentalne robią jeszcze większe wrażenie niż te z wokalami. I chociaż lubię black metal, to jednak na "Convergence" dużo bardziej odpowiadają mi te kompozycje utrzymane w klimacie progressive melodic death metalu.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPoOxL8c2TcMPmaIR22vKQEsMacMCSnbedlh24etCNSQr8xLIPoQ_fn3t7ET3SRsZ3fm-GUpdE8ODw9imhyphenhyphenfFUU-ymLBk42WRSURrkG_s1fBT-BpepfyCKi8FoWyd1AMmXyzGojiXy3PAAG2_y6Ulo7nOUstackawx2nEnsUFKGPBId1r4ViHtEuoNSwut/s1200/Signum%20Regis%20-%20Undivided.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPoOxL8c2TcMPmaIR22vKQEsMacMCSnbedlh24etCNSQr8xLIPoQ_fn3t7ET3SRsZ3fm-GUpdE8ODw9imhyphenhyphenfFUU-ymLBk42WRSURrkG_s1fBT-BpepfyCKi8FoWyd1AMmXyzGojiXy3PAAG2_y6Ulo7nOUstackawx2nEnsUFKGPBId1r4ViHtEuoNSwut/s320/Signum%20Regis%20-%20Undivided.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Signum Regis - Undivided</span></b></div><div>(power metal)</div><div>Data premiery: 17.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5owAFtvJ7bOhWfbaE1Iem5?si=SS04t_D1R5mtf8BDYTubvw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Bardzo lubię christian metal, zwłaszcza formacje poruszające się w klimatach szwedzkiej grupy Narnia. Czyli najprościej mówiąc - melodic power metal z mocnym akcentem klawiszy. Może w ostatnich latach słucham takiego grania nieco mniej, ale jakieś 20 lat temu takie klimaty wjeżdżały u mnie dość często do odtwarzacza. Z twórczością grupy Signum Regis spotkałem się już kilka lat temu, ale akurat był to mój szczytowy okres fascynacji metalcorem, więc dość szybko odłożyłem materiał słowackiej formacji na bok. W listopadzie grupa zaprezentowała swój siódmy pełny studyjny materiał i błyskawicznie zaświeciły mi się oczy, gdy usłyszałem pierwsze dźwięki płynące z albumu "Undivided". Lubię wspominać jak to kiedyś zasłuchiwałem się w power metalu i melodic power metalu, ale przy okazji tej płyty powinienem znowu udać się w nostalgiczną podróż. Signum Regis w doskonały sposób oddaje klimat melodic power metalu, który to gatunek rozkwitał na przełomie wieków. Mamy tutaj całą masę doskonałych melodii gitarowych toczących boje z klawiszami, momentalnie wpadających w ucho refrenów, świetnych wokali i oczywiście tego niezapomnianego klimatu, za którym jednak trochę tęsknię. Nie wspomniałem jeszcze o tym, że muzycy wypakowali ten materiał całą masą przebojowości, która wylewa się z każdego zawartego na tej płycie utworu. Jeżeli jesteście fanami melodyjnego power metalu, to nie pozwólcie, żeby nowa płyta Signum Regis przeszła wam koło nosa.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgONiSFbJav5eMz6b5_8qEpFq9FUZYA0gPwhxgnJC12YMhRJAV7qACRJ-6PFKcqLPebRgK37lm9fgHExMzUCejO0F3xEUz7y4BJFwjE3dCfELT22QkXd57kRhgRxwg2VRjqoSrokTysCS7h-PcRtUnPMHqoukJ6z0U3vIOX6g630MSYGEJuSSPwE-sz9Ozj/s1200/Silent%20Planet%20-%20Superbloom.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgONiSFbJav5eMz6b5_8qEpFq9FUZYA0gPwhxgnJC12YMhRJAV7qACRJ-6PFKcqLPebRgK37lm9fgHExMzUCejO0F3xEUz7y4BJFwjE3dCfELT22QkXd57kRhgRxwg2VRjqoSrokTysCS7h-PcRtUnPMHqoukJ6z0U3vIOX6g630MSYGEJuSSPwE-sz9Ozj/s320/Silent%20Planet%20-%20Superbloom.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Silent Planet - Superbloom</span></b></div><div>(metalcore/alternative metal/djent)</div><div>Data premiery: 03.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/38eyJBCScUf3CnlH3JhYrc?si=CDNRhvvCQsifnZsqURYaCQ" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Prawdę mówiąc jakoś kompletnie zapomniałem, że Silent Planet mieli w listopadzie wydać następcę uwielbianego przeze mnie "Iridescent" (2021). Jakoś wydało mi się to za szybko. Ale skoro już zauważyłem, że pojawił się "Superbloom" to nie mogłem przejść obok tej płyty obojętnie. Piąta pełna studyjna płyta Amerykanów to świetny spadkobierca swojego doskonałego poprzednika. Silent Planet nie spoczywają na laurach i znowu serwują pokręcony, wykrzywiony, ale też nie stroniący od melodii metalcore. W twórczości tej formacji zawsze było miejsce na wiele gatunków i sporo mieszania. W związku z tym nie zdziwiło mnie, gdy trafiłem na "Superbloom" na ambienty, na spory udział muzyki elektronicznej, skręt w stronę pop rocka (najbardziej chyba słyszalny w utworze tytułowym), czy w ogóle przebojowość sąsiadującą z djentowymi łamańcami. "Superbloom" to materiał nieco bardziej skomplikowany niż "Iridescent", jego odbiór też jest nieco cięższy, ale warto poświęcić mu kilka chwil, żeby przekonać się, że Silent Planet dostarczyli kolejną perełkę.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhg2MPSSWMVZxUbxHdOXBgAVGKjdGF1JEERdqfHTheaDkyDYlMFImcpCPnYdR8g6NgPr9k_nFAcaK-AZjeENoaY8YIj5jHOrwWtA_QZGHH1fsI6ESWR0RqDUQVyyrF_9tQrHEN4hJGSex4VBKzFmUOAT472PNBW7ZPGkLVmOTQTUuP3Abfqf2sOMhHlLErl/s1100/Suffocation%20-%20Hymns%20From%20The%20Apocrypha.jpeg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1100" data-original-width="1100" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhg2MPSSWMVZxUbxHdOXBgAVGKjdGF1JEERdqfHTheaDkyDYlMFImcpCPnYdR8g6NgPr9k_nFAcaK-AZjeENoaY8YIj5jHOrwWtA_QZGHH1fsI6ESWR0RqDUQVyyrF_9tQrHEN4hJGSex4VBKzFmUOAT472PNBW7ZPGkLVmOTQTUuP3Abfqf2sOMhHlLErl/s320/Suffocation%20-%20Hymns%20From%20The%20Apocrypha.jpeg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Suffocation - Hymns From The Apocrypha</span></b><div>(brutal death metal/technical death metal)</div><div>Data premiery: 03.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4Byt3zV8C9V8KhKTdrvemZ?si=Hvj4NoM_TO2Hswlv1xaAPQ" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Amerykańskiej kapeli Suffocation chyba nikomu przedstawiać nie trzeba, prawda? Ale, gdyby ktoś jednak nie znał - to formacja obecna na scenie od 1988 roku i grająca brutal/technical death metal. Debutancki album "Effigy of the Forgotten" pojawił się w 1991 roku, a wydany w listopadzie "Hymns from the Apocrypha" to dziewiąty pełny materiał studyjny Suffocation. Na najnowszy albumie kapela z jednej strony nie prezentuje niczego nowego, niczym nie zaskakuje, wręcz można powiedzieć, że korzysta ze sprawdzonych schematów. Ale jak się okazuje to wystarczy weteranom brutal death metalu, żeby dostarczyć bardzo dobry materiał. "Hymns from the Apocrypha" to niemal 42 minuty ciężkiego death metalowego grania, utrzymanego w różnych tempach. Chociaż brutal death metal, zwłaszcza ten połączony z technical death metalem przyzwyczaił do tego, że szybkie tempo to podstawa, to jednak Suffocation niekoniecznie stosują się tutaj do tej twardej zasady. Szybkich kompozycji na "Hymns from the Apocrypha" nie brakuje, ale jednak Amerykanie pozwalają sobie również na sporadyczne zwolnienia, co jeszcze bardziej potęguje odbiór tych kompozycji, czy fragmentów kompozycji, w których tempo jest wręcz mordercze (choć nie tak jak u Archspire). Najnowsze dzieło Suffocation nie jest szczytem osiągnięć tej kapeli, ale na pewno nie przynosi im również wstydu. Mnie ta płyta miażdży za każdym razem, kiedy ją odpalam.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCIaPjipUfJBdKjbHNjVVYIBX_DFoBmav4OrZ1aH6OsAMTBofyUVE79rpaDokaft14he_txYPhZzjOBzQYMkBtNnVuHH003nY8ONCspEYvH38klDXh2kJxS7OvfC-J7RbJbaFQr-N0shFIx68ZYwV6wAO_OfKuR8gA1txCItTiaP3jH2zOyrDvFaNeX8Qb/s1200/TEMIC%20-%20Terror%20Management%20Theory.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCIaPjipUfJBdKjbHNjVVYIBX_DFoBmav4OrZ1aH6OsAMTBofyUVE79rpaDokaft14he_txYPhZzjOBzQYMkBtNnVuHH003nY8ONCspEYvH38klDXh2kJxS7OvfC-J7RbJbaFQr-N0shFIx68ZYwV6wAO_OfKuR8gA1txCItTiaP3jH2zOyrDvFaNeX8Qb/s320/TEMIC%20-%20Terror%20Management%20Theory.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">TEMIC - Terror Management Theory</span></b></div><div>(progressive metal)</div><div>Data premiery: 17.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3bYYm98M9pcR3gZl9AZGEI?si=T15T7JU5SZG9ZkBFJ06C7w" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Temic to debiutująca norweska formacja, która w swoich szeregach ma doświadczonych muzyków z takich kapel jak Maraton, Devin Townsend, The Neal Morse Band, czy Shining (ten norweski). Z takiej mieszanki mógł wyjść przerost formy nad treścią lub interesujący progressive metalowy projekt sypiący melodiami jak z rękawa. Na szczęście Temic okazali się być tym drugim. "Terror Management Theory" to album dość obszerny, ale czarujący niemal na każdym kroku. Świetne wokale (często prowadzące linię melodyczną) przeplatają się tutaj z nienachalnymi popisami instrumentalistów. To materiał spokojny, trochę wyciszony, ale też ekspresyjny i pełen energii. Zmiany tempa i klimatu to tutaj norma. Jeżeli odczuwacie pewnego rodzaju błogość związaną z delikatną melodią i niespiesznym tempem to możecie być pewni, że muzycy zaraz przyspieszą, a wokalista będę próbował się z nimi równać, a nawet ich przebijać. "Terror Management Theory" to materiał różnorodny, ale też dzięki temu daleki od nużenia słuchacza. Muzycy Temic, co prawda pozwalają odbiorcy złapać oddech, ale tylko po to, żeby ten z zachwytu mógł go zaraz wstrzymać. Odpalając tę płytę oczekujcie nieoczekiwanego.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUgGAWwABELb-bMp13MNgBqeKsBk4UUI81u5WHLGpk8im7oDuL4EFEvym-DiQnvXK1l-q8bUpsfDKtb1-G5Cfk96YnI7XNJ52JyenmTd8czpJr611b_cV4n2yQ1SNiletF2OgOErT-ZuNv8ZxEv7tUtX2O-sLPzeCU7F43WV9bFMDHFIl8kq6fbUYvKcBS/s1200/Tempers%20Fray%20-%20Return%20To%20The%20Earth.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUgGAWwABELb-bMp13MNgBqeKsBk4UUI81u5WHLGpk8im7oDuL4EFEvym-DiQnvXK1l-q8bUpsfDKtb1-G5Cfk96YnI7XNJ52JyenmTd8czpJr611b_cV4n2yQ1SNiletF2OgOErT-ZuNv8ZxEv7tUtX2O-sLPzeCU7F43WV9bFMDHFIl8kq6fbUYvKcBS/s320/Tempers%20Fray%20-%20Return%20To%20The%20Earth.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Tempers Fray - Return To The Earth</span></b></div><div>(metallic hardcore)</div><div>Data premiery: 13.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1qEX6cPsWFP5JZH9P9gA9a?si=qwAI7mdaQbG3b4oXbi0_Ow" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Nie tak dawno temu moje uszy cieszyła nowa płyta Guilt Trip, przy której wspominałem jak to dobrze, że są jeszcze kapele grające zmetalizowany hardcore, ale taki w starym stylu. I nie spodziewałem się, że nie będę czekał na kolejne bardzo dobre wydawnictwo utrzymane w tym samym stylu. Nie spotkałem się do tej pory z twórczością brytyjskiej kapeli Tempers Fray, ale muszę bliżej się przyjrzeć ich dotychczasowym dokonaniom (kilku epkom). "Return To The Earth" to pierwszy pełny materiał studyjny tej kapeli i jest tutaj wszystko to, za co kocham staroszkolną mieszankę metalu i hardcore'a. Nie ma miejsca na czyste wokale, nie ma miejsca na zajmujące dużo miejsca gitarowe melodie, czy dziwne wybiegi w przebojowość. Tempers Fray uderzają z pełną siłą serwując surową mieszankę dwóch wcześniej wspomnianych gatunków. Jest ostro, momentami dość łopatologicznie, ale jest w tym wszystkim jakieś pierwotne i proste piękno. Słychać, że muzycy Tempers Fray doskonale czują się w takim klimacie i choć krótko, to dosadnie prezentują to na swoim debiutanckim albumie. Wściekłość i energia wręcz wylewają się z tego wydawnictwa.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgm7zTjalvIpLJeE9kWgaiPfofG0i7D_DjVrwiF9Zxl75t8Dume-LXeIrCBOx_JL4Yo32bldOVuy5pui1ymniuU6i29VGgRdL5Ux8OWhyphenhyphenm_xXNCS19dPO7_uXNSUd6RCFfPv5NHcWFiPVbCV3OEca-MovDK6SXRgm0jgwtfS8JTaXu2_TmqvI1D_6WwSCa7/s1200/Temple%20Balls%20-%20Avalanche.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgm7zTjalvIpLJeE9kWgaiPfofG0i7D_DjVrwiF9Zxl75t8Dume-LXeIrCBOx_JL4Yo32bldOVuy5pui1ymniuU6i29VGgRdL5Ux8OWhyphenhyphenm_xXNCS19dPO7_uXNSUd6RCFfPv5NHcWFiPVbCV3OEca-MovDK6SXRgm0jgwtfS8JTaXu2_TmqvI1D_6WwSCa7/s320/Temple%20Balls%20-%20Avalanche.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Temple Balls - Avalanche</span></b></div><div>(hard rock)</div><div>Data premiery: 10.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4hGHT1Kgl4G6sC9jw1NYZw?si=95zsdMccTOK-eftaEiG6ow" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Twórczość fińskiej kapeli Temple Balls poznałem przy okazji premiery ich poprzedniej płyty, czyli niesamowicie przebojowego "Pyromide" (2021). Gdy tylko muzycy zapowiedzieli "Avalanche", który jest ich czwartym pełnym studyjnym wydawnictwem to wiedziałem, że źle nie będzie. Zresztą publikowane single tylko mnie w tym przekonaniu utwierdzały. I jak wypada "Avalanche"? Grupa ponownie serwuje niezwykle energetyczną i przebojową mieszankę hard rocka i melodyjnego heavy metalu. Kawałki błyskawicznie wpadają w ucho i noga od razu tupie do rytmu. Nie wiem jak Temple Balls to robią, ale mają jakiś patent na tworzenie przebojowych, a jednocześnie stroniących od typowego festyniarstwa kompozycji. "Avalanche" to hit na hicie, chociaż brakuje mi już tym razem tego efektu zaskoczenia, który pojawił się u mnie, gdy pierwszy raz odpaliłem płytę "Pyromide". Ale to praktycznie żaden minus. Dla fanów przebojowej mieszanki hard rocka i melodic heavy metalu pozycja obowiązkowa.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpKO1h9jqVz2ZN94U8WvvZ6kD3RvclIXIL6DHYX_AXUMazBEHgsKYA2gd0gucnE7MSUeGDQyuG_c-gVOlj7rydz-VkU5e46nhJ24j9YuiKc8zTVUZFzxm5MLdK_EH5T0kTmadTMkZTz_tGqvp8PJJxHqNnOdYgu-cW23d_2veZY5vWua1j8ZKjPX3Iq46w/s1200/The%20Ritual%20Aura%20-%20Heresiarch.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpKO1h9jqVz2ZN94U8WvvZ6kD3RvclIXIL6DHYX_AXUMazBEHgsKYA2gd0gucnE7MSUeGDQyuG_c-gVOlj7rydz-VkU5e46nhJ24j9YuiKc8zTVUZFzxm5MLdK_EH5T0kTmadTMkZTz_tGqvp8PJJxHqNnOdYgu-cW23d_2veZY5vWua1j8ZKjPX3Iq46w/s320/The%20Ritual%20Aura%20-%20Heresiarch.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">The Ritual Aura - Heresiarch</span></b></div><div>(progressive death metal/technical death metal)</div><div>Data premiery: 10.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0grLdxF9GG8WeiyUs27FsU?si=wi4HUNJhSJmE4hqISTTVQw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Nowa płyta The Ritual Aura zainteresowała mnie już na poziomie singli. Być może to z powodu okładki, która jakby nie patrzeć mocno wyróżnia się tle innych pozycji z death metalowej szufladki. "Heresiarch" to już czwarta płyta w dorobku tej australijskiej kapeli. Ich najnowsza płyta to świetny przykład na to, że można podać techniczny death metal w bardzo niestandardowej wersji. A przy odpowiednim kontraście wybrzmiewa on jeszcze lepiej. Tymi podbijającymi elementami są kawałki instrumentalne, w których grupa wykorzystuje partie instrumentów klasycznych. I prawdę mówiąc właśnie te kompozycje robią największe wrażenie. Utwory utrzymane w stylistyce technical death metalu są pro prostu dobre, ale nie powalają. Natomiast kontrastujące z nimi kawałki instrumentalne tak dalekie od death metalu wypadają po prostu doskonale i to one podbijają jakość tego wydawnictwa. Oczywiście razem jedne i drugie tworzą piękny kontrast i doskonale ze sobą współgrają, więc nie wiem, czy jest sens rozpatrywać je oddzielnie. Ale to właśnie ta kontrastowość stanowi o jakości "Heresiarch". Warto też zaznaczyć, że 1 grudnia pojawiła się również instrumentalna wersja tej płyty. Myślę, że warto sprawdzić zarówno jedną, jak i drugą.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggVQDDbYktWqEJVOvnGX8rUcSDWAth6ekYNk05Byq4nXiWnKCD3mN_k-JK7AJkrKVCyAX8CtjHQYk2YvHcCnqaHe1PnVSTd3CqCc4NMW8HWoSpKWW7BRHQvVE7ilnyFAZmzaEAfxOw46sUFISopEqC5oyTxYgNTVdcGnrl9xsys3Pa_wNfKprC6s8BQVdU/s770/Till%20Lidemann%20-%20Zunge.png" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="770" data-original-width="770" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggVQDDbYktWqEJVOvnGX8rUcSDWAth6ekYNk05Byq4nXiWnKCD3mN_k-JK7AJkrKVCyAX8CtjHQYk2YvHcCnqaHe1PnVSTd3CqCc4NMW8HWoSpKWW7BRHQvVE7ilnyFAZmzaEAfxOw46sUFISopEqC5oyTxYgNTVdcGnrl9xsys3Pa_wNfKprC6s8BQVdU/s320/Till%20Lidemann%20-%20Zunge.png" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Till Lidemann - Zunge</span></b><div>(neue deutsche harte/industrial metal)</div><div>Data premiery: 03.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4jn3qmJgUFSWyXzJM8bgF9?si=6dJuHixXTaehLF4VC2AZaw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div></div><div>Nie do końca wiem, jaki jest aktualny status projektu Lindemann, w którym to Till Lindemann łączył siły z Peterem Tägtgrenem. Ale ten drugi muzyk opuścił projekt w 2020 roku, pewnie z uwagi na zobowiązania w Hypocrisy i Pain. I nagle okazało się, że kolejny solowy materiał Tilla nie występuje już pod szyldem Lindemann, ale jako Till Lindemann. Jaka jest różnica pomiędzy tym projektem a poprzednim? Wszystkie kawałki są śpiewane w języku niemieckim, przez co "Zunge" jeszcze bliżej do stylistyki prezentowanej przez Rammstein. Można powiedzieć, że Till nie jest w stanie się uwolnić od rammsteinowego grania i nie jest w stanie niczego innego zaprezentować. A z drugiej strony należy zadać sobie pytanie - po co miałby to robić? "Zunge" to zadziwiająco dobra płyta, która zaskoczyła u mnie lepiej niż "Skills in Pills" (2015) i zdecydowanie lepiej niż "F & M" (2019). Czy byłem zaskoczony zawartością "Zunge"? Nie bardzo, bo jak już wspomniałem nie wyobrażam sobie Tilla w innym repertuarze. Bardzo dobrze, że to materiał nagrany w języku niemieckim, bo angielski przy takiej stylistyce i barwie Tilla nie bardzo mi pasował. Jeżeli chodzi o klimat tego wydawnictwa to chyba najbliżej mu do "Liebe ist für alle da" (2009) z dyskografii Rammstein. Najbardziej zaskakująca na tym materiale jest ostatnia kompozycja, a raczej jej druga połowa, gdy Till próbuje swoich sił w graniu w stylu niemieckich szlagierów. Dla kogo jest album "Zunge"? Na pewno dla fanów Rammstein, bardziej powinien się spodobać tym, którzy podobnie jak ja nie mogli się przekonać do Tilla śpiewającego po angielsku. Potencjalnych hitów tutaj nie brakuje, są przeplatane nieco spokojniejszymi kompozycjami, bombastycznością ten materiał raczej nie dorównuje "Zeit" Rammsteina, ale chyba też nie takie było zamierzenie. To materiał zdecydowanie bardziej kameralny.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhidUxGyZ1NHEmyCKdBcD9eoDSIedFBH_8-Il8BXdUVO67e0kXG5qdIYmN8LQ75ri0COXU6SdF6KTU4dRrB9eLMn33qQIsSZf-cmE9XzUsR8LRPq1ZhAtyDjuIMFyk-GV_VvTksrNNXtMFCsy-7vdVh39wghVPQLxbqYwrQFNCk4qFp9X2j9O3wBVaEuiRP/s1200/Totenmesse%20-%20Fiktionlust.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhidUxGyZ1NHEmyCKdBcD9eoDSIedFBH_8-Il8BXdUVO67e0kXG5qdIYmN8LQ75ri0COXU6SdF6KTU4dRrB9eLMn33qQIsSZf-cmE9XzUsR8LRPq1ZhAtyDjuIMFyk-GV_VvTksrNNXtMFCsy-7vdVh39wghVPQLxbqYwrQFNCk4qFp9X2j9O3wBVaEuiRP/s320/Totenmesse%20-%20Fiktionlust.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Totenmesse - Fiktionlust</span></b></div><div>(black metal)</div><div>Data premiery: 03.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1yfjLTOOMpKBooObASLjLS?si=YT11kylwTFCRvF2VNJpo6g" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Na "Fiktionlust" nie ma czasu na wstępy, nie ma tutaj żadnego intro, nie ma klimatycznego zaproszenia słuchacza do dalszej części albumu. Jest po prostu sieczka, brutalna, przygniatająca, ciężka, ale zarazem wysmakowana. Druga płyta małopolskiej kapeli Totenmesse to nie są "rurki z kremem", nie jest to też materiał dla fanów black metalu, w którym kapela swoją muzyką buduje klimat (chociaż gęstej atmosfery nowej płycie Totenmesse odmówić nie można). Tutaj jest po prostu nieokiełznana wściekłość, niekiedy tylko pozwalająca dojść do głosu nieco spokojniejszym rytmom. Już trochę zapomniałem o tym, jak dobrą mamy młodą black metalową scenę, na której jeszcze nie tak dawno temu świeże i obiecujące projekty grające w tym stylu pojawiały się jak grzyby po deszczu...niestety jak się okazało w międzyczasie jakiś grzybiarz przeszedł obok i wziął je pościnał. Na szczęście taki los nie spotkał Totenmesse, którzy po 5 lat od premiery albumu "To" (2018) wrócili z drugą płytą, która jest jeszcze lepsza niż bardzo udany debiut. Dla fanów gęstej atmosfery i agresywnego black metalu nie znoszącego żadnych ograniczeń pozycja obowiązkowa. Mam wrażenie, że album przechodzi trochę niezauważony, więc tym bardziej trzeba podawać dalej info o tym, że warto go odpalić.</div><div><br /></div><div style="text-align: center;"><b><u><span style="color: #ffa400; font-size: large;">Bonus:</span></u></b></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitbT3ruh8enf-Ijcv1yKALIvjK4yegg0vjTgQ-Ju65vdleRA-gH_5jStACvzWrjCDvR6PuGlYvIkD4N-bFF8o4j01aN4HejFRfHsGDY3-cwrTWIp20zkuCGFYGWldD4gMQD2cAUf1kjMxt6iofx8vLZWQPJyRxQIy4nlv_SeMokeIIn5Sl4sLc-EeffaO6/s700/Tension%20Control%20-%20Industrielle%20Revolution.jfif" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitbT3ruh8enf-Ijcv1yKALIvjK4yegg0vjTgQ-Ju65vdleRA-gH_5jStACvzWrjCDvR6PuGlYvIkD4N-bFF8o4j01aN4HejFRfHsGDY3-cwrTWIp20zkuCGFYGWldD4gMQD2cAUf1kjMxt6iofx8vLZWQPJyRxQIy4nlv_SeMokeIIn5Sl4sLc-EeffaO6/s320/Tension%20Control%20-%20Industrielle%20Revolution.jfif" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">⭐Tension Control - Industrielle Revolution</span></b><div>(ebm)</div><div>Data premiery: 03.11.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6il1ROQ6NshNmxbxPA5KY0?si=SED7zeY7SXO5nNsr-pXguw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><span face="docs-Calibri"><span style="font-size: 13px; white-space: pre-wrap;"><br /></span></span><div>Pierwszy raz muzykę Tension Control usłyszałem, gdy supportowali Die Krupps i Front Line Assembly na ich wspólnej trasie w 2022 roku. Ich oldschoolowy ebm momentalnie wpadł mi w ucho i od tamtej pory regularnie wracałem do ich płyty "Ton aus Strom" (2021). W tym roku grupa zaprezentowała swój czwarty pełny studyjny materiał. "Industrielle Revolution" to kolejny bardzo dobry album tej formacji utrzymany w sztywnych ramach staroszkolnego electronic body music. Tak jak i na poprzednich, tak i tutaj słychać, że Tension Control wiedzą co chcą grać, jak to robić i jednocześnie oddawać hołd pionierom tego gatunku. Na najnowszej płycie Niemców nie usłyszycie niczego rewolucyjnego, gdyż grupa nie stara się łamać ebm-owych schematów, co też uważam za doskonałe posunięcie, bo gdybym chciał posłuchać czegoś innego niż ebm, to po prostu sięgnąłbym po inną płytę. A tymczasem "Industrielle Revolution" to jeden z nielicznych nie-metalowych materiałów w tym roku, który bardzo długo nie wychodził z mojego odtwarzacza i zapewne będę jeszcze do niego długo i regularnie wracał - podobnie jak do wspomnianego wcześniej "Ton aus Strom".</div></div></div></div></div></div></div></div></div>Esthttp://www.blogger.com/profile/14421860241484678957noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4240509534317649162.post-87330285748886870332023-11-02T11:24:00.005+01:002023-11-02T11:25:04.033+01:00Przegląd premier płytowych - październik 2023<div>Aż chciałoby się zakrzyknąć "cóż to był za miesiąc!". Bo faktycznie październik obrodził w premiery płytowe i mimo tego, że premierowe piątki były tylko cztery to samych nowości muzycznych było tyle, co w długaśnym wrześniu. W swoim magicznym pliczku excelowym naliczyłem około 270 nowości płytowych, a przecież to na pewno nie wszystko, co się w październiku ukazało. Oczywiście mając na uwadze moje zdrowie psychiczne nie przesłuchałem wszystkich tych albumów, bo też w przeciwnym takim wypadku przegląd października musiałbym zrobić za jakieś 2-3 miesiące, gdy już czułbym, że z tymi wszystkimi płytami dobrze się osłuchałem. Ale październikowych premierowych materiałów przesłuchałem sporo, a z całego tego zalewu nowości wyciągnąłem 25 najciekawiej prezentujących się według mnie albumów. A dodatkowo dorzucam jeszcze trzy płyty bonusowe spoza metalu, bo też nie chciałem żadnego z tych materiałów odrzucać, bo każdy oferował mi coś innego i każdy jest z zupełnie innej "parafii". A dlaczego w tym miesiącu tylko 25 płyt, a nie 35 jak we wrześniu? No cóż, powiedzmy, że wprowadziłem sobie limit (ilościowy i czasowy) i przeprowadziłem ostrzejszą selekcję. Stylistycznie jest totalny miks, więc każdy powinien znaleźć dla siebie coś interesującego.</div><div><br /></div><div>Jak w poprzednich miesiącach albumy, które szczególnie polecam oznaczyłem ⭐.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://dark-factory.blogspot.com/2023/11/przeglad-premier-pytowych-pazdziernik.html" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="662" data-original-width="659" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjn-BUEgQviVx-EqfVj67Ozu47LbPWgUewuOZlOSLdmSNkweaSpSFliTAnm3yBqSmBza2Hxuk4j4WUbHobelOy-VNlXjo6qo99VXQgnLaEBU6L5csL5V81Qy8vWdGY9P5oGhRmnCBfJTafnDfXWhx1IQAeQnEVK_pwD7Rh8pwa8tTvAs4j9isafWwo9yG4b/w638-h640/1przeglad%20bn.png" width="638" /></a></div><div><br /></div><span><a name='more'></a></span><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8e95F5R5g21y28AdvZvpwCUn6oOtCDOXGWi3VG5SmBqE1XPRC90WN6cyVPWtIuGNquiTpdIDcko2JNQyIjRgf27GWoXgpJHPoZzrMQ03B54hRrq2VS0HiNUsgoHb8ehR3pO7iQ4CyvrP2iIkEWS2WaHOTRdN7COwQpJUar6mLZVG0sfHmBYowajR5kbhn/s1500/Autopsy%20-%20Ashes,%20Organs,%20Blood%20And%20Crypts.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8e95F5R5g21y28AdvZvpwCUn6oOtCDOXGWi3VG5SmBqE1XPRC90WN6cyVPWtIuGNquiTpdIDcko2JNQyIjRgf27GWoXgpJHPoZzrMQ03B54hRrq2VS0HiNUsgoHb8ehR3pO7iQ4CyvrP2iIkEWS2WaHOTRdN7COwQpJUar6mLZVG0sfHmBYowajR5kbhn/s320/Autopsy%20-%20Ashes,%20Organs,%20Blood%20And%20Crypts.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Autopsy - Ashes, Organs, Blood And Crypts</span></b></div><div>(death metal/death doom metal)</div><div>Data premiery: 27.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6LGsSzCubtHkQToL3bU0xe?si=EJniOLIOT8yivvGQ4HI0Fw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Wielbiciele klasycznego death metalu mają ostatnio wiele powodów do zadowolenia - praktycznie każdego miesiąca dostają nową płytę, która sprawia, że uśmiech pojawia się na ich twarzy. W październiku takim dostarczycielem radości okazała się niezmordowana formacja Autopsy. "Ashes, Organs, Blood and Crypts" to już dziesiąty pełny studyjny materiał tej amerykańskiej formacji, która debiutowała w 1989 roku. I jeżeli uważacie, że 10 płyt w ciągu niemal 35 lat działalności to mało, to chciałem przypomnieć, że Autopsy w okresie 1995-2008 nie istniało. No dobra, ale co też można usłyszeć na najnowszej płycie Amerykanów? Ano nic nowego, bo też nikt od Autopsy nie oczekuje nowatorskiego grania, a wręcz przeciwnie - wszyscy oczekują, że ta kapela nie będzie się zmieniać. Mamy tutaj masywny staroszkolny death metal, za którym ciągnie się krwawy ślad i rozciągnięte flaki. Autopsy potrafią serwować zarówno kompozycje nieco szybsze, ale też doskonale odnajdują się we wręcz death doom metalowych klimatach. Słowem - jeżeli znacie Autopsy i lubicie ich dotychczasowe dokonania, to odpalając "Ashes, Organs, Blood and Crypts" odnajdziecie się momentalnie. Natomiast jeżeli robiliście już podejścia do ich twórczości i coś nie pykło...to mimo wszystko warto dać szansę tej płycie. Ja za Autopsy nigdy nie przepadałem, a jednak w klimat ich nowej płyty wsiąkłem błyskawicznie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiy2h5rZeTEiECTlJmQ5ODUESXAmL0Uv7NYRPp5wSz39LGQTVSqObdTMuaZOVXJ5G4Ik0o6k32dPwhXMKmIgY8GUEzkWrObzZ3S1mjrChP4SB0i28NkyjGY19FgKqBA22ruXr7GKuCm_jScOqedGrc1ClSgFByyMcesgcBEsWKEZY4mXWW5jIsiMWr4dygJ/s1417/Carnifex%20-%20Necromanteum.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1417" data-original-width="1417" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiy2h5rZeTEiECTlJmQ5ODUESXAmL0Uv7NYRPp5wSz39LGQTVSqObdTMuaZOVXJ5G4Ik0o6k32dPwhXMKmIgY8GUEzkWrObzZ3S1mjrChP4SB0i28NkyjGY19FgKqBA22ruXr7GKuCm_jScOqedGrc1ClSgFByyMcesgcBEsWKEZY4mXWW5jIsiMWr4dygJ/s320/Carnifex%20-%20Necromanteum.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>⭐Carnifex - Necromanteum</b></span><div>(deathcore/symphonic black metal)</div><div>Data premiery: 06.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/581ToRMWBjDECfy931Zoip?si=U8AGe2omSsyHSZYs2aSdkg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>W ostatnich latach kapela Carnifex jest w gazie, czego by nie wydali to jest bardzo dobre (no może poza średnim "Wold War X"). Łapiąc się za "Necromanteum" wiedziałem, że Carnifex nie zawiodą - i nie miały na to wpływu single, które promowały ten album (no może trochę miały), ale przede wszystkim moja ślepa wiara w doskonałą formę kapeli. I nie myliłem się, bo "Necromanteum" to prawdziwa deathcore'owa bomba! Carnifex jakiś czas temu zaczęli do swojej muzyki włączać elementy symphonic black metalu (na pewno zrobili to wcześniej niż Lorna Shore) i okazało się to być strzałem w 10. Kapela nadal kroczy tym szlakiem i tego właśnie możecie spodziewać się na najnowszej płycie Amerykanów - bombastycznej mieszanki deathcore'a i symfonicznego black metalu. Nowa płyta Carnifex kosi niesamowicie. Zawiedzeni? Nie sądzę.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhomzMeLQDuQaOZ1h2LGdUoOUmGT6Oc3GXo-HURHxaV19UK9Djo2vLoKCcaHxXVkrFDKHTIlevcHxqvLAMb3zUYqJyMhDCugbrTlherLDl2SjanqEUYFe121Zb5xo27EZ1Cthkl3arTBLf6Dv6PtQDFUxb89iVfGdsbyZTwn7zUZ5Paim_R3k-5rsHTgYWQ/s1500/Cirith%20Ungol%20-%20Dark%20Parade.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhomzMeLQDuQaOZ1h2LGdUoOUmGT6Oc3GXo-HURHxaV19UK9Djo2vLoKCcaHxXVkrFDKHTIlevcHxqvLAMb3zUYqJyMhDCugbrTlherLDl2SjanqEUYFe121Zb5xo27EZ1Cthkl3arTBLf6Dv6PtQDFUxb89iVfGdsbyZTwn7zUZ5Paim_R3k-5rsHTgYWQ/s320/Cirith%20Ungol%20-%20Dark%20Parade.jpg" width="320" /></a></div><div><b><span style="font-size: medium;">Cirith Ungol - Dark Parade</span></b></div><div>(epic heavy metal/doom metal/us power metal)</div><div>Data premiery: 20.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0Qa98x6yRjAAHvCxfJceDq?si=geBTJygSTO2zjmTSrpbD1g" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Cirith Ungol to prawdziwa legenda heavy metalu, która nie tak dawno temu wstała z grobu i udowodniła, że nawet po 23 latach przerwy potrafi wrócić w świetnym stylu, czego dowodem był album "Forever Black" (2020) (wydany w sumie 29 lat po premierze "Paradise Lost"). Czegóż też można się spodziewać na nowej płycie Cirith Ungol? Klasyczny heavy metal zmieszany z tradycyjnie brzmiącym doom metalem i elementami amerykańskiej odmiany power metalu. Muzyka tej kapeli jest pewną stałą, która nie zmienia się mimo upływu lat. Na najnowszej płycie, zresztą jak i na poprzedniej usłyszycie oldschoolowe heavy metalowe granie w najlepszym wydaniu. Wszystko jest tutaj dopracowane w najmniejszych szczegółach. Oczywiście nie brakuje doskonałych melodii gitarowych, zapierających dech w piersiach solówek, czy świetnych i bardzo w stylu epic heavy metalu wokali, za które odpowiada Tim Baker. Cirith Ungol tym albumem ponownie udowadniają, że stara szkoła heavy metalu nadal żyje i ma się bardzo dobrze.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjE9rtnuQ5u0PmOd7LC4rT7Jm1tzh-1k0H8vCZtumkH-9CjZDqLVb9Gs8Kh_Leg-Wwq0EVX27Vf0QLnxJToABwj61b5BnUrhw4FvyKEeC36xiC-mN1ZLHNHb7T7GIE4DXlNqEXQxqd8lUJWpypwQ4PkL75C79ew0NB3lM5grxq-Nh1bE5KWQSQp0ZIKM_2Z/s1200/D%C3%A9cembre%20Noir%20-%20Your%20Sunset-My%20Sunrise.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjE9rtnuQ5u0PmOd7LC4rT7Jm1tzh-1k0H8vCZtumkH-9CjZDqLVb9Gs8Kh_Leg-Wwq0EVX27Vf0QLnxJToABwj61b5BnUrhw4FvyKEeC36xiC-mN1ZLHNHb7T7GIE4DXlNqEXQxqd8lUJWpypwQ4PkL75C79ew0NB3lM5grxq-Nh1bE5KWQSQp0ZIKM_2Z/s320/D%C3%A9cembre%20Noir%20-%20Your%20Sunset-My%20Sunrise.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Décembre Noir - Your Sunset|My Sunrise</span></b><div>(melodic death doom metal/gothic metal)</div><div>Data premiery: 13.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1ln5vsZtpaVY9zGNkbzShY?si=Df2LwKa-ScG2qCl1yUV26w" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Już miałem okazję spotkać się z twórczością Décembre Noir, a przynamniej kojarzę okładkę ich płyty z 2020 roku. Ale z uwagi na to, że był to doom metal to nie zatrzymywałem się przy "The Renaissance of Hope" zbyt długo. Natomiast przy piątym studyjnym albumie Niemców przystanąłem na dłuższą chwilę. W zawartość "Your Sunset|My Sunrise" wciągnąłem się dość szybko, głównie dlatego, że kapela za sprawą ciekawych kompozycji potrafiła mnie zainteresować swoją muzyką. Sporo tutaj dobrych melodii, ale też melancholijnego gotyckiego klimatu. Same wokale z kolei kojarzą mi się z growlami, które na starszych płytach Moonspell Fernando Ribeiro serwował dość często. Décembre Noir zaprezentowali dobrze wyważony materiał, który mimo tego, że jest doom metalowy to jednak nie brakuje na nim energii. A zasługa to głównie melodic death metalu zaprzęgniętego w doom metalowe ramy. Oczywiście nie mogło zabraknąć na "Your Sunset|My Sunrise" doskonałeo gotyckiego klimatu, który ciągnie ten materiał do góry. Muszę się zdecydowanie bliżej zapoznać z dotychczasowymi dokonaniami Décembre Noir.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigUP73uIReNx1nemaeYYOFRDoOGFZKGuonBle4UMHYE-hAYA0_r5AjteehSatOVUWx62Jin0MNL101HzqsnrMYigbQxdpl_7Jc5K70myRE39nqc20r1r_lp1sKk14mBmSAuxyFLn7JcAGranA16pbQd8kWi2YJUWtbsiYp0a3QxC8O1lUxJOBYNbkGDh9z/s1200/Dusk%20-%20Wheels%20of%20Twilight.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigUP73uIReNx1nemaeYYOFRDoOGFZKGuonBle4UMHYE-hAYA0_r5AjteehSatOVUWx62Jin0MNL101HzqsnrMYigbQxdpl_7Jc5K70myRE39nqc20r1r_lp1sKk14mBmSAuxyFLn7JcAGranA16pbQd8kWi2YJUWtbsiYp0a3QxC8O1lUxJOBYNbkGDh9z/s320/Dusk%20-%20Wheels%20of%20Twilight.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Dusk - Wheels of Twilight</span></b><div>(heavy metal/hard rock)</div><div>Data premiery: 06.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2Uub7roZqKmQpVA9jXKZ1p?si=-gFAF1Q1QkaA3UehF4sjPg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Debiutancki pełny materiał studyjny Dusk to była jedna z pierwszych płyt z październikowych nowości, jakie usłyszałem. Zawartość "Wheels Of Twilight" stanowi przyjemna dla ucha mieszanka hard rocka i heavy metalu rodem z lat 70-tych. Okultystyczne klimaty połączone z takim graniem to dobry przepis na sukces. I tej austriackiej formacji wszystko się tutaj udało - jest specyficzne staroszkolne brzmienie, uzupełniające się z takim graniem wokale Deniki i sporo przebojowości zmieszanej z okultystycznym klimatem. Niby Dusk nie odkrywają prochu na nowo, ale też ciężko grać oldschoolowo i serwować coś nowego. Jednak mam wrażenie, że nie za wiele w ostatnim czasie pojawia się ciekawych płyt nagranych w tym stylu. Co też sprawia, że tym bardziej powinno się debiutancki album Dusk docenić, tym bardziej, że to naprawdę dobre i przyjemne dla ucha granie ze świetnym klimatem i charakterystycznym brzmieniem.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIXcDJkDKNiApKs6KaUeZOGHoVhMv21y6F43BNd5rvkqCxDB0CPBLkhHh1rX-jfOhxm1kNHsOffF41-4HcKz9tTEs28Uv7W_TBzZilSoBW3dMyNa-mn3MB_xe6k7yrPoF40mtPRiyfiVISXiovQhzAewB_yxzzd0vdl3aSgG4Um-OjVyBrRSmeoN66gfo2/s1200/Fort%C3%AD%C3%B0%20-%20Narkissos.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIXcDJkDKNiApKs6KaUeZOGHoVhMv21y6F43BNd5rvkqCxDB0CPBLkhHh1rX-jfOhxm1kNHsOffF41-4HcKz9tTEs28Uv7W_TBzZilSoBW3dMyNa-mn3MB_xe6k7yrPoF40mtPRiyfiVISXiovQhzAewB_yxzzd0vdl3aSgG4Um-OjVyBrRSmeoN66gfo2/s320/Fort%C3%AD%C3%B0%20-%20Narkissos.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Fortíð - Narkissos</span></b></div><div>(black metal/viking metal)</div><div>Data premiery: 13.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/655ditVofgoPorDhNkuFzW?si=9fpNwO8AQ1uMCE9g17mLdg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Przegląd premier bez kapeli z Islandii to przegląd stracony - na szczęście w październiku pojawił się nowy materiał grupy Fortíð. To formacja, która powstała w 2002 roku i w swojej twórczości hołduje wikińskim tradycjom i mitologii germańskiej. "Narkissos" to ich siódmy pełny materiał studyjny. Na najnowszym wydawnictwie dominującą rolę odgrywa black metal, ale nie brakuje tutaj również elementów, które można kojarzyć z viking metalem (przypominam, że Amon Amarth gra melodic death metal, a nie viking metal), a co za tym idzie nie brakuje też elementów folkowych. Na szczęście u wikingów fujarki i skrzypce nie były nigdy popularnymi instrumentami, więc z folkowych elementów możecie tutaj usłyszeć głównie chóralno-bojowowe śpiewy. Jednak jak wspomniałem głównym filarem jest tutaj black metal, chociaż niejednokrotnie towarzyszy mu nie growl, a czysty wokal...który zaskakująco dobrze do tej muzyki pasuje. To mieszanie się black metalu i viking metalu Fortíð wychodzi wyśmienicie, zresztą nie ma co się dziwić, w końcu to grupa, która już od ponad 20 lat aktywnie działa na scenie, więc doświadczenia im nie brakuje. Oczywiście sięgając po "Narkissos" możecie się spodziewać mroźnego klimatu śnieżnej północy.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpMuDfkZjAHLrm2RuIIp8D1026UHp4U5Ob1Vk7UP4UqS6SMuiQPXCuasdBg3dbThltZzuV5ubQTSBigOiZ3709Ldt405eVdE4OLVf421FhVDXkXOPPbsGRoB1TQqMef-nMC_-medmvvSNgzqdL02krWh4FdnotcPkMWxXcpmCcavk1kkYxUHazcUuOIUx0/s700/Go%20Ahead%20And%20Die%20-%20Unhealthy%20Mechanisms.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpMuDfkZjAHLrm2RuIIp8D1026UHp4U5Ob1Vk7UP4UqS6SMuiQPXCuasdBg3dbThltZzuV5ubQTSBigOiZ3709Ldt405eVdE4OLVf421FhVDXkXOPPbsGRoB1TQqMef-nMC_-medmvvSNgzqdL02krWh4FdnotcPkMWxXcpmCcavk1kkYxUHazcUuOIUx0/s320/Go%20Ahead%20And%20Die%20-%20Unhealthy%20Mechanisms.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Go Ahead And Die - Unhealthy Mechanisms</span></b></div><div>(death metal/thrash metal/groove metal)</div><div>Data premiery: 20.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/12TN9balowogEa9934vX3O?si=6LSMLFvMQPSoYqmadbBEag" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Max Cavalera...heh, ile można? Mógłbym powiedzieć, że Max nie jest ostatnio w formie, ale to by nie była do końca prawda. Ostatnio ze swoim bratem Iggorem nagrał na nowo dwa wydawnictwa Sepultury - "Morbid Visions" oraz "Bestial Devastation". I wyszło im to naprawdę dobrze. Ostatnia płyta Soulfly może nie zachwyciła, ale zła też nie była. I nagle wychodzi też druga płyta kapeli, w której Max współpracuje ze swoim synem Igorem. Pierwsza płyta Go Ahead And Die mnie nie zachwyciła, więc też po "Unhealthy Mechanisms" nie obiecywałem sobie zbyt wiele. Odpaliłem ten materiał, żeby mieć go z głowy i nigdy więcej do niego nie wracać. Ale wciągnął mnie ten album niesamowicie. Jest jakby mniej mechaniczny i powtarzalny niż ostatnie wydawnictwa, które wyszły spod ręki Maxa. Jest to też materiał niezwykle energiczny i pełen wściekłości. Powiedziałbym nawet, że mimo tego, że to mieszanka death metalu, thrash metalu i groove metalu (czyli raczej stały zestaw kojarzony z nazwiskiem Cavalera) to jednak jest tutaj sporo typowo punkowej wściekłości. Jest też bardzo surowo. Pierwsze kojarzenia - "Beneath the Remains" Sepultury.</div><div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoqIn1UnX1IuVlWET55YLdRlyRmvq9NkOqO7llPpRAiwk3-V5Z10IepDvg6A52z1Qqabxr28J-bsGPYIuyNE3fx7XFKHYt8D40dI_wY8ruv4_rNVrqiXsiTgWYLtKgU-GJ4QbQF70iV-j0gFFS9MlhHr_bQYUr9BIl2ecb6dxkNYAJTYPSyndfaETNU1uv/s1200/Lowest%20Creature%20-%20Witch%20Supreme.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoqIn1UnX1IuVlWET55YLdRlyRmvq9NkOqO7llPpRAiwk3-V5Z10IepDvg6A52z1Qqabxr28J-bsGPYIuyNE3fx7XFKHYt8D40dI_wY8ruv4_rNVrqiXsiTgWYLtKgU-GJ4QbQF70iV-j0gFFS9MlhHr_bQYUr9BIl2ecb6dxkNYAJTYPSyndfaETNU1uv/s320/Lowest%20Creature%20-%20Witch%20Supreme.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Lowest Creature - Witch Supreme</span></b></div><div>(crossover thrash metal/crust punk)</div><div>Data premiery: 27.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5BpXvtE8cnmF3EZEGOWCiA?si=gkgX3hAcSkeyr52SqYyf2w" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Debiutancki album Lowest Creature zatytułowany "Sacrilegious Pain" (2019) to jest świetny materiał. To była taka europejska odpowiedź na amerykański Power Trip. Podobne granie, ta sama energia, a dodatkowo skandynawski vibe. Dość długo trzeba było czekać na drugi cios od Lowest Creature, bo aż 4 lata! Ale w końcu pojawił się album "Witch Supreme". I warto było na ten materiał tyle czasu czekać. Power Trip już nie nagrywa nowej muzyki (z wiadomych powodów), na szczęście jest jeszcze Enforced, więc głód na takie granie jednak jest niezaspokojony. Odpalając drugi album kapeli, która bardzo dobrze zadebiutowała zawsze jest ta niewiadoma - czy debiut był po prostu wypadkiem przy pracy, czy faktycznie mamy do czynienia z dobrą kapelą? I na szczęście w przypadku Lowest Creature potwierdził się ten drugi wariant. Szwedzi na "Witch Supreme" ciągną dalej temat rozpoczęty na "Sacrilegious Pain", choć mam wrażenie, że nawet jest odrobinę lepiej. Jest oczywiście cała masa świetnych riffów, które powodują momentalnie przypływ energii, brzmienie jest doskonałe. Jak na szwedzką szkołę przystało jest też odrobina specyficznego brzmienia, które jednoznacznie kojarzy się ze szwedzką sceną metalową. Świetny materiał, który jak dla mnie przebija debiutancki materiał - o jakieś 0.5 punktu, ale jednak. Dla stęsknionych grania w stylu Power Trip pozycja obowiązkowa (i koniecznie sprawdźcie "Sacrilegious Pain" jeżeli nie znacie).</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrNgUfJ2_uHuN1a0NXSyAPeV6U9oiIMj2pL6L2cZTOmo_F44zI56DEp6sX3kG9ZR216acAjaqUNyO-zuVrudaqNaMSO8qWOC3ERmwyk-uN3cbVX5tGuxEQVnEjbt4iPBbWsIth3WqYUgXk8yrzjReTExn_cOd6wZpjcwUwT5ry4qgRoYeJmuek3VOs_BTW/s2560/Malokarpatan%20-%20Vertumnus%20Caesar.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2560" data-original-width="2560" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrNgUfJ2_uHuN1a0NXSyAPeV6U9oiIMj2pL6L2cZTOmo_F44zI56DEp6sX3kG9ZR216acAjaqUNyO-zuVrudaqNaMSO8qWOC3ERmwyk-uN3cbVX5tGuxEQVnEjbt4iPBbWsIth3WqYUgXk8yrzjReTExn_cOd6wZpjcwUwT5ry4qgRoYeJmuek3VOs_BTW/s320/Malokarpatan%20-%20Vertumnus%20Caesar.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">⭐Malokarpatan - Vertumnus Caesar</span></b></div><div>(black metal/heavy metal/speed metal)</div><div>Data premiery: 27.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6yMc3ojACzPmigaB6LbsnX?si=C1La-_wXS_Wpq0ocz32beQ" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Nie jestem zbyt dobrze zaznajomiony z metalową sceną słowacką, ale kapele takie jak Malokarpatan mogą to szybko zmienić. "Vertumnus Casesar" to czwarte pełne studyjne wydawnictwo wspomnianego zespołu i od pierwszych minut tego wydawnictwa słuchałem go niczym zaczarowany. Malokarpatan muzycznie obracają się głównie w klimatach black metalu, heavy metalu i speed metalu - chociaż mam wrażenie, że na najnowszej płycie w grze pozostają głównie dwie pierwsze stylistyki. A do tego kapela dodaje sporo ambient folku, który znacząco podbija klimat wydawnictwa "Vertumnus Casesar". A gdyby tego było mało grupa dorzuca jeszcze odrobinę psychodelicznego progressive rocka, ale też pracy klawiszy (brzmi to trochę jak Anima Morte). To już wiecie, że najnowsza płyta Malokarpatan ma absolutnie niesamowity i unikalny klimat, na który składa się wiele elementów. Ale co z tym metalem? Tego też tutaj nie brakuje, bo kapela w mistrzowski sposób balansuje pomiędzy ciężarem i melodyjnością. Nie można się nudzić podczas odsłuchu "Vertumnus Casesar", bo muzycy na to nie pozwalają zaskakując ciekawymi rozwiązaniami. Ale nie będę oszukiwał - mnie do tej płyty przede wszystkim przekonał klimat.</div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMLa2lf9HU_NJxlehDa22iSww4hzVjHSV-QuksskdYvWGmeJP5bMjscrZZ1yT9AM2oS0YAmVNWJJXWHN3y3uigqL9FQCkDRbTDIJvL5BHwJwMwjc_vnzuLzFZcwMgmaTT71H9Ea7a5hW0H-q5kQLrJ-qQTFZ07_KoghCfNxlf5Pi8ubDxUe31SxcAZ1c63/s1200/M%C4%81nbryne%20-%20Interregnum-%20O%20Pr%C3%B3bie%20Wiary%20I%20Jarzmie%20Zw%C4%85tpienia.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMLa2lf9HU_NJxlehDa22iSww4hzVjHSV-QuksskdYvWGmeJP5bMjscrZZ1yT9AM2oS0YAmVNWJJXWHN3y3uigqL9FQCkDRbTDIJvL5BHwJwMwjc_vnzuLzFZcwMgmaTT71H9Ea7a5hW0H-q5kQLrJ-qQTFZ07_KoghCfNxlf5Pi8ubDxUe31SxcAZ1c63/s320/M%C4%81nbryne%20-%20Interregnum-%20O%20Pr%C3%B3bie%20Wiary%20I%20Jarzmie%20Zw%C4%85tpienia.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Mānbryne - Interregnum: O Próbie Wiary I Jarzmie Zwątpienia</span></b><br /><div>(black metal)</div><div>Data premiery: 13.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4LxQPWguW6qqXRnIM5QHK0?si=GYke1ANwTSG2eTDm2cALLg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Mānbryne to jeszcze świeży projekt black metalowy z Lublina, tworzą go głównie muzycy znani z Blaze of Perdition. W 2021 roku grupa zadebiutowała płytą "Heilsweg: O udręce ciała i tułaczce duszy", ale jakoś ten album skutecznie wówczas ominąłem, a zapoznałem się z nim dopiero rok później. I prawdę mówiąc nie pamiętam, co z nim było nie tak, że nie zatrzymałem się przy nim na dłużej. Natomiast z "Interregnum: O Próbie Wiary I Jarzmie Zwątpienia" żadnego problemu już nie mam. Przystanąłem przy nim na dłużej i wracam do niego regularnie. Mānbryne to nie jest kapela wywracająca black metal do góry nogami, nie jest to też formacja szukająca nowych ścieżek dla tego gatunku. To po prostu bardzo dobrze skomponowany i zagrany materiał, który ma w sobie to "coś", czego wielu nowym albumom brakuje. Nie bez znaczenia jest też fakt, że "Interregnum: O Próbie Wiary I Jarzmie Zwątpienia" jest kolejnym doskonałym potwierdzeniem faktu, że język polski świetnie się zgrywa z black metalem. Każdy zawarty na tym albumie kawałek jest tego dowodem. Dominują tutaj piekielnie szybkie i ostre kompozycje, ale nie pozbawione gęstego klimatu. Najnowsza płyta Mānbryne to prawdziwie smaczny kąsek nie tylko dla koneserów black metalu, ale też dla ludzi poszukujących ciekawej muzyki.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHtw7RhH4cJ33tNH6rbJf0sSReueeoej8z-6OBTEGa8bNJS0RrZCYIqjhytAlVTLA3OzBzz39ZENC6aRCAk1xuQ5-qR5PY18pz0U2nSBwdvHQQLR4PNyNu85d5uvsCOjdqAfcAhatn2Jn9yYWFqOM1DVcldeGw6kUNnqHxyIQxTThyphenhyphenj3slQuiq_i4JO6JZ/s2048/Nailwound%20-%20An%20Ode%20to%20Misery.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="2048" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHtw7RhH4cJ33tNH6rbJf0sSReueeoej8z-6OBTEGa8bNJS0RrZCYIqjhytAlVTLA3OzBzz39ZENC6aRCAk1xuQ5-qR5PY18pz0U2nSBwdvHQQLR4PNyNu85d5uvsCOjdqAfcAhatn2Jn9yYWFqOM1DVcldeGw6kUNnqHxyIQxTThyphenhyphenj3slQuiq_i4JO6JZ/s320/Nailwound%20-%20An%20Ode%20to%20Misery.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Nailwound - An Ode to Misery</span></b><div>(beatdown hardcore/metalcore)</div><div>Data premiery: 13.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5jTkcS8kksSbpxCn9wj3Gr?si=Gmgcn-ecQTea7xMwOOzRng" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Uf, cóż za debiutancki materiał! Nailwound to świeża kapela z Orlando, która na swoim koncie poza "An Ode To Misery" ma jeszcze trzy epki. Ale to tegoroczny materiał jest pierwszym pełnym wydawnictwem Amerykanów. I tutaj nie ma miękkiej gry, mieszanka beatdown hardcore'a i metalcore'a (chociaż z naciskiem na ten pierwszy gatunek) serwowana przez Nailwound to potężnie silne uderzenie, po którym następuje nokaut. Na "An Ode To Misery" nie ma miejsca na wstępniaki, nie ma miejsca na ozdobniki, czy łagodzenie brzmienie za pomocą atrakcyjnych melodii, jest po prostu surowy materiał, który ma wgnieść odbiorcę w ziemię. Moment na złapanie oddechu pojawia się dopiero pod koniec płyty, gdy następuje kawałek "Semuta". Ten znacząco wyróżnia się na tle pozostałych zbrutalizowanych kompozycji znajdujących się na tej płycie. Do głosu dochodzi metalcore, a nawet hardcore/punk kojarzący mi się z Turnstile. Ale to jedyny wyjątek na tym albumie prezentujący nieco inne oblicze Nailwound.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiA3dKZJROZWWwUhDBH8MqgGpcb5_Meu5mQlz9wnhGn_cc5qlwh_UjBeEw0ZOG4rSvfqmDX_EpRXyzI3RdFRAHiCRNd3NerobQ-2dJ7jEDrwGWmqFSAFyh2Qu6Mki1TSPVHr47q_ag0vHBUPrKfwjFxjL57xk3cqlzsmmFyw0RS5ikAGGyDignOjKsDUxcn/s1200/Of%20Origins%20-%20Everything,%20Suddenly.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiA3dKZJROZWWwUhDBH8MqgGpcb5_Meu5mQlz9wnhGn_cc5qlwh_UjBeEw0ZOG4rSvfqmDX_EpRXyzI3RdFRAHiCRNd3NerobQ-2dJ7jEDrwGWmqFSAFyh2Qu6Mki1TSPVHr47q_ag0vHBUPrKfwjFxjL57xk3cqlzsmmFyw0RS5ikAGGyDignOjKsDUxcn/s320/Of%20Origins%20-%20Everything,%20Suddenly.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Of Origins - Everything, Suddenly</span></b></div><div>(progressive metal/metalcore/groove metal)</div><div>Data premiery 13.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3iWj9KmVcFbI4qcWQATsDQ?si=I4Eyl0mlTCKD90F_4xi5bA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Of Origins to fińska kapela, która zaczęła swoją działalność w 2015 roku. Jednak do tej pory muzycy wydawali same epki i single, aż w końcu w 2023 roku przyszła pora na zaprezentowanie pełnego debiutanckiego albumu. "Everything, Suddenly" to doskonale dobrany tytuł do zawartości tej płyty. Pierwszy raz odpalając debiut Of Origins kilka razy w trakcie jego trwania sprawdzałem, czy ja na pewno nadal słucham tej samej płyty - i za każdym razem upewniałem się, że nadal jest to "Everything, Suddenly". Z czego to wynika? Grupa na Metal-Archives określana jest jako grająca progressive metal i jest to bardzo duża niedokładność, a jednocześnie kategoryzacja trafiona w punkt. Of Origins grają bardzo niejednorodnie, już w ramach tego jednego albumu trwającego 54 minuty słychać, że muzycy nie dają się ograniczać szufladkom stylistycznym. Sporo jest tutaj progreswynego metalu, ale też stojącego do niego w kontrze metalcore'a i groove metalu. Do tego słychać, że członkowie Of Origins mają spore umiejętności i nie hamują się przed ich zaprezentowaniem. Co też sprawia, że dostajemy naprawdę różnorodny materiał, w którym ciężar i melodia doskonale koegzystują. Bardzo dobry debiut stawiający na różnorodność i nie dający się zamknąć w jednej szufladce.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcx0XYoCJTwlmoUbl1C40vguhpN-7mqLAXcNOQgXCd3_CpTdVZeP_ho8dDzk4w8XCb7sN03tyrXo_L5EG7TRKoWo0N4ex_sdCh0dcGB2cvP7aBubrQknuT_82CZz9OVnfFAAK8npxQvo7pc-IasaeDPH8cdcwOVd0kiCXdQH017lOKMIkY1lFADvdGTY1g/s1200/Okr%C3%BCtnik%20-%20Krwawy%20Pontyfikat.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1191" data-original-width="1200" height="318" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcx0XYoCJTwlmoUbl1C40vguhpN-7mqLAXcNOQgXCd3_CpTdVZeP_ho8dDzk4w8XCb7sN03tyrXo_L5EG7TRKoWo0N4ex_sdCh0dcGB2cvP7aBubrQknuT_82CZz9OVnfFAAK8npxQvo7pc-IasaeDPH8cdcwOVd0kiCXdQH017lOKMIkY1lFADvdGTY1g/s320/Okr%C3%BCtnik%20-%20Krwawy%20Pontyfikat.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Okrütnik - Krwawy Pontyfikat</span></b></div><div>(thrash/black metal/speed metal)</div><div>Data premiery: 16.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/13YXij8SpFxCUp2w4tSz4c?si=XPv410V9Rye4WsQ2VuoksA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div><div>Okrütnik wciąż można określać jako nowy projekt. Grupa pochodzi Wielkopolski, a debiutowała w 2020 roku płytą "Legion Antychrysta", za którą zebrała lekkie cięgi. Głównym powodem do narzekań dla odbiorców okazał się wokal. Według mnie aż takiego dramatu w warstwie wokalnej nie było, natomiast było kilka innych gorszych decyzji, które kapela podjęła na tej płycie - chociażby ballada "Portret trumienny, a na grobach kwiaty". A co do jakości wokalu, no cóż, zdarzało mi się słyszeć dużo gorsze. Ale kapela nie pozostała głucha na potrzeby odbiorców i w 2021 roku na stanowisku wokalisty pojawił się Marcin Kulik. "Krwawy Pontyfikat" sprawia wrażenie materiału dużo lepiej dopracowanego, ale też bardziej pieczołowicie wyprodukowanego. Kapela nadal miesza w swojej muzyce thrash metal z black metal i nieco ociera się o speed metalowe rozwiązania. Ale robi to zdecydowanie lepiej niż na debiucie, nie słychać też tutaj tego niezdecydowania, którego na "Legion Antychrysta" było sporo. Finalnie Marcin Kulik zdecydowanie lepiej wypada wokalnie od swojego poprzednika - doskonale odnajduje się w tej stylistyce. Kawałki składające się na "Krwawy Pontyfikat" mkną do przodu z ogromną prędkością nie zatrzymując się nawet na chwilę, ale muzycy nie zapominają też o specyficznej atmosferze, w którą słuchacza wprowadza już intro postaci "1978". Warto też wspomnieć, że wszystkie kawałki na tej płycie są w języku polskim. Poza tym ciężko przejść obojętnie obok przepięknej i sugestywnej okładki autorstwa Dawida Boldysa.</div></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoaFnEJRsIYs9I68Dson_OI0CmiDceVdTfTL_SOuQzTwZvjScH2clpLPaLasL6ye6kZ2-VysQ4ycRDe0Yg-ObpcjiP7ZFBE7vvW8Ca8_9rheluNUkF4JhV-uZKb2B9qmOA3mvVgDr25REnURHlWUBEteb1LuqDOhogZgFlxLhBOnNEHOklWoIEFXCAfpro/s1200/On%20Thorns%20I%20Lay%20-%20On%20Thorns%20I%20Lay.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoaFnEJRsIYs9I68Dson_OI0CmiDceVdTfTL_SOuQzTwZvjScH2clpLPaLasL6ye6kZ2-VysQ4ycRDe0Yg-ObpcjiP7ZFBE7vvW8Ca8_9rheluNUkF4JhV-uZKb2B9qmOA3mvVgDr25REnURHlWUBEteb1LuqDOhogZgFlxLhBOnNEHOklWoIEFXCAfpro/s320/On%20Thorns%20I%20Lay%20-%20On%20Thorns%20I%20Lay.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">On Thorns I Lay - On Thorns I Lay</span></b></div><div>(death doom metal/progressive metal/gothic metal)</div><div>Data premiery: 13.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0LyW3bntovRMHa5slHpCMA?si=BcItFjFLQs22oW1-uEUjpw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Grecka kapela On Thorns I Lay jest obecna na metalowej scenie już od ponad 30 lat, a ja niestety znam ich muzykę od niedawna. Głównie dlatego, że stylistycznie kapela obraca się w rejonach doom metalu i łączy go z innymi gatunkami, co też oznaczało, że On Thorns I Lay znajdowało się poza radem moich zainteresowań muzycznych. Na szczęście chyba w końcu dorosłem do doom metalu i swoją znajomość z twórczością Greków rozpocząłem od płyty "Threnos" (2020), która okazała się być dla mnie dobrą przystawką do doskonałego głównego dania, którym okazał się album "On Thorns I Lay". Dziesiąty pełny studyjny materiał w dyskografii On Thorns I Lay to świetnie wyważony materiał, na którym kapela balansuje pomiędzy death doom metalem, gothic metalem i dorzuca do tego progresywne elementy, a nawet folkowe rozwiazania mocno kojarzące się z tradycyjną muzyką z Hellady. Jest tutaj zarówno miejsce na ciężar, melodie, klimat, jak i typową dla gotyckich klimatów melancholię. A atmosfera generowana na tej płycie jest po prostu rewelacyjna, są też fragmenty, w których czuć nawet klimat znany mi chociażby z twórczości SepticFlesh.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8gRIsSw5aME0vfA3bR9cf6pBuTyrjZYpBm61ac30k3I5pzC1rZ46UZdKb7luI6r7HS4WLTZac_j90TAzRx70COGJEmKuBbYjz2V-9weZPCTiAVft2-SuGNmAhP3_2LV2uzjVCKx3sC7e71-0P_tXufto8RHo9WQZ9kLU2EwuX0O-osM0X5IEkqgHvZcN1/s1000/Prong%20-%20State%20Of%20Emergency.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8gRIsSw5aME0vfA3bR9cf6pBuTyrjZYpBm61ac30k3I5pzC1rZ46UZdKb7luI6r7HS4WLTZac_j90TAzRx70COGJEmKuBbYjz2V-9weZPCTiAVft2-SuGNmAhP3_2LV2uzjVCKx3sC7e71-0P_tXufto8RHo9WQZ9kLU2EwuX0O-osM0X5IEkqgHvZcN1/s320/Prong%20-%20State%20Of%20Emergency.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Prong - State Of Emergency</span></b><div>(groove metal/alternative metal/thrash metal)</div><div>Data premiery: 06.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1TZFbph8dy3sIBvVmQkGRH?si=Paf0zKfiQludwrVxDmP93g" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Lubię od czasu do czasu wracać do twórczości Prong, ale po dokonania tej grupy sięgnąłem głównie z powodu Tommy'ego Victora, a raczej dlatego, że ten muzyk od lat występuje u boku Glenna Danziga. Oczywiście Prong to zupełnie inna bajka, ale jakoś polubiłem się z kilkoma wydawnictwami kapeli dowodzonej przez Victora. W tym roku formacja zaprezentowała swój trzynasty pełny materiał studyjny. I odpalając ten album nie bardzo wiedziałem czego się spodziewać, bo chociaż Prong znam, to jednak 6 lat przerwy od poprzedniej płyty to całkiem sporo czasu. Ale jak się okazuje Tommy Victor i jego kompani nie zapomnieli jak się gra. Groove metal w ostatnim czasie nie m się zbyt dobrze, a to i tak najłagodniej powiedziane. A mimo tego Prong udowadniają na tym wydawnictwie, że można poruszać się w ramach tego gatunku i nie brzmieć karykaturalnie. "State Of Emergency" to 11 energicznych kawałków pełnych doskonałych gitarowych riffów, zaskakująco szybko wpadających w ucho refrenów i jakiegoś takiego wszechobecnego luzu. Czuć sporą moc płynącą z tego albumu, słuchać też, że ta kilkuletnie przerwa wyszła Tommy'emu na dobre.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAHItOmr4JYWi5JH-GfWfSLOLNwmJlIPAh4iLRJ0hTVv_ph-fwgrLDyOopm7uiNnAVFftl3iHZqHtazqY4Gxui-Z2ZUaLfPYQApmjcYFnE5HplXMjcB45xy8m3yWQEahmRKzcP2ZJ3fPmdAb9QEz1jl8PqM2srTDch8UtFQJAPQSI7d4nalpmKMmAi-Tfi/s1200/Reckless%20-%20Sharp%20Magik%20Steel.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAHItOmr4JYWi5JH-GfWfSLOLNwmJlIPAh4iLRJ0hTVv_ph-fwgrLDyOopm7uiNnAVFftl3iHZqHtazqY4Gxui-Z2ZUaLfPYQApmjcYFnE5HplXMjcB45xy8m3yWQEahmRKzcP2ZJ3fPmdAb9QEz1jl8PqM2srTDch8UtFQJAPQSI7d4nalpmKMmAi-Tfi/s320/Reckless%20-%20Sharp%20Magik%20Steel.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Reckless - Sharp Magik Steel</span></b></div><div>(speed metal/thrash metal)</div><div>Data premiery: 20.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4nm2lqIw3H7IPaUPT9u4Y4?si=XleAwv1zRUeykT7fxPJ_Zg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Nie wiem, czy już wspominałem, ale uwielbiam label Dying Victims. Odpalając płytę kapeli, która jest sygnowana ich logo jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że zaraz odkryję jakąś perełkę. Kolejną taką jest kolumbijska formacja Reckless. "Sharp Magik Steel" to debiutancki materiał tej parającej się graniem speed metalu kapeli. Nie potrzebowałem dużo czasu, żeby się do tej płyty przekonać. Klimatyczna okładka - jest. Surowe brzmienie - jest. Szybkie i energiczne kawałki - są. Wpadające w ucho riffy i solówki - są. Chóralne okrzyki w refrenach - są. A do tego materiał trwa zaledwie 35 minut, co pozwala, a wręcz zachęca do słuchania zawartości ""Sharp Magik Steel" kilka razy pod rząd. Kolejne doskonałe odkrycie labelu Dying Victims, absolutna perełka dla fanów oldschoolowego grania.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRoORidsCa4kjEzZrd01b1aaQjyjop4Tsp07cenrpeRWzQU_5xAN_0rUxeIdCOlNQ1I52kzZkFN9Bou6HNJR5tG64nj-B-8KIQcNTI333P-4eOAGty8gy1v34BPnCYV2uj9N_kBV1oWoLtgIE0JOyEmjfHlqPbB1IsmG16w6YLfYGGP5WzypgF2ukAAcWk/s1583/Rivers%20Ablaze%20-%20Omnipresence.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1465" data-original-width="1583" height="296" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRoORidsCa4kjEzZrd01b1aaQjyjop4Tsp07cenrpeRWzQU_5xAN_0rUxeIdCOlNQ1I52kzZkFN9Bou6HNJR5tG64nj-B-8KIQcNTI333P-4eOAGty8gy1v34BPnCYV2uj9N_kBV1oWoLtgIE0JOyEmjfHlqPbB1IsmG16w6YLfYGGP5WzypgF2ukAAcWk/s320/Rivers%20Ablaze%20-%20Omnipresence.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Rivers Ablaze - Omnipresence</span></b><br /><div>(progressive death metal)</div><div>Data premiery: 13.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/246EIwgW2Agl2y0VTo1Zem?si=I7zymB6DQaqJYWrTS8fZgg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Węgierska kapela Rivers Ablaze zaczęła swoją działalność w 2019 roku, a zadebiutowała w 2020 roku płytą "Blood Canvas" i od tamtej pory formacja co roku serwuje nowy pełny studyjny materiał. W październiku 2023 pojawiła się czwarta pozycja w dyskografii Rivers Ablaze. I jest to pierwszy album tej grupy, z którym miałem kontakt. I dziwne, że ta kapela do tej pory nie wypłynęła jakoś szerzej, bo cuda jakie serwują na "Omnipresence" to prawdziwy majstersztyk progresywnego death metalu z elementami black metalu. Niesamowicie wypadają serwowane przez instrumentalistów przestrzenne melodie gitarowe, które momentalnie przenoszą słuchacza w kosmos. Klimat tego wydanictwa jest właśnie zupełnie inny niż większości death metalowych wydawnictw - tutaj nie ma zaduchu i ścisku, za to jest przestrzeń i jakaś taka lekkość. Nie ma też dociążonego brzmienia, bo jeżeli to ma się pojawić to zaraz jest rozbijane przez melodie gitarowe. Zawarte tutaj solówki to jest prawdziwy miód. Doskonale wykorzystane zostają też klawisze, które nie wychodzą zbyt często na plan pierwszy, ale podbijają kosmiczny klimat tak bardzo, jak tylko mogą. Jeżeli notujecie sobie gdzieś kapele, które warto obserwować to szybko dopiszcie węgierskie Rivers Ablaze.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZmmuTDG39kp9XqmM7qvuX0ATMkji1MsBIJ4X9LnTcC5OrwiSwH8v7lIUf9hoqEhwxoIcMkXSTjZevDpXm7hzV6tZaYrujXiXHYSYZlmvxnSbLaYPuyF7MCVfdHFerCYd4o8m97mQ8GNQWNfydgxRcrXKGumPkXTzELGcDWnvH_3ZncqFI5qzGp2Ki-d6E/s1200/Slidhr%20-%20White%20Hart!.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZmmuTDG39kp9XqmM7qvuX0ATMkji1MsBIJ4X9LnTcC5OrwiSwH8v7lIUf9hoqEhwxoIcMkXSTjZevDpXm7hzV6tZaYrujXiXHYSYZlmvxnSbLaYPuyF7MCVfdHFerCYd4o8m97mQ8GNQWNfydgxRcrXKGumPkXTzELGcDWnvH_3ZncqFI5qzGp2Ki-d6E/s320/Slidhr%20-%20White%20Hart!.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Slidhr - White Hart!</span></b></div><div>(black metal)</div><div>Data premiery: 13.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/78VatFHUVW4L8J8tRmAcmf?si=cR_dJ5mNR32AqbdrKx1VhA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Irlandzka kapela Slidhr (aktualnie irlandzko-islandzka) w październiku zaprezentowała swój trzeci pełny studyjny materiał. I już przy pierwszym odsłuchu płyty "White Hart!" wiedziałem, że nie zabraknie jej w przeglądzie. Po bardzo krótkim wstępie kapela zabiera nas dosłownie do piekła. Zresztą nic dziwnego biorąc pod uwagę nazwę tej grupy (w mitologii germańskiej Slidr to nazwa rzeki w krainie umarłych). W samym brzmieniu muzyce Slidhr bardzo blisko do innych black metalowych formacji z Islandii - czy to Misþyrming, czy też Svartidauði. Jest tutaj sporo elementów łączących te formacje. Slidhr na "White Hart!" nie biorą jeńców, serwują prawdziwą nawałnicę dźwięków, sporadycznie tylko zwalniając tempo, a to też tylko po to, żeby zaraz znowu uderzyć w galop. I mimo tego ciężaru i typowo black metalowej struktury kawałków, to nie brakuje tutaj przyjemnych dla ucha gitarowych melodii. Te jednak często chowają się za niemal maszynowo bijącą perkusją. Bardzo dobry materiał, który momentalnie wpada w ucho.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjK_P7Z5EywVvEomgSfqlyy5ty6ubUXA9M8fiKzKHW5b9NXXS4XgUZq8JowVXsmMWiubwToevCYbJGeqnWNMtTnVAJuWUIDZSZg2Hd41ef188lgldOzqu8MThijxzaXurBpyFI7ADS7WTBbA7WkJrwl9PzJgdbm8mNm6I9H3nU_RJJ_bTOtqVheOzboqHXQ/s1500/Sorcerer%20-%20Reign%20Of%20The%20Reaper.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjK_P7Z5EywVvEomgSfqlyy5ty6ubUXA9M8fiKzKHW5b9NXXS4XgUZq8JowVXsmMWiubwToevCYbJGeqnWNMtTnVAJuWUIDZSZg2Hd41ef188lgldOzqu8MThijxzaXurBpyFI7ADS7WTBbA7WkJrwl9PzJgdbm8mNm6I9H3nU_RJJ_bTOtqVheOzboqHXQ/s320/Sorcerer%20-%20Reign%20Of%20The%20Reaper.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Sorcerer - Reign Of The Reaper</span></b></div><div>(heavy metal/epic doom metal)</div><div>Data premiery: 27.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/44pasQeyxzNE6cB39WLkAv?si=rGUbg4NmSYW7Z6-tDFPRDA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Poprzedni album szwedzkiej kapeli Sorcerer nie tylko sprawił, że nagle zacząłem zauważać tę formację, ale też mocno wbił mi się do głowy i zainteresował wcześniejszymi wydawnictwami tej grupy. Zresztą dla "Lamenting of the Innocent" znalazło się też <a href="http://dark-factory.blogspot.com/2020/12/podsumowanie-roku-2020.html" target="_blank">miejsce w topce 2020 roku</a>. Trzy kolejne lata trzeba było czekać na czwarty pełny studyjny materiał Szwedów. I nie musiałęm się długo przekonywać do zawartości "Reign Of The Reaper", bo dostałem tutaj właśnie to, za co pokochałem poprzedni, a niedługo później jeszcze wcześniejszy album tej formacji. Czyli mamy podaną w doskonałych proporcjach mieszankę heavy metalu i epic doom metalu. Ten drugi człon w dużej mierze odznacza się w wokalach Andersa Engberga, które po prostu uwielbiam. Jego partie robią tutaj ogromną robotę i mocno przyćmiewają dobre partie instrumentalne. A w tle jest wcale nie gorzej niż na froncie (czyt. w warstwie wokalnej), bo riffy błyskawicznie wpadają w ucho, a melodie gitarowe czarują niesamowicie. I w ostatecznym rozrachunku muszę przyznać, że "Reign Of The Reaper" to dość łagodny materiał, jak na epic doom metal, zdecydowanie większą rolę odgrywa tu heavy metal. Jeżeli poprzednie płyty Sorcerer wam pasowały, to z ich najnowszym materiałem nie powinno być inaczej. Dla mnie świetny album, który na pewno jeszcze wielokrotnie będę odpalał.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcPFStb1eZmqJjovtyQBWnXrwnSy4MYlp60jvmTFuBaKkw2_-VJ7yPTQCaoGgt8yC_a81m4V2qAjwCm4yY3UI6GEEbotpvQ82t6W_ELW2Yhb1w0x2dOOWQp0evU96yrdCnaJthKvF8Okg2UcUzaqdwl8FUhPYcZyRd92HUKYEdkWFdf-MWuyzx8NGWQi70/s1200/Svalbard%20-%20The%20Weight%20Of%20The%20Mask.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcPFStb1eZmqJjovtyQBWnXrwnSy4MYlp60jvmTFuBaKkw2_-VJ7yPTQCaoGgt8yC_a81m4V2qAjwCm4yY3UI6GEEbotpvQ82t6W_ELW2Yhb1w0x2dOOWQp0evU96yrdCnaJthKvF8Okg2UcUzaqdwl8FUhPYcZyRd92HUKYEdkWFdf-MWuyzx8NGWQi70/s320/Svalbard%20-%20The%20Weight%20Of%20The%20Mask.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">⭐Svalbard - The Weight Of The Mask</span></b></div><div><div>(post-hardcore/blackgaze)</div><div>Data premiery: 06.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/70UeEiNvvXyBNF9QMQnZre?si=gRsOBakLSn6XY5YWxlRDmw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Brytyjska kapela Svalbard to jedna z tych formacji, które nie zawodzą. Ta grupa w swojej twórczości łączy post-hardcore, shoegaze i black metal. Najnowszy album, czyli numer 4 w dyskografii Svalbard to doskonały przedstawiciel ich twórczości. Kawałki składające się na "The Wight Of The Mask" w pełni oddają ducha każdego z gatunków, w których miesza kapela. Mamy tutaj wściekłość i melodykę post-hardcore'a, przestrzenność gitarowych melodii znaną z shoegaze i brutalność black metalu. Przy czym połączenie tych gatunków w wykonaniu Svalbard daje niesamowity efekt, bo kapela wyciąga z każdego z tych gatunków wszystko, co najlepsze. Instrumentaliści za pomocą muzyki z ogromnym wyczuciem przedstawiają pełne spektrum emocji - od wściekłości, aż po melancholię. I o ile przy poprzednich płytach Svalbard miałem pewne wahania, musiałem im poświęcić nieco więcej czasu zanim się do nich przekonałem, tak w przypadku "The Weight Of The Mask" wystarczył jeden odsłuch. Brytyjczycy serwują na tej płycie prawdziwy rollercoaster emocji.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVr3KaaT3xyf3LPRNbcIZG1P9vm5unjycQAApg-ESm2xfRlNyNfpVvOHOpAVV6Hev8I0sC8epMYCSitmvZyebRlnt3Y9cdHzqvEVA6r_XUfzsROxLxVnC-aWJZA7ul6aDORKhE_qMgOMMkA-LpBlQe5x5M6Wzw3j3Cq-Sk7iophggg0rcKwoo8-mSUsBW5/s1200/Taubr%C4%85%20-%20Therizo.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVr3KaaT3xyf3LPRNbcIZG1P9vm5unjycQAApg-ESm2xfRlNyNfpVvOHOpAVV6Hev8I0sC8epMYCSitmvZyebRlnt3Y9cdHzqvEVA6r_XUfzsROxLxVnC-aWJZA7ul6aDORKhE_qMgOMMkA-LpBlQe5x5M6Wzw3j3Cq-Sk7iophggg0rcKwoo8-mSUsBW5/s320/Taubr%C4%85%20-%20Therizo.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Taubrą - Therizo</b></span><br /><div>(black metal)</div><div>Data premiery: 13.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0n1euTWxvPt5Vzp9L81EVW?si=vRpFpw1SQ4KoFXZp7SRqrQ" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Taubrą to nowa szwajcarska (aktualnie szwajcarsko-norweska) kapela parająca się graniem black metalu. "Therizo" to ich debiutancki materiał. Tajemnicza okładka (autorstwa Kjella Åge Melanda) zdobiąca to wydawnictwo doskonale oddaje ducha jego zawartości. Już samo intro sprawia wrażenie, jakby miało za zadanie skąpać słuchacza w gęstym dymie i to tylko po to, żeby za chwilę rozewrzeć przed nim wrota piekieł. "Congregation of the Unholy" to już kawalkada black metalu wzbogaconego o psychodelicznie brzmiące partie gitary wywijające gdzieś w tle ekwilibrystyczne łamańce. Czuć płynącą w zawartych tutaj kompozycjach ukłon w stronę tradycyjnego black metalu, zwłaszcza w kwestii brzmienia, czy melodyki. Taubrą nie gubią przy tym wszystkim klimatu, bo ta stworzona przez tajemnicze intro gęsta atmosfera pozostaje z nami aż do samego końca płyty. No i jeszcze jedna kwestia - tak się nie debiutuje, "Therizo" brzmi jak materiał dostarczony przez ekipę muzyków, którzy współpracują ze sobą od lat i znają się jak "łyse konie" - a tylko dla przypomnienia dodam, że kapela została założona w 2022 roku. I już nie mogę się doczekać ich kolejnej płyty.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4w31qlTZLpDWlMHTVYknWIpQJ6-wMj052p9TzneugkM-Gj_ua9GRUPUJPX4wMrgUkR6ILKmsJA7b-1Aj2fyVRXglbCOIchTCj3WM-mZ_wfuwzOZ2Mee5R6jjkqYgwKebTLyJt97rpbcp09qK2NBzmLYb4yomEUDua-ahBmOBt-8geM8mp24s2nvchyq-B/s1200/The%20Lion's%20Daughter%20-%20Bath%20House.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1199" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4w31qlTZLpDWlMHTVYknWIpQJ6-wMj052p9TzneugkM-Gj_ua9GRUPUJPX4wMrgUkR6ILKmsJA7b-1Aj2fyVRXglbCOIchTCj3WM-mZ_wfuwzOZ2Mee5R6jjkqYgwKebTLyJt97rpbcp09qK2NBzmLYb4yomEUDua-ahBmOBt-8geM8mp24s2nvchyq-B/s320/The%20Lion's%20Daughter%20-%20Bath%20House.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">⭐The Lion's Daughter - Bath House</span></b></div><div>(sludge metal/alternative metal/industrial metal/darkwave)</div><div>Data premiery: 13.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0VvKnWSDlxZOWePgpMlmf4?si=b-4q7T29T-W8RM5D3kmQRw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Gdybym miał wybierać najbardziej odrażającą i odrzucającą grafikę spośród tych zdobiących nowości płytowe z 2023 roku to front nowej płyty The Lion's Daughter na pewno znalazłby się w czołówce. Odpowiada za nią artysta Dan Peacock. I zakładam, że kapeli chodziło o to, żeby okładka była odrażająca i jeżeli tak było, to zamierzony efekt został osiągnięty. Ale przechodząc do rzeczy bardziej istotnych - The Lion's Daughter to jest u mnie absolutny pewniak. To kapela, którą odkryłem kilka lat temu i momentalnie wsiąkłem w ich granie. Ich poprzedni materiał, czyli "Skin Show" był u mnie dość wysoko w <a href="http://dark-factory.blogspot.com/2022/01/podsumowanie-roku-2021-2.html" target="_blank">podsumowaniu 2021 roku</a> i był to pierwszy materiał tej grupy, na którym industrial/elektronika stanowiły tak ważny element całości. Na "Bath House" jest tego jeszcze więcej. Są tutaj rozwiązania bardzo podobne do tych, które mogliśmy już usłyszeć na "Skin Show" (chociażby wstęp do numeru "Liminal Blue"), ale grupa na tym nie poprzestaje. Oczywiście nadal jest tutaj obecny sludge metal, ale ten jest mocno podrasowany wspomnianą już wcześniej elektroniką, ta czasami przechodzi wręcz w synthwave'owe klimaty (np. w kawałku "12-31-89"). I chociaż formacja kładzie duży nacisk na muzykę elektroniczną, to nie zapomina o sludge'u i tego też jest tutaj sporo. "Bath House" sprawia wrażenie materiału lepiej dopracowanego niż "Skin House", którego to zawartość sprawiała wrażenie muzycznego eksperymentu. The Lion's Daughter tym razem już bogatsi o doświadczenia z poprzedniego albumu serwują płytę energiczną, ciężką (bardziej klimatem, niż muzycznie) i dopracowaną w najmniejszym calu.</div><div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZ0hkrlXigbfUDgeHNIgYJZmvVdhOKvti2JWz51swKT6crxKsIFYtnW8aNRYxfIXwHmZaAEuDS0tozLk7JX9KqGjvwt6SlpHd8kO3OtIPoL_N6DfFCx9AZI2pRDMbx0QLRMhlSJLF_olhZbzkxJw_sBexzGPKQ7i_Lxtvc7SgySkjsHf_zVumuTJZfeS3S/s1200/The%20Voynich%20Code%20-%20Insomnia.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZ0hkrlXigbfUDgeHNIgYJZmvVdhOKvti2JWz51swKT6crxKsIFYtnW8aNRYxfIXwHmZaAEuDS0tozLk7JX9KqGjvwt6SlpHd8kO3OtIPoL_N6DfFCx9AZI2pRDMbx0QLRMhlSJLF_olhZbzkxJw_sBexzGPKQ7i_Lxtvc7SgySkjsHf_zVumuTJZfeS3S/s320/The%20Voynich%20Code%20-%20Insomnia.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">The Voynich Code - Insomnia</span></b></div><div>(deathcore/symphonic deathcore/technical death metal)</div><div>Data premiery: 13.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6mJrGnzPdfkbk6NCmDqcs1?si=Vg220ZbXT7m5Vnw9Wo1KqQ" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Debiutancki album kapeli The Voynich Core był ok, bez szału, bez specjalnego wyróżniania się na tle innych deathcore'owych nowości w 2017 roku. Na drugi pełny materiał trzeba była długo czekać, bo aż 6 lat. I chociaż sięgając po "Insomnia" kompletnie nie pamiętałem zawartości "Aqua Vitae" (2017) to jednak nazwa kapeli gdzieś kołatała mi się po głowie. I odpalając najnowszy materiał The Voynich Code, a raczej gdy wskoczył mi do odsłuchu w kolejce to byłem przekonany, że słucham Carnifex, może o nieco innym brzmieniu, ale o podobnych składowych. Ale okazało się, że ta niesamowita płyta to robota Portugalczyków z The Voynich Code, a nie wcześniej wspomnianych Amerykanów. Chociaż stylistycznie obydwie kapele wydały materiały w miarę spójne - no może na "Insomnia" więcej jest technicznego death metalu. Ależ ucztę przygotowali Portugalczycy! Brzmienie jest doskonałe, materiał (podobnie jak nowy Carnifex) jest bombastyczny - agresywny, ciężki, ale wspaniale doprawiony symfonią. Świetny materiał, którego uwielbiam słuchać na przemian z "Necromanteum".</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLYoPfuMnwqdrIbdVw2eoX7CVKd-MeQoCHKFrKWNVr7zGyVLVzHtfg_2iuilT2QWvX7AftvU7maUr8AkicvR5rsCByxpVxVZfaQrMwkPTnnUmj3J9lnH9_BsTFMNmYzS9u4zmEjeTuEjIiq9v4Pidx_eRMV0g-LYyievgKMKG-2cT6aF6O_E2yISTexjFY/s1200/Vertebra%20Atlantis%20-%20A%20Dialogue%20With%20The%20Eeriest%20Sublime.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1192" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLYoPfuMnwqdrIbdVw2eoX7CVKd-MeQoCHKFrKWNVr7zGyVLVzHtfg_2iuilT2QWvX7AftvU7maUr8AkicvR5rsCByxpVxVZfaQrMwkPTnnUmj3J9lnH9_BsTFMNmYzS9u4zmEjeTuEjIiq9v4Pidx_eRMV0g-LYyievgKMKG-2cT6aF6O_E2yISTexjFY/s320/Vertebra%20Atlantis%20-%20A%20Dialogue%20With%20The%20Eeriest%20Sublime.jpg" width="318" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Vertebra Atlantis - A Dialogue With The Eeriest Sublime</span></b></div><div>(black/death metal/progressive metal)</div><div>Data premiery: 20.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7jXDqe6JfF4FWDvKpuOZ3s?si=hdlKGXPfS1quBMP11Z4c0w" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Vertebra Atlantis to włoski band serwujący niecodziennie podaną mieszankę black i death metal. Kapela jest dość świeża, bo powstała w 2019 roku, a zadebiutowała w 2021 albumem "Lustral Purge in Cerulean Bliss". W październiku muzycy zaprezentowali swój drugi pełny materiał studyjny. "A Dialogue With The Eeriest Sublime" czaruje okładką, która po pirewszym spojrzeniu pasowała mi do jakiegoś symphonic metalowego projektu, ale gdy odpaliłem tę płytę to wszystko zaczęło się zgrywać i układać w spójną całość. Włosi doskonale balansują na tym wydawnictwie pomiędzy ciężarem/agresją, a budowaniem atmosfery. I ten niesamowity klimat konstruują w sposób nie do końca black metalowy, nie ma tutaj tego morowego powietrza, ciasnoty i mroku. No dobra, trochę mroku jest, ale przede wszystkim czuć w tej muzyce przestrzeń, czuć trochę mroźnego wiatru wiejącego znad morza - chociaż przypomniam, że to kapela z Włoch, a nie ze Skandynawii. Vertebra Atlantis w naprawdę interesujący sposób za pomocą progresywnego metalu uzupełniają luki w partiach black/death metalowych. I to połączenie wypada na "A Dialogue With The Eeriest Sublime" po prostu zjawiskowo. To nie jest materiał, w którym muzyka przytłacza, gniecie i poniewiera, to raczej album, w którym ciężar sąsiaduje z odświeżającymi dźwiękami, dzięki czemu otrzymujemy doskonały balans. Poszukując nieszablonowo zagranego black/death metalu nie zapomnijcie zatrzymać się na dłużej przy nowej płycie Vertebra Atlantis.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGP26icbSxkVLA5uSvYlBOIIg836gAb0GjCKbsQbMFzMTZpx4An-M3E-8IGsEvFo4oqNj3fQdc5SHZc82fc57j3oiGHm9qakL-37Et3Ql0jdDzbwF4-OHBIbmGEaliL0FZUsw_Zl4PcJOrIB6WBhioPiAFO39rhskKLsxLYVROiuJas931angz-H_stLIj/s3900/Wayfarer%20-%20American%20Gothic.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3900" data-original-width="3900" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGP26icbSxkVLA5uSvYlBOIIg836gAb0GjCKbsQbMFzMTZpx4An-M3E-8IGsEvFo4oqNj3fQdc5SHZc82fc57j3oiGHm9qakL-37Et3Ql0jdDzbwF4-OHBIbmGEaliL0FZUsw_Zl4PcJOrIB6WBhioPiAFO39rhskKLsxLYVROiuJas931angz-H_stLIj/s320/Wayfarer%20-%20American%20Gothic.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">⭐Wayfarer - American Gothic</span></b></div><div>(atmospheric black metal/gothic country/post-metal)</div><div>Data premiery: 27.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/73YwqmTRik48a7TjAKck9J?si=sKa9o-vWTqWkNgJIiT9dLw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Wayfarer to amerykańska formacja specjalizująca się w graniu atmospheric black metalu. Na ostatniej płycie, czyli "A Romance with Violence" (2020) słychać było, że muzycy trochę bardziej kombinują i szukają nowych rozwiązań z wykorzystaniem gothic rocka i country. I mimo tego, że już wówczas brzmieli doskonale i nietuzinkowo, to na najnowszej płycie poszli o jeszcze jeden krok dalej. Tym razem kapela serwuje mieszanę atmospheric black metalu, gothic country i post-metalu. I można by pomyśleć, że to niewielka zmiana względem poprzednika, a jednak na "American Gothic" kapela zupełnie inaczej dobrała proporcje. Tym razem atmospheric black metal jest nieco odsunięty na plan dalszy, a przynajmniej tak to odbieram słuchając najnowszej płyty Wayfarer. Dominuje Dziki Zachód odmalowany w gotyckich nutach. Wsiąkłem w ten materiał momentalnie i nie ciężko mi było się od niego oderwać, żeby sprawdzać kolejne nowości. I chociaż Wayfarer przygotowywali mnie do tej płyty nie tylko swoim poprzednim albumem, ale też singlami promującymi "American Gothic", to jednak mam wrażenie, że kompletnie na ten album nie byłem przygotowany. Zdecydowanie najciekawsza i najlepsza pozycja w dyskografii Amerykanów (choć zdaję sobie sprawę z tego, że fani ich starych płyt pewnie będą kręcić nosem słuchając "American Gothic"), a jednocześnie niezwykle mocny kandydat do topki roku.</div><div><div><br /></div><div><div><div><div style="text-align: center;"><span style="color: #ffa400; font-size: large;"><b><u>Bonus:</u></b></span></div></div></div></div></div></div></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSRFPZjC8lB2aE4iLS2x0IA1ncxtd-ZJdqgcNXnj8B18mxqH47d0VF33VSCvfQXiD5CqRCVC23Z_5uJXe84O95iE_hvZAgGrXCoUuzaHtPAsXy_Mct9Np5C_YOiMMI4GNjdEeegrZIYh9cdEUE5KqEwscCr37AolmxWPNcsDw7ZU6_NehqoZnrJntd6GcD/s1200/Black%20To%20Comm%20-%20At%20Zeenath%20Parallel%20Heavens.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSRFPZjC8lB2aE4iLS2x0IA1ncxtd-ZJdqgcNXnj8B18mxqH47d0VF33VSCvfQXiD5CqRCVC23Z_5uJXe84O95iE_hvZAgGrXCoUuzaHtPAsXy_Mct9Np5C_YOiMMI4GNjdEeegrZIYh9cdEUE5KqEwscCr37AolmxWPNcsDw7ZU6_NehqoZnrJntd6GcD/s320/Black%20To%20Comm%20-%20At%20Zeenath%20Parallel%20Heavens.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Black To Comm - At Zeenath Parallel Heavens</span></b></div><div>(dark ambient/electoacoustic/chamber music/post-rock)</div><div>Data premiery: 20.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3Nc50ArUAEQ7DnPfjRn2xe?si=4RWvTnPRQwGCjreU2Qbhzw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Black To Comm to projekt bardzo specyficzny, prezentujący muzykę niełatwą w odbiorze. Pierwszy raz starłem się z twórczością Marca Richtera, który odpowiada za ten projekt, przy okazji płyty "Seven Horses for Seven Kings" (2019) i było to dla mnie niesamowite przeżycie. Przede wszystkim dlatego, że Richter swoją nietuzinkową muzyką wzbudzał we mnie różne, skrajne emocje, ale przeważało wywoływanie przerażenia. I chciaż sprawdzałem wcześniejsze dokonania Black To Comm to nie znalazłem podobnej klasy wydawnictwa. I kolejne płyty tego projektu też już na mnie takiego wrażenia nie robiły. Ale nadszedł w końcu "At Zeenath Parallel Heavens", który może nie jest tak przerażający jak "Seven Horses for Seven Kings", ale ma też zupełnie inny wydźwięk. I chociaż zmienił się nieco klimat, to nadal pozostała ta tajemniczość, to skakanie po skrajnościach i operowanie różnymi emocjami za pomocą pozornie niepasujących do siebie dźwięków. I mimo tego, że dark ambient, wokół którego Marc Richter porusza się w sposób mistrzowski nie jest może najatrakcyjniejszy dla ucha, to jednak mam ochotę do twórczości Black To Comm wracać. "At Zeenath Parallel Heavens" to materiał podobny, a jednocześnie kompletnie różny od "Seven Horses for Seven Kings" - podobieństw jest tyle samo, co różnic. Ale jest to druga płyta w dorobku Black To Comm, do której chcę wracać i wręcz kontemplować magię zawartą w utworach znajdujących się na tym wydawnictwie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjB55rClqVusBYoDKJmVsxdtf0xtIz1AR2B4zcAyOUEBX8K99vipAniuWkmKm_sB3gfTWISm0dw1ol27LPd9SjXGXKXoFfdapEar_hKVaiVWjOaIQDnNnApEoyZNOc49507r0-sGfBfjdVYilvemFjAFwozumY45__2FHqPMxc7Q3_MQfdJoTIxYlwgMXmT/s1500/Blink-182%20-%20One%20More%20Time.png" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjB55rClqVusBYoDKJmVsxdtf0xtIz1AR2B4zcAyOUEBX8K99vipAniuWkmKm_sB3gfTWISm0dw1ol27LPd9SjXGXKXoFfdapEar_hKVaiVWjOaIQDnNnApEoyZNOc49507r0-sGfBfjdVYilvemFjAFwozumY45__2FHqPMxc7Q3_MQfdJoTIxYlwgMXmT/s320/Blink-182%20-%20One%20More%20Time.png" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Blink-182 - One More Time</span></b></div><div>(pop punk/alternative rock)</div><div>Data premiery: 20.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1OteY9OFTmoZ0vmZT89wPd?si=9idBEuI1SNeBBIm0bCY2WQ" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>W czasach licealnych sporo słuchałem Blink-182, to była wręcz moja ulubiona kapela. Akurat tak się trafiło, że było to w czasach, gdy ta grupa wydawała swoje najlepsze płyty - czyli 1999-2003. W ten okres wchodzą trzy albumu -> "Enema of the State" (1999), "Take Off Your Pants and Jacket" (2001), "Blink-182" (2003). Wydany 8 lat później "Neighborhoods" (2011) był ok, ale już nie wracałem do twórczości Blinków tak często, jak za licealnych lat. Po odejściu z kapeli Toma DeLonge'a kompletnie straciłem zainteresowanie dokonaniami Blink-182, a bliżej przyglądałem się raczej solowemu projektowi Toma, czyli Angels & Airwaves - zresztą w tym okresie płyty AVA wypadały zdecydowanie lepiej niż nowe pozycje od Blink-182. I można by pomyśleć, że koniec Blinków jest bliski, a tymczasem w zeszłym roku gruchnęła wiadomość, że Tom DeLonge wraca do kapeli. I zaczęło się nerwowe wyczekiwanie na nowy materiał, bo chociaż trochę już z muzyki Blink-182 wyrosłem, to jednak bardzo liczyłem na to, że ich nowa płyta jeszcze namiesza. I w końcu zaczęły się pojawiać single, które sugerowały, że na "One More Time" dostaniemy nostalgiczną podróż do złotego okresu kapeli - czyli tego z przełomu wieków. Nowa płyta okazała się dla mnie strzałem w 10! Grupa uderza w emocjonalne struny zabierający dzisiejszych 40latków (bądź niemal 40latków) w muzyczną podróż w czasie. I nie wiem, czy to kwestia tego, że Tom wrócił w szeregi Blink-182, czy to, że Mark wrócił do zdrowia, a może Travis wykrzesał z siebie jeszcze drzemiące pokłady kreatywności. Być może wszystkie te połączone elementy sprawiły, że kapela wydała swój najlepszy materiał od 20 lat! Słuchając "One More Time" i znając dobrze dyskografię kapeli można się pobawić w grę odgadując, który z kawałków odnosi się do danego okresu ich działalności. Jest tutaj mocna dawka pop punku, jest też alternatywny rock, ale też melancholijne rockowe granie w stylu The Cure (którego kapela już próbowała na "Blink-182" z 2003 roku). Wspaniała płyta, z którą spędziłem już kawał czasu i pewnie będę do niej wracał tak często jak do moich ulubionych wydanictw tej kapeli ze złotego okresu.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1kss9xaCWrrZe4lo5m_pxG4lPKwE9Ei2SvVQQQCKbBWJ49nn6UO5N4F8O3_AmbsOXSK9PAPwfPwJ1uZjWQ_ibxgeFuKC81OG35GREOGe8ZB6gxBRd_vDH5F_IfdTI2cePShFKLGdADKFIG-ewwAnTMY5Ey6TYyHJgHbHOW-jrLLQoFMquq0q3Q-gzYTGq/s1200/Crosses%20-%20Goodnight,%20God%20Bless,%20I%20Love%20U,%20Delete.png" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1kss9xaCWrrZe4lo5m_pxG4lPKwE9Ei2SvVQQQCKbBWJ49nn6UO5N4F8O3_AmbsOXSK9PAPwfPwJ1uZjWQ_ibxgeFuKC81OG35GREOGe8ZB6gxBRd_vDH5F_IfdTI2cePShFKLGdADKFIG-ewwAnTMY5Ey6TYyHJgHbHOW-jrLLQoFMquq0q3Q-gzYTGq/s320/Crosses%20-%20Goodnight,%20God%20Bless,%20I%20Love%20U,%20Delete.png" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>††† Crosses - Goodnight, God Bless, I Love U, Delete</b></span><div>(synthpop/darkwave)</div><div>Data premiery: 13.10.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3omXFuNbc0B6MlCm5Nf5Xn?si=9MVHus_lS8OpmX5bturIEw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div></div></div><div>Nigdy nie byłem fanem Deftones, więc też kompetnie obok mnie przeszedł hype na Crosses, czyli poboczny projekt Chino Moreno i Shauna Lopeza. I mimo tego, że po latach w końcu odpaliłem płytę "†††" (2014) to jakoś nie zaskoczyła. Po niemal 10 latach od pierwszej płyty projektu Crosses Chino Moreno i Shaun Lopez znowu połączyli siły i zaprezentowali drugi album. "Goodnight, God Bless, I Love U, Delete" to album nieco inny niż ten pierwszy, zdecydowanie większy nacisk został tutaj położony na synthpop i darkwave, dopiero za tymi dwoma gatunkami można doszukiwać się industrial rockowych elementów, czy elektropopu. To materiał zdominowany przez elektronikę, ale równie ważną rolę, a może nawet ważniejszą stanowią partie wokalne Chino Moreno, które płyną dość jednostajnie nie zwracając uwagi na to, co się dzieje w warstwie instrumentalnej. To nie jest album dla wszystkich, ale jeżeli lubicie elektronikę i nieszablonowe popowe rozwiązania to warto dać tej płycie szansę.</div>Esthttp://www.blogger.com/profile/14421860241484678957noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4240509534317649162.post-71685827724008594152023-10-30T11:42:00.002+01:002023-10-30T11:42:43.482+01:007 płyt na halloween - part 2<p>Kilka lat temu na DF pojawił się post "7 płyt na halloween", w tym roku dość spontanicznie zdecydowałem się zająć się kontynuacją tego posta. Jednak od razu założyłem, że jeżeli w mojej głowie nie znajdę dość szybko pozycji, które mógłbym tutaj polecić, to po prostu zrezygnuję z tej polecajki, bo nie chcę nic robić na siłę. I zacząłem się zastanawiać - oczywiście ponownie pomijając najoczywistsze oczywistości. Dość szybko odgrzebałem w głowie kilka podstawowych horrorowych pozycji muzycznych, które nie były ujęte w poście z 2016 roku...a później okazało się, że na szybko uzbierałem ich 10. W związku z tym nie potrafiąc zrezygnować z żadnej zdecydowałem się zaprezentować drugą część "7 płyt na halloween", ale składającej się z 10 płyt. Powiedzmy, ze to taka kontynuacja w edycji rozszerzonej. A co znajdziecie poniżej? Pełen wachlarz stylistyczny - od płyt lekkich, przebojowych i przyjemnych, poprzez te cięższe, wymagające nieco więcej samozaparcia, aż do takich, których dźwięki będą was uwierać, odrzucać i przerażać, ale jednocześnie przyciągać. Jedno jest za to pewne - każda z poniżej przedstawionych płyt odnosi się do horroru i posiada klimat idealnie nadający się na halloweenowy wieczór.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://dark-factory.blogspot.com/2023/10/7-pyt-na-halloween-part-2.html" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="360" data-original-width="480" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjb2StTUTzkPGzfqFkSBefXI0IxWVQvq7Qy5qp4j2VlAJjM3U75AAAfwo5NMnyF4WCT-Xs4uPwu-FtaKjdKmqOu8sGpwT6OHv__ly9eOS1Tnv21YOYFOA5gf8BBnHRhTJ53nVau6AcbqzbtYJ6l2506h5cPO0AblL8YcSwpGzy04BJj89hNyoqDd2bsJH3_/w400-h300/cfaba55ec363e50b6d0d918b622343e1.gif" width="400" /></a></div><br /><span><a name='more'></a></span><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaGehSsXNXQEE7W1sTyl4oMWPt2V-nyNFnIiPuzMuev6kjXGV2HhyjsrjID-r3kuYpBv1SMzuHPQDwqgf0mPBuL3d4BDbThsv_jp6I3mMJ_DTJKrAe2Gaux6AOnbICEpZJTTRAENEAwA7V6vOAY0j3OSpL8aWtBYlmRmW5Ww5l2oZCVh1v3JAiWKuXy6T7/s1200/Anima%20Morte%20-%20The%20Nightmare%20Becomes%20Reality.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaGehSsXNXQEE7W1sTyl4oMWPt2V-nyNFnIiPuzMuev6kjXGV2HhyjsrjID-r3kuYpBv1SMzuHPQDwqgf0mPBuL3d4BDbThsv_jp6I3mMJ_DTJKrAe2Gaux6AOnbICEpZJTTRAENEAwA7V6vOAY0j3OSpL8aWtBYlmRmW5Ww5l2oZCVh1v3JAiWKuXy6T7/s320/Anima%20Morte%20-%20The%20Nightmare%20Becomes%20Reality.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: left;"><b><span style="font-size: medium;">Anima Morte - The Nightmare Becomes Reality</span></b><b><br /></b>(progressive rock/psychodelic rock/electronic)</div><div style="text-align: left;">Rok premiery: 2011</div><div style="text-align: left;"><a href="https://open.spotify.com/album/0asdfZCSsdaRBbEHPe0Yul?si=-r0sP643Suea8AjDUbldbg" target="_blank">Spotify</a><br /><br />Jeżeli uwielbiacie stylistykę starych włoskich horrorów - głównie z czasów świetności giallo - to na pewno pamiętacie tę niesamowitą...a raczej niesamowicie niedopasowaną muzykę, która towarzyszyłam tym produkcjom. Te syntezatorowe dźwięki niekiedy bardziej przypominające muzykę rodem z dyskoteki doskonale podbijały makabryczne sceny obserwowane przez widza. Wystarczy przypomnieć sobie jak doskonałą muzykę stworzyła włoska grupa Goblin chociażby do "Buio Omega", coś wspaniałego. I jeżeli oglądając te niezwykle klimatyczne produkcje też tęsknicie za tego typu muzyką to warto zauważyć, że mamy aktywnie działającą formację, która doskonale rozwija ten gatunek. Jest nią szwedzka grupa Anima Morte, a ich materiał "The Nightmare Becomes Reality" to wręcz idealny hołd oddany muzyce towarzyszącej produkcjom z gatunku giallo. I chociaż twórczość Anima Morte jest spójna i grupa na każdej ze swoich płyt czaruje tym niesamowitym horrorowo-psychodelicznym klimatem, to jednak przygodę z ich muzyką polecam zacząć od ich szczytowego według mnie osiągnięcia, czyli albumu "The Nightmare Becomes Reality" z 2011 roku.<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJQj-1k4-w1ZY7A6SMXZlqwsCPFuGGvS9mEK2CJUkiajZQKRv7ux00BdigzgCEvqUfLQGmljNFUDTuZmiFUhrTxW79JRZlzXF-oJHn6A8FWKNkEQNiwd_nhSfTdJhRyfBkuBtKFUc0InzBhlal6OX27n8BeFScahZ4Sy6OivdwuK3Guwww-PRynmIvSf0d/s1200/Black%20To%20Comm%20-%20Seven%20Horses%20For%20Seven%20Kings.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJQj-1k4-w1ZY7A6SMXZlqwsCPFuGGvS9mEK2CJUkiajZQKRv7ux00BdigzgCEvqUfLQGmljNFUDTuZmiFUhrTxW79JRZlzXF-oJHn6A8FWKNkEQNiwd_nhSfTdJhRyfBkuBtKFUc0InzBhlal6OX27n8BeFScahZ4Sy6OivdwuK3Guwww-PRynmIvSf0d/s320/Black%20To%20Comm%20-%20Seven%20Horses%20For%20Seven%20Kings.jpg" width="320" /></a><span style="font-size: medium;"><b>Black To Comm - Seven Horses For Seven Kings</b></span></div><div style="text-align: left;">(dark ambient/noise/industrial)</div><div style="text-align: left;">Rok premiery: 2019</div><div style="text-align: left;"><a href="https://open.spotify.com/album/23YvfBzTWxyjEXs4QAgOfH?si=7SoZIlMlSPeey9HjFGKJ3w" target="_blank">Spotify</a></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">Black To Comm to bardzo specyficzny projekt jednoosobowy, za który odpowiada Marc Richter. To artysta specjalizujący się w ambientach i muzyce...niewygodnej, uwierającej, czy wręcz odrzucającej. Z jego repertuaru zdecydowanie wyróżnia się wydany w 2019 roku materiał "Seven Horses For Seven Kings", którego okładka już sugeruje, że sięgając po ten album wybierasz się w podróż do samego piekła. Mimo tego, że słucham muzyki wręcz nałogowo i wiele strasznych płyt już słyszałem, a przynajmniej takich, które ten strach powinny wywoływać, to jednak żadna nie może się równać z "Seven Horses For Seven Kings". To, co Richter osiągnął na tym albumie to absolutne mistrzostwo w straszeniu dźwiękiem. Jeżeli chcecie stworzyć sobie niezapomniany i iście przerażający klimat podczas halloweenowego wieczoru, to muzyka Black To Comm idealnie spełni tę funkcję. To nie jest granie przyjemne dla ucha, to muzyka uwierająca, drażniąca, odpchająca, ale przede wszystkim budząca przerażenie.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmtxhmdKKPBJbS85zjDSdyab-fbuNzLqznw-f8K2jWZt_Zi7TJorHSfgDlaKSCeInZW64wbwMCS_pl5IFYEpt_nyP1j-GFHMNecTItRhwhja_pxyHTXbhacmnQdLm4WX8X3O9XWX-R6lRTnCKmc1oYAW2-F-pv_p_0q6f_hYnPup5QuXShERe7XroIxUDX/s700/Carach%20Angren%20-%20Franckensteina%20Strataemontanus.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmtxhmdKKPBJbS85zjDSdyab-fbuNzLqznw-f8K2jWZt_Zi7TJorHSfgDlaKSCeInZW64wbwMCS_pl5IFYEpt_nyP1j-GFHMNecTItRhwhja_pxyHTXbhacmnQdLm4WX8X3O9XWX-R6lRTnCKmc1oYAW2-F-pv_p_0q6f_hYnPup5QuXShERe7XroIxUDX/s320/Carach%20Angren%20-%20Franckensteina%20Strataemontanus.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Carach Angren - Franckensteina Strataemontanus</span></b><div>(symphonic black metal)</div><div>Rok premiery: 2020<br /><a href="https://open.spotify.com/album/34zJtCSoEHPlBxFqQLhWRT?si=3icSAHOAQ8Ot8tRBZiXPeQ" target="_blank">Spotify</a><br /><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">Mimo tego, że w metalu jest sporo kapel doskonale operujących klimatem horroru, to są też grupy, które właśnie z tego stworzył sobie swój punkt rozpoznawczy. Jedną z takich formacji jest właśnie niderlandzka grupa Carach Angren. I chociaż początkowo byli jedną z wielu grup grających w lepszy bądź gorszy sposób symfoniczny black metal, to zaczęli mocno skręcać w horror. Ewidentnie uderzając w stronę fanów horrorowej klasyki w 2020 roku zaserwowali album "Franckensteina Strataemontanus", który oczywiście traktuje o historii doktora Frankensteina i jego makabrycznych eksperymentach. Klimat jest gęsty, symfonia doskonale podbija atmosferę, a black metal idealnie sprawdza się do zaprezentowania tej dobrze znanej, ale jednak do dzisiaj mrożącej krew w żyłach historii. I mimo tego, że mamy do czynienia z black metalem, to jest to materiał bardzo łatwo przyswajalny i raczej skierowany do odbiorców nie obcujących z tego typu muzyką na co dzień.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqONJwZbBaxhljwksp0_yVTVRXPbKYxFeSvnUgDtcHxzHlOLzr8-RiQKxUx7xp-pSTq_qmf9SecKka6wzlSKYDS9UnmYRDxv2E5WoC8LJCXoW3QE5nEvLofzv0wWqHKrM3szNoI9kp32BEVK69b-9hcfdW4sxbcsePEPXbos8k-YtpX8IH07hjHb9Ctg_V/s700/Doctor%20Visor%20-%20The%20Funeral%20Portrait.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqONJwZbBaxhljwksp0_yVTVRXPbKYxFeSvnUgDtcHxzHlOLzr8-RiQKxUx7xp-pSTq_qmf9SecKka6wzlSKYDS9UnmYRDxv2E5WoC8LJCXoW3QE5nEvLofzv0wWqHKrM3szNoI9kp32BEVK69b-9hcfdW4sxbcsePEPXbos8k-YtpX8IH07hjHb9Ctg_V/s320/Doctor%20Visor%20-%20The%20Funeral%20Portrait.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Doctor Visor - The Funeral Portrait</span></b></div><div style="text-align: left;">(darksynth/synthwave)</div><div style="text-align: left;">Rok premiery: 2020</div><div style="text-align: left;"><a href="https://open.spotify.com/album/5fQd2MpmCPOpnvBURiP8eR?si=gV4BDOyLSrmm4g2VFW8-ww" target="_blank">Spotify</a></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">Niewiele gatunków muzycznych jest tak dobrze w stanie oddać klimat horroru jak synthwave. Muzyka opierająca się w dużej mierze na syntezatorach i innych elektronicznych ozdobnikach już dawno temu wyspecjalizowała się w tej dziedzinie. Nie tak dawno temu do tej grupy dołączył również Fabian Filiks odpowiedzialny za projekt Doctor Visor (chociaż również za kilka innych krążących wokół horroru projektów). "The Funeral Portait" to doskonały przykład na to, jak za pomocą muzyki elektronicznej można wciągnąć słuchacza w klimat horroru i z potencjalnie atrakcyjnych dla ucha dźwięków stworzyć przerażającą symfonię grozy. I chociaż Doctor Visor wpisuje się w nurt bardzo popularnego w ostatnich latach synthwave'u (a raczej ponownie popularnego) to zdecydowanie jest to projekt idący w kierunku horroru, a jednocześnie łaskawszy dla ucha niż chociażby poruszający się po podobnych rejonach Gost.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiilihaW_kSBGLkglqiFX5HLMYqXfqaUSBMSsqFsMdEU_qgkXQWqNfoWvbkNeCCD8D3U0qMUSx5x0bY3cFVC3xCuZV_RJgRm89pd87u4cO5fosPZGJ1d5LwAmS_V2V33dc16jNGShXtQViVH_HK9936rgLHcxC7MdOcmFVIX27OKMOBLt1l111vuakYhijw/s1200/Fulci%20-%20Tropical%20Sun.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiilihaW_kSBGLkglqiFX5HLMYqXfqaUSBMSsqFsMdEU_qgkXQWqNfoWvbkNeCCD8D3U0qMUSx5x0bY3cFVC3xCuZV_RJgRm89pd87u4cO5fosPZGJ1d5LwAmS_V2V33dc16jNGShXtQViVH_HK9936rgLHcxC7MdOcmFVIX27OKMOBLt1l111vuakYhijw/s320/Fulci%20-%20Tropical%20Sun.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Fulci - Tropical Sun</span></b></div><div>(brutal death metal/horror synth)</div><div>Rok premiery: 2019</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4R4IS5uVkyXcEGFGzLVfaw?si=8txCLS2xRUeXGnzNTaJQoA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Wiecie w jakim gatunku metalu jest najwięcej kapel uderzających w horrorowe klimaty? Oczywiście, że w death metalu (i pochodnych). Doskonałym przedstawicielem tego nurtu łączącego death metal z horrorem jest włoska kapela o nazwie Fulci (co jest oczywiście nawiązaniem do jednego z mistrzów włoskiego horroru - Lucio Fulci). I mógłbym powiedzieć, że możecie sięgnąć po ich dowolny album i dostaniecie solidą dawkę ostrego grania towarzyszącego horrorowi. Ale kapela Fulci to projekt dość świeży, a z ich liczącej trzy płyty dyskografii znacząco na front wysuwa się prawdziwa perła w postaci "Tropical Sun". Można powiedzieć, że to brutal death metal, można też doszukiwać się tutaj oldschool death metalowych akcentów, czy też deathgrindowych zapędów. Natomiast to, czego nie można tutaj kontestować to odniesienia do horrorów, zombie, czy finalnie produkcji, za które odpowiadał Lucio Fulci. Jest to raczej płyta dla koneserów ciężkiego grania, ale warto poszerzać horyzonty, zwłaszcza te muzyczne, więc polecam ten album również tym, którzy z death metalem nie są zaprzyjaźnieni. Ta płyta to wspaniała i niezapomniana przygoda na słonecznej wyspie opanowanej przez powłóczące nogami i wygłodniałe żywe trupy.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div><div style="text-align: left;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXvIKm6HDq9_DpE8IAhRUjKpNOfJaQPVcLVbtZ3arq3-cT_ZMt6NU6vIRnEuq8-04ZjKTv6IBKuovBuo1Gnu4d5latFFIkAZX7qhzDdLdcendBt2gnptOOkeABdpO_hA4YvmIYxnILoxyDOe94uG6ThXMA02jT5F0oBt3cZ5cdLVos1CYRQpGmx7f1pm0J/s400/Miguel%20&%20The%20Living%20Dead%20-%20Alarm!!!.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="400" data-original-width="400" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXvIKm6HDq9_DpE8IAhRUjKpNOfJaQPVcLVbtZ3arq3-cT_ZMt6NU6vIRnEuq8-04ZjKTv6IBKuovBuo1Gnu4d5latFFIkAZX7qhzDdLdcendBt2gnptOOkeABdpO_hA4YvmIYxnILoxyDOe94uG6ThXMA02jT5F0oBt3cZ5cdLVos1CYRQpGmx7f1pm0J/s320/Miguel%20&%20The%20Living%20Dead%20-%20Alarm!!!.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Miguel & The Living Dead - Alarm!!!</span></b></div><div style="text-align: left;">(deathrock/psychobilly/horror punk)</div><div style="text-align: left;">Rok premiery: 2005</div><div style="text-align: left;"><a href="https://open.spotify.com/album/3ricvr5OJ0LCpPG3Yabejb?si=A_2sHRTxR8al3NAal9j39g" target="_blank">Spotify</a></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">Miguel & The Living Dead to prawdziwa legenda polskiej sceny psychobilly/horror punk. I specjalnie nie piszę, że to żywa legenda, bo bywają okresy, że zespół leży w grobie, a za chwilę niczym żywy trup wyrusza na żer. Ta stacjonująca na warszawskich nekropoliach formacja ma na swoim koncie tylko dwie płyty i chociaż częściej wracałem do "Postcards from the Other Side" z 2007 roku, to jednak w moim sercu dawno temu zagnieździł się materiał "Alarm!!!". To tutaj dostajemy niezapomniany klimat, mieszające się stylistyki deathrocka, psychobilly i horror punka w kawałkach traktujących o wampirach, kosmitach, zombie, duchach i innych szkaradach wypełzających z mroku. Nie brakuje tu również utworu nawiązującego do mojego ulubionego filmu z gatunku horror/komedia, czyli "Killer Klowns From Outer Space". Jest też niezapomniany romans cmentarny w cudownym "Graveyard Love Song". Piękna płyta idealnie nadająca się na halloweenową imprezę, w której wilkołaki tańcują z wampirami, a zombie i mumie odwalają breakdance na środku sali przy gromkim aplauzie innych zgromadzonych.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0FmtlMr_2jap13505cyVGaKeotq_R_f6Jp8Jo9jejn843NzZWS5Fd3r9DPU8zrL5YDcnKV7peYgL9kq9QwjbYrxAFn2sz1jOiOZzYzE6_vt7iVEkuCsfOLtJtGBf4yRQvJ9HNwAbU5s1dEqnQfmMB7afo4yQNpNpUER3p6TL7llNMB_8peo3QjLh9rLnc/s1200/Spell%20-%20Tragic%20Magic.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1187" data-original-width="1200" height="317" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0FmtlMr_2jap13505cyVGaKeotq_R_f6Jp8Jo9jejn843NzZWS5Fd3r9DPU8zrL5YDcnKV7peYgL9kq9QwjbYrxAFn2sz1jOiOZzYzE6_vt7iVEkuCsfOLtJtGBf4yRQvJ9HNwAbU5s1dEqnQfmMB7afo4yQNpNpUER3p6TL7llNMB_8peo3QjLh9rLnc/s320/Spell%20-%20Tragic%20Magic.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Spell - Tragic Magic</span></b></div><div>(heavy metal/gothic metal)</div><div>Rok premiery: 2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3363jpGfyrdTxL6Page942?si=n_pQTPCiRn6_15zIyVR0tQ" target="_blank">Spotify</a><br /><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">Niezapomniany obraz "Szał uniesień" autorstwa Władysława Podkowińskiego zdobi okładkę czwartej studyjnej płyty kanadyjskiej kapeli Spell. Grupy, której w tej halloweenowej polecajce nie mogło zabraknąć, a zwłaszcza ich albumu "Tragic Magic". Z jednej strony jest to staroszkolny heavy metal wymieszany w doskonałych proporcjach z klimatycznym gothic metalem. Ale z drugiej strony to materiał, który przyciąga i czaruje swoim klimatem. Mamy tutaj okultyzm, ale też tajemnicę i jakąś taką cmentarną, posępną atmosferę. Melancholia unosi się na tym albumie od samego początku do jego końca. A jednocześnie "Tragic Magic" jest materiałem pełnym przebojów, kawałków, które błyskawicznie wpadają w ucho i zaskakują swoją lekkością - co też dodaje specyficznego smaku tym kompozycjom, bo kontrast treści z formą jej podania się uwypukla.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdxXDKAdXsE3gG7DxzybLAJtypAoMrQ4RKtF5JQZxbbteAZ0ONxZA1aY5xLo48Cw2JSAtn_ufpz6eDVY2JoDqambOLnhwLFtFL-u9ccAQKdopjFtDJ3rEmaGSLzILbPNub95vTZU8_ZMsWdVENRHftn-y54FUGpl8ebbjQg4SwTQ5ewhyphenhyphenSV51mc9Ec6Ywz/s1024/Thy%20Worshiper%20-%20Bajki%20o%20Staruchu.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="1024" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdxXDKAdXsE3gG7DxzybLAJtypAoMrQ4RKtF5JQZxbbteAZ0ONxZA1aY5xLo48Cw2JSAtn_ufpz6eDVY2JoDqambOLnhwLFtFL-u9ccAQKdopjFtDJ3rEmaGSLzILbPNub95vTZU8_ZMsWdVENRHftn-y54FUGpl8ebbjQg4SwTQ5ewhyphenhyphenSV51mc9Ec6Ywz/s320/Thy%20Worshiper%20-%20Bajki%20o%20Staruchu.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Thy Worshiper - Bajki o Staruchu</b></span></div><div style="text-align: left;">(folk metal/pagan black metal)</div><div style="text-align: left;">Rok premiery: 2021</div><div style="text-align: left;"><a href="https://open.spotify.com/album/7KkJxxMLceEH2XTiMC2d6v?si=aVoskfsCQzWAtwyUCMMf4Q" target="_blank">Spotify</a></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">Są w metalu płyty, które budzą irracjonalny niepokój. Które sprawiają, że niemal czuć w pobliżu coś nienazwanego, niegodziwego, obserwującego nas i wyczekującego naszej nieuwagi. Takim właśnie albumem jest "Bajki o Staruchu" autorstwa polskiej kapeli Thy Worshiper. W ich twórczości straszą folkowe elementy, stare wierzenia, przesądy i ludowe bajędy. To właśnie w tych rejonach Thy Worshiper szukają swoich inspiracji, a następnie ubierają zebrane podania w przerażający tekst utworu i sugestywną muzykę, która ma podbijać klimat wyśpiewywanych słów. W "Bajkach o Staruchu" nie brakuje utworów, które wykorzystują w doskonały sposób horrorowy potencjał ludowych opowieści, zwyczajów, czy przesądów. Ubrane w ładne (bądź brzydkie) słowa opowieści podane w formie piosenek niejednokrotnie sprawiają, że włos się jeży na karku, a muzyka dokłada do tego swoją cegiełkę i niejednokrotnie wysuwa się na pierwszy plan.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaTtAvBVOXfhFuUV6GBvo3cBQFJADCzLxT4TAaj_mpiguwMi6PpWdn-cyDkP1mBkZjxSdfwAHlhzllTcI2i1jExNHErIUA8MJPsC1rl90cdxeEDNnBTyScA7vhKaSO_sMqAJCEG47j3i0rwfUHDLHXxqzhVQjL9Ip-TJCYt3byohw7o5MAYsASZV5mwfnL/s1500/Tribulation%20-%20Where%20the%20Gloom%20Becomes%20Sound.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaTtAvBVOXfhFuUV6GBvo3cBQFJADCzLxT4TAaj_mpiguwMi6PpWdn-cyDkP1mBkZjxSdfwAHlhzllTcI2i1jExNHErIUA8MJPsC1rl90cdxeEDNnBTyScA7vhKaSO_sMqAJCEG47j3i0rwfUHDLHXxqzhVQjL9Ip-TJCYt3byohw7o5MAYsASZV5mwfnL/s320/Tribulation%20-%20Where%20the%20Gloom%20Becomes%20Sound.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Tribulation - Where the Gloom Becomes Sound</b></span></div><div>(gothic metal/black'n'roll/heavy metal)</div><div>Rok premiery: 2021</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7JD71p4ZQiSwrsATXh6acF?si=7d7WlrxfR5yem0A9IXcpLA" target="_blank">Spotify</a><br /><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">Mogę śmiało powiedzieć, że Tribulation to od niedawna jedna z moich ulubionych formacji hołdujących horrorowej stylistyce w swojej twórczości. Grupa, która zaczynała od death metalu i płynnie przeszła w rejony gothic metalu. Dużo czasu zajęło mi, żeby się do tego faktu przekonać, ale w końcu przy okazji "Where The Gloom Becomes Sound" nastąpiło to przełamanie. Tribulation perfekcyjnie operują klimatem grozy, serwując go w niezwykle atrakcyjny dla ucha sposób, ubierając go w gotyckie szaty i zdobiąc heavy metalowymi dodatkami. Ale to horror jest tutaj najważniejszy, to on stanowi główny nośnik twórczości Szwedów, bez niego nie byłoby Tribulation (już pomijam fakt, ze debiutancki materiał grupy nosi tytuł "The Horror"). Przy tym wszystkim muzycy nie zapominają, że z muzyką przyjemną dla ucho dużo łatwiej się obcuje, więc panowie nie stronią od przebojowości podanej w charakterystyczny melancholijny sposób.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><span style="font-size: medium;"><div class="separator" style="clear: both; font-weight: bold; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiY1fcLV-RizJStuKHXrRfqZQ7oHjSNaVaHqx_IGq6tc-vBlDFk5HVZ9osBJjwqgtzD3bouRs6AmsE78OT0yNWnPa93PIafvXoTZt8dplfPheuexCF3FySl5_kudrG4VqdNdvd68TINytj5CgsK9hMGbn62FF_StEuomHkaH2udfZFxQN5wv-v1tS9b2FyA/s500/Sounds%20Of%20Samhain%20(Tricks%20and%20Treats).jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiY1fcLV-RizJStuKHXrRfqZQ7oHjSNaVaHqx_IGq6tc-vBlDFk5HVZ9osBJjwqgtzD3bouRs6AmsE78OT0yNWnPa93PIafvXoTZt8dplfPheuexCF3FySl5_kudrG4VqdNdvd68TINytj5CgsK9hMGbn62FF_StEuomHkaH2udfZFxQN5wv-v1tS9b2FyA/s320/Sounds%20Of%20Samhain%20(Tricks%20and%20Treats).jpg" width="320" /></a></div><b>Vanik - </b></span><span style="font-size: medium;"><b>Sounds Of Samhain (Tricks and Treats)</b></span></div><div>(halloween music/ambient)</div><div>Rok premiery: 2018</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0I8uRYZHDcLYENwlMCsXQy?si=S2P2kppFSH-gdo_h6EUj3w" target="_blank">Spotify</a><br /><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">Amerykańska grupa Vanik to jeden z wielu heavy metalowych projektów, który w swoich tekstach odnosi się do horroru. Moją uwagę zwrócili jednak dopiero w momencie, gdy wydali dość nieoczekiwanie materiał zatytułowany "Sounds Of Samhain (Tricks and Treats)". Co w nim zaskakującego? Ano to, że nie jest to album heavy metalowy, ani speed metalowy, ani w ogóle metalowy. Zawartość tej płyty to muzyka halloweenowa, można powiedzieć, że to takie horrorowe ambienty, które idealnie nadadzą się do zbudowania odpowiedniej atmosfery w halloweenowy wieczór. I faktycznie te 35 minut grania, które oferują muzycy Vanik robi niesamowity klimat. To specyficzny materiał, który idealnie nadaje się do słuchania w określonych okolicznościach - jeżeli chcecie poczuć dyskomfort, jeżeli lubicie dreszcz przebiegający po plecach, czy też po prostu potrzebujecie wywołać u siebie szybsze bicie serca. Albo po prostu lubicie niepokojące dźwięki. Wówczas ten materiał idealnie się nada. Możecie też spróbować standardowych heavy metalowych płyt Vanik, ale tam już nie będzie takiego efektu jak podczas obcowania z "Sounds Of Samhain (Tricks and Treats)".</div><p></p></div>Esthttp://www.blogger.com/profile/14421860241484678957noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4240509534317649162.post-7908932463427149232023-10-10T16:53:00.002+02:002023-10-10T17:24:44.916+02:00Przegląd premier płytowych - wrzesień 2023<div>Po sezonie ogórkowym, którego tak naprawdę w tym roku nie było, bo zarówno w lipcu, jak i w sierpniu było całe zatrzęsienie premier, w końcu nastał wrzesień. Czyli jesteśmy w tym momencie, gdy kapele niczym barbarzyńskie hordy ruszają do boju, może nie dosłownie, ale po prostu wydając swoje nowe materiały. I może to jest kwestia tego, że miałem w tym miesiącu sporo prywatnych i zawodowych spraw na głowie, ale odniosłem wrażenie, że ilość płyt do przesłuchania była po prostu gigantyczna. Weźmy przede wszystkim pod uwagę fakt, że wrzesień miał aż 5 piątków z premierami, w swoich tabelkach naliczyłem, że nowości płytowych w tym miesiącu było około 260. To po prostu ogrom nowej muzyki, której nikt nie jest w stanie dokładnie przesłuchać (pobieżnie pewnie dałoby radę), a mówimy tylko o pozycja metalowych i około metalowych. Gdy już zabrałem się porządnie za zapoznawanie się z nowościami była już druga połowa miesiąca i trzeba było gonić, a w międzyczasie pojawiały się przecież kolejne albumy. I gdy już byłem pewien, że zmieszczę się w 25 pozycjach do tego przeglądu szybko okazało się, że nie chce pominąć też płyty X i płyty Y, a jeszcze przecież fajnie by było wspomnieć o płycie Z. I tak wrześniowy przegląd rósł, rósł i rósł. W końcu jego finalny obraz to 35 albumów + jeden bonusowy. Przekrój gatunkowy jest spory, każdy powinien znaleźć coś dla siebie, oczywiście zapraszam do czytania, słuchania i dzielenia się waszymi opiniami. Jeżeli coś przegapiłem, to cóż...przyjdzie kiedyś czas na nadrabianie zaległości.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://dark-factory.blogspot.com/2023/10/przeglad-premier-pytowych-wrzesien-2023.html" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="662" data-original-width="925" height="458" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjW3ppaGOaq27hvzq6Qi0pQXS7g2aG8Ifv9NQBUYT4enJswf4BxmdU4V1cgYy5OuUOJaGbbvL34IIkk8yJfLn9iB7-TGiS98hdizVXTj__4Bi6wRzdHiLzDXvaAvNplpPWknq4L06JkQOoSnVY-QRA_1zXdyEutcgJnCc056B6IKOxeVsCObhN7WmAEWE_m/w640-h458/przeglad%20wrzesien%20bz.png" width="640" /></a></div><div><br /></div><span><a name='more'></a></span><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMvyrJLxUPLYCjYVQzVp42GZ_ndLS0xAi1PirbmAqyRr2QDz8Q_5irMdzjfx86lENeE0Qc3lP5uAPjfqVPwnm2sAF0pp3k2vp68X7GHl6ZFEEMRtF1FRbq0cUh4sEPQFlwHJzqF4akiA2dNlhKm2EWdrSUsLRBZ3u7z3Qy_suyKjy7NCH_mg-awUoOOCG3/s1200/Alkaloid%20-%20Numen.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMvyrJLxUPLYCjYVQzVp42GZ_ndLS0xAi1PirbmAqyRr2QDz8Q_5irMdzjfx86lENeE0Qc3lP5uAPjfqVPwnm2sAF0pp3k2vp68X7GHl6ZFEEMRtF1FRbq0cUh4sEPQFlwHJzqF4akiA2dNlhKm2EWdrSUsLRBZ3u7z3Qy_suyKjy7NCH_mg-awUoOOCG3/s320/Alkaloid%20-%20Numen.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Alkaloid - Numen</span></b><div>(progressive metal/technical death metal)</div><div>Data premiery: 15.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7xu3rOpBJaBWsiQVPwxu5T?si=H2SZVYzLTr6aQthOBoMDtg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Od lat nie słyszałem o Alkaloid. I w sumie nic dziwnego, bo swój drugi materiał wydali w 2018 roku, a pięć lat w muzyce to sporo czasu. Jeżeli nigdy się nie natknęliście na twórczość tej niemieckiej kapeli to zacznę od tego, że warto sprawdzić ich dotychczasowe dokonania. To jedna z ciekawszych wciąż świeżych formacji grających progresywny death metal. Jednocześnie jedna z tych grup, które nie boją się melodii i czystych wokali. I słychać to też na ich trzecim, czyli najnowszym wydawnictwie zatytułowanym "Numen". Trochę czuć z tego albumu kosmos obecny na okładce, ale to co przede wszystkim mnie do tej płyty przyciąga to właśnie spora ilość melodii kontrastujących z ostrzejszymi partiami i świetne czyste wokale, które idealnie z melodiami się uzupełniają. "Numen" to nie jest brutalna sieka, bo też Alkaloid nigdy tak nie grali, więc jeżeli spodziewacie się typowego death metalu po zawartości ich nowej płyty, to się rozczarujecie...ale kto wie? Może początkowo machniecie ręką, a zostaniecie dla melodii, dla riffów i świetnych rozwiązań kompozycyjnych? Mnie "Numen" oczarował i przypomniał mi w ogóle o istneniu Alkaloid. BTW nie mogę się uwolnić od kawałka "Clusterfuck".</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlPZdmqeHRl78qLanFRYGGszI6-07lVxsn3c0fbDqmLtVWKTT0HjJmEAA45RqwwFfTB690LzJfPz8NWFpYAY90sXzCN--4eadyA5_dKGnx5BtXjdoAHtO0Jj24m_q9txUVlHteLZMspTjqOeD8a-5EcM5yeY7ayEZZJE09qww8M7SQA5hlOFz6sUaGJLb3/s1400/Baroness%20-%20Stone.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1400" data-original-width="1400" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlPZdmqeHRl78qLanFRYGGszI6-07lVxsn3c0fbDqmLtVWKTT0HjJmEAA45RqwwFfTB690LzJfPz8NWFpYAY90sXzCN--4eadyA5_dKGnx5BtXjdoAHtO0Jj24m_q9txUVlHteLZMspTjqOeD8a-5EcM5yeY7ayEZZJE09qww8M7SQA5hlOFz6sUaGJLb3/s320/Baroness%20-%20Stone.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Baroness - Stone</span></b><br /><div>(stoner metal/progressive metal/sludge metal)<br /><div>Data premiery: 15.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3NgtaSuIIY0vsBMknvctq1?si=BzD9Oid0TjiqlWWkXAeguQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie mogę powiedzieć, że zawsze byłem fanem Baroness, bo to nie prawda. Gdy spojrzałem na ich dyskografię to doszedłem do wniosku, że tak naprawdę jedynym albumem z ich dorobku, do którego wracałem jeszcze jakiś czas temu był "Blue Record" (2009). Natomiast pozostałe albo mnie nudziły, albo uznałem, że są fajne, ale nie czułem potrzeby, żeby do nich wracać. Ich poprzedniego wydawnictwa nie kojarzę wcale, zakładam, że sprawdzałem "Gold & Grey" (2019), ale nic z niego nie pamiętam. Moje pierwsze spotkanie ze "Stone" było dość szczęśliwe i mój odbiór tego wydawnictwa wraz z kolejnymi odsłuchami tylko szedł w górę. Przez lata Baroness romansowali z różnymi gatunkami, ale zawsze krążyli to wokół stoner rocka/metalu, a do tego dokładali inne elementy układanki. Na "Stone" jest podobnie, kapela nadal miesza, jest trochę sludge metalu, jest trochę psychodelicznego grania, jest sporo progresywnych rozwiązań. Zawartość tego albumu nie jest jednorodna, ale do tego fani Baroness chyba są przyzwyczajeni. Znalazło się tutaj miejsce dla kompozycji cięższych, bardziej stonerowo-sludge'owych, są też numery znacznie spokojniejsze, wręcz rockowe o lekkim zabarwieniu psychodelicznym. I chociaż płyta trwa 47 minut (nie jest to specjalnie długo jak na stoner) to muzycy zaserwowali tutaj pełen przekrój swoich możliwości i kreatywności. Nie da się nudzić podczas odsłuchu "Stone".</div><span><div><span><br /></span></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAdRuUoIAroJy6CMeR0YMkLcUvSUuB870UIuHHjXG_DzQlIVA78edm6iRYznwiFeL2dED47GCCDDHNCvRw4_Rw9xc90LMhwCNIw-pJlQBTHGT300LGJ2wuCEuSjEGi9ahFkrHjy9ykRIHxnijzMN-gWLO5tnsYSZSUduS6v_7xLC4oo7gDgNbu4S8yZpYj/s1200/Blood%20Command%20-%20World%20Domination.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAdRuUoIAroJy6CMeR0YMkLcUvSUuB870UIuHHjXG_DzQlIVA78edm6iRYznwiFeL2dED47GCCDDHNCvRw4_Rw9xc90LMhwCNIw-pJlQBTHGT300LGJ2wuCEuSjEGi9ahFkrHjy9ykRIHxnijzMN-gWLO5tnsYSZSUduS6v_7xLC4oo7gDgNbu4S8yZpYj/s320/Blood%20Command%20-%20World%20Domination.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Blood Command - World Domination</span></b><br /><span>(hardcore punk/alternative metal)</span></div><div><span>Data premiery: 29.09.2023</span></div><div><span><a href="https://open.spotify.com/album/4uNj0oaUDt9YnsGZxgyg1E?si=5rQhgn0TRASThdLeBksUwg" target="_blank">Spotify</a></span></div><div><span><br /></span></div><div><span>Nie miałem wcześniej do czynienia z twórczością Blood Command, ale do sięgnięcia po "World Domination" zachęciła mnie zarówno okładka, jak i same szufladki, do których ten album był wrzucany. I po odpaleniu płyty byłem zachwycony, odniosłem wrażenie jakbym słuchał nowej, nieco ostrzejszej wokalnie, jak i muzycznie płyty Turnstile. Agresywnie, ale też melodyjnie. Kawałki krótkie, ale bardzo treściwe. W ogóle całość "World Domination" zamyka się w 37 minutach, a kompozycji jest tutaj aż 20. W związku z tym łatwo zauważyć, że dominują tu krótkie treści. Jest energia, jest hardcore punk. W drugiej połowie płyty trochę się to rozmywa i niestety im dalej tym robi się słabiej. Tak jakby kapela doszła do wniosku, że nie może wydać materiału trwającego np. 25 minut, tylko musi wszelkimi środkami dobić w okolice 40 minut. Ale generalnie jest to naprawdę dobry materiał, który na pewno spodoba się fanom hardcore punka, a przede wszystkim Turnstile. A ja muszę sprawdzić wcześniejsze płyty Blood Command, bo wychodzi na to, że ta w sieci jest najniżej oceniana z ich dotychczasowego dorobku.</span></div><div><span><br /></span></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNizxkfTFqMQdEVXfUjcuyJPPzjfhg37diFWzE9lfHxZPSwWMs8Gw1449qYlHzi9Pd2e7b-fAIUeQQT5c17JJl1Aip88L0GwLzwwyaFJeQ9U3Ae1078R12fwP4GqWlBRxaFdfNw2nQUWfU0DGNdjV3YaVlqgzvBZnHY87WB00En0uDW_jAdV9od8ceZsCz/s700/Cannibal%20Corpse%20-%20Chaos%20Horrific.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em; text-align: right;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNizxkfTFqMQdEVXfUjcuyJPPzjfhg37diFWzE9lfHxZPSwWMs8Gw1449qYlHzi9Pd2e7b-fAIUeQQT5c17JJl1Aip88L0GwLzwwyaFJeQ9U3Ae1078R12fwP4GqWlBRxaFdfNw2nQUWfU0DGNdjV3YaVlqgzvBZnHY87WB00En0uDW_jAdV9od8ceZsCz/s320/Cannibal%20Corpse%20-%20Chaos%20Horrific.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Cannibal Corpse - Chaos Horrific</span></b></div><div>(death metal)</div><div>Data premiery: 22.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2OsBHxwlW8kJx2YCnhH7rI?si=NQo3Y_W0R6OA_RhP-BnWAg" target="_blank">Spotify</a><br /><span><br /></span></div><div><span>Wiecie co jest fajne? Prosty i bezkompromisowy death metal. I o ile czasami mam ochotę na jakieś szalone tripy w obrębie tego gatunku, na słuchanie kapel poszukujących nowych rozwiązań, to często łapię się na tym, że coraz bardziej doceniam formacje grające po prostu do przodu. I taką grupą była dla mnie zawsze żywa legenda sceny death metalowej, czyli Cannibal Corpse. To już szesnasty (!) pełny studyjny materiał Amerykanów i zarazem jeden z najlepszych w ich karierze. O "Chaos Horrific" nie ma co za dużo pisać, tego albumu po prostu trzeba posłuchać, a jeżeli jesteście fanami death metalu to już pewnie macie za sobą wiele obrotów tej płyty. Całe szczęście, że Cannibal Corpse nie bawią się w szukanie nowej drogi, czy też rozwijanie death metalu, a tylko walą prosto z mostu. Nikt kto odpalił "Chaos Horrific" nie powinien być zaskoczony zawartością tej płyty, oczywiście pod warunkiem, że z twórczością Amerykanów miał już kiedyś do czynienia. Jest to prący do przodu death metal nie próbujący udawać, że jest czymś więcej. Jest ciężko, jest agresywne, jest krwawo, dudni niemiłosiernie i tak właśnie ma być, za to ludzie pokochali Cannibal Corpse i mam nadzieję, że ta kapela nigdy się nie zmieni.</span></div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGELiLdVtyWA5aFX4t0aLg_q2fMWdnqcrn6QBINX24I04iyBdFp3bt0JsfQuOtOdptBqmxxOVecUkZBUGJZRaQLfDpEBZRoeHlYk76cizLTD9bbdHSoLI5R_ZVIASSUFKlh6d2rM4glRX_ckxMFDqAG_xtynYCZcDmUob7d6fTOuZ4HfaufMfOd7IwJemZ/s1200/Cryptopsy%20-%20As%20Gomorrah%20Burns.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGELiLdVtyWA5aFX4t0aLg_q2fMWdnqcrn6QBINX24I04iyBdFp3bt0JsfQuOtOdptBqmxxOVecUkZBUGJZRaQLfDpEBZRoeHlYk76cizLTD9bbdHSoLI5R_ZVIASSUFKlh6d2rM4glRX_ckxMFDqAG_xtynYCZcDmUob7d6fTOuZ4HfaufMfOd7IwJemZ/s320/Cryptopsy%20-%20As%20Gomorrah%20Burns.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;"><div><b><span style="font-size: medium;">Cryptopsy - As Gomorrah Burns</span></b></div></span></b></div><div>(brutal/technical death metal)</div><div>Data premiery: 08.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2wUwwjIKeYhyDIHNhDPno9?si=PDYG-iOrQ0awHWMbR76Y8A" target="_blank">Spotify</a><br /><span><br /></span></div><div><span>Cryptopsy poznałem dość późno, bo też dość późno zacząłem sięgać po twórczość kapel grających brutal death metal/technical death metal. Kiedyś jeden ze znajomych w ramach płyty do pośmiania podesłał mi "The Unspoken King" (2008). Nie dało się tego słuchać. Skrajnie brutalne elementy pomieszane z czystymi wokalami, jakieś ukłony w stronę tej bardziej melodyjnej sceny core'owej...no nie tego się oczekuje odpalając płytę Cryptopsy. Z tego też powodu ta kanadyjska formacja stała się dla mnie trochę memem. Najlepszym dowodem na to, że nie zawsze dobrym rozwiązaniem jest kombinowanie na siłę i szukanie nowej drogi. Album "Cryptopsy" z 2018 roku trochę poprawił u mnie notowania Kanadyjczyków, ale nie był to materiał, do którego chciałem wracać. Po wydaniu dwóch części epki "The Book of Suffering" kapela wróciła z pełnym wydawnictwem zatytułowanym "As Gomorrah Burns". Ósmy studyjny materiał Cryptopsy już od pierwszych dźwięków wypada obiecująco, chociaż 8 września pojawił się jeszcze inny album utrzymany w brutal death metalowym klimacie, Dying Fetus "Make Them Beg For Death", ale o nim odrobinę później. Ale taka bezpośrednia konkurencja wyszła obydwu formacjom na dobre, bo Cryptopsy prezentują nieco inne podejście do brutalnego grania niż ich kuzyni z USA. Tutaj mamy tutaj więcej technicznego grania, kapela nie boi się serwować łamańców, zmieniać wielkokrotnie tempo w obrębie jednego kawałka. Jest to masywne granie, ale jednak da się tu jako tako wyobrębnić melodie. "As Gomorrah Burns" to wściekle szybki materiał, gdzie jednak muzycy Cryptopsy starają się też miejscami zaczarować słuchacza dobrymi melodiami. Płyty takie jak ta to bardzo dobra droga do sprawienia, że fani ciężkiego grania zapomną o wpadce jaką był ten nieszczęsny "The Unspoken King".</span></div><div><span><br /></span></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhr8uyik-vBCz_EDlB6BwQvxHyG1CmAKolg0APTnoc1cL8wl7nQcRG5oWz26aNVDpAa12tuq28VzB2X6UNtNjtyUnCgumbDM7IOBU733GL3R8s6XUsry9F6VRghNeIeB0dkizZ1OVRaWOVf1T2s9BKPgA2wjwVmsUyZ50ifD58Ejpp6xQdvLxRtK5GMU7R2/s1200/Dying%20Fetus%20-%20Make%20Them%20Beg%20For%20Death.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhr8uyik-vBCz_EDlB6BwQvxHyG1CmAKolg0APTnoc1cL8wl7nQcRG5oWz26aNVDpAa12tuq28VzB2X6UNtNjtyUnCgumbDM7IOBU733GL3R8s6XUsry9F6VRghNeIeB0dkizZ1OVRaWOVf1T2s9BKPgA2wjwVmsUyZ50ifD58Ejpp6xQdvLxRtK5GMU7R2/s320/Dying%20Fetus%20-%20Make%20Them%20Beg%20For%20Death.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Dying Fetus - Make Them Beg For Death</span></b><br /><span>(brutal/technical death metal/grindcore)</span></div><div><span>Data premiery: 08.09.2023</span></div><div><span><a href="https://open.spotify.com/album/5w1i09i42ar6cEg19ClCcA?si=finRyX0CSQu603k_i1cOJA" target="_blank">Spotify</a></span></div><div><span><br /></span></div><div><span>Amerykańska kapela Dying Fetus we wrześniu zaprezentowała swój dziewiąty studyjny materiał. Niedługo przed premierą "Make Them Beg For Death" miałem okazję zobaczyć kapelę na żywo (drugi lub trzeci raz w życiu) i usłyszeć kilka nowych kompozycji. Już wtedy wiedziałem, że najnowsza płyta Amerykanów nie ma szans mnie zawieść. Jako, że Dying Fetus od zawsze balansowali trochę na granicy brutalnego death metalu i grindcore'a, a podlewali to technicznym graniem to jest to nieco inne granie niż wcześniej wspomniany kanadyjski Cryptopsy. Na "Make Them Beg For Death" kapela prezentuje pełen wachlarz swoich możliwości, ale też najbardziej rozpoznawalnych elementów swojego stylu. Ten materiał to po prostu masywna death metalowa bestia, która kruszy mury i nie bierze jeńców. Dying Fetus zawsze mieli bardzo dobre brzmienie, a na najnowszym albumie nie jest inaczej. Kawałki składające się na "Make The Beg For Death" gniotą niemiłosiernie i to jest największa siła tego wydawnictwa. Momentami instrumentaliście wpadają w oldschoolowe klimaty, a raczej oldschool death metalowe klimaty - za czym idzie nie tylko specyficzne brzmienie, ale też tempo kompozycji. Wspaniała płyta, absolutna czołówka dokonań Dying Fetus.</span></div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtb-_gk-qJS4rXTkNEkVuCN0_xOTBNNPyASPu5rhmhxSP0094IHXE4hzo-4f-FoiDDG-3qbJu74HGqAAqqQZuAK20QEr_B8pnzhw0EbwHZraL3pz0Av-OTs6cUy4UfBatP9SZWj5P0diH0xtA_OQbyLmC1hpR-n6HxpGNgHNcpcIwzd0mZZOPYxdpmsoeG/s1200/Fossilization%20-%20Leprous%20Daylight.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtb-_gk-qJS4rXTkNEkVuCN0_xOTBNNPyASPu5rhmhxSP0094IHXE4hzo-4f-FoiDDG-3qbJu74HGqAAqqQZuAK20QEr_B8pnzhw0EbwHZraL3pz0Av-OTs6cUy4UfBatP9SZWj5P0diH0xtA_OQbyLmC1hpR-n6HxpGNgHNcpcIwzd0mZZOPYxdpmsoeG/s320/Fossilization%20-%20Leprous%20Daylight.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Fossilization - Leprous Daylight</span></b><br /><span>(death doom metal)</span></div><div><span>Data premiery: 08.09.2023</span></div><div><span><a href="https://open.spotify.com/album/6c6DyIZR3GoSq1nptbFGaB?si=AxGqXf-4QYqYC3ta9vKcfg" target="_blank">Spotify</a></span></div><div><span><br /></span></div><div>"Leprous Daylight" to debiutancki materiał brazylijskiej death metalowej formacji Fossilization. Tak się złożyło, że nie tak dawno miałem okazję przetestować ich granie na żywo - do czego zresztą też przyczynił się omawiany tutaj album. I chociaż zastanawiałem się już wcześniej nad tym czy wybrać się na koncert Altars/Fossilization, to w 100% przekonałem się do tego dopiero po przesłuchaniu "Leprous Daylight". Cóż to jest za płyta! Fossilization mieszają death metal z domieszką doom metalu, czego efektem jest wręcz monumentalna płyta, która gniecie od pierwszych dźwięków zamkniętych w kawałku "Archæan Gateway" i kończy dopiero, gdy rozbrzmiewają echa kończącego płytę "Wrought in the Abyss". To materiał dość ociężały, mielący, ale nie ciągnący się w nieskończoność. Fossilization zmieścili doskonały death doom metal w 37 minutach i jest to czas bardzo dobrze spożytkowany. Nie ma tutaj miejsca na zbędne elementy, czy jakieś ozdobniki, jest ciężar, surowe brzmienie i po prostu miazga w najlepszej death metalowej postaci. Tak się właśnie powinno debiutować!</div><div><span><br /></span></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3B__l6achGvO1JJp2_cx7LMeRF3LzRlpCKp51W64QcSE-bFfpSM3MnJ9RtxWHIbo_QIJckrorWk8wbhDbaBifzWolYMcTJWKsaiZxwGb8KqTn5JMMFhsX8QUjINq8CBEXaMdLnq9zRVeuIbNTzR5zhcvDRiaGMAjNqL2_ouFxzJR1NmLFoVEUhkyWpcWI/s2560/Guilt%20Trip%20-%20Severance.jpeg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="2560" data-original-width="2560" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3B__l6achGvO1JJp2_cx7LMeRF3LzRlpCKp51W64QcSE-bFfpSM3MnJ9RtxWHIbo_QIJckrorWk8wbhDbaBifzWolYMcTJWKsaiZxwGb8KqTn5JMMFhsX8QUjINq8CBEXaMdLnq9zRVeuIbNTzR5zhcvDRiaGMAjNqL2_ouFxzJR1NmLFoVEUhkyWpcWI/s320/Guilt%20Trip%20-%20Severance.jpeg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Guilt Trip - Severance</span></b></div><div>(metallic hardcore)<br /><span>Data premiery: 22.09.2023</span></div><div><span><a href="https://open.spotify.com/album/7x7A9ppDKbtuLRVOC0CSAY?si=_nW4G10YQ-GqcuBDNbebuA" target="_blank">Spotify</a></span></div><div><span><br /></span></div><div>"Severance" to mój pierwszy kontakt z twórczością brytyjskiej kapeli Guilt Trip. Choć tak naprawdę pierwszy raz spotkałem się z ich muzyką kilka tygodni przed premierą wspomnianej płyty sprawdzając single ją promujące. I byłem zachwycony, to był właśnie zmetalizowany hardcore, jakiego od dłuższego czasu nie słyszałem i jakiego mi brakowało, może też dlatego, że Hatebreed w ostatnim czasie nie nagrywa nowych płyt. "Severance" bardzo dobrze się zapowiadał i mocno trzymałem kciuki, żeby pełny materiał był tak samo udany jak single go zapowiadające. Trzeci pełny studyjny materiał Brytyjczyków pojawił się 22 września i już podczas pierwszego odsłuchu zdecydowałem, że nie może go zabraknąć we przeglądzie premier. Guilt Trip z jednej strony nie odkrywają na tej płycie niczego nowego, jest to wręcz dość skostniała stylistyka, która można by pomyśleć, że najlepsze lata ma już za sobą. A jednak na "Severance" czuć swoisty powiew świeżości, a może raczej czar wspomnień? Bo Guilt Trip serwują płytę surową, pełną wściekłości i nie ocierającą się nawet o klimaty współczesnego metalcore'a. Dlatego też nie chciałbym "Severance" nazywać metalcorem, bo to zupełnie inne granie, dużo bliższe hardcore'owi i tylko korzystające z elementów muzyki metalowej. Jeżeli tęsknicie za starym Hatebreed to odpalajcie czym prędzej najnowszą płytę Guilt Trip.</div><div><br /></div></span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-_KNQ2WwrfRyiNfWWm86FK04NJoQ1BNU9kSjL_vzJmXXiuflBvOaPlXdJ_sBZKgq0W2smUf-C92fHeKuCAvodmTY7nnqUmUCnibK7ML86cCb2yMj1H6JoYaa9MBC2oiAy6a_ZyOydNriKow_bTylFvcM-b_5yCKdE9DmP5YV549XIGqE6DRJAMt9WTF3a/s700/H%C3%A5n%20-%20Conquering%20Magnificent%20Halls.jpeg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-_KNQ2WwrfRyiNfWWm86FK04NJoQ1BNU9kSjL_vzJmXXiuflBvOaPlXdJ_sBZKgq0W2smUf-C92fHeKuCAvodmTY7nnqUmUCnibK7ML86cCb2yMj1H6JoYaa9MBC2oiAy6a_ZyOydNriKow_bTylFvcM-b_5yCKdE9DmP5YV549XIGqE6DRJAMt9WTF3a/s320/H%C3%A5n%20-%20Conquering%20Magnificent%20Halls.jpeg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Hån - Conquering Magnificent Halls</span></b></div><div><div>(black metal)</div><div>Data premiery: 01.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1qHKZfCaTGIfZNmxh6Rjpd?si=zPdLd-AhSi64-6ehrlHV8g" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że kapela taka jak Hån w ogóle istnieje, a tymczasem to kolejny świetny black metalowy projekt ze Szwajcarii. Grupa powstała w 2009 roku i dość długo trzeba było czekać na ich pełnoprawny debiut, bo ten pojawił się w 2016 roku. We wrześniu 2023 roku Hån zaprezentowali swój trzeci pełny materiał. Ten album od pierwszych dźwięków porywa zarówno klimatem jak i intensywnością. Nie wiem, czy to jest kwestia jakiejś specyfiki szwajcarskiej sceny metalowej, czy po prostu mam takie szczęście do odkrywania tych lepszych formacji, ale każda płyta kapeli z tego kraju, którą odpalam ma w sobie to "coś". Jakiś pierwiastek innowacyjności, czy raczej chęć przełamywania barier danego gatunku. Mnie nowy materiał Hån porwał już przy pierwszym odsłuchu i prawdę mówiąc nie umiem tego wytłumaczyć. Bo zawartość "Conquering Magnificent Halls" sprawia wrażenie standardowego black metalu, który kurczowo trzyma się ram gatunku. Ale z drugiej jest tutaj cała masa świetnych riffów, mnóstwo zaklętej w mroku energii i przy dokładniejszym przesłuchaniu odkryłem, że kapela chce nieco przełamać barierę black metalu, tego rozumianego w tradycyjnym znaczeniu. Dorzucam kapelę Hån do coraz szerszego grona szwajcarskich kapel metalowych, które będę bacznie obserwował.</div></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLkbNoJVuIg9g_MPdK-Os-6C595Xd-O9NQMF2vgigRkvGp7ch0AMpVmAU3D0AiKM08SNCuzWGRfTuCcM96gqk-AeGmKFTtDtZgYKvrnIlWoIq0FesrMML9DUF3O3di1dTFRtCnjplVxh1X_J9KHfu0G6dPWNLphQCQHYDdXpY4lcbH4wP3BfkrJ5F6orPt/s1200/Harm's%20Way%20-%20Common%20Suffering.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLkbNoJVuIg9g_MPdK-Os-6C595Xd-O9NQMF2vgigRkvGp7ch0AMpVmAU3D0AiKM08SNCuzWGRfTuCcM96gqk-AeGmKFTtDtZgYKvrnIlWoIq0FesrMML9DUF3O3di1dTFRtCnjplVxh1X_J9KHfu0G6dPWNLphQCQHYDdXpY4lcbH4wP3BfkrJ5F6orPt/s320/Harm's%20Way%20-%20Common%20Suffering.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Harms Way - Common Suffering</span></b><br /><div>(hardcore/sludge metal)</div><div>Data premiery: 29.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6FLys5u92lIaPZbFExnTOF?si=bbtvSbuqRdmFTsNz4O253w" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Kapela Harms Way kompletnie mnie oczarowała w 2018 roku płytą "Posthuman", głównie dzięki swojemu bezkompromisowemu podejściu do grania beatdown hardcore'u zmieszanego z metalcorem i sludgem. I chociaż znałem tę kapelę wcześniej, to dopiero przy okazji wspomnianej płyty otworzyły mi się oczy. Aż 5 lat trzeba było czekać na następcę "Posthuman" i...było warto! "Common Suffering" to piąty pełny studyjny album Amerykanów i doskonała kontynuacja swojego świetnego poprzednika. Grupa nadal eksploruje rejony beatdown hardcore'u zmieszanego ze sludgem i dokłada do tego po cegiełce z innych gatunków. Znajdziecie tutaj szczątkowe ilości industrialu, ale też odrobinę groove metalu. Ten pierwszy gatunek jest tutaj obecny głównie w swojej noise'owej formie. Harms Way znowu serwują przesiąknięty energią materiał, który aż kipi od agresji i wściekłości. Kapela doskonale wykorzystuje też swoje doświadczenia z przeszłości - czuć na tej płycie nadal jakieś śladowe ilości powerviolence. "Common Suffering" to nie jest płyta przyjemna do słuchania, ale doskonale nadająca się do rozładowania energii.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxhHYV-xlr03r7T686yWBhkcXdopeICRyrQw2gYwkw2ppk7J9hK5GaErr_0j-k1DbZUd0gI8Te21QBrNxHFg-vscc0ZddbWb3XWaqnbWrl5LulySh7GjTDZjSBxWadtOXXNCX-0FpCjvmzyP35cAouMDOCIZq5CpgzBOvv02rlUv0qV0sZp6Ljwh-IIe9Z/s1200/Hexvessel%20-%20Polar%20Veil.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxhHYV-xlr03r7T686yWBhkcXdopeICRyrQw2gYwkw2ppk7J9hK5GaErr_0j-k1DbZUd0gI8Te21QBrNxHFg-vscc0ZddbWb3XWaqnbWrl5LulySh7GjTDZjSBxWadtOXXNCX-0FpCjvmzyP35cAouMDOCIZq5CpgzBOvv02rlUv0qV0sZp6Ljwh-IIe9Z/s320/Hexvessel%20-%20Polar%20Veil.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">⭐Hexvessel - Polar Veil</span></b></div><div>(neofolk/psychodelic rock/atmospheric black metal)<br /><div>Data premiery: 22.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6UiiY91rt8kTW9ezq6pnyp?si=8ooFyyxBTPu1n6u1kiPpnQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Każdy projekt, w którym pojawia się Kvohst (czyli Mat McNerney) ma u mnie duże fory, a że to dość kreatywny i zapracowany muzyk, to nie mogę narzekać na brak płyt z jego udziałem. Wystarczy przypomnieć takie perełki jak Code "Resplendent Grotesque" (2009), Dødheimsgard "Supervillain Outcast" (2007), Beastmilk "Climax" (2013), Void "Posthuman" (2003), czy Grave Pleasures "Motherblood" (2017). I specjalnie nie wspomniałem o Hexvessel, bo to zupełnie inna historia, do tej pory dość odległa, ale zarazem bliska scenie metalowej. Ten psychodeliczno-folkowy projekt poznałem przy okazji premiery albumu "No Holier Temple" (2012), który był drugim studyjnym wydawnictwem tej formacji. Ta płyta jest po prostu magiczna, w każdym najmniejszym calu. Później grupa poszła w dziwnym kierunku psychodelicznego rocka z lat 70-tych za sprawą płyty "When We Are Death" (2016), która już czarowała w nieco inny sposób. A później moje drogi z twórczością Hexvessel trochę się rozeszły, bo ani "All Tree" (2019) ani "Kindred" (2020) mnie nie zachwyciły. Brakowało mi w nich tego folkowego...a raczej leśnego pierwiastka obecnego na pierwszych dwóch płytach, ale i te psychodelic rockowe klimaty jakby się zaczęły rozłazić. Natomiast "Polar Veil" zachwycił mnie grafiką okładki, a niedługo później singlami "Ring" i "A Cabin in Montana". Już przy pierwszym odsłuchu "Polar Veil" zacząłem odkrywać, że są tutaj elementy, które kojarzą mi się z płytą Code "Resplendent Grotesque". Oczywiście nie dostajemy tutaj otwarcie black metalu, ale we wspomnianym wydawnictwie też nie mieliśmy do czynienia z tym gatunkiem w jego tradycyjnym brzmieniu. Najnowsza płyta Hexvessel ma w sobie też sporo elementów doom rocka, ale jednocześnie nie odcina się od neofolku i psychodelicznego rocka. Po prostu Kvohst wraz z ekipą uderzył w nieco mocniejsze struny, można powiedzieć, że bardziej "dołożył do pieca", ale jednocześnie nie zerwał z głównym filarem stylistycznym Hexvessel. Z całego dorobku tej formacji jest to materiał najbardziej wyróżniający się, jakby bardziej posępny, wręcz melancholijny, a muzycznie dość ciężki. Wokale Kvohsta też wchodzą w ostrzejsze niż do tej pory rejestry (biorąc pod uwagę Hexvessel). Dla mnie jest to strzał w dziesiątkę, bo uwielbiam Mata w takich klimatach, chociaż gdyby ktoś mi puścił "Polar Veil" i miałbym odgadnąć jaki to projekt, to raczej nie zgadłbym, że to Hexvessel, raczej stawiałbym na jakiś nowy projekt Kvohsta.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3BgDg-qQzlZ8ZWOe0lqljo01YcUXKf8xMbWOPrtV5r1ZGGXsvi7XX-rHpmzm9J42RZa6Gywtxp7SGza10zQwLbUaogudZTcl0Wu023g4SugGBuJYSd04h9cgrwuZti_48oXpyf446X6MMtnJq_EuFYVvmv8JLmQTpOr-rV0TUkO3XI4rAkWDi7EomjXf7/s1000/Kvelertak%20-%20Endling.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3BgDg-qQzlZ8ZWOe0lqljo01YcUXKf8xMbWOPrtV5r1ZGGXsvi7XX-rHpmzm9J42RZa6Gywtxp7SGza10zQwLbUaogudZTcl0Wu023g4SugGBuJYSd04h9cgrwuZti_48oXpyf446X6MMtnJq_EuFYVvmv8JLmQTpOr-rV0TUkO3XI4rAkWDi7EomjXf7/s320/Kvelertak%20-%20Endling.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Kvelertak - Endling</span></b><br /><div>(hardcore punk/black'n'roll/hard rock)</div><div>Data premiery: 08.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5LlLDIoYFzmH7CLK8jI2YA?si=VyjnkKyHSzqR8Vir0rt4sg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Chodzą takie plotki, że gdy "człowiek-sowa", czyli Erlend Hjelvik opuścił szeregi Kvelertak to kapela się "skończyła". A jednak mam wrażenie, że to nie do końca prawda, a tylko złe języki. Debiutancka płyta "Kvelertak" z 2010 roku była nie tylko zaskakująca, ale też wręcz doskonała. Momentalnie wybiła kapelę na sam szczyt. Później było różnie."Meir" (2013) mnie bardzo rozczarował, chyba głównie dlatego, że grupa uderzyła w lżejsze i bardziej przebojowe tony. "Nattesferd" (2016) był ok, ale bez szału, za to pomógł mi się oswoić z tym, że Kvelertak już drugiego albumu takiego jak debiut nie wydadzą. "Splid" (2020) to pierwszy materiał nagrany bez Hjelvika w składzie...i dla mnie bardzo przyjemna niespodzianka, bo z tą płytą spędziłem bardzo dużo czasu. Do tej pory bardzo lubię do niej wracać. Był to też dla mnie dowód, że Kvelertak istnieje bez "człowieka-sowy". Singiel zapowiadający piąty pełny album Norwegów wypadała w moich uszach bardzo obiecująco. I mam tu na myśli rock'n'rollowo-punkowy "Krøterveg Te Helvete", który odpalałem dość często. Odpalając "Endling" już wiedziałem, że dostanę bardziej album w stylu "Splid" niż "Kvelertak" i byłem z tym jak najbardziej ok. Finalnie było właśnie tak, jak myślałem. Punktów wspólnych nowej płyty z poprzednią jest sporo, ale nie oznacza to, że Kvelertak zjadają własny ogon. Największym plusem najnowszego wydawnictwa jest ogromny luz w kompozycjach, duża dawka rock'n'rollowej energii, nieudawana punkowa wściekłość, ale też nieskrywana przebojowość, od której kapela się nie odżegnuje. Z "Endling" spędziłem już bardzo dużo czasu i ciągle chce mi się do tej płyty wracać, lubię to uczucie, gdy wchodzi dobry gitarowy riff, a we mnie nagle wzbiera energia. Kvelertak zaserwowali bardzo energetyczny materiał, który jest jednym z jaśniejszych punktów w ich dyskografii.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdzeRXvpG1j75dneo_aAm0XjyvE_He6dTFoZuCy0LkZchw6jJF31afk5btIKtrSlEgNjxiOFJUteeJTm_FKUkTQ1W9ptnMkQqLP7m05h3yBOlC6ALTaTvVWc3y-PxTrKgp2SOtsUnXXXrDDTZCBBO5A8ZiQX-lcTJocCY7Wvf5JugfE5_rAliarCweu_0N/s2560/Marduk%20-%20Memento%20Mori.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2560" data-original-width="2560" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdzeRXvpG1j75dneo_aAm0XjyvE_He6dTFoZuCy0LkZchw6jJF31afk5btIKtrSlEgNjxiOFJUteeJTm_FKUkTQ1W9ptnMkQqLP7m05h3yBOlC6ALTaTvVWc3y-PxTrKgp2SOtsUnXXXrDDTZCBBO5A8ZiQX-lcTJocCY7Wvf5JugfE5_rAliarCweu_0N/s320/Marduk%20-%20Memento%20Mori.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>⭐Marduk - Memento Mori</b></span><div>(black metal)</div><div>Data premiery: 01.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6waKeYu2QeKF53fvZFPT6C?si=_U07u1ieTqmQIhVGqwrfdA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Uwielbiam twórczość Marduk, zarówno tę starszą, jak i tę nowszą, zarówno tę pancerną, jak i tę demoniczną. Chociaż wydany w 2018 roku album "Viktoria" zrobił na mnie umiarkowane wrażenie. Na tyle umiarkowane, że kompletnie do niego nie wracam. I gdyby nie zachęcające single promujące "Memento Mori" to pewnie niespecjalnie bym czekał na tę płytę - w końcu mam tyle wydawnictw Marduk do słuchania, że nie muszę koniecznie dostawać nowego, które miałoby być na poziomie płyty z 2018 roku. Ale jak już wspomniałem single zapowiadające studyjny album numer 15 w dyskografii Marduk solidnie mną pozamiatały. Jeszcze chwilę przed premierą gdzieś przeczytałem recenzję, w której album dostał jakąś skromną ocenę (coś około 6/10). I nie chciało mi się wierzyć, że po tak dobrych singlach piętnasty album Marduk może okazać się lekką wydmuszką (w końcu ocena 6/10 nie zwiastuje zbyt obiecującego materiału). Nie chcąc dłużej żyć w niepewności odpaliłem "Memento Mori" jak pierwszą z wrześniowych premier. I dostałem tutaj dokładnie taką samą dawkę mocy, jaka płynęła z singli. Brzmienie tej płyty jest doskonałe, porzucenie na chwilę karabinów i sięgnięcie po łopaty grabarzy dobrze zrobiło całej ekipie. Dzięki temu nie dostajemy wyłącznie piekielnie szybkich kompozycji (choć takie też tu są), ale też masywne black metalowe pomniki. Muzycy w umiejętny sposób dawkują nie tylko klimat, ale też energię. A wokale Ariocha wypadają wręcz doskonale. To prawdziwie bombastyczny black metal...no nie, to zabrzmiało niezbyt pozytywnie. Powiem tak - do tej pory chcąc posłuchać Marduka sięgałem głównie po "Nightwing" (1998), "Rom 5:12" (2007), "Serpent Sermon" (2012), czy "Frontschwein" (2015) - "Memento Mori" dołącza do tej listy i wskakuje na podium moich ulubionych płyt w dyskografii tej szwedzkiej black metalowej legendy.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjd4c0z09FE_1t704NZWS8feQtup3HuumDlUn43eZW8yOpqc-SqiSvpEanRYaISLVUK7pbga7S5tURz9LSNqh4YgQ6azf8Aw07q373shfn8gg2rQv34tR1-m0vxSIM4rwVdaM_M6PfwVs_GT3QFSB1OK5r4xqrsf83MI8nuNCDpdXLa_miimQ-tnx8zglqy/s678/Mercenary%20-%20Soundtrack%20For%20The%20End%20Times.png" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="678" data-original-width="678" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjd4c0z09FE_1t704NZWS8feQtup3HuumDlUn43eZW8yOpqc-SqiSvpEanRYaISLVUK7pbga7S5tURz9LSNqh4YgQ6azf8Aw07q373shfn8gg2rQv34tR1-m0vxSIM4rwVdaM_M6PfwVs_GT3QFSB1OK5r4xqrsf83MI8nuNCDpdXLa_miimQ-tnx8zglqy/s320/Mercenary%20-%20Soundtrack%20For%20The%20End%20Times.png" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">⭐Mercenary - Soundtrack For The End Times</span></b><br /><div>(melodic death metal/heavy metal)</div><div>Data premiery: 22.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/71PYpl3pLFfVG15It31GcA?si=4jiihZV9RB2r5J8XAsuf2Q" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Niby kapelę Mercenary znam od bardzo dawna, ale nigdy specjalnie ich nie słuchałem. Od czasu do czasu zdarzało mi się odpalić jakiś ich album, ale nigdy nie zatrzymywałem się na dłużej przy ich muzyce. Dlatego też po "Soundtrack For The End Times" sięgnąłem dość późno, bo też nie miałem się do czego spieszyć. Jest to ósmy pełny studyjny materiał Duńczyków i zarazem pierwszy wydany po 10 letniej przerwie ("Through Our Darkest Days" pojawił się w 2013 roku). Odpalając "Soundtrack For The End Times" nie bardzo wiedziałem czego się spodziewać, a i tak byłem zaskoczony zawartością tej płyty. To zdecydowanie jedna z najlepszych płyt mających premierę we wrześniu. Kapela miesza tutaj melodic death metal, heavy metal, power metal, progressive metal i groove metal. Rozrzut jest duży, ale ten materiał jest niczym wielka pajęczyna, która w perfekcyjny sposób łączy te gatunki. Sporo tutaj doskonałych melodii, błyskawicznie wpadających w ucho refrenów, ale nie brakuje też cięższych elementów. W ogóle całość kojarzy mi się z dokonaniami duńskiej formacji Raunchy - nie ma tutaj co prawda takiej ilości partii klawiszowych i elementów industrialu, ale pozostałe składowe się zgadzają. I co najważniejsze "Soundtrack For The End Times" doskonale się słucha, te kawałki błyskawicznie wpadają w ucho i zachęcają do częstych powrotów. Muszę sobie zrobić wycieczkę po dyskografii Mercenary, bo być może przegapiłem jakieś perełki.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7SiU1Ih-d5bcYT1-LdSP0i93a5oHEKqVWMuy02p1c3Cz9zBfRs2SP6JeBu3WYSHVrY0mMbFPmeJNsJqTb-Y46cU50aNjCerVPG23GVvB_gomLcw9UedYqIJWO-XyMFR40_X35YC0OXxxh8DjG6TIBYZi3olaGL1bsMMu4I7fOsOkMU9sUmczB_C87nXWz/s1200/Moonlight%20Sorcery%20-%20Horned%20Lord%20Of%20The%20Thorned%20Castle.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7SiU1Ih-d5bcYT1-LdSP0i93a5oHEKqVWMuy02p1c3Cz9zBfRs2SP6JeBu3WYSHVrY0mMbFPmeJNsJqTb-Y46cU50aNjCerVPG23GVvB_gomLcw9UedYqIJWO-XyMFR40_X35YC0OXxxh8DjG6TIBYZi3olaGL1bsMMu4I7fOsOkMU9sUmczB_C87nXWz/s320/Moonlight%20Sorcery%20-%20Horned%20Lord%20Of%20The%20Thorned%20Castle.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Moonlight Sorcery - Horned Lord Of The Thorned Castle</span></b><br /><div>(melodic black metal/symphonic black metal)</div><div>Data premiery: 29.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/27s7NeWmAdCFfFbnHLIoMu?si=RJzdts_zR0KaV0ADKlV-mA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Słuchając pierwszy raz tej płyty zastanawiałem się, jak to się stało, że nie słyszałem wcześniejszych płyt tej kapeli. Jak się okazało Moonlight Sorcery to dość świeża kapela, która płytą "Horned Lord Of The Thorned Castle" zadebiutowała. Finowie mają na swoim koncie inne wydawnictwa, ale to tylko epki i single. Wrześniowa nowość Moonlight Sorcery to ich pierwszy pełny studyjny album...a sprawia wrażenie doskonale dopracowanego wydawnictwa zaprawionej w bojach black metalowej formacji. W ostatnim czasie zauważyłem, że powoli z zaświatów powraca melodic/symphonic black metal i pojawiają się naprawdę jakościowe wydawnictwa nagrywane przez nowe formacje. I doskonałym na to przykładem jest właśnie "Horned Lord Of The Thorned Castle". To materiał utrzymany w starym stylu, zwłaszcza w kwestii brzmienia, ale też bardzo melodyjny. Całą melodyjność temu wydawnictwo nadają gitary, których praca jest wręcz wyśmienita. I obojętnie, czy mówimy tutaj o riffach, czy też o melodiach gitarowych. Całość bardzo dobrze podbijają partie klawiszowe, które gdzieś tam pojawiają się w tle, niby ich nie ma, a jednak robią świetną robotę. Moonlight Sorcery to po prostu doskonały przedstawiciel fińskiej szkoły metalu - jest ostro, jest szybko, ale też jest melodyjnie i oczywiście są klawisze. Świetny debiut i oby więcej takich kapel przyczyniało się triumfalnego powrotu melodic black metalu.</div></div><div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_KppUIjU7OwWmBsS0lRdwvuXEAC94_lBl4uZqZdvn4VD5gMJ2n0NDWe8cQkXFZowHhmat9Gh3RAzvPZ6V8tWqLBBCqASiNsJXFbwFGInOhkP0Z-7iBo85DQRrnRnBi92h1DuQJXToBxtXop5p_ombULff1chQP7Fe6zBnrV2IynDoLX8OYMAyzgKYTd4O/s1200/Morokh%20-%20Insomnia.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_KppUIjU7OwWmBsS0lRdwvuXEAC94_lBl4uZqZdvn4VD5gMJ2n0NDWe8cQkXFZowHhmat9Gh3RAzvPZ6V8tWqLBBCqASiNsJXFbwFGInOhkP0Z-7iBo85DQRrnRnBi92h1DuQJXToBxtXop5p_ombULff1chQP7Fe6zBnrV2IynDoLX8OYMAyzgKYTd4O/s320/Morokh%20-%20Insomnia.jpg" width="320" /></a></div><div><span style="font-size: medium;"><b>Morokh - Insomnia</b></span></div><div>(black metal/post-metal)</div><div>Data premiery: 08.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2HG4ZQhdOvDhBIOFdZ7hYY?si=w09o3oPpQnKpxskvGgu9xw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Niesamowita okładka zdobi czwarty studyjny materiał rosyjskiej kapeli Morokh. I mniej więcej to ona przekonała mnie do tego, żeby w ogóle po ten album sięgnąć. Na "Insomnia" znaleźć można głównie nowoczesny black metal z elementami post-metalu. Kawałek otwierający ten materiał jest nieco mylący, bo na "Prophecy" pojawia się czysty wokal (gościnny udział Igora Shapransky'ego), którego w kolejnych utworach już nie ma. Ale już od drugiego kawałka zaczyna się prawdziwa black metalowa nawałnica...z krótkimi zwolnieniami, które mają zagęścić atmosferę i zbudować nieco mroczniejszy klimat (oczywiście nie oznacza to, że te szybsze partie są tego klimatu pozbawione). Nieźle wypadają też elementy post-metalowe, które dodatkowo urozmaicają zawartość tego wydawnictwa. Morokh serwują na "Insomnia" 50 minut bardzo dobrego black metalu utrzymanego w nowoczesnym stylu, ale nie odcinającego się od pierwotnych założeń tego gatunku.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi19X31au-mEI59a8e1ECjG3xg6crdrQAIO-DQh9ztTBZp_AV_VbmQEILDqNE5a64En613cFXQWV-jdMTEBFBEyOBlNTT6M5QNYXPtte5PITaxLzi--2FhmyJUpBn5k6NABdB6KfCK_r0jaozC9_ogbqqFAVjkRoMzTMafBSLOa5uCDskQxQBduQNXtz9tZ/s1000/Night%20Verses%20-%20Every%20Sound%20Has%20A%20Color%20In%20The%20Valley%20Of%20Night-%20Part%201.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi19X31au-mEI59a8e1ECjG3xg6crdrQAIO-DQh9ztTBZp_AV_VbmQEILDqNE5a64En613cFXQWV-jdMTEBFBEyOBlNTT6M5QNYXPtte5PITaxLzi--2FhmyJUpBn5k6NABdB6KfCK_r0jaozC9_ogbqqFAVjkRoMzTMafBSLOa5uCDskQxQBduQNXtz9tZ/s320/Night%20Verses%20-%20Every%20Sound%20Has%20A%20Color%20In%20The%20Valley%20Of%20Night-%20Part%201.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Night Verses - Every Sound Has A Color In The Valley Of Night: Part 1</span></b><br /><div>(progressive metal/djent/post-rock)</div><div>Data premiery: 15.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3ayFwE6ohY2VHoUSS8j9J9?si=VnEWXgMuR-2-GV2CxBTBlg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie przepadam za pierwszymi płytami Night Verses, ale gdy kapela stała się projektem instrumentalnym to zaczęła wypadać zdecydowanie lepiej. A było to przy okazji albumu "From the Gallery of Sleep" (2018) i obawiałem się, że ten instrumentalny album to tylko jednorazowy wybryk i kapela wróci do muzyki z wokalem. Musiałem czekać aż 5 lat, żeby upewnić się, że byłem w błędzie. "Every Sound Has A Color In The Valley Of Night: Part 1" to album instrumentalny, którym kapela ponownie porusza się w podobnych rejonach, co na wspomnianym wcześniej wydawnictwie z 2018 roku. Czyli mamy progressive metal z elementami djentu i post-rocka. Klimat tej płyty jest niesamowity, mroczny, tajemniczy, a jednocześnie hipnotyczny. Błyskawicznie ponownie dałem się wciągnąć muzykom Night Verses do ich pokręconego świata. Znowu słuchać, że muzycy mają mnóstwo pomysłów na kompozycje i nic ich nie powstrzymuje przed ich zaprezentowaniem. Na płycie znaleźć można 7 utworów i każdy czaruje na swój sposób. Jedynym poważnym minusem tej płyty jest jej czas trwania - zaledwie 34 minuty. Ale ten minus ma też plus, bo jak łatwo zauważyć jest to "Part 1", a drugą część kapela ma zaprezentować już w przyszłym roku - oczywiście czekam niecierpliwie i liczę na jakieś ładne podwójne wydanie "Every Sound Has A Color In The Valley Of Night" w formie fizycznej.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinEB0ZuwTFzk5pR4OKfiWoRRfO5-ulcFZIDr2QpXsl2fO9qy3RKgUdZFzOaHVRp9kPFE2XHEyT_aDmqkssDR5zxGFI8EA7KjkHffEdrWh4ua145OdUcwfqQiA2gIA6He5pKm3wk4ZO-AzmOJ8HvjLP4CGjCD2gxt2CjDaoYSjldtS44fGRFWeluV4muxGv/s1200/Obsidian%20Tide%20-%20The%20Grand%20Crescendo.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinEB0ZuwTFzk5pR4OKfiWoRRfO5-ulcFZIDr2QpXsl2fO9qy3RKgUdZFzOaHVRp9kPFE2XHEyT_aDmqkssDR5zxGFI8EA7KjkHffEdrWh4ua145OdUcwfqQiA2gIA6He5pKm3wk4ZO-AzmOJ8HvjLP4CGjCD2gxt2CjDaoYSjldtS44fGRFWeluV4muxGv/s320/Obsidian%20Tide%20-%20The%20Grand%20Crescendo.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Obsidian Tide - The Grand Crescendo</span></b><br /><div>(progressive metal/post-metal/post-rock)</div><div>Data premiery: 29.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6Ub9Ajt5dzUH2jSeZcQBFb?si=X44KHjguQFOnTeVXCD49dA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nigdy wcześniej nie słyszałem o Obsidian Tide, może też dlatego, że to dość świeża kapela, która debiutowała w 2019 roku płytą "Pillars of Creation". We wrześniu ta izraelska formacja zaprezentowała swój drugi pełny studyjny album. Już okładka "The Grand Crescendo" robi wrażenie, a to dopiero początek pięknej przygody, którą oferują muzycy Obsidian Tide. Stylistycznie kapela porusza się pomiędzy progresywnym metalem i progresywnym rockiem, od czasu do czasu uderzając w nieco mocniejsze tony - zwłaszcza w temacie wokalu, bo jest tutaj zarówno czysty wokal, jak i harsh. Kapela doskonale balansuje pomiędzy lżejszym, rockowym klimatem, a niemal death metalowymi rejonami. Melodia i ciężar doskonale współpracują na "The Grand Crescendo" tworząc spójną całość. Ale to te spokojniejsze fragmenty, momentami wręcz zbliżające się w kierunku bliskowschodniego folku, zdecydowanie bardziej mnie do tej płyty przyciągały. Druga płyta Obsidian Tide to zaledwie 7 kompozycji, ale dość obszernych i różnorodnych - nawet w obrębach jednej kompozycji. Całość zamyka się w 63 minutach. Dla fanów progresywnego grania pozycja obowiązkowa.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtRftL_8f7Xkfib3tfeeNeRDAK96dPQAttV4gGssT_U6X91-F3BLeF6Fz8OMLnUeZK_-nZQSO_gfe4vKo6flC_bXepcmf-7F0tI4aRnkPMavEXwasOoTY_s8uqNNRwuyQnevsuVRDDZFKEn98VPlQxC08ysY9XmllwOuyXFhnmYS390BO5jNPIG5ij0iTG/s1500/Primal%20Fear%20-%20Code%20Red.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtRftL_8f7Xkfib3tfeeNeRDAK96dPQAttV4gGssT_U6X91-F3BLeF6Fz8OMLnUeZK_-nZQSO_gfe4vKo6flC_bXepcmf-7F0tI4aRnkPMavEXwasOoTY_s8uqNNRwuyQnevsuVRDDZFKEn98VPlQxC08ysY9XmllwOuyXFhnmYS390BO5jNPIG5ij0iTG/s320/Primal%20Fear%20-%20Code%20Red.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Primal Fear - Code Red</span></b><div>(power metal/heavy metal)</div><div>Data premiery: 01.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6uIaTNGu6HlL7XKBptViSI?si=2vZMpduxQteIFg2MbFZVfg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>We wrześniu niemiecka kapela Primal Fear wydała swój czternasty pełny studyjny materiał. Imponująca dyskografia, tym bardziej biorąc pod uwagę, że grupa debiutowała w 1997 roku. Patrząc na to wyłącznie matematycznie wychodzi na to, że kapela wydawała do tej pory każdy kolejny album co mniej więcej 2 lata. Jest to tym bardziej interesujące, że mimo takiej intensywności Primal Fear nie zaczęli jeszcze zjadać własnego ogona. A płyta "Code Red" jest doskonałym dowodem na to, że do wspomnianego wypalenia jeszcze im daleko. Pamiętam jeszcze jak w czasach świetności europejskiego power metalu zasłuchiwałem się ich płytami, później trochę mi przeszło, ale to raczej z uwagi na ogólną tendencję odchodzenia od melodyjnego grania i kierowania się bardziej w stronę muzycznej ekstremy. Ale odpalając "Code Red" przeniosłem się w czasie, gdy jako licealista zasłuchiwałem się w power metalu, melodic metalu i symphonic metalu. Jest w najnowszym albumie Primal Fear spora nutka nostalgii, ale muzycy czarują przede wszystkim dobrymi heavy/power metalowymi kompozycjami, które szybko wpadają w ucho i zachęcają do częstych powrotów. Ralf Scheepers jest w doskonałej formie, instreumentalistom zresztę też nie mogę niczego zarzucić. "Code Red" nie jest płytą zaskakującą, czy redefiniującą power metal, ale to bardzo dobrzy materiał utrzymany w ramach tego konkretnego gatunku, z dużymi ciągotami w stronę heavy metalu (może nawet jest to album bardziej heavy niż power metalowy?). I chociaż robiąc selekcję do tego przeglądu, co chwila zastanawiałem się, czy na pewno jest tu miejsce dla nowej płyty Primal Fear, to po jej odpaleniu te wątpliwości błyskawicznie znikały. Na pewno będę nie raz wracał do "Code Red".</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhR-OTo8SYazQLB9l7o3nN8SpDnqo9TEeWcr37m2b5eFFVweQVBX4TFoSrZeADr1SrLXZzxhpwBMwttRBWeIJEtpsVMVds7zkldrJGTAmrWrm8mQ1yKSqZprqoTWakVho9fVwV8JYimvv7o4cipQK3Qgv7oBccx3GeOV5U4STYDeHd3bu8wIK1p9l5tXpph/s1200/Primordial%20-%20How%20It%20Ends.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhR-OTo8SYazQLB9l7o3nN8SpDnqo9TEeWcr37m2b5eFFVweQVBX4TFoSrZeADr1SrLXZzxhpwBMwttRBWeIJEtpsVMVds7zkldrJGTAmrWrm8mQ1yKSqZprqoTWakVho9fVwV8JYimvv7o4cipQK3Qgv7oBccx3GeOV5U4STYDeHd3bu8wIK1p9l5tXpph/s320/Primordial%20-%20How%20It%20Ends.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Primordial - How It Ends</span></b></div><div>(pagan black metal/doom metal/folk metal)</div><div>Data premiery: 29.09.2023<br /><div><a href="https://open.spotify.com/album/0db6yZPlGVY29FqbAlJ8MU?si=djIeRj7RQZC-o1RE8u__aA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Choć znam Primordial od bardzo dawna, to nigdy nie udało mi się mocniej wgryźć w ich dyskografię. A nawet gdy próbowałem, to udawało mi się do niej przekonać. Nie pomogło też zobaczenie, jak wypadają na żywo. We wrześniu ta już niemal legendarna kapela zaprezentowała swój dziesiąty studyjny materiał. Na swoim najnowszym wydawnictwie grupa uderza w charakterystyczne dla nich tony, w których black metal miesza się z celtyckim folkiem, a do tego dolewane jest nieco doom metalowego klimatu. Primordial zawsze serwowali płyty dość długie i tym razem nie jest inaczej, bo "How It Ends" trwa 66 minut, co też czyni go najdłuższym ze studyjnych albumów w dorobku Irlandczyków. Ale to nie długość jest w tej płycie najważniejsza, a klimat, którym muzycy operują z absolutną perfekcją. Mimo folkowych odnośników nie usłyszycie tutaj fujarek próbujących się przebijać przez black metalowe mury, a jedynie ozdobniki, które ten black metal jeszcze podbijają, a raczej podbijają jego klimat. Bardzo dobry album, który zadowoli raczej fanów nieszablonowego podejścia do grania najbardziej ekstremalnego gatunku metalu.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfx4oU6U-WIqTTxEvJydkh4x6QzijG-ojBUu1VzSIy8bfWpGOCV3EgKDQxTehqCCDuSWWTp6W_JEzmiz5PMDXZ31YI9ZWAPI-sMu2xiopM2YJz_X0W6veqoVWlGs7iUbukeSKbWo_QUGw_YnEHV2LvrhQ0oBtgXBlM0l1h6p2LleRoaWI214QbGXIV8Zrw/s1200/Ronin%20-%20Valak%20the%20Defiler.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfx4oU6U-WIqTTxEvJydkh4x6QzijG-ojBUu1VzSIy8bfWpGOCV3EgKDQxTehqCCDuSWWTp6W_JEzmiz5PMDXZ31YI9ZWAPI-sMu2xiopM2YJz_X0W6veqoVWlGs7iUbukeSKbWo_QUGw_YnEHV2LvrhQ0oBtgXBlM0l1h6p2LleRoaWI214QbGXIV8Zrw/s320/Ronin%20-%20Valak%20the%20Defiler.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Ronin - Valak the Defiler</span></b></div><div>(hard rock/heavy metal)</div><div>Data premiery: 22.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2bXQ5DHzcRqmhUE9u43wSr?si=9f_iAA1rQ6OCi0wSZaI8vw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Płytę "Valak The Defiler" odpaliłem zupełnie przypadkiem, a raczej z czystej ciekawości. Dorzuciłem ten album do kolejki na Spotify i kiedy w końcu nadeszła jego pora aż musiałem sprawdzić, cóż to za kapela tak ładnie mi gra. Ronin to jeszcze świeży projekt z USA, który miesza w swojej twórczości hard rock z heavy metalem. Chociaż lepiej określić to jako połączenie hard rockowej przebojowości z heavy metalowymi riffami. "Valak The Defiler" to drugi pełny materiał tej amerykańskiej formacji i z ciekawości sprawdziłem też ten pierwszy, ale szybko wróciłem do ich najnowszego dzieła (głównie z uwagi na pewne mankamenty produkcyjne pierwszej płyty). Pierwsze skojarzenia, jakie pojawiły się w mojej głowie podczas słuchania nowego albumu Ronin to heavy metalowy Danko Jones. Chyba głównie przez specyficzną manierę wokalisty Chrisa Feldmanna i ten hard rockowy vibe, który jest obecny na całej płycie "Valak The Defiler". I chociaż we wrześniu też pojawił się nowy album Danko Jones, to jakoś Ronin bardziej mi przypasował. Sporo tutaj przebojowości utrzymanej w hard rockowych ryzach, ale też spora różnornodność, która podnosi jakość tego wydawnictwa. Przyjemna niespodzianka i album, do którego na pewno często będę wracał.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvPjZ4VTF6nh81rrrRHDWxzMd0w5rnJEFXPflzF357GCp_SImetWze1pug1ohdSMhNDOKsmAK5msesZ1Q3L9Xj1LvNFCCG_UgdizggMj5uLI-h7iMDYsfXDFcl5hGypIypdq-n6xfUyQ8HMdzIU-pOIxXIZjHQBxQugsVLtBBsOmZQTEqQhGsY0JdJQyuK/s1200/Rorcal%20-%20Silence.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvPjZ4VTF6nh81rrrRHDWxzMd0w5rnJEFXPflzF357GCp_SImetWze1pug1ohdSMhNDOKsmAK5msesZ1Q3L9Xj1LvNFCCG_UgdizggMj5uLI-h7iMDYsfXDFcl5hGypIypdq-n6xfUyQ8HMdzIU-pOIxXIZjHQBxQugsVLtBBsOmZQTEqQhGsY0JdJQyuK/s320/Rorcal%20-%20Silence.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>⭐Rorcal - Silence</b></span><br /><div>(black metal/atmospheric sludge metal/mathcore)</div><div>Data premiery: 29.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1TxK9fEDKORt53TQm7BrCF?si=ROPqlV1wTK-6Pvfo1q_jxw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie wiem, jak to się wydarzyło, ale do tej pory nie spotkałem się z twórczością szwajcarskiej kapeli Rorcal. Tym bardziej, że stylistycznie to jak najbardziej granie znajdujące się w mojej topce. "Silence" to już szósty pełny materiał grupy Rorcal. I zaczyna się od prawdziwej nawałnicy, jest bardzo ekstremalnie, ciężko i chaotycznie, ale jednocześnie ten chaos tworzy spójną całość. Stylistycznie mamy tutaj prawdziwy miks ekstremy - jest black metal, jest sludge, jest mathcore, ale nie brakuje też klimatu, który jeszcze tę ekstremę wynosi wyżej. Rorcal zaserwowali 42 minuty niesamowicie intensywnej muzyki, czasami pojawiają się krótkie spokojniejsze fragmenty, chyba tylko po to, żeby złapać głębszy oddech, a za moment znowu zaczyna się jazda na pełnej.... Niesamowity materiał, który zaskoczył u mnie już przy pierwszym odsłuchu i nie mogłem się od niego oderwać. I mimo tego, że "Silence" (nieźle dobrany tytuł do zawartości tego albumu) to materiał ekstremalnie intensywny to nie jest to typ grania, które męczy agresywnością i ciężarem. Poziom gwałtowności nowej płyty Rorcal kojarzy mi się z debiutanckim albumem australijskiej grupy The Amenta. "Silence" to wspaniała płyta, która doskonale sprawdzi się do rozładowania złej energii.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhANNqVFBnK607n5isN1QuRfRrOQqcarHYnTAGccEPOTeYRYhJqalnYwZ69oLSmVHtFpyJklAji6phbYb7rd0KUcbpQ3rZEy63P3xCSzniV4nHUWLq9yvQgH_ZJuMQjZ4KJn7DLBGQ2XGuYkyza9ZUw6XIElrh_EllOYj5xrXWd9THl0bWwPt0dV5p-62tT/s500/Samurai%20Pizza%20Cats%20-%20You're%20Hellcome.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhANNqVFBnK607n5isN1QuRfRrOQqcarHYnTAGccEPOTeYRYhJqalnYwZ69oLSmVHtFpyJklAji6phbYb7rd0KUcbpQ3rZEy63P3xCSzniV4nHUWLq9yvQgH_ZJuMQjZ4KJn7DLBGQ2XGuYkyza9ZUw6XIElrh_EllOYj5xrXWd9THl0bWwPt0dV5p-62tT/s320/Samurai%20Pizza%20Cats%20-%20You're%20Hellcome.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">⭐Samurai Pizza Cats - You're Hellcome</span></b></div><div>(metalcore/trancecore)</div><div>Data premiery: 22.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2botHvH4QeYTfGsjB0wk23?si=8UZirqUFT0aEkv83o7j87w" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Jakiś czas temu w oczy rzucił mi się na youtube klip do numeru "Pizza Homicide" właśnie z repertuaru kapeli Samurai Pizza Cats. W kawałku gościnnie pojawił się znany z Electric Callboy wokalista Nico Sallach. I czuć było w tym numerze ten sam partycore'owy vibe, który jest obecny w tej nowszej twórczości Electric Callboy. Z jednej strony kawałek wpadł mi w ucho, ale z drugiej zadawałem sobie pytanie - czy świat potrzebuje dwóch Electric Callboy? Po wielokrotnym przesłuchaniu płyty "You're Hellcome" jestem pewien, że świat potrzebuje nie tylko dwóch, ale znacznie więcej takich kapel. Samurai Pizza Cats to świeża formacja z Niemiec, a nawet bardzo świeża, bo powstała w 2021 roku. Ich debiutancki album zatytułowany "You're Hellcome" to prawdziwa trancecore'owa petarda, na którą składa się 13 imprezowych kawałków. Kapela stylistycznie krąży wokół form jakie prezentuje Electric Callboy - czyli mamy ostry i energetyczny metalcore zmieszany ze sporą dawką elektroniki, dużo, a nawet bardzo dużo przebojowości. Nie brakuje też popowych elementów, które podnoszą poziom przebojowości. Ale mimo tych elementów wspólnych odnoszę wrażenie, że kapela odpowiedzialna za "You're Hellcome" gra ciężej. Praktycznie Samurai Pizza Cats to formacja, która powinna być stałym gościem na trasach Electric Callboy, bo jeżeli uwielbiacie jednych, to pokochacie również tych drugich. Bardzo dobry partycore, który zachęca do częstych powrotów.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnicxVGpPXvONt-9bT38lVFbTlBXvtsH7Hxl9NciBCRme7bZ_AmIdFcYH-lrfw0bWbt4OqyeRcfYEYGfXGge7MXIuVitsiwCzNAFbpfnUjeDHO9WGgakoKPGNaV4-PBCDkv_2eRTeTtZrvoMhrtElrwwuNgIAioEkX3y-RLGcA8viJNY3f5JVF7qMpwCz2/s700/Shining%20-%20Shining.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnicxVGpPXvONt-9bT38lVFbTlBXvtsH7Hxl9NciBCRme7bZ_AmIdFcYH-lrfw0bWbt4OqyeRcfYEYGfXGge7MXIuVitsiwCzNAFbpfnUjeDHO9WGgakoKPGNaV4-PBCDkv_2eRTeTtZrvoMhrtElrwwuNgIAioEkX3y-RLGcA8viJNY3f5JVF7qMpwCz2/s320/Shining%20-%20Shining.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Shining - Shining</span></b></div><div>(progressive black metal)</div><div>Data premiery: 15.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5CSCb0ef6TQgopfZw34TLi?si=Xdl9T29lRsGqSxRAyQeeFA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Do szwedzkiego Shining zawsze było mi dalej, dużo bliżej miałem do norweskiego Shining...dopóki muzycy nie zdecydowali się kompletnie zmienić swojego grania. Ale nie da się w nieskończoność przechodzić obojętnie obok projektu Niklasa Kvarfortha. W tym roku muzyk wraz ze swymi kompanami zaprezentował dwunasty pełny materiał sygnowany logo Shining. I chociaż miałem już do czynienia wcześniej z muzyką tej formacji, to starałem się przy niej nie zatrzymywać zbyt długo. Może też dlatego, że nigdy nie ciągnęło mnie do takich depresyjnych klimatów. Ale odpaliłem "Shining" licząc na to, że moje kolejne podejście do tej kapeli zakończy się na jednym, czy dwóch odsłuchach tej płyty. Okazało się jednak, że zostałem nieco dłużej i na trochę więcej obrotów. A główna w tym zasługa różnorodności, której nie spodziewałem się spotkać na płycie Shining. Obok black metalowych kompozycji dostajemy numery spokojniejsze, dużo ciekawsze niż te black metalowe. Doskonale na tej płycie został wykorzystany fortepian, który nie tylko kontrastuje z agresywnym graniem, ale wręcz je podbija dodając przy okazji sporo magii. I chociaż na całą płytę składa się zaledwie 6 utworów (w tym jeden instrumentalny) to dostajemy 50 minut różnorodnej muzyki, w której black metal jest tylko fundamentem, a dookoła niego jest cała obudowa złożona z progresywnego i nieoczywistego grania. Koniecznie muszę się przeprosić z dotychczasową twórczością Shining i spróbować się z nią zmierzyć.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwYltnGecvq0IWrUamgGT2_5rmxUa64WTdRz2s_FWUHIjd4GZLOomlo27hXoFSIMJ-f1YABS99VmaiOIWNJfCV0a-jmG-FcexPnRI_vqXcrK9VwEvWYlZmF5GqloRL3SmIhwQ7tilMKDRai-vU-usuQczxT4hUZ9bpXy-zGDwgDNL5ARjW215xMOHq_R8B/s1000/Soen%20-%20Memorial.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwYltnGecvq0IWrUamgGT2_5rmxUa64WTdRz2s_FWUHIjd4GZLOomlo27hXoFSIMJ-f1YABS99VmaiOIWNJfCV0a-jmG-FcexPnRI_vqXcrK9VwEvWYlZmF5GqloRL3SmIhwQ7tilMKDRai-vU-usuQczxT4hUZ9bpXy-zGDwgDNL5ARjW215xMOHq_R8B/s320/Soen%20-%20Memorial.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Soen - Memorial</span></b></div><div>(progressive metal/alternative metal)</div><div>Data premiery: 01.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4Cs8QmnJ9OvUPv6O0Izmnn?si=H_JCBQ9CSJeHVGYtHvIcMg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Soen kompletnie oczarował mnie dwoma płytami: "Tellurian" (2014) i "Imperial" (2021). Niby ta sama kapela, a dość mocno różniące się od siebie materiały. Ten pierwszy mocno progresywny, nawet bardziej rock niż metal. Natomiast "Imperial" zdecydowanie mocniejszy, cięższy, ale też bardziej przebojowy - uderzający bardziej w klimaty alternatywnego metalu. Zresztą był to <a href="http://dark-factory.blogspot.com/2022/01/podsumowanie-roku-2021-2.html" target="_blank">mój numer jeden spośród płyt z 2021 roku</a>. "Memorial" zapowiadał się na kontynuację świetnego "Imperial", ale przeważnie jest tak, że po doskonałym albumie kapeli ciężko jest wydać kolejny materiał na tak samo wysokim lub wyższym poziomie. I szósty album Soen już nie czaruje tak bardzo jak jego doskonały poprzednik. Stylistycznie jest podobnie, grupa mocno stawia na przebojowość i jeszcze bardziej idzie w kierunku alternatywnego metalu, który momentami wybija się na pierwszy plan. Ale też nie jest tak, że grupa zapomina o progresywnym graniu, bo "Memorial" to zarówno muzycznie, jak i wokalnie materiał zróżnicowany. Ale słychać, że Szwedzi chcieli powtórzyć sukces "Imperial" i nagrali płytę utrzymaną stylistycznie w tym samym klimacie. A jednak jakościowo jest zauważalnie słabiej, nie ma tutaj też takiej mocy, jaka była na poprzedniku. Przez to, że grupa poszła tą samą drogą, co poprzednio, to brakuje też elementu zaskoczenia. Jakby nie patrzeć Soen grali dość delikatnie, a na "Imperial" uderzyli mocniej niż wcześniej, na "Memorial" po prostu powtarzają ten chwyt, a powtarzanie chwytów bardzo rzadko wychodzi na dobre. Jednak nie chcę być źle zrozumiany, bo szósty album Soen jest bardzo dobry, ale wypada dość blado, gdy postawimy go w towarzystwie doskonałego "Imperial".</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjPBeR2YdcqcI40YLKB6yeRmY4zue3WS1-HWYIY9D_E1QhV6RFNVgaBZi5i41H3F8mCk1O7MesGlZs5Xas3yEmaOz6TUciyfbo9NSHn_NcfYtLqbXbny60_DC4qJ3B9TDbGxzF_S_8ofvfS9ZJ0fM3OiM_gqb7b5wm82b_HxoY_dQCfGLfIMDe7JGjkhPT/s2400/Subsignal%20-%20A%20Poetry%20Of%20Rain.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="2400" data-original-width="2400" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjPBeR2YdcqcI40YLKB6yeRmY4zue3WS1-HWYIY9D_E1QhV6RFNVgaBZi5i41H3F8mCk1O7MesGlZs5Xas3yEmaOz6TUciyfbo9NSHn_NcfYtLqbXbny60_DC4qJ3B9TDbGxzF_S_8ofvfS9ZJ0fM3OiM_gqb7b5wm82b_HxoY_dQCfGLfIMDe7JGjkhPT/s320/Subsignal%20-%20A%20Poetry%20Of%20Rain.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Subsignal - A Poetry Of Rain</span></b></div><div>(progressive rock/progressive metal)</div><div>Data premiery: 22.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5HLklrOYk0VWEuCP9JmXkI?si=b7HydDwfQnS5AbhaqVfE-A" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /><div>Po tym jak działalność zakończyła kapela Sieges Even na jej pozostawionych fundamentach narodziła się formacja Subsignal, w której skład weszli między innymi gitarzysta Markus Steffen oraz wokalista Arno Menses. O ile tego pierwszego bardzo cenie za świetne gitarowe melodie, tak wokal tego drugiego uważam za jeden z najlepszych w progresywnym metalu/rocku. I to właśnie śpiew Arno Mensesa przekonał mnie do Sieges Even i trzymał mnie przy Subsignal. Pierwsze dwie płyty nowego projektu mnie oczarowały, to był doskonały krok w przód nie odcinający się jednocześnie od przeszłości głównych filarów tej grupy. I później coś pękło, "Paraiso" (2013) sprawiał wrażenie albumu wtórnego i pozbawionego tego czaru "Beautiful & Monstrous" (2009) oraz "Touchstones" (2011). Tak jakby Subsignal szukali nowej drogi, chociaż brzmienie pozostało to samo. I chociaż "The Beacons of Somewhere Sometime" (2015) był już lepszy, to "La muerta" (2018) znowu gdzieś przepadła w czeluściach mojej niepamięci. I może dlatego na "A Poetry Of Rain" nie czekałem za specjalnie...chociaż gdzieś z tyłu głowy czaiła się wątła nadzieja na powrót kapeli na dawne tory. Skoro widzicie ten album w "przeglądzie premier" to pewnie już wiecie, że najnowsza płyta Subsignal nie tylko spełniła moje oczekiwania, ale znacząco je przebiła. Przede wszystkim muzyka zawarta na tym albumie brzmi jakby kapela odzyskała magię, której było sporo na pierwszych płytach Subsignal. Arno Menses jest w wyśmienitej formie, nadal uważam, że to aktualnie jeden z najlepszych wokalistów w klimatach progressive metal/rock. Mimo tego, że kawałki pełne są pięknych gitarowych melodii, to często mam wrażenie, że to Menses swoim wokalem dyktuje melodie, a instrumentaliści się do niego dostosowują. I chociaż Subsignal zawsze grali delikatnie i melodyjnie, to odnoszę wrażenie, że na "A Poetry Of Rain" muzycy pozwalają sobie czasami na nieco ostrzejsze rozwiązania, zdarza im się wybrać w bardziej metalowe rejony. Wspaniała płyta, która ponownie przypomniała mi, że muzyka może być piękna i nie każdy album musi kipieć od przebojowości, energiczności, czy agresji.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhT1nApfWZ7lqjls-NNPSWn4bMp2fp68xnPN9jsGwzxFpTLH3sTa0ejUzM2dPDWPuK0ycWb7h5TGGsdmH8Kx0T364UKrDQjG1Sk4tNOSY2_kgkNvQfyZoEROn1WCUltKxycrtM5RK6OlBcPCMkfHQe_KKGu57wr2boPJWnehe7mtlI2B1B6tBH0_MFrDedn/s800/Taake%20-%20Et%20Hav%20Av%20Avstand.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhT1nApfWZ7lqjls-NNPSWn4bMp2fp68xnPN9jsGwzxFpTLH3sTa0ejUzM2dPDWPuK0ycWb7h5TGGsdmH8Kx0T364UKrDQjG1Sk4tNOSY2_kgkNvQfyZoEROn1WCUltKxycrtM5RK6OlBcPCMkfHQe_KKGu57wr2boPJWnehe7mtlI2B1B6tBH0_MFrDedn/s320/Taake%20-%20Et%20Hav%20Av%20Avstand.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Taake - Et Hav Av Avstand</span></b><div>(black metal)</div><div>Data premiery: 01.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5eMvHltKWJrZZ6kzIIWDS1?si=lvzoSGyEQZqKp63cCANWWQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><div><br /></div><div><div>Strasznie długo trzeba było czekać na nowy album Taake,"Kong vinter", czyli ostatni materiał, pojawił się w 2017 roku. Ale fani twórczości Hoesta nie mogli narzekać, bo w międzyczasie dostali kilka splitów i kompilację. Oczywiście to nie to samo, co pełny album. Ten w końcu się pojawił...chociaż jakiś taki krótki. Na "Et Hav Av Avstand" składają się zaledwie cztery kompozycje, które dają łącznie 43 minuty muzyki. Jednak nie ma co płakać, bo jakość tych czterech kawałków wynagradza ich małą ilość. Mamy tutaj 100% Taake w Taake. To norweski black metal najwyższej klasy, oldschoolowy, pozbawiony zbędnych ozdobników, czy prób łączenia go z innymi gatunkami. Hoest nie eksperymentuje, nie szuka nowych dróg, nie stara się na siłę rozwijać gatunku, po prostu dostarcza skostniały do bólu black metal w jego najlepszej i najbardziej pierwotnej formie. Mimo tego, że materiał jest surowy (zwłaszcza w kwestii brzmienia) to czuć w nim mroźny klimat. Tego elementu po prostu nie mogło zabraknąć na płycie Taake.</div></div></div></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRVvUKoiJO3WSTXfYgjc5LVed_84k6qh5eLfC6Uv0SKxLL0WsVBxDtDehJd_9RXBYHx3B7hj6k_uAQQhjOu6IwAZj8IikCz0PpS7NG2kxAV64Y2kiAO2g_zLqaSTCPH7xwMsXHaI9T3YgCgC05Qp2XCyUKiKLPqIJHZUjws4LHBgy5O_SXO4JrAHXzHj1L/s1200/TesseracT%20-%20War%20Of%20Being.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRVvUKoiJO3WSTXfYgjc5LVed_84k6qh5eLfC6Uv0SKxLL0WsVBxDtDehJd_9RXBYHx3B7hj6k_uAQQhjOu6IwAZj8IikCz0PpS7NG2kxAV64Y2kiAO2g_zLqaSTCPH7xwMsXHaI9T3YgCgC05Qp2XCyUKiKLPqIJHZUjws4LHBgy5O_SXO4JrAHXzHj1L/s320/TesseracT%20-%20War%20Of%20Being.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">TesseracT - War Of Being</span></b></div><div>(djent/progressive metal)</div><div>Data premiery: 15.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2w6DV9mIOPHldiUheAN2RD?si=ujRWwLgJS_OCNDq3R62LaA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Jeżeli daliście się kilka lat temu wciągnąć w djentowe granie, to na pewno kojarzycie kapelę Tesseract. To brytyjska grupa, która zadebiutowała w 2011 roku płytą "One", gdzie już wtedy czarowała mieszanką progresywnego metalu i djentu. W tym roku grupa zaprezentowała swój piąty pełny studyjny materiał i dość szybko przekonałem się do jego zawartości - w przeciwieństwie do ich dotychczasowych płyt. W ogóle przeważnie kapelę Tesseract omijałem dość szerokim łukiem. Chyba głównie dlatego, że wolałem trochę inne oblicze djentu, takie żywsze, bardziej energiczne. Pewnie też dlatego bardziej ciągnęło mnie do metalcore'owych formacji, które w swojej twórczości wykorzystywały elementy djentu. I chociaż "War Of Being" jest piątą płytą Tesseract to nie mogę powiedzieć, że dotychczas miałem kontakt z twórczością tej grupy, bo słuchania pojedynczych kawałków nie uważam za prawdziwy kontakt. Ale w końcu przy okazji ich nowej płyty się przełamałem i okazało się, że zupełnie niepotrzebnie ich omijałem do tej pory. "War Of Being" to bardzo przyjemna dla ucha mieszanka progresywnego metalu (a nawet rocka) i djentu, ale z mocnym wskazaniem na ten pierwszy gatunek. Ogólnie jest dość lekko, momentami ten spokój kojarzył mi się z ostatnimi dokonaniami Leprous. Przy czym Tesseract jeszcze nie złożyli broni, trafiają się tutaj fragmenty lżejsze, zahaczające wręcz o progressive rockowe rozwiązania, ale od czasu do czasu zdarza im się też uderzyć w mocniejsze tony - tutaj w pełni swoją moc objawia właśnie djent. I te cięższe kompozycje pasują mi zdecydowanie bardziej, kawałek tytułowy jest tego doskonałym przykładem. I chociaż ciężar i delikatne granie żyją tutaj w symbiozie, to jednak ten pierwszy jest o wiele bardziej zauważalny. Tesseract tym albumem trochę otworzył mi oczy, a trochę też przypomniał, że djent sprawdza się nie tylko w połączeniu z metalcorem (tak, tak, wiem, Meshuggah też jest super).</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaMki1egHYKa4WlpjchvZJZtptaT6DeHZb_ycNNpq-Ot9FH-XMnLOEOcorEuLFeG4pnDvQ6GQRcE9iuUtNbJoEzb99Uzyk7smk3N4S3gBnaOMkmCLw2fNxf6BQeYR4pGGa3JbaUSMhWqbSA-mJpCDwAhl5Pn_1IkSe2zJyZa6Ditt9ciYeFTHWvwoQf0Qk/s1440/Thy%20Art%20Is%20Murder%20-%20Godlike.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1440" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaMki1egHYKa4WlpjchvZJZtptaT6DeHZb_ycNNpq-Ot9FH-XMnLOEOcorEuLFeG4pnDvQ6GQRcE9iuUtNbJoEzb99Uzyk7smk3N4S3gBnaOMkmCLw2fNxf6BQeYR4pGGa3JbaUSMhWqbSA-mJpCDwAhl5Pn_1IkSe2zJyZa6Ditt9ciYeFTHWvwoQf0Qk/s320/Thy%20Art%20Is%20Murder%20-%20Godlike.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Thy Art Is Murder - Godlike</span></b></div><div>(deathcore)</div><div>Data premiery: 22.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3e8W1ZUsviURpUPxF7pRHd?si=oqAGst1eSL-f4lUkPADYnA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Ostatnio Thy Art Is Murder przeszli niezłą burzę, ale nie będę się tym tutaj zajmował, chociaż wspomniane zawirowania miały duży wpływ na album "Godlike". Jeżeli jesteście zainteresowani tematem to odsyłam do przeszukania sieci. Skończyło się na tym, że wokalista CJ McMahon został wyrzucony z kapeli i mimo tego, że płyta "Godlike" była już nagrana z jego partiami, to kapela zdecydowała się na krok nagrania wokali jeszcze raz, ale przez nowego wokalistę. Na serwisach streamingowych znajdziecie tylko wersję z wokalami Tylera Millera (znanego z Aversions Crown). Natomiast wersja z CJ-em dostępna jest wyłącznie na nośnikach fizycznych. Ale pomijając wszelkie kontrowersje "Godlike" to jeden z najlepszych albumów Thy Art Is Murder. Przy czym od razu zaznaczam, że najnowsza płyta Australijczyków dołącza na podium do "Hate" (2012) oraz "Dear Desolation" (2017), ale dałbym jej trzecie miejsce. Jeżeli znacie dotychczasowe wydawnictwa Thy Art Is Murder to nie oczekujcie od tej płyty żadnych fajerwerków - tzn. kapela dalej idzie swoją drogą serwując energiczny deathcore momentami zahaczający o techniczny death metal. Natomiast jeżeli to wasz pierwszy kontakt z twórczością Australiczyków to koniecznie sprawdźcie też płyty "Hate" i "Dear Desolation", które klimatem i stylistyką są najbliższe płycie "Godlike". Nie wiem, jak dalej potoczą się losy kapeli i czy Tyler Miller zostaje na stałe w szeregach Thy Art Is Murder, ale też, czy CJ McMahon będzie próbował swoich sił w nowym projekcie. Dużo niewiadomych, ale jedno jest pewne - "Godlike" to absolutna topka dotychczasowych dokonań Thy Art Is Murder i jeden z najlepszych deathcore'owych albumów tego roku.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQJIq0Cfkd-VYOWZw5Ok3izmvR_zXMWrveNppw5ro0kI5kX_3Zo-pbnh5XkJ3w_YhTjEP2KlMTniepejInRGwBuTmFK8lwsxNWM6cSHlyC6pC6OmzWaPWnZxWtT_-FIa-C5eCMs4Xrhn7c8TQ9d6YSaAJj6cAEsonM_hF_Xu1cELz1DSMZV-hGsP1F124M/s1200/Timechild%20-%20Blossom%20&%20Plague.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQJIq0Cfkd-VYOWZw5Ok3izmvR_zXMWrveNppw5ro0kI5kX_3Zo-pbnh5XkJ3w_YhTjEP2KlMTniepejInRGwBuTmFK8lwsxNWM6cSHlyC6pC6OmzWaPWnZxWtT_-FIa-C5eCMs4Xrhn7c8TQ9d6YSaAJj6cAEsonM_hF_Xu1cELz1DSMZV-hGsP1F124M/s320/Timechild%20-%20Blossom%20&%20Plague.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Timechild - Blossom & Plague</span></b><div>(hard rock/heavy metal)</div><div>Data premiery: 01.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7gHLK3IeNcDszDGVNi252d?si=Ue1XH2aJR8Ki2pJol9H1_Q" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div></div><div>Druga studyjna płyta duńskiej kapeli Timechild brzmi bardzo amerykańsko, może dlatego, że słuchając tego materiału ciągle słyszę southern rockowe ciągoty tej formacji, a zwłaszcza w wokalach Andersa Foldena Brinka. Pierwszej płyty Duńczyków nie słyszałem, więc nie powiem, jak ten album wypada względem poprzednika. Natomiast mogę napisać, że "Blossom & Plague" ma w sobie to "coś", pewien pierwiastek, który sprawia, że do tej płyty chce się wracać. I nie wiem, czy jest to kwestia bardzo sprawnego połączenia hard rocka z heavy metalem, czy też kwestia elementów stoner rocka/southern rocka, a może wpadających w ucho kompozycji ze świetnymi refrenami...no dobra, wszystkie te odpowiedzi są poprawne. "Blossom & Plague" odpaliłem z ciekawości na początku września i błyskawicznie ten materiał wskoczył do "przeglądu premier" przy zastrzeżeniu, że nie podlega selekcji. Głównie dlatego, że zawartość tej materiały od razu wpadła mi w ucho, Duńczycy brzmią tutaj bardziej amerykańsko niż niejedna southern rockowa grupa pochodząca z USA.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_BoLU_-57e-59IAD6a79P2TcJCGjnkbZgdEa8Ewn_L63MpY8r-TwikVXhzHNpLKCbLULsEQRrFEN4ViXRoxYCbORYozb2k73sqCnrBlc9jd_3SNP8-kZlP5aQRiSKCdFqZcvIgO6C3ypLH-LVni_LwaqZnl56HMbwpQGFQaGhLS8rOmStzn41CHZfJZxJ/s1200/Tomb%20Mold%20-%20The%20Enduring%20Spirit.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_BoLU_-57e-59IAD6a79P2TcJCGjnkbZgdEa8Ewn_L63MpY8r-TwikVXhzHNpLKCbLULsEQRrFEN4ViXRoxYCbORYozb2k73sqCnrBlc9jd_3SNP8-kZlP5aQRiSKCdFqZcvIgO6C3ypLH-LVni_LwaqZnl56HMbwpQGFQaGhLS8rOmStzn41CHZfJZxJ/s320/Tomb%20Mold%20-%20The%20Enduring%20Spirit.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Tomb Mold - The Enduring Spirit</span></b><br /><div>(death metal/progressive death metal)</div><div>Data premiery: 15.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4HXFM1chN2uTt6AOkr5uIK?si=jI1aCE3xSfKJKMfmOLtadw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Twórczość Tomb Mold nigdy nie była mi szczególnie bliska. Tak, sprawdzałem ich płyty, tak, widziałem, że były dobrze oceniane, tak, wiem, że grają death metal, a ja przecież lubię ten gatunek. I mimo tego, że odpowiedziałem trzy razy "tak" to nie oznacza, że twórczość tej kanadyjskiej formacji była mi bliska. Przede wszystkim death metal niejedno ma imię, akurat tego granego przez Tomb Mold nie darzę szczególną sympatią, ale jako, że sprawdzam ostatnio nieco więcej premier płytowych niż we wcześniejszych latach, to odpaliłem i "The Enduring Spirit". To czwarty pełny materiał Kanadyjczyków i chyba jednocześnie pierwszy z ich dyskografii, któremu poświęciłem tyle czasu. I chociaż miałem "zimne nogi" do tej płyty, to dość szybko zdałem sobie sprawę, że chociaż to nie jest mój ukochany oldschoolowy death metal to jest to naprawdę dobry materiał. Tomb Mold sporo w swoim graniu mieszają, to nie jest proste podejście do grania death metalu, uderzają w techniczne strony tego gatunku, ale też zdarzają im się zaskakujące skoki w bok, np. w stronę delikatnego i melodyjnego progressive metalu. Są to nieliczne ruchy, ale jednak nie da się ich nie zauważyć i przejść obok nich obojętnie. Poza tym te elementy, jak i niejednokrotnie melodyjnie grająca gitara, sprawiają, że "The Enduring Spirit" to nie jest zwykły death metal przesycony na wskroś agresją i ciężarem. Bardzo interesująco prezentują się zwłaszcza fragmenty, w których melodyjnemu graniu towarzyszy growl Maxa Klebanoffa. Właśnie to mieszanie się dwóch światów - agresywnego i melodyjnego wychodzi Tomb Mold doskonale. A nie należy zapominać o łamańcach, których w twórczości Kanadyjczyków nie brakuje, choć dość rzadko wysuwają się na pierwszy plan. "The Enduring Spirit" to materiał dla poszukiwaczy, a raczej dla death metalowych poszukiwaczy, którzy znudzeni eksplorację tego gatunku mają ochotę zawędrować w nieco bardziej nieoczywiste rejony.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCScoG-KeFmrty0Me8S05T_ZfSsYVbZG2N89PBDeNVPhUDVP1R_LyCK_XyaEvI6ZMopx-A6sHg0BL8vUd5xi4JUpfALL79PRjQhA1TM5CXiWye5AWDVt5fcAqYGCXmD_BMxt6vgCXgbGqKN7pqrEBWUaIK2lyretBCSyzd9zmD3DJARzMS_bHSrUb5lXf5/s1200/Uada%20-%20Crepuscule%20Natura.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCScoG-KeFmrty0Me8S05T_ZfSsYVbZG2N89PBDeNVPhUDVP1R_LyCK_XyaEvI6ZMopx-A6sHg0BL8vUd5xi4JUpfALL79PRjQhA1TM5CXiWye5AWDVt5fcAqYGCXmD_BMxt6vgCXgbGqKN7pqrEBWUaIK2lyretBCSyzd9zmD3DJARzMS_bHSrUb5lXf5/s320/Uada%20-%20Crepuscule%20Natura.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Uada - Crepuscule Natura</span></b><div>(melodic black metal)</div><div>Data premiery: 08.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2H2xm6nIFnxwkXx9kv5bE2?si=ANcEIdx0TXOPPA19OCeF9g" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div></div><div>Amerykańska kapela Uada we wrześniu wydała swój czwarty pełny studyjny materiał. Grupa dość szybko wbiła się na black metalową sceną i momentalnie stała się marką, od której zawsze można oczekiwać dobrego grania. Na "Crepuscule Natura" grupa dalej eksploruje bardziej melodyjną stronę black metalu, co wychodzi im wciąż doskonale. Tym bardziej, że potrafią w perfekcyjny sposób łączyć przyjemną dla ucha pełną melodii gitarową muzykę z agresją największej ekstremy w metalowym światku. Za każdym razem gdy sięgałem po płyty Uada miałem z nimi jeden problem - kompozycje zdawały mi się ciągnąć w nieskończoność. Kapela tylko na debiutanckim "Devoid of Light" (2016) ograniczyła się do 34 minut, ale ich kolejne płyty to już niemal godzinne kolosy, na które składało się zaledwie kilka utworów. Przy "Crepuscule Natura" formacja nieco wraca do swoich początków, bo mamy tutaj 42 minuty muzyki, ale na które składa się zaledwie pięć kompozycji. I tak, są to utwory długie, ale jednak nie da się nie zauważyć tej różnorodności, którą serwuje Uada. Nawet w ramach jednego kawałka muzycy prezentują pełen wachlarz kreatywności. Nie ma tutaj czasu na nudę. I chociażby kawałek trwał 12 minut - jak kończący płytę "Through the Wax and Through the Wane" - to w jego obrębie dzieje się bardzo dużo. Uada po raz kolejny udowodnili, że nie przypadkowo błyskawicznie wbili się na black metalową scenę bez problemu. Zdecydowanie jest to jedna z najciekawiej grających formacji w tym gatunku w ostatnich latach.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbZKikFAn_0_la4iHOjWqhaIQmFHGl6ZLeE2etEmOEo-eF_hW_eSdxfzYS3AN3DuMX3iqDIvqXTsw4ALVEZCsGgxD93BVbzZ3eUR53jN9hKbGDa02NY5p8G1rHiNayo_nF6EnZh5I-tLNQx-wFGKpAKZwi4SWiC4RsTf5Whae_9yJ3HOD3ahmESlaH9Vb6/s1500/War%20Of%20Ages%20-%20Dominion.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbZKikFAn_0_la4iHOjWqhaIQmFHGl6ZLeE2etEmOEo-eF_hW_eSdxfzYS3AN3DuMX3iqDIvqXTsw4ALVEZCsGgxD93BVbzZ3eUR53jN9hKbGDa02NY5p8G1rHiNayo_nF6EnZh5I-tLNQx-wFGKpAKZwi4SWiC4RsTf5Whae_9yJ3HOD3ahmESlaH9Vb6/s320/War%20Of%20Ages%20-%20Dominion.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">War Of Ages - Dominion</span></b></div><div>(metalcore)</div><div>Data premiery: 15.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3OToCxFivupq9LZncdIXkU?si=FenmL2hySk2qL8OpgUBiHw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /><div>War Of Ages to zawsze dla mnie była metalcore'owa kapela środka, taka, którą od czasu do czasu lubiłem odpalić, ale nigdy nie zatrzymywałem się na dłużej przy żadnej z ich płyt. I chociaż był moment, że łapałem się za wszystkie nowości wydawane przez Facedown Records, to jakoś War Of Ages nigdy u mnie nie zaskoczyło tak jak sporo innych grup z tego labelu. We wrześniu pojawił się dziesiąty (!) pełny studyjny album tej metalcore'owej formacji. "Dominion" można nazwać typowym metalcorem, w którym ostre partie gitarowe wzbogacane są o beatdowny, a obok nich pojawia się sporo melodii gitarowych i czystych wokali. Nie miałem ostatnio szczęścia do metalcore'a, który przecież jeszcze nie tak dawno był moim ulubionym gatunkiem i przez moje uszy przechodziły setki wydawnictw utrzymanych w tej stylistyce. Niestety od jakiegoś czasu nie umiem się zatrzymać na dłużej przy nowych metalcore'owych wydawnictwach, prawie wszystkie brzmią wtórnie, albo muzycy idą w jakimś dziwnym kierunku, który sprawia, że trzon gatunku zostaje gdzieś na trzecim planie. I nagle pojawia się "Dominion", materiał nagrany w stylu, którego bardzo mi brakuje. Jest to nowocześnie brzmiący metalcore, ale nie zatracający tożsamości, nie starający się odciąć od przeszłości. A jednocześnie jest to pierwszy album w dyskografii War Of Ages (jestem pewien, że słyszałem niemal wszystkie płyty z ich dorobku), przy którym nie tylko zatrzymałem się na dłużej, ale zacząłem do niego wracać regularnie. Jest tutaj sporo melodyjnych segmentów, ale kapela nie stroni też od ostrzejszego grania. Słuchając "Dominion" odnoszę za każdym razem wrażenie, że War Of Ages doskonale balansują pomiędzy ciężarem i melodyjnością. To umiejętność, której bardzo mi brakuje w aktualnej scenie metalcore'owej - zwłaszcza, że coraz więcej formacji decyduje się mocno złagodzić swoje brzmienie zapominając niemal kompletnie o ciężarze. Nie mówię, że "Dominion" to materiał rewelacyjny, nie mówię też, że przełomowy w ramach gatunku (dla kapeli być może), ale po prostu bardzo dobrze wyważony i dający spoko energii i frajdy. Jak dla mnie najlepszy album War Of Ages w ich dotychczasowym dorobku.</div></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxWiW56Qig3heoLZYg_beA1edfHFxmTSECKTnMOYZMqrH5GukihlaX_91UoVpEikeBY31aaqMJRQudZNeP1T9nzmgX7kekUEO6x1YTt0tzHjRJ3oeO5fKjeHyifaIYfjULf9Fa8MVInpN_VdGbR_aG8Ft4W6QDvQ29aZu04B3Ng1fFBahzp324VWp5FCG0/s1200/Wells%20Valley%20-%20Achamoth.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxWiW56Qig3heoLZYg_beA1edfHFxmTSECKTnMOYZMqrH5GukihlaX_91UoVpEikeBY31aaqMJRQudZNeP1T9nzmgX7kekUEO6x1YTt0tzHjRJ3oeO5fKjeHyifaIYfjULf9Fa8MVInpN_VdGbR_aG8Ft4W6QDvQ29aZu04B3Ng1fFBahzp324VWp5FCG0/s320/Wells%20Valley%20-%20Achamoth.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Wells Valley - Achamoth</span></b><br /><div>(post-metal/atmospheric sludge metal)</div><div>Data premiery: 29.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0YonV5945cuIssW4p7XhDM?si=aVkjSrAXRR-mC8mcHZ0ibQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nowy album portugalskiej kapeli Wells Valley doskoczył do przeglądu niemal w ostatniej chwili. "Achamoth" to trzecia płyta tej grupy i jednocześnie pierwsza z ich dorobku, z którą miałem do czynienia. Jeżeli lubicie ciężkie sludge'owe klimaty, w których atmosfera jest tak gęsta, że można ją kroić nożem to nie mogliście lepiej trafić. Zawartość tego materiału stanowią głównie kompozycje utrzymane w wolnych tempach, przygniatające do ziemi, o dudniącym brzmieniu. Nie wypada chyba napisać, że na "Achamoth" kapela Wells Valley oferuje 50 minut doskonałej zabawy, bo ten album nie ma nic wspólnego z dobrą zabawą, to prędzej robienie totalnej miazgi z odbiory. Mielenie go od pierwszej do ostatniej minuty. Oczywiście to też kwestia tego, co nazwiemy "dobrą zabawą", dla mnie "Achamoth" okazał się być świetną odskoczną od lżejszych, bardziej przebojowych pozycji, których we wrześniu nie brakowało. Jeżeli lubicie, gdy muzyka was gniecie to czym prędzej łapcie się za nową płytę Wells Valley.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOjyaQXGvCBl4c1raPckCgh3JBRVJ2fletxA-GQGt2wKKuAk9dle82DdgLq27j6i7gwVzyiiottvpqBB-6cKcGZOpF4oEfWGBMikfFCNaFpOFZsHrNORHetexnE0dDkHbwcz0qyP5zJ_gbMnrQ9I58nIbDFr4Ws4LQipYIUu5g6oOrE7KPibinENfpGONP/s1200/Woe%20-%20Legacies%20Of%20Frailty.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOjyaQXGvCBl4c1raPckCgh3JBRVJ2fletxA-GQGt2wKKuAk9dle82DdgLq27j6i7gwVzyiiottvpqBB-6cKcGZOpF4oEfWGBMikfFCNaFpOFZsHrNORHetexnE0dDkHbwcz0qyP5zJ_gbMnrQ9I58nIbDFr4Ws4LQipYIUu5g6oOrE7KPibinENfpGONP/s320/Woe%20-%20Legacies%20Of%20Frailty.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Woe - Legacies Of Frailty</span></b><div>(black metal)</div><div>Data premiery: 29.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0Ted0PnXU6Y5oJe2Nr6J5c?si=EAPRl0rcQOWvVL6VdhK3Vw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Na twórczość Woe natknąłem się już wcześniej, ale nie zatrzymałem się przy niej na dłużej. Co też sprawiło, że do sprawdzenia "Legacies Of Frailty" jakoś niespecjalnie się paliłem. Podszedłem do tego albumu jak do kolejnego wydawnictwa do sprawdzenia z nikłą nadzieją, że zaskoczy. Ale po lekkim wstępie nastąpił u mnie opad szczęki. "Legacies Of Frailty" to prawdziwa black metalowa uczta. Uczta, na której nikt nie siedzi przy stole, każdy walczy z każdym o miejsce i jedzenie. To materiał bardzo intensywny, a jednocześnie niesamowicie klimatyczny. Nawet gdy muzyka trochę zwalnia, gdy się uspokaja to i tak intensywność tego materiału nie spada. Bo na pierwszym planie wokalista growluje wolniej, nieco chowa się za muzyką, ale w tle gitara nie zwalnia tempa. Wspaniała płyta, która parafrazując księdza Natanka "miotała mną jak szatan"- polecam każdemu, doskonałe uczucie.</div><div><br /></div><div style="text-align: center;"><b><u><span style="color: #ffa400; font-size: large;">Album bonusowy:</span></u></b></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbu_NmXM3fQzYzB8JF4PZbs1nYpPRvVtVhGfvzOXzuXwEPVmT2riu_rvy7v0-gYpHkpLEt3IDCmXNZOaz3988PiI1Y98tps-Q8CtTj91nFOtq9kN2xTqzopNT1nBkaJ84F8QZBIaJ7ChtNENxJn9tK_oR5Tkxgyx6QehXiWdptzVKsa5fk6BmJGPywgl7v/s1200/Follakzoid%20-%20V.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbu_NmXM3fQzYzB8JF4PZbs1nYpPRvVtVhGfvzOXzuXwEPVmT2riu_rvy7v0-gYpHkpLEt3IDCmXNZOaz3988PiI1Y98tps-Q8CtTj91nFOtq9kN2xTqzopNT1nBkaJ84F8QZBIaJ7ChtNENxJn9tK_oR5Tkxgyx6QehXiWdptzVKsa5fk6BmJGPywgl7v/s320/Follakzoid%20-%20V.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Föllakzoid - V</span></b><div>(minimal techno/space rock/krautrock/psychodelic)<br /><div>Data premiery: 22.09.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5nbEFH2IPn97wJpSITEhAS?si=TDOLpt9HRZ-shz8E20nrjQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Jestem zachwycony twórczością chilijskiej kapeli Föllakzoid przynajmniej od kilku lat. Pierwszy raz odpaliłem ich muzykę, gdy mieli zagrać koncert w warszawskim klubie Hydrozagadka w czerwcu 2017 roku (supportowani wówczas przed So Slow i 4dots). Podobała mi się wtedy hipnotyczność i psychodeliczny klimat w twórczości Föllakzoid. Nie przypuszczałem wówczas, że kapela zacznie kroczyć w stronę minimal techno, a raczej że zacznie dorzucać minimal techno do swojego dotychczasowego stylu. Na "I" (2019) kapela zaczarowała mnie totalnie, utrzymali doskonały poziom "III" (2015), a jednak nie stali w miejscu. W tym roku grupa zaprezentowała swój piąty album zatytułowany po prostu "V". I jest to znowu doskonałe wydawnictwo utrzymane bardzo w klimacie "I". Głównym trzonem jest oczywiście granie psychodeliczne, które jest obudowane z każdej strony przez minimal techno, space rocka i krautrocka. Jeżeli przesłuchacie tej płyty pobieżnie to pewnie szybko was odrzuci, bo nie dzieje się tutaj za wiele. Ale jeżeli dacie "V" szansę i wkręcicie się w ten psychodeliczny klimat to gwarantuję wam, że nie będziecie się mogli od muzyki Föllakzoid uwolnić. Na płycie znajduje się zaledwie kilka utworów, a konkretnie 4 kompozycje, ale dość obszerne, bo całość zamyka się w 54 minutach. Słuchając tego albumu kompletnie tego czasu nie czuję, jego zawartość po prostu mija w mgnieniu oka. Dla mnie jest to jeden z najpoważniejszych kandydatów do płyty 2023 roku (oczywiście w kategorii nie-metal).</div></div></div>Esthttp://www.blogger.com/profile/14421860241484678957noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4240509534317649162.post-27652649187693630822023-08-31T21:50:00.004+02:002023-08-31T21:55:10.694+02:00Przegląd premier płytowych - sierpień 2023<div>Bieda panie, bieda! Sezon ogórkowy w pełni - tak można by określić sierpień w premierach muzycznych w metalu i jego peryferiach. Ale takie myślenie jest często mylne, o czym przekonuję się niemal każdego miesiąca - w końcu nie było chyba w tym roku takiego, który zaczynałby się od mocnego uderzenia, a później utrzymywałby ten poziom. Ale w sierpniu faktycznie nie było specjalnie czego słuchać przez dłuższy czas. Owszem, znalazło się kilka materiałów, które mocno wpadły mi w ucho, ale to były jakieś 3-4 pozycje. Jedną z nich był nowy album Kataklysm, który zakupiłem po mieleniu go przez niemal cały dzień w dniu premiery. Były też absolutne pewniaki, których wiedziałem, że nie zabraknie w finalnym zestawieniu i mogłem je wstawiać do listy jeszcze przed ich premierą, ale to znowu jakieś kolejne 3-4 pozycje, a co z resztą? Do tej pory nie było problemu ze znalezieniem tych 25 albumów, którym warto dać szansę. Tym razem było nieco trudniej, ale końcówka miesiąca mocno nadrobiła. W poniższym zestawieniu zabrakło takiej petardy jaką jest nowy materiał Incantation, ale mam wrażenie, że tę kapelę wszyscy fani takiego grania znają i szanują, a co za tym idzie na pewno odpalili ich najnowszy materiał. W związku z tym uznałem, że nie ma sensu go tutaj umieszczać. Przed premierą składanki "Tribute To Rammstein" też zastanawiałem się, czy to nie będzie sierpniowy album bonusowy, ale po dwóch/trzech przesłuchaniach doszedłem do wniosku, że szkoda zachodu, bo nic ciekawego się tutaj nie dzieje. W związku z tym w sierpniu bez albumu bonusowego, ale poniższa grupa powinna wystarczyć, są tutaj pozycje mocniejsze i nieco słabsze, ale warte sprawdzenia. Oczywiście moich faworytów oznaczyłem ⭐, ot tak, żeby wam nie umknęły.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://dark-factory.blogspot.com/2023/08/przeglad-premier-pytowych-sierpien-2023.html" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="659" data-original-width="661" height="638" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgefnaZdXr_0SFLza0XNnQmkDXPRyoX1TZWFG-ZruPlv60frd3zxg0hVgDuqJAhN1GHqTIThfmULC7z3UFhdIuCVpanxMpqH7VGfNDuIJMCsXT8oRXZ8vlVNd3ctS2SOJWUUZQpA1xnwKDVxhSFvRfXDJXoWnz8TYPanLCThm2QSt3RqLlaAwEcJACRjMIz/w640-h638/1przeglad%20bn.png" width="640" /></a></div><span><a name='more'></a></span><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiVOio_81tH-hgkFpNyz-Y0I6lN0w8vwhdiLAX13goaFBA6ddJtdFAG3ArW8W445AtTXFYhzrwD4qlPbId-UT0YbzQRBHlWX1u7VN75jez-G01_FndS20Vdcow8Mj7_NmVUfhYKuvdsHWSD54R1XfyA4mldOkhdkHG5EYNwZj-UURLhk5d5EWcNP4YP770/s1200/After%20Earth%20-%20The%20Rarity%20of%20Reason.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiVOio_81tH-hgkFpNyz-Y0I6lN0w8vwhdiLAX13goaFBA6ddJtdFAG3ArW8W445AtTXFYhzrwD4qlPbId-UT0YbzQRBHlWX1u7VN75jez-G01_FndS20Vdcow8Mj7_NmVUfhYKuvdsHWSD54R1XfyA4mldOkhdkHG5EYNwZj-UURLhk5d5EWcNP4YP770/s320/After%20Earth%20-%20The%20Rarity%20of%20Reason.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">After Earth - The Rarity of Reason</span></b><div>(melodic death metal)</div><div>Data premiery: 18.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6OuS6e5oIjzc0xKm6zfEOW?si=2gve16xCRgaSKd5IbkCRbw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Już nie pamiętam tego momentu, w którym omijałem melodic death metal szerokim łukiem (albo nie chcę pamiętać). Bo oto kolejny materiał utrzymany w tym stylu trafia do przeglądu premier. Tym razem jest to debiutancki album szwedzkiej grupy After Earth. I skład kapeli to faktycznie debiutujący na scenie metalowej muzycy - no może poza Marcusem Rydstedtem, który ma już na koncie jeden pełny album nagrany z kapelą Shrednekk. I z jednej strony słychać w zawartości "The Rarity Of Reason" tę świeżą krew wpompowaną w melodic death metal, a z drugiej kapela stara się trzymać fundamentów tego gatunku. Jest przyjemnie dla ucha, bo oczywiście obok ostrzejszych partii nie brakuje dobrych melodii gitarowych, ale też elementów symfonicznych, które dokładają swoją cegiełkę do budowania klimatu i oczywiście podniesienia stopnia melodyjności. After Earth zadebiutowali w bardzo udany sposób, ich muzyka jest świeża, nowoczesna i na pewno nie zawiedzie fanów melodic death metalu.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhb6NRHc69c9gS5agv5Rho27W7rr1NlTidc7TKBeoyHwiAYRK3ueAB7NKoe8xfKgltC5Rre_cFCnmNWFOv3mGgdvrsYwsGkIyrDTXvFr_AH164Grnbc6B1c61R8Of_WWnV0abHCGt4cWhWdDU6_xHydhmsIk4FXdxxKkEAdFAMm1JkmeJfpQU4E3eUPOtTx/s1500/Bees%20Made%20Honey%20In%20The%20Vein%20Tree%20-%20Aion.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhb6NRHc69c9gS5agv5Rho27W7rr1NlTidc7TKBeoyHwiAYRK3ueAB7NKoe8xfKgltC5Rre_cFCnmNWFOv3mGgdvrsYwsGkIyrDTXvFr_AH164Grnbc6B1c61R8Of_WWnV0abHCGt4cWhWdDU6_xHydhmsIk4FXdxxKkEAdFAMm1JkmeJfpQU4E3eUPOtTx/s320/Bees%20Made%20Honey%20In%20The%20Vein%20Tree%20-%20Aion.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">⭐Bees Made Honey In The Vein Tree - Aion</span></b><div>(post-metal/post-rock/psychodelic doom metal/stoner metal/rock/ambient)</div><div>Data premiery: 18.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7xU7EqqPZaTamM1wPlEDMW?si=WQSbO3fGSo6jZRpdcnxCBQ" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /><div>Nie spotkałem się do tej pory z twórczością kapeli Bees Made Honey In The Vein Tree, pewnie głównie dlatego, że grają doom metal (a raczej kręcą się w jego okolicach). Tymczasem okazało się, że "Aion" jest trzecim pełnym studyjnym wydawnictwem tej niemieckiej grupy. Z początku byłem przerażony długością tej płyty - niemal 80 minut. Ale z drugiej strony szybko zdałem sobie sprawę z tego, że słuchałem już dłuższych płyt i często okazywało się, że ten czas trwania jest w pełni uzasadniony i nudy nie ma. To najdłuższy materiał, jaki do tej pory wydała kapela Bees Made Honey In The Vein Tree, poprzednie nagrania zamykały się 45 minutach (i jak sprawdziłem później orbitowały głównie wokół stonera i doom metalu). Czyli zmiana dość duża. Na "Aion" znajduje się zaledwie 8 kompozycji z czego najdłuższa trwa około 22 minuty. I powiem tak - przy pierwszym odpaleniu tej płyty kompletnie nie zauważyłem, kiedy zaczął się drugi jej obrót. Stylistycznie kapela szaleje trochę bardziej niż na wcześniejszych albumach. Mamy tutaj ciągoty do post-rocka i post-metalu, nie brakuje psychodelicznego doom metalu, jest też trochę miejsca dla stoner rocka, ale i dla ambientu. Całość przybiera dość szybko psychodeliczny obraz, który ciągnie się jakby w nieskończoność, hipnotyzuje i czaruje. Nie pozwala się od siebie oderwać. Przy drugim i trzecim odpaleniu "Aion" czułem dokładnie to samo. Byłem niczym w muzycznym transie, który nie pozwalał mi zmienić płyty, czy chociażby sprawdzić, jaki kawałek właśnie leci. Zdaję sobie sprawę z tego, że to nie jest muzyka dla każdego, nie ma tutaj zrywów, nie ma nawet odrobiny przebojowości. Ale za to jest niepokojący klimat, który momentami zapędza się w rejony Black To Comm z "Seven Horses for Seven Kings" (2019). Wspaniała płyta, której warto dać szansę i spędzić z nią przynajmniej raz to 80 minut.</div><div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMH5CfdRCtl31drUQ-4u2U4UBwN5s-Bf7HbHXmTiakRBbFKhNN69Caa4c6ghWlB34KDK2Ztbc-ypo2kHupES9KSULUxiPsyV_pLlXXKRuMahKICYymr-PGbwcsOPGNowucvzWtsrI-aEh7rUpZ6Ke1fddZALqeUJxPmm_q2tZGF3vqPmNSub4TLza5qNPK/s1200/Blut%20Aus%20Nord%20-%20Disharmonium%20-%20Nahab.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMH5CfdRCtl31drUQ-4u2U4UBwN5s-Bf7HbHXmTiakRBbFKhNN69Caa4c6ghWlB34KDK2Ztbc-ypo2kHupES9KSULUxiPsyV_pLlXXKRuMahKICYymr-PGbwcsOPGNowucvzWtsrI-aEh7rUpZ6Ke1fddZALqeUJxPmm_q2tZGF3vqPmNSub4TLza5qNPK/s320/Blut%20Aus%20Nord%20-%20Disharmonium%20-%20Nahab.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">⭐Blut Aus Nord - Disharmonium - Nahab</span></b></div><div>(atmospheric black metal/dark ambient/avantgarde metal)</div><div>Data premiery: 25.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2spORRGVutsk0KwxPhd3eU?si=JvHJeUTjTJeJa9YI6Kyudw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Blut Aus Nord to jedna z najsolidniejszych marek na scenie metalowej. Znaleźli dawno temu swoją niszę i krążą wokół niej zataczając coraz szersze kręgi, dzięki czemu nie można też w ich przypadku mówić o powtarzalności, czy serwowaniu auto plagiatu. A jednak, gdy odpalicie ich najnowszy, już piętnasty w dyskografii pełny album to od razu poznacie, że to Blut Aus Nord. To jest właśnie ten fenomen wypracowania sobie unikalnego stylu. "Disharmonium - Nahab" to bezpośrednia kontynuacja, a nawet wręcz druga część doskonałego "Disharmonium - Undreamable Abysses" (2022). I podobnie jak na zwłowrogim poprzedniu tutaj też króluje mrok, zło i horror. W każdym kawałku czai się jakiś nienazwany niepokój, który z każdą kolejną kompozycją tylko rośnie. To właśnie magia Blut Aus Nord zaklęta w ich muzyce. Tradycyjnie już dla tej formacji nie ma tutaj jednego trzonu, ale całość tego mrocznego misterium toczy się wokół atmospheric black metalu, dark ambientu i nieodłącznej dla twórczości Francuzów awangardy. Fani na pewno będą zachwyceni, ja byłem już przy pierwszym odsłuchu, dlatego na jednym nie mogłem poprzestać. Nowi słuchacze mogą z początku czuć się nieco przytłoczeni tym ciężkim i mrocznym niczym smoła klimatem, ale pewnie szybko przywykną i zasmakują w tego typu uczcie. Blut Aus Nord znowu dostarczyli doskonały materiał i jestem pewien, że gdy zdecydują się zaserwować jego następcę to też będzie to płyta, która wstydu im nie przyniesie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiB20Io5qFhgcPc7fPtv4UpojFa1hDdeYMmRsaf1BIVka4yuw5CqZiPZjFC9Eq-wo71jJsg8QaBAwwCIC4qbVH-Vb67sQVsgE04jpEn77U2JEuNTeJfNLyQkNMZpa_OK38Nq9UdX_effML7LrOz2bUpITW3jWUv3OeB1Qj8RgZ5PyRfb65HJM8ssC_eTrhf/s1200/Cruel%20Force%20-%20Dawn%20of%20the%20Axe.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1195" data-original-width="1200" height="319" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiB20Io5qFhgcPc7fPtv4UpojFa1hDdeYMmRsaf1BIVka4yuw5CqZiPZjFC9Eq-wo71jJsg8QaBAwwCIC4qbVH-Vb67sQVsgE04jpEn77U2JEuNTeJfNLyQkNMZpa_OK38Nq9UdX_effML7LrOz2bUpITW3jWUv3OeB1Qj8RgZ5PyRfb65HJM8ssC_eTrhf/s320/Cruel%20Force%20-%20Dawn%20of%20the%20Axe.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Cruel Force - Dawn Of The Axe</b></span><br /><div>(speed/thrash/heavy metal)</div><div>Data premiery: 18.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3XKND9liwkiW6g3WdP9iKt?si=LuuMyWATSKqYZ3WzDOYAfg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Cruel Force po 10 latach przerwy wrócili do grania i nie trzeba było długo czekać na ich nowy materiał. "Dawn Of The Axe" jest ich trzecim pełnym materiałem studyjnym. Zaczyna się dość niepozornie, a później grupa serwuje prawdziwą jazdę bez trzymanki w klimatach speed/thrash/heavy metalu. Nie brakuje też black metalowego vibe'u, który zawsze towarzyszył twórczości Cruel Force. Oczywiście wszystko to utrzymane w oldschoolowym brzmieniu, więc nie obawiajcie się, nie usłyszycie tutaj żadnych nowoczesnych rozwiązań. Nic nie jest tutaj wygładzone, wręcz wszystko jest suche do granic możliwości. Dwa albumy, które kapela zaprezentowała przed zawieszeniem działalności były dobre - ze wskazaniem na "The Rise of Satanic Might" (2010), ale nowy materiał przebija ich dotychczasowe dokonania. Słychać w każdym niemal kawałku, że muzycy mieli ogromny głód grania, a nagrywając ten materiał dali upust magazynowanej przez dłuższy czas energii i oczywiście wściekłości, bo tej nie brakuje na "Dawn Of The Axe". Wspaniała płyta, doskonale oldschoolowa w każdym aspekcie. Cudownie, że Cruel Force wrócili, a jeszcze lepiej, że w tak niesamowitym stylu.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqAj5sOynTd8m5hIGfqqRUjq27V9BG-ik-78lHIGBsozl9s_uZgpvar6EYVlk2yPB3OmJGEN8_8Tq5MKpc4rw36FzD4rHT6f2RPhm36lCaH5g_6w54sHe-eG8hZ3ejlhK7IVEI1HSSJkjaB60IJq1LAdoYq0i1yAhhP3okY4uHcbH7kOxdSwpWu-fqzEMt/s2000/Crypta%20-%20Shades%20Of%20Sorrow.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="2000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqAj5sOynTd8m5hIGfqqRUjq27V9BG-ik-78lHIGBsozl9s_uZgpvar6EYVlk2yPB3OmJGEN8_8Tq5MKpc4rw36FzD4rHT6f2RPhm36lCaH5g_6w54sHe-eG8hZ3ejlhK7IVEI1HSSJkjaB60IJq1LAdoYq0i1yAhhP3okY4uHcbH7kOxdSwpWu-fqzEMt/s320/Crypta%20-%20Shades%20Of%20Sorrow.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Crypta - Shades Of Sorrow</b></span><div>(death metal)</div><div>Data premiery: 04.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0wT5vnIDu5sHz3zlIfvtQc?si=lbK1VDG9T-yqvuZ-TuPvEQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Jeżeli mieliście już do czynienia z twórczością brazylijskiej kapeli Crypta, to pewnie pamiętacie też, że jest to grupa stworzona przez dwie byłe członkinie thrash metalowej kapeli Nervosa (zresztą od nich też dostaniemy nowy album, ale pod koniec września). Luana Dametto oraz Fernanda Lira opuściły szeregi Nervosa i w 2019 roku poszły w większą ekstremę przedstawiając światu Crypta. Grupa debiutowała w 2021 roku bardzo dobrą płytą "Echoes of the Soul". I nie trzeba było długo czekać na drugi cios. "Shades Of Sorrow" to bardzo udana kontynuacja ścieżki, którą kapela Crypta obrała na swoim debiucie. Nowa gitarzystką, którą została Jéssica Falchi sypie gitarowymi melodiami ile wlezie i momentami wręcz miałem wrażenie, że obcuję bardziej z melodic death metalem niż z barbarzyńskim i nieociosanym death metalem. Są tutaj też delikatne elementy thrash metalu, które uatrakcyjniają ten materiał. Ale oczywiście trzon stanowi tutaj death metal. Fernanda w doskonały sposób za sprawą swojego zajadłego wokalu sączy truciznę do uszu słuchacza, a instrumentalistki robią wszystko co w ich mocy, żeby ten rytuał uatrakcyjnić. Z "Shades Of Sorrow" wręcz płynie muzycznie doświadczenie członkiń Crypta, którego nie można im odmówić. Tak jak na pierwszej płycie można było odnieść wrażenie, że to nie jest nowa formacja, ale doskonale zgrany zespół, który pracuje ze sobą od lat, tak na druga płyta tylko to potwierdza.</div></div><div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrqR7VWCAQi263n6DXNeeE9Z4XHlgUvUPcfK6ENyVNn6gWcX-vboylZsY3EACBZ5vPwtAraMLl76ouQWSjBhJ0JJszY9ZO4CyQd8vcKt4vWWAJFuDjynBLDjV0cd42bCy2SdRoqpvfY3v7KvJsPfWfzePMXtfQSIYqTtPNdm1iEPrZ0QysBomqFq0sLaqs/s600/Edu%20Falaschi%20-%20Eldorado.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="600" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrqR7VWCAQi263n6DXNeeE9Z4XHlgUvUPcfK6ENyVNn6gWcX-vboylZsY3EACBZ5vPwtAraMLl76ouQWSjBhJ0JJszY9ZO4CyQd8vcKt4vWWAJFuDjynBLDjV0cd42bCy2SdRoqpvfY3v7KvJsPfWfzePMXtfQSIYqTtPNdm1iEPrZ0QysBomqFq0sLaqs/s320/Edu%20Falaschi%20-%20Eldorado.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Edu Falaschi - Eldorado</b></span></div><div>(progressive power metal)</div><div>Data wydania: 23.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5jL9PVVgmVZhLJVNjO7SqO?si=hYgtP_gKStOClnC4u3it3w" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Jeżeli uwielbiacie płytę "Temple Of Shadows" (2004) brazylijskiej kapeli Angra, to na pewno nie możecie przejść obojętnie obok najnowszego solowego albumu Edu Falaschiego. Dlaczego wspomniałem o płycie Angra? Głównie dlatego, że jeżeli raz się zachwyciliście wokalem Edu, to już nie ma od tego odwrotu. Od razu jak zobaczyłem, że Falaschi wydaje swój trzeci solowy materiał (oczywiście nie licząc płyt spod szyldu Almah) to czekałem na niego niczym dziecko na świętego Mikołaja. O ile "Moonlight" (2016) mnie nie porwał, to już w towarzystwie "Vera Cruz" (2021) spędziłem wiele godzin. I dopiero po odpaleniu "Eldorado" zdałem sobie sprawę, jak bardzo tęskniłem za wokalem Edu. Muzycznie nie ma szaleństwa stylistycznego, bo wiadomo w jakich klimatach wokal Falaschiego sprawdza się najlepiej. Króluje tu progressive power metal z dużą ilością melodii, pojawia się też trochę wstawek folkowych, od których Edu też nigdy nie stronił. Ale największą ozdobą tej płyty jest oczywiście wokal głównej gwiazdy, a musicie wiedzieć, że ten jest w świetnej formie i chociaż od nagrania pamiętnego "Temple Of Shadows" minęło już niemal 20 lat, to wokal Edu pozostaje niezmienny. I chociaż ciężko mi się pozbyć nostalgicznego uderzenia słuchając "Eldorado" to jest to po prostu bardzo dobry power metalowy materiał, którym Edu udowadnia, że lata mijają, a on ciągle w najwyższej formie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEqMUXbQjG_fREZ58aVhlyKocOeY9PBwiCzgNqUyJ4URrv1V1ync0nzy4wD_zRZkivlaDofcGdroEJI9aOBmvqeVkPikFnAsoOFNtzw2QeF26wpyBCbIW0FMBC1QSVzGvGoa4RHd9j41SSfDrdigSDpp-NF6tiCa1FEvbGqafDypF8KDHsBSvwFF4pITKR/s1200/Exmortus%20-%20Necrophony.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEqMUXbQjG_fREZ58aVhlyKocOeY9PBwiCzgNqUyJ4URrv1V1ync0nzy4wD_zRZkivlaDofcGdroEJI9aOBmvqeVkPikFnAsoOFNtzw2QeF26wpyBCbIW0FMBC1QSVzGvGoa4RHd9j41SSfDrdigSDpp-NF6tiCa1FEvbGqafDypF8KDHsBSvwFF4pITKR/s320/Exmortus%20-%20Necrophony.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Exmortus - Necrophony</span></b></div><div>(technical thrash metal/melodic death metal/neoclassical)</div><div>Data premiery: 25.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4UMTYpjf2pST9ojzIbMBqN?si=4tA9tE20S62hVnZwwe7_KA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Aż wstyd przyznać, ale nie zetknąłem się do tej pory z twórczością amerykańskiej grupy Exmortus, ale po tym, co usłyszałem na "Necrophony" będę musiał zapoznać się z dotychczas wydanymi pięcioma płytami tej formacji. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to oczywiście okładka, która byłaby idealną ilustracją do jakiejś płyty kapeli Fleshgod Apocalypse. A tymczasem okazało się że to front nowego wydawnictwa nieznanej mi formacji Exmortus. Ale już pod odpaleniu "Necrophony" zawód zniknął, a pojawił się wstyd, że do tej pory nie zetknąłem się z twórczością tej grupy. Kapela serwuje na najnowszej płycie bardzo dobrą mieszankę thrash metalu i melodic death metalu - pierwszy człon nadaje tempa i gitarowej surowości, a drugi dokłada trochę ciężaru, ale też melodyjności. Jest tutaj też miejsce dla odrobiny neoklasycznego grania (więc jakieś połączenie z Fleshgod Apocalypse jest), ale utrzymanego w ryzach dwóch wiodących gatunków. "Necrophony" to płyta pełna wściekłości, energii i zabójczej prędkości, ale zarazem jest w niej coś eleganckiego i nieszablonowego. I chociaż album trwa 54 minuty to słucha się go błyskawicznie, co też zachęca do ponownego odpalenia...ale może zamiast tego sprawdzę ich wcześniejsze dokonania.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqQ2NLJ0cosAjYcqUrRSJaqNO-b3GnmVxYMM2OXmZYR8GONYh1Rtp3VVWOUbRnEhQE-j7oOxqVoW-AlA86O3DY9mkgSOuB-eHxE66BpOPxwiOXjug2Gs2-m2HSNtesuBW7_4xYhvlgI-KSri7L6ZiyBVTYgVA7K8MnKlFvDef4hOyKcNzJk7NveJIcGHXa/s1200/Grand%20Cadaver%20-%20Deities%20Of%20Deathlike%20Sleep.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqQ2NLJ0cosAjYcqUrRSJaqNO-b3GnmVxYMM2OXmZYR8GONYh1Rtp3VVWOUbRnEhQE-j7oOxqVoW-AlA86O3DY9mkgSOuB-eHxE66BpOPxwiOXjug2Gs2-m2HSNtesuBW7_4xYhvlgI-KSri7L6ZiyBVTYgVA7K8MnKlFvDef4hOyKcNzJk7NveJIcGHXa/s320/Grand%20Cadaver%20-%20Deities%20Of%20Deathlike%20Sleep.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Grand Cadaver - Deities Of Deathlike Sleep</span></b></div><div>(death metal)</div><div>Data premiery: 25.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4LFkbGsm0VAjwnXNx05mVq?si=7Xvv1CnFQbiewTf1Ql0klg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Jakiś czas przed premierą "Deities Of Deathlike Sleep" dostałem od kumpla cynk, że Grand Cadaver to dobra death metalowa formacja, więc sprawdziłem wówczas ich jedyny pełny album. I faktycznie okazało się, że "Into the Maw of Death" (2021) to kawał dobrego szwedzkiego death metalu. Kapelę tworzą doświadczeni muzycy - między innymi Christian Jansson i Mikael Stanne, których możecie kojarzyć z Dark Tranquillity. To też sprawiło, że drugą płytą Grand Cadaver zainteresowałem się jeszcze bardziej. Mam wrażenie, że o ile debiut tej grupy był dobry, to przy okazji drugiej płyty rozpostarli skrzydła. Brzmienie pozostało niezmiennie szwedzkie, ale tempo jakby urosło. Kapela nie walcuje już tak bardzo jak na "Into the Maw of Death", ale za to ich nowy materiał jest o wiele bardziej dynamiczny, a młóci tak samo dobrze, a może nawet lepiej niż debiut. Grand Cadaver nie odkrywają death metalu na nowo, nie starają się też specjalnie tego gatunku rozwijać, raczej przecierają utarte i dobrze znane ścieżki, ale robią to na tyle dobrze, że nie jest trudno kompletnie wsiąknąć w zawartość "Deities Of Deathlike Sleep".</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNwe08UvmNXy7yYSG1qFXiDCCL2uHJWDKcxH2bXa3g1OHKGR1o1upX9iadk3IHiYT_37eD7dKOTqNewS-h5jFqHkkS-b2_Q1AQwiyj7WlExj3JXP7t3cQT7MPxup9SwIiqsEaUTJx3oldv537gzkx6LouNQPtqwLE9leFApSYD1D2WfUAFxP6IdZF6_Fku/s800/Heimdall%20-%20Hephaestus.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNwe08UvmNXy7yYSG1qFXiDCCL2uHJWDKcxH2bXa3g1OHKGR1o1upX9iadk3IHiYT_37eD7dKOTqNewS-h5jFqHkkS-b2_Q1AQwiyj7WlExj3JXP7t3cQT7MPxup9SwIiqsEaUTJx3oldv537gzkx6LouNQPtqwLE9leFApSYD1D2WfUAFxP6IdZF6_Fku/s320/Heimdall%20-%20Hephaestus.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Heimdall - Hephaestus</span></b></div><div>(melodic power metal)</div><div>Data wydania: 25.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4kIt1N05vgLl65figGnFK7?si=DGd1IXIyRxW1QNSinTwW1w" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Włoski melopowerek, ktoś tęsknił? Bo ja tak, ale odpaliłem najnowszy materiał Heimdall i odnalazłem tutaj dosłownie wszystko, za co lubię ten specyficzny gatunek. Heimdall to już bardzo doświadczona formacja, która debiutowała w 1998 roku płytą "Lord of the Sky" i po wydaniu czterech albumów zawiesiła działalność, wrócili po 9 latach z płytą "Aeneid" (2013), "Hephasteus" jest ich drugim wydawnictwem po powrocie. Za tą świetną komiksowo-fantasy okładką kryje się prawdziwa perełka włoskiego meloldic power metalu. Po powrocie Heimdall stanowisko wokalisty zajął Gandolfo Ferro, którego barwa zdecydowanie lepiej pasuje do grania w melodyjnego power metalu niż wcześniejszego wokalisty. I o ile jeszcze na "Aeneid" można było mieć pewne wątpliwości, czy Ferro dobrze zgrywa się z instrumentalistami, tak na "Hephasteus" wszelkie niedociągnięcia zniknęły. Zresztą instrumentalnie też jest zdecydowanie ciekawiej niż wcześniej - i chociaż to formacja, która zaczynała w szczycie popularności melodic power metalu, to bliżej im było do tradycyjnego europejskiego power metalu. Tymczasem na swoim najnowszym wydawnictwie Heimdall idą bardziej stronę melodyjnego grania, jednak nie zapominają o tradycyjnym power metalowym brzmieniu. Łączą te dwie szkoły serwując popularny włoski melopowerek w pełnej krasie. Jako bonus po 8 power metalowych hymnach grupa dorzuca całkiem zgrabnie wykonany cover "The Show Must Go On" z repertuaru pewnej brytyjskiej legendy rockowej.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaCazkmkkacxt1LE7UA-O7ms4vXv8PmG9yO4C9mEGL1BSvuDXiIJBKMeWy3AbEoEIZ4mPJy1RU4tTMCfBONUo-RwvyvakfxcuakiUkJRcDD9Fhp44dItKh1gdDtSReR-eq0wqjn65PP0ET88oB7599kJZJupZxNDkYM7dWhAsUXXo6drFsvHlpQ37y9yOL/s1200/Horrendous%20-%20Ontological%20Mysterium.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaCazkmkkacxt1LE7UA-O7ms4vXv8PmG9yO4C9mEGL1BSvuDXiIJBKMeWy3AbEoEIZ4mPJy1RU4tTMCfBONUo-RwvyvakfxcuakiUkJRcDD9Fhp44dItKh1gdDtSReR-eq0wqjn65PP0ET88oB7599kJZJupZxNDkYM7dWhAsUXXo6drFsvHlpQ37y9yOL/s320/Horrendous%20-%20Ontological%20Mysterium.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Horrendous - Ontological Mysterium</b></span></div><div>(progressive death metal/technical thrash metal)</div><div>Data premiery: 18.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3ss5c9CfkPvTQeQutNcJEm?si=C02wDPKMQ027nlkVfTGw2w" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Przerażająca, ale też psychodeliczna okładka zdobi piąty studyjny album amerykańskiej kapeli Horrendous. Kilka lat temu miałem okazję natknąć się na ich wcześniejsze dokonania, ale nic mi z tamtego spotkania w głowie nie zostało. A jednak gdy zobaczyłem nowy album Horrendous w zapowiedziach, to zwróciłem na to uwagę. Przede wszystkim dlatego, że nazwa wydała mi się dziwnie znajoma...no i ta grafika frontowa. Cóż też kryje się za tą potworną (w dobrym tego słowa znaczeniu) okładką? Bardzo niejednorodny materiał, którego głównym trzonem jest death metal. Początek tego albumu jest dość mylący, bo zaczyna się dość lekko i niewinnie, wręcz melodyjnie i bardziej w stylu progresywnego heavy metalu, niż death metalu. Dopiero po krótkim wstępie grupa się rozpędza i...serwuje thrash metal. I przygotujcie się na więcej niespodzianek, bo kapela zaskakuje na niemal każdym kroku, a raczej w każdym kawałku, który składa się na "Ontological Mysterium". A cały ten miks podlewa naprawdę intrygującym klimatem, czasami psychodelicznym, czasami rodem z horroru. Bardzo dobry materiał, chociaż absolutnie nie dla purystów gatunkowych.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhmBPctbPC6ypk0POROMqC19JXwl5HFEoiiGzL6kC0zCikIWPxiLaCrHJcraz586ckjWeEXxBg5Zs2PBjMvFcOuxkibSOhz6ql4W7fWz_zwgQijPIiZ1iJ-__FvYKq_QSvp68cELhI5RxR1df-pziQJ765TEvoTshiKqQFIi6iIuy7HMtr_fy3dmt7FiNY/s1200/Humanity's%20Last%20Breath%20-%20Ashen.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhmBPctbPC6ypk0POROMqC19JXwl5HFEoiiGzL6kC0zCikIWPxiLaCrHJcraz586ckjWeEXxBg5Zs2PBjMvFcOuxkibSOhz6ql4W7fWz_zwgQijPIiZ1iJ-__FvYKq_QSvp68cELhI5RxR1df-pziQJ765TEvoTshiKqQFIi6iIuy7HMtr_fy3dmt7FiNY/s320/Humanity's%20Last%20Breath%20-%20Ashen.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Humanity's Last Breath - Ashen</b></span><div>(deathcore/djent)</div><div>Data premiery: 04.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1QssdWix58i6vTUkXLGzVJ?si=1uZH7TLcSn2zTcmyTn8S7g" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Humanity's Last Breath to przedstawiciel deathcore'owej rodziny, który zawsze trochę odstawał od reszty. Z jednej strony łatwo było skatalogować ich granie, ale z drugiej trochę się wymykali. Może to przez djent, którego nigdy nie szczędzili swoim słuchaczom, a może przez ten specyficzny klimat, który towarzyszy ich wydawnictwom. Ich dotychczasowe płyty zawsze miały w sobie klimat podobny do wydawnictw z gatunku dissonant death metal. Czyli był to bardziej brutalny kuzyn metalcore'a, ale też zarazem ten bardziej pokręcony i niepewny. Na "Ashen" kapela kontynuuje swoją drogę i znowu serwuje prawdziwą kanonadę dźwięków, nie tylko deathcore przenika się z djentem, ale jest jeszcze do tego to specyficzne brzmienie, które sprawia wrażenie, jakby muzyka płynęła do uszu z jakiejś bezdennej otchłani. Jest ostro, ciężko, niepokojąco i odrobinę psychodelicznie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyHIwkwpM7GOX2C05-qnstgzj3RqAKvCRk727eDPVMMa4qYlMSL4jSouXSnPrxShR4jIXzbia1Z19BYzkkUDc5QCEit-UrQ4aG093wcZJrb__w3y1giW3-Gejihc-4bwUjW1j9fkCnJrfLIeCxMolOH2wWwOI0ZeKa0np1WEM1IBx4dg304GaVy6WNMBiu/s1500/Kataklysm%20-%20Goliath.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyHIwkwpM7GOX2C05-qnstgzj3RqAKvCRk727eDPVMMa4qYlMSL4jSouXSnPrxShR4jIXzbia1Z19BYzkkUDc5QCEit-UrQ4aG093wcZJrb__w3y1giW3-Gejihc-4bwUjW1j9fkCnJrfLIeCxMolOH2wWwOI0ZeKa0np1WEM1IBx4dg304GaVy6WNMBiu/s320/Kataklysm%20-%20Goliath.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>⭐Kataklysm - Goliath</b></span><div>(melodic death metal/groove metal)</div><div>Data premiery: 11.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0wJBlM3pHLvc2JwMYXVzPv?si=HMeljRSbRsey-nfsLg4k1g" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Absolutnie uwielbiam Ex Deo, a macierzystą kapelę muzyków tej formacji zawsze traktowałem jako...tę drugą kapelę, gorszą pod każdym względem. Dlatego też nigdy specjalnie nie przykładałem uwagi do płyt Kataklysm - jedna, czy dwie mi pasowały, ale nie wracałem do nich szczególnie często - bo po co? Przecież jest Ex Deo. I w końcu odpaliłem płytę "Goliath", która jest już 15 pełnym studyjnym wydawnictwem w dorobku Kataklysm...ależ mnie zmiótł ten materiał. Przede wszystkim jest to album, który jest najbliższy stylistycznie Ex Deo. A takie przynajmniej odniosłem wrażenie po wielu godzinach spędzonych z muzyką zamkniętą na tej płycie. Kapela uderza mocno w rejony melodic death metalu zmieszanego z groove metalem. Oczywiście jak zwykle mamy tutaj to charakterystyczne masywne brzmienie, grubo ciosane riffy gitarowe, które momentalnie wpadają w ucho i doskonałe wokale Maurizio Iacono. No dobra, bardziej to okrzyki niż wokale, ale uwielbiam go za to. Jest moc w tej płycie, w szybszych, ale i spokojniejszych partiach, gdy cichnie niemal wszystko, poza delikatną muzyką i słowami wypowiadanymi przez Maurizio. Zdecydowanie moja ulubiona płyta Kataklysm, najbardziej nowoczesna brzmieniowo i jednocześnie nawiązująca do stylu Ex Deo. Prawdziwy Goliat, tylko ten złapałby wątłego Dawida i rozerwał w pół.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNq9jTpnWEYqqCCN6zAJ5_TiOmvWxig8SR3fgekR_V_OZwXwk6caLYp-yXt3R7qham4aDpAJ1Jp6UdIUKKUGLd4MdiSlgArjKuA59-o9YAVIB5yGbJFtF5DcXxJ3_iLYMAOjNN04K68mEAhs95Zew-D8Voj99qn0GTQ9_hrr1vlb_EMCXnNMcM0meM27tk/s1200/Nixil%20-%20From%20The%20Wound%20Spilled%20Forth%20Fire.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNq9jTpnWEYqqCCN6zAJ5_TiOmvWxig8SR3fgekR_V_OZwXwk6caLYp-yXt3R7qham4aDpAJ1Jp6UdIUKKUGLd4MdiSlgArjKuA59-o9YAVIB5yGbJFtF5DcXxJ3_iLYMAOjNN04K68mEAhs95Zew-D8Voj99qn0GTQ9_hrr1vlb_EMCXnNMcM0meM27tk/s320/Nixil%20-%20From%20The%20Wound%20Spilled%20Forth%20Fire.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Nixil - From The Wound Spilled Forth Fire</span></b><br /><div>(progressive black metal)</div><div>Data premiery: 25.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7FmG0HYff4SnXtYy2aGfIz?si=l9u-ZPQaSCaABBweSFb8Dg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Amerykańska kapela Nixil to dość świeża sprawa, grupa zadebiutowała w 2021 roku płytą "All Knots Untied", a w tym roku uderzyła za sprawą płyty "From The Wound Spilled Forth Fire". Ich nowy materiał odpaliłem z ciekawości...a raczej wrzuciłem go do kolejki wraz kilkoma innymi i to jego zawartość znacząco wybijała się na tle reszty. Nixil grają black metal w nieszablonowej formie, momentami płynnie przechodzą w awangardę. I chociaż kapela nie podaje na tej płycie prostego black metalu, a wręcz miesza ile tylko daje radę, to kawałki składające się na "From The Wound Spilled Forth Fire" dość szybko wpadają w ucho. A jest to zarówno zasługa naprawdę dobrych riffów, jak i melodii gitarowych, czy po prostu klimatu tego wydawnictwa - jest na tej płycie jakaś tajemnica, która unosi się przez cały czas jej trwania. Jeżeli szukacie nieszablonowego, ale przyjemnego dla ucha black metalu to właśnie go znaleźliście.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhw6xrNZtblYh-4Ub-NZ-CuYUHTXeGeatF33FeCUIFs0KH_09JhJi35VMgzhBmoqa9hStjRy_vEubVmwgIc-cCNAlElgj2aUwM7jc9qKZreKb1wXSHyshB6F6tNf5FNZLz7JiDkbQ9IO7LPC2VzXXtrI3yeI14djFDIHnnw3voT-HzWBY86UaGdecXEmXQw/s1200/Ringworm%20-%20Seeing%20Through%20Fire.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhw6xrNZtblYh-4Ub-NZ-CuYUHTXeGeatF33FeCUIFs0KH_09JhJi35VMgzhBmoqa9hStjRy_vEubVmwgIc-cCNAlElgj2aUwM7jc9qKZreKb1wXSHyshB6F6tNf5FNZLz7JiDkbQ9IO7LPC2VzXXtrI3yeI14djFDIHnnw3voT-HzWBY86UaGdecXEmXQw/s320/Ringworm%20-%20Seeing%20Through%20Fire.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Ringworm - Seeing Through Fire</b></span></div><div>(hardcore punk/crossover thrash metal)</div><div>Data premiery: 18.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5dzpqn8zTNW6lMYuiCfTqP?si=-I0uhOAjQzCXzL6kg5W0wQ" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Jeżeli do tej pory nie natknęliście się na twórczość amerykańskiej kapeli Ringworm to musi to być duże niedopatrzenie, które przydałoby się czym prędzej nadrobić. W tym roku grupa wydała swój dziewiąty pełny materiał studyjny i przypomniała mi jak bardzo uwielbiałem ich granie w okolicach premiery płyty "Hammer of the Witch" (2014). Później grupa wydała jeszcze dwa albumy, które już nie miały takiego klimatu jak wspomniany materiał. Owszem, cały czas operowały tą samą agresją. Nie brakowało charakterystycznej punkowej wściekłości i mieszania jej z crossover thrash metalem. Ale czegoś mi na płytach "Snake Church" (2016) oraz "Death Becomes My Voice" (2019) brakowało, kompletnie nie wracałem do tych płyt, wręcz czułem się nimi nieco rozczarowany. "Seeing Through Fire" mimo tego, że też nie ma tego mrocznego klimatu, który doskonale sprawdzał się na "Hammer of the Witch" to ma w sobie to coś, co przyciągało mnie do wspomnianej płyty. Brzmienie nowego materiału Ringworm jest wręcz mordercze, punkowa wściekłość wylewa się z każdego numeru, tempo trzymane jest przez thrash metalowe riffy, a wokalista pluje jadem, tak jak tylko potrafi. Jest w tej płycie coś takiego, co mimo braku tego mrocznego klimatu sprawia, że chcę do niej wracać i odpalać ją raz za razem. Nie ma tu czasu na budowanie atmosfery, nie ma też czasu na wirtuozerskie popisy, jest za to gniew, agresja i parcie do przodu, a wszystko to zamknięte w lekko ponad 30 minutach. Jeżeli to wasze pierwsze spotkanie z Ringworm to polecam sięgnąć też po wcześniejsze płyty tej grupy, rozczarowani na pewno nie będziecie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjrl86retsh3YdNP1Uh4OEg7NcDoi0wVWkMIJseK1f7lpw8-iYEJCgLsQ50ThYGIvcB3ROZ9DhSVqkwgb-ZkCkEY5eV3h26QdCJdFhLpcy7CbzhYttqRk8Zh6ukCjqbLY701Ehi-RDE3M32OHTsgETkuSFEWeIP-2dOnjgV6nyGKadlZGL7I5j6w8ry6sR/s1186/Spirit%20Adrift%20-%20Ghost%20At%20The%20Gallows.png" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1186" data-original-width="1186" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjrl86retsh3YdNP1Uh4OEg7NcDoi0wVWkMIJseK1f7lpw8-iYEJCgLsQ50ThYGIvcB3ROZ9DhSVqkwgb-ZkCkEY5eV3h26QdCJdFhLpcy7CbzhYttqRk8Zh6ukCjqbLY701Ehi-RDE3M32OHTsgETkuSFEWeIP-2dOnjgV6nyGKadlZGL7I5j6w8ry6sR/s320/Spirit%20Adrift%20-%20Ghost%20At%20The%20Gallows.png" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Spirit Adrift - Ghost At The Gallows</span></b></div><div>(heavy metal/doom metal)</div><div>Data premiery: 18.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/26WDy9c0Gb6ItxCpEmZKIV?si=noI_ptzPTheUYUDfWVKKYA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Z tych wszystkich nowych kapel grających oldschoolowy heavy metal Spirit Adrift zdecydowanie najmniej mi pasowali. Może też dlatego, że w ich stylu sporo miejsca zajmował doom metal. W związku z tym brakowało mi u nich tego szaleństwa, tej energii, której pod dostatkiem było w twórczości innych formacji. Ale przy okazji "Ghost At The Gallows" mocno mnie zaskoczyli. Odpalając tę płytę spodziewałem się heavy metalu przykrytego doom metalowymi smutkami, a tymczasem przywitał mnie energiczny gitarowy riff i wpadające w ucho melodie...i świetny wokal Nate'a Garretta. Aż sprawdzałem, czy aby na pewno słucham Spirit Adrift, a nie jakiejś kapeli o podobniej nazwie. I obojętnie ile razy sprawdzałem, to za każdym razem był to Spirit Adrift. Tak jakby gdzieś po drodze kapeli zgubił się ten doom metalowy vibe, bo "Ghost At The Gallows" to tradycyjny heavy metalowy materiał, który przywodzi mi na myśl utrzymane w tym gatunku płyty Grand Magus (aż chyba za chwilę odpalę sobie "Triumph and Power"). Świetna płyta, która na pewno pozwoli zgarnąć Spirit Adrift większe grono fanów, ale pewnie ci bardziej doom metalowi mogą się poczuć trochę rozczarowani.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyTJzXgrtz5zNpjsYVCSTBtbjXpYAiW2ETVX_NOZAEqRq76mQRDX9f01Qjj66yz-QfMy2DS1ZQet4_yFanqiFUegvjPgwjHc641xvgdrhbkXv-E6JbeqqeDjz3YGZHS1vN4UZLzu9sGDBAKbLLJkl9N1hdhkUjLPLkUzi8LGJrLW3sCE7wY0x0L79_KyIs/s1200/Streetlight%20-%20Ignition.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyTJzXgrtz5zNpjsYVCSTBtbjXpYAiW2ETVX_NOZAEqRq76mQRDX9f01Qjj66yz-QfMy2DS1ZQet4_yFanqiFUegvjPgwjHc641xvgdrhbkXv-E6JbeqqeDjz3YGZHS1vN4UZLzu9sGDBAKbLLJkl9N1hdhkUjLPLkUzi8LGJrLW3sCE7wY0x0L79_KyIs/s320/Streetlight%20-%20Ignition.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>⭐Streetlight - Ignition</b></span></div><div>(melodic rock/aor/hard rock)</div><div>Data premiery: 18.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1JftgdM22cfstrOCCgOzUL?si=rPmInk08S-iMho1Nh2mhdA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Streetlight to nowa grupa ze Szwecji. Niby nowa, ale zaprezentowany przez nich debiutancki materiał zatytułowany "Ignition" to wręcz książkowy przykład muzyki rockowej z lat 80tych. Jeżeli chociaż raz w życiu odpaliliście jakąś płytę z melodic rockiem albo aor z tamtego okresu to już mniej więcej wiecie, jakiego rodzaju granie usłyszycie na pierwszym materiale Streetlight (zresztą wcale bym się nie zdziwił, gdyby nazwa kapeli wzięła się z tekstu jednego ze szlagierów grupy Journey). Mamy tutaj bardzo dużą dawkę przebojowości podaną w rockowej szacie, sporo popowych odnośników, ogrom błyskawicznie wpadających w ucho melodii (zarówno gitarowych, jak i klawiszowych) i oczywiście refreny, które zostaną z nami już na dłużej nawet po tym, gdy usłyszycie kawałek tylko raz. I wiem, że aor-owych wydawnictw nie brakuje, praktycznie miesiąc w miesiąc wychodzi coś nowego, tak jakby ten gatunek przeżywał jakiś skromny (ale jednak) renesans. Tymczasem album "Ignition" momentalnie mnie do siebie przekonał, może dlatego, że grupa z jednej strony porusza się w aor-owych standardach, a z drugiej próbuje podać je w nieco świeższej formie, a czasami wręcz urywa się w jakieś szalone hard rockowe rejony. Świetna płyta i jeden z najlepszych (o ile nie najlepszy) aor-ów jakie słyszałem w tym roku.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGLDriEPcH0nlyKlCgBOEpT4eAoviIzlECb1JLY17P4jQcNK3ROnHPqb2LI0h4H7yjAMAMtmZ0n5wdEknOuE1ZEDBZ9tF4hg-ttL7ehdhiEET8L469STwUDY0YOre2B5pfA4xiZ4uxgVTz2ExXyXLqhgRGnUWG56M-tCv_gW-qGbsAb2hnYks4N0oCkIOI/s2048/Tapestry%20-%20The%20Pain%20You%20Desire,%20the%20Love%20You%20Deserve.png" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="2048" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGLDriEPcH0nlyKlCgBOEpT4eAoviIzlECb1JLY17P4jQcNK3ROnHPqb2LI0h4H7yjAMAMtmZ0n5wdEknOuE1ZEDBZ9tF4hg-ttL7ehdhiEET8L469STwUDY0YOre2B5pfA4xiZ4uxgVTz2ExXyXLqhgRGnUWG56M-tCv_gW-qGbsAb2hnYks4N0oCkIOI/s320/Tapestry%20-%20The%20Pain%20You%20Desire,%20the%20Love%20You%20Deserve.png" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Tapestry - The Pain You Desire, the Love You Deserve</b></span><div>(post-hardcore/alternative rock)</div><div>Data premiery: 18.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4QIzP0h8AgBsXH1opyBfrw?si=yt5SLy5PS3C_PI4hCgTfkA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Tapestry to debiutująca kapela z Australii. I nie będę ukrywał, do tej płyty przyciągnęła mnie okładka, która przypomina dzieła sztuki, które można oglądać w galeriach...a zostałem dla muzyki. I sam jestem zaskoczony tym, że zawartość "The Pain You Desire, the Love You Deserve" wpadła mi w ucho, bo jeszcze jakiś czas temu tego typu granie skreślałem już po pierwszych kilku kawałkach (częst nawet już podczas słuchania pierwszego). A cóż to za granie? Bardzo melodyjna, wręcz podchodząca pod pop mieszanka post-hardcore i alternative rocka. Na siłę można się doszukać też elementów melodic hardcore'a. I mimo tego, że tych "popujących" fragmentów nie brakuje, to są tutaj też dobrze z tym kontrastujące ostrzejsze partie, za które odpowiedzialni są głównie gitarzyści (i krzyczący wokalista, który aktywuje się trochę bardziej wraz postępem albumu). Jednak to, co najbardziej podoba mi się w tym wydawnictwie, to właśnie ta delikatna muzyka grająca za plecami wokalisty - trochę post-rock, trochę shoegaze. Tak, ta chillująca warstwa instrumentalna jest tutaj dla mnie kluczowa. Oczywiście nie jest to materiał dla wszystkich, bo zdaję sobie sprawę, że to dość lekkie i miękkie granie, z miejscowymi tylko dociążeniami, ale zaskakująco dobrze mi się słucha tego albumu.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9AK8OjagpnTjvl8sNkbb_gwnci2lnfmu2mq7mhb9R05SE5P_LV5uEal1lxaBfnh2-Py-boOyUNW7gzG14n2ceKh2l_Xm1H0jJ5mU5pnnRohkGSYBIjdlWYdzhMEzzwD-VU2qJQZBfyxPy2Wu_dIz3Z6Fu0hNYLOkY9DYmZQ4NvGV0kK5LQbYbkfIsuQBO/s1200/The%20Crawling%20-%20All%20Of%20This%20For%20Nothing.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9AK8OjagpnTjvl8sNkbb_gwnci2lnfmu2mq7mhb9R05SE5P_LV5uEal1lxaBfnh2-Py-boOyUNW7gzG14n2ceKh2l_Xm1H0jJ5mU5pnnRohkGSYBIjdlWYdzhMEzzwD-VU2qJQZBfyxPy2Wu_dIz3Z6Fu0hNYLOkY9DYmZQ4NvGV0kK5LQbYbkfIsuQBO/s320/The%20Crawling%20-%20All%20Of%20This%20For%20Nothing.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>The Crawling - All Of This For Nothing</b></span><div>(death doom metal)</div><div>Data premiery: 04.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7IhPz9l0MR6I0BjVP3yA43?si=XuDEWfhXQcix2aYlxBjVUA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie trafiłem do tej pory na twórczość pochodzącej z Irlandii Północnej kapeli The Crawling. "All Of This For Nothing" jest trzecim pełnym studyjnym wydawnictwem tej grupy - najnowszy materiał został wydany 5 lat po premierze "Wolves and the Hideous White" (2018). To sporo czasu, zwłaszcza dla dość świeżej jeszcze formacji. O najnowszej płycie The Crawling nie sposób nie napisać, że jest to łakomy kąsek dla fanów takich kapel jak Ghost Brigade, Swallow The Sun, czy też innych formacji, które swojej twórczości mieszają doom metal z death metalem i podlewają to wszystko gothic metalem. "All Of This For Nothing" to materiał przesiąknięty melancholijnym klimatem, który jest dodatkowo podsycany za sprawą death metalowych rozwiązań. Nie ma tutaj co prawda typowego gotyckiego klimatu, ale nie musi go być, skoro jest ta wszechobecna melancholia. Atmosfera na tym wydawnictwie jest gęsta i muzykom doskonale udaje się balansowanie pomiędzy szybszymi i zarazem bardziej agresywnymi death metalowymi elementami, a doom metalowym mrokiem. I wypada to o tyle ciekawiej, że ten doom metal obecny w muzyce The Crawling to nie jest po prostu wolniejsze granie death metalu, wspomniany wcześniej gatunek ma tutaj swoje miejsce, nawet bym powiedział, że odgrywa zdecydowanie ważniejszą rolę niż death metal. Odpaliłem ten materiał dla death metalu, a wracam do niego dla doom metalu.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-HakK-tXhp2GSyl_CNbshhs_K5tz0j0ZJM-97hpWSkqs_km1Up0tNTX9vUBOXr6_1fl_374uoHjArQrpvTmjNmUJVcg2tw_ClZQvQ_CPZaoPA23O2QMR_MrLyeipCHEfCFAbEUuMjAvhPJPEEE3ACQyFcPBPPuJ0DnxgBdB4u2vpdW0FPIZmwdUEoObBT/s1200/To%20Kill%20Achilles%20-%20Recovery.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-HakK-tXhp2GSyl_CNbshhs_K5tz0j0ZJM-97hpWSkqs_km1Up0tNTX9vUBOXr6_1fl_374uoHjArQrpvTmjNmUJVcg2tw_ClZQvQ_CPZaoPA23O2QMR_MrLyeipCHEfCFAbEUuMjAvhPJPEEE3ACQyFcPBPPuJ0DnxgBdB4u2vpdW0FPIZmwdUEoObBT/s320/To%20Kill%20Achilles%20-%20Recovery.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>To Kill Achilles - Recovery</b></span><div>(melodic hardcore/metalcore)</div><div>Data premiery: 11.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3oI6UtOIx2ZoSTMfEsVCn4?si=c55zedtNRcmpj9rX1Nbdew" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Uwielbiam debiutancki album To Kill Achilles, a może raczej uwielbiałem, bo teraz już niezbyt często wracam do "Existence" (2013). Ale wzmianki o tym wydawnictwie możecie znaleźć na blogu w podsumowaniu 2013 roku (zwłaszcza w debiutach). Później kapela zapadła się pod ziemię, wróciła w 2021 z albumem "Something to Remember Me By", którego niestety nie słyszałem i 11 sierpnia 2023 roku zaprezentowała swój trzeci pełny studyjny materiał. Trochę się zdziwiłem widząc w zapowiedziach płytę "Recovery", bo byłem przekonany, że kapela To Kill Achilles już od dawna nie istnieje. Jak się okazuje byłem w dużym błędzie, bo ta szkocka formacja pochodząca z Dundee wróciła silniejsza niż wcześniej. Czuć na "Recovery" trochę starego To Kill Achilles, które pokochałem za wściekłość, energię i surowe brzmienie. Ale stylistycznie jest nieco inaczej niż na płycie sprzed 10 lat. Pierwsze skojarzenie jakie pojawiło mi się w głowie, gdy słuchałem tej płyty to australijski zespół Carpathian...o którym też nie słyszałem od ponad 10 lat. Ale w głowie nadal mi gra ich album "Isolation" (2008). To Kill Achilles na najnowszej płycie grają podobnie do Carpathian. Nieco zwolnili, wściekłość bardziej przejawia się w wokalach, a nieco mniej w muzyce. Kapela lawiruje pomiędzy ostrzejszym brzmieniem, a delikatnymi dźwiękami, podobnie zresztą z wokalem, który wymienia się pomiędzy core'owym krzykiem, a melodyjnym śpiewem. Bardzo dobry materiał i mam nadzieję, że kapela nie zniknie znowu na długie lata.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrWQyM67pFQz82dQbDKMzofcMUvwInb18YtmOriD1zqEciZOAL6siqnhH0AZtGngSJER8m4v_89asaTkAXhfXhKTNm5ZkWfqfc7PyF3pbb3w_mJ3RYQc9Z1HsBmT1LL9ivD0WkMAI-BrwuY5SjQutOXATkkAdQI7X4RUPJc4Hb1Ti4zq_dyq_C32kW66eJ/s2048/Unblessed%20Divine%20-%20Portal%20To%20Darkness.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="2048" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrWQyM67pFQz82dQbDKMzofcMUvwInb18YtmOriD1zqEciZOAL6siqnhH0AZtGngSJER8m4v_89asaTkAXhfXhKTNm5ZkWfqfc7PyF3pbb3w_mJ3RYQc9Z1HsBmT1LL9ivD0WkMAI-BrwuY5SjQutOXATkkAdQI7X4RUPJc4Hb1Ti4zq_dyq_C32kW66eJ/s320/Unblessed%20Divine%20-%20Portal%20To%20Darkness.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Unblessed Divine - Portal To Darkness</b></span></div><div>(atmospheric death metal)</div><div>Data premiery: 18.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1ECENJtUspbyhnUiKcOFd3?si=59J8OuIgRnqXG6BCpJji2Q" target="_blank">Spotify</a></div><div><div><br /></div><div>Ublessed Divine to absolutnie wyjątkowy projekt, który współtworzą dwaj polscy muzycy (Michał Grall oraz Szymon Krasowski, choć na płycie zamiast tego drugiego usłyszymy partie perkusyjne Michała Łysejko) i wokalista z RPA (Lee Wollenschlaeger). Na debiutanckim albumie "Portal To Darkness" grupa nie bawi się w półśrodki tylko od razu uderza z grubej rury. Na płycie znaleźć można przede wszystkim nowoczesny death metal najwyższej próby, przydały się też doświadczenia zdobyte przez Michała Gralla w Sinister, czy Lee Wollenschlaegera zdobyte w Malevolent Creation. Klimat tego wydawnictwa jest gęsty niczym smoła, a ciężkie riffy świetnie uzupełniają się z dbającymi o tworzenie niezapomnianej atmosfery partiami klawiszowymi. Niby schowanymi gdzieś z tyłu, ale podnoszącymi atrakcyjność tego wydawnictwa. Wręcz (powiedzmy) symfonia i ciężkie death metalowe granie doskonale się tutaj ze sobą zgrywają i tworzą spójną całość. Bardzo dobry debiut i oby projekt Unblessed Divine jeszcze nie raz w przyszłości zaskoczył.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3YvnEMzP2XedYt-PetyAMb4fcfnSVY_TBIaSZwC728DbirCWWVPVlArahVj1qThgXkgOIafCKKw9oOd2CYKl_iCcvrg7tBQaEi5bb6IuYhuTua_seNhBEIQE_JnJTzMyrzP8DiErNOTA-q7FdZedh0cwp8urfz8sS7iEUL9wxg7uhdLGBgAXXbDOiZyzG/s700/Urfaust%20-%20Untergang.png" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3YvnEMzP2XedYt-PetyAMb4fcfnSVY_TBIaSZwC728DbirCWWVPVlArahVj1qThgXkgOIafCKKw9oOd2CYKl_iCcvrg7tBQaEi5bb6IuYhuTua_seNhBEIQE_JnJTzMyrzP8DiErNOTA-q7FdZedh0cwp8urfz8sS7iEUL9wxg7uhdLGBgAXXbDOiZyzG/s320/Urfaust%20-%20Untergang.png" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Urfaust - Untergang</span></b></div><div>(atmospheric black metal/doom metal/avantgarde metal/ambient)<br /><div>Data premiery: 11.08.2023</div><div><a href="https://www.youtube.com/watch?v=9YHi5iNDxK8" target="_blank">Youtube</a></div><div><br /></div><div>Jeżeli lubicie niestandardowe podejście do grania black metalu, a raczej lubicie, gdy black metal mieszany jest z różnymi gatunkami, to na pewno na waszej drodze stanęła już kapela Urfaust. To niderlandzka formacja, która zaczęła działać na scenie w 2003 roku i dwadzieścia lat później zaprezentowała swój finałowy materiał. "Untergang" jest siódmym pełnym wydawnictwem Holendrów, chociaż gdy spojrzy się na ich dyskografię to znaleźć w niej można o wiele więcej nagrań - głównie epek i splitów. W tym roku grupa zakończyła swoją działalność stąd też określenie, że "Untergang" jest finałowym albumem tej formacji. Na płycie znaleźć można prawdziwą ucztę dla fanów nieszablonowego grania black metalu. W dużej mierze Urfaust to przede wszystkim grupa specjalizująca się w graniu ambientu, ale przez lata doskonale mieszali go z black metalem i doom metalem, dorzucając do tego sporo awangardy. I podobne granie można usłyszeć na "Untergang". Holendrzy lubili eksperymentować z brzmieniem i to też słychać na tej płycie. Wokale potrafią być schowane za ścianą dźwięku, a jednocześnie walczyć o przebicie się do pierwszego szeregu. Doom metal miesza się z black metalem, a do tego wszystkiego doskakuje jeszcze ambient - podawane jest to w różnych proporcjach w zależności od utworu. Szkoda, że grupa zakończyła działalność, ale za to pożegnała się z fanami w bardzo dobrym stylu. "Untergang" to materiał pełen niepokojących dźwięków, mrocznej atmosfery, która dodatkowo buduje uczucie niepewności. </div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsaLCjqJxi9tF6loIa04aMEaSQkH5BFJmPccviYJyDoFb-xGrbZErXQh_6MCCk_B0ngUDDLZeBaIkzXUuJJqRopFWu_zYxGLgo-lc-jOn5dXn4VS1pUfuKoTh9JGcUn9w-6t_b92nw3QYfadqRJLUe8abijtSC0Ls4g2ISqiJOyeMHuEJxgDjMsYUf25Zx/s1200/Urne%20-%20A%20Feast%20On%20Sorrow.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsaLCjqJxi9tF6loIa04aMEaSQkH5BFJmPccviYJyDoFb-xGrbZErXQh_6MCCk_B0ngUDDLZeBaIkzXUuJJqRopFWu_zYxGLgo-lc-jOn5dXn4VS1pUfuKoTh9JGcUn9w-6t_b92nw3QYfadqRJLUe8abijtSC0Ls4g2ISqiJOyeMHuEJxgDjMsYUf25Zx/s320/Urne%20-%20A%20Feast%20On%20Sorrow.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>⭐Urne - A Feast On Sorrow</b></span><div>(sludge metal/progressive metal)</div><div>Data premiery: 11.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0n3DYkwX3oomvdKpwKRc7m?si=hpAIkyPrTOSLmP7PqZ0c8Q" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Nie znam debiutanckiej płyty brytyjskiej kapeli Urne, ale po tym, co usłyszałem na "A Feast On Sorrow" muszę czym prędzej nadrobić tę zaległość. Urne to jeszcze dość świeża formacja, która w sierpniu zaprezentowała swój drugi pełny studyjny materiał. Już pierwsze dźwięki zawarte na "A Feast On Sorrow" przywiodły mi na myśl twórczość grupy Mantar...ale trochę też Mastodon z wcześniejszego okresu ich działalności. Urne doskonale łączą w swojej twórczości ciężar, surowość i agresję sludge metalu i mieszają ją z innymi gatunkami - jest tutaj odrobinę progresywnego grania, trochę stonera, trochę groove metalu, a nawet metalcore'a (tego brudnego, którego reprezentantem była grupa Burnt By The Sun). Z tego niesamowitego połączenia wychodzi fenomenalny album, który błyskawicznie skradł moje serce i już przy pierwszym odsłuchu wiedziałem, że tej płyty nie może zabraknąć w przeglądzie premier. Dla fanów ciężkiego grania, ale nieco wymykającego się prostemu szufladkowaniu pozycja obowiązkowa.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIgKHL5C2kZsgapOTU-41IbEyP9buXGA2KV0eoYYsBXJ918awDZIC55kT0vS09Px3mL8XrysEpOOxgJ1atc_IZUg4kbHPzRCTqnEaIncrZXKzSlkYcbtZ3WKb2prjenWJq5Dj-i6s1KYNphhiUAH5DVvMX5zHSHKwd2h-FG7EIJkKmLigQvekABZbrJX7E/s1200/Warhawk%20-%20Dambuster.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIgKHL5C2kZsgapOTU-41IbEyP9buXGA2KV0eoYYsBXJ918awDZIC55kT0vS09Px3mL8XrysEpOOxgJ1atc_IZUg4kbHPzRCTqnEaIncrZXKzSlkYcbtZ3WKb2prjenWJq5Dj-i6s1KYNphhiUAH5DVvMX5zHSHKwd2h-FG7EIJkKmLigQvekABZbrJX7E/s320/Warhawk%20-%20Dambuster.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Warhawk - Dambuster</b></span><div>(heavy metal)</div><div>Data premiery: 04.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/29Ser7Ce28Hx4P4CBUyq5T?si=z5BKSVQBTz-SCvr7nJ-34w" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /><div>Nigdy wielkim fanem Motorhead nie byłem i pewnie już nigdy nie będę. Za to zawsze lubiłem formacje, które do ich stylu i twórczości nawiązywały - jak chociażby Chrome Division. Zaledwie w zeszłym roku za sprawą płyty "Pray for War" zadebiutowała szwedzka formacja Warhawk. Muzyka tej grupy od samego początku nie pozostawiała złudzeń, po prostu chcą grać jak Motorhead i wychodzi im to zaskakująco dobrze. Kapela dość szybko poszła za ciosem, bo na "Dambuster" trzeba było czekać zaledwie rok i kilka miesięcy. I co tym razem dostaliśmy? Nie zgadniecie, ale wam podpowiem - granie w stylu Motorhead. Czy to źle? Nie. Czy dobrze im to wychodzi? Jak najbardziej. Chrome Division przez kilka pierwszych płyt (zdaję się, że przez dwie pierwsze płyty) brzmieli świeżo chociaż opierali swoją twórczość na stylistyce wręcz wykorzystanej do cna przez Motorhead. Warhawk grają jakby bardziej w stylu wspomnianej brytyjskiej legendy heavy metalu/hard rocka, prą do przodu nie zabierając ze sobą jeńców. Niczym ten drapieżny ptak na okładce "Dambuster" po prostu puszczają wszystko z dymem. I coś czuję, że będą mieli w sobie więcej samozaparcia i zdają sobie sprawę z tego, że zmiany w tego typu graniu w żadnym wypadku nie są pożądane. Jeżeli jesteście fanami Motorhead, czy po prostu grania w stylu, w którym się poruszali to nie zastanawiajcie się zbyt długo, bo Warhawk na pewno dostarczą wam dużo dobrej zabawy, a kto wie, czy za rogiem nie czeka już ich trzecia płyta?</div></div></div></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi21O4pGqr8YfjrY_mIt6g9eILJTIodJNdPV6s6AsqxGDx9-WVIJrxdWcKt9EjbZIxOCTTShyLxNv5UwZrn7zarqyPrG78jNv_IpbBh_6Q3uLTUbquKqtzOkV8sH17BMy9j4LSsrCQCCgT0hr2TnQD8dXxKpuRVaI23_UKIMu2ZON2JNHOYOtusDsmkG_Jn/s1000/Warmen%20-%20Here%20For%20None.png" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi21O4pGqr8YfjrY_mIt6g9eILJTIodJNdPV6s6AsqxGDx9-WVIJrxdWcKt9EjbZIxOCTTShyLxNv5UwZrn7zarqyPrG78jNv_IpbBh_6Q3uLTUbquKqtzOkV8sH17BMy9j4LSsrCQCCgT0hr2TnQD8dXxKpuRVaI23_UKIMu2ZON2JNHOYOtusDsmkG_Jn/s320/Warmen%20-%20Here%20For%20None.png" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Warmen - Here For None</b></span></div><div>(progressive power metal/melodic death metal)</div><div>Data premiery: 18.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/03CPGRDNYWE7pmA9yXDdNa?si=jzu_N7UeTmiqvpe_dZLlAQ" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Jeżeli mieliście okres w swoim życiu, w którym jaraliście się twórczością Children Of Bodom to na pewno kojarzycie Warmena, a tak naprawdę Janne Warmana. Klawiszowiec CoB dołożył niemałą cegiełkę do rozpoznawalności stylu tej kapeli, wszak to jego klawisze nadawały ton niejednej ich kompozycji - czy bez jego klawiszy mógłby powstać "Downfall", czy "Hate Me"? Pewnie nie, a przecież to tylko dwa pierwszy przykłady z brzegu. Ale no właśnie, "Here For None" to nie jest pierwszy solowy materiał Janne Warmana, pierwszy pojawił się w 2000 roku...i cóż, "Unknown Soldier" świata nie zwojował, ale już kolejne solowe próby klawiszowca wypadały zdecydowanie lepiej. "Here for None" jest już szóstym pełnym studyjnym albumem Warmen i muszę przyznać, że świetną decyzją było zaproszenie do tego projektu Petriego Lindroosa (wokalista Ensiferum oraz ex-Norther). To był po prostu strzał w dziesiątkę, tym bardziej, że po śmierci Alexiego Laiho fani Children Of Bodom zostali pozostawieni sami sobie. Tymczasem "Here For None" to materiał idealnie wpasowujący się w stylistykę, którą operowało CoB, czyli mamy mieszankę melodic death metalu z power metalem. Dokładnie to dostajemy na najnowszym wydawnictwie Warmen, do tego wspomniany już Petri Lindroos operuje bardzo podobnym wokalem, co Alexi. Struktura utworów też jest podobna do CoB. Wręcz płynie z tego wydawnictwa tęsknota Warmana za czasami, gdy współtworzył jedną z najpopularniejszych fińskich formacji na scenie metalowej. Nadal lubię wracać do twórczości Children Of Bodom, a ten album doskonale zaspokaja moją tęsknotę za tą grupą, której niekwestionowanym liderem był Alexi Laiho.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvkX0jVrOP-cJo2VD2YZW3FfzmNCCZbgYFgOxj36wsmdohwVNy6ZoWC5yMR19Z5ga76mxRUxc60Y_pQFG0RLy4xSC63oJid1l1r_PuoZVhUi_fm9tSuK7t-HBp-5p7yDSsf1RIOaXrBUthlXygN5eZz-mR4UnLYit_Ns34a1I7ytfvoSXeJ1j5XLYSbk6Y/s1080/Werewolves%20-%20My%20Enemies%20Look%20And%20Sound%20Like%20Me.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1080" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvkX0jVrOP-cJo2VD2YZW3FfzmNCCZbgYFgOxj36wsmdohwVNy6ZoWC5yMR19Z5ga76mxRUxc60Y_pQFG0RLy4xSC63oJid1l1r_PuoZVhUi_fm9tSuK7t-HBp-5p7yDSsf1RIOaXrBUthlXygN5eZz-mR4UnLYit_Ns34a1I7ytfvoSXeJ1j5XLYSbk6Y/s320/Werewolves%20-%20My%20Enemies%20Look%20And%20Sound%20Like%20Me.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Werewolves - My Enemies Look And Sound Like Me</b></span><div>(death/black metal)</div><div>Data premiery: 11.08.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2Dt7pnRTHynElnY39JjnjG?si=QX4jJso3QyClXlR0IPc4xA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div></div></div></div></div></div></div><div>Australijska kapela Werewolves jest bardzo systematyczna, grupa powstała w 2019 roku, a rok później zadebiutowała płytą "The Dead Are Screaming". Od tamtej pory fani ostrego i bezkompromisowego grania każdego roku otrzymują nowy pełny studyjny album od tej formacji. "My Enemies Look And Sound Like Me" to już czwarty pełny materiał tej grupy i po najnowszej płycie wcale nie słychać, żeby muzycy łapali zadyszkę. Ich death/black metal z technicznymi ciągotami nie jest może szczególnie świeży, ale gniecie i chłoszcze jak trzeba. I jak zwykle okładka zdobiąca "My Enemies Look And Sound Like Me" doskonale oddaje klimat zawartości muzycznej tego albumu. Kapela mknie do przodu kosząc coraz bardziej zakrwawionym toporem wszystko, co znajdzie się na ich drodze. Nie ma chwili wytchnienia, od pierwszej do ostatniej sekundy tej płyty jest bezlitosna jazda do przodu rozpędzonym walcem (osiągającym zaskakująco dużą prędkość), który miażdży po drodze stosy (powalonych wcześniej) trupów. Czy w 2024 roku dostaniemy nowy materiał Werewolves? Jeżeli grupa dalej ma trzymać taki poziom to mam nadzieję, że tak.</div>Esthttp://www.blogger.com/profile/14421860241484678957noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4240509534317649162.post-3154298989419374172023-08-05T12:42:00.003+02:002023-08-05T13:09:59.012+02:00Przegląd premier płytowych - lipiec 2023<div>Dość późno zabrałem się za sprawdzanie lipcowych nowości, ale też nie oszukujmy się - w kwestii premier w lipcu nie działo aż tyle, ile w poprzednich miesiącach. Początkowo byłem przekonany, że ten przegląd będzie miał nie więcej niż 20 albumów, a i tak będzie to selekcja dość pobłażliwa, zawierająca też materiały najwyżej "porządne". Oczywiście jak zwykle wszystko pozmieniało się przy samym finiszu. Nadal uważam, że daleko lipcowemu zestawowi do najlepszych miesięcy tego roku, ale finalnie nie było aż tak źle, jak początkowo zakładałem. Tym bardziej, że trafiło się w tym miesiącu kilka absolutnych perełek, które też zdecydowałem się oznaczyć w poniższym przeglądzie - wypatrujcie gwiazdek ⭐, od tej pory właśnie tak będę oznaczał albumy absolutnie wyjątkowe w tych cyklicznych postach. I oczywiście zapraszam do przejrzenia lipcowego zestawienia, w którym znajdziecie 25 pozycji, które były według mnie najciekawsze spośród premier płytowych, które udało mi się sprawdzić.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://dark-factory.blogspot.com/2023/08/przeglad-premier-pytowych-lipiec-2023.html" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="661" data-original-width="661" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2OyTACGrmjCfC1HFAry1Se3TzLxyado9eD-ea6FHm83aWKXREmczKEXi_iV2W5tv10u59PX8rLBDgXBRChn7N-34jygfW7NsZWTgr1KlYCLlT_XnZAmth3rBVM3E77tUyNCJJ4OlkKVy31jsRteGBuvMyo5VcRV_I6qlXCRNgU0MXxNYWVuacAjdHgldw/w640-h640/1przeglad%20lipiec%20bn.png" width="640" /></a></div><div><br /></div><span><a name='more'></a></span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigPohivX9moG84PwOQ09gY_AYwsRBZ00KSvjrCX2ytb-cXXcTIkbgoUENMnWyWVpNf-y1j84gOe2kK61HLNa4LyPSq4zLm6tCFQHDKDLeM4dFP9o8OYm_xwk0CCM5lI5NSIXLYzo2vgntLn_S92f1Y8UGBR8LkyAksAZIPix6K9dH1p7zJTtONXw3cCALT/s1200/Abstract%20Void%20-%20Forever.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigPohivX9moG84PwOQ09gY_AYwsRBZ00KSvjrCX2ytb-cXXcTIkbgoUENMnWyWVpNf-y1j84gOe2kK61HLNa4LyPSq4zLm6tCFQHDKDLeM4dFP9o8OYm_xwk0CCM5lI5NSIXLYzo2vgntLn_S92f1Y8UGBR8LkyAksAZIPix6K9dH1p7zJTtONXw3cCALT/s320/Abstract%20Void%20-%20Forever.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Abstract Void - Forever</span></b></div><div>(synthwave/blackgaze)</div><div>Data premiery: 30.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6K4nrwbljWjjZV4yHN4Zgc?si=MXMXYKehQ9mxNcny5X_NEQ" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Abstract Void to rosyjski projekt, z którego muzyką pierwszy raz zetknąłem się w 2021 roku przy okazji premiery albumu "Wishdream". A było to już trzecie wydawnictwo tej formacji. Cóż takiego wyróżnia Abstract Void od całej masy innych metalowych grup? Otóż to, że jest to metale i nie-metal zarazem. Trzonem twórczości Abstract Void jest synthwave, muzyka, która wróciła na salony w wielkim stylu kilka lat temu za sprawą chociażby Perturbatora. Ale filar to nie wszystko, jest też cała obudowa, którą stanowi blackgaze. Abstract Void łączy w swojej muzyce te dwa niekoniecznie sąsiadujące ze sobą światy, ale jak się okazuje już po raz kolejny (ja się przekonałem po raz drugi) blackgaze i synthwave doskonale ze sobą współpracują. Lekka i melodyjna muzyka elektroniczna w zaskakująco spójny sposób łączy się z black metalowymi growlami, które usilnie próbują się przebić na front. Jest w tej płycie coś niesamowicie przyciągającego i unikalnego.</div><div><br /></div><div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQDKJHA7Cv_Oxz7fWhzVdQ8qgsM_1HEb3203s3m9JYlydeyFvTGU2_3xz42L4rQtO96uz3tbPxcPJ4UaC8oJni9HwXUn0OyT9J16tAbwH1GFD0Vb1EOoSohrpzSp_S30t3ojM-jvikhjmNu0UUBNx7GUfQc_TZ4lMqy7JqukV6D9obJ3VBdyzAkviOjsGt/s2400/All%20For%20Metal%20-%20Legends.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="2400" data-original-width="2400" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQDKJHA7Cv_Oxz7fWhzVdQ8qgsM_1HEb3203s3m9JYlydeyFvTGU2_3xz42L4rQtO96uz3tbPxcPJ4UaC8oJni9HwXUn0OyT9J16tAbwH1GFD0Vb1EOoSohrpzSp_S30t3ojM-jvikhjmNu0UUBNx7GUfQc_TZ4lMqy7JqukV6D9obJ3VBdyzAkviOjsGt/s320/All%20For%20Metal%20-%20Legends.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">All For Metal - Legends</span></b></div><div>(heavy/power metal)</div><div>Data premiery: 07.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/39p5uO2cqlrfH9ncGtrzRy?si=a6skc2vERpul-neOiTjjHg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>All For Metal to nowy projekt, który od samego początku wzbudzał we mnie śmiech. Kapela jeszcze przed wydaniem debiutanckiego materiału mogła się poszczycić siedmioma klipami, przaśnymi klipami, których nie powstydziliby się panowie z Manowar za czasów "Into Glory Ride" (1983). A warto zauważyć, że na albumie "Legends" znaleźć można 11 kompozycji - i jestem ciekaw, czy kapela nakręci jeszcze klipy do czterech pozostałych utworów, żeby mieć komplet kompozycji z wizualizacją? No nieważne, nie zrozumcie mnie źle - "Legends" to nie jest dobry materiał i jakościowo mocno odstaje od pozostałych pozycji znajdujących się w tym przeglądzie. Debiutancki materiał All For Metal to łopatologiczne podejście do mieszanki heavy metalu i power metalu z dużą ilością melodyjnych rozwiązań. A jednak jest w tym prostym jak budowa cepa graniu, co mnie do siebie przyciąga. Czy mogę powiedzieć, że "Legends" to dla mnie takie "guilty pleasure"? Zdecydowanie tak, ale nic nie poradzę na to, że jest w tym jakaś dziwna siła, która ciągnie mnie do tego materiału. Jest prosto, jest melodyjnie, jest przesadzony klimat barbarzyńsko-romantycznego heavy metalu...no i jest ta przaśność, których jednych kupi, a drugich odrzuci już po kilku sekundach pierwszego utworu.</div><div><br /></div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8ad6gvw1Nt2TLXQF6CK1AK-C8meAuL061M2IXLrH_h4OLm1J3d_5TsysJkhkyPD2zPAGo6VPPw4IHQY0bNYzS5WjKZS_AwdhOPt3kMGzn0W8guA1IDXduDPyCZoH6k95YHnaXP29PJKWnuQCl2tZw5x7xI6yfbXlch9OvHcN8KeFitUjY-vlpF1VAWTWA/s1200/Astralborne%20-%20Across%20The%20Aeons.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8ad6gvw1Nt2TLXQF6CK1AK-C8meAuL061M2IXLrH_h4OLm1J3d_5TsysJkhkyPD2zPAGo6VPPw4IHQY0bNYzS5WjKZS_AwdhOPt3kMGzn0W8guA1IDXduDPyCZoH6k95YHnaXP29PJKWnuQCl2tZw5x7xI6yfbXlch9OvHcN8KeFitUjY-vlpF1VAWTWA/s320/Astralborne%20-%20Across%20The%20Aeons.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Astralborne - Across The Aeons</span></b><div>(melodic death metal)</div><div>Data premiery: 28.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/509iOekpLVrWIA2vI3YYfU?si=NU5LXcPYQAiSNa4BwjB-ew" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Druga studyjna płyta amerykańskiej formacji Astralborne zaczyna się bardzo niepozornie. Dźwięki akustycznej gitary w żaden sposób nie zwiastują nadciągającej burzy. Na "Across The Aeons" usłyszeć można nieco zbrutalizowany melodic death metal, dlaczego zbrutalizowany? Bo jednak mam wrażenie, że brzmienie tej formacji jest bliższe death metalowym wydawnictwom, a że pojawia się sporo gitarowych melodii to można to uznać za miły dodatek. Jest moc w tym graniu i czuć to podbite brzmienie, nawet perkusja bije jakby mocniej. Wokal jest doskonały i świetnie spasowany z warstwą instrumentalną. A ze wszystkim tym dobrze koresponduje kosmiczna okładka, która też dokłada swoją cegiełkę do klimatu, w jakim porusza się Astralborne (w sumie nazwa kapeli też nie jest przecież przypadkowa). Widzicie ten statek kosmiczny na okładce? On startuje przy dźwiękach gitary akustycznej, a później przechodząc w przestrzeń kosmiczną trafia na koszmarną burzę, a chwilę po wydostaniu się z jej objęć wpada w sam środek deszczu meteorytów. Tak najłatwiej można opisać zawartość "Across The Aeons" - nie ma nudy, jest moc, ciężar i melodie.</div></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVQeEKNe6BN_vjDQbCIWawsU-muk7_pcO59JTx8vRNe3idYRdDFFeKcxcGYKAK2tnkADlpMGiRtfziMRhL6L0U4v4FuZ2DeESIrSC007bpqJS23_wiq5CYBwrO6JkLrQqzILnUBUbX2a1Vj75QPARt-qYoQg5lKxNq3aDJ8oa1DU2c8-83H-3Igfg0YJCp/s1200/Blackbraid%20-%20Blackbraid%20II.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVQeEKNe6BN_vjDQbCIWawsU-muk7_pcO59JTx8vRNe3idYRdDFFeKcxcGYKAK2tnkADlpMGiRtfziMRhL6L0U4v4FuZ2DeESIrSC007bpqJS23_wiq5CYBwrO6JkLrQqzILnUBUbX2a1Vj75QPARt-qYoQg5lKxNq3aDJ8oa1DU2c8-83H-3Igfg0YJCp/s320/Blackbraid%20-%20Blackbraid%20II.jpg" width="320" /></a></div><div><span style="font-size: medium;"><b>⭐Blackbraid - Blackbraid II</b></span></div><div>(black metal)</div><div>Data premiery: 07.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5CEfuHULnZDi68wT8mABle?si=k4RYa3cBQbSSRvoc-S-T7Q" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Jednoosobowy projekt Blackbraid to nadal świeża sprawa, powstał zaledwie rok temu i wówczas zaprezentował też debiutancki materiał zatytułowany "Blackbraid I". Pochodzący z USA muzyk kryjący się pod pseudonimem Sgah’gahsowáh swoim pierwszym wydawnictwem niczym burza wbił się na black metalową scenę. I jeżeli ktoś nie słyszał jego debiutanckiej płyty ten powinien czym prędzej to niedopatrzenie nadrobić. Przy takich wydawnictwach zawsze wyskakuje pytanie - czy po tak dobrym debiucie pojawi się godny sukcesor? Na "Blackbraid II" nie trzeba było długo czekać, bo mniej niż rok (debiut miał premierę 26 sierpnia 2022). I już przy pierwszym odsłuchu nowej płyty Blackbraid byłem zachwycony. To była jedna z pierwszych (o ile nie pierwsza) z lipcowych premier, które błyskawicznie wskoczyły na listę pewniaków do tego przeglądu. Cóż takiego można spodziewać się po nowej płycie Sgah’gahsowáha? Pełnokrwistego black metalu pełnego gitarowych melodii, niesamowitego klimatu oddającego hołd rdzennym mieszkańcom Ameryki Północnej, zresztą zaklętego też w tekstach, które traktują zarówno o wierzeniach, jak i zwyczajach tej rdzennej ludności. A folkowe elementy tylko podbijają stawkę i jeszcze lepiej pomagają zagłębić się w ten niepowtarzalny klimat. Mam nadzieję, że na tym drugim wydawnictwie Sgah’gahsowáh się nie zatrzyma i dalej będzie grał swój native american black metal. Test drugiej płyty zdany celująco.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhm5VQ6exz1pjkFZIMPw2k6ul4PkYIg3HNRwYVG5aj_v7R2Qup58zYf4N3heh7EthsyC_hQL8jFINVM6D6vegzZQgrEnnQTEx-l3TpMnFWQa06s2yyPDzLKUh_skHuZVZNUKPbQUnIIYJijsv7_tbG4OCLa9CRZpzmqQq_4NLKSBwGoeSeUlHGKsjaXSQIz/s700/Blackscape%20-%20Suffocated%20By%20The%20Sun.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhm5VQ6exz1pjkFZIMPw2k6ul4PkYIg3HNRwYVG5aj_v7R2Qup58zYf4N3heh7EthsyC_hQL8jFINVM6D6vegzZQgrEnnQTEx-l3TpMnFWQa06s2yyPDzLKUh_skHuZVZNUKPbQUnIIYJijsv7_tbG4OCLa9CRZpzmqQq_4NLKSBwGoeSeUlHGKsjaXSQIz/s320/Blackscape%20-%20Suffocated%20By%20The%20Sun.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Blackscape - Suffocated By The Sun</b></span></div><div>(melodic death metal/thrash metal)</div><div>Data premiery: 07.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3VWAxlVqMh7emLB00Px1Nt?si=BcRqvHtHRRG6pqrILVg5XQ" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Są różne odmiany death/thrash metalu, osobiście jestem fanem szkoły niderlandzkiej, gdzie surowość łączy się z ciężarem. Natomiast nie stronię też od bardziej nowoczesnych form łączenia death metalu i thrash metalu. Przedstawicielem tej nieco innej drogi łączenia tych gatunków jest debiutująca formacja Blackscape, choć w ich przypadku pierwszy człon tego połączenia to bardziej melodic death metal. "Suffocated By The Sun" jest pierwszym materiałem tej kapeli, ale w jej skład wchodzą doświadczeni muzycy, których możecie znać z takich grup jak Darkane, Stass, Apostasy, czy F.K.Ü. I słuchać na tym wydawnictwie, że nie stoją za tym ludzie po raz pierwszy próbujący się z gatunkami, w jakich utrzymany jest materiał Blackscape. Zdecydowanie wiodący jest tutaj melodic death metal, thrash jest dodatkiem, który od czasu do czasu przechodzi wręcz w groove (a może to efekt połączenia mdm z thrashem?). Momentami ten materiał kojarzył mi się ze starszymi dokonaniami fińskiej kapeli Diablo - choć bez tego hetfieldowego wokalu, jakim dysponuje Rainer Nygård. Na "Suffocated By The Sun" nie znajdziecie niczego nowatorskiego, nie znajdziecie też niczego szczególnie oryginalnego, za to to, co dostajecie na debiucie Blackscape to ciężki, ale i melodyjny mariaż melodic death metalu z thrash metalem. Materiał nagrany przez muzyków, którzy doskonale wiedzą jak wyciągnąć maksimum z gatunków, w których się obracają. Bardzo udany i obiecujący debiut.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6skYGtVYeVgm3hUz9ZyV9elG9AO1TNk0vUzxdCaDQT3nG40ADP5RqFQqKGNYMSqLhuki4x_7PCZR17fzfYm2Lc0jagwL9V2gd95sn9Baix_cjqdPNwTNGOA8aWPRpACmQa-532oA7HhdcAG2zdXp7xl14tiMSv5DuSJNyZFBbwFboC2RDwdYLw1LMmysU/s1200/Bloodbound%20-%20Tales%20from%20the%20North.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6skYGtVYeVgm3hUz9ZyV9elG9AO1TNk0vUzxdCaDQT3nG40ADP5RqFQqKGNYMSqLhuki4x_7PCZR17fzfYm2Lc0jagwL9V2gd95sn9Baix_cjqdPNwTNGOA8aWPRpACmQa-532oA7HhdcAG2zdXp7xl14tiMSv5DuSJNyZFBbwFboC2RDwdYLw1LMmysU/s320/Bloodbound%20-%20Tales%20from%20the%20North.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Bloodbound - Tales from the North</span></b></div><div>(power metal)</div><div>Data premiery: 07.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2oFRy2lPJVJ9wiOxaVRXsg?si=snYe7ioETvWBSPpjP-gIWQ" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Od kilku lat nie jest mi po drodze z twórczością szwedzkiej power metalowej kapeli Bloodbound. I chociaż uwielbiam ich album "Unholy Cross" to właśnie zdałem sobie sprawę, że miał on premierę aż 12 lat temu, a później grupa wydała jeszcze pięć płyt, a w lipcu pojawiła się szósta...która jest już numerem dziesięć w dyskografii Bloodbound. Do "Tales From The North" podchodziłem kilka razy, za każdym razem coś mnie od niego odciągało. Ale w końcu przysiadłem, odpaliłem i przesłuchałem do deski do deski. Okazało się, że najnowsze wydawnictwo Szwedów nie leży szczególnie daleko od uwielbianego przeze mnie "Unholy Cross", za to daleko mu do dziwnych eksperymentów, które kapela próbowała serwować na swoich późniejszych płytach. Są galopady, są błyskawicznie wpadające w ucho refreny, jest klimat power metalu sprzed 20 lat, są też elementy folk metalu, które na szczęście nie odrzucają (choć momentami mnie drażniły). Oczywiście na całej płycie pojawia się sporo elementów melodic metalu, od którego nie stroni europejska odmiana power metalu (a ta skandynawska tym bardziej). Jeżeli pamiętacie Bloodbound z czasów ich świetności, czyli sprzed ponad 10 lat i lubicie późną fale europejskiego power metalu to "Tales From The North" na pewno zostanie z wami na dłużej.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyz1Ohtj0qmLQ34LbuFjlnJwTFgZr5e-Q8ZzuOanB6CJV57ri3P-vY1OhpQ8CCHDuFtdorV1wbsNQvi1YaAPhIpnREJkSD22m5WSAecSDJfo3M2572TXaxIJKqGBGBJI-voVdvglq78wpSGIaCAc7d0fzexuPVSfhSg3xlYK59g7XXZvJn2cBIShGgYJd0/s1200/Burning%20Sun%20-%20Wake%20of%20Ashes.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyz1Ohtj0qmLQ34LbuFjlnJwTFgZr5e-Q8ZzuOanB6CJV57ri3P-vY1OhpQ8CCHDuFtdorV1wbsNQvi1YaAPhIpnREJkSD22m5WSAecSDJfo3M2572TXaxIJKqGBGBJI-voVdvglq78wpSGIaCAc7d0fzexuPVSfhSg3xlYK59g7XXZvJn2cBIShGgYJd0/s320/Burning%20Sun%20-%20Wake%20of%20Ashes.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Burning Sun - Wake of Ashes</b></span></div><div>(heavy/power metal)</div><div>Data premiery: 31.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5OPIz01AcXpj1ttO3sf73B?si=PxhA3ECwQr2--t2J4Alvjg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>"Wake of Ashes" to debiutancki album nowego międzynarodowego projektu, za którym stoją basista Zoltan Papi oraz znany z Merciless Law Pancho Ireland, który w Burning Sun odpowiada za gitary i wokal. Ten album oczarował mnie już od pierwszych dźwięków i przeniósł w podróż w czasie do końcówki lat 90tych, gdy kapel gających w tym stylu było na pęczki (i ciągle powstawały jakieś nowe). Są tutaj echa Helloween, Grave Digger, czy Iron Savior. "Wake of Ashes" brzmi z jednej strony jak heavy/power metal z melodic metalowymi elementami, a czasami wręcz zahacza o speed metalowe rozwiązania. Muzyka zawarta na debiutanckiej płycie Burning Sun jest szybka, melodyjna i energiczna, oczywiście nie brakuje łatwych do zapamiętania refrenów. Jeżeli tęsknicie za staroszkolną mieszanką heavy/power metalu osadzoną w klimatach fantasy, to "Wake of Ashes" będzie strzałem w dziesiątkę.</div><div><br /></div></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPh5sGqQVL2eFJohKMxMBFCoQB6YgefSPUaQ1FbztBYYBgBScwse9QKOinu_YGXaKaytrrjJs36J8uAK2YDgE58_25ZS47fnQkEPNgyehG2Zca-gqzyCk2l6lCOcQW1qAMtp3RNMXvGk0NVWzbd4TzM50-uSwp1VBoHLg1_DnCck0S-XwnpEMC0ByQVCVL/s3000/Crown%20Magnetar%20-%20Everything%20Bleeds.png" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="3000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPh5sGqQVL2eFJohKMxMBFCoQB6YgefSPUaQ1FbztBYYBgBScwse9QKOinu_YGXaKaytrrjJs36J8uAK2YDgE58_25ZS47fnQkEPNgyehG2Zca-gqzyCk2l6lCOcQW1qAMtp3RNMXvGk0NVWzbd4TzM50-uSwp1VBoHLg1_DnCck0S-XwnpEMC0ByQVCVL/s320/Crown%20Magnetar%20-%20Everything%20Bleeds.png" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Crown Magnetar - Everything Bleeds</b></span><div>(deathcore/technical deathcore)</div><div>Data premiery: 14.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0K4FU1lM08akPusYYsEaBX?si=Zl3cEOwRQUalyV8FiHHftA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Crown Magnetar to wciąż świeża kapela na deathcore'owej scenie. Amerykanie debiutowali w 2021 roku płytą "The Codex Of Flesh" i był to dobry początek, ale niespecjalnie wyróżniający się z całej masy młodych deathcore'owych grup. Po odpaleniu ich albumu "Everything Bleeds" moja pierwsza myśl brzmiała - ależ to niesamowicie gniecie. Muzyka Crown Magnetar to bardziej techniczna odmiana deathcore'a, nie leżąca znowu tak daleko od technical death metalu. Na "Everything Bleeds" usłuszycie całą masę gniotących beatdownów, kawałki, w których agresywne galopady przeplatają się z masywnymi walcami. Tą płytą Crown Magnetar udowadniają, że nie chcą być po prostu kolejną deathcore'ową kapelą, która gdzieś ginie w tłumie i o prostu przyczynia się do istnienia sceny. Oni chcą być tą deathcore'ową sceną, a nie tylko ją współtworzyć. "Everyhing Bleed" to zarówno mordercze beatdowny, walce, galopady, ale też mroczny klimat i doskonałe gitarowe melodie starające się przebić przez brutalną muzykę.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzPP7Wv8Mg0-_nWhQlBjtglZym0Q1Yh1XutkiMJrSS73Em1kqCZSYOZMb2EYlyTTE8Yz9xU-o5yhc7HjoSYiz2J9lQt03-YZoB2DDHRj60iwPlPobBo0NWCt0wUjSjf4ly5XK-qlFSpM7NYg6zT2uLIs7FIX-S6iwUbwB0TyAwVKomxjxmkmJcVpaZP87l/s700/DJINN-GHuL%20-%20Opulence.png" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzPP7Wv8Mg0-_nWhQlBjtglZym0Q1Yh1XutkiMJrSS73Em1kqCZSYOZMb2EYlyTTE8Yz9xU-o5yhc7HjoSYiz2J9lQt03-YZoB2DDHRj60iwPlPobBo0NWCt0wUjSjf4ly5XK-qlFSpM7NYg6zT2uLIs7FIX-S6iwUbwB0TyAwVKomxjxmkmJcVpaZP87l/s320/DJINN-GHuL%20-%20Opulence.png" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Djinn-Ghül - Opulence</b></span></div><div>(deathcore/brutal death metal/electro)</div><div>Data premiery: 14.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2d0SRWyRupr3gTyrFLK6ED?si=wuofClbrQhuaEnZJES-kJA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Trzeci materiał amerykańsko-wenezuelskiej kapeli Djinn-Ghül zaczyna się bardzo niepokojącym intro, a później atakuje deathcore'owym huraganem. Zamykający się w zaledwie 29 minutach album "Opulence" to brutalny deathcore z niewielkimi elementami elektroniki podany podany idealnej dawce. Intensywność tego materiału jest wręcz powalająca i nieliczne zwolnienia, czy wyciszenia (tak naprawdę będące ustąpieniem miejsca elektronice) są nieliczne i pozwalają na chwilę złapać oddech. Natomiast większość stanowi tutaj bezlitosna deathcore'owa chłosta, która mimo krótkiego czasu trwania sprawia wrażenie niekończącego się koszmaru, który...chce się przeżywać na nowo po tym, jak milkną ostatnie dźwięki utworu "Grave Vessel". Djinn-Ghül serwują głównie krótkie kawałki, które wyciągają z deathcore'a jego esencję, całą brutalność i intensywność na światło dzienne. To też sprawia, że "Opulence" już przy pierwszych kawałkach odsieje mniej odpornych na brutalną muzykę słuchaczy.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgn2pVp11Qap5bWBv2TJjkqlRnqP--BL31ljtrmUamByeaTVAYV-uXVIy5Ufn3W3TCkAd1MNi7wsBTU3xXmfruFecFi3vK9BF5tOmd4FME_XPg_mFh1u6nZCC7CyLlkTfHbKnEGc7_lmR2o-Q4W2TSd6GOsiPJ415wht694ftlgoi82pQviUMcvuotKJhzq/s1200/Fen%20-%20Monuments%20To%20Absence.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgn2pVp11Qap5bWBv2TJjkqlRnqP--BL31ljtrmUamByeaTVAYV-uXVIy5Ufn3W3TCkAd1MNi7wsBTU3xXmfruFecFi3vK9BF5tOmd4FME_XPg_mFh1u6nZCC7CyLlkTfHbKnEGc7_lmR2o-Q4W2TSd6GOsiPJ415wht694ftlgoi82pQviUMcvuotKJhzq/s320/Fen%20-%20Monuments%20To%20Absence.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Fen - Monuments To Absence</b></span></div><div>(atmospheric black metal/progressive metal)</div><div>Data premiery: 07.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6xjGLGujv8Fl5gv2rf9Rzo?si=SkUyGwODQgmqQxYq5U1VCg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Nie wiem dlaczego, ale kapela Fen zawsze kojarzyła mi się z folk metalem. I pewnie też z tego powodu nigdy wcześniej nie sięgnąłem po ich muzykę. "Monuments To Absence" był moim pierwszym kontaktem z twórczością tej brytyjskiej grupy. Siódmy studyjny album Fen otworzył mi oczy na ich twórczość, dzięki tej płycie będę mógł po prostu bez trwogi wskoczyć w odmęty dyskografii tej grupy i zapoznawać się z ich wcześniejszymi wydawnictwami. Tak, muzyka zawarta na "Monuments To Absence" przekonała mnie do twórczości Brytyjczyków bardzo szybko. Odnalazłem tutaj nie tylko doskonałe połączenie atmospheric black metalu i progressive metalu, ale też post-rockowe elementy i blackgaze. Nie wiem, jak to się stało, że tak długo omijałem Fen (tzn. już wiem, po prostu myślałem, że grają coś zupełnie innego). "Monuments To Absence" to jedna z najdłuższych pozycji w tym przeglądzie, ale warto poświęcić te niespełna 70 minut na przesłuchanie tej płyty, która wręcz zaprasza do sięgnięcia również po wcześniejsze dokonania Fen. Wspaniała płyta, na której agresywne elementy są doskonale równoważone przez klimatyczne wstawki.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEge1CV-0T0uqHgsAkZlmB9uEnmBsVDupYwUs_bXdg6ip8UIFUA9OgxY3h6BaPU08GAqIAxVEPOSeYeoz15BB7Sp3uhRLEj2Kq3GFi8m3GYqnmPM7UNIrtAt6_otapaNEXdinbcSSSiBz7TuPH7TqndnsBI7bxhfC0jH0DlDN_p1LlKPHjZ_sKdFE3LsAJdB/s1200/Fleshvessel%20-%20Yearning-%20Promethean%20Fates%20Sealed.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEge1CV-0T0uqHgsAkZlmB9uEnmBsVDupYwUs_bXdg6ip8UIFUA9OgxY3h6BaPU08GAqIAxVEPOSeYeoz15BB7Sp3uhRLEj2Kq3GFi8m3GYqnmPM7UNIrtAt6_otapaNEXdinbcSSSiBz7TuPH7TqndnsBI7bxhfC0jH0DlDN_p1LlKPHjZ_sKdFE3LsAJdB/s320/Fleshvessel%20-%20Yearning-%20Promethean%20Fates%20Sealed.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>⭐Fleshvessel - Yearning: Promethean Fates Sealed</b></span></div><div>(avantgarde death metal./progressive metal)</div><div>Data premiery: 28.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4ZL9SUbyyNif8weRxfReRB?si=bdeeEl6cQ2G_NrdRckhd8Q" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Lubicie szalone płyty? To nie mogliście trafić lepiej. Słowo "szaleństwo" chyba najlepiej opisuje debiutancki materiał amerykańskiej kapeli Fleshvessel. Grupa powstała w 2019 roku i do tej pory na koncie miała tylko epkę "Bile of Man Reborn" (2020), na którą składa się jeden utwór, ale za to trwający 25 minut. Łapiąc się za "Yearning: Promethean Fates Sealed" wiedziałem, że jego zawartość stanowi eksperymentalny death metal. Już niejednokrotnie miałem do czynienia z różnymi dziwnymi wydawnictwami, które podpinały się pod death metal i przeważnie były to naprawdę interesujące projekty (część z nich w pewnym momencie niczym pokemony ewoluowała w dissonant death metal). Dlatego też bez wielkiej ekscytacji i pewny siebie odpaliłem debiutancki materiał Fleshvessel...i przy niemal każdym kawałku sprawdzałem, czy ja na pewno słucham dalej tej samej płyty. Zawartość tego albumu jest niczym pudełko czekoladek (że tak sobie pozwolę na analogię do pewnego znanego filmu), nigdy nie wiesz na co trafisz. Z jednej strony nie lubię silenia się na dziwność w muzyce i serwowanie wszystkiego na raz, utylizowania każdego pomysłu przychodzącego do głowy. Ale w przypadku Fleshvessel mamy nieco inną sytuację, owszem tych pomysłów jest cała masa, niektóre sprawiają wrażenie kompletnie niedopasowanych do reszty, ale w ostatecznym rozrachunku ten chaos, ta niespójność stylistyczna, jakieś wydawać by się mogło na pierwszy odsłuch zupełnie niepasujące do siebie dźwięki w ogólnym rozrachunku tworzą dość spójną całość. Szaloną, nieobliczaną, przesadnie awangardową, ale jednak spójną. To nie jest granie w stylu dissonant death metal, więc jestem pewien, że jeżeli Fleshvessel będą się trzymać swojego grania to nigdy nie ewoluują do tej formy. Skład formacji tworzą multiinstrumentaliści i to słychać na tej płycie, bo w każdym niemal kawałku usłyszeć można mnóstwo różnych instrumentów, a w skład Fleshvessel wchodzą tylko cztery osoby. Nawet, gdy weźmiemy pod uwagę, że kapela zaprosiła kilku gości do nagrania poszczególnych kawałków to i tak mnogość instrumentów biorących udział w tym muzycznym przedsięwzięciu po prostu powala. Na ten moment to chyba najbardziej dla mnie zaskakujący materiał, jaki usłyszałem w tym roku.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgevDSJDZ3gj2j2C0DTY6j9mtz_C_jVPHt6dr2tbSf6aDOIdOY8AIVj55a6URRZcttqdNMvWHA3fQBdNgWdEOiKyt7xvcQwvyEHXGF09fGVfVQ5RkWre4jJGRLZXAMJoJrLlOdwyBOy22Vka_3cGwRF5ylcAVCLP8y-_ii11wvHwL3_w5Uht861wJFUvP9B/s1200/Flight%20-%20Echoes%20of%20Journeys%20Past.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgevDSJDZ3gj2j2C0DTY6j9mtz_C_jVPHt6dr2tbSf6aDOIdOY8AIVj55a6URRZcttqdNMvWHA3fQBdNgWdEOiKyt7xvcQwvyEHXGF09fGVfVQ5RkWre4jJGRLZXAMJoJrLlOdwyBOy22Vka_3cGwRF5ylcAVCLP8y-_ii11wvHwL3_w5Uht861wJFUvP9B/s320/Flight%20-%20Echoes%20of%20Journeys%20Past.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Flight - Echoes of Journeys Past</b></span></div><div>(hard rock/heavy metal)</div><div>Data premiery: 28.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6DiT3GBF6igHnC66WTpAzE?si=tTalzlkmQ26Dr2PXfD-NiQ" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Dużo ostatnio tego oldschoolowego heavy metalu. Ktoś mógłby powiedzieć, że za dużo i pewnie mógłbym przyklasnąć, gdybyśmy nie dostawali naprawdę dobrych jakościowo płyt utrzymanych we wspomnianym gatunku. Kolejnym wydawnictwem podzieliła się ze słuchaczami norweska grupa Flight. To już trzeci pełny materiał tej kapeli i zarazem pierwszy, z którym miałem okazję obcować. I początkowe podejścia do "Echoes Of Journeys Past" nie były zbyt owocne, wręcz uznałem, że to aż nazbyt miękkie granie. Próbowałem kilka razy przekonać się do tego materiału i nie zgadniecie...w końcu zaskoczył! Czuć tutaj nie tylko klimat starego heavy metalu, ale przede wszystkim ja tu słyszę Thin Lizzy (raczej z wcześniejszego okresu ich działalności niż z późniejszego, gdy szli bardziej w stronę heavy metalu). Jest miękko, jest lekko, jest też bardzo specyficzne suche brzmienie, takie bardzo niedzisiejsze i ewidentnie kierujące to wydawnictwo w stronę staroszkolnego grania. W sumie więcej tutaj hard rocka niż heavy metalu, ale to bardzo przyjemna płyta. Dla fanów szwedzkiego Night, Lynx, The Dagger, czy wspomnianego już Thin Lizzy pozycja obowiązkowa.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5P0y53CdgAkE2PaNtk2nWqRuvIZLqMVyPeydoQNZ7WeNx5LEBpAr_9A8_PCL9JjLbCFAHimQeK3cr3LaCaVEsA-JQyU-Ay9rcWmjrKh6U5Yo9bDsIE3GnbsPNMqFt3RVhzvp0KxGjx3mAqGofFdLmHYVoQegs7-8IR869U1LnTNkTAYZ6IFUTjByU5y1u/s1200/Lockjaw%20-%20Relentless.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5P0y53CdgAkE2PaNtk2nWqRuvIZLqMVyPeydoQNZ7WeNx5LEBpAr_9A8_PCL9JjLbCFAHimQeK3cr3LaCaVEsA-JQyU-Ay9rcWmjrKh6U5Yo9bDsIE3GnbsPNMqFt3RVhzvp0KxGjx3mAqGofFdLmHYVoQegs7-8IR869U1LnTNkTAYZ6IFUTjByU5y1u/s320/Lockjaw%20-%20Relentless.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Lockjaw - Relentless</b></span></div><div>(metalcore)</div><div>Data premiery: 07.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4AL0p7Shz57hw48XADvY8u?si=S4CYKdXHRa2U1h48Gk6BDA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Teksańska kapela Lockjaw istnieje już ćwierć wieku (powstała w 1998 roku) i w końcu zaprezentowała swój debiutancki pełny studyjny materiał! "Relentless" to 40 minut przyjemnego dla ucha metalcore'a w stylu Killswitch Engage z elementami hardcore'u. Wpadające w ucho melodie gitarowe są przecinane mocarnymi beatdownami. Z jednej strony brzmienie tego materiału jest nowoczesne, a z drugiej czuć jakby kawałki znajdujące się na tej płycie nosiły znamiona metalcore'a z okolic premiery płyty KsE "Alive or Just Breathing" (2002). To by się mniej więcej zgadzało z okresem, gdy Lockjaw było powołane do życia. "Relentless" to nie jest materiał nowatorski, Teksańczycy nie odkrywają na nowo metalcore'a, nie próbują go też redefiniować. Ale za to dostarczają bardzo energicznej muzyki, w której nie brakuje też miejsca dla melodii gitarowych i przebojowości, takiej właśnie w stylu Killswitch Engage i metalcore'owych kapel grających 20 lat temu.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNg7D9C9M-PXvFWt6SaBgKIqmu3orSIhk63Zpg7tuendGcNyzsaUGsf_sY25I4rtLykIBzE2tGHmhIwH24OnukPbTIrHFNyZ0ix_ZnPzawlrN4oR4_N4AcOKeTmJ0dCMbd_K1VynWHt3nPHlmM0HRwAs9DQXlbMncpuEgrZNeQ5VP-hGy5xwEjZDFL8JWU/s1200/Lokust%20-%20Infidel.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNg7D9C9M-PXvFWt6SaBgKIqmu3orSIhk63Zpg7tuendGcNyzsaUGsf_sY25I4rtLykIBzE2tGHmhIwH24OnukPbTIrHFNyZ0ix_ZnPzawlrN4oR4_N4AcOKeTmJ0dCMbd_K1VynWHt3nPHlmM0HRwAs9DQXlbMncpuEgrZNeQ5VP-hGy5xwEjZDFL8JWU/w320-h320/Lokust%20-%20Infidel.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>⭐</b><b>Lokust - Infidel</b></span></div><div>(death/thrash metal)</div><div>Data premiery: 28.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6x4WZ2GSaOmvk30FwbgMXR?si=I9xvOIfXQPW8igAojmNwRA" target="_blank">Spotify</a></div><div><div><br /></div><div>W czerwcu moje uszy cieszył death/thrash metal od Legion Of The Damned za sprawą "The Poison Chalice", a w lipcu swoją cegiełkę dołożyła debiutująca brytyjska formacja Lokust. "Infidel" z miejsca zachwyca agresją i melodyjnością. Ten trwający 52 minuty album aż kipi od intensywności, kapela nie przystaje nawet na moment, żeby zwolnić i dać zaczerpnąć powietrza słuchaczowi. Brzmienie tego wydawnictwa jest wręcz doskonałe i też w dużej mierze dzięki niemu ten materiał puszczony na pełnej mocy głośników pewnie kruszyłby mury...ewentualnie mógłby spowodować przeciążenie sieci energetycznej i wysadziłby głośniki w powietrze. Aż ciężko mi uwierzyć, że można w taki sposób debiutować, toż "Infidel" brzmi jakby był opus magnum Lokust, a tymczasem to ich pierwszy materiał. Nie mogę się już doczekać ich drugiej płyty, która mam nadzieję będzie jeszcze lepsza. Tak właśnie powinien brzmieć nowoczesny death/thrash metal.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2PF-2jfZadM1slOeNA067KYmTmpoiVMS7l0s8EE7BU9JDULpZrYJCT9FxAlk2Shk9zg7mUX7Pg6NHtbw8or-NCX7XuAr_Yam4neS7KGG7p48Nz57bSFT2zWLZy6iojIPbCFzpidcdCVUMN9bEsvssoiZ76c5LmGW49w0S-Zt5xVkzNhmHmhTvHhsnUvME/s1500/Mutoid%20Man%20-%20Mutants.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2PF-2jfZadM1slOeNA067KYmTmpoiVMS7l0s8EE7BU9JDULpZrYJCT9FxAlk2Shk9zg7mUX7Pg6NHtbw8or-NCX7XuAr_Yam4neS7KGG7p48Nz57bSFT2zWLZy6iojIPbCFzpidcdCVUMN9bEsvssoiZ76c5LmGW49w0S-Zt5xVkzNhmHmhTvHhsnUvME/s320/Mutoid%20Man%20-%20Mutants.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Mutoid Man - Mutants</span></b></div><div>(stoner rock/hardcore/hard rock/heavy metal)</div><div>Data premiery: 28.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2QiQ5gMwXyT5y0pY5DRV6P?si=52uT0DaWRvWrVaDy442Xxg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Kiedyś miałem na swoim radarze Mutoid Man, ale coś ewidentnie "nie pykło", bo nie zasłuchiwałem się później w ich płytach. To amerykańska kapela, która debiutowała w 2013 roku albumem "Helium Head", a w lipcu zaprezentowała swój czwarty pełny studyjny materiał. Pierwszy raz grupa zrobiła sobie tak długą przerwę pomiędzy wydawnictwami, bo na "Mutants" trzeba było czekać aż 6 lat. I czy było warto? Jak najbardziej. Od razu po odpaleniu tej płyty dałem się wciągnąć w tę mieszankę stoner rocka, hardcore'a i heavy metalu, którą muzycy zaserwowali na tym materiale. Energii tej płycie nie można odmówić, a tempo też jest przeważnie bardzo "niestonerowe" i bliżej mu do hardcore'owych wydawnictw. I mimo tego, że na "Mutants" usłyszeć możecie mieszankę różnych gatunków to całość jest utrzymana w stoner rockowym brzmieniu, co dodaje całości specyficznego klimatu.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrPdjZGr_r_LPilfoCxZ2zRxZgH2dJp5afW1d451aUPYyMDJu62fl44qj3_XDVUvOQxfjI8RN0J_HlQ1hLPUPnB_bU3TZG7ib-j_YVjUuETbPHm2twXLKBimGyqaMgmeU1AQL9U9q6qjMHJePBtgCgfQlYmxaHK328yynntERYIaXuk03Wv2ruJTHGtXUa/s1500/Nuclear%20Power%20Trio%20-%20Wet%20Ass%20Plutonium.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrPdjZGr_r_LPilfoCxZ2zRxZgH2dJp5afW1d451aUPYyMDJu62fl44qj3_XDVUvOQxfjI8RN0J_HlQ1hLPUPnB_bU3TZG7ib-j_YVjUuETbPHm2twXLKBimGyqaMgmeU1AQL9U9q6qjMHJePBtgCgfQlYmxaHK328yynntERYIaXuk03Wv2ruJTHGtXUa/s320/Nuclear%20Power%20Trio%20-%20Wet%20Ass%20Plutonium.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Nuclear Power Trio - Wet Ass Plutonium</b></span></div><div>(instrumental progressive metal/funk metal)</div><div>Data premiery: 28.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7ycB8qGrK2q3a2lNLnU8uP?si=CO_9T9fLTLuz65y6dR_pYA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Nie wiem jak to jest możliwe, bo Nuclear Power Trio kojarzę od dawna, a tymczasem okazało się, że "Wer Ass Plutonium" to debiutancki materiał tej grupy (na swoim koncie do tej pory mieli tylko epkę "A Clear And Present Rager" z 2020 roku). Pod maskami kontrowersyjnych postaci ze świata polityki kryją się znani i doświadczeni muzycy, którzy aktywnie działają w znanych grupach. I to doskonale słychać było w każdym kawałku, który grupa publikowała przed premierą "Wet Ass Plutonium". Chociaż początkowo odbierałem NPT jako muzyczny żart (głównie z uwagi na te charakterystyczne klipy), a tymczasem grupa zaserwowała naprawdę dobry debiutancki materiał. Oczywiście jest to wydawnictwo wyłącznie instrumentalne, ale pod względem muzycznym jest doskonałe. To zupełnie inna stylistyka od tej, w której muzycy chowający się za maskami realizują się w swoich macierzystych kapelach. Tutaj jest po prostu pełnia szaleństwa zaserwowana w formie progressive metalu zmieszanego z funkiem. Zawartości "Wet Ass Plutonium" słucha się doskonale, bo kawałki zawarte na tej dość krótkiej, bo zaledwie 38-minutowej płycie są różnorodne, niezwykle melodyjne, błyskawicznie wpadające w ucho i zaskakująco relaksujące. Nuclear Power Trio to nie są żadne żarty, to poważna sprawa i pełnoprawny projekt, który bardzo pozytywnie zaskakuje na swoim pełnoprawnym debiucie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3MKpdDgl4OJkyQTTn_M9XLdU_ZYYJJ6QEcoAKj58W47vpw3nPGmLSnbO4r_WsX0Zkqp4av7r33yomZLjXNIsGDoXzBm0eE9Tk46aDMtdzcRuv_23j8kWGfvGXDN4jwQRV-N26fjajUKC2rwbpY3cu2yLxaT1UmD69atxKC-_3iNzHh52Zh61YRrwzdufG/s2560/Signs%20Of%20The%20Swarm%20-%20Amongst%20The%20Low%20&%20Empty.jpeg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2560" data-original-width="2560" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3MKpdDgl4OJkyQTTn_M9XLdU_ZYYJJ6QEcoAKj58W47vpw3nPGmLSnbO4r_WsX0Zkqp4av7r33yomZLjXNIsGDoXzBm0eE9Tk46aDMtdzcRuv_23j8kWGfvGXDN4jwQRV-N26fjajUKC2rwbpY3cu2yLxaT1UmD69atxKC-_3iNzHh52Zh61YRrwzdufG/s320/Signs%20Of%20The%20Swarm%20-%20Amongst%20The%20Low%20&%20Empty.jpeg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Signs Of The Swarm - Amongst The Low & Empty</span></b></div><div>(deathcore/technical deathcore)</div><div>Data premiery: 28.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/22Jf4cycfboklXm8lwrljV?si=n5JhppIpTG6ixHqh7esIPA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Signs Of The Swarm wyruszyli w letnią trasę z technical death metalową kapelą Archspire, mistrzami ultra szybkiego grania death metalu. I nie ma w tym przypadku. Miałem już do czynienia z twórczością Sings Of The Swarm przy okazji ich płyty "Absolvere" (2021), ale ten materiał nie zrobił na mnie szczególnego wrażenia, ot kolejny porządny deathcore. A był to już czwarty studyjny materiał tej amerykańskiej formacji. Z uwagi na to, że grupa dołączyła do Archspire na ich europejskiej trasie postanowiłem poświęcić trochę więcej czasu piątej płycie Signs Of The Swarm. I nadal jest to deathcore, ale uderzający bardziej w techniczne rejony, są też galopady przywodzące mi na myśl właśnie Archspire. Techniczny deathcore serwowany przez Signs Of The Swarm nie jest specjalnie odkrywczy, ale dostarcza odpowiedniej dawki energii, jest bardzo intensywny, ciężki, połamany...i przyciągający niczym magnes. Jest coś takiego w ich graniu, co nie daje mi spokoju, może to niezdecydowanie? Bo momentami kapela uderza w brutal deathcore'owe rejony, żeby za chwilę przeskoczyć w techniczny deathcore i zaserwować serię łamańców i perkusyjnych galopad. Bardzo ciekawy materiał, chociaż zdecydowanie dla koneserów brutalnego grania.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuxYzVJxG97S4u4z6FxPaD88a1rESk926QEbTJjTFNQQV_8G-8WHDLwl9iTw36Gr4wi6cYOOp1z-oJARU2j7mKJACa_3Gu8M8ZGFXdjvmplzEVdHJ9bTufTq4_XZdMd9XpE8kIf4EFdlNnAJaNLQ-fOD7Ssis43ppcd9hqsy2nPiIyUrM-OwV4jz0DpHUr/s1200/Somniate%20-%20We%20Have%20Proved%20Death.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuxYzVJxG97S4u4z6FxPaD88a1rESk926QEbTJjTFNQQV_8G-8WHDLwl9iTw36Gr4wi6cYOOp1z-oJARU2j7mKJACa_3Gu8M8ZGFXdjvmplzEVdHJ9bTufTq4_XZdMd9XpE8kIf4EFdlNnAJaNLQ-fOD7Ssis43ppcd9hqsy2nPiIyUrM-OwV4jz0DpHUr/s320/Somniate%20-%20We%20Have%20Proved%20Death.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Somniate - We Have Proved Death</b></span></div><div>(black metal)</div><div>Data premiery: 14.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5a7lesjpjyEXxuEfxng1Zc?si=QCx19JADT1OkdBFB99wfVw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Somniate to black metalowa formacja pochodząca z Czech, grupa debiutowała w 2020 roku płytą "The Meyrinkian Slumber". W skład kapeli wchodzą doświadczeni muzycy, którzy do tej pory raczej realizowali się w death metalowych (i około death metalowych) projektach. Można powiedzieć, że mimo doświadczenia muzycznego weszli trochę na nowy dla siebie grunt. "We Have Proved Death" to drugi pełny studyjny materiał Somniate. Wrażenie robi tutaj nie tylko świetna okładka, ale przede wszystkim zawartość tego albumu. Mamy tutaj doskonały klimat, kawałki nie są budowane w sposób łopatologiczny - żeby tylko dostarczyć jak najwięcej agresji. Wręcz czuć tutaj niezwykły kunszt i umiejętność budowania napięcia. W każdym zawartym tutaj kawałku jest oczywiście miejsce na black metalową galopadę, ale dużo większe wrażenie robiła na mnie ta cała otoczka, która znajdowała się gdzieś obok tego właściwego black metalu. Warto też zaznaczyć, że kapela ma dwóch wokalistów - jeden operujący growlem, natomiast drugi zawodzący (i to ten drugi dużo lepiej sprawdza się w tych spokojniejszych fragmentach i podbija klimat). Somniate na swoim drugim albumie serwuje bardzo satysfakcjonującą, choć nieco krótką (33 minuty) podróż do świata black metalowych koszmarów.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeYeMy5CnmXgIM1lsyHhL8xNgUg3gA9eVE8HIPRkIgZZdvlyoSW_ypG8uYQpfj9raFZP8f53BW5omGrUo2LJgYVKpkBnCmypodhqBM-0PpqcWCyYQKUH5ZvzOerW1uZAmRsbGYfeX5ZOpkDg9dzyz6o0RrVFoANX57XGPmUQQD3XRnE0LL_1ek6uKJdEgU/s2048/Tailgunner%20-%20Guns%20For%20Hire.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="2048" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeYeMy5CnmXgIM1lsyHhL8xNgUg3gA9eVE8HIPRkIgZZdvlyoSW_ypG8uYQpfj9raFZP8f53BW5omGrUo2LJgYVKpkBnCmypodhqBM-0PpqcWCyYQKUH5ZvzOerW1uZAmRsbGYfeX5ZOpkDg9dzyz6o0RrVFoANX57XGPmUQQD3XRnE0LL_1ek6uKJdEgU/s320/Tailgunner%20-%20Guns%20For%20Hire.jpg" width="320" /></a></div><b style="font-size: large;">⭐</b><b><span style="font-size: medium;">Tailgunner - Guns For Hire</span></b><div>(heavy metal)</div><div>Data premiery: 14.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5RrFnjqw5J61eXE77QwghP?si=DLYeHHVhSsK95mpY70ekLQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Na Tailgunner zwróciłem uwagę już przy okazji ich epki "Crashdive" (2022) i od momentu, gdy ją usłyszałem nie mogłem się doczekać ich debiutanckiego materiału. "Guns For Hire" w końcu pojawił się w lipcu (wówczas też z serwisów streamingowych zniknęła wspomniana epka) i po pierwszym odsłuchu miałem mieszane uczucia. Niby wszystko było na miejscu, ale brakowało mi na tej płycie jakichś wyróżników (w ucho wpadły mi głównie kawałki, które znałem już z epki). W końcu oldschoolowy heavy metal przeżywa teraz renesans i młodych kapel grających w tym stylu nie brakuje. A tu Brytyjczycy wyskakują z po prostu porządnym materiałem. I tak odłożyłem na chwilę "Guns For Hire", żeby sprawdzić inne premiery, ale coś mnie do tej płyty ciągnęło. I po ponownym odpaleniu materiał zaskoczył tak, jak powinien. Grupa oczywiście ogrywa oldschoolowy heavy metal w najlepszym stylu NWOBHM. Słychać w ich muzyce echa wielkich tego nurtu, ale też trochę naleciałości z młodych kapel próbujących swoich sił w staroszkolnym heavy metalu. "Guns For Hire" to idealna płyta do tego, żeby wrzucić ją w pętle i słuchać kilka razy pod rząd, nie ma szans, żeby się szybko znudziła. Energia, dobre riffy, wpadające w ucho refreny i cała masa gitarowych melodii zamkniętych na tym wydawnictwie to prawdziwe złoto. Jeden z najlepszych debiutów w heavy metalu w ostatnich latach i najprawdopodobniej najlepszy w tym roku (chociaż kto wie, co się jeszcze wydarzy do końca 2023?).</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoPoEd_vp0gldX5VYRkCp_-CaVp4OJ9OL06_Bl1hLpFk-wMZWfiLPLc4R1gsF96B47kaCheZq7E8rVi-atijuKChvdoXjmwmDFpDbjytvVUnWV4nAHWxoeD0UiB4oOZ89nQzruAvQzomBMBJcKZZrcsC5jg8EW64QGe37TlHoTicXKu50ME7qOr_8IFxgd/s1200/The%20Gorge%20-%20Mechanical%20Fiction.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoPoEd_vp0gldX5VYRkCp_-CaVp4OJ9OL06_Bl1hLpFk-wMZWfiLPLc4R1gsF96B47kaCheZq7E8rVi-atijuKChvdoXjmwmDFpDbjytvVUnWV4nAHWxoeD0UiB4oOZ89nQzruAvQzomBMBJcKZZrcsC5jg8EW64QGe37TlHoTicXKu50ME7qOr_8IFxgd/s320/The%20Gorge%20-%20Mechanical%20Fiction.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">The Gorge - Mechanical Fiction</span></b></div><div>(mathcore/progressive metalcore)</div><div>Data premiery: 28.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0pDcEJnmIHiq63bhAlzMK0?si=q8DhW22aTpyEK39w-Nc3YA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Nie znałem wcześniej kapeli The Gorge, ale zaintrygował mnie ten minimalizm okładki "Mechanical Fiction" oraz gatunki, w których obraca się ta formacja. Ale zawartość tej płyty mnie zaskoczyła. Spodziewałem się raczej standardowej wersji mathcore'a, w której łamańce i agresja idą w parze, a efektem jest granie w stylu Converge lub The Dillinger Escape Plan. A tymczasem okazało się, że The Gorge idą własną ścieżką. Jest agresywnie, ale też jakby mechanicznie, praca gitar jest rwana i momentami psychodeliczna, brzmienie przypomina trochę progressive groove metalowe wydawnictwa. "Mechanical Fiction" to album bardzo niejednorodny i niezwykle interesujący. Dużo tu łamańców, ale przeplatających się z dobrymi melodiami gitarowymi, które próbują trochę przykryć skomplikowaną linię melodyczną kompozycji. The Gorge nie grają prosto, nie jest to też płyta dla wszystkich, fani przebojowego grania raczej nie znajdą tutaj nic dla siebie. Nie chcę też pisać, że to materiał wyłącznie dla koneserów skomplikowanych dźwięków, łamańców, czy awangardy. To materiał, który mimo swojej złożonej struktury szybko wpada w ucho i to jest chyba największa siła "Mechanical Fiction".</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGBFQV6fZ87Y6N9qCQLMbZC5j43j-DkF3TWclUNTc4FIORqn0rerQi_j4gZ3TaitdY17f7aYVF2YQIZQUEEPVH2r2uM_KaXGBPCfJgFF6NpgHjdP5TwrSYeL4GOCiV6UKEta_z1pRpElb5dcjnvUhIeV7rcjPyOsyVVyk5H6ga9zQMbzPfkoYZEW66U1XK/s700/The%20Night%20Eternal%20-%20Fatale.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGBFQV6fZ87Y6N9qCQLMbZC5j43j-DkF3TWclUNTc4FIORqn0rerQi_j4gZ3TaitdY17f7aYVF2YQIZQUEEPVH2r2uM_KaXGBPCfJgFF6NpgHjdP5TwrSYeL4GOCiV6UKEta_z1pRpElb5dcjnvUhIeV7rcjPyOsyVVyk5H6ga9zQMbzPfkoYZEW66U1XK/s320/The%20Night%20Eternal%20-%20Fatale.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>The Night Eternal - Fatale</b></span><div>(heavy metal/gothic metal)</div><div>Data premiery: 14.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2Cn3H4F6cHmutByxbqsN4f?si=rurnBygIQKiT3rnardI8qQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Debiutancki materiał The Night Eternal nie do końca mnie przekonywał. "Moonlit Cross" (2021) był w porządku, ale poza porządnym heavy metalem nie znalazłem tam nic dla siebie. Natomiast "Fatale" to zupełnie inna historia. Kapela do swojego heavy metalu dołożyła sporo gotyckiego klimatu, dzięki czemu nowy materiał The Night Eternal momentalnie zyskał moje uznanie. Oczywiście skojarzenia ze Spell, Sonja, Unto Others (ex-Idle Hands) są jak najbardziej na miejscu. Słuchając "Fatale" odniosłem wrażenie, że Ricardo Baum odpowiedzialny za partie wokalne też śpiewa nieco inaczej niż na pierwszej płycie, jakby dodatkowo swoim zawodzeniem dokładał cegiełkę do gotyckiego klimatu, w którym utrzymany jest najnowszy album The Night Eternal. Po kilkukrotnym przesłuchaniu "Fatale" wróciłem do "Moonlit Cross"...i nadal debiutancki album tej niemieckiej heavy metalowej formacji do mnie nie trafia. Natomiast tegoroczne wydawnictwo, może właśnie z uwagi na to nasilenie się gotyckiego klimatu, trafiło do mnie od razu.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifSPMRmxHnG7xvKhTb8ToTWHhUs1RGZAz3Iwxg4d4o-xdl6JYz0Aw1vjzc5w4wxtGxkCJ_5mA0zRGWo8o8w9d81WpWuNSlM20tP2AZ3PkILbjUuRgHuigxL4rr8hG2JnTk84vmMKhDPG92XToSJeJPJLM0B7phq8MrNAfS4IGYLdLbBzO8WW02PV5euFbt/s2000/The%20Zenith%20Passage%20-%20Datalysium.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="2000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifSPMRmxHnG7xvKhTb8ToTWHhUs1RGZAz3Iwxg4d4o-xdl6JYz0Aw1vjzc5w4wxtGxkCJ_5mA0zRGWo8o8w9d81WpWuNSlM20tP2AZ3PkILbjUuRgHuigxL4rr8hG2JnTk84vmMKhDPG92XToSJeJPJLM0B7phq8MrNAfS4IGYLdLbBzO8WW02PV5euFbt/s320/The%20Zenith%20Passage%20-%20Datalysium.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">The Zenith Passage - Datalysium</span></b><br /><div>(technical death metal)</div><div>Data premiery: 21.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5jK98rWaNqgZISUm3Mg5QG?si=GyvXip-kTYibCkcVq-ouZQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Jakiś czas temu odkryłem, że techniczny death metal niejedno ma imię, a raczej niejedną ma formę. I gdy już byłem przekonany, że w tym gatunku liczą się już nie tylko łamańce, ale też prędkość (im szybciej tym lepiej, wiadomo) to przyszła kapela The Zenith Passage zdzieliła mnie w łeb i powiedziała "jesteś w błędzie". "Datalysium" to drugi pełny materiał studyjny tej amerykańskiej formacji, kapela debiutowała w 2016 roku albumem "Solipsist". Nowy album The Zenith Passage zaczyna się dość zwyczajnie - jest szybko, są łamańce, jest ostro. Ale materiał składający się na tę płytę z czasem ewoluuje. Utwory zwalniają, pojawia się więcej melodii, ale kapela nadal bardzo dobrze wyważa ilość agresji/ciężaru i spokoju/melodii. Całość zamyka się w zaledwie 46 minutach, ale czas trwania nijak nie oddaje rozmachu tego wydawnictwa. "Datalysium" to nie jest jednowymiarowy materiał, to płyta, która uderza w różne skrajności i robi doskonale.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNlacI4-ijClUlUuGMo5irGxOn9V9g6h5TM9ByVPYzVPoIAkaaw2puG7oK6QU7XLKI-AqsFKFSyplg_E-BfPfLipgE678kFYzOT-EJxnmjnp89hXl4fgz9VOTF7HYzGsxBit1PduvACH-8F3ZMrKUVan7_Hkoub_UL6TA4WimmzaER5VLGvvB7wHvxYUX6/s1500/Voyager%20-%20Fearless%20In%20Love.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNlacI4-ijClUlUuGMo5irGxOn9V9g6h5TM9ByVPYzVPoIAkaaw2puG7oK6QU7XLKI-AqsFKFSyplg_E-BfPfLipgE678kFYzOT-EJxnmjnp89hXl4fgz9VOTF7HYzGsxBit1PduvACH-8F3ZMrKUVan7_Hkoub_UL6TA4WimmzaER5VLGvvB7wHvxYUX6/s320/Voyager%20-%20Fearless%20In%20Love.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Voyager - Fearless In Love</span></b><div>(symphonic progressive metal)</div><div>Data premiery: 14.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1Ys3G9DCJuk6ppySKTUAQ0?si=-MZECQlcTsSQ31HqQTrUEw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div><div>Bardzo kibicowałem australijskiej kapeli Voyager na tegorocznej edycji Eurowizji i w sumie tylko z ich powodów ten konkurs obejrzałem. Nie wygrali, mówi się trudno. Ale słysząc kawałek "Promise" wiedziałem, że nadchodzący wówczas album Voyager będzie przynajmniej tak dobry jak "Colours in the Sun" (2019). I jak się okazało najnowszy materiał jest właśnie utrzymany na poziomie swojego poprzednika. Kapela doskonale balansuje pomiędzy złożonością kompozycyjną, a melodyjnością i przebojowością. Tej ostatniej jest tutaj bardzo dużo, więc już praktycznie przy pierwszym odsłuchu poszczególne utwory wpadają w ucho i już przy drugim obrocie "Fearless In Love" można wtórować wokaliście Danielowi Estrinowi. Przebojowość, przebojowość i jeszcze raz przebojowość, a na dokładkę progresywne granie z dużą ilością partii klawiszowych, i jeszcze trochę synthpopu na dokładkę. Voyager wypracowali sobie dość charakterystyczny styl, którym podążają dalej na "Fearless In Love".<br /><div><div><div><br /></div></div></div></div></div></div></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8GxHzKp8v2Cz_XmKLur2ixf-u5efX-Bu0Om42ZQlJWJ7ityICplGuX8suh_Iwnu77_hZbkFyG7Xrk1i-z1Si9wxN9LmEbdQPGh__C7FyGl_bknIvDQOlCQWg4-61q-A67W6ucFbZso83zv9QSPd92j04oPd_jeR5M1H7bRbkpLglNRKp2CEBFqJL2wTtJ/s950/Wanted%20-%20Late%20Attraction.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="950" data-original-width="950" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8GxHzKp8v2Cz_XmKLur2ixf-u5efX-Bu0Om42ZQlJWJ7ityICplGuX8suh_Iwnu77_hZbkFyG7Xrk1i-z1Si9wxN9LmEbdQPGh__C7FyGl_bknIvDQOlCQWg4-61q-A67W6ucFbZso83zv9QSPd92j04oPd_jeR5M1H7bRbkpLglNRKp2CEBFqJL2wTtJ/s320/Wanted%20-%20Late%20Attraction.jpg" width="320" /></a></div><div><b><span style="font-size: medium;">Wanted - Late Attraction</span></b></div><div>(hard rock/heavy metal)</div><div>Data premiery: 21.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/46PaIQCQgM21PGU3kr6GNg?si=kzrUnnElTEupEWezhAWT2w" target="_blank">Spotify</a></div></div><div><br /></div><div>Na płytę "Late Attraction" wpadłem zupełnie przypadkiem przeglądając zasubskrybowane kanały na youtube. Wśród szerokiej listy znajduje się kanał <a href="https://www.youtube.com/@NWOTHMFullAlbums" target="_blank">NWOTHM Full Albums</a>, na którym regularnie pojawiają się nie tylko pełne albumy, ale też single i klipy. Tak właśnie trafiłem na drugi studyjny materiał amerykańskiej kapeli Wanted. Grupa debiutowała w 2022 roku płytą "Chain Reaction". Już przy pierwszym kontakcie "Late Attraction" ujął mnie oldschoolowym brzmieniem, ale też konstrukcją kawałków. Na stronie <a href="https://wantedbandofficial.bandcamp.com/" target="_blank">bandcamp Wanted</a> możemy przeczytać krótki opis kapeli - "We're young dudes that write old school metal!". I jest to najczystsza prawda. Jest tutaj zarówno heavy metal rodem z lat 80tych, trochę stadionowego hard rocka, ale też glamu i hair metalu. Są tutaj obowiązkowe rockowe "pościelówy", są też kawałki szybsze, ostrzejsze, ale też takie bardziej przebojowe, którymi Wanted mogliby uraczyć publiczność zebraną na stadionie. Jeżeli tęsknicie za graniem, które nie tylko oddaje hołd latom 80tym, ale wręcz jest właśnie heavy metalowym graniem z lat 80tych, to jestem pewien, że muzyka proponowana przez Wanted błyskawicznie was porwie.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsWKi5sToBGCLshRxM0FYnnW7O4aeP5tRByremuKcngB-VPphLoJWVf9d4RoAHy_-LzDgomabBL4FOWdxfQp3_0uB4m7_JHF5MP6Pmvibelqxj7UIcyyYR5cxVID2eUlKrsvBJtcuKQ2OQhZ0Ho2cXmWJk8JC4Ij_hTfCX8Bckn_6UWZe3VHf-mvF2UsV5/s1200/Wyrgher%20-%20Panspermic%20Warlords.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsWKi5sToBGCLshRxM0FYnnW7O4aeP5tRByremuKcngB-VPphLoJWVf9d4RoAHy_-LzDgomabBL4FOWdxfQp3_0uB4m7_JHF5MP6Pmvibelqxj7UIcyyYR5cxVID2eUlKrsvBJtcuKQ2OQhZ0Ho2cXmWJk8JC4Ij_hTfCX8Bckn_6UWZe3VHf-mvF2UsV5/s320/Wyrgher%20-%20Panspermic%20Warlords.jpg" width="320" /></a></div><b style="font-size: large;">⭐</b><b><span style="font-size: medium;">Wyrgher - Panspermic Warlords</span></b><div>(black metal/atmospheric black metal)</div><div>Data premiery: 28.07.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1aCBbyomrHdxobBGi3Yf3H?si=11hbWYxGT_q16udIVNa46Q" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div></div></div></div><div>Wyrgher to szwajcarska kapela, która do 2022 roku była jednoosobowym projektem. Debiutancki materiał zatytułowany "Üüberirdh (Lugubria)" zaprezentowany został w 2015 roku. Album można sprawdzić na <a href="https://wyrgher.bandcamp.com/album/berirdh-lugubria" target="_blank">bandcamp</a> kapeli, ale możecie mi wierzyć, że był to materiał dość amatorski i zupełnie nieprzystający do "Panaspermic Warlords". Wydany 7 lat później materiał to zupełnie inna bajka, chociaż nadal black metal. Przede wszystkim warto zaznaczyć, że to kosmiczny black metal, a raczej sci-fi black metal z motywem przewodnim panspermii (odsyłam do wikipedii). Już sam ten element, że black metalowa kapela nie skupia się na antyreligijnym przekazie, czy po prostu na nienawiści, mizantropii itp. już jest ciekawy. A przecież jest jeszcze muzyka, która na tym wydawnictwa jest po prostu niesamowita. Klimat tego materiału jest tajemniczy, na swój sposób mroczny, ale chyba bardziej adekwatnym słowem jest "niepokojący". Wyrgher bardziej krążą w rejonach atmospheric black metalu, ewentualnie jest to black metal starający się zaprzęgnąć w swoje tryby progresywny metal. Nie jest to prosta rąbanka, która ma dostarczyć błyskawicznie działającego zastrzyku energii. To raczej klimatyczna podróż w kosmos, w której za pomocą dźwięków odkrywamy tajemnice powstania wszechświata i życia, które się w nim pojawiło. Atmosfera tego wydawnictwa jest niesamowicie gęsta.</div>Esthttp://www.blogger.com/profile/14421860241484678957noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4240509534317649162.post-2186533889587945792023-07-13T23:00:00.001+02:002023-07-13T23:01:01.842+02:00Przegląd premier płytowych - czerwiec 2023<div>Z dużym, ale za to wcześniej zapowiadanym opóźnieniem w końcu jest czerwcowy przegląd premier. Pierwszy letni miesiąc był pełen dość zajmujących wydarzeń, wskoczył też Mystic Festival, na którym spędziłem cztery bardzo intensywne pod względem fizyczności dni. A tak naprawdę w temacie słuchania muzyki zajął nieco więcej czasu, bo oczywiście po zobaczeniu niektórych kapel na żywo tłukłem później ich płyty w odtwarzaczu zamiast grzebać w premierach (nie wiem ile razy przesłuchałem pierwszą płytę Danziga, ale na pewno było to wiele obrotów). W międzyczasie wskoczył też urlop. I dopiero pod koniec czerwca znalazłem czas, żeby zakręcić się na dobre wokół premier płytowych. Robiąc pierwszą selekcję byłem mocno zawiedziony, bo z jednej strony nie brakowało ciekawych pozycji, ale większość była jakaś taka...kompletnie bez startu do tych nowości z poprzednich miesięcy. Dopiero, gdy znalazłem trochę więcej czasu i udało mi się przesłuchać te najbardziej interesujące mnie pozycje zacząłem grzebać nieco głębiej i sięgać po płyty, które nie królowały w ostatnim czasie w serwisach muzycznych to zdałem sobie sprawę z tego, że wcale ten czerwiec nie był takie straszny. Oczywiście w ostatecznym rozrachunku musiałem zrobić mocną i dość szybką selekcję, żeby móc wreszcie zacząć sprawdzać lipcowe nowości, bo zaraz połowa miesiąca, a czerwiec jeszcze nie podsumowany.</div><div>Ostatecznie poniżej znajdziecie 25 płyt, które najczęściej leciały w moich słuchawkach spośród czerwcowych premier oraz jeden bonusowy album, którego nie mogłem pominąć. Jest tutaj kilka pozycji, które mocno mnie zaskoczyły i nigdy bym nie przypuszczał, że kiedykolwiek będę pisał o płytach tych kapel.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://dark-factory.blogspot.com/2023/07/przeglad-premier-pytowych-czerwiec-2023.html" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="663" data-original-width="662" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcs_CCcBegE1zztr3PvWcqY-llz4FAJo3grHsJaY4vGFnltmDNUYF1FdVEacftAD1JWa5XbVPJOR3OSD3zOJizIeIyezRzuP03-_CSolj-fzZ0tkLefl-Kc9Ag_FJyhI6XRPuviWO33ItBPT6e3k46UIaFb-Eyda86BIlNQ6W-Nm1GYpJwCfThuf8D4eMa/w640-h640/1a%20przeglad%20czerwiec%20bn.png" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><span><a name='more'></a></span><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1m0k2u9kd1kGv1wtrgwn5FtANsKNHLRmqoDMPsOIbsrlmA97s_Khbep_M0G-rGogC3CyRZI1UlefxEhaoT1OWShQI8sicb2szIjCrSS3DNWFCOA_wc4gfNJQ-DvvkKb62kzDMP6SItCOHKXSzy6dEAGKQ856PZ4MOb5D5CZ7E1tMOy0scK7jPZN-lZ3Gq/s1200/Atlases%20-%20Between%20The%20Day%20_%20I.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1m0k2u9kd1kGv1wtrgwn5FtANsKNHLRmqoDMPsOIbsrlmA97s_Khbep_M0G-rGogC3CyRZI1UlefxEhaoT1OWShQI8sicb2szIjCrSS3DNWFCOA_wc4gfNJQ-DvvkKb62kzDMP6SItCOHKXSzy6dEAGKQ856PZ4MOb5D5CZ7E1tMOy0scK7jPZN-lZ3Gq/w200-h200/Atlases%20-%20Between%20The%20Day%20_%20I.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Atlases - Between the Day & I</b></span><br /><div>(post-metal/djent/progressive metal)</div><div>Data premiery: 02.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6FpupbhJzZXNzMWGJv4Unq?si=v3CuL_3QTFeVHtIOqqDetg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie spotkałem się do tej pory z twórczością kapeli Atlases, co jest trochę dziwne, bo po odpaleniu "Between the Day & I" poczułem się jak w domu. To trzeci album tej fińskiej grupy. I już od pierwszego kawałka zawartego na tej płycie kompletnie przepadłem w zamkniętych na niej dźwiękach. Z jednej strony trzonem tego materiału jest post-metal, ale grupa robi tyle skoków w kierunku djentu, że naprawdę ciężko to przegapić. Kapela doskonale czaruje w warstwie muzycznej, gdzie jest ciężko, melodyjnie, transowo i czasami wręcz ocierają się o core'owe brzmienie. Momentami jest spokojnie i klimatycznie, ale za chwilę robi się ciężko i wręcz bombastycznie. Grupa stylistycznie robi też wycieczki w kierunku progressive groove metalu stosując zagrywki znane z twórczości Gojiry (zwłaszcza w kwestii pracy gitar). Niesamowitą pracę wykonują również wokaliści, którzy doskonale się uzupełniają. Cóż mogę napisać? "Between the Day & I" to album pełen skrajnych emocji, klimatyczny, ciężki, melodyjny i melancholijny zarazem.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKiallgB1GMFOmkWhysMG6HiHwrMOp4PqZ-gTwKbpI2-5IBb5x9v4iLxkppQt11mGnZBbeYIoSCRrNxGR_X-EJS0GyWPr7VN88MbwOTzITJFs4Pue1OHLXfd71N8IVs2ksM7uqqfSLWyCrxTFGMbkCk3h3OMF-M9WMTETXsKfyBPBOCUtssdCJ444l39wc/s721/Avenged%20Sevenfold%20-%20Life%20Is%20But%20A%20Dream....jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="699" data-original-width="721" height="194" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKiallgB1GMFOmkWhysMG6HiHwrMOp4PqZ-gTwKbpI2-5IBb5x9v4iLxkppQt11mGnZBbeYIoSCRrNxGR_X-EJS0GyWPr7VN88MbwOTzITJFs4Pue1OHLXfd71N8IVs2ksM7uqqfSLWyCrxTFGMbkCk3h3OMF-M9WMTETXsKfyBPBOCUtssdCJ444l39wc/w200-h194/Avenged%20Sevenfold%20-%20Life%20Is%20But%20A%20Dream....jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Avenged Sevenfold - Life Is But A Dream...</span></b><div>(progressive metal/avantgarde metal/alternative metal)</div><div>Data premiery: 02.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/50YNY0xy9uJ0U9eFQBdLJa?si=cN8v0R8vTgqsy8lg_EwbyA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie jestem fanem Avenged Sevenfold, ale też nigdy nie próbowałem nim zostać. Owszem, sprawdzałem ich płyty, ale nigdy nie zatrzymywałem się na dłużej przy żadnej z nich. I podejrzewałem z ich ósmym studyjnym materiałem będzie podobnie. Nagrywanie "Life Is But A Dream..." trwało aż cztery lata (z przerwami), więc można się było po tym wydawnictwie spodziewać dosłownie wszystkiego. I pewnie, gdybym odpalił ten materiał będąc fanem A7X byłbym rozczarowany. Dlaczego? Bo kapela zdecydowała się na "Life Is But A Dream..." poeksperymentować. I nie dziwią mnie skrajne opinie dotyczące tego wydawnictwa - jedni są zachwyceni tym, że kapela bawi się muzyką i szuka nowych rozwiązań, a drudzy jednak po siedmiu latach od premiery "The Stage" (2017) chcieliby usłyszeć materiał utrzymany w stylu Avenged Sevenfold. No cóż, ta druga grupa będzie musiała trochę poczekać, bo członkowie A7X zdecydowali się zaszaleć na najnowszym albumie prezentując niecodzienne oblicze swojej twórczości. Sporo tutaj awangardowego grania i progresywnego metalu. To materiał mocno odbiegająćy od standardów A7X, który jest z jednej strony dość niespójny, ale też zyskuje przez to na atrakcyjności. "Life Is But A Dream..." sprawił, że zacząłem doceniać muzyków Avenged Sevenfold i zapragnąłem dać jeszcze jedną szansę ich wcześniejszym wydawnictwom, choć wiem, że nie znajdę w ich dyskografii płyty podobnej do ich tegorocznej nowości.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfV9ayS_rbHUKDfl4hg2GdH2g1U0V6483RqL-sxlO8mc1lgIk78lbX-e1adHWFXiWmiBaMCyCyMuAfnOhnR_qgJdfigBIuZd6Kxw13UbIIlDzYuKENJnjT8jEd-KNanGb8zEH_JCe27PFypaP0EgNoIzZjQ5HZeMwxFz-Nm2gD61mEwP5MeNTifJdVM4EC/s700/Gloryhammer%20-%20Return%20To%20The%20Kingdom%20Of%20Fife.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfV9ayS_rbHUKDfl4hg2GdH2g1U0V6483RqL-sxlO8mc1lgIk78lbX-e1adHWFXiWmiBaMCyCyMuAfnOhnR_qgJdfigBIuZd6Kxw13UbIIlDzYuKENJnjT8jEd-KNanGb8zEH_JCe27PFypaP0EgNoIzZjQ5HZeMwxFz-Nm2gD61mEwP5MeNTifJdVM4EC/w200-h200/Gloryhammer%20-%20Return%20To%20The%20Kingdom%20Of%20Fife.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Gloryhammer - Return To The Kingdom Of Fife</span></b><div>(power metal/symphonic metal)</div><div>Data premiery: 02.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/37MilXRSXarLafaSnUBGAf?si=2XntfFplSMS0Lf4RwzDNOw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Po tym jak po 10 latach Gloryhammer opuścił Angus McFife XIII (czyli Thomas Winkler) spodziewałem się, że to może być początek końca tej kapeli - w końcu to świetny wokalista, a do tego dobrze odgrywał swoją rolę na scenie i w klipach. A jednak byłem w błędzie, bo na tronie zasiadł kolejny Angus McFife (Sozos Michael), a Angus McFife XIII stał się Angusem McSixem i powołał do życia nową kapelę, której debiutancki album "Angus McSix and the Sword of Power" mogliście sprawdzić w kwietniu, zresztą pojawił się też w <a href="http://dark-factory.blogspot.com/2023/05/przeglad-premier-pytowych-kwiecien-2023.html" target="_blank">przeglądzie premier</a>. Tymczasem Gloryhammer zapowiedzieli swój czwarty pełny studyjny materiał, który pojawił się właśnie w czerwcu. "Return To The Kingdom Of Fife" to kwintesencja twórczości Gloryhammer, więc odpalając ten materiał możecie się spodziewać epickich przygód w otoczeniu fantasy/sci-fi, melodyjnych i przebojowych kawałków napompowanych monumentalnym klimatem. No dobra, muzycznie jest podobnie do wcześniejszych wydawnictw kapeli, ale jak w tym wszystkim odnalazł się nowy wokalista? Nie jest może tak charakterystyczny jak Thomas Winkler, ale Sozos Michael swoje partie wykonuje doskonale. Pozostaje tylko pytanie, czy podczas koncertów odnajduje się dobrze w swojej roli? Tego nie wiem, ale mam nadzieję, że w niedługiej przyszłości się przekonam. A co to "Return To The Kingdom Of Fife" polecam ten materiał zwłaszcza wielbicielom melodyjnego grania oraz tym, którzy czasami potrzebują przebojowej odskoczni od bardzo ciężkiego grania. Long live Kingdom of Fife!</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcOXyUtuSSIXWVwaaV9qB0akhloqtW_4r3qU5l37ZPk_nOK7orK30PyQ9bknx44O-NiO9TDw-y59rtdByFRxYLVFbSoOj70Mu8tGaTVcDeTmHdnHss4FBLBn5caDnhucjwgYk77uJjvheeaAOyePcVmND794efVPNueB6wyyrR3GmP2Va32tSyitxJPx4d/s1200/Godflesh%20-%20Purge.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1184" data-original-width="1200" height="198" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcOXyUtuSSIXWVwaaV9qB0akhloqtW_4r3qU5l37ZPk_nOK7orK30PyQ9bknx44O-NiO9TDw-y59rtdByFRxYLVFbSoOj70Mu8tGaTVcDeTmHdnHss4FBLBn5caDnhucjwgYk77uJjvheeaAOyePcVmND794efVPNueB6wyyrR3GmP2Va32tSyitxJPx4d/w200-h198/Godflesh%20-%20Purge.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Godflesh - Purge</span></b><div>(industrial metal/sludge metal/post-metal)</div><div>Data premiery: 09.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1rKhS0lpFfiJofZmTBGRjJ?si=hwkdueibRvaq9ZnpVYAyYQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Godflesh zawsze byli jednym z najlepszych przedstawicieli industrialnego metalu, ale od czasu ich powrotu za sprawą płyty "A World Lit Only by Fire" (2014) serwują same świetne płyty. Kapela wróciła wówczas w wielkim stylu i prawdę mówiąc nie spodziewałem się, że później ten poziom utrzymają. Ale za sprawą "Post Self" (2017) rozwiali moje wątpliwości...po czym kapela znowu zniknęła na kilka lat. Mieli pojawić się na Mystic Festival, gdzie chwilę przed premierą "Purge" (dokładnie dwa dni wcześniej) miałbym szansę usłyszeć nowe kawałki na żywo. Jednak kapela nie dojechała, a ja sprawdziłem zawartość "Purge" dopiero po wspomnianym festiwalu. I jakież to niespodzianki kapela przyszykowała dla swoich fanów na najnowszej płycie? Ano żadnych. Ale czy to źle? W żadnym wypadku, głównie dlatego, że formacja przez lata wypracowała swój rozpoznawalny styl, w którym łączą industrial metal ze sludgem i post-metalem. "Purge" to kwintesencja ich grania. Jest ciężko, nieczysto, hipnotycznie i powtarzalnie do bólu. Ale to też pomaga budować pewną transowość zawartości "Purge". Jeżeli lubicie dotychczasowe wydawnictwa Godflesh to nie ma możliwości, żeby ich najnowsze dzieło wam nie podeszło.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjv5kFncYR0gwYVxcIV3Z_GfobeVtTil2LlzNAOZ2hpmy7iNBevZef93VjO2w6DsxaBkI7J_fHkIgi7Xk-d5Qwsy05r7QroQTDaen4Vwolnv8AdWYJOH5fQjekswKHibqCth97irRY7dskTUB4CjSi5X_9k-HN20Any6NKgupdB-q0UjK8MMQQo8Hssza1P/s1200/Haradrim%20-%20Death%20of%20Idols.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1195" data-original-width="1200" height="199" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjv5kFncYR0gwYVxcIV3Z_GfobeVtTil2LlzNAOZ2hpmy7iNBevZef93VjO2w6DsxaBkI7J_fHkIgi7Xk-d5Qwsy05r7QroQTDaen4Vwolnv8AdWYJOH5fQjekswKHibqCth97irRY7dskTUB4CjSi5X_9k-HN20Any6NKgupdB-q0UjK8MMQQo8Hssza1P/w200-h199/Haradrim%20-%20Death%20of%20Idols.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Haradrim - Death of Idols</span></b><div>(crust punk/black metal)</div><div>Data premiery: 23.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2fHORp091p02vRyo4M4KSl?si=TxlV4qo1TgmcYNfa02Hkyg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Haradrim to nowy projekt dwóch szwedzkich muzyków - Dennisa Sjögrena i Antona Palmborga. "Death Of Idols" to ich debiutancki materiał, którym chcą się przedstawić szerszemu odbiorcy. I jest co przedstawiać, bo niby mieszanka crust punka i black metalu to nie jest nic nowego na scenie metalowej, ale jednak płynie z tego materiału spora dawka świeżości. Patrząc na okładkę "Death Of Idols" spodziewałem się obskurnego black metalu, o piwnicznym brzmieniu, solidnie dobrudzonym, żeby było bardziej "TRV" i oczywiście o znikomym poziomie oryginalności. Jednak Haradrim zaskoczyli mnie bardzo pozytywnie. Słychać, że jest to kapela ze Szwecji, po prostu nie da się tego ukryć w brzmieniu. Mimo tego, że duet Sjögren/Palmborg stara się tutaj serwować muzykę ostrą, barbarzyńską i agresywną to nie zapomina też o gitarowych melodiach, których na "Death Of Idols" nie brakuje. Momentami słuchając tej płyty miałem lekkie skojarzenia z Trap Them, ale to pewnie przez te crustowe elementy. Bardzo obiecująca kapela i doskonały debiut. </div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4eBvjSLean5B_8xRiKmzgChAYIwMv3glmG0X-LizDPl1lHhL4EPHrdJpSGYQWwO6zwdlhrtBrznFSsWWIAv8A1WUzwtw_3Yy_7gP0s9SY8SVhWyoHm6emcEyevP4UvNHPKImLopxCQEwKVQeW9Z5_bTtWNCMPl6MHOuIjguFO5anXoNlRY-5TMUYzm2LW/s1200/Helleruin%20-%20Devils,%20Death%20and%20Dark%20Arts.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4eBvjSLean5B_8xRiKmzgChAYIwMv3glmG0X-LizDPl1lHhL4EPHrdJpSGYQWwO6zwdlhrtBrznFSsWWIAv8A1WUzwtw_3Yy_7gP0s9SY8SVhWyoHm6emcEyevP4UvNHPKImLopxCQEwKVQeW9Z5_bTtWNCMPl6MHOuIjguFO5anXoNlRY-5TMUYzm2LW/w200-h200/Helleruin%20-%20Devils,%20Death%20and%20Dark%20Arts.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Helleruin - Devils, Death and Dark Arts</span></b><div>(black metal)</div><div>Data premiery: 16.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0GrWBTekeu8Rkj5rqOdqbb?si=Ik2kxcYEQ82MSZfUU7gtEw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Jeżeli tęsknicie za tradycyjnym black metalem, takim bez udziwnień i oddającym hołd starej skandynawskie szkole to łapcie się za nowy album Helleruin. "Devils, Death and Dark Arts" to drugi studyjny materiał solowego projektu, za którym stoi niderlandzki muzyk Niels Kuiper, na Helleruin przyjmujący pseudonim Carchost. Dla fanów staroszkolnego podejścia do black metalu powinna być to ekscytująca podróż nie tylko w okolice norweskich fiordów i płonących kościołów, ale też prawdziwa podróż w przeszłość. Carchost na tej płycie nie tylko oddaje hołd starej szkole, ale też udowadnia, że nadal można grać black metal pozbawiony całej masy ozdobników, czy też zapuszczania się w melodyjne rejony. Bardzo dobry materiał utrzymany w tradycyjnym stylu, nie starający się być oryginalnym na siłę.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLiZGr97H4_3_MMAU4ilqKgbhKNYuHg0ObYmAsg2ETWffYBFmM6VR0fUVtPvYy1usN9o6J9GROGhZ49WSt6UF8cmc6nmZj-PVE7NI8TTfkkksAD5OYU6EGiyepViph3-sB9LT1N4Kz8sBobzQNjR4qvpjRw9g7o0suAnEG1CWDpoL6X80pfzr458p4-in-/s1200/Imperishable%20-%20Come,%20Sweet%20Death.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLiZGr97H4_3_MMAU4ilqKgbhKNYuHg0ObYmAsg2ETWffYBFmM6VR0fUVtPvYy1usN9o6J9GROGhZ49WSt6UF8cmc6nmZj-PVE7NI8TTfkkksAD5OYU6EGiyepViph3-sB9LT1N4Kz8sBobzQNjR4qvpjRw9g7o0suAnEG1CWDpoL6X80pfzr458p4-in-/w200-h200/Imperishable%20-%20Come,%20Sweet%20Death.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Imperishable - Come, Sweet Death</span></b><div>(death.metal)</div><div>Data premiery: 09.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3pafitJtXke3YzhoHb6iZz?si=0A4AScTJTpmtZerw2ErHOA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie wiem, ile razy już o tym pisałem w 2023, ale mamy kolejnego kandydata na death metalowy album roku. Imperishable to świeża szwedzka formacja złożona z doświadczonych muzyków, których możecie kojarzyć z kapeli Vampire, Nominon, czy Dr. Living Dead. Z tymże na "Come, Sweet Death" usłyszycie głównie oldscholowy death metal metal w najlepszym szwedzkim wydaniu. Nie ma tu elementów słabszych, czy nudnych, tutaj wszystko jest doskonałe. Dudniące, masywne brzmienie nawiązuje do największych klasyków gatunku i szwedzkiej szkoły. 38 minut tej death metalowej uczty mija w mgnieniu oka i ciężko jest nie odpalić tej płyty ponownie. Już czekam na ich kolejny materiał...a w międzyczasie odpalę sobie jeszcze kilka razy "Come, Sweet Death", do czego i was zachęcam.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-X07k5_LJZq_LEYm2VXizK9xeC-HV8pVL_qWZkCbFMEFPqpCZ7Fcs5NsHB1zbFs52ziRzIfA7Io9tPKDbdUYL7WphSuO50jaDHTEhwcqncL1F98bBlw2AL1Qyjp3f0YOKa5B66wXe56HZVP7udInESzrfXBMFNtQPzmo8fkQCX-ivGHG9Cob4hoDZppKH/s1000/Jag%20Panzer%20-%20The%20Hallowed.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-X07k5_LJZq_LEYm2VXizK9xeC-HV8pVL_qWZkCbFMEFPqpCZ7Fcs5NsHB1zbFs52ziRzIfA7Io9tPKDbdUYL7WphSuO50jaDHTEhwcqncL1F98bBlw2AL1Qyjp3f0YOKa5B66wXe56HZVP7udInESzrfXBMFNtQPzmo8fkQCX-ivGHG9Cob4hoDZppKH/w200-h200/Jag%20Panzer%20-%20The%20Hallowed.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Jag Panzer - The Hallowed</span></b></div><div>(US power metal/heavy metal)</div><div>Data premiery: 23.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/45fUchYswYICbNQOji96e6?si=oVqrSrm9Sj61E9w6bPHELg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Nie spodziewałem się niczego nadzwyczajnego po nowej płycie Jag Panzer. Może też dlatego, że nigdy nie byłem ich wielkim fanem i mimo tego, że od czasu do czasu wracam do ich płyt, to raczej sięgam po te starsze wydawnictwa. I po odpaleniu dwunastego pełnego materiału Amerykanów pokręciłem nosem i odłożyłem go na chwilę. Nieco dłuższą chwilę. Dopiero robiąc finalną selekcję do tego przeglądu sięgnąłem po "The Hallowed" ponownie. I jak się okazało...słuchając tej płyty po przerwie odniosłem wrażenie, że znam refreny poszczególnych kawałków, znam pojawiające się gitarowe melodie i w ogóle te kawałki jakieś znajome. Czy to możliwe, że Jag Panzer dostarczyliby materiał, który już po dwóch, czy trzech odsłuchach zapada w pamięć tak mocno? Na to wygląda i nie jest to proste, bo jednak trudno jest utrzymać dobry poziom kompozycji, a jednocześnie dopompować je przebojowością. A jedak Jag Panzer ta sztuka się udała. "The Hallowed" to bardzo przyjemny dla ucha i momentalnie wkręcający się materiał utrzymany w klimacie US power metal/heavy metal.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPPiqkDWV9mpqAqh3FQ3wzo0244CiiCGBpR4qqMXA36RCCyn1qs8I16y_VFZXbPe6TjgBb4-JJUjoJBvWqySKftpA2scYYi-tcAXc2Da8RYKFp-rZNdifeDL4AhLEInwCz-nalQEdZySRz4WqjrF-xNk2fZCWKbMMx2l6E5vk2NInmID299UFoo1oDbrim/s1200/Johnny%20The%20Boy%20-%20You.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPPiqkDWV9mpqAqh3FQ3wzo0244CiiCGBpR4qqMXA36RCCyn1qs8I16y_VFZXbPe6TjgBb4-JJUjoJBvWqySKftpA2scYYi-tcAXc2Da8RYKFp-rZNdifeDL4AhLEInwCz-nalQEdZySRz4WqjrF-xNk2fZCWKbMMx2l6E5vk2NInmID299UFoo1oDbrim/w200-h200/Johnny%20The%20Boy%20-%20You.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Johnny The Boy - You</span></b><div>(post-black metal/sludge metal)</div><div>Data premiery: 09.06.2023 </div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5Cje5PzbbQgooUWm5vzolH?si=lEaH642FTYiV-y12YPE-5g" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Johnny The Boy to projekt, który zainteresował mnie już przy okazji pierwszego singla zaprezentowanego 30 marca. Kawałek "Crossings" to nie było to, czego bym się spodziewał po muzykach Crippled Black Phoenix. Słuchałem tego utworu urzeczony jego ciężarem, klimatem i smutkiem, który ze sobą niósł. Ta solidna dawka melancholii robiła niesamowite wrażenie. A jednak kolejny singiel zapowiadający płytę "You" był nieco inny. "Druh" był zaskakujący zarówno stylistycznie - szybki, surowy i energiczny - jak i tematem utworu, którym był Rotmistrz Pilecki i jego tajna misja w obozie koncentracyjnym podczas II Wojny Światowej. Ta lekka rozbieżność singli promujących płytę sugerowała też, że "You" nie będzie materiałem jednorodnym. I 9 czerwca okazało się, że single mówiły prawdę. Na debiutanckiej płycie Johnny The Boy muzycy znani z Crippled Black Phoenix lawirują pomiędzy post-black metalem, klimatycznym sludgem i gniotącym doom metalem. Czasami udają się w jeszcze inne, bardziej zaskakujące kierunki. Jedno jest pewne - to świetny projekt, czego dowodem jest właśnie płyta "You". Pozostaje mi mieć nadzieję, że to nie jest jednorazowy strzał i w niedługim czasie doczekamy się godnego następcy debiutanckiej płyty Johnny The Boy.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiEyCq9YfYCSV74WIZQ3BjRC6pfogi3gFCkbMl8tG6BKNope_2GWno6c4Gvqg7TMP1MK1hd0KC3d6UanqBEekS10NSAqsV7C1OsBZM2utyl2HhVz_Vmk37JDem8ZiBH3UHoDTskCBBKrTktzfUbLeqcLhU0AU82vidxV4bYHws7geLIsMKNGebF9YPIfvv/s1200/King%20Gizzard%20_%20The%20Lizard%20Wizard%20-%20PetroDragonic%20Apocalypse.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiEyCq9YfYCSV74WIZQ3BjRC6pfogi3gFCkbMl8tG6BKNope_2GWno6c4Gvqg7TMP1MK1hd0KC3d6UanqBEekS10NSAqsV7C1OsBZM2utyl2HhVz_Vmk37JDem8ZiBH3UHoDTskCBBKrTktzfUbLeqcLhU0AU82vidxV4bYHws7geLIsMKNGebF9YPIfvv/w200-h200/King%20Gizzard%20_%20The%20Lizard%20Wizard%20-%20PetroDragonic%20Apocalypse.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">King Gizzard & The Lizard Wizard - PetroDragonic Apocalypse [...]</span></b><div>(progressive metal/thrash metal/garage rock/speed metal)</div><div>Data premiery: 16.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/53X6xpjjMDMfZ5IWMyonvC?si=sOcd0BI7RCyeTECsogiCCg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Australijska kapela King Gizzard & The Lizard Wizard to już wręcz żywa legenda muzyki rockowej, a już na pewno jeden z najlepszych muzycznych towarów eksportowych Australii. Grupa powołana do życia w 2010 roku w czerwcu zaprezentowała swój 24 studyjny materiał. Jest to jednocześnie pierwsze ich wydawnictwo w tym roku, co jest pewnym zaskoczeniem, bo zdarzało im się wydawać po kilka albumów rocznie. Co prawda mają jeszcze pół roku, więc kto wie, czym jeszcze zaskoczą? "PetroDragonic Apocalypse; or, Dawn of Eternal Night: An Annihilation of Planet Earth and the Beginning of Merciless Damnation" (bo tak brzmi pełny tytuł tej płyty) to materiał, który wywołał spore zamieszanie w serwisach muzycznych, gdzie często określany był jako materiał thrash metalowy. Trochę nie dowierzałem, że tak właśnie jest, ale z drugiej strony muzycznie King Gizzard & The Lizard Wizard to formacja o bardzo szerokich horyzontach muzycznych, więc mogli nagrać dosłownie wszystko i nikogo to nie powinno zdziwić. Jednak po odpaleniu "PetroDragonic Apocalypse" odniosłem wrażenie, że wrzucanie tej płyty do thrash metalowej szufladki to lekkie nadużycie. Owszem, są tutaj obecne elementy tego gatunku, ale jednak trzon stanowi progressive metal z mocną dawką thrash metalu, ale też z całą masą naleciałości z innych gatunków. Jest speed metal, jest garage rock, jest też stoner metal, a nawet psychodeliczny rock. King Gizzard & The Lizard Wizard to nie jest grupa, która się ogranicza stylistycznie i na ich najnowszym albumie nie jest inaczej. Mimo tego kapela po raz kolejny zaskoczyła, a ich granie jest coraz lepsze i lepsze. Tym razem zaserwowali materiał dla wielbicieli nieco cięższego grania.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeTWrp7BoJaVfetyGoVdu0NVIsZav9lYuCKzjBb-je9VjSt3AKnINxTrx94RkHsVQ5gIzuFh2PCaPGJZf2w4yl7MusYGC4FeMexoD2WFS8ytGhghd6wi0YNuYi-qhSy6uqJMJXhVhSzhvyLWX9rnbFBuEvvO7M0x5XDgZ-Y8CvFuTw1AGgdCqg6mf1PfNE/s1024/Legion%20Of%20The%20Damned%20-%20The%20Poison%20Chalice.png" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="1024" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeTWrp7BoJaVfetyGoVdu0NVIsZav9lYuCKzjBb-je9VjSt3AKnINxTrx94RkHsVQ5gIzuFh2PCaPGJZf2w4yl7MusYGC4FeMexoD2WFS8ytGhghd6wi0YNuYi-qhSy6uqJMJXhVhSzhvyLWX9rnbFBuEvvO7M0x5XDgZ-Y8CvFuTw1AGgdCqg6mf1PfNE/w200-h200/Legion%20Of%20The%20Damned%20-%20The%20Poison%20Chalice.png" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Legion Of The Damned - The Poison Chalice</span></b><div>(thrash/death metal)</div><div>Data premiery: 09.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6QMWLK7ux5svaxwTwOjjXq?si=gi2-a0m2THu_3HuSmXCjzA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Co tu dużo gadać? Nowy materiał Legion Of The Damned to jest CZYSTY OGIEŃ! Sięgając po "The Poison Chalice" odniosłem wrażenie, że coś dawno nie było niczego nowego od Legion Of The Damned i może też dlatego, że ich ostatnim materiałem, który słyszałem to "Ravenous Plague" (2014) i chociaż wspomniany album bardzo lubię to jednak nie spotkał się on ze zbyt dobrym przyjęciem. Natomiast jak się okazało jego następcy, czy "Slaves of the Shadow Realm" (2019) nawet słuchałem, ale wygląda na to, że tylko raz i więcej do niego nie wracałem. No cóż, najwyraźniej nie było warto. Natomiast "The Poison Chalice" to Legion Of The Damned w najwyższej formie. Materiał jest wściekle szybki, ale zarazem gniotący za sprawą death metalowych elementów. Czy to możliwe, że dwaj nowi gitarzyści wpompowali w muzykę Legion Of The Damned tyle świeżości, energii i ciężaru? Tego nie wiem, ale faktem jest to, że "The Poison Chalice" to CZYSTY OGIEŃ! Thrash/death metal najwyższej próby doskonale balansujący pomiędzy ciężarem i szybkością, ale nie stroniący też od swoistej transowości (czego doskonałym przykładem jest kawałek "Behold The Beyond").</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNaHjItNg_fLjG483kLav4-GZBgzJHlzAvqVny7qyNMPFyKDdy76Lx2EOxmqNj7DAyksLPslhT3Yap47cQPCBmkSc6PoDMQjZlLs_NJNfVvEDohnJ9nJ0o5BpwA__c3zAe8SsmX-nRvuLERNx0vfHyGpKOIVkurFLE7ln5lPWv_w1Ota51T_c1wwdJEnLr/s1200/Motorpsycho%20-%20Yay!.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNaHjItNg_fLjG483kLav4-GZBgzJHlzAvqVny7qyNMPFyKDdy76Lx2EOxmqNj7DAyksLPslhT3Yap47cQPCBmkSc6PoDMQjZlLs_NJNfVvEDohnJ9nJ0o5BpwA__c3zAe8SsmX-nRvuLERNx0vfHyGpKOIVkurFLE7ln5lPWv_w1Ota51T_c1wwdJEnLr/w200-h200/Motorpsycho%20-%20Yay!.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Motorpsycho - Yay!</span></b><div>(psychodelic rock)</div><div>Data premiery: 16.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2HS4pGfomMk9Fo1tJhKnQ7?si=lpDAz7HySrKY2fy8okyoWQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Od kilku lat mam ogromną słabość do twórczości Motorpsycho. Wpadłem w ich sidła podczas ich koncertu, na którym w ciemno kupiłem album "Phanerothyme" (2001). Wcześniej słyszałem wyrywkowo ich płyty, a po zapoznaniu się z "Here Be Monsters" (2016) uznałem go za interesujący album utrzymany w klimacie psychodelicznego rocka, nieco rozwleczony, ale jednak interesujący. Zresztą to też za jego sprawą wybrałem się na ich koncert, na którym kapela zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Od kwietnia 2016 roku jestem fanem tej kapeli i bardzo czekam na każdy ich nowy materiał. "Yay!" to już 27 studyjny materiał niezwykłej norweskiej formacji. Grupa serwuje na nim swój bardzo charakterystyczny spokojny psychodeliczny rock, który z jednej strony jest bardzo relaksujący i kojący, a z drugiej hipnotyczny i miejscami wręcz senny. Ale to cała magia Motorpsycho, bo to kapela potrafiąca zaskakiwać w najmniej oczekiwanym momencie. Akurat na "Yay!" nie uderzają niespodziewanie, bo to bardzo spokojny materiał akustyczny, więc polecam go raczej słuchaczom znającym już twórczość Norwegów, pozostałym polecam zacząć chociażby od "All Is One" (2020).</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgjJ6oBcFmthwKCGGNUu1G1QoOxYU1K-Wws81T_9-hGzAW1pA--gRMxM5JqXT5Y0E70l_9VQ-Un5Y8LSO3cURr8aJjy5JZ4kSXVuAsL8inPDR0ZQ86-UEy1dslIX20edGNrcEYRQDczfL6Ma4k3oxLgV2oqHThlEwo5f-Ou1AZzud4ajkUAub7poeF4fEV/s1800/Pupil%20Slicer%20-%20Blossom.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1800" data-original-width="1800" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgjJ6oBcFmthwKCGGNUu1G1QoOxYU1K-Wws81T_9-hGzAW1pA--gRMxM5JqXT5Y0E70l_9VQ-Un5Y8LSO3cURr8aJjy5JZ4kSXVuAsL8inPDR0ZQ86-UEy1dslIX20edGNrcEYRQDczfL6Ma4k3oxLgV2oqHThlEwo5f-Ou1AZzud4ajkUAub7poeF4fEV/w200-h200/Pupil%20Slicer%20-%20Blossom.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Pupil Slicer - Blossom</span></b><div>(mathcore/post-hardcore)</div><div>Data premiery: 02.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0yhbipcSej7NVFMB82MCe2?si=avTuRIxyTuKRC6o4b0J1SQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>"Blossom" to drugi pełny studyjny materiał brytyjskiej kapeli Pupil Slicer. Do tej pory nie spotkałem się z ich twórczością, a ich tegoroczną nowość odpaliłem na chwilę przed ich występem na Mystic Festival, gdzie dali niezłe show. Podczas koncertu na scenie działo się szaleństwo - jeżeli wyobrażacie sobie, że mathcore'owe kapele podczas grania wiją się po scenie, wykonują niekontrolowane ruchy, przy których u każdego innego człowieka kilka razy pękłby kręgosłup to właśnie tak było w trakcie występu Pupil Slicer. Na płycie jest zresztą podobnie. Kapela na "Blossom" rzuca się od ściany do ściany, od jednej emocji do drugiej, skrajność goni skrajność. Grupa czasami tylko zwalnia, żeby za chwilę uderzyć ze zdwojoną siłą. Jak na mathcore przystało jest tutaj sporo łamańców, ciężaru i wściekłości. Ale takiej wściekłości, która bardziej kojarzy mi się z punkowymi wydawnictwami. Jeżeli szukacie emocjonalnego rollercoastera w formie muzycznej to "Blossom" jest właśnie tym, czego potrzebujecie..</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGlRIvxQS03_MlCayYZEplkZTl966qVmHK3Twvk2lZh1IMroyWna5f_0U38SO2MONb-SJSJ9xc1uzI5BhAwJYEh0I6skV9l6IVIcMpUbfcLKPBM3NLF_g3tHmGtGwElXyJBfLMAshkhvzIEBhYObtOHMwZ-UiFQ6JwOZmXhyhD4GkuyYTeBLRU4IFMc9W_/s1000/Queens%20Of%20The%20Stone%20Age%20-%20In%20Times%20New%20Roman....jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGlRIvxQS03_MlCayYZEplkZTl966qVmHK3Twvk2lZh1IMroyWna5f_0U38SO2MONb-SJSJ9xc1uzI5BhAwJYEh0I6skV9l6IVIcMpUbfcLKPBM3NLF_g3tHmGtGwElXyJBfLMAshkhvzIEBhYObtOHMwZ-UiFQ6JwOZmXhyhD4GkuyYTeBLRU4IFMc9W_/w200-h200/Queens%20Of%20The%20Stone%20Age%20-%20In%20Times%20New%20Roman....jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Queens Of The Stone Age - In Times New Roman...</span></b><div>(alternative rock/hard rock/stoner rock)</div><div>Data premiery: 16.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2ZTDmH94OLjeNaOvT7Ngwk?si=gQyvcae0RM-DGJl7Lu5Xqg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie przepadam za starszymi płytami Queens Of The Stone Age (chociaż może jakbym teraz do nich wrócił, to mój odbiór byłby inny), ale za to "Villains" (2017) bardzo lubię. Mieszanka alternative rocka i garage rocka ze sporą dawką przebojowości dość szybko mi przypasowała. Trochę czasu od wspomnianej płyty minęło i w mojej głowie pojawiło się pytanie - czy nowy materiał QOTSA na pewno jest potrzebny? Jak się okazuje jak najbardziej. "In Times New Roman..." to z jednej strony wpadający w ucho hard rock, a z drugiej kapela nieco przypomniała sobie o swoich stoner rockowych korzeniach. Nadal jest przebojowo, kawałki błyskawicznie wpadają w ucho, a do płyty chce się wracać. Czy jest to materiał, który nieco odbuduje pozycję formacji wśród ich starszych fanów? Myślę, że tak. Jeżeli skreśliliście QOTSA po "Villains" to polecam jednak poświęcić te kilka minut na przesłuchanie "In Times New Roman....".</div><div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNyTw1gGNi99UV4lwO6qGlxftotLHnWpYy5M2tyzcMLhYEGh2_kjo3MkQOejYaQZksW1zTIg6jWOFYmNj8MXAiAc2c772ujAFf12HD-5H8qp04kBabtZsNMEpwITOpcznSPKc0rFINlsuDMECObuhtm7DMrMNRR1aeGaS_gIjwEHkEs8oyUXSMCMMji5GN/s1200/Royal%20Thunder%20-%20Rebuilding%20The%20Mountain.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNyTw1gGNi99UV4lwO6qGlxftotLHnWpYy5M2tyzcMLhYEGh2_kjo3MkQOejYaQZksW1zTIg6jWOFYmNj8MXAiAc2c772ujAFf12HD-5H8qp04kBabtZsNMEpwITOpcznSPKc0rFINlsuDMECObuhtm7DMrMNRR1aeGaS_gIjwEHkEs8oyUXSMCMMji5GN/w200-h200/Royal%20Thunder%20-%20Rebuilding%20The%20Mountain.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Royal Thunder - Rebuilding The Mountain</span></b></div><div>(heavy metal/stoner metal/hard rock)</div><div>Data premiery: 16.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3mvrJqBwns5xcCjHp6qyuA?si=hOgn2XRgR0ur_eQFRK8qqw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie znałem do tej pory amerykańskiej kapeli Royal Thunder, "Rebuilding The Mountain" był moim pierwszym kontaktem z ich twórczością. Jest to czwarty pełny studyjny materiał tej grupy. Sam początek tego wydawnictwa jest dość senny, spokojny i prawdę mówiąc nie zachęca do dalszej eksploracji jego zawartości. Ale gdy już przebrniecie przez otwierający płytę kawałek "Drag Me" to czeka was nagroda w postaci energetycznej mieszanki heavy metalu, stoner rocka i hard rocka. Dość dziwnym zabiegiem jest umieszczenie na początku płyty utworu, który jest bardzo spokojny, senny i chillujący. I nie byłoby problemu, gdyby nie fakt, że kolejne kompozycje mają się nijak do tego utworu, bo następujący po nim "The Knife" to już zupełnie inna bajka, zresztą podobnie jak każdy kolejny kawałek. Momentami stylistyka obrana przez kapelę trochę kojarzy mi się z Djerv, może dlatego, że Mlny Parsonz operuje podobną barwą wokalną jak Agnete Kjølsrud. Sięgając po "Rebuilding The Mountain" nie dajcie się odsiać pierwszemu numerowi, który doskonale by się sprawdził, gdyby wrzucić go gdzieś w środek tej płyty, bo później jest energicznie i przebojowo.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgL7SFf1w2dY796FmtOPnKNM7PEVDTIBMli6-rmMRhFe9PaRNnG29E9bxKkH77SpfJ6h5oSuGKEGj2KP1uXc5TKLej_VnCXXsaGAyl7ufoX9MAAnGvSZhdGH6en-IccD_AEkTNyxgwFRFo9UHon0CeUNTsJzjxReChBK-ooCQXq8igqV0k8RDgNa4r83VmZ/s1605/Sarmat%20-%20Determined%20to%20Strike.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1605" data-original-width="1600" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgL7SFf1w2dY796FmtOPnKNM7PEVDTIBMli6-rmMRhFe9PaRNnG29E9bxKkH77SpfJ6h5oSuGKEGj2KP1uXc5TKLej_VnCXXsaGAyl7ufoX9MAAnGvSZhdGH6en-IccD_AEkTNyxgwFRFo9UHon0CeUNTsJzjxReChBK-ooCQXq8igqV0k8RDgNa4r83VmZ/w199-h200/Sarmat%20-%20Determined%20to%20Strike.jpg" width="199" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Sarmat - Determined to Strike</span></b></div><div>(avantgarde metal/technical death metal/avantgarde jazz)</div><div>Data premiery: 16.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2GTOZdYlkqXohvPHG6vKwC?si=OPI1qOnHRjmEQ7W8o1uC5w" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Jeżeli lubicie trochę udziwnień w metalu, to "Determined To Strike" autorstwa amerykańskiej kapeli Sarmat może okazać się strzałem w dziesiątkę. I na tym w sumie mógłbym skończyć. Ale oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie dodał jeszcze kilku słów. Czego można się spodziewać po odpaleniu "Determined To Strike"? Sporej dawki technicznego death metalu zmieszanego z jazzem i avangardowym metalem. I o ile zawsze narzekałem na łamańce w technicznym death metalu tak tutaj nie tylko mi nie przeszkadzają, ale wręcz idealnie uzupełniają się z partiami trąbki. Sarmat zadebiutowali po prostu zjawiskowo i chociaż to tylko 36 minut muzyki i zaledwie sześć kompozycji to ostatnio tak dobrze bawiłem się przy mieszance metalu i jazzu przy okazji albumu "BlackJazz" norweskiej grupy Shining (dokładniej tej samej, której ostatnich wydawnictw nie da się słuchać).</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwHD0PqUqyJeEUwZNaW75Y0j_7EMx_ULxPpnjDtqJwCFqVhG7r4T5G4jj_sAayOp2qHVmgbpdjmzLFEBWYsKIRlFBhmHXwsJemooSPQIBOkyyGEx7FZC9FYMC7kinWDoJFOSq6Of8X2X7LX6Cncf5dsqNzgVOnT5ceDSmR1cWon8iKFd1LElFMMuVe4R6H/s1200/Saturnus%20-%20The%20Storm%20Within.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwHD0PqUqyJeEUwZNaW75Y0j_7EMx_ULxPpnjDtqJwCFqVhG7r4T5G4jj_sAayOp2qHVmgbpdjmzLFEBWYsKIRlFBhmHXwsJemooSPQIBOkyyGEx7FZC9FYMC7kinWDoJFOSq6Of8X2X7LX6Cncf5dsqNzgVOnT5ceDSmR1cWon8iKFd1LElFMMuVe4R6H/w200-h200/Saturnus%20-%20The%20Storm%20Within.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Saturnus - The Storm Within</span></b><br /><div>(death doom metal/gothic metal)</div><div>Data premiery: 16.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0hWfrjcqrxmcDEy9GSlqx7?si=tMAGDKckQYmG4WgxTxMcrQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>W czasach przed streamingowych i przed lastfm-owych sporo słuchałem dwóch pierwszych płyt Saturnus. Zarówno "Paradise Belongs to You" (1997) jak i "Martyre" (2000) były dla mnie absolutnymi objawieniami (choć wówczas stroniłem od doom metalu). Ich death doom metal zmieszany z dużą ilością gotyckiego klimatu nie tylko przygniatał do ziemi, ale też czarował. Później zupełnie o Saturnus zapomniałem, a tymczasem grupa wydała dwa kolejne albumy, które czym prędzej muszę nadrobić. A w czerwcu po 11 lata przerwy grupa wróciła ze swoim piątym pełnym materiałem studyjnym, czyli "The Storm Within". I już początek tej płyty sprawił, że przypomniałem sobie pierwsze wydawnictwa Duńczyków. Ponad 25 lat minęło od ich debiutanckiej płyty, a ich muzyka nadal brzmi niesamowicie świeżo. "The Storm Within" to najkrótsze wydawnictwo Saturnus, ale jakże wciągające i przykuwające uwagę. Grupa nie eksperymentuje, nie szuka nowej drogi, kroczy cały czas utartym szlakiem, którym jest death doom metal z dużą ilością gothic metalu (mam wrażenie, że jest go nieco więcej niż na pierwszych płytach), ale oni dopracowali tę mieszankę do perfekcji. Wyciągają z tych gatunków wszystko, co tylko mogą. "The Storm Within" to po prostu czysta magia zaklęta w muzyce.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBUhhKyiDoowNEW1JEEeCw8HYngl4dedL0LJfmDYoll58BJOLFn9o-pdFxropp24xBGoYkHyT4etGX4_AdyrQMdENkZTpezR7z6AuHcJxBofidpzsjEbVBvVZ-Z_s3mGOLlLw3o7zkQQYoELvr13Ks6LqgOw0EnqVVHyw-m3NPrUc_K4lBUcZ91m8Gi6N7/s1000/Scar%20Symmetry%20-%20The%20Singularity%20(Phase%20II%20-%20Xenotaph).jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBUhhKyiDoowNEW1JEEeCw8HYngl4dedL0LJfmDYoll58BJOLFn9o-pdFxropp24xBGoYkHyT4etGX4_AdyrQMdENkZTpezR7z6AuHcJxBofidpzsjEbVBvVZ-Z_s3mGOLlLw3o7zkQQYoELvr13Ks6LqgOw0EnqVVHyw-m3NPrUc_K4lBUcZ91m8Gi6N7/w200-h200/Scar%20Symmetry%20-%20The%20Singularity%20(Phase%20II%20-%20Xenotaph).jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Scar Symmetry - The Singularity (Phase II - Xenotaph)</span></b><div>(melodic death metal/power metal/progressive metal)<br />Data premiery: 09.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5Rf3QTxZ42Lghe4pgIxc2o?si=DkJr01wyQMWE4wSU3b0-eg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Naprawdę nie wiem dlaczego, ale cały czas żyję w przeświadczeniu, że nie lubię Scar Symmetry. I próbując znaleźć na DF, czy kiedykolwiek o nich wspominałem znalazłem swoją opinię o ich płycie "The Singularity (Phase I - Neohumanity)" z 2014 roku. Zaczynało się tak "Nie lubię Scar Symmetry i nigdy nie lubiłem, dlatego nowego albumu w ogóle nie chciałem słuchać." I teraz chciałem napisać dokładnie to samo. Dlaczego? Nie mam pojęcia, ale to chyba jakaś zadra głęboko zakorzeniona w podświadomości. W pewnym momencie miałem uczulenie na kapele, które grały szybko i ciężko, ale dokładały do tego melodyjne refreny. "The Singularity (Phase II - Xenotaph)" to bezpośredni następca wcześniej wspomnianej płyty z 2014 roku. I tak, nie chciało mi się tego wydawnictwa słuchać. Ale po odpaleniu okazało się, że jednak podoba mi się to granie. Nowoczesny melodic death metal z power metalowymi elementami, do tego podany w bardzo atrakcyjnej formie. Kiedyś takiego grania było sporo, przeważnie chowało się za łatką "modern metal", co tak naprawdę było melodic death metalem z melodyjnymi refrenami i nowoczesnym brzmieniem. Nowy materiał Scar Symmetry to bardzo dobry i momentalnie wciągający materiał - muzycznie jest dość ciężko, ale i melodyjnie...wokalnie też jest dość ciężko, ale też i melodyjnie. Możliwe, że po prostu się starzeję i trochę szerzej patrzę na tego typu połączenia, ale melodyjne wokale Larsa Palmqvista doskonale uzupełniają mi się z charczącymi partiami Robertha Karlssona. Naprawdę lubię ten materiał i może wreszcie muszę sobie przestawić w głowie, że jednak Scar Symmetry to jednak dobra kapela.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYoEzPUZBZriBhdxDhX6HNxM6aKAtWL3zHSNlDssur3TGaEhLSH-m2h_fNLzfApelnGm0e6RMShnQvCGaE9rabI_DEKdIdIcEZiXOSQ_vAb5RjIhoHeGXLGGVIfYyIOW0zx1M7q43kUx5B930zpouFzHwG2EVPg5D_T0Vo_5jc9BhZ-Cst0T_O7gu5vD00/s1200/Serpent%20Of%20Old%20-%20Ensemble%20Under%20The%20Dark%20Sun.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYoEzPUZBZriBhdxDhX6HNxM6aKAtWL3zHSNlDssur3TGaEhLSH-m2h_fNLzfApelnGm0e6RMShnQvCGaE9rabI_DEKdIdIcEZiXOSQ_vAb5RjIhoHeGXLGGVIfYyIOW0zx1M7q43kUx5B930zpouFzHwG2EVPg5D_T0Vo_5jc9BhZ-Cst0T_O7gu5vD00/w200-h200/Serpent%20Of%20Old%20-%20Ensemble%20Under%20The%20Dark%20Sun.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Serpent Of Old - Ensemble Under The Dark Sun</span></b><div>(death/black metal)</div><div>Data premiery: 30.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0hEi2jx8XdEYdMQXx91DIh?si=xfESo1HHR-qlBcnxW4KB8Q" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie jestem zbyt dobrze zaznajomiony z turecką sceną metalową, ale kapele takie jak Serpent Of Old mogą sprawić, że mój wzrok prędzej niż później w końcu podąży w tamtym kierunku. "Ensamble Under The Dark Sun" to debiutancki materiał death/black metalowej kapeli składającej się z młodych muzyków. I chociaż nie są to bardzo doświadczeni twórcy to jednak na "Ensamble Under The Dark Sun" kompletnie tego nie słychać, wręcz przeciwnie. Odpalając płytę Serpent Of Old miałem wrażenie, że jest ona nagrana przez muzyków, którzy już w niejednej kapeli grali i efektem tych doświadczeń jest właśnie ten nowy projekt. Płyta wciąga momentalnie i chociaż stylistycznie kapela nie serwuje niczego nowego, czy szczególnie świeżego, to jednak odniesienia, które słychać w muzyce Serpent Of Old są jak najbardziej trafione. Słychać tutaj zarówno echa starego Behemotha, Blut Aus Nord, Deathspell Omega, czy Ulcerate. Taka mieszanka to absolutny strzał dziesiątkę i już jestem ciekaw, jak potoczą się dalsze losy tego projektu.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjau3D2K93PwXAN-kr4SVqlmL2LFtegHcitai5RzKo7eyKOBqOFLFfpgzSWcEMmlXNe-iNvo1lg94Oa2TSKhUt9o3KOfc68C3ofVkdsyNN6rb-Y25YGaKBfpTFgFSDQwLfQoUh5u0zPJcdePW6O2e8Dr4eZD6TZaobOhPtcG63IJMUvtqYVa1yBD_wUJ8c/s798/Sigur%20R%C3%B3s%20-%20ATTA.png" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="798" data-original-width="798" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjau3D2K93PwXAN-kr4SVqlmL2LFtegHcitai5RzKo7eyKOBqOFLFfpgzSWcEMmlXNe-iNvo1lg94Oa2TSKhUt9o3KOfc68C3ofVkdsyNN6rb-Y25YGaKBfpTFgFSDQwLfQoUh5u0zPJcdePW6O2e8Dr4eZD6TZaobOhPtcG63IJMUvtqYVa1yBD_wUJ8c/w200-h200/Sigur%20R%C3%B3s%20-%20ATTA.png" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Sigur Rós - ATTA</span></b><br /><div>(ambient/chamber music/post-rock/modern classic)</div><div>Data premiery: 16.06.2023 </div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0PhjFcIDPt9cBRfYSJou3v?si=RTT_z_T5Tc6QOzUKVIOFWA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Sigur Ros wyskoczyli z albumem "ATTA" niespodziewanie, bez żadnych zapowiedzi, singli, czy zwiastunów. Płyta po prostu pojawiła się na serwisach streamingowych 16 czerwca. I chociaż Sigur Ros to jeden z najważniejszych muzycznych towarów eksportowych Islandii to nigdy nie udało mi się do nich przekonać. Łatwo więc wywnioskować, że nawet gdyby "ATTA" był zapowiedziany wcześniej i szeroko promowany to raczej nie znalazłby się w kręgu moich zainteresowań (przynajmniej nie w tym pierwszym kręgu). I sięgnąłem po niego głównie dlatego, że pojawił się nagle - jakby nie patrzeć to też jakaś marketingowa zagrywka i jak się okazuje bardzo trafiona. Z początku byłem zawartością "ATTA" znudzony, bo nic się tutaj nie działo, delikatne dźwięki, spokojne wokale, muzyka często gdzieś w tle i kompletnie zagłuszona przez partie wokalne. Materiał dopiero doceniłem, gdy wyszedłem na ruchliwą ulicę, na której każdy pędził w swoją stronę, wszyscy zajęci swoimi sprawami, biegnący z jednego miejsca do drugiego. A tymczasem u mnie na słuchawkach leniwie płynęły dźwięki zamknięte przez muzyków Sigur Ros na płycie "ATTA". I to jest największa magia takich płyt jak najnowsze wydawnictwo Islandczyków. To materiał pomagający się wyciszyć, zwolnić, czy wręcz zatrzymać się na chwilę i w takim lekkim letargu spojrzeć dookoła siebie na pędzący świat. Stylistycznie Sigur Ros się nie ograniczają, jest tutaj sporo ambientu, muzyki klasycznej, post-rocka, trochę popu i całej masy naleciałości z rożnych innych gatunków. Ale jest przede wszystkim spokojnie i kojąco. Idealny materiał do słuchania po ciężkim tygodniu pracy, kiedy wreszcie możecie na chwilę się zatrzymać.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9l7ZVP45LuAXWTJYeLjIWK5fLo9VYntCj-ttkTBTmm8nFk5jPeOEPuxXIwiT9IdDRCaXZhKGwF8-yHq31VwhjoX8WEQxNCmhD8kWWc5Ni-XGJA_yUtmN-UjRuaxq8tfBIeDSU5ScBq4Bv3J5mfP4eFxMk8FlNB0Y3D2RUE3N_hSJux6hQthb1DpQZxX56/s1200/Thantifaxath%20-%20Hive%20Mind%20Narcosis.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9l7ZVP45LuAXWTJYeLjIWK5fLo9VYntCj-ttkTBTmm8nFk5jPeOEPuxXIwiT9IdDRCaXZhKGwF8-yHq31VwhjoX8WEQxNCmhD8kWWc5Ni-XGJA_yUtmN-UjRuaxq8tfBIeDSU5ScBq4Bv3J5mfP4eFxMk8FlNB0Y3D2RUE3N_hSJux6hQthb1DpQZxX56/w200-h200/Thantifaxath%20-%20Hive%20Mind%20Narcosis.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Thantifaxath - Hive Mind Narcosis</span></b></div><div>(black metal)</div><div>Data premiery: 02.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0fHlCCZGxN7vytpdEuZRy2?si=V1DRTzHkSYywbFsT4dc6Ow" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Zbliżając się do końca czerwca odniosłem dziwne wrażenie, że w tym letnim miesiącu brakowało mi naprawdę dobrych black metalowych wydawnictw. Oczywiście patrząc na ten przegląd zauważycie, że kilka ich jednak było. I zdecydowanie góruje nad nimi drugi pełny studyjny materiał kanadyjskiej grupy Thantifaxath. To nie jest czysty i prymitywny black metal, to bardziej granie w stylu Akhlys, gdzie trzonem jest najbardziej ekstremalny gatunek metalu, ale dookoła niego dzieje się cała masa rzeczy, które tworzą niesamowity i zarazem mrożący krew w żyłach klimat. Zdobiący okładkę obraz "Lot czarnoksiężników" autorstwa Francisca Goi doskonale oddaje atmosferę tego wydawnictwa. Niesamowity materiał, który jednocześnie przytłacza, wciąga i przyprawia o szaleństwo.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6gsBCeMWgb9PLy_-QMPTeV5zYnkLjaJUHVI2u9WqJBbNE0UgyMpCWyqli3LCO58kN_phrkkYMIfL2FfdAo6yullfssSgcJdfk3FWm7IIi_7dDFiAgdOzGSyTBuDWnievdNCvux6hCJp8orSRqWzluFNW0xAwbTnr9u19upBvw0gp1Rzig8K3Qh7nTZrgI/s1500/Thy%20Catafalque%20-%20Alf%C3%B6ld.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6gsBCeMWgb9PLy_-QMPTeV5zYnkLjaJUHVI2u9WqJBbNE0UgyMpCWyqli3LCO58kN_phrkkYMIfL2FfdAo6yullfssSgcJdfk3FWm7IIi_7dDFiAgdOzGSyTBuDWnievdNCvux6hCJp8orSRqWzluFNW0xAwbTnr9u19upBvw0gp1Rzig8K3Qh7nTZrgI/w200-h200/Thy%20Catafalque%20-%20Alf%C3%B6ld.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Thy Catafalque - Alföld</span></b><div>(progressive metal/avantgarde metal/black metal)</div><div>Data premiery: 16.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3t7D2HurwKsgkLOV83mw2K?si=bctahoCwT4-l7G_Gkc30PQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Tamás Kátai jest absolutnym mistrzem i udowadnia to na każdym wydawnictwie - czy to Thy Catafalque, czy solowych (tak, wiem, że Thy Catafalque to jego kapela). Bardzo mocno wciągnąłem się w twórczość Tamása przy okazji płyty "Vadak" (2021), do której przekonałem się błyskawicznie za sprawą kawałka "Szarvas". Ten numer miał wszystko to, czego potrzebowałem od awangardowego metalu zmieszanego z black metalem. W oczekiwaniu na "Alföld" przebrnąłem przez wcześniejsze płyty Thy Catafalque i mając ogromne oczekiwania czekałem na następcę "Vadak". Najnowszy materiał Tamása Kátai'a wpadł mi w ucho momentalnie, jest nieco mniej eksperymentalny niż poprzednik, ale za to jest tutaj więcej ciężaru i niesamowitego klimatu. Praktycznie na "Alföld" dostałem dokładnie to, czym oczarował mnie kawałek "Szarvas" promujący poprzedni album Thy Catafalque. Nie wiem, jak Tamás Kátai to robi, ale to już 11 pełny studyjny materiał jego kapeli i w ogóle nie odnotowałem na nim zmęczenia materiału, czy jakiegokolwiek wypalenia, czy też powtarzania pomysłów. "Alföld" to wspaniała płyta pełna skrajnych emocji, ciężaru, piękna, klimatu i mrocznej, niekiedy bardzo pokręconej atmosfery.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgepAyR9AUC-1aoR1FzpVXSx7I_RYDp_0FWGiGTXVmtip1425K8hk8EtmXEnwT_FgGDV6oHE0hU1eu0Wy7kEUdteQagodTxTbBJhLRnMecasqJawKYFJ3MBRHVsQvXIsAEdEV1FdZlFmf-vko0rLZPoQtZapps3X6ZURHgZEtUyVkBlU9GoDROXyE8bH0ZY/s1200/Varmia%20-%20Nie%20Nas%20Widz%C4%99.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgepAyR9AUC-1aoR1FzpVXSx7I_RYDp_0FWGiGTXVmtip1425K8hk8EtmXEnwT_FgGDV6oHE0hU1eu0Wy7kEUdteQagodTxTbBJhLRnMecasqJawKYFJ3MBRHVsQvXIsAEdEV1FdZlFmf-vko0rLZPoQtZapps3X6ZURHgZEtUyVkBlU9GoDROXyE8bH0ZY/w200-h200/Varmia%20-%20Nie%20Nas%20Widz%C4%99.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Varmia - Nie Nas Widzę</span></b><div>(pagan black metal)</div><div>Data premiery: 16.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5atpx8sS9qorWkQvbe41hF?si=9sDShrUyR0CUWVY1R3K-3w" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Już pierwszy pełny materiał Varmii robił duże wrażenie, "Z mar twych" był jednym z najciekawszych debiutów wydanych w 2017 roku, o czym zresztą możecie przeczytać w <a href="https://dark-factory.blogspot.com/2017/02/varmia-z-mar-twych-2017.html#more" target="_blank">mojej recenzji wspomnianej płyty</a>. W 2023 roku nie ma już śladu po tej niedoświadczonej kapeli. Varmia to teraz grupa mająca na swoim koncie cztery pełne płyty (włączenie z najnowszą) oraz epkę "Prolog" (2023). Na "Nie nas widzę" słychać jak dużo doświadczenia ekipa zebrała przez ostatnie lata i jak ewoluowała ich muzyka. Chociaż odpalając ich najnowszy materiał bez problemu można rozpoznać, że to właśnie Varmia - kapela doskonale odnajduje się w stylistyce pagan black metalu. Grupa nie stroni od elementów bardziej klimatycznych, które pozwalają słuchaczowi złapać oddech i lepiej wczuć się w gęstą atmosferę materiału zamkniętego na "Nie nas widzę". I te atmosferyczne fragmenty nieco uśpiły moją uwagę, bo kiedy już myślałem, że grupa zapomniała o black metalu ta jakby zerwała się na równe nogi i zaserwowała soczystą kanonadę utrzymaną w stylistyce najbardziej ekstremalnej odmiany metalu. Najnowsza płyta Varmii to nie jest materiał jednorodny utrzymany w black metalowym klimacie, to prawdziwa muzyczna przygoda, w którą muzycy zabierają słuchacza. Jeżeli mieliście już styczność z twórczością tej formacji to wiecie, że nie ma szans na to, żeby nowa płyta zawiodła. A jeżeli to wasze pierwsze spotkanie z dokonaniami tej olsztyńskiej kapeli to "Nie nas widzę" może być początkiem pięknej przyjaźni, ale nie zapomnijcie później sięgnąć również po ich wcześniejsze płyty.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgikglG24wkpqlPahDmZ8NQZtZZuEdSK26DO7ibYLeRWObYx9o_5khtsM_j0lJAxuI-UXijQsBEhdUA0HUD6O1at-l-D3QxS2aewIlYQWJF-qJd5T5XV84ro9VFVVPx1rGYb_9VVTowYptDYc6Ky6YqyjxDrXjQ4zqDIi1NadYIjUJV8XagYuKnPzK6GW0H/s1200/Vexed%20-%20Negative%20Energy.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgikglG24wkpqlPahDmZ8NQZtZZuEdSK26DO7ibYLeRWObYx9o_5khtsM_j0lJAxuI-UXijQsBEhdUA0HUD6O1at-l-D3QxS2aewIlYQWJF-qJd5T5XV84ro9VFVVPx1rGYb_9VVTowYptDYc6Ky6YqyjxDrXjQ4zqDIi1NadYIjUJV8XagYuKnPzK6GW0H/w200-h200/Vexed%20-%20Negative%20Energy.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Vexed - Negative Energy</span></b><div>(metalcore/nu-metal/alternative metal)</div><div>Data premiery: 23.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/30Ggyx6pEhcfLDLJ5mtXEh?si=w00vx1GyTFSn3pmrOqRZNw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Brytyjska kapela Vexed debiutowała w 2021 roku i ich pierwszy album nie umknął moje uwadze, o czym mogliście przeczytać w jednym z odcinków cyklu <a href="http://dark-factory.blogspot.com/2021/12/droga-do-podsumowania-2021-odc-86-90.html" target="_blank">"Droga do podsumowania 2021"</a>. Grupa na swoim debiutanckim wydawnictwie nie odkrywała prochu na nowo, ale doskonale balansowała pomiędzy metalcorem, alternatywnym metalem i djentem. Zachowując przy tym sporo świeżości. Za sprawą "Negative Energy" podjęli się tzw. testu drugiej płyty. Ich tegoroczny materiał to stylistycznie bezpośrednia kontynuacja "Culling Culture". Ponownie kapela balansuje pomiędzy metalcorem, alternative metalem i djentem, ale dorzuca tym razem nieco więcej elementów nu-metalu. Sporo tutaj energicznych kawałków, z których wychyla się wściekłość i bezkompromisowość. Grupa nie ogląda się na innych i prze do przodu, czego "Negative Energy" jest najlepszym przykładem. Wokal Megan Targett jest świetny - zarówno w lżejszych, jak i ostrzejszych partiach, ale instrumentaliści nie pozwalają jej pozostawać na świeczniku zbyt długo. Bardzo dobry materiał, który udowadnia, że Vexed mają sporo do powiedzenia na scenie i bardzo udany drugi strzał w dyskografii.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWoZEjD5p6nBsIojfT6Nx7DdfYNrRJ_7DChCEFwdUeAJMcf4icNYdUKyVVoHFlefmoKRRUr1bpDPKkS8GArDnbOJXjmID8p-N0JMv-1kWyYV57z_rF6bnyGwrw5OMyclPHs53rosSUJf4nMmfj0nNKMCwUTa_IfSYtBEek4EhQ5n5QUZKoojeJBxMdYjnn/s1500/Wytch%20Hazel%20-%20IV-%20Sacrament.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWoZEjD5p6nBsIojfT6Nx7DdfYNrRJ_7DChCEFwdUeAJMcf4icNYdUKyVVoHFlefmoKRRUr1bpDPKkS8GArDnbOJXjmID8p-N0JMv-1kWyYV57z_rF6bnyGwrw5OMyclPHs53rosSUJf4nMmfj0nNKMCwUTa_IfSYtBEek4EhQ5n5QUZKoojeJBxMdYjnn/w200-h200/Wytch%20Hazel%20-%20IV-%20Sacrament.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Wytch Hazel - IV: Sacrament</span></b><div>(hard rock/heavy metal)</div><div>Data premiery: 02.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6z9uso9QVIe0Cc8G784gOK?si=SXdOzoBWScen_BcJo5dxlw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Bardzo długo nie mogłem się przekonać do Wytch Hazel. Nawet gdy wszyscy dookoła chwalili "III: Pentecost" (2020). Przesłuchałem ten materiał, pokręciłem nosem, kilka razy przysypiając niemal uderzyłem głową o stół i długo do wspomnianej płyty nie wracałem. Dopiero gdy znowu dopadła mnie faza na Thin Lizzy wróciłem do Wytch Hazel. Dopiero wówczas zrozumiałem, że to granie idealne dla mnie. I czekałem niecierpliwie na następcę "III: Pentecost". I o ile kawałki promujące "IV: Sacrament" wypadały nieźle to, gdy już nadszedł czas premiery płyty...no znowu złapałem się na kręceniu nosem i na tym, że trochę się nudziłem. Pierwsza myśl po jakichś dwóch-trzech odsłuchach była mniej więcej taka: tym razem się nie udało, taki sobie materiał. Dopiero jak wróciłem do "IV: Sacrament" po jakichś 2-3 tygodniach odkryłem ten album na nowo. Dosłownie powtórzyła się sytuacja z "III: Pentecost". Nowy materiał Wytch Hazel dopiero przy dłuższej znajomości zaskakuje i okazuje się być godnym następcą swojego wspaniałego poprzednika. Grupa nadal gra lekko, melodyjnie, przebojowo i trzyma się stylistyki, w której królowali Thin Lizzy. Jeżeli lubicie twórczość najlepszej irlandzkiej hard rockowej formacji, to łapcie się za Wytch Hazel, na pewno nie pożałujecie.</div><div><br /></div><div style="text-align: center;"><b><span style="color: #e69138; font-size: x-large;"><u>Album bonusowy:</u></span></b></div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWuhEzTAQpRxXZi3AnlaSBtx9SlKQoqkyWjJug7G7CzezmXaIZQ845dAgwwMTXRKXEg2uZip3k4rOVPnPVqQy8bjWBc8cDTFuJglMTisxjCXxOP0Pwe-V26GGiz3oUJSwyDV-WKwm1_qMgbjKyEmPsEOVVkDVleylTjEW9zNMPIEw-mlZC0BzBc4btRmf6/s800/Einar%20Solberg%20-%2016.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWuhEzTAQpRxXZi3AnlaSBtx9SlKQoqkyWjJug7G7CzezmXaIZQ845dAgwwMTXRKXEg2uZip3k4rOVPnPVqQy8bjWBc8cDTFuJglMTisxjCXxOP0Pwe-V26GGiz3oUJSwyDV-WKwm1_qMgbjKyEmPsEOVVkDVleylTjEW9zNMPIEw-mlZC0BzBc4btRmf6/w200-h200/Einar%20Solberg%20-%2016.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Einar Solberg - 16</span></b><div>(progressive pop/art rock)</div><div>Data premiery: 02.06.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/25jWll9IwvwbKSChqKmMdG?si=Xb1T4smKT-ahLG0BuJT6LQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Einar Solberg znany jest przede wszystkim jako wokalista i klawiszowiec norweskiej grupy Leprous. Ale jest to też muzyk, który udziela się gościnnie w różnych projektach. Leprous w ostatnich latach mocno złagodzili swoje brzmienie, dzięki czemu Einar większość partii wokalnych śpiewa melodyjnym głosem, nie ma już miejsca na ryki w twórczości Leprous (jeżeli nie wiecie, o czym piszę to sprawdźcie sobie "Tall Poppy Syndrome" i "Bilateral"). W tym roku muzyk zdecydował się zaprezentować swój pierwszy solowy materiał, gdzie nie zabrakło ciekawych gości. "16" to album, do którego początkowo ciężko mi się było przekonać mimo tego, że uwielbiam wokal Einara. A jednak ta senna atmosfera unosząca się na tym wydawnictwie sprawiała, że był to dla mnie materiał doskonale sprawdzający się jako tło dla innych aktywności. Dopiero, gdy przysiadłem i na spokojnie przesłuchałem "16" wciągnąłem się w klimat tego wydawnictwa. Dla wielbicieli wokalu Einara jest to pozycja obowiązkowa, bo stylistycznie jest tutaj różnorodnie, a zaproszeni goście jeszcze dokładają do tego swoją cegiełkę. Natomiast jeżeli myśleliście, że Einar jest ograniczany w Leprous, a na solowym wydawnictwie zaszaleje i np. wróci do klimatów z początku istnienia swojej macierzystej kapeli, to niestety mocno się rozczarujecie. "16" to przede wszystkim materiał spokojny, delikatny i przyjemny dla ucha, jest tutaj kilka zrywów, sporo elektroniki i nieco żywszych kompozycji, ale jednak stanowią one mniejszość. Jako fan wokalu Einara bardzo dobrze się bawiłem słuchając tej płyty, ale dopiero, gdy udało mi się na niej skupić i porządnie przesłuchać.</div></div></div></div>Esthttp://www.blogger.com/profile/14421860241484678957noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4240509534317649162.post-66277775270894875472023-06-01T22:33:00.005+02:002023-06-02T09:20:49.669+02:00Przegląd premier płytowych - maj 2023<div>Maj był doskonały...a przynajmniej nie zauważyłem, żeby był słabszy w temacie nowości muzycznych od wcześniejszych miesięcy 2023 roku. Swoje premiery w maju miało sporo albumów, na które czekałem. Oraz kilka płyt, na które nie wiedziałem, że czekałem. Selekcja do tego przeglądu była trudna i trwała dosłownie do ostatniego momentu, bo z jednej strony nie chciałem zasypywać się dziesiątkami płyt, tylko po to, żeby przypadkiem jakiejś nie pominąć, a z drugiej strony ciężko było z niektórych wydawnictw zrezygnować. Majowy przegląd jest bardzo różnorodny - jest sporo ciężaru, ale nie brakuje też muzyki lżejszej, bardziej przebojowej. Łapcie kolejne 25 najciekawszych według mnie majowych premier.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://dark-factory.blogspot.com/2023/06/przeglad-premier-pytowych-maj-2023.html" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="662" data-original-width="661" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEc1xB7c45fV-EkB1IdhNwcu1MJ8jQHMBeJnnNHl6Crw9gbQYI1896QnuMvYJggqHKp6XB2RqWaZUOc5ksWJpHJjubSmaORJQF4d5Aq74pJdPTTUNyKqctwA_4VJCW7S5cQuHH_qqAw2m2ABP_zKtpsEJwKxAotYR74iEQRJTw_3XVuO-MH6GEDd6KQA/w640-h640/1a%20przeglad%20maj-bn.png" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><span><a name='more'></a></span><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjB_1OD1LhVFLNeMhpf0bWa1WahKXQOS3MgSAh2Z7NV-FTlKwoQn9N6DVFjaERLpIuVL6QFU-v-tIsP29MrCDuO95LRboaezy8xHXNk1FKCB7BJjivEcsppAWhWiWsKiWZQP2TTyA0RQ7eZekVzPRxuqAbCeaEG8HoVv9-zss4f_lWD6tSQ8rNAiB0eow/s1200/Blindfolded%20And%20Led%20To%20The%20Woods%20-%20Rejecting%20Obliteration.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjB_1OD1LhVFLNeMhpf0bWa1WahKXQOS3MgSAh2Z7NV-FTlKwoQn9N6DVFjaERLpIuVL6QFU-v-tIsP29MrCDuO95LRboaezy8xHXNk1FKCB7BJjivEcsppAWhWiWsKiWZQP2TTyA0RQ7eZekVzPRxuqAbCeaEG8HoVv9-zss4f_lWD6tSQ8rNAiB0eow/w200-h200/Blindfolded%20And%20Led%20To%20The%20Woods%20-%20Rejecting%20Obliteration.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Blindfolded And Led To The Woods - Rejecting Obliteration</span></b><br /><div>(technical death metal/dissonant death metal/progressive metal)</div><div>Data premiery: 19.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6fLYgbsENDl7dLQJIDrvNd?si=z-JNRuYLRme57BfIOiH_eg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nowozelandzka kapela Blindfolded And Led To The Woods przeszła ciekawą drogę w swojej karierze, choć jest to stosunkowo nowa formacja. Zaczynali jako kompletnie niczym nie wyróżniający się band grający mieszankę deathcore'a i technicznego death metalu...o dość specyficznym brzmieniu. Aż tu nagle w 2021 roku wydali "Nightmare Withdrawals", na którymi sprawiają wrażenie jakby byli kompletnie inną formacją. Był to ich trzeci studyjny materiał i za jego sprawą dość mocno namieszali na scenie death metalowej w 2021 roku. Na mnie wspomniana płyta też zrobiła duże wrażenie, ale nie na tyle, żeby trafić do najlepszej trzydziestki. Z czwartym wydawnictwem Blindfolded And Led To The Woods jest już nieco inaczej, bo "Rejecting Obliteration" błyskawicznie wpadło mi w ucho, o ile takie połamane i progresywne granie może wpadać w ucho (najwyraźniej może skoro wpadło). Kapela idzie dalej drogą, którą obrała na albumie "Nightmare Withdrawals" i serwuje popularny w ostatnich latach dissonant death metal. Sporo na tym albumie chaosu, specyficznych dla wspomnianego gatunku zagrywek, które jeżeli nie jesteście zaznajomieni z tymi prawidłami mogą z początku trochę odrzucać. Niemniej polecam się przemóc i wpaść w sidła tej nowozelandzkiej formacji, bo panowie czarują niesamowicie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiahNIj09qpdl9BU42P06afpwnRUxbpAYi93oKN1I25gicDKmmw7eu2u1asMzRY9PWDM9vlmXQcl0sTS9uUhuZkq4QPuOU4DbLcqrWuuP9AkHTFV8GlYBWIMcADe6mG4-i6uViqm9O7BhO4AR4JGUr3hWGHA8sKjvVmxqKHwkU6tD6ztiLVmgQIV0y5UQ/s2048/Blood%20Ceremony%20-%20The%20Old%20Ways%20Remain.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="2038" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiahNIj09qpdl9BU42P06afpwnRUxbpAYi93oKN1I25gicDKmmw7eu2u1asMzRY9PWDM9vlmXQcl0sTS9uUhuZkq4QPuOU4DbLcqrWuuP9AkHTFV8GlYBWIMcADe6mG4-i6uViqm9O7BhO4AR4JGUr3hWGHA8sKjvVmxqKHwkU6tD6ztiLVmgQIV0y5UQ/w199-h200/Blood%20Ceremony%20-%20The%20Old%20Ways%20Remain.jpg" width="199" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Blood Ceremony - The Old Ways Remain</span></b><div>(occult rock/psychodelic rock/heavy psych)</div><div>Data premiery: 05.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6vbTTFHIsldlXtj8XQHG18?si=htUpgF-QT9CxousWDAiqCQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie wiem jak wy, ale ja mam wrażenie, że w ostatnich latach niewiele wychodzi ciekawych płyt utrzymanych w klimacie occult rocka. A jeszcze 10-15 lat temu było tego całe zatrzęsienie. Sporo było nowych projektów, które sprawiały, że przyszłość tego gatunku zapowiadała się naprawdę obiecująco. Ale jednak duża część z tych młodych kapel gdzieś przepadła i od kilku lat nie daje znaku życia. Na nowy materiał Blood Ceremony też trzeba było trochę poczekać, bo "Lord Of Misrule" wydany został w 2016 roku. I prawdę mówiąc już myślałem, że formacja odpowiedzialna za doskonały "The Eldritch Dark" (2013) również gdzieś zaginęła w akcji. Na szczęście Blood Ceremony nie podzielili losu wielu kapel grających w tym nurcie i zaprezentowali swój piąty pełny studyjny materiał. "The Old Ways Remain" to mieszanka occult rocka, psychodelicznego rocka i heavy psych, nie szukajcie tutaj nowych rozwiązań, bo ich nie znajdziecie. To nie są gatunki, po których koniecznie należy spodziewać się eksperymentowania. Blood Ceremony na swoim najnowszym albumie w cudowny sposób odnoszą się do muzyki rockowej rządzącej w latach 70-tych. Mam wrażenie, że to najbardziej zróżnicowany materiał tej grupy, co też pozwala zatrzymać się przy nim na dłużej, bo grupa potrafi na tej płycie bardzo przyjemnie zaskoczyć. Jako fan wspomnianego tutaj wcześniej "The Eldritch Dark" spodziewałem się po Blood Ceremony okultystycznych klimatów, tańcowania z demonami wokół ogniska w środku lasu, a dostałem nieco lżejszy klimat, bardziej różnorodną zawartość, która z miejsca mnie oczarowała.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdcJTmJRNavThdT9GCowkqWQWtrDjxYsNWkyMy_MCcO47daWKOKjzRgsFZB6lGaq48q3FWf7Yg4B9wnwect0vgKfxZ0-anBhxpzt0qR_0UX1uc-n9eYrtqUoZvWVEVUziCpT3U-DXedJ89vjXzlvK9VH7lFOhj7CMfK1nIj4cd7vv53Gao59rCei8Orw/s800/Burning%20Witches%20-%20The%20Dark%20Tower.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdcJTmJRNavThdT9GCowkqWQWtrDjxYsNWkyMy_MCcO47daWKOKjzRgsFZB6lGaq48q3FWf7Yg4B9wnwect0vgKfxZ0-anBhxpzt0qR_0UX1uc-n9eYrtqUoZvWVEVUziCpT3U-DXedJ89vjXzlvK9VH7lFOhj7CMfK1nIj4cd7vv53Gao59rCei8Orw/w200-h200/Burning%20Witches%20-%20The%20Dark%20Tower.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Burning Witches - The Dark Tower</span></b><div>(heavy metal)</div><div>Data premiery: 05.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3wMLPK2NmooWXeGfbKitbq?si=p8K-nTBvQnu90RvW_xL9mg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Kiedyś kobiety w muzyce metalowej były rzadkością (nawet ukuty został termin "femal fronted metal"). A już kapele składające się z samych kobiet były takim wyjątkiem, że obojętnie co i jak grały to wzbudzały ogromne zainteresowanie. Teraz jest zupełnie inaczej i na brak sfeminizowanych bandów narzekać nie można - i bardzo dobrze, bo dzięki temu na świecznik dostają się formacje, które naprawdę potrafią grać. Jedną z takich grup jest szwajcarska kapela Burning Witches, która w maju zaprezentowała swój piąty studyjny materiał. Nie miałem dobrego startu z "The Dark Tower", przede wszystkim dlatego, że przed premierą albumu zapoznałem się z kawałkiem tytułowym (który promował nadchodzące wówczas wydawnictwo). I nie chodzi o to, że utwór, czy też klip mu towarzyszący mi się nie podobały, co to to nie. Problemem okazał się refren, w którym muzyka, jak i sposób śpiewania coś mi przypominał...wałkowałem ten kawałek w nieskończoność, ale w końcu sobie przypomniałem. Już to słyszałem na solowej płycie Joacima Cansa (tak, tego z HammerFall) w kawałku "The Key", zresztą również w refrenie. I jasne, lubię melodie, które już kiedyś raz słyszałem (niczym inżynier Mamoń), ale w tym przypadku poczułem się dziwnie słysząc znany mi motyw. Jednak nie zrażając się po premierze odpaliłem płytę "The Dark Tower" i jak zwykle w przypadku płyt Burning Witches momentalnie dałem się porwać tej heavy metalowej uczcie. Szwajcarki mają już dość ugruntowaną pozycję na scenie, a swoim najnowszym wydawnictwem tylko upewniły mnie, że to miejsce jak najbardziej im się należy. Jeżeli lubicie błyskawicznie wpadający w ucho, choć nieco szorstki heavy metal, to czym prędzej odpalajcie "The Dark Tower".</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBcitrhggZ_cXq3Olxe4u9cKcFfJpGO8_Dzz0L7VyYa9CygbERwIp_XMCXNdwIAC7H9OOVIIgyLAZc9nO5LnUbhq5VUdNTDTh-PCn6FGOb70wC8c4OBVVU5pTD0lHw4qbawLfaVwDGnBRqOKCaDoArD0BQH3qRi0gpJPjFXJnk6RK_CCrLURWEQBzXRg/s1200/Cattle%20Decapitation%20-%20Terrasite.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBcitrhggZ_cXq3Olxe4u9cKcFfJpGO8_Dzz0L7VyYa9CygbERwIp_XMCXNdwIAC7H9OOVIIgyLAZc9nO5LnUbhq5VUdNTDTh-PCn6FGOb70wC8c4OBVVU5pTD0lHw4qbawLfaVwDGnBRqOKCaDoArD0BQH3qRi0gpJPjFXJnk6RK_CCrLURWEQBzXRg/w200-h200/Cattle%20Decapitation%20-%20Terrasite.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Cattle Decapitation - Terrasite</span></b></div><div>(deathgrind/death metal/grindcore)</div><div>Data premiery: 12.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3T8t8sAqgPIy4ZvqjAIsNy?si=QLsAnEb-T8SFoXkutxumhg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Nowy album Cattle Decapitation był dla mnie najbardziej wyczekiwaną premierą tego roku (chyba nawet bardziej niż Enslaved) i był też materiałem, którego byłem najbardziej pewny. Głównie dlatego, że ta amerykańska formacja jest w ostatnich latach w niesamowicie dobrej, wręcz w doskonałej formie. Swoją przygodę z ich twórczością rozpocząłem w 2012 roku od płyty "Monolith of Inhumanity", z niewiadomych dla mnie przyczyn do tamtej pory uważałem, że twórczość Cattle Decapitation jest dla mnie zbyt ostra. No bo, kto to słyszał, żeby słuchać grindcore'a? (bleh!) Jak się jednak okazało twórczość Amerykanów błyskawicznie mi podpasowała i od tamtego momentu jest to jedna z moich ulubionych grup. Wydany w 2019 roku "Death Atlas" był bardzo dobry, ale odstawał odrobinę na tle swoich dwóch doskonałych poprzedników - wspomnianego "Monolith of Inhumanity" oraz "The Anthropocene Extinction" (2015). Natomiast kawałki zapowiadające "Terrasite", czyli dziesiąty pełny studyjny materiał Cattle Decapitation, sugerowały, że kapela trzyma formę i można spodziewać się kolejnego doskonałego albumu. I cóż ja mogę powiedzieć? Najnowsza płyta Amerykanów to przepiękna mieszanka deathgrindu, death metalu, technicznego death metalu i grindcore'a. Formacja serwuje ekstremę muzyczną na naprawdę wysokim poziomie, która pewnie sporą część słuchaczy odsieje, ale ci, którzy zostaną do samego finiszu powinni przy końcówce kawałka "Just Another Body" (zamykający płytę) myśleć już o kolejnym odsłuchu, albo zadawać sobie pytanie, kiedy Cattle Decapitation zawita do Polski na jakiś koncert przy okazji promując płytę. "Terrasite" to kwintesencja twórczości tej grupy, jest intensywnie, ciężko, surowo, brutalnie, ale nic nie jest tutaj przesadzone, wszystko jest podane w odpowiednich dawkach, dzięki czemu najnowsza płyta Cattle Decapitation to idealny kandydat do ścisłej czołówki najlepszych płyt tego roku.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7i5-GcYe-ti_i5L_glJg8vuTtpsoOJZnnCDIGNIXnsjEMjVx_aDyoR-yhQoZFxWCww46q_YSAWc6JwSFPkK6qTTX9ZOCXSg2wyhQ_NHs6Y6tQLcTZH2NLPtcuKY1S9tiyIJSTz8CZZDFZ8widtHlUPfNuTQexusjopcHhyOmzWKBGsNtNxD9wY_AIIA/s1200/Cloak%20-%20Black%20Flame%20Eternal.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7i5-GcYe-ti_i5L_glJg8vuTtpsoOJZnnCDIGNIXnsjEMjVx_aDyoR-yhQoZFxWCww46q_YSAWc6JwSFPkK6qTTX9ZOCXSg2wyhQ_NHs6Y6tQLcTZH2NLPtcuKY1S9tiyIJSTz8CZZDFZ8widtHlUPfNuTQexusjopcHhyOmzWKBGsNtNxD9wY_AIIA/w200-h200/Cloak%20-%20Black%20Flame%20Eternal.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Cloak - Black Flame Eternal</span></b></div><div>(gothic/black metal)</div><div>Data premiery: 26.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5CPCd69fQYKgP9KlZ46u8c?si=dqzCIm4XTu-VSRw_m6Y0Jw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Mimo tego, że słuchałem "The Burning Dawn" (2019) to kompletnie nie pamiętam tego albumu. W głowie została mi tylko nazwa kapeli Cloak. Do "Black Flame Eternal" podszedłem na chłodno, ale zawartość trzeciej płyty tej amerykańskiej kapeli momentalnie wpadła mi w ucho. Połączenie gothic metalu i black metalu serwowane przez Cloak to strzał w dziesiątkę. Słyszę tutaj zarówno echa szwedzkiego Tribulation (do którego mój stosunek po ich ostatniej płycie zmienił się o 180 stopni), jak i elementy znane mi ze starszych płyt portugalskiego Moonspell. Niby mieszanka gothic metalu z black metalem to nic nowego, czy szczególnie świeżego, a jednak zawartości "Black Flame Eternal" robi niesamowite wrażenie. I chociaż kapela nie proponuje żadnych nowych rozwiązań, a raczej bazuje na tym, co znane i dobre, to czuć na tej płycie sporo świeżości - zatęchłej, grobowej, ale jednak świeżości. Tak jakby muzycy Cloak tchnęli drugie życie w mieszankę gothic/black metalu. Muszę koniecznie wrócić do wcześniejszych płyt tej amerykańskiej grupy, bo bardzo mocno wkręciłem się w ich najnowszy materiał.</div><div><br /></div><div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTkngXm-wvSwp-VnI-4hjOb_fwHQs6OZuY5qjZOCAeGSHnlCNbUxh1i1OLd8oDTvq11eokxdvB47PS5_Xev1kygw9wlQhMB-y0jdYH7kX2tlwxUHVyFihggfQCVbl_3f1vB9siBsO5yy9MC8oUyrH8IAQnLJxO984nBNUl8c-gHyOHE7hOFs0inqiBEQ/s2048/Deathstars%20-%20Everything%20Destroys%20You.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="2048" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTkngXm-wvSwp-VnI-4hjOb_fwHQs6OZuY5qjZOCAeGSHnlCNbUxh1i1OLd8oDTvq11eokxdvB47PS5_Xev1kygw9wlQhMB-y0jdYH7kX2tlwxUHVyFihggfQCVbl_3f1vB9siBsO5yy9MC8oUyrH8IAQnLJxO984nBNUl8c-gHyOHE7hOFs0inqiBEQ/w200-h200/Deathstars%20-%20Everything%20Destroys%20You.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Deathstars - Everything Destroys You</span></b></div><div>(industrial gothic metal)</div><div>Data premiery: 05.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5HxJGedU8hLULalg1ktLgb?si=AAEFKhJESjmOJeajgCrzRg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Od ostatniej płyty Deathstars minęło już niemal 10 lat i zapewne przy formacji zostali tylko najwierniejsi fani, którzy nadal lubią odpalić ich dotychczasowe albumy. Muzycy wchodzący wcześniej w skład melodic death metalowej/black metalowej grupy Swordmaster postanowili w 2000 roku rozwiązać kapelę i założyć Deathstars. Nowy projekt miał grać industrialny gothic metal, a debiutancki "Synthetic Generation" (2002) został naprawdę dobrze przyjęty. Po wydaniu czterech płyt oraz dwóch kompilacji kapela jakby zapadła się pod ziemię. Ich ostatni ślad stanowił materiał studyjny "The Perfect Cult" (2014), który był zdecydowanie lepszy od poprzedzającego go "Night Electric Night" (2009). I dopiero w 2022 roku zaczęły się pojawiać niemrawe oznaki życia kapeli - zapowiedziana trasa koncertowa, która finalnie została odwołana oraz pierwsze informacje o tym, że powstaje nowy materiał. I w końcu w maju pojawił się "Everything Destroys You", materiał wyczekiwany, chociaż będący dla mnie sporą niespodzianką, bo jednak obawiałem się, że może to być płyta widmo, która nigdy nie będzie miała swojej premiery. I jeżeli znacie twórczość Deathstars to nie będziecie zawartością nowego albumu zaskoczeni. Kapela trzyma się wypracowanej stylistyki dość kurczowo i nie zamierza nawet odrobinę eksperymentować. Jeżeli mieliście już styczność z twórczością Szwedów i nie zaskoczyło, to nie oczekujcie cudownego przełamania się przy okazji "Everything Destroys You". Natomiast jeżeli uważacie się za wiernych fanów kapeli, to łykniecie ten materiał bez problemu i na pewno często będziecie do niego wracać. Można powiedzieć, że zawartość nowego albumu jest dość zachowawcza, ale po takiej długiej przerwie nawet te bezpieczne kompozycje wypadają zaskakująco dobrze. Industrial gothic metal nadal żyje!</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiE8IvWft4DoDX-CAKEbk0G4At7Q2Npad7SMOfQIfAy8GGgYQnP34lzy2FMH6IkVOOWpnmmYdFTYaVUALJ7zMPSveXYhwhPPlpneTXP-4Fy8Sq1hwvoNhAeIxZfvL2Oi0VMZrz3pjsoazLalDC7uik1GHbSXb-k-qhOcNwVz8V9G2kBdxmwH-UVIn9v8w/s1500/Enforcer%20-%20Nostalgia.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiE8IvWft4DoDX-CAKEbk0G4At7Q2Npad7SMOfQIfAy8GGgYQnP34lzy2FMH6IkVOOWpnmmYdFTYaVUALJ7zMPSveXYhwhPPlpneTXP-4Fy8Sq1hwvoNhAeIxZfvL2Oi0VMZrz3pjsoazLalDC7uik1GHbSXb-k-qhOcNwVz8V9G2kBdxmwH-UVIn9v8w/w200-h200/Enforcer%20-%20Nostalgia.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Enforcer - Nostalgia</span></b><div>(heavy metal)</div><div>Data premiery: 05.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6fK73XeJneVXkMMuYHLXJG?si=PA5QKVtSTvi-lG92Wrp58g" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Odpalam album "Nostalgia" i jestem zaskoczony! Co ci goście z Enforced odwalili? Przecież jeszcze nie tak dawno grali crossover thrash metal w stylu Power Trip...ale później przypomniałem sobie, że to odwrotna sytuacji niż w poprzednim miesiącu. Tym razem nowy album wydała szwedzka kapela Enforcer, ta która gra oldschoolowy heavy metal zmieszany ze speed metalem. No dobra, żarty na bok - "Nostalgia" to szóste studyjne wydawnictwo Enforcer. I chociaż lubię stylistykę w jakiej się poruszają, to "Zenith" (2019), czyli ich poprzedni materiał, jakoś nie bardzo mi podszedł. I nie miałem, co do ich najnowszego albumu żadnych wielkich oczekiwań. A jednak "Nostalgia" szybko dał mi się we znaki. Nie chcę znowu pisać, że zawartość błyskawicznie wpadła mi w ucho, ale tak właśnie było. Zresztą ciężko nie dać się porwać nowym kawałkom Enforcer, zwłaszcza jeżeli lubi się oldschoolowy heavy metal. I mogłoby się wydawać, że ta fala młodych zespołów grających w ten sposób szybko się rozejdzie i nikt nie będzie o tym nurcie pamiętał. A tymczasem mam wrażenie, że tych kapel jest z roku na rok coraz więcej. Zdecydowanie oldschoolowy heavy metal nadal przeżywa swój renesans i jeżeli mają się w jego ramach pojawiać takie płyty jak "Nostalgia" to ja jestem jak najbardziej za tym, żeby ten renesans trwał i trwał.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzLBM8MESBE0UE5INTRpUyaGYhTvlnntN1ssRsXpHJ_P4oy5D-ZmqUSB8168t8sYiBUFsNps36PS9iM9FNxuVJ53EXcKzq_kIKD_xRzJeCstv9TzElUNiD9PKZ8rRpsPpcFjuy-7yrt2bi2uR-LrqUlasWO8jTgOs5MAJFwRB88fU6J7jZ90DBVojsZg/s1200/Frozen%20Soul%20-%20Glacial%20Domination.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzLBM8MESBE0UE5INTRpUyaGYhTvlnntN1ssRsXpHJ_P4oy5D-ZmqUSB8168t8sYiBUFsNps36PS9iM9FNxuVJ53EXcKzq_kIKD_xRzJeCstv9TzElUNiD9PKZ8rRpsPpcFjuy-7yrt2bi2uR-LrqUlasWO8jTgOs5MAJFwRB88fU6J7jZ90DBVojsZg/w200-h200/Frozen%20Soul%20-%20Glacial%20Domination.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Frozen Soul - Glacial Domination</span></b><br /><div>(death metal)</div><div>Data premiery: 19.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3Sutt8XXMVGBs8NQeLY7v0?si=sE2YB1LORbCMR0Sx3cybTg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Już nie pamiętam za dobrze, co takiego ważnego robiłem w styczniu 2021 roku (to było jakieś tysiące płyt temu), że nie jarałem się wówczas debiutanckim albumem amerykańskiej kapeli Frozen Soul. W późniejszym czasie odpaliłem "Crypt of Ice" (2021) i uznałem, że spoko granie, ale nie spędziłem z tym albumem zbyt dużo czasu. Natomiast "Glacial Domination" to zupełnie inna sprawa - chociaż sięgając po ten materiał wiedziałem, że debiut Frozen Soul był naprawdę dobrym death metalowym wydawnictwem. Tymczasem druga płyta Amerykanów okazała się być przynajmniej dwa razy lepsza niż ich debiutancki materiał. "Glacial Domination" brzmi bardziej "bolthrowerowo" niż albumy wydawane pod szyldem Memoriam. Do tego kapela do swojego oldschoolowego i doskonale brzmiącego death metalu dokłada dość nieoczekiwane elementy, jak chociażby elektronika, której autorem jest udzielający się gościnnie na tym wydawnictwie Gost. Cóż można powiedzieć o "Glacial Domination"? Nie pamiętam ile razy już pisałem, że jakaś płyta jest najlepszą death metalowym albumem w tym roku, ale obawiam się, że drugie wydawnictwo Frozen Soul będzie ostatnim w tym roku, o którym tak napiszę. Żeby nie przedłużać - chcecie wiedzieć jak brzmi najlepsza death metalowa płyta 2023 roku? Odpalcie "Glacial Domination" i przekonajcie się na własnej skórze.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_uSWH0KDsC_3uK1SIm3tzZtzKu8TeyUnXrgyODnbWzB0niPPUBqKTwciwnGkwLHUnWSFeUlE9JmnGk3J1n4BE78s3Y5m6D7ojj6ouQIxdcTBslVSqYnwLGwdvUfmDQiqd5q6F4MTBTl9u8t3fEKsUu5LK66jZUP66nDFrwjSE1RcWMJgviBmKuOFiBQ/s1200/Herod%20-%20Iconoclast.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_uSWH0KDsC_3uK1SIm3tzZtzKu8TeyUnXrgyODnbWzB0niPPUBqKTwciwnGkwLHUnWSFeUlE9JmnGk3J1n4BE78s3Y5m6D7ojj6ouQIxdcTBslVSqYnwLGwdvUfmDQiqd5q6F4MTBTl9u8t3fEKsUu5LK66jZUP66nDFrwjSE1RcWMJgviBmKuOFiBQ/w200-h200/Herod%20-%20Iconoclast.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Herod - Iconoclast</span></b></div><div>(progressive sludge metal/post-metal)</div><div>Data premiery: 01.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4Iaw9SjAg6aHMBo5mK52ew?si=mhXEnbLfQGSk0Aje7rorjw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Nigdy wcześniej o kapeli Herod nie słyszałem, ale zaintrygowany okładką zdobiącą album "Iconoclast" bez większego ociągania się włączyłem jego zawartość. I odpalając tę płytę zdecydowanie nie byłem przygotowany na to, co na niej znalazłem. Ale od początku - Herod to szwajcarska kapela założona w 2011 roku i mająca w tym momencie na swoim koncie trzy pełne wydawnictwa (włącznie z tym najnowszym). Niestety jako, że wcześniej o nich nie słyszałem, to nie mam za bardzo do czego porównać "Iconoclast". Ale jest to materiał bardzo różnorodny, chociaż u jego podstaw leży sludge metal. Mocno wspierany progresywnymi rozwiązaniami i wchodzący mocno w rejony post-metalu, czy nawet momentami post-rocka. Ale jednak główny filar muzyki Herod to właśnie metal...a jednak nie znajdziecie ich profilu na Metal-Archives, najwyraźniej nadal w ich muzyce jest za mało metalu. Szwajcarzy potrafią żonglować stylistykami i motywami z ogromną precyzją, czym też zaskakiwali mnie niemal na każdym kroku. W momencie, w którym już czułem, że mam ten album rozpracowany, bo jego siła opierała się na ciężarze, agresji, mocnym brzmieniu i nieco noise'owym zabarwieniu, tak za chwilę zespół uderzał w zupełnie inne tony. Zresztą odpalcie sobie chociażby otwierający ten album utwór "The Icon", który jest właśnie taki, jak opisałbym muzykę Herod. A zaraz po nim przeskoczcie do "The Ode to ..." - brzmi jakby pracowała nad tym numerem zupełnie inna kapela. Takich zwrotów akcji na tej płycie jest sporo. I z jednej strony to nie jest łatwy materiał, trzeba się na nim skupić i porządnie przesłuchać, a z drugiej to płyta wręcz bombastyczna w swoim ciężarze i agresji. Jedno jest pewne, "Iconoclast" to album pełen skrajności i to też sprawia, że jego atrakcyjność tylko rośnie z każdym kolejnym odsłuchem.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgd9KUrTyhvjE_A0i7afZDCAQrm2RnvjSqgPry8JbnUeg1bAPUAXGiNNBQ0eHgs6ja5ZZ0lJfdJxuity-BHQj8xGKT5QkkSddkKko4k9eGXN_uUu9jeJnHt-MXWk8p-VGxFfuFFvee6Ff6OamO99K2tTbmZ4uZYvCe5916lzfRFCry_ufGZrx-vFJawfw/s700/Immortal%20-%20War%20Against%20All.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgd9KUrTyhvjE_A0i7afZDCAQrm2RnvjSqgPry8JbnUeg1bAPUAXGiNNBQ0eHgs6ja5ZZ0lJfdJxuity-BHQj8xGKT5QkkSddkKko4k9eGXN_uUu9jeJnHt-MXWk8p-VGxFfuFFvee6Ff6OamO99K2tTbmZ4uZYvCe5916lzfRFCry_ufGZrx-vFJawfw/w200-h200/Immortal%20-%20War%20Against%20All.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Immortal - War Against All</span></b></div><div>(black metal)</div><div>Data premiery: 26.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0i3dDHDl3RCfP1tEIqOx9h?si=MGGaprGJTFSpnC9fR9T9pQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><div><br /></div><div>Abbath bez Immortal radzi sobie całkiem nieźle. Pierwsza płyta bardzo dobra, druga średnia/słaba, a trzecia dobra...chociaż o baaaardzo specyficznym brzmieniu (zresztą wie o tym każdy, kto słuchał "Dread Reaver" (2022)). Natomiast Immortal po odejściu Abbatha wydał do tej pory tylko jeden album, czyli naprawdę dobry, choć jakoś mało immortalowy "Northern Chaos Gods" (2018). Trochę czasu trzeba było czekać na jego następcę, który jest jednocześnie dziesiątym pełnym wydawnictwem tej norweskiej żywej legendy norweskiego black metalu. Aktualnie jedynym stałym członkiem Immortal jest Demonaz, który na najnowszym wydawnictwie odpowiada wokale i gitarę (i oczywiście za całą warstwę tekstową i kompozycyjną), a wspierają go basista Ice Dale (gitarzysta Ensalved) oraz perkusista Kevin Kvåle (znany chociażby z Gaahls Wyrd). I w takim oto składzie nagrany został materiał zatytułowany "War Against All", który dużo bardziej niż poprzedni album przypomina stylistycznie wcześniejsze płyty Immortal. Z całej dyskografii tej grupy najbardziej lubię wracać do "All Shall Fall" (2009), a najnowsze wydawnictwo kapeli dowodzonej przez Demonaza przypomina właśnie tej album...ale zagrany w zdecydowanie szybszym tempie. Można powiedzieć, że "War Against All" to 100% Immortal w Immortal. Czy to najlepszy materiał tej grupy? Nie. Czy to najgorszy album tej formacji? Też nie. To taka płyta środka, która raczej powinna zadowolić fanów tej kapeli, bo Demonaz naprawdę dołożył wszelkich starań, żeby brzmienie było jak najbardziej immortalowe.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFaCfRPrYbqvaBjvDdBMq8Tc2tnByk_bVDC2FuHoRBBUfHBE0FWKcDRSmM-V1AgGKhRGfNW5Qcr7grH6ZPQyLZiKglI0-uuQ20adFr8qxryin8cYOzaiciw3dQnoK1G3JJG6_l8unftPMuy-AtVm2WonJ5EmwbvpiLATPOVHZm4MjRZOWr_RrEZ0-eRA/s850/Kalmah%20-%20Kalmah.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="850" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFaCfRPrYbqvaBjvDdBMq8Tc2tnByk_bVDC2FuHoRBBUfHBE0FWKcDRSmM-V1AgGKhRGfNW5Qcr7grH6ZPQyLZiKglI0-uuQ20adFr8qxryin8cYOzaiciw3dQnoK1G3JJG6_l8unftPMuy-AtVm2WonJ5EmwbvpiLATPOVHZm4MjRZOWr_RrEZ0-eRA/w200-h200/Kalmah%20-%20Kalmah.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Kalmah - Kalmah</span></b></div><div>(melodic death metal/extreme power metal)</div><div>Data premiery: 26.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2wxVRKpv3yVZXV7hv5muqr?si=kNH-xhDuRlyQU4miLTZViQ" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Twórczość Kalmah zawsze kojarzyła mi się z Children Of Bodom - obydwie kapele pochodzą z Finlandii, zaczynały karierę w podobnym czasie i obydwie w swojej twórczości łączyły ekstremalny power metal z melodic death metalem. I chociaż zawsze wolałem CoB, to najnowszy materiał Kalmah przypomniał mi, jak bardzo kapeli dowodzonej przez Alexiego Laiho mi brakuje. "Kalmah" to dziewiąty pełny studyjny materiał kapeli o tej samej nazwie. Sporo czasu trzeba było na niego czekać, bo poprzednik, czyli "Palo" pojawił się w 2018 roku. A jak wiadomo 5 lat w muzyce to bardzo długi okres (tym bardziej, że nie brakuje kapel serwujących nowe płyty każdego roku). I czy warto było czekać na nowy materiał Kalmah? Jeszcze jak! To wydawnictwo to kwintesencja nie tylko tej kapeli, ale też tego konkretnego stylu muzycznego, który reprezentują. Nie brakuje na tej płycie błyskawicznie wpadających w ucho melodii, ciężaru (głównie za sprawą wokalu) oraz dobrych riffów. Ta płyta wciąga niczym wir wodny. I nie wiem, czy to dobrze, czy to źle, ale spora część tego wydawnictwa jednoznacznie kojarzy mi się z twórczością Children Of Bodom - mam wrażenie, że na tym albumie tych punktów wspólnych jest zdecydowanie więcej niż na ich wcześniejszych płytach. I nie wiem, czy to dobrze, czy to źle. Ważne jednak jest to, że do płyty "Kalmah" wracam regularnie i zakładam, że ta tendencja się utrzyma.</div><div><br /></div></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKMNblaUWYEnxxTgLfCotnCEXD5Jm8BQ81hAMCTuMOQjSre-i48HakKlXOyrEI29xyY4NVfNCKPM9LVzDk8VKvC0_pNubSxewQLc2kYI3H2f3Mi_h7Tu3C0XVQXysdYP83zP73YYYABvv0NXrrSHGb_zbcAkMEfenPWA9iJluWbCId6Bb0Fp8mwreokQ/s1000/Mass%20Hysteria%20-%20Tenace%20(Part1).png" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKMNblaUWYEnxxTgLfCotnCEXD5Jm8BQ81hAMCTuMOQjSre-i48HakKlXOyrEI29xyY4NVfNCKPM9LVzDk8VKvC0_pNubSxewQLc2kYI3H2f3Mi_h7Tu3C0XVQXysdYP83zP73YYYABvv0NXrrSHGb_zbcAkMEfenPWA9iJluWbCId6Bb0Fp8mwreokQ/w200-h200/Mass%20Hysteria%20-%20Tenace%20(Part1).png" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Mass Hysteria - Tenace (Part 1)</span></b></div><div>(alternative metal/nu-metal/industrial metal/rapcore)</div><div>Data premiery: 26.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1bokrrXic7Nf5fhV1knZQM?si=XTmca6VzS1KMAU3u0PiiSw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Mass Hysteria to alternative metalowa kapela z Francji, o której pierwszy raz usłyszałem przy okazji płyty "Matière Noire" (2015), a był to już ósmy materiał tej grupy. "Tenace" jest albumem podzielonym na dwie części - pierwsza miała premierę 26 maja, natomiast druga zapowiadana jest na 27 października 2023. Na pierwszą część składa się 7 energicznych kompozycji, na których grupa łączy ze sobą alternative metal, industrial i nu-metal, a wszystko to okrasza rapowanymi wokalami z tekstami w języku francuskim. Zdaję sobie sprawę z faktu, że nu-metal jest nadal na cenzurowanym i to nie jest gatunek, który cieszy się szczególną estymą. Jednak podawany przez Mass Hysteria brzmi wyjątkowo dobrze. Przy pierwszym odsłuchu zdałem sobie sprawę, że te 7 kawałków dających łącznie zaledwie 27 minut muzyki to zdecydowanie za mało i już chciałbym dostać w swoje ręce drugą część "Tenace"...ale niestety przyjdzie na nią jeszcze chwilę poczekać. Jeżeli nie macie uczulenia na rapcore, nu-metal i elektronikę to łapcie się za najnowsze wydawnictwo Mass Hysteria czym prędzej, album nie ucieknie, ale po co zwlekać?</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcc-K_hx4VaOMSO9WvKnpyzKQlrdhuJ1k8LMefY1wd62k005JZxTg7-AViaKWbcwZnWiIqS6-oOasc4yIocs0tWUSXZCpnXiIPywtgarsx85HhzbtgtBYIrVw6o28muZBnD9tHZu9OLMjdHH0-BRtAW7EJ9CkVY3U8XVFPE--1iBNEKGVHoBRCug2ePg/s1200/Moonreich%20-%20Amer.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcc-K_hx4VaOMSO9WvKnpyzKQlrdhuJ1k8LMefY1wd62k005JZxTg7-AViaKWbcwZnWiIqS6-oOasc4yIocs0tWUSXZCpnXiIPywtgarsx85HhzbtgtBYIrVw6o28muZBnD9tHZu9OLMjdHH0-BRtAW7EJ9CkVY3U8XVFPE--1iBNEKGVHoBRCug2ePg/w200-h200/Moonreich%20-%20Amer.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Moonreich - Amer</span></b></div><div>(black metal)</div><div>Data premiery: 12.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3zew7qmOaAtoz8jlL1a8S5?si=oziKRylXTLmw6GVNHntfbg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Nie znałem kompletnie Moonreich przed sięgnięciem po "Amer". To już dość doświadczona francuska kapela, dla której tegoroczny materiał jest piątym w ich dyskografii. Aktualnie w skład Moonreich wchodzi dwóch muzyków: odpowiedzialny za gitarę basową Guillaume oraz Arthur Legentil, który ogarnia całą resztę. "Amer" to trwająca 43 minuty black metalowa uczta. Jako, że francuska scena black metalowa rządzi się swoimi prawidłami to po nowym wydawnictwie Moonreich nie możecie się spodziewać standardowego grania, które będzie się kłaniało w pas tradycyjnej black metalowej scenie skandynawskiej. Sporo jest tutaj progresywnych rozwiań, pojawiają się nawet jakieś nieśmiałe elementy shoegaze, jest też sporo dobrych gitarowych melodii, które są przecinane szybkimi black metalowymi zrywami. Na "Amer" znajdziecie głównie dość złożone i obszerne utwory, ale ten ich dłuższy czas trwania jest kompletnie niezauważalny, a główną zasługą tego jest doskonałe ułożenie kompozycyjne tych pięciu kawałków składających się na "Amer". Jeżeli lubicie black metal podlany progresją i zawierający dobre melodie gitarowe, niespieszny, klimatyczny i lekko się snujący, to najnowsze wydawnictwo Moonreich powinno być dla was strzałem w dziesiątkę.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjd-Fp5H6A3dG1hqHhQbgpt5y-pPp4uL7JAD26GcfKUORCsBLuDnGC04n4NXBOgPwFuNaKYmvhifd3XoZ6-42vehldOuCIO-00PDfOQg9b6-rjblREqIc7mfHWR0LsKkfI0cm6-SijulnHYk4D6BPShtw9OGjkk29q2ApFDMYHTc1bpALrpJsNHGe6xAA/s1440/Mystic%20Prophecy%20-%20Hellriot.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1440" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjd-Fp5H6A3dG1hqHhQbgpt5y-pPp4uL7JAD26GcfKUORCsBLuDnGC04n4NXBOgPwFuNaKYmvhifd3XoZ6-42vehldOuCIO-00PDfOQg9b6-rjblREqIc7mfHWR0LsKkfI0cm6-SijulnHYk4D6BPShtw9OGjkk29q2ApFDMYHTc1bpALrpJsNHGe6xAA/w200-h200/Mystic%20Prophecy%20-%20Hellriot.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Mystic Prophecy - Hellriot</span></b><br /><div>(heavy/power metal)</div><div>Data premiery: 19.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/02cMkqOVJul9shuEJlX0i0?si=HXUHd3ZRTSO0G5BlNRSALA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie znam dokładnie całej dyskografii niemieckiej formacji Mystic Prophecy...ale ta kapela ma na swoim koncie już 12 pełnych wydawnictw (włącznie z najnowszym). Całkiem sporo, a poza jednym zakalcem nie słyszałem żadnego ich słabszego materiału. Co jest tą wspomnianą wpadką? Oczywiście "Monuments Uncovered" (2018), który był wydawnictwem wypełnionym coverami. Kompletnie niepotrzebny materiał. Natomiast "Hellriot" to świetna mieszanka heavy metalu i power metalu. Uwielbiam wokal Liapakisa, brzmi jakby był doskonale skrojony pod stylistykę muzyczną w jakiej porusza się Mystic Prophecy. Jest trochę szorstki, ma w sobie sporo mocy, ale nie cierpi na tym melodyjność. Natomiast warstwa muzyczna na tym wydawnictwie to po prostu miód. Kapela nie pitoli słodkich melodyjek, riffy są dość ciężkie jak na mieszankę heavy/power. I co najważniejsze "Hellriot" to płyta pełna świetnych kompozycji - nie brakuje tutaj przebojowych utworów, które są podbite cięższym riffem, pod dostatkiem jest też cięższych kompozycji z melodyjnym i chwytliwym refrenem. Mystic Prophecy perfekcyjnie lawirują pomiędzy ciężarem, melodią i przebojowością. Zresztą jeżeli jesteście chociaż trochę zaznajomieni z ich dyskografią to doskonale wiecie jakiego poziomu możecie po tej formacji oczekiwać.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTyqn11fSF_uHWgp_KMUJ0ynvaH_TGjkIgD4gaxkRPvvHKjjkevVrFRMW8l03-K3liQVPr_ZTa4CQWAOiiFtec61RNKpHeAkGCa9ogyd8hE0MCeQzQf16mM9fJYPjUR9iYeyD9H1iKQUL09r-j0UXVccJR3TOpZV8ntL5jPTP_X2Q7gW5-qI5yU8rYCw/s800/Nightmarer%20-%20Deformity%20Adrift.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTyqn11fSF_uHWgp_KMUJ0ynvaH_TGjkIgD4gaxkRPvvHKjjkevVrFRMW8l03-K3liQVPr_ZTa4CQWAOiiFtec61RNKpHeAkGCa9ogyd8hE0MCeQzQf16mM9fJYPjUR9iYeyD9H1iKQUL09r-j0UXVccJR3TOpZV8ntL5jPTP_X2Q7gW5-qI5yU8rYCw/w200-h200/Nightmarer%20-%20Deformity%20Adrift.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Nightmarer - Deformity Adrift</b></span><div>(technical death metal/dissonant death metal)</div><div>Data premiery: 05.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/03sLSyuWPvkMuLjbXBg3wx?si=n1Ct6QoPS2eFTZ6YzMbBow" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /><div>"Deformity Adrift" był jednym z pierwszych majowych albumów, jakie usłyszałem. A cóż takiego skusiło mnie do sięgnięcia po tę właśnie płytę? Mam ostatnio słabość do technicznego death metalu i chociaż traktowałem ten gatunek przez lata po macoszemu, to zacząłem odkrywać jak różne i ciekawe potrafią być podejścia do grania właśnie w tej stylistyce. Nightmarer to dość młoda formacja, która działa od 2013 roku, ale debiutowała dopiero w 2018 roku płytą "Cacophony of Terror". W skład kapeli wchodziło wówczas trzech muzyków, z czego dwóch możecie kojarzyć z bardzo dobrej mathcore'owej formacji War From Harlots Mouth (jeżeli nie znacie to polecam praktycznie każdy ich album - zwłaszcza z "MMX" (2010) na czele)."Deformity Adrift" to drugi pełny studyjny materiał tej grupy. I jeżeli wiecie, czym jest dissonant death metal to właśnie taki klimat znajdziecie na tym wydawnictwie. Natomiast jeżeli nie wiecie, czym jest ten gatunek to przypomnijcie sobie takie grupy jak australijski Portal, Imperial Triumphant, Ulcerate, czy też Gorguts. Przy czym Nightmarer w swoim graniu nie są aż tak ekstremalni jak Portal, ani też tak awangardowi jak Imperial Triumphant, ale też nie tak oldschoolowi jak Gorguts. Można powiedzieć, że ich dissonant death metal jest dość łatwo przyswajalny. I tutaj też upatruję siły ich nowego wydawnictwa - z jednej strony jest to granie skomplikowane i połamane, ale zaprezentowane w atrakcyjny sposób, który nie odrzuci tych mniej zagłębionych w techniczny death metal słuchaczy. "Deformity Adrift" to z jednej strony kanonada chaosu, hałasu, ciężkiego brzmienia, a z drugiej dość łatwy do przyswojenia materiał, których zachęca do częstych powrotów. Jest w tym wszystkim jakaś zaskakująca przewrotność.<br /><div><br /></div></div></div></div></div></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPQavIMwvUEH7wGL_FnkcMjJb5IYbuQ0CyI9V3AC-FaaQ4o2YYOJVtQOGmpckrV_r17aQ0R_avWx82a38ocmf_qC8ZNe7J-FF8TTfsefCiR2xrlH1MCtHC_r6t0nfb3BN8M4oFhjCn7Smw6XS00nDWAZfDX3wmpBJDj5eVsTwWZe2uELN3Iy8D-vmr4w/s2000/Non%20Est%20Deus%20-%20Legacy.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="2000" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPQavIMwvUEH7wGL_FnkcMjJb5IYbuQ0CyI9V3AC-FaaQ4o2YYOJVtQOGmpckrV_r17aQ0R_avWx82a38ocmf_qC8ZNe7J-FF8TTfsefCiR2xrlH1MCtHC_r6t0nfb3BN8M4oFhjCn7Smw6XS00nDWAZfDX3wmpBJDj5eVsTwWZe2uELN3Iy8D-vmr4w/w200-h200/Non%20Est%20Deus%20-%20Legacy.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Non Est Deus - Legacy</span></b><div>(melodic black metal)</div><div>Data premiery: 12.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1T9xBBmdtNJ56zYl1QWVW4?si=3rzF1-wGRkS3bhuI_00RNA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Mgła, znacie? Jestem pewien, że Noise (Kanonenfieber oraz Leiþa) odpowiedzialny za projekt Non Est Deus również zna jedną z najlepszych (o ile nie najlepszą) polskich black metalowych formacji. Dlaczego o tym wspominam? Bo odpalając "Legacy" odniosłem wrażenie, że sporo jest tutaj inspirowania się twórczością i stylem Mgły. I nie jest to zarzut, bo jeżeli się wzorować to tylko na najlepszych. Czwarty studyjny materiał Non Est Deus już od pierwszych dźwięków kradnie duszę słuchacza i nie wypuszcza jej aż do końca trwania materiału. Ale mam wrażenie, że nie wypuszcza jej wcale, bo po jednym, drugim, trzecim, czy czwartym odsłuchu "Legacy" czułem ogromny niedosyt i oszukiwałem się, że kolejny obrót na pewno sprawi, że przestanę czuć ten dziwny głód. Ale po piątym obrocie miałem ochotę na szósty. Tak właśnie jest z nową płytą Non Est Deus. Określenie "uzależniający" jest raczej pejoratywne, ale nie w przypadku muzyki. Dlatego mogę śmiało napisać, że "Legacy" jest płytą uzależniającą. I muszę to napisać - to jest po prostu niesamowite jak doskonałą jakościowo muzykę tworzy Noise - miałem już okazję słuchać jego wydawnictw pod szyldem Kanonenfieber i Leiþa, ale na Non Est Deus po prostu rozbija bank.</div></div><div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrNtHEJy8aj8LIi9JvLu7E6u0hl2jDvlOblabew82gbJ30SpK5l7cX0L4y932zQiaSfhcgJmMjPIyOR7tbt7dyCaP-L7nKynQeXfPdAmssTaEQj52eI5rxAoHFmV02jKF9IUOVtnahHeN1_t_dzn0H21uLnnjYxeCoVB47oaNP9MmRM6rWCwiy6pJfdA/s1200/Shadows%20-%20Out%20For%20Blood.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrNtHEJy8aj8LIi9JvLu7E6u0hl2jDvlOblabew82gbJ30SpK5l7cX0L4y932zQiaSfhcgJmMjPIyOR7tbt7dyCaP-L7nKynQeXfPdAmssTaEQj52eI5rxAoHFmV02jKF9IUOVtnahHeN1_t_dzn0H21uLnnjYxeCoVB47oaNP9MmRM6rWCwiy6pJfdA/w200-h200/Shadows%20-%20Out%20For%20Blood.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Shadows - Out For Blood</span></b><br /><div>(heavy metal)</div><div>Data premiery: 19.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7lv8COKxGZuZlYCYFrGisk?si=sbgICchXSQazLlJ3arD62g" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Po Shadows sięgnąłem głównie dlatego, że dostałem rekomendację od znajomego, który nazwał tęk apelę prawidłowo grającym Ghostem (i chodziło o to, że brzmią jak Ghost, ale nie robią skoków w bok w stronę popu). Brzmi intrygująco? Dla mnie jak najbardziej. Tym bardziej, że usłyszane przeze mnie single promujące "Out For Blood" obiecywały naprawdę ciekawe wydawnictwo. I słuchając tej płyty już po premierze z jednej strony miałem wrażenie, że faktycznie są tutaj obecne elementy, które znam z Ghost...ale jednak więcej jest tutaj Kinga Diamonda, czy Mercyful Fate. Ale trzeba też pamiętać, że jednak pierwsze wydawnictwa Ghost też inspirowały się dokonaniami formacji, w których na wokalu występował King Diamond. Oczywiście John Shades (a tak naprawdę Cristián Silva) nie dysponuje głosem takim, jak King, więc może stąd bliższe skojarzenia z Ghostem. Jednak wracając do samego materiału - jest to debiutancki materiał chilijskiej kapeli Shadows. Grupa stylistycznie krąży w ramach heavy metalu z delikatnymi elementami gotyckiego grania. Kompozycje orbitują wokół mroku i horroru...no nie da się tej płyty nie rozpatrywać jako ukłonu w stronę Kinga Diamonda. Nawet dyliżans znajdujący się na okładce ewidentnie nawiązuje do płyty "Abigail" (1987). Jeżeli jesteście fanami heavy metalu spod znaku Kinga Diamonda i Mercyful Fate to błyskawicznie wciągniecie się w "Out For Blood".</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcboh0qsDDGcVxfM6PbqSfe-KOJ9fzidqNEgxDB8fprfPQh7_g3DljELsMj7M_Rqin1SRnu8KrPckTlFEbuoswvcT55wetcxUFZJFCQpOXATAJvD011zIcwXcOz7r3_8BhONj3ZMfG8xno2rAi0epUGcURD1tchmuTRwPrysTwM6n5gCDfO7xRGvG-Xw/s1200/The%20Acacia%20Strain%20-%20Step%20Into%20the%20Light.jpeg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcboh0qsDDGcVxfM6PbqSfe-KOJ9fzidqNEgxDB8fprfPQh7_g3DljELsMj7M_Rqin1SRnu8KrPckTlFEbuoswvcT55wetcxUFZJFCQpOXATAJvD011zIcwXcOz7r3_8BhONj3ZMfG8xno2rAi0epUGcURD1tchmuTRwPrysTwM6n5gCDfO7xRGvG-Xw/w200-h200/The%20Acacia%20Strain%20-%20Step%20Into%20the%20Light.jpeg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">The Acacia Strain - Step Into the Light</span></b></div><div>(deathcore/metalcore/sludge metal)</div><div>Data premiery: 12.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2OpZRY8RFrWTMw1F8Qrg7K?si=VEF_ZZtNSlmIxcImdfZc7g" target="_blank">Spotify</a></div><div><div><br /></div><div>Po wydaniu bardzo dobrego "Slow Decay" (2020) (które trafiło do mojej <a href="http://dark-factory.blogspot.com/2020/12/podsumowanie-roku-2020.html" target="_blank">topki 2020 roku</a>) kapela postanowiła uderzyć od razu dwa razy za jednym razem. 12 maja 2023 ukazały się dwa wydawnictwa The Acacia Strain - bardziej tradycyjny "Step Into The Light" oraz bardziej sludge metalowy "Failure Will Flow". I mógłbym tutaj spokojnie zamieścić obydwa te wydawnictwa, bo są jak najbardziej godne polecenia. Jednak zdecydowałem się na ten materiał utrzymany w zdecydowanie bardziej tradycyjnym stylu The Acacia Strain. "Step Into The Light" to album dość krótki, bo zamykający się w 29 minutach, ale na pewno spełniający oczekiwania fanów tej grupy (do których również się zaliczam). Kapela lawiruje pomiędzy masywnym deathcorem, a zdecydowanie szybszym metalcorem i dokłada do tego elementy sludge metalu, a niekiedy nawet zapędza się w doom metalowe rejony. Zawartość nowej płyty The Acacia Strain gniecie niesamowicie i zawsze lubiłem ten efekt towarzyszący wydawnictwom tej grupy.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjko0gyQTi23-Vven-9E-hC61yxl02-xOuMuZ_OX-cTe-QHDxnIhxZDQppibeRrYR_Sd8S4zj7zxnz6ifLoXtjFv9HYTE-Z33KbyeJpP-_Q5a23YDecTwRZuqB8NE1vFnmfZKHRSREyaW8Wc7UFKe4loRpJ08j5Ry6cEOB201RzRdBcWj6iVyzNMjRuxQ/s1200/The%20Amity%20Affliction%20-%20Not%20Without%20My%20Ghosts.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjko0gyQTi23-Vven-9E-hC61yxl02-xOuMuZ_OX-cTe-QHDxnIhxZDQppibeRrYR_Sd8S4zj7zxnz6ifLoXtjFv9HYTE-Z33KbyeJpP-_Q5a23YDecTwRZuqB8NE1vFnmfZKHRSREyaW8Wc7UFKe4loRpJ08j5Ry6cEOB201RzRdBcWj6iVyzNMjRuxQ/w200-h200/The%20Amity%20Affliction%20-%20Not%20Without%20My%20Ghosts.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">The Amity Affliction - Not Without My Ghosts</span></b></div><div>(melodic metalcore/post-hardcore)</div><div>Data premiery: 12.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5IBhAOIYSATI3WY7DgeSl7?si=a-iv-rB0St2-v2BP_1Tq1Q" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Po wydaniu świetnego "Let the Ocean Take Me" (2014) nastąpiły chude lata dla australijskiej kapeli The Amity Affliction. Dwa kolejne albumy tej formacji prześcigały się w tym, który z nich będzie słabszy i lekką poprawę było czuć w przypadku "Everyone Loves You... Once You Leave Them" (2020), ale jakościowo nadal było daleko do wspomnianej płyty z 2014 roku. I trochę się obawiałem, że kapela sama zapędziła się w rejony, z których nie jest w stanie się wyrwać. Na szczęście w 2021 roku pojawiła się epka "Somewhere Beyond The Blue", która dawała nadzieję na powrót The Amity Affliction na prawidłowe tory. I jestem wręcz pewien, że każdy kto wspomniany materiał słyszał spodziewał się, że "No Without My Ghosts" jakościowo będzie bliższe tym lepszym wydawnictwo Australijczyków. Najnowsza płyta The Amity Affliction to nie tylko powrót na prawidłowe tory, ale jakby odrodzenie się tej grupy. Przez ostatnie trzy albumy miałem wrażenie, jakby grupa się zagubiła i zapomniała jak w przyjemny dla ucha sposób łączyć agresję płynącą z metalcore'a z melodyjnością i przebojowością post-hardcore'a. Natomiast w przypadku "Not Without My Ghosts" ta pamieć powróciła ze zdwojoną siłą. Energii i emocji na tym wydawnictwie nie brakuje, ale kapela nie zapomina też o swoim przebojowym obliczu. A słuchając nowego The Amity Affliction przypomniałem sobie jak doskonale ten band potrafi żonglować melodyjnymi wokalami (które mają w sobie nutkę melancholii) z typowo core'owym darciem ryja. Tym wydawnictwem kapela jak dla mnie wraca na salony...a raczej na główną scenę metalcore'a.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiedA1OHIrw2TtdZpN05Z-W95EdyTodVMjhODrBvpBUFqisbtVSfcKwEmy6QAq1-m_BEbQbTbWnu4mLetE5Vt0-5VROGBjgRbwCT2v6HIPtbzCxvMzIbkiRfWOwuoOQ33e_DXszOPoItqLovdKCJ_-OJ90Y46LmS0ea7C2Fdqi8VgXu6zDc-xmPOYXbNA/s1800/The%20Modern%20Age%20Slavery%20-%201901-%20The%20First%20Mother.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1800" data-original-width="1800" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiedA1OHIrw2TtdZpN05Z-W95EdyTodVMjhODrBvpBUFqisbtVSfcKwEmy6QAq1-m_BEbQbTbWnu4mLetE5Vt0-5VROGBjgRbwCT2v6HIPtbzCxvMzIbkiRfWOwuoOQ33e_DXszOPoItqLovdKCJ_-OJ90Y46LmS0ea7C2Fdqi8VgXu6zDc-xmPOYXbNA/w200-h200/The%20Modern%20Age%20Slavery%20-%201901-%20The%20First%20Mother.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">The Modern Age Slavery - 1901: The First Mother</span></b><div>(technical death metal/deathcore/symphonic deathcore)</div><div>Data premiery: 05.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4Q5gkugsuQpg4L3YGUemJy?si=rC40VDyySEKYycqAaawuOw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Nie tak dawno, bo w lutym 2023 pojawił się nowy materiał kapeli Man Must Die - dlaczego o tym wspominam? Bo Man Must Die nierozerwalnie kojarzy mi się z The Modern Age Slavery (i vice versa). Głównie dlatego, że był moment, w którym naprzemiennie tłukłem "No Tolerance for Imperfection" (2009) (tej pierwszej kapeli) i "Damned To Blindness" (2008) autorstwa właśnie włoskiej grupy The Modern Age Slavery. Traf chciał, że te dwie kapele zaprezentowały swoje nowe płyty w 2023 roku w niedużym odstępie czasu. O najnowszej płycie Man Must Die możecie przeczytać w <a href="http://dark-factory.blogspot.com/2023/03/przeglad-premier-pytowych-luty-2023.html" target="_blank">lutowym przeglądzie premier</a>. Wracając do "1901: The First Mother" - jest to dopiero czwarty studyjny materiał The Modern Age Slavery. I może nie jest to grupa sypiąca nowymi wydawnictwami na lewo i prawo, ale za to jak już prezentują nowy materiał, to zawsze jest on przynajmniej dobry. I podobnie jest właśnie z ich czwartym albumem. To zawsze była kapela grająca ostro, do przodu, ale też nie stroniąca od nowoczesnego brzmienia. Przy okazji płyty "Stygian" (2017) grupa dołożyła do deahcore'a i technicznego death metalu elementy symfonii, których zadaniem było dołożenie nutki melodyjności, natomiast w przypadku "1901: The First Mother" ten element spełnia też funkcje budowania klimatu. Nie jestem wielkim fanem symfonicznych rozwiązań na poprzednim albumie The Modern Age Slavery, ale mam wrażenie, że na najnowszym materiale te symfoniczne wstawki robią o wiele lepszą robotę i nie odstają tak bardzo od całości. Chociaż szkoda, że przez ten dodatek ucierpiała intensywność muzyki Włochów - nie jest to już ta sama ekstremalna jazda bez trzymanki, jaką muzycy prezentowali na swoich dwóch pierwszych wydawnictwach. Choć muszę przyznać, że teraz ich twórczość jest skierowana do zdecydowanie szerszego grona odbiorców.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1Cp24AjwMTQK_TVdjfyFGgkugYADeB7WET5-sHf1fm4l5eNbY1WOoFxQkpY8anNgwkKtXcftYR1DgnkOnq5u8vVEce0wUAK0jD04bUMT4E12bRYkPETiAaWlKTUYn26CtL7sYc1W40ahnAN2u1rpePbk9i6GfUxQIToUESiIIbUWjxVWUr738DD2L5Q/s1500/The%20Ocean%20-%20Holocene.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1Cp24AjwMTQK_TVdjfyFGgkugYADeB7WET5-sHf1fm4l5eNbY1WOoFxQkpY8anNgwkKtXcftYR1DgnkOnq5u8vVEce0wUAK0jD04bUMT4E12bRYkPETiAaWlKTUYn26CtL7sYc1W40ahnAN2u1rpePbk9i6GfUxQIToUESiIIbUWjxVWUr738DD2L5Q/w200-h200/The%20Ocean%20-%20Holocene.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">The Ocean - Holocene</span></b><br /><div>(progressive/atmospheric sludge metal/post-metal/post-rock)</div></div></div><div>Data premiery: 19.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1JS5Xf3DiLfVAb904ZGlyT?si=fhXUrxvRT1SnJaiafDVZTw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Premiera każdej płyty The Ocean to spore wydarzenie na metalowej scenie. Podobnie ma się sytuacja z "Holocene", który to jest dziesiątym pełnym studyjnym wydawnictwem tej niemieckiej kapeli. Jeżeli już mieliście w przeszłości do czynienia z dokonaniami tego zespołu to nie spodziewajcie się ogromnych zmian na najnowszym albumie - chociaż pewne zmiany są, ale o tym odrobinę później. The Ocean to kapela w swojej twórczości łącząca atmospheric sludge metal z post-metalem i podająca tę mieszankę w progresywnym wydaniu. To grupa, która w swoich kompozycjach potrafi stworzyć doskonały klimat, a na żywo przy ich specyficznym oświetleniu wręcz można odnieść wrażenie, że słucha się muzyki z dna oceanu. I wspomniałem wcześniej o delikatnych zmianach względem poprzednich wydawnictw, ano jest ich tutaj trochę. Przede wszystkim to chyba najbardziej przystępny materiał The Ocean, co w żadnym wypadku nie jest wadą "Holocene". Jako pewnego rodzaju nowość w repertuarze tej niemieckiej formacji należy odnotować elektronikaę która stanowi pewien dodatek, a nawet ozdobnik urozmaicający brzmienie kapeli. Słychać na tej płycie, że grupa dalej chce się rozwijać i odrobinę eksperymentuje. Zdarza się też, że instrumentaliści zapędzają się post-rockowe rejony, co oczywiście dodatkowo uatrakcyjnia ten materiał, ale dotychczasowi fani mogą uznać, że brzmienie The Ocean mocno złagodniało (i będzie to prawda). Z mojej perspektywy mogę tylko powiedzieć, że "Holocene" to bardzo dobre wydawnictwo, które nie przygniata swoim ciężarem, ale wciąga w ten podwodny klimat podobnie jak wcześniejsze dokonania The Ocean.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUkW7kA3eB-DIfdfhYVUiIddsmC8kVew5v8wWhMkphmY_LmQultu5zI2awd9TdMAUYjL6uQrJz1UHoLO-bmvlveDw6ett4_wWX87VHcCocUMlKF1cka_-gr0wYaYBJl1MIQHUxDv47TNbQOZCg1hgagSJWImzwLaxOW11zg6WtTtAJOti4zU15nvYMVw/s1200/Thulcandra%20-%20Hail%20The%20Abyss.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUkW7kA3eB-DIfdfhYVUiIddsmC8kVew5v8wWhMkphmY_LmQultu5zI2awd9TdMAUYjL6uQrJz1UHoLO-bmvlveDw6ett4_wWX87VHcCocUMlKF1cka_-gr0wYaYBJl1MIQHUxDv47TNbQOZCg1hgagSJWImzwLaxOW11zg6WtTtAJOti4zU15nvYMVw/w200-h200/Thulcandra%20-%20Hail%20The%20Abyss.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Thulcandra - Hail The Abyss</span></b><br /><div>(melodic black metal/melodic death metal)</div><div>Data premiery: 19.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3dGCSviVjsc466RJYlR0DI?si=xYBmBwl4S_enD8WRvQ2CEQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Patrząc na okładkę poprzedniej płyty Thulcandra jestem pewien, że jej słuchałem, ale nic kompletnie z niej nie pamiętam. Mam na myśli "A Dying Wish" (2021), do którego ewidentnie muszę wrócić, zwłaszcza po tym, co usłyszałem na "Hail The Abyss". Piąty materiał niemieckiej grupy Thulcandra zaczyna się dość niepozornie, bo przez niemal połowę trwania utworu "In the Eye of Heaven" jest raczej spokojnie, dopiero później grupa rozpościera skrzydła i pokazuje na co ją stać. I chociaż zdarzają im się wolniejsze fragmenty, to jednak w pamięci z tej płyty zapadły mi głównie szybsze partie, które można by nazwać death/black metalowymi galopadami. Zdecdowanie największe wrażenie zrobiły na mnie zagrywki jakie formacja stosuje w kawałku "On The Wings Of Cosmic Fire". I nie wiem, czy ja ten riff już kiedyś gdzieś słyszałem, ale ten kawałek za każdym razem sprawia, że chcę odpalić ten materiał ponownie. A jeżeli lubicie Dissection to słuchając "Hail The Abyss" poczujecie się jak w domu - i nie ma nic złego w tym, żeby formacja inspirowała się inną, tą większą kapelą, która już odcisnęła swoje piętno na historii muzyki metalowej. Kompletnie nie czuć na tej płycie kanciastej niemieckiej sceny, ale właśnie scenę szwedzką (przypadek?). Jeżeli tęsknicie za Dissection, albo po prostu za melodic black metalem zmieszanym z melodic death metalem to nie mogliście trafić lepiej, Thulcandra zabierze was na niezapomnianą wycieczkę.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEmZs5lsqGPbpMTGGSDdFXTR-8deMR6sG2k2aFLHU7wlFMAuo2zgK_bJswOGfaXfpYeEc2H_Bd95EkkxxG6qDHEVYkg5SR1K9ruiFQBrB6NQIr2LnHD9Hf7a29XqD-YorhwYd40EBHFwYv8aOKIiNFlMfr4RCLI5T07RhQtEa-kWWRjmDxwqEb0tj6zQ/s600/Veil%20Of%20Maya%20-%20%5BM%5Dother.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="600" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEmZs5lsqGPbpMTGGSDdFXTR-8deMR6sG2k2aFLHU7wlFMAuo2zgK_bJswOGfaXfpYeEc2H_Bd95EkkxxG6qDHEVYkg5SR1K9ruiFQBrB6NQIr2LnHD9Hf7a29XqD-YorhwYd40EBHFwYv8aOKIiNFlMfr4RCLI5T07RhQtEa-kWWRjmDxwqEb0tj6zQ/w200-h200/Veil%20Of%20Maya%20-%20%5BM%5Dother.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Veil Of Maya - [M]other</span></b><div>(djent/metalcore/progressive metalcore/deathcore)</div><div>Data premiery: 12.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3SqX4vHe2g06CrtEU74rtY?si=vYSGv1baTIu1hfOyWU-AEw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Veil Of Maya to jedna z tych core'owych kapel, które szturmem wbiły się na scenę i nawet chociażby na krótki moment z wypracowanego miejsca nie ustąpiły. Pierwszym albumem z ich dyskografii, z którym miałem styczność był "Eclipse" (2012), mam nawet gdzieś w swoich koszulkowych zbiorach odrobinę za duży t-shirt z grafiką z tej płyty. To był dla mnie moment zachłyśnięcia się core'owym graniem (a może to była druga, albo trzecia fala?), łapałem się za wszystko, co nawinęło mi się pod rękę. I właśnie jedną z takich płyt było wydawnictwo amerykańskiej grupy Veil Of Maya. Bardzo przypadło mi do gustu ich djentowo/deahcore'owe granie, z jednej strony chaotyczne, agresywne i skomplikowane, a z drugiej proste i wpadające w ucho. I przez lata styl kapeli trochę ewoluował. "[M]other" to siódmy studyjny materiał Veil Of Maya i słychać na tym wydawnictwie, że grupa dość odważnie sobie na niej poczyna. Z jednej strony znowu jest bardzo djentowo, nie brakuje ciężaru i przyjemnej elektroniki, która urozmaica zawarte na "[M]other" kompozycje (jest nawet fragment, który brzmi jakby został wyciągnięty z soundtracku do "Stranger Things"). A z drugiej kapela nie boi się uderzać w niemal popowe rozwiązania i mam tutaj na myśli głównie melodyjne refreny. I chociaż przy pierwszym odsłuchu łapałem się na tym, że przy takich popowych dźwiękach aż sprawdzałem, czy przypadkiem nie przeskoczyłem na jakiś inny album (ewentualnie, czy Spotify nie robi sobie ze mnie żartów), ale już przy kolejnych obrotach "[M]other" kompletnie nie zwracałem na to uwagi. Veil Of Maya w zadziwiający sposób pogodzili na tym wydawnictwie djent/deathcore/progressive metalcore i pop...no i elektronikę. Jak to zrobili? Nie ma pojęcia. Ale muszę przyznać, że niektóre z core'owych rozwiązań przywodzą mi na myśl granie, które było w tym gatunku dość powszechne ponad 10 lat temu - i bardziej chodzi mi o pewnego rodzaju surowość niż wciskanie wszędzie śpiewanych refrenów.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZECVLm0YA_txItJPv6aBIsJ4MzLsMRQFyb5u4qIR0uRYwbN-aE5rrMZjjkDLt82JS8zsXoGkXp39FcZ2Q6kjuTIpHBPQLL8WoXEuSFr5AjGKs4pJYDCnO70Kzv5piG2BF879BZdm1xiPAjonT3mV2uO_mG2QZ3lAQlBL5bADRThM8bn9P7bQYuX-zVQ/s1500/Vomitory%20-%20All%20Heads%20Are%20Gonna%20Roll.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZECVLm0YA_txItJPv6aBIsJ4MzLsMRQFyb5u4qIR0uRYwbN-aE5rrMZjjkDLt82JS8zsXoGkXp39FcZ2Q6kjuTIpHBPQLL8WoXEuSFr5AjGKs4pJYDCnO70Kzv5piG2BF879BZdm1xiPAjonT3mV2uO_mG2QZ3lAQlBL5bADRThM8bn9P7bQYuX-zVQ/w200-h200/Vomitory%20-%20All%20Heads%20Are%20Gonna%20Roll.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Vomitory - All Heads Are Gonna Roll</span></b><div>(death metal)</div><div>Data premiery: 26.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7BQsQabK4d0EPk2cHPEH44?si=9-xvncbdTGOhvS1wsfhCYw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Dość długo Vomitory nie było na scenie. Kapela dwa lata po wydaniu "Opus Mortis VIII" (2011) zdecydowała się zakończyć działalność i na dobre powróciła dopiero w 2018 roku. Ale jak widać muzycy potrzebowali jeszcze pięciu lat, żeby zaserwować swój dziewiąty pełny studyjny materiał. "All Heads Are Gonna Roll" pojawił się w maju i po prostu powalił mnie już przy pierwszych dźwiękach zawartych na tym albumie. Szwedzi wiedzą jak grać death metal i ewidentnie zdają sobie sprawę z tego, że robią to bardzo dobrze. "All Heads Are Gonna Roll" to piekielnie szybki materiał, który momentami kojarzy mi się deathgrindowymi wydawnictwami, na których muzyka mknie bez opamiętania do przodu zostawiając za sobą tylko zgliszcza i pożogę. Tak samo jest z nową płytą Vomitory - jest piekielnie szybko, ciężko, dudniąco, ale też wręcz transowo. Jest coś takiego w graniu, które uskutecznia ta szwedzka kapela, co sprawia, że słuchając ich muzyki wpadam niemal w stan hipnozy. Jeżeli czekaliście na odrodzenie się tej szwedzkiej legendarnej już death metalowej formacji to chyba nie mogliście wymarzyć sobie lepszego materiału. Oldschool pełną gębą.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIu3_klIcvZWV1bsS_gU7SMxKTpUStXZED8OQCtqA2NPkUd2cu0tHrWAr3X8tJflIDHJy0eUCW5wcgZ9ti3iDZohI2nhS94JyU0RC421rHyV2VoqY7VYyNVpyNLd1km9fhwJ3fubVaSiSy-BN1lavwZmtROzNToKeLyZFoTRw-wEagTFYK_FmRZoI1Jw/s1200/Winger%20-%20Seven.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIu3_klIcvZWV1bsS_gU7SMxKTpUStXZED8OQCtqA2NPkUd2cu0tHrWAr3X8tJflIDHJy0eUCW5wcgZ9ti3iDZohI2nhS94JyU0RC421rHyV2VoqY7VYyNVpyNLd1km9fhwJ3fubVaSiSy-BN1lavwZmtROzNToKeLyZFoTRw-wEagTFYK_FmRZoI1Jw/w200-h200/Winger%20-%20Seven.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Winger - Seven</span></b><div>(hard rock/aor/heavy metal)</div><div>Data premiery: 05.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0nKamkddw6cAKzErCJtSHR?si=MiIfhW6uQS6aujNctmFP1Q" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /><div>Winger to już weterani sceny hard rockowej, ale nie znajdziecie w ich dyskografii zbyt wielu pozycji, chociaż grupa debiutowała w 1988 roku. Zresztą tytuł najnowszej płyty kapeli dowodzonej przez wokalistę i basistę Kipa Wingera już sugeruje, które to ich pełne wydawnictwo studyjne. Tak, dobrze to rozszyfrowaliście, "Seven" to ich siódma płyta. I jest to doskonały materiał utrzymany w starym hard rockowym stylu. Sporo tutaj błyskawicznie wpadających w ucho przebojów, nie brakuje nośnych refrenów, ale gitarzystom zdarza się też zagrać nieco mocniejszy riff, który delikatnie pcha zespół w objęcia heavy metalu. Ale to nie jest heavy metalowa płyta, to przede wszystkim hard rock. Momentami stylistyka zawartych tutaj kawałków kojarzyła mi się z pierwszymi płytami szwedzkiej kapeli The Poodles (zwłaszcza numer <a href="https://www.youtube.com/watch?v=Taxd5-d1Lp4" target="_blank">"Proud Deseperado"</a>, bardziej chodzi mi tutaj o konstrukcję kawałka i jego brzmienie). Płyta wciąga niesamowicie, a 56 minut mija w mgnieniu oka. Pozostaje tylko życzyć nam wszystkim, żeby Winger kolejny materiał wydali jednak szybciej niż za kolejne 9 lat, bo dokładnie tyle lat minęło od wydania "Better Days Comin'" (2014) do czasu pojawienia się "Seven".</div><div><br /></div><div style="text-align: center;"><span style="color: #ffa400; font-size: large;"><b><u>Album bonusowy:</u></b></span></div><div><br /></div><div><br /></div></div></div></div><div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhO_eU7n1JtkxIp16LHIgFwVBgcw1ZaNExUPJxlvkHeCK7Y3HN5ArRwQNhgjCQtVBTBUb4h3TMqL4FIGdzQX8Wo35M8bLWRBSAZGpcIvkdobVAJ7hykyaJJPU5qjDH1Lz7up-p-CJf8ESLIDFAhKUmIGBlPKZN2jKsGuuHDpfw5LyxHn9bGvmgKoAu0bQ/s1200/Lumsk%20-%20Fremmede%20Toner.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhO_eU7n1JtkxIp16LHIgFwVBgcw1ZaNExUPJxlvkHeCK7Y3HN5ArRwQNhgjCQtVBTBUb4h3TMqL4FIGdzQX8Wo35M8bLWRBSAZGpcIvkdobVAJ7hykyaJJPU5qjDH1Lz7up-p-CJf8ESLIDFAhKUmIGBlPKZN2jKsGuuHDpfw5LyxHn9bGvmgKoAu0bQ/w200-h200/Lumsk%20-%20Fremmede%20Toner.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Lumsk - Fremmede Toner</span></b></div><div>(nordic folk rock/progressive rock)</div><div>Data premiery: 05.05.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5M7mqhTcOo1TUbnxa8Lrn3?si=zTorBtwPT0Go3fcBP7vT6Q" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Lumsk wrócili z nowym materiałem po 16 latach. I nie mam pojęcia jak wcześniej grali. Po sprawdzeniu "Fremmede Toner" odpaliłem ich pierwszy materiał, czyli "Åsmund Frægdegjevar" (2003) i dość szybko machnąłem na niego ręką, raczej nie będę wracał. Wolałem ponownie wychillować się przy dźwiękach zamkniętych na najnowszym wydawnictwie tej norweskiej grupy. "Fremmende Toner" to czwarty pełny studyjny album kapeli Lumsk. Ten materiał oczarował mnie od pierwszego odsłuchu. Nie jestem fanem folkowego grania, tym bardziej lekkiego folkowego grania z całą masą dziwnych instrumentów. A jednak Mari Klingen zaczarowała mnie swoim cudownym wokalem, który w połączeniu z językiem norweskim daje piorunujący efekt. Muzyka delikatnie sobie sunie w tle, czasami instrumentaliści uderzają w mocniejsze tony, ale raczej odbieram "Fremmede Toner" jako granie bardzo uspokajające, wręcz kojące i wyciszające. Grupa łączy na tej płycie nordycki folk rock z progresywnym rockiem i mam wrażenie, że bliżej im tutaj do tej bardziej progresywnej drogi niż do folku jako takiego. Wspaniała płyta zwłaszcza na gorące dni, płynie z niej sporo norweskiego chłodnego, ale jakże orzeźwiającego powietrza.</div></div></div>Esthttp://www.blogger.com/profile/14421860241484678957noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4240509534317649162.post-23028607534947443982023-05-05T21:43:00.004+02:002023-05-05T22:25:43.060+02:00Przegląd premier płytowych - kwiecień 2023<div>Kwiecień zaczął się niemal jak każdy z dotychczasowych miesięcy 2023 roku, czyli słabo. Ciężko było w początkowych dniach wyłowić coś ciekawego, za to w ostatni premierowy piątek (czyli 28 kwietnia) było tego tyle, że ciężko się było zdecydować, za który album najlepiej się zabrać. Nie ma co się oszukiwać, metalowy światek w kwietniu miał jedną ultra ważną i wyczekiwaną przez rzesze fanów premierę...ale nie znajdziecie jej w moim przeglądzie premier. Po prostu uważam, że umieszczanie tutaj płyty "72 Seasons" Metalliki byłoby sporym nadużyciem, bo nie ma sensu doceniać na siłę średniego albumu tylko dlatego, że nagrała go niegdyś ważna dla gatunku kapela. I nie odbieram Metallice tego, że nagrała kilka świetnych albumów, na których wychowały się masy fanów metalu. No, ale "72 Seasons" mnie zmęczyło okrutnie i nie zamierzam w najbliższym czasie do tej płyty wracać. Tym bardziej, że w kwietniu ciekawych wydawnictw naprawdę nie brakowało. I selekcja 25 płyt (+1 bonusowa), której dokonałem jest dla mnie nieco zaskakująca. Na ogół nie za wiele jest u mnie thrash metalu, a tymczasem w poniższym zestawieniu znajdziecie aż cztery albumy utrzymane w tym gatunku. Ponadto nie brakuje heavy metalu, black metalu, gothic metalu/rocka, awangardy...a nawet "guilty pleasure", które wiem, że jest złe, ale i tak lubię tego słuchać. Kwiecień był bardzo dobrym miesiącem w temacie premier (jak zresztą każdy miesiąc w tym roku) i poniższy przegląd jest tego doskonałym dowodem.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://dark-factory.blogspot.com/2023/05/przeglad-premier-pytowych-kwiecien-2023.html" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="661" data-original-width="657" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwEje60OTTlzPlR0GsfYkYKwQ1VLanl0v3dXp2PsxTNDW8btvvxWVUTBehiaQVkghjJuDpAlouPqv2_rOl2w5Ft5ZYVLJoe12Zy5XogqocIoxGsuoaj7dExjgKS96xtxNF7pA_N0skPBpsWEgLHXpwVgPRarNnDu5128qu19lvvXTV5ObASIP-RRHZPQ/w636-h640/1przeglada.png" width="636" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /><span><a name='more'></a></span></div><div></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWZR1M7DV6GnNcpjh7McK-smAFZJpnmSoJ1lUoHmwU3NBvNHaukbeuScQjExmAeZ4fW7FZF4s3M2sUvCNeiV2Z-NkrEppufDBU-9QCyUFQBdX5P1jfqQQOXXxmAr6-97CrFWWHrVNCvDu6Xn6y3Z_0-R-L1eTXXeURJqo0OOtRg2S406nL8CWAEsw84w/s1200/Allochiria%20-%20Commotion.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWZR1M7DV6GnNcpjh7McK-smAFZJpnmSoJ1lUoHmwU3NBvNHaukbeuScQjExmAeZ4fW7FZF4s3M2sUvCNeiV2Z-NkrEppufDBU-9QCyUFQBdX5P1jfqQQOXXxmAr6-97CrFWWHrVNCvDu6Xn6y3Z_0-R-L1eTXXeURJqo0OOtRg2S406nL8CWAEsw84w/w200-h200/Allochiria%20-%20Commotion.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Allochiria - Commotion</span></b><div>(atmospheric sludge metal/post-metal)</div><div>Data premiery: 23.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/493HRUD5f0BxbyFUHdIrrt?si=hc2dSNtTTFCg_04ms7_pwg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Dość przypadkiem wpadłem na nowy materiał greckiej kapeli Allochiria. I słuchając tej płyty zacząłem sobie zadawać pytanie - jak to jest, że to jest już ich trzeci materiał, a ja nigdy wcześniej o Allochiria nie słyszałem? Zawartość "Commotion" przekonała mnie do siebie momentalnie. Zarówno wokalna wściekłość Irene, jak i instrumentalne popisy muzyków robią niesamowite wrażenie. Z jednej strony czuć tutaj pewną schematyczność, ale tak naprawdę kapela bawi się ze słuchaczem. W momencie, w którym już dawałem się zahipnotyzować muzykom pewną powtarzalnością instrumentaliści na znak Irene zrywali się do pogoni i potrafili się zapędzić nawet w post-rockowe klimaty, żeby dosłownie za chwilę uderzyć z pełną parą w sludge'ową stylistykę. Allochiria grają bardzo niebanalnie, łączą w swojej twórczości najlepsze cechy atmospheric sludge metalu, post-metalu i post-rocka.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdM5PN5Zh2ZW2rVB9LmHhYDuGMhFIr0_TI2cgVNBVL-iJ1k7vfN-qCaAGEQxgBPC289mJN9Yd8j_-AXrx-CbHYHKFQMPFUnEIAVjFBMD2NbBIyNRdKbWlk9sdtpV0R-3NRiR4I6qn4IZIih-OCLgEg5oOXfaTAGB6-sjtTuJ5fYfkbuE0-3I_cf6YVSQ/s1200/Angus%20McSix%20-%20Angus%20McSix%20And%20The%20Sword%20Of%20Power.jpeg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdM5PN5Zh2ZW2rVB9LmHhYDuGMhFIr0_TI2cgVNBVL-iJ1k7vfN-qCaAGEQxgBPC289mJN9Yd8j_-AXrx-CbHYHKFQMPFUnEIAVjFBMD2NbBIyNRdKbWlk9sdtpV0R-3NRiR4I6qn4IZIih-OCLgEg5oOXfaTAGB6-sjtTuJ5fYfkbuE0-3I_cf6YVSQ/w200-h200/Angus%20McSix%20-%20Angus%20McSix%20And%20The%20Sword%20Of%20Power.jpeg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Angus McSix - Angus McSix And The Sword Of Power</b></span><div>(power/symphonic metal)</div><div>Data premiery: 21.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3RE6n75MEOFBX03jV32Q4Q?si=PtgTuQVoSSSu5jdzWMhZHQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Gdy pierwszy raz usłyszałem, że Thomas Winkler po opuszczeniu szeregów GloryHammer zaczyna swój własny projekt nie bardzo wiedziałem, co o tym sądzić. I po odpaleniu pierwszego kawałka promującego "Angus McSix And The Sword Of Power", czyli numeru "Master of the Universe" poczułem lekkie zażenowanie. Ale nie musiałem długo czekać aż wspomniany kawałek do mnie wrócił i złapałem się na tym, że nucę sobie jego melodię. I taki właśnie jest debiutancki album projektu Angus McSix - z jednej strony żenujący pod kątem muzycznym i stylistycznym, a z drugiej to prawdziwe muzyczne "guilty pleasure", którego potrzebuje każdy z nas. "Angus McSix And The Sword Of Power" stylistycznie leży na tej samej półce co wspomniany wcześniej GloryHammer. Owszem jest tutaj pełna historia, więc można nazwać ten meteriał albumem koncepcyjnym, ale z drugiej jeżeli chodzi o szufladki, to Winkler nie kombinował za dużo. Fani melodyjnego, przebojowego i symfonicznego power metalu z pewnością błyskawicznie wciągną się w ten materiał. A pozostali...no cóż, będą pewnie kręcić nosem na wszystkie możliwe sposoby, ale któregoś dnia na pewno złapią się na nuceniu melodii, z któregoś kawałka znajdującego się na tej płycie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJIE4jCSzfznF3CcdsvXA5xnELPsLlCiKHT8oNS0ff0bmPGMFceMcHGnc9STcH4odpyg9aiuSl7_gw53GggT9cA-DNRm7tIZKYKA9y2wJ__GsY1FNNOHtDfWaIptsSKnvyQlwT4Wopkz6io5SybS-ukllSd_tGzBblj1oCGtFjKXYiT171qSHjXLaG7Q/s1200/Bell%20Witch%20-%20Future_s%20Shadow%20Part%201-%20The%20Clandestine%20Gate.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJIE4jCSzfznF3CcdsvXA5xnELPsLlCiKHT8oNS0ff0bmPGMFceMcHGnc9STcH4odpyg9aiuSl7_gw53GggT9cA-DNRm7tIZKYKA9y2wJ__GsY1FNNOHtDfWaIptsSKnvyQlwT4Wopkz6io5SybS-ukllSd_tGzBblj1oCGtFjKXYiT171qSHjXLaG7Q/w200-h200/Bell%20Witch%20-%20Future_s%20Shadow%20Part%201-%20The%20Clandestine%20Gate.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Bell Witch - Future's Shadow Part 1: The Clandestine Gate</span></b><br /><div>(funeral doom metal)<br /><div>Data premiery: 21.04.2023</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2QM2myURiJUxGHf1p7XHKy?si=qXtoTl-ySlCXq6SQCA6peg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Bell Witch to nie jest nowa kapela, ale mam nieodparte wrażenie, że ich poplarność wystrzeliła w górę w momencie wydania albumu "Mirror Reaper" (2017), który to materiał opatrzony był piękną okładką autorstwa Mariusza Lewandowskiego (wszyscy na pewno doskonale ją znacie, nawet jeżeli nie słyszeliście tego albumu). A przecież wspomniany materiał był już trzecim pełnym wydawnictwem Amerykanów. W kwietniu kapela zaprezentowała swój czwarty album (w międzyczasie była też kooperacja z Aerial Ruin, czego efektem był materiał "Stygian Bough: Volume I" z 2020 roku). Na "Future's Shadow Part 1: The Clandestine Gate" składa się tylko jedna kompozycja, ale za to jest to utwór o monstrualnych rozmiarach. Trwa 84 minuty i jak na funeral doom metal przystało jest to kawałek dość złożony. I przypomnę tylko, że nie jestem fanem długaśnych utworów, które ciągną się w nieskończoność. Jedyny wyjątek robię dla...no właśnie funeral doom metalu. Zdaję sobie sprawę z tego, że ten gatunek już tak ma i albo będę go omijał szerokim łukiem, albo po prostu spędzę ten dość długi czas na słuchaniu jednego kawałka. A jako, że funeral doom zawsze mi pasował, to nie miałem też problemu z tym, żeby przysiąść na nieco dłużej przy "Future's Shadow Part 1: The Clandestine Gate". I cóż mogę powiedzieć? Nie będę udawał, że słuchając nowej płyty Bell Witch nie czuć upływu czasu, bo czuć. Nie będę też udawał, że przez cały czas trwania tego kawałka za każdym razem siedziałem skupiony na jego treści...bo tak nie było. Ale to kompozycja, która momentami pozwala na to, żeby złapać oddech, nieco się od niej odłączyć, żeby za chwilę wrócić z pełnym skupieniem i kontemplować poczynania muzyków. Bell Witch świetnie operują klimatem, doskonale dawkują napięcie i chociaż są na tej płycie momenty, gdy niewiele się dzieje, to mam wrażenie, że jest to robione z pełną premedytacją. I chociaż "Future's Shadow Part 1: The Clandestine Gate" nie spowodował u mnie opadu szczęki, to zaskakująco często do tego materiału wracałem w kwietniu i podejrzewam, że mimo obszerności tego materiału - równie zaskakująco często będę do niego wracał w najbliższej i tej dalszej przyszłości. I warto też dodać, że kapela znowu trafiła w dziesiątkę z okładką, bo grafika autorstwa Jordi Diaz Alamà robi niesamowite wrażenie, a gdy przyjrzeć się jej bliżej, to wrażenie jest jeszcze lepsze.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCBkoK8d6fHHEpRwPoLmUGe4SS-20nBdRQyZikIPGLo5kxUqyb3v02l2xZKgaYO5CkLeJLKVEVvy3NC_XTEjNbpc47GXVI-PksvuDlXbIejVddwnWXAh5_LhjjTZ_3GTtws00I_56t1wKZzwDVwyC0C0nCIqQR6nFAO1Tz_-MFrXfSG_5O25wsegfhfg/s1200/Blood%20Star%20-%20First%20Sighting.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCBkoK8d6fHHEpRwPoLmUGe4SS-20nBdRQyZikIPGLo5kxUqyb3v02l2xZKgaYO5CkLeJLKVEVvy3NC_XTEjNbpc47GXVI-PksvuDlXbIejVddwnWXAh5_LhjjTZ_3GTtws00I_56t1wKZzwDVwyC0C0nCIqQR6nFAO1Tz_-MFrXfSG_5O25wsegfhfg/w200-h200/Blood%20Star%20-%20First%20Sighting.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Blood Star - First Sighting</b></span><div>(heavy metal)</div><div>Data premiery: 21.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3AOur9oMbyW3EmbHzK2SX7?si=rWNex2dUTPOb17N9zUUX6w" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Jak tylko zobaczyłem, że kapela Spell zachęca do odpalenia tego wydawnictwa to wiedziałem, że nie ma na co czekać. Na "First Sighting" za perkusję odpowiada Al Lester, czyli właśnie perkusista Spell. Blood Star to świeża formacja, która zaczęła działalność w 2017 roku, ale debiutowała pełnym materiałem właśnie w kwietniu 2023 roku. Stylistyka w jakiej kapela porusza się na "First Sighting" to przede wszystkim staroszkolny heavy metal z elementami US power metalu. Muzycznie jest bardzo przyjemnie dla ucha, a na front wysuwa się wokalistka Madeline Smith ze swoim drapieżnym, ale też dość specyficznym głosem. Mam wrażenie, że ten jest też odrobinę przesterowany, co daje jeszcze bardziej oldschoolowy efekt. Warto też zauważyć, że w jednym kawałku wokalnie udziela się gitarzysta Jamison Palmer, który wypada świetnie i szkoda, że nie śpiewał na tej płycie odrobinę więcej, wówczas album byłby jeszcze lepszy. A tak dostaliśmy za sprawą debiutu Blood Star doskonały przykład klasycznego heavy metalu nie wpadającego w pułapkę wtórności, czy przesadnego kłaniania się przeszłości.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHyAVlOYxH9CnsWrAGT0-Pi8Tg_Sf309ukeRW3XtbqKR4uyO1pgf6sQ7XOHHFQwrFfMPJf2Syf9mjGdsfuzFqbHZNbJZ4GLlBJdnv8yWIUpRxdNzqD5Wtfj9SZ7FR8lfNwxTirhNv3hzpn0227KMhsYr0aTStmPXxDqaAKtC6BSi5W4rGIL07SmQti3w/s1000/Born%20Through%20Fire%20-%20Purify%20and%20Refine.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHyAVlOYxH9CnsWrAGT0-Pi8Tg_Sf309ukeRW3XtbqKR4uyO1pgf6sQ7XOHHFQwrFfMPJf2Syf9mjGdsfuzFqbHZNbJZ4GLlBJdnv8yWIUpRxdNzqD5Wtfj9SZ7FR8lfNwxTirhNv3hzpn0227KMhsYr0aTStmPXxDqaAKtC6BSi5W4rGIL07SmQti3w/w200-h200/Born%20Through%20Fire%20-%20Purify%20and%20Refine.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Born Through Fire - Purify and Refine</b></span><div>(melodic metalcore)</div><div>Data premiery: 07.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6UIWpXU1w2XrqQKCL6UyUB?si=hW7h1Hn5TsSbJZadpVD6HA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Born Through Fire to jeszcze świeży projekt Tima Lambesisa i Joey'a Alarcona (znanego z metalcore'owej grupy Wolves at the Gate). Co prawda Lambesis wrócił do As I Lay Dying, ale najwyraźniej potrzebuje jeszcze oddechu od macierzystej formacji. I cóż dostajemy na "Purify and Refine"? Bombastyczny metalcore w najlepszej postaci. Jeżeli znacie dokonania Lambesisa z As I Lay Dying to nie będziecie zaskoczeni zawartością tej płyty. Za to cieszę się, że Alarcon rozwinął tutaj skrzydła dużo bardziej niż w Wolves At The Gate, których ostatni materiał zapowiadał się doskonale...a wyszedł średnio, no niech będzie, że przyzwoicie. Panowie nie bawią się tutaj w półśrodki i uderzają z pełną mocą. Nie silą się też na szukanie nowych rozwiązań, eksplorację nieznanych zakątków muzycznych, czy też łączenia metalcore'a z innymi gatunkami. Jest prosto, do przodu i z całą masą energii. I prawdę mówiąc wolę taki skostniały metalcore od ostatnich poszukujących nowej ścieżki dokonań Architects, czy Parkway Drive.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8GHb-OOaZmVpAZHh4UMyermrQkgQd3nmPYFxnRwjTCxx_lbj0STh40TtIMm7GKNIIzrpkrg_tNx8ZhQdb37k164_3_vRuYGwp_Dmu6SlVnALHxsmDg6gDWXCKh0UFgtooc7p59AJSeYFXRLR9pJ9AehRUEkcJ_wLOvW_G24mpjAEgQ1FBV6fD2OWsyg/s1200/Century%20-%20The%20Conquest%20Of%20Time.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8GHb-OOaZmVpAZHh4UMyermrQkgQd3nmPYFxnRwjTCxx_lbj0STh40TtIMm7GKNIIzrpkrg_tNx8ZhQdb37k164_3_vRuYGwp_Dmu6SlVnALHxsmDg6gDWXCKh0UFgtooc7p59AJSeYFXRLR9pJ9AehRUEkcJ_wLOvW_G24mpjAEgQ1FBV6fD2OWsyg/w200-h200/Century%20-%20The%20Conquest%20Of%20Time.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Century - The Conquest Of Time</b></span><br /><div>(heavy metal)</div><div>Data premiery: 21.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6i1v9oTSbUz75C9r8DsgWH?si=Hhl753JaSJ6YjzQacq9TKw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Oldschoolowego heavy metalu nigdy za wiele, prawda? Century to świeża szwedzka kapela, która swoim brzmieniem przypomina dokonania grupy Haunt. Materiał jest dość krótki, bo zamyka się w 37 minutach, ale to zdecydowanie wystarczający czas, żeby ten dwuosobowy projekt mógł zaprezentować swoje możliwości. Kawałki zawarte na debiutanckim "The Conquest Of Time" błyskawicznie wpadają w ucho i są wręcz gwarantem podróży w nie tak odległą przeszłość, kiedy tego typu granie stanowiło trzon heavy metalowej sceny ocierające się o hard'n'heavy. Bardzo dobry debiut obiecującej szwedzkiej formacji.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguPWBbtNqV4sdopE-e-S3M6Su73VuccRwaMxZAzFjzRuMf6w1MLqSoDE3w7iAy4osuOMuPdkHHvbbTCqD6fuOle9AfjLhdMNd0jdOkqoGNoE8O6MSgeyiQ3oPLTXx0ByPPxeZRC08tB7RboHqkQjGN5dMNue9N08wKxv0Pt7XpVj32jwgdHjUM7EpiQQ/s700/Chrome%20Waves%20-%20Earth%20Will%20Shed%20Its%20Skin.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguPWBbtNqV4sdopE-e-S3M6Su73VuccRwaMxZAzFjzRuMf6w1MLqSoDE3w7iAy4osuOMuPdkHHvbbTCqD6fuOle9AfjLhdMNd0jdOkqoGNoE8O6MSgeyiQ3oPLTXx0ByPPxeZRC08tB7RboHqkQjGN5dMNue9N08wKxv0Pt7XpVj32jwgdHjUM7EpiQQ/w200-h200/Chrome%20Waves%20-%20Earth%20Will%20Shed%20Its%20Skin.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Chrome Waves - Earth Will Shed Its Skin</span></b></div><div>(post-black metal/avantgarde metal)</div><div>Data premiery: 28.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0u6ddtgTY9vvzXfHYEeprR?si=-p4MzjLgTdqF32c9zVnaUg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Chrome Waves to jeszcze dość nowa kapela, która debiutowała w 2019 roku "A Grief Observed", a w kwietniu 2023 roku zaprezentowała już swój czwarty studyjny materiał. "Earth Will Shed Its Skin" to mieszanka kilku różnych gatunków metalu - od post-black metalu, poprzez blackgaze (shoegaze'owe gitary pojawiają się tutaj dość często), melodic black metal, a nawet gothic metal. Jak zwykle najprościej by było określić ich muzykę jako avantgarde metal, wszak to określenie najlepiej opisuje granie ciężkie do jednoznacznego określenia. Ale zawartość czwartej płyty Chrome Waves jest niezwykle przyjemna dla ucha, muzycy nie starają się przekombinować. Kapela doskonale oddaje melancholijny klimat serwując przy tym solidną dawkę ciężaru, ale nie zapominając od gitarowych melodiach. Doskonałymi dodatkami do perkusji, gitary basowej i gitary elektrycznej okazują się saksofon oraz trąbka, które pojawiają się gościnnie, ale jakże doskonale uświetniają swoim udziałem już i tak dobrze brzmiące kompozyce. "Earth Will Sheed Its Skin" to nie jest długi materiał, bo trwa zaledwie 41 minut, co przy awangardowym graniu jest wyjątkowo krótkim czasem, ale kapela doskonale wykorzystuje ten czas, co chwilę zaskakując i zachwycając.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgR9zHdA7zpkTlejIl3qrSnlsL4LdZT0mEICLUqNagGwTlvy7PDNwvJLjUBApk6l8YVv9dJZh3pHOc9O8FbMdSzbPWlSVC4NZ-3DynMypJwCm_91icwwFL9iqSxxYdc-NahT2xLuJ_nw1ml2svRP76iFjZalQUoL1rvXalLbxQaAEWyNig5oxgePNRg3A/s2560/D%C3%B8dheimsgard%20-%20Black%20Medium%20Current.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="2560" data-original-width="2560" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgR9zHdA7zpkTlejIl3qrSnlsL4LdZT0mEICLUqNagGwTlvy7PDNwvJLjUBApk6l8YVv9dJZh3pHOc9O8FbMdSzbPWlSVC4NZ-3DynMypJwCm_91icwwFL9iqSxxYdc-NahT2xLuJ_nw1ml2svRP76iFjZalQUoL1rvXalLbxQaAEWyNig5oxgePNRg3A/w200-h200/D%C3%B8dheimsgard%20-%20Black%20Medium%20Current.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Dødheimsgard - Black Medium Current</span></b><br /><div>(avantgarde metal/progressive metal)</div><div><div>Data premiery: 14.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6lJ8c7QFGE0x32KaslsRCE?si=QovzmwCPQEmqy-ws1hNi-g" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div></div></div><div>Sporo czasu trzeba było czekać na nowy materiał Dødheimsgard, poprzednik "Black Medium Current" pojawił się w 2015 roku. Chociaż patrząc na to z innej strony kapela zachowała swoją regularność - nowy album co 8 lat. Nadal moim ulubionym wydawnictwem z ich dorobku jest "Supervillain Outcast" (2007), który jest albumem awangardowym, ale jednocześnie dość przystępnym (no i na wokalu jest Kvohst). "Black Medium Current" to już szósty pełny materiał formacji dowodzonej przez Vicotnika. I zawartość nowej płyty Norwegów jest po prostu niesamowita. Muzycy mieszają tutaj wszystko, co mogą, a jednocześnie sprawiają, że ich twórczość nie przytłacza słuchacza swoją przesadną złożonością. Kapela stara się jak może przemycić do swojej twórczości trochę przebojowości, która odznacza się głównie za sprawą elektroniki (choć nie tylko). Vicotnik wspaniale zawodzi swoim charakterystycznym wokalem, ale kiedy trzeba uderzyć w nieco bardziej szalone tony to nie obawia się tego zrobić. "Black Medium Current" to świetne wydawnictwo, które z każdym kolejnym odsłuchem robi tylko lepsze wrażenie. Dla fanów awangardowego, ale nie przekombinowanego grania pozycja obowiązkowa.</div></div><div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHJAtpOtcbOfHqVREas8CWACn6ZMmFrrRPLy0VEdkFkxBvhCsNyB5wubzdzJiU1OsfbKMBZDvy3t-cCjkfrFNk-Q4_GJ8-9-0M2GBYXks6lmeX2tPJFdNZnX4ul4atReJthPkfH_tsAFRCZylm3N5AeYaKiZMBb9u2zcJ5FrYIs5Fk9ugbtc-YegO6AA/s2000/Enforced%20-%20War%20Remains.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="2000" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHJAtpOtcbOfHqVREas8CWACn6ZMmFrrRPLy0VEdkFkxBvhCsNyB5wubzdzJiU1OsfbKMBZDvy3t-cCjkfrFNk-Q4_GJ8-9-0M2GBYXks6lmeX2tPJFdNZnX4ul4atReJthPkfH_tsAFRCZylm3N5AeYaKiZMBb9u2zcJ5FrYIs5Fk9ugbtc-YegO6AA/w200-h200/Enforced%20-%20War%20Remains.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Enforced - War Remains</span></b></div><div>(crossover thrash metal)</div><div>Data premiery: 28.04.2023<br /><div><a href="https://open.spotify.com/album/0Fx1gRQZtxcMrdrrMkdYpN?si=2F6LafW3Thu1X4QW5hDv8g" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Patrzę na okładkę i sobie myślę - co ten Enforcer odwalił? Przecież to była ekipa grająca przyjemny dla ucha oldschoolowy heavy metal zmieszany z hard rockiem, a tutaj taka mroczna okładka? A nie, zaraz, to jednak ENFORCED, a nie Enforcer. I odpalam sobie ten materiał od niechcenia, bo to jednak thrash metal...a tu ogromne zaskoczenie. Czy ja na pewno nie odpaliłem jakiejś nowej płyty Power Trip? Sprawdzam, no nie, to nie jest Power Trip, ale dlaczego w takim razie słuchając tej płyty mam dziwne wrażenie, jakbym słuchał Power Trip? Nie wiem, ale jedno jest pewne - album "War Remains" autorstwa amerykańskiej kapeli Enforced to ogromna dawka soczystego thrash metalu z brzmieniem właśnie mogącym się kojarzyć z twórczością Power Trip. I słuchając tej płyty nie sposób nie tupać nogą do rytmu, czy też wstrzymać się od headbangingu. Praca gitar na tym wydawnictwie to prawdziwe złoto, riffy wpadają w ucho momentalnie. No i ta wszędobylska energia, która rozsadza czaszkę przy każdym kawałku zawartym na "War Remains". Chyba największe zaskoczenie muzyczne jakie mnie spotkało spośród kwietniowych premier.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGV-nv0IqgZCoChKNwk8-2xoTHaqdh6Jm-cdR3g9_czWPxGU6_HxpCMZwRimo_Nf_KyDWMGicJKRXLt9FTt-IBaRy6wLuz9DwW0qB8fgV2uJ7iwy24kJ--c-wLYzm0CrfkrPFdfx_EhpbhqPEI38HkUy63eEWdWF0AAYkEGdtMW8-5tXHDMwdrHoGUKQ/s1920/Fires%20In%20The%20Distance%20-%20Air%20Not%20Meant%20For%20Us.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1920" data-original-width="1920" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGV-nv0IqgZCoChKNwk8-2xoTHaqdh6Jm-cdR3g9_czWPxGU6_HxpCMZwRimo_Nf_KyDWMGicJKRXLt9FTt-IBaRy6wLuz9DwW0qB8fgV2uJ7iwy24kJ--c-wLYzm0CrfkrPFdfx_EhpbhqPEI38HkUy63eEWdWF0AAYkEGdtMW8-5tXHDMwdrHoGUKQ/w200-h200/Fires%20In%20The%20Distance%20-%20Air%20Not%20Meant%20For%20Us.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Fires In The Distance - Air Not Meant For Us</span></b></div><div>(death doom metal/melodic death metal)</div><div>Data premiery: 28.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/25LxvERSXg25Q6x0UewNZn?si=XFpgpeiwSGeu_sRgnSvJ5g" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Drugi album w dyskografii amerykańskiej formacji Fires In The Distance przekonał mnie do siebie już przy pierwszym odsłuchu. "Air Nor Meant For Us" to płyta zarówno ciężka, przytłaczająca, jak i lekka i melodyjna, a przede wszystkim bardzo klimatyczna. Za każdym razem słuchając tego albumu nie mogę się nacieszyć tymi doskonałymi partiami klawiszowymi, które nie tylko tworzą świetne i klimatyczne tło, ale dodatkowo akcentują melodyjność tego wydawnictwa. Agresja i ciężar idą tutaj w parze z melodią i lekkością, tak jakby formacja odnalazła złoty środek, jak pogodzić ze sobą te nie do końca idące w parze elementy. A jednak na "Air Not Meant For Us" to działa i ma się świetnie. Kapela przez cały czas trwania nowego wydawnictwa miota się pomiędzy doomowymi tempami, a zdecydowanie szybszymi death metalowymi riffami. W tych wolniejszych klimat podbijają wspomniane klawisze. Fires In The Distance zaserwowali naprawdę mocarny album, do którego idealnie pasuje określenie "zjawiskowy".</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSua8xfabdL8-RWPKE7tJ83QNyLp9NnjeL2yRjTC2wBy8JrfAs8Bot0jzkRoUakNfnR_rA5343KyauqllSQISI6QVIbkaCEEebxRaatOvut-MttJPuhZjIGCiKNWFoMxRM_UnMNd60Bs49L8vNMvFvlmpVLKytGy3xwSZPBQgU4WlNjIry190IeXo7cA/s1080/Grave%20Pleasures%20-%20Plagueboys.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1080" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSua8xfabdL8-RWPKE7tJ83QNyLp9NnjeL2yRjTC2wBy8JrfAs8Bot0jzkRoUakNfnR_rA5343KyauqllSQISI6QVIbkaCEEebxRaatOvut-MttJPuhZjIGCiKNWFoMxRM_UnMNd60Bs49L8vNMvFvlmpVLKytGy3xwSZPBQgU4WlNjIry190IeXo7cA/w200-h200/Grave%20Pleasures%20-%20Plagueboys.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Grave Pleasures - Plagueboys</span></b><div>(post-punk/gothic rock)</div><div>Data premiery: 21.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1qg9NZXyyKA6ql9TOLLoSZ?si=LZjAWRf_RfKI1_syrjpyfQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Po nieodżałowanym Beastmilk nie ma już śladów, ale za to mamy Grave Pleasures. Grupa stworzona przede wszystkim przez byłych muzyków Beastmilk z Kvohstem na czele zaprezentowała w kwietniu 2023 roku swój trzeci studyjny materiał. Chyba wszyscy zgodzą się z tym, że "Dreamcrash" (2015) był lekkim falstartem i materiał kompletnie nie przystawał do doskonałego "Climax" (2013) nagranego pod szyldem Beastmilk. I pewnie gdyby nie dużo lepiej przyjęty "Motherblood" (2017) to nie dostalibyśmy "Plagueboys", a może byśmy dostali, ale mało kto by się tym albumem zainteresował. No właśnie, ale minęło już trochę lat od premiery drugiej płyty Grave Pleasures i trochę zacząłem zapominać o tym projekcie, na szczęście rychło w czas grupa o sobie przypomniała serwując pierwsze single promujące trzeci materiał. I chociaż te nie powalały to jednak nastrajały pozytywnie do nowej płyty tego post-punkowego projektu. "Plagueboys" na pewno nie jest tak dobry jak "Motherblood", ale też jakościowo jest o wiele lepszy od debiutu Grave Pleasures. Największą bolączką trzeciej płyty tej fińskiej grupy jest fakt, że po prostu nie zaskakuje tak jak "Motherblood". Jest to materiał po prostu dobry, przyjemny dla ucha, lekki, odpowiednio przebojowy oraz melancholijny, a przede wszystkim do cna post-punkowy, oczywiście z gotyckim klimatem. Dla fanów wokalu Kvohsta pozycja obowiązkowa, dla wielbicieli post-punkowego grania również.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjq6UHScRpjKHOykuJj4-0C8d_6Twk2Afu0DptT1EsPhWV09ke5ijNf_wSRnsL08KjWU7rhZhE_rN3VZD2a3OmRl2WAJu48xi7agAUAgvc3kPiw4QqSK5T2SVHAvrFOZLYt_H6J9m99mORnN80mOLBUQ9MY-PKD_ONVgYxLUGgul5-zhCXbqf6UqHXifg/s1000/Graveworm%20-%20Killing%20Innocence.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjq6UHScRpjKHOykuJj4-0C8d_6Twk2Afu0DptT1EsPhWV09ke5ijNf_wSRnsL08KjWU7rhZhE_rN3VZD2a3OmRl2WAJu48xi7agAUAgvc3kPiw4QqSK5T2SVHAvrFOZLYt_H6J9m99mORnN80mOLBUQ9MY-PKD_ONVgYxLUGgul5-zhCXbqf6UqHXifg/w200-h200/Graveworm%20-%20Killing%20Innocence.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Graveworm - Killing Innocence</b></span></div><div>(symphonic black metal/gothic metal)</div><div>Data wydania: 28.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5Ded74WQAVnklzatKOU8Ss?si=_PTj5UOnSoakEHjwA-IV5Q" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Wystarczyło kilka sekund utworu "A Nameless Grave" otwierającego płytę "Killing Innocence" i już wiedziałem, że nowego dzieła Graveworm nie może zabraknąć w kwietniowym przeglądzie premier. Ta włoska formacja działa aktywnie na scenie nieprzerwanie od 1992 roku, a ich kwietniowa nowość to dziesiąta pełna płyta studyjna w ich dorobku. Już od pierwszych dźwięków zawartych na tym albumie czuć wręcz ten gotycki i złowrogi klimat, który uzewnętrznia się głównie za sprawą partii klawiszowych toczących wieczny bój z ostro tnącymi gitarami i szybko bijącą perkusją. Graveworm to bardzo doświadczona formacja, która doskonale wie, co i jak chce grać, efektem tego jest też to, że formacja niespecjalnie szuka nowych rozwiązań i nie próbuje zaskoczyć słuchacza. W przypadku takiego grania to duży plus, bo w symfonicznym black metalu bardzo łatwo przedobrzyć i przez to zagubić swoje rozpoznawalne brzmienie. Nowy album Graveworm to kolejny dobry zwiastun odradzania się tej bardziej melodyjnej odnogi black metalu, warto było czekać osiem lat na ten materiał.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg77LFJwLl6m_mxtpSOICY46yAnXei9UItI_CI7_GDuk9d6DNEcc_AsEqCO92TUBWJGgPmsYp62rPGCs9aM1uvvHZ2L3ULROlu73BPdJX1Hpbg4hb7U3OsEMntLGmUoalkRQ8JL_sn-BfgmLK5Q4WpF8XRUJ7uWCUhlv4jDuPWDi7WGF_RiZnBcNCf17w/s1000/Hanako%20-%20%C5%9Aluza.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg77LFJwLl6m_mxtpSOICY46yAnXei9UItI_CI7_GDuk9d6DNEcc_AsEqCO92TUBWJGgPmsYp62rPGCs9aM1uvvHZ2L3ULROlu73BPdJX1Hpbg4hb7U3OsEMntLGmUoalkRQ8JL_sn-BfgmLK5Q4WpF8XRUJ7uWCUhlv4jDuPWDi7WGF_RiZnBcNCf17w/w200-h200/Hanako%20-%20%C5%9Aluza.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Hanako - Śluza</span></b><div>(post-hardcore/noise rock)</div><div>Data premiery: 21.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7J7oumd2NGzo7VvgUKkIxk?si=aJ2EFKb-RYOvhSm0qp2jRg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Ostatnio reklamy na facebooku podsyłają mi ciekawe wydawnictwa, o których istnieniu nie miałem pojęcia. Nie tak dawno była kielecka Ayahuasca, a teraz warszawska formacja Hanako i ich drugi studyjny materiał zatytułowany "Śluza". Może też być tak, że z nazwą Hanako spotkałem się już nie raz, ale jakoś nigdy nie poświęcałem uwagi twórczości tej grupy. Na szczęście trafił się album "Śluza", który odpaliłem z czystej ciekawości, bo samo logo formacji sugerowało...coś pomiędzy technicznym death metalem, a deathcorem. Tymczasem warszawska kapela gra wypadkową post-hardcore'a i noise rocka, z elementami alternatywnego rocka i screamo. Momentami zawartość płyty "Śluza" jest przyjemna dla ucha, ale to nieliczne chwile, bo jednak głównie jest to muzyka drażniąca, świdrująca. Granie Hanako brzmi trochę tak jakby połączyć Place To Bury Strangers z Creature With The Atom Brain i dodać do tego dużą łyżkę post-hardcore/screamo. To nie jest płyta łatwa, nie jest też dla każdego. Mam wręcz wrażenie, że żeby się dostać do jej "wnętrza" trzeba się trochę przemęczyć, ale warto, a nawet bardzo warto. Jedna z najbardziej zaskakujących płyt na polskiej scenie muzycznej, jakie słyszałem w tym roku.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjotImLAZDS6zreuxgUDzyAnT2QWp3v2JWn2hcYmK8zfwRnnJA6-h7Kdf_FbW9WyH-dgQYSoaFVdxKmS_SWG7fibndStCXvXURS4B_YUqDFFLlLuQWg9c8L4IDW_yG7GQ6URDOpoiUGGgcEv8IHrGE1XQrzoVCDMD4_aDQoADYrTN54lfncElv5rxNOog/s1000/Magnus%20Karlsson_s%20Free%20Fall%20-%20Hunt%20The%20Flame.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjotImLAZDS6zreuxgUDzyAnT2QWp3v2JWn2hcYmK8zfwRnnJA6-h7Kdf_FbW9WyH-dgQYSoaFVdxKmS_SWG7fibndStCXvXURS4B_YUqDFFLlLuQWg9c8L4IDW_yG7GQ6URDOpoiUGGgcEv8IHrGE1XQrzoVCDMD4_aDQoADYrTN54lfncElv5rxNOog/w200-h200/Magnus%20Karlsson_s%20Free%20Fall%20-%20Hunt%20The%20Flame.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Magnus Karlsson's Free Fall - Hunt The Flame</b></span><div>(hard rock/power metal/aor/symphonic metal)</div><div>Data premiery: 14.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5YWjuSYtHou4vaYm3KXjTD?si=YRdKUACHSwa1oROlVmUMFA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Magnus Karlsson to bardzo zapracowany muzyk (no może nie tak jak Rogga Johansson) biorący udział w wielu projektach, zresztą sam prowadzący przynajmniej kilka z nich. I do płyty "Hunt The Flame" miałem bardzo chłodne podejście (przynajmniej na początku), bo Karlsson aż za bardzo dał mi się we znaki swoim projektem Hearth Healer. Słuchanie płyty "The Metal Opera by Magnus Karlsson" było dla mnie nie lada męczarnią. Ale później przypomniałem sobie, że przecież brał on udział również w bardzo przyjemnym The Ferrymen. A gdy zobaczyłem, że na płycie jednym z gości będzie Girish Pradhan (znany z kapeli Girish and the Chronicles) to wiedziałem, że muszę sprawdzić "Hunt The Flame". Okazało się, że Karlsson zaprosił więcej ciekawych wokalistów jak chociażby Jakob Samuelsson (ex-The Poodles), Terje Harøy (Pyramaze), Michael Eriksen (Circus Maximus), Raphael Mendes (Icon Of Sin), Alexander Strandell (Crowne). Wówczas zdałem sobie sprawę, że szykuje się prawdziwa uczta. I w sumie tak jest, bo na "Hunt The Flame" dostajemy naprawdę porządną dawkę mieszanki hard rocka, power metalu i aor-u z symfonicznymi wstawkami. Przebojowości nie ma końca i co ciekawe nie pojawia się nawet cień żenady. Kawałki składające się na ten materiał są doskonale skrojone, ale mam wrażenie, że to wokaliści prowadzą ten album. Chociaż Karlsson odwalił kawał dobrej roboty, to właśnie zaproszeni goście niosą "Hunt The Flame" na swoich barkach i robią to najlepiej jak potrafią. Oby więcej tak jakościowych albumów spod ręki Magnusa Karlssona.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlw988lSsT0SJxtEFG0YghPuozwu2XIwnFiLPihhiW6jLxFHZKh0yt24RvbSxb0vg9yQLSvSTJuiEaT3OIqlCrpE0vjiaXPSXfHic_6esdS9iNcYpnJ-3mtJJswPup5bae0h0DB5KOr2ysbXgAvLvxM7OY8apiotCUkic77FTvjoNPPcfDRtaKowZ9Yw/s1000/Necronomicon%20-%20Constant%20to%20Death.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlw988lSsT0SJxtEFG0YghPuozwu2XIwnFiLPihhiW6jLxFHZKh0yt24RvbSxb0vg9yQLSvSTJuiEaT3OIqlCrpE0vjiaXPSXfHic_6esdS9iNcYpnJ-3mtJJswPup5bae0h0DB5KOr2ysbXgAvLvxM7OY8apiotCUkic77FTvjoNPPcfDRtaKowZ9Yw/w200-h200/Necronomicon%20-%20Constant%20to%20Death.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Necronomicon - Constant to Death</span></b></div><div>(thrash metal)</div><div>Data premiery: 28.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4BHL6wZNCh9fw47YsCv9FV?si=RCuT_wWVTiyGHSZIFjDKjg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Nie mogę powiedzieć, że zawsze lubiłem twórczość niemieckiej kapeli Necronomicon, ale mogę powiedzieć, że lubię od czasu do czasu odpalić ich poprzedni materiał, czyli "The Final Chapter" (2021). Ale sięgając po "Constant To Death" chyba nie do końca zdawałem sobie sprawę z tego, że to tak doświadczona grupa. Formacja powstała w 1984 roku, a debiutowała dwa lata później płytą "Necronomicon" (1986). Po wydaniu czterech albumów grupa zniknęła - niedługo po nagraniu "Screams" (1994) i wróciła dopiero 10 lat później za sprawą "Construction of Evil" (2004), od tamtej pory Necronomicon działają prężnie i właśnie w kwietniu zaprezentowali swój jedenasty pełny studyjny materiał. "Constant to Death" z jednej strony nosi znamiona niemieckiej sceny heavy metalowej, bo to gatunek w pełni obecny na najnowszym dziele tej grupy, a jednak trzon i główny filar stanowi thrash metal. I jest to thrash dość odmienny od tego, co reprezentuje sobą scena amerykańska. Jest jakby mniej zajadły, więcej tu miejsca dla heavy metalu, a nawet sam wokal jest bardziej melodyjny. I znalazło się tutaj również miejsce dla morderczych riffów przypominających serię z karabinu maszynowego, to mam wrażenie, że na "Constant to Death" jest więcej luzu niż na niejednym wydawnictwie młodej thrashowej formacji.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggpwLC2o5pTeVmNxDnnqcgK764yjzLXFDBhw5Sxe64eZ-SjhY7Rs2QaCXCRA8zaKQz9V7tJziQiiCoBZQ_Xpxc_wEK-Og0DlgXx5-Ab5euDNMrBKfq_cwjFfpUkA1YiMqMnMM6GxNy1iE67D6RwtCUZ1hh05_2UvN-W8D-UKDC-b-R5xn0JzX10mNhuA/s1200/Overkill%20-%20Scorched.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggpwLC2o5pTeVmNxDnnqcgK764yjzLXFDBhw5Sxe64eZ-SjhY7Rs2QaCXCRA8zaKQz9V7tJziQiiCoBZQ_Xpxc_wEK-Og0DlgXx5-Ab5euDNMrBKfq_cwjFfpUkA1YiMqMnMM6GxNy1iE67D6RwtCUZ1hh05_2UvN-W8D-UKDC-b-R5xn0JzX10mNhuA/w200-h200/Overkill%20-%20Scorched.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Overkill - Scorched</b></span></div><div>(thrash/heavy metal)</div><div>Data premiery: 14.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2JSQcvezbKguh7AVhvwLwu?si=H4vAgRBhTPesUubVU4ryFA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Był taki moment, że słuchałem sporo Overkill, ale było to kawałek czasu temu, a później przerzuciłem się na Speed/Kill/Hate dowodzone przez Dave'a Linska i już do Overkill nie wróciłem (głównie dlatego, że ruszyłem w inne rejony metalu i core'a). A po tym, jak wynudziłem się na koncercie Overkill wiedziałem, że to nie jest muzyka dla mnie. Ale w kwietniu pojawił się nowy album, już dwudziesty pełny studyjny materiał tej legendarnej thrash metalowej formacji. I po prostu musiałem go sprawdzić, nie było innego wyjścia. Nie jestem wielkim fanem Overkill, więc nie będę też odwoływał się do bogatej dyskografii tej grupy, bo znam ją bardzo wybiórczo. Mogę za to odnieść "Scorched" do aktualnej kondycji thrash metalu, który to gatunek w ostatnich latach niezwykle mnie nudzi. Pojawia się w jego ramach naprawdę mało ciekawych nowych pozycji, a doświadczone kapele zaczynają niepotrzebnie kombinować (patrz ostatnia płyta Kreator). Ale w kwietniu sporo było naprawdę ciekawych thrash metalowych nowości i nie było takiej możliwości, żebym wśród tych premier nie zamieścił również nowej płyty Overkill. Mam wrażenie, że największą siłą "Scorched" jest to, że grupa nie próbuje na niej kombinować. Muzycy nie starają się znaleźć nowej formy grania thrash metalu. Robią po prostu to, co potrafią najlepiej. Owszem można na tym wydawnictwie znaleźć elementy heavy metalu, ale jakie to novum thrash metal z elementami heavy metalu? Ano żadne. "Scorched" to zaskakująco dobrze brzmiąca nowa płyta starych wyjadaczy, którzy wyprzedzili o kilka długości swoich kumpli z Los Angeles, którzy na swoim najnowszym albumie udowodnili, że nie mają pomysłu na granie. Overkill nie mają tego problemu, czego "Scorched" jest najlepszym dowodem.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhVi29FOe7HwLz161_135amlhlyZ64xtJuGUv5evjiTSssNghze-BvsfGUJj9YHy7m6YS13TUyDxe9GAq0a2g_aEaM1RXYTKwC8vaKN0z6J_TaPc7UH1v2CsMHQ5dav7zOtcs5PdIt6DuAFd05fMPhRMYiyLcreEzAxu98pHNbfqVUEpzrTnQEzTAYUA/s1800/Predatory%20Void%20-%20Seven%20Keys%20To%20The%20Discomfort%20Of%20Being.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1800" data-original-width="1800" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhVi29FOe7HwLz161_135amlhlyZ64xtJuGUv5evjiTSssNghze-BvsfGUJj9YHy7m6YS13TUyDxe9GAq0a2g_aEaM1RXYTKwC8vaKN0z6J_TaPc7UH1v2CsMHQ5dav7zOtcs5PdIt6DuAFd05fMPhRMYiyLcreEzAxu98pHNbfqVUEpzrTnQEzTAYUA/w200-h200/Predatory%20Void%20-%20Seven%20Keys%20To%20The%20Discomfort%20Of%20Being.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Predatory Void - Seven Keys To The Discomfort Of Being</b></span><br /><div>(post-metal/black metal/atmospheric sludge metal)</div><div>Data premiery: 21.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5GXXRudXHx2NPF4n4PoEl3?si=4fcFeFg3SpOx6c9YQz77wg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>"Seven Keys to the Discomfort of Being" to debiutancki materiał belgijskiej kapeli Predatory Void. W skład kapeli wchodzą doświadczeni muzycy - chociażby Lennart Bossu i Tim De Gieter z Amenra, czy Thijs de Cloedt grający niegdyś w Aborted. Za sitkiem doskonale sprawuje się wokalistka Lina, która świetnie sprawdza się zarówno w partiach agresywnych, jak i w tych spokojniejszych, bardziej klimatycznych. Natomiast jeżeli chodzi o sam materiał, to jest to mieszanka black metalu i post-metalu z klimatem podkradzionym z atmospheric sludge metalu. I być może na papierze wygląda to dość zwyczajnie, ale kapela dokłada wszelkich starań, żeby ich debiutancki materiał nie był taki jak na papierze. To wydawnictwo tak ciężkie i agresywne, jak i klimatyczne. Grupa doskonale odnajduje się w nawałnicy dźwięków, która mnie jako słuchacza momentami wręcz przytłaczała, ale muzycy jakby zdawali sobie z tego sprawę, bo po takim intensywnym ataku zawsze pozwalają złapać oddech. Świetny materiał, bardzo spójny i momentalnie zapadający w pamięć.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglPLDA5nBMMtu9tDJyvFxQlHCPpya6U3Qu-7W8Eht5MhiUe9DIdh5Ddx5qr5Z2oyqaqKm9eoRE3Dpl33tGRCQdWIXldrKfBeynudEyUYh8bAfdTbQ6nvHeSSdFwSKtcRrouS2gMQRuUphIU-lEOaRQJNbQxOhjXl_BIhN6Pt_Cwz65-SEnRizVNYxuNg/s700/Raider%20-%20Trial%20By%20Chaos.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglPLDA5nBMMtu9tDJyvFxQlHCPpya6U3Qu-7W8Eht5MhiUe9DIdh5Ddx5qr5Z2oyqaqKm9eoRE3Dpl33tGRCQdWIXldrKfBeynudEyUYh8bAfdTbQ6nvHeSSdFwSKtcRrouS2gMQRuUphIU-lEOaRQJNbQxOhjXl_BIhN6Pt_Cwz65-SEnRizVNYxuNg/w200-h200/Raider%20-%20Trial%20By%20Chaos.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Raider - Trial By Chaos</b></span><div>(thrash/death metal)</div><div>Data premiery: 13.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2NwMfXCA8XSOHyYM8G8QHH?si=MV7ZCTDLTPO5K5B3NEbc6g" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>"Trial By Chaos" to album, który zaczyna się z pełnego rozbiegu. Kanadyjczycy z Raider nie bawią się w żadne klimatyczne wstępniaki, czy inne ozdobniki. Kawałek tytułowy rozpoczynający ten materiał uderza z pełną mocą od samego początku. To drugi album w dorobku Raider i jest to pełnokrwisty thrash metal z death metalowymi dodatkami. Nie uświadczycie tutaj spokojnych numerów, grupa rozpoczyna materiał w pełnym rozbiegu i nie zwalnia kroku nawet na moment przez całe 40 minut trwania "Trial By Chaos". To szybki, energiczny, wściekły i szybko wpadający w ucho materiał.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZDeL0uT1CCZ30EWnFpAIO4uavKK-CLwAM5Ji4iTIYrfTedSUMui2tEgG-yLjvVKoCCkWAlbmJZY__j3xeNqpWG7XOTc9jyIlELLXIy-qzpfmGNwEqCVwpxwJbSGfWtr2_RPQ-kvKqH77SUkA4kMnHMufLjJhmVs4KkkFhD8HF534rOFskAe4omKfb6A/s1024/Smoulder%20-%20Violent%20Creed%20Of%20Vengeance.png" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="1024" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZDeL0uT1CCZ30EWnFpAIO4uavKK-CLwAM5Ji4iTIYrfTedSUMui2tEgG-yLjvVKoCCkWAlbmJZY__j3xeNqpWG7XOTc9jyIlELLXIy-qzpfmGNwEqCVwpxwJbSGfWtr2_RPQ-kvKqH77SUkA4kMnHMufLjJhmVs4KkkFhD8HF534rOFskAe4omKfb6A/w200-h200/Smoulder%20-%20Violent%20Creed%20Of%20Vengeance.png" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Smoulder - Violent Creed Of Vengeance</span></b><div>(heavy/doom metal)</div><div>Data premiery: 21.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4P1eHrCZdcwKUNnLmRZWcu?si=8pIqz5noQ3i0gNsTV7yzdg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Bardzo żałowałem, że nie udało mi się dotrzeć na tegoroczny Helicon Festival...ale niestety tego samego dnia w innym klubie odbywał się koncert Archspire/Benighted/Psycroptic/Entheos. I niestety przez to nie zobaczyłem jak na żywo wypada kanadyjska kapela Smoulder. No cóż, nie można mieć wszystkiego. W kwietniu kapela zaprezentowała swój drugi pełny studyjny materiał. Na "Violent Creed of Vengeance" grupa trzyma się mieszanki epic doom metalu z heavy metalem, chociaż słuchając tej płyty miałem nieodparte wrażenie, że kapelę ciągnie bardziej w heavy metalowe klimaty, a ten doom stoi sobie gdzieś tam z boku. Nie ma tutaj miejsca na doomowe smuty, za to jest cała masa heavy metalowych galopad, wpadających w ucho riffów i melodii gitarowych. Dość specyficznie brzmi wokal Sary Ann, ale to raczej kwestia miksu partii wokalnych, który ma sprawić, że materiał brzmieniowo jest jeszcze bardziej oldschoolowy. Nie brakuje na "Violent Creed Of Vengeance" heavy metalowych hymnów, które na pewno przypasują zagorzałym wielbicielom tej bardziej epickiej odnogi wspomnianego gatunku.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinFmizCFxiw3fOhIynxYIVPwuaaGQ-4Wf7xrWxBU5JDloWo5rhZ22EASKL5GOy2L7Hc1THXLhBY0YQrSKGsmAiewtBTbmuFOR0LBGUzx_q_sC9J4Z5czJcMQhT71rrKe-ICcUIde-xpkLmJSNvj3q8KexMBp7vNHb2DHIFRzuH5I0-FegoEwh-Atm4NA/s1200/S%C3%B3l%20%C3%81n%20Varma%20-%20S%C3%B3l%20%C3%81n%20Varma.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinFmizCFxiw3fOhIynxYIVPwuaaGQ-4Wf7xrWxBU5JDloWo5rhZ22EASKL5GOy2L7Hc1THXLhBY0YQrSKGsmAiewtBTbmuFOR0LBGUzx_q_sC9J4Z5czJcMQhT71rrKe-ICcUIde-xpkLmJSNvj3q8KexMBp7vNHb2DHIFRzuH5I0-FegoEwh-Atm4NA/w200-h200/S%C3%B3l%20%C3%81n%20Varma%20-%20S%C3%B3l%20%C3%81n%20Varma.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Sól Án Varma - Sól Án Varma</b></span><div>(atmospheric black metal/doom metal/sludge metal)</div><div>Data premiery: 07.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0AaaK9jl0jSzWqbqirI4Gi?si=zVDwL4mZQfKJfXIaIEegWw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>I mamy kolejny doskonały metalowy projekt z Islandii. Tym razem tworzony przez doświadczonych muzyków. Sól Án Varma właśnie zadebiutowali w kwietniu wydawnictwem o tytule "Sól Án Varma". Jak mógłbym je podsumować? Klimat, klimat i jeszcze raz klimat...no i agresja. Formacja złożona z muzyków grających w mniej i bardziej znanych islandzkich kapelach stylistycznie obraca się głównie w stylistyce atmospheric black metalu zmieszanego z doom metalem. Jednak muzycy nie zapominają o serwowaniu wpadających w ucho melodii gitarowych, których jest tutaj cała masa. Mimo tego klimatycznego grania Sól Án Varma nie stronią też od agresji i ciężaru, ale te nie przesłaniają doskonale mrocznej atmosfery panującej na tym wydawnictwie. Będę naprawdę zaskoczony, jeżeli ten materiał nie pojawi się w wielu rocznych podsumowaniach 2023 roku.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUcIdQCbHkCQwzX6Y3Yj8mLEhCUUTBPwm35v5irBQ72yNBD9vrvw_2CYyWj0n4Z6J_TwmQP9O3h_4K04hN2KU1QRNwMKjZSGHK-2tk2qtFn643-hkc1dUjiSoqOTvWbx61wPnk4Uvb_IKHL_aoveNqU4yD6p60CvpSwvbLXGYwX8O-PzpyYsuwpTEOBQ/s1200/Summer%20Haze%20_99%20-%20Inevitable.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUcIdQCbHkCQwzX6Y3Yj8mLEhCUUTBPwm35v5irBQ72yNBD9vrvw_2CYyWj0n4Z6J_TwmQP9O3h_4K04hN2KU1QRNwMKjZSGHK-2tk2qtFn643-hkc1dUjiSoqOTvWbx61wPnk4Uvb_IKHL_aoveNqU4yD6p60CvpSwvbLXGYwX8O-PzpyYsuwpTEOBQ/w200-h200/Summer%20Haze%20_99%20-%20Inevitable.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Summer Haze '99 - Inevitable</b></span><br /><div>(blackgaze/alt-pop/post-metal)</div><div>Data premiery: 14.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/69gcYzg6GMKEJhZyon3PQF?si=5aMQloBHTuu2Ez2WypveFA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Summer Haze '99 to projekt, który momentalnie przykuł moją uwagę. Może właśnie dlatego, że na debiutanckim albumie projektu Erecha Leletha brakuje zdecydowania. "Inevitable" dostarcza zadziwiające połączenie blackgaze'a (shoegaze+black metal) z alternatywnym popem. I to zaskakujące jak doskonale te dwa gatunku koegzystują na tym wydawnictwie. Świetnie wypadają black metalowe fragmenty, ale jeszcze lepiej te popowe elementy, w których śpiewa Anouk Madrid. Jej głos wręcz idealnie kontrastuje z black metalowymi galopadami, które sąsiadują ze spokojniejszymi partiami na tym wydawnictwie. I nie chodzi tutaj wyłącznie o to, że na Summer Haze '99 dostajemy niespotykaną mieszankę, bo nie sztuką jest nagrać materiał z kontrastującymi stylistykami, ale sztuką jest tak ją nagrać, żeby te na pozór niepasujące gatunki mimo różnic dobrze ze sobą współgrały. I tak właśnie jest na "Inevitable".</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxJP1u_k8_hKOCyk8vWHTr-bdh3J7Rm-Mek3YdEm9rTqr5cb2yZ3vEN6XD1SQPSVR1Z1dZ1muVSqC9yEghgxe2dEW2Gfdd92Mgk8mKXjbNZ7xb23WI1iwo33HQbrp7VswGDQEwELRaSOkfICYRHpMB5wRIIGL4f89YeyCHwxpMbvQE5BMSCqYEMnG0HQ/s1200/The%2069%20Eyes%20-%20Death%20of%20Darkness.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxJP1u_k8_hKOCyk8vWHTr-bdh3J7Rm-Mek3YdEm9rTqr5cb2yZ3vEN6XD1SQPSVR1Z1dZ1muVSqC9yEghgxe2dEW2Gfdd92Mgk8mKXjbNZ7xb23WI1iwo33HQbrp7VswGDQEwELRaSOkfICYRHpMB5wRIIGL4f89YeyCHwxpMbvQE5BMSCqYEMnG0HQ/w200-h200/The%2069%20Eyes%20-%20Death%20of%20Darkness.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">The 69 Eyes - Death of Darkness</span></b><div>(goth'n'roll/hard rock/gothic rock)</div><div>Data premiery: 21.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4f5Xfut5ZPbpHrzX266raP?si=SJ6FqX8yR4qqPpAGkoq2Fg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Helsińskie wampiry swoje najlepsze lata mają już za sobą. Tak przynajmniej myślałem słuchając w 2016 roku płyty "Universal Monsters", która kompletnie mnie rozczarowała i nadal nie umiem się do niej przekonać. A przecież później był jeszcze całkiem niezły "West End" (2019), którym kapela trochę się odbudowała w moich oczach, ale nadal to nie była ta grupa, którą pokochałem za "Blessed Be" (2000), "Devils" (2004), "Angels" (2007) czy "Back in Blood" (2009). I prawdę mówiąc mimo tego, że dobrze wspominam wydawnictwo The 69 Eyes z 2019 roku to kompletnie do niego nie wracam. I może też dlatego, że jakoś straciłem kontakt z poczynaniami tej grupy zaskoczyła mnie informacja, że w kwietniu 2023 roku miał pojawić się trzynasty pełny studyjny materiał helsińskich wampirów. "Death Of Darkness" nie wzbudzał we mnie żadnych emocji, przynajmniej do momentu, w którym go odpaliłem. I chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że to nawet w dyskografii Finów zaledwie "średniak+" to słuchając tego materiału doskonale się bawiłem. Jakby w The 69 Eyes wpompowana została jakaś nowa krew. A przecież należy przypomnieć, że to formacja grająca od 1990 roku...wówczas glam rockowa. Na nowej płycie muzycy poruszają się w przyjemnych dla ucha goth'n'rollowych klimatach, Jyrki 69 nadal czaruje swoim posępnym wokalem, a instrumentaliści starają się tchnąć solidną dawkę gotyckiej przebojowości do muzyki zawartej na "Death of Darkness". Kapela na tej płycie niczym nie zaskakuje, raczej eksploruje dobrze znane rejony i dowozi naprawdę dobry materiał...no "średni+", ale dający masę frajdy.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhidnLDxTl2wUKbSo_FX2-pZNRyWcPEZQTKjjE3CMYiQqPfdNjizROp0DDnxMgP9UXGHBw1R4aNQpUprGdVn_ww3MbG5i0Vj8fnGzKn2-T51ZlZMl2dmzH8wwIEJIatbjQdkZn4lXP_efS5S6R1puJLRxrjE4v0KZluRgsJtb37yEwAO6OGu-NVqe_tAw/s1200/Tribulation%20-%20Hamartia%20EP.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhidnLDxTl2wUKbSo_FX2-pZNRyWcPEZQTKjjE3CMYiQqPfdNjizROp0DDnxMgP9UXGHBw1R4aNQpUprGdVn_ww3MbG5i0Vj8fnGzKn2-T51ZlZMl2dmzH8wwIEJIatbjQdkZn4lXP_efS5S6R1puJLRxrjE4v0KZluRgsJtb37yEwAO6OGu-NVqe_tAw/w200-h200/Tribulation%20-%20Hamartia%20EP.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Tribulation - Hamartia EP</b></span></div><div>(gothic metal)</div><div>Data premiery: 07.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/57vmtY5HBATeIPGrFQS1hN?si=mW2SZe-SR9mcQonQZnQ1nA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Pamiętam jeszcze swój pierwszy kontakt z twórczością kapeli Tribulation, który nastąpił niedługo po premierze ich płyty "The Horror" (2009). Cóż to był za doskonały oldschoolowy death metalowy materiał! Opad szczęki gwarantowany. Później grupa podążyła nieco w bok serwując progressive death metalowy album...a następnie przestała mnie interesować. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego Szwedzi zdecydowali się porzucić death metal dla gothic metalu i ten dąs przeszedł mi dopiero przy okazji płyty "Where the Gloom Becomes Sound" (2021), którą absolutnie uwielbiam. Wtedy to właśnie Tribulation w moich oczach się odrodzili. Nagle zacząłem doceniać ich gothic metalową ścieżkę. Trochę szkoda, że wydana w kwietniu "Hamartia" to zaledwie epka, na którą składają się tylko cztery kawałki (w tym jeden cover), ale to lepsze niż nic. Tym bardziej, że te wszystkie zawarte na epce utwory to doskonałe kompozycje, które przedstawiają twórczość tej formacji od najlepszej strony. Nie wyobrażam sobie teraz, żeby Tribulation miało wrócić do death metalu, za dobrze im idzie granie gothic metalu, czego ta epka jest również doskonałym przykładem.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1T0VLbcbxoPibR6GLAAJSuhDiv3CcjjUd8LJRd44p8biM_ij3TM3leLejP6wy01BxckOed7MgdGQ3l8iGSE9wwtZ4b5AFcaLcBlzcrMGKHU0DsrQbUywPvq3d15BhC0NjYcmDVY2IobkSSzWRa4E9hMp5jV65TKOpxokUcf0yq38p61LYvEJcz5P1cQ/s1200/Wie%C5%BCe%20Fabryk%20-%20Doskona%C5%82y%20%C5%9Awiat.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1T0VLbcbxoPibR6GLAAJSuhDiv3CcjjUd8LJRd44p8biM_ij3TM3leLejP6wy01BxckOed7MgdGQ3l8iGSE9wwtZ4b5AFcaLcBlzcrMGKHU0DsrQbUywPvq3d15BhC0NjYcmDVY2IobkSSzWRa4E9hMp5jV65TKOpxokUcf0yq38p61LYvEJcz5P1cQ/w200-h200/Wie%C5%BCe%20Fabryk%20-%20Doskona%C5%82y%20%C5%9Awiat.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Wieże Fabryk - Doskonały Świat</b></span><div>(post-punk/coldwave)</div><div>Data premiery: 01.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1EAEWf1ZBnJB5ZCJICiJhd?si=M_UeeDTXRb6eDjQ5frXcmg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Kilka lat nie słuchałem kapeli Wieże Fabryk, a to głównie dlatego, że ich poprzedni materiał, czyli "Cel i Światło" miał premierę 10 lat temu, więc zdążyłem przez ten czas trochę nich zapomnieć. I w sumie o nowej płycie tej łódzkiej formacji dowiedziałem się za sprawą strony <a href="https://www.facebook.com/Nadajnikmuzyczny" target="_blank">Nadajnik</a>. "Doskonały Świat" to trzeci pełny studyjny materiał tej post-punkowej formacji romansującej też z zimną falą. Mam ogromną słabość do post-punka, a jeżeli jeszcze słyszę w brzmieniu kapeli ciągoty do staroszkolnego grania w tym gatunku, to ja już jestem kupiony. A Wieże Fabryk na nowej płycie brzmią po prostu doskonale...nie wiem, czy to nie będzie świętokradztwo, ale słuchając "Doskonałego Świata" po głowie kołatała mi się "Nowa Aleksandria" Siekiery. Ale nie tylko, bo np. taki kawałek jak "Kroki" bardzo kojarzy mi się z epką "Berliner Vulcan" Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi (która też nie stroni od zimnofalowego grania). Jest coś takiego w nowej płycie Wież Fabryk, że słuchając jej czuję się jak w domu (oczywiście tym hipotetycznym, bo przecież skoro słucham tej płyty w domu...to normalne, że czuję się jak w domu). Sporo czasu trzeba było czekać na następcę "Cel i Światło" i było warto, bo "Doskonały Świat" jest po prostu...doskonały.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhT-kXcfNSCl3fb1Ai8LHtYTa5OeEBpmX6fv3svTzLC7MVnE4NbQ9yEOFBzLh5dTrXe5yuaSLUFNXHOL1nBywzE7nhoZNuIYDmtSeRoNDByODcNLG01yIBQetL1PwVy9KYNXRN2o-kwXt-wLuArA5XYmLe5C_yEdzOqQKhZKFKTMdPGcQ7iskqoJQbtNQ/s700/Yskelgroth%20-%20Bleeding%20Of%20The%20Hideous.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhT-kXcfNSCl3fb1Ai8LHtYTa5OeEBpmX6fv3svTzLC7MVnE4NbQ9yEOFBzLh5dTrXe5yuaSLUFNXHOL1nBywzE7nhoZNuIYDmtSeRoNDByODcNLG01yIBQetL1PwVy9KYNXRN2o-kwXt-wLuArA5XYmLe5C_yEdzOqQKhZKFKTMdPGcQ7iskqoJQbtNQ/w200-h200/Yskelgroth%20-%20Bleeding%20Of%20The%20Hideous.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Yskelgroth - Bleeding Of The Hideous</b></span><div>(black metal/death metal)<br /><div>Data premiery: 04.04.2023</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/31QgYGUC0PegWMgQOI2NFO?si=jk_yI8D7R9OEzJSEEMiEWw" target="_blank">Spotify</a></div></div></div></div><div><br /></div><div>"Bleeding Of The Hideous" był chyba pierwszą kwietniową premierą jaką usłyszałem i dość szybko się z tą płytą polubiłem. Nie trudno było na ten materiał trafić, bo początek miesiąca nie obfitował w udane nowości płytowe (może nie tyle udane, co ciekawe). Yskelgroth to hiszpańska kapela grająca black/death metal, która debiutowała w 2010 roku płytą "Unholy Primitive Nihilism". I pewnie gdyby nie ich drugi studyjny materiał, to nie trafiłbym na ich twórczość. "Bleeding Of The Hideous" to solidna dawka black metalu wymieszanego w wielkim kotle z death metalem. I ciężko wyrokować, czy któryś z tych gatunków dominuje na nowym wydawnictwie Yskelgroth. Są kawałki, w których to black metal wiedzie prym, a są też takie, w których nieco ustępuje miejsca death metalowi. Kapela też doskonale wykorzystuje symfonię i sample. Przy czym te wspomniane dodatki nie zmiękczają zawartego na tej płycie materiału, a wręcz podbijają złowrogi klimat, którym grupa doskonale operuje. Bardzo dobry album, który nijak się ma do sceny z półwyspu iberyjskiego, ale za to doskonale by się odnalazł wśród skandynawskich black metalowych bandów.</div><div><br /></div><div style="text-align: center;"><b><u><span style="color: #ffa400; font-size: large;">Album bonusowy:</span></u></b></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_WDrd842WveGdB8L2KtbqRXl7y5vFpdFUlWeCSP8GxdHOZM5YbA3O3n9Js3FVHlUmIjF15ckfLbXs1RSR5a1bK5Sj2y_ZaHch2jATeCvEqRCF_D6bovRV6DmomI_c2-TEJjgfFSD__50Gx3rUyJDXHKT8bXTcSZcMIYrafZ4QGR_2u7uVqdIjyXd7MA/s1200/VNV%20Nation%20-%20Electric%20Sun.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_WDrd842WveGdB8L2KtbqRXl7y5vFpdFUlWeCSP8GxdHOZM5YbA3O3n9Js3FVHlUmIjF15ckfLbXs1RSR5a1bK5Sj2y_ZaHch2jATeCvEqRCF_D6bovRV6DmomI_c2-TEJjgfFSD__50Gx3rUyJDXHKT8bXTcSZcMIYrafZ4QGR_2u7uVqdIjyXd7MA/w200-h200/VNV%20Nation%20-%20Electric%20Sun.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">VNV Nation - Electric Sun</span></b><div>(futurepop/ebm)</div><div>Data premiery: 28.04.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4hW3ZFsrJabTBMwxe2Dz3U?si=pL9-bjakQ5SpetQetEzNqQ" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>VNV Nation odkryłem stosunkowo niedawno, ale z miejsca zakochałem się w płycie "Noire" (2018) i nawet nie spodziewałem się, że Ronan Harris planuje nowy materiał. Nieco zaskoczony odpaliłem "Electric Sun" w dniu premiery i początkowo z niewiadomych przyczyn trochę kręciłem nosem, ale po dwóch odsłuchach chciałem tylko więcej i więcej. Klimat oraz poziom "Noire" został utrzymany, Harris nadal czaruje swoją przebojową elektroniką i melancholijnym wokalem. Świetny materiał, który jest energiczny, przebojowy i nieco posępny jednocześnie. Kawałki błyskawicznie wpadają w ucho, a te 64 minuty muzyki zamkniętej na "Electric Sun" mijają w oka mgnieniu. Już nie mogę się doczekać koncertu VNV Nation, który już za kilka dni.</div></div>Esthttp://www.blogger.com/profile/14421860241484678957noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4240509534317649162.post-57667274523464776342023-04-28T18:00:00.003+02:002023-04-28T19:27:41.757+02:00Eremit - Wearer of Numerous Forms (2023)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_gdqhOlUiIm582oarLfoPE4axXruwZI5ZV9W5ho7XgA8Adiu0vK8w2ZOZ-pVGE9KvRMJ9HCDxHpCKofxoV-nBh0y6Q6RWDa4NmPpe_OhyRpW6v5i0ob0YyzGjxslkI_aLl2VxzPZf45p0WOE0KBNBERDw4wVqQCC9nmCTlmfPZcPvHhvz4sJ1y7aQyQ/s720/1130250.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="717" data-original-width="720" height="638" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_gdqhOlUiIm582oarLfoPE4axXruwZI5ZV9W5ho7XgA8Adiu0vK8w2ZOZ-pVGE9KvRMJ9HCDxHpCKofxoV-nBh0y6Q6RWDa4NmPpe_OhyRpW6v5i0ob0YyzGjxslkI_aLl2VxzPZf45p0WOE0KBNBERDw4wVqQCC9nmCTlmfPZcPvHhvz4sJ1y7aQyQ/w640-h638/1130250.jpg" width="640" /></a></div><div style="text-align: center;"><span style="font-size: large;"><b>Eremit - Wearer of Numerous Forms</b></span></div><div style="text-align: center;"><span style="font-size: medium;"><a href="https://www.facebook.com/EremitDoom" target="_blank">Eremit na FB</a>/<a href="https://eremitdoom.bandcamp.com/" target="_blank">Bandcamp</a></span></div><div style="text-align: center;"><span style="font-size: large;"><b><br /></b></span></div><div style="text-align: left;"><span><b>Gatunek:</b> doom metal/atmospheric sludge metal</span></div><div style="text-align: left;"><span><b>Data wydania: </b>06.06.2023</span></div><div style="text-align: left;"><span><b>Kraj:</b> Niemcy</span></div><div style="text-align: left;"><span><br /></span></div><div style="text-align: left;"><span><b>Tracklista:</b></span></div><div style="text-align: left;"><span><div>01. Conflicting Aspects of Reality<span style="white-space: pre;"> </span>01:03:47<span style="white-space: pre;"> </span> </div><div>02. Entombed in a Prism of Blindness<span style="white-space: pre;"> </span>21:27<span style="white-space: pre;"> </span> </div><div>03. Passages of Poor Light<span style="white-space: pre;"> </span>47:17<span style="white-space: pre;"> </span> </div></span></div><div style="text-align: left;"><span><br /></span></div><div style="text-align: left;"><b><span>Skład:</span></b><br />Moritz Fabian – gitara, wokal, lore<br />Pascal ‘Kalle’ Sommer – gitara<br />Marco Baecker – perkusja<br />Hendrik ‘Brede’ Bredemann – trąbka</div><div style="text-align: left;"><br />Jako, że dostałem przedpremierowy dostęp do trzeciego pełnego materiału niemieckiej grupy Eremit, to muszę się z wami podzielić swoją opinią odnośnie tego wydawnictwa.</div><div style="text-align: left;"><br />Z twórczością Eremit miałem już do czynienia przy okazji ich materiału "Bearer of Many Names" z 2021 roku (zresztą album opatrzony wspaniałą grafiką autorstwa Mariusza Lewandowskiego). No i cóż, poza samą okładką nie znalazłem na tym albumie nic dla siebie, ale wówczas moje podejście do doom metalu było nieco inne niż aktualnie. Te kilka lat temu przerażała mnie długość tego materiału, bo jak można nagrać płytę złożoną z trzech kompozycji, której czas trwania to 66 minut? Nie jestem, nie byłem i pewnie nigdy nie będę fanem długich, rozwleczonych kompozycji, które ciągną się w nieskończoność. Jedyny wyjątek robiłem do tej pory tylko dla jednej płyty, którą jest Cultes Des Ghoules "Coven, or Evil Ways Instead of Love" (2016). Ale to materiał absolutnie wyjątkowo, o którym już kiedyś pisałem i pewnie jeszcze nie raz napiszę.</div><span><a name='more'></a></span><div style="text-align: left;"><br />Wracając jednak do Eremit - to kapela lubująca się w długich kompozycjach, praktycznie w ich dorobku nie znajdziecie żadnych krótkich utworów (i pisząc "krótkich" mam na myśli takie poniżej 10 minut). No dobra, oddając sprawiedliwość kapeli muszę zaznaczyć, że mają w swoich dokonaniach jeden (dosłownie jeden) numer trwający poniżej 10 minut, jest nim "Beheading the Innumerous" znajdujący się na epce "Desert of Ghouls" (2020). Najnowsze dzieło Eremit zdobi niesamowicie klimatyczna okładka autorstwa Adam Burke'a (robił okładki dla całej masy metalowych wydawnictw, chociażby dla kapel takich jak Bell Witch, Barren Earth, Imperialist, Iddle Hands/Unto Others, Hath, czy Hellripper). I odpalając "Wearer of Numerous Forms" byłem nieco przerażony. Album składa się z trzech utworów, które łącznie dają 133 minuty muzyki! Aż ciężko mi było sobie to wyobrazić, jak bardzo rozciągnięte mogą być numery zawarte na tym wydawnictwie. Przesłuchanie otwierającego ten materiał numeru "Conflicting Aspects of Reality" to niemała przygoda, bo utwór trwa 64 minuty. Czas trwania tego wydawnictwa wydał mi się wręcz absurdalny. I pewnie dalej bym tak myślał, gdybym tej płyty nie odpalił. Od pierwszych dźwięków zawartych na "Wearer of Numerous Forms" odniosłem wrażenie, że ten album to prawdziwy POTWÓR. I mam w tym miejscu na myśli brzmienie tych trzech potężnych kompozycji składających się na nowy materiał Eremit. Wolno grające, wręcz snujące się gitary i próbująca się do tego tempa przystosować perkusja po prostu wbijają w ziemię. I słuchając tej płyty czułem się jakby ktoś ciągnął moje ciało bardzo powoli jednocześnie maksymalnie dociskając je do ziemi. To bardzo niekomfortowe uczucie, bo towarzyszy temu pewna nutka zniewolenia. Czuję, że muzyka Eremit mnie uwiera, sprawia mi pewnego rodzaju ból, ale z drugiej strony czuję, że chcę tego więcej i nie zamierzam przerzucać na inny materiał.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEUyU2nxLnCMnjQmqY3HNegL3FNGGuQXrZ9H3ufzl6yGS9kQcGxf-cSK32mjcIkcLk0Rl_3yVdt002MuAxKLWbSpCQ18wNIrQMezNAgjXuuBeFnYkuMEgPvFc86y9fRZAyt_CsYUMpxf7sQBzRuJuoNvHD3Us3KR3sI1HHURXMvwCrid4rwbtBnwDWkw/s5616/Eremit%20Band%20Foto%202023%20by%20Ani%20Levottomuus.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3744" data-original-width="5616" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEUyU2nxLnCMnjQmqY3HNegL3FNGGuQXrZ9H3ufzl6yGS9kQcGxf-cSK32mjcIkcLk0Rl_3yVdt002MuAxKLWbSpCQ18wNIrQMezNAgjXuuBeFnYkuMEgPvFc86y9fRZAyt_CsYUMpxf7sQBzRuJuoNvHD3Us3KR3sI1HHURXMvwCrid4rwbtBnwDWkw/w640-h426/Eremit%20Band%20Foto%202023%20by%20Ani%20Levottomuus.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Eremit Band Foto 2023 by Ani Levottomuus</i></td></tr></tbody></table><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">Najdłuższy na tym wydawnictwie "Conflicting Aspects of Reality" momentami snuje się bardzo leniwie, ale to też buduje klimat i jeszcze bardziej wprowadził mnie w swoisty trans. I chociaż kapela nie określa swojej muzyki mianem funeral doom to ja mam z tym pewien problem, bo chociaż nie ma tutaj takiej grobowej atmosfery jak na wydawnictwach np. Bell Witch, to jednak w temacie złożoności kompozycji te dwie grupy mają sporo ze sobą wspólnego. Eremit jednak idą nieco bardziej surową ścieżką, elementy funeral doom metalu są tutaj jak najbardziej obecne, chociaż grupa bardziej próbuje eksplorować rejony bardzo klimatycznego doom metalu i atmospheric sludge metalu - serwując przy tym ich ekstremalną odmianę. I chociaż całość "Wearer of Numerous Forms" jest bardzo długa, zawartość mnie uwierała i sprawiała z jednej strony ból (jakiś taki bardziej egzystencjalny), a z drugiej wprowadzała w hipnotyczny trans, to obcując z tym wydawnictwem nie czułem kompletnie upływu czasu. Tak jakby podczas słuchania Eremit czas zwalniał, albo wręcz totalnie się zatrzymywał. Dopiero po tym, jak album zatrzymał się w momencie zakończenia "Passages of Poor Light" zdałem sobie sprawę z tego, że gdzieś mi uciekły dwie godziny. I chociaż mogłoby się wydawać, że na nowym albumie Niemców niewiele się dzieje, to jest to tylko pewnego rodzaju złudzenie. W tę muzykę po prostu trzeba się wciągnąć, a raczej dać jej się wciągnąć. Wówczas łatwo odkryć, że jest tutaj nie tylko ciężar, ale też sporo melodii, które nieco wybudzają z transu, a kawałek "Passages of Poor Light" jest momentami wręcz energiczny, co też sprawia, że nieco pęka ta doom metalowa twierdza budowana przez kapelę z litego kamienia. I sam byłem zaskoczony, gdy odkryłem jak niski próg wejścia ma to wydawnictwo. Z jednej strony zaporowy czas trwania, wolne tempo i brak takiej klasycznej energii płynącej z muzyki. A z drugiej niesamowicie hipnotyzujący klimat, ogromna moc przyciągania i ciężar rozumiany w nieco inny sposób. Bo jednak ten ciężar na "Wearer of Numerous Forms" objawia się zarówno za sprawą brzmienia, jak i tych drenujących mózg dźwięków, które nie pozwalają się skupić na niczym innym, jak tylko na muzyce zawartej na tym wydawnictwie.<br /><br /></div><div style="text-align: left;">Sięgając po nowy materiał Eremit byłem przerażony jego ogromem, a gdy już go odpaliłem to niespodziewanie przygniótł mnie jego ciężar, ale też doceniłem jego potęgę. Zawarta na tej płycie muzyka szorowała mną po podłodze przed dobre dwie godziny, czasami dając krótkie chwile wytchnienia i cały czas świdrowała mi w głowie. Jednocześnie nie pozwalając mi się od tych dźwięków oderwać. Nie wiem, czy to najlepszy materiał Niemców, ale na pewno "Wearer of Numerous Forms" jest wydawnictwem zjawiskowy, o jakim się nie zapomina. To album, który potrafi wciągnąć na długie godziny i jednocześnie zatrzymać upływ czasu (przynajmniej wywołać tego typu złudzenie). To płyta sprawiająca ból i jednocześnie nie pozwalająca przerwać odsłuchu. Tylko od was zależy, czy wybierzecie się w tę niesamowitą podróż wraz z wodnym pustelnikiem Umno, który jest głównym bohaterem "Wearer of Numerous Forms".</div>Esthttp://www.blogger.com/profile/14421860241484678957noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4240509534317649162.post-58904345215803573672023-04-07T08:59:00.001+02:002023-04-07T08:59:24.685+02:00Przegląd premier płytowych - marzec 2023<div>Marzec był bardzo długim miesiącem, a co za tym idzie premier była cała masa. Kapele miały aż pięć tygodni na przedstawienie swoich nowości, a może inaczej, pięć premierowych piątków (bo jednak płyty mają swoje premiery głównie w ten dzień tygodnia). Gdy spojrzę na swój pliczek excelowy to wychodzi, że tych nowości było około 250 (!). To ogromna liczba i naprawdę nikt nie jest w stanie tego wszystkiego sprawdzić, już nie mówiąc o przesłuchaniu każdej z płyt po kilka razy, żeby wyrobić sobie o niej jakieś zdanie. I zastanawiałem się, co z tym zrobić? Początek miesiąca był naprawdę lichy i ciężko było wyciągnąć jakieś ciekawe nowości. Ale później nastąpiła prawdziwa nawałnica interesujących i godnych polecenia premier. I tak liczba albumów, o których chciałem wspomnieć w przeglądzie rosła...rosła...i rosła. I gdy już myślałem, że zamknę się na 35 wydawnictwach, to nagle przypomniałem sobie o kilku kolejnych, których absolutnie nie mogę pominąć. Ostatecznie w poniższym przeglądzie znajdziecie aż 40 pozycji spośród całego zalewu marcowych premier, o których chciałem wspomnieć. Zakładam, że pewnie sporo ciekawych albumów przeleciało mi koło nosa, ale na nadrabianie zaległości przyjdzie jeszcze czas. Najpewniej w wakacje, gdy większość kapel wyruszy na muzyczne festiwale, a w świecie premier płytowych będzie trwał "sezon ogórkowy".</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://dark-factory.blogspot.com/2023/04/przeglad-premier-pytowych-marzec-2023.html" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="567" data-original-width="904" height="401" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFOzlkYvfT5eu8eay8v1uBmnAhOq8xnFdiNzqyYNXm8xevMzFk7tQpNUKpxubwxTmjPXwzC57tYBihmDCx-jtWZx-wS67_hZLQfIYTDwzBG5I8LQkq2ilkxv6LGNaSqifLT5hL0-g7im44SSINAPWl9udMclWy0cdZxQyX5iJxM-u6SeXdMtPmeAIajw/w640-h401/1przeglada.png" width="640" /></a></div><br /><div></div><span><a name='more'></a></span><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBucOxWqpCXQ2j2YyQB-iCi3rpZvrkZrlHgqQr7f81SI4WNjoPD9GC-a3ygeaaBLCm3VNCqCNvPfRDfvK8ZCeyI5cqn350kYvDX6XvnR29UbiosLD1mc78a-12y_lJcrJ_Hurx7-kXESsRtaJHD-wHOJbTa-k5w9X5aOZZGj_NYqsmxokFG_kzBn5_CA/s2560/Ampacity%20-%20IV.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2541" data-original-width="2560" height="199" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBucOxWqpCXQ2j2YyQB-iCi3rpZvrkZrlHgqQr7f81SI4WNjoPD9GC-a3ygeaaBLCm3VNCqCNvPfRDfvK8ZCeyI5cqn350kYvDX6XvnR29UbiosLD1mc78a-12y_lJcrJ_Hurx7-kXESsRtaJHD-wHOJbTa-k5w9X5aOZZGj_NYqsmxokFG_kzBn5_CA/w200-h199/Ampacity%20-%20IV.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Ampacity - IV</span></b><div>(space rock)</div><div>Data premiery: 31.03.2023<br /><div><a href="https://open.spotify.com/album/1GvR3DmBY3mgTzvvKCC1hY?si=_L5MtYrTRF-3I7Qw3dYo-A" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nigdy nie byłem wielkim fanem Amapcity, chociaż lubiłem te ich space rockowe tripy, a po tym jak wpadłem w pułapkę psychodelicznego rocka, który leży nie tak znowu daleko od space rocka to tym bardziej poczułem ogromne przyciąganie do albumu "IV". I już pierwsze dźwięki w witającym mnie kawałku "A Stranger Fills My Eye" sprawiły, że poczułem się jak w domu. Niesamowity luz i jakaś taka zaskakująca swoboda grania, a zarazem wyczuwalna radość z dzielenia się muzyką, która płynie od instrumentalistów tworzących skład Ampacity. Dobrze, że grupa wróciła do grania, bo w zawartości "IV" słychać, że kapela ma jeszcze sporo do powiedzenia na polskiej scenie rockowej. Świetny materiał.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0VA6YT3UHksxxfEGd-ooe_JLOuqXSihhTmcsodHl_vd3r8WSN1SuvLreAQ_C9bJZLbWisTcpKx7nv4EiQ4F75TusM-D-0hXA86oTz_COlSqTVvVwKg1OdaysCjL-Slvb6DVk9v6yRtvudQ9iRYbbwu3KforI_jiZUf-buochNJb9JKeESrUhDSbNCJA/s1600/At%20The%20Altar%20Of%20The%20Horned%20God%20-%20Heart%20Of%20Silence.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1600" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0VA6YT3UHksxxfEGd-ooe_JLOuqXSihhTmcsodHl_vd3r8WSN1SuvLreAQ_C9bJZLbWisTcpKx7nv4EiQ4F75TusM-D-0hXA86oTz_COlSqTVvVwKg1OdaysCjL-Slvb6DVk9v6yRtvudQ9iRYbbwu3KforI_jiZUf-buochNJb9JKeESrUhDSbNCJA/w200-h200/At%20The%20Altar%20Of%20The%20Horned%20God%20-%20Heart%20Of%20Silence.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">At The Altar Of The Horned God - Heart Of Silence</span></b><div>(atmospheric black metal/dark folk)</div><div>Data premiery: 03.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4x4lQ8EWUl5ZpbYuVFEU6a?si=9XlqDV-vTXOdmJlo6KuRzA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>"Heart Of Silence" to dość specyficzny album, na którym zarówno w warstwie wokalnej, jak i instrumentalnej pojawia się wiele powtórzeń. I początkowo ten fakt mocno mi przeszkadzał, ale gdy wpadłem w trans, w który wciągnęła mnie zawarta na tym wydawnictwie muzyka to zacząłem chłonąć ten materiał niczym gąbka wodę. At The Altar Of The Horned God proponują na swoim najnowszy wydawnictwie mieszankę black metalu i dark folku, ale ten mix podają w rytualnej otoczce. I właśnie ten klimat mrocznego i złego rytuału towarzyszy mi podczas każdego odsłuchu tego wydawnictwa. Materiał dość specyficzny, ale bardzo łatwo się do tej specyfiki przekonać.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQOrtX85mrKrvB7tP2HhxQWi5czD-n2r9Noskv6QT8wtIelpIspDmpdVHKkhStRqHtOA6_L2SyrtttXQMvtFgEq_2i8dvxCzOJVTfXpNTpSQX9jrU36KYVEpqwGhIyOJXe2qsCDqcMV5RLW0FhDKvsmnZcioM4REcGBqOlIwhX9ixb8RMGWGggcPYO6Q/s1169/August%20Burns%20Red%20-%20Death%20Below.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1164" data-original-width="1169" height="199" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQOrtX85mrKrvB7tP2HhxQWi5czD-n2r9Noskv6QT8wtIelpIspDmpdVHKkhStRqHtOA6_L2SyrtttXQMvtFgEq_2i8dvxCzOJVTfXpNTpSQX9jrU36KYVEpqwGhIyOJXe2qsCDqcMV5RLW0FhDKvsmnZcioM4REcGBqOlIwhX9ixb8RMGWGggcPYO6Q/w200-h199/August%20Burns%20Red%20-%20Death%20Below.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">August Burns Red - Death Below</span></b><div>(melodic metalcore)</div><div>Data premiery: 24.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7sgJqz584wJNJfJaC7S88U?si=9qV96J0wSLGySG4aLAhk0A" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Odczuwam ostatnio zmęczenie metalcorem i naprawdę mało wydawnictw jest mnie w stanie do siebie przekonać, a o zachwytach już w ogóle nie ma mowy. I na nowy materiał August Burns Red czekałem tak raczej umiarkowanie. Owszem, kawałki promujące "Death Below" brzmiały obiecująco, ale nie zwiastowały niczego nadzwyczajnego. Ale jak się okazało August Burns Red znowu dowieźli świetny materiał zadając kłam temu jakoby metalcore był w odwrocie. Zdecydowanie bliżej mi do tego wydawnictwa niż do "Found In Far Away Places" (2015) "Phantom Anthem" (2017), czy "Guardians" (2020). Bardzo dobry i melodyjny album, który przywrócił mi trochę wiarę w metalcore.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGOSQGmvH0SKQTkuTdiDojL58LYTI3rnz1vMOKaUjOwys70x97hJi4QsRLpgFPouebHpXioAHaAHSOUC_oxLtiXA8u68WRhZbUyGq6iPk6UmFdlBWl7aAt6vSD7kLQEdMqjz4M9EOGIKg7SPpbXKZj5U37zRVgV333PEY5GxGdTLkYHciTRBZr2Kh5Ig/s1200/Bury%20Tomorrow%20-%20The%20Seventh%20Sun.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGOSQGmvH0SKQTkuTdiDojL58LYTI3rnz1vMOKaUjOwys70x97hJi4QsRLpgFPouebHpXioAHaAHSOUC_oxLtiXA8u68WRhZbUyGq6iPk6UmFdlBWl7aAt6vSD7kLQEdMqjz4M9EOGIKg7SPpbXKZj5U37zRVgV333PEY5GxGdTLkYHciTRBZr2Kh5Ig/w200-h200/Bury%20Tomorrow%20-%20The%20Seventh%20Sun.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Bury Tomorrow - The Seventh Sun</span></b><br /><div>(melodic metalcore)</div><div>Data premiery: 31.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6D2PpsVWo0zfgWBflimEe1?si=9uPPra1wQkaSnBPHlb85FA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Bury Tomorrow swoimi trzema ostatnimi albumami udowodnili, że w w temacie melodic metalcore'a nie mają sobie równych (grają nieco inaczej niż August Burns Red, więc to nie są konkurencyjne kapele). "Earthbound" (2016), "Black Flame" (2018) i "Cannibal" (2020) to były niezwykle bombastyczne wydawnictwa, które zamkniętą w nich energią mogły obdzieli jeszcze przynajmniej kilka innych płyt. Przed "The Seventh Sun" stało trudne zadanie i...kapela niestety nie dała rady utrzymać się na tej wysokiej fali. Lekko spadła, tym razem obok wysoko energetycznych kawałków mamy też niemało spokojniejszych momentów, które trochę tutaj odstają i ciągną ten materiał w dół. Nadal jest to bardzo dobry metalcore, ale już czuć, że kapela miała ochotę coś pozmieniać w swoim graniu.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQ4C2FwNpw-8gGqp9Z1iRyr5TM4Gz1BcE1tYL6Bnzp6vqTjDh2bjitvGxy128R-bUJS4hZBUA816EJZtrrkPMgW4Fq7Z2EZZ8XUzVo7QBcDKYUb7N5TUFwOWhd-4SBeGQPK0kKQaA9s7eiEcvS40bxSpZG_mpjJXaDHNWLrIa-NIOOQ-6giiuuOlz_zw/s1200/Desolate%20Realm%20-%20Legions.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1198" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQ4C2FwNpw-8gGqp9Z1iRyr5TM4Gz1BcE1tYL6Bnzp6vqTjDh2bjitvGxy128R-bUJS4hZBUA816EJZtrrkPMgW4Fq7Z2EZZ8XUzVo7QBcDKYUb7N5TUFwOWhd-4SBeGQPK0kKQaA9s7eiEcvS40bxSpZG_mpjJXaDHNWLrIa-NIOOQ-6giiuuOlz_zw/w199-h200/Desolate%20Realm%20-%20Legions.jpg" width="199" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Desolate Realm - Legions</span></b><div>(heavy/doom metal)</div><div>Data premiery: 17.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/15zFbMgwtdEAssahzBvlyq?si=ocx3-AfrR0GIsuA3SLJaNQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Od jakiegoś czasu coraz bardziej przekonuję się do doom metalu, a już gdy widzę, że kapela gra mieszankę heavy metalu i doom metalu to nie opieram się specjalnie przed sprawdzeniem ich twórczości. Tak właśnie było z Desolate Realm. "Legions" to drugi studyjny materiał tej fińskiej grupy, która debiutowała w 2021 roku płytą "Desolate Realm". I cóż mamy na ich drugim wydawnictwie? Heavy metal zmieszany z doom metal o bardzo oldschoolowym brzmieniu. Momentami słychać tutaj elementy mogące się kojarzyć z pierwszymi wydawnictwami Grand Magus, ale nie jest tego zbyt wiele. Desolate Realm nie bawią się w eksperymentowanie, zdecydowali się poruszać utartymi ścieżkami, co bardzo dobrze im wychodzi. Kawałki nie są zbyt skomplikowane w warstwie instrumentalnej, ale już nie raz w metalu przekonywałem się, że w prostocie siła. "Legions" to materiał utrzymany w doomowym tempie, ale zagrany zgodnie z heavy metalowymi prawidłami.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBNZXMoXjE4KH2qRj2AN8YYm4JQCqKN76PCNbfUFltciRXWoPw7kG2rJsSz1J6Nvx0kol0NKxBQkbPizcaxe3wZGyZnysovziD1HoPfaodPjtkug8GkyuHgUOhLYV3Q1tkPEUORVnWvVs02g9QG-4lYiiwILgmcSdfVxR1XTrjPty0HWE2EJH8is8IzQ/s1024/Enslaved%20-%20Heimdal.png" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="1024" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBNZXMoXjE4KH2qRj2AN8YYm4JQCqKN76PCNbfUFltciRXWoPw7kG2rJsSz1J6Nvx0kol0NKxBQkbPizcaxe3wZGyZnysovziD1HoPfaodPjtkug8GkyuHgUOhLYV3Q1tkPEUORVnWvVs02g9QG-4lYiiwILgmcSdfVxR1XTrjPty0HWE2EJH8is8IzQ/w200-h200/Enslaved%20-%20Heimdal.png" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Enslaved - Heimdal</span></b><div>(progressive metal/black metal)</div><div>Data premiery: 03.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1gf4tdMN4aMMYEkXeUJTKG?si=skMz4Fb2QmaxLLvocF80gQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Bardzo czekałem na ten materiał i każdy nowy numer prezentowany przed premierą tego albumu tylko podkręcał atmosferę. Enslaved to niezwykle doświadczona norweska grupa, dla której "Heimdal" jest szesnastym pełnym albumem studyjnym w karierze. Grupa przez ponad 30 lat działalności nie raz zaskakiwała, ale zawsze dostarczała jakościową muzykę. I nie inaczej jest w przypadku "Heimdal". Sporo tutaj progresywnego grania, natomiast black metal zdecydowanie zszedł na plan dalszy. Jest on obecny na najnowszej płycie Enslaved, ale stanowi swoisty dodatek do progresywnego grania. Nie brakuje też doskonałego mroźnego klimatu, który grupa potrafi doskonale oddawać za pomocą swojej muzyki. Fenomenalny album, który przy każdym kolejnym odsłuchu staje się tylko lepszy. I o ile zdaje sobie sprawę, że nie brakowało słuchaczy nieco zawiedzionych wydanym w 2020 roku "Utgard" (ja akurat uwielbiam), to przy "Heimdal" kręcenia nosem już nie powinno być.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-mySoYJzb3CkEDx0frzH2g4nREeqYvwbPqpCiPQQ20U_i70V9zg4k6XcaVrsSHdpNylAXUy7w5QPqY8fC5hZMscrWhDM6lu2uWSM80dTkoAJJoYLMNopNURmf0BSXTRiWiD3YLSxgmFlk8vXz9P3c4msEVj9s0MjLOY0yX_oUi60aJ1q57ExUyoxuSg/s1200/Entheos%20-%20Time%20Will%20Take%20Us%20All.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-mySoYJzb3CkEDx0frzH2g4nREeqYvwbPqpCiPQQ20U_i70V9zg4k6XcaVrsSHdpNylAXUy7w5QPqY8fC5hZMscrWhDM6lu2uWSM80dTkoAJJoYLMNopNURmf0BSXTRiWiD3YLSxgmFlk8vXz9P3c4msEVj9s0MjLOY0yX_oUi60aJ1q57ExUyoxuSg/w200-h200/Entheos%20-%20Time%20Will%20Take%20Us%20All.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Entheos - Time Will Take Us All</b></span><div>(technical death metal/progressive metal)</div><div>Data premiery: 03.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6MaZPqBPNUXLRiI4yvz7ki?si=FADg5M8rTGCaEuGwLqRsbg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Kapelą Entheos zainteresowałem się dopiero, gdy odkryłem, że razem z Archspire, Psycroptic i Benighted współtworzą koncertowy skład trasy "TECH TREK EUROPE 2023". Trzy kapele, które absolutnie uwielbiam nie mogły sobie wziąć byle kogo na wspólną trasę, prawda? I okazało się, że amerykańska grupa Entheos gra w stylu, który nie ma prawa mi się nie podobać. Ta dwuosobowa formacja realizuje się przede wszystkim w graniu technicznego death metalu, ale podanego w formie zdecydowanie wolniejszej niż ta, w jakiej lubuje się Archspire. Na "Time Will Take Us All" jest miejsce na szybsze i ostrzejsze partie, ale nie brakuje też momentów spokojniejszych, bardziej progresywnych. Materiał też świetnie sprawdza się na żywo.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyjvuFyU73sxlIBEErFwnKxYJP7QZR29uiEnCZqA1yXagGWxTJhLNQsD-HWDmvk73B8o6Mp7QesIA3wfiVSM5Uu7wXqT7JjTyQ-_AM0jaJllq2Jt1gq2ipN9BN8u_RTCdcCeGLSBOZKOUHorsumLU4qQ2j5tqNBoLiwM0jaLIPOme-liiYfUJZeYYI7g/s1200/Entropia%20-%20Total.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1176" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyjvuFyU73sxlIBEErFwnKxYJP7QZR29uiEnCZqA1yXagGWxTJhLNQsD-HWDmvk73B8o6Mp7QesIA3wfiVSM5Uu7wXqT7JjTyQ-_AM0jaJllq2Jt1gq2ipN9BN8u_RTCdcCeGLSBOZKOUHorsumLU4qQ2j5tqNBoLiwM0jaLIPOme-liiYfUJZeYYI7g/w196-h200/Entropia%20-%20Total.jpg" width="196" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Entropia - Total</span></b><div>(post-metal/atmospheric black metal/progressive metal)</div><div>Data premiery: 17.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0upmXwytry2sJgse6uut6b?si=ILWqVv_6TdCsJYbaG2dnMQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Album "Vacuum" (2018) solidnie mną pozamiatał, ale nie sprawił, że zapałałem jakąś ogromną sympatią do poprzednich dokonań kapeli Entropia. Próbowałem się z nimi zaprzyjaźnić, ale jednak to nie było to samo co "Vacuum", co z miejsca je dyskwalifikowało. I trochę czasu od premiery trzeciej płyty Entropii minęło, a konkretnie 5 lat i mamy ich czwarty studyjny materiał. "Total" zapowiadał się doskonale, a gdy w końcu 17 marca pojawił się w całości do odsłuchu okazał się być...doskonałym wydawnictwem. Kapela nadal gra dość niejednorodnie, co sprawia, że ich muzyka zyskuje na wielowymiarowości i staje się bardziej atrakcyjna. Pochodząca z Oleśnicy formacja doskonale radzi sobie w mieszaniu post-metalu z black metalem i dokładaniu do tego progresywnego zacięcia. "Total" to materiał bardzo bliski doskonałości, czyli...bliski "Vacuum". I chociaż to nie "Vacuum" to bardzo szybko się z nim polubiłem, a jeżeli jeszcze nie dawaliście szansy nowej płycie Entropii to polecam to czym prędzej zrobić, nie ma co tracić czasu. Nie wiem, czy wspominałem, ale uwielbiam "Vacuum".<br /></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwuWRQYacOS9ry_KLPosKNpneDRvciVjSDHrEA0tzOtfSzOofbHQSFxg1RfJjo4ZUlV2t0UWWkfAH6UQLF_QeZvHlxW-Enl9VTsuY-a20Dh3zgzbifzpHCd5Gfv10cpZydMEbUuAKCdidrOZ3H5rOoYz9gIhJZYG-F8a6R4g4cHvmlmTkSJfZscQgWVQ/s1200/Excalion%20-%20Once%20Upon%20a%20Time.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwuWRQYacOS9ry_KLPosKNpneDRvciVjSDHrEA0tzOtfSzOofbHQSFxg1RfJjo4ZUlV2t0UWWkfAH6UQLF_QeZvHlxW-Enl9VTsuY-a20Dh3zgzbifzpHCd5Gfv10cpZydMEbUuAKCdidrOZ3H5rOoYz9gIhJZYG-F8a6R4g4cHvmlmTkSJfZscQgWVQ/w200-h200/Excalion%20-%20Once%20Upon%20a%20Time.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Excalion - Once Upon a Time</span></b><div>(power metal/progressive metal)</div><div>Data premiery: 24.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7iqDBxNlFGnrKXPkTdS91l?si=yV_uelTaQiuyMg6IIrzABw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Kilka lat temu dość często wracałem do jednego z albumów Excalion, a konkretnie do "High Time" (2010), którego zawartości niestety teraz kompletnie nie pamiętam (wystarczyło, że odpaliłem jeden numer na youtube i pamięć momentalnie wróciła). Ale nazwa kapeli została mi w głowie, więc z dużą nadzieją sięgałem po "One Upon a Time" (tak znowu słowo "time" w tytule, więc coś musi być na rzeczy). I pierwszy odsłuch nie był zbyt szczęśliwy, w połowie tracklisty przeskoczyłem na coś innego argumentując to stwierdzeniem, że na melodyjny metal trzeba mieć odpowiedni nastrój. I później okazało się, że była to prawda. Drugie podejście było zdecydowanie bardziej udane, a nawet zaczęły się otwierać pewne "drzwiczki" w mojej pamięci. Słuchając "Once Upon a Time" odniosłem wrażenie, że kapela gra teraz jeszcze łagodniej niż wcześniej. Trochę mniej tutaj power metalu, a więcej melodic metalu. Zmienił się też wokalista, co też może mieć pewien wpływ na odbiór muzyki, bo Marcus Lång ma specyficzną wokalną manierę, która jakoś bardziej pasuje mi do melodic metalu ocierającego się o symphonic metal. Ale mimo tej zwiększonej łagodności, nieco zmniejszonej toporności i jakiegoś ogólnego większego wygładzenia (zwłaszcza w kwestii brzmienia) nowy materiał Excalion wypada bardzo dobrze i dostarczył mi odpowiedniej dawki melodyjnego grania, której ostatnio trochę mi brakowało.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQyPzZKAtqUIr29SZ_R5RgDvc2vsQnrOKO0Xy_6jel-sH6k6aS92KZI0yoWH5iLJziSUy-gMSggnbddvtuJoi26QeHh1tXmRphm2lB01r9R9CEEOVgc1TV7Pavb-NaYsBFip3V12bS2rbzx-AQ8YOQmTpkmLHNsFL4P2LYGNbW-ULGOHqRwcDU6TU4wA/s1200/Fargo%20-%20Geli.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQyPzZKAtqUIr29SZ_R5RgDvc2vsQnrOKO0Xy_6jel-sH6k6aS92KZI0yoWH5iLJziSUy-gMSggnbddvtuJoi26QeHh1tXmRphm2lB01r9R9CEEOVgc1TV7Pavb-NaYsBFip3V12bS2rbzx-AQ8YOQmTpkmLHNsFL4P2LYGNbW-ULGOHqRwcDU6TU4wA/w200-h200/Fargo%20-%20Geli.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Fargo - Geli</span></b><div>(post-rock/post-metal)</div><div>Data premiery: 17.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4mD09sJ2sy4LkMFZHLLE1T?si=BhtpQBq6Rze3dnPgjIK2jw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Fargo to nadal dość świeża post-rockowa formacja z Niemiec. Grupa powstała w 2012 roku. Do tej pory mogła się poszczycić dwoma epkami wydanymi kolejno w 2013 i 2014 roku. Natomiast w marcu 2023 muzycy zaprezentowali swój pierwszy pełny studyjny materiał. I jak tylko odpaliłem "Geli" to była to miłość od pierwszych dźwięków. Niby jest to post-rock jakich wiele, momentami dociążony post-metalowymi zagrywkami...ale jak niesamowicie zawartość tego albumu płynie i koi. Na "Geli" składają się tylko cztery kompozycje, ale za to każda z nich jest dość obszerna. I pewnie, gdybym przed odpaleniem tej płyty sprawdził tracklistę to szybko bym się za odsłuch nie zabrał - no kto to słyszał, żeby serwować kompozycje po 8 i 9 minut? Ale tego się tutaj zupełnie nie odczuwa. I uwaga! Mimo tego, że to post-rock to są tutaj wokale! Fargo czarują niesamowicie, a wokale wcale nie przeszkadzają w odbiorze tego albumu (tak, wiem, że wielbiciele post-rocka są uczuleni na wokale w tego typu muzyce).</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVbVYb-mPnmFytT_1XjDcnRacnyZ9pvruadI_sli3L4-htjFZo_geCFJJoy2GSV3JspYzBC13NII8GIvFVQEFfgwrb_oZrFagx8PEY-YWyAmb3vL-nisVqxUVBS235F_V7rWhIqPHopm7OedE2ckFbMU4Sr7wOwWbRUUwCufffTLnBVLnIM-LslT6SNQ/s1200/Firmament%20-%20We%20Don't%20Rise,%20We%20Just%20Fall.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVbVYb-mPnmFytT_1XjDcnRacnyZ9pvruadI_sli3L4-htjFZo_geCFJJoy2GSV3JspYzBC13NII8GIvFVQEFfgwrb_oZrFagx8PEY-YWyAmb3vL-nisVqxUVBS235F_V7rWhIqPHopm7OedE2ckFbMU4Sr7wOwWbRUUwCufffTLnBVLnIM-LslT6SNQ/w200-h200/Firmament%20-%20We%20Don't%20Rise,%20We%20Just%20Fall.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Firmament - We Don't Rise, We Just Fall</span></b><br /><div>(heavy metal/hard rock)</div><div>Data premiery: 24.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7xjgnrKeCUIdCo7DQkGyjn?si=tkhvfnx0SLGjjBBq9035zw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Słuchając debiutanckiej płyty niemieckiej grupy Firmament zacząłem zadawać sobie pytanie - czy to na ten materiał czekałem w 2023 roku? W 2021 roku świetnie zadebiutowała heavy metalowa grupa Heavy Sentence, w 2022 roku z kolei puchar "najlepszego heavy metalowego debiutu" przypadł formacji Midas. I od stycznia czekam na ten heavy metalowy debiut 2023 roku. Pod kilku odsłuchach płyty "We Don't Rise, We Just Fall" zacząłem odnosić wrażenie, że to właśnie ten materiał będzie najlepszym heavy metalowym debiutem tego roku. Może trochę zbyt wcześnie wyrokować, ale coś czuję, że mogę mieć rację. Firmament to młoda niemiecka formacja, która w swoim graniu miesza staroszkolnie brzmiący heavy metal z hard rockiem. Momentami brzmią niczym doskonały Wytch Hazel, czasami zapędzają się w bardziej hard rockowe rejony. Jest kilka pewników na tym albumie - błyskawicznie wpada w ucho, brzmi doskonale, nie brakuje na nim heavy metalowej energii, no i czuć oldschoolem na kilometr. Świetny materiał i jestem ciekaw, czy czeka nas jeszcze jakiś lepszy heavy metalowy debiut w tym roku. Póki co Firmament dzierżą palmę pierwszeństwa.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgf--cXWhuCkF-KqQNv8NQtOiUg9jlF7ZfjxXMsnxYlX2vSzM0fzX50lw69NSp3bPcW3DlHiCFWgvFGAD61ej-viAKQQ36ylxR4TP5ZXHIH0OKngt8DLyQ3G8J4igBqVO-8WIWvscfqtoS19XP4JwZDAk-sCDYH47kWts3Z9jhA73Ms1U2WWC7It5UgoQ/s1200/Foretoken%20-%20Triumphs.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgf--cXWhuCkF-KqQNv8NQtOiUg9jlF7ZfjxXMsnxYlX2vSzM0fzX50lw69NSp3bPcW3DlHiCFWgvFGAD61ej-viAKQQ36ylxR4TP5ZXHIH0OKngt8DLyQ3G8J4igBqVO-8WIWvscfqtoS19XP4JwZDAk-sCDYH47kWts3Z9jhA73Ms1U2WWC7It5UgoQ/w200-h200/Foretoken%20-%20Triumphs.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Foretoken - Triumphs</b></span><div>(symphonic melodic death metal)</div><div>Data premiery: 17.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3gMhP3FKllOPGim5I1XqDK?si=dKq5yN5gSiuTJ92YyeufUg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Jak tylko zobaczyłem okładkę płyty "Triumphs" to od razu wiedziałem, że muszę sprawdzić jej zawartość. Tym bardziej, że zgodnie z tagami kapela kryjąca się za nazwą Foretoken miała grać w stylistyce symphonic melodic death metalu. Jak się okazało "Triumphs" jest drugim studyjnym materiałem tej dwuosobowej formacji z USA. Grupa debiutowała w 2020 roku płytą "Ruin". Najnowsze wydawnictwo Amerykanów to szybka i energiczna melodic death metalowa sieczka z elementami symfonicznego grania, które to robi bardziej za tło, ale muszę przyznać, że znacząco podnosi atrakcyjność tego materiału. Zawartość "Triumphs" jest szybka, energiczna i melodyjna, a całość chociaż trwa 50 minut to mija w mig, więc można spokojnie odpalić ponownie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8SSap9f9OirMGc7lzEdiWy2eFvcM5W89oWqt9Xx1T0Z_5DNHJxlyOCwXQpLKhzH8VttVDRqWLIPmf6ffu6hI_P91w3zgL1DfUGnSB51DB2lG25B6EgSm_eI9s_UwCIetm85COPRFDwdsoib5MBozKhXexlCgW1CyLh2fkeIPJobz1Xsa6l1L8Wm0nNA/s1200/Gatekeeper%20-%20From%20Western%20Shores.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1196" data-original-width="1200" height="199" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8SSap9f9OirMGc7lzEdiWy2eFvcM5W89oWqt9Xx1T0Z_5DNHJxlyOCwXQpLKhzH8VttVDRqWLIPmf6ffu6hI_P91w3zgL1DfUGnSB51DB2lG25B6EgSm_eI9s_UwCIetm85COPRFDwdsoib5MBozKhXexlCgW1CyLh2fkeIPJobz1Xsa6l1L8Wm0nNA/w200-h199/Gatekeeper%20-%20From%20Western%20Shores.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Gatekeeper - From Western Shores</b></span><div>(epic heavy metal)</div><div>Data premiery: 24.03.2023<br /><div><a href="https://open.spotify.com/album/0IHdrCrJiAHKZBirAAElKB?si=DnZ1b4LvSr6IQJczv_Ih4w" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Naprawdę niewiele brakowało, a dałbym się odsiać już na początku znajomości z płytą "From Western Shores". A wszystko to za sprawą wokalu, który już na samym początku dał mi się we znaki...a konkretnie chodzi o dziwne okrzyki Tylera Andersona (i nie wiem, czy to kwestia dziwnego mixu, czy faktycznie są to jego okrzyki). Na szczęście przypomniałem sobie, że epic heavy metal rządzi się swoimi prawami i często występują w nim dość nietypowe wokale. Moja dalsza przygoda z drugim studyjnym albumem kanadyjskiej grupy Gatekeeper była zdecydowanie szczęśliwsza. Zawartość "From Western Shores" brzmi bardzo surowo, nawet jak na standardy epic heavy metalu. I prawdę mówiąc nie mam pojęcia dlaczego kapela zdecydowała się zacząć ten materiał od kawałka "From Western Shores", bo numer tytułowy jest zdecydowanie najbardziej odsiewającą kompozycją na tej płycie. Natomiast "im dalej w las" tym zawartość tego albumu wypada lepiej. Wielbicieli epic heavy metalu raczej namawiać do tego materiału nie muszę, ale pozostałym polecam sprawdzić...i nie zrażajcie się pierwszym numerem.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXgMZCtyZ0k4z1xZDB2Uli9ESEjgj-6ecpu_xBYHvUiMObaARIxvF3DfaMfjhroABks95V3EuSGW-dGgWbgro93_0adyWTRrJJsmsbAApIVBsTo9snPBayZMiZPJBXhK1upqwPWHtKBpIH7FquBv0dnVUdpFoVNHwGQuRG6pPue_UNQKjhyIuJKLBbbw/s1280/Gorod%20-%20The%20Orb.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1280" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXgMZCtyZ0k4z1xZDB2Uli9ESEjgj-6ecpu_xBYHvUiMObaARIxvF3DfaMfjhroABks95V3EuSGW-dGgWbgro93_0adyWTRrJJsmsbAApIVBsTo9snPBayZMiZPJBXhK1upqwPWHtKBpIH7FquBv0dnVUdpFoVNHwGQuRG6pPue_UNQKjhyIuJKLBbbw/w200-h200/Gorod%20-%20The%20Orb.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Gorod - The Orb</span></b><div>(technical death metal/progressive metal)</div><div>Data premiery: 10.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2pKQRBwSQQfVFJFg010Fbg?si=pCCgqxvbQZGYQVj69ANzeA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Gorod to już marka sama w sobie, jeden z pewników w temacie technicznego death metalu. Chociaż był moment, w którym takiego grania nie lubiłem - wówczas w death metalu liczyła się dla mnie tylko ta oldschoolowa odnoga. W marcu 2023 roku Francuzi zaprezentowali swój siódmy pełny studyjny materiał. "The Orb" to z jednej strony techniczny death metal w swojej klasycznej formie, a z drugiej sporo tutaj progresywnego grania zaprzężonego w death metalowe ramy. Album aż kipi od energii i mimo bardzo technicznego podejścia muzyków Gorod nie przytłacza słuchacza zbyt dużą ilością łamańców gitarowych.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfKCDK9pJe8DLhvfLnPtpN1rFmXx-2pLUsfqCjeeJeazFfHNUoDOMqDFa3k8w3wLD8NcEef7zKwH3QvRPOBlnQxbX7q9sC7kvDH-OjePnGLqns6Ixhwz7528iCeONpD3ECyWVnslPB7DMN43W_ODh-xbH7UjMBCYgQDjOtrYfBYnainDcVUH0UCYrPTA/s1200/Haken%20-%20Fauna.png" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfKCDK9pJe8DLhvfLnPtpN1rFmXx-2pLUsfqCjeeJeazFfHNUoDOMqDFa3k8w3wLD8NcEef7zKwH3QvRPOBlnQxbX7q9sC7kvDH-OjePnGLqns6Ixhwz7528iCeONpD3ECyWVnslPB7DMN43W_ODh-xbH7UjMBCYgQDjOtrYfBYnainDcVUH0UCYrPTA/w200-h200/Haken%20-%20Fauna.png" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Haken - Fauna</span></b><div>(progressive metal/rock)</div><div>Data premiery: 03.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/62Z9kh3RuUnkXrnyhHWJPX?si=o6zZDzelTCu33_GXCuw_eQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Brytyjczycy z Haken czarują swoją muzyką już od 13 lat, licząc od ich debiutanckiego wydawnictwa "Aquarius" z 2010 roku. I ciężko mi w to uwierzyć, bo mógłbym przysiąc, że "The Mountain" zostało wydane zaledwie kilka lat temu, a nie w 2013. Tymczasem okazało się, że w marcu pojawił się już siódmy studyjny materiał Haken. "Fauna" to kwintesencja twórczości tej brytyjskiej grupy. Jak zwykle trzonem jest progresywny metal przechodzący płynnie w inne gatunki, a raczej z tych innych gatunków czerpiący. Są progressive rockowe bardziej zdominowane przez klawisze zagrywki, nie brakuje też odnośników do djentu, czy też rozwiązań, które mogą kojarzyć się z twórczością norweskiego Leprous. Ale jest to materiał bardzo delikatny, niezwykle melodyjny. Momentami słychać jakby wokalista toczył pojedynek z instrumentalistami, kto jest tutaj ważniejszy i kto stanowi główną linię melodyczną, do której ta druga strona ma równać. Mimo tego, że wolę tę bardziej rozrywkową twarz Haken znaną z "Affinity" (2016), to nie potrafię przejść obok "Fauna" obojętnie, to bardziej "chillujące" oblicze Brytyjczyków, a ich muzyka zawarta na tej płycie jest niezwykle kojąca.<br /></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2aVqzttr28-Xg443MuduFrhC3ig34iZzVu38slbSDkbONgxHDaHqC6Fxj7TpsdKkwM-7G76niDuajGshNB2-0sW-iHT3LZsoXmHPkfnv8iUMGKgooMBbAuq8sSMRmcCNj4FePH3LnD8wIU6mAlZXd3HeaMxEBR0TmPacnobx88ih38jS8Vw7q3EEiGw/s700/H%C3%A5ndgemeng%20-%20Ultraritual.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2aVqzttr28-Xg443MuduFrhC3ig34iZzVu38slbSDkbONgxHDaHqC6Fxj7TpsdKkwM-7G76niDuajGshNB2-0sW-iHT3LZsoXmHPkfnv8iUMGKgooMBbAuq8sSMRmcCNj4FePH3LnD8wIU6mAlZXd3HeaMxEBR0TmPacnobx88ih38jS8Vw7q3EEiGw/w200-h200/H%C3%A5ndgemeng%20-%20Ultraritual.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Håndgemeng - Ultraritual</span></b><div>(stoner/sludge metal)</div><div>Data premiery: 10.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5TWAjv5KQSe2DXhPQVXcfL?si=KGg54DMoSziMmqS-TT8ALQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Już po pierwszych dźwiękach, które przywitały mnie na albumie "Ultraritual" wiedziałem, że ten materiał znajdzie się w moim przeglądzie marcowych premier. Energia, rock'n'roll, cała masa luzu i niemal punkowa wściekłość ujawniająca się głównie w wokalach. To bije od samego początku pierwszego pełnego wydawnictwa norweskiej grupy Håndgemeng. Ten materiał brzmi tak, jakby Cancer Bats przerzucili się z swojego southernowego hardcore/punka i poszli bardziej w stronę metalu. Norwegowie dostarczyli mi za pomocą tej płyty całej masy frajdy i chociaż jest to przede wszystkim mieszanka stoner i sludge metalu to grupa głównie uderza w to bardziej rock'n'rollowe oblicze tej mieszanki. Owszem znajdują się tutaj również momenty wolniejsze, ale jednak znaczną większość stanowi energiczne granie.</div></div><div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVaFuJJZ6uoFzKVy_7DNSrmvB1hp8yE5cScetjo_y2yJlTqB7Zxnpq6xhD06lroT0jheMqiI1Ec72R_fUfoJFvwFVAzmxONUiN_OknGy96ISvhEnbT3NhfehFy_HLsAFeYynrFZI-M4KkYjOXmD6Ru4rwCj5_5wmlLfkmfjxcXNeJL7Eag--aHn3eCfA/s1200/Hot%20Graves%20-%20Plaguewielder.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVaFuJJZ6uoFzKVy_7DNSrmvB1hp8yE5cScetjo_y2yJlTqB7Zxnpq6xhD06lroT0jheMqiI1Ec72R_fUfoJFvwFVAzmxONUiN_OknGy96ISvhEnbT3NhfehFy_HLsAFeYynrFZI-M4KkYjOXmD6Ru4rwCj5_5wmlLfkmfjxcXNeJL7Eag--aHn3eCfA/w200-h200/Hot%20Graves%20-%20Plaguewielder.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Hot Graves - Plaguewielder</span></b><br /><div>(death metal/thrash metal/black metal/crust)</div><div>Data premiery: 31.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0txXVn2uV8HgZGBYn4gNsq?si=rtW5benATcm2OZfrwGSlTg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Odpalając pierwszy raz album "Plaguewielder" byłem przekonany, że nie pierwszy raz spotykam się z twórczością tej amerykańskiej kapeli. I patrząc po okładkach ich dotychczasowych wydawnictw na pewno miałem styczność z ich albumem "Magnificent Death" (2015), natomiast czy coś z niego pamiętam? Absolutnie nie. W związku z tym moje podejście do "Plaguewielder" okazało się dość świeże, zresztą tak samo jak muzyka zawarta na wspomnianym albumie. Chociaż z płyty tchnie zaduch, trumienna aura i gdzieś na horyzoncie unosi się cmentarna mgła, to trzecia płyta Hot Graves jest zaskakująco świeża. Kapela gra mieszankę ekstremalnych gatunków metalu wspartą o crust punkowe brzmienie. Jednak w zawartych tu kawałkach nie brakuje zaskakujących i zarazem zaskakująco dobrych melodii gitarowych. A patrząc po okładce spodziewałem się jakiejś beznamiętnej sieczki. Te melodie budują trochę melancholijno-gotycki klimat, który zaskakująco dobrze zgrywa się z graną przez Hot Graves mieszanką ekstremalnych gatunków metalowych.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj_wgcqP2nex1IR2p7a-svd6SwiR92sHI9daI-c7u_0OJycR9IjP0zgb5VUlzOoQeB6XRiNqp8aB2fhh_N4wor0d-5MhlDkj7JR_Rm6V3G6DFrYzFrHsNjzY28x27-uSdcvUMXnW1O91FB9dZ3YKF6APVr2eEzYbt5daAHTQp7UmqVJeNz-lTrGceDSg/s1095/Kamelot%20-%20The%20Awakening.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1095" data-original-width="1095" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj_wgcqP2nex1IR2p7a-svd6SwiR92sHI9daI-c7u_0OJycR9IjP0zgb5VUlzOoQeB6XRiNqp8aB2fhh_N4wor0d-5MhlDkj7JR_Rm6V3G6DFrYzFrHsNjzY28x27-uSdcvUMXnW1O91FB9dZ3YKF6APVr2eEzYbt5daAHTQp7UmqVJeNz-lTrGceDSg/w200-h200/Kamelot%20-%20The%20Awakening.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Kamelot - The Awakening</span></b><div>(symphonic power metal)</div><div>Data premiery: 17.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5DluQzwyljDIzV0i5XSqfE?si=U4Kh6fRsRKu564dvKHvjzA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Wiele lat temu za Kamelot dałbym się pokroić. A zwłaszcza za płyty "Karma" (2001) oraz "Epica" (2003). W moim mniemaniu to absolutnie największe z dokonań tej amerykańskiej formacji dowodzonej przez Thomasa Youngblooda od 1987 roku. Ich progreswyny melodic power metal mocno wzbogacany przez symfoniczne elementy zawsze mnie przyciągał. Na chwilę przed odejściem z kapeli wokalisty Roy'a Khana zacząłem tracić zainteresowanie ich twórczością, a żadna z płyt nagranych z Tommym Karevikiem nie była mnie w stanie przekonać. I w końcu nadszedł "The Awakening" który jest już trzynastym studyjnym albumem Amerykanów. I nie wiem, co się stało, ale moja miłość do twórczości Kamelot znowu ożyła. A Karevik zaczął brzmieć niemal dokładnie jak Roy Khan za najlepszych lat (czyli 2001-2003). Oczywiście jeżeli znacie dokonania tej kapeli na wylot to niczego nowego na "The Awakening" nie usłyszycie, ale z drugiej strony to doskonała podróż sentymentalna w klimatach symphonic power metalu.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTI9RbL_rzcEVame5gcqf40CRlSJl3qjQITYcdmr0S3vJjXg26-6IUNuKcM8QvdthCuWiRPjg2Mcj0lXWrpfLNBgTfVnGwXdxXerDVI7xZtyLg6IVpZ5Y0afxYeHhbt9Bp47vlUpQl6pnEXrcMzJ0K-rjpjRBdrBJNJTI8Dm6U2dDu5H8kTRJSUqmqPg/s1000/Keep%20Of%20Kalessin%20-%20Katharsis.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTI9RbL_rzcEVame5gcqf40CRlSJl3qjQITYcdmr0S3vJjXg26-6IUNuKcM8QvdthCuWiRPjg2Mcj0lXWrpfLNBgTfVnGwXdxXerDVI7xZtyLg6IVpZ5Y0afxYeHhbt9Bp47vlUpQl6pnEXrcMzJ0K-rjpjRBdrBJNJTI8Dm6U2dDu5H8kTRJSUqmqPg/w200-h200/Keep%20Of%20Kalessin%20-%20Katharsis.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Keep Of Kalessin - Katharsis</span></b><div>(melodic black metal/symphonic black metal)</div><div>Data premiery: 24.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7Bg2aiEinctKJOCpdV4YGA?si=jCSIqtE2QUiK5evzh57YMg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Dawno nie było żadnych znaków życia od norweskiej kapeli Keep Of Kalessin, więc dobrze, że po 8 latach wydali następcę bardzo dobrego "Epistemology" (2015). To siódmy studyjny materiał tej doświadczonej ekipy. I jego zawartość nie powinna być dla fanów tej kapeli zaskoczeniem, bo dostajemy tutaj głównie melodic black metal wsparty symfonicznymi wstawkami. Keep Of Kalessin nigdy nie stronił od epickości na swoich wydawnictwa, nie inaczej jest i tutaj. Chociaż kompozycje są szybkie i energiczne, to pełne są również bardzo dobrych melodii i momentalnie wpadających w ucho symfonicznych teł. Lubując się w takim graniu naprawdę ciężko się tej płycie oprzeć, bo Keep Of Kalessin robią tutaj to, w czym są absolutnie najlepsi, czyli w balansowaniu pomiędzy symfoniczną epickością, a black metalową rozpędzoną machiną...nie zapominając przy tym o melodiach.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-WA9uF5kQT_GWQ9MVtINtkKBbIo0VUinoDRKzyABJtyTsrPGgqdmQj6e9m56udMMZ1Cc9PYdUeEFwNexrlUf-8bC6xZrfPgNyIEx91VpeUQzVcFeVkkoSF2d6IjYBXGQUkwyWxLZPmw5Zep8seQFNtCEZZEroLShvXUYMBOu0bCEkGSB5pYZczVYb3Q/s1200/Lamp%20Of%20Murmuur%20-%20Saturnian%20Bloodstorm.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-WA9uF5kQT_GWQ9MVtINtkKBbIo0VUinoDRKzyABJtyTsrPGgqdmQj6e9m56udMMZ1Cc9PYdUeEFwNexrlUf-8bC6xZrfPgNyIEx91VpeUQzVcFeVkkoSF2d6IjYBXGQUkwyWxLZPmw5Zep8seQFNtCEZZEroLShvXUYMBOu0bCEkGSB5pYZczVYb3Q/w200-h200/Lamp%20Of%20Murmuur%20-%20Saturnian%20Bloodstorm.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Lamp Of Murmuur - Saturnian Bloodstorm</span></b><div>(black metal)</div><div>Data premiery: 26.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3RiP62xwY0dV8TfB1vcKzh?si=Y0XoZ2YqTWOVmXyn8RAE0g" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Lamp of Murmur to jednoosobowy black metalowy projekt, za którym stoi tajemniczy M. "Saturnian Bloodstorm" jest trzecim pełnym studyjnym wydawnictwem tego projektu. Do tej pory miałem do czynienia z pojedynczymi numerami Lamp Of Murmur i chociaż robiły na mnie pozytywne wrażenie, to nigdy nie doprowadziły do tego, żebym sięgnął po cały materiał. Ale jako, że teraz nadarzyła się okazja to nie widziałem powodu, żeby dalej się migać. "Saturnian Bloodstorm" to brzmiący nieco podziemnie black metalowy materiał, który czerpie garściami ze skandynawskich tradycji tego gatunku. Chociaż Lamp Of Murmur jest kapelą amerykańską. Czuć tutaj duże poszanowanie dla black metalowej tradycji i słychać jak M bardzo lubuje się w brnięciu w klasyczne rozwiązania. Można powiedzieć, że słychać to świetnie już w samym brzmieniu, które przywodzi bardziej na myśl podziemną scenę skandynawską z początków istnienia black metalu niż wypolerowane współczesne wydawnictwa utrzymane w tym gatunku.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCPHEj1xKd9yXDhsJVGlecsw1suoDsDOlO_hQ6XdtToD74P6vkJzmkFEsWv7mWygsc5ENk_lZYqrHurinY_Rh2ib_KSV21J_rHDXlky0vmcjuLoA2GacXgMH8GETiI8iLkA-c3qQzBumkc0l3bwx_wDIeEF6hZE_TAjowl_3y9VDEEIqMUkojCpq0FTQ/s1200/Marianas%20Rest%20-%20Auer.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCPHEj1xKd9yXDhsJVGlecsw1suoDsDOlO_hQ6XdtToD74P6vkJzmkFEsWv7mWygsc5ENk_lZYqrHurinY_Rh2ib_KSV21J_rHDXlky0vmcjuLoA2GacXgMH8GETiI8iLkA-c3qQzBumkc0l3bwx_wDIeEF6hZE_TAjowl_3y9VDEEIqMUkojCpq0FTQ/w200-h200/Marianas%20Rest%20-%20Auer.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Marianas Rest - Auer</span></b><br /><div>(death doom metal/melodic death metal)</div><div>Data premiery: 24.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7meSdeUAMuvpRM3DHtLBES?si=L2KsEsroQL2LxGxvNlzAHw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie jestem fanem doom metalu - na pewno się tego nie spodziewaliście. Tak, lubię to podkreślać na każdym kroku, zwłaszcza, gdy mam okazję napisać parę słów o doom metalowej płycie, która sprawiła, że przychylnym okiem spoglądam na ten gatunek. I tym razem jest to czwarty studyjny materiał fińskiej grupy Marianas Rest. Jakiś czas temu w oko wpadł mi klip do utworu "Disease", który sprawił, że zainteresowałem się twórczością tej grupy. Z tymże warto zaznaczyć, że kapela nie gra czystego doom metalu, a raczej mieszankę tego gatunku z death i melodic death metalem. I jest to mix stosowany w bardzo dobrych proporcjach. "Auer" to album kompletny, nawet bym powiedział, że w pewnym stopniu uzależniający za sprawą swojej doskonałości, bo ciężko się od niego oderwać. Finowie czarują serwując świetne melodie gitarowe ocierające się niemal o melancholijne klimaty i kiedy trzeba uderzają w cięższe rejony, czemu często towarzyszą na przemian growle, jak i bardziej gotyckie wokale. Świetny i niezwykle wciągający materiał, który nawet po wyłączeniu kołacze się po głowie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYMsjV4L2n0dfyXFmmxmvh6QxqSOfOk6y4-6MtPVsxZv_aQgItmk1BUWfA9MFBlhv4sZCEFl8RukSYHMW-VADd3M_8Le5YTg4MGmHAz2gA81K5-hwrQOi0kWD5GlAeW1f4JgYtnmO8E125UGLEGQA1SVtNz_SBeDW3O_q66RU9IfdcG91MWYAKhF2F_Q/s1500/Narnia%20-%20Ghost%20Town.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYMsjV4L2n0dfyXFmmxmvh6QxqSOfOk6y4-6MtPVsxZv_aQgItmk1BUWfA9MFBlhv4sZCEFl8RukSYHMW-VADd3M_8Le5YTg4MGmHAz2gA81K5-hwrQOi0kWD5GlAeW1f4JgYtnmO8E125UGLEGQA1SVtNz_SBeDW3O_q66RU9IfdcG91MWYAKhF2F_Q/w200-h200/Narnia%20-%20Ghost%20Town.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Narnia - Ghost Town</span></b><div>(heavy metal/progressive metal/melodic power metal)</div><div>Data premiery: 17.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4FJkUemCq1v3rHOr7tiYUd?si=haM-Q9y9RWScZ0FP60TZKw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Czasami słuchając nowych płyt szwedzkiej grupy Narnia mam nieodparte wrażenie, że ta grupa najlepsze lata ma już dawno za sobą. W początkowych latach swojej działalności brzmienie tej formacji było wręcz unikalne - wystarczy przypomnieć sobie takie hity jak chociażby "The Witch and The Lion" (gdzie klawisze niczym szpilki wbijały się w mózg), czy "Dangerous Game" (pochodzący ze wspaniałej płyty "Long Live The King" (1998)). Słuchając ostatnich wydawnictw Narnii mam wrażenie jakby kapela za wszelką cenę chciała iść w nieco nowocześniejsze, a już na pewno nieco bardziej heavy metalowe rejony starając się zostawić melodic power metalową przeszłość za sobą. I "Ghost Town" będący dziewiątym materiałem Szwedów nie jest ani wydawnictwem najlepszym, ale też nie jest najgorszym w dyskografii tej grupy. To album środka, niespecjalnie się wyróżniający na tle innych dokonań kapeli, ale wyróżniający się spośród aktualnie prezentowanych materiałów na metalowej scenie. Zresztą zawsze miło mi się słucha świetnie współpracującego ze sobą duetu - Christian Rivel-Liljegren i Carl Johan Grimmark.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj268in1MLnSFKtFaLWeqgs0VPmMJ5IttXBUJKg4bllulQJgiJwAIACtFRkhPMmSKYBrMjt2BYrUFIrQ4nkV4roZioKxWifZXHEcEScwBWMZgqS6XpDu31884q0cCjXEOFBDuVqiqejr9ae_DF2UclhaiClC-eznl2CJO1W3fmgR-rYyJZBmSUAyaJWxg/s1200/Ne%20Obliviscaris%20-%20Exul.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj268in1MLnSFKtFaLWeqgs0VPmMJ5IttXBUJKg4bllulQJgiJwAIACtFRkhPMmSKYBrMjt2BYrUFIrQ4nkV4roZioKxWifZXHEcEScwBWMZgqS6XpDu31884q0cCjXEOFBDuVqiqejr9ae_DF2UclhaiClC-eznl2CJO1W3fmgR-rYyJZBmSUAyaJWxg/w200-h200/Ne%20Obliviscaris%20-%20Exul.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Ne Obliviscaris - Exul</b></span></div><div>(progressive metal/melodic death metal)</div><div>Data premiery: 24.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/29p0sILcBTXJmhzqJPzcxB?si=zsoClRaXSBmJxSloWmEWNg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Do tej pory miałem spory problem z twórczością Ne Obliviscaris. O ile bardzo doceniałem ich melodic death metalową twórczość i mieszanie się z nią progressive metalowego podejścia...często wzbogacanego symfonicznymi wstawkami, tak zawsze przeszkadzała mi u nich zbyt duża ilość czystych wokali. I słuchając ich czwartego pełnego studyjnego wydawnictwa znowu odniosłem wrażenie, że ten nacisk na czyste partie wokalne jest zbyt duży. I chociaż bardzo doceniam warstwę instrumentalną i kompozytorską, to słuchając zawartości "Exul" nie bardzo wiem, czy nadal słucham melodic death metalu, czy już bardziej symphonic metalu, w którym dociążenie gitar i pojawiający się niekiedy growl są tylko kosmetycznymi dodatkami. I słuchając tej płyty toczę ze sobą nieustanną walkę, bo z jednej strony podoba mi się to, co Australijczycy grają, a z drugiej zaskakująco mocno przeszkadza mi ich niezdecydowanie. Natomiast jeżeli uwielbiacie dotychczasowe dokonania Ne Obliviscaris, to ich najnowszy materiał też powinien wam przypasować, ale jeżeli nie byliście przekonani do ich grania, to nowa płyta też raczej do was nie trafi.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipCgBJ6af4spm3SDOIwi6NlBJpCvUSH23VVPfWskSlu3i7m8KiYJP3kLuEBLU0G0pRk4mRzohjA7PijsGQICa8nr7Q7frJSPjHs0UubyojG_7bs042vmaNUrYmwULkz5Lz2NVi0YCjeQhI_LjbQRFWgTqqaT_NBzCyGbCL_d74f7oPBjynyB3imrNwLA/s1200/Necropanther%20-%20Betrayal.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipCgBJ6af4spm3SDOIwi6NlBJpCvUSH23VVPfWskSlu3i7m8KiYJP3kLuEBLU0G0pRk4mRzohjA7PijsGQICa8nr7Q7frJSPjHs0UubyojG_7bs042vmaNUrYmwULkz5Lz2NVi0YCjeQhI_LjbQRFWgTqqaT_NBzCyGbCL_d74f7oPBjynyB3imrNwLA/w200-h200/Necropanther%20-%20Betrayal.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Necropanther - Betrayal</span></b><div>(melodic death metal/thrash metal/black metal)</div><div>Data premiery: 03.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1pS7EsJvQpyG5qA2MDPQdX?si=OSzTaFkqSj2bGl9rSxa_uA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie miałem wcześniej styczności z dokonaniami Necropanther, choć wydało mi się to dziwne, bo grupa w swojej twórczości serwuje mieszankę gatunkową, która powinna mi odpowiadać. Formacja jest dość świeża, bo Amerykanie zadebiutowali w 2016 roku płytą "Necropanther", której grafika bardziej chyba pasowałaby do jakiejś hard rockowej, albo nawet glam rockowej grupy. Na szczęście to tylko moje skojarzenia, róż stanowiący dominującą cześć kolorystyki okładki "Betrayal" też wydał mi się podejrzany, ale doskonale kontrastuje z elementami tej grafiki. Zawartość czwartej studyjnej płyty Necropanther szybko wpadała mi w ucho. Jest oczywiście żonglerka gatunkami i serwowanie ich w przeróżnych proporcjach, ale całościowo brzmi to bardzo spójnie. Początkowo kojarzyło mi się to trochę z pędzącą przez świat speed black metalową rewolucją, ale z drugiej strony nie ma tutaj aż tak dużo speed metalowych elementów. Powiedziałbym, że to taki album środka stojący w rozkroku pomiędzy speed black metalem, death/thrash metalem i melodic death metalem. A może bardziej speed thrash metalem i black/death metalem nie stroniącym od melodii? Ciężko powiedzieć, bo stylistycznie kapela się nie ogranicza i po prostu serwuje przyjemną dla ucha sieczkę wzbogaconą o speed metalowe melodie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijtcMMg3jqspu7ri2CNjtu8YfZNMMH_LpUsjOFv9LJpVeqzTdO_e9oOiCBY1gNW6GZdiN79mpY4WPHRScU_JHQGDUfk0ALuW9jbmhn_T4m_AAGNImO2l1Mmc5XQcnbZNAAwRXidJiFuLIf6EqjfTmCA4AuFby12it7tUDj1oWt_Qqj0NdWd4OPRxFhsQ/s1400/Ocean%20Of%20Grief%20-%20Pale%20Existence.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1400" data-original-width="1400" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijtcMMg3jqspu7ri2CNjtu8YfZNMMH_LpUsjOFv9LJpVeqzTdO_e9oOiCBY1gNW6GZdiN79mpY4WPHRScU_JHQGDUfk0ALuW9jbmhn_T4m_AAGNImO2l1Mmc5XQcnbZNAAwRXidJiFuLIf6EqjfTmCA4AuFby12it7tUDj1oWt_Qqj0NdWd4OPRxFhsQ/w200-h200/Ocean%20Of%20Grief%20-%20Pale%20Existence.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Ocean Of Grief - Pale Existence</span></b><div>(death doom metal/melodic death metal/progressive metal)</div><div>Data premiery: 03.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3DojpTrfacGkJaUNS0Lngk?si=noq87wMBSqKBKWvEe8W2gw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Ocean Of Grief to jeszcze dość świeża grecka formacja, która debiutowała w 2018 roku płytą "Nightfall's Lament". W marcu 2023 roku zaprezentowała swój drugi album, który był moim pierwszym spotkaniem z ich twórczością. Słuchając tego materiału nawet nie zastanawiałem się nad tym, dlaczego nie sprawdzałem ich poprzedniego wydawnictwa w 2018 roku (po prostu wówczas wszystko otagowane jako "doom metal" dla mnie nie istniało). "Pale Existence" to bardzo klimatyczny materiał, w którym Ocean Of Grief w bardzo udany sposób łączą ze sobą doom metal, death metal i melodic death metal. Sporo tutaj przyjemnych dla ucha, ale bardzo melancholijnych melodii. Nie brakuje też nieco cięższych momentów, do których głównie przykładają się growle w partiach wokalnych. Dla fanów klimatu i melodii pozycja obowiązkowa.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidTpAgfK_Zd534G-kiJJoDe1HsPBkiHeQ116TUjWgviQ_i4rjNfzbLevj-PXz_pwhAKww7bp4gqPTdILFG10A1KHyZhyJlRlGcfNW6PUnI7n95YGiMVl72EPbACcQ_L5viYL3n4WUqBUj2jYyScYq-hO751kxy_-IY79fPJo_TF-wKbsLwcNKC8leKGw/s1200/Outlaw%20-%20Reaching%20Beyond%20Assiah.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidTpAgfK_Zd534G-kiJJoDe1HsPBkiHeQ116TUjWgviQ_i4rjNfzbLevj-PXz_pwhAKww7bp4gqPTdILFG10A1KHyZhyJlRlGcfNW6PUnI7n95YGiMVl72EPbACcQ_L5viYL3n4WUqBUj2jYyScYq-hO751kxy_-IY79fPJo_TF-wKbsLwcNKC8leKGw/w200-h200/Outlaw%20-%20Reaching%20Beyond%20Assiah.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Outlaw - Reaching Beyond Assiah</span></b></div><div>(black metal)</div><div>Data premiery: 31.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6yfDfja7RrxpwQ3SFpbMpd?si=9Es2cH3iRQyT0W-rD7iXGw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>"Reaching Beyond Assiah" nie jest moim pierwszym kontaktem z twórczością brazylijskiej black metalowej kapeli Outlaw. I mimo tego, że w przeszłości miałem styczność zarówno z ich debiutem "Path to Darkness" (2018), jak i drugą płytą "The Fire in My Tomb" (2020) to jakoś nie zatrzymywałem się na dłużej przy ich twórczości. O ich istnieniu przypomniałem sobie całkiem niedawno scrollując facebooka - ot wyskoczył mi post prezentujący okładkę ich nadchodzącej płyty "Reaching Beyond Assiah". I nie wiem skąd w mojej głowie pojawiło się skojarzenie z Watain. Brazylijczycy faktycznie momentami brzmią jak Szwedzi, uderzają w te same nowocześniejsze black metalowe klimaty. I zdecydowanie jest to stylistyka, w której bardzo dobrze się odnajduję. Outlaw serwują wściekle szybki materiał, który momentami dla kontrastu poprzetykany jest spokojniejszymi elementami (albo to tylko dla zmyłki i uśpienia uwagi). Nie sposób też nie zwrócić uwagi na przestrzenne brzmienie, które kapela serwuje na tej płycie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCgffrfJhcW6UpXLG5qqQH_H3TWB3uK7k85Iqvo6Y1TXfHClFRz3AoL_gk_1jBpHSomfQeUdw5JZ9XpW5ueYv1iY2dm9DJ-fPtgSt61k8pIJEx-lYsLxhIsTiEiCuJYc2TxTBxIGfW2yXt4YnKVjDnOWUDHYuVYMPlg88_iWoWkAy9R7YAJf1eTc6S4Q/s1000/Ov%20Sulfur%20-%20The%20Burden%20ov%20Faith.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCgffrfJhcW6UpXLG5qqQH_H3TWB3uK7k85Iqvo6Y1TXfHClFRz3AoL_gk_1jBpHSomfQeUdw5JZ9XpW5ueYv1iY2dm9DJ-fPtgSt61k8pIJEx-lYsLxhIsTiEiCuJYc2TxTBxIGfW2yXt4YnKVjDnOWUDHYuVYMPlg88_iWoWkAy9R7YAJf1eTc6S4Q/w200-h200/Ov%20Sulfur%20-%20The%20Burden%20ov%20Faith.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Ov Sulfur - The Burden ov Faith</span></b></div><div>(deathcore/symphonic deathcore/melodic metalcore)<br /><div>Data premiery: 24.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4aJaWEbDcfXTy38AU6V1F6?si=z2kHwS1nRK6wRz2IRusm9w" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Gdy zobaczyłem, że Ov Sulfur wydaje swój pierwszy pełny materiał od razu przypomniałem sobie o ich epce "Oblivion" (2021). Może nie była objawieniem na deathcore'owej scenie, ale słuchać było, że Amerykanie wiedzą jak i co chcą grać. Było ciężko. Natomiast przy okazji "The Burden ov Faith" czekała mnie spora niespodzianka, bo po początkowym deathcore'owym "laniu" grupa ucieka gdzieś w rejony, które od kilku płyt eksploruje grupa Lorna Shore. Ov Sulfur idą jednak nieco dalej i nie zatrzymują się wyłącznie na dokładaniu symfonicznego grania do deathcore'a, ale też uderzając w lżejsze, melodic metalcore'owe rejony. I bardzo dobrze się to sprawdza, bo kontrast pomiędzy bezlitosnym deathcorem wspartym symfonią a melodyjnym metalorem wypada tutaj naprawdę atrakcyjnie. I chociaż z początku żałowałem, że kapela nie zdecydowała się zaserwować tradycyjnego deathcore'owego albumu, tak po kilku odsłuchach dałem się przekonać Ov Sulfur, że wybrali jednak dużo ciekawszą ścieżkę.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSK3ZtWkACIlEhNcT6PTxALapg6fQ_OdyzZu1m4O2Gqbz8E35tDptJ6fLyDAvqUsjDzm4QeSzBQzYUDKiXFTk7t79oDofIaPiSu0dKBQIdsQ-cWp13AudhjJOIsbFBh4nzzsVb4VA2WqbngrbvXpSyNaVDcetvC_e_PBmrcrFlhNo0pmfKVH6m52YeGg/s1500/Periphery%20-%20Periphery%20V-%20Djent%20Is%20Not%20A%20Genre.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSK3ZtWkACIlEhNcT6PTxALapg6fQ_OdyzZu1m4O2Gqbz8E35tDptJ6fLyDAvqUsjDzm4QeSzBQzYUDKiXFTk7t79oDofIaPiSu0dKBQIdsQ-cWp13AudhjJOIsbFBh4nzzsVb4VA2WqbngrbvXpSyNaVDcetvC_e_PBmrcrFlhNo0pmfKVH6m52YeGg/w200-h200/Periphery%20-%20Periphery%20V-%20Djent%20Is%20Not%20A%20Genre.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Periphery - Periphery V: Djent Is Not A Genre</span></b><div>(djent/progressive metal/metalcore)</div><div>Data premiery: 10.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4RKxaYnivYJWeeI1IWQy28?si=p4Wm63EBRcO3hUDpPXSU9g" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie dajcie się zwieść cyferce w tytule najnowszego albumu amerykańskiej grupy Periphery, to jest ich siódmy pełny studyjny materiał. A wszystko to przez płyty "Juggernaut: Alpha" i "Juggernaut: Omega" (obywie z 2015 roku), które cyferek w tytule nie miały. I cóż też prezentuje Periphery na swoim najnowszym wydawnictwie? Jeżeli znacie tę kapelę to wielkiego zaskoczenia nie będzie, a może wręcz odwrotnie. Bo z jednej strony formacja przyzwyczaiła swoich fanów do stałych punktów w ich twórczości jakimi są mieszające się ze sobą djent, progressive metal i metalcore. I tutaj nadal stanowią one trzon ich grania. A do tego dodajmy sporą dawkę przebojowości, trochę kontrastujących łamańców i całą masę energii. Grupa też tradycyjnie dodaje tu i ówdzie szczyptę rozwiązań z innych gatunków, co dodaje smaku "Periphery V". I oczywiście na szczycie tego wszystkiego grupa umiejscowiła szaleństwo...a może raczej nieobliczalność? I tego i tego zawsze jest całkiem sporo na ich wydawnictwach. Periphery nigdy nie wydawali krótkich płyt, więc i tym razem zaserwowali ponad godzinę, a konkretnie 70 minut muzyki.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgK2ynsdLqpfqGULlO5V0PA-e9Eg37uYy94frOm15QbGHzVB8Wg6GDihiCyCGDhk8ni_zpWw1zkKITrYBgYQstMQ-ZAwnClYaVHm6yxrIkkc-O1nJQGgNQG6ZXUwCjBfT7WnIjNRADyiwiVfgx9hao6cS82jhx4WpNDKAde_M8p4W26gfAbR8Sz4Ggk_A/s1500/Rotten%20Sound%20-%20Apocalypse.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgK2ynsdLqpfqGULlO5V0PA-e9Eg37uYy94frOm15QbGHzVB8Wg6GDihiCyCGDhk8ni_zpWw1zkKITrYBgYQstMQ-ZAwnClYaVHm6yxrIkkc-O1nJQGgNQG6ZXUwCjBfT7WnIjNRADyiwiVfgx9hao6cS82jhx4WpNDKAde_M8p4W26gfAbR8Sz4Ggk_A/w200-h200/Rotten%20Sound%20-%20Apocalypse.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Rotten Sound - Apocalypse</span></b><br /><div>(grindcore/deathgrind/crust)</div><div>Data premiery: 31.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3j2VfQygnXCYgQBNlenxwg?si=btN2MLPwQGKdiUf_sqYhqg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>W 2013 roku miałem wrażenie, że Rotten Sound widziałem na żywo przynajmniej kilka razy. Gdy teraz spojrzałem w swój historyczny plik excelowy, gdzie "magazynuję" informacje o koncertach okazało się, że widziałem ich zaledwie dwa razy - raz, gdy grali jako główna gwiazda, a za drugim razem jako support Converge. I chociaż lubię tę kapelę to dawno ich nie słuchałem...okazało się, że powodem tego jest fakt, że poprzedni materiał Finów ukazał się w 2016 roku. Aż siedem lat trzeba było czekać na następcę "Abuse to Suffer". I co dostaliśmy po tym czasie? Trwający niespełna 21 minut materiał. I pewnie przy każdej innej kapeli byłbym zawiedziony, ale nie przy Rotten Sound. Grupa wyciska z tych 21 minut wszystkie soki, mieli, zgniata i wyciska jeszcze raz. "Apocalypse" to kwintesencja Rotten Sound - jest szybko, ciężko, agresywnie. A wszystko to podane w postaci mieszanki grindcore'a, deathgrindu i nieśmiertelnego crust punka. Finowie są w doskonałej formie i mam nadzieję, że niedługo zajrzą ze swoją muzyką do Polski.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNxia_2zJq1sxCTppxnrS08qN5Q6Ul5mEAT05K0Ih4bXPp1vONtO6g4gG9Cb5GNas2z5qdArJunUn35NGYRt4o9GVuH9Z47dkFJKVC3Wj9Z789SScl9McPJvW76qfUTeYPE--jm__Xw_RO4sIJQNUUIzRgqKliIhnyHtNgQ37NMGlLKrWSQWArZouWcA/s1200/Sermon%20-%20Of%20Golden%20Verse.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNxia_2zJq1sxCTppxnrS08qN5Q6Ul5mEAT05K0Ih4bXPp1vONtO6g4gG9Cb5GNas2z5qdArJunUn35NGYRt4o9GVuH9Z47dkFJKVC3Wj9Z789SScl9McPJvW76qfUTeYPE--jm__Xw_RO4sIJQNUUIzRgqKliIhnyHtNgQ37NMGlLKrWSQWArZouWcA/w200-h200/Sermon%20-%20Of%20Golden%20Verse.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Sermon - Of Golden Verse</b></span><br /><div>(progressive metal/alternative metal/darkwave)</div><div>Data premiery: 31.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0MEiTP3nkurJgaSidTZaPx?si=WI781FnfQDW_492b2HlBKg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie znałem wcześniej tej londyńskiej grupy, więc do samego wydawnictwa podchodziłem dość nieufnie. Sermon zadebiutowali płytą "Birth of the Marvellous" w 2020 roku - dorzucam ten album do sterty albumów do nadrobienia. "Of Golden Verse" to jeden z najlepszych materiałów utrzymanych w progressive metalowej stylistyce jakie słyszałem w tym roku. Ten materiał jest perfekcyjny niemal w każdym calu, doskonale wymierzony i skrojony z dokładnością prawdziwie mistrzowską. Muzycy prezentują dość nowoczesne podejście do gatunku angażując gdzieniegdzie elementy alternative metalu, co dodaje specyficznej energii całej zawartości "Of Golden Verse". Zawartość drugiej płyty Sermon momentalnie wpada w ucho, jest wręcz doskonała pod każdym względem.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheUqAFeKtEmAq-AkaWF8JheByrCur1VYe9_tubBAYDDCN7nAISRwSdD0r4nFjM7xqB0G7dodCMNvGAXs7rA-UCX6o1J1A11WImRQxmaWsxNxlRhu5Z6uxXIzr777Cg0y4F2sRv0sdDMtdiLYk4g5Uj_uQwOIsSrh4P-xbBjKEkEkfQjrpW0_16Gg_MLw/s1200/Shores%20of%20Null%20-%20The%20Loss%20Of%20Beauty.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheUqAFeKtEmAq-AkaWF8JheByrCur1VYe9_tubBAYDDCN7nAISRwSdD0r4nFjM7xqB0G7dodCMNvGAXs7rA-UCX6o1J1A11WImRQxmaWsxNxlRhu5Z6uxXIzr777Cg0y4F2sRv0sdDMtdiLYk4g5Uj_uQwOIsSrh4P-xbBjKEkEkfQjrpW0_16Gg_MLw/w200-h200/Shores%20of%20Null%20-%20The%20Loss%20Of%20Beauty.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Shores of Null - The Loss Of Beauty</span></b><br /><div>(death doom metal/progressive metal/melodic death metal)</div><div>Data premiery: 24.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/64GTRfZD77H80wLB7xzLE3?si=uD7WZ0rPSH-cMCxviBBtLw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Patrząc stylistycznie na najnowsze (jak i wcześniejsze) wydawnictwo włoskiej grupy Shores Of Null nie jest niczym, co powinno mnie zainteresować. A jednak odpaliłem ten album i wsiąkłem w jego zawartość bez reszty. Już od pierwszych dźwięków czułem się oczarowany mieszanką stylistyczną, którą zaserwowali Włosi. Nie ma tutaj jednego gatunku, który by dominował nad innymi. Sporo tutaj melancholijnego klimatu, który doskonale wpasowuje się w mieszankę death doom metalu zmixowanego z elementami melodic death metalu i okraszonego progressive metalowymi zagrywkami. Wokalnie dominują tutaj czyste partie, które niekiedy przeplatane są death metalowymi growlami. Ale stylistycznie kapela nigdy nie zapędza się w ekstremalne rejony. Cały czas balansuje na linii doom metalowej, a nawet gothic metalowej melancholii, ale nigdy nie przekracza progu death metalu jako takiego. Razem z numerami bonusowymi całość "The Loss Of Beauty" trwa 53 minut i można by pomyśleć, że to dość długo, ale nie przy stylistyce, a raczej stylistykach w jakich porusza się Shores Of Null. Zresztą zawartość tej płyty po prostu płynie, konsekwentnie, dość leniwie, ale jednak do przodu. Idealny materiał do słuchania w deszczowe wieczory.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8M_88AtTZNJUHWCZc1NH-Nk095LpNC48c5dIKK3jwbe7YYYNkzOBpVYbYtSDCnS2K0gN0yevkwVD41l5AF8Emf37ZfPnG36ukKKgbA3Geiu77DaKgtnQeDaf64C5J0m45fGihFruBi951pqVbvzpfwYFKNZVVWRiNfmBKZO-HPTYZhGO6m2ssEArHFQ/s1200/Spirit%20Possession%20-%20Of%20the%20Sign....jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8M_88AtTZNJUHWCZc1NH-Nk095LpNC48c5dIKK3jwbe7YYYNkzOBpVYbYtSDCnS2K0gN0yevkwVD41l5AF8Emf37ZfPnG36ukKKgbA3Geiu77DaKgtnQeDaf64C5J0m45fGihFruBi951pqVbvzpfwYFKNZVVWRiNfmBKZO-HPTYZhGO6m2ssEArHFQ/w200-h200/Spirit%20Possession%20-%20Of%20the%20Sign....jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Spirit Possession - Of the Sign...</b></span><br /><div>(black metal/speed metal)</div><div>Data premiery: 31.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4p1ffGr64jIdKLxAoq6OiE?si=Cl7fXUrvRemNBSNYG1BK_A" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Jestem przekonany, że sprawdzałem debiutancki album Spirit Possession, czyli "Spirit Possession" z 2020 roku. Jednak jestem również pewien, że nie zrobił on na mnie takiego wrażenia jak "Of the Sign...". Ta dwuosobowa amerykańska kapela zaserwowała prawdziwą jazdę bez trzymanki opakowaną w black i speed metalowe szaty. Muzyka mknie do przodu na złamanie karku, co jakiś czas wtrąca się wokal, który stara się jak może wybić z rytmu gitarzystę...problem w tym, że gitarzysta i wokalista to ta sama osoba, czyli mamy do czynienia z wewnętrzną walką. Zawartość drugiej płyty Spirit Possession brzmi bardzo surowo, chaotycznie, brzydko i momentami wręcz odrzuca. A jednak po jej odpaleniu nie mogłem się od niej oderwać, a po tych 42 minutach chaosu chciałem więcej i więcej.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5an1kjXwf2IJm6AC8tF1Ymgeozaj7c2KHjf6OSR5lB1wUY8y3lGUWd-u7si9972avrWpqAlNEg73Yh1KLw-_BmcxGVvX2BqxLyizCcpJI0JaUYJKXZuxdMBwDSDKGJUWGB8rSERH32UGO1jlDZySkMokA1fpgiIF0_WfSJeCDlpf3xhGqgyogCQalcw/s1000/Suicide%20Silence%20-%20Remember...%20You%20Must%20Die.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5an1kjXwf2IJm6AC8tF1Ymgeozaj7c2KHjf6OSR5lB1wUY8y3lGUWd-u7si9972avrWpqAlNEg73Yh1KLw-_BmcxGVvX2BqxLyizCcpJI0JaUYJKXZuxdMBwDSDKGJUWGB8rSERH32UGO1jlDZySkMokA1fpgiIF0_WfSJeCDlpf3xhGqgyogCQalcw/w200-h200/Suicide%20Silence%20-%20Remember...%20You%20Must%20Die.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Suicide Silence - Remember... You Must Die</span></b></div><div>(deathcore)</div><div>Data premiery: 10.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3mwVBK8eS1JkOoCs2fYiAr?si=bcgI_TzuSWa0pEH7WHdOUg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Suicide Silence to kapela, która nie miała ostatnio zbyt dużo szczęścia. A jeszcze mniej miał go Eddie Hermida, który miał zastąpić zmarłego w 2012 roku Mitcha Luckera. Powiedzmy sobie szczerze "You Can't Stop Me" (2014) to album bardzo średni. Natomiast później grupa poszła totalnie pod wodę eksperymentując z grungem i nu-metalem na "Suicide Silence" (2017). Minęło już trochę czasu od premiery tej płyty, a ja nadal nie rozumiem tego ruchu. I wówczas myślałem, że to już koniec z Suicide Silence...jednak się myliłem, bo grupa chciała się zrehabilitować średnim deathcorem zaprezentowanym na "Become the Hunter" (2020). Było średnio, ale na tle kulawego poprzednika ten materiał wypadał naprawdę nieźle. I w marcu tego roku grupa zaprezentowała "Remember... You Must Die". To już siódmy studyjny materiał Suicide Silence i dostajemy tutaj głównie deathcore w dobrej odsłonie. Można się przyczepić miejscami do brzmienia, które jest aż nazbyt surowe, ale można się do niego przyzwyczaić. Czy dostaliśmy najlepszy album Suicide Silence z Eddiem na wokalu? Na to wygląda.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpfblmmMhLmXnVI_UX8297ywnOBA4rnvUQifX1MfS8sdqd0rCFOU6RnSH9gkBTMcpVEpw3MXOI_ZznaQ2YpbwjM2pIuyZwiXQwf-UDeQBef7jBKekBURYbbyArVDpHwkpLjUBjzs-g4KBYu_5xZAEa1-_D6mgp7nWkvrpvr5NA0DNQsjv1UUrCjiv23Q/s1200/Thron%20-%20Dust.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpfblmmMhLmXnVI_UX8297ywnOBA4rnvUQifX1MfS8sdqd0rCFOU6RnSH9gkBTMcpVEpw3MXOI_ZznaQ2YpbwjM2pIuyZwiXQwf-UDeQBef7jBKekBURYbbyArVDpHwkpLjUBjzs-g4KBYu_5xZAEa1-_D6mgp7nWkvrpvr5NA0DNQsjv1UUrCjiv23Q/w200-h200/Thron%20-%20Dust.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Thron - Dust</span></b></div><div>(melodic black metal)</div><div>Data premiery: 31.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/361JaXp8DAjpncN7TgnSJu?si=71PiK4vrQN2lU-C6k9gdVQ" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Zbierając się do finalnej selekcji brakowało mi jednego albumu i doskonale pamiętałem, że sprawdzając marcowe premiery natknąłem się na black metalowy materiał, którego bardzo dobrze mi się słuchało. Oczywiście w tym przeglądzie jest już kilka wydawnictw utrzymanych w tym gatunku, ale w końcu zauważyłem, że chodziło o Thron. I pamiętam jak przez mgłę ich album z 2021 roku zatytułowany "Pilgrim". I pamiętałem też jakie zamieszanie wspomniane wydawnictwo robiło w podsumowaniach roku. U mnie niestety się nie znalazło, ale nazwę kapeli zapamiętałem, więc ich kolejny materiał musiałem sprawdzić. "Dust" to już czwarty pełniak tej niemieckiej grupy. I już od pierwszych dźwięków zawartych na tej płycie poczułem, że to black metal jaki lubię. Kapela nie stroni od gitarowych melodii, które stanowią doskonałą ozdobę ich twórczości. "Dust" to materiał szybki i energiczny, grupa naprawdę rzadko zwalnia tempo, większość czasu trwania albumu muzycy mkną do przodu na złamanie karku. A te nieliczne chwile na złapanie oddechu szybko odchodzą w niepamięć. Bywają tutaj też momenty sprawiające wrażenie spokojniejszych - ale zwróćcie wówczas uwagę na gitarę w tle, ona nie zwalnia, nadal mknie do przodu jak oszalała.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgN8tYmfr8dab-tv3H4Fd_DtlkCHiIt-rlHAkjX0WIW7dxZJM9XiLxWw8xOjSdIL0srk99EXs6W42xQnfrEqNVJ8QGBwPjswlZiqm5fEcq4ugTD7RS78u7bpaThgCZJnLEi7Pbj26dLxMajz1QWt89mD_8Dg0jRIH9fXlGrYLMIA6k83UaMTQa3BwK0ew/s1200/Tribe%20Of%20Pazuzu%20-%20Blasphemous%20Prophecies.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgN8tYmfr8dab-tv3H4Fd_DtlkCHiIt-rlHAkjX0WIW7dxZJM9XiLxWw8xOjSdIL0srk99EXs6W42xQnfrEqNVJ8QGBwPjswlZiqm5fEcq4ugTD7RS78u7bpaThgCZJnLEi7Pbj26dLxMajz1QWt89mD_8Dg0jRIH9fXlGrYLMIA6k83UaMTQa3BwK0ew/w200-h200/Tribe%20Of%20Pazuzu%20-%20Blasphemous%20Prophecies.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Tribe Of Pazuzu - Blasphemous Prophecies</span></b><div>(death metal)</div><div>Data premiery: 06.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5kdZmtxz6pU5T3JpymKPON?si=d6SWAQ6sR8SfCQIu1vyVWw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Magia nazwy? Częściowo tak, bo jak tylko zobaczyłem nazwę Tribe Of Pazuzu moje pierwsze myśli powędrowały w kierunku Oranssi Pazuzu. I nieważne, że te dwie kapele grają zupełnie inaczej. To był jeden z powodów, z których album "Blasphemous Prophecies" był jednym z pierwszych spośród marcowych premier, po który sięgnąłem. A co mnie czekało po odpaleniu? Trochę zbieranie szczęki z podłogi, bo jednak nie spodziewałem się tak dobrego death metalowego grania. Tym bardziej, że jest to pierwszy pełny studyjny materiał tej grupy...chociaż tworzą ją doświadczeni muzycy. Debiut Tribe Of Pazuzu to death metal w pełnej swojej krasie, a raczej w pełnej swojej brzydocie. Jest ciężko, masywnie, gitary tną przy samej ziemi, a perkusja wściekle wybija rytm, a temu wszystkiemu wtóruje świetny growl Nicka Sagiasa. Co tu dużo gadać? Jeżeli lubicie death metal, to na pewno pokochacie Tribe Of Pazuzu, a odpalając "Blasphemous Prophecies" przygotujcie się na 30 minut intensywnej jazdy.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLhDCJW0x7wkH9Cq-MPTU_RWaXMOONRXXwCTZ9IFqibgP6K69EyO59eBsbNJVAI8k2rIcL3U87wrW2S7FoxM17oKTiuhosoUkN5KdIcwFeBuqBJYPsinKG48RnJd_Ja7vz25nPIr63eg8Sd-F1zn4jGZwCReu0YOG-AdLPLNzcB0bW_tfrubglRgGcOw/s1024/%C3%9Alf%C3%BA%C3%B0%20-%20Of%20Existential%20Distortion.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="1024" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLhDCJW0x7wkH9Cq-MPTU_RWaXMOONRXXwCTZ9IFqibgP6K69EyO59eBsbNJVAI8k2rIcL3U87wrW2S7FoxM17oKTiuhosoUkN5KdIcwFeBuqBJYPsinKG48RnJd_Ja7vz25nPIr63eg8Sd-F1zn4jGZwCReu0YOG-AdLPLNzcB0bW_tfrubglRgGcOw/w200-h200/%C3%9Alf%C3%BA%C3%B0%20-%20Of%20Existential%20Distortion.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Úlfúð - Of Existential Distortion</span></b><div>(black/death metal)</div><div>Data premiery: 17.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3CoY8nqDAXXbJlWQdFgIIl?si=Gu2q7YorSMCpG_s_NAnK5Q" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Islandia zyskała kolejnego doskonałego przedstawiciela w metalowym światku, jakim jest debiutująca w tym roku pełnym wydawnictwem kapela Úlfúð. Grupa powstała w 2015 roku i do czasu wydania "Of Existential Distortion" miała na swoim koncie epkę "First Sermon" z 2018 roku. Ich debiutancki materiał z miejsca wprowadza słuchacza w magiczny i tajemniczy klimat Islandii. Nie uświadczymy tu jednak żadnych folkowych elementów, nawet w formie dalekiego tła, za to muzycy doskonale czują się w agresywnym, choć nie pozbawionym klimatu graniu. A atmosfera zaklęta w dźwiękach znajdujących się na "Of Existential Distortion" jest gęsta i niepokojąca. I pewnie gdyby nie ten klimat to byłby to po prostu jeden z wielu black/death metalowych albumów, ale już przy pierwszym kontakcie z tym materiałem poczułem jakieś dziwne przyciąganie zawartości debiutu Úlfúð.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNGguqHiwcEWePeT_CJq5Q0wNNqh0RfuOLkRaFrFap5XFdiVK9_ZdQ7WBva6HkcfBkQp47S9QEv_CVYvt0JRBIiRMeqFKtmLsITzE3MDJI_iAUtMsPHnrDms6RbMnajnJP69So24r0DxJTmVgl7Kkq-KLFbEv0m2cM_XLkwCRBVuI1qhNXXp1tOHwtaQ/s1200/Vedalia%20-%20Cormorant.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNGguqHiwcEWePeT_CJq5Q0wNNqh0RfuOLkRaFrFap5XFdiVK9_ZdQ7WBva6HkcfBkQp47S9QEv_CVYvt0JRBIiRMeqFKtmLsITzE3MDJI_iAUtMsPHnrDms6RbMnajnJP69So24r0DxJTmVgl7Kkq-KLFbEv0m2cM_XLkwCRBVuI1qhNXXp1tOHwtaQ/w200-h200/Vedalia%20-%20Cormorant.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Vedalia - Cormorant</span></b><div>(progressive metal/progressive power metal)</div><div>Data premiery: 31.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3U9QzS9R9SnGgcdyyXTYUp?si=BwXVr9GWRAOrTJtKjnuXBQ" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Vedalia to jedno z moich największych odkryć tego roku. To szwedzka grupa, która debiutowała w 2017 roku albumem "Radiance", a na jego kontynuację, czyli "Cormorant" trzeba było czekać aż 6 lat. Drugi pełny materiał w dyskografii Vedalia to przede wszystkim progressive metal z niewielkimi elementami power metalu. Jednak kapela nie przesadza z tą progresywnością i nie zapomina o solidnej dawce przebojowości. Jest tutaj też obecna dość znacząca nutka nowoczesnego grania objawiająca się głównie w skromnych ilościach elektroniki. Zawartość "Cormorant" jest dość obszerna, bo całość zamyka się w niemal 70 minutach, ale dzięki swoistej lekkości tego materiału i doskonale skrojonym kompozycjom w ogóle nie czuć upływu tego czasu. Bardzo nośny album pełen zapadających w ucho partii wokalnych, orkiestracji i niebanalnych melodii.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtjZU_S3C6qO-0eHaIzx6XnOZwi4peHDTFhdWkpopT6eJfroLTg38sr0-bKP_fFFgckSBz8A_g07d3yxTfbbTYgLz4IVcvBlzkqepJcgVydtrWG9Ih_-RHPo-FTuAsZu1r7CtvwlJnbtt7FCPkV-liuFKigd8mGEXXBB8Ryt3MN8TnUlkwejpmvDEDSg/s2560/Viscera%20-%20Carcinogenesis.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="2560" data-original-width="2560" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtjZU_S3C6qO-0eHaIzx6XnOZwi4peHDTFhdWkpopT6eJfroLTg38sr0-bKP_fFFgckSBz8A_g07d3yxTfbbTYgLz4IVcvBlzkqepJcgVydtrWG9Ih_-RHPo-FTuAsZu1r7CtvwlJnbtt7FCPkV-liuFKigd8mGEXXBB8Ryt3MN8TnUlkwejpmvDEDSg/w200-h200/Viscera%20-%20Carcinogenesis.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Viscera - Carcinogenesis</span></b><div>(deathcore/melodic death metal)</div><div>Data premiery: 03.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3a2xxOQXwYc8s8NXu65YnF?si=aS8Ig-cQSW6XqxMGvl6LPg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Całkiem nieźle pamiętam debiutancki materiał brytyjskiej grupy Viscera, czyli "Obsidian" wydany w 2020 roku. Był to naprawdę niezły deathcore z elementami melodic death metalu. Mimo tego do zapoznania się z "Carcinogenesis" zabierałem się dość długo. Ale gdy w końcu go odpaliłem to wiedziałem, że nie może dla niego zabraknąć miejsca w marcowym przeglądzie. Głównym trzonem tego wydawnictwa jest oczywiście deathcore - czasami wolny, gniotący, wręcz miażdżący, ale doskonale uzupełnia się z szybszymi elementami zapożyczanymi z melodic death metalu. I podobnie jest z wokalami, główne to deathcore'owy ryk, ale całkiem nieźle uzupełniany przez czystsze partie. A te drugie doskonale zgrywają się z warstwą instrumentalną. Muzycy też wielokrotnie mogą prezentować swoje umiejętności serwując solówki gitarowe, czy perkusyjne galopady, których nie powstydziłyby się kapele grające techniczny death metal. I chociaż "Obsidian" był naprawdę dobrym materiałem, to "Carcinogenesis" jest od niego o wiele lepszy.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyi0ipbM3sPK-p4aWD0u0K0qxXub7iBO0tCtDQVp_VgD0XjDxK83WMJwGzxYKmJXXIhhlfceFXI3-IjdOmdzdlsutjCiLF9hs-g4XoffIwgAeAFQdjHRJpwgHYGPODotD3UiUhw9RX0CcS_gpypTCku5_69cjnMxEEAVnUp-evQ0d8IpwpeAty4cqeQA/s1200/Xysma%20-%20No%20Place%20Like%20Alone.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyi0ipbM3sPK-p4aWD0u0K0qxXub7iBO0tCtDQVp_VgD0XjDxK83WMJwGzxYKmJXXIhhlfceFXI3-IjdOmdzdlsutjCiLF9hs-g4XoffIwgAeAFQdjHRJpwgHYGPODotD3UiUhw9RX0CcS_gpypTCku5_69cjnMxEEAVnUp-evQ0d8IpwpeAty4cqeQA/w200-h200/Xysma%20-%20No%20Place%20Like%20Alone.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Xysma - No Place Like Alone</span></b><br /><div>(hard rock/stoner rock/heavy metal)</div><div>Data premiery: 24.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4dii4iXWnJ4OLYgr9H3on9?si=RdF5-VHORgW9_tRnC4S_-Q" target="_blank">Spotify</a><br /><div><div><br /></div><div>Lubicie grindcore? Już nie? Wygląda na to, że muzycy wchodzący w skład Xysma też już go nie lubią. Ta fińska grupa zaczynała od grindcore'a pod koniec lat 80, a później kręciła się w okolicach death metalu, death'n'rolla, aż w końcu w 1998 roku, niedługo po wydaniu stoner rockowego albumu "Girl on the Beach" zakończyła działalność. Reaktywowana w 2011 roku kapela po 12 lata zdecydowała się zaprezentować nowy materiał. "No Place Like Alone" to pierwszy od 25 lat album grupy Xysma i słuchać na nim przede wszystkim hard rocka zagranego w rock'n'rollowym stylu. Słuchając tego materiału miałem nieodparte wrażenie, że wszyscy muzycy wchodzący w skład kapeli nagrywając go doskonale się bawili. I to też się przekłada na zawarte tutaj kawałki, które momentalnie wpadają w ucho i sprawiają, że noga sama tupie do rytmu. Bardzo lubię takie powroty.</div><div><div><div><div><div><div><br /></div><div><div><div><div><div><div><div><div><div><div><div><div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZZ-XTfPj_k1zEwSOOWlsLbUo4GEtHT3giDJ5vFMtDy9GuVGegIZyTiAtFx7kvV6t4lePKgm_AGTYaghjaGG4HPDMa0LCJmrw8T6urOXXswJaOh21qyLgQtMNfwkVTaN6EkJwTNH6B3mCRzNLrD0oxqOFNJeVUp5nTS_2fCCUqfyx-qgyhbsXcdQGWPg/s1200/Z%C3%98RORMR%20-%20The%20Monolith.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1183" data-original-width="1200" height="197" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZZ-XTfPj_k1zEwSOOWlsLbUo4GEtHT3giDJ5vFMtDy9GuVGegIZyTiAtFx7kvV6t4lePKgm_AGTYaghjaGG4HPDMa0LCJmrw8T6urOXXswJaOh21qyLgQtMNfwkVTaN6EkJwTNH6B3mCRzNLrD0oxqOFNJeVUp5nTS_2fCCUqfyx-qgyhbsXcdQGWPg/w200-h197/Z%C3%98RORMR%20-%20The%20Monolith.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">ZØRORMR - The Monolith</span></b><br /><div>(black metal)</div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div><div>Data premiery: 24.03.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/25p6AK99mEd6UgZ5D3yAQT?si=6qOHI44BRCyOGy1FzAP4qQ" target="_blank">Spotify</a></div></div></div></div></div><div><br /></div><div>Zorormr to black metalowy projekt Fabiana Filiksa, którego możecie znać również z Moloch, Doctor Visor, ale też po prostu jako Fabiana Filiksa, o którego płycie "Vertigo" pisałem w podsumowaniu 2021 roku. Nie tak dawno temu muzyk opuścił na chwilę dungeon synth, synthwave i eksperymentalny dark jazz, żeby wrócić do black metalu. "The Monolith" to bardzo dobry powrót do wcześniej eksplorowanych przez Filiksa rejonów black metalu. Całość brzmi bardzo nowocześnie, ale jednocześnie słychać tutaj ukłony w stronę bardziej tradycyjnej formy gatunku, w którym muzyk porusza się na tym albumie. Obcując z zawartością "The Monolith" odniosłem wrażenie, że Filiksowi bardzo dobrze zrobiło chwilowe odcięcie się od black metalowego grania, jak i zebranie doświadczenia przy graniu w niemetalowych projektach. Dzięki temu wrócił jako Zorormr ze zdwojoną siłą i bardzo dobrym, spójnym i zachęcającym do kolejnych odsłuchów materiałem.</div>Esthttp://www.blogger.com/profile/14421860241484678957noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4240509534317649162.post-50801384410653220542023-03-02T23:45:00.003+01:002023-03-02T23:45:45.801+01:00Przegląd premier płytowych - luty 2023<div>Trochę obawiałem się o lutowe premiery, a przynajmniej przy pierwszym piątku miesiąca. I nie chodzi o to, że nie było premier, wręcz przeciwnie, było ich całkiem sporo...ale z ich jakością już nie było tak dobrze. I trochę zaniepokojony spoglądałem na zapowiedzi na kolejne tygodnie lutego, które na szczęście nieco podniosły mnie na duchu. Ostatecznie ciekawych premier było tyle, że musiałem się znowu bawić w kilku stopniową selekcję, żeby nie wyskoczyć ze zbyt dużą ilością albumów i nie zakopać się z przygotowywaniem tego przeglądu. Ostatecznie znajdziecie poniżej 25 pozycji. Tym razem dominują gatunki ekstremalne, więc nie zdziwcie się, że większość wydawnictw spośród poniżej wymienionych premier orbituje wokół black lub death metalu. Ale dla fanów nieco lżejszego grania też nie brakuje ciekawych "polecajek". Każdy na pewno znajdzie dla siebie coś interesującego.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTv2W8pXKp3bwg6hc5JWk0ecjs6gR8SryqAdiRhfgHLSBoj0e5G-AWazJnrzfUs9hPgQN7T04jnX5KH2qSSEZ10kFNJK3PWMR6iMvv3__hsv8eY81CQDC2U31_C1Y0XYwYvgWzS7JnUqb9pDcPj3m35eS1vllSt_OCgtpHJO09yhl9bbhFf8DNLZA2Fw/s662/1przeglad.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="659" data-original-width="662" height="638" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTv2W8pXKp3bwg6hc5JWk0ecjs6gR8SryqAdiRhfgHLSBoj0e5G-AWazJnrzfUs9hPgQN7T04jnX5KH2qSSEZ10kFNJK3PWMR6iMvv3__hsv8eY81CQDC2U31_C1Y0XYwYvgWzS7JnUqb9pDcPj3m35eS1vllSt_OCgtpHJO09yhl9bbhFf8DNLZA2Fw/w640-h638/1przeglad.png" width="640" /></a></div><div><br /></div><span><a name='more'></a></span><span><br /></span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFpiEEO4buc7rJ8M8yaKY9V_3hQzOVYIuhCD6zCWLsXnwLhMzSA0-Twz_0H1_AsVACY3kC7nmnVfNHEPkfsYqP4TDfvngauRYIKwFrhLXAEnRB6TEfml9LlTRdezP16rYZQUIx0LSU4aYgQzthX38XC_phVVTYjlq67K5rerjwbXT5rPNtqCTnlVGbdg/s1500/Air%20Raid%20-%20Fatal%20Encounter.png" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFpiEEO4buc7rJ8M8yaKY9V_3hQzOVYIuhCD6zCWLsXnwLhMzSA0-Twz_0H1_AsVACY3kC7nmnVfNHEPkfsYqP4TDfvngauRYIKwFrhLXAEnRB6TEfml9LlTRdezP16rYZQUIx0LSU4aYgQzthX38XC_phVVTYjlq67K5rerjwbXT5rPNtqCTnlVGbdg/w200-h200/Air%20Raid%20-%20Fatal%20Encounter.png" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Air Raid - Fatal Encounter</span></b><div>(heavy metal)</div><div>Data premiery: 24.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/52djlJRcwo4TFjMA0bJAJM?si=d5I5B_0lTdqhgdwX5Sg26g" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Nie wiem, jak to się stało, ale zanim sięgnąłem po tegoroczną płytę Air Raid miałem wrażenie, że znam ten band i jest to heavy metalowa kapela oldboy'ów, którzy za wszelką cenę chcą się trzymać heavy metalowej sceny (w stylu Raven, czy Anvil). I z tego też powodu zwlekałem z odpaleniem albumu "Fatal Encounter". A jak już się zmusiłem do sprawdzenia wspomnianej płyty, to czekała mnie bardzo miła niespodzianka. Air Raid to szwedzka heavy metalowa kapela, która debiutowała w 2012 roku płytą "Night of the Axe". I naprawdę nie wiem, jak to się stało, że dopiero przy ich czwartej płycie rozpocząłem swoją znajomość z ich twórczością (tzn. wiem, bo ich nazwa źle mi się kojarzyła). Tym bardziej, że jest to kapela, którą można zaliczyć do grupy młodych formacji grających oldschoolowy heavy metal. Kompozycje zawarte na "Fatal Encounter" to kwintesencja heavy metalu z lat 80-tych, kiedy to metalowe riffy mieszały się z klimatem stadionowego hard rocka. A obok nieco dociążonych gitar pojawiały się prawdziwie nośne refreny, które błyskawicznie wpadały w ucho. Jeżeli lubicie takie kapele jak Enforcer, Striker, Night, czy Ambush to Air Raid na pewno dołączy do grona waszych ulubionych bandów.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgprM7A9dv-9vQiGa7j77GR7HRPTS7oQw9RsLCoCGyhhaSnyxO7LYdNApbXIRGFw25ttwOjumyBgS7ntHhiScBDI1buE5f7Oz8s4s-bsauP2DHG2J2_ArnXZA0GzxxFRpGKzJ4HiB5PRTIBx81A_qhcjsdrjr3U-Pvqbt4PmgcG-q13iU8hpkh4W9-4fA/s1200/Azaghal%20-%20Alttarimme%20On%20Luista%20Tehty.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgprM7A9dv-9vQiGa7j77GR7HRPTS7oQw9RsLCoCGyhhaSnyxO7LYdNApbXIRGFw25ttwOjumyBgS7ntHhiScBDI1buE5f7Oz8s4s-bsauP2DHG2J2_ArnXZA0GzxxFRpGKzJ4HiB5PRTIBx81A_qhcjsdrjr3U-Pvqbt4PmgcG-q13iU8hpkh4W9-4fA/w200-h200/Azaghal%20-%20Alttarimme%20On%20Luista%20Tehty.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Azaghal - Alttarimme On Luista Tehty</span></b></div><div>(black metal)</div><div>Data premiery: 24.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2layUtohYZgzaF8u4k4g4e?si=eFiklK_2SXuCH88i48iynw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Azaghal to chyba najbardziej płodna kapela w tym przeglądzie premier. Ta fińska black metalowa grupa debiutowała w 1999 roku albumem "Mustamaa", a w lutym 2023 roku zaprezentowała swój dwunasty pełny studyjny materiał. "Alttarimme On Luista Tehty" to płyta utrzymana w tradycyjnej black metalowej stylistyce, grupa nie stara się tutaj dokładać elementów z innych gatunków, czy szukać nowych rozwiązań. Chociaż brzmienie gitar kojarzy mi się ze szwedzkim oldschoolowym death metalem i być może właśnie dlatego ten materiał zwrócił moją uwagę. Dwunasty album Azaghal to bardzo dobra black metalowa jazda nie stroniąca od klimatycznych wstawek, które są tak charakterystyczne dla fińskiej sceny metalowej.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEin3tzXwviCJWir91ihROgIe_HG7YV3Z12eeR-ZR5ou6BiCfKTlCquaqb_4501o8-v5hpP5EIsQWRzsoxy7VSvl0I7hg46Yu8KTufyS9N8jQlBXwr1AyIjr_IpF6D53P5egw3ei0fLGRMAQXWSmzuVb3aWnS8179Fnn8FNQnCUB4GtHo0PrECf8GDGS8A/s1200/Bodyfarm%20-%20Ultimate%20Abomination.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEin3tzXwviCJWir91ihROgIe_HG7YV3Z12eeR-ZR5ou6BiCfKTlCquaqb_4501o8-v5hpP5EIsQWRzsoxy7VSvl0I7hg46Yu8KTufyS9N8jQlBXwr1AyIjr_IpF6D53P5egw3ei0fLGRMAQXWSmzuVb3aWnS8179Fnn8FNQnCUB4GtHo0PrECf8GDGS8A/w200-h200/Bodyfarm%20-%20Ultimate%20Abomination.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Bodyfarm - Ultimate Abomination</span></b><div>(death metal)</div><div>Data premiery: 24.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2uT6lAI5O4ldv2IHooVKEW?si=G2wy9VNZQ6KRgNyfrprkNg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Każdy, kto choć raz w swojej historii obcowania z muzyką metalową natrafił na wydawnictwo Bodyfarm, ten po ich nowych płytach nie spodziewa się rewolucji. Wręcz zaryzykowałbym stwierdzenie, że bez odpalenia płyty Bodyfarm mniej więcej wiem jaka będzie jej zawartość. I w większości przypadków mówiłbym o wtórności, kręceniu się w kółko i serwowaniu odgrzewanego kotleta, któryś raz z rzędu. Jednak w przypadku tak grających jak Bodyfarm kapel ciężko oczekiwać rewolucji, wręcz oczekuje się, że tej rewolucji nie będzie. I na "Ultimate Abomination" jej nie ma. Nadal jest to szybki, ale jednocześnie trochę oldschoolowy death metal ze sporą ilością przyjemnych dla ucha gitarowych melodii, które próbują się przebić przez growle, ciężkie riffy oraz szybko bijącą perkusję. Czy polecam piąty studyjny materiał Holendrów? Oczywiście, że tak i nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpLCcLzD8-KlxO5CTnUsG3J6LL7Xv3e_ux-D5aGVpII56vcC9bP_EUA1ZR051hsZsfGoK_0Sbw5uwGZMP5R5Eszda_bww3jplerdyyhp-3wJrfs9msWoMOw0tTN4VsePNqpouJ7Tbsi-Q3L3KsKj7ODaOwLcm_0Ym9CpxH5qBjoqcAB821OCbIZI3DKg/s1200/Carnosus%20-%20Visions%20Of%20Infinihility.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpLCcLzD8-KlxO5CTnUsG3J6LL7Xv3e_ux-D5aGVpII56vcC9bP_EUA1ZR051hsZsfGoK_0Sbw5uwGZMP5R5Eszda_bww3jplerdyyhp-3wJrfs9msWoMOw0tTN4VsePNqpouJ7Tbsi-Q3L3KsKj7ODaOwLcm_0Ym9CpxH5qBjoqcAB821OCbIZI3DKg/w200-h200/Carnosus%20-%20Visions%20Of%20Infinihility.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Carnosus - Visions Of Infinihility</span></b><div>(technical death metal/melodic death metal)</div><div>Data premiery: 10.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/29Ymmd4hHvFNDCyzo9ZMAK?si=tFPoJfl5SQmq6fkX_OZQQw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Carnosus to jedna z wielu świeżych formacji, które trafiły do tego przeglądu. Grupa powstała w 2011 roku, ale debiutancki album zatytułowany "Dogma of the Deceased" zaprezentowała dopiero w 2020. "Visions of Infinihility" to dopiero drugi pełny materiał tej szwedzkiej kapeli i zgodnie z opisem na MA spodziewałem się po niej death/thrash metalu. I tak się wsłuchiwałem w kawałki zawarte na tej płycie i coś mi tu nie pasowało. Toż to nie jest żaden death/thrash metal, tego drugiego gatunku nie ma tutaj nawet w śladowych ilościach. Jest za to cała masa technicznego death metalu zmieszanego z melodic death metalem. Drugi materiał Carnosus brzmi jakby Archspire i The Black Dahlia Murder połączyli siły i utworzyli super grupę grającą właśnie wypadkową ich dwóch stylów. Jedno jest pewne - melodii, szaleństwa, szybkiego i agresywnego death metalu tutaj nie brakuje. Świetna płyta, która momentalnie wciąga i nie da się od siebie oderwać.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb7nFqaQzI4wgFgGfe_xOPrq7We-eySbqWNz3Tn4lYpvTO4zX1eO6FCc_0SVQLOfaS9jPwUpmgSFzDT4m1yMTQzGDSCsKH_v1AU9V2sfefnldY0ckL8w2qe4uYbijnLz7DFn-2zFWz-1i6-dhndeYKU0Epz-g7I6XbNvR-jitIbf-pL279PQctUP6oAQ/s1200/Deviser%20-%20Evil%20Summons%20Evil.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb7nFqaQzI4wgFgGfe_xOPrq7We-eySbqWNz3Tn4lYpvTO4zX1eO6FCc_0SVQLOfaS9jPwUpmgSFzDT4m1yMTQzGDSCsKH_v1AU9V2sfefnldY0ckL8w2qe4uYbijnLz7DFn-2zFWz-1i6-dhndeYKU0Epz-g7I6XbNvR-jitIbf-pL279PQctUP6oAQ/w200-h200/Deviser%20-%20Evil%20Summons%20Evil.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Deviser - Evil Summons Evil</b></span><div>(melodic black metal)</div><div>Data premiery: 10.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4c2IvdNA9vwejr8YPqF0Mf?si=SLh_eUNiSi2Xzm7NzS3spQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Deviser to dość już wiekowa black metalowa formacja z Grecji. Grupa powstała w 1989 roku, a debiutowała w 1996 roku płytą "Unspeakable Cults". Niestety nie miałem wcześniej styczności z ich twórczością i tłumaczę to sobie faktem, że ostatnią pełną płytą wydaną przez Deviser był "Seasons of Darkness" z 2011 roku. W związku z tym "Evil Summons Evil" można rozpatrywać jako pewnego rodzaju powrót na scenę (chociaż grupa nie była nigdy w stanie zawieszenia). Wspomniany album jest piątym pełniakiem w dyskografii Deviser i od pierwszych dźwięków przekonał mnie do siebie. Już od otwierającego tę płytę numeru "Death Is Life Eternal" słuchać, że muzycy Deviser doskonale wiedzą co chcą grać i jak to osiągnąć. Materiał z jednej strony brzmi dość surowo, a z drugiej nie brakuje na nim epickich momentów (momentami iście bombastycznych) i dobrych gitarowych melodii. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że to właśnie melodic black metal w starym dobrym stylu.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYHMDN4F4cWMK1_Txtet-leGOeVcz-ZfFi_XWYq-s7_XHv42klwwI_Zzk659Jlt3GNXcPcs8dFKGJ4q0R9E_KAYPrFR1Mxx_woyV9DM1HV1gWHiznklyBWCDAo8lQ9G06W8NRURbI5uyhrG465_yzjfYZLyeQk3OW6DEMPmZ_AzZjto11J67wMTIauiA/s1280/Dragon%20-%20Unde%20Malum.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1280" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYHMDN4F4cWMK1_Txtet-leGOeVcz-ZfFi_XWYq-s7_XHv42klwwI_Zzk659Jlt3GNXcPcs8dFKGJ4q0R9E_KAYPrFR1Mxx_woyV9DM1HV1gWHiznklyBWCDAo8lQ9G06W8NRURbI5uyhrG465_yzjfYZLyeQk3OW6DEMPmZ_AzZjto11J67wMTIauiA/w200-h200/Dragon%20-%20Unde%20Malum.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Dragon - Unde Malum</b></span><div>(thrash metal/death metal)</div><div>Data premiery: 24.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1wbVSZuqVyKjynWekKUhsq?si=MY2WAGxPT52mLjAmV-Xx6Q" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie tak dawno temu kapela Dragon wróciła po 22 latach z materiałem "Arcydzieło Zagłady" (2021) i był to bardzo dobry album. Trochę byłem zaskoczony, że tak szybko, bo dokładnie po dwóch latach kapela zaprezentuje swoją kolejną płytę. "Unde Malum" to już siódmy album w dorobku tej katowickiej formacji. Zawartość nowego wydawnictwa to surowa mieszanka death i thrash metalu, z dużym naciskiem na ten drugi gatunek. Kawałki są utrzymane w średnich tempach i wręcz kipią od agresji. O ile można mówić, że "Arcydzieło Zagłady" było bardzo dobrym wydawnictwem, które przywróciło Dragon na polską scenę metalową, tak mam wrażenie, że za sprawą "Unde Malum" grupa przebijał swój poprzedni materiał. Wszystkie elementy są tutaj "bardziej" względem poprzednika. Cała zawartość brzmi tak, jakby muzycy mieli go przemyślanego już dawno temu i po prostu chcieli chwilę odczekać po wydaniu "Arcydzieła Zagłady", żeby nie przytłaczać swoich fanów zbyt dużą ilością materiału na raz. Bardzo się cieszę, że Dragon wrócili na scenę i udowodnili za sprawą "Unde Malum", że ich powrót to nie jest jakiś chwilowy kaprys, tylko zamierzają zagrzać na niej miejsce nieco dłużej.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTdtFSTj1hmoUCJNlA0CsY2rO_Mo6dBMKUP43_DMSNxFMzbHt_8Fjff6zbMtrJMjC3WBkZku2z0_05ZRnBk_Nb-hMWmiV5A3fYL5zFUto_3O_fhWOje981OjGzIhYXQbWBz3lbRwzG1w5fAgg4XqMcYUUkWbKO4siYEkEW-Oc9AQunUm67A1vj8WjkoQ/s1200/Enisum%20-%20Forgotten%20Mountains.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTdtFSTj1hmoUCJNlA0CsY2rO_Mo6dBMKUP43_DMSNxFMzbHt_8Fjff6zbMtrJMjC3WBkZku2z0_05ZRnBk_Nb-hMWmiV5A3fYL5zFUto_3O_fhWOje981OjGzIhYXQbWBz3lbRwzG1w5fAgg4XqMcYUUkWbKO4siYEkEW-Oc9AQunUm67A1vj8WjkoQ/w200-h200/Enisum%20-%20Forgotten%20Mountains.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Enisum - Forgotten Mountains</b></span><div>(atmospheric black metal/blackgaze)</div><div>Data premiery: 17.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1arls6I0NfMRwdaCKf9iBx?si=5fijpEnSTnC-JA3U0fTvRg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>To jest niesamowite, że słuchając muzyki metalowej od wielu lat nadal natrafiam na tyle ciekawych i do tej pory nieznanych mi kapel. Jedną z nich jest włoska formacja Enisum, która zaczynała w 2006 roku jako jednoosobowy projekt Marcello Apolinariego skrywającego się za pseudonimem "Silentium" (aktualnie "Lys"). Dopiero w 2014 roku do Lysa dołączył basista Leynir, wokalistka Epheliin oraz perkusista Dead Soul. "Forgotten Mountains" to już siódmy pełny studyjny materiał tej grupy. I już od pierwszych sekund kawałka "Where You Live Again" kapela czaruje spokojną, ale zarazem niepokojącą, a raczej zwiastującą coś niepokojącego muzyką. I takie motywy mieszania spokojnego grania z black metalem będą się przewijały przez cały ten materiał. Enisum doskonale balansują pomiędzy klimatycznym, spokojnym i wręcz kojącym graniem, a black metalową agresywną młócką. "Forgotten Mountains" to blackgaze pełną gębą.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhl5sPCeg68muTyuEsWx9tfkFiPH3hymdhKQFfbgGc4_r4iqvmJH5WEShVIykN5DM0c5PwGaFA1msRIXSiCJ22flK6hQuwLGC8WK34IbJOklX-MSO8npEH_CUychjmWkBLa12XaV6orqo7chDz2qAmxAuR-N1tNg6JuKzCPgWQ8ty-1WJ-ORm8ifJRf0g/s1200/Frozen%20Dawn%20-%20The%20Decline%20Of%20The%20Enlightened%20Gods.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhl5sPCeg68muTyuEsWx9tfkFiPH3hymdhKQFfbgGc4_r4iqvmJH5WEShVIykN5DM0c5PwGaFA1msRIXSiCJ22flK6hQuwLGC8WK34IbJOklX-MSO8npEH_CUychjmWkBLa12XaV6orqo7chDz2qAmxAuR-N1tNg6JuKzCPgWQ8ty-1WJ-ORm8ifJRf0g/w200-h200/Frozen%20Dawn%20-%20The%20Decline%20Of%20The%20Enlightened%20Gods.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Frozen Dawn - The Decline Of The Enlightened Gods</span></b></div><div>(melodic black metal)</div><div>Data premiery: 10.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7DpPkTswLFihPRSJvsTw5w?si=2ZxX9EEWTTyhXv5E9iHgjw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Gdy pomyślę o muzyce rockowej-metalowej z Hiszpanii to pierwsze, co przychodzi mi do głowy to pełna pozytywnej energii twórczość Mago De Oz, ewentualnie Tierra Santa. Ale przecież kapele pochodzące z Półwyspu Iberyjskiego wcale nie muszą grać melodic folk metalu/rocka, prawda? Doskonałym dowodem na to jest formacja Frozen Dawn. To grająca melodyjny black metal grupa pochodząca z Madrytu i mająca już na swoim koncie cztery pełne wydawnictwa płytowe (włącznie z tegorocznym). W lutym Frozen Dawn zaserwowali materiał zatytułowany "The Decline Of The Enlightened Gods" i jest to doskonały przykład na to, jak powinno się grać melodic black metal bez popadania w pułapkę przaśności. Hiszpanie serwują solidną dawkę black metalowego grania okraszonego dobrymi melodiami gitarowymi i starają się jak mogą, żeby nie przegiąć ani w stronę zbyt ciężkiego grania, ale też nie skupiać się wyłącznie na melodiach, bo to mogłoby ich zaprowadzić w bardzo niebezpieczne rejony. Na "The Decline Of The Enlightened Gods" znajdziecie dziewięć autorskich kompozycji, a na sam koniec cover "Blinded by Light, Enlightened by Darkness" formacji Necrophobic.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8rq8QqTL-TRqvvqPS-F9abM_ggLghwQckTtlh3WzRSauf3Gm6vxUW0VrUvN5I2byYIEKfFDZYj1iUcj3T7UZ-qmzFxFWHt5NRVXIetNqtfS3O9rlxcjbZUckLTHW_MyKOpmN-eQKh0M8Tb2_kbDjT2_fgXnFmbyz-RdER3VrQGqIadYXyfOVcWaM6hA/s2560/Hellripper%20-%20Warlocks%20Grim%20&%20Withered%20Hags.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2560" data-original-width="2560" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8rq8QqTL-TRqvvqPS-F9abM_ggLghwQckTtlh3WzRSauf3Gm6vxUW0VrUvN5I2byYIEKfFDZYj1iUcj3T7UZ-qmzFxFWHt5NRVXIetNqtfS3O9rlxcjbZUckLTHW_MyKOpmN-eQKh0M8Tb2_kbDjT2_fgXnFmbyz-RdER3VrQGqIadYXyfOVcWaM6hA/w200-h200/Hellripper%20-%20Warlocks%20Grim%20&%20Withered%20Hags.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Hellripper - Warlocks Grim & Withered Hags</b></span><div>(speed metal/black metal)</div><div>Data premiery: 17.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/63VXMIsptvg69nkNZ7rllW?si=N3t2L0YTSNuGgB2id0_YYw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Za szyldem Hellripper kryje się jeden człowiek, James McBain. Projekt wystartował w 2014 roku, a debiutancki materiał "Coagulating Darkness" zaprezentował w 2017 roku. I jeżeli lubicie piekielnie szybki thrash metal połączony z black metalową stylistyką, to nie ma szans, żeby twórczość Hellripper wam się nie spodobała. Z jednej strony jest to trochę Midnight, ale jednak też trochę Toxic Holocaust. Jedno jest pewne - James McBain nie lubi wolnego, gniotącego i ciągnącego się w nieskończoność grania. Jego muzyka mknie do przodu i kosi wszystko, co znajdzie się na jej drodze. "Warlocks Grim & Withered Hags" to trzecie studyjne wydawnictwo tego projektu i po jego wielokrotnym przesłuchaniu mogę tylko napisać, że formuła, którą przyjął James McBain jest bardzo daleka od wyczerpania się. Najnowsza płyta to po prostu speed metalowa jazda bez trzymanki pełna black metalowych i thrash metalowych odnośników w najlepszym stylu.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiU3-_8UepVkLELl4rMRBs-OEeFnwTLsNesueya-HUorSXkobLu3AJXekeP84mBVDS-mKPIchxDJ6qcXcYYR94eT2a0CWM713yr7-SIajwllsmC6S0wVcinHUGBI0z6LMJth5_XAPmo8v1rjWTl2N2Acj5nkps4U2MvsxPPA37zZbTR7GONp17kNLkv3Q/s1200/Hexer%20-%20Abyssal.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1197" data-original-width="1200" height="199" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiU3-_8UepVkLELl4rMRBs-OEeFnwTLsNesueya-HUorSXkobLu3AJXekeP84mBVDS-mKPIchxDJ6qcXcYYR94eT2a0CWM713yr7-SIajwllsmC6S0wVcinHUGBI0z6LMJth5_XAPmo8v1rjWTl2N2Acj5nkps4U2MvsxPPA37zZbTR7GONp17kNLkv3Q/w200-h199/Hexer%20-%20Abyssal.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Hexer - Abyssal</span></b></div><div>(atmospheric sludge metal/death metal/black metal)</div><div>Data premiery: 17.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0BAPl8OheV34UPm7eOndpr?si=gKPrHL-ZTxWPR-sFygnBAw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Hexer ze swoim albumem "Abyssal" wskoczyli do tego przeglądu dosłownie w ostatniej chwili. To dość świeża formacja, która powstała w 2014 roku, a debiutowała płytą "Cosmic Doom Ritual" w 2017 roku. Zaprezentowany w lutym album "Abyssal" to trzecie wydawnictwo tej grupy. Sięgając po ten album miałem z tyłu głowy informację, że to doom metal zmieszany z innymi gatunkami. I okazało się, że to nie do końca prawda. Materiał zaczyna się od prawdziwej burzy, kapela nie bawi się w delikatne wprowadzanie słuchacza w świat swojej muzyki. Od razu uderza z grubej rury i nie spuszcza z tonu aż do samego końca. Nie znam wcześniejszych płyt Hexer, ale chyba powinienem je szybko nadrobić, bo patrząc po szufladkach ich pozostałych wydawnictw to wygląda na to, że Marvin Giehr i Melvin Cieslar to nie są muzycy, którzy się ograniczają stylistycznie. Jednak wracając do "Abyssal" to materiał bardzo zaskakujący i przykuwający uwagę. Bardzo dynamiczny jak na sludge metal, ale nie tracący nic z klimatu tego gatunku, a jednocześnie czerpiący z death metalu i black metalu. Bardzo dobry album, który potrafi zaskoczyć i wciągnąć niczym wir wodny. BTW absolutnie uwielbiam kawałek "Bathyskaph".</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRe6q_CCkHincvxz5D-0afj56aDxoyJEHM1FcEVUZxZx7009YFW-s5pSAHQU5ZfBf2Ds7IUWx7y-0bVSyVYJsumHdkMUNdoJhUYgOrNAPjpz7q9MVQlMTms9PCqRivu79fkFi0qw3UGY08TiDcJKFI8TOaLIPVGoXbVBtR81EmXHtFWO74EwDE-MkTUw/s1200/Hypno5e%20-%20Sheol.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRe6q_CCkHincvxz5D-0afj56aDxoyJEHM1FcEVUZxZx7009YFW-s5pSAHQU5ZfBf2Ds7IUWx7y-0bVSyVYJsumHdkMUNdoJhUYgOrNAPjpz7q9MVQlMTms9PCqRivu79fkFi0qw3UGY08TiDcJKFI8TOaLIPVGoXbVBtR81EmXHtFWO74EwDE-MkTUw/w200-h200/Hypno5e%20-%20Sheol.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Hypno5e - Sheol</b></span><div>(progressive metal/avantgarde metal//post-metal/djent)</div><div>Data premiery: 24.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0CtgimHqRmgm1KUvL76E1N?si=qo5xtAeZQG295NDGX_wFnA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nigdy nie było mi po drodze z twórczością kapeli Hypno5e. Robiłem kilka podejść do ich muzyki, ale za każdym razem odbijałem się niczym od solidnej ściany. W tym roku ta francuska grupa zaprezentowała swój siódmy pełny materiał studyjny. I po bardzo klimatycznym wstępie do "Sheol" dostałem muzykę, której jednak się nie spodziewałem. Być może moje przeszłe doświadczenia z twórczością tej grupy były zbyt pobieżne, lub po prostu poświęciłem im zbyt mało czasu. Zawartości najnowszej płyty Hynpo5e nie da się opisać jedną szufladką, a gdybym już musiał to byłby to avantgarde metal. Chociaż progressive metal pasuje może trochę lepiej. Problem w tym, że kapela garściami czerpie z różnych gatunków, które nie zawsze spotyka się w jednym miejscu. Mamy tutaj post-metal, post rock, shoegaze, djent, metalcore, sludge metal...ale jest tego znacznie więcej, tylko ich reprezentacja jest serwowana w przeróżnych proporcjach. "Sheol" to nie jest materiał prosty do słuchania, to muzyka wymagająca skupienia i zagłębienia się w nią. Może też dlatego nie byłem w stanie docenić wcześniejszych płyt Hypno5e - nie poświęcałem im wystarczająco dużo uwagi. Najnowszy materiał Francuzów to album zjawiskowy, który ma bardzo dużo do zaoferowania i zachęca do eksploracji zaklętych na nim dźwięków. Tylko od słuchacza zależy ile wyniesie z tej muzycznej podróży.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHImLskaFoMfTir8XTBOi-w5LDqKZkiWXZgt8F2FnCSB7EyuhH3Z6GOWkAt88tqHEtyEJDQnaWBB7vqDt1PpXz9ra2N2Kk5I7WVLk1LM3FxPYCCU0V26x0iU5Co9EV8cnm_K9rbvE0euABtioJc8w7SaLh6BxKnMA6FDOLQ7hcb_naGx5eWE1va7fn_w/s1000/In%20Flames%20-%20Foregone.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHImLskaFoMfTir8XTBOi-w5LDqKZkiWXZgt8F2FnCSB7EyuhH3Z6GOWkAt88tqHEtyEJDQnaWBB7vqDt1PpXz9ra2N2Kk5I7WVLk1LM3FxPYCCU0V26x0iU5Co9EV8cnm_K9rbvE0euABtioJc8w7SaLh6BxKnMA6FDOLQ7hcb_naGx5eWE1va7fn_w/w200-h200/In%20Flames%20-%20Foregone.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>In Flames - Foregone</b></span><div>(alternative metal/melodic death metal)</div><div>Data premiery: 10.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1IqQ6UX3hzJLVXtRmui4w3?si=g017aObkT9qO7sq0vMfC2g" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nigdy nie przepadałem za In Flames - i obojętnie, czy mówimy tutaj o ich melodic death metalowym okresie, czy też ostatnich latach, gdy próbowali szukać sobie miejsca na alternative metalowej scenie (w każdym razie tej skłaniającej się w stronę nowoczesnego grania). I "Foregone" nie był moim pierwszym wyborem do sprawdzenia w dniu jego premiery, czyli 10 lutego. No nie spieszyłem się z odpaleniem tej płyty. A gdy dodałem ją do kolejki byłem trochę zmieszany, bo jednak ostatnie wydawnictwa In Flames odrzucały mnie momentalnie i każdy kolejny kawałek sprawiał, że coraz bardziej kręciłem głową z dezaprobatą (cud, że do tej pory mi się nie urwała). A tymczasem "Foregone" przesłuchałem bez poczucia żenady, aż odpaliłem go ponownie, żeby się upewnić, że nie jest tak źle jak na poprzednich płytach tej grupy wydanych w XXI wieku. Nawet nie tyle, że jest lepiej niż na kilku ostatnich wydawnictwach In Flames, jest wręcz bardzo dobrze. Oczywiście wielbiciele czysto mdm-owego okresu twórczości Szwedów nadal pewnie będą kręcić nosem, ale pozostałych zachęcam do sprawdzenia, bo "Foregone" to naprawdę dobry materiał w klimatach alternative metal/mdm. Zdecydowanie nie tego się spodziewałem po nowej płycie In Flames.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoGoLhAPyj5cL1YdoK7qfVEY4ZW6jgtObpTVLHOESFbb2_eDeZkWe5CSEGsypcTepMo8ueYn_xf9r5z4o4Sv8v01LZrO5tj0CXEPBfoXtK433yoKkrJe8A6RDujhnvLPdH-xmMrHsFAPpNbHhlqVXbgibFeLu8mcGf6SMgFjV6gSSXzH5khm2Gc9sv5A/s1300/Insomnium%20-%20Anno%201696.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1300" data-original-width="1300" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoGoLhAPyj5cL1YdoK7qfVEY4ZW6jgtObpTVLHOESFbb2_eDeZkWe5CSEGsypcTepMo8ueYn_xf9r5z4o4Sv8v01LZrO5tj0CXEPBfoXtK433yoKkrJe8A6RDujhnvLPdH-xmMrHsFAPpNbHhlqVXbgibFeLu8mcGf6SMgFjV6gSSXzH5khm2Gc9sv5A/w200-h200/Insomnium%20-%20Anno%201696.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Insomnium - Anno 1696</b></span><div>(melodic death metal/progressive metal)</div><div>Data premiery: 24.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3OAZXA7iAwaPb4v81e6Npz?si=5oeGV6AJThOi3zf0ojvqqg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Insomnium to jedna z najpewniejszych marek jeżeli chodzi o melodic death metalową scenę. Chociaż ich granie zawsze kojarzyło mi się w pewnym stopniu z gothic metalem. I prawdę mówiąc nie wiem dlaczego, bo przecież ta grupa nigdy z gothic metalem nie romansowała. Za to nigdy na ich płytach nie brakowało ciągot w kierunku progressive metalu i melancholii. I mimo tego, że bardzo lubię tę kapelę to jakimś cudem nie znam kompletnie ich dwóch poprzednich płyt. Moja znajomość z twórczością Finów skończyła się wraz z albumem "Shadows of the Dying Sun" (2014), a i tak jeżeli mam wracać do jakichś płyt z ich dyskografii to przeważnie są to "Across the Dark" (2009) oraz "One for Sorrow" (2011). I mimo tego, że nie słyszałem żadnej słabej, czy chociażby średniej płyty Insomnium to na nowy materiał nie czekałem jakoś specjalnie. Dlatego też podszedłem do "Anno 1696" bardzo chłodno, bez żadnych oczekiwań. I słuchając dziewiątej płyty w dorobku Finów zacząłem się zastanawiać, jak to jest, że tak rzadko wracam do ich twórczości? Przecież to jest kolejny doskonały przykład melodic death metalowego grania, który przeczy mojej niedawnej teorii "już nic ciekawego nie pojawia się w gatunku mdm" (którą sporo płyt w ostatnim czasie obaliło). Insomnium to bardzo doświadczona formacja, która nie bawi się w półśrodki i doskonale wie, jak chce grać. "Anno 1696" to świetny materiał, który dostarcza nie tylko doskonałych melodii, ale też mnóstwo melancholijnego klimatu skrywającego się za melodic death metalowym graniem. Ten alum jest też dla mnie sygnałem, że chyba jednak powinienem nadrobić przegapione płyty Insomnium.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0E9CXVRj1NHKQMIOVvXvNRm-KsPtXR1bftR1HV2wFgMDtsMX_CAp_AnMRXTZCeyQpSYHOMgaQC97Mhg9-fCkAqEou7k_NSQs8v4sGxf5-JkGvPV4Q4MadYnnzHc_E2gOlhsxiOc91MCegAR8tLoGuex7cTKXHx0Io0gJn5tHpkfySMbO_QQ22EUoi9Q/s1500/Klone%20-%20Meanwhile.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0E9CXVRj1NHKQMIOVvXvNRm-KsPtXR1bftR1HV2wFgMDtsMX_CAp_AnMRXTZCeyQpSYHOMgaQC97Mhg9-fCkAqEou7k_NSQs8v4sGxf5-JkGvPV4Q4MadYnnzHc_E2gOlhsxiOc91MCegAR8tLoGuex7cTKXHx0Io0gJn5tHpkfySMbO_QQ22EUoi9Q/w200-h200/Klone%20-%20Meanwhile.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Klone - Meanwhile</span></b><div>(progressive rock/alternative metal/progressive metal)</div><div>Data premiery: 10.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/072TYsXKeQALOCSH2ltALK?si=HRFaqqJDSlORyRQDcs7sYQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Twórczość Klone zaczęła mnie interesować praktycznie od samych początków istnienia tej francuskiej grupy. Na swoich pierwszych wydawnictwach stylistycznie grupa krążyła gdzieś wokół klimatów Gojiry, a mniej więcej od płyty "The Dreamer's Hideaway" (2012) zaczęła szukać swojej własnej, bardziej progressive metalowo-rockowej ścieżki. I tak od tamtej pory formacja szlifuje swój kunszt i prezentuje coraz to ciekawsze płyty. Absolutnie zakochany byłem w ich albumie "Here Comes the Sun" (2015), teraz już nie wracam do niego aż tak często. Kapela doskonale operuje emocjami w swojej muzyce, co nie tylko jest zasługą instrumentalistów, ale też (a może przede wszystkim) wokalisty Yanna Lignera, który czaruje swoim głosem. "Meanwhile" to już siódmy studyjny materiał tej francuskiej formacji i jest on po prostu tak niesamowity, wysoki poziom skierowanych w progressive metalowym kierunku płyt Klone został utrzymany.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-OqlRRPDlgVm-zYjJobJH1MpULT6Ezwltj2xsAuCvIgA95y204ONgpNz7u61Sw0j3NDBgPIzaTkl203iu_8SRxIiZdVeT0CeLHVIswJRtDVeQU3MipAwTOsUmIfSqk00qXcxHZZTdq9P7LlQ9o8NB2m5ApZtSLTM2PLe3pBq1CbLmO_eC42YNv4SO6w/s1453/Man%20Must%20Die%20-%20The%20Pain%20Behind%20It%20All.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1453" data-original-width="1453" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-OqlRRPDlgVm-zYjJobJH1MpULT6Ezwltj2xsAuCvIgA95y204ONgpNz7u61Sw0j3NDBgPIzaTkl203iu_8SRxIiZdVeT0CeLHVIswJRtDVeQU3MipAwTOsUmIfSqk00qXcxHZZTdq9P7LlQ9o8NB2m5ApZtSLTM2PLe3pBq1CbLmO_eC42YNv4SO6w/w200-h200/Man%20Must%20Die%20-%20The%20Pain%20Behind%20It%20All.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Man Must Die - The Pain Behind It All</b></span><div>(technical death metal/melodic death metal)</div><div>Data premiery: 17.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3Ibmo7vHl7bWiCBcEYe37d?si=2duIm7P_Qsqq8RpURUuSnA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Pamiętam jak wiele lat temu w moich słuchawkach zabrzmiał album "No Tolerance for Imperfection" (2009). Ależ to była niesamowita death metalowa jazda bez trzymanki, wówczas nie byłem sobie w stanie wyobrazić bardziej brutalnej i bezkompromisowej death metalowej płyty. No dobra, wówczas katowałem jeszcze album "Damned To Blindness" włoskiej grupy The Modern Age Slavery. I obydwie te płyty dostarczały mi niesamowitych emocji i odpowiedniej dawki agresji. "The Pain Behind It All" to swoisty powrót szkockiej grupy Man Must Die na scenę, bowiem po wydaniu "Peace Was Never an Option" (2013), grupa zniknęła i wróciła w 2019 roku z epką "Gagging Order". Ale jak wiadomo epka to nie longplay. I przyznam, że trochę obawiałem się zawartości nowej płyty Man Must Die, bo jednak minęło sporo czasu. Jak się jednak okazało moje obawy były niepotrzebne, bo "The Pain Behind It All" to świetny materiał. Mam wrażenie, że stylistycznie kapela gra nieco lżej, mniej już tutaj tego super-agresywnego technicznego metalu, za to znalazło się miejsce dla nieco spokojniejszych elementów, które sprawiają, że muzyka tej szkockiej grupy to już nie tylko agresywna młócka. To też nieco podnosi atrakcyjność najnowszego dzieła Man Must Die. Sporo miejsca zajmuje też melodic death metal, który wcześniej obecny był raczej w śladowych ilościach. I chociaż nowy album bardzo mi się podoba, to jednak moja miłość do "No Tolerance for Imperfection" i ogromny sentyment do tej płyty sprawiają, że to nadal ona stoi na szczycie podium jeśli chodzi o dyskografię tej kapeli.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdU_ilSjJ44LUYPIbV44mlB1z-vd_dp8lggtn2sykIxFlk6Y8yRakSsl5i74DR3_kp2aPlXtmZkag9uHMz6rkT8YsjB0SkH5MPKthgXwUEsCg7FIT7UnFTrBQTy9UtqMv0oB16qVlu_wOjWQ6ozDmNgFEaqWpPIWp2iWz4dLIV_F8w61boL7GKVJP8EQ/s1500/Megaton%20Sword%20-%20Might%20&%20Power.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdU_ilSjJ44LUYPIbV44mlB1z-vd_dp8lggtn2sykIxFlk6Y8yRakSsl5i74DR3_kp2aPlXtmZkag9uHMz6rkT8YsjB0SkH5MPKthgXwUEsCg7FIT7UnFTrBQTy9UtqMv0oB16qVlu_wOjWQ6ozDmNgFEaqWpPIWp2iWz4dLIV_F8w61boL7GKVJP8EQ/w200-h200/Megaton%20Sword%20-%20Might%20&%20Power.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Megaton Sword - Might & Power</span></b></div><div>(heavy metal)</div><div>Data premiery: 24.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7vXKHtVNJ6c3SeOUrE0DT0?si=hhEyfo5PRT6YXvhjMdLy0A" target="_blank">Spotify</a></div><div><div><br /></div><div>Szwajcarski zespół Megaton Sword to dość świeża grupa, bo powstała w 2018 roku, a jednak ich wydawnictwa sprawiają wrażenie, jakby były nagrane przez starych wyjadaczy heavy metalowej sceny. W tym roku formacja zaprezentowała następcę debiutanckiego "Blood Hails Steel - Steel Hails Fire" (2020). I przyznam, że trochę mnie drażniło to, że kapela tak długo nagrywała "Might & Power", tym bardziej, że od grudnia 2022 co miesiąc prezentowała po jednym singlu miesięcznie. Ale w końcu nadszedł ten dzień i wreszcie można było sprawdzić, czy Megaton Sword zdali test drugiej płyty. Już po pierwszym odsłuchu byłem zachwycony. Kapela odrobiła pracę domową i poprawiła delikatne niedociągnięcia, które można było zarzucić ich debiutanckiej płycie. Nadal jest to heavy metal skręcający w stronę epic heavy metalu, czyli jednak rejon, w który nie zapędzam się zbyt często, ale takie wydawnictwa jak "Might & Power" są mnie w stanie przekonać do tego gatunku. Zawartość albumu jest klimatyczna, ale jednocześnie nie pozbawiona odpowiedniej dynamiki, dzięki czemu nie można się nudzić podczas odsłuchu. Jeżeli zasłuchiwaliście się w ostatnim albumie Sumerlands to na pewno Megaton Sword również momentalnie wpadnie wam w ucho.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwdYOopUEPiCTD6t9aWjFIwBvVRy9lQhsP_AMtkdgz1Gjn_KPkODbzGuvh5P498RHo2UmB57bCo_Rqo7cnlZ78fTOHJjKpMMR3g3Y-F1I_F6MKajkqepQFCzG9mzKDEFvyugyY1zUwHZGmE-tTOyLFjBy0sCJbizdscdX3RQKwMjcZb0AYowZHDUf3Fw/s1500/Memoriam%20-%20Rise%20To%20Power.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwdYOopUEPiCTD6t9aWjFIwBvVRy9lQhsP_AMtkdgz1Gjn_KPkODbzGuvh5P498RHo2UmB57bCo_Rqo7cnlZ78fTOHJjKpMMR3g3Y-F1I_F6MKajkqepQFCzG9mzKDEFvyugyY1zUwHZGmE-tTOyLFjBy0sCJbizdscdX3RQKwMjcZb0AYowZHDUf3Fw/w200-h200/Memoriam%20-%20Rise%20To%20Power.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Memoriam - Rise To Power</span></b><div>(death metal)</div><div>Data premiery: 03.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5Oea0sqQTkdNfZ9wNEr1ps?si=1N4yXJOlRoOTsiP-8ZV_7g" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Boję się każdego kolejnego wydawnictwa Memoriam. Może dlatego, że to kapela, nad którą wiszą dwa duchy - Bolt Thrower oraz Benediction. A może dlatego, że to grupa, co do której każdy ma duże oczekiwania (właśnie tego pierwszego powodu), a formacja nie zawsze w swojej dyskografii dostarczała materiały godne spuścizny, która się ciągnie za muzykami tworzącymi Memoriam (mam tutaj na myśli głównie nijaki "The Silent Vigil" z 2018 roku). Na szczęście w dorobku pełnych wydawnictw tej brytyjskiej kapeli więcej jest tych dobrych płyt, niż takich, do których nie chce się wracać. "Rise To Power" jest już piątym albumem Memoriam (aż ciężko mi uwierzyć, że to już ich piąta płyta) i jest to jedno z najbardziej udanych wydawnictw Brytyjczyków. Gdzieś w zawartych tutaj kawałkach unosi się duch Bolt Thrower, zwłaszcza z tych późniejszych wydawnictw, i mam wrażenie, że kapela wcale się tego ducha pozbywać nie chce. I bardzo dobrze, bo fani Bolt Thrower (do których się zaliczam) zawsze chętnie przyjmą wydawnictwa utrzymane w podobnym do BT klimacie.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmBxpLoLJ6o1LlkQo1ZkiF6n15uod2fbLmRiIbtEDpT5fLJ1XwTgDyR8BaKK9D9nPDpBW56hcZYKxh1TpXcq-hh14qyB09eWXZY9pDsoidZRqR3UFKwyN8TzlHgQD_VTuPZ37LNMEHou-hlUO8nl8p1Zs6dh3FnqnvuOvQHLS3KydeNloX7jneXCgZDQ/s1200/No%20Spill%20Blood%20-%20Eye%20Of%20Night.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmBxpLoLJ6o1LlkQo1ZkiF6n15uod2fbLmRiIbtEDpT5fLJ1XwTgDyR8BaKK9D9nPDpBW56hcZYKxh1TpXcq-hh14qyB09eWXZY9pDsoidZRqR3UFKwyN8TzlHgQD_VTuPZ37LNMEHou-hlUO8nl8p1Zs6dh3FnqnvuOvQHLS3KydeNloX7jneXCgZDQ/w200-h200/No%20Spill%20Blood%20-%20Eye%20Of%20Night.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>No Spill Blood - Eye Of Night</b></span></div><div>(sludge metal/noise rock/psychodelic rock/experimental)</div><div>Data premiery: 24.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/560pgVM39YnbiaR8fwwALM?si=c6QWF2OXTby2u2YYrDj8kg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie znałem wcześniej twórczości irlandzkiej kapeli No Spill Blood, może dlatego, że to dość świeży projekt. Formacja przed wydaniem "Eye Of Night" miała na swoim koncie tylko debiutancki "Heavy Electricity" (2015) oraz epkę "Street Meat" (2012). I żadnej z tych płyt niestety nie słyszałem, ale oczywiście dodane są do kolejki. Natomiast gdy tylko odpaliłem najnowszy album No Spill Blood odniosłem wrażenie, że ja już to kiedyś gdzieś słyszałem. I nie jest to mylne wrażenie, bo obcując z tą płytą słyszę industrialne płyty Killing Joke zmieszane z Godflesh (a nawet trochę australijskiego Alchemist), a wszystko to podane z dużą dawką psychodelicznego klimatu, sludge'u, noise i krautrocka. To jeden z tych albumów, których odsłuch nie kończy się na jednym obrocie. Absolutnie niesamowita płyta i gdybym miał wybrać tę jedną jedyną spośród lutowych premier, to właśnie byłby to No Spill Blood "Eye Of Night".</div><div><br /></div><div><div><div><div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJw3dDB7XeLfi4lnPBMKPkdTCCUJB1x3RBSPVsPqU-dG2EiHhtltqXz-TnwUSIVZFab0hEVgS9sWqVuxNAmblTJLVUIRGvKfIghem0FtKc5dj7yO4geh4X8NBVwiW87hLfgao0WgqY8Ndp4ZCAycZwEhQ9KbcoxHBatv-e1izZ0rMWp3x8s1MdNzm5NA/s1200/Ontborg%20-%20Following%20The%20Steps%20Of%20Damnation.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1190" data-original-width="1200" height="198" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJw3dDB7XeLfi4lnPBMKPkdTCCUJB1x3RBSPVsPqU-dG2EiHhtltqXz-TnwUSIVZFab0hEVgS9sWqVuxNAmblTJLVUIRGvKfIghem0FtKc5dj7yO4geh4X8NBVwiW87hLfgao0WgqY8Ndp4ZCAycZwEhQ9KbcoxHBatv-e1izZ0rMWp3x8s1MdNzm5NA/w200-h198/Ontborg%20-%20Following%20The%20Steps%20Of%20Damnation.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Ontborg - Following The Steps Of Damnation</span></b></div><div>(melodic death metal)</div><div>Data premiery: 24.02.2023<br /><div><a href="https://open.spotify.com/album/0ryFJ7WROqEHoVaMrS4BbM?si=L8kta6T_QcCHzU6cixSNlg" target="_blank">Spotify</a></div></div></div></div></div></div><div><br /></div><div>Ontborg to dość świeża kapela, która debiutowała w 2019 roku płytą "Within the Depths of Oblivion". W lutym 2023 zaprezentowali swój drugi pełny studyjny materiał, i praktycznie od pierwszych dźwięków zawartych na "Following The Steps Of Damnation" byłem pewien, że mam do czynienia z formacją ze Szwecji. Głównie z powodu bardzo charakterystycznego brzmienia, które błyskawicznie skojarzyło mi się z Entombed. Tymczasem okazało się, że Ontborg jest kapelą z Włoch. Co było dla mnie sporą niespodzianką, bo jednak włoską scenę metalową łączę z nieco innym graniem. A tymczasem Ontborg zaserwowali melodic death metal utrzymany w klimacie oldschoolowego death metalu rodem ze Szwecji. Brzmienie gitar jest tak charakterystyczne dla oldschoolowego death metalu, że aż ciężko by mi było wyobrazić sobie je w innym gatunku...a jednak usłyszałem to na "Following The Steps Of Damnation". I zaskakująco dobrze to brzmienie wpisuje się w melodic death metal. Bardzo ciekawy i nieszablonowy materiał.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXBhyzl8F2FWo4k2_GZSYDnfBZdz3vBo1i7YXiDbAe2V-zvg6jSu7Fmz9yP7d3THJb4y1rfdhXx4R1LPIPWPLpSKL9jj9BMSkanRemJWEONtzQKF3mcwwTQcI93lslS2ZMBOHx-NqQo-Og8AOBt7D_zb2gKfpeFUKiznFAPlBwvRlVF8bGdNhCJ504Cw/s1200/Sanguisugabogg%20-%20Homicidal%20Ecstasy.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXBhyzl8F2FWo4k2_GZSYDnfBZdz3vBo1i7YXiDbAe2V-zvg6jSu7Fmz9yP7d3THJb4y1rfdhXx4R1LPIPWPLpSKL9jj9BMSkanRemJWEONtzQKF3mcwwTQcI93lslS2ZMBOHx-NqQo-Og8AOBt7D_zb2gKfpeFUKiznFAPlBwvRlVF8bGdNhCJ504Cw/w200-h200/Sanguisugabogg%20-%20Homicidal%20Ecstasy.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Sanguisugabogg - Homicidal Ecstasy</b></span><div>(brutal death metal/slam death metal)</div><div>Data premiery: 03.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/32ZHR9tU1jBp3xdYldee30?si=LTlEwzwnSQCR49gJqO7aAQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Przyznam, że nie rozumiałem i nadal nie rozumiem fenomenu debiutanckiej płyty Sanguisugabogg. Był to po prostu brutal/slam death metal jakich wiele i nie byłem w stanie wysłuchać w "Tortured Whole" (2021) niczego, co by było w jakiś sposób wybijające się ponad inne tego typu wydawnictwa. Dlatego pewnie też do odsłuchu "Homicidal Ecstasy" podchodziłem z dość dużą rezerwą. Jednak w pierwszy piątek lutego nie było zbyt wiele ciekawych premier do sprawdzenia, więc akurat trafiło na Sanguisugabogg. I mimo tego, że nie jest to materiał jakoś szczególnie różniący się stylistycznie od debiutu tej grupy, to "Homicidal Ecstasy" wpadł mi w ucho dość szybko. Nadal jest to brutal/slam death metal, ale opakowany w jakiś bardziej interesujący sposób. Jeżeli skreśliliście ten zespół przy okazji ich debiutu, to drugi materiał Sanguisugabogg jest jak najbardziej dobrym momentem, żeby dać im drugą szansę.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggncb5628iKMiWEPUinyXHNonoDr82zYWXY8Z_cSWMVLNYbnnglVsKtw8gJbwrUnbOVZ_U5Qh4god5JqwPywy_7gtR1vpjTfFJSjbcGBnwNeGe36ODlVv46igoyTMGIi1Sva8qoNUB65J9xqnGb6S2aQDk-7hHW3xC1WvzXBdqCqXE9GGSo-oOh_NOGw/s1194/Schizma%20-%20Upadek.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1194" data-original-width="1187" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggncb5628iKMiWEPUinyXHNonoDr82zYWXY8Z_cSWMVLNYbnnglVsKtw8gJbwrUnbOVZ_U5Qh4god5JqwPywy_7gtR1vpjTfFJSjbcGBnwNeGe36ODlVv46igoyTMGIi1Sva8qoNUB65J9xqnGb6S2aQDk-7hHW3xC1WvzXBdqCqXE9GGSo-oOh_NOGw/w199-h200/Schizma%20-%20Upadek.jpg" width="199" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Schizma - Upadek</span></b><div>(hardcore)</div><div>Data premiery: 17.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2OO77G4A79KymUvYmHtUky?si=f8P82JNpQ_m8HBhEyNZtNA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Schizma to zdecydowanie jedna z największych (o ile nie największa) polskich legend muzyki hardcore. Ostatnim pełnym studyjnym wydawnictwem tej grupy był anglojęzyczny "Whatever It Takes Whatever It Wrecks" (2010). Ale w późniejszych latach grupa zaserwowała również dwie epki: "Dla was" (2013) oraz "O nas" (2017). Ale nawet jeżeli weźmiemy je pod uwagę, to cisza ze strony bydgoskiej grupy była raczej długa. "Upadek" trochę mnie zaskoczył, bo spodziewałem się raczej materiału kapeli, która wróciła na scenę z pełnym wydawnictwem tylko po to, żeby odciąć trochę kuponów od swojej dawnej popularności. Tymczasem dostałem naprawdę dobry hardcore'owy materiał, pełen dosadnych tekstów i wypełniony po brzegi wściekłością. Schizma wróciła na pełnej...no wiecie czym. I oby kapela pozostała przy tekstach w języku polskim, bo mimo tego, że minęło już 13 lat od premiery "Whatever It Takes Whatever It Wrecks" to nadal mam problemy z przekonaniem się do tej płyty. Natomiast "Upadek" momentalnie złapał mnie za mordę i wgniótł w ziemię.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpbBV1NwCJuGm-S-h8ZvPmArgvv78abfbVpABFcmrg6LfVjGazGPRUIJdHjx9XwTDxL-skUFjh047TFIc8MxbL45CcdIAZalISFFpFTt6s4ijA_nYYjBxtqB5e581JUM-lxCHnrwZbsm8Gr7yxMOSK4pemSQP8pAhqvsZKrO-gSnyFkR9-1oVR3Bmeow/s1200/The%20Abbey%20-%20Word%20Of%20Sin.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpbBV1NwCJuGm-S-h8ZvPmArgvv78abfbVpABFcmrg6LfVjGazGPRUIJdHjx9XwTDxL-skUFjh047TFIc8MxbL45CcdIAZalISFFpFTt6s4ijA_nYYjBxtqB5e581JUM-lxCHnrwZbsm8Gr7yxMOSK4pemSQP8pAhqvsZKrO-gSnyFkR9-1oVR3Bmeow/w200-h200/The%20Abbey%20-%20Word%20Of%20Sin.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>The Abbey - Word Of Sin</b></span><div>(doom metal/gothic metal/progressive metal)</div><div>Data premiery: 17.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/02qpiO59Juxe1BPGYDBDMC?si=mFJHIPFzSsOBHEM3P-MyZA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>"Word Of Sin" to debiutancki materiał fińskiej kapeli grającej doom metal z domieszką innych gatunków. I pierwsze, co mnie przyciągnęło do tego wydawnictwa to świetna okładka, która intryguje i przykuwa wzrok za sprawą ładnej grafiki. Gdy pierwszy raz słuchałem "Word Of Sin" pomyślałem sobie: o, tak właśnie powinien brzmieć Ghost. Jasne, wiem, że Ghost to projekt Tobiasa Forge'a i niech on sobie robi z tą kapelą, co chce, ale chodzi mi raczej o to, że takiego grania spodziewałbym się po Ghost. The Abbey grają przede wszystkim doom metal, ale podany w bardzo łatwo przyswajalnej formie, która zadowolić powinna nie tylko wielbicieli tego gatunku, ale również jego umiarkowanych entuzjastów. Do swojej muzyki grupa dorzuca garść progresywnych rozwiązań, ale też dokłada gotycki klimat, który już nieco bije z okładki debiutanckiej płyty tej fińskiej formacji. I mimo swojego doom metalowego filaru kompozycje tutaj zawarte zaskakują dynamiką. The Abbey dbają o to, żeby słuchacz w żadnym w momencie nie pozwolił swoim powiekom opaść. Bardzo dobry debiutancki materiał, który mam nadzieję doczeka się równie udanej kontynuacji.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgM_rXhu11-iCFUO1_917_nIhiEEJp6i-T6xfw8COR8ipq64uCcNo6_yRIq1lr6f_ASCTyfjq_nJvG8gJ68jVX6AP6OECBPU7H2LEWcj5D9p7N8xtPJ0vuu9bpzl-Fg0faBXfN27fhxwgJk9CqgoS18ivIcYemSSXU2o_2d_WINChs-9VLG7M22x_gjrg/s700/Thumos%20-%20Symposium.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgM_rXhu11-iCFUO1_917_nIhiEEJp6i-T6xfw8COR8ipq64uCcNo6_yRIq1lr6f_ASCTyfjq_nJvG8gJ68jVX6AP6OECBPU7H2LEWcj5D9p7N8xtPJ0vuu9bpzl-Fg0faBXfN27fhxwgJk9CqgoS18ivIcYemSSXU2o_2d_WINChs-9VLG7M22x_gjrg/w200-h200/Thumos%20-%20Symposium.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Thumos - Symposium</b></span><div>(atmospheric sludge metal/post-metal/instrumental)</div><div>Data premiery: 10.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1gA6cO60TV4ecquMcINGWM?si=DaWIbGkMQxeV3I7E6viyBA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Jako, że lubuję się w muzyce odnoszącej się do Starożytnego Rzymu to wystarczyło, że zobaczyłem okładkę nowej płyty Thumos, żeby chcieć po nią sięgnąć. Skład kapeli jest owiany tajemnicą, ale wiadomo, że powstała ona w 2018 roku i swój debiutancki album "The Republic" wydała w 2022 roku. Łatwo się w takim razie domyślić, że "Symposium" jest drugim pełnym wydawnictwem Thumos. Jest to projekt wyłącznie instrumentalny, więc za sprawą atmospheric sludge'u i post-metal kapela stara się się oddać klimat Starożytnego Rzymu. Momentami wkradają się tutaj zarówno lżejsze, jak i nieco cięższe klimaty muzyczne, ale całość wypada bardzo spójnie. Do tego produkcja nie jest krystalicznie czysta, co też dodaje smaczku tej płycie. W dźwiękach zamkniętych na "Symposium" jest jakaś swoista magia, która za sprawą muzyki przenosi słuchacza w daleką przeszłość, gdy Imperium Rzymskie było w swoim rozkwicie.<br /></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaiR2_ZN3wjmg4MB5aTnqHcJJ7iEAzs9AfeRbV0QzsVi8tJ8Zlh9BXaYFXt74yoPTl4CPFByyKz4NTV0OtVrcBPyR-WFsGELfTGhwQMEkMokgIyGlHu6wgdxxVMUyIar4Csnn9PgAHbJrn5Z4MQQKH9lNumkSloMy2b-__XCbhPQ126_O_m_qpqTYsEg/s1200/Trespasser%20-%20%CE%91%CF%80%CE%BF%CE%BA%CE%B1%CC%81%CE%BB%CF%85%CF%88%CE%B9%CF%82.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaiR2_ZN3wjmg4MB5aTnqHcJJ7iEAzs9AfeRbV0QzsVi8tJ8Zlh9BXaYFXt74yoPTl4CPFByyKz4NTV0OtVrcBPyR-WFsGELfTGhwQMEkMokgIyGlHu6wgdxxVMUyIar4Csnn9PgAHbJrn5Z4MQQKH9lNumkSloMy2b-__XCbhPQ126_O_m_qpqTYsEg/w200-h200/Trespasser%20-%20%CE%91%CF%80%CE%BF%CE%BA%CE%B1%CC%81%CE%BB%CF%85%CF%88%CE%B9%CF%82.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Trespasser - Αποκάλυψις</b></span><div>(melodic black metal)</div><div>Data premiery: 03.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2M2E44j4Ja8pYbK06P0YHa?si=04p865JbSZ-UhmqSzp7zcQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Trespasser to szwedzka black metalowa formacja, która powstała w 2017 roku, a debiutowała w 2018 płytą "Чому не вийшло?". W lutym ta dwuosobowa kapela zaprezentowała swój drugi studyjny materiał. "Αποκάλυψις" (czyli "Apocalypse") to wydawnictwo stylistycznie utrzymane w ryzach melodic black metalu. Mocno wybijają się tutaj epickie elementy, które podbijają znacząco klimat tego wydawnictwa. Nie brakuje tutaj również mieszania się melodyjnych elementów z ciężkimi black metalowymi riffami. Natomiast brzmienie perkusji po prostu kruszy mury. Jest w tej muzyce coś z Marduka, trochę z Watain, a nawet z Behemotha, czy Craft. Trespasser serwują black metal niezwykle przyjemny dla ucha, który nawet mniej zaznajomionemu z tym gatunkiem słuchaczowi powinien przypaść do gustu. Mimo ciężaru gatunkowego jest to materiał zaskakująco łatwo przyswajalny.</div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzkU3hLKQ_DMGMIq27gdq_31j6TrLBG7SF5-jTNEQysxLXkLqY8mPhCNgX4robGpSURS9PPt4cs9_f1oVheuMP93EGwpQKMgArcjXlKuM8zMalSwWZCCNHPvpekizENp8NicSWfqwH4g1kP-EkdJ7T-6InfdgPQ9TL3iSdmXMy2hi7O5V94Zu_k_0B6Q/s1500/Tulus%20-%20Fandens%20Kall.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzkU3hLKQ_DMGMIq27gdq_31j6TrLBG7SF5-jTNEQysxLXkLqY8mPhCNgX4robGpSURS9PPt4cs9_f1oVheuMP93EGwpQKMgArcjXlKuM8zMalSwWZCCNHPvpekizENp8NicSWfqwH4g1kP-EkdJ7T-6InfdgPQ9TL3iSdmXMy2hi7O5V94Zu_k_0B6Q/w200-h200/Tulus%20-%20Fandens%20Kall.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Tulus - Fandens Kall</b></span><div>(black metal/black'n'roll)</div><div>Data premiery: 17.02.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3tPYleDtFv40cUcflEEjge?si=iyKaQa-MRJGrkmWogzFdlQ" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /><div>O kapeli Tulus wspomniałem w zeszłym roku przy okazji premiery nowego wydawnictwa Khold. W składzie formacji, która wydała "Fandens Kall" znajdziemy trzech znajomych ze wspomnianej grupy Khold - Gard, Sarke i Crowbel. Nic dziwnego, że odpalając Tulus poczułem się jak w domu. Stylistycznie ten projekt niewiele różni się od wspomnianego już tutaj dwa razy Khold (no już trzy razy). Grupy łączy też osoba odpowiedzialna za teksty utworów,y, czyli Hilde Nymoen (żonę Garda). "Fandens Kall" to bardzo dobry black metalowy materiał, który momentami uderza w black'n'rollowe klimaty, a czasami sprawia wrażenie miotającego się gdzieś w pagan black metalowych ostępach. Fanów Khold pewnie namiawiać nie muszę, a pozostałych jak najbardziej zachęcam do sprawdzenia.</div></div></div></div>Esthttp://www.blogger.com/profile/14421860241484678957noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4240509534317649162.post-45059896935487054102023-02-03T08:43:00.003+01:002023-02-06T10:08:58.457+01:00Przegląd premier płytowych - styczeń 2023<div>Przeglądy premier płytowych miały zniknąć w 2023 roku, a raczej przybrać nieco odmienną formę niż ta, którą ciągnąłem w ubiegłym roku. Prawdę mówiąc chęć zmiany podyktowana była głównie tym, ile czasu muszę poświęcić na przygotowanie się do takiego przeglądu. Przesłuchanie całej masy wydawnictw przynajmniej kilka razy, wyciągnięcie z nich tych lepszych, o których mógłbym coś napisać, selekcja, ponowna selekcja, odsłuchanie kolejnych płyt, które jakimś trafem pominąłem, znowu selekcja...a dopiero po tym następuje praca nad samymi tekstami odnośnie albumów, co też zajmuje przynajmniej kilka dni. I chciałem to trochę ukrócić, skupić się na 10 wydawnictwach miesięcznie, o których będę mógł napisać nieco więcej...ale prawdę mówiąc nie miałem za bardzo czasu tego wszystkiego przemyśleć. Dlatego na razie przegląd premier zmieni się nieznacznie - tzn. nie będę się skupiał na selekcji 25 wydawnictw, raczej będę się starał prezentować nieco mniej albumów, ale takich, które zrobiły na mnie większe wrażenie, i do których z przyjemnością wracam i wracać będę w przyszłości.</div><div><br /></div><div>W styczniu znajdziecie 20 takich płyt + jedną bonusową, której nie ma na grafice głównej. Gdy styczeń się zaczynał obawiałem się, że może się faktycznie skończyć na 10 płytach, z których tylko o 3-4 będę w stanie coś napisać. Na szczęście z każdym kolejnym tygodniem pojawiało się coraz więcej ciekawych premier, a niektóre w ostatecznym rozrachunku musiałem ze swojego przeglądu usunąć (chociażby Uriah Heep i Black Star Riders), bo zamiast nich wskoczyły dwa inne wydawnictwa. Pod koniec miesiąca było już dość tłoczno, a po mojej głowie tłukło się po kilka albumów na raz. Nie zabrakło w styczniu nowych płyt od kapel, które doskonale znam, ale sporo jest też zaskoczeń i odkryć, te ostatnie cieszą chyba najbardziej. Zapraszam do pierwszego w 2023 roku przeglądu premier.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://dark-factory.blogspot.com/2023/02/przeglad-premier-pytowych-styczen-2023.html" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="605" data-original-width="756" height="512" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtZcgHaHGTvpjdQOYiSt41wSGj3Jhn3OCbfGE059Pa_MUwmZ3AJT89WvYYXZFvtA-aXLLpLZ2XGwicJrO3pUhCH_H8_FtJ9oMrYVv4pfkP9mkKqHSu2J_9FP875aspwydoOTbSxUk45OSJDZaXW9wb1_Z-_LAviiXLwtDRxCIZMJ-_f5axyEvwe8_JUw/w640-h512/1przeglad.png" width="640" /></a></div><div><br /></div><span><a name='more'></a></span><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxR_UxFH3BhNusbK4pzPQTQfEyYDFrysBlCX-R973dB0lmp4ofUYdKVxHF7ZmSmK83PM1_LNc1fuleFthLVA00QH_s0I5jdQPtsFWP5Qfut5bwTMKpuSPrl0V2creTZNsf0TaM2TE04dcQ-xNbe3C4vcSE4Pyq2cxb-BR7Mk1ZmqSuuXvSYxT6n2_qSw/s1200/...And%20Oceans%20-%20As%20In%20Gardens,%20So%20In%20Tombs.jpeg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxR_UxFH3BhNusbK4pzPQTQfEyYDFrysBlCX-R973dB0lmp4ofUYdKVxHF7ZmSmK83PM1_LNc1fuleFthLVA00QH_s0I5jdQPtsFWP5Qfut5bwTMKpuSPrl0V2creTZNsf0TaM2TE04dcQ-xNbe3C4vcSE4Pyq2cxb-BR7Mk1ZmqSuuXvSYxT6n2_qSw/w200-h200/...And%20Oceans%20-%20As%20In%20Gardens,%20So%20In%20Tombs.jpeg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>...And Oceans - As In Gardens, So In Tombs</b></span><div>(symphonic/melodic black metal)</div><div>Premiera: 27.01.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1ttPrKVbo3RdmHIF6FWtOn?si=6ElglF86QuKPqoxbvvJTeQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Pamiętam jeszcze ...And Oceans z dawnych lat, gdy postanowili, że nie będą więcej grać symphonic black metalu i mocno skręcili w stronę industrial metalu. "A.M. G.O.D." (2001) nosił jeszcze znamiona symphonic black metalu, ale jego sukcesor, czyli "Cypher" (2002) to już industrial metal w czystej postaci (z bardzo dużą ilością elektroniki). Czasami muzyka elektroniczna serwowana przez ...And Oceans była wręcz przytłaczająca. Następnie kapela zmieniła nazwę na Havoc Unit i wydała kilka krótszych form oraz album "h.IV+ (Hoarse Industrial Viremia)" (2008). ...And Oceans powrócili na scenę w 2019 roku wraz z epką "...And Oceans", a rok później zaprezentowali nowy pełny materiał "Cosmic World Mother". Nie do końca mnie nim przekonali, ale wydawnictwo zebrało dobre recenzje. "As In Gardens, So In Tombs" to ich drugi pełny studyjny materiał po powrocie i jednocześnie numer sześć w dyskografii. Kapela tak jak na poprzedniku eksploruje tutaj muzycznie te same rejony, w których realizowała się na swoich pierwszych wydawnictwach, czyli symphonic/melodic black metal. I jest to materiał zaskakująco dobry. Może to też dobry czas, żeby wrócić do "Cosmic World Mother"? Na każdym kroku niemal wspominam o tym, że trochę tęsknię za czasami, gdy na scenę wkraczał melodic black metal i za jakością tych pierwszych wydawnictw z tego gatunku. ...And Oceans jakby słyszeli moje żale i narzekania, że nic ciekawe się w tej stylistyce nie dzieje i zaserwowali materiał, który może nie w pełni, ale w dużej mierze wypełnił tę pustkę. Słychać, że kapeli nie brakuje pomysłów na kompozycje, a nowy krzykacz w postaci doświadczonego Mathiasa Lillmånsa sprawuje się świetnie. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, jak brakowało mi ...And Oceans.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWPrK_chYqGXKyiUM2O_BxXlTMnVC7B1tBmvpB5fgCo2cb7f2qDRyR6vE2312sSZQnwU_0DOmaUUxo-sgKOSu80zLTsxcLN_R3vxV-Q8ZZi3OhZdtHopDIbtX4JAz3N-UCsMBjjQyWhEKsIDAopj5NKWQwn75eAnvTCBfiZdBeNvP_RKiEv3aKZJCLfQ/s1200/Ahab%20-%20The%20Coral%20Tombs.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWPrK_chYqGXKyiUM2O_BxXlTMnVC7B1tBmvpB5fgCo2cb7f2qDRyR6vE2312sSZQnwU_0DOmaUUxo-sgKOSu80zLTsxcLN_R3vxV-Q8ZZi3OhZdtHopDIbtX4JAz3N-UCsMBjjQyWhEKsIDAopj5NKWQwn75eAnvTCBfiZdBeNvP_RKiEv3aKZJCLfQ/w200-h200/Ahab%20-%20The%20Coral%20Tombs.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Ahab - The Coral Tombs</b></span><div>(death doom metal/funeral doom metal)</div><div>Premiera: 13.01.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/39B7kEOSeAcoQBCgNgp2Wx?si=ChBVOwXBS66UyJdijTj9gg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Bardzo lubię funeral doom metal proponowany przez niemiecką kapelę Ahab. Naprawdę nie musieli mnie dodatkowo zachęcać do sięgnięcia po "The Coral Tombs", ale okładka zdobiąca to wydawnictwo jest po prostu niesamowita! I gdybym nie znał twórczości tej grupy, to tą grafiką na pewno by mnie przekonali do tego, żeby sięgnąć po ich najnowszy materiał. Zawartość piątej studyjnej płyty Ahab to mieszanka death doom metalu i jakże przyjemnie melancholijnego funeral doom metalu. Na tej pierwszej płaszczyźnie kapela jest dobra, po prostu dobra i nie wybija się jakoś specjalnie. Ale w temacie melancholijnego klimatu absolutnie nie mają sobie równych. Wokale Daniela Droste'a są po prostu niesamowite i wspaniale uzupełniają się z minimalistyczną i powolną muzyką...momentami to jego wokal staje się muzyką, a instrumentaliści stojący gdzieś w drugiej linii dopiero po chwili próbują odtworzyć wyśpiewaną przez niego melodię. "The Coral Tombs" to niesamowita podróż, słuchając tej płyty za każdym razem wyobrażam sobie, że świat przedstawiony na okładce tej płyty żyje i z uwagi na fakt, że to dno oceanu to wszystko porusza się w zwolnionym tempie, właśnie tak samo jak muzyka Ahab.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWr8NfS7Zs8vtyrdJL0Hy8zMIGRSBrCMJ2ob9k3bGUsgwXZPwfVtcA7CCdvYc5KR23yzvLHGCFn6jVT7twWkmUfoUUY0MVNO7Gk6sNoPgmiXrnTMmfOYFecEPZbwMnjWh9CbEK3nK5R1a9PgkVVKFrjj0VHcT6QPZLYj9ZWrNc02YQ5N3VZdnoV_wbwA/s1200/Arnaut%20Pavle%20-%20Transylvanian%20Glare.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWr8NfS7Zs8vtyrdJL0Hy8zMIGRSBrCMJ2ob9k3bGUsgwXZPwfVtcA7CCdvYc5KR23yzvLHGCFn6jVT7twWkmUfoUUY0MVNO7Gk6sNoPgmiXrnTMmfOYFecEPZbwMnjWh9CbEK3nK5R1a9PgkVVKFrjj0VHcT6QPZLYj9ZWrNc02YQ5N3VZdnoV_wbwA/w200-h200/Arnaut%20Pavle%20-%20Transylvanian%20Glare.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Arnaut Pavle - Transylvanian Glare</span></b><div>(black metal/punk)</div><div>Premiera: 20.01.2023</div><div><a href="https://www.youtube.com/watch?v=t1Si2g3TGg8" target="_blank">Youtube</a><br /><div><br /></div><div>Ciężko mi powiedzieć na ile fińska kapela Arnaut Pavle to grupa trzymająca się nurtu raw black metal, a na ile formacja próbująca w swojej muzyce łączyć tradycyjny black metal z punk rockiem. Na ich płycie "Transylvanian Glare" słyszę zarówno jedno, jak i drugie. I nie będę ukrywał, że sięgnąłem po ten materiał z dwóch powodów - po pierwsze okładka, a po drugie tytuł albumu. Jeszcze idąc tropem tytułu tej płyty można na siłę doszukiwać się nawiązania do "Transilvanian Hunger" (1994) pewnej norweskiej kapeli? Pewnie można. "Transylvanian Glare" to drugie pełne studyjne wydawnictwo Arnaut Pavle, grupy nazwanej na cześć żyjącego w XVIII wieku serbskiego hajduka, który po śmierci miał stać się wampirem. Już sam wybór nazwy tej formacji jest interesujący, a zawartość ich najnowszego albumu tylko go podbija. "Transylvanian Glare" to materiał bardzo surowy, brzmiący jakby muzycy nagrywali go w dusznej krypcie, której wrota zostały szczelnie zapieczętowane, a dźwięk gitar i perkusji odbijał się od ścian grobowca. Z jednej strony to materiał odpychający, a z drugiej jakże przyciągający jakąś tajemniczą aurą, surowością, wściekłością i mrokiem. Świetny album, od którego naprawdę trudno się oderwać...pewnie też dlatego, że tak szybko jak się zaczyna tak samo się kończy, bo całość zamyka się w 30 minutach.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhg0OnslTGLd6ylcP4L1EWule5z_IrerqYyg7-ExtwmJN1clxgx3Bc8Hjf0bb8CFFBNADbMQK6KV12RfCVoX4PXJVPKBOTvNEqzJscVen6XrDd3nLoeTNeXwwKQ7X8FIVzWfPy6H3gf4BWNc5PZD4-Rt7_GtD0LGfmNwCCtkex5BQScismjCUECHRkxpg/s1200/Atrocity%20-%20Okkult%20III.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhg0OnslTGLd6ylcP4L1EWule5z_IrerqYyg7-ExtwmJN1clxgx3Bc8Hjf0bb8CFFBNADbMQK6KV12RfCVoX4PXJVPKBOTvNEqzJscVen6XrDd3nLoeTNeXwwKQ7X8FIVzWfPy6H3gf4BWNc5PZD4-Rt7_GtD0LGfmNwCCtkex5BQScismjCUECHRkxpg/w200-h200/Atrocity%20-%20Okkult%20III.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Atrocity - Okkult III</span></b><div>(death metal/melodic death metal/symphonic metal)</div><div>Premiera: 20.01.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0P9FUacYwUhFVLWE9MFZZy?si=Dg9_i3kyRYGV2_VpUwexFQ" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Atrocity byli dla mnie zawsze jedną wielką niewiadomą. To kapela, która debiutowała w 1990 roku albumem "Hallucinations", na którym grali death metal, ale na swoim koncie mają jeszcze 11 pełnych studyjnych wydawnictw (włącznie z tym nowym), na których już tak bardzo nie ograniczali się stylistycznie. W dyskografii tej niemieckiej grupy znajdziemy materiały, na których grali gothic metal, groove metal, industrial metal, melodic death metal, symphonic metal, goth industrial, a nawet folk metal. Niezły rozrzut stylistyczny, prawda? Ale na "Okkult II" z 2018 roku wrócili do death metalu, mimo tego sięgając po wydany 5 lat później "Okkult III" spodziewałem się dosłownie wszystkiego, a może nawet gatunku, którego do tej pory Atrocity nie ruszali. Jednak od pierwszych sekund trwania nowej płyty sprawa była jasna - grupa znowu zaserwowała death metal. I jest to materiał jak najbardziej godny polecenia. Formacja uderza momentami w symphonic death metalowe nuty, co dodatkowo uatrakcyjnia ten materiał. Kawałki są dość melodyjne jak na główny gatunek, w jakim kapela obraca się na tym wydawnictwie. Znalazł się tutaj również utwór inspirowany polskim mordercą Józefem Cyppkiem zwanym też "rzeźnikiem z Niebuszewa". Mimo tego, że formacja skupia się na tym albumie głównie na death metalu, to kawałki mają duży rozrzut jeżeli chodzi o ciężar gatunkowy, są kompozycje bardziej melodyjne, wsparte symfonią, ale też takie, których ciężar wręcz przygniata (jak chociażby wspomniany "Cypka"). Jeżeli do tej pory omijaliście Atrocity bojąc się, że odpalając płytę traficie na gatunek, którego nie lubicie, to tym razem spokojnie możecie ruszać z odsłuchami "Okkult III"...oczywiście o ile oczekujecie death metalu.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimD_iAHu92ZAgjRCzDTqiICcPwWMtGK2VbW-04LMOY6aGr2isfoVFvVjWWIpuONBYV_8eiiuM3-rkSwEy2G1nEmysC5FPvGfy4M_MJnqHMR1GtwySBSptpg3WLs1MES460L25V7ja9DOETSLrc_2jjNdHFJ2Zruvhdd39lNUA-RY8fHooXUyxdO5ArUQ/s2048/Ayahuasca%20-%20Amor%20Fati.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="2048" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimD_iAHu92ZAgjRCzDTqiICcPwWMtGK2VbW-04LMOY6aGr2isfoVFvVjWWIpuONBYV_8eiiuM3-rkSwEy2G1nEmysC5FPvGfy4M_MJnqHMR1GtwySBSptpg3WLs1MES460L25V7ja9DOETSLrc_2jjNdHFJ2Zruvhdd39lNUA-RY8fHooXUyxdO5ArUQ/w200-h200/Ayahuasca%20-%20Amor%20Fati.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Ayahuasca - Amor Fati</span></b><div>(rock/post-punk/coldwave)</div><div>Premiera: 22.01.2023</div><div><a href="https://www.youtube.com/watch?v=PhOpeMtD4kg&list=PLvo5F2btlgyo3QS3wzowjU3hLs_kJ1I13" target="_blank">Youtube</a></div><div><br /></div><div>Jeżeli śledzicie fanpage DF to na pewno trafiliście na mój post pochwalny odnośnie debiutanckiego albumu kapeli Ayahuasca, a jeżeli nie to chętnie pochwalę ich jeszcze raz. "Amor Fati" to debiut młodej kieleckiej formacji. Trafiłem na nich zupełnie przypadkiem, gdy facebook podsunął mi do obejrzenia ich klip do numeru "PoPowa". Miniaturka była zachęcająca, obiecywała wycieczkę do kolorowych lat 80-tych. Ale ostatnio sporo jest wracania muzycznego do tamtych lat, wystarczy przecież wspomnieć całą falę synthwave, więc z lekką niepewnością odpaliłem numer. Okazało się, że wpadłem w jakiś wir czasu, który przeniósł mnie do czasów, gdy debiutowały takie kapele jak Lady Pank, Oddział Zamknięty i Republika, a obok nich grali ubrani w podobnym stylu goście nazywający swój projekt Ayahuasca. I nie bez przyczyny wspominam te kapele i ich debiutanckie płyty, bo zawartość "Amor Fati" brzmi jakby faktycznie młodzi muzycy z Kielc nagrywali ten materiał właśnie w 1983 roku, kiedy wspomniane grupy debiutowały. Ich płyta jest pełna nawiązań muzycznych do polskiego rocka z tamtych lat. Gitary mają to samo brzmienie, a wokalista sprawia wrażenie jakby miał zaraz wygryźć Jarego z Oddziału Zamkniętego. Sporo tutaj elementów post-punka, czy zimnej fali. Warto kilka razy pod rząd zapuścić sobie zawartość "Amor Fati", ale jestem pewien, że jeżeli lubicie wracać do debiutanckich płyt wspomnianych polskich rockowych kapel to zawartość debiutanckiego albumu Ayahuasca zaskoczy momentalnie.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJRlYrnZH13lv5zPfLE0SckBo0c__ze-ShFpsCxu3ZCC4DtNKUlRWH-5oiSUS9zc5SNymxeAJOuy0n0AEP30RZ3Ol-132EK6qLvbOpEtJL00gwilx1q16KCeYUCoE930-O4OhVF72ASVQFWA_mpAkP2xdAhMPDzenoGjADuXss-YvBSSEXpSalkgMTeg/s1200/Che%20Aimee%20Dorval%20-%20The%20Crowned.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJRlYrnZH13lv5zPfLE0SckBo0c__ze-ShFpsCxu3ZCC4DtNKUlRWH-5oiSUS9zc5SNymxeAJOuy0n0AEP30RZ3Ol-132EK6qLvbOpEtJL00gwilx1q16KCeYUCoE930-O4OhVF72ASVQFWA_mpAkP2xdAhMPDzenoGjADuXss-YvBSSEXpSalkgMTeg/w200-h200/Che%20Aimee%20Dorval%20-%20The%20Crowned.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Ché Aimee Dorval - The Crowned</span></b><div>(alternative rock/dream pop)<br /><div>Premiera: 20.01.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3xgYLxy3sCbY03rAFvKUNI?si=tUivkfICSqGhxuPs3lng4w" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Jeżeli lubicie słuchać twórczości Devina Townsenda to na pewno nie muszę wam przedstawiać Ché Aimee Dorval, bo występuje ona regularnie u wspomnianego muzyka od płyty "Ki" (2009). Jej gościnne występy na płytach Devina nieco się zwiększył od momentu, gdy współtworzyli projekt Casualties Of Cool. Ale Ché Aimee Dorval ma również swoją solową karierę. Jej pierwsza płyta wydana została w 2009 roku, a na jej drugi materiał trzeba było czekać aż do 2017 roku, kiedy to zaprezentowała "Between the Walls and the Window". Był to materiał bardzo przyjemny, ale jakoś nie mogłem się w niego wgryźć, ciągle coś mnie od niego odciągało. Natomiast na "The Crowned" czekałem licząc bardzo na to, że pojawi się jeszcze w 2022 roku, ale niestety wówczas prezentowane były tylko kolejne single zaostrzające apetyt. Najnowszy materiał Ché Aimee Dorval nie jest jednorodny. Znaleźć tutaj można kawałki, które kojarzyć się mogą z Casualties Of Cool, ale też np. numer, który bardzo przypomina mi wczesną twórczość Aurory - chodzi o kompozycję "What That Soul". Oczywiście nie są to żadne zarzuty, a zwykłe skojarzenia, które ułatwiają zaprzyjaźnienie się z płytą. Ché Aimee Dorval balansuje na tym wydawnictwie pomiędzy delikatnym rockiem, popem i soulem. To jeden z tych albumów, którego niezwykle przyjemnie się słucha, muzyka zawarta na "The Crowned" niesie ze sobą pewne ukojenie i jakąś taką delikatną i wręcz satysfakcjonującą nutkę melancholii.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-SOwhUZQnJGkhtLIxheXMoioZVq3Q6ncSwzrnGxV0vOBtDw0Abwv43IwKxVsikdVX5vRhmwown80HQDSjp4-F5dprqgR92MsBbuaojXy0cO9rQon9mEuUCJsZE5W6vALqhC7KvwyYIvdvh0jcK7ficYsdnm_CG29OIKME7VJOhl5gT16ampzBMLbbgA/s800/Crowne%20-%20Operation%20Phoenix.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-SOwhUZQnJGkhtLIxheXMoioZVq3Q6ncSwzrnGxV0vOBtDw0Abwv43IwKxVsikdVX5vRhmwown80HQDSjp4-F5dprqgR92MsBbuaojXy0cO9rQon9mEuUCJsZE5W6vALqhC7KvwyYIvdvh0jcK7ficYsdnm_CG29OIKME7VJOhl5gT16ampzBMLbbgA/w200-h200/Crowne%20-%20Operation%20Phoenix.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Crowne - Operation Phoenix</span></b></div><div>(melodic heavy metal/hard rock)</div><div>Premiera: 20.01.2023<br /><a href="https://open.spotify.com/album/5zQvWApEEF7Fe5mPKWiZ9K?si=KZqz2cfDThiDp5_nl5u9RA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Być może nie kojarzycie kapeli Crowne, bo to dość świeża formacja, która debiutowała w 2021 roku albumem "Kings In The North". Ale na pewno kojarzycie muzyków tworzących tę formację. Na gitarze prowadzącej Love Magnusson znany z Dynazty, na drugiej gitarze Jona Tee znany z H.E.A.T., na perkusji Christian Lundqvist ex-The Poodles. Kapelę uzupełniają basista Jona Tee i wokalista Alexander Strandell. Jakiej muzyki można się spodziewać po takim składzie? Oczywiście przebojowego melodic heavy metalu zmieszanego z hard rockiem. I właśnie taka muzyka stanowi trzon "Operation Phoenix", który to materiał jest drugim w dorobku tej szwedzkiej grupy. Słuchając tej płyty od razu miałem skojarzenia ze wspomnianym już tutaj Dynazty, ale też z Battle Beast, Beast In Black, czy Temple Balls. Jeżeli lubicie melodyjny heavy metal, w którym kapela nie boi się postawić wszystkiego na przebojowość, to ten materiał jest właśnie dla was.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUMEjF5I7HytX6Htq_xBtZGy3SupObkPwC0a9Za3m3Nrm-CPKGKRZML7xLlUFyBJS8Gi1lS6dxbKbKWzA3eEzNceD1-8vJ6pUDP1JmQy5cVjOExBBqG-6f70iMxpHS71_pWMCoyw0F4OMe1UY-ht0y3VRHYEL2sx8TdRovBfElGlVDtXlzySCgVKKTmA/s1200/Katatonia%20-%20Sky%20Void%20Of%20Stars.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUMEjF5I7HytX6Htq_xBtZGy3SupObkPwC0a9Za3m3Nrm-CPKGKRZML7xLlUFyBJS8Gi1lS6dxbKbKWzA3eEzNceD1-8vJ6pUDP1JmQy5cVjOExBBqG-6f70iMxpHS71_pWMCoyw0F4OMe1UY-ht0y3VRHYEL2sx8TdRovBfElGlVDtXlzySCgVKKTmA/w200-h200/Katatonia%20-%20Sky%20Void%20Of%20Stars.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Katatonia - Sky Void Of Stars</span></b></div><div>(alternative metal/gothic metal/progressive metal)</div><div>Premiera: 20.01.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4EcfbzCtbJDk2wMwhT4D1h?si=5ME3gUs3Tt2IK3tg_IcQ2w" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Mistrzowie melancholii wrócili w styczniu ze swoim trzynastym wydawnictwem studyjnym. I nie byłem jakoś specjalnie przekonany do tego, żeby sięgnąć po "Sky Void Of Stars", nie wiem, co było tego powodem, bo ani się do nich nie zraziłem w ostatnim czasie, ani nie zawiedli mnie jakoś szczególnie swoimi poprzednimi wydawnictwami. I ta nieodgadniona niechęć szybko zniknęła zaraz pod odpaleniu nowego albumu Katatonii. Pierwsze, co od razu rzuca się w uszy to oczywiście niesamowity wokal Jonasa Renkse, który swoim delikatnym, melodyjnym i zarazem melancholijnym śpiewem przykrywa całą pracę instrumentalistów. I nie raz łapałem się na tym podczas słuchania "Sky Void Of Stars", że skupiałem się głównie na partiach Jonasa, a muzycy jak tylko mogli starali mi się w tym przeszkodzić. Ale nie zrozumcie mnie źle, warstwa instrumentalna tego albumu nie odbiega znacząco od ich ostatnich dokonań, po prostu wokal Renkse znacząco się wybija. Stylistycznie mam wrażenie, że w ostatnich latach kapela poszła nieco w inną stronę i teraz gothic metal jest jednym z dodatków do melancholijnego grania, które prezentują. I tak naprawdę nieważne jakiego gatunku starają się użyć to prezentowania swojej twórczości i przełożenia wspomnianego klimatu, to niesamowite, że za każdym razem im się to udaje. "Sky Void Of Stars" ma dość niski próg wejścia, bo mimo tego melancholijnego klimatu nie brakuje tutaj miłych dla ucha melodii, a i pewnego rodzaju przebojowość też ma tutaj swoje odbicie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgELrYCsQJ7cm3I97NOJKsFC9jrLmcklA2yFcG4wX7bWagQ2yUjyWohylAMExEz1bjkntQHvTPGViBRVLfTjsvVT-QEuWpPyWM2vjCaDl2RwNC1EVGiz0FNDQb1tbJhugZrlGYYF82QHK7tvCnsa7NU3Q20OmMbPBFpuxJZobzxCNTwcuDOzvmApI1XiQ/s2048/Leper%20Colony%20-%20Leper%20Colony.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="2048" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgELrYCsQJ7cm3I97NOJKsFC9jrLmcklA2yFcG4wX7bWagQ2yUjyWohylAMExEz1bjkntQHvTPGViBRVLfTjsvVT-QEuWpPyWM2vjCaDl2RwNC1EVGiz0FNDQb1tbJhugZrlGYYF82QHK7tvCnsa7NU3Q20OmMbPBFpuxJZobzxCNTwcuDOzvmApI1XiQ/w200-h200/Leper%20Colony%20-%20Leper%20Colony.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Leper Colony - Leper Colony</b></span><div>(death/thrash metal)</div><div>Premiera: 13.01.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4znHs6MKXs0ABM9qr9Momw?si=C8DWGUwxRDWrU-66MIdqOQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Leper Colony to debiutująca niemiecka formacja, która stylistycznie obraca się w klimatach death/thrash metalu. I wielokrotnie wspominałem, że tęsknię ta czasami, gdy głównie z niderlandzkiej sceny napływało sporo ciekawych wydawnictw z tego gatunku. W ostatnim czasie ze świecą szukać ciekawych materiałów utrzymanych w death/thrash metalowych ryzach. Na "Leper Colony" za to usłyszeć można wspomnianą mieszankę gatunkową i to w najlepszej formie. Może być też tak, że głód na takie granie dość mocno przytkał mi uszy i słuchając debiutu Leper Colony odbieram ich materiał zdecydowanie lepiej niż powinienem. Ale prawda jest taka, że to wydawnictwo nagrane zgodnie z wszelkimi prawidłami death/thrash metalu. Brzmienie jest surowe i czuć też trochę kanciastość, zwłaszcza w kwestii riffów. "Leper Colony" brzmi zarówno staroszkolnie, jak i nie brakuje w nim powiewu pewnej świeżości. I gdybyście się zastanawiali, kto też stoi za tym projektem, to od razu odpowiadam, że znajdziecie tutaj najbardziej zajętego death metalowego muzyka jakiego znacie - tak, jest tutaj Rogga Johansson. A partnerują mu Jon Skäre oraz Marc Grewe również znani z całej masy death i thrash metalowych projektów.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIaP_vlzAS3bWTecAqQ2t8LdhUw68uJOTE2Q-oSH9FsFF3s6MiJ4zO9Q7kY9bQxAjqisVHl3DF6CdHYtjAbQ4NFSGxwrOxfhdcIlchYfwjWZLtGCd0YPBqygChtljXjVgz8p95LVPqCIItmermbK-KlBRe3WgdBvQaxD0Me_onoWsXLVWRUT9ZWuZiRw/s1200/Liv%20Sin%20-%20KaliYuga.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIaP_vlzAS3bWTecAqQ2t8LdhUw68uJOTE2Q-oSH9FsFF3s6MiJ4zO9Q7kY9bQxAjqisVHl3DF6CdHYtjAbQ4NFSGxwrOxfhdcIlchYfwjWZLtGCd0YPBqygChtljXjVgz8p95LVPqCIItmermbK-KlBRe3WgdBvQaxD0Me_onoWsXLVWRUT9ZWuZiRw/w200-h200/Liv%20Sin%20-%20KaliYuga.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Liv Sin - KaliYuga</b></span></div><div>(heavy metal)</div><div>Premiera: 27.01.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7ER1e14eHHSNk37tVtDmpU?si=lgFMdOwqToCvaTzF4J7owg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /><div>Nigdy nie miałem okazji słuchać płyt Liv Sin...głównie dlatego, że byłem przekonany, że to jakiś projekt Liv Kristine, czyli symphonic metal. A tymczasem okazało się, że to solowy projekt Liv Jagrell, którą dobrze znałem z projektu Sister Sin. I nawet nie zauważyłem, kiedy jej drogi rozeszły się ze wspomnianą kapelą, a nastąpiło to niedługo po wydaniu "Black Lotus" (2014). Grupa wróciła do świata żywych w 2019 i Liv Jagrell ponownie figuruje w jej szeregu. Ale jej solowy projekt nie próżnował w tamtym czasie - debiut "Follow Me" pojawił się w 2017, a jego następca "Burning Sermons" w 2019, natomiast w styczniu 2023 kapela zaprezentowała swój trzeci pełny studyjny materiał. "KaliYuga" to szybko wpadający w ucho nowoczesny heavy metal, który momentami wręcz zahacza o alternative metal, a nawet o melodic death metal. Ale jednak trzonem tej płyty nadal pozostaje heavy metal. Liv Sin jest w bardzo dobrej formie i mam wrażenie, że w tym projekcie prezentuje swoją nieco mroczniejszą wersję niż w Sister Sin, gdzie przecież nie brakuje hard rockowych elementów. Bardzo dobra płyta, która przekonała mnie do tego, że koniecznie muszę się zainteresować wcześniejszymi albumami tej grupy.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxsfAufNTjwJd2LG_BnDmOM9t1p8SbRbpT0g4fh_v_zgLy_0CspFmCI7Q5AC72akZoBGtJ2dmvQupnj4Rl9oChK4G4n1go5a392OluV51gb16VTLq-fyoaJiy3RykcK9DzgPbh9S-l8NUcKIA7hcg4ZblhAXjR0NYryGW8DEjnSgG3S3c3kqYdhZV5eg/s1200/Lord%20Mountain%20-%20The%20Oath.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxsfAufNTjwJd2LG_BnDmOM9t1p8SbRbpT0g4fh_v_zgLy_0CspFmCI7Q5AC72akZoBGtJ2dmvQupnj4Rl9oChK4G4n1go5a392OluV51gb16VTLq-fyoaJiy3RykcK9DzgPbh9S-l8NUcKIA7hcg4ZblhAXjR0NYryGW8DEjnSgG3S3c3kqYdhZV5eg/w200-h200/Lord%20Mountain%20-%20The%20Oath.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Lord Mountain - The Oath</span></b></div><div>(heavy/doom metal)</div><div>Premiera: 20.01.2023<br /><a href="https://open.spotify.com/album/7cVMdumxJ1LpYPbPEeaJWk?si=Q91tRlhSRL-fXqwL_jJ0wA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Nie słyszałem wcześniej o Lord Mountain, być może dlatego, że grają doom metal...co prawda zmieszany z heavy metalem, ale jednak doom. A może dlatego, że "The Oath" to ich pierwszy pełny materiał. Już sam początek tego wydawnictwa informuje słuchacza, że kapela doskonale potrafi zachować odpowiednie proporcje pomiędzy heavy metalem i doom metalem. Dzięki czemu od razu wiadomo, że nie dostaniemy tutaj wyłącznie walcowatych smętów, które będą się ciągnąć w nieskończoność skłaniając moje powieki do mimowolnego opadu. Zdrowy rozsądek kapela zachowuje też w długości kompozycji, bo nie ma tutaj nawet jednego kawałka, który trwałby dłużej niż 6 minut. Zresztą sam album jak na doom metal jest dość krótki, bo czymże jest niespełna 40 minut? Ale odpalając "The Oath" wcale nie miałem ochoty, żeby jego zawartość się szybko kończyła. Głównie dlatego, że zaproponowana przez zespół mieszanka gatunkowa świetnie się sprawdza - heavy metal/doom metal to nie jest oczywiście nic nowego (znacie Black Sabbath?), ale muzycy tak swobodnie poruszają się w ramach tych gatunków, że aż chce się tego słuchać. Nie boją się nieco przyspieszyć, nie obawiają się też zwolnić i trochę przywalcować. Ale jak już wspomniałem - jest ten balans, którego wielu kapelom po prostu brakuje. W tej kwestii Lord Mountain są niczym weterani sceny, a nie debiutująca formacja.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7Bd7DmSF9d24eo8Vq2LipEQjmVjaE1WPaNic7HsPgHkWFQ4P57_RoOGrG4HWQKO9x47NWqj8s2H1AK0wmZX-8GyHE_cmG9lGZvrG4qqpsKOfF8dpHPBjdrJ8HA7LjoCedrD6gl0avT-8OHhZ_nxzcACxplpQSR88MxWKkIyI1IiYC4fCIZb_OLsm5pg/s1200/Mansion%20-%20Second%20Death.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7Bd7DmSF9d24eo8Vq2LipEQjmVjaE1WPaNic7HsPgHkWFQ4P57_RoOGrG4HWQKO9x47NWqj8s2H1AK0wmZX-8GyHE_cmG9lGZvrG4qqpsKOfF8dpHPBjdrJ8HA7LjoCedrD6gl0avT-8OHhZ_nxzcACxplpQSR88MxWKkIyI1IiYC4fCIZb_OLsm5pg/w200-h200/Mansion%20-%20Second%20Death.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Mansion - Second Death</span></b></div><div>(doom metal/post-metal/occult/gothic rock)</div><div>Premiera: 13.01.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5auogUQU2z2nhAKGZXbkJr?si=GLnmv82-TVupvudgan7exg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Album "Second Death" fińskiej kapeli Mansion dość szybko przyciągnął moją uwagę. I nie miałem oporów, żeby po niego sięgnąć, chociaż widniała przy nim z reguły odstraszająca mnie łatka "doom metal". Coś tajemniczego było w tej okładce, coś tak przyciągającego, że nie mogłem przejść obok niego obojętnie. Nie słyszałem wcześniej o tej grupie, bo też co mnie mogła obchodzić jakaś doom metalowa formacja nie? Ale sięgając o "Second Death" nie byłem zaskoczony, że nie jest to pierwszy album Mansion, zgodnie z tytułem jest to ich drugie pełne wydawnictwo studyjne. Po odpaleniu najnowszej płyty tej fińskiej grupy czekała mnie spora niespodzianka, bo jednak nie spodziewałem się tak spokojnej, a jednocześnie niepokojącej zawartości. Doom metal jest tutaj obecny, jak najbardziej, ale wcale nie uważam, żeby grał tutaj pierwsze skrzypce. "Second Death" to materiał dość różnorodny, na który składa się mieszanka kilku gatunków zmiksowanych ze sobą w różnych proporcjach. Trafić tu możemy na occult rocka utrzymanego nieco w stylu Jex Thoth, sporo psychodelicznego klimatu, nie brakuje gotyckiego mroku, a jest też sporo zagrywek, które kojarzę z formacji grających post-metal (np. Obscure Sphinx). Jedno jest pewne - "Second Death" to materiał w dużej mierze dość lekki, nie starający się przygniatać słuchacza doom metalowym walcowaniem (tego praktycznie tutaj nie ma), wręcz starający się uśpić czujność swojego odbiorcy...i zaatakować z zaskoczenia. Mansion dostarczyli świetny i bardzo niepokojący materiał, który polecam zarówno fanom doom metalu, occult rocka, gothic rocka, ale też tym, którzy nie są zbyt zaprzyjaźnieni ze wspomnianymi gatunkami, a szukają muzyki wymykającej się szufladkowaniu.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCnJviomls0WCief_U42OpjoAVIwZlo_TW4Bj64aRMo9g2og7JbDAhti7jDlDdErTyn3XswEDY7AV17iaoefbpJPdsX-gWEdRSCQTj6-p8CKI4LvyWyAAsCYtL-bpjiOMzHrOELKzCs25V6x1g61rwNPiKSjwQiPv8WCQtEuzsS-1AuFtnY7poXRFF8A/s1200/Nothingness%20-%20Supraliminal.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCnJviomls0WCief_U42OpjoAVIwZlo_TW4Bj64aRMo9g2og7JbDAhti7jDlDdErTyn3XswEDY7AV17iaoefbpJPdsX-gWEdRSCQTj6-p8CKI4LvyWyAAsCYtL-bpjiOMzHrOELKzCs25V6x1g61rwNPiKSjwQiPv8WCQtEuzsS-1AuFtnY7poXRFF8A/w200-h200/Nothingness%20-%20Supraliminal.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Nothingness - Supraliminal</span></b></div><div>(death metal)</div><div>Premiera: 20.01.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0AHz9CMWvMVxxKFTmmnUzE?si=vXiwvnpLTYiR3lsKtrvf8A" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Ależ ten materiał mną sponiewierał! Nothingness to dość świeża kapela, bo Amerykanie pod tym szyldem debiutowali płytą "The Hollow Gaze of Death" w 2019 roku, a "Supraliminal" zaprezentowany kilka dni temu to ich drugie wydawnictwo. Od pierwszych sekund tego materiału słychać, że to death metal, który z jednej strony ma rozsadzać czaszkę, a z drugiej strony to kompozycyjny majstersztyk, który w ciągu 44 minut trwania gniecie, miażdży, rozjeżdża, ale też budzi podziw i nie pozwala się nudzić. Już pierwszy odsłuch tej płyty sprawił mi ogromną przyjemność, bo brzmienie "Supraliminal" jest tak mięsiste, że już sam ten element przekonał mnie do tego, że nie powinienem kończyć przygody z tym materiałem na jednym tylko obrocie. Z uwagi na dość wolne tempo, w jakim utrzymane są kawałki i bardzo dudniące brzmienie zawartość tej płyty sprawia wrażenie niezwykle ciężkiego, wręcz ociężałego. Z jednej strony to tylko pierwsze wrażenie, które przy kolejnym odsłuchu odchodzi trochę na plan dalszy, ale na pierwszy wysuwa się po prostu niesamowicie brzmiący death metal, który dudni w uszach na długo po wybrzmieniu ostatniego kawałka zawartego na "Supraliminal".</div><div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUNMhjdVH-Rc142mIBGOybLXnbo39l7LnnUQ_6suUPwT29TjQtrRUON7lJfULrz5AKUYa4JKVTM_QxUUVVONDEM9F4ZrFFnC6NxeUiBHq2tcuVSN1tLWBq1LjyIDtWWZYEGZTJ0ypo0UDJLBT2UTaQwqaTAz1m7e0Pb1ecxkduv6x4wQeQ76FFaSpH3A/s1200/Obituary%20-%20Dying%20Of%20Everything.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em; text-align: left;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUNMhjdVH-Rc142mIBGOybLXnbo39l7LnnUQ_6suUPwT29TjQtrRUON7lJfULrz5AKUYa4JKVTM_QxUUVVONDEM9F4ZrFFnC6NxeUiBHq2tcuVSN1tLWBq1LjyIDtWWZYEGZTJ0ypo0UDJLBT2UTaQwqaTAz1m7e0Pb1ecxkduv6x4wQeQ76FFaSpH3A/w200-h200/Obituary%20-%20Dying%20Of%20Everything.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Obituary - Dying Of Everything</span></b></div><div>(death metal)</div><div>Premiera: 13.01.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/40OiBOttM0iJXZ8cCkFbxR?si=fNZtYKktTWa8lGbZHt2R_Q" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Obituary to pewna firma i mam wrażenie, że ostatnie wydawnictwa pomagają im tę pewność odzyskać. Grupa w styczniu zaprezentowała swój jedenasty studyjny materiał i jednocześnie szósty od powrotu kapeli w 2003 roku. Bracia Tardy zawsze dostarczali dobry death metal i obojętnie, czy robili to pod szyldem Obituary, czy też jako Tardy Brothers i nie inaczej jest i tym razem. "Dying Of Everything" to solidna dawka death metalowego młócenia, chociaż mam wrażenie, że brzmienie tego albumu nie jest tak mięsiste jak ich starszych wydawnictw. Nie mam zbyt wielkich wymagań odnośnie Obituary - mają serować bezlitosny i prosty death metal bez żadnych udziwnień, czy silenia się na wirtuozerskie popisy. I tak też jest na "Dying Of Everything". Jest to prosty materiał, momentami dość schematyczny i powtarzalny (zwłaszcza w kwestii riffów), ale kompletnie mi to nie przeszkadza....bo to przecież Obituary! Fani braci Tardy będą na pewno zadowoleni, a ich antyfani znajdą kolejny powód, dla którego mogą nie sięgać po ich twórczość.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGnkt1CTMmFc6ydruxhwQhvkswogXFE1qdVVobjHUqPoNRQJtrFDs4sPepGBkc0d_9CjzuhphshieJwp3VhMN_bdZ4VP92i5ZbHG-iibx1pGZgNfLIjuru7y1inENLmtEdwMK2GgPWA8w6ycJkBtFzHpSX_vn8JrrRwHqODwBbFeki6-wvJBOgtpDyow/s1000/Onmyo-Za%20-%20Ryuuou%20Douji.png" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGnkt1CTMmFc6ydruxhwQhvkswogXFE1qdVVobjHUqPoNRQJtrFDs4sPepGBkc0d_9CjzuhphshieJwp3VhMN_bdZ4VP92i5ZbHG-iibx1pGZgNfLIjuru7y1inENLmtEdwMK2GgPWA8w6ycJkBtFzHpSX_vn8JrrRwHqODwBbFeki6-wvJBOgtpDyow/w200-h200/Onmyo-Za%20-%20Ryuuou%20Douji.png" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Onmyo-Za - Ryuuou Douji</span></b></div><div>(symphonic power metal/heavy metal/progressive metal)</div><div>Premiera: 18.01.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5H8El9uD5nBlXvJcx8Foex?si=2rqJDLWUTiGXGKxiHVbmfw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Dokonania Onmyo-Za znam od wielu, wielu lat. To jedna z tych kapel, które na przestrzeni lat zmieniły swoje podejście do metalu. Pamiętam, że ich pierwsze płyty były bardziej surowe, nieco mroczniejsze. Natomiast z biegiem czasu ich twórczość zaczęła się wręcz ocierać o popowe rozwiązania. O ile dobrze pamiętam najbardziej słyszalne było to w okolicy płyty "Chimi Mōryō" (2008). W tym roku ta japońska grupa zaprezentowała swój szesnasty studyjny materiał i od razu po jego odpaleniu wiedziałem, że mam do czynienia z twórczością Onmyo-Za. Grupa ma bardzo specyficzny styl, w którym symfoniczny metal ściera się z power metalem, heavy metalem, a w całą tą bójkę wcina się jeszcze japoński folk. Ważne miejsce w muzyce Onmyo-Za zajmowała przebojowość, więc i na "Ryuuou Douji" jej nie brakuje, wręcz momentami gra ona pierwsze skrzypce, chociaż kapela w żadnym momencie nie zapomina, że gra przede wszystkim metal. Nadal ogromne wrażenie robią na mnie wokale Kuroneko, z którymi doskonale uzupełniają się okrzyki Matatabiego, ale to Kuroneko stanowi wokalny filar tej grupy. Niesamowite jest to, że skład Onmyo-Za praktycznie nie zmienił się od 1999 roku, kiedy to też debiutowali płytą "Kikoku Tenshou". I mimo tego, że ich najnowsze dzieło trwa 72 minuty, to kompletnie tego czasu nie czuć. To materiał, który błyskawicznie wpada w ucho, a wszystko to zarówno za sprawą świetnego żonglowania symphonic metalem, power metalem, heavy metalem i folkiem, jak i dużej dawki przebojowości, której kapela nie szczędzi słuchaczowi.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAfVP0f4YpHCzgXoBtFhcn6dObr-yOoDCb1Cz6f7qEvP4v103oC3apPASFO8KsMfL0DHKvyCLwFQ_ODdJZmCAq3eh7JzQ7VgOuEMIFC_acTPZF4zCxnWvV3J5WWWEH3P65EC168OZkLep6V1c1yfRMJ2DZ3jFkf6WBXLxRJI212wQEigveehKX28nqdg/s1024/Riverside%20-%20ID.Entity.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="1024" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAfVP0f4YpHCzgXoBtFhcn6dObr-yOoDCb1Cz6f7qEvP4v103oC3apPASFO8KsMfL0DHKvyCLwFQ_ODdJZmCAq3eh7JzQ7VgOuEMIFC_acTPZF4zCxnWvV3J5WWWEH3P65EC168OZkLep6V1c1yfRMJ2DZ3jFkf6WBXLxRJI212wQEigveehKX28nqdg/w200-h200/Riverside%20-%20ID.Entity.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Riverside - ID.Entity</b></span><div>(progressive rock/metal)</div><div>Premiera: 20.01.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3cv5w51uGOU0ItpaSkATZX?si=RaXf8Tr9QT-uAIF-JaEzXQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie powiem, żebym jakoś specjalnie czekał na nowy album Riverside, chociaż zawsze sprawdzam ich premierowe wydawnictwa to prawie nigdy nie zatrzymywałem się przy nich na dłużej (oczywiście są pewne wyjątki). Dopiero jak usłyszałem singiel "Friend or Foe?" wiedziałem, że nie tylko powinienem, ale wręcz muszę sprawdzić zawartość "ID.Entity". Wspomniany kawałek od samego początku brzmiał dla mnie, jakby muzycy Riverside odkryli synthwave i chcieli włączyć ten gatunek do swojej twórczości. W sieci pojawiły się teksty, że brzmią jak Kombi (albo Kombii), czy A-ha. I być może są jakieś punkty wspólne "Friend or Foe?" z twórczością A-ha - niestety nie umiem tego potwierdzić, bo poza jednym, czy dwoma kawałkami wspomnianej grupy nie znam ich twórczości. Natomiast z Kombi (bądź Kombii) łączy ich tylko obecność klawiszy...które przecież w muzyce Riverside zawsze były. Mnie ten kawałek jak najbardziej przekonał do tego, żeby po "ID.Entity" sięgnąć prędzej niż późnej, bo przecież i tak bym tego albumu posłuchał. I po kilku obrotach jestem bardzo zadowolony z zawartości nowej płyty Riverside. Od dwóch płyt mam problem z twórczością tej formacji, głównie dlatego, że miałem wrażenie, że zatracili gdzieś przebojowość. A przecież było jej całkiem sporo na "Shrine of New Generation Slaves" (2013), a to tym wydawnictwem mnie przekonali do swojej twórczości, wcześniej jakoś niespecjalnie sięgałem po ich muzykę. Ale przecież trzeba pamiętać, że wspominany tu kilka razy singiel to nie jest cały materiał, który składa się na "ID.Entity". Kolejne kompozycje to już Riverside, do jakiego przyzwyczajeni są fani tej formacji. Kapela serwuje mieszankę progressive rocka i metalu, czasami zapędzając się w niemal jazzowe rejony. Niezwykle przyjemnie słucha się tej płyty i chociaż poza "Friend or Foe?" nie ma tutaj aż tak dużo przebojowości, to tego materiału słuchałem zaciekawiony, w jakie rejony uderzy tym razem kapela. Riverside znowu dostarczyli świetną muzykę i obojętnie, czy podobał wam się wielokrotnie wspominany singiel - nie dajcie się zwariować i sięgajcie po "ID.Entity", bo naprawdę warto.</div><div><div><div><div><div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnb91RXfDViDjJfGivbT1q_A6onh0Lz7c1Qoy0TaEl9H7q_vB9API3YpYqVlC_hOqrbbrZUPq_UXZ3ejZOCzLWPilSBGlRChzPQBFuc_5i3Mv8ltGFftKP8wy38itPszV3MGXOyx_X1spPDaaW8jVOpaaQ9jh5BOfXT49x0Xg2M9EX6O0MAm1HxgRjtQ/s1200/Screamer%20-%20Kingmaker.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnb91RXfDViDjJfGivbT1q_A6onh0Lz7c1Qoy0TaEl9H7q_vB9API3YpYqVlC_hOqrbbrZUPq_UXZ3ejZOCzLWPilSBGlRChzPQBFuc_5i3Mv8ltGFftKP8wy38itPszV3MGXOyx_X1spPDaaW8jVOpaaQ9jh5BOfXT49x0Xg2M9EX6O0MAm1HxgRjtQ/w200-h200/Screamer%20-%20Kingmaker.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Screamer - Kingmaker</b></span></div><div>(heavy metal)</div><div>Premiera: 13.01.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4NhoDQmDA9BM5O1q0K4z6U?si=wLC1Tds6QvObLvIg2PkmuA" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div></div></div></div></div></div><div>Czwarta studyjna płyta szwedzkiej grupy Screamer to było duże wydarzenie na heavy metalowej scenie. O ile trzy pierwsze albumy można było traktować jako po prostu dobry heavy metal, który miał sprawić, że kapela niepostrzeżenie wślizgnie się na scenę, tak w przypadku "Highway of Heroes" (2019) już nie dało się Screamer nie zauważyć. Wspomniany materiał sprawił, że o kapeli w heavy metalowym światku zrobiło się głośno. Album pełen był szybko wpadających w ucho kawałków skomponowanych zgodnie z prawidłami gatunku, ale nie stroniąc od przebojowości. Na następcę wspomnianej płyty trzeba było czekać 4 lata i jak to zwykle w przypadku sukcesorów doskonałych albumów bywa oczekiwania były spore. I patrząc na opinie w sieci można łatwo zauważyć, że Screamer za sprawą "Kingmaker" nie spełnił oczekiwań wszystkich słuchaczy. Natomiast ja złego słowa na najnowszy materiał Szwedów nie powiem. Prawdę mówiąc nie oczekiwałem powtórki z "Highway of Heroes" i może dlatego też nie czuje się zawiedziony nową płytą Screamer. Kapela zaserwowała dziesięć energicznych kompozycji o dużym ładunku heavy metalowej przebojowości, sporej dawce melodii i błyskawicznie wpadających w ucho refrenów. Nie brakuje oczywiście bardzo dobrych solówek, a brzmienie jest dokładnie takie, do jakiego kapela przyzwyczaiła swoich fanów. Czy rozumiem kręceniem nosem na ten album? Trochę tak, bo za sprawą "Highway of Heroes" kapela zawiesiła sobie bardzo wysoko poprzeczkę i raczej za sprawą "Kingmaker" jej nie przeskoczyli.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjP9SvGCfFbQvGQZhLmgOu3f5SYpt9irFTr_aLdM_rA_i9FSMMa3itEQRIQ9XpJVYeWcxZ7ee1E-97uLeq2UzHXmLNYwi6Tvm3IaQbBmEIB1Qld3JeO6DNq5oFPupdreBCuAfm1fzuXR_uT2NtFYXRKzia3BGz8XqO3xyTgYsmLAfe9LOBYQA-8KWtFrA/s1200/Turbid%20North%20-%20The%20Decline.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjP9SvGCfFbQvGQZhLmgOu3f5SYpt9irFTr_aLdM_rA_i9FSMMa3itEQRIQ9XpJVYeWcxZ7ee1E-97uLeq2UzHXmLNYwi6Tvm3IaQbBmEIB1Qld3JeO6DNq5oFPupdreBCuAfm1fzuXR_uT2NtFYXRKzia3BGz8XqO3xyTgYsmLAfe9LOBYQA-8KWtFrA/w200-h200/Turbid%20North%20-%20The%20Decline.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Turbid North - The Decline</span></b></div><div>(sludge metal/stoner metal/groove metal/death metal)</div><div>Premiera: 20.01.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/52Ygz6Nl0j6HebjrZD6mV3?si=pCww2kz-QWGWmSdhezobVg" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Nie miałem wcześniej styczności z twórczością Turbid North, więc tym bardziej cieszę się, że poznałem ich przy okazji albumu "The Decline". To amerykańska kapela, która debiutowała dość dawno temu, bo w 2008 roku płytą "Under the Eight". Najnowszy materiał jest numerem cztery w ich dyskografii i już od samego początku to wydawnictwo bardzo dobrze się zapowiadało. Kapela w swojej twórczości łączy kilka gatunków, a czasami i tak potrafi zaskoczyć robiąc skok w bok serwując coś zupełnie nieoczekiwanego. Jednak na "The Decline" przeważają energiczne i ciężkie kompozycje, którym bliżej do groove/death metalu niż do mieszanki sludge/stoner. Chociaż są i kompozycje bardziej walcowate, bardziej dudniące, którymi kapela udowadnia, że nie da się jednoznacznie zaszufladkować. I tak właśnie też wyglądał mój odsłuch nowej płyty Turbid North - z jednej strony już myślałem, że napiszę, że to bardzo dobra mieszanka sludge'u i stoner metalu, a tymczasem za chwilę muzycy uderzali w zupełnie inne tony i mocno zbliżali się do groove metalu zmieszanego z death metalem, żeby za chwilę wrócić do sludge'u, ale w jego bardziej klimatycznej, wolniejszej i jednocześnie bardziej stonowanej formie. "The Decline" to materiał, którego nie da się jednoznacznie zaszufladkować, ale może też dlatego tak dobrze się go słucha, bo muzycy Turbid North potrafią zaskoczyć niemal na każdym kroku.</div><div><br /></div></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgG7-EQwSbDW6xU_3bRbq-ohp6VNLF1XHVAQlc9S0W1Wl9ZZt0GCWjTwPSvlf_E8Zz-EfNzwyv1VASp6Bfru4uAiPdNrcBlvpLxI-JMzhi2rUclnMCeA1yQ3ppxHQ6NRsKgwH575agxB5UtJceFeXD_xTuDpy5O89hUwWV247aB7ljOn51Pgd3wZldurA/s1200/Twilight%20Force%20-%20At%20The%20Heart%20Of%20Wintervale.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgG7-EQwSbDW6xU_3bRbq-ohp6VNLF1XHVAQlc9S0W1Wl9ZZt0GCWjTwPSvlf_E8Zz-EfNzwyv1VASp6Bfru4uAiPdNrcBlvpLxI-JMzhi2rUclnMCeA1yQ3ppxHQ6NRsKgwH575agxB5UtJceFeXD_xTuDpy5O89hUwWV247aB7ljOn51Pgd3wZldurA/w200-h200/Twilight%20Force%20-%20At%20The%20Heart%20Of%20Wintervale.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;"><div><b><span style="font-size: medium;">Twilight Force - At The Heart Of Wintervale</span></b></div></span></b><div>(symphonic/melodic power metal)</div><div>Premiera: 20.01.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2dzVI5sR1htGfqmVff6UcF?si=Km-vdsjUTu6r9eIfTNGfnw" target="_blank">Spotify</a><br /><div><br /></div></div><div>Siodłajcie konie, polerujcie zbroje, naostrzcie miecze, nie zapomnijcie wziąć garści cukierków i wiadra żelek, bo Twilight Force po raz czwarty zabiera słuchaczy w epicką podróż pełną elfów, krasnoludów, smoków, goblinów, trolli i innych fantastycznych stworzeń. Pierwszy raz usłyszałem Twilight Force kilka lat temu, a konkretnie w okolicy premiery płyty "Heroes Of Mighty Magic" (2016) i z jednej strony ten cukierkowy, disneyowski klimat fantastycznej kreskówkowej przygody mnie odrzucił, ale po chwili wróciłem do wspomnianego albumu i dałem się namówić muzykom tej formacji na tę magiczną podróż. Na najnowszym wydawnictwie Twilight Force kontynuują marsz obraną kilka lat temu ścieżką, czyli serwują kolejną dawkę epickiego, symfonicznego power metalu pełnego chwytliwych melodii, prostych do zapamiętania refrenów i klimatu rodem z opowieści i gier utrzymanych w stylistyce fantasy. Szwedzi w tej całej otoczce wydają się być nadal bardzo autentyczni, wszak nadal odgrywają na scenie swoje role i paradują po niej w larpowych strojach. "At The Heart Of Wintervale" to materiał bardzo lekki, melodyjny, cukierkowy i doskonale sprawdzający się w konwencji proponowanej przez Szwedów. W tym momencie jest to najlepiej radząca sobie w tych klimatach kapela i Twilight Force tym wydawnictwem zostawili konkurencję daleko w tyle. Disney pełną gębą...ale tak też ma być i muzycy tej kapeli nigdy nie udawali, że powinno być inaczej. Bardzo dobry materiał.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoVi5weX4Zk70mPeKtnTee2XCHSMJM5H11AbxDtJBZCIc8qR3uDnQiOFlr47CdlqaadIyoNh3qvl8VvxLj9EC8RYQTo1SiBKxINF4hupggCKAh3eTenm5rUwR1Gkppkqcw1GF8XoW7km9IMzh4zbm1QA5BDGvdEAMXV5nRqvDx5hODqlVqYSF02AaPcg/s1200/Walg%20-%20III.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoVi5weX4Zk70mPeKtnTee2XCHSMJM5H11AbxDtJBZCIc8qR3uDnQiOFlr47CdlqaadIyoNh3qvl8VvxLj9EC8RYQTo1SiBKxINF4hupggCKAh3eTenm5rUwR1Gkppkqcw1GF8XoW7km9IMzh4zbm1QA5BDGvdEAMXV5nRqvDx5hODqlVqYSF02AaPcg/w200-h200/Walg%20-%20III.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Walg - III</span></b><div>(melodic black metal)<br /><div>Premiera: 12.01.2023</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0U4EIKdYGhQQQRr6x83rfb?si=RTlHq2sKT1GoltlaCf29uQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Najnowszy album Walg to była chyba jedna z pierwszych premier płytowych 2023 roku, które usłyszałem. Jak łatwo się domyślić po tytule tego wydawnictwa jest to trzeci pełny materiał studyjny niderlandzkiej kapeli Walg. Nie dane mi było do tej pory zapoznać się z ich wcześniejszymi dokonaniami, ale na pewno niedługo to nadrobię zaintrygowany zawartością "III". Duet Koning-Keijzer skrywający się za szyldem Walg debiutował w 2021 roku albumem "Walg", natomiast swój drugi pełny materiał o tytule "II" zaprezentowali już rok później. Jak widać mają całkiem niezłą regularność, bo w trzecim roku od powstania grupy wydali swój trzeci pełny materiał. Zawartość "III" to melodic black metal pełen nieoczywistych rozwiązań i wpadających w ucho melodii. Są momenty na tym wydawnictwie, w których muzyka Walg kojarzy mi się z Bolzer, żeby za chwilę skręcić bardziej w rejony Watain. I nie dajcie się zwieść, to, że jest to melodic black metal nie oznacza, że jest to płyta lekka i przyjemna, bo nie brakuje na "III" ciężaru, agresji, jak i nutki szaleństwa. Yorick Keijzer odpowiedzialny za wokale świetnie radzi sobie zarówno z lżejszymi wokalami (które też się pojawiają, choć bardzo sporadycznie), jak i z growlami, gdzie doskonale akcentuje literkę "R". Bardzo dobry materiał, który momentalnie wpadł mi w ucho i na pewno będę do niego jeszcze nie raz wracał.</div></div><div><br /></div><div style="text-align: center;"><u><b><span style="color: #ffa400; font-size: medium;">Album bonusowy:</span></b></u></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2Bud8__FGU3Y8mcWavMjTO4amq05NHnUFjn0fjPT33v6fOwNYvO0GKQ4rL_c1nbVNH2kRg5u7nCrQbDX6gyUTERvqtSLlsf0AlDp8V2OE7DB2dLEG-ajckg0f8y0MZbH03UFM6wj33RRE7VHXklATqVBf0w5PPjaBgInjMjH6pMsfVaDF1iigV9QjlQ/s800/Ronnie%20Romero%20-%20Raised%20on%20Heavy%20Radio.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2Bud8__FGU3Y8mcWavMjTO4amq05NHnUFjn0fjPT33v6fOwNYvO0GKQ4rL_c1nbVNH2kRg5u7nCrQbDX6gyUTERvqtSLlsf0AlDp8V2OE7DB2dLEG-ajckg0f8y0MZbH03UFM6wj33RRE7VHXklATqVBf0w5PPjaBgInjMjH6pMsfVaDF1iigV9QjlQ/w200-h200/Ronnie%20Romero%20-%20Raised%20on%20Heavy%20Radio.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Ronnie Romero - Raised on Heavy Radio</span></b><div>(heavy metal/hard rock)</div><div>Premiera: 27.01.2023</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5NPxCHkkbLmRPhfbByfJV6?si=x84CX_SNTVKLbEbdz7q67w" target="_blank">Spotify</a><br /><div style="text-align: left;"><br /></div></div><div style="text-align: left;">Jeżeli lubicie tę bardziej melodyjną i przebojową stronę metalu to na pewno na Ronniego Romero nie raz się natknęliście. "Raised on Heavy Radio" to drugi solowy materiał tego wokalisty zawierający same covery. Pierwsza płyta zatytułowana "Raised on Radio" (2022) też jest godna polecenia, bo Ronnie próbuje swoich sił w znanych i lubianych rockowych przebojach. Tym razem przyszła pora na metalową działkę jego zainteresowań muzycznych. I pewnie w ogóle bym o tym nie wspomniał, gdyby nie naprawdę doskonały dobór kawałków. Są tutaj covery lepsze i gorsze, te bardzo bliskie oryginałowi, jak i te, w których Ronnie próbuje nieco zaszaleć. Ale warto odpalić ten materiał już dla samego zestawu kompozycji wybranych przez wokalistę, a znaleźć tu można chociażby "Metal Daze" (Manowar), "Turbo Lover" (Judas Priest), "Hallowed Be Thy Name" (Iron Maiden), "Fast as a Shark" (Accept), "No More Tears" (Ozzy Osbourne), czy chociażby największe dla mnie zaskoczenie, czyli "Kind Hearted Light" z repertuaru Masterplan. A to tylko niektóre z numerów, których wykonania podejmuje się Ronnie Romero. Warto sprawdzić.</div></div></div></div>Esthttp://www.blogger.com/profile/14421860241484678957noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4240509534317649162.post-10019121452622841552023-01-20T15:04:00.003+01:002023-02-06T10:13:21.304+01:00Podsumowanie roku 2022 #2<div>Co prawda mamy już końcówkę stycznia, ale to chyba najlepszy moment, żeby podsumować muzycznie miniony 2022 rok. Jaki to był czas w muzyce? Wielokrotnie spotykałem się ze stwierdzeniami, że to był kiepski rok, w którym nie bardzo było czego słuchać i pojawiało się sporo rozczarowujących wydawnictw. No cóż, ja w takim razie stoję w opozycji do takich stwierdzeń. Dla mnie muzycznie 2022 rok był niesamowitą przygodą. Nie zliczę, ilę premierowych materiałów przesłuchałem w ciągu tych 365 dni, ale w 12 odcinach "Przeglądu premier płytowych" zaprezentowałem łącznie 305 wydawnictw. I mimo tego, że sam nałożyłem sobie sztywne ramy maksymalnie 25 albumów miesięcznie to zdarzyło mi się dwa razy złamać tę zasadę (czerwiec i wrzesień), a w grudniu z kolei ograniczyłem się do 20 pozycji. Ale tak naprawde dopiero pisząc o wybranych przeze mnie płytach do mojego Top 30 2022 roku zdałem sobie sprawę jak dobrym muzycznie było to rok. Praktycznie, w każdym metalowym i około-metalowym gatunku było kilka lub kilkanaście wyróżniających się wydawnictw. Dlatego też nie miałem specjalnego problemu ze zbudowaniem swojej topki...chociaż początkowo miałem wybranych aż ponad 100 pozycji, które przeszły przez kilka selekcji i oto są moje dwie topki: Top 30 2022 z gatunków metal/rock oraz Top 10 2022 roku o lżejszym ciężarze gatunkowym.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://dark-factory.blogspot.com/2023/01/podsumowanie-roku-2022-2.html" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="363" data-original-width="1279" height="182" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6IrQOC01-5NNN70sCtyiyjyXIgTiJZrc73VJUm_2MMFrOCgX-FvsACpg06J-aLZYplh6ipBPpl0xiYntaT2nSVNzu_VhdEcwCZi-fA45bzAPWRYI_KDTPMm3Nj1JjqOI8Dl2QPjdI9fP2Rl1Ft8UAcQjrAJF4b4cP-boBHbl_xFaTPo1U1GeveNGj9g/w640-h182/Podsumowanie%202%20-%20final.png" width="640" /></a></div><div><br /></div><span><a name='more'></a></span><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjTc7LumCGbklSdlISN9L9BUCW-Zxb5o9g-ANbJhqNTWm8Uua6HC8vlhkYWzab5xFHwv3vBTNSTzybqTKc_HXHrg16ejEM6G2aiVO8cLgk6D4S0s4wrqq2u3XnwuNxebaha-hPvt-6Njuq5Fs9gMQgiXlvzb6Jl0YHtt5e1ayKCdfiz2SfSD6NDTWC8w/s1200/30%20Septicflesh%20-%20Modern%20Primitive.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjTc7LumCGbklSdlISN9L9BUCW-Zxb5o9g-ANbJhqNTWm8Uua6HC8vlhkYWzab5xFHwv3vBTNSTzybqTKc_HXHrg16ejEM6G2aiVO8cLgk6D4S0s4wrqq2u3XnwuNxebaha-hPvt-6Njuq5Fs9gMQgiXlvzb6Jl0YHtt5e1ayKCdfiz2SfSD6NDTWC8w/s320/30%20Septicflesh%20-%20Modern%20Primitive.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">30. Septicflesh - Modern Primitive</span></b><div><div>(symphonic death metal/groove metal)</div><div>Premiera: 20.05.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2Mys40rXrG4GNkRDeJMZ88?si=GYzxWn_FT46RVAmUmcRfqw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Septicflesh to kapela, która przez lata swojej działalności wyrobiła sobie pewną markę. Ich pierwsze wydawnictwa brzmiały zdecydowanie ostrzej, natomiast od "Sumerian Daemons" (2003) brzmienie kapeli zaczęło nieco łagodnieć. Nadal szkielet twórczości Greków stanowi death metal, ale coraz większą rolę odgrywają elementy symfoniczne. Na "Modern Primitive" trzeba było czekać aż 5 lat, tyle samo, co na "Communion" (2008). A jednak jakościowo jedenastej studyjnej płycie Septicflesh trochę brakuje do ich najlepszych wydawnictw. Kapela nadal trzyma się swojej stylistyki, więc sięgając po "Modern Primitive" nie możecie oczekiwać niczego szczególnie świeżego, to nadal ten sam klimat, który kapela eksploruje od kilku wydawnictw. Jak na symphonic death metal jest to bardzo dobre wydawnictwo, natomiast jak na standardy Septicflesh to jest to najwyżej album środka.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoGn3i2QNdUkP4OxaDLywYVQa4BF13V2jERGv9rR7fS_3D3ODHdvpP_bBHA3rHriPwt-kBKzph_FmGdvywAgFzyG4JlALgfpp93YHxoNB0b2FLbAQZhJUPhB7RxgTwVMEE1uNM4YPQK6ZuysVnYrRRhKWv8QZmlBT3JeThsNB-V_FxPbH4SOh86FNpLw/s1200/25%20Xentrix%20-%20Seven%20Words.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoGn3i2QNdUkP4OxaDLywYVQa4BF13V2jERGv9rR7fS_3D3ODHdvpP_bBHA3rHriPwt-kBKzph_FmGdvywAgFzyG4JlALgfpp93YHxoNB0b2FLbAQZhJUPhB7RxgTwVMEE1uNM4YPQK6ZuysVnYrRRhKWv8QZmlBT3JeThsNB-V_FxPbH4SOh86FNpLw/s320/25%20Xentrix%20-%20Seven%20Words.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">29. Xentrix - Seven Words</span></b><br /><div><div>(thrash metal)</div><div>Premiera: 04.11.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5Nyadjpk1WqdfLVaonzwWO?si=mVi-BeIxS9idPivoe0kYDA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie jestem fanem thrash metalu (i podkreślam to za każdym razem), więc i za nowy materiał Xentrix brałem się bardzo ostrożnie. A tak naprawdę to jeszcze przed odpaleniem "Seven Words" zdawałem sobie sprawę z tego, że ten album jest z góry stawiany przeze mnie na straconej pozycji. Dlaczego? Bo to thrash metal. Brytyjska kapela Xentrix debiutowała w 1989 roku płytą "Shattered Existence" i dalsze losy tej grupy należą raczej do tych burzliwych. Formacja zawieszała działalność i wracała na scenę dwa razy - pierwszy raz wrócili w 2005 roku, żeby zaledwie rok później ponownie się rozpaść. W 2013 wrócili ponownie i dość długo nie mogli nagrać swojego piątego albumu studyjnego. Ten w końcu pojawił się w 2019 roku i trzy lata później zaprezentowali "Seven Words". I chociaż byłem przekonany, że moja przygoda z tym wydawnictwem skończy się na jednym odsłuchu, to wszystko potoczyło się zgoła inaczej. Okazało się, że Xentrix doskonale zastąpili mi w tym roku Kreatora (ktoś jeszcze chce pamiętać, że w tym roku pojawił się album "Hate über alles"?), czyli doskonale zaspokoili mój głód na thrash metal (nawet nie wiedziałem, że taki mam). Z "Seven Words" bije prawdziwa wściekłość i agresja, a jednocześnie formacja serwuje naprawdę odświeżający thrash metal nie starając się kopowiać wszystkich innych kapel grających w tym stylu. Nowy materiał Xentrix to też prawdziwa kopalnia thrash metalowych riffów, które momentalnie wpadają w ucho. Dla mnie obecność wydawnictwa Xentrix w tym zestawieniu to prawdziwe zaskoczenie, patrząc na thrashowe premiery 2022 roku prędzej spodziewałbym się tutaj Kreatora, czy ewentualnie kanadyjskiego Razor, ale tymczasem "Seven Words" wykosił całą konkurencję nie okazując litości.</div></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDkbjM3ooBz15iiw2FwBmwWp4bSGeI6qUkh8fzFlmEPYEv0sedbyQ3Vrla22hN-WE4xT_2UPEJXosKpjwDm6kACn9_PE8zc-eUEKt2hSP4_THe5tD7ys0zH697OLVKp5t3vW0Lxf4HDrEV5XRY6QG0wAG5frjRQbVC0oryc8UNZyK-SvH_fmm9GbeBKw/s1500/26%20Avantasia%20-%20A%20Paranormal%20Evening%20With%20The%20Moonflower%20Society.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDkbjM3ooBz15iiw2FwBmwWp4bSGeI6qUkh8fzFlmEPYEv0sedbyQ3Vrla22hN-WE4xT_2UPEJXosKpjwDm6kACn9_PE8zc-eUEKt2hSP4_THe5tD7ys0zH697OLVKp5t3vW0Lxf4HDrEV5XRY6QG0wAG5frjRQbVC0oryc8UNZyK-SvH_fmm9GbeBKw/s320/26%20Avantasia%20-%20A%20Paranormal%20Evening%20With%20The%20Moonflower%20Society.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>28. Avantasia - A Paranormal Evening With The Moonflower Society</b></span><br /><div><div>(power metal/symphonic metal)</div><div>Premiera: 21.10.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2iJh6o9qiZHBukshvWoRXI?si=qt0fIU-ZQzmXD0LLkONM6Q" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Avantasia była kiedyś niesamowitym projektem, który sprawił, że pojawił się spory ruch na metalowej scenie w temacie supergrup. Chyba wyłącznie w tej bardziej melodyjnej części sceny. I chociaż pojawiały się też projekty inne, które zbierały inne gwiazdy muzyki metalowej niż Avantasia, to jednak nikt nie był w stanie dogonić "The Metal Opera" (2001) i "The Metal Opera Pt. II" (2002). I wówczas wszyscy, w tym zapewne również sam Tobias Sammet, czyli pomysłodawca i głównodowodzący projektu, myśleli, że będzie to projekt jednorazowy i nie ma co oczekiwać kolejnych inkarnacji Avantasii. A jednak Sammetowi coś się odmieniło i w 2007 roku zdecydował się kontynuować działanie tego projektu wydając najpierw singiel "Lost In Space" (2007), a później w tym samym roku epkę "Lost In Space" podzieloną na dwie części. Fani Avantasii szybko mogli zauważyć, że nawet sam Sammet nie jest w stanie zbliżyć się do dwuczęściowej "The Metal Opera". W kolejnych latach powstawały następne płyty, które potwornie mnie rozczarowywały. Aż wszystko jak za dotknięciem magicznej różdżki odmieniła płyta "Moonglow" (2019). Jakby Sammet odzyskał umiejętność pisania dobrych numerów utrzymanych w klimatach power/symphonic metalu. Zresztą materiał ten zawędrował u mnie na wysokie czwarte miejsce w <a href="http://dark-factory.blogspot.com/2019/12/podsumowanie-roku-2019.html" target="_blank">podsumowaniu 2019 roku</a>. I przed "A Paranormal Evening With The Moonflower Society" było bardzo ciężkie zadanie, album ten musiał przynajmniej dorównać swojemu doskonałemu poprzednikowi. I pierwsze odsłuchy był takie sobie, materiał sprawiał wrażenie dobrego, wpadał w ucho, ale czegoś mi tu brakowało. Już pomijam fakt, że skład gości zaproszonych przez Sammeta nie różni się za bardzo od kilku płyt i przeważnie są to ci sami muzycy (z jedną, bądź dwoma zmianami), więc odszedł też element zaskoczenia. A jednak po tym jak wróciłem do tego albumu po niecałym miesiącu od jego premiery udało mi się do niego przekonać. Choć odnoszę wrażenie, jakby Avantasia miała w sobie coraz więcej elementów znanych mi z Edguy (pierwotna kapela Tobiasa Sammeta). Absolutnie mi to nie przeszkadza, bo sprawiają one, że Avantasia nie jest już tak nadętym projektem jak kiedyś i czuć w niej trochę luzu. A co można usłyszeć na nowej płycie? Prawdziwą moc przebojowego grania w symfonicznych klimatach, to też bardzo przyjemna wycieczka jakieś dwadzieścia lat wstecz, kiedy melodyjny power metal przeżywał swój złoty okres. No i nie można nie wspomnieć o gościach zaproszonych przez Sammeta...no nie, nie będę ich tu wymieniał, bo to dwanaście osób, ale wszyscy są w doskonałej formie. Jeżeli lubicie power i symphonic metal to warto sprawdzić "A Paranormal Evening With The Moonflower Society", bo to niezwykle przyjemny i bardzo dopracowany materiał.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb5OC2tnL5hrkLWRLafJ9UzcQuOrVRj2QRXQJ6QZDUnTFSQZQbnEvpHUcx0FvzOQUKz_IqgQehwrqrsQFNEi3SramBEZZ67mEuao-kxLD21KVrkUMoY77tmpQtHorefxHYfwuG9wzsXHoXkiAyqiG0h-qCeRAe0MO1blGR2Ez6yfowRQnML8qBcw5aQQ/s1200/24%20Mantar%20-%20Pain%20Is%20Forever%20And%20This%20Is%20The%20End.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb5OC2tnL5hrkLWRLafJ9UzcQuOrVRj2QRXQJ6QZDUnTFSQZQbnEvpHUcx0FvzOQUKz_IqgQehwrqrsQFNEi3SramBEZZ67mEuao-kxLD21KVrkUMoY77tmpQtHorefxHYfwuG9wzsXHoXkiAyqiG0h-qCeRAe0MO1blGR2Ez6yfowRQnML8qBcw5aQQ/s320/24%20Mantar%20-%20Pain%20Is%20Forever%20And%20This%20Is%20The%20End.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">27. Mantar - Pain Is Forever And This Is The End</span></b><br /><div><div>(sludge/black'n'roll)</div><div>Premiera: 15.07.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2BuaDm6RzGt21iRmcBgsNP?si=5lcryQO6QpOV3wdmTxmsJw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Złoty album Mantar, czyli "The Modern Art of Setting Ablaze" (2018) był dla mnie wydawnictwem niesamowitym, które ostatecznie przekonało mnie do twórczości tej grupy. I trochę byłem rozczarowany, że ich kolejnym krokiem było wydanie płyty z coverami w 2020 roku. Zawartość "Grungetown Hooligans II" nie była zła, ale jednak liczyłem na autorski materiał tej niemieckiej formacji. I w końcu się doczekałem, bo "Pain Is Forever And This Is The End" jest w pełni autorskim materiałem i godnym następcą "The Modern Art of Setting Ablaze". I choć jest to godny następca, to jednak lekko ustępuje swojemu świetnemu poprzednikowi. Nadal bardzo dobrze brzmi sludge metal zmieszany z black'n'rollem, kawałki są bardzo energiczne i agresywne. Czuć tutaj również pewne ciągoty muzyków Mantar w stronę punk rocka, a nawet hardcore'u. Ale jednak, gdy zestawimy ze sobą "Pain Is Forever And This Is The End" i złoty album to jednak różnica jest dość znacząca. I nie zrozumcie mnie źle, bo to świetna mieszanka sludge metalu i black'n'rolla, nie sposób się nudzić słuchając tego wydawnictwa, ale jednak wypada nieco słabiej na tle doskonałego poprzednika.</div><div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRitmcT1sG7i_bHHKRi6nUFDJUvck3zSSLyg5eeieGWCXu6jMYePnJksmgzmWrQvp4tGI4-V01-zBLnrO3G0fn5jeUZPTgSawGyU1zmY2qEeXH5enRvZz-RJHZiLilSNk-pa6wdT-gz03nVLcihtf-wjJ1U-uuJzkzAQ2p1UuW4qFMqy94pBLVbjGvcA/s1200/28%20In%20Twilight's%20Embrace%20-%20Lifeblood.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRitmcT1sG7i_bHHKRi6nUFDJUvck3zSSLyg5eeieGWCXu6jMYePnJksmgzmWrQvp4tGI4-V01-zBLnrO3G0fn5jeUZPTgSawGyU1zmY2qEeXH5enRvZz-RJHZiLilSNk-pa6wdT-gz03nVLcihtf-wjJ1U-uuJzkzAQ2p1UuW4qFMqy94pBLVbjGvcA/s320/28%20In%20Twilight's%20Embrace%20-%20Lifeblood.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">26. In Twilight's Embrace - Lifeblood</span></b><div>(black metal)</div><div>Premiera: 13.05.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0VepEpEdV6kYjP7734JZfy?si=S5752LuVTUeadqIZCjoy5Q" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Od razu na początku zaznaczę, że nie jestem zadowolony z tego, że "Lifeblood" znajduje się tak daleko w moim zestawieniu. Najnowsze wydawnictwo In Twilight's Embrace zasługuje na zdecydowanie wyższą lokatę...ale ubiegły rok był naprawdę mocarny w temacie nowych albumów. "Lifeblood" to już szósty pełny materiał studyjny Poznaniaków i jednocześnie czwarty, na którym kapela gra black metal (no dobra, na "The Grim Muse" więcej jest mdm niż black metalu). I o ile nadal nie jestem w stanie przekonać się do płyty "Lawa" (2018), to najnowsze wydawnictw In Twilight's Embrace łyknąłem błyskawicznie. I chociaż początkowo miałem wrażenie, że "Lifeblood" najbliżej do bezpośredniego poprzednika, to jednak po czasie odnajduję w nim więcej elementów wspólnych z "Vanitas" (2017). In Twilight's Embrace nie bawią się w półśrodki, po bardzo atmosferycznym intro do kawałka "The Death Drive" szybko wrzucają słuchacza do black metalowego kotła i zaczynają podgrzewać temperaturę. I mimo tego, że "Lifeblood" to ogólnie piekielnie szybki materiał, to nie brakuje tutaj niesamowitego klimat, który In Twilight's Embrace potrafią tworzyć jak nikt inny. Zawartość tej płyty mija w mgnieniu oka, chociaż całość zamyka się w 48 minutach (co czyni "Lifeblood" drugim najdłuższym albumem In Twilight's Embrace). Materiał z nowego albumu wypada równie świetnie, a może nawet lepiej na żywo, gdy kapela skąpana jest w gęstym czerwonym dymie. Wówczas nowe kompozycje brzmią jeszcze lepiej i bardzo łatwo wpaść w trans, do którego zapraszają black metalowcy z Poznania.</div></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8Md27KtFATgto_ktspyBGDl50Q5u5dflye_RQXy6ca-KOy81F5Cdvhy3LLvqi_s3IkKJYIZZ-L35U_nGtX6cb3LjS-nyLzek2zeEzBjy9Wa80Aq7ZX4JLWeo41r_TWU3WzA5w07ayAcCqOsZyLWbGcr2_qctmUjahnPDMLZe-nh6aWr9ohTydtdcqSw/s1000/27%20Sonja%20-%20Loud%20Arriver.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8Md27KtFATgto_ktspyBGDl50Q5u5dflye_RQXy6ca-KOy81F5Cdvhy3LLvqi_s3IkKJYIZZ-L35U_nGtX6cb3LjS-nyLzek2zeEzBjy9Wa80Aq7ZX4JLWeo41r_TWU3WzA5w07ayAcCqOsZyLWbGcr2_qctmUjahnPDMLZe-nh6aWr9ohTydtdcqSw/s320/27%20Sonja%20-%20Loud%20Arriver.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">25. Sonja - Loud Arriver</span></b><br /><div><div>(heavy metal)</div><div>Premiera: 23.09.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7Ap2dUt3QS6CnJKiC126vG?si=jnIrJcNMR5-mbY1MgDvC_w" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /><div>Wrzesień był w 2022 roku jednym z najmocniejszych miesięcy w temacie premier płytowych. I jednym z wydawnictw, które mocno się do tego przyczyniło był debiutancki materiał kapeli Sonja. To formacja, która powstała w 2014 roku, ale dopiero w 2022 roku zaprezentowała swój pierwszy pełny materiał studyjny. "Loud Arriver" to z jednej strony oldschoolowy heavy metal, a z drugiej to materiał, w którym wspomniany gatunek doskonale uzupełnia się z gotyckim rockiem. Ten album udowadnia, że te dwa gatunki są wręcz idealnymi kompanami i jeżeli użyje się ich w odpowiednich proporcjach, to efektem takiego eksperymentu może być tylko doskonały materiał. Zawartość "Loud Arriver" porywa już od pierwszych sekund...no może nie dosłownie, bo otwierający płytę "When the Candle Burns Low..." zaczyna się od intro. Ale dalej zawartość tej płyty po prostu płynie. Skojarzenia z Haunt? Jak najbardziej na miejscu, bo stylistycznie to są zdecydowanie te same rejony. Każdy z pojawiających się tutaj numerów to potencjalny hit, a produkcja sprawia wrażenie specjalnie nieco niedoszlifowanej, żeby pozostać wierna oldschoolowemu brzmieniu.</div></div></div></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVJAcWKv1vapfdSfPXJ-ylGIK5bxPmVP2ELAXkM1gDOTlyuNiSghdJwcKyaCxLR592e63vrVMjcF7RX-GQiGdmT7GzMW5aaMn1ta26IQCWlqHKw2lJwu18k8IiSdEXXD3Y-DKauZOHVAT3TU7BvhNRoIakUhMs2nX-er7b4wDwh9x1L-Q8QLXeKGTMTA/s1200/23%20Nite%20-%20Voices%20Of%20The%20Kronian%20Moon.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVJAcWKv1vapfdSfPXJ-ylGIK5bxPmVP2ELAXkM1gDOTlyuNiSghdJwcKyaCxLR592e63vrVMjcF7RX-GQiGdmT7GzMW5aaMn1ta26IQCWlqHKw2lJwu18k8IiSdEXXD3Y-DKauZOHVAT3TU7BvhNRoIakUhMs2nX-er7b4wDwh9x1L-Q8QLXeKGTMTA/s320/23%20Nite%20-%20Voices%20Of%20The%20Kronian%20Moon.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>24. Nite - Voices Of The Kronian Moon</b></span><br /><div><div>(heavy metal/black'n'roll)</div><div>Premiera: 25.03.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1rsMO1bwVlUhaZi7jvnEnA?si=KlyKIBlsSkS5Jhvwzw_FRA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Mógłbym napisać, że "Voices Of The Kronian Moon" to godny następca debiutanckiego albumu "Darkness Silence Mirror Flame" z 2019 roku. Ale w momencie, gdy pierwszy raz słuchałem drugiej płyty amerykańskiej kapeli Nite nie miałem pojęcia o istnieniu tej pierwszej. Tak naprawdę za debiut tej grupy zabrałem się całkiem niedawno i okazał się być świetnym materiałem, nieco mocniejszym niż ich zeszłoroczne wydawnictwo. "Voices Of The Kronian Moon" to niesamowita płyta, na której muzycy z San Francisco doskonale mieszają ze sobą heavy metal i black'n'rolla. Nie jest to specjalnie ciężki album, więc fani heavy metalu nie będą kręcić nosem, czy rwać włosy z głowy, że jest za ciężko. Wielbiciele black metalu też nie powinni narzekać, bo Nite potrafią grać heavy metal, który ma w sobie klimat black metalowego wydawnictwa. Wręcz oddają ten klimat zdecydowanie lepiej niż niejedna typowo black metalowe formacja. Podejrzewam, że ta mroczna atmosfera to głównie zasługa specyficznego wokalu Vana Labrakisa (którego kojarzę jeszcze jako gitarzystę greckiej grupy Mencea). Jego półszept brzmi po prostu obłędnie, a przygrywający do tego heavy metal, schowany gdzieś za tymi diabelskimi podszeptami...no efekt jest po prostu genialny.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcLN03w2fVNwo0-PWYLKvSRtny_cJqJEsoX1QNR9ZtmyzepHk0LYqjS4glUPuf2hBO_nwN-BBzO9qA_cuUZ-uerJDQv7pqbt5RxWSB96wHIFgyFiuCS27RJO03rUWMTaPDFru7YDsYxWqYRfSl5BX2s4f5uTiQAqSwKDoaNbJ2ErpnCqk_mv-FPx9bTw/s1200/18%20Hegemone%20-%20Voyance.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcLN03w2fVNwo0-PWYLKvSRtny_cJqJEsoX1QNR9ZtmyzepHk0LYqjS4glUPuf2hBO_nwN-BBzO9qA_cuUZ-uerJDQv7pqbt5RxWSB96wHIFgyFiuCS27RJO03rUWMTaPDFru7YDsYxWqYRfSl5BX2s4f5uTiQAqSwKDoaNbJ2ErpnCqk_mv-FPx9bTw/s320/18%20Hegemone%20-%20Voyance.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">23. Hegemone - Voyance</span></b></div><div><div>(atmospheric black metal/post-metal/sludge)</div><div>Premiera: 15.09.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0579PIhBNMtk2nPpxz2wla?si=r-a2mwLESjOxLIgioNpXJw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Mam wrażenie, że już bardzo nachwaliłem się Hegemone za materiał "Voyance", więc wszelkie kolejne pochwały z mojej strony są zbędne. A jednak ciężko jest mi nie komplementować zawartości tego wydawnictwa...tym bardziej znalazło się w moim top 30 2022 roku. To już trzecie studyjne wydawnictwo tej poznańskiej kapeli - debiutowali w 2014 roku albumem "Luminosity". Chociaż sięgając po "Voyance" pierwszy raz nie wiedziałem, że Hegemone to polska formacja. Nazwa obiła mi się o uszy, później okazało się nawet, że widziałem ich na żywo w 2018 roku. Ale odpalając ten materiał ruszyłem z nim nieco na ślepo - atmospheric black metal/post-metal? Brzmi obiecująco, sprawdźmy. I bardzo szybko zdałem sobie sprawę, że ten album leci drugi raz, a już myślałem, żeby dorzucić go jeszcze raz do kolejki. Dopiero później zreflektowałem się, że to polska formacja, ale oczywiście nie miało to żadnego wpływu na odbiór tej płyty. Muzycy Hegemone serwują na swoim nowym albumie doskonałą mieszankę atmospheric black metal, post-metalu i sludge'u. Kreują na "Voyance" niezapomniany, gęsty i mroczny klimat, który dodaje temu wydawnictwu dodatkowego smaku. Hegemone to bardzo obiecująca i młoda jeszcze formacja, która dość szybko zaprezentowała się z bardzo dobrej strony. Nie tak dawno, bo miesiąc po wydaniu "Voyance" grupa ruszyła na krótką trasę po Polsce, gdzie można było się przekonać jak nowe kawałki prezentują się na żywo. I możecie mi wierzyć, że wypadają rewelacyjnie. Zeszłoroczny materiał Hegemone to jedno z najciekawszych wydawnictw na polskiej scenie metalowej w 2022 roku.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUymoJdwigh3KDLGA2zMVhsMnr8n7OcWlrNQnbsyyJGnca5JQYMR9jHAjENRyj17TbzywhtSwOZUwHSa4adQMPENxRsyE4M8jgmNh_2xotDsu2vbvGr1OhVCGWiT6a-ZHMi0i1Vvpe3sdANcBNi1RVxxr5NcYGEWLYymPlMUGT9SFxzYTzrkY7p3Z63Q/s1200/21%20Spiritworld%20-%20Deathwestern.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUymoJdwigh3KDLGA2zMVhsMnr8n7OcWlrNQnbsyyJGnca5JQYMR9jHAjENRyj17TbzywhtSwOZUwHSa4adQMPENxRsyE4M8jgmNh_2xotDsu2vbvGr1OhVCGWiT6a-ZHMi0i1Vvpe3sdANcBNi1RVxxr5NcYGEWLYymPlMUGT9SFxzYTzrkY7p3Z63Q/s320/21%20Spiritworld%20-%20Deathwestern.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">22. Spiritworld - Deathwestern</span></b><div><div>(thrash metal/metalcore/crossover thrash/hardcore punk)</div><div>Premiera: 25.11.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2OLqIZlftkG4KRGqno7ScY?si=ie4l07J7SUyVbTN1653l2A" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Okładka Spiritworld od razu mnie zainteresowała i to głównie ona mnie przyciągnęła. Z jednej strony jest bardzo komiksowa, a z drugiej ma w sobie coś z plakatów filmowych z czasów świetności westernów...tyle, że gdy przyjrzałem się bliżej okazało się, że to nie tylko western, ale też horror. Nie pozostało mi nic innego, jak zabrać się za słuchanie tej płyty. I chociaż okładka, która przecież mnie kupiła, sugeruje, że Spiritworld będą grać w stylu Dezperadoz, to jednak zawartość tego wydawnictwa okazała się być zupełnie inna. Pierwsze skojarzenia to kapela Ringworm. Na "Deathwestern" znaleźć można podobne pokłady wściekłości i agresji, jakie zwykle na swoich płytach serwuje właśnie formacja Ringworm. Zresztą obydwie grupy poruszają się w ramach podobnych gatunków - metalcore, hardcore/punk, crossover thrash. Jeżeli podobnie jak ja jaraliście się "Hammer Of The Witch" (2014) to "Deathwestern" momentalnie wpadnie wam w ucho. I wbrew okładce nie ma tutaj aż tak dużo Dzikiego Zachodu. Od czasu do czasu pojawi się jakieś westernowe intro, które zaraz jest zmiatane z planszy przez jadowity i wściekły wokal i ciężko grające gitary. "Deathwestern" to wysokoenergetyczna mieszanka metalcore'a, hardcore/punka i crossover thrashu (da się jeszcze usłyszeć krzątający się gdzieniegdzie groove metal), która dostarcza niesamowitą dawkę mocy. Całość zamyka się w zaledwie 37 minutach, ale to wystarczający czas, żeby kapela mogła za sprawą swojej muzyki roznieść w pył wszystko, co znajduje się w zasięgu wzroku.</div></div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgk235seWwuRu4ZrSao1dvyEz1vrW5efp5-tceS2-aNC8ZdWBNc1ug81BVYozH7fx-ihAQi49RM_R0d2YVtN9UczOJodMT5OtDIE0cS5V_gyySghZDHsDw7KPwtT4Q9F5WmOgeXgc-DNlsSOC66PJANnHcSnOKlnut95QlfpjsYlm1kGZilSzYcHED1EA/s1200/22%20Wormrot%20-%20Hiss.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgk235seWwuRu4ZrSao1dvyEz1vrW5efp5-tceS2-aNC8ZdWBNc1ug81BVYozH7fx-ihAQi49RM_R0d2YVtN9UczOJodMT5OtDIE0cS5V_gyySghZDHsDw7KPwtT4Q9F5WmOgeXgc-DNlsSOC66PJANnHcSnOKlnut95QlfpjsYlm1kGZilSzYcHED1EA/s320/22%20Wormrot%20-%20Hiss.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">21. Wormrot - Hiss</span></b><br /><div><div>(grindcore/deathgrind/powerviolence/screamo)</div><div>Premiera: 08.07.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6XfFWtshKIYvwjI6qAqR8m?si=7T9VwliLSueFRzE21PQMDw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie sprawdzałem zbyt wielu podsumowań roku, żeby niczym się nie sugerować, ani nie żałować przed publikacją, że jakiegoś albumu nie wziąłem pod uwagę, czy jeszcze gorzej - że jakiegoś nie przesłuchałem. Ale doskonale pamiętam, że w okolicy swojej premiery płyta "Hiss" zawojowała sporo internetowych serwisów muzycznych, które zajmują się tematyką metalową i około metalową. I ciekawe jestem, czy to zainteresowanie tym błyskawicznym wydawnictwem przetrwało do czasu tworzenia zestawień podsumowujących rok. Wormrot znałem już wcześniej i jakoś nigdy nie przykładałem specjalnie wagi do ich twórczości. Ot jeden z wielu grindcore'owych zespołów. Nie jestem fanem tego gatunku, więc sięgając po "Hiss" byłem pełen obaw, przede wszystkim, czy dam radę dosłuchać tej płyty do końca? Okazało się, że Wormrot zaserwowali prawdziwą grindcore'ową nawałnicę, która została podana w bardzo atrakcyjnej, różnorodnej, ale i przystępnej formie. Cały materiał jest dość krótki, bo zamyka się w 33 minutach, ale składa się na niego aż 21 utworów! Grindcore jest tutaj traktowany jako baza, z którą muzycy Wormrot mieszają różne inne gatunki. Singpurska kapela zaserwowała płytę bardzo agresywną i szybką, ale nie pozbawioną różnorodności i kreatywności. Nie da się nudzić podczas odsłuchu "Hiss" i nie tylko dlatego, że większość kawałków trwa poniżej dwóch minut. Nie bójcie się sięgnąć po nowy album Wormrot, owszem, to grindcore, ale podany w bardzo przystępnej i atrakcyjnej formie.</div></div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhe24OKbkS5Jt3E4zkDNcT5mzSDdNOXiRpF2bz9l39hh-fLbyzmkB4X5o4CdFEQIeJSgcJ6qpwiMxmGYHXvA1yRtSmI14qVgVhDye-NZPtMCRyMJ2XHrZzcNP7-wp0MhrkIh9d_AxvPCho6uKtuzGu2idctobBOczYH5TZ4FQHRl3wb3JxMQPUpzD38uA/s700/20%20Defacing%20God%20-%20The%20Resurrection%20Of%20Lilith.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhe24OKbkS5Jt3E4zkDNcT5mzSDdNOXiRpF2bz9l39hh-fLbyzmkB4X5o4CdFEQIeJSgcJ6qpwiMxmGYHXvA1yRtSmI14qVgVhDye-NZPtMCRyMJ2XHrZzcNP7-wp0MhrkIh9d_AxvPCho6uKtuzGu2idctobBOczYH5TZ4FQHRl3wb3JxMQPUpzD38uA/s320/20%20Defacing%20God%20-%20The%20Resurrection%20Of%20Lilith.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">20. Defacing God - The Resurrection Of Lilith</span></b><br /><div><div>(melodic death metal/symphonic black metal)</div><div>Premiera: 02.09.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3uhmrutPzZLsSwhmcMK6lW?si=gz-K1QfsSimRE9-fLN4u1g" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>"The Resurrection Of Lilith" był jednym z tych albumów, na które czekałem w 2022 roku, chociaż jest to materiał debiutancki. Po usłyszeniu jednego z singli promujących nadchodzący materiał Defacing God nie mogłem się doczekać kiedy wreszcie będę mógł usłyszeć wszystkie towarzyszące mu kompozycje. "The Resurrection Of Lilith" pojawił się na początku września i od pierwszego odsłuchu stał się jednym z moich faworytów. W twórczości tej duńskiej grupy słychać echa wielu kapela w tym przede wszystkim Dimmu Borgir z ich najlepszego okresu. Z tymże Defacing God grają mieszankę melodic death metalu z symphonic black metalem, co daje zaskakująco dobry efekt końcowy. Symphonic black metal w ostatnich latach przeżywa naprawdę ciężkie chwile, to jeden z tych gatunków, które kilka lat temu były zbyt mocno eksploatowane przez całe tabuny nowych formacji, które wyczuły duże zainteresowanie takim właśnie graniem. I niestety zalew średnich i słabych kapel próbujących swoich sił w symphonic i melodic black metalu sprawił, że ciężko było z tego całego zalewu wyłowić coś naprawdę interesującego. Na szczęście czas sam przesiał ziarno od plew i nastąpiło jakby nowe rozdanie. Defacing God są doskonałym tego zwiastunem. To formacja, która ewidentnie ma coś do udowodnienia i mocno zaznaczyła się na scenie swoim debiutanckim materiałem. "The Resurrection Of Lilith" to świetna propozycja dla fanów mieszanki mdm i symphonic black metalu, w której agresja i ciężar doskonale uzupełniają się z przyjemnymi dla ucha melodiami i niepokojącym klimatem.</div></div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhktqb9EMnDvKNX7ClvC_3InoFeBTk6JAXKGEkczvsh21smQZStQrJFaTPw0FrmRXX3_pj9DeMVN5WFdj7oB1I8j6a3LTyzGKlXlDw-4Yj3xzVvmjiDyeAQD1OOu11hhX1Nj6wUHlG0xrwcCJ2hyjYDnI5hbW4X38PUpNwrXHbvqpSSRxZ0mVlM03c1lw/s1200/19%20Cult%20Of%20Luna%20-%20The%20Long%20Road%20North.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhktqb9EMnDvKNX7ClvC_3InoFeBTk6JAXKGEkczvsh21smQZStQrJFaTPw0FrmRXX3_pj9DeMVN5WFdj7oB1I8j6a3LTyzGKlXlDw-4Yj3xzVvmjiDyeAQD1OOu11hhX1Nj6wUHlG0xrwcCJ2hyjYDnI5hbW4X38PUpNwrXHbvqpSSRxZ0mVlM03c1lw/s320/19%20Cult%20Of%20Luna%20-%20The%20Long%20Road%20North.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">19. Cult Of Luna - The Long Road North</span></b><div><div>(post-metal/atmospheric sludge metal)</div><div>Premiera: 11.02.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0mFOKK4EHSie3Hu1bhOiIB?si=H1VNkjuMS4uubXxI0aqT-g" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nigdy mnie nie ciągnęło do twórczości Cult Of Luna, zawsze była to dla mnie formacja, która dużo zyskiwała podczas występów na żywo. Natomiast słuchanie ich nagrań studyjnych nigdy mnie specjalnie nie pociągało. Oczywiście nie oznacza to, że te płyty omijałem, bo sprawdzić album, a zapętlić go to dwie różne rzeczy. I chociaż bardzo polubiłem się z ich wydawnictwem "Vertikal" to jednak dużo lepiej od samej zawartości albumu wspominam koncert, podczas trasy promocyjnej tego wydawnictwa. Oczywiście z czystej ciekawości i przyzwoitości musiałem sprawdzić "The Long Road North", które jest ósmym pełnym studyjnym albumem Cult Of Luna. I okazało się, że to pierwszy materiał tej formacji, który tak mocno mi się wkręcił i mimo tego, że minął już niemalże rok od jego premiery to ciągle lubię do niego wracać. To, co najbardziej podoba mi się na tym wydawnictwie to z jednej strony monumentalny klimat, a z drugiej pewna hipnotyczność zawartego na tej płycie materiału. To pierwsza płyta Cult Of Luna, która tak mocno przekonała mnie do tej formacji i nie wiem, co tak naprawdę grupa zmieniła w swoim brzmieniu, czy podejściu do atmospheric sludge metalu. Efekt jest jednak taki, że gdy odpalam "The Long Road North" to 70 minut, które trwa ten materiał mija mi w mgnieniu oka. Niedługo kapela zahacza o Polskę na trasie promującej ten album i mam nadzieję, że nowe kawałki na żywo zmiażdżą mnie jeszcze bardziej niż w wersji studyjnej.</div></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLV0L1s7y_wAU9Cpt6q9QAxOvDvi0LolrJPMoPcv8i2lONM5qpVwjt5d6Sgqr-c4K6nOZsLKFiAATG-mj8CGvsZm2EqUBt_m1fPZunZrl34PFF8c33zH0fL9r-5ZIwFqarIiyHLGBz5XHz-ASO9o8RzqBClxKLPfXOVyn2K0C1pUMUEWHLkdsAu3OcAw/s1200/17%20Mis%C3%BEyrming%20-%20Me%C3%B0%20Hamri.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLV0L1s7y_wAU9Cpt6q9QAxOvDvi0LolrJPMoPcv8i2lONM5qpVwjt5d6Sgqr-c4K6nOZsLKFiAATG-mj8CGvsZm2EqUBt_m1fPZunZrl34PFF8c33zH0fL9r-5ZIwFqarIiyHLGBz5XHz-ASO9o8RzqBClxKLPfXOVyn2K0C1pUMUEWHLkdsAu3OcAw/s320/17%20Mis%C3%BEyrming%20-%20Me%C3%B0%20Hamri.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">18. Misþyrming - Með Hamri</span></b><br /><div><div>(black metal)</div><div>Premiera: 16.12.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7ElQKlJ86fFutJePL9P4bC?si=6RZexcGlT32UGrTIgRqEaw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Obserwowanie sceny metalowej od wielu lat przyzwyczaiło mnie do tego, że w grudniu pojawia się bardzo mało ciekawych premier płytowych. Czasami jednak trafiają się w tym ostatnim miesiącu roku prawdziwe perełki, które są często w podsumowaniach rocznych pomijane, bo sporo serwisów, blogów, czy kanałów youtube'owych nie czeka z tworzeniem swoich topek do samego końca. Tak jakby to był wyścig - kto pierwszy opublikuje swoją topkę ten lepszy. Oczywiście to tak nie działa. Jedną z takich perełek okazała się być nowa płyta islandzkiej kapeli Misþyrming (czyt. Mis[f]yrming). W sumie nie była to dla mnie niespodzianka, bo poprzednie wydawnictwo tej grupy, czyli "Algleymi" z 2019 roku zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. W 2022 roku kapela zaprezentowała swój trzeci studyjny materiał. Zawartość "Með Hamri" brzmi tak, jakby black metal płynął w żyłach muzyków Misþyrming. Ich muzyka brzmi jakby byli weteranami tej sceny, a nie ciągle świeżą formacją, która przecież debiutowała dopiero w 2015 roku. Z muzyki zawartej na najnowszej płycie wręcz czuć mroźny klimat Islandii i jednocześnie gęsty mrok, który spowija cały ten materiał. Kapela doskonale daje sobie radę w graniu black metalu, tworzeniu swoją muzyką niezwykłej atmosfery, ale też nie stroni od wpadających w ucho melodii, które niejednokrotnie wybudzały mnie z black metalowego transu, w który wpadałem za każdym razem słuchając "Með Hamri". Cóż za niesamowity materiał! Jeżeli uwielbiacie black metal i jakimś cudem nie trafiliście jeszcze na Misþyrming to jest to doskonały moment, żeby rozpocząć ekscytującą przygodę z twórczością tej formacji.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLeqdsu150_O3ldg3PNrOQL2s8Rkit5v_H5UPdKe9kASToGRO7XFwUzztfm_zIRO6LF6jNn23zrZ1JlYy9Sgcub44EQHRQC_eEPHFQ7CmlSd3ZmFtfRBQy0fA4XEcATrH02gNHPVbpCJ3GKEkOUiiP2KHMY9dtjY_P3oMbPkvdrg3zjZwsaJsdK-U2Gg/s1200/16%20Khold%20-%20Svartsyn.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLeqdsu150_O3ldg3PNrOQL2s8Rkit5v_H5UPdKe9kASToGRO7XFwUzztfm_zIRO6LF6jNn23zrZ1JlYy9Sgcub44EQHRQC_eEPHFQ7CmlSd3ZmFtfRBQy0fA4XEcATrH02gNHPVbpCJ3GKEkOUiiP2KHMY9dtjY_P3oMbPkvdrg3zjZwsaJsdK-U2Gg/s320/16%20Khold%20-%20Svartsyn.jpg" width="320" /></a></div><div><b><span style="font-size: medium;">17. Khold - Svartsyn</span></b><br /><div><div>(black metal/black'n'roll)</div><div>Premiera: 24.06.2022</div></div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7aToolqeR4gXWjbrfLLPKl?si=u0PwIDkMTRG94ev3BFMWsQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Aż 8 lat trzeba było czekać aż Khold zaprezentują następcę wydanego w 2014 roku "Til Endes", zresztą album, który nie zbierał zbyt pozytywnych recenzji (mimo tego bardzo lubię do niego wracać). Kapela istnieje od 2000 roku i jej skład nie uległ od tamtego momentu drastycznym zmianom - Sarke, Rinn i Gard tworzą trzon tej kapeli od samego początku. Jest to też bardzo konkretna grupa, bo nie znajdziecie w ich dorobku żadnych singli, epek, demówek, splitów, koncertówek, czy kompilacji. Ich dorobek stanowią tylko i wyłącznie pełne albumy studyjne. "Svartsyn" jest ich siódmym wydawnictwem. I nie musiałem się długo przekonywać do tego materiału, bo już pierwszy odsłuch upewnił mnie, że jest to album, do którego na pewno będę chciał często wracać. Khold grają black metal w bardzo black'n'rollowym stylu, co też sprawia, że ten materiał wpada w ucho dużo szybciej niż raw black metalowe wydawnictwa. Produkcja tej płyty stoi na bardzo wysokim poziomie, co słychać praktycznie na każdym kroku. Tym wydawnictwem Khold potwierdzili, że nie są żadnymi żółtodziobami, to black metalowcy z krwi i kości, wręcz weterani black metalu, którzy doskonale wiedzą, co robią i jak brzmieć powinna ich muzyka.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKdktciZijMIS_VfARq0StipOF7JEYu188jwYyO4Jg7QoEYIfzh1pF4J7nP5CXkp5bCUHg_YMvQi4GsNDTJW0sFX73u23683gDmwFGxQZaZATBTBAFHJQU8f-BG-7Opz9f2NdvBHmW-Zssjcbs5KUbH90IYVnF2_1_erZG-j3WKdRV96AzctFdwcTa_g/s1200/15%20White%20Ward%20-%20False%20Light.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKdktciZijMIS_VfARq0StipOF7JEYu188jwYyO4Jg7QoEYIfzh1pF4J7nP5CXkp5bCUHg_YMvQi4GsNDTJW0sFX73u23683gDmwFGxQZaZATBTBAFHJQU8f-BG-7Opz9f2NdvBHmW-Zssjcbs5KUbH90IYVnF2_1_erZG-j3WKdRV96AzctFdwcTa_g/s320/15%20White%20Ward%20-%20False%20Light.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">16. White Ward - False Light</span></b><br /><div><div>(atmospheric black metal/dark jazz)</div><div>Premiera: 17.06.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0IphrKSbGYqoAJFENobr8q?si=9Et5awZbRJ6FL-10wcIh9g" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>W 2022 roku ukraińska kapela White Ward zaprezentowała swój trzeci studyjny materiał. I mimo tego, że mają na koncie zaledwie kilka wydawnictw, to jest to jedna z tych grup, które nigdy nie zawodzą. "False Light" to kolejny doskonały materiał w ich dorobku, dość obszerny, bo trwający 77 minut, ale jakże niesamowicie wciągający i nie dający o sobie zapomnieć. White Ward to formacja specjalizująca się w graniu black metalu, ale jego eksperymentalnej odmiany. W ich twórczości znaleźć można zarówno ukłon w stronę tradycyjnego black metalu, ale jednak tym, co wyróżnia ich twórczość na rozrastającej się coraz bardziej scenie black metalowej to niesamowita umiejętność wzbogacania wspomnianego gatunku o elementy spoza niego. W przypadku tej ukraińskiej formacji jest to dark jazz. I chociaż formacja świetnie radzi sobie w black metalowych standardach, to jednak te elementy dodatkowe sprawiają, że ich twórczość znacząco wyróżnia się na tle innych kapel. Do tego należy dodać również niezwykłą umiejętność włączania dark jazzowych motywów do black metalowej kompozycji, to White Ward robią w sposób iście mistrzowski. "False Light" to prawdziwa uczta (zresztą podobnie jak i ich poprzednie płyty) nie tylko dla fanów ciężkiego grania, ale myślę, że też dla entuzjastów poszukiwania płyt odbiegających od utartych standardów.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMVeKSO4fsmC7Fs7lcNNvhsRMZofBmkikjn5tfU-0MtkzbivmpiVTzkEU9JA4bhtNWOFHDiXiwy-L8nNXhG8XLsSa0eCaHohUd3H7C5Q0JJpHZl8NEu4aNHw3M9EU8GfjnSwlw0MtIzVQnUW0LBCe-VJ7b_qTsQVwJxwl-iF6VRE0bISMG4F9LjwS9wQ/s1200/14%20Venom%20Prison%20-%20Erebos.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMVeKSO4fsmC7Fs7lcNNvhsRMZofBmkikjn5tfU-0MtkzbivmpiVTzkEU9JA4bhtNWOFHDiXiwy-L8nNXhG8XLsSa0eCaHohUd3H7C5Q0JJpHZl8NEu4aNHw3M9EU8GfjnSwlw0MtIzVQnUW0LBCe-VJ7b_qTsQVwJxwl-iF6VRE0bISMG4F9LjwS9wQ/s320/14%20Venom%20Prison%20-%20Erebos.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">15. Venom Prison - Erebos</span></b><br /><div><div>(death metal/deathcore/mdm)</div><div>Premiera: 04.02.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/46PrcUpxkrMkWcwrXv8sZF?si=tAqW6os3TgaHuYNchkUEPg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Venom Prison to kapela o ogromnym potencjale. Już od swojej debiutanckiej płyty "Animus" (2016) robili niesamowite wrażenie. Ich deathcore był bardzo intensywny, niesamowicie ciężki i miał w sobie pewną nutkę świeżości. Na żywo formacja również zawsze prezentowała się świetnie dając pełne energii występy. Venom Prison to też grupa, która nie pozwala o sobie zapomnieć, bo po sześciu latach od ich debiutu mają już na koncie cztery pełne wydawnictwa studyjne. Póki co ostatnie z nich zatytułowane "Erebos" pojawiło się właśnie w 2022 roku. I chociaż ich poprzedni materiał z dziwnych przyczyn pominąłem (w innym razie na pewno znalazłby się w moim podsumowaniu 2020 roku) to w zawartość nowej płyty tej brytyjskiej kapeli wsiąkłem błyskawicznie. Stylistycznie Venom Prison przez te kilka lat nieco się zmienili, teraz trzonem ich twórczości jest death metal zmieszany z melodic death metalem, a dopiero na trzecim miejscu postawiłbym deathcore. Kapela gra też nieco lżej i stawia trochę bardziej na klimat niż na swoich pierwszych płytach, to też w moich uszach podnosi jakość "Erebos". Mam też wrażenie, że ich najnowszy materiał ma najniższy próg wejścia, może właśnie dlatego, że jest nieco lżej i bardziej klimatycznie, ale mam nadzieję, że dzięki temu Venom Prison zgarnie trochę nowych fanów.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgA39gQyP3QGQRo3qIY_a-nqp4XtcEK6KN8h6WlLBN0FYiAD4HYn0EP9euEEUhIkV-o0kLwhAZEDQ2Xh506ciq7Fmp25PtLJp9XYho7iBX79TGfi8NBKu3AKlXky5c6ZsT8Lim_C7uC3zLDsF-OtbZsfwvnBL90Pols_WEcLl0eujS-hRjNKwHrNQz_Ig/s1200/13%20Watain%20-%20The%20Agony%20&%20Ecstasy%20Of%20Watain.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgA39gQyP3QGQRo3qIY_a-nqp4XtcEK6KN8h6WlLBN0FYiAD4HYn0EP9euEEUhIkV-o0kLwhAZEDQ2Xh506ciq7Fmp25PtLJp9XYho7iBX79TGfi8NBKu3AKlXky5c6ZsT8Lim_C7uC3zLDsF-OtbZsfwvnBL90Pols_WEcLl0eujS-hRjNKwHrNQz_Ig/s320/13%20Watain%20-%20The%20Agony%20&%20Ecstasy%20Of%20Watain.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>14. Watain - The Agony & Ecstasy Of Watain</b></span><br /><div><div>(black metal)</div><div>Premiera: 29.04.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7qmZz6yfRiXAoW4lgOPi4W?si=3AGvaB8zQ0yZRGoOYcWRKg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie musiałem odpalać nowej płyty Watain, żeby wiedzieć, że będzie przynajmniej dobra. To kapela, która szturmem wbiła się na black metalową scenę, a już za sprawą "Casus Luciferi" (2003), który przecież był dopiero ich drugim albumem wygodnie się na tej scenie rozsiedli spychając przy okazji kilka innych kapel z krawędzi. Aż ciężko mi uwierzyć, że "The Agony & Esctasy Of Watain" to jest już ich siódmy studyjny materiał! Kiedy ten czas minął? W ciągu tych 22 lat od debiutu Szwedów awansowali oni z młodych wilków do miana weteranów sceny, a najnowszym wydawnictwem tylko potwierdzili swoją pozycję. I nawet jeżeli ktoś zwątpił w Watain w ostatnich latach (no "The Wild Hunt" i "Trident Wolf Eclipse" były przyzwoite/takie sobie) to słuchając ich najnowszej płyty na pewno odzyskał w nich wiarę. "The Agony & Esctasy Of Watain" to nie tylko powrót tej formacji do formy sprzed kilku lat, ale też jedno z najlepszych black metalowych wydawnictw minionego roku podanych w tradycyjnej formie. Owszem, przewijają się tutaj melodyjne dodatki, które pewnie by ten materiał dyskwalifikowały w początkach istnienia tego gatunku, ale jesteśmy już w 2022 roku. Absolutnie świetna płyta, która przekonała mnie do siebie już przy pierwszym zawartym na niej kawałku.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEis1KMkLQD3tIvwqqnQrb1kJfuTW8Wb4bU8rp5IJhiMPGm4bybfdk5eLuH4u1axh76zJXyoKapXlUEMz2qdHr3lkm-q3D46uZZ_wprSLQRbuzlveVWp0oNbRqMN1tma_gipr1lEYY9uv7BGYgWPnQXp2w68pJ2yoZshCrmltupcfCZUt5olDBWswpj8tA/s1200/12%20Absent%20In%20Body%20-%20Plague%20God.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEis1KMkLQD3tIvwqqnQrb1kJfuTW8Wb4bU8rp5IJhiMPGm4bybfdk5eLuH4u1axh76zJXyoKapXlUEMz2qdHr3lkm-q3D46uZZ_wprSLQRbuzlveVWp0oNbRqMN1tma_gipr1lEYY9uv7BGYgWPnQXp2w68pJ2yoZshCrmltupcfCZUt5olDBWswpj8tA/s320/12%20Absent%20In%20Body%20-%20Plague%20God.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">13. Absent In Body - Plague God</span></b><br /><div><div>(atmospheric sludge metal/post-metal/industrial)</div><div>Premiera: 25.03.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5z0ali2A2jp4RI70VlvBfr?si=wr7Erc70RSSZJZ2w9ANwNA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Stylistyka w jakiej porusza się kapela Absent In Body jest mi bardzo daleka. Zresztą podobnie jak Neurosis, czy Amenra. To są zupełnie nie moje klimaty i po "Plague God" sięgnąłem tylko dlatego, że ten materiał na swoim fanpage'u polecała kapela Bolzer. A mają oni w zwyczaju podrzucać naprawdę warte sprawdzenia wydawnictwa. I już przy pierwszym odpaleniu debiutu Absent In Body ten materiał zrobił na mnie ogromne wrażenie. To bardzo posępna płyta, której klimat po prostu przytłacza niemal w podobny sposób, jak to przeważnie ma miejsce w przypadku funeral doom metalowych wydawnictw. Jest ciężko, dość wolno i mrocznie, aż momentami do przesady. I mimo tego, że główną oś stanowi tutaj atmospheric sludge metal to czuję tutaj tego ducha funeral doom metalu, i nie, nie chodzi tutaj tylko o wolne tempo, ale też o ogólny wydźwięk tego wydawnictwa. To nie jest materiał dla każdego, bo zdaję sobie sprawę z tego, że dla fanów lżejszych i żywszych klimatów ten materiał może okazać się udręką. Ale z drugiej strony ja nie jestem fanem takiego grania, a jednak zawartość "Plague God" zaskoczyła i to bardzo szybko, a później ciężko mi się było wyrwać z tej posępnej atmosfery kreowanej przez muzyków Neurosis, Amenra, czy Church of Ra, którzy to wspólnie tworzą Absent In Body.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieEm81APEbmpHngi3z23FT7hFQGPnCl6KeV9UBCpN5ZLpZgxsuwGg6Q6PsPt1ROHXB58FrfI37CKs_2bVH9SipfAUzFkOiaSLYH8WCB_fQ8yrj3ogxxB4QLoFnaGj0Xv1IN0EJZoFZkzQZHAfx0uO7DJ0xtvnUzYmdYCE1-L--qw7M1O2qFkVJvDi3CA/s1200/Sumerands%20-%20Dreamkiller.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieEm81APEbmpHngi3z23FT7hFQGPnCl6KeV9UBCpN5ZLpZgxsuwGg6Q6PsPt1ROHXB58FrfI37CKs_2bVH9SipfAUzFkOiaSLYH8WCB_fQ8yrj3ogxxB4QLoFnaGj0Xv1IN0EJZoFZkzQZHAfx0uO7DJ0xtvnUzYmdYCE1-L--qw7M1O2qFkVJvDi3CA/s320/Sumerands%20-%20Dreamkiller.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>12.Sumerlands - Dreamkiller</b></span></div><div>(heavy metal/power metal)</div><div>Premiera: 16.09.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/12Yv3UWaeM3DpJT1TEnbei?si=bsTpYqvFQBaLs_F9ykIACQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Mam straszne wyrzuty sumienia odnośnie wydawnictw Sumerlands, bo mam wrażenie, że ani ich debiutowi "Sumerlands" (2016) ani "Dreamkiller" nie poświęciłem odpowiednio dużo czasu. Owszem, trochę słuchałem ich zeszłorocznej płyty w okolicach jej premiery, ale we wrześniu było tyle ciekawych płyt, że niektóre niestety musiały zostać odsunięte na plan dalszy. I dotknęło to właśnie nowej płyty Sumerlands. Album wskoczył do tego zestawienia dosłownie w ostatnim momencie, bo pomyślałem, że sprawdzę go jeszcze raz, żeby później nie żałować, że go tutaj nie umieściłem. I co? I okazało się, że finalnie musiałem szukać mu miejsca. Na "Dreamkiller" trzeba było długo czekać, bo minęło aż 6 od premiery "Sumerlands", ale było warto. Nowy materiał to nie tylko doskonale zdany test drugie płyty, na którym sporo młodych kapel wybija sobie wszystkie zęby, ale też poprawa jakości względem bardzo dobrego poprzednika. Sumerlands mimo dość skromnego stażu i niewielkiego dorobku stają w awangardzie oldschool heavy metalowej sceny i nowy album dowodzi tego, że radzą sobie z tą pozycją doskonale. Jedyne, co nadal mi odrobinę w zawartości tej płyty wadzi to dziwny miks wokali, ale to nie przeszkadza specjalnie w odbiorze tego wydawnictwa. "Dreamkiller" to przede wszystkim świetne heavy metalowe granie wsparte power metalowymi rozwiązaniami, doskonałe melodie gitarowe, wpadające w ucho refreny i cała masa świetnych solówek.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuP7cLySKBNtOY_DUlyNOChMyjNS5Rabx1_eIh0UvwAmAl1PU7EC4NY1RhCT1EwBhfuowrjBgjmsBneuzS9qeJ2lMce76FWx8zIa27NyfizeDgFgjujcXpqLWQgDpZWkN2VnZ0a8T9kZY4KWXyZBV71l0R9sIFIon69fT3yg02lk-Lplyjg6Wq2JErRg/s1280/11%20Blut%20Aus%20Nord%20-%20Disharmonium%20-%20Undreamable%20Abysses.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1280" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuP7cLySKBNtOY_DUlyNOChMyjNS5Rabx1_eIh0UvwAmAl1PU7EC4NY1RhCT1EwBhfuowrjBgjmsBneuzS9qeJ2lMce76FWx8zIa27NyfizeDgFgjujcXpqLWQgDpZWkN2VnZ0a8T9kZY4KWXyZBV71l0R9sIFIon69fT3yg02lk-Lplyjg6Wq2JErRg/s320/11%20Blut%20Aus%20Nord%20-%20Disharmonium%20-%20Undreamable%20Abysses.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">11. Blut Aus Nord - Disharmonium - Undreamable Abysses</span></b><div><div>(atmospheric black metal/dark ambient/avantgarde metal)</div><div>Premiera: 20.05.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2E0VM3yGCaKSgd2CENiNbr?si=rkpsB-PXQX6jPnrhSQdOvw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Jeżeli Blut Aus Nord wydają nowy materiał, to dla mnie jest to znak, że muszę już mu szukać miejsca w top 30. To kapela grająca od wielu lat w bardzo charakterystycznym stylu, który to w pełni mi odpowiada. Chociaż dość późno wciągnąłem się w ich twórczość, bo nastąpiło to dopiero przy okazji wydawnictwa "777 - The Desanctification" (2011), który to materiał był drugą częścią trylogii "777". Ale każda kolejna ich płyta mnie pochłaniała bez reszty. Na najnowszym wydawnictwie Francuzów znajdziemy dokładnie to, za co można kochać ich muzykę. Jest ten niepowtarzalny psychodeliczny i zarazem złowrogi klimat, black metalowa aura unosząca się w każdym kawałku i...no po prostu ta płyta wciąga niczym wir wodny. Do tego ten materiał jak na klimat, w jakim obraca się muzycznie Blut Aus Nord jest dość krótki, bo całość zamyka się w 47 minutach, ale kiedy odpalicie "Disharmonium - Undreamable Abysses" gwarantuję, że ten czas minie błyskawicznie i zaraz będziecie chcieli ponownie wrócić do tego albumu.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-ji8WKmTFYmldI2MPJZzwCGfQmWfiCmW9Ew-qNj7H5hsBmN-pXGpxU7HNjBFa4ETSMdKPPMAxlaCIcyKdvXqF30t4uv-fJIKzGh-qWkl6LY6JHXQI2_nTpUzQYLTotzm0YroHfarP4qdyFFlrDgjCv0uWttcKOfFV0KrgTMC6IS6lTq-32iRs7fIJPg/s1200/10%20Psychonaut%20-%20Violate%20Consensus%20Reality.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-ji8WKmTFYmldI2MPJZzwCGfQmWfiCmW9Ew-qNj7H5hsBmN-pXGpxU7HNjBFa4ETSMdKPPMAxlaCIcyKdvXqF30t4uv-fJIKzGh-qWkl6LY6JHXQI2_nTpUzQYLTotzm0YroHfarP4qdyFFlrDgjCv0uWttcKOfFV0KrgTMC6IS6lTq-32iRs7fIJPg/s320/10%20Psychonaut%20-%20Violate%20Consensus%20Reality.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">10. Psychonaut - Violate Consensus Reality</span></b><br /><div>(post-metal/progressive metal/atmospheric sludge metal)</div><div>Premiera: 28.10.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7kGPIrJmr3pBocTyVfXHYH?si=SewXkyW9Qdu7olTCexS1fw" target="_blank">Spotify</a></div><div><div><br /></div></div><div>Najnowszy materiał belgijskiej kapeli Psychonaut to chyba moja największa przegapiona premiera w 2022 roku. Pierwszy raz odpaliłem "Violate Consensus Reality" już po opublikowaniu październikowego przeglądu premier i od razu pożałowałem...że nie sprawdziłem jej wcześniej. Pierwsze, co mi przyszło do głowy po zakończonym pierwszym obrocie drugiej płyty Psychonaut to Gojira i album "Terra incognita" (2001). Belgowie na swoim materiale uderzają w podobne tony, ale nie spychają melodyjności na plan dalszy. Mieszają, grają progresywnie i zaskakują, ale robią to z melodią wysuniętą na front. Bazą stylistyczną dla "Violate Consensus Reality" jest post-metal zmieszany ze sludge metalem, ale spoiwem łączącym te dwa gatunki jest progressive metal. I może właśnie dlatego ten materiał tak dobrze brzmi, bo muzycy Psychonaut wiedzą jak dostarczyć miłe dla ucha, choć zarazem dość złożone melodie i sprawić, żeby dobrze się łączyły z dość postępnym post-metalem i jeszcze bardziej przygnębiającym atmospheric sludge metalem. To nie jest prosta sztuka, bo kapela obraca się w klimatach dość ciężkich i z założenia powolnych, już niedaleko nam od tych dwóch gatunków do doom metalu...a jednak słuchając "Violate Consensus Reality" odnosiłem wrażenie, że już chyba dalej od doom metalu nie da się być (oczywiście pomijając rejony melodic power metalu). Pscyhonaut dokonali rzeczy niesamowitej, dostarczyli materiał, który z założenia powinien być ciężki w odbiorze i niezbyt miły dla ucha, ale tak go przystroili progressive metalowymi zagraniami, że zawartość "Violate Consensus Reality" nie tylko błyskawicznie wpada w ucho, ale też zachwyca melodiami i ciekawymi rozwiązaniami. </div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4Vs-TKy0kf-QGJnr0VHvcBQ6ftiX1lWQsXUh62nenAnCl-06nqoxdUr1nb90T5tTb7hg-6jcYjOUYdwR7BNrWQBd17_qaqiECWLPGWmC9dplrxQJnt7aBJHYp2md-8hwCgjUVjpfLYrCd7Prw1Oh835UmZIOSCSz_VRa0VhSvLRTaQX_rFxHijjZUng/s1280/09%20Russian%20Circles%20-%20Gnosis.jpeg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1280" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4Vs-TKy0kf-QGJnr0VHvcBQ6ftiX1lWQsXUh62nenAnCl-06nqoxdUr1nb90T5tTb7hg-6jcYjOUYdwR7BNrWQBd17_qaqiECWLPGWmC9dplrxQJnt7aBJHYp2md-8hwCgjUVjpfLYrCd7Prw1Oh835UmZIOSCSz_VRa0VhSvLRTaQX_rFxHijjZUng/s320/09%20Russian%20Circles%20-%20Gnosis.jpeg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">09. Russian Circles - Gnosis</span></b><br /><div><div>(post-metal/atmospheric sludge metal/post-rock)</div><div>Premiera: 19.08.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/70f88hTacrgbDXCB8PkQhy?si=gZJ5FkfZTZ6HQ29oWIG9cw" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Dość późno przekonałem się do twórczości Russian Circles, bo dopiero przy okazji ich szóstego pełnego wydawnictwa, czyli "Guidance" (2016). I nie wiem dlaczego, ale zawsze, gdy mówię o tej kapeli to mam w głowie post-rocka, a ten gatunek faktycznie nierozerwalnie łączył się z Russian Circles, ale od praktycznie samego początku była to formacja, która wychodziła poza jego ramy. "Gnosis" to już ósmy studyjny materiał tej amerykańskiej grupy. I chociaż sięgałem po niego z trochę ciężkim sercem, głównie dlatego, że jego poprzednik kompletnie mnie nie obszedł, to już przy pierwszym odsłuchu nowa płyta zaskoczyła. Russian Circles prezentują tutaj swoją cięższą stronę, bardziej eksplorują rejony post-metalu i atmospheric sludge metalu, a żadziej zapędzają się w post-rockowe rejony. Oczywiście nie powinien być dla nikogo zaskoczeniem fakt, że "Gnosis" zawiera materiał wyłącznie instrumentalny, ale również w tej materii Amerykanie dowodzą, że gatunki, których się trzymają na nowym albumie znają od podszewki. I wiedzą, w które struny należy uderzyć, żeby zaskoczyć słuchacza, zbudować klimat, czy dodać trochę ciężaru. Russian Circles znowu dostarczyli materiał świetny i dopracowany w najdrobniejszych szczegółach. I już cieszę się na nadchodzącą trasę koncertową tej grupy w towarzystwie Cult Of Luna.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnZEtsGI87Hz2vkTiNEzG9EsTY8YDgC1PDNq37uIELayFG720bx4ynzDS3KjcegZbMXMkT0EANS7mm7y0hMborTgVAO0VnXBWO4GG3Qjy6lkuVaMEmf0jhBpe24Pg2DwFBDgvPE1TUhnq1sdnR4JkyrgCd2w-l6zp_CNrAg-4qIyFtm2gTnllh48VosQ/s800/06%20Rammstein%20-%20Zeit.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnZEtsGI87Hz2vkTiNEzG9EsTY8YDgC1PDNq37uIELayFG720bx4ynzDS3KjcegZbMXMkT0EANS7mm7y0hMborTgVAO0VnXBWO4GG3Qjy6lkuVaMEmf0jhBpe24Pg2DwFBDgvPE1TUhnq1sdnR4JkyrgCd2w-l6zp_CNrAg-4qIyFtm2gTnllh48VosQ/s320/06%20Rammstein%20-%20Zeit.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">08. Rammstein - Zeit</span></b><br /><div><div>(neue deutsche harte/industrial metal)</div><div>Premiera: 29.04.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/75OE7M0wduJyffbffehHuR?si=Y3NRW5XSSZeyqPDD7WeYvQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Rammstein zdaje się być jedną z tych kapel, które nie pozwalają słuchaczom pozostawać wobec ich twórczości obojętnymi. Można ich muzykę albo kochać, albo nienawidzić - zdaje się, że innych możliwych opcji nie ma. I choć w ostatnich 20 latach kapela zdawała się robić wszystko, żeby mnie przekonać, że powinienem stać po tej negatywnej stronie to ja się nie poddawałem. Chociaż ich kolejne płyty od wydania "Mutter" (2001) mnie zawodziły, to ja starałem się w nich szukać chociażby małych plusów. I zawsze udawało mi się znaleźć dwa, czasami trzy, albo nawet cztery numery, które sprawiały, że jednak sięgałem również po te słabsze wydawnictwa R+. Zawsze też dawałem się nabierać tej kapeli na single promujące nadchodzące płyty - i tak słuchając wielokrotnie kawałka "Deutschland" byłem przekonany, że album "Rammstein" (2019) to będzie to przełamanie, na które czekam. Oczywiście finalnie tak nie było. Gdy przyszło do singli promujących "Zeit" to na początku kręciłem nosem, bo numer tytułowy najzwyczajniej mnie nudził, klip był ładny i dopracowany, do czego panowie z Rammstein przyzwyczaili swoich fanów. Natomiast kawałek "Zick Zack" mógł mnie nabrać. Odkryłem w nim tego prostego Rammsteina, którego uwielbiałem na ich pierwszych płytach. I nagle zacząłem czekać na album "Zeit", który zaskoczył już przy pierwszym odsłuchu. Jasne, jak zwykle są tutaj kawałki lepsze i gorsze, są takie, które wpadają w ucho momentalnie, a są też takie, które dopiero zaskakują po kilku obrotach. Ale muzycy Rammstein wrócili dla mnie w nieoczekwanie dobrym stylu i "Zeit" jest dla mnie jednym z największych pozytywnych zaskoczeń muzycznych ubiegłego roku. Takiego powrotu R+ w żadnym razie się nie spodziewałem.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7tvDrknX7IZbtDx9tWPLXsYl1sLtXrQhUoAs1yj2WmflGAQT4URfWGSyPepReAZDkAmbwAaVruo12QHjUkh3mXEUF8ECvCl9FaqRw_lC2Us7L1cTx0gkoOZAqXYykrKpwfbM1sDT3bjBOeobmXFu3MpnUyxElfzj8_L8cRYLUIDlISk_lqTe3klDngA/s1200/08%20An%20Abstract%20Illusion%20-%20Woe.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7tvDrknX7IZbtDx9tWPLXsYl1sLtXrQhUoAs1yj2WmflGAQT4URfWGSyPepReAZDkAmbwAaVruo12QHjUkh3mXEUF8ECvCl9FaqRw_lC2Us7L1cTx0gkoOZAqXYykrKpwfbM1sDT3bjBOeobmXFu3MpnUyxElfzj8_L8cRYLUIDlISk_lqTe3klDngA/s320/08%20An%20Abstract%20Illusion%20-%20Woe.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>07. An Abstract Illusion - Woe</b></span><br /><div><div>(progressive melodic death metal)</div><div>Premiera: 09.09.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6X8cqvrWfIjRf09pfcLECo?si=tbkqyVLgTfyOcRF6nNRhgA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Już wielokrotnie pisałem o tym, że melodic death metal przez lata stał się gatunkiem nudnym i wtórnym. Zaznaczając za każdym razem, że wszystko, co ciekawego w gatunku mdm zostało już nagrane i sięgając po nowe albumy dostaniecie po raz kolejny to, co już kiedyś słyszeliście. Oczywiście wielokrotnie od 2021 roku przekonywałem się, że melodic death metal jako gatunek ciągle żyje i moje twierdzenia były błędne, a może po prostu opierały się na wydawnictwach, które tylko miały potwierdzić moją tezę. An Abstract Illusion to kolejna z formacji, która sprawiła, że musiałem przyznać się do błędu. "Woe" to druga płyta studyjna tej szwedzkiej formacji i już pierwszy kontakt z tym dziełem sprawił, że musiałem zbierać szczękę z podłogi. Przede wszystkim kapela wyciska z melodic death metalu wszystko, co tylko można, a do tego sporo jeszcze dodaje z innych gatunków. Dużą rolę odgrywa na tej płycie progressive metal. An Abstract Illusion zdają się nie być muzykami, którzy lubią się szczelnie zamknąć w jednym gatunku, okopać się i strzec tego gatunku nie dopuszczając do głosu innych. Zawartość "Woe" to zaledwie 7 kompozycji, które dają łącznie godzinę muzyki. To spory czas jak na tak małą ilość numerów, prawda? Zwłaszcza, gdy pomyślimy, że jest to jednak mdm, czyli prosto, ciężko, do przodu i z melodią. I nie do końca jest tak z twórczością An Abstract Illusion, bo ilość pomysłów i nieszablonowych rozwiązań, jakie serwują muzycy na tym wydawnictwie jest bardzo duża. Można by tym obdzielić jeszcze kilka innych materiałów. Ale Szwedzi skondensowali wszystko do przyzwoitych rozmiarów i mimo mnogości tych pomysłów słuchając "Woe" nigdy nie poczułem się przytłoczony, czy znudzony. Wręcz przeciwnie z każdym kolejnym obrotem chciałem więcej i więcej. Wspaniały materiał i mam nadzieję, że melodic death metal będzie należał właśnie do takich grup jak An Abstract Illusion, Be'lakor, Black Crown Initiate, Persefone, Countless Skies, czy In Mourning.</div></div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzPAsYw0loiggmfSUtWmKtn50VuVYrLP5prX4zCCku7GKoRcIvjYNxOKmtE0sBXpw6P5qKBtlVqvdHIbdZJ6tS3b2tU93merB8mhu0KWrng4guhkrqN48YVO8T1HwIEf5-GiL1MqW5tQzbSOsJy_nnyVI5ZX4UpYIrbBwb7E0Eo9mbsrpXGS9J9NtQOg/s800/07%20Midas%20-%20Midas.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzPAsYw0loiggmfSUtWmKtn50VuVYrLP5prX4zCCku7GKoRcIvjYNxOKmtE0sBXpw6P5qKBtlVqvdHIbdZJ6tS3b2tU93merB8mhu0KWrng4guhkrqN48YVO8T1HwIEf5-GiL1MqW5tQzbSOsJy_nnyVI5ZX4UpYIrbBwb7E0Eo9mbsrpXGS9J9NtQOg/s320/07%20Midas%20-%20Midas.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">06. Midas - Midas</span></b><br /><div><div>(heavy metal/hard rock)</div><div>Premiera: 29.04.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3L5tXrz0aveoAJB5JfYzTS?si=rt6UxWGHTLG4gfMhGrPCzg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Mimo tego, że lubię odkrywać kapele, które grają nieoczekiwane miksy gatunkowe, to równie mocno doceniam formacje, które potrafią w bardzo świeży i przyjemny dla ucha sposób realizować się w stylistyce, która wydawać by się mogła wszystko, co ma do zaoferowania przedstawiła już dawno, dawno temu. Kapelą należącą do tej drugiej grupy jest amerykańska formacja Midas. Skład zespołu tworzą byli muzycy stoner rockowej grupy Bison Machine - jedynie wokalista Joe Kupiec nie występował pod wspomnianym szyldem. Sprawdziłem jeden z albumów tej formacji i jest to bardzo przyjemna mieszanka stoner rocka z hard rockiem. Przyjemna, choć niespecjalnie wyróżniająca się spośród całej masy podobnie grających kapel. Grupa Midas powstała w 2018 roku i zanim wydała album "Midas" dorobiła się dwóch epek - "Solid Gold Heavy Metal" (to tak naprawdę demówka) oraz "Still Hungry". Obydwie płyty zostały wydane w 2019 roku. I żadna z nich nie umywa się do zawartości debiutanckiego materiału Amerykanów. Midas nie starają się wymyślić koła na nowo, wręcz do znudzenia wykorzystują znane i lubiane patenty, żeby dostarczyć niezwykle przyjemną dla ucha płytę w klimacie oldschoolowego heavy metalu z elementami hard rocka. W zeszłym roku takiego heavy metalowego potwora wydała brytyjska kapela Heavy Sentence i byłem nią zachwycony. W tym roku pałeczkę przejęła amerykańska grupa Midas, która do tego utartego schematu dodała nieco hard rockowej fantazji i podkręciła przebojowość. Przez długi czas po głowie kołatała mi się myśl - to granie kojarzy mi się z jakąś kapelą, ale z jaką? I nagle mnie olśniło. Midas stylistycznie i brzmieniowo mocno zbliżają się do Thin Lizzy, gdy ci zaczęli iść nieco bardziej w stronę heavy metalu (zwłaszcza "Renegade" i "Thunder and Lightning"). Może też dlatego debiut Amerykanów tak szybko u mnie zaskoczył, bo uwielbiam Thin Lizzy pod każdą postacią i bardzo brakuje mi kapel grających w takim jak oni stylu (do Black Star Riders jakoś nie mogę się przekonać mimo początkowych zachwytów). Pozostaje mieć tylko nadzieję, że Midas niczym mityczny król będą zamieniać wszystko w złoto, ale nie popadną z tego powodu w obłęd.</div></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_h5Q_vIMLCiSis0qqU_1gEhvD6blawH3IYqqZLe8du-NEqX0X6dXByQOeifpn0Gc_cXzV-ytk_n-pqAqEJI6YSD-_5jSnD56K9b4gT07tZQEvv3HyP4DyalqkM5UAT07LfUpgQDF0RjhKfvTX17h5Tm_B1fA8gm8JOgCVrTDNF-phRa5F4JzvIilikA/s1200/05%20Sunrise%20Patriot%20Motion%20-%20Black%20Fellflower%20Stream.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_h5Q_vIMLCiSis0qqU_1gEhvD6blawH3IYqqZLe8du-NEqX0X6dXByQOeifpn0Gc_cXzV-ytk_n-pqAqEJI6YSD-_5jSnD56K9b4gT07tZQEvv3HyP4DyalqkM5UAT07LfUpgQDF0RjhKfvTX17h5Tm_B1fA8gm8JOgCVrTDNF-phRa5F4JzvIilikA/s320/05%20Sunrise%20Patriot%20Motion%20-%20Black%20Fellflower%20Stream.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">05. Sunrise Patriot Motion - Black Fellflower Stream</span></b><br /><div>(gothic rock/post-punk/black metal)</div><div>Premiera: 10.06.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7lYxR0C11oNaoJGdcvznYI?si=roSpbOIlRlyijDoJsROAFg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Ależ niesamowitą niespodzianką był dla mnie ten materiał. Nie słyszałem do tej pory o żadnym z muzyków wchodzących w skład Sunrise Patriot Motion, nie znałem też Yellow Eyes, czyli bazowego projektu dla Willa Skarstada i Sama Skarstada. Na szczęście w końcu za nową kumpla sprawdziłem "Black Fellflower Stream" i kompletnie przepadłem w tym albumie. Wciągnął mnie niczym czarna dziura i nie chciał oddać. Sunrise Patriot Motion nie ograniczają się stylistycznie, tak przynajmniej wynika z brzmienia kompozycji składających się na ich debiutancki materiał. Głównym trzonem tego albumu jest gothic rock (choć nie w każdym kawałku), ale jest on mieszany zarówno z post-punkiem, black metalem, jak i noise rockiem, ale kapela też dokłada do tego elementy dungeonsynth. Z tej niejednorodnej stylistyki Sunrise Patriot Motion tworzą coś niesamowitego, coś, czego jeszcze w życiu nie słyszałem. Nie umiem w swojej pamięci wyszukać albumu, o którym mógłbym powiedzieć z czystym sumieniem, że jest podobny do "Black Fellflower Stream". Zawartość tego wydawnictwa jest bardzo uzależniająca, więc jeżeli gustujecie w gotyckim rocku, lub w post-punku i zamierzacie zabrać się za słuchanie tej płyty to ostrzegam, że po jej odpaleniu przez pewien czas nie będziecie chcieli słuchać niczego innego. Ja nie mogłem się od tego materiału uwolnić przez niemal miesiąc. Musiałem go słuchać przynajmniej raz dziennie, bo jego brak nie dawał mi spokoju. Niesamowite wydawnictwo stworzone z bardzo nieszablonowych połączeń.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjG_7Bt-cO8jwBVnUO2c9PD7UQfkTebHvd7_K6rmjOdkNO2wZwHYXomywlGCV9WrB2AYEYEsnL2JkTA8ukJ_oq9yJJyAHLHRIGYIqtUlbdlpzz0HcgUTUp6hiQ4Z-_7-AZJeCpCpiRYmeniQA6paF_ItPRZV8NLpeYgPYP6RKJP8b-KoiyBSM5LIWme9A/s2560/04%20Devin%20Townsend%20-%20Lightwork.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2560" data-original-width="2560" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjG_7Bt-cO8jwBVnUO2c9PD7UQfkTebHvd7_K6rmjOdkNO2wZwHYXomywlGCV9WrB2AYEYEsnL2JkTA8ukJ_oq9yJJyAHLHRIGYIqtUlbdlpzz0HcgUTUp6hiQ4Z-_7-AZJeCpCpiRYmeniQA6paF_ItPRZV8NLpeYgPYP6RKJP8b-KoiyBSM5LIWme9A/s320/04%20Devin%20Townsend%20-%20Lightwork.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">04. Devin Townsend - Lightwork</span></b><br /><div><div>(progressive rock/metal)</div><div>Premiera: 04.11.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/54EqnmeQBbI4HKQwNfT5q9?si=AtHvxXaDThSnMgCM9oVezQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Raz tylko przesłuchałem album "Lightwork"...w wersji podstawowej. W końcu skoro materiał pojawił się również w wersji dwupłytowej (czyli "Lightwork" i "Nightwork"), to po co słuchać tej okrojonej jednopłytowej? Wszak Devina nigdy za wiele. Bardzo czekałem na ten kolejny solowy materiał Townsenda, a kawałki publikowane przed premierą tylko zaostrzały mój apetyt. Nie oczekiwałem, że "Lightwork" będzie wydawnictwem hiper bombastycznym, bo też single zapowiadały materiał spokojniejszy, bardziej stonowany, ale utrzymany w stylistyce, do jakiej Devin przyzwyczaił słuchaczy na kilku swoich ostatnich płytach. I oczywiście "Lightwork" jest materiałem solowym, ale na którym pojawia się cała masa gości - zarówno instrumentalistów, jak i wokalistów. Są to przeważnie muzycy, z którymi Townsend wielokrotnie już współpracował, więc pod tym kontem niespodzianek nie ma. Podwójne wydanie "Lightwork" to sporo muzyki, bo całość zamyka się w 104 minutach. Dużo? Też miałem takie wrażenie dopóki tego albumu nie odpaliłem. Devin Townsend kompletnie mnie oczarował tymi utworami, do tego wydawnictwa najbardziej pasuje określenie "heart-warming". Zarówno instrumentalnie, jak i wokalnie ten materiał to taki idealny uspokajacz, a z drugiej strony poprawiacz nastroju. Większość kompozycji znajdujących się na tym materiale to kawałki utrzymane w spokojnym tonie, od czasu do czasu trafi się coś o bardziej bombastycznej konstrukcji, do której fani talentu Kanadyjczyka są raczej przyzwyczajeni. "Lightwork" + "Nightwork" to 100% Devina w Devinie i może też dlatego ciężko mi na chłodno ocenić ten materiał, bo jednak Townsenda uwielbiam pod każdą postacią - obojętnie, czy to czasy, gdy mocniej eksperymentował z brzmieniem i potrafił ostro dociążyć swoją muzykę, czy też współczesność, kiedy przeważają kompozycje spokojniejsze i bardziej wyważone. "Lightwork" to materiał przede wszystkim idealny dla fanów twórczości Devina Townsenda, pewnie też dlatego ja jestem z jego zawartości bardzo zadowolony.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAOMGMe196X7r4gRHOjh9uyh4xnf5wph-4nM3KzNYDLPqq4vTcba46T0wyrbdo9CwBDj6T-yDqHoXUJFssXhPUL1CZ0Feq7HILv3wcvxIQD3TqwlwxXFnSxip8HErsO2C29Qh4jlof7sg8MVgB9XOiR5dFeBCXfhcx82CFP01eSiOgs02pSJcx4a0jwg/s1417/01%20Bleed%20From%20Within%20-%20Shrine.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1417" data-original-width="1417" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAOMGMe196X7r4gRHOjh9uyh4xnf5wph-4nM3KzNYDLPqq4vTcba46T0wyrbdo9CwBDj6T-yDqHoXUJFssXhPUL1CZ0Feq7HILv3wcvxIQD3TqwlwxXFnSxip8HErsO2C29Qh4jlof7sg8MVgB9XOiR5dFeBCXfhcx82CFP01eSiOgs02pSJcx4a0jwg/s320/01%20Bleed%20From%20Within%20-%20Shrine.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">03. Bleed From Within - Shrine</span></b><br /><div>(metalcore)</div><div>Premiera: 03.06.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6weRZNkcgMFxKcr98KC6Dg?si=4IXv3drOSNi7BaGZFx-QuQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie był to lekki rok dla metalcore'a. Przynajmniej z mojej perspektywy, więcej albumów z tego gatunku wydanych w 2022 roku mnie rozczarowało niż zachwyciło. I pewnie uznałbym to za całkowitą klęskę, wszak zawsze w moich podsumowaniach roku znajdowało się przynajmniej kilka core'owych pozycji. Tym razem tylko trzy, z czego tak naprawdę jedna jedyna nie mieszająca się z innymi gatunkami (bardziej idącymi w kierunku metalu). Tym jedynym wydawnictwem jest oczywiście najnowsza płyta Bleed From Within. O ile zawsze miałem problem z ich twórczością, bo starsze płyty tej szkockiej formacji mieszały mi się z innymi metalcore'owymi wydawnictwami. Nie znajdowałem w nich niczego, co by je wyróżniało na tle innych albumów nagranych w tym gatunku. To się zmieniło przy okazji materiału "Fracture" (2020). Przede wszystkim, coś na wspomnianym wydawnictwie sprawiło, że na dłużej się przy nim zatrzymałem. Ale w pełni do Bleed From Within przekonała mnie płyta "Shrine". Ileż mocy jest w kawałkach zawartch na tej płycie! To jest po prostu niesamowite, jak tej grupie udała się taka sztuka. Co ciekawe te kompozycje grane na żywo mają tej mocy jeszcze więcej. Najnowsza płyta Bleed From Within to przede wszystkim metalcore z elementami groove metalu, ale tych drugich jest naprawdę niewiele. Za to nie brakuje na "Shrine" wspomnianej niesamowitej i rozsadzającej energii zaklętej w kompozycjach, świetnych melodii, bardzo dobrych i chwytliwych refrenów oraz naprawdę udanych czystych wokali, które stanowią co prawda dodatek, ale nie sposób ich nie zauważyć. Bleed From Within tym wydawnictwem odsadzili konkurencję o kilka długości, aż jestem ciekaw, jak i kiedy będą chcieli przeskoczyć "Shrine", ale jestem dziwnie spokojny, że ta sztuka im się uda.</div></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjOYJdAa0wdVjJoML1jdtE2kAz3NY7K2i-ryZOA_7bNEkMWodYxanocNJeEJl2bDqt5dKgePtSTlInwhuPpXGqz6bCNZAmLqvAG3uHS8B_0hitZv3-qDWBAHp00ZQzrVsa-6ZcbCyuJBDln7tGZO_wjbzV4ieiBFseyQicR6-pOrrKYDqn3d04dmKdqA/s1000/03%20Spell%20-%20Tragic%20Magic.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjOYJdAa0wdVjJoML1jdtE2kAz3NY7K2i-ryZOA_7bNEkMWodYxanocNJeEJl2bDqt5dKgePtSTlInwhuPpXGqz6bCNZAmLqvAG3uHS8B_0hitZv3-qDWBAHp00ZQzrVsa-6ZcbCyuJBDln7tGZO_wjbzV4ieiBFseyQicR6-pOrrKYDqn3d04dmKdqA/s320/03%20Spell%20-%20Tragic%20Magic.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">02. Spell - Tragic Magic</span></b><br /><div>(heavy metal/hard rock/heavy psych)</div><div>Premiera: 28.10.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3363jpGfyrdTxL6Page942?si=hZvnRoVnQuKY354ISJ4zfQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Pisząc o najnowszej płycie Spell zawsze wspominam o Haunt, więc tym razem tego nie zrobię...no już za późno. "Tragic Magic" to już czwarte pełne studyjne wydawnictwo kanadyjskiej kapeli Spell. I był to jednocześnie mój pierwszy kontakt z ich twórczością, więc odpalając "Tragic Magic" nie byłem przygotowany na to, co zaserwował mi duet Mesmer-Lester. Oczywiście po odpaleniu tej płyty moje pierwsze myśli powędrowały w kierunku wspomnianego już Haunt, ale nie da się nie zauważyć, że oldschoolowy heavy metal często w ostatnim czasie przyjmuje dość podobną formę. Spell jednak zrobili to w doskonały sposób i ich staroszkolny heavy metal wspiera się na kilku dodatkowych nogach. Jedną z nich na pewno jest gothic rock, którego jest tutaj wszędzie pełno. Nie sposób odmówić Spell tego, że w doskonały sposób oddali na tym wydawnictwie cmentarną atmosferę. Można na tym wydawnictwie również odczuć wyraźną obecność hard rocka, a jeszcze bardziej się to rzuca w uszy przy bardziej przebojowych partiach. Jest też sporo psychodelicznego klimatu. I momentami stylistycznie warstwa instrumentalna tego wydawnictwa mocno kojarzy mi się z muzyką z filmów giallo. Jak panowie Cam Mesmer i Al Lester połączyli ze sobą ty wszystkie elementy i otrzymali taki doskonały efekt? Nie mam pojęcia, ale coś czuję, że zamieszane były w to siły nieczyste! "Tragic Magic" to materiał fenomenalny pod każdym względem i raz odpalony nie pozwala przerwać odsłuchu. Jeżeli szukacie albumu melodyjnego, pełnego przebojowości, z oldschoolowym brzmieniem i niepokojącego zarazem to właśnie znaleźliście.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLuX8ShiY3VgZck5uFLr6QcXbFAgfhI843LVE6-7Xq028_lOmz7068l0LWvfNjISqnTKRq4_uWX793Ex1Ja7PaX5ofscSQX3YtA4ZVcWyx0K9QiWT_bn-9c4-6qhvOhYmsqKsokahMbx3nhJ9J39aa7udt5nSckwkPUm9fuY_SjXaPmvRys18T7F5rvQ/s1200/02%20King%20Buffalo%20-%20Regenerator.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLuX8ShiY3VgZck5uFLr6QcXbFAgfhI843LVE6-7Xq028_lOmz7068l0LWvfNjISqnTKRq4_uWX793Ex1Ja7PaX5ofscSQX3YtA4ZVcWyx0K9QiWT_bn-9c4-6qhvOhYmsqKsokahMbx3nhJ9J39aa7udt5nSckwkPUm9fuY_SjXaPmvRys18T7F5rvQ/s320/02%20King%20Buffalo%20-%20Regenerator.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">01. King Buffalo - Regenerator</span></b><br /><div><div>(psychodelic rock/heavy psych/stoner rock)</div><div>Premiera: 02.09.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3xArGf5JGYwsFcWIo62v4w?si=V9kBXwAYQ8Or5iOehf5iFQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Rok 2022 był dla mnie rokiem King Buffalo. Chociaż pierwszy raz z ich muzyką miałem styczność w roku 2021 to właśnie w tym ubiegłym wsiąkłem bardziej w ich twórczość. Powody były dwa, a tak naprawdę trzy. Nadal byłem zakochany w płycie "The Burden of Restlessness" (2021), ale też wyczekiwałem na sierpniowy koncert King Buffalo, który miał się odbyć w warszawskim klubie Hydrozagadka. Natomiast trzeci powód był taki, że dokładnie miesiąc po warszawskim koncercie swoją premierę miał mieć nowy album King Buffalo. Z tych trzech powodów zasłuchiwałem się w całej dyskografii tej amerykańskiej kapeli i odkrywałem ich muzykę wciąż na nowo. I słuchając jednej płyty nie mogłem na niej tylko poprzestać, musiałem zaraz po niej sięgać po kolejną. Ale gdy tylko przeszedł początek września i odpaliłem "Regenerator" to nie było dla mnie innych płyt - nie tylko tych z dyskografii King Buffalo, ale również innych, które wręcz domagały się odsłuchów. Najważniejszy był dla mnie piąty materiał King Buffalo. Ponownie muzycy z Rochester zaserwowali doskonałą mieszankę psychodelicznego rocka, heavy psych i stoner rocka. Zawarte na "Regenerator" kawałki momentalnie wpadają w ucho i wprowadzają w trans, z którego nie da się uwolnić...a raczej chce się ten trans przedłużać odpalając ten materiał ponownie. Piąty studyjny materiał King Buffalo to mój zdecydowany faworyt spośród wszystkich premier w 2022 roku, to po prostu album kompletny, który wciąga niczym czarna dziura i bardzo mocno uzależnia - nawet gdy próbowałem w okolicach jego premiery sięgnąć po inne wydawnictwo, to w głowie grały mi kawałki z "Regenerator". Aż ciężko mi sobie wyobrazić jakie będą kolejne kroki King Buffalo, bo o ile po wydaniu "The Burden of Restlessness" poprzeczka była zawieszona bardzo wysoko, to za sprawą "Regenerator" podnieśli ją jeszcze wyżej.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/9bkUrsi6o9s" title="YouTube video player" width="560"></iframe> </div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"> --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------</div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><b><span style="color: #ffa400; font-size: x-large;"><u>Top 10 nie-metal</u></span></b></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaXDeNYJUeGqjZ7QnVzb-HfbDrx541Gbgrxmj9Bne_wO7taZNqoCO4nl00zuHz8vsLs8g1UFm326k5xQeH-N2umksspo5WnDxRyp1QZaVD0u3OA8nYnzPG1C_NBpFmxub3vjcLfE_B45a7gM0yoN8HUVZGGK3J5erZSQyQX4ecgwlguN1-whDWD_MVEw/s1280/10%20Orville%20Peck%20-%20Bronco.jpeg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1280" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaXDeNYJUeGqjZ7QnVzb-HfbDrx541Gbgrxmj9Bne_wO7taZNqoCO4nl00zuHz8vsLs8g1UFm326k5xQeH-N2umksspo5WnDxRyp1QZaVD0u3OA8nYnzPG1C_NBpFmxub3vjcLfE_B45a7gM0yoN8HUVZGGK3J5erZSQyQX4ecgwlguN1-whDWD_MVEw/s320/10%20Orville%20Peck%20-%20Bronco.jpeg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">10. Orville Peck - Bronco</span></b><div>(alt-country)</div><div>Premiera: 08.04.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/2hCcPHWTbvF81CiXPUrM6I?si=2Sc6SkjmTOitJgpa2O1Jfg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Orville Peck rozbił bank swoim debiutanckim albumem "Pony" w 2019 roku. To była absolutnie niesamowita podróż w klimacie alt-country. Było tam sporo ciekawego klimatu, przebojowości, gotyckiego mroku, melancholii i melodyjności. To był materiał kompletny. I długo trzeba było czekać na drugi album zamaskowanego kowboja, bo aż trzy lata. A i tak Orville Peck bawił się ze mną w kotka i myszkę serwując w lutym epkę "Bronco: Chapter 1", na którą składały się tylko cztery kawałki. Może miały zaostrzyć apetyt na pełny materiał? Ten w pełnej wersji pojawił się dopiero w kwietniu. I chociaż to nadal ten sam Orville Peck i ta sama stylistyka, to jednak "Bronco" nie ma tak niesamowitego klimatu gotyckiego Dzikiego Zachodu, jakiego pełno było na "Pony". Nowy album jest bardzo dobry, sporo na nim prawdziwych hiciorów, kilka rzewnych balladopodobnych kompozycji, ale jednak całościowo dość znacząco odstaje od doskonałego debiutu.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIbz9Br6lDbMgzg171wTtZ5rbvMwGw4nQ-Bzpi7yGWmSadoaThAEvC7wCOK3sy5IydH-60FsF_vI0ZZHw1dBd6uW5ZTGQyBfFUwPyOBAZD1DuYaqo57yAzzh_1GriiNXxq50ZkI_NJ1l1015Ckk3Deve5-fgf4RsLHhCc0KVKAH9dXuQQkyJDSCMtJ4Q/s2000/09%20Darkher%20-%20The%20Buried%20Storm.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="2000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIbz9Br6lDbMgzg171wTtZ5rbvMwGw4nQ-Bzpi7yGWmSadoaThAEvC7wCOK3sy5IydH-60FsF_vI0ZZHw1dBd6uW5ZTGQyBfFUwPyOBAZD1DuYaqo57yAzzh_1GriiNXxq50ZkI_NJ1l1015Ckk3Deve5-fgf4RsLHhCc0KVKAH9dXuQQkyJDSCMtJ4Q/s320/09%20Darkher%20-%20The%20Buried%20Storm.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>09. Darkher - The Buried Storm</b></span><div>(neo-folk/darkwave)</div><div>Premiera: 15.04.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5KybKzQbaHmLKmpb8HfY4f?si=NhK4UIcURGCf1ned6X09rA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Darkher to dość świeży projekt, debiut pojawił się w 2016 roku i o ile dobrze pamiętam mój pierwszy kontakt z "Realms" nie zakończył się zbyt pozytywnie. Ale po powrocie do tej płyty przy okazji nowego wydawnictwa było już decydowanie lepiej. Zaprezentowany w 2022 roku album "The Buried Storm" to kwintesencja mieszanki neo-folku z darkwave. To materiał bardzo lekki w swojej warstwie muzycznej, ale niezwykle ciężki i wręcz przygniatający pod względem klimatu. I chociaż czasami muzyka dołącza do tej ciężkiej atmosfery i też staje się przytłaczająca, ociężała i na swój sposób walcowata, to łagodzi ją wokal Jayn Maiven, która jest w pełni odpowiedzialna za ten projekt. "The Buried Storm" to materiał posiadający zdecydowanie jesienno-zimową aurę, więc jak najbardziej polecam sięgać po niego właśnie w tych okresach.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBaLkKzyVCiAGk4h-pCO4xFHHuA1_524TWRdF_I5Bsz0TKJtYjgcEpgpeS7YiiUMHY2UNYj5dj4ZUpgwGrumiNT9MYHqJZQG4GdtvW-6DSg0N9z7yYvm6SHBgnGdRwxa-VVEid6W-tEEZGlAEeo_cHpIPntQpF8dOIk6cmAmuI0c33iY2C30cfQpTymg/s1200/08%20Carpenter%20Brut%20-%20Leather%20Terror.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1192" data-original-width="1200" height="318" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBaLkKzyVCiAGk4h-pCO4xFHHuA1_524TWRdF_I5Bsz0TKJtYjgcEpgpeS7YiiUMHY2UNYj5dj4ZUpgwGrumiNT9MYHqJZQG4GdtvW-6DSg0N9z7yYvm6SHBgnGdRwxa-VVEid6W-tEEZGlAEeo_cHpIPntQpF8dOIk6cmAmuI0c33iY2C30cfQpTymg/s320/08%20Carpenter%20Brut%20-%20Leather%20Terror.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">08. Carpenter Brut - Leather Terror</span></b><br /><div>(darksynth/synthwave)</div><div>Premiera: 01.04.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/37PW0ipoWcjx3APS1MN0ql?si=8in-r2tGQSqYD59Auf_ZrQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Kilka lat temu triumfalnie na salony wkroczył synthwave wraz ze swoim kuzynem darksynth. Wówczas triumfy świętował Perturbator z płytą "Dangerous Days" (2014), a niedługo później uderzył Gost ze swoim "Behemoth" (2015). Wówczas pojawiła się również kompilacja "Trilogy" autorstwa Carpentera Bruta. Minęło kilka lat i mam wrażenie, że zarówno synthwave jak i darksynth zeszły na plan dalszy i zainteresowanie tymi gatunkami nie jest już tak duże. Perturbator romansuje teraz z gothic rockiem i coldwave, Gost był już w black metalu, ale znowy wrócił do swojej mieszanki darkwave/darksynth. Natomiast Carpenter Brut gra mieszankę darksynth/synthwave jak gdyby nadal był rok 2015. I wychodzi mu to doskonale! Zaprezentowany w ubiegłym roku "Leather Terror" jakościowo nie odbiega od bardzo dobrego debiutanckiego "Leather Teeth" (2018). Jeżeli tęsknicie za nie tak dawnym czasem, gdy synthwave był na ustach wszystkich, a nie wiecie po jaki album sięgnąć z nowości to podpowiadam, że jednym z najlepszych wyborów będzie właśnie "Leather Terror".</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJJzZNi_4M_f6Q6lOYgA5FIm2kDeuIPSFBU3eXyuvrK2XsF4dBGvOHPcQnZ4Q4xzl-S71k-b-huevOtsTEPiRC5Ju9eCSbuQwRPHiNnZZBtIff-BUnSntRuplR0S2QEOMBLS2npFzuq45IQuPacv7szmb8v_-miJNIyc3X7RMMtP0WbM7qvVA7GoMGCQ/s960/07%20Shawn%20James%20-%20A%20Place%20in%20the%20Unknown.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="960" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJJzZNi_4M_f6Q6lOYgA5FIm2kDeuIPSFBU3eXyuvrK2XsF4dBGvOHPcQnZ4Q4xzl-S71k-b-huevOtsTEPiRC5Ju9eCSbuQwRPHiNnZZBtIff-BUnSntRuplR0S2QEOMBLS2npFzuq45IQuPacv7szmb8v_-miJNIyc3X7RMMtP0WbM7qvVA7GoMGCQ/s320/07%20Shawn%20James%20-%20A%20Place%20in%20the%20Unknown.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">07. Shawn James - A Place In The Unknown</span></b><br /><div>(blues rock)</div><div>Premiera: 25.02.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5m8eSQ62CafLZhBjKEEYw6?si=qZrim8DFQzSdq3KEjT1t8g" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Shawn James oczarował mnie swoim głosem na albumie "On the Shoulders of Giants" (2016) i od tamtej pory jego muzyka dość często mi towarzyszy. Chociaż zdecydowanie wolę jego solowe płyty niż jego nagrania z The Shapeshifters. W sumie koncertowo również wolę jego solowe występy. W 2022 roku ten amerykański muzyk zaprezentował swoją piątą studyjną płytę. Po dość przebojowej "The Dark & the Light" z 2019 roku nie bardzo wiedziałem czego spodziewać się po "A Place In The Unknown". Bo przecież polubiłem Shawna Jamesa za jego bluesowo-soulowe oblicze, a nie bardziej przebojową inkarnację. Na najnowszym albumie muzyk próbuje połączyć ze sobą te dwie twarze, więc możecie przyszykować się na kawałki spokojne, skąpane w ciężkim bluesowym klimacie, ale też spodziewajcie się numerów zdecydowanie żywszych o bardziej przebojowym zabarwieniu. Jednocześnie jest to materiał o nieco cięższym brzmieniu niż dotychczasowe solowe wydawnictwa Shawna Jamesa.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnzkq1SC-BOIKRMNC_8sBR4jcuSfW7IEc7MbKB6SiPSNLQtXQCxEKV5N5rExPbKOOMRrXfj7SZGc2fMwGlCqYpSqWpmlt5T6Qw4g0cIogiTzC7NrcpUM0iwo9qffunklWo8SzrhgAyXsDdY4aWRAwDUovNbsuHeLknINSSuPnlbGiLHgVGnGU4zpOm3w/s1000/05%20Ols%20-%20Pustkowia.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnzkq1SC-BOIKRMNC_8sBR4jcuSfW7IEc7MbKB6SiPSNLQtXQCxEKV5N5rExPbKOOMRrXfj7SZGc2fMwGlCqYpSqWpmlt5T6Qw4g0cIogiTzC7NrcpUM0iwo9qffunklWo8SzrhgAyXsDdY4aWRAwDUovNbsuHeLknINSSuPnlbGiLHgVGnGU4zpOm3w/s320/05%20Ols%20-%20Pustkowia.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">06. Ols - Pustkowia</span></b><div><div>(dark neofolk)</div><div>Premiera: 20.10.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/4EYwyAxFdaK9dDOFOH41Rc?si=PBz6xlxhSSSNrfq8-f4wUQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>W 2022 roku projekt Ols zaprezentował swój trzeci pełny studyjny album zatytułowany "Pustkowia". To wydawnictwo o zdecydowanie najcięższym klimacie w dorobku Ols. Muzycznie jest bardzo przyjemnie, delikatnie i wręcz ciężko się oprzeć tym kojącym dźwiękom. Ale nie dajcie się zwieść, to nic innego jak błędny ognik próbujący zwabić was na zdradliwe moczary. Taka jest właśnie twórczość Ols na tej płycie. Z wierzchu atrakcyjna, przyjemna dla ucha i wręcz relaksująca, a w głębi złowroga, na swój sposób odrzucająca i melancholijna. Te dwie warstwy toczą swoistą walkę przez cały czas trwania albumu "Pustkowia". Ols po raz kolejny udowadnia, że takie mroczne neofolkowe klimaty to jest jej teren i doskonale się w nich realizuje. Świetna płyta, która potrafi zaczarować od pierwszych dźwięków, a jak już złapie słuchacza w swoje sidła to nie wypuszcza aż do końca trwania płyty.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiDsXWT8A8tskuQ0SNSTaeQgQHrw1jAZgYleqo2wdf7eGvQe21W00WDLi8eA5GYl5py90gbY9-x6H4076KQCoCXXdAPsYhBY0tnBr5q_riNG0sM-c0CSCdcxnehMsdyvmLIlnlhOR8mYG-yxfhX2ndaI7dWda0g_OxmrdwnLJBw1JuQwwHadlWi4SjoQ/s800/06%20Alan%20Parsons%20-%20From%20the%20New%20World.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiDsXWT8A8tskuQ0SNSTaeQgQHrw1jAZgYleqo2wdf7eGvQe21W00WDLi8eA5GYl5py90gbY9-x6H4076KQCoCXXdAPsYhBY0tnBr5q_riNG0sM-c0CSCdcxnehMsdyvmLIlnlhOR8mYG-yxfhX2ndaI7dWda0g_OxmrdwnLJBw1JuQwwHadlWi4SjoQ/s320/06%20Alan%20Parsons%20-%20From%20the%20New%20World.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>05. Alan Parsons - From the New World</b></span><div><div>(aor/progressive pop/pop rock/progressive rock)</div><div>Premiera: 15.07.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0ySYs5Q9ATYf72SvoNGULZ?si=TcSKrLFSQ3WxZiTZl2fYrg" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Przed 2022 rokiem nie miałem okazji posłuchać żadnej płyty Alana Parsonsa. I pisząc żadnej mam na myśli ani jego solowych albumów, jak i tych spod szyldu The Alan Parsons Project. I jakimś trafem wpadłem na youtube na jakieś kiepskiej jakości promo utworu <a href="https://www.youtube.com/watch?v=-UEpUp2-OTk" target="_blank">"May Be A Price To Pay"</a> z płyty "The Turn Of A Friendly Card" (1980). Po tym zdarzeniu przez dłuższy czas katowałem ten album, a później wszystkie inne z dyskografii The Alan Parsons Project. Dopiero później odkryłem, że są też solowe płyty Alana Parsonsa. Te już nie były tak dobre, ale też przypadły mi do gustu. I najwyraźniej los mi sprzyjał, bo w momencie, gdy miałem już wielokrotnie przesłuchaną całą dyskografię Parsonsa zobaczyłem news, że ten planuje w lipcu wydać swój nowy materiał zatytułowany "From The New World". To bardzo lekkie i przyjemne dla ucha granie, które momentalnie koi zszargane nerwy i sprawia, że noga sama tupie do rytmu. To niezwykle relaksująca mieszanka aor-u, progresywnego rocka i popu. Bardzo przyjemna płyta, natomiast dużo jej brakuje do najlepszych płyt z dyskografii The Alan Parsons Project. I na pewno mój odbiór tej płyty byłby dużo lepszy gdyby nie kompletnie nie pasujący do klimatu tego wydawnictwa cover "Be My Baby" zaserwowany na sam koniec.</div></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjygurwjAPtumlvP6D5f1qP-mLJhYXXuzswB8Cv6iLIfizNG13NEQmX2JfKcFXjT0ha2MQxheykEAZcWAHm5kt0VXrSjI6H2rbDocXzCUrk-wKJFBg9PeU15WjoNvc4K7IKznl7LYbCL0RaYBKEcRKHlYG4lw9IYWmHcILvIoboDB9qBQY-o6Al1Jl-A/s1280/04%20Robin%20Carolan%20&%20Gainsborough%20Sebastian%20-%20The%20Northman%20(Original%20Motion%20Picture%20Soundtrack).jpeg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1280" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjygurwjAPtumlvP6D5f1qP-mLJhYXXuzswB8Cv6iLIfizNG13NEQmX2JfKcFXjT0ha2MQxheykEAZcWAHm5kt0VXrSjI6H2rbDocXzCUrk-wKJFBg9PeU15WjoNvc4K7IKznl7LYbCL0RaYBKEcRKHlYG4lw9IYWmHcILvIoboDB9qBQY-o6Al1Jl-A/s320/04%20Robin%20Carolan%20&%20Gainsborough%20Sebastian%20-%20The%20Northman%20(Original%20Motion%20Picture%20Soundtrack).jpeg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>04. Robin Carolan & Sebastian Gainsborough - The Northman (Original Motion Picture Soundtrack)</b></span><div>(dark ambient/nordic folk)</div><div>Premiera: 22.04.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6BYwH7XRUN5foD9RcDYaQE?si=SZC9rxO2RdqJHomqbOkEdA" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Oglądając film "The Northman" nie mogłem oderwać oczu od srebrnego ekranu, ale to, co zrobiło na mnie jeszcze większe wrażenie, to ścieżka dźwiękowa. Muzyka zdobiąca ten obraz w reżyserii Roberta Eggersa nie tylko doskonale uzupełniała się z wydarzenia toczącymi się na ekranie, ale też była ich rozszerzeniem. Gdy wróciłem do domu po tym niesamowitym seansie od razu złapałem się za ścieżkę dźwiękową skomponowaną przez duet Robin Carolan-Sebastian Gainsborough. Ależ niesamowitą i epicką muzyczną przygodę przygotowali ci niezwykle utalentowani kompozytorzy. Słuchając tej dość długiej, bo trwającej 76 minut płyty czułem jakbym był uczestnikiem wydarzeń, które jeszcze nie tak dawno oglądałem siedząc w kinowym fotelu. Muzyka skomponowana do "The Northman" to niezwykła epicka i emocjonująca podróż, która bardzo szybko wpada w ucho i równie mocno oddziałuje na wyobraźnię. Wspaniała płyta oddająca hołd nie tylko folkowej muzyce nordyckiej, ale też krwawej historii tamtych ziem i czasów.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhzqNcDr5XoLrtv7f3UGxh6XDTUwCAiMgWpLdgDHvdFr_oES1jdhSoUzzmlPphmalvn4iDHGsR-N5l4gAMqWDZqwPFoLQJHsFzo3zh83SFVli2VoC0alSHptdPYl4j1rKcWfZ4_hHzeZ6DbnQcJCyaust78M-0PlDxNF2nX2XwDbW_wsFmZIDg-rRBsA/s1800/03%20Anima%20Morte%20-%20Serpents%20in%20the%20Fields%20of%20Sleep.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1800" data-original-width="1800" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhzqNcDr5XoLrtv7f3UGxh6XDTUwCAiMgWpLdgDHvdFr_oES1jdhSoUzzmlPphmalvn4iDHGsR-N5l4gAMqWDZqwPFoLQJHsFzo3zh83SFVli2VoC0alSHptdPYl4j1rKcWfZ4_hHzeZ6DbnQcJCyaust78M-0PlDxNF2nX2XwDbW_wsFmZIDg-rRBsA/s320/03%20Anima%20Morte%20-%20Serpents%20in%20the%20Fields%20of%20Sleep.jpg" width="320" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">03. Anima Morte - Serpents in the Fields of Sleep</span></b><div><div>(progressive rock/psychodelic rock/electronic)</div><div>Premiera: 28.10.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0g5D9Cn4P0JTTQrDmTtmMG?si=Mu45905HTlqDkHOkj8VQEQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Anima Morte to niesamowity projekt, który błyskawicznie mnie do siebie przekonał. Odkryłem ich twórczość jakoś niedługo po tym, jak przechodziłem fazę fascynacji kinem giallo (stare włoskie thrillery o kryminalnym zabarwieniu, często romansujące z horrorem). Natomiast ta szwedzka kapela okazała się grać progressive rocka z dużą dozą psychodelic rocka inspirowanego właśnie kinem giallo. Czyż to nie jest niezwykły zbieg okoliczności? "Serpents in the Fields of Sleep" to czwarty studyjny materiał Szwedów i ci znowu czarują niesamowitym klimatem giallo. Choć mam wrażenie, że w twórczości Anima Morte nastąpiła delikatna zmiana i trochę większą rolę odgrywa elektronika. Nie jest to żaden zarzut, bo ta jest spójna ze stylistyką, w jakiej utrzymany jest materiał. Do tej pory moim ulubionym wydawnictwem Szwedów był album "The Nightmare Becomes Reality" (2011) i nadal nim pozostanie, ale ich najnowsze wydawnictwo wskakuje na pozycję numer dwa.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmUzTzYK3ItuirdolCRr2_8pqZCp4Gjn1ms-ZTVtTOcazrtjbSKajkHlVgORih-tnkOHdN4TZp3InNFwf5uX3PQbZtMNqUwWoECifB1yXvHVw_tA2kxI2K9kvzs-YM7Xp32Iim2FIKcPzpNoifRPqmbgIqB4PNkD1aOQSAscXI256vBBQ6VOV6FJZI0w/s700/02%20Tam%C3%A1s%20K%C3%A1tai%20-%20Jupiter%2092.png" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmUzTzYK3ItuirdolCRr2_8pqZCp4Gjn1ms-ZTVtTOcazrtjbSKajkHlVgORih-tnkOHdN4TZp3InNFwf5uX3PQbZtMNqUwWoECifB1yXvHVw_tA2kxI2K9kvzs-YM7Xp32Iim2FIKcPzpNoifRPqmbgIqB4PNkD1aOQSAscXI256vBBQ6VOV6FJZI0w/s320/02%20Tam%C3%A1s%20K%C3%A1tai%20-%20Jupiter%2092.png" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>02. Tamás Kátai - Jupiter 92</b></span><div><div>(electronic)</div><div>Premiera: 30.05.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6erNbE04TZSPKV7N8tg8ip?si=HzY_wIBhTHaGPL-LYr6JkQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><br /></div><div>"Jupiter 92" to jak najbardziej premierowy materiał, chociaż był nagrywany w latach 1992/1993. Dopiero w maju 2022 roku Tamas Katai, znany przede wszystkim z kapeli Thy Catafalque, zdecydował się wydać swoje solowe nagrania z dawnych lat. Jest to materiał absolutnie wyjątkowo, bo całość została zarejestrowana komputerze Commodore Amiga 500. Zawartość "Jupiter 92" to jak na początek lat 90-tych materiał bardzo futurystyczny i eksperymentalny. Wszak na kompozycje składają się dość prymitywne dźwięki, jakie w tamtym czasie mogły wydawać z siebie komputery. Mimo tych dość ograniczonych możliwości Tamas Katai wyciskał ze swojej Amigi 500 ostatnie poty i z tych pozornie prostych brzmień stworzył futurystyczny materiał, który teraz możemy określać jako muzykę neo-retro. Z pozoru to dość prosta płyta, która składa się z 17 dość krótkich kompozycji, ale przy drugim, czy trzecim podejściu okazuje się, że jest w tym wszystkim pewna głębia. Zresztą jeżeli lubicie elektronikę, to nie trzeba was będzie przekonywać do kolejnych rund z "Jupiter 92". To po prostu wspaniały materiał z retro elektroniką.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNe16-zNIYAJfdVqb7eTH_5zUNHlfOIWiOq8y43d9Ugj_5EFDT0FfSAguaZQ00Ea9P-51mKBuvTc_ijxdp2vYRm3_R0Ni_lXkhgsFQUwqm_yfia-Q6-cWifY0PpAasPhjdI5Ch38n-Dyk6LpqqrQzjEzc220r4QFVxw3onJ8JdXJehGEuUU4jhi8tuUA/s1200/01%20Rot%20TV%20-%20Tales%20Of%20Torment.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNe16-zNIYAJfdVqb7eTH_5zUNHlfOIWiOq8y43d9Ugj_5EFDT0FfSAguaZQ00Ea9P-51mKBuvTc_ijxdp2vYRm3_R0Ni_lXkhgsFQUwqm_yfia-Q6-cWifY0PpAasPhjdI5Ch38n-Dyk6LpqqrQzjEzc220r4QFVxw3onJ8JdXJehGEuUU4jhi8tuUA/s320/01%20Rot%20TV%20-%20Tales%20Of%20Torment.jpg" width="320" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>01. Rot TV - Tales Of Torment</b></span><div><div>(horror rock'n'roll)</div><div>Premiera: 18.02.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5xdqTnOmOFF2UKr5vsZFeQ?si=JwqpHvcxS1GR6fI6WP-2nQ" target="_blank">Spotify</a></div><div><div><br /></div><div><div>Przegrzebując lutowe premiery trafiłem przypadkiem na debiutancki materiał australijskiej kapeli Rot TV. Okazali się być fanami opowieści Lovecrafta i muzyki Blue Öyster Cult. Sięgnąłem po ich materiał głównie dlatego, że na stronie bandcamp tej kapeli znalazłem informację, że grają horror rock'n'rolla. Zaintrygowany odpaliłem "Tales Of Torment" i wsiąkłem w niego bez reszty. To materiał o bardzo brudnym, wręcz garażowo-oldschoolowym brzmieniu, ale stylistycznie trzymający się mocno rock'n'rollowej stylistyki. A mimo tej pozornej brzydoty jest to album o bardzo dużym współczynniku przebojowości. Błyskawicznie wpada w ucho i po prostu nie da się od niego oderwać. Z tego materiału płynie bardzo dużo luzu, jakiegoś takiego nieskrępowania, punkowego szaleństwa i świeżości...mimo tego, że grupa robi wszystko, żeby ich brzmienie było tak zatęchłe i przykurzone jak tylko można. Odpalając "Tales Of Torment" jednocześnie zgadzacie się na uczestniczenie w wycieczce do piekła i z powrotem (zgodnie z opisem tej płyty na bandcamp), ale jest to wyprawda zdecydowanie warta grzechu. I chociaż żaden ze mnie jasnowidz, to w lutym pisałem, że to album, który bez przeszkód dotrze do podsumowania 2022 roku....oto i jest.<div><div><div><div><div><div style="text-align: center;"><br /></div></div></div></div></div></div></div></div></div><div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/Iv-ObZjqi4w" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div>Esthttp://www.blogger.com/profile/14421860241484678957noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4240509534317649162.post-84806256515472264052023-01-12T12:20:00.004+01:002023-01-12T12:33:25.941+01:00Podsumowanie roku 2022 #1<div>Mamy już niemal połowę stycznia, więc spokojnie można zasiąść do podsumowywania zakończonego już 2022 roku. Podobnie jak w poprzednim roku pojawią się dwa posty, w których będę starał się podsumować miniony rok. Oczywiście jak zwykle zestawienia są subiektywne i w ogóle nie noszą znamion obiektywizmu. W pierwszej części zapraszam na rzucenie okiem na kilka kategorii, w których umieściłem po trzy płyty - każda kategoria jest opisana, a do każdego albumu dodałem stosowny komentarza. Wydawnictwa są umieszczone w kategoriach alfabetycznie. W drugiej części podsumowania, która pojawi się za kilka dni znajdziecie zestawienia Top 30 oraz Top 10 spoza metalu.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://dark-factory.blogspot.com/2023/01/podsumowanie-roku-2022-1.html" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="411" data-original-width="1218" height="216" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxiNRLW2dvOmasT90KSvfFjgzn2gEytYWkEYChsolu5XVtaAXGt0ct-Am1DG_gL7rXczr6kqxK6UPogXisasYvWAIVkm85BiiOwIYl7TVkVONu5QTMLtStpysYRAAdRkeUq6SIaqve8kDer4Z68b9p66GbhpQ1uZasG9YpHPmO0DSDqg_cOEX9P9N4UQ/w640-h216/podsumowanie%201%20-%20final.png" width="640" /></a></div><div><br /></div><span><a name='more'></a></span><div><br /></div><div style="text-align: center;"><span style="color: #ffa400; font-size: x-large;"><b><u>Największe zaskoczenie</u></b></span></div><div><br /></div><div>Pod tą kategorią znajdziecie wydawnictwa kapel, które dawno już skreśliłem, albo takie, do których udało mi się przekonać...ale tylko na krótką chwilę. Ale swoim nowym wydawnictwem naprawiły "relacje" i sprawiły, że wróciłem do ich twórczości udając, że przecież dotychczas nic złego się nie działo.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgB9XEnryoV775bSUVYxle9rXVqHit6FI6ywGkXHOD35IQwNiaL0T6CSMSyetd_8TeKQZrtO52i9qkmGMRmgBEWMTzQDHxonP0iRokv5OMFlnu2zyqVbkapCRCpjGhfs_fnUcN4bjNIXnaW-MC6phtEh4qeUakgdAApNIOoI0gOQaXOuZMvsri99IevzA/s900/Rammstein%20-%20Zeit.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="900" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgB9XEnryoV775bSUVYxle9rXVqHit6FI6ywGkXHOD35IQwNiaL0T6CSMSyetd_8TeKQZrtO52i9qkmGMRmgBEWMTzQDHxonP0iRokv5OMFlnu2zyqVbkapCRCpjGhfs_fnUcN4bjNIXnaW-MC6phtEh4qeUakgdAApNIOoI0gOQaXOuZMvsri99IevzA/w200-h200/Rammstein%20-%20Zeit.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Rammstein - Zeit</span></b><div>(neue deutsche harte/industrial metal)</div><div>Premiera: 29.04.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/75OE7M0wduJyffbffehHuR?si=rYpPnLt4R_OsAPsB-kEQyA">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Rammstein był pierwszą kapelą około metalową, której słuchałem na serio (czyt. całe płyty, a nie pojedyncze kawałki). Nawet w wieku wczesno szkolnym zamówiłem sobie kasetę magnetofonową "Herzeleid" (1994), której do tej pory nie dostałem. I bardzo lubiłem tę kapelę, nawet ich płyty "Reise, Reise" (2004) i "Rosenrot" (2005). Dopiero po czasie zauważyłem jak są mierne (każda z nich ma dwa, czy trzy dobre numery, ale na tym koniec). Ich kolejne płyty sprawiały tylko, że miałem coraz bardziej dość ich twórczości. Oczywiście trzy pierwsze albumy nadal pozostały w moim sercu, ale na nudne "Liebe ist für alle da" (2009) i bardzo nierówne "Rammstein" (2019) nie było tam miejsca. I z jednej strony chłodno przyjąłem informację, że grupa zaprezentuje nowy album, bo jakby nie patrzeć ich ostatni w pełni udany materiał miał swoją premierę w 2001 roku (tak, tak, mam na myśli "Mutter"). Numer "Zeit" będący pierwszym singlem mnie rozczarował. Ciągnął się niemiłosiernie. Zupełnie inaczej miała się sprawa z "Zick Zack", czyli drugim singlem. Tutaj od razu wyczułem 100% Rammsteina w Rammsteinie. Kawałek prosty, szybki, energiczny z doskonałym klipem. I nagle moje zainteresowanie nowy wydawnictwem tej kapeli wzrosło. Pierwsze odsłuchy "Zeit" były bardzo pozytywne i w okolicy premiery tego materiału nie mogłem się wręcz od niego oderwać. Teksty nadal są rammsteinowe, muzyka prosta i momentalnie wpadająca w ucho. Są kawałki żywsze i spokojniejsze, idące wręcz w balladowe tony. Oczywiście jest też wszechobecna kanciastość, która charakteryzuje styl Rammstein. Można by powiedzieć, że nie ma tutaj różnicy pomiędzy "Zeit" a płytami wydanymi po "Mutter", a jednak słyszę w zawartości tego albumu dużą różnicę. I przede wszystkim chcę do niego wracać i nie tak jak w przypadku płyt z lat 2004-2019, żeby sprawdzić, czy tym razem zaskoczy.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibHnIyFGRfcXPyQ7vlmDGwjLofb02Niw2G7bOSOgmyq2_B6RTpfHpv_MoZGS8yTPTY1rRWa4KeqnfY5wani4T9SwzuUWjB2Lkvzyi1-mkzCMMgyPZFCDA19QgegtMIhMBK-R1zVBNWMLCEjwEuStC9GvUplPEoagaaBCO8NQ6iehtI9sGernNmYoMsOQ/s3000/Under%C3%B8ath%20-%20Voyeurist.png" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="3000" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibHnIyFGRfcXPyQ7vlmDGwjLofb02Niw2G7bOSOgmyq2_B6RTpfHpv_MoZGS8yTPTY1rRWa4KeqnfY5wani4T9SwzuUWjB2Lkvzyi1-mkzCMMgyPZFCDA19QgegtMIhMBK-R1zVBNWMLCEjwEuStC9GvUplPEoagaaBCO8NQ6iehtI9sGernNmYoMsOQ/w200-h200/Under%C3%B8ath%20-%20Voyeurist.png" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Underøath - Voyeurist</span></b><div>(metalcore)</div><div>Premiera: 14.01.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6uv3nIiip5lAAG41OQIk0f?si=AXt2UO_RSnq4ts8i-VfoAw">Spotify</a><br /><div><br /></div></div><div>Bardzo polubiłem Underoath za ich album "Ø (Disambiguation)" (2010), która był również ich płytą pożegnalną...do pewnego momentu, bo formacja wróciła do żywych w 2018 roku za sprawą wydawnictwa "Erase Me". Kompletnie nie przekonał mnie ten album, wręcz uznałem, że ten powrót był po prostu niepotrzebny. Po czterech latach grupa znowu wychyliła głowę z mroku i zaprezentowała materiał "Voyeurist". I patrząc na oceny w sieci nie rozumiem skąd taki negatywny odbiór. O ile "Erase Me" brzmiał nijako i nudził już podczas pierwszego odsłuchu, tak najnowszy materiał brzmi świeżo, melodyjnie, słychać, że muzycy nie bali się mieszać i szukali czegoś nowego. "Voyeurist" długo siedział w moim odtwarzaczu i nadal bardzo lubię do niego wracać. Zupełnie nie spodziewałem się, że Underoath jeszcze wykrzeszą z siebie tyle energii, żeby zaprezentować tak przyjemny dla ucha materiał.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBx8IXcdp6YAeGbbmUm-ycZ1NbZ4fR2E5HMWCFDKkiIuggMt-Z6sPoTS0as6eGX92nCyeTQ1a2c-yGvokrF4LJzBdPgzsilo_V5Q6DPM9W369ldjg7qTLZI8oRhY05LtpDt3KE2zFVeTDy1jAsbfvVRaSvYl_qqOUwO0uazxekP8jZUcDxxfaxYyX4yg/s600/Wednesday%2013%20-%20Horrifier.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="600" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBx8IXcdp6YAeGbbmUm-ycZ1NbZ4fR2E5HMWCFDKkiIuggMt-Z6sPoTS0as6eGX92nCyeTQ1a2c-yGvokrF4LJzBdPgzsilo_V5Q6DPM9W369ldjg7qTLZI8oRhY05LtpDt3KE2zFVeTDy1jAsbfvVRaSvYl_qqOUwO0uazxekP8jZUcDxxfaxYyX4yg/w200-h200/Wednesday%2013%20-%20Horrifier.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Wednesday 13 - Horrifier</span></b><div>(alternative metal/heavy metal/horror punk)</div><div>Premiera: 07.10.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0x30O8xixaIoEUcixTqnvs?si=APsepuenTT2TLF-E-RChwA">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nigdy nie przepadałem za Wednesday 13, ani za Murderdolls. Za to zawsze lubiłem horror punk i odnosiłem wrażenie, że właśnie Wednesday 13 jest dla tego gatunku tym, kim Limp Bizkit był dla metalu. I jedynie album "Condolences" (2017) był dla mnie na tyle zaskakujący, że zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem nie oceniałem twórczości Wednesday 13 zbyt negatywnie. Ale później przyszedł czas na "Necrophaze" (2019), który jednak upewnił mnie w tym, że nie warto poświęcać więcej czasu tej kapeli. I jakoś trafiłem w sieci na klip do "Good Day To Be A Bad Guy" - skrót z filmu wydał mi się tak żenujący, że aż musiałem to sprawdzić. I okazało się, że numer jest kiepski, nudny i ma słaby refren. Ale na tyle długo tłukł mi się po głowie, że odpaliłem "Horrifier". I nadal uważam, że to kiepski kawałek, ale taki z kategorii "guilty pleasure". Najnowszy materiał Wednesday 13 okazał się być pełen prostych, ale szybko wpadających w ucho kawałków i nośnych refrenów. Że też wymienię chociażby "You're so Hideous", "Insides Out", "Halfway to the Grave", czy w końcu również "Good Day To Be A Bad Guy". "Horrifier" to niespodziewanie dobry materiał, na którym zaserwowana została mieszanka heavy metalu, alternatywnego metalu za szczyptą horror punka, a wszystko to w atmosferze przebojowości i odrobiny gotyckiego klimatu.</div><div><br /></div><div style="text-align: center;"><b><span style="color: #ffa400; font-size: x-large;"><u>Najlepszy powrót po latach</u></span></b></div><div><br /></div><div>Podobnie jak w poprzednim roku, tak i w 2022 nie brakowało formacji, które wracały po latach z nowymi wydawnictwami. Niektóre zasilone świeżymi muzykami, inne wreszcie wybudzały się po prostu z wieloletniego letargu, żeby zaprezentować swoje nowe kompozycje. W tej kategorii najdziecie trzy takie powroty, które najbardziej wpadły mi w ucho.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSszgCj-Z-JjkBG2NH-PA5NqdaXIdUQVr4e17lmnPsiXA1axnLopwTpgfO-SJTlbHx2Hbje3PNeIJeSK0DwepP3ukOEg0V0UuZv861POdwjt42bXoe9nwGXSId7RpLi7BGmi7J2JiEegpcd4gkPaJdUrAIZKsNZopi0JRuSnQDLWRrbcOY_tvyc7FBUA/s1000/Collage%20-%20Over%20and%20Out.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSszgCj-Z-JjkBG2NH-PA5NqdaXIdUQVr4e17lmnPsiXA1axnLopwTpgfO-SJTlbHx2Hbje3PNeIJeSK0DwepP3ukOEg0V0UuZv861POdwjt42bXoe9nwGXSId7RpLi7BGmi7J2JiEegpcd4gkPaJdUrAIZKsNZopi0JRuSnQDLWRrbcOY_tvyc7FBUA/w200-h200/Collage%20-%20Over%20and%20Out.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Collage - Over and Out</b></span><div>(progressive rock)</div><div>Premiera: 02.12.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5IeR2SFqJAkFH7GEZKQcvV?si=EuUwS4icSmqGdJ3t1wuNjQ">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Na nowy album Collage fani czekali aż 26 lat, tyle czasu minęło od premiery "Safe" (1996). Nie dowierzałem, że nowy materiał tej legendarnej warszawskiej progressive rockowej formacji faktycznie się pojawi. Chociaż zapowiedzi nowego wydawnictwa pojawiały się od jakiegoś czasu. Aż tu nagle niemal na koniec 2022 roku grupa zaprezentowała "Over and Out". Na płytę składa się zalewie pięć kompozycji, które jednak dają sporo muzyki, bo łącznie jest to niemal godzina obcowania z najwyższej jakości progressive rockiem. I nie, nie przesadzam. Odpalcie Collage i gwarantuję wam, nie minie wiele czasu, kiedy wsiąkniecie w ten niesamowity świat kreowany przez zawartą tu muzykę. I po kilku odsłuchach "Over and Out" należy zadać sobie jedno zasadnicze pytanie - czy warto było na ten materiał czekać aż 26 lat? Oczywiście, że tak. Owszem, nic by się nie stało, gdyby kapela jednak nie zwlekała z nim tak długo, ale jego jakość w pełni ten długi czas oczekiwania rekompensuje. Jeżeli jesteście fanami rozbudowanych kompozycji, które w żadnym wypadku się nie dłużą, pięknych melodii gitarowych przeplatających się z doskonałymi klawiszami i świetnych partii wokalnych, które momentami ciągną linię melodyczną...to nie muszę was namawiać po sięgnięcie po nowy album Collage, bo pewnie już wielokrotnie go słuchaliście.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtBz8UaHcqYXPQNKo92Q8N3Jg_99SZkbjjkoJuhN9G7aCh7H6NtvFeT5HLpptIWdY6mgmBBeqji4vSOzGfHMf3qPwUaeLs9uq8Ed9gJYCWd8tTFG3iVjN_ryTTOtxa9V0ejMkj6dDGudW7iYKM4KXr-_9orCarqglydWKtC8JXbe1sWQuhh8DKxceoLQ/s1000/Skid%20Row%20-%20The%20Gang's%20All%20Here.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtBz8UaHcqYXPQNKo92Q8N3Jg_99SZkbjjkoJuhN9G7aCh7H6NtvFeT5HLpptIWdY6mgmBBeqji4vSOzGfHMf3qPwUaeLs9uq8Ed9gJYCWd8tTFG3iVjN_ryTTOtxa9V0ejMkj6dDGudW7iYKM4KXr-_9orCarqglydWKtC8JXbe1sWQuhh8DKxceoLQ/w200-h200/Skid%20Row%20-%20The%20Gang's%20All%20Here.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Skid Row - The Gang's All Here</span></b><div>(glam metal/heavy metal/hard rock)</div><div>Premiera: 14.10.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/33zOumK4mpraksgT6aL5VH?si=4NT_7d8oRR-vxciVIMVV0w">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Od poprzedniej płyty Skid Row minęło 16 lat, ostatnim materiałem przed "The Gang's All Here" tej formacji był "Revolutions per Minute" z 2006. Wspomniany album nagrany jeszcze z Johnnym Solingerem na wokalu chwały zespołowi nie przyniósł, wręcz jest uważany za najsłabsze wydawnictwo w dyskografii Skid Row. Później kapela serwowała głównie kompilacje, koncertówki i single, chociaż w latach 2016-2020 próżno szukać jakichkolwiek wydawnictw tej amerykańskiej grupy. W 2022 roku do formacji dołączył nowy wokalista Erik Grönwall i nie wiem, czy to jego zasługa, czy pozostali muzycy się bardziej ogarnęli, bo wydany niedawno album "The Gang's All Here" to jedna z najlepszych płyt Skid Row. Sporo tutaj hard rockowych numerów, nie brakuje rock'n'rollowej przebojowości, czuć w wokalach ducha Sebastiana Bacha (tak, wiem, że on żyje). Ten materiał po prostu błyskawicznie wpada w ucho i ciężko go słuchać inaczej niż z szerokim uśmiechem na gębie. Jeżeli dawno temu skreśliliście tę kapelę, to czas najwyższy ponownie dać jej szansę, bo "The Gang's All Here" to świetny materiał będący mieszanką oldschoolowego hard rocka zmieszanego z heavy i glam metalem, a wszystko to w szalonym rock'n'rollowym stylu.</div><div><div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWyhZVrvuqjVBt7iNwhvZl2L2eycn0GOOfhqm1bBbrjhQu6H2OwFJMtrNmpssDoubulw1Ux8Ub-XPsmPKwe2cD5y_K9Wsl-U0DY_UJdIcOEKugd_MdodJrkCrC5YsiKZMdsNOzWuXiejfkU6uQBj4IZxes1J_fquNzbBaGva4-KPmD2DZfSYT_lVI3CQ/s700/Stabbing%20Westward%20-%20Chasing%20Ghosts.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWyhZVrvuqjVBt7iNwhvZl2L2eycn0GOOfhqm1bBbrjhQu6H2OwFJMtrNmpssDoubulw1Ux8Ub-XPsmPKwe2cD5y_K9Wsl-U0DY_UJdIcOEKugd_MdodJrkCrC5YsiKZMdsNOzWuXiejfkU6uQBj4IZxes1J_fquNzbBaGva4-KPmD2DZfSYT_lVI3CQ/w200-h200/Stabbing%20Westward%20-%20Chasing%20Ghosts.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Stabbing Westward - Chasing Ghosts</span></b></div><div>(industrial rock/metal/alternative rock)</div><div>Premiera: 18.03.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0xUiYomjFBfg1qbOuSn37E?si=6-G1AJUmQaiykxsMnDdCrg">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Bardzo długo trzeba było czekać na następcę płyty "Stabbing Westward", która swoją premierę miała w 2001 roku. Głównie dlatego, że kapela zakończyła działalność w 2002 roku, a re-union nastąpił w 2016. Jednak piąty studyjny materiał tej amerykańskiej industrial rockowej formacji miał swoją premierę dopiero w marcu 2022 roku. Nigdy nie mogłem się przekonać do twórczości tej formacji, ale odpalając "Chasing Ghosts" dość szybko dałem się przekonać zawartej na tym wydawnictwie muzyce. Nadal pamiętam jak jakieś 15 lat temu odpaliłem ich płytę "Darkest Days" (1998) i jak rozczarowująca była dla mnie jej zawartość (głównie dlatego, że czegoś innego spodziewałem się po łatce "industrial"). Z najnowszym wydawnictwem tak nie było, przede wszystkim dlatego, że już wiedziałem jakiego mniej więcej grania mogę się po Stabbing Westward spodziewać. Nowemu wydawnictwu stylistycznie bliżej do początków kapeli niż do ich późniejszych nagrań, to oczywiście plus, bo zwłaszcza "Stabbing Westward" sprawiał wrażenie, jakby formacja się trochę zagubiła. "Chasing Ghosts" to mieszanka industrial metalu/rock z alternative metalem, ale z naciskiem kładzionym głównie na industrial. Bardzo przyjemny materiał, który można uznać za naprawdę dobry powrót - nie tylko po 21 latach na scenę, ale też stylistyczny do korzeni zespołu.</div><div><br /></div><div><div style="text-align: center;"><span style="color: #ffa400; font-size: x-large;"><b><u>Największe przeboje</u></b></span></div><div><br /></div><div>Są w metalu i hard rocku takie wydawnictwa, które swoją przebojowością potrafią przyćmić nawet radiowe hity. Są też kapele, które się w takim graniu specjalizują i mimo tego, że dostarczają nośne refreny, chwytliwe melodie i przyjemne dla ucha kawałki to nie ocierają się w nich o festyniarstwo (no są też takie, które jednak w tę pułapkę wpadają). To właśnie miejsce dla takich płyt, które w 2022 roku roku zdominowały według mnie przebojowe granie w heavy metalu. Czy metal musi być ciężki, zły i mroczny? Okazuje się, że nie do końca.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCezezRwvMWaw4_I-QgKje6MTHJETzhAVyXjzdnWYCVm9-G3pqrg3Cst3AnHBXYVsaXVLs94QLLzLoWaB_xzVrcnK8cXXFSuu73sY_8eNfZcTNSgEIjKedcQBJ7zneHKm6V5_dlMSy8lrGhkBxStk_DEgX6jcfGiFqcQvyC0Q_jbd915qtGFGpslzcmw/s1200/Battle%20Beast%20-%20Circus%20Of%20Doom.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCezezRwvMWaw4_I-QgKje6MTHJETzhAVyXjzdnWYCVm9-G3pqrg3Cst3AnHBXYVsaXVLs94QLLzLoWaB_xzVrcnK8cXXFSuu73sY_8eNfZcTNSgEIjKedcQBJ7zneHKm6V5_dlMSy8lrGhkBxStk_DEgX6jcfGiFqcQvyC0Q_jbd915qtGFGpslzcmw/w200-h200/Battle%20Beast%20-%20Circus%20Of%20Doom.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Battle Beast - Circus Of Doom</span></b><div>(heavy/power metal/hard rock/synthpop)</div><div>Premiera: 21.01.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6Kuz73jchZKPe72PPi2s3C?si=7eUKofSsRQuJVDZSuLw7Yg">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nigdy nie mam zbyt wysokich wymagań, co do nowych wydawnictw Battle Beast. Muszą spełniać tylko jeden punkt - dostarczać odpowiedniej dawki przebojowości. Może też z tego powodu z ich dyskografii najbardziej cenię "Bringer of Pain" (2017), który jest wypakowany po brzegi przebojowym heavy metalowym graniem zahaczającym o aor, czy nawet o synthpop. Wydany dwa lata później "No More Hollywood Endings" wydał mi się po prostu kiepski. Nie miał w sobie wystarczająco dużo pierwiastka przebojowości. Tak jakby kapela gdzieś zatraciła tę umiejętność pisania kawałków, które błyskawicznie wpadają w ucho i jednocześnie stylistycznie nawiązują do lat 80-tych. Na szczęście numery publikowane przed premierą "Circus Of Doom" sugerowały, że Battle Beast wrócą na prawidłowe tory. I obojętnie, czy mówimy o "Master of Illusion", czy o "Eye of the Storm" - obydwa kawałki miały w sobie magię, za którą uwielbiam twórczość tej fińskiej grupy. Ale wspomniane numery okazały się być tylko przystawkami do prawdziwej uczty, jaką kapela zaserwowała na płycie "Circus Of Doom". Oczywiście szósty album Battle Beast nie jest wydawnictwem nadzwyczajnym na scenie metalowej, wręcz mieści się gdzieś w dolnej części albumów dobrych, ale za to nadrabia przebojowością. I nie oszukujmy się, po Battle Beast sięga się po to, żeby posłuchać muzyki lekkiej, przyjemnej dla ucha i pełnej łatwych dla zapamiętania refrenów. Przebojowość to słowo klucz w twórczości tej kapeli i na najnowszej płycie dostarczają jej w bardzo dużych dawkach.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-z8DT5PB4yeyWLIHs06RCdvMIz8SJxOj2DniLw-jJjaOAAc9RNQTCxH49hsuNqVyF_huyyr7U8Y4oQBWIiKQIFPIGM3jiHTK9NMn_JK3t7csx07rN09NoNnxOxval3DWk2CH0wjLsrOVogdTHw3rZOjLG2piopNwD3-XSfylzOOCMY6PwjjwL0flt-Q/s600/Dynazty%20-%20Final%20Advent.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="600" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-z8DT5PB4yeyWLIHs06RCdvMIz8SJxOj2DniLw-jJjaOAAc9RNQTCxH49hsuNqVyF_huyyr7U8Y4oQBWIiKQIFPIGM3jiHTK9NMn_JK3t7csx07rN09NoNnxOxval3DWk2CH0wjLsrOVogdTHw3rZOjLG2piopNwD3-XSfylzOOCMY6PwjjwL0flt-Q/w200-h200/Dynazty%20-%20Final%20Advent.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Dynazty - Final Advent</b></span><div><div>(heavy metal/power metal/hard rock)</div><div>Premiera: 26.08.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6wQoTtGL2EQk6p1V9VZH6V?si=vNFIKeeiTSqJ46nRlHBAAw">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nigdy nie lubiłem się specjalnie z twórczością Dynazty, a jednak gdy usłyszałem kawałek "Power of Will" to nie mogłem się doczekać ich nowej płyty. Singiel pojawił się w grudniu 2021 roku i wówczas plan był taki, że album "Final Advent" będzie miał premierę w kwietniu, ale okazało się, że jednak wówczas się nie ukazał. A jego premiera została przesunięta na...sierpień. Do tego czasu Dynazty zdążyli opublikować cztery single i jedną epkę (na którą składały się single). I w końcu nadszedł sierpień. Moje oczekiwania były spore i już pierwszy odsłuch "Final Advent" sprawił, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Ależ ta formacja potrafi pisać przebojowe kawałki! Jest słodko, jest lekko i melodyjnie, ale nie jest przaśnie i wieśniacko. I chociaż nadal mimo prób nie umiem się polubić ze starszymi płytami Dynazty to "Final Advent" po prostu uwielbiam. Nie mam tutaj nawet jednego kawałku, który uznałbym za zbędny. Szwedzi dostarczyli hit na hicie, a wszystko utrzymane w dość sztywnych ramach melodic heavy metalu, power metalu i hard rocka.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhyI154rfEHHP2w0U4TQSj8fe0HOXfkqSCgpbGA85vh2HjjTYAPseUNAu1RCguKd0KQF-_WFu6nX_wtyU5JwGRVZi7pk4SCxnGIAzcHnlSbD9jrNv0lV8qfiGE8lQ9dQ74aHo5xcJSAwtkTwFGAH2b0e0dEp7SgL29eOHYp8pE0PMatYwIiRVS1orInA/s1500/The%20Ferrymen%20-%20One%20More%20River%20To%20Cross.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhyI154rfEHHP2w0U4TQSj8fe0HOXfkqSCgpbGA85vh2HjjTYAPseUNAu1RCguKd0KQF-_WFu6nX_wtyU5JwGRVZi7pk4SCxnGIAzcHnlSbD9jrNv0lV8qfiGE8lQ9dQ74aHo5xcJSAwtkTwFGAH2b0e0dEp7SgL29eOHYp8pE0PMatYwIiRVS1orInA/w200-h200/The%20Ferrymen%20-%20One%20More%20River%20To%20Cross.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">The Ferrymen - One More River To Cross</span></b><div>(melodic power metal)</div><div>Premiera: 21.01.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7gb21nwjJJum3M1NoL5NkN?si=DF6GtBAtS_mZ3BngDGWhxA">Spotify</a></div><div><br /></div><div>The Ferrymen to supergrupa, w której skład wchodzą Magnus Karlsson, Mike Terrana i Ronnie Romero. Nazwiska doskonale znane wielbicielom melodyjnego heavy metalu. Oczywiście każdy ze wspomnianych muzyków uczestniczył w wielu projektach muzycznych, sam Magnus Karlsson tylko w 2022 roku udzielał się w trzech (tzn. trzy projekty, w których bierze udział wydały pełne płyty w 2022 roku). "One More River To Cross" pojawił się już w styczniu i wówczas chociaż doceniłem ten album umieszczając go w "przeglądzie premier płytowych", to w pełni doceniłem go nieco później. Wróciłem do niego po kilku miesiącach i zaskoczył zdecydowanie lepiej niż przy pierwszych odsłuchach. Trzecia płyta The Ferrymen brzmi trochę jakby miała być konkurencją dla Avantasii. Co prawda trio muzyków pracujących nad "One More River To Cross" nie zaprosili do współpracy całej masy znanych w metalowym światku nazwisk, ale odnieśli podobny efekt. Najnowsza płyta The Ferrymen jest pełna przebojowych kompozycji, które pełne są miłych dla ucha melodii (zarówno gitarowych, jak i klawiszowych), ale też doskonałych wokali Ronniego Romero. Jest to materiał trochę utrzymany w duchu złotej ery power metalu, ale nie powiedziałbym, żeby Karlsson, Terrana i Romero grali tutaj wyłącznie na nostalgii słuchaczy.</div><div><br /></div><div><div><div><div style="text-align: center;"><b><span style="color: #ffa400; font-size: x-large;"><u>Największe odkrycie</u></span></b></div><div><br /></div><div>Często w comiesięcznych przeglądach premier płytowych zaznaczałem, że wcześniej nie spotkałem się z twórczością danej formacji i to jest właśnie miejsce dla takich płyt. Czyli dla kapel, które swój debiutancki materiał mają już za sobą, ale nowym wydawnictwem sprawiły, że na pewno na dłużej zapiszą się w mojej głowie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEja4ocCTaTyw4KxaMtwMqhj97FtdB15cNarAvHPdEYfBhqhnDYh5v1yPmRT3gSz3Lgx-obiKt9f3ZQfDH1c4m5JVr5gNM7sNs7Bc0AF5xFYzh_qari7iFS3TVNCzghRaZynbJGevSQ7CaNcKp1N0AXYKltziULU2v9O_hjvlgjawLlNXYfH0a-vywzUzw/s1200/An%20Abstract%20Illusion%20-%20Woe.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEja4ocCTaTyw4KxaMtwMqhj97FtdB15cNarAvHPdEYfBhqhnDYh5v1yPmRT3gSz3Lgx-obiKt9f3ZQfDH1c4m5JVr5gNM7sNs7Bc0AF5xFYzh_qari7iFS3TVNCzghRaZynbJGevSQ7CaNcKp1N0AXYKltziULU2v9O_hjvlgjawLlNXYfH0a-vywzUzw/w200-h200/An%20Abstract%20Illusion%20-%20Woe.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">An Abstract Illusion - Woe</span></b></div><div><div>(progressive melodic death metal)</div><div>Premiera: 09.09.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6X8cqvrWfIjRf09pfcLECo?si=wQl9lqN_STS83brDsIsN1A">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nigdy wcześniej o An Abstract Illusion nie słyszałem. I nic w tym dziwnego, bo "Woe" jest dopiero drugim wydawnictwem tej szwedzkiej grupy. I podejrzewam, że nawet gdybym się natknął wcześniej na ich debiutancki album "Illuminate the Path" (2016), to ładnie bym podziękował i odpaliłbym coś innego. W końcu to melodic death metal, a co jeszcze ciekawego można nagrać w tym gatunku? Nic. Takie przynajmniej było moje wyobrażenie do niedawna. I oczywiście był to błąd, bo po odpaleniu "Woe" zbierałem szczękę z podłogi. Chociaż wcale nie byłem do tej płyty dobrze nastawiony od samego początku - kto to słyszał, żeby 7 kawałków łącznie trwało prawie godzinę? Po włączeniu tej płyty wszelkie wątpliwości się rozwiały. Ileż tutaj pomysłów! Ileż doskonałych rozwiązań! An Abstract Illusion serwują na tym wydawnictwie pełen wachlarz możliwości jakie niesie ze sobą mdm, ale również łączony z innymi gatunkami. Bardzo dużo tutaj progresywnego grania, momentami można wręcz nie odczuwać, że nadal słucha się płyty utrzymanej w klimacie melodic death metalu. "Woe" brzmi niesamowicie różnorodnie, chociaż nadal kręgosłup tego albumu stanowi mdm, a pozostałe elementy są do niego przyłączane i tworzą jeden doskonale funkcjonujący organizm. An Abstract Illusion to kolejna formacja, która otworzyła mi oczy i udowodniła, że w melodic death metalu można robić naprawdę niesamowite rzeczy.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvy9vtoxxbHA_NLkXjV3hynaix5z3egLbudcsG_60TY3c-A3VPw0HglJviwdCRHNqlb3YZqPPmjmHe-FSnGEZYKxETy2idGDYQXZ9XWnDIQQuhzcHzk8aJyf4gwDwqE8fCdBq2FLWW8HKkjI_iwxWEv6bc-SOnIXpARpN512oTN7W4Xu2ish_OlYApDg/s1200/Psychonaut%20-%20Violate%20Consensus%20Reality.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvy9vtoxxbHA_NLkXjV3hynaix5z3egLbudcsG_60TY3c-A3VPw0HglJviwdCRHNqlb3YZqPPmjmHe-FSnGEZYKxETy2idGDYQXZ9XWnDIQQuhzcHzk8aJyf4gwDwqE8fCdBq2FLWW8HKkjI_iwxWEv6bc-SOnIXpARpN512oTN7W4Xu2ish_OlYApDg/w200-h200/Psychonaut%20-%20Violate%20Consensus%20Reality.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Psychonaut - Violate Consensus Reality</span></b></div><div>(post-metal/progressive metal/atmospheric sludge metal)</div><div>Premiera: 28.10.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7kGPIrJmr3pBocTyVfXHYH?si=iDDamhqzQSKv9sOcZGy0XA">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie mam pojęcia jak to się wydarzyło, że "Violate Consensus Reality" nie trafił do październikowego "przeglądu premier płytowych". Jak to się stało, że pominąłem ten materiał? Niestety do tej pory nie znalazłem wytłumaczenia. Jedno jest pewne - drugie studyjne wydawnictwo kapeli Psychonaut jest materiałem zjawiskowym. Belgowie uderzyli w tony, które absolutnie uwielbiam. "Violate Consensus Reality" zaskoczył już od pierwszego odsłuchu, a później tylko rósł. Bazą jest post-metal z dużą dawką progresywnego grania i elementami sludge metalu. Momentami słychać tutaj Gojirę z ich początków, ale w bardziej melodyjnej wersji. Całość błyskawicznie wpada w ucho i chociaż kapela nie obraca się w klimatach prostych, lekkich i przyjemnych, to serwuje tę muzykę w taki sposób, że staje się ona zaskakująco łatwo przyswajalna. "Violate Consensus Reality" wciąga niesamowicie i przez pewien moment ciężko mi było sięgnąć po inne wydawnictwa, bo po głowie ciągle chodziły mi melodie z drugiej płyty Belgów.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCxkxyAKZD6YJ9G3j1uz1c2gW4TgESvWroUrWrT84PyMoGt5rC-N8oTYfl7h1MZaC1Hdc0AjsFx-BBUBp6SsvC2Pp-A9quUOM4ohtTs0K1eVPZGXrEor1CD2i-titkqyXJCt722jb6T_5cewBTlC5vHj8pz7q0gdMiH0akw1TR1WaJNu8fiB_8fdTPsw/s1000/Spell%20-%20Tragic%20Magic.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCxkxyAKZD6YJ9G3j1uz1c2gW4TgESvWroUrWrT84PyMoGt5rC-N8oTYfl7h1MZaC1Hdc0AjsFx-BBUBp6SsvC2Pp-A9quUOM4ohtTs0K1eVPZGXrEor1CD2i-titkqyXJCt722jb6T_5cewBTlC5vHj8pz7q0gdMiH0akw1TR1WaJNu8fiB_8fdTPsw/w200-h200/Spell%20-%20Tragic%20Magic.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Spell - Tragic Magic</span></b></div><div><div>(heavy metal/hard rock/heavy psych)</div><div>Premiera: 28.10.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3363jpGfyrdTxL6Page942?si=0vvGb76OQnKgc-XOjm9vbg">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Oldschoolowy metal jest ostatnio bardzo w modzie, powstaje sporo młodych kapel, które próbują swoich sił w brzmiącym specyficznie graniu. I niemal za każdym razem, gdy odpalam te nowe płyty ciągle odnoszę je do twórczości Haunt, czyli projektu Trevora Williama Churcha. I podczas pierwszego odsłuchu "Tragic Magic" złapałem się na tym samym. I nawet pomyślałem, że to pewnie jakiś kolejny projekt, w którym Church się udziela. A jednak okazało się, że nie ma go w składzie Spell. Im bardziej zagłębiałem się w zawartość "Tragic Magic" tym mniej mi przypominała twórczość Haunt, a zaczynała iść w nieco nieoczekiwanych kierunkach. Wyczuwam tutaj dużą dawkę inspiracji muzyką filmów giallo (najprościej: stare włoskie filmy kryminalne, często zabarwione horrorem), trochę gotyckiego metalu, ale też elementy post-punka. "Tragic Magic" brzmi jakby muzycy tej grupy zdecydowali się zmieszać stylistykę eksplorowaną przez Haunt, Unto Others (ex-Idle Hands) z muzyką z filmów giallo. A efekt tego jest niesamowity! Bardzo klimatyczny, melodyjny, oldschoolowy i niepokojący zarazem.</div><div><br /></div><div><div><div><div style="text-align: center;"><b><span style="color: #ffa400; font-size: x-large;"><u>Najlepszy polski album</u></span></b></div><div><br /></div><div>Tutaj nie trzeba chyba niczego tłumaczyć, zaznaczę tylko tyle, że w temacie "najlepszy polski album" w 2022 roku było bardzo tłoczno i chociaż miałem swoich faworytów wybranych już wcześniej, to i tak w ostatniej niemal chwili moje zestawienie rozsypało się jak domek z kart i trzeba było wybierać od nowa.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-KAp6D1E5Dp2xDl0mteo1YR32bKrc9Tw7EVTnICi4kKQgl0vGyUHaiaWypRomkMcDbtpME-wj44om7_1h2VwI0RGtmXKQ32hWeWU_Sw6qRnxkxfLaRrRX6KW1WfpLRG5lKuUvqZpq8y1onYis-fYW-WffiDr__PkH9Awf603T2uEl0jFS7jQEBK3RQw/s1200/Hegemone%20-%20Voyance.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-KAp6D1E5Dp2xDl0mteo1YR32bKrc9Tw7EVTnICi4kKQgl0vGyUHaiaWypRomkMcDbtpME-wj44om7_1h2VwI0RGtmXKQ32hWeWU_Sw6qRnxkxfLaRrRX6KW1WfpLRG5lKuUvqZpq8y1onYis-fYW-WffiDr__PkH9Awf603T2uEl0jFS7jQEBK3RQw/w200-h200/Hegemone%20-%20Voyance.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Hegemone - Voyance</b></span></div><div><div>(atmospheric black metal/post-metal/sludge)</div><div>Premiera: 15.09.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0579PIhBNMtk2nPpxz2wla?si=r-a2mwLESjOxLIgioNpXJw">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Miałem już wcześniej styczność z twórczością Hegemone, ale wówczas nie zaintrygowała mnie ona na tyle, żeby dłużej się przy niej zatrzymać. Natomiast "Voyance" zaciekawiło mnie już przy pierwszym odsłuchu. Pierwsze, co można zauważyć na tym wydawnictwie to niesamowicie gęsty klimat - niczym na cmentarzu w ciepły jesienny wieczór (że tak zacytuję samego siebie z przeglądu premier). Do tej mrocznej atmosfery dochodzi black metalowy ciężar, który w połączeniu ze sludge'owym walcowaniem daje doskonały efekt płyty zarówno ekstremalnej, jak i takiej, która nie stroni o budowania odpowiedniego klimatu. Nie przypadkiem "atmospheric" znajduje się przed "black metal", bo Hegemone potrafią po zaaplikowaniu ostrej metalowej jazdy na chwilę przystanąć, uderzyć wręcz w post-rockowe klimaty i pozwolić też słuchaczowi złapać oddech, ale też dać się wciągnąć jeszcze bardziej w klimat tego wydawnictwa. Na szczęście już po premierze "Voyance" udało mi się uczestniczyć w koncercie Hegemone (nagrania możecie zobaczyć na kanale youtube DF) i byłem wręcz zachwycony tym, jak nowy materiał prezentuje się na żywo. Choć mam wrażenie, że w klubowych warunkach jest jeszcze bardziej brutalnie i agresywnie niż słuchając "Voyance" z płyty.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHP39KLL-KJ4GGZ6Vxa_dLE9X3D0YKKYl0m01SIQmYEgPn6jQs_RPeKPwwYHXj1ld1nd02uPT9qm4ofNW2414WsK7gFPISPLREJejCLJ_4IEiT_jN8nr3X__IYW4P77quqPnyuTHZrAXFkSM_kzb8KiAvLXSCW9YAWnptZ80fCpVVawCZVs7KL7rB-oQ/s1200/29%20In%20Twilight's%20Embrace%20-%20Lifeblood.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHP39KLL-KJ4GGZ6Vxa_dLE9X3D0YKKYl0m01SIQmYEgPn6jQs_RPeKPwwYHXj1ld1nd02uPT9qm4ofNW2414WsK7gFPISPLREJejCLJ_4IEiT_jN8nr3X__IYW4P77quqPnyuTHZrAXFkSM_kzb8KiAvLXSCW9YAWnptZ80fCpVVawCZVs7KL7rB-oQ/w200-h200/29%20In%20Twilight's%20Embrace%20-%20Lifeblood.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">In Twilight's Embrace - Lifeblood</span></b></div><div>(black metal)</div><div>Premiera: 13.05.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/0VepEpEdV6kYjP7734JZfy?si=S5752LuVTUeadqIZCjoy5Q">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie mogło tutaj zabraknąć nowego wydawnictwa In Twilight's Embrace, wszak to jedna z nalepszych i jednocześnie najbardziej pewnych formacji na polskiej scenie metalowej. Nie wiem, jakie muzycy tej grupy mają podejście do swojej wczesnej twórczości, ale lubię uznawać "The Grim Muse" (2015) za ich drugi studyjny debiut. Wówczas In Twilight's Embrace zaczęli śmielej iść w stronę black metalu porzucając melodic death metal/metalcore, które to gatunki dominowały na ich dwóch pierwszych płytach. "Lifeblood" to ich szósty materiał i słuchając tej płyty (i gdybym nie wiedział, że to In Twilight's Embrace) to nie powiedziałbym, że ta kapela mogła kiedyś grać metalcore zmieszany z mdm. Od wspominanego "The Grim Muse" muzycy konsekwentnie szli w kierunku black metalu i już przy "Vanitas" (2017) osiągnęli niesamowity poziom. Za sprawą "Lifeblood" chyba nikogo nie zaskoczyli, zawartością tego wydawnictwa koszą inne grupy z black metalowej sceny bez większego problemu. In Twilight's Embrace na nowym wydawnictwie doskonale balansują pomiędzy agresją najbardziej ekstremalnego gatunku metalowego, a tworzeniem niepowtarzalnego klimatu (nikt tak nie potrafi jak oni) i jednocześnie nie stroniąc od surowych melodii gitarowych. Nie da się obok "Lifeblood" przejść obojętnie, a In Twilight's Embrace po raz kolejny udowadniają, że nie mają sobie równych na polskiej scenie black metalowej.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPysXKAE8TnB2iiZC7MRkZXb62leviMaFjc6Gh1ooLfGLcHa-d5XrrRp12dRkTygWUYV1yfYQx53IYvmfGkMDYAS-VAhO56o78iLQwXFbGwQ4P9ElZTItTfkPGBztnhhEDdgLFfvPZTELxB1hBLS7_czPpV4hdGMlWt8Hz4wy4z0rQDZjNWpgZ2pAUug/s1103/Witchmaster%20-%20Ka%C5%BA%C5%84.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1103" data-original-width="1103" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPysXKAE8TnB2iiZC7MRkZXb62leviMaFjc6Gh1ooLfGLcHa-d5XrrRp12dRkTygWUYV1yfYQx53IYvmfGkMDYAS-VAhO56o78iLQwXFbGwQ4P9ElZTItTfkPGBztnhhEDdgLFfvPZTELxB1hBLS7_czPpV4hdGMlWt8Hz4wy4z0rQDZjNWpgZ2pAUug/w200-h200/Witchmaster%20-%20Ka%C5%BA%C5%84.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Witchmaster - Kaźń</span></b></div><div>(black/thrash metal)</div><div>Premiera: 25.11.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/58O1MNDTJDT96EzPir9QPl?si=XA8AtY5EQ0mvtl7nbEVFKQ">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Dość długo trzeba było czekać na nowy pełny materiał kapeli Witchmaster, bo poprzednik płyty "Kaźń" pojawił się w 2014 roku. 8 lat to kawał czasu w muzyce. Ale zdecydowanie należę do zwolenników twierdzenia "jakość, a nie ilość". Skoro na nowy album Witchmaster trzeba było czekać aż 8 lat, to znaczy, że tak musiało być, a zawartość najnowszej płyty tej grupy w pełni ten czas oczekiwania rekompensuje. "Kaźń" od razu mi się spodobała, to połączenie black metalu i thrash metalu, jakie dostarcza wiele radości. Po prostu jest ogień od pierwszej do ostatniej sekundy, a muzycy nie przystają nawet na chwilę, żeby zaczerpnąć oddechu. Czasami pomiędzy numerami pojawi się jakiś wyziew z piekła rodem, ale to nic strasznego, ot klimatyczna zapowiedź kolejnej kompozycji. Pierwszy kawałek rozpoczyna tę intensywną nawałnicę ogni piekielnych, która będzie trwała do samego końca tego wydawnictwa. "Kaźń" to doskonale wymierzony black/thrash metalowy cios, który rozjeżdża wszelką konkurencję. I tak, jest ciężko, jest szybko, jest energicznie, jest agresywnie, jest też surowo i po jednym odsłuchu trzeba odpalić ponownie.</div><div><br /></div><div><div><div><div style="text-align: center;"><b><span style="color: #ffa400; font-size: x-large;"><u>Najlepszy polski debiut</u></span></b></div><div><br /></div><div>Przyznam od razu, że kiedy zabrałem się za wybieranie najlepszych polskich debiutów 2022 roku okazało się, że mam bardzo duży problem, bo patrząc na listę debiutanckich płyt miałem wrażenie, że mało co z tej listy słyszałem. A przecież płyt w 2022 roku słyszałem tysiące, a większość z nich to premiery. Na szczęście z tego całego zalewu udało mi się wyłowić trzy płyty debiutujących formacji (niekoniecznie muzyków), które zrobiły na mnie największe wrażenie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZN3S5ik2WTRRwOJUZ3y72a4K4_nK1DVJPcUaEHfjqVSezd-LWO7p7JDMSYZkd5WQxTkz4PtIhsEUsNEqHCw877N1iyGSTn35HZljgN7yR05oWaV7k1waF6-bVu5tXcjrkF0_Is6pWyN3FLLQhLzRkmru7-ZtN8-Xw1JxxTvkOCvEXz1Lfp6J2JirVjg/s1200/A%20Different%20Cloud%20-%20Sult.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZN3S5ik2WTRRwOJUZ3y72a4K4_nK1DVJPcUaEHfjqVSezd-LWO7p7JDMSYZkd5WQxTkz4PtIhsEUsNEqHCw877N1iyGSTn35HZljgN7yR05oWaV7k1waF6-bVu5tXcjrkF0_Is6pWyN3FLLQhLzRkmru7-ZtN8-Xw1JxxTvkOCvEXz1Lfp6J2JirVjg/w200-h200/A%20Different%20Cloud%20-%20Sult.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">A Different Cloud - Sult</span></b></div><div>(atmospheric black metal)</div><div>Premiera: 26.09.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/641iIep4qC3onbcuNFl7kA?si=62F_Lys8TSuPSVKQMIccXg">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nic nie wiem o A Different Cloud (a przynajmniej nic nie wiedziałem przed sięgnięciem po płytę "Sult"), wpadłem na debiutancki materiał tego projektu zupełnie przypadkiem i po odpaleniu kompletnie wsiąknąłem w jego zawartość. Za "Sult" stoi tajemniczy Demian odpowiadający za wszystkie instrumenty, wokale, miksy i produkcję. Będzie amatorsko? W żadnym wypadku. Od pierwszy sekund zawartość "Sult" wciąga niczym spowite tajemniczą mgłą bagna. Na album składa się zaledwie 5 kawałków, ale dających łącznie 44 minuty muzyki. I 4 z zawartych tutaj utworów to bardzo dobry atmospheric black metal z ciekawymi melodiami gitarowymi i świetnym klimatem. W każdym razie to kompozycje spełniające wszelkie wytyczne, żeby być kompetentnym atmospheric black metalem. I pewnie, gdyby cały "Sult " był właśnie taki, to jasne na pewno bym go zauważył i pewnie uważałbym ten materiał za jeden z ciekawszych debiutów, ale różnicę robi kawałek ten ostatni kawałek zawarty na "Sult". "Cosmogonist" zamykający pierwszą płytę A Different Sky to bardzo klimatyczny utwór ambientowo-dark jazzowy ze znacznymi dodatkami elektroniki. To ten numer sprawił, że na chwilę się zatrzymałem, spojrzałem ze zdziwieniem, że nadal słucham płyty "Sult" i dodałem ją do kolejki jeszcze kilka razy. Nie wiem, jak to się stało i skąd pomysł na umieszczenie takiego kawałka na tym wydawnictwie, ale uważam to za doskonały pomysł. I już czekam na drugi materiał A Different Cloud.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYivYSzMYpIoNfNoiD_jgiKU2vk0yaGUQ1YYlD-wwCzlm3boDEXXdJ1f7iIbi3VREA4NMLSgcewOI4Y8UKvchqx2Dkv53XT5Eedl1dUwuf0PJx0TLTSUhqxfWEf-H6NC-i16GQutnNXyJhYxn-pX8YdR7EiEsYCQwLurRi2TRI1wwDs0qineFuQaqcRg/s2048/Aquilla%20-%20Mankind's%20Odyssey.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="2048" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYivYSzMYpIoNfNoiD_jgiKU2vk0yaGUQ1YYlD-wwCzlm3boDEXXdJ1f7iIbi3VREA4NMLSgcewOI4Y8UKvchqx2Dkv53XT5Eedl1dUwuf0PJx0TLTSUhqxfWEf-H6NC-i16GQutnNXyJhYxn-pX8YdR7EiEsYCQwLurRi2TRI1wwDs0qineFuQaqcRg/w200-h200/Aquilla%20-%20Mankind's%20Odyssey.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Aquilla - Mankind's Odyssey</span></b></div><div>(heavy/speed metal)</div><div>Premiera: 22.02.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1OJ13qmdKdQRG8WqB9Si1d?si=IsZ9W7YySIiE2Hfa8C-UOA">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Nie musiałem się długo przekonywać do debiutanckiej płyty warszawskiej ekipy Aquilla. Już singiel "Arrival" bardzo pozytywnie nastawiał mnie do nadchodzącego albumu "Mankind's Odyssey". Było w nim pewne heavy/speed metalowe szaleństwo nie stroniące od melodyjnych rozwiązań, czuć było pewną kanciastość, przaśność i oczywiście oldschool. Ale całość brzmiała po prostu jak dobra zabawa. Muzycy Aquilla obiecywali heavy metalową wyprawę międzygwiezdną i tak też jest na "Mankind's Odyssey". To szalona muzyczna podróż w przeróżne zakątki wszechświata pełna niebezpieczeństw, ale też nie stroniąca od zabawy. Sporo tutaj nośnych refrenów, szybko wpadających w ucho melodii. Bardzo przyjemnym i dość nieoczekiwanym elementem jest gotycki wokal otwierający kawałek "Scarlet Skies" i szkoda, że Blash Raven nie przemycił więcej takich partii na tym materiale (ale jeżeli chcecie posłuchać więcej jego wokali w tym stylu to odpalcie jego solowy projekt <a href="https://www.youtube.com/watch?v=G1-F0vWFJpA">Half Face</a>). Debiut Aquilla ma wszystko to, czego takiej płycie potrzeba - są numery szybkie, pełne energii, momentalnie wpadające w ucho. Są odnośniki do klasyków (np. do Iron Maiden w "Scarlet Skies"), są kompozycje na pozór spokojniejsze, w których Blash Raven sprawdza się zdecydowanie lepiej niż w tych szybkich. Jedyny zarzut jaki mógłbym mieć to to, że zawartość "Mankind's Odyssey" brzmi trochę niespójnie...ale przecież to podróż w kosmos, a tam natrafić można na różne planety, niebezpieczeństwa i całą masę dziwaków próbujących naciągnąć niczego nieświadomych międzygwiezdnych podróżników.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9b0CYWoNwcTqdnhoIt-Q-I2k4QKMdxoMNyrAjbui3RouTe-ZgYoIbNnFGyWxmbSM8lru3VtPjEs5DyDrIaoGngjMqgJeC6wFKEgIkfIQT1M9SGA4xzAT7jYruNoVCq0fT0TRW7TFRoCRzZaDWT4G0WovIdQUAchAGd12e2krzqCnnuRjv_8Tznls4Xg/s1500/Hellfuck%20-%20Diabolic%20Slaughter.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9b0CYWoNwcTqdnhoIt-Q-I2k4QKMdxoMNyrAjbui3RouTe-ZgYoIbNnFGyWxmbSM8lru3VtPjEs5DyDrIaoGngjMqgJeC6wFKEgIkfIQT1M9SGA4xzAT7jYruNoVCq0fT0TRW7TFRoCRzZaDWT4G0WovIdQUAchAGd12e2krzqCnnuRjv_8Tznls4Xg/w200-h200/Hellfuck%20-%20Diabolic%20Slaughter.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Hellfuck - Diabolic Slaughter</span></b></div><div>(speed/thrash metal)</div><div>Premiera: 09.09.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/6A0OSn7xHybcD95i3vTKs5?si=o4_qtIvrQFCdmaC7a7tMoA">Spotify</a><br /><div><br /><div>Gdyby spojrzeć na doświadczenie na scenie muzyków tworzących Hellfuck to raczej nie można by było mówić o debiucie. Znajdziecie tutaj weteranów z takich formacji jak Embrional, Magnus, Azarath, Squash Bowels, Nuclear Vomit, Throneum, Stillborn, F.A.M. i A.H.P. A trzeba pamiętać, że Hellfuck tworzy tylko czterech muzyków. Łatwo w takim razie ogarnąć, że death/thrash/black metal to chleb powszedni dla tych weteranów, a z ich połączonych sił mogła wyjść tylko bardzo dobra płyta. Z "Diabolic Slaughter" zapoznałem się dość późno, więc nie znajdziecie tego materiału we wrześniowym przeglądzie premier, ale na szczęście wszelki niedopatrzenia można nadrobić przy okazji podsumowania roku. Debiutancki album Hellfuck postawiłbym obok ostatniej płyty Witchmaster. Odpalając "Diabolic Slaughter" porwała mnie podobna nawałnica do tej, która wyrwała mnie z butów przy okazji płyty "Kaźń". I chociaż debiut Hellfuck określany jest jako speed/thrash metal (ewentualnie technical thrash metal) tak ja słyszę tutaj sporo elementów, w które obfitują wydawnictwa black metalowe. Najbardziej słyszalne jest to chyba w partiach perkusji, Darek Plaszewski za nie odpowiedzialny bije w bębny bez litości, przez co jego gra przypomina miejscami serię z karabinu maszynowego. Hellfuck na swoim debiutanckim wydawnictwie nie biorą jeńców i słychać, że każdy z muzyków tworzących tę grupę przyszedł do tego projektu z chłodną głową pełną świetnych pomysłów, czego efektem jest zawartość "Diabolic Slaughter". Z tego materiału płynie jakaś nieokiełznana, pierwotna siła (pewnie prosto z czeluści piekieł), lepiej z nią nie igrać...lepiej się jej poddać i zapuścić album kilka razy pod rząd.<div><br /></div><div style="text-align: center;"><b><span style="color: #ffa400; font-size: x-large;"><u>Najlepszy debiut zagraniczny</u></span></b></div><div><br /></div><div>Ależ tu był tłok! Nawet w pewnym momencie chciałem się złamać i w tej kategorii wyróżnić pięć, a nie trzy płyty. Z drugiej strony i tak uważałem, że to za mało, bo takich doskonałych debiutów w 2022 roku zebrałem ponad dziesięć. Ale, żeby nie łamać zasad, które zresztą sam ustaliłem, wielokrotnie walczyłem sam ze sobą, żeby w końcu wyselekcjonować te trzy absolutnie najlepsze.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigk6PtPN2ywmjo7ewKdYmEpl-A05cj0-LoPVZTrWIBRM84372KOqMeaSeFfT4ov2E6PYt7OWyyavgJ0DkKUZrG01Vqqj8VW4u88o5HrIEfCxBfrrNylj-Qj3T3uuR4QekZLOBI1tHCIGpx7Fo2VBi2M7nF9ce3osJ57vcrcOuo1HLTmgK8zKcqCixWhg/s1200/Defacing%20God%20-%20The%20Resurrection%20Of%20Lilith.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigk6PtPN2ywmjo7ewKdYmEpl-A05cj0-LoPVZTrWIBRM84372KOqMeaSeFfT4ov2E6PYt7OWyyavgJ0DkKUZrG01Vqqj8VW4u88o5HrIEfCxBfrrNylj-Qj3T3uuR4QekZLOBI1tHCIGpx7Fo2VBi2M7nF9ce3osJ57vcrcOuo1HLTmgK8zKcqCixWhg/w200-h200/Defacing%20God%20-%20The%20Resurrection%20Of%20Lilith.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Defacing God - The Resurrection Of Lilith</span></b></div><div>(melodic death metal/symphonic black metal)</div><div>Premiera: 02.09.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3uhmrutPzZLsSwhmcMK6lW?si=fYefpWJFScuLEBUpDHhb5g">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Debiutancki album tej duńskiej formacji zainteresował mnie na kilka miesięcy przed jego premierą. Zaczęło się od momentu, w którym usłyszałem kawałek "The End Of Time", który był drugim singlem zapowiadającym "The Resurrection Of Lilith". I nie pamiętam, jak na niego wpadłem, ale na pewno musiałem kliknąć na youtube, bo swoją znajomość z twórczością Defacing God zacząłem od klipu nagranego do wspomnianego utworu. Kawałek momentalnie wpadł mi w ucho, więc niecierpliwie czekałem na ten moment, gdy będę mógł odpalić pierwszy album tej kapeli. W dniu premiery i przez kilka kolejnych dni nie mogłem się od tej płyty oderwać. Nie będę ukrywał, że tęsknię za czasami, gdy Dimmu Borgir wydawali dobre płyty (do "In Sorte Diaboli" włącznie), a właśnie w muzyce Defacing God słyszę echa tych najlepszych wydawnictw wspomnianego norwskiego klasyka sceny symphonic black metalowej. Poza tym jeszcze słyszę tutaj odniesienia do starszych płyt Arch Enemy, do twórczości Carach Angren, czy Cradle Of Filth. Zawartość debiutanckiej płyty Defacing God to epicka mieszanka melodic death metalu i symphonic black metalu. Jest bardzo melodyjnie, ale też ciężko i agresywnie. Do tego ostatniego w dużej mierze przyczyniają się wokale Sandie "The Lilith" Gjørtz. Absolutnie zjawiskowa płyta, która mam nadzieje sprawi, że pojawi się jakiś ruch w symphonic black metalu i wreszcie na światło dzienne zaczną wypełzać kolejne ciekawe kapele grające w tym gatunku, bo ma on naprawdę wiele do zaoferowania, ale w pewnym momencie znacząco zmarniał.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCvgG4P4KLaUP7nYFGGSaRxBCLa8k9kaML_b6ZByA45193JemK8lovzF86JKIH-MCrG-Fm7HmYmWNBNr8t60SdFL8UVutwJAQix7KJNBgR_x2AOz3PaJ_jbfSTC9BpRYsaCPuhTLXhggXNQ753N3VWKmafJtJj3BYX2D31Mj-PuqnrcI7Ib19JPz1lTw/s800/Midas%20-%20Midas.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCvgG4P4KLaUP7nYFGGSaRxBCLa8k9kaML_b6ZByA45193JemK8lovzF86JKIH-MCrG-Fm7HmYmWNBNr8t60SdFL8UVutwJAQix7KJNBgR_x2AOz3PaJ_jbfSTC9BpRYsaCPuhTLXhggXNQ753N3VWKmafJtJj3BYX2D31Mj-PuqnrcI7Ib19JPz1lTw/w200-h200/Midas%20-%20Midas.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Midas - Midas</span></b></div><div><div>(heavy metal/hard rock)</div><div>Data premiery: 29.04.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3L5tXrz0aveoAJB5JfYzTS?si=-gePno5gS3mD0pdbVhlTTQ">Spotify</a></div><div><br /></div><div>W zeszłym roku debiutowała brytyjska kapela Heavy Sentence, której materiał zrobił na mnie piorunujące wrażenie i był pierwszym kandydatem do zasilenia grupy najlepszych debiutów 2021 roku. W tym roku było dość podobnie, z tymże jest to amerykańska kapela Midas. Ich debiutancki materiał zatytułowany "Midas" od razu rzucił mi się w oczy - któż by mógł przejść obojętnie obok tak oldschoolowej okładki? Nie pozostało mi nic innego jak zaryzykować i odpalić ten album. I od pierwszego kawałka wiedziałem, że muszę mieć to wydanictwo na fizycznym nośniku i na pewno trafi do mojego podsumowania rocznego. I chociaż w tym roku pojawiło się sporo naprawdę dobrych heavy metalowych nowości płytowych utrzymanych w oldshoolowym klimacie, to jednak właśnie wydawnictwo Midas zrobiło na mnie największe wrażenie. Debiut kapeli z Detroit to materiał skondensowany do 34 minut, ale jakże niesamowicie satysfakcjonujący! Za każdym razem, gdy go odpalam zadaję sobie pytanie: dlaczego tak rzadko sięgam po ten album? A później przypominam sobie, że to był jeden z najczęściej słuchanych przeze mnie albumów w 2022 roku. Wspaniała jest to płyta i mam nadzieję, że zgodnie z tradycją w roku 2023 też pojawi się nowa kapela, która powtórzy sukces Heavy Sentence i Midas.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBv65NyXLvX7Yl0G86qCLWzSKT8UhfLO7ip0d93xTur2c9_sYRs10zbn8PzIOFc6YUxCr5XDD9zoE5uS3dsk1MgVRAszUpWP4akE8Lu6lLa--SQHuWpDhOVS3HD7mt1ywJHHqde85vESxn0NDq8w5mX6MAnBFKHAsrMzXRkdy1GJXqx0EHJBzQEEQaMQ/s1200/Sunrise%20Patriot%20Motion%20-%20Black%20Fellflower%20Stream.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBv65NyXLvX7Yl0G86qCLWzSKT8UhfLO7ip0d93xTur2c9_sYRs10zbn8PzIOFc6YUxCr5XDD9zoE5uS3dsk1MgVRAszUpWP4akE8Lu6lLa--SQHuWpDhOVS3HD7mt1ywJHHqde85vESxn0NDq8w5mX6MAnBFKHAsrMzXRkdy1GJXqx0EHJBzQEEQaMQ/w200-h200/Sunrise%20Patriot%20Motion%20-%20Black%20Fellflower%20Stream.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Sunrise Patriot Motion - Black Fellflower Stream</span></b></div><div><div>(gothic rock/post-punk/black metal)</div><div>Premiera: 10.06.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7lYxR0C11oNaoJGdcvznYI?si=ZjZwFvJbRgKXTXb5vLejuA">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Bardzo późno dowiedziałem się o istnieniu kapeli Sunrise Patriot Motion i ich debiutanckim albumie "Black Fellflower Stream". Kumpel polecił mi, żeby sobie sprawdził, że niby w moim klimacie. Odpaliłem, przyjemne, wpada w ucho, dość różnorodne i klimatyczne. Podziękowałem i odłożyłem dalsze słuchanie na później. No nie, wcale tak nie było. Zapętliłem ten album i przez dłuższy czas nie mogłem się od niego uwolnić. W grudniu słuchałem go niemal codziennie przynajmniej raz, czułem się wręcz uzależniony od tego amteriału. A cóż to takiego jest? Sunrise Patriot Motion to kapela grająca bardzo niejednorodną muzykę. Najprościej chyba opisać ich styl jako połączenie gotyckiego rocka, post-punka, black metalu i noise rocka...a nawet dungeon synth. Ta mieszaka daje niesamowity efekt, który przykuł mnie do tego albumu na wiele, wiele, wiele dni i gdy odpaliłem go ponownie pisząc ten tekst mam ochotę zapuścić go jeszcze raz. I próbuję poszukać w pamięci, czy słyszałem w przeszłości podobne granie, ale nic nie znajduję, a już na pewno nie takiego, którego łączyłoby ze sobą tyle gatunków i spinających je w tak nieszablonowy sposób.</div><div><br /></div><div><div><div><div style="text-align: center;"><span style="color: #ffa400; font-size: x-large;"><b><u>Największe rozczarowanie roku</u></b></span></div><div><br /></div><div>Podejrzewam, że sam tytuł tej kategorii wyjaśnia już sporo i nie trzeba go dodatkowo tłumaczyć. Dodam tylko, że niewiele płyt rozczarowało mnie w tym roku, ale te, które tutaj trafiły okazały się być w moich uszach strasznymi wtopami. O tyle gorzej, że każdą z kapel, którą tu znajdziecie bardzo lubię...ale nie za ich ostatnie dokonania.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqXnKodFMZ-8eOFu5C75qq9Lt9ZtfCfSwlnJrEJgA0MO0rsS2Uvi3tOBz775KebN36h_Ln1229st1rH35zYjSDSjv914lAMRkydXoOzOcUNIa4lp-OaTB7YaHofIeqCUSEso1_9TcXNu5NZYMlAe8LJ3v-Xabup6y8WXSbJJ27tuOdwMOhH29jcR_2Aw/s900/Architects%20-%20Classic%20Symptoms%20of%20a%20Broken%20Spirit.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="900" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqXnKodFMZ-8eOFu5C75qq9Lt9ZtfCfSwlnJrEJgA0MO0rsS2Uvi3tOBz775KebN36h_Ln1229st1rH35zYjSDSjv914lAMRkydXoOzOcUNIa4lp-OaTB7YaHofIeqCUSEso1_9TcXNu5NZYMlAe8LJ3v-Xabup6y8WXSbJJ27tuOdwMOhH29jcR_2Aw/w200-h200/Architects%20-%20Classic%20Symptoms%20of%20a%20Broken%20Spirit.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Architects - Classic Symptoms of a Broken Spirit</b></span></div><div>(alternative metal/nu-metal)</div><div>Premiera: 21.10.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/5ncQrFYuAZYrNcbzbJjgL4?si=3Q9e9hlpSheag66x1mORtA">Spotify</a><br /><div><br /></div><div>Nie wiem, czy w przypadku najnowszej płyty Architects mogę mówić o rozczarowaniu, bo ich poprzedni album, czyli "For Those That Wish to Exist" (2021) był rozczarowujący, a single zapowiadające "Classic Symptoms of a Broken Spirit" nie sprawiały dobrego wrażenia i nie zapowiadały godnego sukcesora "Holy Hell" (2018). A jednak po odpaleniu nowej płyty Architects, którzy zawsze wydawali mi się być pewnym punktem sceny metalcore'owej byłem niesamowicie rozczarowany. O ile poprzedni materiał był po prostu nudny i nie zachęcał do ponownego odpalenia, tak ten nowy po prostu odrzuca. Architects poszli w zaskakująco złą stronę, niemal kompletnie porzucili metalcore i zaserwowali materiał w pełni nu-metalowy. I nie mam uczulenia na nu-metal jako gatunek, bo są też kapele dobrze grające w jego ramach, jest też sporo dobrych płyt (moim ulubionym przykładem jest Nonpoint). Zresztą nu-metalowe płyty zawsze przewijały się przez moje podsumowania. Ale niestety Architects nagrali kiepski nu-metalowy materiał, taki jakiego spodziewałbym się po niedoświadczonej i szukającej atencji kapeli, a nie po muzykach, którzy byli jednym z filarów sceny metalcore'owej.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgs1pM496zIhpdWJgkEWbHJtFfPWyu0RzbRw3bjyac89_XbLoAeCi8tetTNDWopmRY2OaoBIO_2H4djlr6y6khbXGuvCkTUELV-CsA8BXAJfZ8I-Tu8aJUT_ztdTtx0CPClyKsd7j2bFv1XinUGlvBq0noXYP9GZisl_iNJwUKYzMKEE0A5WBnu1SqvQ/s1080/Ghost%20-%20Impera.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1080" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgs1pM496zIhpdWJgkEWbHJtFfPWyu0RzbRw3bjyac89_XbLoAeCi8tetTNDWopmRY2OaoBIO_2H4djlr6y6khbXGuvCkTUELV-CsA8BXAJfZ8I-Tu8aJUT_ztdTtx0CPClyKsd7j2bFv1XinUGlvBq0noXYP9GZisl_iNJwUKYzMKEE0A5WBnu1SqvQ/w200-h200/Ghost%20-%20Impera.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Ghost - Impera</span></b></div><div><div>(hard rock/glam metal/pop rock)</div><div>Premiera: 11.03.2022</div></div><div><a href="https://open.spotify.com/album/3fn4HfVz5dhmE0PG24rh6h?si=_bJDmgj3QEe5cEfahTBAnA">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Bardzo lubię Ghost i chyba dlatego tak bardzo czuję się rozczarowany zawartością albumu "Impera". Z twórczością tej formacji jestem od samego debiutu "Opus Eponymous" (2010), który to zresztą album znalazł się na pierwszym miejscu wśród <a href="http://dark-factory.blogspot.com/2011/01/najlepsze-debiuty-2010.html">debiutów 2010 roku</a>. Przez lata grupa serwowała lepsze i gorsze płyty (do tych drugich zaliczam tylko "Meliora" z 2015 roku, tak wiem, że to nie jest powszechna opinia), a przecież "Prequelle" trafiła nawet na podium w <a href="http://dark-factory.blogspot.com/2019/01/podsumowanie-roku-2018.html">podsumowaniu 2018 roku</a>...a "Infestissumam" nawet na pierwsze miejsce w <a href="http://dark-factory.blogspot.com/2014/01/podsumowanie-2013-top-30.html">podsumowaniu 2013</a>. Łatwo więc zauważyć, że do tej szwedzkiej formacji mam ogromną słabość. I czekałem na "Impera", mimo tego, że single zapowiadające ten materiał kompletnie mi nie pasowały. Do tej pory pamiętam to ogromne rozczarowanie, które towarzyszyło mi podczas pierwszego odsłuchu nowej płyty Ghost. Niedowierzając w to, co usłyszałem odpaliłem ten materiał jeszcze kilka razy w okolicy premiery, ale poddałem się. Dla mnie "Impera" to ogromny skok w bok grupy dowodzonej przez Tobiasa Forge'a, skok w moim mniemaniu absolutnie zbędny, ale najwyraźniej pasujący do konceptu projektu Ghost. Ten album to przede wszystkim ogromne niezdecydowanie stylistyczne, brak tak nieodzownych dla tej formacji elementów jak wpadające w ucho kawałki, nośne refreny, czy odnośniki do okultystycznego rocka. No tej ostatnie może i są, ale przykryte tak grubą warstwą pudru, że ciężko je zauważyć. To po prostu materiał przepotwornie nijaki i nudny. Mimo ogromnego rozczarowania tym albumem jestem ciekaw kolejnego kroku Ghost.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgt1UpA5jiEc3Bq5s52ROMa-SnrH8g6WiHKCtS8IlKDB32NEsJ68XteBKtFHO4KW-d2eyZCzSM3EVC48oD06BwHRxrb6xiVv4RCQX8Lg8bYRSSf4QwtBn6tGjH4QtitGgACZj8GJxBn7qm6rDG3ocY5aIR_1b388LCY2i7kaG8dvuqY5o5jn6rsNcukPw/s1500/Parkway%20Drive%20-%20Darker%20Still.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1500" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgt1UpA5jiEc3Bq5s52ROMa-SnrH8g6WiHKCtS8IlKDB32NEsJ68XteBKtFHO4KW-d2eyZCzSM3EVC48oD06BwHRxrb6xiVv4RCQX8Lg8bYRSSf4QwtBn6tGjH4QtitGgACZj8GJxBn7qm6rDG3ocY5aIR_1b388LCY2i7kaG8dvuqY5o5jn6rsNcukPw/w200-h200/Parkway%20Drive%20-%20Darker%20Still.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Parkway Drive - Darker Still</span></b></div><div>(alternative metal)</div><div>Premiera: 09.09.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/36McCMdCRYn5j6iSMiqdG4?si=qxkozflHR8aaPqBfr9Oaww">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Z nową płytą Parkway Drive mam bardzo podobnie jak z nowym wydawnictwem Architects. Niby wiedziałem, co się szykuje i nie mogłem oczekiwać dobrego materiału, a jednak słuchając "Darker Still" poczułem ogromne rozczarowanie. Ostatnim naprawdę dobrym wydawnictwem Australijczyków był "Atlas" (2012), do jego następcy, czyli "Ire" (2015) dłuższą chwilę musiałem się przekonywać, ale w końcu się udało. Ale do "Reverence" (2018) nie udało mi się nigdy przekonać, ale też nie dawałem tej płycie zbyt wielu szans, głównie dlatego, że było dookoła wiele ciekawszych płyt do słuchania. Z "Darker Still" jest bardzo podobnie, przesłuchałem ten materiał zaledwie kilka razy (zdarzyło się też, że nie dosłuchałem tej płyty do końca) i nie miałem ochoty do niego wracać. Najnowszy album Parkway Drive brzmi trochę jak autokarykatura tej formacji. Słyszę tutaj elementy, które ewidentnie kojarzą mi się z twórczością Australijczyków, ale całość brzmi tak koszmarnie sztucznie, jakby nad tym materiał pracowała sztuczna inteligencja, a nie żywi muzycy.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div></div><div><div><div><div style="text-align: center;"><span style="color: #ffa400; font-size: x-large;"><b><u>To ta płyta w ogóle wyszła w tym roku?</u></b></span></div><div><br /></div><div>Tym razem ta kategoria ma nieco inne oblicze niż w zeszłym roku, bo znajdziecie tutaj płyty, na które niespecjalnie czekałem...a jednak w przeszłości bardzo lubiłem te kapele i pewnie w innych okolicznościach miałbym zaznaczone w kalendarzu daty premier ich najnowszych płyt. Niestety z różnych przyczyn płyty te mnie kompletnie nie obeszły, a nawet po przesłuchaniu nie pamiętałem, że je kiedykolwiek odpaliłem.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKUC2YfvrhV26lCWPqf0OR3aNpvlhx0ehW7RqJZE-Td_a_UMRK9WAam9w6ZHZVpzbxsbK7IWgGSonvC70UdYionDlyE-JmHR-ostsrg-9h7VreHeFC22RjtFTGELznS4MdQm5EyMnIo7oTov-xjssNcPetN8lqFmcO5RKxbXcAA_pENPqXurnflgw8vA/s1200/Cancer%20Bats%20-%20Psychic%20Jailbreak.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKUC2YfvrhV26lCWPqf0OR3aNpvlhx0ehW7RqJZE-Td_a_UMRK9WAam9w6ZHZVpzbxsbK7IWgGSonvC70UdYionDlyE-JmHR-ostsrg-9h7VreHeFC22RjtFTGELznS4MdQm5EyMnIo7oTov-xjssNcPetN8lqFmcO5RKxbXcAA_pENPqXurnflgw8vA/w200-h200/Cancer%20Bats%20-%20Psychic%20Jailbreak.jpg" width="200" /></a></div><span style="font-size: medium;"><b>Cancer Bats - Psychic Jailbreak</b></span></div><div>(hardcore punk)</div><div>Premiera: 15.04.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/7F6T5FVHm85JoyTLeEqoLh?si=d3Ne89Z7SZ-ho5uocRMx6w">Spotify</a></div><div><br /></div><div>2010 rok to był wspaniały czas, swoją premierę miał album "Bears, Mayors, Scraps & Bones", za sprawą którego odkryłem Cancer Bats i mogłem cieszyć uszy ich dotychczas wydanymi doskonałymi płytami "Hail Destroyer" (2008) oraz "Birthing the Giant" (2006). Niestety był to też szczytowy moment dla Cancer Bats, bo ich późniejsze wydawnictwa były tylko słabsze. I przyznam szczerze, że ich płyty "The Spark That Moves" (2018) na pewno słuchałem przynajmniej raz, ale kompletnie nic z niej nie pamiętam. Podobnie zresztą było z tegorocznym wydawnictwem, czyli "Psychic Jailbreak". I nie chodzi wcale o to, że siódmy studyjny materiał Kanadyjczyków jest zły, bo nie jest. Jednak, gdy patrzyłem na niezwykle długą w tym roku listę płyt, które chciałbym wziąć pod uwagę w podsumowaniu roku zauważyłem, że była tam również płyta Cancer Bats. Słuchałem nawet tego albumu w okolicy jego premiery przynajmniej kilka razy, ale kompletnie zapomniałem o jego istnieniu. Odpalając "Psychic Jailbreak" teraz mam wrażenie, że to nawet niezły materiał, na pewno nie przynosi tej formacji wstydu...ale niestety nie zostaje też w głowie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlj9jSefsQ5ih5RMp9cmuaNGyqv-FbYrdnzkCaXHw3SgyfY3xQW7bqXmY_s4VGUp2FjWM6Tb6vjf5CcC5vQAOS8GlvLy-gZ6g64Jm5sIqbq-TDM9EGe_0GrEa05CF-BSf754-al2fgJc61ZrheCWiMcWC-44NpnlmLhDmV4AJcB_IVJu0p1CFdDytW-g/s500/Drowning%20Pool%20-%20Mind%20Right.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="500" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlj9jSefsQ5ih5RMp9cmuaNGyqv-FbYrdnzkCaXHw3SgyfY3xQW7bqXmY_s4VGUp2FjWM6Tb6vjf5CcC5vQAOS8GlvLy-gZ6g64Jm5sIqbq-TDM9EGe_0GrEa05CF-BSf754-al2fgJc61ZrheCWiMcWC-44NpnlmLhDmV4AJcB_IVJu0p1CFdDytW-g/w200-h200/Drowning%20Pool%20-%20Mind%20Right.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Drowning Pool - Strike A Nerve</span></b></div><div>(groove metal/alternative metal)</div><div>Premiera: 30.09.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/1xSSkN2xi3XUZoSUKov941?si=XAeHyDY3RAikTT-OWa9EbA">Spotify</a></div><div><br /></div><div>Pamiętacie <a href="https://www.youtube.com/watch?v=cB43UsVlY9E">intro do gal ECW z 2006 roku</a>? Nie? Ja pamiętam doskonale, bo w tamtym czasie wróciła do mnie niczym bumerang fascynacja wrestlingiem. I nie wspominam o tym bez powodu, bo muzyczne intro do gal ECW stanowił lekko przerobiony kawałek "Bodies" pochodzący z płyty "Sinner" (2001) kapeli Drowning Pool. Nigdy nie byłem wielkim fanem tej grupy, ale jednak do wspomnianego albumu zdarza mi się dość często wracać. Mam też pewną słabość do tych starszych formacji grających nu-metal i jedną z nich jest właśnie Drowning Pool. I trochę się zdziwiłem, gdy nagle znalazłem w zapowiedziach w jednym z serwisów muzycznych, że jeszcze w 2022 roku ma się pojawić siódmy studyjny materiał tej grupy. Zaskoczenie było tak duże głównie z powodu bardzo słabego ostatniego wydawnictwa Drowning Pool, jakim był album "Hellelujah" (2016). Z drugiej strony pomyślałem, że przez sześć lat kapela mogła się ogarnąć i nagrać coś naprawdę przyjemnego dla ucha. W końcu nadeszła premiera "Strike A Nerve" przesłuchałem go...albo tak mi się wydawało, bo przygotowując wrześniowy przegląd premier zauważyłem, że była nowa płyta Drowning Pool, a ja jej chyba nie słuchałem. W związku z tym przesłuchałem ponownie. I nic. Nic nie zostało w głowie. Przygotowując się do tego zestawienia znowu zauważyłem, że przecież Drowning Pool wydali w tym roku nowy materiał i może przydałoby się go przesłuchać. Nie, szkoda czasu, nic nie pozostanie po nim w głowie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWTB_CKM_ZuRz5FQzRpVSNXxYn4eU8iSnx48G2QgQsiXlctSvhyHy_CRn0UUqrQ6jwjRb6mna8oIzRp26OhroUoCEH7eK3K-ps0IvV5EZg1tCoFwOG5gdYlz4u7XJT7Gkau7oFtYYNb2V1IDGw4snAblmI7lTPWJjO298sitCca3gLVX9tImSfazO7xw/s884/Fozzy%20-%20Boombox.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="884" data-original-width="884" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWTB_CKM_ZuRz5FQzRpVSNXxYn4eU8iSnx48G2QgQsiXlctSvhyHy_CRn0UUqrQ6jwjRb6mna8oIzRp26OhroUoCEH7eK3K-ps0IvV5EZg1tCoFwOG5gdYlz4u7XJT7Gkau7oFtYYNb2V1IDGw4snAblmI7lTPWJjO298sitCca3gLVX9tImSfazO7xw/w200-h200/Fozzy%20-%20Boombox.jpg" width="200" /></a></div><b><span style="font-size: medium;">Fozzy - Boombox</span></b></div><div>(alternative metal/hard rock)</div><div>Premiera: 06.05.2022</div><div><a href="https://open.spotify.com/album/67G7x4a0RqR00Y1jH3UwlH?si=YgnDvNW2TaCBcTihmq2UMg">Spotify</a></div><div><div><br /><div>Skoro już wspominałem o wrestlingu to zaznaczę jak zwykle przy okazji kapeli Fozzy, że jej wokalistą jest wrestler Chris Jericho. I o ile we wrestlingu za nim nie przepadam, to jego wokalne popisy bardzo lubię. Kapela była w swoich początkach znana jako Fozzy Osbourne, głównie z uwagi na to, że wokal Jericho przypomina ten Ozzy'ego. Ale mam wrażenie, że z biegiem czasu barwa Chrisa nie jest już tak blisko Ozzy'ego jak kiedyś. Fozzy to kapela, która debiutowała w 2000 roku płytą "Fozzy" i w zeszłym roku zaprezentowała swój ósmy studyjny materiał. Aż ciężko w to uwierzyć, bo muzycznie ta formacja nigdy specjalnie się nie wyróżniała, ot zawsze nagrywali przyzwoite płyty utrzymane w klimatach heavy metal/hard rock. Zawsze byli kapelą środka. I niespecjalnie czekałem na "Boombox", zawsze przyjemnie słuchało mi się muzyki tej grupy, ale nic więcej. Jedyne, co zapamiętałem odnośnie tego wydawnictwa to klip do kawałka "Sane" promujący ten materiał. Utwór jest całkiem przyjemny, ale tutaj chodzi głównie o klip, w którym kapela jedzie rollercoasterem, a Chris Jericho siedzący w pierwszym wagoniku udaje, że śpiewa numer "Sane" (klip wrzucam pod tekstem). Wówczas pomyślałem, że to zabawny pomysł na wideo i ciekaw byłem jaka będzie ta nadchodząca płyta. W okolicy premiery przesłuchałem jej ze dwa razy, później wróciłem do niej, bo przypomniałem sobie o tym klipie. I na tym koniec. "Boombox" to kolejny materiał znanej kapeli (no w pewnych kręgach), który wlatuje jednym uchem i błyskawicznie wypada drugim.</div></div></div></div></div><div><br /></div>
<div style="text-align: center;"><iframe allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/dusPBwR8MWM" title="YouTube video player" width="560"></iframe></div>Esthttp://www.blogger.com/profile/14421860241484678957noreply@blogger.com0